Natknięcia/ Barbarzyńca 2008 nr 2 (12)
Dublin Core
Tytuł
Natknięcia/ Barbarzyńca 2008 nr 2 (12)
Opis
Barbarzyńca - pismo antropologiczne;s. 107
Wydawca
Stowarzyszenie Antropologiczne „Archipelagi Kultury”
Data
2008
Prawa
Licencja PIA
Relacja
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5581
Format
application/pdf
Język
pol
Identyfikator
oai:cyfrowaetnografia.pl:5190
PDF Text
Text
108
6TMOW\65C\
TRANS-AKCJA
W styczniu przed sądem stanęła czarodziejka, która w Przegini zdejmowała klątwę z małżeństwa.
W wyniku magicznych zabiegów Romki z Częstochowy, podającej się za „jasnowidzkę" z Chorwacji,
zniknęło ponad 8 tys. złotych. W kwietniu 2007 podjechała samochodem pod dom Bronisława i Danu
ty S., pytając, czy mają do sprzedania stare garnki, koce lub opony. Do transakcji nie doszło, ponieważ
przerażona kobieta dostrzegła urok, który miał grozić śmiercią mieszkańcom domu. Bronisław S. po
myślał, że klątwę mogła rzucić teściowa, z którą się pokłócił. Zaproszona do środka czarodziejka rozbiła
przyniesione jej jajko w celu wypędzenia z domu kołtuna - oznaki klątwy, która objawiła się obecnym
w postaci czarnych włosów pośród skorupek. Wyniesionej z kurnika kurze dała się napić święconej wody
ze swojej butelki. Zabieg się udał, pacjent zmarł - ptak zdechł w gwałtowny sposób. Miał zostać później
zakopany za stodołą. Ostatnią czynnością było schowanie wszystkich pieniędzy gospodarzy w jednym
miejscu. Wieszczka nakazała małżeństwu modlić się na klęczkach twarzami do ściany, kiedy ona będzie
chować zawiniątko z ośmioma tysiącami złotych pod wersalką. Następnie zabroniła tam zaglądać przez
trzy dni. Za zdjęcie klątwy chciała tylko jedzenie; dostała więc królika, kolejną kurę i jajka. Gospodarze
mieli jednak chwilę zwątpienia: Bronisław S. zapisał numery rejestracyjne samochodu, którym Romka
odjechała, a Dorota S. uparła się, żeby od razu zajrzeć pod wersalkę, w wyniku czego zdecydowali się po
wiadomić policję o przestępstwie. Bronisław S. rozpoznał poszukiwaną osobę, notowaną za wielokrotne
oszustwa, jednak już w sali sądowej zarówno pokrzywdzeni, jak i podejrzana zaprzeczyli, by przebywała
ona kiedyś w Przegini. W czasie trwania śledztwa małżeństwo odwiedził wójt gminy romskiej, którego
córka była przez chwilę w kręgu podejrzanych, i dla uniknięcia kolejnego „konfliktu z Polakami" dał im
taką sumę, jaką stracili. Przed sądem Bronisław S. stwierdził, że „nie rozróżnia Cyganów i nic do nich
nie ma" i poprosił o uniewinnienie oskarżonej. Jednak proces trwa.
[źródło:
gazeta.pl]
DUCHOWA OBSTRUKCJA
Klątwa nałożona na kenijskich złodziei zmusiła ich do oddania skradzionego mienia. Wszystko
zaczęło się od zamieszek po ogłoszeniu 27 grudnia 2007 wyników wyborów prezydenckich, których
wiarygodność podważyła opozycja i obserwatorzy zewnętrzni. Nic dziwnego, skoro w jednym z okrę
gów frekwencja podobno wyniosła 115%. Rozruchom, w których zginęło około 350 osób, towarzyszyła
fala kradzieży w całej Kenii. Jeden z okradzionych, pewien handlarz drewnem z Mombasy, zwrócił się
z prośbą do członka starszyzny o obłożenie złodziei klątwą. Podobno dał im dziesięć dni czasu na zwró
cenie skradzionych przedmiotów. Na efekty nie trzeba było długo czekać: plotka o przekleństwie szybko
się rozniosła. A szabrownikom zaczęła podobno dokuczać choroba uniemożliwiająca wypróżnianie.
Złodzieje obawiali się wręcz o swoje życie, zagrożone działaniami duchów wezwanych przez czarowni
ka. Już 8 stycznia w kenijskich stacjach telewizyjnych pojawiły się zdjęcia złodziei zwracających różne
przedmioty, m.in. drewno, łóżka i kanapy. Dla uniknięcia większego upokorzenia przynoszono je także
pod osłoną nocy. Z działania duchów najbardziej zadowolona jest miejscowa policja. Ma nadzieję, że
pomogą stróżom prawa nie tylko w Mombasie. My także...
[źródło:
fakty.interia.pl,
BARBARZYŃCA
wprost.pl]
E(1E) ? D 0 8
109
PASTERZ Z DYPLOMEM
Zazwyczaj zarówno umiejętności, jak i obowiązki związane z hodowlą owiec przechodzą z ojca na
syna. Wprawdzie hodowla owiec jest ważnym elementem gospodarki Karpat Południowych (Rumu
nia), jednak nigdy nie organizowano tam kursów pasterskich, a profesja bacowska nie była zawodem
dyplomowanym... Aż do tej pory. Pomysł wprowadza w życie rumuńska Izba Przemysłowo-Handlowa,
zainspirowana prawdopodobnie prowansalskimi kursami pasterskimi, bo to na nich będą wzorowane
szkolenia. Zostaną zrealizowane w lipcu, w miejscowości Fogarasz (rum. Fdgdrac) w centrum Rumu
nii. Uczestnictwo ma być darmowe, a pomysłodawcy starają się o dofinansowanie ze środków unijnych.
Kurs trwał będzie 720 godzin, z czego 240 godzin zajmą wykłady prowadzone przez wykładowców
z uczelni rolniczych, natomiast zajęcia praktyczne poprowadzą pierwszorzędni bacowie z okolicy. Kur
sanci dowiedzą się, jak wytresować psa pasterskiego, jak zareagować na atak niedźwiedzia, a także jak
zgodnie z prawem europejskim wyrabiać i sprzedawać przetwory mleczarskie. Szkolenie jest dostępne
dla wszystkich, niezależnie od płci, wieku i dotychczasowego doświadczenia w hodowli owiec. Dyplom
bacy, który otrzymają absolwenci kursu, będzie respektowany we wszystkich krajach Unii Europejskiej.
Ciekawe, co na to polscy juhasi?
[źródło:
onet.pl]
DAROWANEMU SŁONIOWI...
Opublikowane w kwietniu podsumowanie wykopalisk potwierdza legendę, według której słonie kar
łowate mogą zawdzięczać swoje przetrwanie na Borneo pewnemu sułtanowi. Najmniejsze z istniejących
słoni zostały zidentyfikowane w 2003 roku jako podgatunek słonia azjatyckiego. Według jednej z teorii na
budowę tych zwierząt wpłynęła izolacja z powodu odłączeniu się wyspy od lądu 18 000 lat temu. Jednak
część badaczy uważa, że zostały sprowadzone z Jawy pomiędzy XVI a XVIII wiekiem. Oznaczałoby to,
że uznane za dawno wymarłe słonie jawajskie przetrwały na Borneo. Za drugą hipotezą przemawia za
równo brak wykopalisk świadczących o ich długotrwałej obecności na wyspie, jak i fakt, że nie zasiedliły
jej w całości. Należałoby uznać za prawdziwe miejscowe przekazy opowiadające o sprowadzeniu słoni
przez jednego z władców sułtanatu Sulu, muzułmańskiego państwa istniejącego w latach 1450-1899
(dziś Filipiny). Zwierzęta mogły wówczas stanowić rodzaj dyplomatycznych upominków przesyłanych
statkami. Oprócz małych rozmiarów borneańskie słonie cechuje wyjątkowa uległość i pasywność, co
może wskazywać, że pochodzą z udomowionej kolekcji sułtana. Dziś populacja liczy nie więcej niż
tysiąc osobników i znów jest zagrożona, gdyż zamieszkiwany przez nią las równikowy kurczy się w bły
skawicznym tempie.
[źródło:
sciencedaily.com, en.wikipedia.org]
PROJEKTOWANIE DUSZY
12 kwietnia ruszyły prace nad sztucznymi osobowościami finansowane przez Unię Europejską. Inży
nierowie reprezentują dziesięć uczelni z siedmiu krajów. Na realizację czteroletniego projektu Lirec (od
ang. Living with Robots and Interactive Companions) przewidziano 6,6 miliona funtów. Prace skoncen
trują się na długotrwałym kontakcie robotów z ludźmi w różnych sytuacjach życiowych. Każdy ochot
nik może zamieszkać z maszynami w wybudowanych w tym celu pomieszczeniach w Hatfield. Jednym
z głównych celów projektu jest wyodrębnienie takich cech maszyny, które powodują przywiązywanie
się do niej ludzi. Funkcjami przyszłych automatów (czy jeszcze automatów?) będzie pomoc w pracach
domowych, dostarczanie towarzystwa, zakupy on-line, opieka nad starszymi osobami. Ostatnią z tych
W)
PD08
BARBARZYŃCA
110
funkcji już teraz pełnią japońskie roboty. W planach naukowców jest stworzenie „duszy domu", która
będzie mogła kontrolować stan zdrowia podopiecznego, sprawdzając, czy zażył leki i czy nic mu się nie
stało. Dzięki zdolności do przyswajania cech właściciela będzie mogła nawiązać z nim bardziej „osobistą"
relację. Innym pomysłem jest wykorzystanie nowej generacji maszyn w procesie rozwojowym niepeł
nosprawnych dzieci. Przykładem takiego robota jest humanoidalny KASPAR o wyglądzie dwuletniego
chłopca, skonstruowany przez naukowców z uniwersytetu w Hertfordshire.
Projekt zdaje się odpowiadać na rosnące zapotrzebowanie na to, by w przedmiotach już kiedyś mecha
nicznie ożywionych znajdować obdarzonych inteligencją i charakterem towarzyszy. Ich wszechobecność
w naszym życiu i czas, jaki im poświęcamy, mogą powodować, że nie wystarcza już samo personifikowanie
ich, nadawanie im imion czy przypisywanie cech charakteru. Tak u Tima Danta (patrz s. 1 0 1 ) . m
[źródło:
kopalniawiedzy.pl]
CURRE-MECUM'.
13 kwietnia, jak co roku, odbył się Maraton Londyński. Dzięki pomocy brytyjskiej organizacji chary
tatywnej Greenforce wśród ponad 35 tysięcy biegaczy znalazło się sześciu masajskich wojowników z pół
nocnej Tanzanii. Wzięli udział w biegu, by kwestować na rzecz rodzinnej wioski Eluai, która nie ma
dostępu do czystej wody. Najbliższe i niestety zanieczyszczone źródło jest oddalone dziesięć kilometrów
od osady, a ponieważ w kulturze Masajów zaopatrywanie domu w wodę nie jest obowiązkiem mężczyzn,
dystans ten codziennie pokonują kobiety wraz z dziećmi. W londyńskim maratonie wojownicy pobiegli
w swoich codziennych strojach, w kraciastych tunikach ozdobionych biżuterią, trzymając kije i podłużne
tarcze oraz śpiewaj ąc masaj skie pieśni. Na nogi włożyli sandały zrobione z opon samochodowych. Jeszcze
przed przyjazdem do Wielkiej Brytanii otrzymali specjalny czterostronicowy poradnik napisany przez
wolontariuszy z Greenforce. Wśród różnych ostrzeżeń i rad w tekście pojawiły się następujące punkty:
- nie trzeba przejmować się nadąsanymi minami przechodniów, którzy mogą wyrażać w ten sposób
niechęć do swojej pracy w biurze, a nie do cudzoziemców, i choć uśmiechają się mniej, niż powinni, to
są bardzo przyjaźni;
- lepiej polegać na zegarku niż na słońcu, które wschodzi i zachodzi o różnych porach;
- w Anglii nie można pluć na ulicach, lepiej zrobić to dyskretnie lub do umywalki;
- w nagłej potrzebie powinno się znaleźć toaletę publiczną, a nie korzystać z krzaków i drzew;
-Anglicy są serdeczni, ale nie należy im zabierać przedmiotów, które nam się spodobały;
- jeżeli przy łapaniu złodzieja zrobi mu się krzywdę, odpowiada się za to przed sądem;
-warto pamiętać, że wszystkie zwierzęta gospodarcze mają swoich właścicieli;
- trzeba uznać krótkie spodenki za rzecz normalną i nieobraźliwą, a pod ubraniem należy nosić bie
liznę;
- kiedy Anglicy piją alkohol, zachowują się głupio i dziwnie, a przykładem tego może być już znane
Masajom zachowanie wolontariuszy w Tanzanii...
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że również Europejczycy będą w stanie dostosować się do tych
zasad podczas zagranicznych wizyt.
[źródło:
onet.pl]
Wiadomości zebrali i zredagowali Michał Nieniewski i Agnieszka Bukowczan
1
W odróżnieniu od vademecum („idź ze m n ą " ) , znanego określenia na poradnik, ta nowa zbitka słowna ma oznaczać
„biegnij-ze-mną"...
BARBARZYŃCA
E(1E) ? D 0 8
6TMOW\65C\
TRANS-AKCJA
W styczniu przed sądem stanęła czarodziejka, która w Przegini zdejmowała klątwę z małżeństwa.
W wyniku magicznych zabiegów Romki z Częstochowy, podającej się za „jasnowidzkę" z Chorwacji,
zniknęło ponad 8 tys. złotych. W kwietniu 2007 podjechała samochodem pod dom Bronisława i Danu
ty S., pytając, czy mają do sprzedania stare garnki, koce lub opony. Do transakcji nie doszło, ponieważ
przerażona kobieta dostrzegła urok, który miał grozić śmiercią mieszkańcom domu. Bronisław S. po
myślał, że klątwę mogła rzucić teściowa, z którą się pokłócił. Zaproszona do środka czarodziejka rozbiła
przyniesione jej jajko w celu wypędzenia z domu kołtuna - oznaki klątwy, która objawiła się obecnym
w postaci czarnych włosów pośród skorupek. Wyniesionej z kurnika kurze dała się napić święconej wody
ze swojej butelki. Zabieg się udał, pacjent zmarł - ptak zdechł w gwałtowny sposób. Miał zostać później
zakopany za stodołą. Ostatnią czynnością było schowanie wszystkich pieniędzy gospodarzy w jednym
miejscu. Wieszczka nakazała małżeństwu modlić się na klęczkach twarzami do ściany, kiedy ona będzie
chować zawiniątko z ośmioma tysiącami złotych pod wersalką. Następnie zabroniła tam zaglądać przez
trzy dni. Za zdjęcie klątwy chciała tylko jedzenie; dostała więc królika, kolejną kurę i jajka. Gospodarze
mieli jednak chwilę zwątpienia: Bronisław S. zapisał numery rejestracyjne samochodu, którym Romka
odjechała, a Dorota S. uparła się, żeby od razu zajrzeć pod wersalkę, w wyniku czego zdecydowali się po
wiadomić policję o przestępstwie. Bronisław S. rozpoznał poszukiwaną osobę, notowaną za wielokrotne
oszustwa, jednak już w sali sądowej zarówno pokrzywdzeni, jak i podejrzana zaprzeczyli, by przebywała
ona kiedyś w Przegini. W czasie trwania śledztwa małżeństwo odwiedził wójt gminy romskiej, którego
córka była przez chwilę w kręgu podejrzanych, i dla uniknięcia kolejnego „konfliktu z Polakami" dał im
taką sumę, jaką stracili. Przed sądem Bronisław S. stwierdził, że „nie rozróżnia Cyganów i nic do nich
nie ma" i poprosił o uniewinnienie oskarżonej. Jednak proces trwa.
[źródło:
gazeta.pl]
DUCHOWA OBSTRUKCJA
Klątwa nałożona na kenijskich złodziei zmusiła ich do oddania skradzionego mienia. Wszystko
zaczęło się od zamieszek po ogłoszeniu 27 grudnia 2007 wyników wyborów prezydenckich, których
wiarygodność podważyła opozycja i obserwatorzy zewnętrzni. Nic dziwnego, skoro w jednym z okrę
gów frekwencja podobno wyniosła 115%. Rozruchom, w których zginęło około 350 osób, towarzyszyła
fala kradzieży w całej Kenii. Jeden z okradzionych, pewien handlarz drewnem z Mombasy, zwrócił się
z prośbą do członka starszyzny o obłożenie złodziei klątwą. Podobno dał im dziesięć dni czasu na zwró
cenie skradzionych przedmiotów. Na efekty nie trzeba było długo czekać: plotka o przekleństwie szybko
się rozniosła. A szabrownikom zaczęła podobno dokuczać choroba uniemożliwiająca wypróżnianie.
Złodzieje obawiali się wręcz o swoje życie, zagrożone działaniami duchów wezwanych przez czarowni
ka. Już 8 stycznia w kenijskich stacjach telewizyjnych pojawiły się zdjęcia złodziei zwracających różne
przedmioty, m.in. drewno, łóżka i kanapy. Dla uniknięcia większego upokorzenia przynoszono je także
pod osłoną nocy. Z działania duchów najbardziej zadowolona jest miejscowa policja. Ma nadzieję, że
pomogą stróżom prawa nie tylko w Mombasie. My także...
[źródło:
fakty.interia.pl,
BARBARZYŃCA
wprost.pl]
E(1E) ? D 0 8
109
PASTERZ Z DYPLOMEM
Zazwyczaj zarówno umiejętności, jak i obowiązki związane z hodowlą owiec przechodzą z ojca na
syna. Wprawdzie hodowla owiec jest ważnym elementem gospodarki Karpat Południowych (Rumu
nia), jednak nigdy nie organizowano tam kursów pasterskich, a profesja bacowska nie była zawodem
dyplomowanym... Aż do tej pory. Pomysł wprowadza w życie rumuńska Izba Przemysłowo-Handlowa,
zainspirowana prawdopodobnie prowansalskimi kursami pasterskimi, bo to na nich będą wzorowane
szkolenia. Zostaną zrealizowane w lipcu, w miejscowości Fogarasz (rum. Fdgdrac) w centrum Rumu
nii. Uczestnictwo ma być darmowe, a pomysłodawcy starają się o dofinansowanie ze środków unijnych.
Kurs trwał będzie 720 godzin, z czego 240 godzin zajmą wykłady prowadzone przez wykładowców
z uczelni rolniczych, natomiast zajęcia praktyczne poprowadzą pierwszorzędni bacowie z okolicy. Kur
sanci dowiedzą się, jak wytresować psa pasterskiego, jak zareagować na atak niedźwiedzia, a także jak
zgodnie z prawem europejskim wyrabiać i sprzedawać przetwory mleczarskie. Szkolenie jest dostępne
dla wszystkich, niezależnie od płci, wieku i dotychczasowego doświadczenia w hodowli owiec. Dyplom
bacy, który otrzymają absolwenci kursu, będzie respektowany we wszystkich krajach Unii Europejskiej.
Ciekawe, co na to polscy juhasi?
[źródło:
onet.pl]
DAROWANEMU SŁONIOWI...
Opublikowane w kwietniu podsumowanie wykopalisk potwierdza legendę, według której słonie kar
łowate mogą zawdzięczać swoje przetrwanie na Borneo pewnemu sułtanowi. Najmniejsze z istniejących
słoni zostały zidentyfikowane w 2003 roku jako podgatunek słonia azjatyckiego. Według jednej z teorii na
budowę tych zwierząt wpłynęła izolacja z powodu odłączeniu się wyspy od lądu 18 000 lat temu. Jednak
część badaczy uważa, że zostały sprowadzone z Jawy pomiędzy XVI a XVIII wiekiem. Oznaczałoby to,
że uznane za dawno wymarłe słonie jawajskie przetrwały na Borneo. Za drugą hipotezą przemawia za
równo brak wykopalisk świadczących o ich długotrwałej obecności na wyspie, jak i fakt, że nie zasiedliły
jej w całości. Należałoby uznać za prawdziwe miejscowe przekazy opowiadające o sprowadzeniu słoni
przez jednego z władców sułtanatu Sulu, muzułmańskiego państwa istniejącego w latach 1450-1899
(dziś Filipiny). Zwierzęta mogły wówczas stanowić rodzaj dyplomatycznych upominków przesyłanych
statkami. Oprócz małych rozmiarów borneańskie słonie cechuje wyjątkowa uległość i pasywność, co
może wskazywać, że pochodzą z udomowionej kolekcji sułtana. Dziś populacja liczy nie więcej niż
tysiąc osobników i znów jest zagrożona, gdyż zamieszkiwany przez nią las równikowy kurczy się w bły
skawicznym tempie.
[źródło:
sciencedaily.com, en.wikipedia.org]
PROJEKTOWANIE DUSZY
12 kwietnia ruszyły prace nad sztucznymi osobowościami finansowane przez Unię Europejską. Inży
nierowie reprezentują dziesięć uczelni z siedmiu krajów. Na realizację czteroletniego projektu Lirec (od
ang. Living with Robots and Interactive Companions) przewidziano 6,6 miliona funtów. Prace skoncen
trują się na długotrwałym kontakcie robotów z ludźmi w różnych sytuacjach życiowych. Każdy ochot
nik może zamieszkać z maszynami w wybudowanych w tym celu pomieszczeniach w Hatfield. Jednym
z głównych celów projektu jest wyodrębnienie takich cech maszyny, które powodują przywiązywanie
się do niej ludzi. Funkcjami przyszłych automatów (czy jeszcze automatów?) będzie pomoc w pracach
domowych, dostarczanie towarzystwa, zakupy on-line, opieka nad starszymi osobami. Ostatnią z tych
W)
PD08
BARBARZYŃCA
110
funkcji już teraz pełnią japońskie roboty. W planach naukowców jest stworzenie „duszy domu", która
będzie mogła kontrolować stan zdrowia podopiecznego, sprawdzając, czy zażył leki i czy nic mu się nie
stało. Dzięki zdolności do przyswajania cech właściciela będzie mogła nawiązać z nim bardziej „osobistą"
relację. Innym pomysłem jest wykorzystanie nowej generacji maszyn w procesie rozwojowym niepeł
nosprawnych dzieci. Przykładem takiego robota jest humanoidalny KASPAR o wyglądzie dwuletniego
chłopca, skonstruowany przez naukowców z uniwersytetu w Hertfordshire.
Projekt zdaje się odpowiadać na rosnące zapotrzebowanie na to, by w przedmiotach już kiedyś mecha
nicznie ożywionych znajdować obdarzonych inteligencją i charakterem towarzyszy. Ich wszechobecność
w naszym życiu i czas, jaki im poświęcamy, mogą powodować, że nie wystarcza już samo personifikowanie
ich, nadawanie im imion czy przypisywanie cech charakteru. Tak u Tima Danta (patrz s. 1 0 1 ) . m
[źródło:
kopalniawiedzy.pl]
CURRE-MECUM'.
13 kwietnia, jak co roku, odbył się Maraton Londyński. Dzięki pomocy brytyjskiej organizacji chary
tatywnej Greenforce wśród ponad 35 tysięcy biegaczy znalazło się sześciu masajskich wojowników z pół
nocnej Tanzanii. Wzięli udział w biegu, by kwestować na rzecz rodzinnej wioski Eluai, która nie ma
dostępu do czystej wody. Najbliższe i niestety zanieczyszczone źródło jest oddalone dziesięć kilometrów
od osady, a ponieważ w kulturze Masajów zaopatrywanie domu w wodę nie jest obowiązkiem mężczyzn,
dystans ten codziennie pokonują kobiety wraz z dziećmi. W londyńskim maratonie wojownicy pobiegli
w swoich codziennych strojach, w kraciastych tunikach ozdobionych biżuterią, trzymając kije i podłużne
tarcze oraz śpiewaj ąc masaj skie pieśni. Na nogi włożyli sandały zrobione z opon samochodowych. Jeszcze
przed przyjazdem do Wielkiej Brytanii otrzymali specjalny czterostronicowy poradnik napisany przez
wolontariuszy z Greenforce. Wśród różnych ostrzeżeń i rad w tekście pojawiły się następujące punkty:
- nie trzeba przejmować się nadąsanymi minami przechodniów, którzy mogą wyrażać w ten sposób
niechęć do swojej pracy w biurze, a nie do cudzoziemców, i choć uśmiechają się mniej, niż powinni, to
są bardzo przyjaźni;
- lepiej polegać na zegarku niż na słońcu, które wschodzi i zachodzi o różnych porach;
- w Anglii nie można pluć na ulicach, lepiej zrobić to dyskretnie lub do umywalki;
- w nagłej potrzebie powinno się znaleźć toaletę publiczną, a nie korzystać z krzaków i drzew;
-Anglicy są serdeczni, ale nie należy im zabierać przedmiotów, które nam się spodobały;
- jeżeli przy łapaniu złodzieja zrobi mu się krzywdę, odpowiada się za to przed sądem;
-warto pamiętać, że wszystkie zwierzęta gospodarcze mają swoich właścicieli;
- trzeba uznać krótkie spodenki za rzecz normalną i nieobraźliwą, a pod ubraniem należy nosić bie
liznę;
- kiedy Anglicy piją alkohol, zachowują się głupio i dziwnie, a przykładem tego może być już znane
Masajom zachowanie wolontariuszy w Tanzanii...
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że również Europejczycy będą w stanie dostosować się do tych
zasad podczas zagranicznych wizyt.
[źródło:
onet.pl]
Wiadomości zebrali i zredagowali Michał Nieniewski i Agnieszka Bukowczan
1
W odróżnieniu od vademecum („idź ze m n ą " ) , znanego określenia na poradnik, ta nowa zbitka słowna ma oznaczać
„biegnij-ze-mną"...
BARBARZYŃCA
E(1E) ? D 0 8
Kolekcja
Cytat
“Natknięcia/ Barbarzyńca 2008 nr 2 (12),” Cyfrowa Etnografia, Dostęp 27 stycznia 2023, https://cyfrowaetnografia.pl/items/show/11472.