1
50
4500
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/d3f6ccbf386ae1fd85503bd382215d30.pdf
5feb8bdb323fa24b3bfd8a6dcc927939
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:2693
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1998
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:2504
Title
A name given to the resource
Капо. Koszmarny upal, zmęczenie i kurz / Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1998 t.52 z.3-4
Description
An account of the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1998 t.52 z.3-4, s.61-63
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Miskowiec, Marta
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Sztuki PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Капо
Koszmarny upal, zmęczenie i kurz
Marta Miskowiec
Pora roku, podczas której wybieramy się w podróż, odmie
nia odczucia. Klimat potęguje wrażenia albo je zmienia. Tak jak
inny jest Kraków latem, a inny zimą, tak inne są i wszystkie
miasta podczas swoich deszczów, wiatrów i wielkich upałów.
W lecie nie myślimy o schronieniu się w jakimś muzeum
lub kawiarni, raczej wolimy krążyć bez planu, wysiadywać na
ławkach, co najwyżej szukając cienia. Zimą jest inaczej. Obli
czamy najkrótszą drogę i szybko przebiegamy z jednego miej
sca w drugie. Marzniemy i myślimy o powrocie do domu.
Ta dygresja wydaje mi się potrzebnym wstępem, by opis
miasta, leżącego w klimacie zmiennym, nie wprowadzał czy
telnika w błąd. Bo cóż pocznie w lutym na Patriarszych Prudach wielbiciel Mistrza i Małgorzaty! Jak będzie wyglądać
ławka, przy której spotkali się Michał Aleksandrowicz Ber
lioz i Iwan zwany Bezdomnym z Wolandem i jego piekielną
kompanią? Zapewne będzie skuta lodem i zasypana na do
kładkę śniegiem. Nawet nie będzie mu się chciało pić. A co
dopiero, gdyby zechciał czekać, aż dowiozą piwo.
W Kano jest zawsze ciepło, ale nie zawsze jest zielono.
Krajobraz okolicy - można by rzec - nieciekawy, gdyby nie
jego dojmująca senność. W zależności od pory roku zastanie
my tu morze zieleni albo morze ziemi. Morze zieleni to głów
nie dzieło człowieka. Gdziekolwiek spojrzysz, rozciągają się
pola, poletka obsadzone prosem, jamem, kukurydzą. Pomiędzy
tym wszystkim można przejść wąskimi, krętymi ścieżkami,
które są jakby wykute w dwumetrowych zbożach. Dochodzi
się nimi, czasem trafiając na rzeczkę, do wiosek rolników.
W porze suchej wszystko to zamienia się w wielką przestrzeń
falujących wzgórz, pokrytych kikutami wyschniętych roślin.
Wioski budowane z gliniastej ziemi mają jej kolor, przez co
niezbyt się odcinają od otaczających je pól. Granice ścieżek
zostały zniwelowane przez pracowitych rolników, a rzeczki po
prostu wyschły, pozostawiając po sobie coraz głębsze, z roku
na rok, wąwozy. Jedynym zielonym wyjątkiem są drzewa man
go, które nie wiadomo czemu nigdy nie pozbywają się liści.
Mamy więc miasto Kano, kawał ziemi zatłoczonej niski
mi domami, z wielką skałą przylegającą po jego jednej stro
nie. Można ominąć nie żałując, można zostać i utonąć w nim.
Godzinami się włóczyć, myląc kierunki, ulice, przesmyki.
Gdy wchodzisz w nie, miasto cię urabia. Gry świateł i cie
ni. Trzeba przeskakiwać rowy przeciwdeszczowe, ocierać się
o mury, wdychać zapachy smażonego jamu, mielonej papry
ki (sam zapach wypala oczy), rozlanego gdzieś oleju silniko
wego. Będą szły za tobą całą chmarą dzieci, będą ci się przy
glądać, nawet dotykać i wołać „Oybo pepe, how are you рере" ipepe to czerwona papryka, oybo znaczy człowiek - dla
nich jesteśmy czerwonoskórzy).
Czasem stajesz i tkwisz, nie wiadomo jak długo, w jakimś
miejscu, nie mogąc oderwać oczu od czyjejś twarzy, zabawki
dziecka, albo zziajany korzystasz z jakiegoś skrawka cienia.
Pot płynie strużkami po udach, głowa, ramiona i kark dawno
należą do słońca. Oślepiające światło południowej godziny
nie pozwala oglądać szczytów domów. Przez większość czasu
widzisz tylko drogę i własne, pokryte kurzem, stopy. Myślisz,
można się tu zgubić. No i stało się - nie wiesz, gdzie jesteś.
Ci, co są z tobą, też nie wiedzą. Teraz w którą stronę? A gdzie
my właściwie idziemy? W stronę pałacu emira, meczetu, do
centrum. Szukasz zdenerwowany kierunku i drogi, i wszystkie
bramy do błędnego koła stoją przed tobą otworem.
Gdy w końcu odnajdziesz wyjście, czujesz jedynie chęć
powrotu w te zagmatwane uliczki. Dlaczego chcesz tam
wrócić? To proste, zbyt dużo tam zostawiłeś.
Wysiłek poznawczy szanującego się turysty zostaje tu na
turalnymi siłami sprowadzony do stanu, w którym nie my po-
Widok z Dali
Domy starego miasta
61
�znajemy miejsce (czyli realizujemy plan z odczytanego
wczes'niej informatora), ale miejsce wchłania się w nas. Nie
da się powiedzieć „zwiedziłem Kano", w Kano się było albo
nie. Wszyscy wiedzą, jak zwiedzać Paryż bądź Wenecję. Wia
domo, gdzie pójść, czym się zachwycić, co sfotografować.
Zdjęcia - świadectwa minionych podróży, cenne pamiątki,
dzięki którym mamy możność pochwalić się zdobytymi kra
jobrazami - zrobione w tym mieście nie dadzą pożądanego
efektu. Niełatwo zaimponować fotografią glinianego domu
lub gromady obszarpanych dzieci próbujących zaglądnąć do
obiektywu. Aparat fotograficzny jest tu zbędnym ciężarem.
Magia tego miejsca (jeśli się jej szuka) nie tkwi w zabytkach,
jest ona w nim samym, w całym mieście. Kurz, gorąco, słoń
ce i pragnienie to główne odczucia filtrujące wszelkie inne
wrażenia ze spacerów krętymi uliczkami. Jednak, gdy - mi
mo wszystko - nie uciekniemy stąd od razu i pozwolimy, by
0 dalszym pobycie zadecydowały te marne widoki, nie odje
dziemy bez wspomnień i bez chęci, by być tu znowu.
Miasta mają swoich przyjaciół i wrogów. Kolejne opisy
1 opowieści stają się powoli źródłem fascynacji i mitologii
tych miejsc, zwłaszcza gdy podróż do nich nie jest łatwa.
Czym byłyby Chiny bez Marco Polo albo krakowski Kazi
mierz bez Żydów?
Z drugiej strony pustyni docierali do Kano arabscy handla
rze niewolników i kupcy poszukujący złota i innych cennych
towarów, w jakie obfitowało miasto. Zarówno hausańscy nie
wolnicy, jak i to, co oferował tutejszy rynek, było przez wiele
wieków, powodem wypraw przez Saharę. Tutaj kończył się je
den z trzech największych szlaków karawanowych, jakie
przecinały pustynię. Jeden z nich to Taghaza - Timbuktu na
zachodzie, będący zawsze pod kontrolą Tuaregów, drugi Ghadames - Air - Hausa, przecinający wzdłuż dzisiejszą Algierię
i kończący się na rynkach miast-państw hausańskich,
z których największe było właśnie Kano. Trzeci Fezzan - Kawar do Bornu położonego przy brzegach jeziora Czad. Rela
cje z tych wypraw dotyczyły zapewne głównie niebezpie
czeństw podróży i nagrody w postaci bogactwa, jakie można
było osiągnąć po powrocie z niej. Było ich tak wiele, zwła
szcza tych przekazywanych ustnie, że miasta takie jak Tim
buktu, Agadez, Gao, Kano otoczyła aura niezwykłości.
Leo Africanus na trwałe zaznaczył Kano na mapie Afryki.
Od niego Europa dowiedziała się na początku X V I w. o istnie
niu miasta: W środku tej prowincji [Kano] stoi miasto o tej sa
mej nazwie, mury i domy zbudowane są w większości z rodzaju
kredy. Mieszkańcy są bogatymi kupcami i uprzejmymi ludźmi.
W połowie X V I w. raguzański kupiec Vincenzo Matteo,
mieszkający w Kano przez kilka lat, pisze: Cheuno, które in
ni nazywają Kano, jest jednym z trzech miast Afryki - pozo
stałe to Fez i Kair - o których Berberowie mówią, że nie ma
nic takiego na świecie, czego nie mogliby tam znaleźć. Two
rzy ono wraz Z Kairem i Fezem trójkąt, będąc tak samo odda
lone od nich obu; wszystkie je dzieli dwumiesięczna podróżWedług kupców podróżujących do Algieru jest ono większe
niż dawna Niniwa i większy jest tam handel pieprzem, kością
słoniową i złotem. Jest to jedyne miasto czarnych otoczone
murem; do jego budowy wykorzystano nawet największe gła
zy, tak że żaden nie pozostał w okolicy. (...) Otoczone murem,
posiada osiemnaście bram...
Z tej relacji i z opowieści rozsiewanych przez kupców mia
sto wydaje się Bagdadem Afryki, miejscem z baśni. Wielkość,
bogactwo i osiągalność tylko przy wielkim wysiłku (dwa mie
siące na wielbłądzie przez pustynię) karmią wyobraźnię, ku
szą do odbycia podróży lub zrobienia tam majątku.
62
Słynny podróżnik, porucznik Hugh Clapperton, przejęty
kwiecistymi opisami Kano, wszedł do niego, jak przystało na
przedstawiciela królowej Wiktorii, wystrojony w reprezenta
cyjny mundur. Potem pisze - spodziewałem się ujrzeć miasto
o olśniewającym przepychu: zamiast tego ujrzałem domy od
ległe prawie o ćwierć mili od murów, niekiedy w pojedyn
czych grupach między dużymi sadzawkami stojącej wody. Ca
ły trud tak starannego przygotowania stroju byl zmarnowany;
ani jeden człowiek nie obejrzał się za mną.
Oczy Araba widzą co innego niż oczy Anglika. Europej
scy podróżnicy nie zachwycali się zbytnio miastami położo
nymi na południe od Sahary, nie dostrzegali w nich źródła do
brobytu i bogactwa, jakie widziały w nich pasterskie ple
miona czerpiące korzyści z pracowitości i zaradności mie
szkańców miast. Stąd też największą sławę Kano głosiły lu
dy sąsiadujące z państwami hausańskimi. Fulanie, Tuaregowie, Jorubowie zawsze chętnie tu przybywali, by zaopatrzyć
się w wyroby miejscowych rzemieślników i sprzedać własne.
Niektórzy z nich osiedlali się tu na stałe, inni wracali do swo
ich domów, gdzie rozprawiali o bogactwach, jakie zobaczyli.
Historia
Najważniejszym źródłem pisanym do dziejów miasta a za
razem podstawowym dokumentem do dziejów Hausy jest Kro
nika Władców Kano. Pierwsza jej wersja powstała w X V I w.
Wakar Bagauda (Pieśń o Bagaudzie) - najstarsze spisane
wersje pochodzą z początków XX w.
Kronika Wangarawa - Najwcześniej datowana praca od
kryta w Hausie (1650/51).
Według legendy o Bajadżiddzie, synu władcy Bagdadu,
który miał przybyć do Hausy około X wieku, jego prawowi
ci synowie mieli założyć siedem najdawniejszych miast Hau
sy, w tym Kano. Coś w okolicy musiało jednak być, by wła
śnie tu mógł powstać tak wielki i sławny gród. Być może tym
czymś było granitowe wzgórze Dala, pojawiające się znie
nacka w sennym, monotonnym krajobrazie.
Dala
Widok z Dali daje poczucie panowania nad okolicą. Każ
de zbliżające się niebezpieczeństwo mogło być i było rozpo
znawane dość wcześnie, by mieszkańcy zdążyli zorganizo
wać obronę. Ostatnią twierdzę stanowiło samo wzgórze.
Kiedyś na takich wzniesieniach czuwali strażnicy. Dla za
bicia czasu grali w dara. Po tej grze i po strażnikach pozosta
ły do dziś małe okrągłe wgłębienia wydrążone w czasie lat
pokoju. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to,
że jest to tak naprawdę najtrwalsza pamiątka z dziejów
państw hausańskich. Budowle stawiane z gliny szybko zni
szczały, po ozdobach i innych przedmiotach ślad zaginął lub
tkwią jeszcze pod warstwami ziemi. Tutejsi muzułmanie nie
chętnie patrzą na przedislamskie świadectwa przeszłości.
Stąd brak badań archeologicznych i - co za tym idzie - ich
owoców. W rozpadlinach opuszczonych wzgórz do dziś wa
lają się skorupy naczyń, kamienne żarna, gliniane figurki pa
miętające, być może, pogańską świetność Hausy. Skromnych
dołków wyżłobionych w twardej skale sam czas nie był
w stanie zatrzeć, a człowiek się nimi nie interesuje. Tkwią na
samej powierzchni tak, jakby dopiero co ktoś odszedł od gry.
Nazwa wzgórza wiąże się z jego legendarnym mieszkań
cem czarnym mężczyzną o imieniu Dala. Ponoć był on tak
�potężnej postury i posiadał taką siłę, że po zabiciu słonia swą
pałką potrafił nieść go na głowie przez dziewęć mil. Jego na
stępcą był kapłan i czarownik Barbusze. Co roku przybywała
do niego okoliczna ludność na dwudniowe obrzędy. Wtedy
opuszczał swe wgzórze, u stóp którego, w świętym miejscu,
rosło drzewo zwane „Szamus". Drzewo było otoczone mu
rem i nikt, z wyjątkiem Barbuszego, nie mógł przebywać
w jego obrębie. Po złożeniu ofiar ze zwierząt czarnej maści
bogu Tsumburburze kapłan przepowiadał zgromadzonym, co
wydarzy się przez najbliższy rok.
Według legendy przepowiedział on przybycie człowieka,
który zniszczy święte drzewo i zapanuje nad wszystkimi mie
szkańcami. Wydarzenie to nastąpiło około 999 roku, nowym
władcą Kano, a właściwie jego założycielem był Bagauda.
Jego następcy wprowadzili Islam na dobre w drugiej połowie
XIV wieku.
Islam
Kronika Władców Kano notuje: Wangarawa przybyli z Ma
li w liczbie czterdziestu, przynosząc islam. (...) Pod świętym
drzewem zbudowano prostokątny meczet zwrócony na wschód
i odmawiano tam modlitwy o pięciu wyznaczonych porach.
Opór
Lecz Sarkin Gazarzawa był przeciwny modlitwie i po tym,
jak muzułmanie pomodlili się i wrócili do swoich domów,
przybył ze swoimi zwolennikami i sprofanowali meczet, pokry
wając go nieczystościami. Z tego powodu Dan Buzi został wy
znaczony, aby trzymał wokół meczetu silnie uzbrojoną straż,
od zmroku do świtu, z ciągłym nawoływaniem się. Lecz nieste
ty oszukano go i jego ludzi. Niektórzy [z nich] usłucliali namo
wy pogan i odeszli; on i reszta ludzi odmówili. [Niewierni] nie
zaprzestali załatwiania się w meczecie, aż Sheshe powiedział
do Famoriego: „Nie ma na to innej rady prócz modłów",
a pozostali przystali na to. Potem, we wtorek, zebrali się w me
czecie w porze wieczornej modlitwy i aż do wschodu słońca
modlili się z powodu niewiernych. Odeszli, gdy słońce było już
wysoko. Bóg wysłuchał ich modlitw. Oślepił przywódcę pogan
i oślepli również wszyscy, którzy brali udział w tym postępku
oraz ich kobiety. Po tym wszyscy poganie poczuli strach. Wte
dy Yadżi usunął ich wodza ze stanowiska, mówiąc do niego:
„Bądź wodzem ślepych " (Sarkin Makafi). Takie oto było zwy
cięstwo nad pogaństwem. Ci, którzy nie wierzą, są ślepcami,
który z chrześcijan nie zna tej metafory?
Historia cd.
Waleczność nigdy nie była dominującą cechą mieszkań
ców miasta. Handel nie lubi wojennych niepokojów. Wielkie
mury otaczające gród (istniejące już w X I wieku i ciągle roz
budowywane), częściej służyły odstraszeniu przeciwnika niż
faktycznej obronie. Gdy podbój był nieunikniony, najeźdźcy
często zastawali otwarte bramy.
Kiedy w Europie mówiło się tylko o Napoleonie w Afry
ce Zachodniej, na południe od Sahary, fulański przywódca
Usman dan Fodio rozpoczął „świętą wojnę" o umocnienie is
lamu i jego praw na obszarach położonych na zachód od je
ziora Czad. Przyniosło to między innymi kres niezależnego
bytu hausańskich państw-miast. Miasta Hausy zostały zjed
noczone w potężnym państwie Kalifacie Sakkwato, który
przetrwał do podboju angielskiego na początku XX wieku.
Historia miasta dla jego mieszkańców niewiele znaczy. Mury
obronne wyznaczające granice starej części, będąc nieprzy
datne dla jej obrony, stały się źródłem budulca przy reperacji
jeszcze istniejących glinianych domów. Pamiątki przeszłości
zawadzają. Może gdyby wymyślono węższe samochody, uli
ce i bramy mogłyby ocaleć i nie zostałyby stratowane przez
pojazdy napędzane czymś daleko innym od wody i trawy.
Tradycja
Pomimo to, wśród mieszkańców istnieje podział i hierar
chia w zależności od miejsca, w którym się mieszka, na ko
rzyść tych, którzy są ze starego miasta. Historia i tradycja od
dzielają się tu od siebie. Miasto, które stało się jedynie porzu
caną przez młodych dzielnicą, staje na straży tego, co odcho
dzi w przeszłość. Zanikające zawody, stosunki rodzinne, oby
czaje być może przetrwają tu najpierw jako anachronizm, po
tem jako ostoja stabilizacji i porządku coraz bardziej amor
ficznego rozrastającego się wielodzielnicowego molocha.
Dla mieszkańców starego miasta wszystko to, co znajdu
je się poza jego granicami, skupia niepożądany element. Tam
mieszkają kryminaliści, prostytutki, pijacy i niewierni. Wszy
stkie instytucje i jednostki negujące tradycyjne wartości mu
szą znaleźć się w waje, czyli w świecie zewnętrznym. W po
bliżu murów stoją domy ludności przybyłej z okolic kultural
nie i religijnie związanych z mieszkańcami starego miasta, są
to głównie Hausańczycy. Ta strefa domów stanowi granicę
z Sabon Gari (Nowym Miastem), najmłodszą częścią miasta.
Tutaj osiedlili się przybysze z odległych, kulturowo obcych
plemion, głównie z południa: Jorubowie, Ibowie, Edowie.
Oprócz domów znajduje się tu wszystko, co wiąże się z no
woczesnym miastem i jego architekturą: biura, banki, fa
bryczki, supermarkety oraz rezydencje kontraktowych przy
byszów z Europy lub Ameryki.
Wszystko to jest waje.
Birni (stare miasto, gród) zamieszkują stare rodziny od lat
związane z miastem, parające się z uporem zanikającymi już
zawodami. Są to rzemieślnicy, potomkowie rodów budowni
czych, farbiarzy, kaletników, handlarze, mallamowie. Tutaj
właśnie jest źródło farbowanych w indygo ubrań i zawojów
sławnego a zarazem i osławionego koczowniczego ludu Tuaregów, zamieszkującego Saharę. Tutaj też produkuje się mie
cze, noszone z dumą wojownika przez Tuaregów, Fu łanów
i Hausańczyków. Stąd pochodzą wyroby skórzane znane od
wieków nie tylko na południowych obrzeżach pustyni, ale
i w krajach Maghrebu. I jeszcze jedna rzecz charakterystycz
na w tej dzielnicy: trudno tu spotkać starca lub staruszkę,
którzy by nie mieli zaczerwienionych ust i zębów od ciągłe
go przeżuwania orzecha kola. Ten owoc o cierpkim, orze
źwiającym smaku jest nam również trochę znany w dobro
dziejstwie pepsi-coli i innych „coli".
Stare miasta afrykańskie nie są oazą przeszłości, wystar
czy wejść do nowszych dzielnic, by pozbawić się złudzeń.
Nieczytelny dla obcych chaos na ulicach i osaczający z każ
dej strony beton sprawiają, że chce się wyć... lub uciec stąd.
W przypadku Kano chęć ucieczki jest chęcią powrotu do Bir
ni. Publiczne mityzowanie własnych przeżyć jest przyjemno
ścią podobną do opowieści starych ludzi, konieczni są słucha
cze, ale nieważne jest, czy ktokolwiek cię słucha. Co więcej,
opisanie na przykład miasta nie zawsze jest formą zaprosze
nia. Mogło by to zostać odebrane jako wdzieranie się do cu
dzych wspomnień. Krótko mówiąc, nie chciałabym, żeby
ktokolwiek je jeszcze widział. Bo to jest moje miasto.
6.?
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/2d217178007f89535d611e445f4f3dba.pdf
ee15fcf180456e7562612848e7c63cd3
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Lud
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:1625
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1977
Subject
The topic of the resource
obrzędy ludowe
Małopolska - kultura duchowa
Kraków - obrzędy ludowe
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:1504
Title
A name given to the resource
Żywotność obrzędów ludowych w Krakowie i na wsi podkrakowskiej / LUD 1977 t.61
Description
An account of the resource
LUD 1977 t.61,s.130-145
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Cieśla-Reinfussowa, Zofia
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Lud, t. 61, 1977
ZOFIA
CIEŚLA-REINFUSSOW A
ŻYWOTNOŚĆ OBRZĘDOW LUDOWYCH W KRAKOWIE
I NA WSI PODKRAKOWSKIEJ
Aby mówić o obecnej żywotności obrzędów i zwycza]ow w Krakowskiem, musimy znaleźć płaszczyznę odniesienia, która pozwoliłaby uwidocznić i ocenić zmiany, jakie w tej dziedzinie ludowej kultury zachodziły. Uważ.am, że najdogodniej będzie przyjąć za punkt wyjściowy początek drugiej połowy ubiegłego wieku. Z tego bowiem okresu posiadamy
stosunkowo pełną dokumentację zawartą w Krakowskiem Oskara Kolberga, uzupełnioną materiałami historycznymi, częściowo pamiętnikarskimi Ambrożego Grabowskiego, Władysława Anczyca, Kazimierza Girtlera I In.
W owych czasach, od których dzieli nas przeszło stulecie, zarówno
\\7 samym Krakowie,
jak i na wsi podkrakowskiej, obrzędy i zwyczaje
były jeszcze bardzo żywotne, ale już wówczas, o czym pisał Anczyc
w L 1862, dało się zauważyć, że pewne zwyczaje, niegdyś znane i obchodzone, zanikły całkowicie jak np. żakowskie dialogi mięsopustne 1.
Mówiąc o zwyczajach i obrzędach w Krakowskiem, należy zacząć od
samego Krakowa. Miał on pod tym względem bogatą tradycję, a wpływami swymi promieniował na wsie okoliczne. W wielu przykładach
źródłem były dawne zwyczaje i obrzędy żakowskie, które w spadku po
źakach przejęła w XIX wieku młodzież rzemieślnicza. Przybywała ona
często do miasta ze wsi. Po wyuczeniu się zawodu jakaś jej cz·ęŚćwracała z powrotem do miejsc rodzinnych. Tą więc drogą przenosiły się na
wieś charakterystyczne dawniej dla miast zwyczaje żakowskie. Doskonałym tego przykładem są podkrakowskie puchery czyli pucheroki względnie zocki z okoHc Wadowic.
Specjalne warunki złożyły się na to, że Kraków mógł dłużej niż inne
1
O. Kolberg, Krakowskie,
cz. I, Kraków
1871, s. 208.
�Zywotność
obrzędów
ludowych
1;31
miasta zachować swe zwyczaje i obrzędy. Pozbawiony od dawna godności stolicy, łupiony w czasie szeregu kolejnych wojen, podupadł tak
pod względem materialnym, jak i kulturalnym. Z początkiem XIX w.
było to miasto biedne, otoczone wieńcem rozpadających się murów,
\v którym klasztor stał obok klasztoru, a prawie każdy z nich - dla
zjednania sobie wiernych - kultywował jakieś tradycje. Organizowano
jasełka, wystawiano w czasie Wielkanocy bogato przystrojone g,roby,
norbertanki patronowały lajkonikowi itp. Przeważającą część mieszkańcóv/ stanowili drobni rzemieślnicy i kupcy. Był to element konserwatywny, zachowujący zarówno wszelkie zwyczaje związane z życiem religijnvm, podtrzymywanym umiejętnie przez klasztory, jak i stare zwyczaje
mieszczańskie w rodzaju Bractwa Kurkowego, które wywodząc się z dawnego przysposobienia obronnego mieszczan, dotrwało do dnia dzisiejszego. Czasy Rzeczpospolitej Krakowskiej wpłynęły korzystnie na poprawę
bytu materialnego mieszkańców Krakowa, trwały jednak zbyt krótko,
aby przekształcić w sposób istotny zwyczaje i obrzędy. Wprawdzie policja krakowska ścigała czasem kolędników chodzących z szopką, ale jak wyjaśnia to w swych pamiętnikach A. Grabowski - szło tu przede
wszystkim o satyryczne teksty, ośmieszające osoby wysoko postawione
w hierarchii miniaturowej Rzeczpospolitej.
W II połowie ubiegłego wieku w okresie między Bożym Narodzeniem
a świętem Trzech Króli chodzono jeszcze po Krakowie z gwiazdą ale jak pisze Anczyc - około r. 1840 zwyczaj ten już ustawał 2. Zywa natomiast w pełni była szopka kukiełkowa. Obnosili ją po mieście "murarczycy", czyli rzemieślnicza młodzież pracująca w zawodzie murarskim.
Szopka krakowska posiadała już wówczas wspaniałą architekturę z gotyckimi wieżami, oklejana była kolorowymi papierami, co w sumie sta\'.:iało ją znacznie wyżej od białej, byle jak skleconej szopki warszawskiej 3.
Za czasów Anczyca w zespole kukiełek nie było już konfederata, klechy ani szlachcica 4, w ich miejsce weszły nowe postacie, jak np., kozak
i kozaczka, co może wiązać się z przemarszami wojsk rosyjskich idących
na pomoc Austrii w czasie powstania węgierskiego. Z okresu austriackiego pochodzą kukiełki przedstawiające sapera, policjanta, strażaka. Jak
zobaczymy dalej, aktualizowanie zestawu lalek szopkowych występuje
i w czasach dzisiejszych. Szopka krakowska, która swe najwspanialsze
lata rozwoju przechodziła na przełomie XIX i XX wieku, po I wojnie
światowej wyraźnie zaczęła w Krakowie upadać. Znikły wtedy z Rynku
2
3
4
Tamże,
Tamże,
Tamże.
s. 249.
s. 209.
s. 208.
�132
ZOFIA
CIESLA-REINFUSSOWA
kukiełkowe zespoły szopkarskie, zaprzestano je zapraszać do domów, jak
to było dawniej.
Szopka kukiełkowa cofnęła się na przedmieścia, gdzie przetrwała nawet ciężkie lata okupacji.
Przed I wojną światową w Bibliotece Krakowskiej wydana została
książeczka a szopce krakowskiej, opracowana przez prof. Stanisława
Estreichera pod pseudonimem Jana Krupskiego. Zawiera ona pełny tekst
przedstawienia szopkowego z różnymi wariantarr:.i oraz ilustracje; szopki
Leona Ezenekiera. Książka ta stała się po dzień dzisiejszy podręcznikiem
krakowskich szopkarzy. Z tych tekstów korzystał jeszcze po II wojnie
światowej Jan Malik oraz zasłużony szopkarz krakowski, Zdzisław Dudzik. Przedstawienia szopkowe, organizowane obecnie przez Muzeum Historyczne miasta Krakowa lub przez Teatr Ludowy, cieszą się stałym
powodzeniem i ogromną frekwencją publiczności. Oprócz szopek kuki.ełkowych w okresie Bożego Narodzenia, pierwotnie przed kościołem Mariackim, a później u stóp pomnika Mickiewicza na Rynku, sprzedawano
małe szopeczki o prostej konstrukcji, kupowane masowo dla dzieci. Wykonywane co roku w martwym sezonie przez rodziny murarskie, szopeczki te można było widzieć jeszcze w pierwszych latach po okupacii,
a dopiero zakaz administracyjny położył kres ich produkcji.
W okresie międzywojennym chodzili po Krakowie mali chłoIX.'.fkolędujący po domach. Nosili oni zazwyczaj małą szopkę, licho sklee,)ną,
którą z trudem można było uznać za rekwizyt obrzędowy. W 19:17 r.
staraniem dra Jerzego Dobrzyckiego, pełniącego wówczas funkcję kierownika Wydziału Kultury w Urzędzie Miasta Krakowa, zorganizf'J'.vano
pierwszy konkurs na najpiękniejszą szopkę krakowską. Celem konkursu
było podniesienie poziomu ,artystycznego tych obnoszonych przez młodzież szopek. Od tego czasu konkursy na najpiękniejszą szopkę krak':)'.\,ską odbywają się corocznie (z wyjątkiem lat okupacji) i stały się imprezą
ogromnie żywotną. W gronie szopkarzy, prócz tradycyjnych murarzy (ci
się już prawie zupełnie wykruszyli) występują przedstawiciele 'Wszystkich warstw społecznych i wszystkich kategorii wieku, od dzieci SZKolnych po BO-letnich starców. Doroczny konkurs szopek, mający miejsce
pod pomnikiem Mickiewicza, ściąga olbrzymi tłum widzów komentujących żywo wystawione szopki, typujących nagrody i wiodących spory
o to, które z szopek zasługują na pierwsze lokaty (ryc. 1). Pokonkursowa
wystawa szopek, organizowana przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, cieszy się takim zainteresowaniem, że ilość zwiedzających w ciągu
jednego miesiąca przekracza zwykle całoroczną frekwencję tego Muzeum.
W ubiegłym wieku chodziły po Krakowie małe grupy kolędników,
wśród których znajdował się góral, diabeł i śmierć. Współcześni autorzy
nie wspominają ich zupełnie. Umieścił ich jednak na powierzchni ma1o-
�ZJJwotność
oUrzędó~()
Ryc. 1. Konkurs
tudou:ych
szopek
v;anegc ;';afla piecowego Jan Oksitowicz,
majster
garncarski
działający
w Kra};:Jwie w latach 1830--18425.
B,;rdzo wesoło było w Krakowie
w Tłusty Czwartek,
przypadający
w ostatnim tygodniu karnawału.
W pierwszej
połowie XIX wieku w tym
dniu odlwwał sill tzw. comber, w czasie którego rozochocone
alkoholem
" .T. Eostysz,
LudOWe
1952,
Jan Oksitowicz,
garncarz
nr 6, s. 325, ryc. 17,
krakowski
i jego
dzielo.
"Polska
Sztuka
�ZOFIA
CIESLA-REIN
FUSSOW A
krakowskie przekupki porywały siłą do tańca pochwyconych na ulicy
przechodniów. Podobnie obchodzone były zapusty, z tą jednak różnicą,
że odbywały się one na Placu Szczepańskim, gdzie stały kramy przekup€k, harcowały grupy chłopców poprzebieranych w guńki i kierpce, mających na głowie wysokie, stożkowe, ubrane papierowymi, kolorowymi
wstążeczkami tekturowe czapki. Towarzyszył im przebrany "dziad" ze
słomianym biczem w ręku. Biczem tym, unurzanym w błocie. okładał
przechodniów domagając się okupu.
Zarówno comber, jak opisana tu zabawa zapustna znalazły swój koniec w r. 1846 wraz z Rzeczpospolitą Krakowską, gdyż - jak pisze
Anczyc - policjanci rekrutowali się "z austriackich urlopników. którzy
nader surowo karcili wszelkie objawy pustoty i prześladowali dawne
zwyczaje" 6.
Ofiarą policyjnych zakazów padł również sam "Zapust" czyli "Mantuański książę", który w fantastycznym przebraniu chodził po domach
wygłaszając wierszowane oracje. Dłużej utrzymał się jeszcze u ,.ogrodników" na przedmieściach, gdzie w r. 1862 można było zobaczyć i wysłuchać Mantuańskiego księcia - Zapusta 7. Obecnie zwyczaj ten jest już
zupełnie zapomniany.
Okres wielkanocny był w Krakowie mniej bogat.\' w zwyczaje niż
okres świąt zimowych, ale i tu wspomnieć należy o kilku interesujących
zjawiskach, tym bardziej, że zachowały się one do dnia dzisiejszego. Pe'i\'nego rodzaju ciekawostką jest istnienie w Krakowie od czasów średni'Jwiecza Kościelnego Bractwa Dobrej Smierci, które dawniej zajmowało
się między innymi grzebaniem zmarłych podczas zarazy. Dziś opiekuje
się chorymi i spełnia posługi pogrzebowe. Członkowie bractwa, przyodziani w średniowieczne szaty, w kapturach z wyciętymi otworami na oczy,
biorą w każdy czwartek Wielkiego Postu udział w wieczornym nabożeństwie w kościele franciszkanów, kończącym się procesją ze świecami po
klasztornych krużgankach. Swoisty charakter i nastrój tego nabożeństwa
oraz procesji ściąga na nie tłumy krakowian, jak również poszukujących
egzotyki turystów.
Przed świętami wielkanocnymi pojawiają się w Krakowie sprzedawcy
palm, które zatraciły już swój dawny miejscowy styl na rzecz barwnych
kompozycji z farbowanych traw i suchych kwiatów. Sposób ułożenia ich
przypomina przedwojenne palmy wileńskie. Utrzymuje się nadal obchodzenie w Wielki Piątek i Wielką Sobotę kościołów, gdzie wystawiony
jest grób Chrystusa, jak również zwyczaj święcenia jadła.
6
7
O. Kolberg, op. cit., s. 265.
Tamże, s. 263-264.
�Zywotność
obrzędów
ludowych
13;";
W drugim dniu Wielkanocy krakowianie tłumnie udają się na tzw.
Emaus, który odbywa się na Zwierzyńcu w pobliżu klasztoru norbertanek. Jest to rodzaj odpustu, z tym, że nie posiada on już obecnie charakteru religijnego. Niegdyś na Emausie sprzedawane były tradycyjne
zabawki przynoszone przez wytwórców lub handlarzy. Były tam drewniane siekierki, gliniane dzwonki, prymitywne zabawki rzeźbiońe z drewna,
przedstawiające krakowiaków, flisaków w czółnie oraz całe serie figurek
brodatych Żydów, w szatach modlitewnych, kiwających się na nogach
ze sprężynek. Obecnie na Emausie znikły tradycyjne drewniane zabawki,
zapanowały typowe odpustowe kramy z tandentnymi wyrobami produkcji fabrycznej, słodyczami, kolorowymi balonikami itd. Utrzymały się
jedynie nadal kiwające Żydki, cieszące się zawsze niesłabnącym powodzeniem u nabywców. W bieżącym roku, w celu podniesienia poziomu
emausowych pamiątek i przywrócenia dawnego charakteru, zrzeszenie
chałupników "Milenium" skłoniło kilku swoich członków do sprzedmNania na Emausie własnych wyrobów. Było więc nieco więcej niż zwykle
kiwających się w czasie modlitwy Żydków, pokazały się zabawki gliniane
w postaci gwizdających koników i kogucików. Specjalny sąd konkursowy powołany przez "Milenium" przyznawał nagrody dla sprzedawców
wyrobów tradycyjnych, jak również dla kramarzy, których stoiska wyróżniały się estetycznym wyglądem.
W trzecie święto Wielkanocy, dziś już zniesione, udają się krakowianie na rękawkę, odbywającą się w Podgórzu, na Krzemionkach, między
Kopcem Krakusa a romańskim kościółkiem św. Benedykta. Ręka\vka
posiada charakter odpustu z kramami, karuzelą, różnymi grami, strzelnicą itd. W ubiegłym wieku był zwyczaj, że ze stromego wzgórza Krzemionek zrzucano w dół bułki, cukierki, orzechy, które na dole \\Tśród
tumultu i bitki chwytały ubogie dzieci. W latach poprzedzających II wojnę światową próbowano wskrzesić ten zwyczaj, jednakże na apel prasowy zareagowało zaledwie kilka osób rzucających dzieciom cukierki
i pomarańcze.
Żywym do dziś zwyczajem w Krakowie jest obchód lajkonika, odbywający się w oktawę Bożego Ciała. Nie będę tu wdawała się szczegółowo
w historię tego zwyczaju, poprzestańmy na tym, że z przedmieścia Zvvlerzyniec, a ściślej z klasztoru norbertanek wyrusza korowód składający
się z Tatara harcującego na drewnianym konrku, chorążego powiewającego czerwoną chorągwią z żółtym krzyżem i paru członków asysty
oraz kapeli grającej charakterystyczną melodię towarzyszącą stale lajkonikowi. Pochód odbywał długą trasę od norbertanek do Rynku otoczony
tłumem widzów. Siedzący na koniku Tatarzyn rozpędzał gapiów waląc
na lewo i prawo buławą, a przychodziło mu to tym łatwiej, im więcej
odwiedzał po drodze restauracyj, gdzie traktowano go wódką. Orszak
�136
ZOFIA
CIEŚLA-REINFUSSOW
A
lajkonika wkraczał na Rynek w momencie, kiedy kończyła się tam
olbrzymia procesja.
W przeszłości pochód lajkonika organizowali włóczkowie, czyli flisacy,
mieszkający na Zwierzyńcu. Przed I wojną światową zewnętrzne dekorum
lajkonika, a więc kostiumy i rekwizyty, musiały wyglądać dosyć nędznie,
skoro na zamówienie władz miejskich Stanisław Wyspiański zaprojektował dla całego zespołu nowe wspaniałe ubiory. Wykonano je na koszt
Miasta. Od tego czasu były przechowywane w Muzeum Historycznym
Miasta Krakowa, gdzie do dziś widzieć można pierwszy kostium lajkonika zrobiony według szkiców Wyspiańskiego.
Km.:a lat przed II wojną światową miało miejsce wydarzenie, które
głęboko wstrząsnęło mieszkańcami Zwierzyńca. "Pod lajkonikiem" zaczął chodzić nie obywatel tej dzielnicy, ale o zgrozo, niejaki Andrasz,
mieszkający w starych fortach austriackich koło Bronowic. Głęboko
doiknięlo to szczególnie Zdzisława Dudzika, wybitnego szopkarza krako\\'skiego, miłośnika tradycji, a przede wszystkim 'zwierzynieckiego pah-ioty. który tak długo walczył z Andraszem, aż w imię honoru Zwierzyńca zajął jego miejsce "pod lajkonikiem".
Dzień obchodu lajkonika jest i obecnie ważnym wydarzeniem w dorocznych imprezach Krakowa. Na trasie przemarszu gromadzą się tłumy
publiczności żywo reagującej na harce Tatarzyna, który teraz mniej bije
i pije, a więcej tańczy.
Duże znaczenie w życiu Krakowa miały, a po części nadal mają do
dzis, odpusty. Należy tu wymienić głównie dwa: na św. Stanisława (8 V)
u paulinów na Skałce i na Zielone Świątki u kamedułów na Bielanach.
Odpust na Skałce gromadził w przeszłości ogromne rzesze pątników,
przyby\vających nawet z odległych wsi Kongresówki, dawał zatem ciekawy przegląd strojów ludowych. Dziś rola tego odpustu zwęziła sit: do
skromnego święta typu parafialnego, w czasie którego przed klasztorem
rozbija swoje kramy garstka przekupniów.
Natomiast odpust na Bielanach był przede wszystkim uciechą krakowian. Udawali się oni na Bielany różnymi środkami lokomocji: umajonymi chłopskimi furkami, platonami miejskich wozaków, wiślanymi statkam;. W pięknym lesie dębowym,u stóp klasztoru, czekały ich wielkie
atrakcje odpustowe zarówno typu gastronomicznego (ogórki z beczki
i kabanos), jak i rozrywkowego w postaci karuzel, huśtawek itp. Kilka
SCEn rodzajowych
mających miejsce na Bielanach utrwalił na swych
kernach nieoceniony zdun, Jan Oksitowicz 8. Odpust na Bielanach jest po
dzień dzisiejszy dla Krakowian tradycyjną okazją do odbycia tam wy-
" J. KostY05Z, op. cit., s. 324 i ryc.
21.
�2ywotno.<ć
obrzędów
137
ludowych
ciec~ki i zwiedzenia kościoła, dostępnego dla kobiet jedynie w tych
dwóch dniach Zielonych Świąt.
Do tradycji związanych silnie z Krakowem należą wianki, które łączą
w sGi}ie pierwiastek sobótkowy z legendą o mitycznej królowej Wandzie.
Sobótkowe ognie rozpalano w dawnej Polsce nie tylko na pustkowiu, ale
~ na ulicach miast. W Krakowie palono sobótki na Błoniach i bliżej nad Rudawą. Tańczono z płonącymi głowniami, spiewano, ska··
kano nad ogniskiem, a dziewczęta puszczały wianki na Rudawie,
Wildze. Białuszc i Wiśle. Dopiero po wielkim pożarze Krakowa w r. 1850
wszystkie imprezy sobótkowe, ze względu na przepisy przeciwpożarowe,
przeniosły się nad Wisłę, pod kontrolę policji i straży pożarnej 9. Zmienił si(~ \vtedy charakter dawnego zwyczaju. Zaroiło się na Wiśle pod
\l:zgÓ!'zdn wawelskim od fantastycznie udekorowanych łodzi, na których
pal:.::1Osobótki, albo uformowane były żywe obrazy, mające najczęściej
za tlmat Wandę "co nie chciała Niemca", otoczoną orszakiem rusałek.
Całose"'uzupełniały ognie sztuczne w postaci rakiet, wodospadów, fontann
itd. W;anki w tej formie przetrwały do dnia dzisiejszego, są stale upiększaj,(- (ostatnio na wzór Zachodu) wprowadzono, "światło i dźwięk".
W noc świętojal1ską - kiedy odbywają się wianki - można prawie
"cal: Krakó'w" spotkać nad Wisłą.
Ja;{ wspomniałam na wstępie, zwyczaje i obrzędy obchodzone w KrakowiE były niejednokrotnie wzorem dla mieszkańców wsi. Widoczne jest
to przede: wsz)-'stkim w zwyczajach dorocznych, wykazujących na ogół
wiE;J:~zc!żywotność na wsi aniżeli w mieście. Przykładem jest szopka,
ktć;:-~: \'.'l: wsiach z okolic Krakowa zapożyczyła archi'tekturę od krakowsklej szopki miejskiej i podobnie jak ona posługuje się kukiełkami.
Wedh,g Anczyul, w ubiegłym stuleciu kukiełkowa szopka wiejska była
niema, obecnie przedstawieniu towarzyszy tradycyjny tekst. Z dawnego
zespJ1L, Jalek szereg postaci, niezrozumiałych już dziś, zostało wyeliminor,-a:',:,ch, :jak np. olejkarz, Madziar, a na ich miejsce weszły nowe,
typO\\T dla danej okolicy, np. górnik spod Wieliczki. Również pewne
sceny oywają aktualizowane. W jednej z szopek grana jest krótka scenka mit:;dzy producentem bimbru a milicjantem. Niekiedy komponowane
teksty szopki mają charakter satyryczny i stanowią narzędzie walki
() różr:', żywotne sprawy wsi. Przykładem może tu być szopka z Kryspinowa, organizowana przez miejscową straż pożarną, w której w końccwych piosenkach "dziadka" piętnuje się niewłaściwe zachowanie młodziezy w świetlicy, apeluje się do kierowców, żeby podwozili dzieci do
szkol:" i wytyka władzom gminnym, że nie mogą zdobyć się na wybudowaniE ustępu przy świetlicy. W nawiasie należy dodać, że to, o co się9
T. SewcrY'1. Tradycje
i zwyczaje
krakowskie,
Kraków
1961, s. 81, 85.
�ZOFIA
CIEŚLA-REINFUSSOW
A
Ryc. 2. "Herody"
starali strażacy drogą urzędowych
pism i podań, zostało mon~ntalnie
załatwione
dzięki dowcipnej, satyrycznej
piosence szopkowego dziadka.
Dużą żywotność wykazuje w Krakowskiem
tzw. "żywa szopka" albo
Herody (ryc. 2). Są to zespoły złożone z kilku do kilkunastu
osób: Heroda, marszałków,
Turka, ułana, anioła, diabła, śmierci, Żyda, turonia,
którzy w odpowiednich
przebraniach
chodząc po wsi odgr} wają po
chałupach urywek z opowieści biblijnej a Herodzie i rzezi niewiniątek,
kończącej
się śmiercią
króla, a następnie
wesołym
występem
Żyda
harcującego
z turoniem 10. W okolicach Krakowa,
Miechowa, Skawiny
zespoły takie, konkurujące
między sobą bogactwem kostiumów i umiejętnością odpowiedniej
interpretacji
(bardzo poza tym ujednoliconego
tekstu), chodzą po wsiach do dziś, podobnie jak w okolicach Myślenie,
Wieliczki i Bochni spotyka się zespołu grające pastorałkę.
Te grupy
kolędnicze
organizują
się spontanicznie
bez udziału jakiejkolwiek
instytucji.
Posługują
się, jeśli idzie o Herodów,
tekstami
zapisanymi
w zeszytach przekazywanych
przez dawnych kolędników,
zaś zespoły
chodzące z pastorałką korzystają
z kantyczek ks. Mioduszewskiego.
Tak
jedni, jak i drudzy,
są przez ludność wiejską
przyjmowani
chętnie
i nieźle wynagradzani,
skoro opłaci się im przygotowywać
\vspaniałe
10
O. Kolberg,
op. cit.,
s. 197.
�Zywotność
obrzędów
ludowych
13~
kostiumy, których koszt w sumie wynosi często kilkanaście tysięcy
złotych. Są nawet wiejscy specjaliści zajmujący się wykonywaniem kolędniczych strojów, głównie bogatych nakryć głowy, jak korony Heroda,
hełmów marszałków, czaka ułańskiego czy czapki Turka. Ubiory te,
jakie znamy z okresu międzywojennego i czasów po okupacji, był,y"
jeszcze bardzo skromne. Zaczęły dopiero wzbogacać się w ciągu kilkunastu ostatnich lat.
Od pewnego czasu wiejskimi zespołami kolędniczymi zainteresował
się Wydział Kultury Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie i za nim referaty kultury w byłych powiatach myślenickim, limanowskim i miechowskim, a także dyrekcja Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie. Organizowano dla różnego rodzaju kolędników konkursy z nagrodami, a najlepsze zespoły wysyłano na zimowy karnawał do Bukowiny Tatrzańskiej. Niektóre z zespołów kolędniczych dawały też przedstawienia
w Krakowie, cieszące się dużym i zasłużonym powodzeniem.
Obecna reorganizacja władz administracyjnych
osłabiła nieco tę
akcję, która bardzo przyczyniła się do podtrzymania tradycyjnych zwyczajów zimowych. Dzięki konkursom, posiadającym z reguły charakter
otwarty, ujawniły się pewne zwyczaje uważane dotąd za zapomniane,
jak np. chodzenie z kobyłką, gwiazdą, rajem, czy obchód, w którym
biorą udział Trzej Królowie. Tą drogą ,wydobyte zostały na światło
dzienne "draby noworoczne" w swych prymitywnych słomianych przebraniach, a także ludowe widowisko o świątobliwej królewnie Do,rocie.
Przy okazji konkursów ujawniło się dużo tzw. okolędowań, czyll
świeckich kolęd z życzeniami oraz melodii, które w znaczny sposób
wzbogacają materiały przekazane nam przez Kolberga i innych autorów.
W czasie "zapustów", zwanych też "kusymi dniami", w południowej
części Krakowskiego chodzi się "po drobsku", to znaczy chłopcy (v.ryjątkowo dziewczęta) poprzebierani w kożuchy odwrócone sierścią na
wierzch i przepasanych powrósłem, z twarzami umazanymi sadzą, biegają
po wsi wyłudzając od mieszkańców dutki. Wieczorem te "działające"
luzem "droby" zbierają się na wsPÓlną zabawę w gospod'zie. Współc:zesne stroje drobów, szczególnie te, które widzi się na wieczornej zabawie,
przypominają już raczej przebrania miejskiej młodzieży, np. w czasie
juwenaliów. Z zapisków Anczyca wiadomo, że w połowie XIX wieku,
w czasie ostatków, chodzili po wsi podkrakowskiej przebierańcy z kozą
czyli maszkarą podobną do turonia 11. Zwyczaj ten jednak został już
całkowicie zapomniany.
W okresie wielkanocnym bardzo interesująco przedstawiały się zwyczaje związane z Niedzielą Palmową. Zaginął wprawdzie zwyczaj prol
11
Tamże,
s. 263.
�1·10
ZOFIA
CIESLA-REINFUSSOWA
CE:syjnego wprowadzania przed kościół jadącego na ośle aktora grającego Chrystusa wjeżdżającego do Jerozolimy. Warto tu jednak wspomniEĆ na marginesie, że w Tokarni, wsi leżącej na południe od Myślenic,
:;a pograniczu Krakowskiego i Góralszczyzny, włączona zostało do prow Niedzielę Palmową rzeźba, przedstawiająca naturalnej wielkości
Chrystusa siedzącego na ośle. Rzeźba umieszczona na podstawie z kółkdmi ciągniona jest w czasie procesji przez mężczyzn. Twórcą jej jest
:-n:ejscowy rzeźbiarz ludowy.
Powszechny jest do dziś zwyczaj święcenia palm, przy czym ich
"p,)sób wykonania i zdobienia jest bardzo różny. W części południowej,
JE,lo Myślenic i Lipnicy Murowanej, palmy przystrajane kwiatami i kolorowymi wstęgami dochodzą do wysokości 6-8 m, pod Krakowem
: \". części północnej Krakowskiego nie przekraczają one zwykle jednego
;-,]("tra.W skład palmy wchodzą zazwyczaj gałązki wikliny, suche trawy
: j{v,·iaty. W niektórych miejscowościach, położonych na południe od
Kr akowa, urządzane bywają w Niedzielę Palmową konkursy na naj9iękniejszą palmę, dla podtrzymania dawnej tradycji. I tak np. w wy:l;jenionej wyżej Tokarni co roku konkurs dla młodzieży urządza miejSJ'\VY
proboszcz, zaś w Lipnicy Murowanej Towarzystko Przyjaciół
Lpnicy. Jeszcze po zakończeniu ostatniej wojny widywało się w okolicach Krakowa palmy wielkanocne wetknięte w strzechę lub osadzone
r;ri kalenicy dachu, co miało zabezpieczać
od piorunów. Obecnie,
'.\" z\viązku ze zmianami w budownictwie, zwyczaj ten zaniknął, utrzyffi;;.je się natomiast wbijanie na polach krzyżyków z patyków rozebranej
palmy lub nawet całych palm.
Vi Niedzielę Palmową rano we wsiach podkrakowskich
biegają
'sspomniani poprzednio pucherocy. Są to chłopcy w wieku szkolnym,
:;,ajcicy na głowach wysokie spiczaste czapki, z twarzami umazanymi
sadzą lub tylko z namalowanymi wąsami, owinięci na krzyż słomianymi
l::;·wrósłami; w rękach dzierżą drewniane młotki na długich styliskach
: koszyki, do których zbierają ofiarowane im dary, przede wszystkim
5a~ka.
Pucheroki wygłaszają skandowane, bezsensowne oracje, wybijając
ro\\'nocześnie rytm uderzaniem młotka w podłogę. Zwyczaj chodzenia
..po pucherach" utrzymał się najlepiej w Zielonkach, gdzie w okresie
:11it:dzywojennym
działał w tym kierunku miejscowy kierownik szkoły.
Po okupacji zwyczaj był kontynuowany, sprzyjał temu w pewnej
:-nierze fakt, że na oglądanie pucherków przychodziła corocznie do
Zjelonek wycieczka z Krakowa organizowana przez PTTK.
Kilka lat temu Wydział Kultury Wojewódzkiej Rady Narodowej
\'" Krakowie urządził w Modlnicy konkurs dla pucheroków. Zgłosiło się
wó\vczas z kilku wsi ponad 100 chłopców. Konkurs ten, powtórzony
�Zywotno.~ć
ob"zędow
ludowych
III
w roku bieżącym, dał bardzo słabe rezultaty, przybyło około 20 osób,
w tym 3czy 4 dziewczynki, które nigdy po pucherachdawniej
nie
chodziły. Znacznie gorzej wypadły również oracje, gdyż większość stających do konkursu nie umiała już skandować. Puchery są niewątpli\vie
zwyczajem ż,akowskim, przeniesionym w dawnych czasach z Krakowa na
wieś. Zasięg tego zwyczaju był rozległy, sięgał na zachodzie po okolice
Wadowic; jedynie nazwa była inna, gdyż nazywano ich tu zockami.
Dziś w Wadowickiem o zoc'kach pozostało już tylko wspomnienie.
W Wielki Czwartek na terenach położonych na południe od Krakowa palono "Judasza". "Judasz" była to kukła wykonana ze słomy, którą
po polach obnosili chłopcy :z uczernionymi sadzą twarzami. Spalan'ie
odbywało się nocą przy ognisku, dookoła którego chłopcy tańczyli z kukłą zanim ją wrzucono w ogień. Zwyczaj ten, dość powszechny jeszcze
w okresie międzywojennym, obecnie 'zachował się już tylko wyjątkowo,
np. w Rudniku koło Sułkowic. Pozostałością jego jest palenie ognisk po
polach, a w Drogini czuwanie przy nich przez całą noc.
W pierwszy dzień Wielkanocy w południowej części Krakowskiego
chodzą w słomianych przebraniach tzw. draby śmigustne, a w drugie
święto w okolicy Wieliczki chodzi tzw. Siuda-baba z grupą przebierańców. Wśród wrzasków i strzelania z bicza obchodzą oni wieś z wózeczkiem, na którym znajduje się ruchoma figurka tracza i rzeźba
przedstawiająca Chrystusa Zmartwychwstałego. Za czasów Kolberga
zwyczaj chodzenia z traczem miał zasięg znacznie szerszy, gdyż występował też ńa zachód od Krakowa w Prądniku 12. Obecnie utrzymuje si,~
on w kilku wsiach koło Wieliczki. Jest rzeczą ciekawą, że obchód Siuda-baby organizują instytucje w rodzaju Związku Młodzieży Wiejskiej
lub straży pożarnej. Za wygłaszane przy tym oracje i śpiewane pieśni
dostają jajka, które zbierane do dużego kosza sprzedaje się następnie
w spółdzielni, a uzyskany grosz przeznacza na cele społeczne, np. na
urządzenie świetlicy, kupno magnetofonu itp.
W drugi dzień Wielkanocy, w tzw. "śmiguśny" lub "lany" poniedziałek, odbywało się także chodzenie po wsi i oblewanie wodą. Czasem
chłopcy przebierali się za "dziadów", składali mieszkańcom wiosek życzenia, a napotkanych, szczególnie dziewczęta, oblewali wodą. Niejednokrotnie zdarzało się, że wrzucali nawet je do, rzeki czy stawu. Dziewczęta wykupywały się od zimnej kąpieli, dając "dziadom" wódkę, ser
lub jajka. Koło Myślenie (Skomielna Czarna) gospodynie, wracające
z kościoła, były zadowolone, kiedy zostały oblane przez śmigustnych
dziadów, gdyż miało to im zapewniać mleczność posiadanych krów. Jeszcze dziś śmigus jest odbywany żywo i z pełnym zaangażowaniem. Stra12
Tamże,
s. 2fl5.
�142
ZOFIA
CIESLA-REINFUSSOWA
cił on jednak SWO] magiczny charakter, a często wodę źródlaną zastępuje obecnie o wielu zapachach woda kolońska.
Ognie sobótkowe, jak wiadomo, palone są w Krakowskiem nie
w wigilię św. Jana, tylko w czasie Zielonych Świąt. Zwyczaj ten stosunkowo wcześnie zaczął zanikać, do czego prawdopodobnie przyczyniło
się też duchowieństwo zwalczające zwyczaj odczuwany jako święto pogańskie. Już w Krakowskiem Kolberga czytamy, że "obrzęd palenia
Sobótek w coraz większe popada zaniedbanie od strony granicy szląskiej.
Tam ponad Wisłą i Przemszą gdzieniegdzie tylko obchodzony bywa [...J.
W okręgu krakowskim i w pasie nadg.ranicznym Królestwa Kongresowego goreją te ognie po dziś dzień. Za Olkuszem, Miechowem i Szkalmierzem ku północy już ich nie widać. Na Powiślu atoli ciągną się aż
ku Połańcowi" 13.
Obecnie w czasie Zielonych Świąt w prawobrzeżnej części Krakowskiego również płoną ognie sobótkowe. Widać także ruchome świetlne
punkty - pochodnie chłopców obiegających pola. Utrzymuje się więc
zwyczaj palenia ognisk sobótkowych, zagubiła się natomiast już cała
treść folklorystyczna obrzędu, a szczególnie pieśni sobótkowe, których
zapomniane teksty i melodie można znaleźć li tylko w nieocenionych
dziełach Kolberga.
Radosnym akcentem kończącym żniwa były do·żynki. Z ostatniej
kępki żyta, pszenicy, jęczmienia czy owsa kobiety i dziewczęta wiły
wieniec. Miał on, zależnie od okolicy, różną formę. Niektóre posiadały
kształt kopulasty, inne znów były płaskie jak duże bochny okrągłego
chleba. Wszystkie jednak bywały przystrojone kwiatami i wstążkami.
Wieniec niosła przodownica, a towarzyszyli jej żeńcy, którzy grali i śpiewali różne obrzędo,we pieśni. Wieniec ofiarowywano gospodarzowi, który
rewanżował się żeńcom poczęstunkiem i zabawą z muzyką. Tańczono
przy tym i bawiono się do późna w noc.
Dziś dożynki utrzymują się nadal. Zmieniły one swój dawny charakter obrzędowy, a stały się "świętem 'Plonów", uroczystością nie tylko
ludową, ale ogólnopaństwową, połączoną z .zabawą.
O ile w mieście Krakowie zwyczaje i obrzędy rodzinne dziś już nie
przedstawiają się ciekawie z punktu widzenia zachowania tradycji,
o tyle wieś ma ich jeszcze sporo, choć nie wszystkie ujawniają się na
pierwszy rzut oka.
Obecnie chłopom powodzi się na ogół nieźle, a szczególnie wtedy,
gdy część członków jednej rodziny pracuje w mieście. Wesela wiejskie
odbywają się teraz hucznie, wystawnie, ale elementów tradycyjnych
pozostało niewiele. Skład orszaku ślubnego właściwie został zachowany,
13
Tamże,
s. 296.
�Zywotność
obrzędów
ludowyC/l
143
prosi się starostt:, starościny, swaszki i qczywiście druhny i drużbów.
W czasie wesela śpiewa się daleko mniej niż niegdyś, i to śpiewają
przeważnie tylko starsi. Rzadko także zdarzają się czepiny, a jeśli już
mają miejsce, to nie w dawnej obrzędowej fmmie, lecz raczej nadaje
sit:: im charakter żartobliwy. Nie tańczy się tradycyjny'ch weselnych
tańców. Z dawnego obrzędu pozostało jedynie błogosławieństwo przed
wyjściem młodej pary do ślubu kościelnego i witanie ich chlebem i solą
po powrocie z kościoła.
Pomimo takiego stanu rzeczy, gdy parę lat temu zorganizowano
w byłym powiecie krakowskim konkurs na tradycyjne wesele, zgłosiło
się do niego dwadzieścia parę wsi, z których mniej więcej połowa potrafiła w sposób doskonały odtwo'rzyć dawny obrzęd weselny z najdokładniejszymi szczegółami. W bieżącym roku konkurs ten został powtórzony w skali całego województwa krakowskiego. Do konkursu przystąpiło 16 wsi.
Jest rzeczą charakterystyczną, że poszcz'ególne ad hoc zorganizowane
grupy weselne, wystawiając obrzęd weselny na scenie świetlicy wiejskiej, robiły różne błędy jeśli chodzi o zaaranżowanie izby tradycyjnE-j na scenie, rzadko natomiast myliły się czy potykały w sprawach
związanych z samym obrzędem. Wynikałoby z tego, że w pamięci
starszego pokolenia utrzymuje się w pełni obraz tradycyjnego obrzędu,
który mogą niemal bez przygotowania zademonstrować w formie adaptowanej na scenie.
Przedstawione po wsiach w czasie trwania konkursu obrzędy weselne
cieszyły siC;dużym zainteresowaniem publiczności, która - pomimo iż
przeglądy wypadały w czasie gorących prac w polu - szczelnie wypełniała salę i żywo komentowała widowisko. Uczestnicy zaś wesela
nie potrzebowali wcielać się wabce
postacie, gdyż wystarczyło, aby
po prostu byli sobą. Wyniesienie tradycyjnego, realistycznie odtworzonego obrzędu weselnego na scenę podnosi jego rangę w oczach młodego
pokolenia. Zdarzało się nawet słyszeć wypowiedzi młodych osób, że
"gdy sam się będę żenił, to wesele zrobię na starą modę".
Jak wynika z przedstawionego przeglądu miejskich i wiejskich obrzędów, sporo ich wytraciło się na przestrzeni ostatniego stulecia, sporo
jednak przechowało się do dnia dzisiejszego. Niektóre z nich są jeszcze
żywy;-ni i praktykowanymi, jak np. Herody czy Siuda-baba, inn€ są już
przetworzone: mam tu na myśli krakolv,rskie miejskie !Szopkarstwo, które
zatraciło swą funkcję pierwotną teatrzyku kukiełkowego i zamieniło
się w czysto artystyczną działalność plastyczną, uprawianą na zasadzie
swoistego hobby przez pewną grupę miłośników tradycji krakowskich.
Utrzymujące się do dziś tradycje w postaci chodzenia po kolędzie,
palenia ogni sobótkowych czy zatykania palm wielkanocnych na polach,
�III
ZOFIA
CIEŚLA-REINFUSSOWA
nie posiadają obecnie charakteru obrzędowego. Są to zwyczaje kultywowane na zasadzie przyzwyczajenia. Właściwa dzisiejsza ich funkcja
ogranicza się do roli dekoracji, upiększającej w pewnych okresach .szarzyznę codziennego bytowania, dająca niejednokrotnie okazję cz:'nn'2go
wyżycia się młodzieży, która wbrew przewidywaniom jest często motorem podejmowanych akcji. Znane są przypadki, że organizatorami czy
głównymi uczestnikami różnych imprez o charakterze jak najbardziej
tradycyjnym są młodzi ludzie dojeżdżający do pracy w mieście, a nawet
stale w mieście już przebywający, którzy wracają na wieś np, \V okresie, kiedy się chodzi z Herodami.
Folklorystyczne tradycje zanikły w procesie postępującej urbanizacji wsi między innymi i dlatego, że traktowano je na wsi jako praktyki
przynoszące ujmę, jako dowody zacofania kulturalnego. Dziś dzięki
opiece państwa, dzięki temu, że tradycyjne zwyczaje i obrzędy eksponowane są na festiwalach, w programach telewizyjnych i radiowych,
wieś wyzbywa się zastarzałych kompleksów. Zaczyna dostrzegać', iż t·),
czego się niesłusznie wstydzono, ma swoją wartość, jakkolwiek inną niż
w przeszłości, a mianowicie artystyczną. Dziś tradycyjne zwyczaje staią
się często zaczynem dla pracy kulturalnej na wsi. Zdarza się, że ze
spontanicznie zebranej grupy weselników, którzy zgłosili się na konkurs, powstał stały zespół ożywiający swą działalnością miejscow~' dom
kultury. Na przykładzie szopki z Kryspinowa widzimy, jak tradycja
przesiąka współczesnością i jak można z tego uzyskać cenny oręż w walce o poprawienie sytuacji na wsi.
Organizowanie wspólnych akcji daje młodzieży wiejskiej - i nie
tylko młodzieży - okazję wyżycia się artystycznego, Niejednokrotnie
stanowi pomost wzajemnego porozumienia między młodymi a stnrymi,
które często szwankuje w związku z powtarzającym się konfliktem pokoleń.
Patrząc z pewnym optymizmem na postępującą na wsi zmianę stosuku do swej własnej tradycji, musimy jednak mieć pełną świadomość tego, że to, co się tworzy obecnie na wsi w oparciu o przekazy
przeszłości, jest już czymś innym, niż było dawniej. Wykruszają się
stare treści wierzeniowe, a również i tradycyjna forma nie wytrzymuje
naporu nowych wzorów, które przenikaja na wieś znacznie łatwiej
niż to miało miejiSce w prze.szłości.
Wyczuwał to doskonale Władysław Anczyc, pisząc w r. 1862, a więc
przeszło 100 lat temu, w następujący sposób o szopce krakowskiej: "Wspomnienie to pragnę odświeżyć w waszej pamięci: piosnki i dialogi jasełek
chcę przechować przyszłym pokoleniom, które może ich nie ujrzą, bo
postęp, cywilizacja, jak strojowi, tak i dawnym zwyczajom narodów
niesie zagładę. Znikną z czasem bezpowrotnie jasełka, jak znikły dia-
�Zywotnosć
obrzędów
(udowych
Hu
logi szkolne, jezuickie, mięsopustne i dominikańskie, o których dziś
tyle tylko wiemy, ile wieści przechowały nam o nich stare księgi" a.
Przewidywania Anczyca nie spełniły się jeszcze, nie można kwestionować jednak ich słuszności. Obecnie, g,dy kultura ludowa weszła na
drogę zasadniczych przemian, tym bardziej musimy zadbać o to, aby
zachowane do dziś resztki przekazane zostały następnym pokoleniom
w przez nas opracowanych księgach.
11
10 -
Tamże,
Lud,
tom
s, 208.
LXI
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/96a9d3e406d9ff5ddb9dd7ea98f6df13.pdf
36812db587ba5811cd0e2cd0c7d35019
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Lud
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5215
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2005
Subject
The topic of the resource
Sudan - cykl życia
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:4840
Title
A name given to the resource
Żywot zgodny z obyczajem i wiarą / ŻLUD 2005 t.89
Description
An account of the resource
LUD 2005 t.89, s.157-190
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Kurcz, Maciej
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Lud t. 89, 2005
MACIEJ KURCZ
Katedra Etnologii Uniwersytetu Śląskiego
Filia w Cieszynie
ŻYWOT ZGODNY Z OBYCZAJEM I WIARĄ.
CYKL ŻYCIA PÓŁNOCNOSUDAŃSKIEGO W IEŚNIAKA
— DZIECIŃSTWO I WIEK MŁODZIEŃCZY
W przełomowych momentach życia człowieka, takich jak narodziny, mał
żeństwo czy śmierć, ujawnia się szczególnie wyraźnie koloryt miejscowego
obyczaju. Oczekiwanie, lęk, radość i smutek prowokują do zachowań indy
widualnych i zbiorowych, w których przejawia się charakter i temperament
badanej kultury.
Prezentowane fakty i wydarzenia zanotowane zostały w trakcie stacjonar
nych badań terenowych autora, przeprowadzonych w Sudanie północnym
między III a IY kataraktą, we wsiach: Banganarti, Sinada, Hammur, Bukibul
oraz ed Ghaddar, w latach 2003-2004. Badania realizowane były przy współ
pracy z działającymi w Sudanie polskimi archeologami (Polską Połączoną
Ekspedycją Archeologiczną do Doliny Nilu Środkowego oraz Polską Misją
Archeologiczną w Starej Dongoli), przy finansowym wsparciu Komitetu Ba
dań Naukowych.
W czasie długoterminowych pobytów badawczych w tych samych wsiach
północnosudańskich mogłem uczestniczyć w obrzędach i praktykach religij
nych oraz w zwykłych czynnościach życia codziennego. Nie napotkałem przy
tym na poważniejsze trudności. Przyjacielski stosunek ludności tubylczej,
wzmocniony wieloletnim kontaktem z polskimi archeologami sprawił, iż nie
tylko było mi dane obserwować wielkie, zbiorowe uroczystości, ale także
zwykły, codzienny rytm życia rodzinnego. W trakcie badań mogłem tak
że zdobywać informacje w drodze wywiadu i kwestionariusza. Szczęśliwym
trafem roli tłumacza podjęli się sudańscy inspektorzy, pracownicy Sudańskiej
Służby Starożytności, każdorazowo oddełegowywani do pracy z zagranicz
nymi misjami archeologicznymi. Niezwykle pożyteczny dla moich prac był
fakt, iż jednym z moich tłumaczy była kobieta (p. Nahla Mustafa). Natural
nie, okazało się to szczególnie przydatne w rozmowach z kobietami — gru
pą, z którą, jak wiadomo, kontakt etnologa-mężczyzny w tradycyjnym śro
dowisku muzułmańskim jest szczególnie utrudniony. Wywiadom z kobietami
�158
Maciej Kurcz
zawdzięczam większość informacji z zakresu magii, ludowej religijności czy
obrzędów i praktyk związanych z cyklem życia sudańskiej kobiety. Ponadto
cenne informacje o obrzezaniu kobiet dostarczyła mi Anna Błaszczyk, uczest
niczka polskiej misji archeologicznej w Starej Dongoli, której udało się spo
rządzić dokumentację filmową tejże operacji i towarzyszących jej uroczysto
ści. Jeśli chodzi o inne intymne sfery życia miejscowych kobiet, nader cenne
okazały się także wywiady z jedną z akuszerek z miejscowości ed Ghaddar.
Artykuł wzbogacony został w liczne odwołania do literatury przedmiotu.
Większość cytowanych źródeł prezentuje jednak obraz Sudanu z dnia wczo
rajszego i dotyczy różnych zakątków Sudanu muzułmańskiego. Zdecydowa
łem się posłużyć nimi -— mimo wielu mankamentów — dla wzbogacenia
i lepszego zrozumienia prezentowanych zjawisk. Szczególnie interesującą lek
turą okazały się prace zawarte w „Sudan Notes and Records”, zwłaszcza
seria artykułów El Tayiba Abdulli, The Changing Customs o f the Riverian
Sudan, a także zbiorowa praca pod redakcją J.G. Kennedy’ego, Nubian Cere
moniał Life (aczkolwiek dotyczącą tzw. Nubii egipskiej) oraz klasyczne dzie
ło, jeśli idzie o islam w Sudanie: J.S. Triminghama, Islam in the Sudan. Po
nadto wielu niezwykle ciekawych analogii dostarczyło mi studium B.W.
Blackman, The Fellahin ofU pper Egypt.
Ze względu na rozległość podejmowanych kwestii artykuł podzielony zo
stał na dwie części: dzieciństwo i wiek młodzieńczy oraz wiek dojrzały.
Narodziny
Sudańczycy, wcale nie mniej niż inne społeczeństwa tradycyjne, przywią
zują ogromną wagę do posiadania potomstwa. Naturalną konsekwencją i pod
stawową zarazem funkcją małżeństwa jest posiadanie dzieci. Natomiast jego
brak to powód wielkiego nieszczęścia, hańby, w końcu nieuchronnego ze
pchnięcia jednostki na margines społeczności.
Gdy kobieta nie zachodzi w ciążę, już po paru miesiącach od ślubu, zaczy
na denerwować się. Mniej więcej po roku udaje się do lokalnego znachora.
Ten w pierwszej kolejności zaopatrzy ją w zwykły amulet hidżiab1 (fot. 2).
Kobieta, jak już pisałem, nosi go zawieszony na szyi. Gdy to nie pomaga,
szejch poddaje ją specjalnej kuracji -— tzw. bakhrah. Polega ona na paleniu
rano i wieczorem zapisanych zaklęciami karteczek i skrupulatnym okadzaniu
dymem swojego ciała. Ponadto nieszczęśliwa kobieta wystrzega się kontaktu
z krwią oraz nie wybiera się na drugą stronę rzeki. Zakazy te obowiązują
1 To najpopularniejszy ze sposobów chroniących człowieka przed działalnością wrogich mu
nadprzyrodzonych sił. Amulet ten składa się z kawałka papieru, na którym szejch umieszcza wer
set z Koranu wraz ze znakami kabalistycznymi.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
159
także brzemienne niewiasty i związane są z złowrogą mocą muszahara2. Jako
potencjalna, choć mimowolna nosicielka „złego uroku” nie powinna także
odwiedzać kobiet w ciąży i młodych matek — aczkolwiek z drugiej strony
uważa się, że taka wizyta może w cudowny sposób pomóc kobiecie. Innymi
doraźnymi metodami radzenia sobie z niepłodnością kobiet są: kąpiel w Nilu
oraz wizyta w sanktuarium miejscowego świętego połączona z obsypaniem
się piaskiem z wnętrza mauzoleum3. W dalszym ciągu czynności te uważane
są za skuteczniejsze aniżeli recepty i zabiegi lekarskie.
Gdy w końcu kobieta zajdzie w ciążę, stara się prowadzić normalne życie.
Wykonuje te same prace co zwykle. Jest szczęśliwa, ale także podenerwowa
na. Zwłaszcza podczas pierwszych tygodni i miesięcy — okresu najniebez
pieczniejszego dla zdrowia jej i dziecka. Wtedy również, jeżeli jest to jej pierw
sza ciąża, udaje się do lekarza. Będzie to jej jedyna wizyta, jeżeli wszystko
będzie przebiegało w porządku.
Mimo coraz większej wiedzy na temat higieny oraz większej dostępności
służby zdrowia, nadal wielu wiejskim kobietom nie udaje się donosić ciąży.
Wciąż częste są, niestety, przypadki poronienia. Chociaż śmierć płodu jest
zawsze tragedią, to jednak należy zauważyć, iż znosi się ją z pokorą i akcep
tacją. Strach przed poronieniem, choć towarzyszy kobiecie przez cały okres
ciąży, to jednak zdecydowanie maleje około siódmego miesiąca. Słusznie
uważa się, że jeżeli nic się do tej pory nie wydarzyło, to ciąża rozwija się
pomyślnie.
Barclay (1964, s. 406) informuje, iż w siódmym miesiącu ciąży ma miej
sce obrzęd dżirtig ■
— przystrojenie kobiety w odświętne atrybuty. Z tej okazji
urządza się małe przyjęcie. Podawane jest mięso oraz kwaszone mleko ze
sklarowanym masłem. Ważne przy tym jest, aby pierwsze siedem kobiet pró
bujących potrawy było uważanych za szczęśliwe. Na zakończenie uczty ko
biety wycierają zabrudzone resztkami jedzenia palce o brzuch ciężarnej. Po
dobny zwyczaj wspomina el Tayib (1955, s. 3). W czasie tego obrzędu kobiety
miały brać garść jedzenia i rozsmarowywać ją na brzuchu przyszłej matki.
Akt ten miał uczynić uczestniczki obrzędu bardziej płodnymi. W dalszej ko2 Termin ten ma związek z arabskim miesiącem sahr, w którym pojawia się nowy księżyc
(Kennedy, 1978a, s. 126). W folklorze sudańskim odnosi się on do pewnych nieszczęśliwych
zdarzeń, dziejących się w czasie przełomowych momentów w życiu człowieka: narodzin, obrze
zania, ślubu i śmierci. Są one konsekwencją nieprzestrzegania rytualnych zakazów.
3Niektóre sanktuaria są szczególnie znane z leczenia bezpłodności. Jednym z nich jest mau
zoleum Sharifa Yusuf Abu w Abu Haraz, niedaleko Wad Medani. Przybywające tam kobiety spę
dzają siedem czwartkowych nocy w obrębie sanktuarium, często w asyście męża i bliskich. Po
siedmiu nocach, na znak zakończenia rytuału, opiekun mauzoleum wręcza kobiecie zwitek papie
ru zapisany cytatami z Koranu. Jeżeli kuracja odnosi skutek, kobieta do miejsca pochówku tego
świętego powraca raz jeszcze, gdy jej dziecko ma cztery miesiące; dokonuje postrzyżyn— dzięk
czynnego ofiarowania pierwszych włosów niemowlęcia, połączonych z pieniężną dotacją dla ży
jącego reprezentanta czcigodnego męża (Trimingham, 1965, s. 145, Cloudsley, 1984, s. 139).
�160
Maciej Kurcz
łejności ciężarną kobietę sadowi się na łożu wyścielonym najlepszą, koloro
wą matą palmową. Jest pięknie przystrojona. Ma na sobie odświętny, kolo
rowy tob4, Jej dłonie i stopy pokryte są henną, a powieki kohlem5. Do wło
sów, starannie uplecionych w warkoczyki, ma poprzyczepiane paciorki
z małych kamyczków i muszelek (rikhajmi). Podobne przywiązuje się kobie
cie wokół talii do specjalnego bawełnianego pasa. Kobieta zobowiązana jest
nosić te ozdoby przez tydzień, a czasem aż do rozwiązania. W badanych przeze
mnie wioskach udekorowanie kobiety dżirtig odbywa się bez specjalnego ce
remoniału dopiero po narodzinach dziecka.
W okresie ciąży kobieta musi mieć się szczególnie na baczności. W tym
czasie czyha na nią szereg nadprzyrodzonych niebezpieczeństw, takich choć
by jak wszechobecny urok „złych oczu”. Przede wszystkim jednak, w tym
właśnie momencie jej życia uaktywnia się złowroga moc muszahara. Z tego
to powodu zabrania się kobiecie kontaktowania z pewnymi przedmiotami
i substancjami (żelazo, złoto czy krew) oraz dokonywania pewnych czynno
ści, jak wspomniana przeprawa na drugi brzeg Nilu lub kontakt z osobą rytu
alnie nieczystą (Kennedy, 1978a, s. 227, 228). Na obszarze moich badań do
niektórych z tych zakazów nadal przywiązuje się dużą wagę. I tak, w domu
brzemiennej kobiety nie jest mile widziana kobieta obwieszona dużą ilością
złotej biżuterii. Wierzy się, iż taka wizyta może skończyć się tragicznie: na
głą chorobą czy nawet w najgorszym wypadku poronieniem. Dba sięjednak,
aby brzemienna kobieta nosiła jak najwięcej złotych ozdób, tak, aby nie okaza
ło się, iż inna kobieta ma ich więcej6. Gdy jednak zły urok pada na kobietę,
jednym z pierwszych ratunkowych zabiegów jest zanurzenie niewiasty w wo
dach Nilu. Cudotwórczy efekt może mieć równocześnie zanurzenie owej fe
ralnej biżuterii w rzece7. Bezwzględnie przestrzega się, aby kobieta w ciąży
nie tylko nie uczestniczyła w pogrzebie, ale także nie kontaktowała się z żad
nym z żałobników. Gdy ktoś taki chce złożyć wizytę przyszłej matce, musi
najpierw udać się do innej osoby. Kiedy ktoś umiera w sąsiedztwie, bardziej
przesądne kobiety układają na progu domostwa gałązki palmy. Ich przesko
czenie ma neutralizować działanie złych mocy. Dla uniknięcia zagrożenia ze
strony nadprzyrodzonej siły ciężarna kobieta także wystrzega się kontaktu
4Tradycyjna kobieca szata— kilkumetrowy kawałek materiału, którym Sudanka owija szczelnie
swoje ciało od stóp po głowę (za wyjątkiem twarzy).
5 To zasadniczo sproszkowana ruda antymonowa. Więcej na ten temat zobacz: Cloudsley,
1984, s. 66.
6 Biżuteria, w szczególności złota, dla kobiet sudańskich to sprawa nadzwyczajnej wagi. Po
siada ona ogromne znaczenie estetyczne, ale także magiczne. Wierzy się, że przynosi kobiecie
szczęście i sprawia, że jest bardziej płodna.
1 W folklorze tych stron wody Nilu mają uniwersalny charakter oczyszczający— neutralizują
cy działanie złych mocy. Już sam widok rzeki ma niekiedy cudotwórcze właściwości. Ludzie star
si często piją wodę tylko z rzeki, twierdząc, że jest zdrowsza.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
161
z krwią. Jedna z moich rozmówczyń opowiedziała mi historię kobiety, która
celowo skaleczyła się przed wizytą u ciężarnej, by doprowadzić u niej do
poronienia, a w rezultacie, by samej móc zajść w ciążę. Tabu krwi obejmuje
również najbliższe otoczenie przyszłej matki. Żaden gospodarz w okresie ciąży
żony nie odważy się osobiście zabić jakiegokolwiek zwierzęcia.
Przed działaniem tych i innych złych mocy kobietę chronią uniwersalne
amulety, używane powszechnie na co dzień, takie jak: najróżniejsze fetysze
zawieszane nad wejściem do domostwa8 czy zwykłe hidżiaby. Przede wszyst
kim jednak ma ona do dyspozycji zwyczajowy zestaw apotropeicznych przed
miotów, mających ją strzec w szczególności w okresie połogu. U okolicznych
Fellata9 kupowane są paciorki z muszelek, które przyczepia się do włosów
lub nosi jak bransoletkę. Zamiast muszli może być to także rybi kręgosłup.
Mocą ochronną obdarzona jest nadto podobizna białego człowieka10; wy
grawerowana na sygnecie albo umieszczana na medalionie, zawieszanym
później na szyi. Elementem stroju każdej przyszłej matki staje się również
długa, srebrna igła wetknięta we włosy. Ochronne właściwości posiadają nadto
różne kamienie, zwłaszcza te przypominające kolorem bursztyn. Przez cały
okres połogu apotropeiczny charakter posiada także gałąź palmy trzymana
zazwyczaj pod łóżkiem kobiety.
Mimo trudnego okresu ciężarna kobieta powinna zawsze wyglądać pięk
nie, promieniować szczęściem, nosić piękne, kolorowe stroje, które też z oka
zji ciąży powinien kupić jej mąż11. Krótko mówiąc, ma być dumna ze swojego
błogosławionego stanu. Zalecane jest również, by przez cały ten okres ota
czała się kobietami powszechnie uważanymi za szczęśliwe12.
Gdy zbliża się czas przyjścia na świat dziecka, kobieta zanosi nad rzekę
odrobinę jedzenia. Ma to zapewnić jej łatwy poród. Natomiast gdy poród opóź
nia się, kobieta kropiona jest wodą z Nilu. Kolejną skuteczną metodą przy
spieszającą rozwiązanie ma być kilkakrotne przejście brzemiennej pod wiel
błądem lub osłem. Inni z tym problemem radzili sobie poprzez rzucenie przez
drzwi izby, w której ma odbyć się poród, garści ziarna. Barclay (1964, s. 408)
8 Są to najczęściej wspomniane poprzednio zwierzęce rogi; także martwe zwierzęta i oberżyna.
9Terminem tym ogólnie określa się emigrantów z Afryki zachodniej.
10„Biały człowiek” w wielu kulturach uważany jest za osobę nadzwyczajną, posiadającą sze
reg cech (władza, bogactwo, uroda) czyniących z niej osobę szczęśliwą. Dlatego też chętnie umiesz
cza się jego podobiznę na ścianach domów lub na biżuterii, aby niejako zapewnić sobie cząstkę
jego pomyślności. Fenomen ten ma szczególne znaczenie w trakcie ciąży i dzieciństwa.
11Narodziny dziecka to drugie obok ślubu wydarzenie, z którego okazji kobieta zwyczajowo
obdarowywanajest nowymi strojami.
12Za taką osobę uważa się kobietę, która posiada co najmniej dwójkę dzieci. Ludzie określani
tym mianem cieszą się nie tylko dużym poważaniem, ale także przypisuje się im magiczne właści
wości.
�162
Maciej Kurcz
zanotował, że zwyczaj ten to ofiara przeznaczona dla świętego, mającego
szczególnie pomagać kobietom w porodzie.
Gdy jest to pierwszy poród, kobieta rodzi w rodzinnym domu. Bezpośred
nio przed porodem dokładnie sprząta się izbę, wybiera najlepsze łóżko i matę.
Bez przerwy palone jest kadzidło. Dla odpędzenia złych duchów pod łóż
kiem umieszcza się ostry, żelazny przedmiot oraz gałązkę palmy. Niektóre
kobiety zapewniały, iż trzeba także wystawić przed izbę miskę z odrobiną
zboża. W części pomieszczenia, gdzie ma odbywać się poród, drąży się nie
wielki dołek lub umieszcza metalowe naczynie na krew porodową, by póź
niej z łatwością móc usnąć ją z domu. Uważa się ją za rytualnie nieczystą
i bardzo niebezpieczną.
Poród przyjmuje lokalna akuszerka (daja)13w asyście przynajmniej dwóch
doświadczonych kobiet z sąsiedztwa. Ważne jest jednak, aby ciężarna kobie
ta oficjalnie poprosiła je o pomoc. W innym wypadku mogą one nie stawić
się. Przez pierwsze dni po porodzie do nich właśnie będzie należała więk
szość obowiązków w zagrodzie młodej matki.
Kobieta rodzi na łóżku w pozycji leżącej, a nie jak kiedyś w kucki, trzy
mając się nad głową tkaniny przywiązanej do belki stropowej; a od tyłu bę
dąc wsparta o drewniany filar (al Tayib, 1955, s. 4,5). Urodziny dziecka oznaj
mia charakterystyczny radosny pisk kobiet (zagaruta). Jak mnie zapewniano,
głośniejszy i dłuższy w przypadku chłopca, cichszy i krótszy, gdy przyjdzie
na świat dziewczynka. Dziecko obmywa się oliwą14i wodą, zawija w czystą
chustę i oddaje matce. Akuszerka zaszywa ranę, gdyż każdy poród, ze wzglę
du na obrzezanie, wymaga mniejszej lub większej ingerencji chirurgicznej.
Kobietę i jej dziecko usadawia się na wcześniej przygotowanym łóżku. Bez
13 Od początków XX wieku rozpoczęto szkolenie akuszerek, ucząc je, jak odbierać porody,
opiekować się kobietami i dziećmi w połogu czy nawet dokonywać obrzezania (sunnickiego) dziew
czynek. W chwili obecnej większość miast sudańskich i niektóre, bardziej cywilizowane obszary
wiejskie posiadają już taki właśnie na wpół przeszkolony personel położniczy. Sytuacja wygląda
jednak inaczej w miarę oddalania się od większych ośrodków. Tam często nadal funkcję tę mu
szą spełniać tradycyjne akuszerki, bez medycznego przygotowania (Kenyon, 1991, s. 87, 99).
W badanych przeze mnie wsiach wszystkie położne były po odpowiednich kursach w Dongoli.
W każdej wsi jest przynajmniej jedna taka kobieta, a w miejscowości ed-Ghaddar aż trzy. Oprócz
porodów akuszerki wykonują także operację obrzezania u dziewcząt. Zasadniczo akuszerki opła
cane są przez państwo. W praktyce jednak sprawa ta wygląda różnie, a za swoje usługi wiejskie
położne otrzymują pieniądze od ludzi, bezpośrednio po wykonaniu zabiegu. Są to różne kwoty,
w zależności od kondycji materialnej rodziny. Ponadto zawsze przypada im część mięsa ofiarne
go zwierzęcia.
Akuszerka pełni niezwykle ważną, złożoną funkcję w Sudanie. Ze względu na charakter swojej
pracy i umiejętności dokonuje ona nie tylko operacji obrzezania kobiet. Nierzadko także prowa
dzi obrzędy związane z kultem zaar czy zajmuje się znachorstwem. Zawód akuszerki, choć wiąże
się z niezwykle ważnym dla każdego aspektem życia, nie należy do specjalnie cenionych i wybierajągo raczej kobiety z niższych warstw społecznych (Kenyon, 1991, s. 98).
14W tym zakątku Afryki, podobnie jak w wielu innych krainach, oliwie przypisuje się pewne
magiczno-lecznicze właściwości, zwłaszcza mające związek z płodnością.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
163
pośrednio po porodzie, dla wzmocnienia, podaje się kobiecie kawę oraz spe
cjalny wywar z daktyli — tzw. medida min beleh. Potem do izby wpuszczany
jest mąż i reszta rodziny. W bogatych domach, w szczególności gdy urodzi
się chłopiec, w chwilę później może mieć już miejsce dziękczynna ofiara ze
zwierzęcia, a następnie mała uczta dla najbliższej rodziny. Niektóre rodziny
celebrują trzeci dzień po narodzinach i organizują małą uroczystość dla naj
bliższych (talta). W znakomitej większości jednak ma ona miejsce dopiero
z okazji s imaj ii, siedem dni po urodzinach dziecka. Rokroczne celebrowanie
rocznicy urodzin jest w Sudanie tradycją nową. Tylko niektórzy celebrują trzy
pierwsze. Wtedy zgodnie z europejskim obyczajem na stole ma pojawiać się
rodzaj tortu ze świeczkami.
Pozostałości związane z porodem zaraz po nim wyrzuca się do rzeki, trak
tując je jako rytualnie nieczyste. Inaczej postępuje się z pępowiną lub łoży
skiem. Zakopuje się je pod progiem bądź w sąsiedztwie szkoły, meczetu czy
grobowca świętego. Wierzy się, iż będzie to miało wpływ na przyszłość dziec
ka. We wsi ed Ghaddar łożysko wyrzuca się do rzeki. Nad Nil niesie je bab
cia, cały czas powtarzając „idź i wróć”. Pępowinę natomiast z reguły zakopu
je się wraz z chlebem i daktylami w obrębie domostwa.
Pierwsze dni niemowlęcia uważane są za najbardziej niebezpieczne. Ani
przez chwilę nie zostawia się go samego, gdyż zły duch może je podmienić
(Trimingham, 1965, s. 173). Według ludowej demonologii, w szczególności
na noworodka czyha stara wiedźma Umm es Subjana. Niegdyś miała ona sama
stracić dziecko, dlatego też z zazdrością patrzy na każde nowo narodzone nie
mowlę. Zazwyczaj to jej właśnie przypisuje się wszelkie zgony noworodków
aż do czterdziestego dnia po porodzie.
Matka, która straciła już kiedyś dziecko, maluje na czole noworodka kok
iem siedem pionowych linii. Zmywa je następnie kolejno przez siedem dni.
Wśród Nubijczyków Danagla praktykowany jest natomiast stary zwyczaj kre
ślenia kohlem na czole dziecka znaku krzyża15. Tą samą substancją dekoruje
się zaraz po porodzie powieki dziecka i matki. Również przez siedem pierw
szych dni babcia, dwa razy dziennie nad uchem dziecka płci żeńskiej, uderza
w miedzianą miseczkę aplikatorem do nakładania kohlu. Wszystko po to, by
odpędzić od niemowlęcia złe duchy. Gdy z dzieckiem zaczyna być naprawdę
źle, czoło niemowlęcia smaruje się oliwą. Popularny jest amulet harasat,
15
Istnieją liczne dowody świadczące o częstym niegdyś użyciu w muzułmańskim Sudanie
znaku krzyża jako środka apotropeicznego (Trimingham, 1965, s. 181; Vantini, 1982, s. 26;
el Tayib, 1955, s. 7). Informowano mnie, że w przeszłości znak krzyża często rysowany był na
chlebie. W trakcie archeologicznego rekonesansu na wyspie Tangasi, Polska Połączona Ekspedy
cja Archeologiczna do Doliny Nilu Środkowego odnalazła współczesny piec gliniany ozdobiony
znakiem krzyża. Stefan Jakobielski wspomina popularny u Nubijczyków Mahas zwyczaj kreśle
nia znaku krzyża dla ochrony worków ze zbożem. Być może jest to relikt chrześcijańskiego okre
su dziejów Sudanu.
�1 64
Maciej Kurcz
zwitek papieru z magiczną inskrypcją sporządzoną przez lokalnego świąto
bliwego męża. Talizman ten ma chronić dziecko przez czterdzieści dni od
dnia jego narodzin, by później zostać zastąpionym przez zwykły hidżiab.
Dziecku zakłada się również na szyję złotą monetę — nazywaną gineh. Za
sadniczo przez pierwsze siedem dni nikt nie odwiedza młodej matki i jej dziec
ka. Wyjątkiem są kobiety z rodziny i sąsiedztwa. Te nieustannie czuwają nad
kobietą i jej obejściem. Często, gdy rodzice są szczególnie zabobonni, płeć
dziecka może być utrzymywana w tajemnicy.
Po upływie siedmiu dni, gdy wszystko jest w porządku, jak nakazuje mu
zułmański obyczaj, ma miejsce uroczysta simaja. Na śniadanie sprasza się
sąsiadów, rodzinę oraz przedstawicieli wiejskiej biedoty. Jeżeli wymaga tego
liczba zaproszonych gości, ustawia się przed domem prowizoryczne zadasze
nie, pod którymi rozściela się maty. Uczta wtedy przenosi się z wnętrza domu
na ulicę. Dzięki temu każdy wie, że może przyłączyć się do wspólnego posił
ku. Urodziny dziecka to zawsze powód do świętowania dla całej lokalnej spo
łeczności. Uliczne przyjęcie jest również pretekstem do zamanifestowania tak
swojej radości, jak i zamożności. Ci zamożniejsi właśnie zapraszają często
miejscowych grajków czy derwiszy, a pod wieczór odprawiany jest dzięk
czynny zikr16. Nikt w ten dzień nie szczędzi pieniędzy; organizuje jak najbar
dziej wystawne przyjęcie, zwłaszcza gdy narodzi się chłopiec. Wcześnie rano
uroczyście zarzyna się owcę. Dokonać tego może każdy mężczyzna, za wy
jątkiem ojca dziecka17. Odrobina krwi ofiarnego zwierzęcia rozsmarowywana jest na czole niemowlęcia. Gdy nie stać ojca na poświęcenie zwierzęcia,
przygotowuje się specjalną potrawę z ryżu, chleba i mięsa (fatła), którą na
stępnie symbolicznie dzieli się między gości, na siedem półmisków. Uroczy
ste śniadanie przygotowują wspólnie kobiety z sąsiedztwa. Ich praca przebie
ga w sposób bardzo uporządkowany i sprawny. W tym czasie zaproszeni goście
składają gratulacje szczęśliwemu ojcu i jego rodzinie. Każdy odwiedza mat
kę i jej dziecko, obdarowując je pieniędzmi wsuwanymi pod poduszkę.
Przede wszystkim jednak w ten dzień wybiera się imię dziecka. Wzywa
się sędziwego mężczyznę, cieszącego się moralnym i religijnym autorytetem;
zwykle jest to czcigodny szejch lub imam miejscowego meczetu. Ten bierze
dziecko na ręce i szepcze mu trzykrotnie jego imię. Jego wybór należy
w pierwszej kolejności do rodziców. Przy czym podobno w przypadku chłop
ca decydujący głos należy do ojca, a w przypadku dziewczynki bardziej ma
liczyć się zdanie matki. Gdy urodzi się pierwsze dziecko, nadaje się mu za
zwyczaj imię Mohamed lub Fatima. Często również jego imię może upamięt
niać dziadków lub jakiegoś innego zacnego przodka. Zdarza się także, iż
o radę pyta się świątobliwego szejcha. Powszechnie wierzy się, iż imię ma
16Pół śpiewane, pół recytowane imiona Boga.
17Zakaz ten związany jest ze wspomnianymi już wierzeniami muszahara.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
165
duży wpływ na przyszłość dziecka, poniekąd także chodzi tutaj o pewnego
rodzaju błogosławieństwo dla niego18.
W Sudanie cieszą się popularnością te same imiona, co w większości
muzułmańskich krajów. Zasadniczo, w przypadku dzieci płci męskiej, są to
imiona nawiązujące do Mahometa (Hamid, Mahmud czy Ahmed), Boga (Abdalla, Dafalla), rodziny Proroka (Hassan czy Husein) czy czcigodnych i sław
nych bohaterów islamu (Mahdi). Znaczącym źródłem inspiracji w kwestii
nadawania imion są kalendarze z 99 imionami Boga wiszące w każdym do
mostwie czy sklepie. W przypadku dziewczynek również dobór imienia kon
centruje się raczej na rodzinie Proroka (eł Tayib, 1955, s. 12, 13). Przy czym
należy zauważyć, że ostatnimi czasy popularyzują się w szybkim tempie naj
różniejsze imiona z innych krajów muzułmańskich, rzadko dotychczas tutaj
spotykane. Być może jest to zasługą telewizji, a szczególnie popularnych egip
skich telenowel. Natomiast w oficjalnej tytulaturze zupełnie brak jest imion
nubijskich.
Barclay (1964, s. 414) zanotował, iż nierzadko dzieci mają dwa imiona.
Jedno oficjalne i wybrane przez ojca oraz drugie wybrane i używane przez
matkę. W okresie przedszkolnym, kiedy dziecko pozostaje pod opieką matki
i jej krewnych, matczyne imię to jedyne, z którym ma się ono utożsamiać.
W rejonie moich badań zaobserwowałem jedynie, że bardzo często małe
dziewczynki nazywa się Umm Abu ‘a („matka mojego ojca”). Zwracają się
tak do niej zarówno rodzice, jak i całe otoczenie.
Z czasem dziecko może zyskać także przezwisko. Często towarzyszy ono
człowiekowi przez całe życie, tak jak wszędzie wyrażając jakąś cechę cha
rakteru, zabawne wydarzenie lub po prostu wykonywaną profesję. W przeci
wieństwie do oficjalnych imion, wśród przezwisk zdarzają się jeszcze słowa
o nubijskim rodowodzie (np. raczej pogardliwe nogut — sługa).
Zupełnie natomiast nie przywiązuje się wagi do muzułmańskiej tradycji
agiga — postrzyżyn. Pierwsze włosy obcina się kilka miesięcy po narodzinach
raczej bez specjalnego ceremoniału. Kiedyś jedynie pozostawiano dziecku ko
smyk włosów i ofiarowywano go jakiemuś świętemu, a następnie, gdy nada
rzała się odpowiednia chwila, ścinano go przy grobie patrona, często przy tym
ucztując i bawiąc się19. Podobnie, gdy dziecko chorowało, obiecywano kosmyk
jego włosów jakiemuś świątobliwemu mężowi (el Tayib, 1956, s. 56, 57).
Nim to jednak nastąpi, musi skończyć się czterdziestodniowy okres od
osobnienia kobiety. Wynika on zarówno z przekonania, iż matka przez pe
wien czas po porodzie pozostaje w stanie rytualnej nieczystości {haram), jak
18Oczywiście jest to ślad iście magicznego traktowania imienia — nieobcego chyba żadnej
tradycyjnej kulturze.
19Na początku XX wieku zwyczaj ten był żywy wśród mieszkańców Górnego Egiptu (Black
man, 1927, s. 84, 85).
�166
Maciej Kurcz
i z tego, że nadal czyha na nią i jej dziecko szereg nadprzyrodzonych niebez
pieczeństw. Kobieta nie tylko nie może opuszczać zagrody, ale w ogóle wsta
wać z łóżka. Pod łóżkiem przez cały czas chroni ją jakiś ostry, żelazny przed
miot: nóż, topór lub motyka. Na nadgarstku zawiązany pozostaje apotropeiczny
dżirtig. Ponadto, w przypadku gdy dziecko jest płci żeńskiej, matka pod po
duszką trzyma jeszcze żelazny aplikator do kohlu. Pod ręką na taboreciku
znajduje się Koran. Cały czas przy łożu pali się kadzidło. Wszystko po to, by
zapewnić kobiecie maksimum ochrony przed czyhającymi na nią niebezpie
czeństwami nadprzyrodzonej natury. Przez okres piętnastu, a niekiedy czter
dziestu dni w izbie, w której miał miejsce poród i gdzie teraz leży matka
z dzieckiem, nie sprząta się. Nie wynosi się też z niej żadnego przedmiotu.
Dba się, aby kobieta, mimo iż nie opuszcza izby, wyglądała pięknie i szczę
śliwie. Zawsze przystrojona jest w efektowny i kolorowy tob, a jej skóra po
kryta jest henną i kohlem. Podobnie jak przez całą ciążę powinna manifesto
wać swoje szczęście. W tym trudnym dla rodziny okresie uaktywnia się
instytucja pomocy sąsiedzkiej. Teraz to na kobietach z sąsiedztwa spoczywa
wysiłek opieki nad młodą matką oraz jej domem.
Dziecko ubierane jest w dwuczęściowe śpioszki, zakupione jeszcze w cza
sie ciąży na pobliskim targu. Matka trzyma je cały czas przy sobie na dużej,
strojnej poduszce z nieprzemakalnego materiału. W nocy nakrywa je dodat
kowo kawałkiem swojej szaty.
Czterdziestego dnia (Arbain el Wilada) ma miejsce uroczysta procesja ko
biety nad Nil, która ostatecznie kończy okres marginalizacji20. Matka przyodziewa nowe szaty, gdyż musi się podobać „mieszkańcom rzeki”. Nad Nil towarzy
szą jej w radosnym, rozśpiewanym orszaku inne niewiasty. Wszyscy winni się
uśmiechać. Od tego zależy przyszłość dziecka. Nad brzegiem rzeki matka do
konuje ablucji siebie i dziecka (siedmiokrotnie zanurza je w wodzie). Następ
nie do rzeki wrzucane są wszystkie przedmioty związane z niemowlęciem przez
pierwsze czterdzieści dni jego życia. W końcu Nil i jego „mieszkańcy” obda
rowywani są darami: słodyczami i zbożem. Niektórzy wspominali, że dziec
ku wtedy daje się na szczęście zielony listek. Rytuał kończy radosny pisk
kobiet. Po tym wszystkim młoda matka wraca do normalnego życia21.
Czterdziestodniowy okres kwarantanny22 obowiązuje kobietę nawet wtedy,
gdy dziecko narodzi się martwe. Tak samo okres ten kończy ablucja w wodach
20Niektórzy mieszkający daleko od rzeki wybierają się do miejscowej studni. W szczególno
ści czyniły tak rodziny byłych koczowników, które przejęły ten zwyczaj od Nubijczyków.
21 Nie sposób nie ulec wrażeniu, iż moment ablucji matki i dziecka w wodach Nilu przypomi
na chrześcijański chrzest. Co więcej wśród Koptów czy etiopskich chrześcijan istnieje zwyczaj
chrzczenia dzieci czterdziestego dnia od narodzin. Być może mamy tutaj znów do czynienia
z ostatnim reliktem chrześcijaństwa, niegdyś religii tego zakątka Afryki?
22 Czterdziestodniowa kwarantanna to bardzo stary zwyczaj, znany wielu kulturom basenu
Morza Śródziemnego oraz Bliskiego Wschodu.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
167
Nilu. Jeżeli dziecko urodzi się martwe, nie chowa się go na cmentarzu, a raczej
w domu lub jego pobliżu. W trakcie wykopalisk archeologicznych odnalezio
ne zostały szczątki niemowlęcia wetknięte w ścianę średniowiecznego domu.
W.S. Blackman (1927, s. 67) wspomina, iż w Górnym Egipcie istniał zwyczaj
chowania płodu w obrębie domostwa. Wierzono, iż przez to może się on odro
dzić ponownie w brzuchu matki. W Omdurmanie natomiast jeszcze nie tak
dawno praktykowany był zwyczaj wrzucania martwych noworodków do Nilu
(el Tayib 1955, s. 6). Gdy dziecko umrze w ciągu pierwszych dni po urodzeniu,
chowa się je w specjalnej części cmentarza lub po prostu zakopuje na pustyni.
Do nadzwyczaj delikatnych problemów w kraju islamskim należy aborcja.
W każdym tzw. prostym społeczeństwie, w którym dzieci uważane są za naj
większe szczęście, kwestia usuwania ciąży stanowiła zawsze zjawisko mar
ginalne i zdecydowanie potępiane. Nie inaczej sprawa ta wyglądała w Su
danie (Ahmed, 1939, s. 42). Obecnie jednak także i to uległo zmianie. Na
prowincji północnosudańskiej zdarzają się pozamałżeńskie kontakty seksual
ne, a w konsekwencji także ciąże. Oczywiście staje się to powodem wielkie
go nieszczęścia. Dziewczyna wtedy zawsze poszukuje pomocy u innej „do
świadczonej” kobiety lub u akuszerki. Zwykle zabieg polega na wprowadzaniu
do pochwy jakiegoś przedmiotu (najczęściej gałęzi uszer — Calotropis procera, krzewu, który wydziela pewnego rodzaju żrącą substancję) w celu uszko
dzenia płodu, wywołaniu krwawienia lub stanu zapalnego. Gdy ta metoda
zawiedzie, szuka się pomocy w szpitalu. Zawsze jednak w dużej tajemnicy.
Znane są również pewne sposoby zapobiegania ciąży. Uważa się, że owoc
rycynowca zabezpiecza kobietę przed ciążą na okres jednego roku. Podobne
właściwości ma posiadać mieszanka octu i soku z limonki.
Dzieciństwo i wychowanie
Okres przedszkolny to dla dziecka czas beztroski i swobody. Pozwala się
mu niemal na wszystko, byle nie przeszkadzało ojcu i jego gościom. Nie przy
kłada się również zbytnio wagi do wychowania, nawet do tak podstawowych
zabiegów jak czynności związane z toaletą. Tylko nieliczni próbują przyuczyć
dzieci do korzystania z nocników, a gdy dziecko zaczyna raczkować, kon
struuj ą prowizoryczny chodzik. Zasadniczo uważa się, że na wszystko przyj
dzie czas. Nie oznacza to jednak, iż dzieci pozostawione są same sobie. Cały
czas znajdują się pod opieką starszego rodzeństwa, babci lub matki. To ona,
gdziekolwiek by się nie wybrała, zabiera niemowlę sztywno przytwierdzone
do jej boku, nakryte kawałkiem jej szaty. Również w nocy dziecko nie roz
staje się z matką i śpi wraz z nią na jednym łóżku. Dopiero gdy nieco podro
śnie zamawia mu się u wiejskiego stolarza osobne łóżko, będące miniaturą
łoża dorosłych. Od mniej więcej drugiego roku dzieckiem ma w szczególno
�168
Maciej Kurcz
ści zajmować się babcia. To ona wnosi zasadniczy wkład w naukę mówienia
dziecka, a później także w proces socjalizacji. Dokonuje ona tego poprzez
ludowe pieśni, opowiadania, a nade wszystko przez zagadki hudżia23.
Natomiast rola ojca w początkowym okresie rozwoju dziecka jest mini
malna. Nie interesuje się on w szczególny sposób swoimi pociechami; chyba
że w domu pojawiają się goście. Wtedy sadza je na kolana lub bierze na ręce.
Po chwili jednak oddaje je matce.
Placem zabaw sudańskich dzieci jest wiejska ulica, w szczególności oko
lice sklepu. Tam przecież dzieją się najciekawsze rzeczy. Dzieciom nie kupu
je się gotowych zabawek; lalki lub miniaturowe samochody nadal należą do
rzadkości. Dzieci, a poniekąd także rodzice, zdani są prawie wyłącznie na
własną pomysłowość. Do najczęstszych należy widok chłopców bawiących
się gałęziami zamienionymi w łuk, w procę lub latawiec. Bardzo popularne
są także dwa kółka i rodzaj kierownicy przyczepione do patyka, a służące
dzieciom do zabawy w jazdę samochodem. Do przydomowych drzew mocu
je się natomiast prowizoryczne huśtawki ze sznura i zużytej opony. Wiejskie
dzieci mają również zestaw zabawek domowej roboty, wykonanych przez ich
rodziców. Najliczniejsze są makiety samochodów zrobione z aluminiowych
puszek lub tektury, niewiarygodnie wierne jak na użyte materiały, przez co nie
rzadko będące prawdziwymi arcydziełami. Dziecięcymi zabawkami są także
trzymane w domu zwierzęta. Są one rozrywką najmłodszych, często traktowa
ne w bardzo niehumanitarny sposób. Nikt jednak nie robi z tego problemu.
W miarę dorastania wiejskie dzieci opanowują i inne formy rozrywki.
Ogromną popularnością cieszy się piłka nożna. Plac z dwoma prowizorycz
nymi bramkami na skraju wsi i pustyni to charakterystyczny element lokal
nego krajobrazu. Popularne, i to nie tylko wśród najmłodszych, są rodzaje
warcabów safradziat i bardziej skomplikowana sidża. W obu przypadkach
pola rysuje się na piasku, a za pionki służą drobne kamienie lub pestki dakty
li. W nocy zaś, przy świetle księżyca, bawi się w chowanego (desdes).
Jako pierwsze pozbawione swobody zostają dziewczynki. Już czterolet
nie przyucza się do rozmaitych prac domowych. Pomagają one swym mat
kom w sprzątaniu czy zbieraniu chrustu, by w końcu całkowicie zastąpić je
w pewnych codziennych czynnościach.
Dziewczynki bardzo ważną rolę spełniają, opiekując się młodszym rodzeń
stwem, którym matka często z powodu urodzenia kolejnego dziecka zajmować
się nie ma czasu i siły. Nie bez przyczyny mówi się, że kobieta szczęśliwa to ta,
która posiada wiele córek. Od wczesnych lat dziewczynki uczą się także przy
pisanych kobietom norm zachowań: odpowiedniego sposobu mówienia, ubie
rania czy poruszania. Stopniowo zabrania się im przebywać z chłopcami i ba-
23
Hudżia — „mądrość” to opowieści-zagadki, opowiadane dzieciom tylko w nocy. Podobnie
jak w przypadku gry na tamburze, opowiadane za dnia mogłyby sprowadzić nieszczęście.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
169
Fot. 3 Kobieta z tatuażami bliznowymi,
fot. M. Kurcz, ed Ghaddar 2004 r.
�170
Maciej Kurcz
Fot. 4. Mężczyzna z tatuażem bliznowym, fot. M. Kurcz, Stara Dongola 2004 r.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
171
wić się na wiejskiej ulicy. W końcu również wymaga się od nich noszenia na
głowie chusty. Jest ona wymownym znakiem wchodzenia dziewczynek w okres
dojrzewania (fot. 1).
Dojrzewające dziewczyny chowane są twardszą ręką aniżeli chłopcy. Ich
życie zdeterminowane jest wieloma restrykcjami, wypływającymi z towarzy
skich norm obowiązujących muzułmanki. Zasadniczo nie powinny opuszczać
domostwa, jeżeli już, to nigdy same, najlepiej w towarzystwie matki lub bra
ci. W innym wypadku dziewczyna może zostać posądzona o złe prowadzenie
się i stać się obiektem plotek. W razie nienależytego zachowania, ojciec nie
waha się wobec córki stosować kary cielesnej. W miarę dojrzewania świat
dziewczyny zawęża się do murów obejścia. Nie należy jednak sądzić, iż jej
życie jest nieszczęśliwie. W rodzinnym domu czuje się naturalnie i pewnie.
Tam też ma wiele obowiązków i rozrywek wespół z licznym rodzeństwem.
Jej życie towarzyskie na zewnątrz domu mimo szeregu ograniczeń istnieje,
w szczególności gdy w okolicy ma miejsce jakaś uroczystość. Jest to powód
wielkiego podniecenia i gorączkowych zabiegów upiększających. Dziewczy
na dobrze wie, że na takiej zabawie pozna zapewne swojego przyszłego męża.
Pozycja dziecka płci żeńskiej w patriarchalnej rodzinie sudańskiej jest zde
cydowanie najniższa. Trzeba zdawać sobie sprawę z ogromnej presji psycho
logicznej, w jakiej znajduje się tam dziewczynka. Okazuje się jej mniej miło
ści i uwagi, a nakazuje szczegółowy kodeks zachowań, którego ze względu
na wiek nie jest w stanie zrozumieć.
Choć uważa się, że chłopców można dłużej traktować liberalnie, to rów
nież i ich, od wczesnych lat, angażuje się do rozmaitych prac — naturalnie
związanych ze światem mężczyzn. Często zobaczyć można ojca i jego kilku
letniego syna na targu robiących zakupy czy wspólnie doglądających pasą
cych się zwierząt. Malec coraz częściej zaczyna przebywać z mężczyznami.
Pozwala mu się usługiwać przy stole i uczestniczyć we wspólnych, męskich
posiłkach. Uczy się go, jak należy zachować się w towarzystwie. W końcu
ojciec zaczyna zabierać syna na uroczystości religijne: na zikr czy na piątko
we modły. Przy tym wszystkim ulega zmianie chłopięcy strój. Dziecięce ciusz
ki w iście europejskim stylu zastępuje typowo męski przyodziewek; biała długa
koszula oraz piuska lub turban na głowę24. Ważną rolę odgrywa system kar
i nagród. W Sudanie, tak w szkole, jak i w domu, na porządku dziennym
stosowane są kary cielesne w przypadku różnego rodzaju niesubordynacji dzie
ci, a gałązka palmy pełni tę samą wymowną funkcję, co dla europejskich dzieci
24 Paroletnie dzieci ubiera się bez specjalnych reguł; wedle uznania i zamożności rodziców.
Co ciekawe, dominuje w dziecięcej garderobie strój w iście europejskim stylu: bluzy lub koszulki
z popularnymi w Europie bohaterami dziecięcych filmów animowanych. Dopiero w miarę dora
stania, dziecko ubiera się w tradycyjny sposób— będący miniaturą stroju rodziców. Definitywnie
porzuca się europej ską modę wraz z pójściem dziecka do szkoły — przynajmniej na jakiś czas.
�172
Maciej Kurcz
pasek czy kiedyś rózga. Jeżeli chodzi o zakazy, bardzo często rodzice straszą
swą pociechę nadprzyrodzonymi stworami (np. mieszkańcami Nilu) lub człon
kami innych, nielubianych grup etnicznych (np. Cyganami).
Zasadniczo od wczesnych lat dzieci przyuczane są do swoich przyszłych
ról. Nie jest to żaden sformalizowany proces. Dzieci uczą się spontanicznie;
biorą udział w pewnych czynnościach, podpatrując i naśladując rodziców oraz
ich otoczenie. Bardzo szybko stają się również ważnym elementem rodzin
nego kręgu, świadczącym o szczęściu, poniekąd także o jego ekonomicznym
i produkcyjnym potencjale. Warto zauważyć, iż tradycyjny system wycho
wawczy nie ogranicza się tylko do rodziny, ale także obejmuje ród, grupę
społeczną i wiekową. Wszystkie te społeczności w równym stopniu pełnią
rolę w procesie socjalizacji jednostki.
W tradycyjnych społeczeństwach jednostka we wczesnym okresie życia
musiała przejść cały szereg zwyczajowych operacji okaleczenia, mających
zarówno podkreślić urodę, jak i zamanifestować przynależność etniczną czy
społeczną. I tak w badanych przeze mnie wsiach wszystkim dziewczynkom
przekłuwa się uszy, aby mogły nosić kolczyki. Dziecko otrzymuje je w pre
zencie najczęściej z okazji simajii. W przeszłości natomiast w zwyczaju było
noszenie okrągłego kolczyka przyczepionego do prawego nozdrza. Obecnie
widok kobiety z taką ozdobą należy już raczej do rzadkości. Być może wy
stępuje on jeszcze u niektórych grup koczowniczych25. Zupełnym natomiast
przeżytkiem jest noszenie kolczyków przez chłopców26. Jak informuje Bar
clay (1964, s. 443), operacji przebijania ucha pierworodnego syna miała do
konywać kiedyś siostra ojca.
Nim dzieci osiągnęły pełnoletność, poddawano je również zabiegowi skaryfikacji — tatuowania bliznowego27. Dokonywał jej miejscowy specjalista
(szelak lub szelaha w przypadku kobiety) za pomocą ostrego narzędzia przy
pominającego brzytwę (matua lub po porostu mus — brzytwa). Nie towarzy
szyły temu raczej żadne specjalne uroczystości. Dziecko przechodziło opera
cję około dziesiątego roku życia, gdy, jak mnie informowano, policzki stawały
się pełniejsze. Obecnie, tak na obszarze moich badań, jak i innych zakątków
muzułmańskiego Sudanu, raczej nie przeprowadza się już tego rodzaju prak
tyk28. Charakterystyczne blizny (szillukh) zobaczyć można jeszcze powszech
nie u ludzi starszych, rzadziej u osób w średnim wieku (fot. 3, 4).
25Urozmaicony etnicznie targ w ed Debba to jedyne miejsce, gdzie spotkałem kobiety noszące
tego rodzaju ozdoby.
26 Burckhardt (1987, s. 141) zanotował na początku XIX wieku, iż wszyscy młodzi chłopcy
w Nubii nosili w uszach kolczyki. El Tayib (1964, s. 58) twierdzi, że zwyczaj ten służył zmyleniu
złego ducha czyhającego na życie chłopca.
27 Opis tej operacji można znaleźć między innymi u Barclay’a (1964, s. 445).
28 Barclay (1964, s. 446) podaje, że zwyczaj ten zaczął tracić popularność mniej więcej po
I wojnie światowej.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
173
U mężczyzn obyczaj ten związany był przede wszystkim z tożsamością
etniczną; każdy detal nacięć wskazywać miał na przynależność plemienną,
a nawet z jakiego rodu się dana jednostka wywodziła (Barclay, 1964, s. 443,
Błażyński, 2003a, s. 37). Na obszarze moich badań, różnorodność motywów
skaryfikacji odzwierciedlała złożoność etniczną tego terenu. Zasadniczo jed
nak u tamtejszych plemion był to ten sam schemat: trzy pionowe (Danagla)
lub poziome linie na obu policzkach (Bederija).
Dla kobiet natomiast był to zabieg przede wszystkim o charakterze upięk
szającym, a głębokość czy szerokość nacięć stawała się powodem do dumy
i zazdrości (Kenyon, 1991, s. 57). W rezultacie kobiece blizny były większe
i głębsze. Względy estetyczne okazały się na tyle silne, iż zwyczaj ten prze
trwał dłużej wśród kobiet niż u mężczyzn (Barclay, 1964, s. 443). Rzeczywi
ście, to u kobiet najczęściej możemy podziwiać wymierającąjuż sztukę ska
ryfikacji. Nadal również jest ona obiektem zachwytu. W Sudanie północnym
operacje wykonywania różnego rodzaju blizn miały i mają głębsze znacze
nia. Świadczyły między innymi o przeżywanej żałobie, utracie bliskiej osoby
lub mogły mieć charakter apotropeiczny (Barclay, 1964, s. 443,444; Błażyń
ski, 2003a, s. 39).
Nadal bardzo popularne jest natomiast wykonywanie niewielkich nacięć (naddaraf) na skroniach w celach leczniczych. Mają one być skuteczne przy różnego
rodzaju problemach z oczami. Niezwykle zręcznymi w tej materii są emigranci
z Afryki Zachodniej — tzw. Fellata oraz zwykli, doświadczeni starsi ludzie.
U niektórych kobiet również podziwiać można różnego rodzaju tatuaże.
Wykonywano je dla ozdoby dojrzewającym dziewczynkom. Były to proste
geometryczne wzory na policzkach lub ramionach. Obecnie mają je już tylko
niektóre starsze niewiasty. Częściej natomiast zobaczyć można wieśniaczkę
z wytatuowaną— zabarwioną dolną wargą (szelufa). Wykonuje się to, nakłu
wając równocześnie kilkoma igłami wargę, a następnie wcierając kohł. Ten
zabieg, także o upiększającej funkcji, wykonuje się jeszcze od czasu do czasu
po zaręczynach lub zaraz po ślubie.
Obrzezanie (tahur) chłopców
Zgodnie z muzułmańskim obyczajem, każdy chłopiec powinien być ob
rzezany. Sudańczy powszechnie respektują ten religijny zwyczaj i przywią
zują do niego wielką wagę29. To wielkie święto. Jak mówi przysłowie: „Arab
jest królem w dniu swojego ślubu i obrzezania” (Trimingham, 1965, s. 181 )30.
29W Sudanie zresztą praktykowany jest od zamierzchłej starożytności (Trimingham, 1965, s. 181).
30Podobieństwa w oprawie obu ceremonii są wyraźne. Chłopiec obrzezany nazywany jest „pa
nem młodym”, a sam rytuał określa się jako „mały ślub”.
�174
Maciej Kurcz
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
175
Ten dzień to przełomowa chwila w jego życiu, w której z chłopca staje się
mężczyzną. Opuszcza towarzystwo matki i sióstr, w którym dotychczas dora
stał i od tej chwili wkracza w świat mężczyzn. W tym momencie również
staje się pełnoprawnym wyznawcą islamu.
Ceremonię obrzezania organizuje się w różnym czasie. Jedni urządzają ją
wcześnie, już razem z simają, argumentując, iż im wcześniej, tym lepiej dziec
ko to zniesie. Inni z kolei są zdania, że z operacją tą należy poczekać kilka
lat, gdyż wiąże się ona z dużym ryzykiem dla zdrowia niemowlęcia. O termi
nie wydają się jednak decydować względy finansowe. Po prostu ojciec musi
uzbierać odpowiednią kwotę, by móc sfinansować potrzebną ilość mięsa na
przyjęcie i sprowadzić lekarza. To z tego powodu czasami przeprowadza się
obrzezanie kilkorga dzieci jednocześnie. Nie jest to jednak dobrze widziane.
Każdy raczej stara się zorganizować ceremonię we własnym zakresie. Ze
względów finansowych najczęściej przeprowadza się te operacje po zbiorach
bobu w zimie oraz daktyli w lecie. Ludzie wtedy mają najwięcej gotówki.
Innymi zwyczajowymi okazjami dla organizowania tej ceremonii jest okres
bezpośrednio przypadający po Ramadanie oraz w czasie Wielkiego Święta31.
Również i te terminy podyktowane są zwykle względami ekonomicznymi;
po prostu składa się w ofierze jedno zwierzę i organizuje jedno przyjęcie, by
uczcić obie te uroczystości.
Dzień obrzezania poprzedza okres przygotowań. Jak zawsze, z okazji
ważnego rodzinnego święta — gromadzi się jedzenie, piecze chleb, sprząta
obejście, organizuje obsługę przyjęcia. W końcu zapraszani są liczni goście.
Każdy z nich obdarowuje chłopca prezentami. Dawniej były to daktyle lub
cukier. Obecnie są to wyłącznie pieniądze. Każdy datek jest skrupulatnie za
pisywany32. Z okazji obrzezania chłopiec otrzymuje także sygnet —- nosić go
będzie przez resztę życia, oraz kompletną męską garderobę. Uczta trwa od
rana do wieczora, a w bogatych domach często przedłuża się do kilku dni.
Zarzynane są zwierzęta. Jedzenia w ten dzień nie może zabraknąć dla niko
go. Wieczorem już tylko w męskim gronie recytuje się Koran i imiona Boga,
tańczy i śpiewa przy akompaniamencie lokalnego artysty — muzyka. Kiedyś
powszechnie, teraz rzadziej (choć być może po prostu po kryjomu) delektuje
się merissą — miejscowym piwem warzonym z sorgo33 — trunkiem nieroze
rwalnie związanym z każdym ważnym wydarzeniem ludności tego zakątka
Afryki (Barclay, 1964, s. 280; Ząbek, 1998, s. 144).
31 Wszystkie operacje obrzezania, które zbiegły się z moim pobytem w Sudanie, przeprowa
dzane były w pierwszy dzień Wielkiego Święta.
32 Chodzi tu o obyczaj, w którym dany prezent jest skrupulatnie zapisywany, by mógł być
zwrócony w przyszłości, w czasie innego rodzinnego święta. Nieodwzajemnienie się równej war
tości podarunkiem byłoby powodem wielkiego afrontu czy nawet kłótni.
33Chociaż uważane jest to teraz w Sudanie za przestępstwo.
�176
Maciej Kurcz
W dzień poprzedzający uroczystość chłopiec przybrany jest w pewne nie
wieście atrybuty. Jego ręce udekorowane są henną i kohlem. Na głowie spo
czywa strojny hilal, na przegubie zaś ma bransoletkę (hereza), a przede wszyst
kim dżirtig — przedmioty zapobiegające działaniu złych mocy. Do typowo
męskiego stroju należy natomiast długa koszula, zamówiona u lokalnego kraw
ca specjalnie na tę okazję. Wręcza mu się także bicz lub miecz — symbole
męskości, a zarazem potężne środki apotropeiczne. W pewnym momencie
chłopca usadawia się również na grzbiecie konia lub osła, na którym obwozi
się go po okolicy, by zamanifestować uroczyste wydarzenie. W wieczór po
przedzający uroczystość wydane jest małe przyjęcie, głównie dla rówieśni
ków chłopaka. W jego trakcie podawane są w dużych ilościach słodycze.
Ceremonia ma miejsce rano. Operacji dokonuje w domu lekarz lub miej
scowy sanitariusz, specjalnie sprowadzony na tę okazję34. Ma do dyspozycji
profesjonalne narzędzia i środki opatrunkowe. Chłopaka trzyma na kolanach
ojciec, dookoła wszystkiemu przypatrują się zgromadzeni goście. Zakończe
nie zabiegu oznajmia radosny pisk kobiet oraz głośny i żywiołowy dźwięk
bębna. Później dziecko zanosi się do izby i kładzie na łóżko. Rozpala się bakhur35, a pod łóżkiem umieszcza się żelazny przedmiot. Po chwili do izby
wkraczają poszczególni goście; gratulują i wkładają chłopakowi w dłonie pie
niądze (fot. 5).
Po upływie siedmiu dni ma miejsce uroczysta procesja nad Nil, gdzie ob
mywa się stopy, dłonie i twarz chłopca. Może on wtedy również rzucić oszcze
pem, by zamanifestować swoją męskość. Podobnie jak z okazji urodzin, do
rzeki wrzucane są „nieczystości” związane z operacją oraz dary w postaci
jedzenia. W badanym przeze mnie rejonie w drodze powrotnej uroczysta pro
cesja odwiedza sanktuarium szejcha Suara el Dahab w Starej Dongoli. Od
tego momentu chłopiec może już opuszczać zagrodę36.
Okres obrzezania to kolejny po urodzinach czas, podczas którego intensy
fikują swoje działanie nadprzyrodzone siły natury: muszahara, „złe oko” czy
dżiny. Potrzebna jest zatem znów człowiekowi magiczna ochrona. Temu ce
lowi służą wspomniane kobiece elementy ubioru, ale także wieczorny zikr.
Przez jakiś czas po ceremonii, matka regularnie okadza syna dymem kadzi
dlanym. Natomiast ceremonialny okres kończy zwyczajowo procesja nad Nil;
ablucja w jego wodach oraz obdarowanie „mieszkańców rzeki” prezentami.
34 Dawniej operacji tej dokonywał miejscowy specjalista (tahar lub basir), który oprócz tego
parał się również znachorstwem. Nadal tacy ludzie przeprowadzają obrzezanie wśród niektórych
grup koczowniczych.
35 Rodzaj kadzidła.
36 Kiedyś, podobnie jak w przypadku porodu, obowiązywała go czterdziestodniowa kwarantan
na. Obecnie zwyczaj ten zredukowano do siedmiu dni, niezbędnych dla rekonwalescencji dziecka.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
177
„Obrzezanie dziewczynek”
W Sudanie dokonuje się obrzezania nie tylko chłopców, ale także dziew
czynek37. W obu przypadkach ma ono powszechny charakter, choć tylko, je
śli chodzi o chłopców, nakazuje to religia. W Sudanie w znakomitej większo
ści dziewczynki poddaje się tzw. obrzezaniu faraońskiemu (Cloudsley, 1984,
s. 113; Kenyon, 1991, s. 99). Polega ono na usunięciu dużej części warg sro
mowych większych i wzgórka łonowego oraz podcięciu warg sromowych
mniejszych. Łechtaczka może zostać amputowana lub tylko nacięta (Barclay,
1964, s. 447 za MacDonald, 1936).
Operacja ta jest zabroniona zarówno przez doktorów islamu, jak i władze
państwowe38. Mimo to sudańskie kobiety uważają ją za swój religijny i mo
ralny obowiązek. W Sudanie zwyczaj ten wydaje się starej daty, choć nie wie
my, czy w tak drastycznej formie praktykowany był w starożytności39. Nadal
nie da się jednoznacznie określić jego funkcji kulturowej40. Na badanym przeze
mnie terenie wszystkie dziewczynki poddawane są tej operacji. W większo
ści jest to obrzezanie faraońskie — nazywane tahur faraonijja, przy czym
pewne różnice występują, jeśli chodzi o stopień „zamknięcia” kobiety. Nie
które rodziny decydują się bowiem tylko na częściowe zaszycie córki (nus
rubbat), a nie na prawie całkowite infibulowanie — zszycie pozostawionego
po operacji fragmentu warg sromowych większych w ten sposób, aby pozo
stał tylko niewielki otwór dla krwi menstruacyjnej i moczu. Odnotowałem
natomiast tylko jeden przypadek tzw. obrzezania sunnickiego41. Ten rodzaj
obrzezania nie cieszy się dobrą opinią i jest uważany za niewystarczający.
Ceremonia obrzezania kobiety pod wieloma względami naśladuje tahur
chłopców, przy czym charakterystyczne jest to, że ma ona skromniejszy prze
bieg i bardziej intymny charakter — nie przeprowadza się jej publicznie i nie
37
W literaturze przedmiotu tego typu zabiegi nazywa się ogólnie „okaleczeniem genitaliów
żeńskich” (MGF-FMG — Mutilation Genitals Feminine/Female Mutilation Genitals) lub „obrze
zaniem żeńskim”.
58 Obrzezanie „faraońskie” jest już oficjalnie zabronione od 1946 roku (Kenyon, 1991, s. 101).
39 O zwyczaju tym w Sudanie wspominają już antyczni pisarze, tacy jak Strabon czy Diodor
Sycylijski (Cloudsley, 1984, s. 111).
40 Być może jednym z głównych powodów jest chęć zabezpieczenia kobiety przed gwałtem
lub przedmałżeńskimi kontaktami seksualnymi. Barclay (1964, s. 450) zanotował, iż pragnie się
także przez tę operację obniżyć kobiecą potencję.
41 Jest to łagodniejsza odmiana operacji obrzezania kobiety. Polega ona na usunięciu lub na
cięciu napletka łechtaczki lub warg sromowych mniejszych, albo jednego i drugiego kobiecego
organu. Często zabieg ten ogranicza się jedynie do starcia skóry łechtaczki i upływu kilku kropli
krwi. Ten rodzaj obrzezania nazywany jest często sunnickim, gdyż wspomina o nim tradycja Pro
roka (Barcaly, 1964, s. 446,447). W Sudanie jest on dopuszczalny przez państwo, a kobieta może
poddać się takiej operacji w profesjonalnej klinice ginekologicznej (Cloudsley, 1984, s. 121; Ke
nyon, 1991, s. 101).
�17 8
Maciej Kurcz
Fot. 6 Dziewczynka, której obrzezanie planowane jest w tym roku, fot. M. Kurcz.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
179
uczestniczy w niej żaden mężczyzna. Częściej niż w przypadku chłopców
dokonuje się obrzezania więcej niż jednej dziewczynki. Byłem również świad
kiem przeprowadzania obrzezania równocześnie u trójki dzieci (dwóch chłop
ców i dziewczynki). Operację dokonuje się między czwartym a ósmym ro
kiem życia, zwykle w czasie letnich wakacji (ze względu na dłuższy niż
w przypadku chłopców okres rekonwalescencj i). Najpierw rodzina stara się
zorganizować obrzezanie synów, a później dopiero dziewczynek42(fot. 6).
W wieczór poprzedzający operację stroi się dziewczynkę w odświętny strój,
złotą biżuterię. Jej skóra pokrywana jest henną i kohlem — podobnie jak ubiera
się pannę młodą do ślubu. Przystraja się ją również w apotropeiczne przed
mioty: dżirtig, bursztynowy soulmit i złotą monetę. Nazajutrz, wcześnie rano
ma miejsce operacja. W izbie pozostaje tylko matka, babcia i akuszerka. Dwie
pierwsze trzymają dziewczynkę, gdy położna przystępuje do operacji. Ma ona
do dyspozycji profesjonalne chirurgiczne nożyczki, igłę oraz nici. Dezynfekuje
je, zalewając spirytusem i podpalając. Bezpośrednio przed zabiegiem dziew
czynka otrzymuje miejscowe znieczulenie. W przeciwieństwie do obrzezania
chłopców, operacja ta jest skomplikowana i czasochłonna — w rezultacie bar
dzo bolesna. Matka cały czas stara się uspokoić córkę, powtarzając, iż będzie
piękna oraz że dostanie mnóstwo pieniędzy. Po operacji i infibulacji dziew
czynkę kładzie się na tradycyjnym angarebie zasłanym czerwoną matą. Wiąże
się jej razem nogi tak, aby nie zostały zerwane szwy, a rana mogła się szybko
goić. Później następują gratulacje i okrzyki radości. W każdym domu ma
miejsce mniejszy lub większy poczęstunek, połączony z ofiarą ze zwierzęcia.
Śpiewa się weselne pieśni i tańczy.
Po upływie siedmiu dni akuszerka przemywa rany i sprawdza czy gojenie
przebiega pomyślnie. Dziewczyna pozostaje w łóżku do piętnastego dnia po
operacji. Zwykłe po tym czasie wraca do normalnego życia. Kiedyś jednak zo
bowiązana była nie opuszczać obejścia do czterdziestu dni po operacji (Kenne
dy, 1978b, s. 157; Barclay, 1964, s. 446-450). Ten kolejny etap w życiu dziew
czyny kończy uroczysta procesja nad Nil lub do studni. Ważne jest, aby
dziewczyna oprócz rytualnej ablucji przejrzała się także w tafli wody.
W wielu przypadkach zwyczaj ten odbija się negatywnie na zdrowiu ko
biety, stając się przyczyną infekcji, urazów czy najróżniejszych problemów
ginekologicznych. W dłuższej perspektywie równie często komplikuje poród,
współżycie seksualne czy nawet staje się przyczyną bezpłodności. Mimo tego,
dla dziewcząt sudańskich wydaje się on podstawowym wyznacznikiem ich
kobiecości i dojrzałości. Jest to moment, na który z utęsknieniem czekają. War
to uzmysłowić sobie fakt, iż w wielodzietnej, patriarchalnej rodzinie, w której
dziewczynka wielokrotnie ma powody odczuwać, że jest gorzej traktowana,
42 Akuszerka za przeprowadzenie tej operacji bierze różne kwoty, w zależności od możliwości
finansowych rodziny. Niemniej jednak obrzezanie dziewczynek kosztuje więcej aniżeli poród.
�180
Maciej Kurcz
jest to jeden z niewielu momentów w jej życiu, kiedy znajduje się ona w cen
trum uwagi. Dla matek i ojców natomiast obrzęd ten to hołd złożony tradycji
oraz jeden z podstawowych kroków ku zapewnieniu córce zamążpójścia. Trze
ba jednak zaznaczyć, że krytyka tego rodzaju praktyk w mediach czy mecze
cie oraz nade wszystko zmiany zachodzące w sferze życia seksualnego mogą
wkrótce wpłynąć na stopień intensywności tej tradycji. Mężczyźni pracujący
sezonowo w dużych miastach czy za granicą coraz częściej oczekują, by ich
żony były bardziej nowoczesne, także jeśli chodzi o sferę intymną i tak jak
Europejki czerpały satysfakcję z życia seksualnego. Zapewne między innymi
z tego względu w miastach coraz częściej decydują się na łagodniejszą formę
tej operacji (Kenyon, 1991, s. 128).
Szkoła koraniczna
Tradycyjny system edukacyjny zasadzał się na szkole koranicznej — haluan . Szkoła ta jest dobrze znana muzułmańskiemu światu jako filar podsta
wowego — religijnego wykształcenia wyznawcy islamu. Prowadzona przez
feki (l.m. fukara)44 uczyła Koranu oraz języka arabskiego (Eickelmann, 1981,
s. 234-246; Vorbrich, 2002, s. 108-115; Trimingham, 1968, s. 57-62). W Su
danie ten typ szkoły rozpowszechnił się za sprawą sufickich mistrzów, dla
których po dziś dzień jest to między innymi jeden ze sposobów na życie
(Trimingham, 1965, s. 98-104). Liczba tych szkół zdecydowanie zmalała.
Nadal jednak uczy się w nich sztuki recytacji i zapamiętywania Koranu oraz
podstawowych informacji z zakresu wiedzy i praktyki religijnej. W niektó
rych przypadkach uczy ona jeszcze sporządzania amuletów czy leczenia lu
dzi — umiejętności potępianych przez ortodoksję, ale cieszących się wciąż
dużym zapotrzebowaniem. W znakomitej większości jest to wszystko, co taka
szkoła może zaoferować. Pisania czy czytania uczy niejako przy okazji. Zna
czenie posiada tylko katechetyczna wiedza, przyjmowana przez adeptów au
tomatycznie i bez jakiejkolwiek refleksji. Zwłaszcza wersety Koranu — jak
w przypadku świętych ksiąg innych religii — mają dla pospólstwa wymiar
magiczny. W końcu również liczy się kontakt z charyzmatycznym nauczycie
lem —- pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. Kwestie te są źródłem ciągle
dużej atrakcyjności owych szkół. Nadal pełnią one zasadniczą rolę w propa
gowaniu wśród Sudańczyków ludowej odmiany islamu. Ponadto szkoła ta
stanowi nadal ważny element na drodze religijnej kariery jednostki.
43 Halua ( khalwa) pierwotnie oznaczała „miejsce odosobnienia”, kojarzone z bytowaniem
muzułmańskiego mistyka (Kenyon, 1991, s. 35). W Sudanie, za sprawą roli sufickich mistrzów
w procesie islamizacji, wiąże się ten termin z ośrodkiem wiedzy religijnej, w znakomitej większo
ści ze szkółką uczącą sztuki zapamiętywania i recytacji Koranu.
44 Oryginalniefakih, „znawca prawa”.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
jg j
Halua zwykle znajduje się przy zagrodzie nauczyciela lub przy meczecie.
To najczęściej mała lepianka, z jednym lub dwoma pomieszczeniami. Wy
różnia ją widoczna z oddali zielona flaga zatknięta na dachu. Podłoga wysy
pana jest piaskiem, na którym w czasie lekcji układa się maty. Przy jednej ze
ścian znajduje się miejsce zasłane matą i dywanikiem lepszego gatunku. Jest
zarezerwowane dla mistrza. Za jego plecami na ścianie wisi sztandar z reli
gijną inskrypcją oraz kilka pamiątek po czcigodnych przodkach (różaniec,
laska, zdjęcie, metalowy czajniczek). W innej części sali do filaru przycze
pione są powrozy z licznymi powiązanymi kolorowymi szmatkami — znak
życzeń ludzi proszących świętobliwą osobę o pomoc.
Współcześnie takie małe, wiejskie szkółki koraniczne stopniowo jednak
podupadają. Powód jest jeden — rozwój formalnej szkoły i edukacji. Dzieci,
jeśli w ogóle posyła się do halua, to nieregularnie, kilka razy w tygodniu lub
w miesiącu, albo jedynie w czasie letnich wakacji. Wiele takich szkół tylko
ze względu na pamięć i tradycję nazywa się tym mianem. Podkreślają religij
ne tradycje okolicy oraz są materialnym reliktem dawnej władzy religijnej jej
mistrzów. Choć kres szkół halua jeszcze nie nastąpił, to należy powiedzieć,
że ucierpiały one najbardziej ze wszystkich tradycyjnych zajęć, którymi parali
się szejchowie w Sudanie. Jeszcze niedawno, jak podaje Trimingham (1965,
s. 117), istniało około 1500 szkół tego typu rozsianych po całym kraju. W rejo
nie moich obserwacji istnieje tylko jedna taka szkoła. Inne są nimi już wyłącz
nie z nazwy. Wydaje mi się, iż sytuacja ta koresponduje także ze spotykaną
w reszcie doliny Nilu. Przetrwały tylko najpopulamiej sze szkoły halua i tyl
ko tam, gdzie ludzie ich jeszcze potrzebują, a lokalni mistycy nadal cieszą się
absolutnym posłuchem.
Niektóre z nich jednak potrafiły przetrwać, zmieniając swój profil. W miej
scowości Affat oraz ed Ghaddar, kilka razy w tygodniu miejscowy mistyk
prowadzi zajęcia z Koranu i języka arabskiego dla kobiet45. Istnienie halua
i jej modelu edukacyjnego jest być może szansą dla kobiet w średnim wieku,
które w znakomitej większości pozbawione zostały tak tradycyjnego, jak
i formalnego wykształcenia.
W okolicy ed Ghaddar znajduje się jeszcze inna szkółka koraniczna46. Mie
ści się ona poza osadą, na pustynnej równinie. Jest to rozbudowany kompleks
stosunkowo luźno rozplanowanych budynków, spełniających wielorakie funk
cje (sala wykładowa, meczet, sypialnia, pomieszczenia gospodarcze). Szkoła
ta również posiada własne ujęcie wody, przy którym uprawia się kilka grzą
45 Regularne lekcje recytacji Świętej Księgi pobierało tam kilkanaście kobiet w średnim wie
ku. W przeciwieństwie do zajęć z chłopcami, nauczyciel wysłuchiwał i komentował odpowiedzi
swoich uczennic, nie widząc ich, za prowizorycznym parawanem z płóciennych worków. Dystans
między nauczycielem a uczennicami był należycie zachowany.
46 Szkołę założono w 1995 roku. Wybudowano ją za państwowe fundusze, przede wszystkim
jednak przy wsparciu lokalnej społeczności, która dostarczyła materiałów i robotników.
�182
Maciej Kurcz
dek. W przypadku tej szkółki uczniowie mieszkają wraz ze swym mistrzem,
łącząc naukę z pracą. W wielu zakątkach Sudanu nadal, choć nie tak jak kie
dyś, modne jest, wręcz zalecane, by chłopcy po skończeniu siódmego roku
życia wyruszali po nauki do jednego ze znamienitszych szejchów. Wtedy za
mieszkują oni wraz z mistrzem, a za gościnę i nauki odpłacają mu różnego
rodzaju pracami. Halua w ed-Ghaddar należy właśnie do takich szkół. Cie
szy się dużą renomą i podobno ściągają do niej chłopcy nie tylko z całego
Sudanu, ale także z zagranicy. Ponoć jest ona przepustką do religijnej kariery.
Obecnie w szkole tej uczy się około czterdziestu chłopców. Podobno
uczęszczać może do niej każdy. Nazywa się ich heiran (l.p. huwar), czyli
„młody wielbłąd”, bo uczeń ma podążać za mistrzem tak, jak mały wielbłąd
za matką (el Tayib, 1964, s. 14). Najmłodszy ma siedem lat. Nauka trwa róż
nie, w zależności od tempa opanowania Koranu. Nie więcej jednak niż pięć
lat. Po ukończeniu nauki absolwent takiej szkoły dostaje dyplom uprawniają
cy do kontynuowania nauki w którejś z religijnych szkół. Wielu jednak po
rzuca dalszą naukę i powraca w rodzinne strony, by założyć własną praktykę
religijną— uczyć Koranu i zasad wiary okolicznych mieszkańców.
Dzieci wstają punktualnie o godzinie trzeciej i zaraz przystępują do czy
tania na głos zadanych im fragmentów Koranu. Później zasiadają wokół na
uczyciela i zapisują dyktowane przez niego fragmenty — (ramija). Uczeń
wykrzykuje ostatnie wyrazy poprzedniego fragmentu, szejch dyktuje mu ko
lejny. Zapisywane są one na drewnianej tabliczce (loh) za pomocą patyczka
nasączonego w atramencie ze sproszkowanego węgla drzewnego, gumy arab
skiej i wody. Gdy uczeń nie radzi sobie z pisaniem, pomagają mu w tym ko
ledzy łub sam nauczyciel. Między godziną szóstą a siódmą ma miejsce prze
rwa na picie herbaty. Przed wschodem słońca dzieci wspólnie śpiewają pieśń
religijną Tahlin. Po godzinie siódmej chłopcy indywidualnie czytają i uczą
się swoich fragmentów — ( Geraja). Pomiędzy j edenastą a czternastą ma miej sce obligatoryjny odpoczynek — (gajlula ). Po modlitwie następuje czas czy
tania na głos. Każdy twarzą do ściany recytuje swój ustęp Koranu. Między
szesnastą a siedemnastą spożywa się obiad i odpoczywa. Później ponownie
powraca się do indywidualnej nauki recytacji. Przed zachodem słońca wspól
nie odśpiewuje się Tahlin, po którym szejch odpytuje uczniów (hifiz) i popra
wia ewentualne błędy (asaha ), następnie czyta fragmenty na dzień następny
(,mutala). Dzieci zobowiązane są tylko ich uważnie wysłuchać. W końcu nad
chodzi czas sprawdzianu (tasmi). Każdy indywidualnie popisuje się swoim
fragmentem Koranu. Jeżeli zrobi więcej niż trzy błędy, będzie musiał kolejny
dzień poświęcić na nauczenie się tego samego (giuah lub takijim — „stanie
w miejscu”). Jeżeli nauczyciel nie ma zastrzeżeń, pozwala uczniowi zmyć
wodą tabliczkę z wyuczonym tekstem. Robi się to w specjalnym betonowym
rezerwuarze (hadziar el mihaja). Wody tej nie wylewa się byle gdzie; w wie
lu domach trzyma się ją na szczęście, niekiedy także w celach leczniczych.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego w ieśniaka
]
$3
Około dwudziestej trzydzieści mają miejsce repetycje (muradzia), indywidu
alne bądź pod okiem szejcha. W ten mniej więcej sposób dziecko, krok po
kroku, opanowuje pamięciowo cały Koran. W zimie zajęcia odbywają się
w przestronnej izbie (kuramijja). W lecie raczej na wolnym powietrzu, na
podwórzu, w cieniu jakiegoś drzewa.
Nauczyciel szkółki koranicznej nie pobiera za swą pracę żadnej opłaty.
Traktuje swą profesjęjako akt pobożności. Nie bacząc na to, rodzice posyła
nych tam dzieci odpłacają się mu i jego szkole w różnoraki sposób, po żni
wach oddając mu część plonów, przynosząc gotową strawę czy budując nowy
dach. Same dzieci odpłacają mu się za naukę służąc w jego domu. Z tego
powodu codziennie z lekcji zwolniona jest trójka chłopców. Podopieczni rów
nież regularnie chodzą po domach i recytują Koran. W zamian najczęściej
otrzymują jedzenie. Ukończenie szkoły lub poszczególnych jej etapów (sharafa) jest okazją do dziękczynnej ofiary i obdarowania mistrza jakimś pre
zentem. Reasumując, szkółka koraniczna na czele z czcigodnym mistykiem
nie czerpie bezpośrednich zysków ze swojej działalności — tak nakazują
w tym względzie najlepsze muzułmańskie obyczaje. Mimo tego, od wieków
jej działalność zasadza się na solidnym systemie różnorakiego wsparcia ze
strony okolicznych mieszkańców.
Jak wspominałem, znaczenie takiej szkoły dla elementarnej wiedzy dziec
ka jest raczej skromne — w najlepszym razie opanowuje ono sztukę pisania
i czytania. Ma ona jednak znaczący wpływ w uczeniu podstaw wiary muzuł
mańskiej: znajomości praktyk i obowiązków, sumienności i poprawności ich
wykonywania oraz znajomości pamięciowej niekiedy nawet całego Koranu.
Z tego też względu cieszy się ona uznaniem władz i może, tak jak w ed Ghad
dar, liczyć na materialne wsparcie ze strony państwa. Należy jednak pamię
tać, że wraz z elementami ortodoksji uczeń poznaje także świat islamu ludo
wego. Szkoła koraniczna silnie oddziałuje na psychikę młodego człowieka.
Po jej ukończeniu adept z reguły poświęca się religijnej działalności, konty
nuując naukę w religijnych szkołach wyższego stopnia lub częściej stając się
po prostu derwiszem. Bez wątpienia rozbudza ona u dziecka głębokie i silne
uczucia religijne.
Szkoła publiczna
Dopiero wraz z okupantami egipskimi i brytyjskimi pojawiły się alterna
tywne szkoły, związane z meczetami lub administracją publiczną. Ostatecz
nie, jak już sygnalizowałem, los tradycyjnych szkółek został przypieczętowa
ny stopniowym i opieszałym, ale nieuchronnym rozwojem edukacji publicznej,
która w całości przejęła ich funkcje i zaoferowała zupełnie nowe perspekty
wy. Ten proces szczególnie dotknął najbardziej rozwiniętą dolinę Nilu Suda
�1 84
Maciej Kurcz
nu północnego. Obecnie elementarna szkoła państwowa to stały element kraj
obrazu nieomal każdej, nawet najmniejszej wioski tego regionu kraju. Jest
ona łatwo dostępna i bezpłatna, a dzieci między szóstym i czternastym ro
kiem życia powszechnie do niej uczęszczają47 (fot. 7). Przy elementarnych
szkołach zorganizowane są jeszcze dwuletnie przedszkola (rauda) — przy
gotowujące dzieci do nauki w szkole, uczące także Koranu i arabskiego. Każda
szkoła typu publicznego posiada mniej lub bardziej wykwalifikowanych peda
gogów, uczących zarówno przedmiotów świeckich, jak i tych związanych
z wiarą. Na terenie moich badań pierwsza szkoła publiczna pojawiła się
w okresie międzywojennym. Współcześnie w wiosce Banganarti znajdują
się dwie, a w e d Ghaddar nawet trzy placówki tego typu.
Ogromna presja elit Sudanu na działalność oświatową, przy jednoczesnym
braku jednolitego programu edukacyjnego oraz chronicznym niedofinansowaniu sprawia, iż tutejsza szkoła boryka się z licznymi problemami. Jak
w wielu zakątkach rozwijającego się świata tzw. szkoła nowoczesna rozrasta
się ilościowo, ale nie zawsze idzie to w parze z jakością. Najbardziej rzuca
się w oczy słabe przygotowanie nauczycieli. Bardzo często są to ludzie nie
przygotowani do roli pedagogów, rekrutowani spośród bardziej wyedukowa
nych mieszkańców okolicznych wiosek48. Na domiar złego są oni kiepsko
lub w ogóle nieopłacani. Spora grupa pedagogów to wolontariusze-stażyści,
którzy nie mają wykształcenia z zakresu prowadzonych przedmiotów49. Rów
nież tu, podobnie jak w innych zacofanych pod tym względem rejonach świata,
szkoła musi przełamywać niechęć rdzennych mieszkańców, dla których sta
nowi ona element obcy, godzący w tradycyjny światopogląd i system wycho
wawczy. Są to jednak sprawy wymagające osobnego potraktowania.
Szkoły w badanych przeze mnie wsiach (ed Ghaddar, Bukibul, Banganar
ti) to placówki nowe, mniej więcej z końca XX wieku50. W dwóch na trzy
przypadkach kontynuowane są jeszcze prace budowlane, mające głównie za
zadanie oddzielenie chłopców od dziewczynek. W każdym przypadku to kom
pleks budynków zgrupowanych wokół dziedzińca. Na dłuższych bokach, na47 Zaobserwowałem, że do szkoły nie posyłają swoich dzieci jedynie byli koczownicy. W tej
i innych sprawach kierują się oni własnymi zasadami i ambicjami. Dzieci tej grupy od najmłod
szych lat zarobkują przy różnego rodzaju pracach. Na przykład dzień dwóch dziesięcioletnich
braci z rodziny nomadów wypełniony był wędrówkami nad rzekę po paszę dla zwierząt oraz dwu
krotną w ciągu dnia (rano i wieczorem) obwoźną sprzedażą chleba.
48 Jednym z ważniejszych zadań stojących przed edukacją formalną w Sudanie jest zapewnie
nie jej odpowiedniej materialnej opieki, zwłaszcza jeśli chodzi o uposażenie nauczycieli, które
aktualnie jest absurdalnie niskie. Bez wątpienia sukcesem sudańskiego systemu edukacyjnego jest
wykształcenie, przynajmniej w znanych mi wsiach, miejscowej kadry pedagogicznej. Tylko ona
przecież jest w stanie skutecznie podołać wyzwaniom pracy na wsi.
49 W ed Ghaddar na dziesięciu nauczycieli — trzech było wolontariuszami.
50Nie znaczy to, że wcześniej szkół publicznych w ogóle nie było. Były one rzadsze i bardziej
przepełnione. I tak wieś ed Ghaddar zamiast trzech współcześnie istniejących, miała tylko jedną
szkołę, która powstała w okresie międzywojennym.
�Fot. 8 Dziewczynki przed wyjściem do szkoły, fot. M. Kurcz, ed Ghaddar 2004
�186
Maciej Kurcz
przeciw siebie, znajdują się sale lekcyjne. Na krótszych ulokowany jest po
kój dyrektora oraz brama wejściowa z dyżurką woźnego. Od wewnątrz szkolne
pomieszczenia wyposażone są często w małe zadaszone werandy, na których
dzieci spędzają wolny czas pomiędzy zajęciami. Pośrodku placu pod zada
szoną konstrukcją znajdują się dzbany z wodą. W niektórych szkołach zorga
nizowano jeszcze mały „sklepik”; kobieta na macie sprzedaje słodycze i przy
bory szkolne.
Szkoła ma kilka sal lekcyjnych. Choć sala z reguły posiada wiele otwo
rów okiennych, to w jej wnętrzu panuje przyjemny w tym klimacie półmrok.
Rzadko, z powodu upału i pustynnego wiatru, żelazne okiennice otwiera się
na oścież. Uczniowie siedzą w rzędach po trzy łub cztery osoby na metalo
wych, rzadziej drewnianych ławkach z podnoszonym blatem, pod którym mają
miejsce na podręcznik i przybory szkolne. Po jednej stronie sali chłopcy, a po
drugiej dziewczynki. Naprzeciw dzieci ustawione jest metalowe krzesło na
uczyciela, a na ścianie wylana w betonie tablica. Ściany sali lekcyjnej są gęsto
pokryte różnego rodzaju zapiskami. Na jednej z nich wisi odręcznie narysowa
na na kawałku papieru mapa Sudanu, na innej lista angielskich czasowników
nieregularnych.
W szkołach podstawowych nauczycielkami są wyłącznie kobiety. Męż
czyźni piastują natomiast funkcję dyrektora i woźnego. Ten ostatni dokonuje
drobnych napraw, sprząta, a nade wszystko masywnym dzwonkiem oznajmia
początek i koniec lekcji. Kadra tamtejszych szkół to w znakomitej większo
ści ludzie miejscowi, z wioski lub jej najbliższej okolicy51.
Sposób prowadzenia lekcji przypomina model europejski. Najpierw ma
miejsce krótki apel prowadzony przez dyrektora. Po nim dzieci rozchodzą się
do swoich klas. Dziewczynki siadają po prawej stronie, chłopcy zaś po lewej.
Gdy do sali wchodzi nauczyciel, wszyscy automatycznie powstają. Rozlegają
się słowa muzułmańskiego powitania. Pierwsza część lekcji poświęcona jest
powtórce przerobionego już materiału. Nauczyciel wywołuje do odpowiedzi
poszczególnych uczniów. Niektórzy z nich sami wyrywają się do odpowie
dzi, podnosząc do góry rękę i charakterystycznie pstrykając palcami. Następ
nie dzieci poznają nową partię materiału. Tak nauczycieljak i jego podopiecz
ni korzystają z elementarzy52. Ważnym „instrumentem” pracy pedagoga jest
łodyga palmy — rózga na bardziej niesubordynowanych uczniów53.
Dzieci obowiązuje pewnego rodzaju szkolny mundurek. Chłopcy ubrani
są w tradycyjny męski strój; długą, białą koszulę (araga) oraz czapeczkę (ta-
51 Fakt ten, choć zapewne związany z niskimi kwalifikacjami tych ludzi, korzystnie wpływa na
relacje między szkołą a wsią.
52 Są one powszechnie dostępne. Można je nabyć za niewygórowaną kwotę (ok. 4 $) choćby
na miejscowym targu.
53 Jest to raczej symbol władzy nauczycielskiej, aniżeli rzeczywiste narzędzie karania dzieci.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
187
gija) na głowie. Pod tym, w zależności od pory roku, mogą mieć jakiś sweter
lub koszulkę. Dziewczynki natomiast zobowiązane są nosić dwuczęściowy
mundurek składający się ze spodni i koszuli z długimi rękawami. Do tego
obowiązkowa chusta na głowę. Wszystko to w kolorze białym bądź zielonym
(fot. 8). Każde dziecko na książki i przybory szkolne ma worek płócienny lub
torbę po cukrze, zawieszany na ramię. Dodatkowo też plastikowy pojemnik
na śniadanie.
Po ukończeniu podstawówki wiejskie dzieci mogą udać się do szkoły śred
niej. Jednakże placówkami tego typu poszczycić się mogą tylko nieliczne wsie,
dlatego nie wszystkie dzieci z powodu odległości są w stanie do nich uczęsz
czać. Dla wielu problemem jest także opłacenie czesnego. Rolnicy niechęt
nie zapatrują się na dalszą edukację swoich dzieci, uważając, że odrywa je
tylko od codziennych obowiązków.
Szkoła średnia na terenie moich badań znajdowała się w miejscowości
Sinada54. Uczęszczały do niej dzieci z pobliskich wiosek (Bukibul, Hammur,
Banganarti). Druga była we wsi Ed Ghaddar dla Basenu Letti. Nauka w szko
le średniej trwa trzy lata. Choć zasadniczo są to w większości szkoły prze
znaczone dla chłopców, to pozwalano do nich uczęszczać także dziewczyn
kom53. Obok takich przedmiotów jak matematyka (arytmetyka), język arabski,
religia oraz historia, uczy się tutaj także zagadnień ekonomicznych czy doty
czących rolnictwa. Zapewne dla celów dydaktycznych prowadzony jest na
szkolnym podwórzu mały ogródek z własną studnią i pompą. Wygląd
i wyposażenie szkoły zasadniczo nie odbiega od spotykanego w placówkach
niższego szczebla.
Studia wyższe w dalekiej Karimie czy jeszcze dalszym Chartumie to luk
sus, na który wciąż stać niewielu. Jednakże w każdej z odwiedzanych przeze
mnie wiosek spotykałem rodziny, które posłały na studia jedno ze swoich
dzieci. Naturalnie byli to najczęściej chłopcy pochodzący z najbogatszych
i najszacowniejszych rodzin we wsi. Zanim jednak wolno im było podjąć na
ukę na którejś z wyższych uczelni, musieli wpierw odbyć obowiązkową służ
bę wojskową. Fakt ten, jak wspomniałem wcześniej, w znaczący sposób ogra
nicza dostęp sudańskiej młodzieży do wyższej edukacji. Przeciętny Sudańczyk,
bez koneksji i pewnych szans na znalezienie pracy, woli zapomnieć o stu
diach, niż znaleźć się w wojsku56. Z tego też powodu na korytarzach Uniwer
sytetu Chartumskiego spotkać można więcej kobiet niż mężczyzn. Okazuje
54Wioska ta leży między Banganarti i Hammur— tworząc z nimi zwarty zespół osadniczy.
55 Szkół średnich dla dziewcząt jest niezwykle mało, gdyż ich edukacja jest sprawą stosunko
wo nową. Zasadniczo nabrała ona tempa po II wojnie światowej (Barclay, 1964, s. 437). W rezul
tacie tworzy się kilkuosobowe grupy dziewcząt w szkołach średnich dla chłopców.
56 Choć każdy chłopiec ma obowiązek służyć w wojsku, to wielu z nich udaje się „wywinąć”
jakoś z tej przykrej powinności. I dlatego właśnie, aby ograniczyć ten proceder, wymaga się od
chłopców chcących pójść na studia zaświadczenia odbycia służby wojskowej.
�Maciej Kurcz
188
się, że droga kobiet do wyższej edukacji jest prostsza i mniej restrykcyjna.
Dotyczy to jednak w znakomitej większości środowiska miejskiego. Wiej
skie dziewczynki z powodów finansowych i obyczajowych na studia posyła
się niezmiernie rzadko. Jeżeli już tak się dzieje, to jest to zawsze powodem
do wielkiej dumy ojca, a w przyszłości pewnie jednym z przekonywających
argumentów do zażądania wyższej opłaty małżeńskiej. Dziewczęta po ukoń
czeniu studiów powracają do rodzinnego domu i wkrótce wychodzą za mąż.
Mężczyźni natomiast raczej starają się pozostać w mieście, a przy najbliższej
okazji emigrują do któregoś bliskowschodniego kraju, zwłaszcza do Arabii
Saudyjskiej.
BIBLIOGRAFIA
Ahmed Effendi
1939
Native Medicines in the Northern Sudan, „Sudan N otes and Records” vol.
XXII, cz. I, Khartoum, s. 27-49.
Barclay W.B.
1961
An Ethnographic Study o f an Arab Sudanese Village in Suburban Khar
toum, Cornell University, Ph.
Blackman B.W.
1927
The Fellahin o f Upper Egypt. Their Religious, Social and Industrial Life
Today with Special References to Survivals from Ancient Times, London.
Błażyński A.
2003a
Shulukh: Facial Scarification in the Nile Valley — Origins and Functions,
„Gdańsk A rcheological Museum. African Reports”, vol. 2.
2003b
Shulukh Scarification Traditions among the Shaigiya, w: Gdańsk Arche
ological M useum. African Reports, vol. 2.
Burckhardt J.L.
1819, 1987 Travels in Nubia, London, D arf Publishers Limited.
C loudsley A.
1983, 1984 Women o f Omdurman. Life, Love and Cult o f Virginity, London, Ethnographica.
Eickelman D.F.
1989
The M iddle East. An Anthropological Approach, N.Y., Englewood Cliffs.
Fluehr-Lobban C.
1987
Islamic Law and Society in the Sudan, London, Frank Cass.
Holy, L.
1991
Religion and Custom in a Muslim Society. The Berti o f Sudan, Cambridge
U niversity Press.
.
Kenyon Susan M.
1991
Five Women o f Sennar. Culture and Change in Central Sudan, Oxford,
Clarendon Press.
Kennedy John G. (ed.)
1978
Nubian Ceremonial Life. Studies in Islamic Syncretism and Cultural Chan
ge, The U niversity o f California Press and The American University in
Cairo Press.
�Żywot zgodny z obyczajem i wiarą. Cykl życia północnosudańskiego wieśniaka
189
Kennedy John G.
1978a
Mushahara: A Nubia Concept o f Supernatural Danger and the Theory o f
Taboo, w: Nubian Ceremonial Life, (ed.) J.G. Kennedy, The University
o f California Press and the American University in Cairo, s. 125-149.
1978b
Circumcision and excision ceremonies, (w:) Nubian Ceremonial Life, (ed.)
J.G. Kennedy, The University o f California Press and the American U ni
versity in Cairo, s. 151-170.
Nawal al-M essiri
1978
The Sheikh Cult in Dahmit, w: Nubian Ceremonial Life, (ed.) J.G. Kenne
dy, Cairo; The University o f California Press and the American U niversi
ty in Cairo Press.
Słownik obrazów
1989
Słownik obrazów i symboli biblijnych, (red.) M. Lurker, Poznań, Pallottinum.
el Tayib Abdulla
1953
The Changing Customs o f the Riverian Sudan, „Sudan N otes end Records”
vol. X X X V I, Khartoum, s. 146-159.
1964
The Changing Customs o f the Riverian Sudan III, „Sudan N otes and R e
cords” XLV, Khartoum, s. 12-29.
1998
The Changing Customs o f the Riverian Sudan IV: Marriage, „Sudan N o
tes and Records” vol. II, Khartoum, s. 13-37.
Trimingham J.S.
1949, 1965 Islam in the Sudan, London: Oxford University Press.
Vantini G. FSCJ
1975
Oriental Sources Concerning Nubia, Heidelberg and Warsaw.
1982
Christians Relicts in Sudanese Tradition, w: Nubia Christiana, Warsza
wa, Akademia Teologii Katolickiej, s. 2 5 -4 3 .
Vorbrich R.
2002
Tradycyjna społeczność afrykańska a szkoła. Systemy wychowawcze i edu
kacyjne w pluralistycznym społeczeństwie Kamerunu, „Lud” t. 86.
Maciej Kurcz
LIFE IN LINE WITH THE C USTO M S A N D FAITH. A LIFE CYCLE OF
NORTH SU D A N E SE PEA SA N T — CHILDHOOD A N D AD O LESC EN C E
(Summary)
The article addresses the life cycle o f a contemporary north Sudanese peasant. The
author, based on his own experience and interviews, describes the achievem ents o f the
local folklore, showing it against the background o f the m ost important events in human
life, such as birth and circumcision. The article provides a description and explanation
o f basic rituals and beliefs o f the inhabitants o f the Central N ile Valley, both in the
broader context o f culture and religion o f the M uslim world and in the narrow context
o f Sudan. The author does not restrict h im self to the sphere o f rituals; he provides in
sight into the processes o f upbringing.
The article also describes the changes taking place in the cultural reality o f northern
Sudan, which is under the influence o f extreme Islamic ideology and the processes o f
westernization or globalization. A s the problems addressed in the article are very exten
sive, the author has focused on childhood and adolescence.
�i f
.
.
'■V
-V:
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/8907ef5e41e83fde559903a5bbc46197.jpg
8268392aba41a5febf2a989d92b5d8ee
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Kolekcja fotografii Zygmunta Kłodnickiego
Subject
The topic of the resource
Fotografie terenowe Zygmunta Kłodnickiego - kolekcja zawiera 1198 niepublikowanych zdjęć z badań terenowych (lata 1960-1987), syg. FNK (Archiwum PAE w Cieszynie).
zobacz także: https://paenew.us.edu.pl
Still Image
A static visual representation. Examples include paintings, drawings, graphic designs, plans and maps. Recommended best practice is to assign the type Text to images of textual materials.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Zygmunt Kłodnicki i jego informator podczas wywiadu etnograficznego / Kolekcja fotografii Zygmunta Kłodnickiego - Kalwaria Pacławska (woj. podkarpackie)
Subject
The topic of the resource
badania terenowe ; metody badań etnograficznych ; Podkarpacie
Description
An account of the resource
fotografia przedstawia badacza (Zygmunt Kłodnicki) i informatora siedzących na łące podczas wywiadu
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Zygmunt Kłodnicki
Source
A related resource from which the described resource is derived
Archiwum Polskiego Atlasu Etnograficznego w Cieszynie (depozyt Zygmunta Kłodnickiego)
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Uniwersytet Śląski w Katowicach
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1964
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Rights
Information about rights held in and over the resource
umowa z twórcą (umowa licencyjna)
Relation
A related resource
kolekcja fotografii terenowych Polskiego Atlasu Etnograficznego (Archiwum PAE w Cieszynie)
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
image/jpeg
Language
A language of the resource
pol
Type
The nature or genre of the resource
fotografia
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
PAE_FNK_34.36.XV_H.2.1.6_01
badania terenowe
etnograf
Kalwaria Pacławska
metody badań etnograficznych
wywiad etnograficzny
Zygmunt Kłodnicki
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/f4ca208001c1b407c26a33efe2fe3b16.pdf
09c9a792690772ec7229d491e2b9a458
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Barbarzyńca
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Rights
Information about rights held in and over the resource
umowa licencyjna z Wydawcą
Language
A language of the resource
pol
Type
The nature or genre of the resource
czasopismo nieregularne
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5554
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2005
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5164
Title
A name given to the resource
Żydzi i judaizm w chrześcijańskich scenariuszach końca świata/ Barbarzyńca 2005 (10)
Description
An account of the resource
Barbarzyńca - pismo antropologiczne, 2005 nr (10), s.8-12
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Gow, Andrew
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Stowarzyszenie Antropologiczne „Archipelagi Kultury”
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
A n d r e w
G o w
Ż Y D Z I I J U D A I Z M W CHRZEŚCIJAŃSKICH
S C E N A R I U S Z A C H K O Ń C A ŚWIATA:
Z A P I E K Ł A NIENAWIŚĆ
CZY IRENICZNE ITINERARIA?
Jeśli ktokolwiek wątpiłby w ogromną popularność dyspensacjonalistycznego premillenaryzmu w Stanach Zjed
noczonych, d o w ó d na jej wniknięcie d o serca ewangelikalnej", a przede wszystkim fundamentalistycznej Ameryki może
obecnie bez trudu znaleźć na listach bestsellerów. Badacze
zajmujący się religią popularną nie spieszą się z uznaniem
rosnącego wpływu tego rodzaju idei, częściowo zapewne
dlatego, że naukowcy rzadko podzielają tradycjonalistyczną wizję świata i jednoznaczną wiarę w Boże autorstwo Pi
sma Świeteao które charaktervzuia orotestanckich funda
mentalistów i dlateoo sa niechętni nadawaniu im rozołosu.
Ale czas na wstydliwe odwracanie wzroku minął, bowiem
milionv Amervkanow zaczvtuia sip kolpinvmi częściami dvs1
1
D e n s a c i o n a l i s t v c z n e i s a a i nt LeftBehind
Na stronie w w w le
ftbehind.com można m.in. znaleźć takie oto informacje'
Autorzy cyklu Left Behind, Tim LaHaye i Jerry B. Jenkins,
są klasyfikowani na 42. miejscu na ogłoszonej przez pi
smo „Entertainment Weekly" liście 51 najbardziej wpły
wowych twórców. [...]
„Entertainment Weekly" uznał za
trudną do przeoczenia na swojej li
ście, gdzie ewangelikalni pisarze
nie pojawiają się zbyt często, serię
sukcesów LeftBehind, której sprze
daż przekroczyła 50 milionów eg
zemplarzy.
' H \
- Zabawne, nie czuję się ani trochę
bardziej wpływowy teraz niż wcze
śniej - mówi Jerry. - Ale moim ma
rzeniem pozostaje uczyć i bawić
przez fabuły w formie powieści i fil
mów, które biorą udział w e współ
zawodnictwie na rynku idei.
- Nigdy nie przewidywaliśmy, że nasze książki wzbudzą tak
powszechne zainteresowanie - dodaje Tim. - Jesteśmy za
szczyceni i zadowoleni, że tak wielu ludzi okazuje tak żywe
zainteresowanie tym, co przyszłość niesie ludzkości.
Jedna z książek z cvklu Left Behind Desecration oszoło
miła obserwatorów branży, gdy „Publishers Weekly"' ogło
sił Ż P bvła o n a nailpnipi s n r z p d a i a r v m cip h/tułpm w twar
dei oorawiP w k a h n o r i l
l o h n a Grishama Z
fikria"
J
ktnm
W d S t a Z Z w n r a Ł
V
^
Z
y
^
! L J l I I
^
^
^
w roku 2001 - s t r a r a i a r
7
a
i
m
n
w
J n r i K W d roku
wS n ^ T l
r
^
M
^
1:1» n r w -
Hnra u r w n a
ooecnego zain-
T
Dziesiąta książka z serii LeftBehind
również utrzymywała
się przez 4 tygodnie na 1. pozycji [...] i zajmowała pozy-
8
cję 7. na liście niedzielnej. To czwarty tytuł z serii Left Be
hind, który debiutował na 1. pozycji list bestsellerów „New
York Timesa", „USA Today," „Wall Street Journal", „Publi
shers Weekly" i CBA.
Dziękujemy za wasze ciągłe wsparcie. Odgrywacie waż
ną rolę w sukcesie serii i wpływie, jaki ma ona na życie
wielu ludzi.
3
Recenzję jednej z pozycji z serii
Left Behind, The Remnant,
pióra
Gershoma Gorenberga w „The Ame
rican Prospect" czyta się jak dresz
czowiec. Widać, że kwestia popar
cia dla Izraela przez część ewangelikalnych chrześcijan jako sposobu
wspierania wypełnienia się proroctw
na temat k o ń c a świata, w k o ń c u
przyciągnęła uwagę mainstreamowych mediów. W „U.S. News & World
Report" Jeffrey L. Sheller ujawnił
sedno dyspensacjonalistycznej po
stawy wobec Izraela i Żydów:
4
DliSr.CRATlON
5
...wielu ewangelikalnych chrześcijan uważa powstanie
Izraela w 1948 za pierwsze w łańcuchu wyznaczonych
w Biblii wydarzeń, które zakończą się powrotem na Zie
mię Jezusa i końcem historii — scenariusz ten został spo
pularyzowany w bestsellerowej serii powieściowej Left Be
hind. Część tego scenariusza, oparta na gorąco dyskuto
wanej interpretacji fragmentów Objawienia św. Jana oraz
ksiąg Daniela i Ezechiela, dotyczy niszczycielskiej „bitwy
Armagedonu" — nuklearnej zagłady zatrzymywanej
w kulminacyjnym punkcie przez przybycie Jezusa, który
pokonuje siły zła i ustanawia erę pokoju. Ale miliony Ży
dów giną w trakcie bitwy, a ci, którzy ocaleli, uznają Jezu
sa za ich Mesjasza.
Ten artykuł został opublikowany bez komentarza na stro
nie internetowej leftbehind.com. Poparcie dla Izraela ze strony
ewangelikalnych chrześcijan (np. w formie niedawnej dota
cji w kwocie 2 milionów dolarów na wsparcie osadnictwa
amerykańskich Żydów) wynika z ich chęci „przyspieszenia"
końca świata. Poparcie to ma umożliwić wypełnienie się głów
nego elementu scenariusza zbawienia dyspensacjonalistycz
nej teologii, a mianowicie o d b u d o w ę Świątyni Jerozolimskiej,
p o to, by mogła być ona sprofanowana
(tak jak w nowym
bestsellerze z serii Left Behind) przez Antychrysta - przeciw
nika Jezusa w eschatologicznej bitwie Czasów Ostatecznych.
Wszystko to nie ma większego sensu, o ile nie zna się
historii chrześcijańskiej teologii i eschatologii. Choć chrze
ścijanie zawsze różnili się co d o tego, jak Pismo powinno
Numer 10/2005
�być interpretowane, to jednak tradycyjne gałęzie chrześci
jaństwa co najmniej d o dwudziestego wieku zwykle odrzu
cały interpretacje oferowane obecnie przez autorów Left
Behind, Tima La Haye i Jerry'ego Jenkinsa. Prezentowany
przez nich scenariusz był owszem rozpowszechniony, ale
nie w uczonej, katolickiej i protestanckiej teologii, lecz w roz
maitych popularyzatorskich, nie-teologicznych, tworzonych
w miejscowych językach budujących tekstach religijnych.
Zarówno katoliccy iak i orotestanccy eazeaeci zdecydowa¬
nie go odrzucali, w czym znaczącą rolę odegrało niewątpli
wie to iż wvmaaa on bardzo zawiłei lekturv Pisma wsDieranei orzez mase wysoce interesujących ale teoloaicznie bardz ei niż nodeirzanych leaendowych 'i literackich tradycii
właczaiac w to tvburtvńskie o s e u d o - s v b i l l i ń s k i e ororoctwa
7 r h r z e ś c i i a ń s k i P C i o Rzvmu Roman* o Aleksandrze i szPrPO
ków niezbędnych do odbudowy
Żydowskiej Świątyni w Jerozolimie.
Nie była ona możliwa ani pod pano
waniem rzymskim po roku 70 n.e.,
ani w okresie bizantyńskim i w koń
cu całkowicie już po zajęciu Jero
zolimy przez muzułmanów i wznie
sieniu przez nich na Wzgórzu Świą
tynnym meczetów Umara i Al-Aksa.
Jednak Daństwo żydowskie Świąty
ni nie odbudowało I nie iest to iedvnie rezultat oalestyńskieoo arabs k i e o o czv m u z u ł m a ń s k i e g o n i e n r z P i P d n a n i a b o w i P m duża c z e ś ć
n a w n ń ł u r z ^
tJnnPnn i
na^wriPiPd^
rH I P H P n H n w P n i P r i / A n t ^
możliwościidotonania tego przez ludzi
I w tym właśnie momencie zaczynają się kłopoty: w nie
zliczonych legendowych tekstach średniowiecznych ocze
kiwany przez Żydów Mesjasz, który m a o d b u d o w a ć Świąty
nię, był utożsamiany z literalnym, o s o b o w y m Antychrystem.
Ich autorom wydawało się to konkluzją z analogii: my, chrze
ścijanie, oczekujemy nadejścia Antychrysta, a oni, Żydzi,
oczekują nadejścia ich Mesjasza - więc nasz Antychryst
i ich Mesjasz muszą być jednym i tym s a m y m . Utożsamienie
to było oparte na Mt 24, 5: „Wielu bowiem przyjdzie pod
moim imieniem i będą mówić: Ja jestem Mesjaszem. I wielu
w błąd wprowadzą" Ułatwiła je także popularna chrześci
jańska wersiateao Droroctwa ałoszaca że Żvdzi beda Dierwszvmi którzy beda oarnać sie do Antychrysta i służyć mu jak gdyby był on Mesjaslem
zrodłaztego okresu w językach narodowych lub nawet mniej
poważane komentarze pisane przez d u c h o w n y c h (np.
Haimo, Libellus de Antichnsto opata Adso, Raoula Glabera
i wielu innych) o d n a ezc w nich można scenariusz łudząco
przypominający ten, którym posłużyli się autorzy Left Behind.
Centralnym w nim p u n k t e m jest żydowskie
pochodzenie
Antychrysta, a Żydzi generalnie odgrywają niebagatelną rolę
w eschatologicznych wydarzeniach. Przekonanie, ze żydow
skie wojska - utożsamiane z Gogiem i Magogiem, zaginione
dziesięć plemion Izraela czy nieczyste narody odgrodzone
przez Aleksandra za Górami Kaspijskimi, albo wszystko to
pod legendowym pojęciem „czerwonych Zydow" - „zosta
ną wypuszczone" na kraje chrześcijańskie, by siać zniszcze
nie przy końcu czasów, była zawsze
krytycznym składnikiem w struktu
rze, która czyni Antychrysta Ż y d e m .
Takie rozumienie Antychrysta idzie
zawsze w parze z wiarą, że Żydzi
będą się garnąć d o niego i służyć
mu podczas apokaliptycznej kampa
nii odpłaty i unicestwienia.
6
Scenariusz końca świata, które
go zwolennikami są obecnie premillenarystyczni d y s p e n s a c j o n a l i ś c i ,
był obecny w okresie wczesnej nowożytności w wierzeniach szeregu
ruchów sekciarskich, w tym radykal
nych protestantów czy tzw. Purytanów, i dotarł d o Ameryki
bardzo szybko. W końcu XIX wieku powstanie i rozwój krytyczno-historycznej metody czytania i analizowania Pisma
wzbudziły równie ooteżny antvmodernistvcznv antynaukowy ruch w amerykańskich kręgach ewangelikalnych, który
znalazł s w o i a k u l m i n a c i e w Doaladach Drezentowanych
w The Fundamentals"' i orawym skrzydle Południowych BaDtvstów w oierwszych dekadach XX wieku Jeśli analiza krvtyczno-historvczna dążyła do oodważenia boskieoo autor
stwa" rodzący sie wtedy fundamentalizm"unierał sie orzv
nim tJm barriziPi n w a ł t n w n i e c o donrowariziło d o takich wi
dowisk jak Małpi Proces Scopesa'
żwriowskiPi t r a d v r i i rezerwut r p k n n s e k r a c i e W z n ó r z a Świa
Trzeba zauważyć, że cykl Left Behind, przynajmniej o ile
wiem, nie utożsamia jasno Antychrysta z Mesjaszem oczeki
wanym przez Żydów - autorzy wierzą raczej, że większość
Żydów będzie jego zwolennikami i tylko „Reszta Izraela" roz
pozna jego prawdziwą tożsamość i nawróci się na chrześci
jaństwo - wypełniając tym samym inne proroctwo - o koń
c o w y m nawróceniu Żydów, zgodnie z odpowiednią interpre
tacją Rz 11 (choć wers 26 mówi, że „cały Izrael będzie zba
wiony").
Role wyznaczone Żydom w tej eschatologii nie tylko są
nie do pomyślenia dla samych Żydów, ale także wyrażają
wrogość wobec nich i judaizmu. Nasza kultura posiada praw
ne i etyczne kategorie dla języka przesyconego nienawiścią,
np. podżeganie czy m o w a nienawiści. Za przyczyną różnych
skomplikowanych czynników, które mają związek z przewa
żającym obecnie postrzeganiem miejsca, gdzie ulokowana
jest niesprawiedliwość (tzn. w sferach: świeckiej, społecznej
i prawnej), nie posiadamy kategorii dla podżegania do wie
rzeń Drzeóełnionych nienawiścią - choć sie to wolno i zło
wieszczo zmienia DO 11 września
2001 Modernistyczni historycy od
dzielała antysemityzm" - nowocze
sna oseudonaukowa doktrynę r a s o WPOO i P t n i r z n P n o odróżniania OPW
nPi n m r w l u d z i n d a n t y h r r i a i z m u
rPMnHnpi
dla ' m n r i P r n K ^ r h
MA|JS
KTKP
n P hinra n n
n n H M w L t P n n i l t l dvZ I n n
mJnw «a » n h ' n f c t n L , n k . <=n£"
a
v
Gdzieś po drodze dyspensacjonalistyczni myśliciele prze
jęli ( p r a w d o p o d o b n i e o d w c z e s n o n o w o c z e s n y c h pisarzy
purytańskich i independenckich) starą historię o Antychry
ście i zaczęli szukać znaków jego nadejścia. Powstanie Izra
ela dostarczyło im fundamentalnego argumentu na rzecz
prawdziwości tego scenariusza poprzez stworzenie warun
|ł.ł'.ł'i RJŁ\"KIM
nym chrześcijaństwie, nierozerwal
nie. Muszę tutaj przyznać, ze juda
izm nie jest bez skazy jeśli chodzi o
wrogość w stosunku do innych religii - na przykład tzw bał
wochwalców, ale rabiniczny judaizm zakłada, ze jeśli istnieję
życie pozagrobowe, wszystkie istoty ludzkie, które nie gwał-
PISMO ANTROP0LOGICZNB
�Andrew Gow
cą p e w n y c h p o d s t a w o w y c h praw
moralnych (siedem praw Noachickich), będą miały w nim równy
udział, bez względu na swoją reli
gię.
Wziąwszy pod uwagę konflikto
wą naturę premillenarystycznego
spojrzenia na Żydów, judaizm i Izra
el oraz intensywne apokaliptyczne
oczekiwania milionów Amerykanów
- a Stany Zjednoczone Ameryki są
miejscem powstania i największego
rozkwitu tej wizji świata - uzasadnio
nym wydaje się poszukiwanie para
leli w przeszłości. Moja teza, podzielana tylko przez część
świata akademickiego w dziedzinie studiów religioznawczych
i historii religii, brzmi następująco: klimat intensywnej apo
kaliptycznej spekulacji i oczekiwania sprzyja tworzeniu się
radykalnie antyjudaistycznych nastrojów, a nawet może po
wodować gwałtowne antyjudaistyczne - ' a więc antyżydow
skie, wybuchy społeczne.
Zacznijmy od prawdopodobnie najwcześniejszego przy
kładu tego rodzaju wydarzeń w zachodniej Europie (za wy
jątkiem wizygockiej Hiszpanii) - pierwszego, zdaniem Richar
da Landesa, p o g r o m u w łacińskim kręgu kulturowym. Na
przełomie lat 1009 i 1010 kalif Al-Hakim zdecydował się zislamizować Jerozolimę i kazał zburzyć Bazylikę Grobu Świę
tego. Raoul Glaber mówi o „jednomyślnej decyzji wszyst
kich chrześcijan" (co najmniej"w kilku francuskich miastach)
o wypędzeniu Żydów z ich miast i krajów. Landes całą swo
ją karierę akademicką poświęcił udowadnianiu tezy głoszącei że dekadv Drzed i DO roku 1000 charakteryzowały sie
intensywnymi aD0kaliDtvcznvmi soekulaciami i oczekiwania
mi - doprowadziło go to do stworzenia Center for Millennial
Studies i i n t e r d v s c v D l i n a r n e i dziedziny studiów millpnniinych" To prawda, że wielu francuskich i katolickich badaczy
o d r z u c a te t e z ę Ipśli i p r i n a k z a a k r e n t n i p m y ia iakn mnżli
wnść
a I a n r i e s Ma właśniP n n u h l i k n w a l i ś m v M n m PSPiów
7
8
tak rozpowszechniony, że dowody na religijne, a nawet apo
kaliptyczne motywacje tej krucjaty były bagatelizowane na
wet przez poważanych historyków chrześcijaństwa, np. Ber
narda McGinna. Guibert z Nogent w swojej relacji z Clermont z 1095, gdzie Urban II propagował ideę pierwszej kru
cjaty, pisze, że papież twierdził, iż chrześcijanie muszą opa
nować Ziemię Świętą, ponieważ w niej właśnie pojawi się
Antychryst i ich obecność tam jest niezbędna, by mu się prze
ciwstawić. Jakie może istnieć bardziej eschatologiczne
usprawiedliwienie dla krucjaty? Wiemy przy tym, że pierw
sza krucjata pochłonęła ogromną liczbę ofiar nie tylko wśród
muzułmanów ale także Zvdów szczeaólnie w niemieckiei
Nadrenii i w samej Jerozolimie.'
10
11
Kiedy Marcin Luter pisał w 1523 r., że to nic dziwnego, iż
Żydzi odmawiają nawrócenia się na chrześcijaństwo (a wie
rzył on, że nawrócenie to jest niezbędne, aby biblijne pro
roctwa zostały wypełnione, zaczęły się Dni Ostateczne),
wziąwszy pod uwagę ich traktowanie przez poprzednie po
kolenia chrześcijan (czyli Kościół rzymskokatolicki i jego klerykalnych reprezentantów) oraz uwzględniając trudności
w dostępie do „czystego słowa Pisma", nie próbował bynaj
mniej być miły dla Żydów" Twierdziłon że chrześcijanie
byli winni zaniedbania jednej z ich najważniejszych ról w hi
storii mianowicie aktvwneao Drozelityzmu w stosunku do Żydów Środ
kiem zaradczym miało być według
Lutra nowe podejście do Żydów d o b r ą wolą i w d u c h u
Fwannplii Wydawał sip nn wiprzvr
7P tn w U a r r z y ahy
1 ^nn lat pnra7 harrl7ipi 7ałri itvnh rp
12
Hi Itńrp w r * ' T I Z K
mimo dwudziestu lat wystawienia na
d z b a n i e prawdziwego i niezafałszowanego Słowa Bożego,
n n n h n r i 7 3 p u r h 7 niprw^7pi k n n f p r p n r i i P M Q ktńrp h\/ła n n
Żydzi wciąż się nie nawrócili. Czuł, ze najwyraźniej ich ser
^ r m n S w i 1 n m ™w\Jrl\lnrb *PriP
nlZlnnZ^' ca były zbyt twarde, a ich zrozumienie zbyt zmącone przez
rCharrnimpnt^
obstawanie przy „starożytnym prawie , by chrześcijanie mogli
miec nadzieję na jakąkolwiek zmianę. W rezultacie, utrzy
mywał Żydzi powinni zostać usunięci ze wszystkich chrze
ścijańskich społeczności a ich książki i dobra powinny byc
skonfiskowane. Jego reakcja nie była bynajmniej wynikiem
jakiejś szczególnej złośliwości. Rozczarowanie Lutra miało
obecny na Ziemi i uz na niej działa. Pogłoska, ze jerozolim
charakter eschatologiczny. Opierało sie na głębokim prze
scy Żydzi pomagali Al-Hakimowi, tylko pogorszyła sprawę:
konaniu, że koniec czasu jest blisko i że niemożność nawró
obsadziło ich to w roli sług A n t y c h n - t
cenia się Żydów zatrzymuje go!
na Z a c h o d z i e w roku 1010 miały
miejsce powszechne pogromy Ży
dów, a dowody zdają się to potwier
dzać, to prawdopodobnie wybucha
ły one w napiętym klimacie escha
tologicznego oczekiwania i stanowi
ły rezultat apokaliptycznego strachu
przed rolą Żydów przy końcu cza
sów.
Przyczyn krucjat, s z c z e g ó l n i e
pierwszej krucjaty z końca XI stule
cia, w okresie europejskiej historio
grafii, który można by nazwać chrze
ścijańskim, powiedzmy do I Wojny
Światowej, upatrywano przede wszystkim w sferze religijnej.
„Odczarowanie świata", które nastąpiło później i które zo
stało odzwierciedlone w rodzących się naukach społecznych,
zastąpiło miles christi, żołnierza Chrystusa, miles avaritiae,
chciwym młodszym synem szukającym łupu, ziemi i kolo
nialnych możliwości na Bliskim Wschodzie. Ten pogląd był
10
Ostatecznie jego wezwanie do nawrócenia albo wygna
nia Żydów przyniosło efekty. Do roku 1557 prawie wszystkie
żydowskie społeczności w Świętym Cesarstwie Rzymskim
zostały zmuszone do opuszczenia centrów miejskich. Ich
członkom pozostało osiedlenie się w miasteczkach i wioskach
albo wyjazd do bardziej przyjaznych miejsc, takich jak Pol
ska albo, później, Holandia, Brytania i zachodnia półkula.
Co więcej, eschatologiczne rozczarowanie Lutra miało po
ważne konsekwencje także w dwudziestym wieku, kiedy
nazistowscy propagandziści w Niemczech i w Ameryce wy
dali powtórnie w tanich pamfletowych wersjach inwektywy
Lutra pod adresem Żydów i judaizmu (Von den Juden und
ihren Lüaen TO Zvdach i ich kłamstwachl 1543} iako cześć
kampanii na rzecz przekonania luterańskich Niemców i nie
mieckich Amerykanów do nazistowskieao Doaladu na oerfidię Żydów.
Jak wspomniał Jeffrey Sheller w swoim artykule w „U.S.
News and World Report", istnieje szereg postaw możliwych
do przyjęcia przez premillenarystów, jeśli chodzi o właściwą
Numer 10/2005
�ŻYDZI I J U D A I Z M W C H R Z E Ś C I J A Ń S K I C H S C E N A R I U S Z A C H . . .
rolę zarówno dla Żydów, jak i chrześcijan w obliczu Końca
Czasów. Cytuje on nie tylko autorów Left Behind, ale rów
nież wybitnych liderów grup chrześcijańskich, które są ak
tywne w sprawie Izraela:
Wielu chrześcijan wierzących w ten
[prezentowany przez Left Behind]
scenariusz, wątpi w skuteczność
bliskowschodnich negocjacji poko
jowych.
- Tylko tyle można osiągnąć dyplo
matycznie czy militarnie - mówi
[Rev. James M.] Hutchens z Chrze
ścijan dla Izraela. - Nie będzie tam
pokoju dopóki nie nadejdzie Me
sjasz.
S z c z e g ó l n i e n i e p o k o j ą c a jest
rola „przyspiesznika", która zakłada interwencję mającą po
móc w doprowadzeniu do dni ostatecznych. Luter zalecał,
by uprzykrzyć życie Ż y d o m , tak aby byli zmuszeni nawrócić
się na chrześcijaństwo, jeśli nie można ich skłonić d o tego
za pomocą pokojowych środków. Pewną odmianą tego sa
mego konceptu wydaje się być, w s p o m n i a n a wcześniej,
pomoc w sfinansowaniu „powrotu" Żydów d o Izraela. Możli
wym nasteostwem teao oozornie niewinneao proaramu bvtoby dokładnie to, o czym wspomniał Sheller:
- Do jakiego stopnia teologiczny pogląd, który zapowia
da Armagedon na Bliskim Wschodzie, będzie prowadził
ewangelikalnych chrześcijan do popierania polityki zmie
rzającej w tym kierunku raczej niż w kierunku stabilności
i pokojowego współistnienia? - pyta Rabbi David Saperstein, dyrektor Religious Action Center of Reform Juda¬
ism. Yoffie z Union of American Hebrew Congrégations
dodaje:
- Ludzie twierdzący, że tam nie może być pokoju, nie są
naprawdę przyjaciółmi Izraela.
rzymskokatolicki wniósł ostatnio ważkie poprawki d o swego
poprzedniego, negatywnego stanowiska w o b e c judaizmu
jako ścieżki d o zbawienia, takie jak chociażby stwierdzenie,
że „Bóg nie łamie swoich obietnic", a d w a największe prote
stanckie wyznania w Kanadzie i Australii, odpowiednio Uni
ted Church i Uniting Church, wyrzekły się całej pracy misjo
narskiej skierowanej na nawrócenie Żydów, jako niepotrzeb
nej, p o n i e w a ż Żydzi są zbawieni
Drzez nrzvmierze które Bóa zawarł
z A b r a h a m e m . Jest t o j e d n a k ż e
w chrześcijańskim świecie stanowi
sko wciąż niezbvt DODularne Chrześciiańskie określanie łaaodnei" tak
t y k konwersvinei iako irenicznei"
niP iPst o c z v w i s r e z a k o r z e n i o n e
w HnświarirzPnhi hvcia oniPktPm
S
S
n T T r Z
i Ł n l P
S
Nakoniec powinienem zająć się
problemem zawartym w tytule niniej
szego tekstu: tym mianowicie, czy
w tego typu wyobrażeniach na te
mat roli Żydów przy końcu czasu to
nienawiść, czy też raczej ireniczne
pobudki wchodzą w grę. Właściwie
nienawiść w dyspensacjonalistycznym obozie znaleźć trudno, nawet
jeśli stanowcze odrzucenie judaizmu
jako równoprawnej religii czy drogi
do zbawienia iest powszechne dla
orawie c a ł e a o e w a n a e l i k a l n e a o
spektrum. Jeśli zaś chodzi o irenizm,
to nr7P7 dwa tysiąclecia chrześciiańscy myśliciele i teoloaowie mieli ooczucie że wvciaaaia ku Żydom aałazke oliwna"
w postaci propozycji zbawienia przez nawrócenie Kościół
n
s
n
Z
-Tto™ l l J n m n
r
"
nil"
neg^konfliktów
pomiędS" dw
„Żydzi" byli „wyimaginowanymi istotami, które zostały
skonstruowane przez chrześcijaństwo", jak ujął to Harris
Lenowitz, nie tylko w renesansowej Anglii, ale w całej Euro
pie i przez całe średniowiecze, nawet kiedy chrześcijanie
mieli bliskie kontakty z prawdziwy
mi Żydami, jak to wykazałem w mo
jej książce Trie R e d J e w s . Judaizm
był także dla wielu chrześcijan nie
wiele więcej niż „ w y i m a g i n o w a n ą
reliaia" skonstruowana Drzez chrze
ścijaństwo szczeaólnie Drzez odnie
sienie d o judaizmu nie tylko jako Inneno c z v Gorszpno alp iako Wcześ n i P i s z e o o ale Przestarzałeao a n a
15
16
wet
14
Chciałbym wskazać, że wziąwszy pod uwagę intensyw
ność apokaliptycznego klimatu panującego w dyspensacjonalistycznych kongregacjach i wśród czytelników Left Behind,
dostrzec można inne, nie tak ambitne, ale równie niepokoją
ce możliwe reakcje na nieuniknione odwlekanie się realizacji
wyznawanego przez nich scenariusza (nieuniknione przynaj
mniej dla tych spośród nas, którzy nie dostrzegają ręki Boga
tak aktywnie pracującej w świecie). Co się stanie, jeśli miliony
„pro-izraelskich" (choć „anty-judaistycznych") ewangelikal
nych fundamentalistów i"nabywców książek z cyklu Left Be
hind obudzą sie Dewneao Diekneao Doranka i zdecvduia że
Żydzi „powstrzymują" Dni Ostateczne?
T
^
iako niPważnPno
nonieważ
HnhZ^Zta^ł
u
a
tologicznym'spojrzeniuma^ <^* ^r
A ^ ^ ^ ™
w o w e g o z protestanckich reforma o r o w
M P » ^ a
eschatologia cyklu Lett Behind i premii enaryzm ewangeli
kalnych chrześcijan w Ameryce nie są „tylko rehgijnymi fe
nomenami, zwłaszcza ze stanowią religijne wyobrażenia na
temat grupy która definiuje się zarówno w religijnych, jak
i etnicznych kategoriach, bez oddzielaniajch starannie jak
to czyni większość ludzi Zachodu. Jesh dyskurs o Żydach
w cyklu Left Behind byłby formułowany w świeckich lub spo
łecznych terminach, to zmuszałby d o natychmiastowego
działania; i jeśli kiedykolwiek rozleje się on poza raczej sła
be i arbitralne granice, jakie ustaliliśmy dla tego, co teolo
giczne, i wkroczy w obręb tego, co świeckie - powiedzmy
w wypadku znaczącego rozczarowania eschatologicznego
- w relacjach pomiędzy konserwatywnymi chrześcijańskimi
stronnikami Izraela i Żydami, którzy dziś w c h o d z ą z nimi
w alianse, mogą zaistnieć poważne problemy.
Przełożył Mariusz Czaja
1
Zob. hasło „Premillenaryzm" autorstwa Roberta K. Whelana, [w:]
The Encyclopedia
of Millennialism and Millennial Movements, red.
R. Landes, New York and London 2000, ss 329-332.
< http://www.leftbehind.com/article.asp7LocJd=1 &item_id=12963 >,
odwiedzona 17 października 2002.
<http://www.leftbehind.com/article.asp?loc_id=1&item_id=12636>,
odwiedzona 17 października 2002.
PISMO ANTROPOLOGICZNE
2
3
�Andrew
4
T. 13, nr 17, 23 wrzesień 2002.
5
proroctw biblijnych w ramach skomplikowanego systemu interpretacyj
1 2 sierpień 2002, s. 34-35.
6
nego, gdzie zasadniczą rolę odgrywa przeświadczenie, że dzieje zba
Apocalypti
wienia dzielą się na pewne etapy czy epoki (dispensations), w których
Age, 1200-1600 (Leiden 1995) i mój artykuł The
obowiązują odmienne, wyznaczone przez Boga reguły, oraz że odmien
Zob. moją książkę The Red Jews.
cism in an Apocalyptic
Gow
Antisemitism
and
Jewish Antichrist in Medieval and Early Modern Germany, [w:] Medieval
ne są Boskie plany wobec Żydów i nie-Żydów. Według Darby'ego
Encounters
w momencie odrzucenia przez Żydów Mesjasza w osobie Jezusa z Na
7
2, 3 (1996), s. 249-285.
R. Landes, The Massacres
of 1010: On the Origins of Popular Anti-
zaretu, profetyczny zegar niejako zatrzymał się i ruszy z powrotem do
Jews
piero wtedy, kiedy nastąpi tak zwane pochwycenie (rapture), czyli „za
and Judaism in Medieval Christian Thought, red. J. Cohen, Wolfenbüttel
branie żywcem" do Nieba wszystkich prawdziwych chrześcijan przez
Jewish Violence in Western Europe, [w:] From Witness to Witchcraft:
Boga. Po tym, odgrywającym w dyspensacjonalistycznym systemie cen
1997, s. 79-112.
8
F. Battenberg, Das europäische
Zeitalter der Juden.
klung einer Minderheit in der nichtjüdischen
Zur Entwic
tralną rolę, wydarzeniu, ma nastąpić siedmioletni okres rządów Anty
Darmstadt
chrysta na świecie (w trakcie którego nastąpi m in odbudowa Świątyni
Umwelt Europas,
Jerozolimskiej)
1990, s. 6 1 .
9
The Apocalyptic Year 1000. Religious Expectation and Social
Change,
950-1050, współred. z R. Landes i D. Van Meter, New York and Oxford 2003.
10
Antichrist.
Two Thousand
Years of Human Fascination
with Evil,
z wcześniej
zakończony zstąpieniem na Ziemię Chrystusa (wraz
pochwyconymi" chrześcijanami)
co z kolei zapoczątkuje
jego tysiącletnie rządy (millennium) Mimo braku prscyzyjnGQO OKTGŚIGnis
detly
pochwycGnici i QGn6r3ln©Q0 przeświadczenia że obGcny etap
San Francisco 1996 [pol. wydanie: Antychryst. Dwa tysiące lat fascynacji
(dispensation) dziGjów zbawienia — WiGk Kościoła — to okres Wielkiej
człowieka złem, Warszawa 1998].
P
11
Cytowane tutaj z powodu łatwości dostępu z angielskiego tłuma
czenia relacji Guiberta: The Version of Guibert of Nogent, [w:] The First
Crusade:
The Chronicle of Fulcher of Chartres and Other Source
Mate
rials, red. E. Peters, Philadelphia 1971, s. 13.
12
Dass unser Herr Jhesus Christus ein gebornerJude
tini Luthers Werke. Kritische Gesamtausgabe,
sey, [w:] D. Mar
60 tomów, Weimar 1883¬
-1980 [odtąd WA], t. 11.
13
Von den Juden und ihren Lügen, WA 53. Więcej dyskusji na temat
tych kwestii i obszerna literatura naukowa na ten temat w moim artykule
Christian Colonialism: Luther's Exegesis
of Hebrew Scripture,
[w:] Con
tinuity and Change. The Harvest of Late Medieval and Reformation
ry. Essays
presented
Histo
h
to Heiko A. Oberman on his 70' birthday, Leiden
2000, s. 229-252.
T
zwolen
nicv dvsoensacionalizmu doszukuia sie znaków ieoorvchteno zakon
r z / n i a w wielu b i f v a r v r h wvriarzeniarh nrzede w k \ m tvrh Twara
nych z Izraelem i Bliskim Wschodem [przyp tłum ]
" Taki przekład występującego w oryginale terminu evangelical
zo
stał tutaj przyjęty za najnowszą literaturą przedmiotu w języku polskim
(por. np. A. Siemieniewski, Ewangelikalna duchowość
nowego
narodze
nia a tradycja katolicka, Wrocław 1997, T.J. Zieliński; hasło „ewangelikalizm" w: Religia. Encyklopedia
PWN, red. T. Gadacz, B. Minerski, t. 3,
Warszawa 2001; Z. Pasek, Topika zbawienia w polskich
ewangelikalnego
protestantyzmu,
kancjonałach
Kraków 2004) [przyp. tłum.].
'" Chodzi tutaj o serię esejów teologów i liderów konserwatywnego
protestantyzmu, opublikowanych w latach 1910-1915 w Stanach Zjed
noczonych i zawierających swoiste credo kształtującego się wtedy fun
14
Scheller, tamże.
damentalizmu protestanckiego, który właśnie od tego dzieła wziął swo
15
W swoim wystąpieniu Hebrew Script in Art. A Chapter in the Lord's
ją nazwę [przyp. tłum.].
Name na Sixteenth Century Studies Conference, San Antonio, Texas, 24¬
-27 październik, 2002; i w swojej mającej się ukazać książce o tetragrammatonie w renesansowej Anglii; zob. również jego książkę The
Messiahs:
Jewish
from the Galilee to Crown Heights. Oxford i New York 1998.
16
Tamże.
17
Zob. mój artykuł Christian
IV
John T. Scopes był nauczycielem biologii w stanie Tenesee, który
rozmyślnie naruszył uchwalony przez władze tego stanu zakaz naucza
nia teorii ewolucji (zdaniem jej przeciwników m.in. wywodzącej pocho
dzenie człowieka od małpy), co stało się przyczyną wytoczonego mu
w 1925 roku procesu. Proces ten, w którym oskarżycielem był jeden
Colonialism.
z przywódców obozu fundamentalistycznego, trzykrotny kandydat Par
tii Demokratycznej na prezydenta, William Jennings Bryan, stał się cen
3D
' Mianem dyspensacjonalizmu lub dyspensacjonalistycznego pre-
trum zainteresowania zarówno konserwatywnych, jak i liberalnych me
millenaryzmu określa się doktrynę religijną stworzoną przez Johna Nel
diów i na długie lata określił obraz fundamentalistów w społeczeństwie
sona Darby'ego (1800-1882), opierającą się na dosłownym odczytaniu
amerykańskim [przyp. tłum.].
Numer 10/2005
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/04a7e26fe8249bf3d48c7f3986003814.pdf
dd099484b12e79a90cb191f6565d0965
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Barbarzyńca
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Rights
Information about rights held in and over the resource
umowa licencyjna z Wydawcą
Language
A language of the resource
pol
Type
The nature or genre of the resource
czasopismo nieregularne
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5559
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2005
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5169
Title
A name given to the resource
Żyd jako symbol obcości, stosunek Polaków do Żydów/ Barbarzyńca 2005 nr10
Description
An account of the resource
Barbarzyńca - pismo antropologiczne, 2005 nr (10), s.42-44
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Czuban, Katarzyna
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Stowarzyszenie Antropologiczne „Archipelagi Kultury”
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Katarzyna Czuban
Z Y D J A K O S Y M B O L OBCOŚCI
S T O S U N E K POLAKÓW DO ZAGŁADY ŻYDÓW
Antysemityzm w Polsce stał się sposobem wyjaśniania
świata, można powiedzieć swego rodzaju „namiętnością"
Polaków. Ta zwykle irracjonalna wrogość ma przyczyny reli
gijne, społeczne, ekonomiczne, polityczne oraz rasowe. Żyd
jako symbol obcości stał się trwałym elementem religijnej
i narodowej świadomości Polaków. Wiek XX doprowadził do
ostatecznych granic wyobcowanie Żydów, bo do ich ekster
minacji. W niniejszym tekście zostanie poruszony problem
związku między obcością a antysemityzmem, w szczegól
ności polskim, a także próba przedstawienia stosunku Pola
ków do Zagłady Żydów podczas II wojny światowej, ze szcze
gólnym uwzględnieniem tego, jak zachowanie polskiej lud
ności z czasów pogromów jest obecnie postrzegane. Punk
tem wyjścia i inspiracją dla rozważań było ujawnienie mordu
dokonanego przez Polaków na Żydach w Jedwabnem oraz
dyskusja tocząca się wokół antysemityzmu polskiego.
1
OBCY
Przyjęliśmy Żydów do naszego
mieszkać w piwnicy.
domu, ale kazaliśmy
im
2
Obcy - to „człowiek nie należący do danego środowiska,
niewłaściwy komuś, nieobjęty czyimś zainteresowaniem, ktoś
nieznany, niezaangażowany" . Potocznie o b c y m jest dziwak,
samotnik, odmieniec, intruz, wróg. Większość tych określeń,
które nie opisują, a wyłącznie oceniają tego, którego zacho
wanie, z konieczności lub z wyboru, przekracza istniejące
normy, nacechowana jest negatywnie. Jak zauważa B. Smo
leń, w języku polskim trudno znaleźć odpowiedniki niemiec
kiego Ausenseiteń czy francuskiego un marginal. Jej zda
niem nie świadczy dobrze o kulturze polskiej brak nazwy dla
Innego, gdyż nazwanie jest pierwszym etapem rozumienia.
Moim zdaniem, równie niepokojący jest sposób używania
słowa Żyd, które funkcjonuje w języku polskim jako inwekty
wa, czy wyrazu żydostwo, które jest pogardliwym synoni
mem ogółu Żydów, łydek nie oznacza młodego Żyda - jest
poniżającym określeniem ludzi narodowości żydowskiej.
3
5
B. Wojdowski uważa, że Żydem jest ten, kto zostanie nazwa
ny Żydem, czyli O b c y m . Sprawa języka i nazewnictwa wy
daje się być bardzo istotna. Jak żyć ma człowiek, dla które
go znakiem przynależności i główną więzią z krajem, w któ
rym się wychował i żył, jest język i który równocześnie przez
ten język jest poniżany, napiętnowany i tym samym skazany
na obcość? Innego zazwyczaj opisuje się w kategoriach niezwyczajności czy nadzwyczajności. Charakterystyka ta na
ogół deformuje fizycznie, moralnie czy intelektualnie. A. Ka
sperek nazywa to stygmatyzacją, której zadaniem jest po
rządkowanie rzeczywistości, którą narusza obecność Inne
g o . Zdaniem R. Scharfa normalny Polak zawsze widział
i nadal widzi „chałciarzy, z pejsami, szwargocących w dziw
n y m języku i pewnie podejrzewał, że Żydzi coś knują".
W Polsce Żyd jako symbol obcości, personifikacja zła, ko
zioł ofiarny, przyczyna wszelkich nieszczęść stał się trwałym
elementem religijnej i narodowej świadomości, postacią nie
mal bajkową, Innym par excellence.
Stosunek Polaków do
Żydów od wieków determinuje tradycja chrześcijańska, któ
ra stworzyła i utrwaliła w potocznej świadomości obraz Żyda
jako zabójcy Chrystusa. R. Scharf uważa, że najważniejszym
źródłem antysemityzmu bez Żydów, który jest specyficzny
dla Polski, był Kościół, który „kultywował w kazaniach, od
wiejskich kościółków do kościoła Mariackiego w Krakowie,
przeświadczenie mówiące, że Żydzi to naród, który wyrzekł
się i zabił Chrystusa" .
6
7
8
9
Najbardziej irracjonalnym zarzutem, a może przez to naj
częstszą przyczyną pogromów I agresji w stosunku do Ży
dów, była wiara w zabijanie przez nich chrześcijańskich dzieci
oraz legenda o profanowaniu hostii. Antysemityzm świecki
utrwalał „archetyp Żyda rewolucjonisty, konspiratora działa
jącego podstępnie i w ukryciu".
Stereotyp wroga - spiskowca, rozpowszechniany i pod
trzymywany przez etnocentryzm i tradycję chrześcijańską,
wypełniali Żydzi. Powszechne stało się przekonanie, że zaj
wszystkimi nieszczęściami i złem kryje się semicki spisek.
Antysemityzm spiskowy szczególnie jadowitą formę przyjął
w XX wieku. Żydzi byli już nie tylko wrogami Polski, działają
cymi zawsze i wszędzie przeciwko jej interesom, ale właści
wie wrogami wszystkich narodów europejskich. Szczegól
nym powodzeniem cieszyło się przekonanie o spisku Żydów
i komunistów przeciw niepodległości Polski. Nienawiść do
komunistów miała być kojarzona z nienawiścią do Żydów,
ponieważ zarówno jedni, jak i drudzy byli elementami obcy
mi, wrogimi wobec narodu polskiego. Do pogłębienia ura
zów i nienawiści przyczynił się demoniczny obraz kupiectwa
żydowskiego rozpowszechniony przez rozwijające się miesz
czaństwo w XIX wieku, który przerodził się w mit o bogac
twie Ż y d ó w . A n t a g o n i z m m i e d z y o b y d w o m a narodami
wzmógł tradycjonalizm i hermetyzm narodu żydowskiego,
znajdującego się w diasporze. Żydzi byli uważani za naród
nigdzie się nieasymilujący, który nie przywiązuje się do kra
ju, w którym żyje. Uważano ich za wyobcowanych ze środo
wiska polskiego. Żyd to simmlowski wędrowiec. Jest tym,
10
11
Numer 10/2005
�Katarzyna Czuban
niechęci i nienawiści lub zwykła ignorancja. Komentarzem
niech będą słowa wypowiedziane przez R. Scharfa: Ja nad
tym boleję, ale się temu nie dziwię.
35
1
Określenia tego użył Jean Paul Sartre - głoszeniu antysemityzmu
nie może towarzyszyć przywilej korzystania ze swobody głoszenia po
glądów - to przede wszystkim namiętność.
2
J. Błoński, Biedni Polacy patrzą na getto, Kraków, s. 20.
3
Słownik języka polskiego,
s. 387.
red. M. Szymczak, Warszawa 1996, t. 2,
4
Zdaniem Barbary Smoleń niemiecki Auenseiter jest kliszą przejęte
go z języka angielskiego autsajdera, jednak w języku polskim oznacza
on kogoś, kto dobrowolnie wybrał wyobcowanie (B. Smoleń, Kobieta,
Żyd, homoseksualista, „Res Publica Nowa" 1997, nr 6, s. 54).
rozbudowany aparat administracyjny masowego morderstwa
- na jego usługach mogły być tysiące ludzi, a nawet całe
narody. Problem jednak w t y m , że tam gdzie wszyscy są win
ni, nikogo nie można osądzić. Kara w y m a g a świadomości
winy. Czy mają ją ci, którzy tłumaczą popełnione morder
stwa zwykłym wykonywaniem rozkazów? Jest to najczęst
szy argument padający w obronie polskich mieszkańców
Jedwabnego, którzy spalili żywcem swoich sąsiadów. Czy
nie przeraża i nie zastanawia gorliwość wykonywania owych
rozkazów?
30
Zdumiewa to tym bardziej, że Polacy również byli prze
śladowani i czekał ich ten sam los, a jednak nie zawahali się
dokonać egzekucji na niewinnych ludziach, swoich sąsia
dach. Zamienili się z niemych świadków w katów. I chyba
nie można usprawiedliwiać zbrodni w Jedwabnem, pogro
mu w Kielcach i w innych miastach Polski prowokacją NKWD
czy zemstą na Żydach za współpracę z okupacyjnymi wła
dzami, co nawet po pięćdziesięciu latach nadal próbują czy
nić polscy historycy, ponieważ, jak mówi J.T. Gross, nie ist
nieją żadne „parametry presji i rozgoryczenia, które sprawi
łyby, że jedwabiński mord popełniony przez Polaków na Ży
dach byłby »zrozumiały«".
5
Tamże, s. 54.
6
J. Błoński, dz. cyt., s. 104.
7
A. Kasperek, Obcy współczesnej
s. 127.
humanistyki, „Opcje" 2003, nr 1,|
8
R. Scharf, O dwóch najsmutniejszych narodach świata, [w:] Roz
mowy na koniec wieku, rozm. K. Janowska, R Mucharski, Kraków 1997,
s. 133.
9
Tamże, 132.
10
E. Jedlińska, Sztuka po Holokauście, Łódź 2001, s. 42.
11
Popularne stało się wówczas hasło Żydokomuna,
nuje nadal.
12
G. Simmel, Socjologia,
s. 508 - 509.
13
14
które funkcjo
przeł. M. Łukasiewicz, Londyn 1975,
T. Janos, Oswajanie obcości, „Odra" 1997, nr 4, s. 45.
H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, cyt. za E. Jedlińska, dz. cyt,
s. 93.
15
Tamże, s. 97.
16
Tamże, s. 90-91.
17
Z. Bauman, cyt. za E. Jedlińska, dz. cyt., s. 27.
T. Janos, dz. cyt., s. 47.
18
19
J. Lachte, Panorama współczesnej myśli humanistycznej. Od struk
tura/izmu do postmodernizmu, przeł. T. Basznik, Warszawa 1999, s. 315-1
31
Dla jednego z bohaterów powieści H. Grynberga najbar
dziej brzemiennym w skutki doświadczeniem jest „ o d m o w a
pamięci, zacieranie śladów wspólnej przeszłości... a zwłasz
cza manipulacja pamięcią". Dowodem na to są ciągłe pró
by zatuszowania udziału Polaków w zbrodni w Jedwabnem
i przypisania jej Niemcom. Czyni to zarówno prokurator Mon
kiewicz, jak i wielu autorów artykułów prasowych, dotyczą
cych z b r o d n i . Oburzenie budzi zarówno sama zbrodnia,
jak i usiłowania zrzucenia odpowiedzialności za nią na innych,
a także próby jej przemilczenia czy zignorowania. Czytając
niektóre z artykułów i wypowiedzi dotyczących Jedwabnego
można mieć wrażenie, że perechodnikowski odpowiedni kli
mat wciąż jest obecny w Polsce, a zbrodnia w Jedwabnem
mogłaby się powtórzyć. W takim razie, czy A. Marianowicz
ma rację mówiąc, że okupacja wciąż trwa?
32
20
21
22
E. Jedlińska, dz. cyt., s. 93.
Tamże, s. 97 i 93.
R. Scharf, dz. cyt., s. 135.
2 3
A. Marianowicz, cyt. za J. Wrońska, Strażnik niewygodnej pamię
ci, „Rzeczpospolita" z dnia 19.08.2000.
24
A. Klugman, Żyd - co to znaczy?, Warszawa 2003, s. 150.
25
J. T. Gross, Upiorna dekada, Trzy eseje o stereotypach na temss.
Żydów, Polaków, Niemców i komunistów, Kraków 2001, s. 10.
33
J. Przyboś twierdzi, że „człowieczeństwo zwłaszcza w Pol
sce, zaczyna się tam, gdzie kończy się antysemityzm . Co
można myśleć o Polakach, w których kraju nadal na murach
wypisuje się Żydzi do Palestyny oraz Jude rausl, mają miej
sce spory takie, jak te dotyczące klasztoru sióstr karmelita
nek czy krzyży w Oświęcimiu, w które zamieszani są przed
stawiciele polskiego Kościoła i państwa? Przyczyną antyse
mityzmu w Polsce jest brak elementarnej wiedzy o obiekcie
34
44)
2 6
O Prerechodnik, Czy ja jestem
mordercą?,
Warszawa 1995,
s. 131.
27
28
2 9
S. Krajewski, Żydzi, judaizm, Polska, Warszawa 1997, s. 179.
Tamże, s. 179.
J. Błoński, dz. cyt., s. 23.
3 0
odpowiedzialność,
31
J.T. Gross, Mord zrozumiały, „Gazeta Wyborcza" 2000, nr 275,
H. Arendt, Zorganizowana wina i powszechna
„Literatura na świecie" 1985, nr 6, s. 37.
s. 14.
32
Cyt. za M. Zalewski, Pomiędzy żywymi a zmarłymi - o prozie Hen
ryka Grynberga, „Zeszyty Literackie" 1985, nr 11, s. 129.
33
Zob. wymiana poglądów Jana Tomasza Grossa z Tomaszem Sza
rotą, która miała miejsce na łamach „Gazety Wyborczej" w listopadzie
i grudniu 2000 roku.
3 4
Cyt za: M. Zalewski, dz. cyt., s. 129.
35
R. Scharf, dz. cyt., s. 133.
Numer 10/2005
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/0e30b4ebaf3e8c255252f6bb5eb542d9.pdf
5d02c64e1c98023d3c1e664f3ebd25e2
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:6611
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
zaręczyny - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:6181
Title
A name given to the resource
Zyczajowe terminy urządzania zaręczyn/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8:Zwyczaje i obrzędy weselne cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego, red nauk. Agnieszka Pieńczak s.138 ( mapa nr 19)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8: Customs and wedding rituals, part 1: From courtship to civil marriage
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Pieńczak, Agnieszka
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
19. Zwyczajowe terminy urządzania zaręczyn
Oprac. Agnieszka Pieńczak
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka:
23. Czy istnieją lub istniały nakazy i zakazy udawania się w swaty w określonych porach (pomyślnych
i niepomyślnych):
a) dni tygodnia,
b) miesiące?
c) pory dnia?
d) w okresie kwadry księżyca?
32. Czy istnieją lub istniały wskazania lub przeciwwskazania zawierania zaręczyn w określone dni tygo
dnia, w określonym miesiącu? lub w kwadrze miesiąca, względnie w święta doroczne. Zbadać jakie moty
wy leżą u podstaw takich wskazań?
Objaśnienia znaków: Na zaręczyny udawano się: 1 — w sobotę; 2 — w niedzielę; 3 — w ponie
działek; 4 — we wtorek, 5 — w środę; 6 — w czwartek; 7 — inne odpowiedzi (zob. komentarz do
mapy); 8 — brak tradycji; 9 — brak odpowiedzi.
�Uwagi:
1) Znaki 3 4 oznaczają, że zjawisko występowało w przeszłości. Mapa dotyczy stanu zjawiska
w czasie prowadzenia badań terenowych (lata 70. XX wieku),
2) punkty z pionową kreską oznaczają informacje pochodzące od ludności napływowej (przesiedleń
cy z Kresów Wschodnich i osadnicy z różnych stron Polski).
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/22862eafc7e5341199383db2f8247f17.pdf
270e89b4fd707d6a60f62d0194b9bad8
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5439
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Olędzki, Jacek (1933-2004)
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5057
Title
A name given to the resource
Życiorys, bibliografia, filmografia / Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 2004 t.58 z.3-4
Description
An account of the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 2004 t.58 z.3-4 ; s.249-251
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Olędzki, Jacek
Kowalska, Malgorzata (oprac.)
Dudzińska, Krystyna (oprac.)
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Sztuki PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
U
rodziłem się w Warszawie w 1933 roku. Ojciec
mój major - major dypl. WP - pracował
w Wojskowym Instytucie Geograficznym. Zginął w ZSRR w 1940 roku. Mama po studiach na UJ-
była urzędniczką.
Świadectwo dojrzałości uzyskałem w Liceum im.
Romualda Traugutta w Częstochowie w 1951. W Liceum tym założyłem Szkolne Koło Etnograficzne.
W 1951r. Rozpocząłem studia na Wydziale Historycznym UW (Historia Kultury Materialnej - specjalizacja etnografia). Równolegle jako wolny słuchacz uczęszczałem na zajęcia z historii sztuki.
W 1955 r. ukończyłem studia, otrzymując tytuł
magistra etnografii (praca magisterska: Rola środowi
ska wodnego w kształtowaniu się kultury Kurpiów PuszCzY Zielonej). Również w tym roku podjąłem pracę
w Zakładzie Etnografii Folski Instytutu Kultury Materialnej PAN. Zatrudniony zostałem w zespole opracowującym monografię kultury Kurpiów. Zajmowałem
się opracowaniem wybranych zajęć pozarolniczych.
Ponadto kontynuowałem rozpoczętą w czasie studiów
współpracę z Polskim Atlasem Etnograficznym we
Wrocławiu.
W 1957 r. ukończyłem Studia Realizatorów Filmów Naukowych we Wrocławiu. Od 1957 do 1962
uczestniczyłem w przeglądach filmów amatorskich,
zdobywając pierwsze nagrody w kategorii filmów dokumentalnych za tytuły: KozY prostyńskie, Czekam na
twe zmiłowanie, Odświętne prowincjonalizmy, ]an Sęk
z PłoszYC. Z filmów tych korzystałem w prowadzonych
od 1960 r. zajęciach w KE UW ze sztuki ludowej.
W 1960 i 1961 r. uczestniczyłem w Międzynarodo
wych Przeglądach Filmów Naukowych w Pradze i Atenach. Wyjazdy na owe przeglądy łączyłem z zapoznaniem się z miejscowym środowiskiem etnografów oraz
badaniami terenowymi (w Słowacji, na Morawach,
w Serbii, Chorwacji, Słowenii i Grecji).
Do 1963 roku w Zakładzie Etnografii IHKM PAN
zajmowałem się wyłącznie problematyką europejską.
Od 1963, pierwszej Ekspedycji IHKM do Mongolii,
do badań azjanistycznych, uczestnicząc aż do 1976 roku w kilku ekspedycjach pod kierownictwem prof. dr. Witolda Dynowskiego. Zajmowałem się: sposobami zajmowania przez pasterzy przestrzeni, sztuką, systemem kodyfikacji etycznej, dokumentacją zachowań religijnych klasztoru Gandan. Rezultaty badań z projekcją filmów (Sacrum-profanum,
Zurakczin, Agnus Dei) miałem okazję przedstawić na
sesji sprawozdawczej w Łańcucie.
W 1965 roku obroniłem pracę doktorską w IHKM
PAN: Kultura artystyczna Kurpiowszczyzny od 2. pol.
XVIII do pol. XX w., promotor doc. dr Anna Kutrzeba-Pojnarowa, recenzenci prof. dr Ksawery Piwocki,
prof. dr Kazimierza Zawistowicz-Adamska.
Na początku lat siedemdziesiątych mogłem rozszerzyć dotychczasowe zainteresowania badawcze o studia afrykanistyczne.
włączony zostałem
JACEK
OLĘDZKI
•
Zyciorys
W 1972/73 r. uczestniczyłem w I Akademickiej
Wyprawie Afrykanistycznej Uniwersytetu Warszawskiego. Wyprawa objęła Maroko, Algierię, Niger, Kamerun, Nigerię, Republikę Środkowoafrykańską, Zair,
Rwandę, Tanzanię, Kenię, Etiopię, Sudan, Egipt.
Przed dotarciem do Afryki gromadziłem niezbędne
dane porównawcze do świadomości religijnej z pół
nocnych Włoch, południowej Francji oraz na obrzeżach południowej Hiszpanii.
W 1974 roku zatrudniony zostałem na stanowisku
adiunkta w Zakładzie Społeczno Kulturowym Studium Afrykanistycznego Wydziału Neofilologii UW
kierowanym przez prof. dr Zofię Sokolewicz. W SA
WN UW oprócz prowadzenia zajęć ze studentami kierowałem z poręczenia dyrektora prof. dr. Bogdana Winida Pracownią Audiowizualną. Nie przerwałem
współpracy z KEiAK UW, prowadziłem grupę proseminaryjną. Zajmowaliśmy się wybranymi zagadnieniami kultury religijnej w Polsce.
W latach 1976-1977 byłem stypendystą Institut
Fondamentale d'Afrique Noire w Dakarze. Oprócz
studiów bibliotecznych prowadziłem w Senegalu badania do pracy habilitacyjnej (kodyfikacja norm etycznych). Poza Senegalem przebywałem w Ghanie, Gwinei, Liberii, w Wybrzeżu Kości Słoniowej oraz w Togo.
W drodze powrotnej mogłem na krótko zatrzymać się
w północnej Francji, Holandii oraz północnych Niemczech. Uzupełniłem dane porównawcze do wcześniej
rozpoczętych badań w Czechosłowacji, na Bałkanach
i w Grecji.
W czasie mego pobytu w Afryce Studium Afrykanistyczne dostępowało doniosłych aktów z zakresu
transformacji instytucjonalnej, kadrowej, lokalowej
i innej. Stosunkowo na krótko przekształcone zostało
w Instytut Afryki. Najważniejsze jednak przekształce
nia dotyczyły ogólnego profilu naukowo-dydaktycznego. Dawne studium stopniowo uzyskiwało zasadniczo
nową postać merytoryczną i organizacyjną w strukturze Uniwersytetu. Włączone zostało do nowego Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych. Powstał
w ramach tego wydziału Instytut Krajów Rozwijają
cych się.
Nowo powstały instytut zatrudnił geografów regionalnych Azji i Ameryki Łacińskiej.
1978-1999. Działalność dydaktyczna; wykłady,
opieka nad praktykami studenckimi w Murzynowie
k. Płocka, inspirowanie tematów prac magisterskich
�i doktoranckich, pomoc w gromadzeniu materiałów.
Seminaria i ćwiczenia praktyczne przed dwoma wyprawami studenckimi do Indii.
Po powrocie ze stażu w Senegalu oraz podróży do
10 krajów zachodniej Afryki przestałem być pracownikiem przekształconego w Instytut Krajów Rozwijają
cych się WGiSR Stud. Afrykanistycznego WN UW
Powierzono mi, jako "specjaliście w zawodzie", wyłącz
nie opiekę nad zbiorami audiowizualnymi oraz wyposażenie sal wykładowych WGiSR w urządzenia i sprzę
ty multimedialne. Narzędzia pomocnicze do pracy badawczej, naukowej i dydaktycznej miały stanowić
przedmiot moich obowiązków służbowych, podlegałem dyrektorowi administracyjnemu WGiSR.
W lecie 1978 roku wysłany zostałem służbowo do
Murzynowa, gdzie powstawało Mazowieckie Obserwatorium Geograficzne WGiSR UW Penetrowałem
wywłaszczone, opuszczone obejścia we wsi wzdłuż
dawnej Wisły, obecnie Jeziora Włocławskiego. Wybrałem obejście najuboższe, należące do wyrobników Antoniego i Mariana Więckowskich, planując zabezpieczenie go do dalszego zagospodarowania, jako bazy do
prowadzenia badań terenowych w dawnej ziemi dobrzyńskiej oraz utworzenia placówki muzealnej.
W 1979 roku udało się uzyskać oficjalną zgodę
Okręgowej Dyrekcji Gospodarki Wodnej w Warszawie
na przejęcie budynku mieszkalnego i ogrodu w obejściu, przed wywłaszczeniem, należącym do państwa
montern pieca oraz położeniem nowych strzech na
chacie i spichrzu w drugiej zagrodzie muzealnej.
W latach 1983/85 zgromadzone zostały w wyremontowanych obiektach liczne eksponaty dawnej kultury
chłopskiej, pochodzące z darów mieszkańców Murzynowa oraz wsi sąsiednich. Zaistniało Muzeum I i Muzeum II. W pierwszym zlokalizowana została biblioteka
(księgozbiór 1000 cennych darów pracowników UW
dla dzieci i dorosłych mieszkańców Murzynowa) oraz
Pracownia (na początku lat dziewięćdziesiątych uchwałą Rady Naukowej WGiSR podniesiona do rangi Muzeum Pracowni Geografii Historyczno-Kulturowej im.
Stanisława Murzynowskiego WGiSR UW w Murzynowie). Muzeum II pozostawało obiektem, którym opiekowało się Koło Naukowe Studentów KEiAK UW
Rozpoczęła się systematyczna i intensywna współ
praca z KEiAK WH UW Przez pełne trzy lata odbywały się w Murzynowie praktyki studenckie. Mogłem
liczyć na pomoc studentów w gromadzeniu materiałów do mej pracy habilitacyjnej poświęconej zagadnieniu istnienia i tożsamości mieszkańców Murzynowa
i wsi sąsiednich. Inspirowałem zainteresowania w pracach magisterskich i doktorskich.
W 1986 roku ukończyłem pracę habilitacyjną:
Murzynowo. Znaki istnienia i tożsamości kulturalnej
wioski nadwiślańskiej w XVIII-XX wieku,
mieszkańców
ss. 500. Do 1990 roku oczekiwałem na jej ukazanie się
w Wydawnictwach Uniwersytetu Warszawskiego.
W oczekiwaniu na wydanie pracy kontynuowałem zajęcia dydaktyczne w KEiAK WH UW z: sztuki społe
czeństw pierwotnych, a na WGiSR UW z: multimediów w procesie dydaktycznym oraz systemów wartościowania w kulturach pierwotnych.
Więckowskich.
Opracowanie materiałów zgromadzonych w Afryce w latach 1972/73 i 1976/77 realizowałem poza aktualnymi obowiązkami służbowymi. Uznałem, że w nowych okolicznościach zatrudnienia na UW nie mam
możliwości kontynuowania wcześniejszego, zatwierdzonego tematu pracy habilitacyjnej, poświęconej kodyfikacji norm etycznych w kulturach Europy (Polski),
Azji (Mongolii) i Afryki (Senegalu) . Postanowiłem
dostosować nowy temat habilitacji do warunków istniejących na WGiSR przy najpełniejszym wykorzystaniu szansy wyjazdów do Murzynowa.
W latach 1980/81 wyodrębnione zostały w Murzynowie obiekty objęte ochroną dawnego krajobrazu
kulturalnego wioski (oprócz zagrody Więckawskich
skrzyżowanie dróg u figury oraz zagroda gospodarcza
i rzemieślnicza wywłaszczonej rodziny Cabanów). Do
prac porządkowych w drugim obejściu włączyło się
Koło Naukowe przy Katedrze Etnologii i Antropologii
Kulturowej UW
Przywrócone mi zostało stanowisko adiunkta, które zaszczytnie utrzymałem do emerytury w 1999 roku.
Otrzymałem zatrudnienie w Zakładzie Dydaktyki
Geografii WGiSR, kierowanym przez doc. dr hab. Alicję Kostrowicką.
W 1982 r. z rąk dziekana WGiSR prof. dr. hab. BoDumanowskiego otrzymałem nagrodę za osią
gnięcia dydaktyczne. Całość przyznanych pieniędzy
przeznaczyłem na pokrycie kosztów związanych z relesława
Forum upowszechnienia kultury
Wizyta w roku poprzednim Ewy Bączyńskiej w Muzeum w Murzynowie zapoczątkowała moją stałą
współpracę z Centralnym Ośrodkiem Metodyki Upowszechnienia Kultury przy Ministerstwie Kultury
i Sztuki. Ewa Bączyńska organizowała fora COMUK
poświęcone analizie wybranych problemów związa
nych z rozwojem kultury współczesnej w Polsce. Na
fora zapraszała znanych badaczy kultury, pracowników
polskich uniwersytetów oraz innych placówek, jak np.
panowskie, zajmujących się problematyką społeczną,
kulturalną oraz kwestiami kultów religijnych. Fora odbywały się w głośnych ośrodkach kraju, trwały kilka
dni. Stanowiły pierwsze znaczące na tę skalę spotkania
wybitnych działaczy i teoretyków, związanych z kwestiami dzisiejszych przemian kulturalnych.
W Książu na VIII Forum i Antoninie na IX Forum referowałem rezultaty zdobytych doświadczeń
w Murzynowie. Na Forum X i XI w Poznaniu i Łucz
nicy przedstawiłem rezultaty swych badań w Azji
i Afryce.
250
�Jacek Olędzki • ŻYCIORYS
W 1991 roku po zatwierdzeniu habilitacji obronionej na WH UW zostałem przeniesiony na WGiSR UW
z Zakładu Dydaktyki Geografii do Zespołu Mazowieckiego Obserwatorium Geograficznego w Murzynowie.
Muzeum-Pracownia włączona została do placówki,
w której byłem zatrudniony. Dotychczasowy program
edukacyjno-dydaktyczny Muzeum poszerzyły EkspozYcje pod Wiosłem Zielonym, dla których realizacji przydzielono osobny pawilon. Ekspozycje miały zdecydowanie charakter naukowy i były podporządkowane aktualnym problemom badawczym, jakimi się zajmowałem. Oto rejestr realizowanych ekspozycji:
- znaki istnienia i tożsamości kulturowej mieszkańców
ziemi dobrzyńskiej,
-Jezus chodzący po jeziorze Genezaret. Fenomen kulturowy obchodów Bożego Ciała przez murzynowiaków
w parfii Rokicie,
- Vannitas vanitatum ... , przeszłość i teraźniejszość
kulturowa mieszkańców wioski nadwiślańskiej Murzynowo. Główna prezentacja w Spichrzu Muzeum Mazowieckiego w Płocku,
- Po tej stronie chmur, malarstwo na szkle, drzeworyty i rzeźba Wojciech Marchlewskiego,
- Plagi, żywioły, demony, Opatrzność, Święci Pańscy.
Najlepsze prace wybrane spośród dorobku Pleneru
Malarskiego w Murzynowie oraz obrazy z XVIII-XIX w.
z kościoła w Rokiciu,
- KrajobrazY nieba, fotografia Michała Browarskiego,
Damieelli Możekowskiej oraz rzeźba i malarstwo
Wojciecha Marchlewskiego. Główna prezentacja w Parzeźba
łacu
Kazimierzowskim w Galerii UW na Dzień Ziemi,
- Ranidae. Świat się wspiera na żabie. Konsultacja:
Magdalena Zowczak, Jadwiga Lipińska (egiptolog), Jerzy
Makowski (amerykanista),
- Ulotna sztuka niewinności,
- Droga w zaświaty. Wystawa stała na ekranie ekspozycyjnym w ogrodzie Muzeum-Pracowni. Ozdobne
klepsydry blaszane z grobów chłopskich wzorowane na
szlacheckich kartuszach herbowych, renesansowych
i barokowych, wykonywane przez żydowskie zakłady
blacharskie w Płocku. Kute krzyże nagrobne z cmentarza w Rokiciu. Fenomen świadomości przemijania
i pamięci o zmarłych w kulturze chłopskiej,
- Suidae. Ekspozycja na dwudziestopięciolecie
MOG w Murzynowie,
-22 obrazY. Ekspozycja na 22lata działalności Muzeum-Pracowni w Murzynowie. Dużego formatu obrazy na płótnie, najcenniejsze prace uczestników plenerów artystycznych w Murzynowie.
Będąc pracownikiem MOG WGiSR UW w Murzynowie, dopilnowałem wzniesienia we wsi pomnika
poświęconego Stanisławowi Murzynowskiemu ok.
1526- ok. 1553, autorowi pierwszego przekładu na ję
zyk polski Nowego Testamentu i pierwszej Ortografii
Polskiej. W 2003 roku na jesieni odbędzie się w Płocku
uroczysta sesja naukowa pod patronatem prezydenta
miasta poświęcona 450. rocznicy ukazania się Testa-
Zupełnego, połączona z wydaniem reprintu tego dzieła.
Czas zatrudnienia w MOG poświęciłem na opracowanie materiałów gromadzonych w Europie, Azji
i Afryce, które gromadziłem do pierwotnej wersji pracy habilitacyjnej. W 1999 roku na krótko przed przejściem na emeryturę Dialog wydał Ludzi wygasłego wejrzenia - książkę zawierającą rezultaty owych wieloletnich badań.
mentu Nowego
Autofererat
Trwałym
obszarem moich zainteresowań - od
do dzisiaj - jest sztuka. Początkowo po
studiach zajmowałem się sztuką ludową i naiwną Polski. Z czasem zainteresowania rozszerzyłem na zespół
zagadnień związanych z kulturą artystyczną społe
czeństw pierwotnych.
Z tego kierunku zainteresowań kształtowały się dą
żenia do poznania:
- różnych postaci synkretyzmu religijnego
- ludowego, a czasem plemiennego światopoglądu
artystycznego,
- nurtów rozwojowych (w społeczeństwach rozwarstwionych, nurtu oficjalnego, elitarnego i nieelitarnego, nieoficjalnego),
- znaczenia sztuki w kształtowaniu tożsamości zbiorowej i kategorii istnienia osoby (zagadnienie autoteliczności i heteroteliczności w przekazie artystycznym),
- semiotyki wyobrażeń plastycznych.
Z tego kręgu zainteresowań wyłoniło się śledzenie
w kulturach stosunku do NATURY; w szczególności
pór roku, wyładowań atmosferycznych, opadów, krajobrazu, flory i fauny.
Odrębnym obszarem badawczym stały się kultury
wotywne i ściśle z nimi związana świadomość mirakuralna oraz świadomość ISTNIENIA.
Dla uzyskania skali porównawczej do antropologicznych i ostatecznie etnologicznych badań zajmowałem się wybranymi artystami nurtu elitarnego, na
przykład działaniami artystycznymi Jerzego Kaliny czy
twórczością Wiktora Gajdy. W podobny sposób poświęcałem uwagę współczesnym formom młodzieżo
wej wizualizacji oraz parateatralnej ekspresji.
Za największy sukces naukowy uznaję współdziała
nie w trudnych latach minionego okresu w tworzeniu
pozaeuropejskich obszarów badań, a także kształtowa
nie w antropologii i etnologii polskiej współczesnych
(nowoczesnych) metod dydaktycznych (multimedia,
zapis filmowy, ekspozycja etc.) i poznawczych, dokumentalnych (dbałość o źródła wywołane i archiwalne,
długotrwałe badania monograficzne w bezpośredniej,
trwałej więzi z podmiotami zainteresowań).
szkoły średniej
�JACEK
OLĘDZKI-
Opr. Krystyna
Dudzińska
1959a Wypowiedzi rybaków kurpiowskich o wyglądzie ryb
(Przyczynek do badania poglądów estetycznych ludu) ,
"Polska Sztuka Ludowa", R. XIII, nr 1-2, str. 73-75.
1959b Materiały do wybranych tradycyjnych zajęć na Kurpiowszczyźnie, "Etnografia Polska", tom II, str. 247-255, ił. 6.
1959c Czekam na Twe zmilowanie ... , "Argumenty", R. III,
nr 10, str. 6-7.
1959d O święty Walenty, o dobry, o litościwy, "Argumenty",
R. III, nr 40, str. 6-7.
1960a Wota woskowe ze wsi Brodowe Łqki i Krzynowiaga
Wielka, "Polska Sztuka Ludowa", R. XIV, nr l, str. 3-32, il. 36, autorzy fot. S. Biniewski, J. Świderski,
J. Olędzki.
1960b Magia dobrego początku, "Argumenty", R. IV, nr 10,
str. 4-5.
1961a Doroczne pieczywo obrzędowe pólnocno-wschodniej
Polski, "Polska Sztuka Ludowa", R. XV, nr l, str. 3-23, ił. 45, ił. J. Olędzki, J. Świderski.
1961b Artystyczna twórczość kowalska na terenie Kurpiowskiej Puszczy Zielonej od końca XIX wieku do I wojny
światowej, "Polska Sztuka Ludowa", R. 15, nr 4, str.
199-214, il. 32, autorzy fot. J. Olędzki, K. Kwaśniewski,
BIBLIOGRAFIA
J. Świderski.
1961c Tradycyjne wierzenia o pszczołach z Kurpiowskiej Puszczy Zielonej, "Literatura Ludowa", R. XV, nr 4-6, str.
39-44.
1961d Niekonieczny ten święty Roch, "Argumenty", R. V, nr
13, str. 6-7.
1962a Symboliczne ofiary woskowe ze wsi Kadzidło, "Polska
Sztuka Ludowa", R. XVI, nr 2, str. 92-97, il. 7, autorzy fot. J. Olędzki, H. Olędzka.
1962b Konkursowe noworoczne pieczywo kurpiowskie, "Polska
Sztuka Ludowa", R. XVI, nr 4, str. 237-244, ił. 16 autorzy fot. J. Olędzki, S. Deptuszewski, J. Świderski.
1962c Pierwiastki tradycyjne we współczesnym światopoglą
dzie ludu wiejskiego, zamieszkującego tereny popuszczańskie i sąsiednie na Mazowszu, w: 1962 Rok Ziemi
Mazowieckiej, Płock, str. 289-295, il. 5.
1962d Rybołówstwo na terenie Kurpiowskiej Puszczy Zielonej
od końca XIX do polowy XX wieku, w: Kurpie Puszcza
Zielona, t. l, red. Anna Kutrzeba-Pojnarowa, Wrocław-Warszawa-Kraków, str. 139-276, ryc. 39;
streszcz. w jęz. francuskim.
1963 Tradycyjne poglądy na piękno przyrody w wypowiedziach chłopów Kurpiowskiej Puszczy Zielonej, "Polska
Sztuka Ludowa", R. XVII, nr 2, str. 97-110, il. 10,
autorzy fot. S. Deptuszewski, J. Olędzki.
1964a Rzeźba w drewnie z pólnocnej Kurpiowszczyzny, "Polska Sztuka Ludowa", R. XVIII, nr 3, str. 135-158, ił.
35, autorzy fot. J. Olędzki, M. Pokropek, mapa Antonina Hasowa.
1964b Uwagi o twórczości kowalskiej i snycerskiej w Polsce,
"Polska Sztuka Ludowa", R. XVIII, nr 4, str. 224-230.
1964c Pasiecznictwo na terenie Kurpiowskiej Puszczy Zielonej
od końca XIX do polowy XX wieku, w: Kurpie Puszcza
Zielona, t. 2, red. Anna Kutrzeba-Pojnarowa, Wrocław-Warszawa-Kraków, str. 175-211, il. 12;
streszcz. w jęz. francuskim.
252
(IEiAK UW)
1964d Miejsce i rola kowalstwa w przeobrażeniach kultury ludowej na terenie Kurpiowskiej Puszczy Zielonej od polowy XIX do polowy XX wieku, w: Kurpie Puszcza Zielona, red. Anna Kutrzeba-Pojnarowa, t. 2, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków, str. 293-340,
ryc. l 7, streszcz. w jęz. francuskim.
1965a Wota srebrne i woskowe, "Literatura Ludowa", nr 5,
str. 36-49.
1965b Przemiany funkcji mieszkania w żYciu ludności Kurpiowskiej Puszczy Zielonej od polowy XIX do polowy XX w.,
w: Kurpie Puszcza Zielona, red. Anna Kutrzeba-Pojnarowa, t. 3, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków,
str. 225 -265, ił. 20, streszcz. w jęz. francuskim.
1965c Rybak i kowal w społeczności wsi kurpiowskiej (tradycyjne zawody wiejskie - proces zanikania i modyfikacji), w: Socjologia zawodów, red. A. Sarapata, str.
349-354.
1965d Andrzej Abramowicz, Studia nad genezą polskiej kultury artystycznej, PWN, Łódź-Warszawa 1962, "Etnografia Polska", t. IX, str. 521-526.
1965e B. Rinczen, Mongol ardyn gar ur!a!, brak miejsca i roku wyd.; Mongol ardyn goe! czingijn chee uga!z, brak
miejsca i roku wyd. [Mongolskie ludowe rzemiosło
artystyczne; Mongolski ornament dekoracyjny wydawnictwa albumowe], "Etnografia Polska", t.
IX, 1965, str. 626-629.
1966a Mondo cane -film etnograficzny, " Współczesność",
R. XI, nr 13 (215) .
1966b "Hej w Kadzidłańskim boni... ", "Argumenty", R. X,
nr 27, str. 7
1966c Górale na Kurpiach, "Argumenty", R. X, nr 51-52,
str. 13.
1967a Wota srebrne, "Polska Sztuka Ludowa", R. XXI, nr 2,
str. 67-92, ił. 40, autorzy fot. J. Olędzki, Jan Świder
ski.
1967b Zakres pojęcia sztuki ludowej [głos w dyskusji], "Polska Sztuka Ludowa", R. XXI, nr 4, str. 203.
1967c Badania etnograficzne w Mongolii, "Polska Sztuka Ludowa", R. XXI, nr 4, str. 242.
1967d Andras Róna-Tas, Mongolia. Śladami nomadów; zwę
gierskiego przelożYI Eugeniusz Moroszko, Państwowe
Wydawnictwo Wiedza Powszechna, Warszawa 1965, ss.
352, l mapa, "Etnografia Polska", t. XI, str. 516-520.
1967e Pieski świat (Mondo cane), scenariusz: Gualtero ]acopetti, zdjęcia Antonio Climati i Benito Fratteri, muz.
Nino Oliviera i Riz Orto!ani, prod. Cineriz (Wiochy
1962), "Etnografia Polska", t. XI, str. 508-510.
1967f Stanisław KalużYński, Mongolia, PWN, Warszawa
1965, ss. 158, ryc. 49, mapa l, "Etnografia Polska",
t. XI, str. 514-516.
1967g Jerzy Zieliński, Sześciu mędrców z "Bogatego szczęścia" .
Świat się zmienia, Iskry, Warszawa 1961 ; ]erzy Putrament, Cztery strony świata, Iskry, Warszawa 1963
(rozdz. Mongolskie pastorałki); W Nowakowski, W !akierkach przez Gobi, Warszawa 1964, "Etnografia
Polska", t. XI, str. 520-527.
1967h Stanisław KalużYński, Glosy z jurty. Przyslowia, opowieści, zagadki Mongołów, Turków syberyjskich i Tunguzów [wybrał i przelożyl z oryginału], Wiedza Po-
�Jacek Olędzki • BIBLIOGRAFIA
wszechna, Myśli srebrne i z!ote (seria wschodnia pod
red. E. Tryjarskiego), Warszawa 1960, ss. 202, "Etnografia Polska", t. XI, str. 527-529.
1968a Niektóre zmiany w tradycyjnym inwentarzu kulturowym pasterzy mongolskich, "Etnografia Polska", t.
XII, str. 199-252, fot. 18, autorzy fot. J. Olędzki, N.
Dordż, rys., tabela, (Współautorzy: Danuta Markowska, Zofia Sokolewicz).
1968b Wota woskowe i srebrne w wiejskiej obrzędowości !udowej, "Roczniki Socjologii Wsi", t. VIII, str. 171-188,
il. 7, streszcz. w jęz. francuskim i rosyjskim.
1968c Native and Folk Elements in Contemporary Mangolian
National Art, w: Poland at the 8th International Congress
of Anthropological and Ethnologicai Sciences (Tokyo),
Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków, str. 224-238.
1968d Wacław Korabiewicz, Sztuka Afryki w zbiorach pol-
skich, Zdzisław Małek fotografie, Wydawnictwo "Polonia", Warszawa 1966, ss. 186, w tym 135 rycin całostronicowych, "Etnografia Polska", t. XII, str. 541-_546, il. 2, autor fot.: J. Olędzki.
1969a Swiatopoglqd artystyczny ludności wiejskiej w świetle
studiów nad kulturą Kurpiowszczyzny, "Polska Sztuka
Ludowa", R. XXIII, nr 3-4, str. 139-149, il. 8.
1969b Rodzimość i ludowość we współczesnej sztuce naradowej Mongolii, w: "Studia Mongolskie", red. Witold
Dynowski, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków, str. 99-113, il. 25, streszcz. w jęz. angielskim
i rosyjskim.
1969c Na manowcach europocentryzmu. Oszukiwanie Boga,
,:Współczesność", R. XIV, nr 19 (289).
1969d +200 i- 50= Polak?, "Argumenty", R. XIII, nr 45
(596), str. 3.
1970a Sztuka Kurpiów, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków, ss. 77, il. 150.
1970b Chun Bajna, "Etnografia Polska", t .. XVII, z. 2, str.
81-195, aut. fotografii: J. Olędzki, B. Sowiński.
1971a Kultura artystyczna ludności kurpiowskiej, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków, ss. 242, il. 105,
bibliografia, streszcz. w jęz. angielskim.
197lb Rejony sztuki ludowej, "Polska Sztuka Ludowa", R.
XXV, nr l, str. 3-20, il. 23.
1973a Wota lwowskie, "Polska Sztuka Ludowa", R. XXVII,
nr l, str. 5-29, il. 36.
1973b Chun Bajna - There is a Man. Selected Indices of
Tansformations in Mangolian Philosophy of Life, w: IX
International Congress of Anthropological and Ethnological Sciences (Chicago), str. 99.
1974a Les peintures de l'Afrique Noire (La peinture nad'veNouveau courant de devoloppement de la culture artistique en Afrique contemporaine), "Africana Bulletin", nr 20, str. 9-46.
1974b The Contemporary African Art. Same Remarks on
New Trends in the Development of Sculpture, "Africana Bulletin", nr 21, str. 9-35.
1974c Wybierz swój styl, "Kontynenty", nr 12 (131), str. 30-33.
1975a Pieśni wotywne, "Polska Sztuka Ludowa", R. XXIX,
nr 4, str. 225-236, il. 15.
1975b Pogodny moralitet z Dawanau. Twórczość nigeryjskiego
artysty Suly'ego, "Kontynenty", nr l (132), s. 24-27.
1975c Nie tylko podobieństwo własne, "Kontynenty", nr
6 (137), str. 22-27.
1975d Nagość, "Kontynenty", nr 7 (138), str. 29-33.
1976a Wyrzeczysko. O świętowaniu w Polsce, ss. 308, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa (współautorzy: Anna Zadrożyńska-Barącz, Tadeusz Ciołek).
1976b Pacierze Szczypawki. Uwagi o zależności dzieła sztuki
od poglądów estetycznych i etycznych artysty, "Polska
Sztuka Ludowa", R. XXX, nr l, str. 29-42, il. 16, autorzy fot. M. Browarski, T. Listopadzki, J. Olędzki.
1976c Sztuka demonstracyjna współczesnej Afryki. (Uwagi
o nowych kierunkach twórczości rzeźbiarskiej o charakterze ludowym), "Polska Sztuka Ludowa", R. XXX,
nr 2, str. 97-114, il. kolor 28, autorzy fot.
S. Deptuszewski.
J. Olędzki,
1977a Prawdziwym pięknem jest natura (o twórczości malarskiej Bazylego Albiczuka), "Polska Sztuka Ludowa",
R. XXXI, nr l, str. 29-38, il. 17, autorzy fot. M. Pokropek, B. Sowilski, J. Olędzki.
1977b Dywan na suficie [o twórczości Waldemara Paciuka], "Polska Sztuka Ludowa", R. XXXI, nr 2, str.
107-114, il. 8.
1977c roeuvre poetique et politique de Leopold Sedar Senghor
comme l'expression de normes africaines traditionnelles
et nouvelles, "Africana Bulletin", nr 26, str. 113-129.
1977d "Khun Bayna - There is a Man". Selected Indices of
Transformations in the Mangolian Philosophy of Life,
"Ethnologia Polona", vol. 3, str. 9-29.
1978 Senegalskie malunki na szkle. Analiza twórczości Fala
i Begue, "Kontynenty", nr 3, str. 23-25.
1979 On Same Maximes on African Cars, "Africana Bulletin", nr 28, str. 29-35.
1980a Wizerunek dobrego pasterza. Przyczynek do sposobów
zajmowania przestrzeni przez pasterzy mongolskich,
"Etnografia Polska", t. XXIV, z. l, str. 211-281, il.
31, autorzy fotografii: J. Olędzki, L. Mróz, (Wspólautor artykułu: Lech Mróz).
1980b Etat des recherches sur l'art non-officiel de l'Afrique
contemporaine, w: Studies in Art History, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków, str. 215-234.
1981 rart non-officiel au Senegal, "Ethnologia Polona",
vol. 7, str. 81-97, il. 24.
1985 Znaki istnienia [zagadnienia pracy habilitacyjnej],
"Polska Sztuka Ludowa", R. XXXIX, nr 1-2, str. 3-22, il. 28.
1986 Rzeźba Heleny Szczypawki-Ptaszyńskiej, Muzeum
Mazowieckie w Płocku, 1986, katalog, ss. 24, 18 il,
(Współautor: W Dowlaszewicz)
1987 "Skuś baba na dziada". Przyczynek do powinności przemyśleń perypatetycznych, "Polska Sztuka Ludowa", R.
XLI, nr 1-4, str. 142-149, il. 7, autorzy fot. W Marchlewski, J. Olędzki.
1988a Troski żYciowe i kłopot z istnieniem (Pacierze w Zapiskach
domowych Teresy Trajanowskiej 1957-1968), "Polska
Sztuka Ludowa", R. XLII, nr 4, str. 230-242, il. 6.
1988b Tunbaszi. Czyli o przeobrażeniach wyobraźni symbolicznej w paradygmatyczną. I przynależności metodologicznej niezależnej, "Polska Sztuka Ludowa", R. XLII,
nr 4, str. 273-274, il. 2.
1988c Badacz i środowisko, w: Adam Chętnik a współczesne
badania kultury wsi kurpiowskiej. Materiały z Sesji
Kurpiowskiej Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego,
Łomża-Marianowo-Nowogród 21-23 września 1984,
red. Mirosława Drozd-Piasecka, Warszawa 1988, str.
24-49.
1989a Kwitdechy z Leżajska. Prośba i dziękczynienie w kulturach chasydzkich i katolickich, "Polska Sztuka Ludowa", R. XLIII, nr 1-2, str. 23-26, il. 2, autorzy fot.
ł-;'fonika Krajewska.
1989b Swiadomość mirakularna, "Polska Sztuka Ludowa",
R. XLIII, nr 3, str. 147-157, il. 11.
�Konsolacja [graffiti stanu wojennego w Warszawie],
"Polska Sztuka Ludowa", R. XLIV, nr 2, str. 35-40, ił. 7.
1990b Wrażliwość mirakulama, "Polska Sztuka Ludowa", R.
XLIV, nr l, str. 8-14, ił. 3, autorzy fot. J. Olędzki, A.
Hemka, J. Nowakowski, {Współautor: Andrzej
Hemka).
199la Murzynowo. Znaki istnienia i tożsamości kulturalnej
mieszkańców wioski nadwiślańskiej XVIII-XX w. [rozprawa habilitacyjna], Wydawnictwo Uniwersytetu
Warszawskiego, Warszawa, ss. 432, 54 s. tabl., ił. 52,
3 mapy, tablice, autorzy fot. Jacek Olędzki, Jan Świ
derski, Krzysztof Sabak, Wojciech Marchlewski.
199lb Gesty nadziei, "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa",
R. XLV, nr l, str. 35-46, ił. 10.
199lc Jezus chodzący po jeziorze Genezaret. Zagadnienie czasu historycznego i mitycznego, "Konteksty. Polska
Sztuka Ludowa", R. XLV, nr 2, str. 9-17, ił. 4, autotrzy fot. J. Olędzki, W. Wolny.
1992 Widzieć, odczuwać, myśleć. Rozmowa z Jackiem
Olędzkim, "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", R.
XLVI, nr 3-4, str. 215-218, ił. 2, filmografia, {Autor
rozmowy: Ryszard Ciarka).
1993a Izolaty (o spopielaniu świetlanej przyszłości), "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", R. XLVII, nr l, str. 3944, ił. 15, autorzy fot.: J. Olędzki, J. Świderski.
1993b Świadomość miejsca (Muzeum-Pracownia Geografii
Historyczno-Kulturowej w Murzynowie), "Notatki
Płockie", 1/54, s. 37-41.
1994a Filodzóon. Ciesząca się życiem - albo - Ogławianie.
Kultura wierzby ił., "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", R. XLVIII, nr 3-4, str. 90-99, ił. 3, autorzy fot.
J. Olędzki, W. Marchlewski.
1994b Venitas Vanitatum ..., przemijanie i trwanie w kulturze
Murzynowa wioski nadwiślańskiej kolo Plocka, Muzeum Mazowieckie w Płocku.
1995 Gesty życzliwości, "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", R. XLIX, nr l, str. 76-79.
1996a Jednakowo, albo badacz i wciąż to samo środowisko,
"Łódzkie Studia Etnograficzne", R. XXXV, str. 31-38.
1996b Plagi, ŻYwioły, demony, Opatrzność i Święci Pańscy albo próby poznawania siebie samego, "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", R. L, nr 1-2, str. 83-98, ił. 10.
1997a Co? Po co? Dlaczego? Słucham. Terminowe doświad
czenie etnologa w Murzynowie, "Konteksty. Polska
Sztuka Ludowa", R. LI, nr 1-2, str. 187-191, ił. 4.
1997b W imię Boga albo Gott mit uns. Monogramy E. M.
1990a
Antropologiczne i psychiatryczne próby rozumienia
sztuki naiwnej, w: Edmund Monsiei odsłona druga,
1998
red. Zbigniew Chlewiński, str. 145-194.
Ulotna sztuka niewinności, Muzeum w Murzynowie
Mazowieckiego Obserwatorium Geograficznego
WGiSR UW, Murzynowo.
1999a Ludzie wygaslego wejrzenia (szkice poświęcone wybranym kulturom pierwotnym dawnego i współczesnego
świata), Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa, ss. 3 84, ił. 81.
1999b "Zgredy rule" i ulotna sztuka niewinności, "Konteksty.
Polska Sztuka Ludowa", R. LIII, nr 1-2, str. 138-148,il.l7.
1999c Oui, j'en crois. Ryszard Kapuściński, Heban, Czytelnik,
Warszawa 1998, "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", R. LIII, nr 3, str. 65-68, ił. 2.
1999d Ryszard Kapuściński, Heban, "Africana Bulletin", nr
47, str. 164-167.
254
1999e Odkrywcze i prorocze działaniaJerzego Kaliny, "Pokaz,
pismo kryryki artystycznej", str. 43-45.
200la Czerepaszki Kauri. Zapiski postrannogo - maijarstwo
na skli bezturbotnowo chudożnika, jaki nie widczuwaje
muk tworczosti Wojciecha Marchlewskiego, ss. 34, ił.
200lb "Czucie pychy" albo ludzie przeklętego honoru, "Studia
Etnologiczne i Antropologiczne", R. V, str. 141-151.
200lc Anna Mrozek-Dumanowska, Współczesny ruch odno-
wy islamu ... W poszukiwaniu własnej tożsamości kulturowej. Prace monograficzne Zakładu Krajów Pozaeuropejskich PAN, Warszawa 2000, ss. 96, "Afryka, Azja,
Ameryka Łacińska", R. LXXVIII, str. 125-126.
200ld Maciej Jędrusik, Izolacja jako zjawisko geograficzne,
Uniwersytet Warszawski Wydział Geografii i Studiów
Regionalnych, Warszawa 200 l , ss. 231, ryc. 6, tabl.
10+3, fig. 7+31, fot. 27, "Afryka, Azja, Ameryka
Łacińska", R. LXXVIII, str. 127-129.
2002a Sanktuarium Maryjne w Bardzie Śląskim, "Konteksty.
Polska Sztuka Ludowa", R. LVI, nr 1-2, str. 159-163
i!. 2.
2002b Meksyk . Współczesna świadomość mirakulama, "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", R. LVI, nr 1-2, str.
164-171, i!. 5.
2002c Jedną kreską kreślone, "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", R. LVI, nr 1-2, str. 252-256.
2002d Meksyk. Świadomość mirakulama, "Afryka, Azja,
Ameryka Łacińska", R. LXXIX, str. 131-143.
2002e Lucjan Buchalik, Kolorowy Sahel, Mali, Burkina Faso
(The Sahel of Many Colours, Mali, Burkina Faso), ed.
Lucjan Buchalik, Żory 2000, 142 p., illustrated, "Africana Bulletin", nr 50, str. 347-351.
2002f "Siedzi baba na cmentarzu". Magdalena Zowczak, Bi-
blia ludowa. Interpretacje wątków biblijnych w kulturze
ludowej, Monografie Fundacji na rzecz Nauki Polskiej,
Wydawnictwo Funna, Wrocław 2000, "Konteksty.
Polska Sztuka Ludowa", R. LVI, nr 1-2, str. 242-248.
2003a Peru. Petroglify. Rozważania etnologiczne, Wydział
Geografii Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa,
SS. 31, i!. 22.
2003b Wydanie Ewangelii św. Mateusza Stanisława Murzynowskiego, "Notatki Płockie", nr 2, str. 46-47.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/324760ec2c4ab2f95193601ea735440f.pdf
86dc2f88cdeb9a0bc723261131891492
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Barbarzyńca
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Rights
Information about rights held in and over the resource
umowa licencyjna z Wydawcą
Language
A language of the resource
pol
Type
The nature or genre of the resource
czasopismo nieregularne
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5603
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2009
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5209
Title
A name given to the resource
Życie śmieje się z rozumu/ Barbarzyńca 2009 nr 1 (14)
O kłopotach z duszą, języku potocznym, Emilu Cioranie i pograniczności antropologii.Z Dariuszem Czają rozmawia Szymon Uliasz
Description
An account of the resource
Barbarzyńca - pismo antropologiczne,2009 nr 1 (14), s.3-18
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Czaja, Dariusz
Uliasz, Szymon
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Stowarzyszenie Antropologiczne „Archipelagi Kultury”
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Zycie śmieje się
z rozumu.
O kłopotach z duszą, języku potocznym,
Emilu Goranie i pograniczności antropologii
z Dariuszem
rozmawia
Szymon Uliasz: Chciałbym zacząć od tytułu Ana
tomia duszy. Pierwszym moim skojarzeniem jest
dzieło Roberta Burtona Anatomia melancholii
z 1621 rol^u, w \tórym mełanchołia przedstawia
na jest m.in.jako choroba duszy. Książka ta jest
w gruncie rzeczy anatomią człowieka, natomiast
zjawisko mełanchołu jest w niej punktem wyjścia
i perspektywą, w której autor próbuje opisać cały
znany podówczas świat. Pańska Anatomia duszy
niema ambicji bycia współczesnym opus magnum
na temat duszy, co jest chyba oczywiste, ałe skąd
ta^ tytuł?
Dariusz Czaja: Cieszę się, że j u ż na począt
ku przywołuje pan bardzo mi bliską książkę
Burtona. Bliską, choć bardziej m o ż e z powodu
melancholii n i ż anatomii. Z pewnością jednak
wymyślając tytuł swojej książki nie myślałem
o Anatomii mełanchołii. Nawiasem m ó w i ą c ,
przypominam sobie przeczytaną gdzieś u E m i -
1
Szymon
Czają
Uliasz
la Ciorana uwagę, że jest to najpiękniejszy tytuł
świata... A odpowiedź na pańskie pytanie jest
prosta. Wystarczy sięgnąć do drugiego motta,
które zaczerpnąłem ze świetnego studium Ortegi y Gasseta o topografii naszej przestrzeni we
wnętrznej [„Jak wygląda, jaka jest anatomia tego,
co zazwyczaj dość mgliście nazywamy duszą? przyp. red.]. To
określenie tak
Jest t o nasze wnętrze ukryte
bardzo mi się
głęboko, d o którego nie możemy
spodobało, ż e
się dostać ,
1
zostało tytułem
całej książki. Z tym wiąże się zabawna anegdota.
Jak pan dobrze wie, prawdziwi naukowcy nie
lubią poetyckich określeń i bardzo się brzydzą
tego typu metaforyką. Jeden z tych prawdziwych
uczonych (czy też m o ż e przeuczonych?) zasia
dających w radzie instytutu, w którym broniłem
tej pracy {Anatomia duszy była moją rozprawą
habilitacyjną), zdziwił się niepomiernie: jakże
Cytaty pochodzą z książki Dariusza C-L^I Anatomia duszy. Figury wyobraźni
igry językowe,
Wydawnictwo Uniwesytetu
Jagiellońskiego, Kraków 2005. Ich autorami są studenci - respondenci badań przeprowadzonych przez Czaję w ramach
Laboratorium badań empirycznych. Wywiady prowadzili studenci etnologii UJ.
1 ( 1 4 ) nn
BARBARZYŃCA
�Wywiad
4
Jest t o p r z e d e wszystkim sumienie,
m
o
z
n
a
m
° w i c
o anatomii du-
myśl, może pamięć.
.
. .
szy, skoro, ]ak
wszystkie dzie
tyczna była więc w zamyśle nie tyle historycznoerudycyjnym wtrętem, ile czysto funkcjonalnym,
pragmatycznym preludium do dalszych kon
kretnych analiz. Szło mi o to, by w y r y s o w a ć
m a p ę funkcjonujących w kulturze europejskiej
ci wiedzą, dusza jest bezcielesna! Nie wiem, czy
obawiał się, że będę ją ciął na kawałki, czy co?
języków rozmowy o duszy, po to żeby ewentu
(śmiech) W każdym razie najwyraźniej nie pojął,
że chodzi o metaforyczne słowa. Sapientisat.
alnie odnaleźć je we współczesności. A m o ż e
dokładniej: aby dowiedzieć się, co współczesna
Pomysł przedstawienia językowego
mentalność powtarza (najczęściej bezwiednie)
z zastanego dziedzictwa, co przetrwało
obrazu duszy,
czy językpwo-kułturowej
wiedzy o duszy, daje
wgląd w obecność i miejsce tego pojęcia w świa
domości potocznej współczesnego człowieka. Co
wynika z konfrontacji i zestawienia ze sobą wiedzy
filozoficznej i teologicznej z wyobrażeniami
na
temat duszy obecnymi w języku
potocznym?
Zasada zestawienia jest bardzo prosta. Punkt
wyjścia był taki: chciałem się zorientować, w jaki
sposób i jakim j ę z y k i e m ludzie współcześni
rozmawiają o duszy. Interesowało mnie to, jak
o tym mówią - to, z jakich pojęciowych kloc
ków zbudowane są ich wyobrażenia duszy. Żeby
się w tym przepastnym materiale nie pogubić,
mięci kulturowej w dzisiejszym języku, a co jest
novum, co jest ultranowoczesnym impaktem.
Innymi słowy - o jakie elementy wzbogaciliśmy
stary słownik, retorykę, metaforykę w naszym
dzisiejszym myśleniu i opowieściach o duszy
Sądziłem ze lepiej będzie m o ż n a pokazać po
n o w o c z e s n o ś ć rozmowy o duszy wtedy edy
umieści się ją na kontrastowym tle To fasćynuiace słuchać iak ludzie którzy niedv nie mieli
w reku Platona mówią iecoiezvkiem albo naele
ni stad ni zowąd odzvwaia sie Karteziuszem
Mówia'róznymiMężykami sam, o tym nie wielYiuwiij i
U Z J I I J
l i i i jivaiiii^
oaiiii w L y i l l iiiv., vv lv
dząc Szczególnie właśnie zależało mi na tym
tw
nokazać
oy p
orażać
pomieszanie j ę z y K o w - to
to, jiak
aK
a m o ż e nawet nie utopić, wydawało mi się roz
sądne s p o r z ą d z e n i e czegoś w rodzaju mapy
retorycznej - rekapitulacji kilku podstawowych
w kulturze europejskiej d y s k u r s ó w o duszy:
greckiego, hebrajskiego, chrześcijańskiego i -
mazie z a c z y n a j ą „ m o w i e j ę z y K a m i .
cieKa¬
we,
u w a g a dotyczy me t y i K o r o ż n i e pomiędzy
p o s z c z e g ó l n y m i w y p o w i e d z i a m i , Do to w miarę
oczywiste, ale czasem to p o m i e s z a n i e miało
miejsce w e w n ą t r z j e d n e j w y p o w i e d z i . A m D a r a -
z obszaru nowożytności - kartezjańskiego. To
są w moim przekonaniu cztery zasadnicze tra
sujące, prawdar
dycje rozinowy o duszy w naszej części świata
Referując je skrótowo śledzę limę rozwój o
wa" konkretnych obrazów metafor porównań
odnoszących się do duszy Nasze myślenie nie
iest nrzeciez zawieszone w nrózni kulturowei
korzysta z anaratu noieciowero i leksykalne^
dostarczonego nrzez tradycie Dusza n,e snadła
n a m z m e b a a i e ś l i i u z to z nieba idei z orze
pastnych głębi starych słowników Część teore
Nazywa to pan „syndromem
2
C. Ginzburg, Ser i robaki, Wizja świata pewnego młynarza
Menocchia"...
To jest przezwisko pewnego nad wyraz roz
garniętego m ł y n a r z a żyjącego w X V I wieku
we włoskiej prowincji Friuli, bohatera świet
nej książki Carla Ginzburga . O n to właśnie,
konstruując na podobieństwo bricoleura swoją
synkretyczną wizję światopoglądową z dostęp
nych sobie elementów, mówił o świecie różnymi
2
z XVI w., tłum. R. Kłos, Warszawa 1989.
BARBARZYŃCA
1 (14) P009
�Z Dariuszem Czają r o z m a w i a S z y m o n Uliasz
5
językami, nie bardzo wiedząc, skąd to wszystko
pozbierał. I teraz - jeśli odnieść to do rzeczywi
stości, o której rozmawiamy, do współczesnych
wyobrażeń duszy - widać jak na dłoni to nieusta
jące materii pomieszanie, ten m e l a n ż słowników,
języków pochodzących z całkiem różnych para
fii: trochę retoryki filozoficznej, trochę katechi
zmu, duża porcja nowomowy psychologicznej,
metaforyka techniczna etc. Obok archaicznych
wyobrażeń duszy jako dymu, powietrza, czegoś
niewidzialnego iiićiiiiy więc nowoczesne kon
cepty, w których dusza p o r ó w n y w a n a jest do
silnika programu komputerowego czy dyskietki
Wszystko to się rdzeni uciera w ponowoczesnym
tyglu.
antropologii na przedramieniu, powiedzmy od
drugiego roku (śmiech), tak żeby wiedzieli, w co
grają, i żeby nigdy nie zapominali, po co wyru
szają w teren. Nie po to przecież, by utwierdzać
się w tym, co j u ż wiedzą, ale - również - by dać
się zaskoczyć, by stwierdzić, ż e w krainie wy
obrażeń coś takiego jak wzorzec metra z Sèvres
nie istnieje. O d tego dopiero m o ż n a zacząć
sensowną analizę i interpretację rzeczywistości.
Pytając o duszę, nie szukaliśmy więc tego, jak
odpowiedzi mają się w stosunku do jakiegoś
wyimaginowa
nego wzorca
Jest o n a częścią Boga i czymś, c o
(bo nic takieżyje w i e c z n i e . Dusza jest cząstką
Czy chodziło wyłącznie o różnorodność przedsta
wianych opisów, czy w tym zestawieniu obecna
była jakaś inna miara? Wypowiedzi informatorów
są bowiem rozmaite, od całkiem
infantyłnych
i pretensjonałnych
po najbardziej
zaskakujące,
poetyckie wyobrażenia.
Jasne, że przede wszystkim chodziło o deskrypcję, o przedstawienie maksymalnie szero
kiego spektrum współczesnych wyobrażeń du
szy. W tym obszernym worku znalazły się więc
wypowiedzi o różnej wartości intelektualnej,
również i z naszej wielce oświeconej perspekty
wy infantylne czy zgoła śmieszne. Ale, przepra
szam, co to ma do rzeczy? Psim obowiązkiem
antropologa jest najpierw i przede wszystkim
rejestracja świata, jaki naprawdę jest, a nie jaki
chcielibyśmy, żeby był! Zapewne marzy nam się,
żeby każdy z naszych r o z m ó w c ó w miał dosko
nale przemyślany i językowo spójny obraz duszy
a w dodatku potrafił go z precyzją logiczną i we
w n ę t r z n a koherencia przedstawić. Mało teeo:
najlepiej jeszcze żeby zgadzał się on z naszymi
podefrzeriiami intuiciami N i c na to nie pora
dzc ze tak nie jest. Życie śmieie sie z rozumu".
Tb Gombrowicz. I V dewizę m o ż n a bv w ra
mach zajęć laboratoryjnych tatuować studentom
1 ( 1 4 ) nn
BARBARZYŃCA
go nie istnieje)
miłości, czymś, c o jest w e m n i e
ale staraliśmy
najlepsze. N i e potrafię powiedzieć,
się z a n o t o w a ć
jak istnieje dusza, ponieważ jest t o
wszystkie
pytanie o to, jak istnieje Bóg, a ja
-
nawet te najbardziej kurio-
t e g o nie w i e m . I ta w i e d z a nie jest
mi potrzebna,
zalne z naszej
perspektywy - pomysły. A poza tym, wie pan,
wszystko ładnie, wszystko śmiesznie, dokąd po
zostajemy na poziomie lektury. Ale proszę pyta
nie o duszę odwrócić do siebie, to zobaczy pan,
że j u ż tak wesoło nie jest. Ma pan do wyboru
albo zastane języki, albo wariacje na ich temat,
albo twórczość własną. Generalnie, łatwo nie
jest - zapewniam.
Jaki był początek y
>
by zająć się wyobrażeniami
l
ch
badań
s
k$
°8
duszy?
d
w
óle
pomysł,
To rzeczywiście ciekawe. U początków tych
badań tkwi pewien zabawny paradoks. O t ó ż
w ramach „Laboratorium badań empirycznych"
prowadziliśmy badania zatytułowane „Kontek
sty ciała i cielesności". Jak wiadomo, to studenci
są autorami kwestionariusza badawczego. Czy
tając ich kolejne wersje, zauważyłem, że czegoś
tam brak, i trochę na zasadzie żartu, przekory,
zaproponowałem: skoro zajmujemy się ciałem,
to m o ż e dodajmy też coś o duszy. Zapytajmy
�Wywiad
6
więc: co stało się z duszą? Jeśli jest, to gdzie? Jak
się ma dusza do ciała? Itp. Z czasem okazało się
- ku zaskoczeniu wszystkich, ze m n ą na czele że była to najbardziej fascynująca część wywia
du. W związku
Dusza jest najbardziej niepojętą
z
tym
w
ko-
rzeczą.
lejnych edy
cjach kwestio
nariusza rozbudowaliśmy tę część, nazwijmy
ją „duszną". Była to samodzielna część funk
cjonująca w ramach szerszego kontekstu ciała
i cielesności.
To zresztą bardzo ciekawe, bo w tego rodzaju
proteście jest kawał fantastycznej, realnej wiedzy
Jest w książce szereg wypowiedzi osób, które nie
definiują siebie jako ludzi religijnych, natomiast
próbują jakoś o duszy mówić, nazywać ją, znaj
dować słowa na jej opisanie. Jak z tego widać,
respondenci mieli pełną możliwość odpowiedzi,
również negowania samych pytań. Żadnej tresu¬
ry czy ankietowego zamordyzmu. Nominalnie
to były wywiady, choć ja bardzo nie lubię tego
słowa, bo kojarzy się trochę z przesłuchaniem...
Rozmowy?
Jak przebiegały same badania?
Powiem od razu: nadzwyczajnie. Nikt z nas
nie spodziewał się takiego odzewu, nikt nie
przypuszczał, że ludzie będą chcieli tak otwarcie
rozmawiać, no i nikt nie sądził, że dusza jednak
z naszego ciała nie wyleciała, jak m o ż n a by są
dzić na podstawie rutynowych analiz tego, co
się nazywa - nomen omen - duchem współcze
sności. Pamiętajmy: to nie był zamknięty i ano
nimowy tryb ankietowy, lecz klasyczny wywiad
etnograficzny, czyli rozmowa między dwojgiem
ludzi, pełna swoboda rozwijania własnej in
wencji i odpowiedzi. Pytanie często było tylko
zaczynem do rozmowy: „Czy jest coś takiego
jak dusza?". Jeśli człowiek mówił, rechocząc:
O
CO wv mnie tu pytacie?" to jasne jest że nie
było o czym rozmawiać natomiast jeśli ktoś od
powiadał twierdząco to zadawano m u kolejne
juz bardziei szczegółowe Dvtania Staraliśmy się
to robić bardzo delikatnie niektórzy oczywiście
Drotestowali ale ten protest też przecież o czymś
mówił Brak odnowiedzi tez ,est odnowiedzia
Niechęć czv nracmienie nrzeformułowania nv
tania tez i L odnowiedzi Ktoś na nrzvkład
ó w i ł - r L . e a n wv
n i e n, J u l c i e W w
r, '
mow "
f Wy m m
?GPymCie ra
, f
macnswiatopogiąaucnrzescijansKiego.
m
m
U
a
C
Z
e
m
:
. L^OJUZ
wyraźnie inlormuje, ze dla mego pojęcie duszy
w sposób oczywisty należy do słownika religijne¬
go, a takiej sugestii w ogolę w pytaniu nie było!
Tak, chyba słowo „rozmowa" jest tutaj naj
lepsze. Chciałbym ujawnić w a ż n ą okoliczność
tych r o z m ó w To bardzo zapadło mi w pamięć po
rozmowach ze studentami. Po każdym wyjściu
w teren spotykaliśmy się w instytucie i rozma
wialiśmy o tym, co się zdarzyło w trakcie badań.
I co mnie szczególnie zdziwiło - ba, niezmiernie
ucieszyło! - to fakt, że przez wiele tych komen
tarzy przewijał się ciągle jeden wątek. Otóż tych
ludzi, którzy nie chcieli rozmawiać, był promil,
większość chciała, a część z nich
w praktyce zastosowała się do pewnej średnio
wiecznej łacińskiej zasady mówiącej o tym iż
dar wymaga odwzajemnienia: do ut des daję,
byś i ty dał. Bardzo duza część ludzi mówiła tak:
Słuchai i a ci coś nowiem o tei duszy ale tv mi
tez Dowiesz Ale nie to co sie obiektywnie sadzi
i myśli o duszy tylko t y m i powiesz akto u cie
bie,est z dusza" Rozumie nan? Co'ś za coś> Nie'
iest tak zeieden
od tuie
drugiego ale obydwie
osohv dzie a sie ze soha swoim, nrzenwśleniami
sa nartnerarni w rozmowie Wvnowiedzi rzestó
• i wier nieywvkle intvmnv tryewrw we
w n e L v r h ™ t r i Rvłn to
ł.twiei
i,
w n ę t r z n y cnarakter. cyio o tym arwiejsze, ze
jak wiadomo, studenci nie tylko byli pytającymi,
ale tez wystąpili w roli „tradycyjnego przedmio
tu badan W wielu przypadkach widać było, ze
pytający nie traktowali swojej pracy wyłącznie
jako zadanie „na zaliczenie , sami tez w wielu
a
BARBARZYŃCA
1 (14) P 0 0 9
�Z Dariuszem Czają r o z m a w i a S z y m o n Uliasz
wypadkach musieli zdjąć z siebie ubranko neu
tralnego, obiektywnego „badacza". Rutynowe
ćwiczenia terenowe przenosili na poziom w a ż
nej dla obu stron rozmowy. Odczułem to w pew
nym momencie w sposób naprawdę przejmujący.
Nikomu o tym wcześniej nie mówiłem...
???
Otóż, żeby m ó c pracować na tych materia
łach, musiałem je uprzednio wpisać do kom
putera (wywiady były w rękopisach), co ozna
czało, że ręcznie, „na piechotę", ponad pięćset
w y w i a d ó w trzeba było w p r o w a d z i ć do maszyny,
a później posegregować tematycznie. Pamiętam,
siedziałem przez cały tydzień w pałacu w Nie
borowie (to nie mój pałac, niestety, tam są pokoje
gościnne), zajmując się tym i tylko tym. Pisałem
niemal non stop, po kilkanaście godzin dziennie.
I wie pan, po pewnym czasie miałem wrażenie,
jakbym przebywał wśród żywych ludzi. Te słow a z kartki zamieniły się w żywe, wyposażone
w jakąś quasi-fizyczność głosy I krążyły one
cały czas wokół mnie. Tak teraz m y ś l ę - m o ż e
dlatego że za m a r t w a litera pisma próbowałem
domyślać sie obrazów konkretnych ludzi Pro
szc s o b i e wyobrazić: pusty pokój wypełniony
radaiacymi s o w a m i ' 7aoewniam z e nie cier
pie na schizofrenie (Lterh)
M o z ę tez dlatego
i i a nie potrafię 'traktować tych tekstów wyłącz
nie ,ako materiałów terenowych" ale mam do
nich emorionalnv stosunek rhor - rzecz iasna
wiekJnśri.
nie l l t n k ™ i a m Rvłn r ™
z w i c K s z o s c i ą się me utożsamiam, cyio tam
wiele wypowiedzi w s p a n i a ł y c h , s z u K a j ą c y c n ,
mepewnycn. l a dziewczyna K t ó r a mowila, ze
nie wie czy dusza j e s t ale bardzo by chciała
zeby była. len c h l o p a K , K t ó r y m o w i l ze j e s t
niewierzący, ale ma pewność, ze dusza t y l K o o d
boga m o ż e pochodzie. l a K i e rzeczy się pamięta.
Oczywiście, bywały tam i glosy ironiczne, złośli
we, prześmiewcze, ale to margines. Natomiast
mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością,
bo wszystko to przeczytałem u w a ż n i e : z du
7
1 ( 1 4 ) P009
1
BARBARZYŃCA
7
żej części tych
głosów bije ja
kaś w e w n ę t r z Nawet^pTze^z
zapisany tekst
p r z e b i j a ł o się
coś
żywego.
W niektórych
wypowie
dziach, choć to
N i e w i e m , jak dusza tączy się
z ciatem ani gdzie p r z e b y w a .
W y o b r a ż a m t o sobie na rożne
s p o s o b y na przyktad: c z t o w i e k
wciągają razem z o d d e c h e m ,
albo z e w n i k a przez ciato, przez
catą powierzchnię skóry. Myślę,
j n
niersiowei
ze
p irvzpebuvyw
waa w klatce
Kiaice pierbiowej,
P
chociaż można czuć ją w catym
cisls zwlciszczći w ^towis
i oczach,
pewnie drobna
cząstka, dzięki
naszym wywiadowcom zostało uchwycone my
ślenie in statu nascenai. bardzo często ludzie
mowih. „A wiesz, to ciekawe, bo ja o tym me
myślałem . 1 zaczynali głośno myslec. 1 ytamem
uruchamiano ich w y o b r a ź n i ę i słychać czasem,
ze w momencie, w którym oni formułują zda
nie, z a c z y n a j ą myslec. N i e mają gotowców,
lecz usiłują w ogromnym trudzie pojęciowym,
retorycznym nadać temu n a z w ę , muszą znaleźć
słowo. Słychać prawie, jak to słowo z trudem się
z nich wydobywa. D l a mnie najbardziej fascy
nujący, w ó w c z a s gdy spisywałem i zastanawia
łem się nad tymi tekstami, był właśnie ten mo
ment szukania przez nich po omacku, szukania
w chaosie. Żyjemy niby w świecie bez duszy, ale
samo słowo istnieje. I teraz rozmawiamy o tym
słowie, mamy duszę, me mamy duszy - obojęt
nie, ale jak grzebnąć dalej, popytać, co to jest, to
nagle pojawia się trudność, w i d z ę ciemność...
I w tej ciemności trzeba sobie poradzić. I co
wtedy robimy? Albo łapiemy się istniejących
protez i m ó w i m y o duszy jako wiaterku, odde
chu, promyczku itd, albo łapiemy się tego, co
pod ręką - silników, dyskietek - całej, tak nam
bliskiej, retoryki technicznej, albo próbujemy
własnymi słowami zbudować przestrzeń zna
czenia. D l a mnie najbardziej fascynujące są te
wywiady, w których ludzie w y r a ź n i e me potra
fią, ale mimo wszystko próbują zwerbalizować
to, czego w istocie zwerbalizować się nie da.
�Wywiad
8
Joanna To\ars\a-Bafpr w recenzji pańskiej książki
od Homera po de Sadea, to jednak robota odtwór
chwali „systematyczny przegląd zagadnienia opi
cza, a poza tym - j ak wspomniałem - była to led
sywanego zarówno w porządku historii problemu,
wie część wstępna całej pracy, taka rozbiegówka.
jak i historii pojęć" , natomiast dość jednoznacz
Historyk myśli mógłby powiedzieć, że dokonałem
nie odbiera jakąkolwiek
tu nazbyt dużego skrótu, zresztą tłumaczę się
1
wartość zamieszczonym
wydaje się
z tego we wstępie do części teoretycznej. Z kolei
w dość sporym mate
nie bardzo wiem, za co mi się dostało. Z a to, że
w książce wynikom badań. Dziwne
to, że jako antropolożka,
riale języka potocznego widzi jedynie
nię, ubóstwo
i pustosłowie".
„monoto
informatorzy mówią to, co m ó w i ą ? ! Przykro mi,
ludową
ja ich nie programowałem - mówili, co chcie
Być może
usłyszeć można już jedynie u starych
li. Ja jedynie zarejestrowałem ich wypowiedzi
ludzi na wsiach, ale antropologa kultury chyba
i, nadając temu materiałowi pewien porządek,
powinny interesować przemiany językowe.
Mnie
opracowałem, zanalizowałem, wyprowadziłem
zastanawiająca
wydaje się chociażby owa metafo
wnioski. M o ż n a dyskutować z założeniami pracy,
ryka związana
z komputerem, systemami zarzą
z konkretnymi rozwiązaniami, z konkluzjami -
dzania etc. Nie chodzi mi o to, że w jakiś sposób
to rozumiem. Ale dyskutować z respondentami ?!
mądrość
przybliża
przemianę
mi problem duszy, ale ilustruje pewną
mentalną
i idące za nią
przeobrażenia
językowe...
Że mówią to, co mówią? Powiem szczerze: nie do
pojęcia jest dla mnie to, co pan właśnie zacytował,
że cały ten materiał to jedynie nędza intelektualna
i pustosłowie. Skądinąd nigdy nie twierdziłem, że
Hm... (głębokie westchnienie) Najchętniej spu
zawarte są tam same intelektualne głębie. Nie po
ściłbym na tę recenzję firankę miłosierdzia, ale
to - na litość boską - te badania były robione, by
skoro pan pyta... Zabawne: mam wrażenie, że
jakąś osobliwą duszną „sapiencję" uzyskać - po
Joanna Tokarska chwali mnie za wątpliwe zasługi
tę niech się Tokarska uda do filozofów czy teolo
i gani za równie wątpliwe przewiny. Zasługi wąt
gów (do psychologów j u ż nie, bo ci w większości
pliwe, bo przedstawienie panoramiczne europej
- jakby nie bacząc na źródłosłów własnej dyscy
skich wyobrażeń na temat duszy, choć owszem,
pliny — j u ż dawno pozbyli się duszy ze swojego
wymagało przedarcia się przez kawałek literatury,
słownika)
JESZCZE. Swoje nadzieje wiążę z językiem w i d o c z n y m i p r z e s t r z e n n y m .
Który zacznie określać na n o w o , i przesądzi nieco inaczej, nasze myślenie. O c h , nie az d o Indian H o p i , którzy
- j a k t w i e r d z i W h o r f - „nie potrafią umiejscowić myśli inaczej jak t y l k o w przestrzeni, ani t e z nie potrafią
oddzielić przestrzeni o d w y n i k ó w myślenia". A z t a k nie, taka w i e l k a n o w a tuna nam się chyba nie zdarzy.
N o ale zawsze, zawsze. Różnica będzie w c a l e wyraźna i m y p r a w d o p o d o b n i e nie umielibyśmy porozumieć
się w petni z o b y w a t e l a m i w i e k u X X I I . Zwtaszcza w kwestii „duszy i „konkretu", „duszy" i „ciała" - stosunku
pomyślanego d o cielesnego. „Dokąd idziesz, Bartoszu?" „ M a m gąsiora w koszu". „Jak się mają w a s z e dzieci?".
„Zawiązany, nie w y l e c i " - I czyżbym ja już nie zakosztował takiej r o z m o w y ?
3
Recenzja zamieszczona w „Tygodniku Powszechnym",
dostępna pod adresem internetowym: http://czytelnia.
4
4
- A n d r z e j Falkiewicz
Andrzej Falkiewicz, Takim ściegiem:,
Wydawnictwo
Dolnośląskie, Wrocław 1991, s.l 10.
onet.pl/0,1341367,l,artykuly.html.
BARBARZVHCA
1 (14) P009
�Z Dariuszem Czają r o z m a w i a S z y m o n Uliasz
Albo najlepiej do pisarzy i poetów.
9
zny, są tam - jak pan wspomniał -
infantylne
wypowiedzi. Ale jest też wiele wypowiedzi co
O, jeszcze lepiej. N a m szło jedynie o to, by
najmniej ciekawych, interesujących. Wystarczy
ustalić, jak to dzisiaj z duszą jest w przestrzeni
przekartkować solidniej dział empiryczny, aby
myślenia potocznego. I zapytać, co znaczy i jak
zobaczyć ogromną różnorodność. Ileż tam zniu-
znaczy to, co ludzie o duszy mówią. A ż tyle
ansowanych wariantów związków między duszą
albo tylko tyle. Poza tym, tak j u ż logicznie rzecz
i ciałem! Ileż hipotez na temat statusu duszy po
biorąc, żeby dokonywać tak twardych, jak wyżej
śmierci ciała! Jak fascynujące poznawczo materii
cytowane, wartościowań, trzeba wiedzieć, jak
pomieszanie! Są tam bezwiedne cytaty z litera
to n a p r a w d ę
z duszą jest. Z całym szacun
tury pięknej, z traktatów teologicznych, z kate
kiem, ale mam wątpliwości, czy doktor habili
chizmu, z podręczników do psychologii... Trzeba
towana Tokarska to wie. Groteskowe jest też -
naprawdę dużo złej woli, żeby powiedzieć, że to
istotne w jej tekście - przeciwstawienie myślenia
tylko głuptactwa i nieodpowiedzialne bredzenie.
potocznego (głupiego, bezmyślnego, pustego)
Łatwo wydobyć jakąś jedną kuriozalną
m y ś l e n i u ludowemu (oczywiście: m ą d r e m u ,
w i e d ź z ich gąszczu, np. uwagę, że dusza mieści
przemyślanemu, pełnemu). Oczy przecieram ze
się pośrodku czoła, i na tej podstawie budować
zdumienia, bo przecież widać to jak na dłoni, że
później uogólnienia. Nawiasem mówiąc, logika
Tokarska o żadnej realnej kulturze ludowej nie
mityczna tego wyobrażenia jest łatwa do ekspli-
m ó w i , ale o jej intelektualnym (ideologicznym?)
kacji. Albo uznać, że dusza jako dyskietka to z u
konstrukcie! Ludowość ma różne imiona i wy
żyta metafora. Przeciwnie: zdaje mi się ona bar
miary. I mądry i, bywa, że całkiem głuptacki.
dzo świeża i intrygująca - choć pewnie zużyje
I stereotypowy oczywiście. O czymże w końcu
się za chwilę. Nie mogę pojąć, że całe to duszne
są świetne studia Jerzego Bartmińskiego i jego
dossier prowadzić m o ż e - j ak chce Tokarska - do
uczniów, jak nie o ludowych stereotypach języ
wniosku o wszechoearniaiacei głupocie a nie
kowych? I to o ich poznawczym charakterze! To
zresztą charakterystyczne: kiedy jeden z naszych
informatorów dzieli się intuicją że dusza m o ż e
przebywać w oczach to dla Tokarskiej jest to
brednia ale iak to samo m ó w i przywoływany
przez Moszyńskiego
ludowy" informator
to
jest to juz wielka mądrość Ambarasujące do
prawdy. Niepojęte jest dla mnie to że tak m ó w i
pani etnograf ponieważ oboietni'e iakie sa te
wypowiedzi one po prostu sa Prawda wvobra
zeń iest ich istnienie Koniec kropka Poza tym
u w a ż a m za skrajną nieuczciwość powiedzenie,
że to sa tylko banały pustosłowia ltd Tak oo pro'
stu nie iest loanna chyba nie czytała tei książki
albo - iak podeirzewam - czytała ia wybiórczo'
bo iest rzeczą niemożliwa
różnorodnych
powiedzieć
1 ( 1 4 ) nn
by maiac kilkaset
wypowiedzi pod reka tak
Owszem są tam banały i mieli
BARBARZYŃCA
B
)t
) B
f
>
na przykład - jak mnie - do wniosku o trudzie
nazywania o walce ze słowami i pośród słów
o wypowiedzenie tego czym dusza jest gdzie
jest jak łączy się z ciałem itp Siła tych wypowie
d z i l e z y w t y m iż próbują.wyrąbaćswój chodnik
w kompletnie nieiasnei w dodatku pogmatwa
nei myślowo i iezykowo przestrzeni Zeby za
kończyć koncvliacvinie powiem że naibardziei
spodobało mi sie w tekście loanny iedno zdanieZ książka ta powinni zapoznać sie w pierw'
s'zym rzędzie ci którzy i tak iei me crzeczytaia
- duszpasterze i katecheci". Prorocze!
Mnie
najbardziej poruszały
wypowiedzi,
pełne były niejasności, zastanowień,
\tóre
niedopowie
dzeń. Jest w \siąice taki zapis: „]a\ dusza łączy
się z ciałem? Informator zastanawia się długo...
Nie
mówi nic".
�Wywiad
10
No właśnie, daleko nie trzeba szukać. Świet
la lettre. To rozkręcenie na śrubki i pokazanie
ne! O czym nie m o ż n a mówić, o tym trzeba mil
nędzy umysłowej i mentalnej Złotej gałęzi Fra-
czeć. Proszę zauważyć, tu rzeczywiście mamy
zera, tam gdzie m ó w i on o przestrzeni duchowej
milczenie, pustkę, i to literalnie. I kto jest tak
świata pierwotnego. Mało kto tak znakomicie
mądry, by powiedzieć, że jest ona pozbawiona
potrafił obnażyć jej irytującą ideologiczność, ba
treści?
zującą na etnocentrycznej fiksacji. Wittgenstein
dowodzi, że Frazer konstruował zrozumienie
Ludwig
Wittgenstein, {tory wydaje mi się kimś
w rodzaju patrona pańskiego
studium,
tych swoich savages zza biurka, a jego horyzont
pisze
mentalny był co najwyżej horyzontem anglikań
najtrudniej
skiego pastora. Pokazuje całą jego ograniczoność
sze okazuje się to, żeby zechciało się ze samym
i prostactwo. Powiada, że j u ż sam fakt, iż Frazer
sobą mówić otwarcie. Trzeba przyzwyczaić
się do
dysponuje w swoim słowniku takimi słowami jak
tego, by mówić to, na co ma się akurat ochotę, bez
ghost czy shade, powinien był go zastanowić, bo ta
względu na to,ja\ bardzo wydawałoby
się to głu
okoliczność umożliwia mu w ogóle komunikację
pie. Do czegoś sensownego dojść można bowiem
z tym jakoby całkowicie egzotycznym światem
gdzieś: „Kiedy chce się filozofować,
jedynie przez niezmierne pokłady głupoty". Koń
dzikich. Innymi słowy: jest dowodem na to, że
czy on swój traktat zdaniem: „O czym nie można
przepaść między nami i dzikimi nie jest tak wiel
mówić, o tym trzeba miłczeć". Cezary Wodziński
ka, jak on sądził. Okazuje się, że nie jest tak, że
na swoich wykładach
z ontołogii negatywnej pa
my cywilizowani biali, jesteśmy wykonani Z ZU¬
rafrazuje to zdanie, mówiąc: „O czym nie można
pełnie innej gliny. Język nas zdradza, bardziej
mówić, o tym mówić trzeba"... Wydaje misie, że
n i ż nam się to wydaje. Wittgenstein wskazuje,
podobnie jest z duszą. Niewiele, albo zgoła nic,
że wystarczy spojrzeć bliżej na język, którego
możemy powiedzieć
natomiast
rzeczywiście używamy, który służy nam do CO—
i chociażby tego,
dziennego porozumiewania się, by zobaczyć na
z całą pewnością,
bogactwo świata jej wyobrażeń
co nazywa pan „syndromem
o inspirację filozofią
tym poziomie n cisze elementarne pokrewieństwo
Menocchia",
daje się wciąż żywe i istotne. Chciałem
zapytać
Wittgensteina i jego
w powstaniu książki. Przywołuje
rolę
pan w pierw-
z tak pogardzanymi przez brytyjskiego antropo
loga dzikimi" C z y Wittgenstein był inspiracją?
M o z ę aż tak to nie pewnie jedną z kilku ale
cieszę się że zwrócił pan na. to UWH^c bo jego
rozdziale zdanie: „Cala mitologia złożona
jest tdj TI ciszy'tn języku", zatem pańska książka jest obecność w książce jest wvrazna To skądinąd
bardzo bliski mi filozof fascynujący człowiek
próbą fragmentarycznego ukazania współczesnej
mitologii obecnej w języku potocznym — czy moż
zakonnik myślenia Zyl'tylko myśleniem i dla
na
myślenia Odziedziczył
takpowiedzieć?
zdaje się igigantyczna
kasę, wszystko to rozdał, żył mało wystawnie
Jak najbardziej. Nie przypadkiem w rozdziale
No i ta iego namiętność w myśleniu
żadnych
wstępnym przypominam i analizuję fenomenal
nołowicznych rozwiązań I e J n d v kraża o i L o
ny, w moim przekonaniu, tekst Wittgensteina ,
wykładach te kilkuminutowe zawieszenia I ł o
rzadko chyba przywoływany w studiach antropo
J a laiuo
h o te
kierowane do
siehie w nrzvtomnosri
su
ie Kierowane
uo sieuie,
przytomności
logicznych. To prawdziwa dekonstrukcja avant
słuchaczy uwagi
5
5
L . Wittgenstein, Uwagi o „Złotejgałęzi"
-
jestem głupi jestem głupi"
Frazera, tłum. i oprać. A. Orzechowski, Instytut Kultury, Warszawa 1998.
BARBARZVHCA
1 (14) P009
�Z Dariuszem Czają r o z m a w i a S z y m o n Uliasz
11
Gdzie są dzisiaj tacy wykładowcy, kogo dzisiaj
wielce skomplikowany - nie mamy wiele czasu,
stać na taką szczerość? Dzisiaj wszyscy uczeni
więc odpowiem krótko. W różny sposób filozofia
wszystko wiedzą, a jeśli czegoś nie wiedzą, to
próbuje się dzisiaj uporać z problemem duszy.
i tak się nie przyznają. Wittgenstein jest w a ż n y
Najczęściej, jak pokazuję na licznych przykła
dla mnie nie tylko jako destruktor ideologiczne
dach, usuwa ją ze swojego słownika, pokazując,
go języka, ale także jako namiętny poszukiwacz
że jest to językowa złuda, której brak realnego
duszy. Jest niepojęte, że w tym religijnym - choć
desygnatu. Duszy nikt nie widział, no to jej
jasne, że nie w żaden ortodoksyjny sposób - czło
nie ma. Jak ironizował Ronald Laing: rozcięto
wieku, być m o ż e mistyku, m o ż n a zobaczyć, jak
mózg, pogrzebano w nim solidnie i na nic ta
Dennett, umysłowość ateistyczną - myśliciela,
kiego nie natrafiono, w z w i ą z k u z czym od stro
który zmierza do radykalnego usunięcia trady
ny poznawczej
cyjnego (platońsko-chrześcijańskiego) dyskursu
kwestia prze¬
o duszy. Otóż nie do jego wycięcia namawiał
stała, istnieć bo
Dusz3.j6stzwi^z3.n3.zci3.łsrn [...],
Wittgenstein, ale do przeformułowania języka,
trudno zajmo-
ale w jaki sposób, t o nie w i e m .
D z i w n e , z e człowiek tyle rzeczy
do zmiany jego tektoniki. To jednak p o w a ż n a
wać się czymś,
różnica. Z licznych jego wypowiedzi o duszy
czego nie ma.
przypomnę jedną: pisał w Uwagach o religii, że
Pytania jednak
człowiek jest „najlepszym obrazem ludzkiej du
pozostają. N a
szy". W i d a ć zatem, że to chyba słaby kandydat na
przykład takie,
bez-dusznego badacza. Czasem mam wrażenie,
fundamentalne: czy dusza w ogóle jest „czymś" ?
że z Wittgensteina filozofa wychyla się antro
Jest taka w a ż n a książka Gilberta Rylea , który
polog. Nie tylko wtedy, gdy pisze on o mitologii
w sposób bardzo uczciwy i z temperamentem
językowej
ale w ogóle T a jego koncepcja gier
dłubacza, filozofa analitycznego, pokazał coś, co
ezykowych to jak istniejemy w sieci języka jego
zwykło się nazywać błędem kategorialnym. Otóż
rozprawka ó kolorach rozważania o problema¬
w i e , ale nic na t e m a t t e g o , jak
duszatączysięzciatem.
6
dowodzi on, że rozważania o relacji pomiędzy
tyce religijnej - to wszystko godne jest większej
duszą i ciałem (tzw mind-body problem) pro
uwagi Miałem kiedyś taki pomysł by napisać coś
wadzone w tradycyjnym języku nie mają sensu,
większego o Wittgensteinie jako amropologu, ale
ponieważ dusza - o ile jest - nie jest „czymś",
na razie leży to z tyłu głowy.
nie jest obiektem, przedmiotem. M ó w i e n i e za
tem o relacji duszy i ciała jest klasycznym przy
Skoro juz przy filozofii jesteśmy, to jaką rolę pełni
kładem pomieszania poziomów. W podobnym
ona w pańskiej książce?
duchu pisał Wittgenstein: jeśli powiem, że mam
Wiadomo, ze dusza jest
części filozofii współ
duszę, to jest po zabawie. Powiedziałem j u ż
czesnej (o nauce nie mówiąc) jest ułudą, a w naj-
wszystko, wszedłem w grę językową, z której
łepszym razie trasowany
później j u ż trudno się wyplątać. C o to znaczy,
bytem, który dla pokaźnej
jest z
protekcjonalną
że ją „mam"? C z y tak samo jak „mam" rower
pobłażliwością.
książkę, psa? Chyba nie bardzo.
To złożona kwestia, dochodzi ona do głosu
zwłaszcza w ostatnim rozdziale. Problem jest
6
G. Ryle, Czym jest umysł?,
1 ( 1 4 ) nn
Itojęzyk
nami mówi, a nie odwrotnie.
tłum. W Marciszewski, P W N , Warszawa 1970.
BARBARZYŃCA
�Wywiad
12
Właśnie. W i d a ć , j ak silny przymus wywieraj ą
słem, psychiką itp.? Odpowiedzi na te pytania
na nas językowe konwencje i jak wtłaczają nasze
- powiem to bardzo delikatnie - nie są wcale
myślenie w ślepą poznawczo uliczkę. Ale nawet
oczywiste. Zresztą, nie dajmy się zwariować. Nie
jeśli tak postawić sprawę, to pytanie o duszę nie
jest wcale tak, ż e współczesna filozofia czy na
znika. Wbrew rewolucyjnej retoryce Dennetta,
uka m ó w i jednym głosem w kwestii duszy. Karl
Pinkera czy Dawkinsa, odsądzających pojęcie
Popper przyznawał się, że bliski jest mu pewien
duszy od czci i wiary, pytanie o jej istnienie (o jej
rodzaj dualizmu, choć niesubstancjalnego. John
takie czy inne rozumienie) nie zniknęło z nasze¬
Eccles, wybitny neurofizjolog, podobnie, choć co
go pola widzenia. Zbyt w a ż n e jest, byśmy ulegli
prawda jego koncepcja psychonów m o ż e nie jest
tej - nawiasem mówiąc, dość redukcyjnej
najszczęśliwsza. Richard Swinburne w niezwy
toryce. To prawda, pojęcie substancjalnej duszy
kle precyzyjnie prowadzonym wywodzie także
jest nie do utrzymania. Podobnie jak infantylna
przekonuje, że mówienie o duszy wcale nie musi
jest wizja małego człowieczka w naszym wnę—
być nieodpowiedzialną grą słowną. Podaję kilka
trzu, który zawiaduje
p r z y p a d k ó w wybitnych badaczy, by pokazać,
naszym
zachowaniem.
Teatr kartezjański
powiada Daniel Dennett
się zużył. Z całą pewnością. Ale co w zamian?
że nie jest tak, że myśl współczesna „z natury
rzeczy" przyjmuje stanowisko materialistyczne. Toteż we wspomnianym ostatnim rozdzia
le książki dyskutuję m o ż e nie tyle z nauką, ile
Poważni krytycy dzieła Dennetta — biorę go tu ze scjentyzmem, z ideologicznymi postaciami
na celownik bo' jest wyjątkowo brutalnym i nie
nauki, pokazując ich słabości, jednostronność,
przeiednanym destruktorem naszych dusznych
w y o b r a ż e ń - p o k a z u i a ze nowe metafory które
wprowadza Dennett bv opisać naturę umysłu
sa w niewiele lepszej sytuacji m z cały ten ana'
gaz przez nie
Myślę, z e o d c z u w a n i e bólu
chroniczny bago odrzucony.
t o j e d n o , jak się skaleczysz na
przyktad. A odczucie duszy t o
Czy jego fnul-
a czasem dogmatyzm. Nawiasem mówiąc, j u ż
po napisaniu pracy zetknąłem się z intrygującą
r o zpr awą Stanisława Judyckiego, który za pomo
cą racjonalnej argumentacji - z w r a c a j ą c uwagę
między innymi na fenomen pamięci - próbuje
bronić pewnej postaci dualizmu Nie jest więc
7
tak ż e dualizm antropologiczny to domena
tiplc cl>TciJ~ts albo
ciemnych głupków a wysoka myśl opowiada
hojnie stoso
przekazywane jest przez
sie wyłącznie za twardym monizmem Duzo to
ciato, jest t o j e d y n y sposób jej
wana metafora
bardziej skomplikowane. Pytanie ogólne czy
uzewnętrznienia. Jak cię boli
maszyny von
i w i aki sposób iesteśmy w stanie porzucić na
dusza, t o ptaczesz. To jest jak
Neumanna,
turalna" myśl o odczuwanym w nas rozdwoie
z k o m p o n o w a n i e m muzyki, stan
u ż y w a n e do
mu? Wbrew-rzekomo ostatecznym - dekretom
ducha przelany na papier.
opisania natu
nauki wciąż będziemy pytać o to rozpołowienie.
ry u m y s ł u , są
pytać o to bo tak iesteśmy skonstru
w lepszej sytua
owani
A
noża
nie ma pan
nan wrażenia
owam. ł\ poza tvm
tym - me
wrażenia, ze
cji n i ż odrzucony bagaż starych przeświadczeń?
nauka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa
I w ogóle: czy metafora komputerowa (zwróćmy
t ••?
u w a g ę : metafora!) poprawnie opisuje naturę
w tej matem. /\ m o ż e pierwszego s owa jesz¬
tego czegoś, co kiedyś zwano duszą, a teraz umy
drugie, tylko odczucie duszy
-
cze nie powiedziała r Nie mam wątpliwości, ze
7
S. Judycki, Świadomość
i pamięć.
Uzasadnienie dualizmu antropologicznego, T N K U L , Lublin 2004.
BARBARESCA
l (14)
P009
�Z Dariuszem Czają r o z m a w i a S z y m o n Uliasz
13
czekają nas jeszcze wielkie niespodzianki, gdy
że ci poddani scjentystycznej tresurze, zainfe
chodzi o badanie zawartości naszej czaszki.
kowani myślą naukową (jak zwykło się mówić:
Nie wiem, czy tego doczekam, pan jest w trochę
empiryczną, trzeźwą, racjonalną) ludzie, będą
lepszej sytuacji. Gdyby stało się coś ważnego,
w ogromnej masie odżegnywać się od stwierdzeń
poproszę o telefon „tam" (śmiech).
o istnieniu duszy. Okazało się, że nie. Dlaczego?
W e ź m y taki przykład: co się dzieje w głowach
Wróćmy jeszcze do anatomii potocznej wizji rze
studentów psychologii, którzy dostają mocny
czywistości. Język potoczny ja\o wykładnia
świa
zastrzyk psychofizjologii? Nakazuje on myśleć
z Gadamera. Czy mógłby pan to skomen
0 tym, co zamknięte w puszce zwanej psychiką,
ta"-to
tować?
w kategoriach funkcji czysto fizjologicznych.
Tam j u ż na żadną duszę - takie dziwo i cudo -
Chcemy czy nie, żyjemy w tym języku. Jeste
miejsca nie ma. Ale oni muszą żyć na co dzień
śmy czytelnikami rozmaitych tekstów. Czytali
1 nie robią tego, mając w głowie psychofizjologię,
śmy niejedną książkę psychologiczną, filozoficz
boby zwariowali! Nie w y o b r a ż a m sobie kogoś,
ną, teologiczną. Mamy w sobie zinterioryzowane
kto porządkowałby swój świat konsekwentnie
rozmaite słowniki i języki. Natomiast w sensie
na podobieństwo psychofizjologii. Zakochałby
elementarnym, egzystencjalnym, emocjonalnym
się i mówił, Że
żyjemy w kategoriach potocznych. Język po
są to tylko po-
N i e w i e m , w którym m o m e n c i e
toczny buduje nam rzeczywistość taką, w jakiej
budzenia płatu
powstaje dusza. M o z ę jest faza
istniejemy na co dzień. Gadamer przywołuje
czołowego czy
preegzystencji. Niekoniecznie
świetny przykład wyrażenia o Słońcu, które za
jakiegoś inne-
indywidualnej. Jednostkowość
chodzi. Nie jesteśmy (generalnie) cymbałami
go ustrojstwa?
t o ztudzenie kultury zachodniej.
- chodziliśmy do szkoły, liznęliśmy trochę geo
Powiedział-
grafii i astronomii. Wiemy coś o obiegu Ziemi
bym
wokół Słońca, ale dla nas Słońce zawsze będzie
że
zachodzić. Ciekawe, prawda? Gadamer, komen
którą
tując ten przykład, m ó w i o „rzeczywistym pozo
skądinąd, w życiowym sensie nie jest nam do
rze" - to doskonałe określenie. Zauważmy, ż e
niczego potrzebna. Nie chodzi o to, że jest nie
w planie życiowym i egzystencjalnym to wiedza
prawdziwa! W większości przypadków wiedzy
nawet,
ta wiedza
M
o
z
e
l s t n i e ć
J
a k a ś
substancjalnana
z b i o r o w a dusza. Boski k o n g l o m e r a t
zjawisk nieuchwytnych,
mamy
potoczna zawiaduje naszym postępowaniem.
empirycznej, jak na przykład w świetnie się roz
O n a nam porządkuje rzeczywistość. Nieade-
wijających badaniach neurofizjologicznych, za
kwatność krytyki języka potocznego z punktu
kładam, że wiedza ta jest absolutnie prawdziwa.
widzenia twardej nauki - pomijam, że ten język
Jednak w planie życiowym jest nam niepotrzeb
jest równie wątpliwy jak wypowiedzi naszych
na. Cytuję gdzieś w książce ten świetny fragment
informatorów, choć naukowcy nigdy się do tego
z Byrona: „The tree of knowłedge
nie przyznają — polega na tym że ci ludzie wciąż
life". Tak, drzewo poznania nie jest, i dodajmy,
w tym języku żyją Jest on najzupełniej r e a 1 n a^
nigdy się nie stanie, drzewem życia. Myśl potocz
is not that of
opowieścią o świecie Realna w innv snosób n i ż
na nie za bardzo wgryza się w plan epistemolo-
twierdzenia emnirycznei nauki — t>omaea sie
giczny, tak w a ż n y - ba, jedyny! - dla nauki. O n a
uporać z rzeczywistością na co dzień Bardzo
nie chce poznawać, ona chce żyć! Dlatego bywa
ciekawy jest ten rodzai dysiunkcii w głowach
tak, że akceptuje bez trudu rozwiązania nauko
naszych informatorów. W y d a w a ć by się mogło
we, ale w planie realnym stosuje inną, potoczną
1 (14) P009
BARBARZYŃCA
�Wywiad
14
„logikę". Odkrycia naukowe dotąd nie będą dla
Jeśli j u ż o paradoksach mówimy, w tej ma
myśli potocznej atrakcyjne, dokąd nie opuszczą
terii znacznie bliższy jest mi Cioran. W jego
przestrzeni czystej epistemologii i nie przej
książkach są ich całe fury, zwłaszcza w odnie
dą w sferę egzystencjalną. Myślenie potoczne
bo-
wiem nie tyle
jaki Bóg? - to jakaś pojęciowa kukła. Natomiast
pragnienie
wszystkie jego książki obracają się wokół tego
przenika
D u s z a t o „ja", bo „ja" nie jestem
ciatem - kiedy umrę, t o ciatojest,
ale mnie t a m nie ma.
sieniu do Boga. Wydaje się on sceptykiem to
talnym. M ó w i tak: dajcie spokój z tym Bogiem,
ile
problemu. I m bardziej się od Niego oddala,
obsesja sensu.
tym częściej do Niego wraca, mimo że w N i e
C ó ż nam bowiem z poznania całego świata, je
go nie wierzy! Ale przecież - powiedzmy sobie
poznania,
śli duszę utracimy? - że sparafrazuję tu, chyba
szczerze - z niego taki ateista jak z koziej dupy
stosownie, słowa z Ewangelii Markowej. O to
g w ó ź d ź . Traktuję jego rozprawy jako destruk
właśnie idzie - myśl potoczna jest interesow
cje pojęciowego języka rozmowy o Bogu czy
na, kupuje tylko taki towar, który będzie się
w y o b r a ż e n i a Boga jako siwego starca z brodą,
nadawał do praktycznego użycia. Nie ma dla
polatującego, gdzieś tam, w przestrzeniach ko
niej większego znaczenia, że „definicja" duszy,
smicznych. Ale ta głęboka intuicja, w e w n ę t r z n a
którą się zadowala, jest ze względów logicznych
sprężyna jego pisarstwa jest - w moim prze
wadliwa.
konaniu - religijna, choć jest to religijność na
opak, religijność zrozpaczona A Heidegger,
„Bóg jest z definicji niedefimowalny" - to Ko
jeśli j u ż pan o niego znienacka zaczepił, w tym
łakowskiego
sławnym wywiadzie dla „Spiegla", który miał
definicja Boga. Bra\ definicji nie
uniemożliwiajedna\podj cia
?
rozmowy, a czasem
wręcz przeciwnie...
zostać ogłoszony dopiero po jego śmierci, po
wiedział coś bardzo zastanawiającego: „Tylko
Bóg mógłby nas uratować". Trzeba się zmierzyć
Dość podobne rzeczy mówią o duszy Szestow
z tym zdaniem w X X I wieku.
i Merleau-Ponty. Nie bardzo wiemy, czym ta du
sza jest, ale wiemy, że jest. Albo inaczej : wszystko
Bardzo
emocjonalny,
niemal histeryczny, ton
wiemy o duszy, dopóki nikt nas o to nie zapyta.
w pismach Ciorana ma dla mnie wymiar terapeu
Jest więc dokładnie tak, jak z czasem u św. Augu
tyczny. Gdy czytamy o samym Ciorame, dowiadu
styna. Dokąd mnie nikt nie pyta - wiem. Kiedy
jemy się, ie byl bardzo dobrym rozmówcę,
mnie pytają - zaczynają się schody. Chodząc po
biał jeździć na rowerze. Jakby w nim samym nie
ulicy, nie ma pan chyba poczucia, że jest tylko
było tej całej zgnilizny, robactwa i negacji, o której
kawałkiem ścierwa albo białkowym substratem
pisze w „Dziennikach"
- jak w znanej frazie Fryderyka Engelsa, który
radoksalnie - w pesymizmie zaskakujących
mówi, że życie jest formą istnienia białka. Myśli
afekty wnych sformułowań
pan chyba w kategoriach jakoś pojętego roz
moc
Gombrowicz,
uwiel
jakby-pa
oraz
tkwiła jakaś osobliwa
oczyszczająca...
dwojenia? Mimo że - być m o ż e - tej intuicji nie
umiałby pan porządnie spojęciować. Ale sama
intuicja nie jest złudzeniem.
Gombrowicz mocno przesadzał z tą alergią
na Ciorana. M o ż e za bardzo dostrzegał pewne
podobieństwa do swojego myślenia? Zabawne,
U Heideggera znalazłem paradoks: „Bóg jest, ale
t u ż przed pana przyjściem, dosłownie przed
me istnieje".
chwilą, r o z m a w i a ł e m z panem Ireneuszem
BARBARZYŃCA
l (14)
P009
�Z Dariuszem Czają r o z m a w i a S z y m o n Uliasz
15
K a n i ą , tłumaczem Ciorana, znawcą jego pism.
Rozmawialiśmy też trochę o jego sławnych nicościach. Opowiadał mi, między innymi, o swojej
paroletniej korespondencji z jego żoną, Simone
Boue. Pisała na przykład, że przychodziło do
Ciorana wiele listów mówiących właśnie o te
rapeutycznej wartości jego książek. To zaska
kujące, p o n i e w a ż wydawałoby się, że takiego
ciemnego szlamu nicości, nihilizmu i scepty¬
cyzmu nie da się wytrzymać. M o ż n a sobie j u ż
tylko pętlę na szyi zawiesić i znaleźć stosowne
drzewo...
leczyć, natomiast gdy podamy jej za dużo, może
już jedynie niweczyć.
Jak z koszmarem, który przyśni nam się w nocy,
natomiast nad ranem budzimy się jakby lżejsi...
1 wyobrażeniowych w opisie tak zwanej „rze
czywistości duchowej". Ostrzega, by nie brać
pozoru za prawdę, by nie mylić świata, jaki jest,
z pragnieniami, jakim chcielibyśmy go widzieć.
I nade wszystko nie ulegać optymistycznym
złudzeniom na temat natury ludzkiej. Nigdy
nie miałem go za jakiegoś bezmyślnego destruk
tora. Toż to czystej wody realista! O wątkach
nihilistycznych u Ciorana m o ż e m y powiedzieć,
używając paradoksu, że to jest „pozytywne nic"
- jak pustka w buddyzmie. Nie jest to zero ma."
tematyczne ale pustka która znaczy Ciemny
punkt, od k t ó r e g o m o z ń a się odbić.
8
Albo wręcz przeciwnie (śmiech). Pamiętajmy,
to jednak jest wszystko n a p i s a n e. To nie jest
świat taki, jaki jest, lecz świat przepuszczony
przez pojęciowe, literackie sito. Pewna jego in
terpretacja. To nie jest też program na życie, tyl
ko są to pewne intuicje filozoficzne. Ale jest coś
trzeźwego w tym, co napisał Kania w świetnym
wstępie do Na szczytach rozpaczy, iż Ciorana nie
należy czytać przed trzydziestką, bowiem wów¬
CZaS bardzo łatwo się przyswaja tylko czystą ne
gację, za którą j u ż nic nie idzie. Natomiast C i o mądrze czytany jest trucizną, ale taką, która
leczy. Zresztą przypomnieć warto przy tej "okazji
o znaczacei dwuznaczności w grece Pharmakon
- t o równocześnie i trucizna i 1 ekarstwo.
-
Jak u Agaty BielĄ-Robson,
hfóra odnosi to do
ironii. Zastosowana w odpowiedniej dawce będzie
8
Jeden z najwybitniejszych polskich tłumaczy, eseista.
Jest tu też pewna analogia z Wittgensteinem,
0 którym mówiliśmy wcześniej. Pokazuje on,
że nie warto się pozbywać duszy, lecz trzeba
przearanżować język rozmowy o niej. Podobnie
Cioran nie mówi: kupmy sobie parę kilometrów
sznurka i się wszyscy powieśmy, bo świat jest do
niczego, a Boga nie ma - bo jak ma być, skoro
jest nawet nie do wyobrażenia. O n raczej - tak
go odczytuję - zachęca do nieustannej pracy
nad językiem, do destrukcji idoli: pojęciowych
Na koniec chciałem zapytać o pański stosunek
różnych dyskursów. Była o tym mowa na ostat
nim spotkaniu z Andrzejem Stasiukiem i Agatę
Bielik-Robson . Antropologiczne bycie na granicy
różnych, wyspecjalizowanych dyskursów - antro
pologia filmu (pominięcie aparatu filmoznawczego), antropologia literatury (literaturoznawczego)
d
9
(Muttavali). W przygotowaniu jest jego przekład wybitnej
Przekłada! z wielu języków (angielskiego, niemieckiego,
książki Maryli Falk// mito psicológico
greki, łaciny, hebrajskiego, sanskrytu, palijskiego,
(Universitas)
tybetańskiego, rosyjskiego, francuskiego, włoskiego,
o
9
nell'India antica
Spotkanie odbyło się 5 lutego 2009 w krakowskim
hiszpańskiego, portugalskiego, rumuńskiego). Autor
Lokatorze z okazji prezentacji książki Jerzego Borowczyka
przekładów znaczących dziel, m.in.: Eliadego, Ciorana,
i Michała Larka Rozmowa była możliwa.
Rozanowa, Safranskiego, Kerenyiego, Benjamina,
z pisarzami, Stowarzyszenie Czas Kultury, Poznań 2008.
Calasso, biografii Milarepy, wyboru z kanonu palijskiego
1 ( 1 4 ) nn
BARBARZYŃCA
Wywiady
�Wywiad
16
czy etnolingwisty\a i jej odmiany, o której mowa
w „Anatomii
duszy"... Jeszcze ze studiów pa
miętam narzekania Tadeusza Sławka na herme
tyczność poszczególnych instytutów i marny stan
komparatystyki oraz znikomą ilość prac interdy
scyplinarnych -pańskiepisanie
i zainteresowania
zdają się być czymś temu przeciwnym...
Przypadkiem byłem na tym spotkaniu, to
zresztą dość zabawna konfrontacja była... Mniej
sza o to. Pograniczność to temat dość bliski.
Zdawało mi
i
+
+
•
/• i
,
Iinterpretacja m a s w o j kres t a m ,
gdzie z a t r z y m u j e
się język.
D o p e t n i a się w Ciszy. A j e d n a k
t e n kres jest t a m t y l k o za sprawą
języks.^. Keirl Jcispsrs
się,żegdycho-
f
Z
logię,
\ ° sztywna
P°granica m i ę
dzy literackim
i naukowym,
między nauką
a n t r o
a sztuką, j u ż padła. Ale to nieprawda, upiór
scjentyzmu wciąż straszy. Rzeczywiście, od dłuż
szego czasu świadomie stąpam po granicach. D l a
mnie antropologia od zawsze była dziedziną
fascynującą właśnie przez swoją pograniczność.
Nie definiowała się przez przedmiot, ale przez
sposób ujęcia, szczególne spojrzenie. Jest taka
świetna quasi-definicja, aforystyczne określenie
naszej dyscypliny, autorstwa Zbigniewa Benedyktowicza. Została ona zgłoszona prawie trzy
dzieści lat temu. Przypomnę ją, bo jest chyba
zupełnie nieznana - pamięć młodzieży nie sięga
chyba tak głębokiego paleolitu. Otóż wedle Benedyktowicza antropologia to „marginesowa na
uka bez granic". Zdaje mi się, że mimo różnych
moich w y b o r ó w metodologicznych nigdy tej
mantry nie porzuciłem Nigdy za antropologie
nie uważałem studiów tylko nad dzikimi ludami
czy nad kultura ludowa choć - co podkreślam także tvm ta nauka sie zaimuie. Natomiast mnie
10
interesuje świat, który mam za oknem. Intere
suje mnie to miejsce, gdzie siedzimy. To, co jest
obok mnie. Zawsze powtarzam: po co jechać na
Trobriandy? Po co, skoro one są obok nas, albo
wręcz są w nas. Badajmy egzotykę nie gdzieś
za wodą, ale egzotykę nas samych. Popatrzmy
więc na tego białego człowieka końca X X wie
ku i zapytajmy go: a jak to kumie u was z duszą
jest? T u się zaczyna antropologia... Pytanie:
jak to robić i jak to badać? Ja staram się upra
womocniać różne języki, różne typy dyskursu.
Oprócz antropologii studiowałem też filozofię
i teologie wiec dla mnie sa to jeżyki nie tylko
bliskie ale i funkcjonalne Podobnie cały dyskurs
literacki czyli to co wynika z tekstu nominalnie
literackiego jest dla mnie jeżykiem otwierającym
pewna rzeczywistość Nie iest to tylko tekst do
interpretacji' tak iak to n a c z ę ś c i e robi nauka
o literaturze. D l a mnie literatura (jasne, że nie
każda) ma wymiar poznawczy Nie iest tylko
do komentowania ona sama otwiera newne
nrzestrzenie r z e c z y w i s t e g o do któreao
iezvk nankoweao dvsknrsn nie L d o s t e n n Ba
woaóleirhnieL,™
i . k ie
„ „ !
'
w ogoie icn me zauważa, jaK je zauważa,
ma języKa, zeby
tym opowiedzieć, I N I C mnie
bardziej me denerwuje jaK gadanie,
to tylKo stera estetyczna, a życie to życie, ze mię
dzy nimi nie ma żadnego przejścia, ^ w a ż n i e .
;
l . ^ z i e l i b y ś m y o rzeczach bez Łleguduinejskicn,o czasie bez Czarodziejskiej gory,
o doświadczeniu zła bez Zbrodnii kary czy Jądra
ciemności o spotkaniu z tormą bez fani Ualloway, o relacji ludzie - zwierzęta bez Żywotów
zwierząt, o szmerach codzienności bez 1 ereca
Wymieniać dalej? To są przecież czystej wody
antropologiczne rozpoznania! Dzięki nim wi¬
dzimy ostrzej, myślimy głębiej, wiemy więcej.
a
m
m
7
a
t
n
n
e
W tym kontekście proza Stasiuka...
Cyt. za: L . Kołakowski,/^/ Boga nie ma. O Bogu, Diable, Grzechu i innych zmartwieniach ta\ zwanej filozofii religii,
Znak, Kraków 1988, s. 150.
BARBARZYŃCA
1 (14) P009
�Z Dariuszem Czają r o z m a w i a S z y m o n Uliasz
17
N o właśnie, proza Stasiuka w niektórych
swoich odsłonach zdaje mi się robotą antro
pologiczną właśnie. Mniej oczywiście jest tego
w powieściach, bardziej w takich tekstach o trud
nym do ustalenia gatunku: takich zamyśleniach,
gdzieś w pół drogi m i ę d z y r e p o r t a ż o w ą ob
serwacją, medytacją a esejem. Jak pewne frag
menty z Babadag, z Dukli czy z Zimy. Albo jak
w niektórych tekstach z tomu esejów Tekturowy
samolot. Zresztą jeden z nich - ten o estetyce
zdjęć pornograficznych - napisał Andrzej na
zamówienie do zredagowanej przeze mnie wie
le lat temu antologii Mitologie popularne. Dla
czego m ó w i ę o antropologiczności tego pisar
stwa? Przede wszystkim dlatego, że sensualny,
finezyjny bogaty i niezwykle inteligentny język
Stasiuka potrafi wydobyć pewna rzeczywistość
z niebytu Potrafi pokazać ze ona jest nazwać
ia nomóc zrozumieć C z y n i e te^ooczekuiemy
właśnie od dobrego tekstu antropologicznego?
Dla mnie antronoloma iest onowieścia o rozma'-
tego nie zrobił, ten fragment świata dla większo
ści z nas nie istniał. A teraz j u ż tak. Stasiuk nie
tylko odrysował kawałek realnego świata w sło
wie, ale także wpisał go w język mityczny. Jest
to fantastyczna kontynuacja mitotwórstwa, mitografii Schulza. Jest to więc język, który m o ż n a
umieszczać na poziomie wtórnej mitologii. Ale
także jest to język o ambicjach rewelatorskich,
odsłaniających. Dzięki temu widzimy tę rzeczy
wistość inaczej, jakby p o raz pierwszy. Myślę, że
są tylko dwa powody napisania antropologicztekstu: opisuje pan znaną rzecz z takiego
punktu widzenia, że nagle zaczynamy ją widzieć
w zupełnie inny sposób albo wydobywa pan na
światło dzienne fragment rzeczywistości o któ
rym nikt nie pomyślał ze w ogóle jest Stasiuk
jest dobrym przykładem rozumienia antropolo
rii w obu tych zakresach D l a mnie sa to naimek
nieisze przykłady myślenia antropologicznego
choć wiele wody ieszcze unłynie w naszych
rzekach zanim doidzie do instytucjonalne™
zafiksowama iz taki rodzaj literackiego zapisu
będzie mógł zostać nazwany studium antropolo
itych światach l a k m ó w i ł e m - niekoniecznie
uycn swiaiacn. jaK iiiowiiein
o tvrh ecrzotvrznvrh i odlecrłvrh Stasiuk niszar
o Ln\*Ł\ Dukli w v d n b v ł l n i e b L N ^ w . ł
s w o j s K i e j uuKii, wyaopyi j ą niepytu.
azwai,
| '
/ ?
P
)°nainej K a r t o g r a r n . uasiomi jej przepraszam
słowo — duchową architekturę. Nikt wcześniej
7
P
P
x
Dr
r o w i n c
a L n v m T k n n l ^ r n od r J „ - nie id.ie mi n n
gicznym. u s p o K a j a m
razu nie ozie mi o to,
py wyciąć K i a s y K o w , a zamiast M a n n o w s K i e g o ,
j y a n s - i ntcnaraa.czy_Levi-atraussa.wprowadzić
do kanonu Stasiuka, lak daleko m o j e szaleństwo
h a b . D a r i u s z C z a j a - a n t r o p o l o g kultury, p r a c o w n i k n a u k o w y w Instytucie Et
n o l o g i i i A n t r o p o l o g i i K u l t u r o w e j UJ, c z t o n e k redakcji k w a r t a l n i k a „Konteksty" ( I n s t y t u t
Sztuki P A N ) , w s p ó ł p r a c o w n i k „Tygodnika P o w s z e c h n e g o " . R e d a k t o r t o m ó w z b i o r o w y c h :
Mitologie popularne. Szkice z antropologii współczesności
ciała. Świadectwa i interpretacje ( C o n t a g o ,
racje antropologiczne
i gry językowe
1999), a u t o r pracy
Metamorfozy
Sygnatura i fragment. Nar
( W y d a w n i c t w o UJ, 2 0 0 4 ) . Książka Anatomia
duszy. Figury wyobraźni
j e s t j e g o pracą habilitacyjną. W d r u k u jest j e g o książka eseistyczna:
ciemności
I (14) P009
(Universitas, 1994),
BARBARZYŃCA
( w y d a w n i c t w o Czarne 2009).
Lekcje
�Wywiad
18
nie sięga. Dopominam się jedynie o uznanie tego
typu języków jako wiarygodnego i skutecznego
narzędzia rozumienia świata. Znalazłoby się
jeszcze parę innych przykładów takiej literackiej
antropologii. Zabieram się właśnie za książkę
pod roboczym tytułem Antropologia pisarzy.
Jej bohaterami będą: John M . Coetzee, W G .
Sebald, Jose Saramago. O dwóch pierwszych
coś tam wcześniej pisałem, chciałbym nieco
uporządkować sobie wiedzę na ich temat, trze
ci - nadzwyczajny - doszlusuje do tej dwójki.
Spróbuję pokazać ich nie jako świetnych pisarzy,
Szymon
U Iiasz I
u
n
w
1 9
8
2
n
ale nade wszystko jako przenikliwych myślicieli.
Jako mądrych antropologów, a więc tych, któ
rzy w sposób istotny potrafią wzbogacić naszą
wiedzę o człowieku. Jeśli skupiamy się tylko na
twardych językach scjencji, to wydaje mi się, że
ogromnie wiele przed nami umyka. A właśnie
literatura (i tylko literatura) potrafi wydobyć
rzeczy, których umysł naukowy nie widzi, a jeśli
dostrzega, to nie ma narzędzi, żeby nam o tym
opowiedzieć.
Dziękuję bardzo.
> absolwent kulturoznawstwa US. Współautor tekstów i klipów grupy
„noc optymistów". Interesuje się filmem, filozofią i literaturą. Mieszka w Krakowie.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/299da0bcb76b18483d69da3a54d8bb10.pdf
ab80f19dea3c1946117c415a5e3cbb0c
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Lud
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:4514
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1974
Subject
The topic of the resource
rzeźba ludowa
Sobota, Józef - rzeźbiarz ludowy
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:4198
Title
A name given to the resource
Życie i twórczość rzeźbiarska Józefa Soboty / Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1974 t.28 z.2
Description
An account of the resource
Polska Sztuka Ludowa 1974 t.28 z.2; s.105-116
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Pokropek, Marian
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Sztuki PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Marian Pokropek
ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ RZEŹBIARSKA JÓZEFA SOBOTY
Józef Sobota, rzeźbiarz z Regut, wsi w pow. otwockim,
leżącej w pobliżu przystanku kolejowogo Kołbiel i drogi
biognącej z Góry K a l w a r i i do Mińska Mazowieckiego, ma
dziś 80 lat. Rzeźbić zaczął niedawno — jak m ó w i : „ t r z y
zimy minęło jakiem zaczon r z e ź b i ć " . Nie należy do t y c h
rzeźbiarzy ludowych, k t ó r z y to już w dzieciństwie pasając
krowy wycinali kozikiem ptaszki i różne figurki. „ N a takie
zabawy nie było czasu. Rodzice b y ł y bidne, nio b y ł o tak
jak dzisiaj, żoby tak dobrze ludziom było. Ojciec pędził do
roboty. B y ł o m najstarszym z czterech dzieci, a i ojciec b y ł
chorowity, to m u s i a ł e m m u p o m a g a ć od n a j m ł o d s z y c h lat.
Nie było t y j zimi dużo, ś t y r y morgi, tak j a k dzisiaj liczą
niecałe dwa hektary i to jeszcze piaszczysto zimi. Jak m i
17 rok sedł a i młodsze dzieci podrosły, żo mogły w domu
p o m a g a ć , ojcioc nio mioł tyle zdolności utrzymania nas
wszystkich i oddal mnie na służbę wo wsi. D w a miosiąco
służyłem u gospodarza, potom poszetem do pikarza na
pomocnika do piekarni. Prawie pięć miesięcy t a m b y ł o m .
Jak m i 18 rok szodł ojcioc mnie z a b r a ł do domu, bo nie miał
zdrowia dobrego. Skoro mnie z a b r a ł do domu, to nie wytrwa
ło trzy miesiące j a k odumar .
(...) W t e d y nijaki pan Orzechowski k u p i ł od hrabiego
takie sosny, maciory zwane. W lesie w y r a b i a ł z nich spały,
t o znaczy kolejowe brusy, takio pod szyny i to zwozili do
Celestynowa do stacji. Więc j a m i a ł e m czas, bo ludzie jak
mieli większe gospodarstwo nie mioli czasu tam chodzić.
W d f.nu m a ł e gospodarstwo było, to jeździłem do tego lasu.
Ale n i k t nie chciał ze m ю robić, bo mówili, żo dzieciak jost
m ł o d y i nie bendziem p r a c o w a ć na niego. A jeśli m i pomagali
to tak, byle jakiegoś drzewa n a k ł a ś ć na fure i niech wiezie.
D a ł e m sum s p o k ó j . T a k i sposób sum se k ł a t e m i jeszcze
najsampierw przyjechałem na ten kierunek, gdzie k w i t y
1
П. 1. Kapliczka z fotografią autora, 3 4 x 1 0 cm.
105
�J . Sobota. I I . 2—4. Kapliczka „ s ł u p e k " , drewno, wys. 61 cm. Całość i fragmenty. I I . 5. Kapliczka, drewno, 37x20,5 cm
wydawali. Ale cóż z tygo. Z tygo dźwigania co klotem, to
w k u ń c u ociemniałem. Ciemnia spadła na mnie i ociemniałem,
że człowieka nie widziałem. Nie b y ł o t a k d o c h t o r ó w j a k
dzisiaj, bo t o b y ł o za ruskich czasów, za cara, to jest z daw
nych lat. B y ł a t y l k o kobito staro we wsi u nas, c h t ó r a to
ciemnie podnosiła. To b y ł a nawot stryjno naso. Matka
poszli ze mno do tej k o b i t y i ta stryjno m i to ciemnio podno
siła, podnosiła i podniosła.
(...) Osiemnasty rok m i sedł i to drzewo się skończyło.
Poszetem na kolej. R o b i ł e m w Warszawie na kowelskioj
stacji, j a k to k i e d y ś za ruskich czasów nazywali. Trzeba
było 12 spał dziennie w y m i e n i ć . Ale starszy roboczy, Polak,
n a z y w a ł się n i j a k i Z m o r z a ń s k i , u n mnie wzion troche pod
u w a g ę , że jestem m ł o d y chłopak i tak mnie zawsze troche
uchronioł, na p o s y ł k a c h mnie mioł, aby ten dzień tak zszedł,
a inni musieli to robić. Ale t a m robota so skończyła. Przyszetem do domu. 18 lat sie skończyło, 19 rok m i zaczon iść.
N o , co t u robić. Dziadek powiedział, że nie ma na utrzymanie,
ale jest u nas we wsi taka pani, c h t ó r a m i a ł a wietrak,
wietrzny m ł y n znaczy sie. Pogadali t a m z nami. Ta pani
mówi do dziadka — j a k b y u n chciał, to by sie mógł ożenić
z m o j ą w y c h o w a n i c ą i n a u c z y ł się tego zawodu m ł y n a r z a .
D ł a mnie nie b y ł o t o nic strasznego, bo m i a ł o m pojęcie do
wszystkiego. A b y ł czeladnik i u n miał mnie p o u c z a ć .
Jak zaczun mnie pouczać, to nie dał m i wejść na wiatrak,
bo bojał sie, że jego w y d a l ą jak mnie nauczy. Ożeniliśmy się
w karnawale, ale do jesieni, do grudnia wypędziła nas t a
pani, bo dlatego że trafił się drugi czeladnik, t a k i c h t ó r y
m i a ł swoje dzieci, c h ł o p a k ó w takich i wdowiec b y ł . P o w ą c h a l i
106
sobie i żenić sie. D l a nas nie było spania w mieszkaniu
t y l k o w stodole. Ale mnio t a k n a t c h n ą ł Pan B ó g , żeby
z a m k n ą ć wierzeje, a iść podsłuchać co uni se m ó w i ą . I zaczy
nają rozmawiać o ożenieniu. Ale ta m a t k a : — no tak to tak
panie Piotrowski, ale co zrobić z niemi. A u n m ó w i t a k :
najzwyczajni wypędzić, w y p ę d z i ć i skończyło się. I tak
zrobiła. N a drugi dzień wstaje rano i p r z y c h o d z ę i mówię,
że tak i tak j a k b y m b y ł z n i m i i słyszał to wszystko, m ó w i ę
że mata nas w y p e n d z i ć , bo sie mata żenić z tem Piotrowskim.
A una wrzeszczy, od wielkich cholerów n a w y m y ś l a ł a , że
k ł a m i e , że tak nie było, a przecież słyszałem t o na w ł a s n e
uszy. I wypędziła nas na zime. Mieliśmy dwa złote, groszy
dwadzieścia pieniendzy rosyjskich, to znaczy tygo na
dzisiojszy czas pół l i t r a w ó d k i . 1 zł i 10 gr kosztowało pół
l i t r a wódki, a 10 gr na zbycie. No jakeż to życie. Pośliśmy do
swojej m a t k i , ale m a t k a przecież tak samo b y ł o bidna, nic
nie m i a ł a . T a k ż e ś m y t a m b y l i przez dwa lata. P ó ź n i e j
chciałem swoje bude zrobić. Troche moja matka m i dali
drzewa, troche sie u k r a d ł o , bo t u kiedyś b y ł y dworskie lasy.
I tak sie zgrodziło to swoje c h a ł u p ę . "
J ó z e f Sobota nie mniej barwnie opowiada dalsze dzieje
swojego życia. Postawiwszy dom i b u d y n k i gospodarcze
d o k u p o w a ł po k a w a ł k u ziemię, bo chciał b y ć t a k i m samym
gospodarzem j a k i n n i we wsi. Tymczasem m u s i a ł zajmować
się r ó ż n y m i pracami zarobkowymi.
„ Z a j o n e m się t r a c z k ą — m ó w i . — Przez dwadzieścia
lat r ż o n e m t r a c z k ę , bo to b y ł zarobek na tej traczce dobry.
Ludzie dali jeść i tak się żyło. Ale b y ł tedy t a k i człowiek,
c h t ó r y mioł t u 6 m o r g ó w ziemi, a mieszkał w K ą t a c h .
�U n chciał sprzedać to ziemie. Jak t o m t r a c z k ę żełem zarobiło
się pare złotych. B y ł t u Trzeciok Franek i m ó w i , ż e b y m
ten grunt k u p i ł , ale ja powiedziałem, że nie k u p i m y tego
g r u n t u , bo bendzie chciał d u ż o piniendzy. Ale u n m ó w i ,
że k u p i m y . Ja p y t a m ile u n teraz bendzie chcioł. Wiencej
nie bendzie chcioł j a k dwa m i l i o n y , bo t u j u ż na m a r k i było.
A j a m ó w i ę : — Franek, jak k u p i m y za trzy, to pół miliona
fakturnego dostaniesz. Poszliśmy do niego w sobotni dzień.
Nawet 25 tys. jego piniendzy wzionem. Zachodzimy do jego
swoka, k i e d y ś dawno b y l i swoki a dziś wuje. Swoku, m ó w i ,
niejchciejcio tyle, t y l k o tyle ile macie wzionć. A u n m ó w i
tak. Franek t y kup, m i pieniondze niepotrzebne, zobaczys,
że ci sie przydo. A u n m ó w i . Swoku, m y momy tyle ziemi,
że nie ma chto robić. Ja tak, on tak. U n mioł takie przy
słowie. Jucha. Jak jucha, m ó w i , nie weźmie trzech milionów
to i d ź t a do domu. Co bende g a d a ł . Te trzy miliony zgodziłem
sie d a ć . "
Miał więc Sobota wraz z ojcowizną 10 m ó r g ziemi,
dwie k r o w y , konia, stadko owiec i k i l k a świń. W społecz
ności wiejskiej zaczęto u w a ż a ć go za dobrego gospodarza.
Ale chciał mieć joszczo większe gospodarstwo.
Po sonsiedzku był las. To tak m i zawsze duch mówił, żeby ten
las j a k i m ś prawom k u p i ć . Posotem do dziedzica, m ó w i ę ,
panie dziedzicu tak i tak, m o ż e b y m t o kupił. Mówi, że
sprzedo. Ale nio miołem pieniendzy, t y l k o takie c h a ł u p ę
chciałem sprzedać, a znowu so p o b u d o w a ć jakieś inne.
Ale mówi, żo za pieniondze u n nie sprzedo, t y l k o p y t a sie
m i co ja mogę robić. On chciał, ż e b y n a r ż n o ć sztachetki do
grodzonia. A ja mówię, że właśnie ja się t y m trudnie, panie
dziedzicu, t y l k o z tego żyje. No i zgodził się na taki odrobek."
W ten sposób gospodarstwo powiększyło się o dalsze
б m ó r g . Sobota sezonowo zajmował się w dalszym ciągu
t r a c z k ą . Mając czterdzieści k i l k a lat w czasie pracy uległ
wypadkowi.
Zleciołem przez drugiego człowieka z war
sztatu i s t r z ą c h n e ł e m nogi. Bez pół roku nie mogem zupełnie
chodzić, bo d o s t a ł e m skrzepu k r w i w nodze. Można było
sikiero r ą b a ć , a krew nie szła i t a k się człowiek m o r d o w a ł .
Nogę chcieli m i u p i ł o w a ć , nie d a ł e m jej upiłować t y l k o
mnie Pan Bóg n a t c h n o ł , żeby stawić p i j a w k i . Nie chcieli
m i bardzo d a w a ć t y c h pijawek, bo mówili że zgłupieje,
ale j a k już śmierć groziła, 12 t y g o d n i leżałem w łóżku już
przez życia, t y l k o śmierci w y g l ą d a ć , t a k że wreszcie za
częliśmy te p i j a w k i stawiać. Zaczęliśmy s t a w i a ć od św. Sta
nisława bez trzy tygodnie co dzień, wiele t y l k o się przypiło
i pomalutku, pomalutku zaczona ta krew chodzić i chodziła
i o d z y s k a ł e m swoje nogę, ale zawsze m i a ł e m t a k ą nie swoj ą (...)
(...) Dzisiaj to ludzie bardzo m a ł o Boga w s p o m i n a j ą ,
ale wtedy kiedy mnie ten ból m o r d o w a ł zawsze m ó w i ł e m ,
żeby mnie jeszcze Pan B ó g pomógł, ż e b y m mógł c h o d z i ć . "
Na t ę intencję Józef Sobota p o s t a w i ł k i l k a lat temu
swój pierwszy w o t y w n y k r z y ż .
P o s t a w i ł e m krzyż na
drodze, przy tej trasie, ale to nic nie d a w a ł o . P o s t a w i ł e m ,
ale tak j a k mnie bolało, tak zostało. Nazot nie mokiem
chodzić, ale mokiem jeszcze robić. Nareszcie złożyło mnie
tak, że zupełnie nie mokiem chodzić, t y l k o siedzieć. Na
reszcie zrobiłem б kapliczek takich ( i l . 17), rozwiesiłem ich
po lesie, a zawsze prosiłem Boga, żeby m i Pan Bóg j a k o ś
tam jeszcze d o p o m ó g ł . Nareszcie, drugo zime przyśniło m i
sie we śnie, żeby zrobić jeszcze pienć, ale nie powiedziane
b y ł o , żeby zrobić pienć, a już noga ustanie bolić. To j a
zrobiłem t y c h pienć i rozwiesiłem ich t u po lesie, przy dro
gach. Nareszcie m y ś l mnie n a p a d ł a taka, żeby zrobić t a k ą
kapliczkę do kościoła, t a k ą k t ó r a t u stoi przy wjeździe
do wsi przy głównej drodze ( i l . 20). T u b y ł ksiondz, taki
przyjezdny, na religiu przyszedł, obejrzał t o i powiedział
107
�7
8
J . Sobota. Kapliczki. П. 6. Drewno malowane olejno, tło białe, figury srebrne, wys. 23,5 cm. I I . 7. Drewno mai. s r e b r n ą farbą,
wys. 29 cm. 11. 8. Drewno, wys. 33 cm.
tak, że kościół tyho nio przyjmie. Ale powiedział: niech pan
robi, może sio uda. Zrobiłem i postawiłem t u t a j . P o s t a w i ł e m
t u , j a k i om t a m mógł t a k i om postawił, ale zawsze prosiłem
0 to, żeby m i jakoś Pan B ó g dopomógł, ż e b y m jeszcze cho
dził. Nareszcie przyjeżdzoł pan t a k i z Warsiawy, nie wiem
chto, zainterosował się t ą kapliczką, p y t a ł się k t o to zrobił
1 powiedzieli m u , że jest t n t a k i , nawet ze strachem ludzie
powiedzieli, bo tak było. I przyszedł i mówił, żeby to robić
i pieniendzy d a ł m i na utrzymanie do tygo życia i dochtora
m i swojego przywieźli i dużo m i pomogli."
Sobota, rozwieszając i stawiając przy drogach wykonane
przez siebie kapliczki spełniał wolę bożą, p r z e k a z a n ą m u
we śnie. Wierzył, żo p r o ś b y jego z o s t a n ą w y s ł u c h a n e , że
wróci m u władza w nogach. I rzeczywiście, latem 1973 г.,
po pierwszych wizytach specjalnie sprowadzonego lekarza,
Sobota zaczął chodzić, podpierając się j u ż t y l k o j e d n ą
laską, a nio j a k dawniej dwiema. Mógł ponadto chodzić
więcej, nio męcząc się tak szybko.
Uwierzył więc w skuteczność swych wcześniejszych
p o c z y n a ń . Zaczął przecież rzeźbić z bożego natchnienia i do
czekał się nagrody. Sam nawet nie śmiał tego oczekiwać.
Wiele razy podkreśla w rozmowie, że we śnie słyszał t y l k o ,
że ma w y k o n a ć kapliczki i porozwieszać je przy drogach.
U c z y n i ł to, a w k r ó t c e potem kapliczkami zainteresowali się
ludzie z Warszawy, sprowadzili m u lekarza, a ten udzielił
widocznej pomocy. Wszyscy, k t ó r z y d o t ą d u niego b y l i
pomagali m u , jakżeż więc m i a ł b y nie wierzyć, iż jest to
nagroda za spełnienie polecenia, k t ó r e usłyszał we śnie.
„ O d k r y c i e " Soboty przez ludzi z z e w n ą t r z zmieniło
stosunek własnego środowiska do r z e ź b i a r z a ; w y w a r ł o
też znaczny w p ł y w na niego samego.
Początkowo
108
I
nie znajdował
ani uznania,
ani zrozu-
mienia wśród ludzi zo wsi. Nawet żona, starsza od niego
i od wielu miesięcy obłożnie chora, z lekceważeniem odzy
wała się o rzeźbieniu męża. Gdy p r z y g o t o w y w e ł kapliczkę,
przeznaczoną na g r ó b , p o w i e d z i a ł a : — „ J a k krowa zdechnie,
to się jej t ą kapliczkę postawi, a nie na naszych grobach".
Ale gdy do Soboty zaczęto przyjeżdżać, z szacunkiem oglą
d a ć jego rzeźby, k u p o w a ć je — gdy t y l k o mogła w s t a ć
z łóżka, szła do kapliczki, postawionej przy drodze do wsi,
i stroiła j ą k w i a t a m i zerwanymi z pól i z własnego ogródka.
Zainteresowanie ludzi z miasta S o b o t ą zmieniło w w i
doczny sposób stosunek środowiska do rzeźbiarza. Kapliczki
jego m u s z ą mioć j a k ą ś w a r t o ś ć , skoro specjalnie z Warszawy
p r z y w o ż ą Sobocie lekarza, zagraniczne leki, skoro biorą
jego rzeźby.
Sam Sobota też zaczął inaczej p a t r z e ć na swoje kapliczki,
t r a k t o w a ć je nie t y l k o jako dzieła z mocy snu należno
Bogu, ale jako rzeźby cieszące się uznaniem, potrzebne
ludziom, chwalone, zamawiane.
„ O d k r y c i e " Soboty sprawiło, żo poczuł się on rzeźbia
rzem, i poczynając od wiosny 1973 r. w kapliczkach jego
widoczna jest d u ż a ewolucja, w y r a ź n y rozwój.
Pierwszy postawiony przez Józefa Sobotę krzyż wo
t y w n y nie wyróżniał się niczym specjalnym. B y ł to prosty,
drewniany krzyż niewielkich rozmiarów, nie posiadający
zdobień, ani rzeźb.
Dopiero w późniejszych kapliczkach, z 1971 г., wprowa
dził Sobota płaskorzeźby. K a p l i c z k i te m i a ł y dość p r o s t ą
k o n s t r u k c j ę s k r z y n k o w ą , zbite b y ł y z grubych, p r o s t o k ą t
nych desek. W n i e k t ó r y c h kapliczkach boczne doski b y ł y
szersze u dołu ( i l . 17). Właściwe zdobienie znajdowało się
w p r o s t o k ą t n e j desce, tworzącej główną ściankę kapliczki.
�Od wykonania tej deski rozpoczynał Sobota
kapliczką.
pracę
nad
W kapliczkach t y c h powtarza się prawie jednakowy
m o t y w ikonograficzny: centralna p o s t a ć , zajmująca g ó r n ą
część deski, to Chrystus U k r z y ż o w a n y w otoczeniu dwóch
klęczących aniołów ze złożonymi do m o d l i t w y r ę k a m i .
W dolnej części deski znajduje się p o s t a ć M a t k i Boskiej
wkomponowana b ą d ź w p r o s t o k ą t n ą r a m ę , b ą d ź w wydłu
żoną a r k a d ę , w s p a r t ą u dołu o dwie klęczące i m o d l ą c e się
postacie, prawie analogiczne do postaci g ó r n y c h i bocznych.
Tworzył się w ton sposób jak gdyby piramidalny u k ł a d
p o d k r e ś l o n y nieznacznie zwężającą się k u górze d e s k ą
z t r ó j k ą t n y m ścięciem no, daszek i s a m ą k o m p o z y c j ą płasko
rzeźb. G ó r n y t r ó j k ą t z a j m o w a ł y ramiona k r z y ż a , pod k t ó r y m
rzeźbiarz umieszczał symetrycznie po obu stronach klęczące
postacie, a pod n i m i dwie n a s t ę p n e , ale usytuowane bardziej
na, z e w n ą t r z w stosunku do centralnie umieszczonego wize
r u n k u M a t k i Boskiej.
Pierwsze kapliczki wykonane b y ł y z „ o s y " , czyli
drzewa osikowego, b ą d ź z „ s o k o r y " , czyli topoli oraz z desek
sosnowych. Do rzeźbienia ich Sobota posłużył się naj
prostszymi narzędziami — k u p i o n y m w sklepie scyzorykiem,
własnoręcznie w y k o n a n y m nożom z szerokiej, grubej blachy
oraz kilkoma d ł u t a m i zrobionymi z grubych p r ę t ó w metalo
wych, spłaszczonych i zaostrzonych na k o ń c a c h . Sobota
w y k o n a ł t a k ż e zo z ł a m a n y c h wideł specjalny szpikulec do
oznaczania oczu. Do pierwszej o b r ó b k i drewna u ż y w a ł
małej siokiory i piłki.
Naj wcześniejszo kapliczki zawsze m a l o w a ł . U ż y w a ł
w t y m celu farb emaliowanych i nitro — białej i srebrnej.
Białą „ m a ł ą " , czyli farbą, z a m a l o w y w a ł całą powierzchnię
kapliczki, a n a s t ę p n i e srebrom p o k r y w a ł wszystkie postacie:
Chrystusa, M a t k ę B o s k ą , Św. Józefa, aniołki i t p .
Bogatsze rozwiązanie konstrukcyjne i kompozycyjne
m i a ł a kapliczka słupowa, postawiona przy drodze wiodącej
do wsi ( i l . 20). B y ł a ona znacznie większa i skonstruowana
z trzech desek zbitych w kształcie litery H . Środkowa deska
zdobiona b y ł a p ł a s k o r z e ź b a m i z obu stron, natomiast dwie
skrajne deski, przybite pod k ą t e m prostym do środkowej,
zdobione b y ł y t y l k o na zewnętrznej płaszczyźnie. W ś r ó d
płaskorzeźb powtarza się m o t y w Krucyfiksu z a d o r u j ą c y m i
aniołkami, M a t k i Boskiej również w otoczeniu dwóch
aniołków oraz Św. Rodziny z Bogiem Ojcem i Duchem Św.
N i e k t ó r e aniołki b y ł y wycięte osobno, a n a s t ę p n i e przybite
do deski. Później Sobota od razu k o m p o n o w a ł w desce
całość płaskorzeźby. K a p l i c z k ę u m o c o w a ł na slupie ponad
metrowej wysokości i n a k r y ł d u ż y m dwuspadowym daszkiem
wykonanym z d w ó c h k a w a ł k ó w starego falistego eternitu.
Całość ogrodził czworobocznym p ł o t k i e m sztachetko w y m .
Kapliczki skrzynkowe zawieszał Sobota na p r z y d r o ż n y c h
drzewach. Było m u ciężko, n i k t z sąsiadów nie chciał w t y m
b r a ć udziału, czasem t y l k o pomogło m u jakieś dziecko.
Kapliczki te wiszą w okolicy wsi, na dalsze wędrówki b r a k ł o
Sobocie s ł. T y l k o jedn-. kapliczka wisi poza wsią, w Starej
Wsi koło Kołbieli. J a d ą e kiedyś wozem na targ do Kołbieli
zauważył, żo w stojącoj przy s k r z y ż o w a n i u d r ó g kapliczce
nie ma żadnego obrazka ani figury. P o s t a n o w i ł więc umieścić
t a m swoją kapliczkę. Schował j ą w papierowy worek po
cemencie, uprosił jakiegoś t r a k t o r z y s t ę , aby z a b r a ł go do
Kołbieli i nic n i k o m u nie m ó w i ą c — pojechał i zawiesił swą
kapliczkę. Po powrocie na o d k r y t y m traktorze czy to z wra
żenia, czy z zimna i w s t r z ą s ó w zaniemógł i przez k i l k a d n i
nie mógł mówić.
W n i e k t ó r y c h kapliczkach umieszczał w p r o s t o k ą t n y c h
ramkach, za szkłem, obrazki z wizerunkami ś w i ę t y c h czy
M a t k ę B o s k ą . W jednej z kapliczek obrazek t a k i umieścił na
J. Sobota. I I . 9. Kapliczka z szopką, drewno pokostowane, 32,5 X 14,5 cm. I I . 10. Kapliczki, drewno,
wys. 33 i 41,5 cm.
109
1
�za szkłem oraz g ó r n e j , k t ó r ą wieńczył k r z y ż z figurą Chrystu
sa i klęczącymi postaciami po obu stronach jego podstawy
(aniołki lub M a t k a Boska i św. Józef). W n i e k t ó r y c h kaplicz
kach, zamiast k r z y ż a , nad fotografią umieszczał płaskorzeźbę
p r z e d s t a w i a j ą c ą krucyfiks z a n i o ł k a m i . Górna część m i a ł a
wówczas k s z t a ł t trapezu.
Zetknięcie z miejskim odbiorcą spowodowało, że Sobota
zaczął d o s t o s o w y w a ć swe kapliczki do nowych funkcji.
Proszono go, aby w y k o n a ł kapliczki, ale bez bocznej skrzyn
kowej obudowy i daszka. P o c z ą t k o w o w z b r a n i a ł się, tłu
m a c z ą c , że kapliczka zawieszona na drzewie musi mieć
ścianki i daszek, ż e b y święte figury chronić przez zimnem
i deszczem, przed szybkim zniszczeniem. Ale gdy m u w y
j a ś n i o n o , że kapliczki te b ę d ą zawieszone w mieszkaniu —
zgodził się pozostawić t y l k o deskę z p ł a s k o r z e ź b i o n y m
przedstawieniem ( i l . 5).
W k r ó t c e jednak w p a d ł na nowe rozwiązanie konstrukcyjno-kompozycyjne kapliczki przeznaczonej do mieszkal
nego w n ę t r z a . Miała ona k s z t a ł t czworoboku zwężającego
się k u górze i zakończonego k r z y ż e m ( i l . 2). Wzorem b y ł a
t u zapewne kapliczka słupowa stojąca u wjazdu do wsi.
Sobota w y k o n a ł kilkanaście takich słupów-kapliczek, różnej
wielkości (od 20 do 110 cm wysokości"), o podstawie prosto
k ą t n e j l u b — rzadziej — kwadratowej (o boku od 5 do
30 cm). Ale nawet w t y c h ostatnich — zawsze wyróżniał
dwa ujęcia główne (front i t y ł traktowany równorzędnie)
i dwa b o k i . Zresztą wszystkie pokryte p ł a s k o r z e ź b ą . Płasz
czyzny główne, „ f r o n t a l n e " , o bardziej rozbudowanej kom
pozycji ikonograficznej, wieńczą krzyże z p o s t a c i ą Chrystusa.
J.
Sobota. I I . 11. Kapliczki „.słupki", drewno
pokostowane, wys. 88,5, 80, 65 cm.
figurze M a t k i Boskiej wyrzeźbionej w desce. Zapytany, po co
w y c i n a ł figurę skoro j ą zasłania obrazkiem, wyjaśnił, iż
zawsze k t o ś zły m o ż e szkiełko zbić, a wtedy choć obrazek
wypadnie, pozostanie rzeźba.
P ó ź n i e j , po zetknięciu się z l u d ź m i przyjeżdżającymi do
niego i z a m a w i a j ą c y m i r z e ź b y , Sobota zaczął w y k o n y w a ć
swe kapliczki już nie t y l k o do zawieszenia w lesie czy przy
drodze, ale i dla siebie, rodziny i przyjezdnych. Zawiesił
w swoim pokoju k i l k a „ k a p l i c z e k " , zbliżonych w typie do
t y c h z wizerunkami ś w i ę t y m i za szkłem, tyle że zamiast
litografii religijnej umieścił zdjęcia rodzinne. Kapliczka taka
pełniła p o d o b n ą rolę, jak p a m i ą t k i z pierwszej k o m u n i i ,
fotografie ślubne czy z okresu służby w wojsku.
K a p l i c z k i takie rozdał również rodzinie. W t y m to
czasie o t r z y m a ł od autora tego tekstu kilkanaście fotografii
z w ł a s n y m wizerunkiem, zaczął więc w p r a w i a ć je za szkło
do kapliczek, k t ó r e ofiarował „ n a p a m i ą t k ę " paru odwiedza
j ą c y m go osobom. Spośród posiadanych zdjęć wybierał takie,
na k t ó r y c h sfotografowany b y ł razem ze swymi rzeźbami
(il. 1). Oczywiście w kapliczkach t y c h pod fotografią nie
m o g ł y znajdować się płaskorzeźby z wizerunkami świętych,
bo nie b y ł o b y to „ g o d n e " . Kapliczka składała się więc
z dwóch części: dolnej z fotografią, 6 x 12 cm, umieszczoną
110
Tematyka płaskorzeźb jest m a ł o zróżnicowana. Cen
t r a l n y m i postaciami s ą Chrystus na K r z y ż u , Matka Boska
oraz Święta Rodzina z Bogiem Ojcem i Duchem Ś w i ę t y m .
U z u p e ł n i a j ą je postacie klęczące i m o d l ą c e się, niewiele się
od siebie różniące, k t ó r e rzeźbiarz określa jako M a t k a Boska
i ś w . Józef (gdy w y s t ę p u j ą przy krzyżu) l u b anioły (przy
figurze M a t k i Boskiej). Pojawia się też, w później wykona
nych kapliczkach, Serce Jezusa, Ucieczka do E g i p t u , postacie
ś w i ę t y c h : Franciszka, Antoniego, a zwłaszcza patrona
rzeźbiarza — św. Józefa b ą d ź samego, b ą d ź przy stolarskim
warsztacie z m a ł y m Jezusem.
Przedstawienie M a t k i Boskiej zawsze w y s t ę p u j e w pro
s t o k ą t n y c h l u b owalnych ramkach zdobionych karbami.
Wszystkie postacie zaznaczone s ą konturowo i dość
schematycznie. Twarze wykonane s ą w formie płaskiego
owalu z dwoma dziurkami w y o b r a ż a j ą c y m i oczy, nos — to
lekko w y p u k ł a kreska, usta — poziome wycięcie. Jedynie
postacie klęczące m a j ą twarze modelowane z profilu.
W k i l k u , kolejno rzeźbionych kapliczkach, pojawia się
p o s t a ć samego Soboty, siedzącego na s t o ł k u ze sparaliżowa
n y m i nogami i — ozdrowionego, stojącego przy pomocy
lasek. Stanowi to zapewne wyraz podzięki za uzdrowienie,
a może i prośbę o zdrowie.
W e wszystkich kapliczkach, z a r ó w n o skrzynkowych,
j a k i słupowych, tematy w y s t ę p u j ą w układzie p i ę t r o w y m .
P o c z ą t k o w o b y ł y to dwie lub t r z y strefy, później — zwłasz
cza w rzeźbionych s ł u p a c h — cztery do sześciu.
W nowszych kapliczkach widoczna jest bogatsza deko
racja, karbowane krawędzie, karby zdobiące r a m k i , gwiazdki
rytmicznie wypełniające wolne t ł o .
K a p l i c z k i Sobota p o c z ą t k o w o malował białą i s r e b r n ą
farbą, potem gdy nie m i a ł „ s r e b r a " , p r ó b o w a ł postacie po
k r y w a ć zielenią, żółcią i czerwienią. Obecnie wszystkie
rzeźby przeznaczone „ d o miasta" pozostawia nie malowane,
ale drewno pokostuje, tak że przybiera ono żółto-brązowy
odcień. Pokostuje zwłaszcza rzeźby z osiki, l i p y i topoli,
aby zabezpieczyć je i u t r w a l i ć . R z e ź b i również w gruszy
i j a b ł o n i , ale wówczas zostawia często rzeźby w stanie nie
malowanym.
�Sobota. I I . 12. Różaniec, drewno.
13. K r z y ż y k , drewno, wys. 8 cm.
1
�Po serii kapliczek słupowych, na jesieni 1973 roku,
w y k o n a ł Sobota p i ę k n ą kapliczkę p r z e z n a c z o n ą do posta
wienia na słupie i n a k r y t ą blaszanym daszkiem (il. 19). S k ł a d a
się ona z trzech grubych desek zbitych w kształcie litery H ,
podobnie j a k pierwsza kapliczka p r z y d r o ż n a . Wszystkie
płaszczyzny, a jest ich osiem, zdobione są płaskorzeźbami
0 strefowej — j a k zawsze — kompozycji. W kapliczce tej
w y s t ę p u j ą wszystkie dotychczas wykonywano przez rzeź
biarza postacie, scenki i m o t y w y ornamentacyjne. Kapliczek
takich zamierza w y k o n a ć jeszcze k i l k a .
Przy k o ń c u roku w y m y ś l i ł Sobota nowy temat —
szopkę ( i l . 9). Posłużył się schematem deski-kapliczki, z t y m
że w dolnej części s t w o r z y ł w n ę k ę , w k t ó r e j umieścił w lek
k i m perspektywicznym skrócie Jezusa łożącego w żłobku,
w asyście d w ó c h osiołków i dwóch aniołków. Górę pozostawił
t a k ą j a k w kapliczkach — z postaciami M a t k i Boskiej,
świętych i aniołów. Oczywiście w szopkach nie pojawia się
motyw ukrzyżowania.
W k r ó t c e potom rzeźbił Sobota nowy temat — nazywa
go „ c h o i n k ą " ( i l . 18). Jest to spora, lekko w y p u k ł a deska,
zwężająca się i zaokrąglająca k u górze. Co najmniej 3/4 jej,
to m o t y w „ j o d e ł k i " p r z e d s t a w i a j ą c y świerk. W dolnej
części oddzielonej w ą s k i m paskiem, zdobionym 7 gwiazdka
m i , wyrzeźbił Sobota legendę o Św. Rodzinie i ludożercy.
Święta Rodzina występuje t u jodnak nie z Bogiem Ojcem
1 Duchem Ś w i ę t y m , ale z ludożercą (zbójom) po prawej
112
stronie. A b y nie b y ł o żadnej wątpliwości, ludożerca ma gruby
k i j w lewej ręco, natomiast święte postacie m a j ą obok głów
ośmioramienne gwiazdki, oznaczające ich świętość. Ludo
żerca, jako „ m n i e j g o d n y " jest mniejszy od figur M a t k i
Boskiej i św. Józefa. A b y jednak m a ł y Jezus nie stał niżej od
zbója, rzeźbiarz umieścił go ... w y ż e j , t a k że sprawia on
wrażenie j a k b y unosił się w powietrzu.
Przedstawienie Św. Rodziny w y s t ę p u j e u Soboty
dwukrotnie. Raz w wersji zapożyczonej z barwnej litografii
wiszącej nad łóżkiem, drugi raz w wersji
plastycznej
interpretującej legendę.
N a litografii B ó g przedstawiony jest • jako starzec
z rozłożonymi r ę k o m a , z k t ó r y c h zwisa płaszcz, na tle
którego stoi Święta Rodzina. N a d głową zaś małego Jezusa
przedstawiony jest w postaci gołębia D u c h Święty. U Soboty
Bóg Ojciec przedstawiony jest w uproszczonej wersji —
jako głowa z rozłożonymi r ę k o m a , D u c h Święty przeisto
czył się z gołębia w k r z y ż y k . Oczywiście schematycznie
potraktowane są i postacie — M a t k a Boska i m a ł y Jezus
w sukieneczkach, Św. J ó z e f w spodniach. Wszyscy m a j ą
podobny u k ł a d r ą k , t y l k o M a t k a Boska ma ręce do d o ł u ,
złożone j a k b y do m o d l i t w y .
Druga wersja Św. Rodziny stanowi s c h e m a t y c z n ą
t r a w e s t a c j ę legendy, k t ó r ą przytaczam t u dosłownie za
Sobotą.
R z e ź b i a r z barwnie opowiada t ę historię, i n t e r p r e t u j ą c
�k a ż d y w y r z e ź b i o n y na desco szczegół. „ K i e d y Pan Jezus
urodził się w Betleem, to tam król Herod wydał rozkaz
w y r ż n ą ć wszystkie dzieci do lat trzech, bo powiedzieli, żo się
narodził K r ó l . K r ó l Herod się bojał, żo nastanie inny K r ó l ,
i żo on nie będzie królom. W t e d y Matka Boska uciekała
z Betleem do E g i p t u . Uciekali do E g i p t u , zastała ich noc.
Z a s t a ł a ich noc w łosio i skręcili pod świrok. Tam chcieli
nocować. Alo w losie mieszkał ludożerca, k t ó r y t y l k o żył
ludźmi i kogo złapał do swojej jaskini wzion i już tam nikogo
nie wypuścił. L u d o ż e r c a przechodził drogą i widzi jakieś tam
ludzie pod świrkiem stoją. Ten świrok był tok u p i ę k n i o u y
zlotem i różnościami, że się wszystko świeciło, bo takie bo
gactwo silno było na t y m świrku. Zobaczył to złoto i skręcił.
Patrzy, a pod świrkiem stoją ludzie i zabrał ich do j a s k i ń .
Zostawił ich tam, a sam poszedł szukać togo świrku, żeby
to bogactwo z a b r a ć . Poszodł i cułą noc chodził i nie znolozl.
A miał synka owrzodzialego takiego, strupy na n i m b y ł y .
K i e d y Matka Boska zobaczyła ostrupiałogo dziocioka, k a z a ł a
wody zgotować i k a z a ł a go w y k u m p a ć . Ol.u-npała go i w y j ona
go czystego. A do tej wody kazała włożyć własne swojo dzieciontko. L u d o ż e r c z y m nie d a w a ł a włożyć w t a k ą b r u d n ą
w o d ę , alo Matka Boska włożyła i wyjona. T ą wodę kazała
wlać w trzy naczynia i postawić. Powiedziała jej tak. K i e d y
nio będzie miała z czego żyć, to żeby wyniosła to na targ
i sprzedała. K i e d y ludożerca wrócił do jaskini una wyloeiala
do niogo i powiedziała, żo dziocioka wykumpali i wyzdrowili.
Jak un zobaczył, że to tok. to i m życie darował i wypuścił
1
J. Sobota. 11. 11,15. Kapliczka, drewno. Całość i frag
ment. 11. 10. Pomnik Pana. Иода, drew no, wys. 37 f i n .
I I . 17. Kapliczka do zawieszania na drzewie, mai. olejno.
J. Sobota. I I . 18. Św. Rodzina i zbójca w lesie, drewno, wys.
38 cm.
ich i doł i m osiołka do przejazdu. K i o d y ludożerczym wlała
wodę do n a c z y ń zrobiła się m a ś ć . K i e d y ludożerca u m a r ł ,
a ostała się sama w d o w ą i nio m i a ł a z czygo żyć, i kiedy
Pana Jezusa zamordowali Żydzi i do grobu włożyli, to te
trzy Maryje niosły maśoie, bo chciały Chrystusa n a m a ś c i ć ,
ale mieli t y l k o j e d n ą , t ą k u p i o n ą , k t ó r ą una przyniosła,
a p y t a j ą ij czy więcej nio ma. A una m ó w i , że jeszcze dwie
ma. Poleciała i nadawali jej d u ż o piniondzy i d o ż y w a ł a za
to".
Przytoczona prawie dosłownie opowieść ma p o d w ó j n a
znaczenie: jako dokument folklorystyczny z nowymi, prze
tworzonymi przez rzeźbiarza szczegółami oraz jako powna
analogia do jego życia. R z e ź b i a r z p o w t ó r z y ł t u w ą t e k
poddania się woli bożej, ozdrowienia i z a p ł a t y .
Godnym podkreślenia jest to, żo i inno wyrzeźbione
scenki i postacie oraz przedmioty m a j ą swoją b a r w n ą
113
�J . Sobota. I I . 19. Kapliczka, drewno pokostowane, wys. 82 cm. I I . 20.
Kapliczka przy wjeździe do wsi Regut.
i ciekawą interpretację t w ó r c y , często z a c z e r p n i ę t ą wprost
z własnego życia. I tak np. Sobota w y k o n a ł k i l k a różańców,
a później k i l k a sznurów korali. Pierwszy różaniec p o w s t a ł
na skutek takiego oto zdarzenia. Poszedł na targ i zobaczył
leżące na ziemi 50 gr. P o m y ś l a ł — szkoda, że się pieniądze
walają po ziemi i chciał je podnieść. Ale nie mógł się schylić,
bo m i a ł chore nogi i m u s i a ł k l ę k n ą ć . W t e d y przechodził
obok niego j a k i ś drugi starszy człowiek i powiedział: —
A wypada to klęczeć przed 50 groszami, chyba żeście nie
wierzący. Sobota zapewniał, że jest wierzący. A na to tamten.
To p o k a ż c i e medalik lub różaniec i rozpiął ubranie, żeby
sprawdzić. Rzeźbiarz nie m i a ł a n i medalika, ani r ó ż a ń c a
i bardzo się z a w s t y d z i ł , więc zaraz po powrocie do domu
w y k o n a ł różaniec z drzewa, z k t ó r y m p o c z ą t k o w o nigdy
się nie rozstawał, nawet w nocy. Żona, słuchając j a k Sobota
to opowiada, nie bez złośliwości d o d a ł a : „później to j u ż nie
n a k ł a d a ł różańca na noc, bo spać m u b y ł o niewygodnie".
Podobne r ó ż a ń c e w y k o n a ł dla żony i dla k i l k u innych
osób.
K i e d y zaś Sobotę odwiedzili goście z miasta, rzeźbiarz
p o k a z a ł przez siebie wykonane różańce, a spotkawszy się
z zainteresowaniem obiecał, że wykona coś podobnego, ale
bez k r z y ż a „ b o w y w mieście to chyba w s t y d z i l i b y ś t a się
chodzić z r ó ż a ń c e m na wierzchu". I t a k powstał sznur
drewnianych „ k o r a l i " .
P a m i ę t a j ą c o scenie z targu, rzeźbiarz w y k o n a ł t a k ż e
medalik w formie maleńkiej skrzyneczki drzwiczkowej
z umieszczoną w ś r o d k u m a l e ń k ą figurką Św. Antoniego
przywiezioną m u przez kogoś z rodziny z pobliskiego od
pustu.
J ó z e f Sobota rzeźbi drugi rok, ale j u ż na p o c z ą t k u
swej drogi artystycznej jest i n d y w i d u a l n o ś c i ą skrystalizo
w a n ą i bardzo ciekawą. W a r t o więc obserwować jego dalszy
rozwój, charakter zmian w y s t ę p u j ą c y c h w rzeźbach.
r o t . : autor — II. 14, 15, 17, 13, 20; J a n Swiderski — il. 1—13, 18, 18.
Własność: L . Zlmmerer — il. 1—8, 10; Muzeum Etnograficzne w Warszawie — U. 11, 14, 15, 18, 20.
Ш
1
�SCULPTOR JÓZEF SOBOTA, HIS L I F E AND WORK
A monograph of Józef Sobota (80), a sculptor from the
village of Reguty, Otwock district. Sobota was "discovered"
by the author of the article during his regional research in
1973.
Sobota comes of a poor peasant family and spent his
youth working very hard in the local sawmill. He wanted to
earn enough money to buy land and acquire status and
prestige in his village. He achieved his purpose when he was
about 40 but fell ill soon afterwards. In result of an accident
he was paralysed, then he was able to walk for some time
before he fell ill again. His tragedy made him turn to religion
and when he was already an old man he began carving
votive shrines and crosses under the influence of his religious
experiences.
He made his first carvings in 1970. The author describes
the most important forms of Sobota's carvings and the
techniques he is using. The article closes with a very interest
ing record of the sculptor's tale explaining his bas-relief of the
Holy Family and a cannibal. The tale is an excellent example
of Sobota's naive and sensitive imagination.
Ж И З Н Ь И ТВОРЧЕСТВО СКУЛЬПТОРА
ЮЗЕФА СОБОТЫ
Монографическая
статья, посвященная
80-лет
нему Ю з е ф у Соботе, с к у л ь п т о р у и з д е р е в н и Регуть;,
Отвоцкого п о в я т а .
Ю з е ф Собота р о д и л с я в бедной к р е с т ь я н с к о й с е
мье. В с е м о л о д ы е г о д ы он б ы л р а б о ч и м лееопильнюго
завода, р а б о т а я не п о к л а д а я р у к , ч т о б ы п р и о б р е с т и
собственное х о з я й с т в о и з а в о е в а т ь
таким
образом
д о л ж н ы й п р е с т и ж в о к р у ж а ю щ е й среде. Своей з а в е т
ной ц е л и Собота добился почти в с о р о к а л е т н е м в о з
р а с т е , н о в с к о р е его постигла беда — т я ж е л а я болезнь.
Он п р о л е ж а л н е с к о л ь к о лет, не в л а д е я ногами. С п у
стя н е к о т о р о е в р е м я состояние его у л у ч ш и л о с ь ; но
в с к о р е б о л е з н ь п о в т о р и л а с ь . П о т р я с е н н ы й своим н е
дугом Собота с т а л и с к а т ь у т е ш е н и я в р е л и г и и , а п а
с т а р о с т и л е т под в л и я н и е м р е л и г и о з н ы х н а с т р о е н и й
начал мастерить кресты и часовенки, предназначен
ные на дары и приношения.
П е р в ы е р а б о т ы Соботы д а т и р у ю т с я 1970 г. А в
тор с т а т ь и о п и с ы в а е т в а ж н е й ш и е ф о р м ы его п р о и з
ведений, подробно о с т а н а в л и в а я с ь на т е х н и к е и х в ы
полнения. Статья завершается
интересной записью
р а с с к а з а с к у л ь п т о р а об и к о н о г р а ф и ч е с к о м с о д е р ж а
н и и его б а р е л ь е ф а , и з о б р а ж а ю щ е г о св. Семейство и
людоеда.
Б а р е л ь е ф этот п р е к р а с н о
иллюстрирует
в п е ч а т л и т е л ь н о с т ь и н а и в н о с т ь в о о б р а ж е н и я Соботы.
115
��
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/034046f20ecd879c741edccc79afe536.pdf
4ffaa2b1fc7489ba3110e2c1d18945af
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:2891
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2002
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:2695
Title
A name given to the resource
Życie czyli nieprzejrzystość. Poza antropologię - kultury / Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 2002 t.56 z.3-4
Description
An account of the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 2002 t.56 z.3-4, s.6-22
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Czaja, Dariusz
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Sztuki PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
DARIUSZ
wowanych zjawisk, to co w istocie pozostanie obiek
tem naszego namysłu? O czym tak naprawdę mówimy
i mówić będziemy? Bez zabawek, jak wiadomo, zabawy
nie ma.
Wedle pociesznego sloganu lat ostatnich, antropo
log to ktoś, kto nade wszystko się dziwi. Wartość heu
rystyczna tego określenia, sądząc po powstałych w tym
czasie publikacjach, jest niemal żadna (gdzie ta lawina
prac odkrywających rzeczywistą, a nie urojoną, nieoczywistość naszych oczywistości?!), wszelako dobrze
nadaje się ono jako środek poprawiający samopoczu
cie. Dziwiący się antropolog, nie ukrywajmy - to brzmi
dumnie. Owo zdziwienie, poprzez szacowne greckie
thaumadzein, miało nas sprawnie i bez bólu przybliżyć
do głębi filozoficznego namysłu. Tyle że owo antropo
logiczne zdziwienie rzadko, o ile w ogóle, nawiązywało
do greckiej tradycji mądrościowej, źródłowo z tym sło
wem związanej, najczęściej był to po prostu epistemologiczny czek bez pokrycia.
CZAJA
Życie czyli
nieprzejrzystość
Poza antropologię
-
kultury
Nie mam rozwiązania zagadki życia.
Wilhelm Dilthey, Gesammelte Schriften (VIII, 220)
1
C'est la vie.
Poddajmy zatem zdziwieniu fakt, któremu mało
kto zazwyczaj się dziwi. Otóż, pojęcie kultury nie jest,
jak zdaje się sądzić większość z nas, filozoficznie nie
winne. Nie jest tak, że windując tę kategorię na czoło
naszej listy pojęciowych narzędzi, nie prokurujemy
tym samym wyraźnej ontologii badanych przez nas fe
nomenów. A ontologia ta, choć niemal powszechnie
akceptowana, nie ma w sobie nic z przymusu dziejowej
konieczności. A jeśli tak, to wolno przynajmniej
zorientować się na czym polega jej dyskusyjny status.
francuskie
„Kultura" jako źródło cierpień
G
dyby komuś o naturze pedanta, mającemu
równocześnie nadmiar wolnego czasu, chciało
się sporządzić listę frekwencyjną pojęć kluczo
wych pojawiających się w artykułach i pracach etno
grafów/etnologów/antropologów (niepotrzebne skre
ślić), bez wątpienia okazałoby się, że na czele takiego
rankingu, na jednym z pierwszych miejsc, znalazłoby
się pojęcie kultury. „Kultura", to coś między fetyszem
a oczywistością. Kategoria kultury używana jest już
niemal bezrefleksyjnie, na zasadzie pojęciowego liczmanu. Na co dzień zajmujemy się przecież kulturo
wym wymiarem stroju, jedzenia, ozdabiania ciała itp.
Badamy „kulturowy aspekt zagadnienia", nalegamy na
to, by „tłumaczyć kulturę przez kulturę", bo ten sposób
podejścia do przedmiotu naszych badań ma wyróżniać
nas spośród tych, którzy podejmują podobne tematy,
to ma być nasz znak firmowy, nasza antropologiczna
differentia specifica. Dziesiątki, zazwyczaj bezużytecz
nych poznawczo, jej definicji wtłaczamy w głowy zdez
orientowanych studentów. Dzielimy włos na czworo,
odróżniając „kulturę ludową" i „kulturę masową",
„kulturę materialną" i „kulturę duchową", „kulturę
instrumentalną" i „kulturę symboliczną", a w przypły
wie fantazji wymyślamy nawet upiorne cielę o dwóch
głowach - „kulturę społeczną". Niekończące się i bez
nadziejnie nużące dyskusje na temat ich zakresu zna
czeniowego to pokaźna część antropologicznej reflek
sji teoretycznej. Wydaje się, że gdyby pozbawić antro
pologię jej ulubionej kategorii, ta rozsypałaby się niez
włocznie jak domek z kart. No bo skoro nie ma poję
cia, które wiązałoby w całość różnorodny świat obser
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że nie ma jednej,
obowiązującej w antropologii czy - właśnie! - w „na
ukach o kulturze", niekłopotliwej definicji tego termi
nu. Wydaje się jednak, że tak jak bywa ono najczęściej
używane, gromadzi w sobie przynajmniej dwie dające
się bez trudu wyodrębnić cechy.
W pojęciu kultury mieści się tedy, po pierwsze,
roszczenie do powszechności, wymiaru ponadjednostkowego, anonimowego, uniformizującego, typizującego. Pojedynczy człowiek wpleciony w kulturę - obojęt
nie, czy za pomocą „wzoru", „normy", „koniunktury",
„wtórnego systemu znaczącego" czy „epistemy" - jest
zawsze elementem czegoś większego, rozleglejszego,
jest zaledwie cząstką ogarniającego go organizmu. Jest
jej elementem zestandaryzowanym i powtarzalnym,
realizującym „program" narzucony przez kulturową
konwencję. Pojęcie systemu, tak ważne dla dzisiej
szych ujęć kultury, fakt ten dobitnie potwierdza. Po
drugie, kultura to obszar tego, co utrwalone czy też,
jak powiadamy, zobiektywizowane, tego, co można zo
baczyć i opisać. Jeśli tak, to katalog pytań, które moż
na tak pojmowanym zjawiskom kultury zadać, jest
z punktu ograniczony. Mówiąc na razie skrótowo:
ograniczony jest do powierzchniowego, widocznego,
zewnętrznego wymiaru zjawisk, do ich, co najwyżej,
semantyki, ale już nie do, na przykład, ich aspektu eg
zystencjalnego czy — Boże broń! - metafizycznego. Za
kłada się tu milcząco, że „treści kultury" cała ta złożo-
6
�Daiusz Czaja • ŻYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
na i różnorodna siatka znaczeń jest zasadniczo pozna
walna i lepiej lub gorzej, ale daje się opisać w którymś
z wybranych języków teoretycznych. Rozumieć zjawi
sko kultury, to zrekonstruować reguły (bądź też odkryć
osławione „mechanizmy kultury", w których po
brzmiewa nie zawsze uświadamiany pogłos utechnicznienia języka humanistyki) nadawania sensu rzeczywi
stości. Z jednej strony: aż tyle, ale z drugiej: tylko tyle.
nym wzoru postępowania, jak twórcza jednostka pod
daje swej woli zastany układ.
W polemice z pracami historyków spod znaku Nouvelk Histoire dobitnie podkreśla Łotman, że metodolo
giczny przechył od jednostronnie pojmowanej historii
politycznej do historii anonimowych quasi-deterministycznych struktur domaga się korekty. Łotman w żad
nym stopniu nie dezawuuje osiągnięć badaczy spod
znaku Annales, wskazuje wszakże na istotne ogranicze
nia ich podejścia. Trudność polega na określeniu rela
cji pomiędzy czynnikiem świadomym i nieświadomym
procesu historycznego. Późny Łotman ujmuje rzecz
dialektycznie: „Historia nie jest tylko świadomym pro
cesem, ale nie jest też tylko nieświadomym procesem.
Stanowi ona wzajemne napięcie obu czynników. Jeżeli
«historia polityczna* lekceważyła jedną stronę tego
dwoistego procesu historycznego, to nowa historia czy
ni to w stosunku do drugiej. Wszelki dynamiczny pro
ces dokonujący się z udziałem człowieka waha się mię
dzy biegunem ciągłych powolnych zmian (na nieświa
domość i wola człowieka nie okazuje wpływu, są one
często w ogóle niezauważalne dla współczesnych, po
nieważ ich okresowość jest dłuższa niż życie pokolenia)
a biegunem świadomej działalności ludzkiej, przepro
wadzonej w rezultacie wolicjonalnych i osobistych wy
siłków. Oderwać jednej strony od drugiej nie można,
tak samo jak nie można oderwać północy od południa.
Ich przeciwstawienie jest warunkiem ich istnienia".
Uwagi poniższe wyrastają z dziecinnego, być może
zdziwienia, że niejedyna to droga zajmowania się świa
tem ludzkich znaczeń, że antropologię da się pomyśleć
równie sensownie opierając się na innych, skądinąd
dobrze znanych i funkcjonujących od dawna w huma
nistyce pojęciach. Wyrastają przede wszystkim z po
czucia pewnego braku. A nawet więcej: z poczucia, że
rozpowszechnione i dominujące współcześnie w an
tropologii obiektywizujące i systemowe rozumienie
kultury jest sitem, które przepuszcza tylko pewne tre
ści, „całą resztę" zaś - w moim przekonaniu dalece
ważniejszą - pozostawiając poza granicami refleksji; że
zatem antropologia, która z pojęcia kultury uczyniła
swój sztandar, jest antropologią naznaczoną u źródeł
niezmywalnym grzechem pierworodnym redukcji.
Gra przypadku i konieczności
Na czym bliżej rzecz polega? Rozważmy zatem przy
kładowo przypadek semiotyki kultury, podejścia,
w którego owocność poznawczą - sądząc po imponu
jącej liczbie pozycji z tej dziedziny - trudno wątpić. Se
miotyka kultury, jak może mało która ze szkół metodo
logicznych, ufundowana jest na dobrze zdefiniowanym
pojęciu kultury. Jego rozumienie zmieniało się wszak
że w czasie. Przypadek Jurija Łotmana, a zwłaszcza je
go, ewoluującego z latami, rozumienia semiotyki kul
tury, jest, w świetle poruszanych tu kwestii, bardzo po
uczający. Jeden z twórców tartuskiej wersji semiotyki,
jej patron intelektualny i duchowy, dochodzi po latach
do pewnych konkluzji, które stawiają częściowo pod
znakiem zapytania wcześniejsze (teksty z lat 60. i 70.),
formułowane z ogromnym rozmachem i na podstawie
potężnego materiału empirycznego , rozstrzygnięcia
w kwestii statusu ontologicznego kultury, jak i możli
wości jej badania. Najogólniej rzecz ujmując, chodzi
tu o relacje pomiędzy jednostką i kulturą. Pomiędzy
żywym, myślącym, działającym człowiekiem a bezoso
bowymi nadrzędnymi strukturami o charakterze nie
omal deterministycznym: językiem naturalnym i ufor
mowanymi wedle jego wzoru strukturalnego wtórnymi
systemami modelującymi. Nie przypadkiem zajął się
Łotman badaniami natury procesu historycznego. Sta
rał się odpowiedzieć na pytanie o „warunki możliwo
ści" zmiany historycznej, rekonstruował jego elementy
stabilizujące i jego dynamikę. Przede wszystkim jednak
próbował opisać, jaką rolę w procesie historycznym
odgrywa jednostka, w jaki sposób dochodzi do przeła
mania dominującego w danym momencie historycz
3
Jak widać, gra idzie o niebagatelną stawkę: jest nią
pytanie o stopień i zakres ludzkiej wolności. W jakim
stopniu nasze działania są jedynie prostą funkcją ponadjednostkowych struktur, a w jakim od nich odbie
gają? W jakim są domeną konieczności, a w jakim
świadomości i woli? Łotman podejmuje w tym miejscu
i rozwija pewne spostrzeżenia Marca Blocha, szczegól
nie jego metaforę przebiegu historycznego jako serii
klatek taśmy filmowej, którą historyk winien umieć
zrekonstruować. O ile jednak klasyk francuskiej histo
riografii rozpatruje - nieco na modłę heglowską - ciąg
owych zdarzeń nie tylko jako prawdopodobnych, ale
jedynie możliwych, to Łotman wskazuje, że zdarzenie
historyczne jest zawsze w y b o r e m spośród szeregu
istniejących możliwości, że jest rezultatem realizacji
jednej z nich. Oznacza to konieczność zmiany podej
ścia do materiału historycznego. Coś zdarzyło się nie
dlatego, że zdarzyć się musiało, ale dlatego, że - z pew
nych powodów - wybrana została ta, a nie inna moż
liwość: „Wyobraźmy sobie film, przedstawiający życie
człowieka od narodzin do śmierci. Oglądając go retro
spektywnie, powiemy: człowiek ten miał jedynie jedną
możliwość i on z żelazną konsekwencją zakończył na
tym, na czym powinien był zakończyć. Błędność takie
go poglądu stanie się oczywista podczas perspekty
wicznego przeglądu kadrów: wówczas film stanie się
opowieścią o zmarnowanych możliwościach i dla głęb
szego odsłonięcia istoty życia będzie wymagał paralelnych alternatywnych zdjęć. I możliwe, że w jednym
2
7
�Daiusz Czaja * ŻYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
wariancie bohater zginie w wieku 16 lat na barykadzie,
a w drugim - w wieku 60 lat będzie pisał donosy na są
siadów do służb bezpieczeństwa".
Niezwykle interesująco wplata Łotman w swoje
wywody ustalenia biochemika Ilji Prigożyna, twórcy
teorii bifurkacji. Prigożyn, badacz procesów dynamicz
nych w przyrodzie, zauważył, że w pewnej fazie dyna
miki procesów chemicznych, biologicznych i fizycz
nych, które przebiegają według zdeterminowanej krzy
wej, dochodzi do takiego momentu krytycznego, że
nie ma możliwości przewidzenia dalszego stanu dane
go układu. Od tego momentu zwanego punktem bi
furkacji (od łac. bifurcus - dwuzębny, rozdwojony),
rzeczywistość przestaje być przewidywalna. Nie można
stwierdzić, co dalej nastąpi, jako że przed układem po
jawia się szereg możliwości, a ich wybór jest w znacz
nej mierze dziełem przypadku. Przyszłość przestaje być
obszarem konieczności, a staje się przestrzenią możli
wości. Łotman aplikując ów model przyrodoznawczy
do własnych celów, podkreśla rolę elementów nieprze
widywalnych w procesie historycznym. Akcentuje
obecność twórczego przypadku w zdeterminowanym
świecie systemu semiotycznego. „Przy rozpatrywaniu
procesu historycznego w kierunku strzały czasu punk
ty bifurkacji okazują się tymi momentami historyczny
mi, kiedy napięcie sprzecznych strukturalnych biegu
nów osiąga najwyższy stopień i cały system traci rów
nowagę. W tych momentach zachowanie tak poje
dynczych ludzi, jak i mas przestaje być automatycznie
przewidywalnym, determinacja schodzi na dalszy plan.
Ruch historyczny należy w tych momentach przedsta
wiać sobie nie jak trajektorię, lecz jak continuum, któ
re potencjalnie jest w stanie zakończyć się szeregiem
wariantów". W punktach bifurkacji, akcentuje Łot
man, zaczyna działać nie tylko przypadek, ale przeja
wia się świadomy wybór jednej z rysujących się możli
wości. Znika więc przymus systemu, historia okazuje
się areną wypadków nieprzewidywalnych. Nie jest, co
prawda, tak, by przypadek pojawiał się na scenie h i
storii jak deus ex machina, niemniej jednak jest jako
ścią, której zaistnienia nie da się przewidzieć, nie da
się logicznie wyprowadzić z analizy warunków począt
kowych. Późny Łotman jak gdyby chciał połączyć
w całość historię wydarzeniową i historię „długich
trwań", jak gdyby chciał związać w jedno przypadek
i konieczność, pokazując, że mamy tu do czynienia nie
z dwoma rozłącznymi aspektami, ale z dwiema strona
mi jednego medalu. Proces historyczny byłby wówczas
dialektycznym spięciem jednego i drugiego.
koniec życia ku ujęciom antropologii, które zrywałyby
z ortodoksyjną realizacją semiologicznego wzorca, nie
przekroczył jednak kredowego koła języka opisu wy
kształconego u początku jego pisarstwa. W dalszym
ciągu wolno mieć wątpliwości co do tego, czy na ołta
rzu znakowych idei nie poświęcono tu wielowarstwo
wej, skomplikowanej, niejednoznacznej, ale także:
alogicznej, irracjonalnej rzeczywistości ludzkiej? Czy
na gruncie tego języka da się pomyśleć prawdziwy pod
miot, który nie będzie tylko definiowany przez jego
zdolności znakotwórcze i komunikacyjne, ale który
będzie przypominał bardziej żywego człowieka z krwi
i kości, człowieka z jego nieprzejrzystą, wciąż dziejącą
się, wciąż będącą in statu nascendi tajemniczą egzysten
cją? Czy koncepcja człowieka wpisanego w kulturę
4
7
0 znakowych parametrach nie jest, mimo wszystko, re
dukcyjnym modelem osoby? Czy obiektywizujący ję
zyk semiotyki, tak sprawny w opisywaniu większych
całości kultury, tak precyzyjny, gdy chodzi o modelowy
opis pewnych sfer kultury, nie gubi czegoś istotnego,
gdy chodzi o pojedynczą, niepowtarzalną osobę? Czy
nieprzewidywalność procesu historycznego, a zatem
otwarcie furtki w szczelnym dotąd synchronicznym
systemie znakowym, to jej słowo ostatnie?
Sztuka i kultura
Niejedyne to wątpliwości, jakie można formułować
wobec opisu rzeczywistości przez pryzmat „kultury".
Kulturę można kontestować także i z innej, dość nie
spodziewanej, strony: z punktu widzenia sztuki. Tak
właśnie czyni Wiesław Juszczak - nominalnie historyk
sztuki, ale i równocześnie badacz zajmujący się filozo
ficzną refleksją nad sztuką - w książce Fragmenty, zbio
rze artykułów, które wbrew skromnemu i mylącemu
tytułowi jest wyjątkowo spójną i domyślaną wizją sztu
ki, a przede wszystkim jej miejsca we współczesności.
Do przedstawionej tu listy pytań wobec „kultury", do
pisuje swoje, bodaj jeszcze ważniejsze, dopowiadając
5
1 radykalizując tym samym jeszcze znaki zapytania po
mnożone powyżej. Rzadki to głos we współczesnej hu
manistyce, rzadki, gdy chodzi o formułowanie tez idą
cych jawnie pod prąd dominujących w niej przyzwy
czajeń poznawczych. Choćby i z tego powodu warto
przyjrzeć się im bliżej.
Na czym polega zarysowane tak ostro i drastycznie
przez Juszczaka napięcie między sztuką i kulturą? Bie
rze się ono przede wszystkim, z jasno wyłożonej przezeń
koncepcji dzieła sztuki. W swojej refleksji nad istotą
sztuki, nad jej ontologicznym wymiarem, podąża on
wiernie za rozstrzygnięciami Heideggera z jego funda
mentalnej rozprawy O źródle dzieła sztuki i uwagami
Gadamera z Prawdy i metody. Sztuka to taki obszar
ludzkiego działania, w którym nie wartości estetyczne
- jak pouczał Kant - stoją najwyżej. Sztuka jest instru
mentem poznania, to przestrzeń ujawniania się prawdy.
Dzieło sztuki „jest miejscem stanowienia się prawdy.
Wolno wszakże zapytać, czy nawet takie postawie
nie sprawy, dowartościowujące przestrzeń ludzkiej
wolności, pokazujące, że system semiotyczny nie jest
szczelnie domknięty i w pewnych sytuacjach dopusz
cza jego rozerwanie, eksplozję, jak powiada Łotman,
w swojej ostatniej książce, czy takie przesunięcie
oznacza istotny zwrot w semiotycznej ontologii. Wy
daje mi się, że Łotman, choć wyraźnie sterował pod
6
8
�Dmusj Czaja • ZYCIE C Z Y L I NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
Jest przy tym zawsze również rzeczą. Ale jest takim jej
osobliwym rodzajem, którego pierwszą i podstawową
funkcję odkrywa się w tym, że rzecz ta wskazuje wprost
na swą istotę, i inaczej niż przez swą istotę nie może się
nam objawić, nie może zostać poznana. Odsłania się
najpierw i właściwie tylko w tym, co stanowi o praw
dzie jej bycia. A wszystkie rzeczy inne niż dzieło są
w tak pojętej swej prawdzie właśnie ukryte. Wśród rze
czy więc jedynie dzieło może naprowadzić nas na isto
tę, ukazać także prawdę rzeczy innych niż ono".
8
Nie piękno tedy, ale prawda staje się tu kategorią
nadrzędną. Piękno, powtarza za Heideggerem Jusz
czak, jest miejscem zjawiania się prawdy, jest co najwy
żej znakiem, śladem tego, że prawda pojawia się w dzie
le. Sztuka nie jest - i nie może być - pojmowana jako
najgłębiej prywatna, subiektywna wypowiedź artysty.
Sztuka nie jest bowiem, jak się wciąż niemal powszech
nie sądzi, ekspresją „wnętrza" artysty, ale instrumentem
poznania rzeczywistości. Rzeczywistości, jak dodaje za
Claudelem, w sensie najbardziej totalnym, obejmują
cym „rzeczy widzialne i niewidzialne". Wychodząca od
przestrzeni zmysłowej, „materialnej", sztuka zawsze ce
luje w to, co „niematerialne". Autentyczne dzieło sztu
ki odsłania lub przynajmniej stara się odsłonić ową ta
jemniczą granicę zmysłowego i duchowego. Ma moc
odsłaniania, skrytego za woalem codzienności, niezwy
kłego wymiaru rzeczy. Sztuka pozbawiona wymiaru du
chowego to w perspektywie przyjętej przez Juszczaka
jawny przykład kwadratury koła. Tak pomyślaną sztukę
można by nazwać religijną, gdyby nie mylące (konfesyj
ne najczęściej), rutynowe skojarzenia związane z tym
przymiotnikiem. Religijną, bo tak jak religia obejmuje
sens całości doświadczenia i stara się nieustannie po
dążać za niezgłębialnym, penetrować wciąż umykający
horyzont tajemnicy.
To właśnie w tym punkcie sztuka jawnie bierze roz
brat z kulturą. Kultura, utrzymuje Juszczak, jest obsza
rem tego, co nazwane, znane, jest domeną tego, co po
znawczo oswojone. „Zdawało mi się kiedyś, że nazwy:
«kultura», i «cywilizacja» oznaczają dwie różne dziedzi
ny. Teraz coraz mniej jestem tego pewien. A na pewno
jestem przekonany, ze sztuka odleglejsza jest od kultu
ry niż kultura od cywilizacji, nawet jeśli między dwiema
ostatnimi da się wskazać jakieś różnice. W pewnym
momencie, nie tak dawno, dało o sobie znać «semantyczne drżenie» u samych podstaw terminu «kultura».
Zewnętrznym tego sygnałem okazała się konieczność
dopowiedzenia, doprecyzowania tego słowa. Zaczęło
się dość powszechnie (a nawet w trybie naukowo-administracyjnym) mówić o «kulturze duchowej» i «kulturze materialnej®. Spróbujmy dokonać takiej samej
operacji na słowie «sztuka», 3 przekonamy się o istot
nej między nimi różnicy. (...) Upór, z jakim powtarzam,
że należy oddzielić sztukę od kułtury, spowodowany
jest także względami zupełnie doraźnymi. Współczesna
historia sztuki, a jeszcze bardziej krytyka artystyczna,
zdaje się bowiem zapominać o tym, co istotnie stanowi
jej «przedmiot». Coraz bardziej zacierają się i są zacie
rane różnice między tym, co artystyczne i paraartystyczne. Pojęcie «ikonosfery» nie tyle przyczyniło się do
tego zamieszania, co stało się widocznym znakiem jego
istnienia - i zgody na nie. Sztukę włączono w obszar
«widzialnych artefaktów®, w którym, jeśli się nawet
chciało uwzględnić jakiś hierarchiczny porządek, nie
sposób go było na dłuższą metę utrzymać".
Juszczak kontestuje „kulturowe" podejście do rze
czywistości sztuki, nie tylko po to, aby utrzymać jakieś
elementarne dystynkcje między tym, co jest sztuką,
a tym, co zaledwie sztukę pozoruje, by wprowadzić ja
kiś ład pojęciowy w świecie rozchwianych kryteriów
i doraźnych, czynionych na podstawie drugorzędnych
cech, nobilitacji „przedmiotów" sztuki. Zwraca uwagę
na często co prawda podkreślany fakt dyktatu myśle
nia naukowo-technicznego we współczesności, ale
i wyprowadza z tego faktu wnioski dla „kultury"
i „sztuki", dla bliższego określenia relacji między nimi.
Akcentuje, że to, co nazywać zwykliśmy „duchowym"
aspektem kultury, zbudowane jest „na podstawach na
uk i ogarnia sobą wszelkie dziedziny wiedzy oraz bar
dziej stechnicyzowane metody poznania. (...) To, co
nazwałem degradacją sensu, polega na uzależnieniu
takich zjawisk i wytworów [zjawisk przypominających
zewnętrznie sztukę - DC] od bezpośredniego dyktatu
techniki, użytkowości, konsumpcji; tych funkcjonal
nych celów, które dominują w sferze „środków maso
wego przekazu". Degradacja ta polega, dalej, na re
dukcji rzeczywistości do sfery ludzkich wytworów
i pragmatycznych celów. Polega wreszcie na redukcji
tejże rzeczywistości do tego, co może być naukowo lub
przy użyciu analogicznych do naukowych metod po
znane i wykorzystane".
9
10
Uwagi Juszczaka, warto może to podkreślić, nie są
jakimś histerycznym (i w dodatku mocno spóźnionym)
atakiem na stechnicyzowaną współczesność, nie są
podszyte wizją retrospektywnej utopii w duchu rousseańskim. W rozgraniczeniu „kultury" i „sztuki" chodzi
mu, jak rozumiem, przede wszystkim o utrzymanie
w mocy wspomnianej autonomicznej jakości sztuki, ja
kości niesprowadzalnej do żadnej innej dziedziny ludz
kiej twórczości. W kulturze bowiem nie ma miejsca na
tajemnicę, z kolei w sztuce tajemnica jest celem twór
czego działania. Kultura oferuje nam produkty godzące
nas z rzeczywistością, tworzące tak pożądany kokon
komfortu i bezpieczeństwa, sztuka zaś to taki rodzaj po
znania, który stawia nas za każdym razem wobec nie
poznawalnego. Tymczasem świat współczesny, zorgani
zowany na podstawie modelu naukowego, dostarczając
owych analgetyków w nadmiarze, z punktu uchyla ja
kiekolwiek pytania o tajemnicę, o to, co niepoznawal
ne, co wymyka się dyskursywnemu nazwaniu.
Propozycja Juszczaka, zdaję sobie sprawę, wyda się
wielu zbyt radykalna i nie do przyjęcia. Jest tu zapew
ne z czym dyskutować. W tym miejscu jednak wątpli
wości traktuję na korzyść oskarżonego. Nie wchodzę
�Daiun Czaja * ŻYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
w meritum ewentualnego sporu. Jego koncept przywo
łuję tu przede wszystkim z jednego powodu: pokazuje
on, mianowicie, że można myśleć o ważnym polu ludz
kiej aktywności - sztuce - nie w obrębie „kultury", ale
dokładnie poza jej obszarem. Ze do myślenia o sztuce,
o tym, co w niej najgłębsze, „kultura" nie jest koniecz
nie potrzebna. Jest tak dlatego, ponieważ rozpo
wszechnione ujęcia „kultury", o słabo - jak zaznacza
Juszczak — uświadamianej pozytywistycznej prowe
niencji (tu świetnym przykładem może być „kultura
symboliczna" Cassirera), nie uwzględniają szczególnej
ontologii dzieła sztuki. Nie uwzględniają również, co
z metodologicznego punktu widzenia jeszcze ważniej
sze, że uprzedmiotawiający, obiektywizujący język opi
su, który tak dobrze przystaje do analizy fenomenów
kulturowych, załamuje się w zetknięciu z dziełem sztu
ki, odsłania swoją nieadekwatność i w gruncie rzeczy
bezradność.
A obraz zszedł z obrazu i usiadł przy stole,
A listonosz nie przyszedł i r e n t y nie przyniósł.
N a s t ę p n e g o d n i a także listonosz nie przyszedł.
H e n r y k K w i a t e k co chwilę d o swych d r z w i podchodził.
M i n ą ł tydzień czekania - listonosz nie przyszedł.
H e n r y k K w i a t e k d o gościa z obrazu powiedział:
- Ja dotychczas nie c h c i a ł e m niczego o d ciebie.
W i e m doskonale, że ty możesz w i e l e .
Ja d o tej pory niczego o d ciebie nie c h c i a ł e m ,
więc teraz o pożyczkę c h c i a ł b y m cię poprosić.
Henryk Kwiatek...
Święty gość długo milczał i patrzył świętymi
O c z a m i na H e n r y k a - H e n r y k K w i a t e k z n o w u
Poprosił o pożyczkę. A gość palec uniósł,
popatrzył na H e n r y k a i powiedział:
- MIŁOŚĆ...
Sytuacja przypomina tę opisaną powyżej. Tak jak
semiotyczna koncepcja kultury zamyka z definicji pe
wien obszar rzeczywistości, uniemożliwia postawienie
pytań o egzystencjalny i metafizyczny sens rzeczywisto
ści, bo wszystko zaczyna się i kończy na „tekstach kul
tury", tak i tutaj „kultura" okazuje się domeną jedynie
ludzkich wytworów, a przez tę właśnie zasłonę kulturo
wych konstruktów sztuka (podobnie jak i religia) pra
gnie się przebić. I w jednym, i w drugim przypadku ka
tegoria „kultury" pełni rolę filtra, który - by przywołać
poręczną metaforę z akustyki - skutecznie obcina pew
ne istotne pasma doświadczanej i przeżywanej rzeczy
wistości. Eliminuje z refleksji antropologicznej i unie
ważnia tajemnicę jako tajemnicę właśnie.
Teraz k a m e r a opuszcza mieszkanie
I widać b l o k o w i s k o przeraźliwie czarne
I widać czarne niebo - i na niebie c z a r n y m
WIELKIE I B L A D E PRZERAŹLIWIE SERCE""
Spróbujmy na moment założyć - rzecz z punktu wi
dzenia reguł literaturoznawczej intrepretacji skandalicz
na - realność fikcji, p r a w d z i w o ś ć opisanej tu hi
storii życiowej. Potraktujmy ów precyzyjnie zrobiony
wiersz, operujący świadomie sprozaizowanym językiem
reporterskiej (także i filmowej) narracji, jak opowieść
„z życia wziętą". Dla podparcia tego jawnie antymetodologicznego procederu, dodać tu można, że historia ta ma
swoje wcale liczne odpowiedniki w niezwykłym filmie
Marcela Łozińskiego „Wszystko może się przytrafić".
W tym arcydziele polskiego dokumentu, sześcioletni syn
reżysera, jeżdżąc na hulajnodze po warszawskich Łazien
kach „przepytuje z życia" takich właśnie jak u Świetlic kiego bohaterów. A może raczej: antybohaterów, ludzi
bez wielkich dokonań, bez biografii obfitujących
w chwalebne czyny, najczęściej samotnych i wyrzuco
nych na margines życia, ludzi z bocznego toru wielkiej
historii, ludzi - chciałoby się powiedzieć - bez właściwo
ści, gdyby za tym słowem nie stała jednoznacznie nega
tywna kwalifikacja. Wszyscy oni mają (mieli?, większość
z nich to ludzie w podeszłym wieku) nie jakieś, ale naj
głębiej własne i niepodobne do innych życie. I wszyscy
dzielą się z chłopcem i z nami, widzami tej opowieści,
szczegółami swojej zwyczajnej egzystencji. Pobudzeni py
taniami dziecka, jakby na podobieństwo uwag Łotmana,
odwijają przed nami film swojego życia, wywołują jego
znaczące kadry. Łozińskiemu udała się rzecz rzadka.
W zderzeniu życia wchodzącego w świat i życia schodzą
cego z „tego świata", w postawieniu bohaterów wobec
perspektywy ostatecznej, okazało się, że zwykłe, zwyczaj
ne, banalne skrawki życia nabierają nieledwie epiranicznej gęstości. Zwykłość egzystencji okazała się jedynie
maską dla ukrytej niepojętości i niezgłębialności życia.
Kartka z żywotów nieświętych
Prowokacji nigdy za mało. Przyjrzyjmy się teraz
fragmentowi pewnego współczesnego zwyczajnego ży
wota. Spójrzmy nieuprzedzonym okiem na ten poetyc
ki zapis codzienności.
„Henryk Kwiatek przyjaźnił się z gościem ze świętego obrazu.
To był j e d y n y facet, z którym mógł t o robić.
W r a c a ł d o d o m u - zaparzał h e r b a t ę ,
A w t e d y święty obraz doń z obrazu schodził.
I r o z m a w i a l i . H e n r y k K w i a t e k mówił
o wszystkim, co m u się zdarzyło tego d n i a a święty
milczał i świętymi oczami na H e n r y k a patrzył.
H e n r y k Kwiatek przyjaźnił się z gościem ze świętego obrazu.
B o z k i m się miał przyjaźnić? N o przecież nie z księdzem,
C o raz do r o k u po kolędzie chodził.
Bo z k i m się miał przyjaźnić? Przecież nie z listonoszem,
co raz na miesiąc m u r e n t ę przynosił.
Henryk Kwiatek...
H e n r y k Kwiatek przyjaźni! się z gościem ze świętego obrazu.
Któregoś d n i a wrócił z miasta - zaparzył h e r b a t ę .
10
�Daiusz Czaja * ŻYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
Co antropolog k u l t u r y ma do powiedzenia
o przytoczonym przed chwilą jednym ledwie fragmen
cie zwyczajnej egzystencji? Co potrafi powiedzieć o tej,
zamkniętej w trzech obrazach, historii przeraźliwej sa
motności i głodu rozmowy z niewidzialnym, historii
nadziei i rozpaczy, historii zamkniętej na głucho świę
tości (bo chyba nie jest to wiersz o kłopotach poczty
z doręczaniem renty) ? Co antropolog kultury, ze swo
imi kodami, systemami znaczącymi, kanałami infor
macji itp. ma o tej historii do powiedzenia? Co może
zrobić z tą tragiczną i (zakładamy dalej) prawdziwą h i
storią pojedynczego życia? W końcu, było nie było,
„antropologia" ma w swym rdzeniu anthropos, człowie
ka, a kto powiedział, że ma to być człowiek uogólnio
ny, przedstawiciel jakiejś grupy społecznej, reprezen
tant jakiejś zbiorowości, a nie człowiek z własną histo
rią, własną biografią, własnym, osobnym i niepowta
rzalnym jak linie papilarne, wzorem egzystencji. Chcę
być dobrze rozumiany: nie idzie mi tu o żadną solidar
ność w cierpieniu, o jakiekolwiek etyczne powinności
antropologa (choć tych pewnie nigdy za dużo), o ża
den sentymentalizm uczuciowy. Kwestię stawiam wy
łącznie na poziomie metodologicznym: chodzi mi o to,
co może on - jako badacz zajmujący się rozumieniem
spraw ludzkich i mający w zanadrzu dobrze sprawdzo
ne narzędzia opisu - zrobić z t у m właśnie życiem? Na
ile kategorie, z którymi dziarsko wyrusza w świat, są tu
w ogóle przydatne? Biegli w sztuce dzielenia znaków
na naturalne i arbitralne, w odróżnianiu znaczącego
od znaczonego, w dodawaniu do „kultury" różnicują
cych ją przymiotników, co możemy powiedzieć
o t у m życiu, tak prostym i tak nagim w swojej prze
zroczystej, zdawałoby się, zwyczajności, a tak umykają
cym przed schwytaniem go w jednoznaczne formuły
logiczne i semantyczne?
Widać przecież wyraźnie, że potraktowanie nasze
go modelowego Henryka Kwiatka po prostu jako sta
tystycznego przypadku zwyczajnie zabija, excusez le
mot, przedmiot naszego badania. Widać nie mniej wy
raźnie, że zastosowanie wobec tego „przypadku" trady
cyjnej, z „kulturą" związanej aparatury pojęciowej mi
ja się z celem. Czujemy jak odległe i toporne są narzę
dzia analityczne wobec tej zwyczajnie nie-zwyczajnej
egzystencji. Rozumiemy, że opowiedziane tu fragmen
tarycznie życie, to, co w nim najciekawsze i najbardziej
tajemnicze, nie odsłoni się w ten sposób przed nami.
Prowadzi to do konstatacji bolesnej, ale prawdziwej,
że, krótko mówiąc, antropolog к u 1 t u г у na temat
powyższej historii i jej podobnych ma do powiedzenia
niewiele bądź zgoła nic. Albo inaczej: że wszystko to,
co ewentualnie miałby do powiedzenia, będzie zawsze
p o n i ż e j historii tu przedstawionej, że życie skutecz
nie opiera się przed zakusami próbujących roztajemniczyć go kulturowo badaczy.
Trzeba przy tym powiedzieć wyraźnie: w zarysowa
nym tu lapidarnie i grubą kreską sprzeciwie wobec
„kultury" nie chodzi o żadne dramatyczne ruchy, o ja
kąkolwiek nazewniczą rewolucję. Byłaby to w istocie
operacja samobójcza (spróbujmy wyobrazić sobie tekst
antropologiczny całkowicie obywający się bez pojęcia
kultury). Nie idzie o to, by niczemu niewinne dziecko
wylać razem z kąpielą. Zależało mi na czym innym: na
pokazaniu, jak ograniczona jest to wizja świata ludz
kiego i jak mocno funkcjonuje w naszym myśleniu; jak
ciągnie za sobą ogon nieprzezwyciężonych do dzisiaj
- wbrew głośnym deklaracjom - przesądzeń i dyrektyw
poznawczych paradygmatu pozytywistycznego; jak
w dalszym ciągu daje prymat metodzie przed prawdą,
jak dystansuje się od dialogicznej formuły rozumienia,
jak dalece lęka się wszystkiego, co wymyka się dyskur
sy wnemu poznaniu.
12
Z ciemności w ciemność
Dobrze więc: jeśli nie „kultura", to co? Wprowadź
my zatem do zatęchłego antropologicznego słownika
(akulturacja, obyczaj, zmiana kulturowa...) nieco przy
kurzone, co nie znaczy: martwe, pojęcie „życia". „Ży
cia" w całej jego prostocie i . . . skomplikowaniu. Trzeba
będzie powrócić tym samym do elementarnej charak
terystyki tego terminu, tak jak pojawia się ona w pi
smach filozoficznych Wilhelma Diltheya, najważniej
szego z przedstawicieli tzw. filozofii życia przełomu XIX
i XX stulecia. Z Diltheyem jest ciekawa sprawa. Wspo
mina się zawsze jego nazwisko, ilekroć mowa o odle
głym sporze o odrębny status poznawczy humanistyki
czy dyskusjach o naturze interpretacji, ale w zasadzie
traktuje się jego pomysły niemal wyłącznie jako etap
(przezwyciężony) w historii filozofii. Docenia się jego
wpływ na późniejsze wielkości (Husserl, Heidegger),
ale jego filozofia życia traktowana jest jako szacowny,
ale jednak zabytek w dziejach pojęć filozoficznych.
W pracach antropologicznych, nieufnych wobec kon
ceptów filozoficznych, jako żywa inspiracja metodolo
giczna pojawia się rzadko. ' Tymczasem wydaje się, że
pojęcie „życia", ma w dalszym ciągu intrygującą moc
oddziaływania. Obejmując treści bardziej podstawo
we i daleko szersze niż pojęcie „kultury", rejestruje bo
wiem i uwzględnia nie tylko poznawalne, ale także
niedyskursywne i semantycznie ciemne, niedookreślo
ne sfery rzeczywistości, może być dla niego interesują
cą przeciwwagą.
1
14
Przypomnijmy: dla Diltheya polemizującego z róż
nymi odmianami filozofii świadomości to właśnie „ży
cie" stanowiło fundamentalną i nieredukowalną pod
stawę namysłu nad człowiekiem. Pojęcie „życia" skie
rowane było przeciwko wszelkim uroszczeniom rozu
mu abstrakcyjnego, przeciwko wszelkim konstrukcjom
teoretycznym, niemającym umocowania w empirii.
W miejsce świadomości pojawia się u niego życie jako
pierwsza, podstawowa struktura znacząca, jako sposób
bycia człowieka. Nie przypadkiem Heidegger będzie
podkreślał swój dług wobec Diltheya (czy heiedegge-
�Daiusz Czaja * ŻYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOSC
rawskie Dasein jest powtórzeniem, czy rozwinięciem
diltheyowskiego „życia" w innym języku pojęciowym,
to osobny problem). Dilthey wielokrotnie utrzymywał,
że wszystkie pojęcia, którymi próbujemy opisywać i i n
terpretować zachowania człowieka, właśnie z życia się
wywodzą, że innymi słowy: „życie poznaje życie" (czyż
by prasformułowanie tezy o poznawaniu „kultury przez
kulturę"/). I jest to sytuacja trwała. Poza życie, jako
pierwotne datum, nie można wyjść, z niego pochodzą
kategorie, które stać się mogą narzędziami jego opisu.
Pojęcie życia wprowadza Dilthey z całą towarzyszącą
mu dwuznacznością. Jest bowiem życie przedmiotem,
ale i podmiotem poznania. Kategorie życia nie są jedy
nie formami pozwalającymi okiełznać chaos doświad
czenia, ale równocześnie sposobami, w jakich życie się
uzewnętrznia.
w stanie go transcendować, przeciwnie: zawsze jest je
go ekspresją. Dilthey pokazywał będzie i przekonująco
dowodził, jak wątłe i kruche są nasze narzędzia po
znawcze, jak niezdarnie próbują wyjść poza „przyro
dzone" im ograniczenia. Żyjemy otoczeni ścianami,
powtarzał, i poza nie nie sposób wyjść. Toteż lektura
życia, czytanie w jego znakach nie ma, bo mieć nie
może, ostatecznego końca. Zycie musi być wciąż na
nowo wypowiadane. Jakże dalekie to od późniejszego
optymizmu poznawczego w humanistyce, która w i
działa swoją szansę wyjścia z kryzysu epistemologicznego w przyjęciu modelu dostarczonego przez przyro
doznawstwo.
Zasługą Diltheya jest wydobycie na jaw całego dy
namizmu, pulsowania, zmienności kategorii życia, jego
dziejowości. Wnikliwa komentatorka diltheyowskiej
filozofii, zauważa, że utożsamienie życia z dziejowością
jako przestrzenią pojawiania się znaczeń pozwala mó
wić o logosie życia, o trwałej jego dyspozycji do wydo
bywania z siebie struktur, na podstawie których może
być rozumiane. „ L o g o s ż y c i a jest więc dziejowym
procesem, w trakcie którego dochodzi do głosu zna
czenie życia i kształtują się jego struktury; dopiero ja
ko dziejowe, czyli podlegające dynamice ekspresji, ży
cie jest poznawalne. Proces ten nie czyni go jednak
całkowicie przejrzystym i nie jest w stanie usunąć irra
cjonalnej reszty; jako niosące nowość, otwarte ku
przyszłości - życie pozostaje niezgłębialne". Ów logos
życia jest więc kategorią paradoksalną. Wskazuje, że
życie może być rozumiane, poznawalne, ale tylko do
pewnego stopnia. Pojawianie się znaczeń, nadawanie
kształtu przepływającemu, dynamicznemu strumienio
wi życia to jeden aspekt zjawiska. Drugim jest nieod
łączne od jego „jasnej" części, ciemne tło, jak i otwar
tość biorąca się z jego „wychylenia" w przyszłość.
W jednym z bardziej przejmujących fragmentów swo
jego dzieła odnotowuje Dilthey: „W obu kierunkach
życie niknie w ciemności. W ciemności tonie jego po
czątek, ciemność spowija jego koniec. Ciemność ta ro
dzi w nas obawy, nadzieje, najrozmaitsze afekty. Pod
ich wpływem powstaje wiara, poezja i metafizyka... To
z ciemności wybiegające i w ciemność biegnące życie
chciałby człowiek wpisać w jakiś układ, w którym ży
cie stałoby się dlań pojmowalnym". Nawet w auto
biografii, którą uznawał on za najbardziej instruktywną formę, jaką przybiera rozumienie życia, dostrzega
momenty niepoddające się analitycznemu rozbiorowi:
„Autobiografia jest objaśnieniem życia w jego tajemni
czym splocie przypadku, losu i charakteru. Gdziekol
wiek spojrzymy, tam nasza świadomość próbuje uporać
się z życiem. Nasze losy, jak również nasza istota, na
pełniają nas cierpieniem i zmuszają, byśmy się z nimi
rozumiejąco pogodzili. Przeszłość tajemniczo nęci, by
śmy poznali nici znaczenia jej momentów. Jej eksplika
cja pozostaje jednak niezadowalająca. Nigdy nie upo
ramy się z tym, co nazywamy przypadkiem: zdarzenia,
które jako wspaniałe czy jako straszliwe stały się zna-
Czym jest dokładniej owo „życie", jak je rozumieć?
Niewątpliwie jest czymś innym niż fenomen czysto
biologiczny, i to bodaj jedyna rzecz, o której można
powiedzieć bez żadnych dwuznaczności. Dilthey dookreślał je wielokrotnie, oddawał jego znaczenie
w wielu terminach i określeniach metaforycznych.
Bez wątpienia jego eksplikacja tego pojęcia daleka
jest od tak miłej sercu uczonego jednoznaczności.
Chciałoby się powiedzieć, że jest równie bogata i wie
loznaczna (co dla wielu znaczy po prostu: mętna i po
krętna) jak... samo życie. W jednej z jego opisowych
charakterystyk, zwraca Dilthey uwagę przede wszyst
kim właśnie na to, jak wymyka się ono jednoznacz
nym określeniom, jak oscyluje na granicy między
oczywistością i esencjalną niepojętością: „Słowo życie
oznacza coś każdemu z nas najlepiej znanego, rzeczy
wistość najintymniejszą, ale równocześnie i najciem
niejszą, ba, zupełnie niemożliwą do zbadania. Czym
jest życie - zagadka to nie do rozwiązania. Wszelki na
mysł, wszelkie myślenie i badanie wyrasta z tak nie
zbadanej rzeczywistości. Korzenie wszelkiego pozna
wania tkwią w tym niepoznawalnym w swej pełni ży
ciu. Można opisywać życie. Można uwydatniać jego
poszczególne cechy charakterystyczne. Można śledzić
w tej wzburzonej melodii jej jak gdyby rytm i akcent.
Ale nie można rozebrać życia na czynniki. Zycie jest
nieanalizowalne. Żadna formuła, żadne wyjaśnienie
nie jest w stanie wyrazić, czym jest życie. Pojawiając
się w życiu i istniejąc w układzie życia, myślenie bo
wiem nie może nawrócić poza życie. Zycie pozostaje
dla myślenia niedocieczonym jako dana, do której
ono samo należy, poza którą zatem nie może ono na
wrócić. Myślenie nie może nawrócić poza życie, po
nieważ jest jego wyrazem. Najważniejsze pojęcia,
z pomocą których pojmujemy świat, są kategoriami
życia. Jakimże sposobem moglibyśmy z pomocą pojęć,
wyodrębnionych i poprzez abstrakcję oczyszczonych
z życia, wyjść poza życie".
15
17
18
16
Nie można adekwatnie wypowiedzieć życia, bo my
ślenie analityczne, które próbuje ten cel osiągnąć, nie
może oderwać się od obiektu swojego opisu, nie jest
12
�Daiusz. Czaja • ZYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOSĆ
czącymi dla naszego życia, zawsze zdają się wkraczać
przez bramy przypadku".
To ciekawe, u Łotmana przypadek jest jedynie sy
gnałem otwartości systemu znakowego, czymś nie
przewidywalnym, ale dającym się w dużym stopniu ex
post zrekonstruować i wytłumaczyć; u Diltheya przy
padek jest emanacją niewytłumaczalnego, jest każdo
razowo zwiastunem tajemnicy.
Poznanie żywego, pulsującego życia, życia z jego
niedającą się precyzyjnie wykreślić trajektorią przy
padków, zawsze będzie naznaczone skazą nieadekwatości. Analiza życia skazana jest tedy na niedopowie
dzenie, a w ostateczności niewy-powiedzenie. Inter
pretacje życia zawsze zawierać będą w sobie ową, nie
usuwalną „ślepą plamkę" poznania. Ale nie jest to
okoliczność epistemologicznie frustrująca. Nie jest to
świadectwo bezradności poznawczej, ale konsekwen
cja źródłowej, pierwotnej, nieprzekraczalnej ontologii
życia. To po prostu uznanie twardej konieczności, któ
ra wynika z przekonania, że każde „pozytywne" rozwią
zanie zagadki życia staje się kolejnym pytaniem, na
które trzeba dać odpowiedź. Przyjmuje ono naturę ho
ryzontu, który - mimo naszych prób schwytania go wciąż będzie rysował się przed nami. Doskonalenie
i wysubtelnianie naszych narzędzi poznawczych nicze
go w tej sytuacji nie zmieni. Zycie pozostanie nieod
gadniona i nieodgadywalną z natury rzeczy zagadką.
Jeszcze raz Dilthey: „życie zawsze pozostaje dla nas za
gadką, przeto i uniwersum musi pozostać dla nas za
gadkowym. Gdybyśmy mogli analizować życie, wyja
śniłaby się nam tajemnica świata". Warto podkreślić
wagę tego równania: życie = świat. Pytanie o życie,
o to, jak się jawi, nie jest zatem jakimś pytaniem, jed
nym z wielu, pytaniem, które dotyczyłoby pewnego
wydzielonego obszaru doświadczenia. Dilthey wyraź
nie mówi, że w pytaniu o życie wybłyska niejasno ta
jemniczy sens Całości.
19
20
Zycie i opowieść
Nieżywiąc nadziei na złamanie szyfru świata, chce
my jednak jakoś zrozumieć życie. Jak je myślowo
okiełznać, jak - mimo dojmującej świadomości ułom
ności naszych narzędzi poznawczych - schwytać je
w porządkujące schematy poznawcze? Jedną z ciekaw
szych propozycji w tym względzie wydaje się koncepcja
tożsamości narracyjnej Paula Ricoeura. Również i tu,
podobnie jak w analityce egzystencjalnej Dasein Hei
deggera, słychać pogłos biograficznej i autobiograficz
nej lekcji Diltheya.
Ricoeur wychodzi w swoim rozumowaniu od za
kwestionowania zdroworozsądkowego przekonania
o fundamentalnej i nieprzekraczalnej odmienności ży
cia i opowieści. W potocznym rozumieniu życie jest
przeżywane, historie zaś opowiadane. Zycie naznaczo
ne jest stemplem prawdy, „czymś, co zdarzyło się na
prawdę"; opowieści, z definicji, są produktem wyobraź
13
ni, są nie-realne, mają status fikcji. Zdaje się jak gdyby
życie od fikcji oddzielała przepaść nie do pokonania.
Konstruując narracyjną koncepcję podmiotu, Ricoeur
stara się przerzucić nad nimi pomost, wskazać możliwe
łączniki, które mogłyby te dwie jakości ze sobą związać,
tak jednak, by nie zatraciły one swojej odmienności.
Opowieść fikcyjna prowadzi do życia z prostego po
wodu. Otóż, proces budowania, komponowania opo
wieści nigdy nie jest dopełniony w tekście, ale każdo
razowo dopełnia się po stronie czytelnika. Za sprawą
opowieści dochodzi do refiguracji życia. Inaczej mó
wiąc: sens opowieści pojawia się na przecięciu świata
tekstu i świata czytelnika. A k t lektury jest nie tylko
twórczy, ale staje się momentem krytycznym w proce
sie przekształcania doświadczenia czytelnika przez
opowieść. Ricoeur podkreśla tu szczególnie potencjal
ną otwartość tekstu fikcjonalnego: „Mówiąc o świecie
tekstu, akcentujemy charakterystyczną dla każdego
dzieła literackiego zdolność otwierania horyzontu
możliwego doświadczenia - jakby rzutowania przed
siebie świata, w którym dałoby się żyć. Tekst nie jest
czymś w sobie zamkniętym. Jest projekcją nowego universum, różnego od tego, w którym przywykliśmy żyć.
Przyswoić sobie tekst w trakcie lektury to wejść w ob
ręb horyzontu świata otwartego przez tekst - świata,
w którym mieszczą się działania, charaktery i wydarze
nia opowiadanej historii. W rezultacie czytelnik od
krywa, że przynależy jednocześnie do dwóch światów:
tego, w którym rozwija rzeczywistą działalność, oraz
tego, którego doświadcza mocą wyobraźni".
21
Z hermeneutycznego punktu widzenia tekst jest
czymś więcej niż autoreferencyjnym układem znaków,
tak jak chcieli to widzieć strukturaliści. Dzieło literac
kie obejmuje trzy wymiary: referencyjność, komunikowalność i samorozumienie. Pierwszy wymiar odnosi się
do pośrednictwa między człowiekiem i światem, drugi
pośredniczy między człowiekiem i drugim człowie
kiem, trzeci - odnosi się do pośrednictwa między człowiekim i nim samym. W tym ostatnim przypadku akt
lektury staje się twórczym narzędziem samorefleksji.
Czytanie, powiada Ricoeur, jest samo w sobie pewnym
sposobem życia w świecie fikcji, który dla czytającego
zostaje otwarty przez dzieło. A zatem historie są nie
tylko powtórnie opowiadane, ale także przeżywane i tu
otwiera się już możliwość ich wzajemnej interferencji.
Szczególną rolę przyznaje Ricoeur właściwości
ludzkiej egzystencji, którą nazywa prenarracyjną zdol
nością przypisaną samemu życiu. Mówiąc najprościej,
chodzi tu o to, że życia nie da się zinterpretować sen
sownie dotąd, dokąd będzie się je pojmować wyłącznie
w kategoriach biologicznych. Jest w samym życiu coś,
co domaga się interpretacji. Zycie chce być opowie
dziane, chce być schwytane w narracyjny schemat.
Doświadczenie życia zawiera w sobie wymóg rozjaśnia
jącej je opowieści. Prenarracyjną jakość ludzkiego do
świadczenia pozwala mówić o życiu „jako pewnej hi
storii w stadium narodzin, lub jako d z i a ł a n i u
�Daiusz Czaja * ZYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
i d o z n a w a n i u d o m a g a j ą c y m się o p o w i e d z e n a .
Zrozumienie działania nie sprowadza się do znajomo
ści siatki pojęciowej, w którą bywa ujmowane. Na mo
cy swego symbolicznego zapośredniczenia, zrozumie
nie to sięga aż do rozpoznania czasowych właściwości
działania, które przywołuje opowieść. To nie przypad
kiem, ani nie przez pomyłkę potocznie mówimy, że
przydarzyła się nam jakaś historia lub że jakaś historia
schwyciła nas w pułapkę, lub po prostu mówimy o hi
storii życia."
że fikcja, w szczególności opowieść fikcyjna, jest nieredukowalnym obszarem s a m o r o z u m i e n i a . Jeśli jest
prawdą, że fikcja wypełnia się sensem tylko w życiu,
a życie może być rozumiane tylko przez historie, które
o nim opowiadają, to życie p r z e m y ś l a n e - w zna
czeniu, jakie zapożyczyliśmy od Sokratesa - jest ży
ciem p o n o w n i e o p o w i e d z i a n y m . "
Niezależnie od wątpliwości, jakie można żywić wo
bec narracyjnej koncepcji tożsamości, która w opo
wieści widzi narzędzie samorozumienia, niezależnie od
tego, jak postrzegać będziemy rolę owych zdolności fabulacyjnych, cztery wnioski, jakie wyciągnąć można
z analiz Ricoeura, wydają się niepodważalne. Pierwszy:
ukazuje on tożsamość w jej aspekcie dynamicznym,
pokazuje - choć po analizach filozofii egzystencji rzecz
to nienowa - życie jako strukturę otwartą, niedo
mkniętą, wciąż stającą się w drodze kolejnych opowie
ści. Drugi: życie naprawdę ma strukturę narracjopodobną, nie jest to wynik rzutowania weń znanych nam
fabuł. Zycie oglądane z perspektywy narracyjnej two
rzy gęsty, splątany wzór historii potencjalnych, histo
rii, które oczekują na swojego narratora. Trzeci, kom
plementarny: opowieści fikcyjne są szczególną maszy
ną do unieruchamiania czasu. Pozwalają na wprowa
dzenie do chaosu danych wyjściowych, do tej nieja
snej epizodycznej magmy życiowego doświadczenia,
narracyjnego wzoru nadającego im ład i strukturę.
Prościej: wprowadzają sens w przemijający i przypad
kowy zbiór faktów naszego życia. I czwarty: tak ścisłe
powiązanie życia i opowieści, opowieści i życia, tworzy
przekonujące i dobrze uzasadnione podstawy antropo
logii narratywnej.
2 4
22
W tym miejscu może pojawić się wątpliwość, czy
nie jest tak, że wspomniane zapośredniczenie życia
przez opowieść nie prowadzi do błędnego kola. Skoro
bowiem rzutujemy na własne życie historie już usłysza
ne, mogłoby się wydawać, że nie mamy dostępu do
„nagiego", żywego doświadczenia naszego życia, życia
z wpisaną weń wirtualną opowieścią, ale od razu po
strzegamy je przez pryzmat opowieści już istniejących.
W odpowiedzi Ricoeur przywołuje sferę doświadcze
nia codziennego, pytając retorycznie: „czyż nie jeste
śmy skłonni postrzegać pewien łańcuch epizodów na
szego życia jako coś w rodzaju ciągu h i s t o r i i jesz
cze n i e o p o w i e d z i a n y c h , historii, które domagają
się opowiedzenia i które oferują punkty zaczepienia
dla możliwej narracji? Co więcej, czyż opowieści nie
są, na mocy definicji, historiami na nowo opowiedzia
nymi? Wydaje się to oczywiste, kiedy mamy na myśli
opowiadanie o faktycznych historiach, które się zda
rzyły. Ale czyżby pojęcie historii możliwej było nie do
przyjęcia?"
25
23
Dwa „z życia wzięte" pospolite przykłady uprawo
mocniają taką supozycję: seans psychoanalityczny
i przewód sądowy. I w jednym, i w drugim przypadku,
splątanej serii rozmaitych epizodów trzeba nadać
(w miarę) spójną postać. W pierwszym przypadku psy
choanalityk jest tym, który umożliwia pacjentowi wy
ciągnięcie z rozlicznych faktów jego życia spójnej nar
racji, nadaje im postać koherentnej opowieści, która
byłaby dla niego zrozumiała i do przyjęcia. Zakłada się
tym samym, że historia życia tkwiła już immanentnie
w głowie pacjenta, że wyrasta z historii jeszcze nie opo
wiedzianej, stłumionej na rzecz tych opowieści, które
dostępne były jedynie na poziomie świadomym.
W przypadku drugim sędzia stara się poskładać w spój
ną całość splątane wątki historii, w którą uwikłany
jest pozwany. Tu również praca interpretacyjna polega
na wyświetleniu i zebraniu w pewną całość życiowych
przypadków pozwanego, które tworzą z początku męt
ny i niejednoznaczny obraz historii jeszcze nieopowiedzianej. Łączenie wszelkich znaczących poszlak jest
urzeczywistnieniem tej istniejącej dotąd in potentia
wirtualnej historii. Z chwilą tej rekonstrukcji z masy
poplątanych, często sprzecznych wątków, wyłania się
ich podmiot. Sędzia-narrator, przekształca więc to, co
się wydarzyło w przeszłości, jakąś niejasną prehistorię
pozwanego, w sensowną i logiczną opowieść. „Z tej
podwójnej analizy — podsumowuje Ricoeur — wynika,
14
Uwagi Ricoeura są dobrym preludium do ostatniej
już odsłony tych rozważań o życiu. O życiu, które chce
być opowiadane, a które nigdy do końca opowiedzia
ne być nie może. O „życiu", które jest większe i bogat
sze od „kultury", które przerasta kulturę. O życiu, któ
re samo siebie transcenduje, które wciąż wymyka się
nazwaniu i wypowiedzeniu.
Zycie codzienne
przy Simon-Crubellier
Na początku był rysunek. W roku 1949 Saul Stein
berg opublikował obrazek zatytułowany po prostu:
The Art of Living. Rysunek przedstawia kamienicę
z częściowo odsłoniętą fasadą. „Zerwanie" przedniej
ściany odsłania życie toczące się w kilku mieszkaniach,
prezentuje w obrazkach ową tytułową sztukę życia.
Zwyczajne, codzienne życie, rozpisane na kilka miesz
kań i utrwalone w swojej jednoczesności. Niepowta
rzalna kreska Steinberga szkicuje więc parter, a tu pa
ni z panem przy stole, obok ktoś bierze prysznic, jesz
cze obok pani z panem śpią, ale w osobnych łóżkach,
piętro wyżej pani robi na drutach, jeszcze jedno piętro
- a tam rodzina w salonie z dziećmi, pani z panem czy-
�Daimz Сща
• ŻYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
�Daiusz Czaja • ZYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
Moretlet
SMAUTF SUTTON ORŁOWSKA
НОПОГС
Simpson
Jirdme
NETO
CRESPI
dziesiątki zrekonstruowanych retrospektywnie biogra
fii, historii życia jej mieszkańców pomnożonych o dzie
siątki innych, które „przy okazji" ich referowania się
pojawiają. Podobieństwo i - chciałoby się powiedzieć
- wręcz niewolnicze naśladownictwo obrazkowego
pierwowzoru polega i na tym, że obraz Pereca również
jest do bólu statyczny: „akcja" powieści została jak
gdyby unieruchomiona przez wskazówki zegara, umiej
scowiona jest dokładnie 23 czerwca 1975 roku około
godziny ósmej wieczorem. Siedzimy więc zatrzymane
w kadrze zwielokrotnione życie mieszkańców jednego
domu. Brak tu jednej, rozwijającej się linearnie fabuły,
mamy za to dziesiątki różnorodnych, pozornie niezwiązanych ze sobą opowieści. Fragment goni frag
ment. Okno z jednego pomieszczenia wyprowadza nas
do drugiego. Wędrujemy do piwnic, do kotłowni, do
służbówki i na strych. Wchodzimy do windy. Przemie
rzamy halle i schody. Narracja, ruchem konika szacho
wego (skomplikowany szachowy algorytm leży u pod
staw konstrukcji powieści) przebiega z mieszkania do
mieszkania, pozwalając nam - na wzór zasłony zdartej
przez Steinberga - przyjrzeć się bliżej mieszkańcom tej
osobliwej kamienicy. Wedle autokomentarza Pereca
całość książki została pomyślana na podobieństwo do
mu, którego mieszkania, łącząc się ze sobą, przypomi
nają pojedyncze elementy, które tworzą skomplikowa
ny wzór jakiejś układanki.
Troquet
PLASSAERT
HUTTING
GRATtOLET
Troyan
ALBIN
Fresnel
& ROGERS
BRHDEL
Brodin-
VAlfcNE
Jerome
•Gratiolct
CI NOC
WINCKLER
Doktor M N T E V I L L E
Graliotet
Hourcade
REOL
Hiben
POULEROT
RORSCHASCH
Speiss
Echard
BERGER
Grifalconi
MARQUISEAUX
Danglars
Colomb
BARTLEBOOTH
FOUREAU
SCHODY
Appenzzelł
ALTAMONT
DE BEAUMONT
MOREAU
LOUVET
Claveau
Wejście
MARCIA
stróżówka
- antykwarial
NOCHERE
dla
służby
KOTŁOW
PIW ( I C E
NIA
Massy
H A L L WEJŚCIOWY
MASZYNERIA
PIW U C E
WINDY
MARCIA
P
I
V
I'
I
С
E
K a m i e n i c a przy rue S i m o n C r u b e l l i e r 11. P l a n b u d y n k u
(kursywą zaznaczone są nazwiska d a w n y c h mieszkańców)
tają, dzieci krzątają się po podłodze... 1 tak dalej przez
cztery kondygnacje. Steinberg robi w istocie przekrój
poprzeczny przez budynek, dając w efekcie nieco
dzienny portret wielorodzinny we wnętrzu.
Ten właśnie rysunek stał się inspiracją dla Georges'a
Pereca, autora jednej z najbardziej niezwykłych powie
ści ubiegłego stulecia: Zycie. Instrukcja obsługi. Powie
ści pisanej przez Pereca powoli, metodycznie, przez
prawie dziesięć lat. Powieści, o której Italo Calvino
powiedział (przepisuję ze skrzydełka polskiego wyda
nia): „Myślę, że ta książka, wydana w Paryżu w roku
1978, jest ostatnim prawdziwym wydarzeniem w histo
rii powieści". W rzeczy samej wielkie to dzieło. Naj
pierw całkiem dosłownie: książka Pereca liczy około
700 stron, podzielona jest na 99 rozdziałów. Obejmu
je przy tym kilkadziesiąt detalicznie opowiedzianych
historii, wprowadza na literacką scenę setki postaci
o różnej randze i znaczeniu, zawiera niezliczoną ilość
nazw własnych i tyleż samo przedmiotów różnego au
toramentu. Całość poprzedza wstęp i kończy epilog.
Ale to nie wszystko: zamieszczony jest w niej również
plan budynku, indeks, kalendarium, „przypomnienie
niektórych opowieści zawartych w niniejszym dziele",
a także postscriptum. Projekt najwyraźniej pomyślany
jako swoista, literacka summa. Pomysł tej wielopiętro
wej konstrukcji literackiej był tak genialny w swej pro
stocie, jak rysunek Steinberga. Mianowicie, Perec
przedstawia i obrysowuje ze wszelkimi szczegółami
świat jednej kamienicy mieszczącej się przy me Simon-Crubellier nr 11 w Paryżu, świat obejmujący
Zanim zajrzymy wraz z Perekiem do wnętrza ka
mienicy, odnotujmy, że pewne przesłanki koncepcji
powieści, jej głównych wątków i tematów, ba, sensu
uprawiania literatury, układania słów w sensowne
struktury, można wyśledzić bez trudu we wcześniejszej
twórczości Pereca. Ale także w jego biografii. Perec
trawiony był obsesją zapomnienia, zanikania pewnych
fragmentów rzeczywistości, toteż starał się zapisywać
wszystko, co związane z jego życiem. Jeśli „wszystko"
wydaje się słowem na wyrost, to warto wspomnieć
w tym miejscu kilka utworów, które nie pozwalają
wątpić w całościowy charakter jego zamysłu. W roku
1976 opublikowany został tekst zatytułowany: Próba
skatalogowania wszystkich płynnych i stałych pokarmów,
jakie pochłonąłem w ciągu roku 1974, i istotnie tytuł nie
kłamie, autor odnotowuje sumiennie, co w tym czasie
wypił i zjadł. Podobny, ewidencyjny charakter ma
tekst Notatki dotyczące przedmiotów, które znajdują się
na moim biurku. W książce Je me souviens z roku 1978,
zawierającej kiłkaset zdań opartych na jednym sche
macie - „pamiętam, że..." — rzeczywiście stara się Pe
rec zgodnie z tytułową zapowiedzią zdać sprawę z tego,
co zapamiętał z lat 1946-61, co ważne przy tym, pa
mięć jego odnotowuje nie wielkie wydarzenia z pierw
szych stron gazet, ale rzeczy, fakty, postacie, które oka
zują się całkowicie zwykłe, banalne, należące bez resz
ty do żywiołu nieefektownej codzienności. Jak sam
mówił, interesowało go odnotowywanie tych okru
chów codzienności, którymi ludzie naprawdę żyli,
a które z rozmaitych powodów uległy zapomnieniu.
16
�Daiusz. Czaja • ŻYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
W kilkustronicowym Approches de ąuoi? daje Perec
„teoretyczną" podbudowę takiego podejścia do rozu
mienia życia. Twierdzi, że tym, co zwykle zostaje zapi
sane, zapamiętane, jest to, co wystaje ponad przecięt
ność, ponad banał codzienności: „A to, co naprawdę
zdarza się, to, czym żyjemy, reszta, cała ta reszta, gdzie
to jest? To, co przydarza się każdego dnia i każdego
dnia powraca, to, co banalne, codzienne, oczywiste,
powszednie, zwyczajne, podzwyczajne (1'infraordinaire),
cały ten niezauważalny zgiełk codzienności - jak zdać
sobie z tego sprawę, jak o to zapytać, jak to wszystko
opisać. (...) Być może trzeba w końcu zająć się odkry
ciem naszej własnej antropologii: takiej, która opowie
o nas, która będzie szukać w nas tego, co od tak daw
na łupimy u innych. Już nie egzotyka, ale to, co najgłę
biej własne (I'endotique)".
samej «gry ze światem», która pozwala nadać mu sens.
Wymyślić świat to go zinterpretować, obdzierając z nie
wiadomego. Użyczyć przedmiotom języka, odpamiętać
to, co zapomniane, ocalić przez zapis to, co pod-zwyczajne - to zakorzenić się w świecie zadomowionym
przez język. We wszystkich tych przypadkach pisaniem
Pereca rządzi lęk przed pustką, ten sam lęk, który kazał
mu drżeć przed pustą kartką papieru i zapisywać miej
sca, w których spał".
Dziwnie to wszystko się splata: Dilthey mówiący
0 autobiografii jako najbardziej filozoficznej literaturze
1 o nie dającej się rozwiązać zagadce życia, Ricoeur kła
dący nacisk na porządkującą, wyświetlającą znaczenie
życia rolę fikcji, ale i na jej tymczasowy, „stający się",
dynamiczny, charakter, Perec maniakalnie zapisujący
umykające życie, zagadujący pustkę świata sporządza
niem dziwacznych rejestrów i pisaniem autobiografii...
27
7
26
Zapomnieniu ulega to, co naprawdę tworzy materię
naszego życia, jego, jak sądzimy, mało efektowny
miąższ. Cały wysiłek Pereca, te niekończące się wyli
czanki niemal wszystkiego, co oko ludzkie jest w stanie
wziąć pod uwagę, brał się właśnie z pragnienia zapisa
nia, utrwalenia tego ogromnego obszaru naszego praw
dziwego życia. To była jego wersja antropologii codzien
ności. Jeśli przypomnimy sobie kilka prac antropolo
gicznych dotyczących podobnego obszaru - Ervinga
Goffmana Człowiek w teatrze życia codziennego, Michę la de Certau The Practice of Everyday Life czy Rocha
Sulimy Antropologie codzienności - widać wyraźnie ra
dykalizm jego wizji codzienności, zwyczajnego życia.
Aktywność Pereca ograniczała się do opisu tego, co
niezauważane, pomijane milczeniem, co rutyna i przy
zwyczajenie wyłącza z naszego pola widzenia. Powtórz
my: opisu. Detaliczny, indeksowy, ewidencyjny, katalo
gujący opis bez imperatywu systematyzującej analizy.
Próba maksymalnego przybliżenia się do żywej tkanki
życia. Pragnienie zapisu surowego życia, życia as itself.
Próba zbudowania jakiejś radykalnej postaci realizmu
obywającego się bez uprzednich założeń. Ale czy jest to
w ogóle możliwe, zważywszy że rzeczy i obiekty nie ska
talogują się raczej same? Za daną „kolekcją" zawsze
ktoś (tu: Perec) stoi, ktoś, kto porządkuje rzeczywistość
według własnych preferencji, pragnień i obsesji.
Paradoks puzzla
Powróćmy zatem do Życia. Instrukcji obsługi. Do po
wieści, która obok swej rangi literackiej jest dla mnie
jednym z najznakomitszych dzieł z antropologii życia.
Życia - nie kultury. To tu właśnie z rzadką wnikliwością
i konsekwencją sproblematyzowany zostaje tytułowy
rzeczownik „życie". To tu oglądamy je jak gdyby pod
zwielokrotniającym jego intensywność szkłem powięk
szającym. Wiele mówi się ostatnio o związkach i wza
jemnym przenikaniu literatury i antropologii. Nie mam
wątpliwości, że Perec napisał wielki - w każdym zna
czeniu tego słowa - traktat antropologiczny. W tym
traktacie brak co prawda pojęciowych analiz, są nato
miast liczne opowieści, zestawienia, rekonstrukcje
i przybliżenia, które ostatecznie składają się na solidną
antropologię z „życiem" jako spoiwem całości.
Nie ma oczywiście żadnej możliwości - ani chyba
sensu - by streścić tę książkę o ogromnej kubaturze, by
próbować zebrać w jakąś sensowną całość splątane ni
ci pomieszczonych w niej biografii, historii, pobocz
nych opowieści. Można wszakże wydestylować z niej
jeden z wątków, jak wolno sądzić, wątków głównych,
wskazać bohaterów, wokół których oplata się to, co
u Peteca najważniejsze. Tak się przy tym składa, że ów
wątek dobrze - kongenialnie wręcz - współbrzmi z po
czynionymi tu wcześniej „życiowymi" uwagami.
Bez względu jednak na to, jak określać ów realizm,
jak oceniać jego rezultaty w stosunku do zamierzeń,
jedno wydaje się nie podlegać wątpliwości. Ten typ re
alizmu jest próbą okiełznania chaosu świata i podobnie
jak fikcyjne opowieści Ricoeura zmierzają w gruncie
rzeczy w tym samym kierunku. Niezwykle trafnie wska
zuje na tę cechę realizmu Pereca Michał P. Markowski,
uwydatniając przy tym niejasny na pierwszy rzut oka
związek prostego inwentarza z fikcją: „Realizm Pereca
nie jest jedynie rejestrowaniem faktów wyblakłym pi
smem neutralnego obserwatora. Obejmuje on nie tyl
ko surowe zapisy, lecz także - przede wszystkim - auto
biografię i fikcję, gdyż w obydwu tych przypadkach pi
sanie pozwala zapanować nad światem. Fikcja i neu
tralny opis łączą się dlatego, że stanowią dwie strony tej
Spośród ogromnej liczby postaci przewijających się
przez strony Życia trzy zdają się mieć znaczenie naj
istotniejsze: Percival Bartlebooth, angielski miliarder,
osobliwa postać, o jeszcze bardziej osobliwych zainte
resowaniach, Gaspard Winckler, rzemieślnik parający
się stolarką, ale i innymi wyrafinowanymi zajęciami rę
kodzielniczymi i Serge Valene, malarz, postać nieeksponowana w książce, ale odgrywająca w niej niepo
ślednią rolę. Cała trójka to mieszkańcy kamienicy przy
Simon-Crubellier 11. Te trzy postaci połączone są przy
tym subtelną siecią powiązań i zależności. Przyjrzyjmy
się bliżej tym związkom.
17
�I
Daiusz Czaja * ŻYCIE C Z Y L I NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
dzić pięć albo sześć dni na miejscu. W ciągu dwóch
pierwszych dni spacerował brzegiem morza, obserwował
statki, gawędził z rybakami (o ile oczywiście byli w stanie
porozumieć się w jednym z pięciu znanych mu języków,
to znaczy po francusku, angielsku, hiszpańsku, arabsku
albo portugalsku), a niekiedy nawet wyruszał z nimi
w morze. Trzeciego dnia wybierał odpowiednie miejsce
i rysował kilka szkiców, po czym natychmiast darł je na
kawałki. W wigilię odjazdu malował marinę - zazwyczaj
późnym przedpołudniem, chyba że uwiecznić chciał ja
kiś specjalny efekt: wschód albo zachód słońca, nadcho
dzący sztorm, huragan, mżawkę, przypływ lub też odpływ
oceanu, przelot ptaków, wyjście kutrów w morze, przyby
cie okrętu, kobiety piorące na brzegu bieliznę albo i in
ne podobne tematy. Pracował niesłychanie szybko i ni
gdy nie rozpoczynał od nowa. Ledwie podeschniętą
akwarelę odrywał z bloku marki Whatman i wręczał
Smautfowi. (...) Smautf otulał marinę delikatną bibułką,
wsuwał w półsztywną kopertę i zawijał w solidny papier
pakowy, a następnie obwiązywał ją sznurkiem i pieczęto
wał lakiem. Jeszcze tego samego
wieczora, a najpóźniej - jeśli nie by
ło na miejscu poczty - na drugi
dzień rano, Smautf ekspediował pa
pier do: «Monsieur Gaspard Winckler, 11 me Simon-Crubellier, Paris
17France»".
Bartlebooth wraz ze swoim służącym Smautfem
przez dwadzieścia lat podróżował po świecie, oddając
się dość ekscentrycznemu, a z pragmatycznego punk
tu widzenia całkowicie bezużytecznemu, o ile nie
wręcz absurdalnemu zajęciu. Oddajmy głos Perecowi:
„Bartlebooth zamierzał namalować pięćset mor
skich pejzaży w pięciuset rozmaitych portach. Porty te
wytypował osobiście, zdając się w większym czy mniej
szym stopniu na przypadek - przeglądał atlasy, dzieła
geograficzne, opisy podróży i turystyczne foldery, za
znaczając przy tym miejsca, jakie wpadły mu w oko.
Następnie Smautf studiował sposoby dotarcia do celu
i badał możliwości zakwaterowania.
Pierwszym portem, w którym się zatrzymali w pierwszej połowie stycznia roku tysiąc dziewięćset
trzydziestego piątego - było Gijon w Zatoce Gaskońskiej, niedaleko miejsca, gdzie nieszczęsny Beaumont
poszukiwał z uporem wielce problematycznej stolicy
Arabów w Hiszpanii. Ostatnim - w drugiej połowie
grudnia roku pięćdziesiątego czwartego - Brouwershaven u ujścia Skaldy w Zelandii. Po
drodze był mały irlandzki port Muckanaghederauhaulia opodal Costello
w zatoce Camus i jeszcze mniejszy
port U na Karolinach; były porty bał
tyckie, łotewskie, chińskie; porty malgaskie, chilijskie, teksańskie; były ma
leńkie porty na dwie rybackie łodzie,
Tutaj, w paryskiej kamienicy,
obok których suszyły się sieci, oraz
towar odbierał Win-ckler i przy
porty olbrzymie, z pirsami ciągnącymi
stępował do pracy w swoim warsz
się na kilometry z mnóstwem nabrze
tacie. Namalowany obrazek był
ży, basenów i doków, z tysiącami żura
bowiem dopiero etapem pośred
wi i setkami suwnic; były porty zato
nim do właściwego celu. Tym ce
pione we mgle, porty zalane żarem,
lem było stworzenie z dostarczo
Georges Perec
porty skute lodem; porty opuszczone,
nej akwareli układanki, barwnego
porty zapiaszczone; były porty jachto
puzzla. Proces jego powstawania
we, gdzie na sztucznych plażach, pośród bieli fasad pa
rozłożony był na kilkanaście dni. Perec raz jeszcze:
łaców i kasyn, pyszniły się sztucznie hodowane palmy,
„Pierwszego dnia Winckler ustawiał akwarelę na
i stoczniowe inferna, wypluwające tysiącami liberty
sztaludze obok okna i wpatrywał się w nią, nawet jej
shops; były porty obrócone w perzynę przez bombardo
nie dotykając. Nazajutrz naklejał ją na odrobinę od
wania i porty zaciszne, w których nagie dziewczynki
niej większy podkład z topolowej sklejki. Używał do
opryskiwały się wodą tuż obok sampanów; były porty
tego sporządzonego przez siebie kleju w ślicznym nie
z pirogami i porty z gondolami; były porty wojenne, do bieskim kolorze, a pomiędzy sklejką i arkuszem Whatki, darsy, redy, mola i kanały; i piramidy lin, baryłek,
mana umieszczał cieniutką kartkę białego papieru,
gąbek; stosy egzotycznego drewna, góry makuchów,
która ułatwić miała w przyszłości oddzielenie odtwo
fosfatów i rudy; były kosze rojące się od homarów i kra
rzonej akwareli od podkładu, a poza tym wyznaczała
bów; i kramy pełne nagładów, cierników, głowaczy,
brzegi puzzla. W końcu pokrywał całą powierzchnię
merlanów, makreli, płaszczek, tuńczyków, mątw, minoochronnym werniksem, posługując się przy tym szero
gów, dorad; i były porty cuchnące mydlinami i chlo
kim, płaskim pędzlem zwanym ogonem dorsza. A po
rem, porty spustoszone sztormem i wyludnione porty
tem znów przez trzy albo i cztery dni studiował akwa
zduszone upałem; były krążowniki o poszarpanych bur
relę posługując się lupą, lub też stawiał ją ponownie na
tach, spawane w ciemnościach nocy tysiącami palni
sztalugach i zasiadał przed nią na wiele godzin, od cza
ków i radosne transatlantyki pośród statków-cysterm,
su do czasu podnosząc się, by sprawdzić z bliska jakiś
z których tryskały wspaniałe fontanny w ogłuszającym
szczegół, a niekiedy krążył wokół niej jak pantera
zgiełku syren oraz biciu dzwonów.
uwięziona w klatce.
28
Pierwszy tydzień upływał w całości na drobiazgo
wej, niespokojnej obserwacji. Potem wszystko zaczyna-
Bartlebooth na każdy port przeznaczał dwa tygodnie,
wliczając w to podróż, co pozwalało mu zazwyczaj spę18
�Daiusz Czaja • ZYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOSC
ło dziać się bardzo szybko: Winckler przykrywał akwa
relę nadzwyczaj cienką kalką i, praktycznie nie odrywa
jąc ołówka, rysował przyszłe cięcia puzzla. Reszta pole
gała już tylko na technice - technice delikatnej i cza
sochłonnej, wymagającej sumienności i zręczności, nie
wymagającej jednakże jakiejkolwiek inwencji; korzy
stając z kalki, sporządzał formę (...) która pozwalała mu
pewnie prowadzić osadzone w pałąkowatej ramie
ostrze wyrzynarki. Oszlifowanie papierem ściernym
wszystkich kawałków puzzla i przetarcie ich irchą oraz
kilka końcowych zabiegów zajmowało mu ostatnie dni
z owych dwóch tygodni. Puzzel wędrował do jednego
z przewiązanych szarą wstążką czarnych pudełek pani
Hourcade; Winckler naklejał pod pokrywką etykietkę
z datą i miejscem powstania akwareli
ukę malowania poprzedziły rutynowe lekcje rysunku,
węglem, grafitem i sangwiną, po paru latach dopiero
przyszły pierwsze próby w plenerze. Odpowiedzią na
kiepskie wprawki ucznia była niezmiennie totalna
i bezlitosna krytyka malarza. W samej decyzji Anglika,
by podjąć, naukę, było coś zagadkowego, niedającego
się zdroworozsądkowo wytłumaczyć. Valene nie mógł
pojąć jak to możliwe, by człowiek tak pozbawiony ta
lentu jak Bartlebooth, zdecydował się na długie,
żmudne i odpłatne studia malarskie. „Poza ową zwię
złą edukacją prawie z sobą nie rozmawiali. (...) Kilka
razy jednak zdarzyło mu się w czasie powrotnej jazdy
zadać Bartleboothowi pytanie, dlaczego właściwie tak
uparcie pragnie nauczyć się malować akwarelą.
«A czemuż by nie?», odpowiadał zazwyczaj Bartlebo
oth. «Ponieważ - zareplikował pewnego dnia Valene na pańskim miejscu większość moich uczniów dawno
by się zniechęciła*. «Jestem więc aż tak beznadziejny?*
*Fort Dauphin (Madagaskar) 12 czerwca 1940*
albo *Port Said (Egipt) 31 grudnia 1953*, a następnie
pudełko, opatrzone uprzednio numerem i zalakowane,
dołączało do gotowych już puzzli w bankowym sejfie
Societe Generale; nazajutrz zaś, a czasami kilka dni
później, listonosz przynosił nową akwarelę".
I tak osobliwa spółka Bartlebooth-Winckler funk
cjonowała nieprzerwanie przez dwadzieścia lat od
1935 do 1955 roku. W tym czasie Winckler wywiązał
się bez zarzutu z powierzonej mu pracy, wykonując
wszystkie 500 układanek na podstawie nadesłanych
mu akwarel.
Cytuję bezwstydnie i bez skrupułów te długie frag
menty z Pereca, nie tylko dlatego, że jakiekolwiek
streszczenie zmienia te finezyjne mikroeseje o pejza
żach portowych, o procesie ich malowania, o pracy
nad wycinaniem wzoru puzzla w blady i nieuchronnie
kaleki, pomniejszony model oryginału. Przede wszyst
kim jednak dlatego, by unaocznić, jak językiem Pere
ca rządzi zasada maksymalnej wierności wobec opisu
widzialnego świata, jak słowo ciasno przylega tu do
rzeczy, a także, by zademonstrować, jak twórczo obec
ny jest w nim wspomniany wcześniej żywioł enumeracji. Ten chwyt nigdy nie jest prostą, pozbawioną więk
szego sensu wyliczanką, zawsze służy nazwaniu, skata
logowaniu, objęciu maksymalnej liczby elementów da
nej klasy obiektów. Zawsze jest ambitną, choć z góry
skazaną na porażkę, próbą utrwalenia w języku istnie
jącej różnorodności form widzialnych. Jest pragnie
niem ich unieśmiertelnienia, zapisania śladów ich
obecności. Imperatyw Pereca - choć jedyny w swoim
rodzaju - przypomina wysiłki innych pisarzy, znajdują
cych sens pisania po stronie jej funkcji ocalającej:
choćby Schulza („co nienazwane nie istnieje"), czy
Miłosza („co niewyrażone zmierza do nieistnienia").
- spytał Bartlebooth. «Cóż - odrzekł Valene - przez
dziesięć lat można się wszystkiego nauczyć; panu rów
nież się to uda. Ale dlaczego chce pan gruntownie po
znać sztukę, która emocjonalnie jest panu całkowicie
obca?*. «Nie interesuje mnie akwarela, tylko to, do cze
go ma mi posłużyć*. «A do czego ma panu posłużyć?*
«Ależ do puzzli, drogi panie, do puzzli, rzecz jasna*
- odparł bez najmniejszego wahania Bartlebooth".
Dopiero bliższy kontakt ze Smautfem i Wincklerem dal Valene'owi pogląd o ciężarze i skali przedsię
wzięcia Bartlebootha. Pozwolił zrozumieć, że w wytwa
rzaniu puzzli najmniej chodziło o manualną rozrywkę:
„Wyobraźmy sobie człowieka, którego bogactwu do
równuje jedynie jego obojętność wobec wszystkiego,
na co zwykle pozwala wielka fortuna, i który, poniesio
ny ambicją i dumą, zapragnął objąć, opisać, wykorzy
stać do cna — nie, nie całość świata, to bowiem z zało
żenia skazane byłoby na żałosną klęskę - ale jego frag
ment: stawiając czoło jego zagmatwanej niespójności,
doprowadzić do końca zamierzenie niewątpliwie ogra
niczone, ale tworzące zamkniętą całość, nieskazitelne,
definitywne".
29
30
31
Pomysł Bartlebootha był równie prosty, jak konse
kwentny. Obejmował trzy
etapy. Przez pierwsze dzie
sięć lat, od roku 1925,
opanuje on biegle sztukę
akwareli. Przez kolejne
dwadzieścia, sporządzi 500
marin identycznego for
matu, gotowa akwarela
powędruje do rzemieślnika
specjalisty, który naklei ją
na deseczkę, a następnie
potnie ją na puzzel złożony
z 750 kawałków. Przez na
stępnych dwadzieścia lat
zrekonstruuje on w po
rządku powstania wszyst-
Pora wprowadzić trzecią postać z kamienicy Pereca,
malarza Valene'a. Związek Valene'a z Bartleboothem
ma dwojaki aspekt. Najpierw o pierwszym, bezpośred
nim. To u niego właśnie Bartlebooth pobierał pierwsze
lekcje sztuki malowania farbami akwarelowymi. Ten
nie miał żadnego pojęcia o sztuce akwareli, toteż na
19
�Daiusz Czaja * ŻYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
kie pięćset puzzli, przy czym każda akwarela zostanie
po ułożeniu oddzielona od podłoża, zawieziona na
miejsce swoich narodzin i tam poddana unicestwieniu
przy pomocy rozpuszczalnika. Tym samym po całej
operacji nie pozostanie żaden ślad. Cały proces zato
czy koło i powróci do punktu wyjścia. Będzie to więc
droga od pierwotnego Nic do końcowego Nic, jak gdy
by kulawe, ograniczone, bo na ludzką skalę, powtórze
nie dzieła rozpiętego między stworzeniem i apokalipsą.
Projekt Bartlebootha wspierał się na trzech podsta
wowych zasadach. Wedle pierwszej, moralnej, nie cho
dzi w tym przedsięwzięciu o żaden czyn heroiczny, byłby
to projekt zwyczajny, niedostrzegalny, trudny, ale z pew
nością dający się wykonać. Według drugiej, logicznej,
wyklucza się tu działanie przypadku wpisując w prze
strzeń i czas wydarzenia o identycznej naturze. Według
trzeciej, estetycznej, projekt spełniałby się nie tylko
w swojej bezużyteczności, ale przede wszystkim bezinte
resowności i kulminował ostatecznie w samozniszczeniu.
Niestety, nadzwyczaj ambitny i pozbawiony pra
gnień o jakiejkolwiek korzyści, projekt angielskiego mi
liardera nie zostanie doprowadzony do końca. Przed ułoże
niem pięćsetnej mariny umiera. Perceval Bartlebooth
ostatecznie nie dociera do swojego Graala.
Drugi, subtelniejszy związek Valene'a z Bartleboothem
polega na tym, że malarz również żyje obsesyjnie pew
nym projektem. Pragnie namalować obraz kamienicy,
w której od 55 lat mieszka, obraz, „którego znierucho
miałe, oderwane wycinki stały się przekleństwem każ
dej z jego c h w i l " . Valene, nieco podobnie jak Bartle
booth, chce namalować, utrwalić również jeden zna
czący fragment świata, jedną kamienicę z całą jej po
gmatwaną historią, prześladuje go obraz „rozpłatanego
budynku, który obnaża bezwstydnie skazy swej prze
szłości i teraźniejszy rozkład, całe to pozbawione dal
szego ciągu spiętrzenie historyjek wzniosłych lub far
sowych, frywolnych lub żałosnych". O n sam także
znalazłby się na obrazie, gdzieś na jego obrzeżu i malo
wałby obraz, na którym stoi on sam malujący obraz
itd., jakby malarska wariacja na temat grafik Eschera.
Tego obrazu nigdy nie skończy, dodajmy: ledwie go za
cznie. Śmiercią Valene'a i opisem niedokończonego
płótna - „jedynie kilka starannie narysowanych wę
glem linii dzieliło je na równe kwadraciki - szkic prze
kroju domu, w którym już nikt nie zamieszka" - koń
czy się powieść. Obydwa więc zamierzenia, mistrza
i ucznia, kończą się ostatecznie porażką.
32
33
Czymże w związku z tym jest układanie puzzla,
czynność, którą zdaje się odesłaliśmy już nieodwołalnie
do dziecięcego pokoju: „Na pierwszy rzut oka układa
nie puzzli wydaje się prostą, niewymyślną sztuką,
mieszczącą się bez reszty w ubogich naukach Gestataktheorie; rozpatrywany przedmiot - obojętne, czy jest
nim akt postrzegania, proces uczenia się, system filozo
ficzny, czy też, jak w interesującym nas przypadku, wy
konana z drewna układanka - nie jest sumą poszcze
gólnych elementów, które należy najpierw wyodrębnić
i z osobna przeanalizować: stanowi on całość, to znaczy
pewną formę, pewną strukturę; element nie istnieje
przed zaistnieniem całości, nie jest od niej ani później
szy, ani wcześniejszy; to nie elementy warunkują całość
- to całość określa elementy; nie sposób odgadnąć po
staci całości ani rządzących nią praw, nie sposób po
znać zbioru ani jego struktury, jeżeli zna się jedynie
z osobna składające się nań fragmenty, a co za tym
idzie, można wpatrywać się w cząstkę układanki przez
trzy doby bez przerwy i - pewnym będąc, że zgłębiło się
bez reszty wszelkie tajniki jej kształtu i kolorów - nie
posunąć naprzód o najcieńszy włos, liczy się bowiem
wyłącznie możliwość zespolenia jej z innym fragmen
tem; i w tym sensie sztuka układania puzzli ma coś
wspólnego ze sztuką gry w go: dopiero połączone ele
menty stają się czytelne, nabierają znaczenia - rozpa
trywana z osobna cząstka układanki nie znaczy nic, jest
tylko jakimś mglistym wyzwaniem, pytaniem, na które
nie sposób znaleźć odpowiedzi; ale gdy tylko się uda po niekończących się chwilach prób i błędów albo
w przebłysku olśnienia - połączyć ją z jedną z jej sąsia
dek, wtedy po prostu znika, przestaje istnieć jako cząst
ka, a zawiłe problemy poprzedzające owo zespolenie,
problemy, których naturę tak dobrze oddaje angielskie
słowo puzzle - zagadka - nie tylko tracą rację bytu, lecz
wobec oczywistości rozwiązania wydaje się wręcz, że ni
gdy ich nie było: obie w cudowny sposób połączone
cząstki przeistaczają się w jedną, i z kolei ona staje się
źródłem pomyłek, wahań, przypływów, nadziei".
35
O czym mówi Perec w tym fragmencie/
Oczywiście, w planie najprostszym, najbardziej po
wierzchniowym, pozostającym zresztą w zgodzie z dzia
łaniami jednego z głównych bohaterów, jest to czytel
na rekonstrukcja sposobu układania puzzla. Dokład
niej może: rekonstrukcja sposobu niemożliwości,
a każdym razie trudności uktadania puzzla. ]ak można
ułożyć cały obrazek, skoro nie wiemy, co w gruncie
rzeczy układamy (narrator ma na myśli „prawdziwego"
puzzla, a nie produkt masowy sprzedawany w skle
pach, o czym za chwilę), a z poszczególnych elemen
tów owej całości, z definicji, wydedukować się nie da.
Możemy tworzyć drobne związki sensownych połą
czeń, ale i one stają się raczej kolejną zagadką niż roz
wiązaniem. Pierwszy zespól znaczeń odnosiłby się więc
do zagadnień związanych przede wszystkim z grą.
34
O d epilogu powróćmy - na koniec - do wprowa
dzenia. Tam bowiem znajduje się niby tylko technicz
ny, ale zawierający pewien filozoficzny naddatek, opis
układania i tworzenia puzzla. Ze jest to fragment o du
żym, fundamentalnym wręcz znaczeniu dla całej po
wieści, domyślać się możemy również i po tym, iż zo
stał on in extenso powtórzony w rozdziale XLIV, gdzie
mowa jest o pracy rzemieślnika Wincklera nad przygo
towaniem układanki.
Drugi plan, chyba też nie jest przesadną, nomen
omen, zagadką. Umieszczając rozważania na temat puz20
�Daiusz Czaja • ZYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOŚĆ
zli we wprowadzeniu do swojej książki, daje Perec
przejrzysty wykład sposobu jej czytania, właśnie: in
strukcję obsługi dzieła, które mamy przed oczami. Perec
skonstruował swoją książkę na podobieństwo puzzla,
sam obsadzając się w roli jego twórcy, nas, czytelników,
w rolach jego rekonstruktorów, układaczy. Przepowie
dział jednocześnie, jakie trudności możemy napotkać
w trakcie lektury. Składanie tych 99 rozdziałów w spój
ną całość w istocie przypomina męki układacza puzzla.
Co ważne, akt lektury nie jest w tym układzie biernym
poddaniem się tekstowi, ale twórczą, rekonstrukcyjną
pracą nad jej sensem głębokim. Do czytelnika należy
połączenie tych różnorodnych epizodów, tak by pod ni
mi odsłonił się czytelny wzór całości.
W trzecim, najbardziej nas interesującym planie
owo składanie puzzla najbardziej przypomina inter
pretację życia, rekonstrukcję jego znaczeń w spójne
całości. Wydaje się nie ulegać wątpliwości, że dla Pe
reca puzzel jest figurą życia. Zycie jest pewną postacią
puzzla, powiada Perec. Tak jak rozsypana układanka,
i życie składa się z setek, tysięcy drobnych detali, któ
rych sens nie rysuje się przed nami z naturalną oczy
wistością. Chcąc je zrozumieć, dodajemy mozolnie je
den fragment do drugiego, przymierzamy, czy do sie
bie pasują i z tych drobin sensu staramy się konstru
ować jakieś większe całości. Co i raz wydaje się nam,
że uchwyciliśmy właśnie sens całości, ale ten nie
ustannie wymyka się. Zycie, przypomnijmy raz jeszcze
Diltheya, jest tym, co nas przerasta, co wychodząc na
jaw, raz po raz znika w ciemności. Interpretator życia,
ten, który chce nadać mu jakieś znaczenie, usiłuje
ogarnąć je w pewne sekwencje, związki, struktury, n i
czym w istocie nie różni się od tego, który pochylony
nad setkami rozsypanych elementów stara się zbudo
wać z nich obrazek, w którym wszystkie elementy bę
dą do siebie pasowały. I jeden, i drugi, jak sugeruje
przypadek Bartlebootha, ostatecznie nie są w stanie
sprostać zadaniu.
pozacierał ślady - posłuży się fortelem, iluzją, zastawi
pułapki; z premedytacją sprawi, że wszystkie widoczne
w obrazie przedmioty - fotel pokryty złocistym broka
tem, trójgraniasty czarny kapelusz zdobny czarnym, wy
strzępionym piórem, żonkilowa liberia z mnóstwem
srebrnych galonów - od samego początku kierować bę
dą na fałszywe tropy; mało tego, że obraz - zorganizo
wana, spójna, ustrukturowana, pełna znaczeń prze
strzeń - pocięty zostaje na rozproszone, bezkształtne,
ubogie w treść cząstki: od tej chwili ich zdaniem staje
się dezinformacja; pasujące do siebie jak ulał dwa frag
menty gzymsu stosowne miejsca znajdują na przeciwle
głych krańcach sufitu, klamra mundurowego pasa oka
zuje się metalowym zwornikiem kandelabru, a kilka
identycznych prawie na pierwszy rzut oka kawałków na
leży po części do stojącego na kominku karłowatego po
marańczowego drzewka, po części zaś do jego odrobinę
tylko ciemniejszego odbicia w zwierciadle - oto klasycz
ne pułapki, z jakimi ma do czynienia prawdziwy amator
układanek.
Z powyższego wysnuć można pewien wniosek
- otóż ostateczna prawda, jaką kryje w sobie puzzel,
polega na tym, że nie jest to, wbrew pozorom, samot
na rozrywka: każdy gest układającego jest tylko po
wtórzeniem gestu, jaki twórca puzzla wykonał już
przed nim; każdy element, który bierze do ręki, który
bada i pieści, odkłada, znów po niego sięga, każda
kombinacja, której bezskutecznie poszukuje, każdy
przebłysk intuicji i nadziei, każdy odruch zniechęcenia
- jest wynikiem jego poprzednika, ów bowiem wszyst
ko to dawno już obmyślił, zbadał i wyliczył".
Układanie puzzla jest tedy sztuką nieuchronnie dwu
znaczną. Jest przestrzenią wolności, spontaniczności,
kreacji, a z drugiej strony ograniczane jest wciąż przez za
mysł jego twórcy, co sprawia, że ręka układającego, sama
0 tym nie wiedząc, poddana jest jakiemuś przedustawnemu imperatywowi konieczności. Czy „gra w życie" pod
lega temu samemu, paradoksalnemu prawu. Nie jest
przecież jasne, czy z powyższego wynika, że tkanina życia
również ma swego Autora? Czy jest ktoś, kto „wycina"
puzzla poszczególnego życia? Czy rozumienie życia - „nie
jest to samotna rozrywka" - polegałoby zatem w istocie
jedynie na powtórzeniu gestu pierwotnego kreatora, od
czytaniu przygotowanego uptzednio wzoru? I jeszcze: czy
jest ktoś (kto?), kto przygotował puzzla życia, którego
elementami wszyscy jesteśmy? Tego, niestety, nie wiemy.
36
7
I w tym miejscu pojawia się zaskakująco czwarty plan,
metafizyczny, wokół którego od początku tych rozważań
nieśmiało krążymy. Pojawia się jako zwieńczenie rozwa
żań o różnych typach puzzli. Otóż, narrator wyraźnie
podkreśla, że mechanicznie tworzone, najczęściej spoty
kane puzzle są produktem o małej wartości. Nie tylko
wykonane są z kartonu, a nie z drewna, nie tylko zaopa
trzone są na pudełku w obrazek, który trzeba ułożyć, ale
nade wszystko są cięte mechanicznie, co w gruncie rzeczy
niweczy samą istotę puzzla. Dzieje się tak dlatego, że
przypadkowe cięcia dają w efekcie dość przypadkowe
trudności w ułożeniu, generalnie jednak po ułożeniu naj
bardziej wyeksponowanych przedmiotów, stopień trud
ności, jaki przedstawiają dla układającego, jest niewielki.
1 zdaje się, wiedzieć nie będziemy.
Zycie jest opowieścią o nieczytelnym wzorze, mówi
Ricoeur.
Zycie jest puzzlem, powiada Perec. Puzzlem, czyli
zagadką.
Nie mam rozwiązania zagadki życia, dopowiada
Dilthey.
Ale wysiłki, by odnaleźć przynajmniej zarysy wyj
ściowego obrazka, nie ustają.
C'est la vie. Bo Francuzi zawsze wszystko wiedzą
najlepiej.
„Prawdziwa sztuka pojawia się dopiero wraz z drew
nianym, ręcznie wykonanym puzzlem; pojawia się
w owej chwili, w której jego twórca rozważać zaczyna
wszelkie zagadnienia, z jakimi przyjdzie borykać się
układającemu; gdy - zamiast pozwolić, by przypadek
21
�Daiusz Czaja • ZYCIE CZYLI NIEPRZEJRZYSTOSC
Przypisy
1
2
fragmentu przeszłości. (...) Jeśli interesujemy się przeszłością,
W. Dilthey, Rozumienie i życie, w: Wokół rozumienia. Studia i szki
powinniśmy interesować się tym, co oznacza ona dla nas tu i te
ce z hermeneutyki, wybór i przekład G. Sowiński, Kraków 1993,
raz. Do tego potrzebne jest romantyczne podejście do tekstu hi
s. 91
storycznego, a nie naukowe podejście współczesnego history
Por. choćby artykuły z dwóch dobrze znanych zbiorów wyda
ka", Pochwala narratywizmu.
nych po polsku, prezentujących dokonania badaczy z Tartu: Se
smitem, „Konteksty" nr 1-2: 1997, s. 90
miotyka kultury oraz Semiotyka dziejów Rosji.
3
4
1 1
Rozmowa z Franklinem R. Anker-
Nawiasem mówiąc, gdy chodzi o skalę i wnikliwość polskiej re
J. Łotman, Wola boska czy gra hazardowa (Prawidłowość i przypa
cepcji Diltheya, bez wątpienia ma rację Grzegorz Sowiński, tłu
dek w procesie historycznym), „Konteksty" nr 1-2: 1997, s. .33
macz arcyciekawych fragmentów z obszernego dzieła niemiec
Tamże, s. 33-34; por. też fascynującą książkę Alexandra De
kiego filozofa, że jest ona minimalna, a w niektórych przypad
mand ta na temat historii alternatywnej, w której rozważa on na
kach wręcz skandaliczna, por. G. Sowiński, Ku myśli myśliciela.
podstawie o wielkie wydarzenia w historii inne możliwe scena
Zapiski hermeneutyczne na marginesie dzieła Wilhelma Diltheya, w:
Wokół rozumienia..., s. 120
riusze tego, co się rzeczywiście wydarzyło, A . Demandt, Historia
niebyła. Co by było, gdyby...!, przel. M. Skalska, Warszawa 1999
14
Z badaczy zwyczajowo łączonych z filozofią życia na odkrycie
5
Tamże, s. 34
przez antropologię oczekuje bez wątpienia jeszcze Georg Sim-
6
J. Łotman, Kultura i eksplozja, tl. i wstęp B. Zylko, Warszawa
mel, autor błyskotliwych antropologicznych rozpraw i esejów,
1999, s. 172
który w wyniku administracyjnego przyporządkowania został
7
zesłany do obozu socjologii i prawem bezwładu tam już pozostał.
O kłopotach semiotyki z podmiotem zob. klasyczny artykuł R
Ricoeura, Wyzwanie semiologiczne: probłem podmiotu, w: tegoż,
15
Egzystencja i hermeneutyka, opr. S. Cichowicz, Warszawa 1985,
innych przedstawicieli ówczesnej filozofii życia.
s. 245-275 czy świetny artykuł W. Panasa, Z zagadnień semiotyki
16
podmiotu, w: tegoż, W kręgu metody semiotycznej, Lublin 1991, s.
17
123-1.35
8
W. Dilthey, Rozumienie i życie, w: Wokół rozumienia..., s. 87
E. Paczkowska-Łagowska, Logos życia. Fiłozofia życia w kręgu
Wilhelma Diltheya, Gdańsk 2000, s. 92
W. Dilthey, Rozumienie i życie..., w: Wokół hermeneutyki...., s. 94
W. Juszczak, Treść pierwszych rzeczy, w: Fragmenty. Szkice z teo
18
rii i filozofii sztuki, Warszawa 1995; Kiedyś Stanisław Lem sfor
14
Dilthey, Rozumienie i życie, s. 83
mułował trzy prawa rządzące polską rzeczywistością czytelniczą:
2 0
W. Dilthey, Wokół rozumienia... s. 87
1. Nikt nic nie czyta. 2. Jeśli czyta, to nie rozumie. 3. Jeśli rozu
21
mie, to zapomina. Bardzo skromna, niemal żadna, jeśli nie li
9
Co wyraźnie odróżniało Diltheya od Nietzschego czy Bergsona,
R Ricoeur, Zycie w poszukiwaniu opowieści,
tłum. E . Wolicka,
„Logos i Ethos" nr 2: 1993, s. 230
czyć kilku drobnych recenzji, recepcja wybitnej książka Wiesła
2 2
Tamże, s. 233
wa Juszczaka refleksję Lema boleśnie potwierdza.
2 5
Tamże, s. 233
W. Juszczak, Występny ornament, czyli o napięciach między sztuką
2 4
Tamże, s. 234
a kulturą, w: Fragmenty..., s. 15.3-154
2 5
Elżbieta Wolicka zarzuca Ricoeurowi, że ten miesza perspekty
1 0
Tamże, s. 155
wę rozumiejącej opowieści i rzeczywistego życia, nieuwzględnia-
"
M. Swietlicki, Henry/c Kwiatek, w: Wiersze wybrane, Legnica
jąc, że zasadnicze dylematy ludzkiego życia rozgrywają się na in
2002, s. 10-11
nej płaszczyźnie niż histotyczne fikcje czy fikcyjne historie: „Nie
12
Wątpliwości tu zaprezentowane nie ograniczają się jedynie do
wystarczą tylko erudycyjne poszukiwania «formy nałożonej na
obszaru antropologii. Oto glos historyka sztuki, w którym po
mgliste treści*, ponieważ nie w nałożeniu takiej czy innej formy
brzmiewają bardzo podobne tony: „Tak charakterystyczne dla
kryje się sedno dramatu ludzkiej dziejowości, dokonywanych
współczesnej nauki pozbycie się gatunków i metod poznania na
wyborów i decyzji. Rozgrywa się on na płaszczyźnie rzeczywi
zywanych poznaniem artystycznym, doprowadziło do sytuacji
stości, wobec której człowiek wypowiada elementarne tak lub
kiedy dialogiczna, utożsamiająca refleksja o sztuce stała się nie
nie, a dopiero potem — jeśli i na ile zdoła — ubiera tę źródłową
możliwa. (...) Nie możemy pozwolić na to, aby język mówił na
afirmację (...), lub negację w kształt opowieści", E. Wolicka,
mi, a nie my językiem, nie możemy pozwolić, by wszelkie łączo
Homo narrator, „Logos i Ethos", nr 2: 1993, s. 245
ne z procesem twórczym dychotomie, takie jak na przykład bie
1 Ь
guny przypadku i konieczności, spontaniczności i kontroli, bez
tuję za stroną internetową: Georges Perec/ Interroger Yhabitueł
pośredniości i pośredniości, improwizacji i kalkulacji, stwarza
2 7
M. P. Markowski, Georges Perec: zapisywanie pustki, „Tygodnik
2 8
G. Perec, Zycie. Instrukcja obsługi, przeł. W. Brzozowski, Warsza
nia i odkrywania, uczuciowości i zmysłowości, łączono jedynie
M. Perec, Approches de ąuoil, w: In/ra-ordinaire, Paris 1989, cy
Powszechny" nr 28: 2002, s. 16-17
ze sztuką", W. Okoń, Nie Van Dycki, czyłi o utożsamianiu, „Kon
teksty" nr 1-2: 1997, s. 53; wtóruje mu historyk opowiadający
wa 2002, s. 75-77
się za „nowym romantyzmem" w metodologii historii: „To jest
N
Tamże, s. 247-248
teoria historyczna, która mi odpowiada. Historia nie jest tu
3 0
Tamże, s. 152
traktowana jako nauka. C i romantyczni historycy, choćby Mi-
ч
Tamże, s. 152-153
chelet, Tocqueville, byli bardzo osobiście zaangażowani.
32
Tamże, s. 164
(...)
Chcieli powiedzieć coś bardzo osobistego, o czym powinni wie
!3
Tamże
dzieć inni. I to jest to, co utraciliśmy, ponieważ historia stała się
14
Tamże, s. 596
nauką. Historia jest pisana przez całkowicie odczłowieczone
35
Tamże, s. 11-12
jednostki, które po prostu orzekają o prawdziwości jakiegoś
16
Tamże, s. 14
22
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/7e129096f6f36f471ff6aa5c6414da01.pdf
61c17c8a92cd02341f017b2c0ca26f68
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:2765
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1999
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:2575
Title
A name given to the resource
Żyć w rytmie 230 bitów na minutę / Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1999 t.53 z.1-2
Description
An account of the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1999 t.53 z.1-2, s.159-161
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Kafar, Marcin
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Sztuki PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Okazuje się, że już nie mamy s k ą d , ani d o k ą d ucie
kać, że jedno z dwojga: albo nie ma rzeczywistości i jest tyl
ko telewizyjna hiperrealnośc, albo (co na jedno wychodzi)
nie ma hiperrealności, a telewizja wiernie odwzorowuje rze
czywistość codzienną. A o uciekaniu od absurdu do absurdu
możemy mówić o tyle, o ile od absurdu do absurdu uciekamy
na co dzień (kiedy mami nas to, tamto i owo, kiedy s'nimy na
sze „sweet dreams").
Kiedy to piszę, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że takich
rejterad dokonywaliśmy (my, ludzie) zawsze. I zawsze mieli
śmy poczucie uciekania, zawsze od absurdu do absurdu. Jed
nak śpieszę sobie tłumaczyć, że zawsze odbywało się to
wzdłuż (czy może - skoro ucieczka - to w poprzek) jakiegoś
szlaku, że można było mówić o uciekaniu, ale względem cze
goś, względem drogi prowadzącej do jakiegoś celu. Absur
dem było wtedy wszystko znajdujące się poza wytyczoną
ścieżką. Dzisiaj, jak głoszą myśliciele, nie ma szlaku, jest
niezliczona ilość dróg, kierunków, kłącze, brak centrum. Mo
że poczucie uciekania jest słabsze. Może znamieniem na
szych czasów jest, że na to uciekanie głośno przyzwoliliśmy
(w końcu liczy się teraz ilość i intensywność właśnie w i e
l o r a k i c h wrażeń)? Nie wiem, sądzę raczej, że gdyby tak
było, to nikt by o spacerowaniu nie mówił „dreams", ani nie
nazywał go uciekaniem (a już tym bardziej od absurdu do ab
surdu). Z drugiej strony zastanawia mnie, czy aby na pewno
epizodyczność (którą tak łatwo zdeprecjonować nazywając
absurdem właśnie) wyklucza pielgrzymowanie? Bo ja raczej
skłonna byłabym twierdzić, że tak nie jest.
PRZYPISY
' L. Kołakowski, Nasza wesoła Apokalipsa. Kazanie na ko
niec wieku, „Gazeta Wyborcza", 25-26 października 1997, s.
8-10
Zob. J. Baudrillard, Precesja symulakrów, s. 176, [w:] Post
modernizm. Antologia przekładów, (red.) R. Nycz, Kraków 1997.
L. Kołakowski, op. cit.
Zob. F. Jameson, Postmodernizm i społeczeństwo konsump
cyjne, [w:] Postmodernizm. Antologia przekładów, (red.) R.
Nycz, Kraków 1997
W odróżnieniu od paleotelewizji, zob. U. Eco, Przejrzy
stość utracona, [w:] tenże, Semiologia życia codziennego,
2
3
4
5
Warszawa 1996, a także M. Przylipiak, Kryzys zjawiska pro
jekcji/identyfikacji jako podstawowego modelu odbioru filmu
fabularnego, „Kultura Współczesna", nr 2(4), 1994 г.,
s. 40-49
F. Casetti, R. Odin, De la paleo- a la пео-television, „Com
munications", 1990 г., nr 51, s. 21, cytuję za: M. Przylipiak, op.
cit. s. 44-45
Zob. np. Z. Bauman, Nowoczesność i zagłada, Warszawa
1992, oraz tegoż, Wieloznaczność nowoczesna, nowoczesność
wieloznaczna, Warszawa 1995
Z. Bauman, Wieloznaczność... op. cit.
6
7
8
Żyć w rytmie
230 bitów na minutę*
Marcin Kafar
Pożarłszy wszystko inne, podmiot pożera
siebie samego [...]. A dokąd zdążamy,
pozostaje mrocznym pytaniem.
Give Staples Lewis, Odrzucony obraz
W recenzji zbioru tekstów pt. Mitologie popularne. Szki
ce z antropologii współczesności („Konteksty", nr 2, 1995)
jej autorka - Iwona Kurz - przedstawiła, moim zdaniem, bar
dzo interesującą myśl, dotyczącą tego nowego nurtu we
współczesnej polskiej humanistyce, który określany jest mia
nem „antropologii współczesności". „Książka [Mitologie po
pularne - przyp. M . K] - powiada autorka - mieści się w ra* Recenzja z książki Tomasza Szlendaka, Technomania. Cyberple»4 w zwierciadle socjologii. Graffiti ВС, Toruń 1998
mach antropologii, która pozwala odbiorcy określić swoje
miejsce we własnej kulturze. To ogromny obszar badawczy,
jeszcze chaotyczny, mało precyzyjnie określony. Stąd też ry
zyko, że antropologia pop-kultury może się stać pop-antropologią".
Obawa Iwony Kurz nie jest odosobniona. Podzielają ją
także i inni antropolodzy - nierzadko apologeci rzeczonej an
tropologii współczesności - którzy dostrzegają w niej, prócz
bardzo przydatnego narzędzia do oglądu dzisiejszej polisemantycznej kultury, także szczególne zagrożenie dla myśle159
�nia i twórczości naszych rodzimych adeptów antropologii
i etnografii. Wśród tych ostatnich panuje bowiem coraz czę
ściej zauważana tendencja do ulegania wpływom i modom
intelektualnym, wyrosłym na gruncie bezrefleksyjnej bardzo
często fascynacji postmodernizmem, jako formacją znoszącą
twarde reguły pozytywistycznego spojrzenia na świat. Owe
„twarde reguły" są często zastępowane ideami czerpanymi ze
źle rozumianych lub zbyt pobieżnie czytanych przez etnogra
fów tekstów autorów zaliczanych do grupy tzw. pisarzy ponowoczesnych. Takie postawy owocują z kolei pseudoliterackimi, pozbawionymi ponadto spójnych metod interpretacyj
nych, dokonaniami w postaci tekstów etnograficznych, te
kstów, jak mówi Clifford Geertz, przynależących kategorii
„gatunków zmąconych". A przecież „Bez harmonii i wewnę
trznej dyscypliny poezja staje się bełkotem; etnologia bez
metody - o nie, nie literaturą, a płaskim reportażem" - powia
da Ludwik Stomma i chyba wypada przyznać mu w tym
względzie rację.
Tym bardziej godne dostrzeżenia jest pojawianie się prac,
których autorom, mimo tego iż opowiadają o zjawiskach zu
pełnie nowych (mieszczących się we wzbudzającej tak wie
le kontrowersji popkulturze), starcza własnej inwencji, ale
także i sprytu intelektualnego, aby wykorzystać przy ich
analizie nowe tendencje interpretacyjne i przedstawić podej
mowane tematy w ciekawy sposób i w metodologicznie
zwartej formie. Do takich należy, według mnie, książka To
masza Szlendaka pt. Technomania. Cyberplemię w zwiercia
dle socjologii.
Chociaż jej autor deklaruje w tytule pracy postawę zo
rientowaną w kierunku socjologii, to ta, którą reprezentuje
w treści, bliższa jest antropologii (chodzi przy tym zarówno
o sam temat, jak i o formę, w jakiej jest on przedstawiony).
Można przywołać w tym momencie starą maksymę Clyde'a Kluckhohna, mówiącą o tym, że antropologia to licen
cjonowane kłusownictwo. Szlendak porusza się bowiem po
pograniczach metodologicznych, poszukując wsparcia
w metodach socjologicznych (sięga do interakcjonizmu
symbolicznego, odwołując się m.in. do Anzelma Straussa),
teorii analizy nowych ruchów społecznych: amerykańskiej
koncepcji mobilizacji zasobów oraz europejskiej teorii
NSMs - new social movements, jak również klasycznej już
dzisiaj koncepcji Ervinga Goffmana, postrzegającej życie
społeczne jako teatr, oraz antropologicznych właśnie (wyko
rzystując dokonania antropologii symbolicznej, poprzez
odwołanie się do modeli struktury i communitas Victora Tur
nera czy stosując metodę „doświadczenia antropologiczne
go" w czasie obserwacji uczestniczącej, przy okazji badania
zabaw tanecznych, tzw. rave parties). Szlendak mówi po
nadto o swoich rozważaniach, jako opowieści socjologicz
nej, co dla znawcy podstawowych tekstów z gatunku wspo
minanej już tutaj kilkakrotnie antropologii współczesności
jednoznacznie będzie wskazywało na odniesienia do książki
Wojciecha Burszty i Krzysztofa Piątkowskiego pt. O czym
opowiada antropologiczna opowieść [podkr. - M . K.], na
którą notabene autor Technomanii kilkakrotnie powołuje się.
Momentami konwencja jego książki przypomina także te
ksty etnograficzne w klasycznym tego słowa znaczeniu.
Szlendakowe oprowadzanie nas po technoświecie (zaiste
niezwykle skomplikowanym) przywołuje w pamięci twór
czość Jana Stanisława Bystronia, który z tak ogromną swo
160
bodą intelektualną potrafił wypowiadać się o, jakże niekiedy
zawiłych, obliczach współczesnej sobie kultury. Posłuchaj
my, jak sam Szlendak uzasadnia wybór takiej formuły inter
pretacyjnej: „Opisująca i analizująca ponowoczesny świat fi
lozofia zwana postmodernizmem zwraca naszą uwagę na to,
że jednym z zasadniczych procesów zachodzących w obrę
bie szeroko rozumianej ponowoczesności jest demitologizacja wielkiej oświeceniowej kultury, takich jak pozytywizm,
strukturalizm czy funkcjonalizm, które nakazywały postrze
gać wszelkie zjawiska poprzez jeden, odgórnie narzucony
i społecznie uznany aparat pojęciowy. U schyłku dwudzie
stego stulecia wraz »z upadkiem [tych] globalnych syste
mów znaczenia kultura stała się zbiorem opowieści«. Jedną
spośród wielu takich małych opowieści składających się na
kulturę popularną jest również technomania.f...] Technoma
nia to opowieść ponadregionalna, docierająca wszędzie tam,
gdzie włączyć można odbiornik telewizyjny lub radiowy
nadający muzykę techno; wszędzie tam, gdzie grono entu
zjastów organizuje taneczne technoimprezy". Wszędzie tam,
uzupełnijmy za Szlendakiem, gdzie pojawiają się społeczne
i jednostkowe fobie związane z kultem infostrad w postaci
telefonów komórkowych, telefaksów i Internetu. Także tam,
gdzie po odrealnieniu spowodowanym zbyt długim obcowa
niem z grą komputerową czy symulakrami telewizyjnymi,
dziecko uśmierca nieświadomie swoje rodzeństwo bądź ko
legę będąc jednocześnie przekonanym, że ci ostatni za chwi
lę wstaną i wszyscy zaczną się bawić dalej wspólnie, bo to
jest przecież tylko gra.
Początków tej dziwnej gry należałoby doszukiwać się
w Anglii „w połowie lat osiemdziesiątych, kiedy to na dobre
rozpoczęła się ekspansja komputerowej wymiany informacji,
a w klubach tanecznych zaczęto lansować »bezduszną cybermuzykę«". Była ona połączeniem muzyki disco lat siedem
dziesiątych, z ograniczonym do minimum wokalem, wzboga
coną przez użycie syntezatorów oraz technik komputero
wych, dzięki którym możliwe było wielokrotne nakładanie
ścieżek dźwiękowych (metoda tzw. digital sampling). Istot
nym elementem w tej muzyce stał się jednostajny, monoton
ny rytm (metrum 4/4), sprzyjający osiąganiu przez tancerzy
stanów transowych, potęgowanych przez zbiorowe zażywa
nie narkotyku o nazwie ecstasy. Ten ostatni, jako że uzyski
wany jest z psychoaktywnych komponentów muszkatołowca,
posiada właściwości sympatykogenne i stymulujące, przez co
powoduje u tańczących stan głębokiego doświadczenia rze
czywistości (otoczenia) oraz muzyki (wpływając na selek
tywność jej odbioru). Używając tych środków zaczęto tań
czyć w starych, opuszczonych fabrykach, hangarach czy
wprost na ulicach. Imprezom tym, trwającym nieraz kilka
bądź kilkanaście dni, przydano miano rave parties (szalonych
zabaw). Nawiązywały one swoją nazwą, a częściowo także
i charakterem, do organizowanych na przełomie lat 50. i 60.
rave'ow ówczesnej brytyjskiej bohemy artystycznej. Wów
czas też, jak się wydaje, położone zostały podwaliny fenome
nu, którego rozkwit przypada na lata 90., kiedy to nowa sub
kultura nastawiona na hedonizm i egalitaryzm ujawnia się ja
ko techno.
Autor Technomanii bezpośrednio wiąże z tym zjawiskiem
permisywizm postaw i światopoglądów, a „także związany
z nim, odrodzony w niespotykanej dotąd formie relatywizm
kulturowy. Każda już rzecz w ponowoczesnej kulturze, bez
�wyjątku, jest relatywna wobec czasu, miejsca i okoliczności.
Nie istnieje już [...] żadna ponadkulturowa moralność, która
mówiłaby, co jest dobre i złe generalnie, co jest piękne, a co
brzydkie, co warte uwagi, a co nieistotne we wszystkich ludz
kich społecznościach". Świat ponowoczesny to świat nowoplemion powstających i ginących jakby „na zawołanie" , za
leżnie od doraźnych potrzeb. Utrzymanie trwałych systemów
wartości jest zatem praktycznie niemożliwe, jesteśmy skaza
ni na ciągłą wędrówkę, jesteśmy ponowoczesnymi wagabundami (Bauman).
Jednym z takich ponowoczesnych nowoplemion jest tak
że subkultura techno. To za jej pomocą właśnie próbuje
człowiek współczesny poszukać „zakorzenienia" którego
potrzeba, jak stwierdza Leszek Kołakowski w jednym z wy
wiadów przeprowadzonych przez Adama Michnika, rozu
miana „jako życie w świecie, gdzie czujemy się u siebie,
jest normalna".
Ale czy rzeczywiście uda się człowiekowi „zakorzenić"
w świecie, który tak bardzo stał się jemu samemu obcym
światem? Jaka w związku z tym czeka nas przyszłość? W kla
syce literatury futurologicznej rysują się jej dwie możliwe do
spełnienia wizje.
Jedną z nich jest ta, którą George Orwell przedstawił
w Roku 1984. Świat Orwella to świat ogarnięty żądzą wła
dzy, gdzie człowiek - jednostka - sterowany jest przez sy
stem władzy totalitarnej. Kontrola sprawowana jest za po
mocą perswazji, w postaci sprawnie używanej kary za nie
posłuszeństwo. Żądzę władzy zaspokaja sprawianie cierpie
nia ludziom, którzy zdecydowali się na złamanie obowiązu
jących zasad. Świat Roku 1984 to świat rządzących i rzą
dzonych, przy czym ci ostatni nie posiadają żadnych praw
z wyjątkiem jednego - prawa do życia w systemie, który ni
mi steruje.
Druga wizja to Nowy Wspaniały Świat wykoncypowany
przez Aldousa Huxleya i ukazany w książce pod tym samym
tytułem. Świat według Huxleya odznacza się kompletnym
zorganizowaniem, które utrzymywane jest za pomocą roz
licznych, a przy tym mało drastycznych manipulacji natury
psychicznej i fizycznej, a także przez genetyczną standaryza
cję. To świat totalnego odhumanizowania, zautomatyzowania
działań człowieka. To świat, w którym nie ma problemów
przeludnienia, ponieważ liczba łudzi dostosowana jest do ilo
ści zasobów naturalnych, mogących zaspokoić ludzkie po
trzeby, wszelkie zaś problemy natury psychicznej rozwiązać
można natychmiast, łykając tabletkę somy - substancji che
micznej dostępnej dla każdego. Nowy Wspaniały Świat to
w gruncie rzeczy świat umarły, w którym człowiek nie jest
już ludzki, jest raczej niezdarnym tworem, odbiciem wła
snych wynalazków.
Wydaje się, że wizja Huxleyowska jest dzisiaj bliższa
spełnienia niż wizja Orwellowska. Podobnego zdania jest
Stanisław Lem, który w swoich książkach próbuje uświado
mić nam zagrożenia cywilizacyjne i wyczula nas na możli
wość zatrzaśnięcia się pułapki technologicznej, jaką człowiek
stworzył dla siebie samego. Lem ostrzega nasz gatunek przed
coraz łatwiej osiągalną możliwością samozagłady, przed jaką
stanął człowiek ery industrialnej. W Summa Technologiae pi
sze on: „technologizacja niesie więcej zła niż dobra; człowiek
okazuje się więźniem tego, co sam stworzył, istotą, która
w miarę zwiększania swej wiedzy, w coraz mniejszym stop
niu może decydować o swoim losie".
Coraz potężniejsze stają się środki, jakimi dysponuje
człowiek i coraz mętniejsze cele, ku którym dąży. Pojawiają
się siły, którym nie potrafi się oprzeć. Zapada się w nieznane,
traci poczucie bezpieczeństwa, słowem - pogrąża się w cha
osie. Jedyne, co mu pozostaje, aby zmienić ten stan, to poszu
kiwać czegoś trwałego, jakiegoś axis mundi. Może nim być
taniec, który stanowi jedno z podstawowych ogniw tworzą
cych rave'ową communitas, a któremu Szlendak nie poświę
ca jednak w swojej książce zbyt wiele uwagi. A oto, co mówi
Piotr - uczestnik łódzkich rave parties:
„Oglądasz: mecz, »Teleexpres«, migawki z wojny,
»Śmiechu warte«. Nic już nie jest ciekawe, nie masz czasu
na refleksję, chcesz zobaczyć coraz więcej, w końcu nie
wytrzymujesz i uciekasz. Jak najdalej, najgłębiej - w ta
niec".
Taniec staje się azylem, swoistym wentylem bezpieczeń
stwa. Stwarza możliwość zaangażowania w odbudowanie
utraconego świata. Daje więc ludziom na powrót szansę
„obudzenia tego, co uśpione" , odnalezienia „słowa pośrodku
mowy", jak powiedzielibyśmy za Paulem Ricoeurem. Czy
człowiek będzie jednak w stanie skorzystać z tej szansy? Czy
będzie w stanie za pomocą „mowy pierwotnej", „symbolicz
nego pierwiastka", jakim jest taniec, na nowo „zakorzenić się
w świecie, odkryć zagubioną gdzieś po drodze swoją tożsa
mość? A może dokona tego angażując się w coś, co go prze
rasta - to jedna z dróg wyjścia z kryzysu - mówi Ricoeur. To
także główna idea „technoludzi": współczesny człowiek jest
skazany na życie w świecie stechnicyzowanym i nie jest
w stanie tak naprawdę tego zmienić. Jeżeli zatem przytłacza
nas technika, to nie starajmy się jej niszczyć, zaakceptujmy
ją, wykorzystajmy w stopniu maksymalnym - oto co próbuje
nam przekazać subkultura techno. Czy zatem jesteśmy
świadkami uświadomienia sobie nowej ekostruktury, u której
podstaw leży maszyna i jej aktywna akceptacja ze strony
człowieka?
Czy antropologia postawiona wobec nowych problemów
i nowych wyzwań świata, który kształtuje przecież jej obli
cze, będzie w stanie go pojąć? Częściową odpowiedź na to
pytanie odnajdujemy czytając książkę Tomasza Szlendaka,
która stanowi kolejną próbę wejrzenia w mechanizmy organi
zujące kulturę masową.
POSTSCRIPTUM
W nawiązaniu do uwagi, jaką Tomasz Szlendak poczynił
na pierwszych stronach swojej książki, chciałbym zazna
czyć, iż jego praca nie jest pierwszą podejmującą problem
analizy antropologicznej kultury techno czy rave. Poświęci
łem temu zagadnieniu pierwszy rozdział swojej pracy magi
sterskiej pt. Tematy, których mi nie odradzano. Szkice z an
tropologii współczesności, pisanej pod kierunkiem prof. An
drzeja P. Wejlanda w KEUŁ w latach 1996-97. Przyznać
jednak trzeba, że autor Technomanii nie miał do tej pory
możliwości dotarcia do wspomnianego przed chwilą tekstu,
gdyż dopiero niedawno został on przygotowany do druku ja
ko artykuł.
161
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/9dc7f61f7ad5543b4d78762b6e3df0bd.pdf
4dc3089b4c17559e703b7f7ac813cdc0
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5925
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
wesele - zwyczaje
swaty
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5518
Title
A name given to the resource
Zwyczajowe terminy udawania się w swaty, II/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8:Zwyczaje i obrzedy weselne cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego, red nauk. Agnieszka Pieńczak s.37 ( mapa nr 5)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8: Customs and wedding rituals, part 1: From courtship to civil
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Pieńczak, Agnieszka
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
5. Zwyczajowe terminy udawania się w swaty, II
Oprac. Agnieszka Pieńczak
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka:
23. Czy istnieją lub istniały nakazy i zakazy udawania się w swaty w określonych porach (pomyślnych
i niepomyślnych):
a) dni tygodnia,
b) miesiące?
c) pory dnia?
d) w okresie kwadry księżyca?
Objaśnienia znaków: W swaty udawano się: 1 — w poniedziałek; 2 — we wtorek; 3 — w środę;
4 — w piątek; 5 — w niedzielę; 6 — inne odpowiedzi (zob. mapa 4); 7—brak tradycji; 8 — brak odpo
wiedzi.
Uwagi:
1) mapa dotyczy stanu zjawiska w latach 70. XX wieku. Znaki
12357
oznaczają, że zjawisko
występowało w przeszłości,
2) punkty z pionową kreską oznaczają informacje pochodzące od ludności napływowej (przesiedleń
cy z Kresów Wschodnich i osadnicy z różnych stron Polski).
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/87cf4c4a7316d63a257ff552dc762e74.pdf
8edfeb95fe1888a4c65247c0be19071c
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5924
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
wesele - zwyczaje
swaty
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5517
Title
A name given to the resource
Zwyczajowe terminy udawania się w swaty, I/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8:Zwyczaje i obrzedy weselne cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego, red nauk. Agnieszka Pieńczak s.34 ( mapa nr 4)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8: Customs and wedding rituals, part 1: From courtship to civil
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Pieńczak, Agnieszka
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
4. Zwyczajowe terminy udawania się w swaty, I
Oprac. Agnieszka Pieńczak
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka:
23. Czy istnieją lub istniały nakazy i zakazy udawania się w swaty w określonych porach (pomyślnych
i niepomyślnych):
a) dni tygodnia,
b) miesiące?
c) pory dnia?
d) w okresie kwadry księżyca?
Objaśnienia znaków: W swaty udawano się: 1—w czwartek; 2 — w sobotę; 3 — w inne dni (zob.
mapa 5); 4 — brak tradycji; 5 — brak odpowiedzi [wypełnienie znaku kropką zob. uwagi].
Uwagi:
1) wypełnienie znaku kropką oznacza, że zjawisko występowało w przeszłości. Mapa dotyczy stanu
zjawiska w czasie prowadzenia badań terenowych (lata 70. XX wieku),
2) punkty z pionową kreską oznaczają informacje pochodzące od ludności napływowej (przesiedleń
cy z Kresów Wschodnich i osadnicy z różnych stron Polski).
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/591bd0d7338391f3c6bb21c34b7e98d1.pdf
7d9bc8f64fd14da1d4b1c561630a8389
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Etnografia Polska
Subject
The topic of the resource
etnografia, etnologia
Description
An account of the resource
czasopismo
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1958-
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
IAiE PAN ( d.IHKM PAN)
Publisher
An entity responsible for making the resource available
IAiE PAN
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:1276
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1987
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:1178
Title
A name given to the resource
Zwyczaje, obrzędy i wierzenia związane z uprawą yamu u ludu Arapesz w Papui Nowej Gwinei / ETNOGRAFIA POLSKA 1987 t.31 z.1
Description
An account of the resource
ETNOGRAFIA POLSKA 1987 t.31 z.1, s.177-212
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Bęben, Wojciech
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Historii Kultury Materialnej PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
S
T
U
D
I
A
I
M
A
T
E
R
I
A
Ł
Y
„Etnografia Polska", t. X X X I : 1987, z. 1
PL ISSN 0071-1861
WOJCIECH BĘBEN
(Wewak, Papua Nowa Gwinea)*
ZWYCZAJE, OBRZĘDY I WIERZENIA
ZWIĄZANE Z UPRAWĄ Y A M U U L U D U ARAPESZ
W PAPUI NOWEJ GWINEI
Plemię Arapesz zamieszkuje obszar północnej części stałego lądu Papui
Nowej Gwinei. L u d ten zajmuje obszar zbliżony kształtem do trójkąta,
między Oceanem Spokojnym, łańcuchem gór Księcia Aleksandra a rzeką
Sepik. Posługuje się własnym językiem o tej samej nazwie, co nazwa plemienia.
Podstawowym zajęciem tych ludzi jest rolnictwo. Uprawiają słodkie ziem
niaki, taro, mami oraz yam. Znaczenie kultowe yamu, o którego uprawie
będzie tu mowa, o wiele przewyższa znaczenie, jakie nadaje mu się jako
roślinie jadalnej. Y a m ma swoje miejsce w mitologii i w wierzeniach A r a peszów. Wkracza we wszystkie dziedziny życia społecznego, ekonomicznego
i politycznego. Jest przedmiotem rywalizacji między wrogimi szczepami i sta
nowi obiekt dumy, gdy osiągnie okazałe rozmiary. Uprawa yamu, mimo
nadejścia cywilizacji, mającej tak często ujemny wpływ na wierzenia tych
ludzi, nie straciła na swej aktualności.
Botanika rozróżnia dwa rodzaje yamu, które określa się jako
alata
i discorea
esculenta.
Z a r ó w n o alata,
jak i esculenta
discorea
dzielą się na
pod-
* Autor artykułu jako misjonarz-werbista od 10 lat przebywa na Nowej Gwinei, pracując
wśród Arapeszów. Swą działalność misyjną połączył z pracą naukową, prowadząc badania etnologiczne. Nawiązał również współpracę z ośrodkami uniwersyteckimi Australii, korzystając za
ich pośrednictwem z dorobku światowej etnologii. Bezpośredni kontakt z Arapeszami sprawił, że
W. Bęben poznał dobrze ich język, zna i rozumie ich kulturę oraz zachowania poszczegól
nych członków plemienia. Zżył się z nimi bowiem uczestnicząc w ich życiu codziennym
i świętach dzięki swej pracy misyjnej i etnograficznej zarazem. Krótki okres pobytu w Polsce
(na przełomie 1985 i 1986 r.) W. Bęben przeznaczył m. in. na przedstawienie wyników
swoich badań polskiemu środowisku etnologicznemu, współpracując z Katedrą Etnologii
i Antropologii Kulturowej UW, gdzie prowadził zajęcia ze studentami. Interesujące wykłady
ilustrowane były unikalnym materiałem w postaci nagrań magnetofonowych, zdjęć i przezro
czy. Pod kierunkiem prof, dr Zofii Sokolewicz — kierownika Katedry — napisał pracę doktor
ską, w której podsumował część wyników swoich badań. Większość materiałów znajdujących
się w prezentowanym tu artykule pochodzi z badań własnych autora i nie była dotąd nigdzie
publikowana. W przygotowaniu znajdują się dalsze artykuły [przyp. Red.].
12 — Etnografia Polska t. 31, z. 1
�178
WOJCIECH BEBEN
grupy, tworząc ok 60 gatunków. Discorea
alata nut podłużny kształt i gładką
powierzchnię. Discorea
esculenta natomiast ma kształt bardziej owalny i po
wierzchnię szorstką, jakby pokrytą kolcami (Tuzin 1972, s. 231). W artykule
będzie mowa o uprawie odmiany discorea alata, która przy dobrej wegetacji
osiąga do 3 m długości (Forge, Anthony 1966, s. 28; Haynes, Coursey
1969).
Przedmiotem artykułu jest opis czynności polowych i obrzędowych zwią
zanych z uprawą yamu. a także ukazanie ich znaczenia mitologicznego,
społecznego i religijnego. W części pierwszej o m ó w i o n o uprawę yamu w jej
trzech stadiach: w okresie przygotowawczym, jakim jest przygotowanie
pola, preparacja odpowiednich środków magicznych, mających p o m ó c w we
getacji, oraz przygotowanie duchowe osoby mającej sadzie yam; stadium
drugie wypełnia proces sadzenia yamu i czas jego wzrostu; wykopki i zwy
czaje związane z prezentacją yamu należą do stadium trzeciego. Uwieńcze
niem prac związanych z uprawą yamu są dożynki — wielka uroczystość na
zakończenie zbiorów, w której zawarte jest całe bogactwo tradycyjnych obrzę
d ó w i zwyczajów poświęconych kultowi tej rośliny. Część druga jest próbą
ukazania ogromnego znaczenia uprawy yamu dla jednostki i całej społecz
ności Arapeszów.
I. P R Z E B I E G P R A C P O L O W Y C H I OBRZĘDÓW ZWIĄZANYCH Z UPRAWĄ Y A M U
Jak już wspomniałem, z uprawą yamu związane jest całe życie ludzi
regionu Arapesz. D l a nich yam to nie tylko roślina jadalna, lecz c o ś , a raczej
ktoś zesłany im przez duchy (Mead 1934, s. 337). Pierwotną postacią yamu
była — według nich — postać ludzka. Powstanie yamu wiąże się bowiem
z powstaniem człowieka. T o pierwsza mityczna matka stworzyła yam ze
swoich własnych kości. Każda okolica ma swoje mity o pochodzeniu yamu
(Mead 1970, 's. 290-293).
I. O K R E S PRZYGOTOWAWCZY
Przygotowanie terenu pod uprawę rozpoczyna się na długo przed nasta
niem pory deszczowej. Mężczyźni po wyznaczeniu kawałka buszu, zazwyczaj
p o ł o ż o n e g o na lekkim wzniesieniu, na zboczu góry, tną nożami trawę
i trzcinę, a jeśli znajdują się na tym terenie drzewa lub krzewy — wspi
nają się na nie i obcinają mniejsze gałęzie i liście. W ten sposób drzewo
samo usycha (Mead 1970. s. 140). Kikuty mniejszych drzew zostawia się.
Służą one potem za tyczki, po których pną się łodygi yamu. Następnie
czeka się aż słońce wszystko wysuszy. Pozostałości zostają spalone. Wybrany
teren grodzi się potem łodygami z trzciny, które układa się poziomo
i umocowuje do wbitych uprzednio w ziemię tyczek. Ogrodzenie to ma
chronić przed dzikimi zwierzętami. Pionowe tyki noszą nazwę
wopalus,
natomiast poziome — uloh. Gdzieś z boku robi się wejście do ogrodu (ulo
'wit). Jako narzędzi używa się zazwyczaj kija, który służy do kopania (natom),
�Ryc. 1. Szczegółowa mapa terenu Ulupu (przedruk z ..Wirui Press")
�180
WOJCIECH BEBEN
do zamiatania miotły zrobionej z kwiatów palmy limbowej (galo 'U) oraz
rodzaju noża z palmy sagowej (neitip), służącego do cięcia trawy (Mead
1970, s. 141).
Arapesze mają swój kalendarz i posługują się odpowiednimi nazwami
miesięcy na określenie poszczególnych pór uprawy yamu'.
Kolejną czynnością jest budowa domu, a raczej szałasu, który stawia się
w dogodnym miejscu. Jest to właściwie tylko dwuspadowy dach, odkryty
z dwóch stron, zrobiony z uschniętych gałęzi palmy sagowej. Tu będą mogli
skryć się pracujący podczas upału. Tu sporządzać się będzie także magiczne
środki udzielające yamowi wzrostu i siły. Przed wejściem do ogrodu oraz
przy prowadzącej do niego drodze ustawia się znak, którym zazwyczaj są dwa
kije oplecione gałęziami palmowymi. Znak ten ma ostrzegać kobiety i nie
wtajemniczonych podążających tą drogą, aby pod żadnym pozorem nie prze
kroczyli wejścia do ogrodu (Mead 1963, s. 18).
Podczas spalania buszu rzuca się do ogrodu owoce cytrusowe (miebb)
oraz specjalny rodzaj farby (yous). Wszystko to zostaje spalone. Czynność
ta ma właściwość magiczną i służy do oczyszczania ogrodu. Do pracy
w ogrodzie gospodarz może wykorzystać zarówno młodych chłopców, jak
i dziewczęta jeszcze nie rozwinięte w pełni seksualnie. Dziewczęta zazwyczaj
czyszczą ogród, a chłopcy przygotowują tyczki i wbijają je w ziemię. Poma
gają też przy wykopywaniu dołków i sypaniu kopców przy każdej tyczce,
by yam, który zostanie umieszczony na tym kopcu, mógł swobodnie „zejść"
w ziemię. Do tej pracy wybiera się tylko osoby z czystym sumieniem,
gdyż w przeciwnym razie zarówno sadzącego, jak i pomagających może
spotkać kara od masalai .
W tym czasie yamy znajdują się jeszcze w specjalnym „domu", zwanym
„domem yamu". „Dom" ten ma formę szałasu. We frontowej ścianie szałasu,
na środku, umieszczone są małe drzwi, zazwyczaj bardzo dobrze zamknięte
2
1
Yam musi być posadzony wtedy, kiedy nadchodzą Plejady, gdyż w przeciwnym wypadku
zostałby zabity. A oto nazwy miesięcy używanych przez Arapeszów: wabih (Plejady kończą
się), wolai (Plejady skończyły się), saunan (jemy owoce alanu), bidigul didenegul (zbieramy yam),
sagen (zakończone zostało zbieranie yamu), shatuen (yamy są w domu i wycięliśmy busz
w ogrodzie), maluen (sadzimy yamy), uliegen (wszystkie yamy zostały posadzone), apibili
wahebis (tniemy drzewa w ogrodzie), nihilaben (yamy posadzone, głód, jemy sago), ilianyunyunuk (jemy trzcinę cukrową i banany z opuszczonych ogrodów). Czas urodzaju nazywa
się teshuik, natomiast czas nieurodzaju — nibia.
Masalaje to duchy zamieszkujące strumienie, skały, sadzawki, drzewa (szczególnie chlebo
we). Mogą być dobre lub złe. czasem — obojętne. Zazwyczaj ludzie boją się ich, ale nie
oddają im czci. Często manifestują się one poprzez nadzwyczajne wydarzenia natury, takie jak
błyskawice, tęcza, burza, huragan. Mogą też występować w postaci potworów, takich jak wąż
z dwiema głowami czy z piórami na głowie, człowiek z głową węża lub innego potwora itp.
Zamieszkują one określone terytorium, zdarzają się jednak wypadki, że podróżują. Masalaje są
źródłem dobra i zła. Należą do wodza lub większej grupy ludzi. Są one niezależne od
duchów przodków i duchów yamu. Najczęściej występują pod postacią węży, jaszczurek, drzew
lub kamieni.
2
�ZWYCZAJE, OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
181
w obawie przed kradzieżą znajdujących się wewnątrz yamów. „Domy yamu"
budowane są bardzo solidnie i znajdują się w miejscach oddalonych od wioski
(Mead 1970, s. 96-122).
Mężczyzna zanim wejdzie do „domu yamu", nim przystąpi do przygoto
wania ogrodu i sadzenia, wymaga oczyszczenia, aby yam nie wyczuł jego
nieczystości i nie uciekł. Czynności tej przypisywany jest cały rytuał. W wy
branym dniu mężczyzna oziíajmia współmieszkańcom, że idzie dokonać
obmycia (cićloku). Jest to obmycie inne niż to, którego dokonuje się każdego
dnia. Nikt jednak na ten temat nic nie mówi, chociaż każdy wie o co chodzi.
Mężczyzna udaje się nad rzekę i nacina sobie żołądź członka. Do nacina
nia używa się kości z kazuara lub białego kamienia o nazwie mabel albo
divák in i (Aufenanger 1972, s. 247). Kamienie te znajdują się w wodzie.
Za pomocą kamiennej siekiery roztrzaskuje się je na drobne kawałki, które
przynosi się następnie do domu, gdzie dobrze schowane czekają na odpo
wiednie okazje. Dziś raczej rzadko używa się kości lub białych kamieni,
ponieważ zostały one wyparte przez żyletki, które są ostrzejsze, a więc
sprawiają mniej bólu. Żołądź członka nacina się w kilku miejscach i pozwala
spłynąć „zimnej krwi", którą nabywa się przez: współżycie z kobietami,
podanie jedzenia przez kobietę w czasie menstruacji, otrucie drugiego czło
wieka, pomaganie w otruciu, rozmowy na temat zabicia czy też otrucia
innego człowieka, przez walkę, gniew czy nienawiść oraz zabicie człowieka.
Po oczyszczeniu mężczyzna kąpie się w rzece, po czym udaje się do
wioski, gdzie przystąpi do kolejnych czynności obrzędowych. Zbiera on mia
nowicie małe cytryny i gotuje je z liśćmi z drzewa unolh i z drzewa
wadżio. Czyni z tego mieszaninę, którą następnie wypija. Po dokonaniu tych
czynności mężczyzna jest gotowy do rozpoczęcia obrzędowego sadzenia yamu.
Samo dopuszczenie do sadzenia yamu jest dużym wyróżnieniem. Ten
fakt sprawia automatycznie, że młody człowiek rośnie w oczach otoczenia.
Jednak przywilej ów będzie go kosztował wiele ofiar i wyrzeczeń. Od tej
chwili nie będzie mu np. wolno jeść potraw z „innego pieca", tzn. u innych
ludzi, jeść mięsa z dzikiej świni lub innych zwierząt, takich jak kabul czy
mumut, jeść ryb (zarówno z rzeki, jak z konserw), przyjmować pokarmu
od kobiety ciężarnej lub od kobiety mającej w danym momencie menstruację,
przyjąć betel, dakę lub kambang od kogoś „niewtajemniczonego" lub nowo
ożenionego , mieć stosunków płciowych z żoną, nie mówiąc już o innych
3
ł
Żucie betelu jest bardzo powszechne, chociaż nie tak dawno dotarło na tereny górskie.
Cieszy się wielkim powodzeniem zarówno wśród młodych, jak i starych. Podstawowym składni
kiem jest owoc z palmy areca, mały orzech, zielonego koloru, kiedy nie jest dojrzały,
a pomarańczowego, gdy dojrzeje. Wewnętrzny orzech wyjęty z łupiny żuty jest przez starszych,
łupina zaś — przez dzieci. Palmy areca (zazwyczaj A. catechu) są szeroko kultywowane. Zbiera
się również orzechy z odmian dziko rosnących, takich jak A. jobiensis i A. macrocalyx, na
które w pidgin english używa się określenia kawiwi lub namba tu bilong buai. Używa się
ponadto owocu z palmy Ptychococcus paradoxus. Orzechy areca żuje się zazwyczaj z wapnem
pochodzącym z wypalonych muszli lub raf koralowych oraz z liśćmi lub owocami podobnymi
�WOJCIECH BĘBEN
182
niewiastach, spać w tym samym domu, co inni c z ł o n k o w i e rodziny. Musi
4
też unikać spotkania na drodze kobiety w czasie menstruacji . Są też pewne
5
zakazane potrawy . Nie wszystkie wymienione tu zakazy występują jednakowo
wśród
Arapeszów.
2. SADZENIE 1 WZRASTANIE Y A M U
G ł ó w n ą zasadą stosowaną przy sadzeniu yamu jest: dobry człowiek m o ż e
posadzić yam, zły natomiast nie może, gdyż spotkałoby go nieszczęście.
Kiedy ogród jest gotowy i gospodarz
dokonał
obrzędowej
puryfikacji,
wówczas m ł o d e dziewczęta udają się do ogrodu, by go zamieść. Chłopcy zaś
w tym czasie sprawdzają tyczki, doły
i kopce. Następnie
i ogląda
stwierdza, że prace zostały
przygotowany
wykonane,
ogród.
Kiedy
udaje się do
„domu
yamu". Otwiera go
yamy mające j u ż m ł o d e
kłącza.
Nożem
gospodarz
uroczyście
idzie
dobrze
i wynosi
przeznaczonym specjalnie do
tej
czynności kraje każdy yam na trzy części, zachowując do sadzenia zazwyczaj
6
środek lub część przednią zwaną „głową y a m u " . Potem, podczas wieczornego
posiedzenia, wyjawia on współplemieńcom dzień, w którym zamierza posadzić
yamy.
Wyjawienie dnia to jakby prośba
o pomoc
i poparcie w tej tak
ważnej dla niego czynności. Mężczyźni kładą yam na pangal
1
i niosąc j ą na
ramieniu idą wczesnym rankiem do ogrodu. Podczas gdy mężczyźni idą sadzić
yam, kobiety zajmują się przygotowaniem posiłku, na który składa się zupa
z bulwiastej rośliny
mami
i taro z posiekanymi orzechami
kokosowymi.
do bazi, z mniejszymi kawałkami gałęzi albo kory z krzewu Piper betel (w pidgin — duka).
Betel ma mocny smak o działaniu ściągającym powodowanym przez taninę i żucie jego
powoduje powstanie czerwonej śliny. Powoduje też uczucie błogości. Podstawowym składni
kiem betelu jest alkaloid o właściwościach podobnych do nikotyny. Działa on na błonę
śluzową i na centralny system nerwowy, łagodząc uczucie głodu i zmęczenia. Żucie betelu
oczyszcza oddech, barwiąc jednak uzębienie na czarno. Dla Arapeszów ofiarowanie betelu jest
oznaką grzeczności i gościnności. Betel i kambang odgrywają też ważną rolę w ceremonial
nym życiu Arapeszów oraz w tradycyjnym handlu. Kambang ponadto ma zastosowanie w magii.
Ma też duże znaczenie w czasie dożynek yamu, ponieważ służy za znak akceptacji yamu przez
partnera. Akceptację wyraża się przez posypanie yamu kambangiem.
Przed wejściem mężczyzny do ogrodu wszystkie kobiety mające menstruację muszą
pozostać w domu i czekać aż mężczyźni udadzą się do ogrodów. Wynika to z wierzeń, że kobieta
w czasie menstruacji jest nieczysta. Yam nie może wyczuć „powietrza", które może nabyć
mężczyzna nawet przez spotkanie kobiety w okresie menstruacji, urósłby bowiem karłowaty
i miał wiele odnóg.
Mężczyźnie nie wolno jeść: węża (lauwań), owocu z drzewa chlebowego (kudi, yabehas,
dibigepilip). owocu (uman, belag), banana (gulokowis, ausibel, bishauwiyek), yamu (aubit). Po
zjedzeniu jednego z ww. pokarmów mężczyzna musi natychmiast poddać się oczyszczeniu przez
nacięcie żołędzia członka (za: Mead 1970, s. 379-397).
Sadzi się tylko te dwie części, gdyż Arapesze są przekonani, że z części trzeciej nie
urosną duże yamy. Jest to wpływ mitu mówiącego o tym, że gdy ludzie z okolic Yangoru
ukradli tę część yamu, to yamy ich pozostały skarłowaciałe (mit ten omawiam dokładniej
w 2 części artykułu).
^ Pangal — gałąź z palmy sagowej.
4
5
6
�ZWYCZAJE. OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANI
183
Z YAMEM
Zupę przygotowuje się w dużej drewnianej misie służącej specjalnie do tego
celu. Mężczyźni, którzy sadzą yam, jedzą ją z misek zrobionych z łupin
orzecha kokosowego. Po zjedzeniu tej zupy gospodarz obdziela pomocników
tytoniem, betelem i daką. Następnie wszyscy siadają i zaczynają się długie
rozmowy, których tematyka obraca się wokół yamu.
Wtedy też gospodarz sadzący yam prosi wodza, aby poświęcił yamy
i „wylał" na nie swojego ducha i duchy przodków. Wódz najpierw zwraca
się do lluhine, którego zadaniem jest opieka nad c z ł o w i e k i e m , mówiąc:
8
O lluhine, miej w swojej opiece te yamy.
Chroń je przed złym człowiekiem.
Spraw, by on nie przyszedł i nie zniszczył ich.
Uczyń, lluhine, by te yamy urosły duże i proste.
Ześlij swego ducha Becoma .
Niech strzeże yamów i ogrodu.
lJ
Wódz dmucha przy tym w bambusową rurkę, tę samą, którą yam
Kubaningili posiadał w swojej torebce i w której znajdują się magiczne
środki mające zapewnić wzrost tej r o ś l i n i e .
Po inwokacji do lluhine następuje inwokacja do duchów przodków. Jako
duchy opiekuńcze są one proszone o wstawiennictwo i pomoc:
10
Nie odwracajcie się od nas.
Pomóżcie nam.
Inni chcą nas poniżyć.
Sprawcie więc. by nasze yainy byly jak największe.
Byśmy to właśnie my zwyciężyli".
Po tych inwokacjach następuje przygotowanie specjalnej wody, której
zadaniem będzie p o m ó c yamowi. Do tego celu zostaje użyta woda przy
niesiona z rzeki W i d u h , w specjalnym naczyniu, zwanym udup, z tego
dokładnie miejsca, gdzie mityczny yam chodził załatwiać swoje potrzeby
fizjologiczne. D o wody dodaje się mieszaninę ziemi i prochu pochodzącego
ze zmielonych kości n ó g lub rąk (salikiń) .
Dawniej dodawano jeszcze
tłuszcz pochodzący z części brzusznej. Dziś jednak jest on prawie nie
osiągalny .
11
]2
1 3
H
Arapesze wierzą w Najwyższą Istotę, zwaną lluhine. czyli Istotę z Wysokości. Jest to
Istota rodzaju męskiego, byt, którego nie można bliżej określić. Jest on niewidzialny. Ludzie
nigdy go nie słyszą, nie wiedzą niczego o miejscu jego pobytu. Wszystko, co istnieje, jest
dziełem lluhine. On jest dobry, ale karze np. za morderstwo.
Becom — duch Jluhine. Przybiera on postać jastrzębia. Jego zadaniem jest pośrednictwo
między lluhine i ludźmi.
Kubaningili — yam, który przebywał na ziemi. Mowa o nim dokładniej w cz. 2.
Rzeka Widuh znajduje się niedaleko wioski Chologun.
Salikiń — kości nóg lub rąk nietrudno zdobvc. gdyż zazwyczaj pochodzą one od bliskich
zmarłych, których ciała chowa się przy domu. Kiedy ciała ulegną rozkładowi, wydobywa się
kości z ziemi i przechowuje w domu mieszkalnym lub w domu duchów.
Tłuszcz ten (manumiri) można było dawniej nabyć od wodzów wrogich wiosek. Musiał
on bowiem pochodzić jedynie z ciała wrogów. Manumm przechowuje się w bambusowej rurce
umieszczonej wysoko nad ogniskiem w domu mieszkalnym. Uwędzony tłuszcz dobrze się
4
10
11
13
�184
WOJCIECH BĘBEN
W
kości
woda
przez
niektórych miejscowościach regionu Arapesz, np. w okolicach Mui,
kładzie się w ogrodzie blisko yamu, tak aby spływająca po nich
zabrała znajdujące się w nich moce i spływając na yam przeniosła je,
co uzyska on moc i p r ę ż n o ś ć .
14
Do wymienionej mieszaniny dodaje się pewne rośliny, które mają uczynić
yamy „gorącymi", co z kolei ma im zapewnić szybki wzrost. D o tej miesza
niny dodaje się pył zeskrobany z kamieni masalaja. Każdy w ó d z ma swojego
masalaja^ .
5
Gdy mieszanina jest gotowa, w ó d z bierze gałąź z pachnącego krzewu
woibin i umoczywszy ją w magicznej wodzie skrapia nią ogród i yamy. Po
tej czynności mężczyźni przystępują do sadzenia yamów. D o przygotowanych
uprzednio d o ł ó w (niuang) wkłada się sadzonki. D o ł y przygotowuje się przy
użyciu zaostrzonego drąga (natem). Coraz częściej jednak używa się szpadli.
Po posadzeniu y a m ó w mężczyźni żują betel, a wieczorem jedzą zupę z mami.
Nie można jednak żuć samego betelu. Dodaje się d o ń w tym czasie magiczne
zioła o nazwie ni 'ni. Nie wolno jednak używać kambangu,
ponieważ czyni
on kości kruchymi (Mead 1970, s. 414). Wtedy też w ó d z oznajmia sadzące
mu, aby postarał się o świnię (dziką lub d o m o w ą ) .
Po upływie ok. 2 tygodni, kiedy kiełki yamu ukażą się na powierzchni
ziemi, wódz wzywa wszystkich ponownie do ogrodu (zarówno przyjaciół,
jak i wrogów). Przygotowuje on znowu „specjalną wodę", której właściwości
i przeznaczenie będą jednak inne aniżeli poprzednio. Woda pochodzi również
z rzeki Widuh. Miesza się ją z sokiem z orzecha kokosowego. Ludzie
wierzą, że płyn znajdujący się w tym orzechu powstał z niczego, nikt go
do wewnątrz nie nalał, człowiek nie był w stanie tego uczynić, uczynił to
Iluhine. Przez użycie tej wody w ó d z chce sprawić, by Iluhine podobnie uczynił
z yamem, którego wzrost nie zależy od człowieka i jego sił. D o wody dodaje
1 6
się także
soki z roślin:
alibań,
atum,
niumbut,
farbę
yous,
lisu,
uanyal,
nibu, ñamo, dishu, washeh, mai oraz liście z drzewa wabu (Mead 1970, s. 362-369).
Cała mieszanina zwana jest bilkuitebal.
M a ona za zadanie uczynić yamy
grubymi.
Następnie wszyscy uczestnicy ceremonii przechodzą kolejno koło naczynia
z bilkuitebal
i zapewniają gospodarza o wzajemnej przyjaźni, o tym, że nie
ma wśród nich nienawiści i dlatego z całego serca wzajemnie sobie życzą,
aby yamy u każdego z nich urosły wielkie i szczególnie długie i by pokonały
wszystkie yamy u wrogich plemion. Po tych zapewnieniach każdy z nich
przechowuje. Zadaniem manumin jest nadanie yamowi sity ducha, jaką posiadał zmarły wróg.
Za tłuszcz ten płaci się bardzo dużo, dlatego jego użycie nie zawsze jest obecnie możliwe
Zapłatą jest tradycyjny środek płatniczy — pierścienie.
Mui - miejscowość położona ok. 60 km od Ulupu, miejsca moich badań.
Por. przyp. 2. Każdy masalai ma własne imię; np. masalai mojego informatora Baltoku
nosiło imię Tamban.
Świnia potrzebna będzie do złożenia ofiary Iluhine, który ześle swego ducha Becom
w postaci jastrzębia, aby zaakceptował kawałek mięsa jako ofiarę za pomoc.
1 4
1 5
1 6
�185
Z W Y C Z A J E . OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
podchodzi do bilkuitebal
i dmucha w n i ą . Następnie polewa się tą wodą
liście i łodygi yamu. Po skończonych ceremoniach wszyscy wracają do wioski
na posiłek, żucie betelu, palenie tytoniu, no i rozmowy.
Gospodarz sadzący yamy nie może teraz chodzić do ogrodu, dopóki nie
przygotuje mięsa wieprzowego i orzechów kokosowych. Po zdobyciu mięsa
kraje on kawałek i zanosi do ogrodu. Czynność ta nazywa się
citaliciagen.
Przynosząc mięso do ogrodu wiesza je na szałasie. Aktem tym chce pod
kreślić, że uznaje Iluhine za opiekuna swoich yamów. Jeśli by przyszedł do
ogrodu z pustymi rękoma, wtedy Iluhine wraz z duchami przodków odwróci
się do niego plecami mówiąc:
17
Dlaczego przychodzisz do nas z pustymi rękoma?
Myśmy udzielili ci pomocy, gdy o nią prosiłeś,
a ty nie dajesz nam za to zapłaty?
Gospodarz bojąc się zemsty, w wyniku której yamy urosłyby karłowate
i z wieloma odnogami, przynosi kawałek mięsa i wiesza go w ogrodzie.
Potem czeka aż Becom pod postacią jastrzębia porwie to mięso. Jeśli tak
się stanie, oznacza to, że Iluhine akceptuje ofiarę i zobowiązuje się do
dalszej opieki nad ogrodem i yamami. Gospodarzowi chodzi też o usa
tysfakcjonowanie duchów przodków, ponieważ poprzednio wzywał ich pomocy.
Duchy przodków są mocno powiązane z duchami yamów, te zaś, gdy
poczują się zlekceważone, mogą odejść na zawsze. Duchy przodków pomagają
nie tylko we wzroście roślin, ale strzegą ich, gdy przebywają w „domu
yamu". Wtedy to umieszczane są w tym „domu" kości przodków lub maski,
a gospodarz tak oto prosi duchy o pomoc:
Wy zostańcie tutaj.
Patrzcie wszędzie.
Jeżeli dostrzeżecie yamy,
przynieście je tutaj.
Ja zaś będę je sadził i zbierał.
Wy mi pomóżcie.
Pilnujcie ich.
Kawałek mięsa jest więc również ofiarą dla duchów przodków, zapłatą
za okazaną pomoc. Po dokonaniu tych czynności gospodarz jest pewien,
że jego yamy urosną bardzo duże i że dzięki temu odniesie zwycięstwo
nad swoim wrogiem.
Okres wegetacji w dużej mierze zależy od pogody, szczególnie od ilości
opadów. Dlatego dużą rolę odgrywają zaklinacze deszczu .
18
17
Najpierw podchodzą wodzowie, a potem inni — wedle społecznego znaczenia. Nachylają
się nad bilkuitebal mówiąc coś do siebie, zazwyczaj bardzo cicho, a potem dmuchają na
wodę. Czynność ta symbolizuje wlanie własnego ducha do bilkuitebal i nadanie mu własnej
mocy.
Zaklinanie deszczu odbywa się przy użyciu bębna sygnałowego garamutu. Moc tę
(mana) mają tylko niektórzy wodzowie.
18
�186
WOJCIECH BĘBEN
Wzrost yamu uzależniony jest też od tzw. świętych kamieni, które są
kamieniami płodności. Mają one różne rozmiary i kształty. Zazwyczaj uloko
wane są na placu zebrań. Na środku tego placu leży duży kamień (zwykle
koloru białego), otoczony łupinami orzecha kokosowego. Gdy w wiosce znaj
duje się dom duchów, to kamień ten umieszcza się po jego lewej stronie .
Główny kamień ma swoje imię. Jest ono uzależnione od wioski i jej wodza,
nadającego te imiona. Często główny kamień z imieniem otoczony jest przez
małe kamienie, które już nie mają imion. Kamienie te otoczone są krzewami
i ogrodzone gałęziami. Na oznaczenie dużego kamienia używa się słowa
ulma .
Idąc sadzić yam mężczyźni przechodzą w pobliżu tego kamienia
i zwracają się do niego w formie prośby:
19
2{)
Chcemy posadzić yamy, nie chcemy jednak,
by wyrosły krzywe, dlatego chodźcie z nami.
21
Kamienie te zazwyczaj przynoszone są z r z e k i .
Opodal kamieni zwykle sadzi się dzikie taro. W czasie sadzenia lub
wzrastania yamu kobieta nie m o ż e przestąpić świętego kamienia ani też zbliżyć
się do niego. Tylko sadzący yam mają prawo siedzieć w pobliżu kamienia
płodności.
Po tych pracach i trudach sadzących czeka największa radość, jaką jest
prezentacja yamu — symbolu męskości i przedmiotu dumy gospodarza.
3. UROCZYSTOŚCI DOŻYNKOWE
Gdy yam powoli wzrasta, mężczyzna raz po raz idzie do ogrodu i spraw
dza, jaki postęp uczynił yam, kiedy będzie można oznajmić innym, że nastąpił
czas wykopków. kiedy będzie można zaprosić innych, aby przyszli i stwierdzili
rozmiary yamu. Kiedy gospodarz uzna, że yam dojrzał, wraca do wioski, bierze
z sobą zaangażowanych mężczyzn i udaje się z nimi do ogrodu. Powoli
odkopują oni rośliny (kolejno każdy mężczyzna) i jeśli yam jest duży —
wydają okrzyk radości. Wówczas gospodarz mierzy yam trzciną, zaznaczając
na niej wymiary rośliny. W ten sposób mierzy każdy yam (do każdego
używa oddzielnej trzciny). Następnie „miary" te niesie uroczyście do wioski.
Teraz z niecierpliwością oczekuje się na „miary" od innych gospodarzy, aby
stwierdzić, który z y a m ó w jest największy i który gospodarz wygrał rywali
zację. „Miary" przymocowuje się do specjalnego rusztowania (w zależności
od ich rozmiarów). Formują się wtedy dwa obozy: zwycięzców i zwyciężo-
14
Lewa strona, jeśli jest się zwróconym twarzą w stronę domu duchów.
" UIma — słowo używane na oznaczenie każdego świętego kamienia. Przy inwokacjach
nie używa się zazwyczaj imienia danego kamienia.
Nasuwa się pytanie, dlaczego używane są właśnie te, a nie inne kamienie? Otóż,
według przekazów przodków, jeden / nich zobaczy! te kamienie we śnie. Pokazał mu je sam
lluhine. Podczas s n u wid/ial on. jak musalajc wstępowały w kamienie. W wiosce kamienie te
wystawione są n a otwarła przestrzeń, aby poddane byh działaniom księżyca i przez to nabierały
siły.
:
: i
�ZWYCZAJE. OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
187
nych. Nie ma jednak przy tym nienawiści lub zazdrości. Yamy zaś wyko
pane czekają w ogrodzie na przystrojenie i uroczyste przeniesienie do wioski.
To jednak nie nastąpi tak szybko.
W wiosce zaczynają się teraz śpiewy, które rozbrzmiewają każdego wieczoru
i tak będzie przez cały tydzień, a nieraz dłużej. Jest to uzależnione od
przebiegu wszystkich przygotowań do dożynek. Śpiewy może zakłócić np.
śmierć wodza (w jęz. pidgin *- bigmend)
lub właściciela yamu. W takim
przypadku dożynki również zostają przerwane, a yamy przekazuje się innym
wioskom bez żadnej u r o c z y s t o ś c i .
Jeżeli przygotowania przebiegają pomyślnie, w wiosce wszyscy krzątają
się w napięciu, bo każdy chce wypaść jak najlepiej. Każdy chce pokonać
swego wroga przez zaskoczenie . Na placu zebrań wznosi się szałas, w któ
rym zostaną wystawione yamy. Każdego popołudnia zaangażowani mężczyźni
zbierają się na placu i prowadzą rozmowy dotyczące nadchodzących dożynek.
N a miejscu zebrań kładą orzechy kokosowe i gałęzie pachnącego krzewu
weibin, kierując następnie swoje prośby do Iluhine. Proszą go o pomoc
w zdobyciu świni. Potem rozbijają orzech kokosowy na połowy. Każdy
mężczyzna podchodzi do orzecha i wznosi swoje prośby. Następnie wszyscy
podchodzą do białego kamienia i do niego także zwracają się z prośbami.
Chcą się w ten sposób przypomnieć Iluhine i duchom przodków i prosić
ich jeszcze raz o pomoc. Inwokacja ta brzmi:
22
23
O Iluhine, spojrzyj na nas.
Yamy nasze dzięki tobie urosły duże,
a teraz prosimy cię — bądź z nami,
bo teraz chcemy znaleźć świnię.
Spraw, że choć nie mamy wystarczająco pieniędzy,
to jednak ludzie sprzedający tę świnię
na to nie będą zważali.
Spraw, byśmy kupili tę świnię za te pieniądze,
które mamy przy sobie.
Po tych inwokacjach mężczyźni szykują swoje bilum
2 2
24
i pierścienie
25
Oddanie yamów nie zawsze jest mile widziane przez miejscową społeczność i bywa
źródłem niezgody. Tak np. w 1979 r. w wiosce Ulupu zmarł jeden z bigmenów i wioska
oddała swe yamy wiosce Ilipeim. ta zaś wystawiła je jako swoje we własnym szałasie i wrę
czyła je wiosce Aihegulim. Mieszkańcy tej wioski, po odkryciu tego faktu, czuli się obrażeni,
że zostali pokonani przez obce yamy. Wiele przy tym było kłótni.
Do ostatniej chwili nie wiadomo, w jaki sposób dana wioska zwycięży wroga. Świnie
i inne prezenty są dobrze ukryte i ujawnia się je dopiero podczas dożynek. Obecnie Arapesze
uciekają się coraz częściej w tej rywalizacji do rzeczy przyniesionych przez Białych, takich
jak piwo. ciastka lub krowy (było tak np. w 1978 r. w wiosce Ilipeim).
Bilum - siatka, którą kobiety arapeskie robią ze sznurka powstałego z łyka drzewnego.
Jest ona zazwyczaj koloru białego, który przeplatany jest czerwonym. Splot tworzy wzór
o kształcie rąbków. Bilum noszone jest zarówno przez mężczyzn, jak przez kobiety. Mężczyźni
noszą bilum małe i przechowują w nim betel. dakę. kambang i tytoń. Kobiety zaś noszą
w bilum dzieci i płody ziemne. Podczas uroczystości kobiety noszą bilum ozdobione muszlami.
Pierścienie wyrabiane są z muszli mięczaków jadalnych. Tnie się je za pomocą bambusa.
Proces cięcia trwa ok. miesiąca. Z poszczególnych muszli wycina się kilka pierścieni o różnej
2 J
2 4
2 5
�188
WOJCIECH BĘBEN
i udają się w drogę na poszukiwanie świni. Dożynki yamu nie mogą się
bowiem obyć bez świń, które gospodarze wręczają razem z yamem swoim
wrogom. Udając się w drogę mężczyźni w pierwszej napotkanej rzece
dokonują oczyszczenia siebie i swoich rzeczy, aby nic złego nie spotkało
ich po drodze. Po przyjściu nad rzekę biorą roślinę mongidę i kolczastą
roślinę mondehilne i splatają je razem. Następnie dwóch mężczyzn trzyma
ten wieniec, a pozostałych dwóch podaje pod nim swoje bilum z pierście
niami. Czynią to po to, aby wszystkie winy zostały zabrane, zatrzymane
przez wieniec. Następnie mężczyźni zgniatają wieniec i rzucają do wody, aby
woda zabierając go zabrała też wszystko co złe, co mogłoby stanąć na
przeszkodzie w znalezieniu świni i zaszkodzić podczas dożynek. Odchodzą
znad rzeki wielce uradowani . Teraz starają się dowiedzieć, gdzie można
kupić świnię. Pytają o to napotkanych po drodze ludzi. Jeśli spotkają
kogoś, kto zgodzi się sprzedać im świnię — udają się do jego wioski. Człowie ten daje im do wypicia sok z orzechów kokosowych, gospodyni zaś
szykuje zupę składającą się z taro, yamu i mami. Kupujący idą do buszu,
aby przygotować drąg i sznur do niesienia świni. Potem przystępują do
kupna. Na liściu bananowym układają pierścienie i pieniądze . Pierwszy,
największy pierścień przeznaczony jest na zapłatę za głowę świni (wartość
pierścienia lub pieniędzy wynosi ok. 100 kina). Drugi pierścień lub 50 kina
jest zapłatą za brzuch świni. Za dwie tylne nogi dają 2 pierścienie lub po
20 kina za jedną nogę. Następne 2 pierścienie są wynagrodzeniem za dwie
przednie nogi lub płaci się po 10 kina za jedną nogę. Teraz właściciel
świni naradza się ze współplemieńcami i jeżeli dochodzą do wniosku, że
zapłata jest zadowalająca — zgadza się na sprzedaż. Kupujący biorą wówczas
świnię i niosą ją do domu. Sposób transportu zależy od rozmiarów zwie
rzęcia. Dużą świnię niesie się na noszach, małą zaś na drągu, zawieszoną nogami
do góry. Aby kupić świnię Arapesze rozchodzą się po całym terenie należą
cym do tego plemienia .
26
27
28
wielkości. Po wycięciu poddawane są one szlifowaniu na kamieniach aż do zupełnej gładkości.
Pierścienie mają zastosowanie jako pieniądze. Do dziś stosowane są przy kupnie żony, przy
płaceniu za ducha zmarłego, kupowaniu świń, przy rekompensacie wypłacanej po zniszczeniach
spowodowanych walkami plemiennymi lub pojedynczymi kłótniami. Pierścień dużych rozmiarów
ma wartość ok. 200 kina (kina — nowogwinejska jednostka monetarna, wprowadzona w latach
1973-1975. Wyparła ona australijskiego dolara. Wartość jej przekracza wartość dolara austra
lijskiego i kształtuje się jak 1:1,11; 1 kina = 100 toa). Pierścienie wyrabiane są wśród
Arapeszów szczególnie w wioskach Yalehine, Yebomenu i Koboibis.
Mieszkańcy wiosek Chologun i Ilipeim dokonują oczyszczenia w rzece Kulauru.
Obecnie coraz częściej zamiast liścia bananowego używa się косу lub kawałków mate
riału. Czyni się tak dlatego, że pierścienie bardzo łatwo się tłuką, a po pęknięciu nie mają
żadnej wartości.
Bardzo często mężczyźni z okolic Ulupu, by nabyć świnię udają się na wybrzeże
w okolice Dagua. Przywożą je stamtąd wynajętymi samochodami, a podczas drogi wykonują
przepisane rytuałem śpiewy. Dość często razem ze świniami przywożą z Wewak kartony
piwa.
2 6
2 7
2 8
�189
ZWYCZAJE. OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
W tym czasie w wiosce kupującego trwa okres wyczekiwania. Nikt nie
może odezwać się źle do żony kupującego ani też uderzyć jej, gdyż podobny
kłopot może spotkać kupującego. Drzwi w domu kupującego muszą być
otwarte, ponieważ ich zamknięcie może spowodować, że kupujący zastanie
wszędzie zamknięte drzwi. Zarówno żona, jak i najbliższa rodzina nie pracują
i nie myją się. Tak trwają w oczekiwaniu na dźwięk garamutu (bębna
sygnałowego), który obwieści im wiadomość, że świnia została szczęśliwie
nabyta i poszukiwania zakończone. Kiedy wszystkie formalności związane
z kupnem zostaną dopełnione, wówczas ten, który zakupił świnię, wysyła za
pomocą garamutu następującą wiadomość:
Świnia została zakupiona.
Niedługo przyjdziemy.
Przygotujcie siebie i wioskę.
Żona zaraz po otrzymaniu tej wiadomości idzie się obmyć, następnie
zakłada odświętny strój, a na piersi zawiesza największy pierścień, jaki
posiadają w domu, ciesząc się w ten sposób z sukcesu męża.
Ci, którzy kupili świnię, niosą ją do wioski. Kiedy podejdą już blisko,
najczęściej do sąsiedniej wsi, uderzają w trzy bębny sygnałowe, aby ludzie
z ich wioski przyszli i pomogli w niesieniu świni, biorąc w ten sposób
udział w ich radości . Zauważywszy nadchodzących pomocników, niosący
świnię śpiewają. Śpiewając oznajmiają imię kupionej świni, określają, jaka
jest duża, jak trudno ją było kupić i jaka była droga . Potem śpiewy
kieruje się ku przyszłemu odbiorcy świni. Jest to pewnego rodzaju pieśń
dumy, a zarazem drwina z „przeciwników" .
29
30
31
2 4
W każdej wiosce, na centralnym miejscu pod dachem znajdują się bębny sygnałowe.
Są różnej wielkości. W największy bęben uderza osoba najwyższa rangą (ona też uderza
pierwsza). Pierwszemu bębnowi wtóruje rytmicznie drugi i trzeci.
Każda świnia w wiosce ma swoje imię. Często można słyszeć nawoływania gospodyni,
która woła świnię po imieniu do jedzenia.
System partnerstwa zwany buayin polega na tym, że zgrupowanie kilku młodych chłopców
z jednej wsi dostaje przydzielonych partnerów z drugiej wioski i pozostają oni na całe życie
partnerami wymiany. Partnerzy zobowiązani są do wzajemnych świadczeń materialnych, do
wymiany prezentów, przy czym świadczenia te są często wymuszane przez odpowiednie, nawet
obraźliwe, prowokowania partnera, by skłonić go do ofiarowania prezentu lub urządzenia
przyjęcia. Buayin, do którego obowiązków należy prowokowanie swojego partnera, czyni to np.
w ten sposób: w obecności swojego partnera pyta innych ludzi, czy prawdą jest, że partner
ów nie ma świń, nie ma yamów ani szczęścia w polowaniu, że nigdy nic nie daje ani nie
urządza uroczystości? Czy on wyszedł z łona matki głową czy nogami (wyjście głową jest
oznaką normalności). Przy wymianie każdy kawałek mięsa lub yamu liczony jest uważnie, bo
musi być zwrócony przy nadarzającej się okazji. Jednak, co dziwne, dający szykuje duży
kosz pełen jedzenia i przekazuje swojej żonie, ta zaś wręcza go żonie partnera męża.
Czyni to tak, by nikt oprócz męża nie wiedział o tym. To nie musi być zwrócone. Jak ofiarność
jest czymś oczekiwanym wśród Arapeszów, tak zaniedbywanie jej przez partnerów jest przyjęte
jako coś normalnego. Ta trudná rola bycia partnerem przechodzi z ojca na syna. Partnerów
wybiera się często z wiosek, które miały zwyczaj prowadzenia ze sobą walk.
3 0
3 1
�190
WOJCIECH BEBEN
Popatrzcie na nasze świnie.
Popatrzcie na nasze yamy.
Wy nas nie pokonacie.
Nie dacie rady nas zwyciężyć.
Gdy świnia jest jeszcze w drodze, kobiety w wiosce trzymając łodygi
dzikiego taro tańczą i śpiewają, kierując swoje śpiewy do niesionej przez
mężczyzn świni. Kiedy świnia wnoszona jest do wioski, pozostali mężczyźni
tańczą w rytm bębnów. Kobiety natomiast przynoszą jedzenie, które przygo
towały, by w ten sposób wynagrodzić trud niosącym świnię. Następnie ten,
dla którego świnia jest przeznaczona, przychodzi i uderza ją łodygą dzikiego
taro, a potem posypując ją kambangiem
m ó w i : „ M o g ę tę świnię wziąć
i zjeść".
Z tego oświadczenia gospodarz bardzo się cieszy, gdyż oznacza ono, że
zadowolił partnera oraz, że na drugi rok dostanie w rewanżu świnię mniej
więcej takich samych r o z m i a r ó w .
Kiedy wszystko jest gotowe do dożynek (abułlu), mieszkańcy stroją dom
(szumel), w którym zostaną złożone yamy, a następnie w ogrodzie przygoto
wują yamy malując je i strojąc, by takie nieść na dożynki do wioski. Od
góry yamy malowane są inaczej (melip),
inne też są malowidła w dolnej
części (malat).
U ż y w a się raczej jasnych farb, np. żółtej, czerwonej. Tylko
„twarz" yamu malowana jest kolorem czarnym. Po skończonym malowaniu
yamy przystrajane są w maski. Teraz następuje segregacja y a m ó w na yamy
duże (aiyegehu)
i małe (atumwi).
Charakteryzacja dużych y a m ó w ma je
upodobnić do mężczyzn, a yamy mniej okazałe i z większą liczbą o d n ó g
mają wyobrażać kobiety. Gdy charakteryzacja y a m ó w dobiegnie końca, przy
nosi się je do wioski, gdzie wita je żona gospodarza, przystrojona w naj
większy pierścień — znak dumy i radości. M ó w i przy tym:
32
Ponieśliśmy z mężem wiele ofiar,
ale ofiary te nam się opłaciły,
bo yamy urosły nam bardzo duże.
Następnie wzywają śpiewem swoich wrogów, aby przyszli na określony
dzień i wzięli udział w dożynkach. Daje się też znać wszystkim okolicznym
mieszkańcom o nadchodzącym święcie, aby przyszli jako obserwatorzy.
W wiosce zaś trwają śpiewy połączone z tańcami {ulahiń — śpiew, alu —
taniec). Jak większość pieśni arapeskich, tak i pieśń dożynkowa
(abullu)
opiewa śmierć jakiegoś bohatera. A oto jeden z przykładów typowej pieśni
arapejskiej, jaką wykonuje się m. in. na dożynkach (za: Mead 1970, s. 434):
, 2
Każda świnia zostaje dokładnie zmierzona. Jedna miara jest brana z obwodu brzucha,
druga — z tułowia. Miary te przechowywane są w wiosce w domu zebrań lub w domu poszcze
gólnych gospodarzy. Podczas dożynek dany gospodarz wymienia, ile świń oddał i jakich były
rozmiarów. Najbardziej liczą się te świnie, które musiano nieść na noszach. Wymienia się też
świnie, które gospodarz dał bratu lub komuś bliskiemu (nie partnerowi). Gospodarz liczy je
publicznie, a przy każdej wymienionej świni wbija cienki patyk w ziemię. Po skończonej
rozmowie każdy może przyjść i sprawdzić prawdziwość słów gospodarza.
�ZWYCZAJE. OBRZĘDY 1 WIERZENIA ZWIĄZANE Z VA vii M
191
Przyjdź i spojrzyj na niego!
Kto swe trucizny wypróbował na nim?
Czyjże urok jego uroczył?
Dlaczego on drży?
To Yebulo go zabił.
Połóż go, połóż go prosto!
My go podniesiemy i wyprostujemy.
Podniesiemy go schodząc do Seunika.
Podniesiemy go wspinając się do Meniwakina \
v
Każdy bigmen ma swoją pieśń rodową, którą prezentuje podczas cere
monii dożynek. Śpiewy te połączone są z tańcami. Tańce rozpoczyna zazwy
czaj taniec z garamutami.
W rytm trzech garamutów mężczyźni śpiewają
i wszyscy tańczą. Po tym tańcu następuje zwykle taniec z długim drągiem
trzymanym i podnoszonym rytmicznie przez głównego wykonawcę pieśni.
Pozostali wykonawcy trzymają w tym czasie dzidy, czyniąc nimi podobne
ruchy. Kolejnym rodzajem tańca bywa zazwyczaj taniec z fletami buan*
i bębnami rytmicznymi kundu. Taniec ten rozpoczyna trzech mężczyzn, z któ
rych jeden będzie przewodził pieśni. Podczas tańca wszyscy trzej trzymają
się za ramiona (pierwszy i trzeci trzymają tancerza środkowego). Środkowy
tancerz trzyma kundu i flet, boczni zaś — tylko flety. Poruszają się rytmicznymi
skokami W linii krzywej, skacząc raz w lewą, raz w prawą stronę i prze
mierzając w ten sposób plac zebrań wokoło. Z a nimi podążają pozostali
mężczyźni, a po nich kobiety, które — również zgrupowane po trzy — tańczą
z boku, zazwyczaj jeden krok w przód i jeden w tył. Taniec zaczyna się
z lewej strony placu zebrań. W podskokach tancerze kilkakrotnie przemie
rzają plac. Potem następuje zamiana śpiewających. Kobiety w czasie śpie
wu stanowią rodzaj chóru, prześpiewując zawsze ostatnie zdanie, powta
rzając je za solistą. Taniec z fletami wykonuje się jeszcze przez ok. tydzień
po skończonych dożynkach. Taniec razem ze śpiewem określany jest słowem
c/7/6.
4
Po przyniesieniu y a m ó w do wioski wodzowie sprawdzają, jakich roślin
jest więcej: małych czy dużych. Jeśli małych — wtedy wódz obiegając plac
" Seunik i Meniwakin to imiona masalai, koło których mieli przechodzić ci ludzie niosąc
zmarłego.
Potrójne flety buan są bardzo proste, zrobione z nieozdobionego bambusa. Mają ok. 1 m
długości i 5 cm średnicy. Kolankowe przegrody — z wyjątkiem tej od strony ustnika — są
usunięte z bambusowej tuby. W przegrodzie wycięty jest elipsoidalny otwór. Flet prowadzący
nazywa się głową. Dwa pozostałe flety są fletami wtórującymi. W czasie gry na fletach
potrójnych mogą być obecne osoby nieinicjowane, a nawet kobiety, ale muszą one odwrócić
się plecami do instrumentów. Kobiety narażone są bowiem na niebezpieczeństwo ze strony
lambaranu i muszą słuchać jego głosu z tyłu. Mężczyzna grający na flecie prowadzącym, który
rozpoczyna każdą pieśń, trzyma go w lewej ręce. Prawa ręka w tym samym czasie uderza
w kundu zawieszony na lewym ramieniu. Mężczyzna tańczy równocześnie podnosząc i opuszczając
flet w zależności od rytmu melodii. Kiedy pieśń jego słabnie — wzmacnia się refren śpiewany
przez większą grupę ludzi, by prowadzący mógł złapać oddech. Dzieje się tak do chwili, gdy
prowadzący da znak, że przystępuje do końcowej fazy utworu.
3 4
�192
WOJCIECH BĘBEN
zebrań zakrzyknie 6 razy. Natomiast gdy yamy wielkie będą większością —
wódz wyda 7 okrzyków (Mead 1970, s. 433). Największe yamy (bauges)
umieszcza się z boku i przywiązuje do pali, za nimi znajdują się kolejno
yamy duże, które też zostają przymocowane w ten sam sposób, a następnie
średnie, przyczepione do płotu (nałib) znajdującego się po przeciwnej stronie
placu. Najmniejsze yamy ułożone są po 96 sztuk wokół drąga wbitego
w ziemię (lowat). Układanie yamów nazywa się bala'og bishulog.
W określonym dniu ludzie z okolicznych wiosek nadchodzą, by wziąć
udział w dożynkach. Po przyjściu do wioski na plac zebrań wszyscy siadają
i czekają na oficjalne rozpoczęcie uroczystości. Ostatnią grupą, która przy
będzie na dożynki, będzie grupa partnerów . Wczesnym rankiem jeszcze raz
zostają oni powiadomieni o nadchodzących dożynkach za pomocą garamutu
i zazwyczaj w ten sam sposób przesyłają odpowiedź, że już wyruszają. Do
poszczególnych wiosek dołączają się wioski zaprzyjaźnione i tak powstają
podczas dożynek dwa obozy, dwie wielkie grupy partnerskie .
Widzowie, zazwyczaj kobiety i dzieci, siadają z boku jako obserwatorzy.
Gospodarze grupują się na placu zebrań. Natomiast przybyli partnerzy zgru
powani są w miejscu oddalonym ok. 200 m. Uroczyste otwarcie dożynek
oznajmione zostanie przez wodza dającego znak za pomocą sygnału z muszli.
Przed rozpoczęciem uroczystości każda rodzina biorąca udział w dożynkach
przygotowuje odpowiednią ilość jedzenia dla przybyszów. Kładą oni kupkami
orzechy kokosowe, betel wraz z daką oraz pieczone lub gotowane mami.
Po rozpoczęciu dożynek każda grupa rozdziela przygotowane przez siebie
jedzenie swoim partnerom, wywołując przy tym imię wodza, który otrzymując
je dzieli pomiędzy swoich. Partnerzy są jeszcze poza placem zebrań. W tym
czasie u wejścia na plac zostaje położona łodyga dzikiego taro tak, aby
wrogowie musieli przez nią przeskakiwać dostając się na plac zebrań. Nad
chodzą oni gęsiego trzymając w rękach włócznie, przeskakują dzikie taro
1 grupują się na placu. Wtedy zaczynają się przemowy, po których następuje
prezentacja yamów. Przybysze uważnie oglądają yamy i kiedy któryś im się
podoba, na znak akceptacji posypują go kambangiem. Wydają przy tym
okrzyk radości o brzmieniu „uuuh!". Z yamami zazwyczaj dostają świnię,
betel lub tytoń. Uroczyste dzielenie rozpoczyna wódz.
Ludzie z wymienionych wiosek dzielą się na trzy grupy: 1 — witenmein,
2 — małtenonu, 3 — beciage. Pierwsza i trzecia grupa mają władzę wykonawczą
(pierwsza jest jednak najważniejsza), druga jest grupą rozjemczą. Dzielenie
yamów rozpoczyna grupa pierwsza, po niej kolejno następuje druga i trzecia.
Kiedy yamy zostaną podzielone — przystępuje się do dzielenia mięsa i przy35
36
3 5
Tak np. dla wioski Ilipeim partnerami byli ludzie z wioski Aihegulim, dla wioski
Chologun zaś — ludzie z Yamel.
Podczas dożynek przygotowującej je wiosce pomaga kilka innych wiosek, tej zaś. która
przychodzi po odbiór darów, pomaga druga grupa wiosek. Ilipeim było wspierane przez Ulupu,
Onialep i Yalehine, natomiast Aihegulim - przez Yebomnu i Koboibis.
�193
ZWYCZAJE, OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
37
gotowanego jedzenia. Pierwszy talerz przeznacza się dla Iluhine . N a talerzu
tym znajduje się mięso, yam, betel oraz tytoń. Jest to oficjalna forma podzię
kowania dla Iluhine za pomoc. Na tym kończy się dzień. Przez następne
dwa lub trzy dni ludzie będą się jeszcze schodzili, by uczestniczyć w radości
gospodarzy i korzystać z ich gościnności. Codziennie wieczorem podawana
będzie przez te dni zupa z mami.
Nie zawsze dożynki kończą się dobrze i w radosnym nastroju. Często
dochodzi do kłótni przy dzieleniu y a m ó w i świń. K t o ś został pominięty,
ktoś inny dostał mniejszy yam niż się spodziewał czy też wymieniono go nie
na pierwszym miejscu — to wszystko m o ż e s p o w o d o w a ć długotrwałe kłótnie
i dochodzenie: kto miał, a kto nie miat racji.
Po skończonych dożynkach gospodarz i jego żona poddają się osta
tecznemu oczyszczeniu (nimaili)
(Mead 1970, s. 436-438). N a dzień przed
rozpoczęciem uroczystości gospodarz dożynek (moenye) musi przestrzegać tabu
obejmującego palenie tytoniu, żucie betelu oraz dotykanie jedzenia rękoma.
Po skończonej ceremonii dożynkowej zaś bierze ze sobą drugiego mężczyznę
(wprowadzającego) oraz drągi, do których były umocowane yamy. Zabiera też
najlepsze pierścienie i udaje się nad r z e k ę . Wprowadzający umieszcza duży
pierścień, zwany nuymaii lub awhan, określany też jako „węgorz", pod drągiem
mówiąc przy tym:
38
Pierścień nazywa sie węgorzem,
ponieważ trudno go znaleźć w wodzie.
Ktoś musi go odnaleźć.
Następnie wprowadzający mężczyzna umieszcza w wodzie kilka pachnących
ziół: mailegil,
mauto'a,
bweduan,
yaminahil,
butas
i who'iyas.
Gospodarz dostaje
wówczas mały pierścień, którym ma oczyścić swoje usta po okresie tabu.
Stojąc jeszcze nad brzegiem rzeki dostaje do wypicia przygotowaną przez
wprowadzającego „oczyszczającą wodę", a następnie myje nią swoje ciało,
wcierając wodę liśćmi. Po skończonym obmyciu wchodzi do wody, wyciągając
z niej duży pierścień. Następnie wręcza go wprowadzającemu, który teraz
namaszcza jego ciało mieszaniną zrobioną z yamiiliali i liści aba'u oraz farby
lahein™. Potem wszyscy idą do ogrodu niosąc ze sobą trochę „oczyszczają
cej wody" i pokrapiają nią drąg pozostały z d o ż y n e k . Po dokonaniu tej
40
1 7
Z talerza przeznaczonego dla Iluhine mogą jeść tylko starcy, a gdy ich nie ma —
to psy. Nigdy nie wolno dotknąć tego talerza młodym chłopcom, jeszcze przed inicjacją.
Zazwyczaj jest on odnoszony i starzec siedzący gdzieś z boku zjada z niego.
Mężczyzną pomocniczym, czyli wprowadzającym, jest zazwyczaj wódz; musi to być
w każdym razie mężczyzna po inicjacji, biorący czynny udział w kultywacji yamu. Jest on kimś
w rodzaju chrzestnego.
Czynność tę wykonuje się, by zapewnić podobny zbiór yamu na rok następny.
Chodzi tu o drąg, wokół którego umieszczone były yamy podczas dożynek. Zazwyczaj
jest on przetrzymywany w domu lub w ogrodzie jako miara kopca.
5 8
M
4 0
I3 - Etnografia Polska t. 31. z. I
�194
WOJCIECH BEBEN
czynności ręce gospodyni oczyszczone zostają językiem przez jednego z obec
nych m ę ż c z y z n .
Teraz wprowadzający przystępuje do zdjęcia tabu dotyczącego żucia betelu
z gospodarza i jego żony. Betel z dodatkiem liści naho', o d n ó g
tanum,
mugaden i bibah oraz źdźbłami abo'osho'o
jest teraz ceremonialnie żuty.
Po zdjęciu tabu żucia betelu następuje zdjęcie tabu, które dotyczy jedzenia
pewnych potraw. Wprowadzający pije w tym celu wodę zmieszaną z sokiem
z kory mauto'a,
a potem wodę
maliegil.
Następnie uczestnicy tej ceremonii wręczają gospodarzowi swoje podarunki,
np. mięso, talerze, bilum oraz naczynia do gotowania, a dostają w zamian
bilum pełne yamów, aby zabrali ze sobą do d o m ó w i mieli do sadzenia na
następny r o k . Wtedy też bracia żony gospodarza upominają się o swoje
yamy .
Przez trzy lub cztery dni gospodarz i jego żona będą jeszcze przebywali
w otoczeniu wprowadzającego i rodziny. Na koniec wprowadzający za wyko
nanie swojej czynności zostaje dodatkowo obdarowany pierścieniem. „Miara"
największego yamu zostaje zaś umieszczona przed „domem yamu" należącym
do gospodarza, który często podczas spotkań będzie ją pokazywał m ó w i ą c :
41
4 2
43
Chodź zobacz moją wiya.
Weź ją i sprawdź, czy twoje yamy
będą w stanie przekroczyć znak moich.
Yamy przeznaczone do sadzenia w roku następnym przyniesione zostaną
do „domu yamu", gdzie będą przebywały pod uważną opieką d u c h ó w przod
ków. Wioska powoli zaczyna żyć nowym życiem. Jednak duch uroczystości
pozostał. Powstały nowe grupy podczas dzielenia yamu, nowe twarze wyrosły
w partnerstwie . N a nowo odżyła więź pomiędzy partnerskimi wioskami.
Y a m wniósł innego ducha w społeczeństwo poprzez oczyszczenia i tabu.
44
II. M I T Y C Z N E I SPOŁECZNO-RELIGIJNE A S P E K T Y OBRZĘDÓW
AGRARNYCH
Jako roślina kultowa yam ma swoją mitologię. Tym różni się od innych
bulw ziemnych, a ponieważ posiada też swojego ducha — zajmuje określone
miejsce w hierarchii istot ponadziemskich. M a własne powiązania z duchami
przodków i dlatego pełni funkcję członka danej rodziny, często uważany jest
4 1
Nie chodzi tu o gospodarza ani wprowadzającego. Czynność tę wykonuje ktoś z rodziny
gospodarza.
Mowa jest o małych yamach, które układa się w kopce po 96 sztuk.
Wśród Arapeszów panuje zwyczaj kupowania żony. Placi się za nią nie rodzicom, ale
braciom matki lub żony. Zapłata nie jest jednorazowa. Bardzo często strona żony upomina
się o jej uzupełnienie. Płaci się najczęściej po urodzeniu dziecka i podczas ważniejszych
uroczystości.
Podczas dożynek wprowadzeni zostają nowi partnerzy, którzy bardzo często zastępują
starszych z rodziny. Zastępstwo możliwe jest tylko w linii prostej, tj. syn ojca lub brata
Warunkiem jest jednak przejście przez inicjację.
4 2
4 3
4 4
�ZWYCZAJE, OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z YAM EM
195
za dziecko gospodarza. Tak nakazują ludziom wierzenia, tak podaje im
mitologia. Y a m jest czymś świętym, a uprawa jego wymaga wielkiej pieczoło
witości i wielu wyrzeczeń. C h o ć jest własnością konkretnej rodziny, rzutuje
jednak na życie innych ludzi, tzn. spoza rodziny, a nawet spoza wioski.
Wywiera wpływ na kształtowanie nowych układów wioskowych i plemiennych,
integruje ludzi i jest źródłem bogatych tradycji folklorystycznych. Jeszcze
większe jest oddziaływanie yamu na życie duchowe społeczności plemiennej, co
m. in. przejawia się w licznych mitach poświęconych tej roślinie.
I. MITY O POCHODZENIU Y A M U
Ludność należąca do plemienia Arapesz stanowi typ ludności osiadłej
zajmującej się rolnictwem. Ponieważ członkowie tej grupy uważają, że nie
ziemia do nich należy, ale oni należą do ziemi — daru swych przodków,
ziemia jest więc dla nich czymś bardzo cennym (Mead 1963, s. 16). Była
ona i jest. choć już nie tak często jak dawniej, powodem wielu wojen
plemiennych . O randze ziemi świadczy fakt, że cała mitologia tutejszej
ludności bazuje na tematyce rolniczej. W bogatym zbiorze m i t ó w bardzo
duże znaczenie mają mity o pochodzeniu yamu.
45
Dzieje yamu związane są z mityczną pramatką Aczakoik. Jej pierwotnym
miejscem zamieszkania były okolice Dagua. M a ona swoją historię, prze
mierzała bowiem ziemię, kiedy stwarzała wszystkie rzeczy z wyjątkiem czło
wieka. Miała dwóch synów. Jeden nazywał się Yalihein, a drugi Sumahoin.
Żyli oni razem w okolicy Dagua. Pewnego razu Aczakoik poprosiła swych
synów, aby przygotowali miejsce na ogród. Dzieci zdziwione tą prośbą
zapytały:
Po co nam ogród?
Nie znamy niczego, co się w nim sadzi!
Ona jednak odpowiedziała im:
Nie pytajcie za dużo,
tylko idźcie i oczyście to miejsce,
w którym pościnałam drzewa.
Poszli i zrobili o co ich prosiła. „Co zamierzasz posadzić w tym ogro
dzie?" Zapytali ją. Ona odpowiedziała: „O to się nie martwcie. Posadzimy
coś później".
W tym czasie pojawiło się wiele czyraków na jej skórze, na całym ciele.
Nie były to jednak rzeczywiste czyraki, ale taro, yam, mami oraz banany
schowane pod jej skórą. Synowie nie widzieli jednak o tym. Myśleli, że
były to prawdziwe czyraki. Wyjąwszy te rośliny spod swej skóry Aczakoik
włożyła je pod sterty zeschłej trawy. Potem powiedziała do synów: „Idźcie
i zobaczcie, co położyłam pod stertami trawy".
4 5
Dziś instytucja nowo powołanych przez rząd sądów wioskowych stara się rozstrzygnąć
sporne problemy przynależności ziemi drogą pokojową.
�196
WOJCIECH BĘBEN
Oni poszli i znalazłszy rośliny, przynieśli je do domu. Aczakoik przygoto
wała zupę. Zupę w tym czasie robiono z wiórów drzewnych, które zastę
powały yam. Taką właśnie zupę przygotowała im Aczakoik. ale sama nie jadła
jej tym razem. W nocy wzięła yam i ugotowała go dla siebie. Warzywa i owoce,
które Aczakoik stworzyła dla nich, a które oni przynieśli do domu, za
częły kiełkować. Wtedy wzięli je i zasadzili w ogrodzie, który uprzednio
przygotowali. Kiedy warzywa wyrosły, Aczakoik wzięła część z nich i rzekła
swojemu mężowi:
Ty tu pozostań w Dagua.
Ja zaś z synami udam się w drogę.
Chcę bowiem zobaczyć,
jak wyglądają góry z drugiej strony.
Wzięła więc niektóre płody ziemne oraz owoce i poszła w drogę. Wędro
wała wraz z synami przez kilka dni, aż wreszcie doszli w okolice Duningi-Kair i r u . Aczakoik posiadała zdolności zmieniania się w kazuara . W Duningi-Kairiru, w małym miejscu zwanym Gulmagen, posadziła Aczakoik drzewa ,
a wieczorem — kiedy jej synowie udali się na spoczynek — zmieniła się w kazuara
i zaczęła tańczyć. Kiedy po jakimś czasie, odczuwając zmęczenie, chciała się
napić wody ze strumyka zauważyła, że woda jest brudna; wydrążyła więc
trochę dalej pazurem otwór, z którego wypłynęła czysta woda. Miejsce to
nazywa się Masiengu. Rankiem wzięła swoich synów i zaprowadziła ich na to
miejsce, a oni napili się wody i w niej się umyli. Pewnego dnia Aczakoik
poszła, aby wykąpać się w sadzawce. Zdjąwszy swe pióra weszła do wody.
W tym czasie Yalihoin porwał pióra leżące w zaroślach i uciekł, a potem
schował je pod dachem w bambusie. Teraz już matka nie mogła zmienić
się w kazuara. Przez cały czas musiała pozostawać pod postacią kobiety.
Pewnego dnia Sumahoin był z matką w domu i powiedział do niej:
46
47
48
Daj mi dobrego jedzenia,
ja w zamian dam ci coś,
co Yalihoin schował przed tobą.
Aczakoik przygotowała więc dobrej zupy dla niego, a kiedy zjadł —
wziął bambus spod dachu i otworzył go. Bambus był pusty. Wziął wiec
następny i otworzywszy znalazł matczyne pióra. Kiedy Aczakoik spostrzegła
to — była uszczęśliwiona. Wzięła pióra i w tym samym momencie zmieniła
się w kazuara. Sumahoin próbował do niej mówić, ale ona wołała tylko, „uha,
uha, uu, uu!". Sumahoin przestraszył się nie na żarty i zaczął płakać.
Zawołał: „ M a m o , mamo, co się z tobą stało?" Ale kazuar uciekł w busz.
4 6
Duningi-Kairiru — miejscowość położona ok. 5 godzin marszu od stacji misyjnej Ulupu,
w kierunku wybrzeża. Uważana jest za kolebkę Arapeszów.
Kazuar — święty ptak. Nawiązują do niego prawie wszystkie mity.
Drzewa te rosną w Duningi-Kairiru. Nie występują w żadnym innym miejscu. Są dla
Arapeszów pomnikami istnienia Aczakoik.
4 7
4 8
�197
ZWYCZAJE, OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z YAMEM
Yalihoin usłyszawszy, że jego brat płacze, szybko wrócił do domu. Sumahoin
powiedział
mu:
L'traciliśmy naszą matkę.
Dałem jej pióra, które schowałeś w bambusie pod dachem.
Ona je wzięła i zmieniwszy się w kazuara uciekła w busz.
Teraz nie mamy już. matki.
I
obaj
zaczęli
płakać.
W
tym
czasie
ich
matka
zmieniła
się
znów
w kobietę i przyszedłszy do nich zapytała:
Dlaczego szlochacie?
Co się stało?
Oni odpowiedzieli:
Widzieliśmy kazuara,
Przestraszyliśmy się i dlatego zaczęliśmy płakać.
Ona śmiejąc się zapytała ich:
Dlaczego nie zabiliście go?
Nie chcielibyście zjeść mięsa z kazuara?
Ja chciałabym jeść je z wami, moi synowie.
W kilka
dni
później
zasadziła
trochę
bananów
i
powiedziała
swoim
synom:
Zostańcie tutaj, a ja pójdę dalej.
Kiedy banany będą dojrzałe, zetnijcie je.
Potem udajcie się za mną.
Gdyby jednak mnie ciągle nie było.
wtedy podążajcie w tym kierunku, co ja.
Zabierzcie ze sobą warzywa i banany.
Musicie je jednak przedtem ugotować.
Zabierzcie też flety i kundu.
Potem wejdźcie na górę Balub,
zakrzyknijcie na mnie, to przyjdę.
Kiedy banany były gotowe, bracia uczynili, jak im matka kazała, a potem
udali się w kierunku góry Balup, niedaleko wioski Bonahitam. Miejsce
nazywa się Kegen-Balus. Przedtem, zanim matka ich opuściła,
do
to
powiedziała
nich:
Weźcie tę żywność i idźcie na górę Balup.
Kiedy zobaczycie kazuara kroczącego w pobliżu,
rzućcie mu trochę bananów i warzyw.
Jeśli kazuar zacznie jeść, to znaczy, że to jestem ja.
Wzięli ze sobą
wszystko, co
im
matka kazała,
Wspięli się na drzewo Almetal i uderzając
śpiewali i przywoływali
w kundu
matkę:
Mamo, mamo, gdzie jesteś?
To my, twoi synowie, czekamy na ciebie.
My, twoi synowie, płaczemy za tobą.
i czekali na
kazuara.
oraz dmąc
we flety,
�198
WOJCIECH BĘBEN
W pewnym momencie zobaczyli kazuara zbliżającego się w ich kierunku.
Szybko rzucili mu trochę bananów i warzyw, ale kazuar ich nie ruszył.
Następny kazuar, który tamtędy przechodził, uczynił tak samo. Dopiero trzeci
kazuar, który zbliżył się do nich, zjadł wszystko, co mu podrzucili. Kiedy to
zobaczyli, zawołali: „To ty jesteś naszą m a m ą ! " Ona spojrzała w górę
i zobaczyła ich. Rzekła: „Jeden z was niech zejdzie na dół i uda się zaraz
ze mną".
Bracia zaczęli się nawzajem wypychać. Sumahoin powiedział do Yalihoina: „Ty idź pierwszy". Ale Yalihoin nie chciał iść. Po długiej sprzeczce
Sumahoin skoczył na grzbiet kazuara, po czym ruszyli w drogę. Matka
przeniosła go na swoim grzbiecie do wioski Onialep i zostawiła pod drzewem
pandanus.
Następnie udała się z powrotem do Bonahitam i przyniosła na
swym grzbiecie Yalihoina. Kiedy wszyscy troje byli już razem, wyrzucili
resztki bananów i warzyw, bo o to prosiła ich matka. Potem matka
zaczęła załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne d o o k o ł a tego miejsca. Syno
wie zapytali:
Mamo, co robisz?
Dlaczego załatwiasz się tutaj dookoła?
Ona odpowiedziała:
Ja nie załatwiam się.
Ja stwarzam ogień.
Kiedy nastała noc, synowie zapadli w sen pod pandanusowym drzewem.
W środku nocy obudzili się, ale nie mogli się poruszyć, spali bowiem po
między dwoma garamutami.
a dookoła było wiele nowych rzeczy, które
stworzyła ich matka. Uczyniła ona dwa domy duchów, dwie włócznie, dwa
garamuty,
dwa kundu, dwa bilum i postarała się o dwie kobiety — Ilingian
oraz Uluai. Stworzyła węże, ptaki, zasadziła również betel oraz palmy koko
sowe. Uczyniła też wiele rzeźb w drewnie i nadała im imiona. Wszystkie
rzeźby poukładała w środku domu duchów. Stworzyła też dwa duchy.
Główny duch nazwany został Windu. Kiedy z rana synowie obudzili się,
byli bardzo zdziwieni, widząc tak wiele wspaniałych rzeczy [...].
Pewnego dnia Aczakoik przywoławszy Sumahoina powiedziała:
Idź do potoku i złap tam kazuara,
który przyjdzie tam, by pić wodę.
Jeśli jednak kazuar podejdzie do wodospadu ,
to pamiętaj, byś go nie zabijał.
Zostaw go tam, niech umrze.
Potem przykryj go trawą
i czekaj aż się rozłoży.
Gdy zostaną z niego białe kości,
przynieś je do domu, a następnie
ukryj je przez trzy miesiące,
a potem przyjdź i zobacz.
49
Wodospad ten znajduje się między wioskami Onialep i Bugitu.
�199
Z W Y C Z A J E . OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
Sumahoin poszedł i zastawił pułapkę. Z rana matka udała się w tamtą
stronę, naczynia na wodę złożyła na ziemi i przemieniwszy się w kazuara
zbliżyła się w stronę jagód. Zbliżając się do nich złapała się w pułapkę,
którą zastawił jej syn. Próbowała się uwolnić. Szarpała, szarpała. Całą noc
ponawiała wysiłki. Nad ranem zmarła. Syn czekał na nią przez sześć dni,
ale matka nie wracała. Powiedział do siebie: „Moja matka skłamała, na
pewno zamieniła się w kazuara i poszła jeść jagody, a tam złapała się
w pułapkę i tak zginęła".
Poszedł więc zaraz na to miejsce i znalazł ciało kazuara; głowa ptaka
była już w rozkładzie. Wyjął ciało z pułapki i przykrył je gałęziami, po
czym czekał trzy miesiące. Kiedy czas ten upłynął, zebrał kości do kosza
i złożył je w domu. Kości te zakiełkowały, a wtedy posadził je w ogrodzie.
Długie kości wyrosły na długie yamy (abutting),
krótkie zaś — na krótkie
yamy (wowiś). Połowę z nich Sumahoin podarował swemu bratu.
A oto inny mit mówiący o powstaniu yamu (za: Mead 1970, s. 291-293):
Kobieta o imieniu Shokwek miała zdolności przemieniania się w kazuara.
Ludzie w tym czasie nie znali jeszcze yamu. Kobieta miała trzech synów.
Każdy z nich posiadał swój własny dom. Pewnego razu Shokwek stworzyła
yamy i umieściła je w domach swego męża i swoich synów. Pozostałe yamy
ugotowała razem z orzechami kokosowymi. Kiedy mężczyźni przybyli do
domu, dała im to jedzenie mówiąc:
To co do tej pory jedliście, nie bylo prawdziwym pokarmem.
Weźcie i spróbujcie ten, który wam przygotowałam teraz.
Żaden z synów nie chciał jednak spróbować. W końcu najmłodszy uczynił
to. Po skosztowaniu zakrzyknął z radością:
To jest wspaniałe jedzenie.
To. co do tej pory jedliśmy, było niczym.
To jest wyśmienite!
Każdy z nich próbował i wydawał te same okrzyki. Po nich zasiadł do
jedzenia ojciec i jadł bez końca. Następnie matka nauczyła ich, jak mają
uprawiać yam. Kiedy yamy dojrzały, wzięła farby koloru białego, czerwo
nego, pomarańczowego i żółtego i pomalowali razem yamy. I tak uczynili
swoje dożynki.
Jeszcze inny mit pochodzi od ludzi z okolic M a p r i k : Pewnego razu
kobieta poszła kąpać się do rzeki. Kiedy przebywała w wodzie, syn schował jej
spódniczkę z trawy. Następnie poprosił matkę, aby mu ugotowała yam. Matka
jednak nie chciała tego uczynić m ó w i ą c : „Nie mogę ci tego ugotować,
gdyż ojciec trzyma go, aby posadzić w ogrodzie".
Chłopiec jednak nalegał, a kiedy nic nie pomagało — wyjawił matce, że
ma jej spódniczkę. To wyraźnie poskutkowało. Matka ugotowała synowi
yam, on natomiast oddał jej skradzioną spódnicę. Gdy ojciec, po powrocie
50
Maprik — miejscowość oddalona o ok. 25 km od Ulupu.
�200
WOJCIECH BEBEN
do domu, nie znalazł yamu — wygonił swoją żonę. Matka, opuszczając dom,
rzekła do synów:
Jeżeli chcecie podążać za mną, to podążajcie.
Ja będę rozsypywała po drodze popiół,
znacząc w ten sposób drogę.
Chłopcy odnaleźli matkę za jedną z gór. Gdy spali, matka uczyniła dla
nich domy duchów i stworzyła wszystko, co jest konieczne do życia. Rankiem,
po przebudzeniu się, chłopcy byli zdumieni. Wtedy matka rzekła do nich:
To jest już teraz nasze miejsce.
Idźcie i przyprowadźcie tutaj ojca.
Ona w tym czasie zabiła 10 świń, ugotowała yam i kazała im to
wszystko zjeść w domu duchów. Potem wysłała ich po wodę. Tam spotkali
kąpiącego się kazuara, który brudził im wodę. Nie wiedząc, że kąpiącym
się kazuarem była ich matka — zabili go. N a próżno później oczekiwali
nadejścia matki. Podczas snu matka przyszła do jednego z nich i rzekła mu:
Zabijając kazuara mnie zabiłeś,
nie zostawiaj mnie w buszu,
zabierz mnie do wioski.
Tak też syn uczynił. Przyniósł kazuara do wioski, a z jego serca wyrósł
wspaniały yam. Jego dolna część (cieńsza) była czerwono-niebieska.
Podane mity o pochodzeniu yamu sprowadzają się do jednego — yamy
powstały z człowieka. Stąd ich nadzwyczajne miejsce w zespole mitów.
Inna będzie wersja podana przez Baltoku z wioski Chologun . Mit ten
jest w jakimś sensie dalszym ciągiem mitu pierwszego, pokazując dalsze
dzieje jednego z synów Aczakoik - Yalihoina. Przedstawiam go osobno ze
względu na jego specyfikę oraz ze względu na to, że odnosi się on bezpo
średnio do plemienia Arapesz. W tej formie przedstawiają go mieszkańcy
tych okolic.
Yalihoin wraz z żoną żyli w miejscu Chowigun, leżącym niedaleko od
wioski Chologun. Ludzie w tych okolicach nie znali jeszcze yamu. Dzikie
taro nazywali yamem i tak się łudzili, a co więcej — dla niego też robili
swoje „yamowe" dożynki. ,
Niedaleko od wioski i od domu, w miejscu zwanym Abutinetowom,
Yalihoin wraz z żoną założyli o g r ó d . Posadzili w nim banany oraz trzcinę
cukrową. Kiedy wszystko było dojrzałe zauważyli, że ktoś je nocą podkrada.
Głowiąc się nad tym postanowili przyłapać złodzieja. Nie wiedzieli jednak, że
złodziejem tym był najprawdziwszy yam. M ą ż po namyśle rzekł do swej żony:
51
5 2
Ty zajmij się posiłkiem,
natomiast ja zaczaję się na złodzieja.
" Baltoku — mieszkaniec wsi Chologun. Przyjmuje się tam, że wywodził się on w linii prostej
od dwojga niebiańskich ludzi. Był on bigmenem. Zmarł w 1980 r.
- Do dnia dzisiejszego mieszkańcy Chologun pokazują stojące jeszcze drzewo, z którego
zszedł Kubaningili.
5
�ZWYCZAJE, OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
201
Jak powiedział, tak też uczynił. Zaczaił się na złodzieja w trzcinie cukro
wej. Po niedługim czasie zobaczył, jak z palmy sagowej schodzi mały chłopiec.
Sprytnie skoczył na trzcinę zwaną mcunbu, z niej na pitpit
(inny rodzaj
trzciny), a z niej na płot, którym był ogrodzony ogród. Miał na swej szyi
małe bilum o nazwie Iczia, które było bardzo czarne, a wewnątrz jego
znajdowało się tzw. mambu pen — cienka rurka zawierająca cudowną miesza
ninę. Gdy yam znalazł się w ogrodzie, zamierzył się, by skraść banany.
Wtedy Yalihoin wyskoczył z ukrycia i schwycił małego złodzieja za rękę.
Trzymając go zapytał:
Kim ty jesteś: człowiekiem,
czy też duchem?
Złapany na kradzieży yam tak mu odpowiedział:
Ja nie jestem złym duchem.
Ja jestem człowiekiem .
Mam na imię Kubaningili .
Miejscem mego pobytu jest drzewo Suhanangen .
53
54
55
Zabrał więc Yalihoin yama Kubaningili ze sobą do domu. O n z nim i jego
żoną pozostał, traktując ich jak swoich rodziców. Kiedy nadszedł wieczór
rzekł Kubaningili do swego ojca:
Idź do szałasu zwanego domem yamu.
Przygotuj mi tam łóżko do spania.
Przyjdź nocą na to miejsce.
Zabierz ze sobą łuczywo,
wtedy zobaczysz coś ciekawego.
Ojciec uczynił tak, jak mu przykazał syn. Kiedy nocą przestąpił próg
szałasu zobaczył, że na łóżku leży długi yam, a z głowy jego wyrastają
nowe p ę d y . Rankiem Kubaningili powiedział do swego ojca:
5 6
Ojcze, pokaż mi miejsce,
gdzie będę mógł się kąpać, oraz miejsce,
gdzie będę mógł załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne.
Yalihoin zabral syna i zaprowadził go nad strumień płynący u stóp
góry, na której leży wioska Chologun. Rzeka ta nosi nazwę Widuh, miejsce
zaś, gdzie yam załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne, nazywa się Dewegel.
Po pokazaniu tych miejsc Yalihoin z synem wrócili do wioski.
5 3
Podając fakty o yamie-człowieku przeplatam tu niekiedy dwie wersje mitu — jedną
z Chologun (Baltoku), a drugą — z Ilipeim (Kenuogi).
Według Kenuoga nazywał się on Amohu.
Według Kenuoga drzewo to nazywało się Abyb.
Według Kenuoga yam Amohu powiedział do swego ojca, aby przygotował ogród.
Kiedy ogród był gotowy i tyczki wstawione do ziemi, wtedy yam pokazał swemu ojcu dużą
ranę na głowie. Nie była to jednak zwykła rana, zaczęły z niej bowiem kiełkować pędy
yamu. Syn kazał ojcu zerwać pędy i posadzić w ogrodzie. Po sześciu dniach syn i ojciec
przybyli do ogrodu i stwierdzili, że wyrosły tam nowe yamy. A oto ich imiona: Mabotah,
Kuedżal, Kipi. Amohu. Bolopunu, Iedżi, Smatap.
5 4
5 5
5fi
�202
WOJCIECH BĘBEN
Pewnego razu w wiosce Nembenangu urządzono im dożynki, wieńczące
zbiór y a m u . Sproszono na nie ludzi z okolicznych wiosek, a m. in. zapro
szono na nie Yalihoina wraz z rodziną. Udał się więc na nie Yalihoin,
a za nim podążył Kubaningili. Kiedy przybyli do Nembenangu zobaczyli
pięknie przystrojone yamy, znajdujące się na placu zebrań. Ojciec z synem
oglądali je, aż Kubaningili przez nieuwagę zahaczył nogą o jeden z nich
i złamał go. Było to powodem wielkiego gniewu mieszkańców wioski.
Krzyczeli więc na ojca:
57
Bierzesz ze sobą dzieci, a one niszczą nam yamy.
Taki trud włożyliśmy, by je wyhodować.
Kiedy dożynki dobiegły końca, każdy z gości otrzymał w podarunku
yam, by zabrać go ze sobą do domu. W drodze jednak Kubaningili po
wiedział do swego ojca:
To co oni tobie podarowali nie jest prawdziwym yamem.
Jest to tylko dziko rosnące taro.
Wyrzuć to, bo nie ma sensu nieść tego do wioski.
Yalihoin usłuchawszy syna tak też uczynił.
Wczesnym rankiem Kubaningili powiedział do swojej matki, by zrobiła
nóż z bambusa i tym nożem obcięła mu włosy. N ó ż ten nazywa się diżać.
Po skończonych podstrzyżynach wysłała go matka z bambusem, aby przyniósł
wody z rzeki. Syn tak też uczynił. Wracając z wodą Kubaningili usłyszał jak
w domu ojciec współżył ze swoją żoną i nie chciał wejść. N a próżno
matka wołała go kilka razy, on stał i nie chciał wejść do środka. Nic nie
skutkowało. Kiedy jednak rozzłoszczona podbiegła do syna i chciała mu
wyrwać z ręki bambus z wodą, on rzucił bambus na ziemię i uciekł.
Udał się do miejscowości I b i j a . Skoczył tam do rzeki i zniknął. Rzeka ta
nazywa się Wapiningi. Pewnego razu jeden z mieszkańców tej wioski przy
szedłszy nad rzekę zauważył rosnący na brzegu yam. Szybko postawił koło
niego tyczkę, aby yam mógł się po niej wić. Kiedy yam dojrzał, ludzie z tej
wioski wykopali go, a potem zrobili nosze i urządzili sobie dożynki. Nadali
temu yamowi imię Amoh. Po skończonych dożynkach wioska Ibija przekazała
58
5 7
Wioska Nembenangu usytuowana jest niedaleko wioski Ilipeim. W wiosce tej znajduje się
też kamień masalai zwany Tabun, należący do Baltoku.
Nieco odmienną wersję podaje Kenuog: Kiedy yam Amohu na polecenie matki poszedł
nad rzekę, zaczerpnąwszy wody w bambus wrócił do domu. Tam zastal ojca współżyjącego
z matką i nie chciał wejść. Nawoływania matki nie przyniosły skutku. Wówczas matka chciała
uderzyć Amohu miotłą, ten jednak uciekł i wpadł do rzeki. W czasie snu objawił się ojcu
i przekazał następujące polecenie: idź nad rzekę, zetnij bambus i wbij go koło sadzonki
rosnącego tam yamu. Ojciec tak też uczynił. Kiedy yam dojrzał, ojciec wykopał go i rozpo
częły się wielkie dożynki. I tak mieszkańcy Chologun jako pierwsi mieli zarówno yam —
człowieka, jak też yam — roślinę. Chologun przekazał go do Ulupu, Ulupu do Kombikum,
Kombikum do Yenigo, Yenigo do Malemba, Malemba do Yamel — a Yamel do Ilipeim.
I właśnie gdy yam wędrował z Ilipeim do Malabeim Tubon rozciął go na trzy części.
Mieszkańcy Arapesz zabrali głowę, Abelamczycy zabrali tułów, a mieszkańcy Yangoru resztę.
Stąd największe yamy mają plemiona Arapesz i Abelam.
5 8
�Z W Y C Z A J E . OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
203
ten yam wiosce Niamikum, ta zaś przekazała go wiosce Kambago, Kambago
do Waigakum, Waigakum do Yenigo, Yenigo do Kombikum, Kombikum do
D ż a m y , a D ż a m a do Malabeim. Kiedy yam był blisko Malabeim, pewien
chłopiec imieniem Tubon uknuł przeciw niemu spisek. Wziął kość kazuara,
naostrzył ją na kamieniu Slech, następnie zaczaił się na granicy miejsc
Bekum i Trokum. Kiedy ludzie nadeszli z yamem, powiedział do nich:
„Zatrzymajcie się, niechże i j a obejrzę ten wspaniały yam".
Kiedy zatrzymali się i pokazali mu yam, wtedy on szybko przyskoczył
i naostrzonym nożem z kości kazuara rozciął yam na trzy części: głowę,
tułów i część dolną. Ludzie z Maprik zabrali głowę i odeszli, plemiona
Arapesz i Abelam (zamieszkujące tereny misyjnej stacji Ulupu) zabrały tułów,
a mieszkańcy Yangoru — część dolną. Stąd też najokazalsze yamy mają ludzie
z okolic Maprik i Ulupu, natomiast yamy yangorskie rosną bardzo małe.
Jak widać z przytoczonych mitów, yam jest czymś niezwykłym. Istnieją
podobne legendy o jego powstaniu, jak o powstaniu ludzi. Z większości
wierzeń wynika, że yam powstał z kości legendarnej pramatki Aczakoik.
D l a Arapeszów kości to coś, co daje sprężystość i siłę, to coś trwałego,
co nie podlega rozkładowi, to coś, przez co komunikują się z duchami
przodków. Y a m ma podobne znaczenie. Powstaje z kości — centrum siły,
lub z serca — centrum życia. Według mitów yam został dany Arapeszom
wraz ze sposobem jego uprawy. W najmniejszych szczegółach kultywacja
yamu została im przekazana przez kogoś ponadziemskiego — dawcę życia.
Ostatni mit w jeszcze większym stopniu podkreśla niezwykłość yamu.
Pokazuje nam yam w formie ludzkiej. Y a m jako człowiek został dany
ludziom. Jako taki ma swoje obowiązki i przywileje. To samo dotyczy jego
gospodarza. Y a m został dany człowiekowi na członka rodziny, stał się
„dzieckiem" człowieka. Jak przy narodzeniu dziecka obowiązują pewne tabu,
tak przy sadzeniu yamu jego „ojciec" zobowiązany jest do ich przestrze
gania. Sadzenie i kultywacja yamu nie są czynnościami czysto fizycznymi.
Ponieważ yam — podobnie jak człowiek — ma swego ducha, przeto jest bardzo
wrażliwy na duchowy stan swego ojca. Jak już wspomniałem, nie może
sadzić yamu ten, kto nie ma czystego sumienia.
W większości mitów yam powstał z kobiety, ale nie chce przebywać
w świecie kobiecym. Obraca się tylko w świecie męskim.
Z mitów wynika, że istnieją dwa rodzaje yamów, że są też yamy, których
uprawa nie łączy się z kultem. Tak np. Aczakoik stwarza yamy jeszcze
w Dagua, ale nic nie wskazuje na to, by było to jakieś nadzwyczajne
zjawisko. Stwarza je bowiem razem z bananami, z innymi owocami i warzy
wami. To samo w micie z okolic Maprik: nim został stworzony yam
stanowiący obiekt kultu, ojciec rodziny miał j u ż yam i znał jego uprawę.
I dlatego istnieją do dziś yamy nie będące przedmiotem kultu, do których
uprawy nie potrzeba zaangażowania ducha.
Jeszcze jedno trzeba stwierdzić — yam jest istotą wolną, m o ż e opuścić
swego „ojca", kiedy ten nie spełni pokładanych w nim nadziei.
�204
WOJCIECH BĘBEN
2. SPOŁECZNE ASPEKTY OBRZĘDÓW
AGRARNYCH
Uprawa yamu bardzo mocno rzutuje na życie społeczne regionu Arapesz.
Już samo przygotowanie ogrodu pod yam nie należy do jednego człowieka.
Jedną dziesiątą czasu spędzają Arapesze pomagając innym w pracy (Mead
1963. s. 22). Przygotowanie ogrodu angażuje większą liczbę ludzi, a co naj
ważniejsze — włącza się do tej grupy niewtajemniczonych, ludzi młodych, i to
zarówno chłopców, jak i dziewczęta. Proces sadzenia eliminuje grupę nie
wtajemniczonych, ale wprowadza i rozszerza grupę w innym kierunku. Po
prostu yam staje się nie tylko sprawą danej wioski, problemem najbliższych,
ale skupia wokół siebie ludzi z innych wiosek, często nawet tych, którzy
uważani byli za nieprzyjaciół. T o oni schodzą się razem z innymi do ogrodu,
aby siłą swego ducha p o m ó c yamowi we wzroście, oni też zbierają się
w wiosce sadzącego, by zasiąść do wspólnego posiłku, do wspólnego żucia
betelu, do wspólnych opowiadań i śpiewów (Gardi 1970, s. 148, 161; Mead
1970, s. 433). Podczas dojrzewania yamu krąg ten z n ó w się zawęża. Teraz
gospodarz znów sam dogląda dojrzewające yamy, aby wzrastały prawidłowo.
Kontakty społeczne jakby zanikają. Sytuacja taka nie trwa jednak długo.
Już podczas w y k o p k ó w skupia się wokół gospodarza grupa łudzi, którzy idą
wraz z nim do ogrodu, by dzielić jego radość. Po wykopkach yam angażuje
wszystkich mieszkańców wioski, nawet kobiety i najmłodszych. Codziennie
prawie prze miesiąc będą gromadzili się wraz z ludźmi z okolicznych wiosek,
aby wspólnie uczestniczyć w radości. Największa grupa ludzi weźmie udział
w samych dożynkach.
Tak ogólnie zarysowuje się udział społeczeństwa w kultywacji yamu. Nie
można jednak poprzestać na wyliczaniu grup wtajemniczonych i niewtajemni
czonych i ich udziału w kultywacji. Y a m jest również czynnikiem zmienia
jącym układy w rodzinie. Kobieta przy zamążpójściu przynosi ze sobą swoje
yamy (Tuzin 1972, s. 235-236). Zarówno podczas sadzenia, jak i podczas
zborów yamy są wyraźnie dzielone na dwie grupy: grupę należącą do męża
oraz do żony. Czynione jest to także dlatego, że w przypadku rozpadu
małżeństwa każda ze stron zabiera własne yamy. Posiadanie y a m ó w czyni
kobietę samowystarczalną (Tuzin 1972, s. 2 3 5 ) . Jeżeli rozwodzące się małżeń
stwo ma dzieci, to część y a m ó w przechodzi na ich własność i zazwyczaj jest
przez jakiś czas uprawiana przez k o g o ś trzeciego. Koniec podziału na yamy
przynależne żonie i mężowi następuje wraz z zawarciem małżeństwa przez
pierwsze dziecko. Odtąd bowiem rozwód nie jest brany pod uwagę, a śmierć
jednego z członków rodziny nie jest czymś poważnie zmieniającym jej układ
społeczny .
5g
60
S 9
Mając własne yamy, które można zdobyć, tylko przez małżeństwo, kobieta staje się
samodzielna. Odtąd, choć sama nie będzie mogła ich sadzić, lecz może kogoś delegować do tej
czynności, zdobywa większe znaczenie w społeczeństwie.
Rozwód w tym wypadku nie jest niczym groźnym. Yamy należą wówczas do najstarszego
dziecka.
fHI
�205
ZWYCZAJE. OBRZĘDY 1 WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
Uprawa yamu daje mężczyźnie wyższość nad jego żoną. Bardzo często
w razie sporów będzie jej to dawał do zrozumieia mówiąc: „Ja zabijam
kangury, pracuję w ogrodzie i sadzę duże yamy, a ty jesteś leniwa, nawet
w domu pracować nie chcesz!"
Dzięki yamowi zawiązują się nowe relacje pomiędzy grupami mężczyzn,
zarówno z jednej, jak i z większej liczby wiosek. System ten nazywa się
systemem partnerstwa (buanym) (Mead 1934, s. 382; 1963, s. 28, 30, 54,117, 148;
1970, s. 432-436). Polega on na stworzeniu nowych grup społecznych, które
będą rywalizowały ze sobą podczas sadzenia yamu, a szczególnie — podczas
samych dożynek. Grupy te tworzy się z wykluczeniem pierworodnego syna,
który dziedziczy partnerstwo po swoim ojcu. Młodzieńców rekrutuje się i łączy
w grupy partnerskie dopiero po inicjacji. Partnerzy mają obowiązek obdziela
nia się nawzajem prezentami podczas uroczystości. Polega to na wymianie
y a m ó w , obdarowywaniu się przy okazji dożynek betelem lub mięsem. To,
co zostało dane. jest sumiennie liczone i w rewanżu musi być zwrócone
w takiej samej ilości. Często grupy partnerskie dobierane są z wrogich sobie
wiosek (Tuzin 1972, s. 232).
Y a m podnosi znaczenie bigmenów — starszych wioskowych. Mają oni duże
znaczenie w kultywacji yamu. Dzięki ich znajomości środków magicznych
yam rośnie bardzo duży i żadne złe siły nie mają do niego dostępu. Wodzo
wie ci zazwyczaj pełnią też funkcję zaklinaczy deszczu, co sprawia, że ich
znaczenie jeszcze bardziej wzrasta (Mead 1970, s. 480; Tuzin 1972. s. 232).
Dzięki uprawie yamu tworzą się nowe relacje między grupami wprowa
dzających i wprowadzanych. Wprowadzającymi są mężczyźni, których zadanie
polega na oczyszczaniu sadzących yam oraz ich żon, zarówno przed sadzeniem,
jak i po dożynkach. Są to zazwyczaj grupy tworzone spośród o s ó b z najbliż
szego grona. I tutaj do głosu dochodzą kobiety: żona wprowadzającego
i wprowadzanego. Pierwsza pomaga swemu mężowi podczas tej ceremonii.
Po jej zakończeniu zostaje obdarowana przez żonę wprowadzanego (Mead
1972, s. 436-438). Ten fakt bardziej wzmacnia przyjaźń między nimi. Podobną
kolej rzeczy można zaobserwować w systemie partnerstwa, kiedy to mężczyźni
obdarowują się prezentami, przy czym partnera obowiązuje rewanż (i to
dokładny) co do ilości i jakości. Natomiast żony partnerów mogą się obdaro
wywać bez obowiązku zwrotu (z czego często korzystają).
Y a m pomaga młodym zdobyć pozycję w społeczności starszych. Kiedy
m ł o d e m u mężczyźnie uda sę zwyciężyć w yamowej rywalizacji, jego znaczenie
automatycznie wzrasta.
Y a m wpływa również na poszerzenie kręgu znajomości. Arapesze często
udają się do innych plemion, by kupić świnie. Dzięki zawartym przyjaźniom
ludzie ci odwiedzają się nawzajem. M a to miejsce szczególnie podczas
uroczystości dożynkowych, kiedy wszyscy pozostają razem przez wiele dni.
Zazwyczaj podczas powitania następuje wymiana prezentów.
W okresie dożynek,
które są okresem radości,
kobiety
i
mężczyźni
�206
WOJCIECH BĘBEN
tańczą i bawią się razem, co jest raczej nie spotykane wśród Arapeszów
przy innych okazjach.
Y a m wprowadza rywalizację w społeczeństwie, ale w dobrym tego słowa
znaczeniu. Ludzie robią wszystko, by zwyciężyć, co jednak nie przeszkadza
im, by wzajemnie sobie pomagać i życzyć innym zwycięstwa. Pokonani
i zwycięzcy razem bawią się podczas dożynek.
Czas sadzenia i zbioru yamu jest w społeczeństwie Arapeszów czasem
spokoju. Przerywa się kłótnie i walki plemienne. Rywalizacja w ogrodzie
wyparła rywalizację w polu walki (Kaberry 1941-1942, s. 209-225). W czasie
sadzenia i zbioru yamu następuje czas pokoju, czas pojednania się z wrogami.
Panuje jedność (Tuzin 1972, s. 232).
Ujemna strona dożynek to kłótnie, które są wtedy na porządku dziennym.
Zawsze któryś z partnerów czuje się pokrzywdzony i niezadowolony, czy to
z otrzymanego yamu, czy też z kolejności, w jakiej go otrzymał. Inną ujemną
stroną uroczystości dożynkowych jest pijaństwo, które przyniosła ze sobą
cywilizacja Białych. Piwo bardzo często staje się towarem dodatkowym, wpro
wadzanym do dożynek. Dawane jest jako towar wymienny w systemie partner
s k i m . Zazwyczaj po uroczystościach dożynkowych organizująca je wioska
urządza dodatkowe przyjęcie z piwem, zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet.
Biorąc jednak pod uwagę całą sytuację musimy podkreślić, że yam jest
czynnikiem, który podnosi i buduje życie społeczne mieszkańców Arapesz,
czynnikiem, który gromadzi ludzi i wyprowadza ich poza krąg wioskowy
i plemienny.
61
3. R E L I G I J N E I SYMBOLICZNE ASPEKTY OBRZĘDÓW
AGRARNYCH
Kult yamu jest składową częścią wierzeń arapeskich. ujętych w słowie
tambaran.
Jako składowa część tambaranu
rzutuje mocno na życie religijne
regionu. Ludzie uprawiający yam zdają sobie sprawę z tego, że — podobnie
jak wiele innych rzeczy — został on im dany, że nie jest wytworem ich rąk.
Dlatego w czasie uprawy spłacają dług wdzięczności „ofiarodawcom".
Ważny jest też fakt, że — według Arapeszów — yam ma swego ducha.
Duch ten pozostaje w łączności z człowiekiem, który yam sadzi i jest jego
„ojcem". Duch yamu może rozpoznać swego „ojca" po charakterystycznym
zapachu oraz po śladach stóp. W miarę rozrastania się yamu, rozwija się
równocześnie jego duch. Dojrzałość osiąga on podczas wykopków. Pod ziemią
duchy y a m ó w mają swobodę poruszania się, mogą odwiedzać inne przyjazne
sobie yamy i prowadzić aktywne życie, jakie jest udziałem istot ludzkich
(Tuzin 1972, s. 235 п.).
Podobnie jak istnieją dwa rodzaje y a m ó w (krótkie i długie), tak też
6 1
Fakt ten zaobserwowałem podczas swoich badań. W 1978 r. w wiosce Ilipeim jako
prezenty wymienne użyte zostały kartony piwa (było ich 7). Wręczono je wraz z innymi
darami podczas samej uroczystości. W 1979 r. również ofiarowano piwo. Uczyniono to jednak po
skończonej ceremonii. W wiosce Chologun natomiast piwo nie było używane podczas dożynek.
�ZWYCZAJE. OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
207
istnieją dwa rodzaje duchów. Duchy y a m ó w krótkich nie komunikują się
z człowiekiem. Nie chcą też być wykopywane z ziemi. Kiedy tylko zorientują
się, że gospodarz jest w ogrodzie z zamiarem wykopania ich z ziemi, wtedy
natychmiast opuszczają yamy i uciekają do ziemi. Aby do tego nie dopuścić,
gospodarz w przeddzień w y k o p k ó w wzywa do pomocy duchy przodków,
które mają magiczną siłę i mogą powstrzymać duchy y a m ó w w ogrodzie.
Zupełnie inaczej zachowują się duchy y a m ó w długich. Gospodarz nie musi
tu używać podstępu ani protekcji, by wydobyć je z ziemi. One same. kiedy
dojrzeją, ponaglają gospodarza, wysyłając do niego wiadomości przez ptaki
lub owady zwiastuńcze (Tuzin 1972, s. 235). Duchy przodków spędzają wiele
czasu razem z duchami y a m ó w długich. Częste przebywanie tych duchów
ze sobą zamazuje istniejące między nimi różnice. Duchy te — według wierzeń
Arapeszów — zazwyczaj są wspomagające, czasem przerażające, ale zawsze
wszechmocne. Duchy y a m ó w zapożyczyły od duchów przodków moc zabijania
ludzi, a przynajmniej moc zsyłania na nich chorób. Są one szczególnie
niebezpieczne dla kobiet i dzieci (Mead 1963, s. 13).
W wierzeniach Arapeszów istnieje trójca: yam, przodkowie i człowiek.
Podczas spożywania yamu część jego przeznaczona jest dla ciała, a duch idzie do
ludzkiego serca (okom) — źródła życia i uczucia. Podczas spożywania y a m ó w
należących do przodków ludzie jednoczą się z nimi. Przez spożywanie yamu
ludzie, zarówno w małżeństwie, jak i w plemieniu, łączą się duchowo.
Są dwa rodzaje y a m ó w długich — męskie i żeńskie. Jednak zarówno męskie,
jak i żeńskie mają męskiego ducha. Natomiast duchy y a m ó w krótkich są
podobne do duchów dzieci (Tuzin 1972, s. 235).
Ze względu na to, że yam ma swego ducha, który istnieje w ścisłym
powiązaniu z duchami gospodarza i przodków, ma on swoje miejsce w wie
rzeniach Arapeszów, ma własne relacje ze światem duchowym, a jego uprawa
wymaga specjalnych ceremonii.
Jak już wspomniałem, w duchowym świecie Arapeszów najwyższe miejsce
zajmuje Iluhine, mieszkający w stanie Iluhata. Dalsze miejsce zajmuje wspólna
dla wszystkich Arapeszów ich pramatka Aczakoik (Shokwek, Tszelo, czy też
Chokuromen), stworzycielka rzek, głębokich mórz, drzew, krzewów i płodów
ziemnych, która przyjęła postać ludzką (Narakobi 1977, s. 9). Oprócz wyżej
wymienionych istnieją istoty duchowe — masczlaje (walin, a w l . mn. — walinab)
(Narakobi 1977, s. 9; Mead 1970, s. 256-360; 1963, s. 16-17, 20, 32, 37).
Uprawa yamu jest uzależniona od tych duchów, więc gospodarz sadzący yam
musi zabiegać o ich przychylność. Innymi duchami, których zadaniem jest
p o m ó c gospodarzowi, są duchy przodków. Żyją one w ścisłej komitywie
z duchami yamów. Ich pomoc zapewnia sobie gospodarz umieszczając kości
należące do przodków w „domu yamu", aby strzegły przebywające tam yamy.
Kości te używane są też do przyrządzania cudownej wody, aby nadać
yamowi siłę. W każdej wiosce znajdują się też święte kamienie, które zostały
przekazane człowiekowi przez Iluhine. I do nich zwraca się człowiek
o pomoc.
�208
WOJCIECH BĘBEN
Chcąc jednak zapewnić pomyślny wzrost yamu i przychylność świata
duchów, gospodarz musi d o k o n a ć zmiany w swym postępowaniu, stać się
lepszy, a przez to — bliższy duchom. Jeszcze przed sadzeniem yamu dokonuje
on obmycia, które oczyszcza go z przewinień, jakich się dopuścił pomiędzy
minionymi dożynkami a czasem nadejścia nowych. Szczególnie niebezpieczne
są przewinienia natury seksualnej. Aby nie narazić się duchom i nie stracić
ich przychylności, gospodarz musi też poddać się wielu wyrzeczeniom, prze
strzegając określone tabu.
Arapesze próbują też p o m ó c sobie magicznymi środkami. Używają ich
zarówno podczas własnego oczyszczania, jak i w okresie dojrzewania yamu.
Jednakże, aby lepiej zrozumieć wierzenia związane z yamem oraz jego od
działywaniem na duchową stronę życia człowieka musimy poznać symbo
likę yamu.
Symbolikę tę można sprowadzić do trzech grup: 1) yam -- przedmiot
męskiej dumy; 2) yam — symbol ludzkiego ciała i 3) yam — symbol aktyw
ności męskiego członka (Tuzin 1972, s. 230). O randze yamu decyduje fakt,
że jest on biologicznie żywy, posiada zdolność wzrostu i może rozmnożyć się
w stosunkowo krótkim czasie, od pięciu do siedmiu miesięcy (Tuzin 1972,
s. 233).
Mimo że yam dzieli swą cechę żywotności z wieloma istnieniami tego
świata, to jednak różni się od nich tym, że jego wzrost uzależniony jest
bardziej od człowieka. Człowiek ma bardzo mało do powiedzenia przy
wzroście takich istnień, jak drzewa, węże czy świnie. Jednak przy yamie
poprzez użycie magii, technologii uprawy i poprzez przestrzeganie tabu dany
gospodarz m o ż e powiedzieć, że yam należy do niego, że jest wytworem jego
działania, siły i artyzmu. M o ż e śmiało zwrócić się do yamu, nazywając
go swoim dzieckiem (Forge 1966, s. 28; Kaberry 1941, s. 356).
Y a m jest ponadto jadalny. Jest to wystarczającym powodem, by go
posiadać, uprawiać i o nim mówić. Długa, bo do ośmiu miesięcy trwająca
zdolność przechowywania, powiększa też jego znaczenie. Trzeba na dodatek
stwierdzić, że yam jako posiadający swego ducha jest rośliną szczególnie
podlegającą magicznym środkom (Tuzin 1972, s. 234).
Jak już wspomniałem, yam jest symbolem ciała ludzkiego. Przypisuje
mu się posiadanie ducha, zachowuje wobec niego w swoisty sposób, malując
i strojąc w ludzkie ozdoby, co wyraźnie wskazuje na słuszność takiej
interpretacji symbolu. Wskazują na to również rysunki wykonywane na skórze
bulw. Przedstawiają one pas, ozdoby noszone na rękach, ozdoby z muszli oraz
narządy rodne. Rozróżnić możemy yamy mężczyzn i yamy kobiety. Roz
różniamy je zarówno po ubraniu, jak i po miejscu pobytu podczas dożynek.
Yamy — mężczyźni przebywają wówczas wewnątrz szałasu, natomiast yamy — ko
biety ustawione są na zewnątrz.
Trzeba też zaznaczyć, że sprawy dotyczące seksu mają ogromny wpływ na
bulwy yamu (Mead 1963, s. 62). Ujemne nastawienie ýamu do seksual
ności kobiety i do jej menstruacyjnych wydzielin jest powodem wstrzemięźli-
�ZWYCZAJE, OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
209
wości seksualnej podczas całego procesu kultywacji yamu (Forge 1966, s. 28;
Kaberry 1941, s. 340). Yamy są szczególnie negatywnie nastawione do
menstruujących kobiet i dlatego przyjęcie przez mężczyznę jedzenia od takiej
kobiety podczas kultywacji yamu zniszczyłoby nadzieję na dobry zbiór.
Ostatnią grupę symboli przedstawia relacja yamu i męskiego członka.
Arapesze wierzą, że yam posiada moc erekcyjną. Wzrost yamu porównują
do stosunku seksualnego. Jak podczas sadzenia yam układa się na kopcu
ziemi i kopie dołek, do którego rosnący yam ma zejść, tak — jak wierzą —
dzieje się przy stosunku seksualnym. Obraz idącego w dół yamu jest dla
nich odbiciem stosunku seksualnego (Forge 1966, s. 31). N a to wskazuje
również pieśń śpiewana podczas dożynek:
O, jakiego dużego członka ma Gwawi,
O, jakiego dużego członka ma Gwawi.
Kwasuwi (jego żona) pozdejmuje kąsające mrówki
z Gwawowego członka.
Pieśń ta jest powtarzana przy wymienianiu każdego mężczyzny, który
brał udział w dożynkach yamowych. Zmieniane są tu tylko imiona. Wy
mienia się przy tym imiona rywalizujących ze sobą mężczyzn i ich ż o n .
Mówiąc o symbolice yamu należy wspomnieć, że agresja dokonana na
yamie symbolizuje samobójstwo. Mężczyzna zamiast popełniać samobójstwo
m o ż e posiekać swoje yamy (Lea 1964, s. 142).
Symbolika yamu znajduje wyraz w sztuce Arapeszów. Dominuje w niej
demonstracja jedności pomiędzy mężczyzną, yamem a duchem (Tuzin 1972,
s. 242; Forge 1966, s. 30).
Samo mówienie o yamie może przybrać formę przenośni, zagadki itp.
Tak np. chcąc powiedzieć, że w ogrodzie X znajduje się duży yam —
Arapesz użyje zwrotu: w ogrodzie X znajduje się potężny wąż, musimy go
złapać; lub: duże drzewo spadło i przycisnęło X , musimy iść p o m ó c mu
się uwolnić (Tuzin 1972, s. 244).
Z przyjściem Białych kultywacja yamu uległa pewnym zmianom, uległa
też m. in. zmianie forma prezentów wręczanych w związku z poszczegól
nymi etapami uprawy (np. zamiast świni daje się krowę, piwo lub ciastka),
zmiany te nie wpływają jednak na wielkie znaczenie, jakie ma yam w arapeskiej społeczności.
LITERATURA
Aufenanger, H.
1972 The Passing Scene in North-Easl New Guinea, Anthropos Institute, St. Augustin.
Forge, J . , Anthony, W.
1966 Art and Environemenl in the Sepik, ..Proceedings of the Royal Anthropological
Institute", vol. s. 23-31.
G a r d i , R.
1960 Tambaran. An Encounter with Cultures in Decline in New Guinea, London, Constable
Publishers.
14 -
Etnografia Polska t. 31. 2. I
�210
WOJCIECH BĘBEN
Haynes, P. H., Courseyl, D. G.
1969 Gigantism in the Yam, "Tropical Science", vol. 11, s. 93-96.
Kaberry, Ph. M.
1941 The Ahelam Tribe, Sepik District, New Guinea: A Preliminary Report, „Oceania",
vol. 11, s. 233-258, 345-367.
1941-1942 Law and Political Organisation in the Abelam Tribe. New Guinea, „Oceania",
vol. 13, s. 79-95, 209-225, 331-363.
Lea, D. A. M.
1964 Abelam Land and Sustenance, unpublished Ph.D. dissertation, The Australian National
University, Canberra.
Mead, M.
1934 How the Papuan Plans His Dinner, American Museum of Natural History, „Anthropological Papers", vol. 34, s. 377-388.
1963 Sex and Temperament in Three Primitive Societies, New York, William Morrow and
Company (eds).
1970 The Mountain Arapesh, vol. 2, Arts and Supernaturalism, New York, Natzral History
Press (ed).
N a r a k o b i , B.
1977 What is Religious Experience for a Melanesianl [w:] Christ in Melanesia, Goroka,
Point (ed).
Tuzin, D. F .
1972 Yam symbolism in the Sepik: An Interpretative Account, ..Southwestern Journal of
Anthropology", vol. 28 (3), s. 230-254.
Wojciech Bęben
T H E CUSTOMS, R I T E S A N D B E L I E F S IN C O N N E C T I O N WITH Y A M C U L T I V A T I O N
A M O N G T H E ARAPESH P E O P L E I N PAPUA N E W G U I N E A
Summary
In this essay yam-oriented beliefs and behaviour patterns are analyzed in an effort to
understand the symbolic complexities sourrounding yams in the Sepik area of Papua New
Guinea.
Among the peoples inhabiting the foothills of the Torricelli and Prince Alexander
mountains of northern Papua New Guinea, the significance of the yam extends far beyond its
value as a staple food. Yams are by far the most important staple, both nutritionally and
ritu ally.
Using data collected among the Mountain Arapesh, I did examine some of these aspects,
beginning with the question of what yams are. What are the characteristics which make the
yam such a singular item in the local culture?
The 60-odd varieties of yam are divided by the Arapesh into two general categories
which correspond to the species locally prevalent, Discorea data and D. esculenta. D. data
tubers are elongated and smooth, while D. esculenta tubers are squat and covered with tiny
rootlets.
The technology of yam cultivation is very important. The high clay content of the soil in
this area requires that the earth into which the tuber will grow must first be crushed by hand.
In the case of short yams a basin of only 30 to 40 cm depth is so prepared. For long
yams the task is much greater: the hole is dug corresponding to the size and shape of the
desired yam and the backfill crushed and replaced. Then the seed yam is placed on top
of the softened earth, and a large mound of soil is heaped over it. As the new yam grows
it follows the path of least resistance and comes to occupy the refilled hole. With the
prominent place of yams in the prestige system, a yam without legitimately acquired
�ZWYCZAJE. OBRZĘDY I WIERZENIA ZWIĄZANE Z Y A M E M
211
magic and confidence in his own ritual potency is unlikely to expend the effort needed to
produce a long yam. Thus, technology has operated traditionally to favour fo high status
those individuals who already possessed the main atributes of leadership. Thus the interaction of
selective adoption and preservation, technology, and cultural constraints as to who may plant
long yams has produced an object esteemed above all others as the symbol of male pride and
prestige.
The long yams are exclusively the male's domain. The gardens are heavily charmed
against intruders, rigidly taboo to women, and located away from beaten paths.
Among the Arapesh, yams are the only plant whose growth is believed subject to
magical governance; not surprisingly, they are the only plants with spirits. These spirits are
believed to have an affinity with the man who has planted them. There is the trinity of
yam, ancestor, and man. Eating yams is a mystical as well as physical act, and in sharing their
ancestral yams a married couple is engaging in a form of spiritual communion.
It is postulated that the yam is symbolically multivalent with regard to „male pride",
„body" and „penis".
Translated by the Author
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/a12bb448e27ab10b07dd5c86a4ac8601.pdf
8e2197b5a687660729b2790117c51568
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Lud
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:1471
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1974
Subject
The topic of the resource
garncarstwo - zwyczaje i obrzędy
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:1360
Title
A name given to the resource
Zwyczaje, obrzędy i wierzenia garncarzy polskich / LUD 1974 t.58
Description
An account of the resource
LUD 1974 t.58, s.181-198
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Czubala, Dionizjusz
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Lud, t. ~B, 1974
orONIZJUSZ
CZUBALA
ZWYCZAJE, OBRZĘDY I WIERZENIA GARNCARZY
POLSKICH
Garncarstwo odegrało w historii człowieka niepoślednią rolę. Jeszcze
do dziś wykopaliska ceramiczne stanowią jedno z głównych źródeł wiedzy
o człowieku z przeszłości. One też w znacznym stopniu pozwalają rekonstruować poziom życia materialnego i obyczajowego z najdalszej nawet
przeszłości, poznawać upodobania estetyczne oraz stopień rozwoju kultury
społecznej i umysłowej pierwotnego człowieka. Że zaś ten archaiczny
zawód wyodrębnił się w osobną gałąź rzemiosła dość wcześnie, a przy
tym przekazywany był zwykle z ojca na syna -co
niewątpliwie łączyło
się z powstaniem określonej tradycji - można sądzić, iż od najdawniejszych czasów istniały związane z tym rzemiosłem zwyczaje zawodowe,
obrzędy i praktyki magiczne. Potwierdzają to zresztą wykopaliska archeologiczne, dostarczające pokaźną ilość ceramicznych przedmiotów i figurek
związanych z magicznymi praktykami pierwotnego człowieka.
O reliktach tych praktyk, łączących się (przez produkcję owych przed~
miotów) z zawodem garncarskim, pisze Tadeusz Seweryn:
"Włodyński i Kern, ostatni ludowi garncarze w Krakowie w końcu
XIX wieku, byli ostatnimi wytwórcami wielce osobliwych, starodawnych
krakowskich pamiątek emausowo-rękawkowych, a mianowicie glinianych,
terrakotowych dzwonków [...] Ważny był jednak w nich nie kształt, ale
dźwięk ~ tępy, głuchy. Dzięki niemu utrzymywał się przez długie lata
zwyczaj obdarowywania dzieci dzwonkami. Zarówno bowiem w miastach,
jak i we wsiach wierzono, że dzwonek sprowadza na wiosnę wesele i zdrowie [...] Dzwonki gliniane były znane także w innych stronach Polski, różniły się od siebie tylko kształtem, techniką wyrobu i zdobnictwem" 1.
T. Seweryn, Zabawki
ludowe jako odbicie zwyczajów,
obrzędów,
magii i leSztuka Ludowa" 1957, nr 2, -s. 3; tenże, [w:] Polskie zabawki ludowe,
Wan,zawa 1960, s. 34.
1
gend. "Polska
�182
DIONIZJUSZ
CZUBALA
Podobną funkcję magiczną spełniały grzechotki gliniane wykonywane
w XIX wieku w Starej Soli. "Otrzymywać je miały dzieci od swych babek
na Wielkanoc i obowiązywane były »zatykać do uszu baranom i krowom
w oborze«. Grzechotki te pełniły tę samą funkcję magiczną, co krakowskie
dzwonki emausowe - grzechotaniem miały odpędzać "złe" od zwierząt
domowych, domu i ludzi" 2.
wierzeniach związanych bezpośrednio z rzemiosłem garncarskim
skąpo informuje Włodzimierz Hołubowicz 3. Nigdzie więcej, a ile mi wiadomo, nie zarejestrowano ani zwyczajów, ani też żadnych magicznych
praktyk garncarzy. Tymczasem, jak wynika z kilkuletnich badań w terenie,
w pamięci garncarzy przetrwało do dziś wiele ciekawego materiału z zakresu kultury duchowej tej grupy zawodowej.
pieśniach i bajkach pisalem już na innym miejscu 4. W niniejszym artykule chciałbym przedstawić garść zwyczajów, obrzędów i wierzeń przekazanych w drodze wywiadu przez - w wielu ośrodkach często ostatnich - przedstawicieli tego
zamierzchłego zawodu. Badaniami objęte zostało blisko 80 procent ośrodków garncarskich w Polsce. Jest to wystarczająco dużo, aby traktować
zebrany materiał jako sumę tej gałęzi folkloru garncarzy, o której zamierzamy pisać.
°
°
ZWYCZAJE
Zwyczaje garncarskie, z grubsza rzecz biorąc, dotyczą trzech zasadniczych spraw. Są to: nauka zawodu, wędrówki czeladnicze i praca w warsztacie.
Podstawowe zasady terminowania określały statuty cechowe. W wielu
jednak drobiazgowych sprawach opierano się często na niepisanej, lokalnej tradycji. W rezultacie stwierdzamy dużą rozmaitość w sposobach
przyjmowania ucznia do nauki zawodu, określania jego obowiązków, rodzaju i wysokości odpłatności, wreszcie czasu trwania nauki od początku
aż po wyzwoliny.
Ibidem, s. 4.
W. Holubowicz, Garncarstwo
wiejskie
zachodnich
te~enólt' Białorusi.
Toruń
1950, s. 2032. Zdaniem autora garncarze wierzą, iż garnki mogą być urzeczone przez
,;złe oko". Przeciw urokom stosują następujące praktyki: naczynia skrapiają słoną
wodą, oprowadzają
wokół nich ·nadpaloną "koczergę", to jest drewnianą laskę do
wyciągania garnków, przerzucają
przez da'ch świński gnój lub oddają do gliny
mocz. Gdy naczynia pękają w piecu, mówią, że w nie piorun bije.
4 D. Czubala,
Ludowa
bajka garncarzy
polskich,
[w:] Między dawnymi
a nowymi
laty ... Studia folklorystyczne.
Red. R. Górski i J. Krzyżanowski. WI'ocla\\'Warszawa-Kraków
1970, s. 271-298; tenże, Ludowe piosenki garncarzy, [w:] Z zagadnień twórczości
ludowej. Studia folklorystyczne.
Red. R. Górski i J. K1'Zyżanowski. Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk
1972, s. 139-215.
2
3
�Zwyczaje,
obrzędy
i wierzenia
garncarzy
polskich
183
W Iłży majster przyjmował do nauki chłopców w wieku od 18 do
20 lat 5. Przez pierwsze dwa tygodnie uczeń był poddawany próbie cierpliwości i sprawności. Nosił wodę ze studni, dźwigał na plecach różne ciężary, słowem był "sprawdzany". Jeśli nie wytrwał i uciekł z warsztatu,
ojciec wzywany do cechu płacił karę ("musiał postawić garniec czy
kwartę wódki" 6), syn przyrzekał poprawę i wracał do majstra.
W początkowej fazie nauki świeży adept garncarskiego rzemiosła często bywał wystawiany na pośmiewisko. Wykorzystując jego naiwność
i niewiedzę, czyniono zeń dbiekt czasem przykrych dla delikwenta żartów.
Najbardziej powszechną zabawą było posyłanie ucznia do innego warsztatu po coś, co nie istnieje. Tam z punktu orientowano się w czym rzecz
i albo na miejscu dawano przybyszowi nauczkę, albo posyłano go dalej
w beznadziejną wędrówkę za niczym. W Mławie na przykład wyprawiano
ucznia po "rękawice do wyjmowania garnków z pieca" 7. Przybyłego
smarowano wówczas gliną i dotkliwie bito we wstydliwą część ciała.
W Łomży posyłano ucznia po "wydrę" i "wypich", co znaczyło, iż miano
go wydrzeć za uszy i wypchnąć za drzwi B.
Nauka trwała zwykle trzy lata. Faktycznie znacznie krócej, bo w pierwszych latach używano ucznia do posług domowych. "Uczeń przez okres
jednego roku - wspomina jeden z informatorów - to tylko śmieci wynosił dla majstrowy. W drugim roku od uprawy gliny zaczynał, a dopiero
w trzecim dopuszczany był za koło" 9.
Majster, zainteresowany posiadaniem niekosztownego pomocnika, wcale się nie spieszył z edukacją powierzonych mu uczniów 10. Co bardziej
przedsiębiorczy z nich sami próbowali posiąść umiejętność toczenia. Jeden
z garncarzy wspomina: "Downi była tako zazdroś ." uni chcieli zeby
robić, zeby skorzystać. Nieraz tom płakoł, a som sie broł do roboty. Ja
ino chciał, niech uni pokozą, jak ciągnąć, a późni tom sie som naucył" H.
Ucznia obowiązywały pewne zakazy. W Mławie podano, że nie wolno
mu było nosić długich spodni i krawatu 12. W Łowiczu mistrzowie i czeladnicy nosili w warsztacie czapki, uczeń musiał chodzić z gołą głową 1~.
, PodaŁ Wincenty Kitowski, ur. w ,1893 r. Iłża. (Wszystkie materiały, na których opiera się autor niniejszej pracy, pochodzą z jego własnych zapisów terenowych z lat 1966-1972).
Por. Maria Kwapieniowa, Przygotowanie
garncarzy
do zawodu w świetle polskich
statutów
cechowych. "Studia z Dziejów Rzemiosła i Przemysłu" 1966 t. 6, s. 84.
li Podał Wincenty Kitowski.
7 PodaŁ Stefan Dąbkiewicz, ur. w 1·917,Mława.
3 Podał Paweł
Borawski, ur. w 1905 r. Budy Mikołajka, pow. Lomża.
" Podał Zygmunt Wyganowski, ur. w 1921, Augustów.
lU M. Kwapieniowa,
op. cit., s. 90.
II Podał Tomasz Knapik,
ur. w 1000 r., Zalas, pow. Chrzanów.
12 Podał Stefan Dąbkiewicz.
1:1 Podał Franciszek
Jezier.ski, ur. w 1901 r., Łowicz.
�DIONIZJUSZ
CZUBALA
W Nowym Sączu i Kołaczycach istniał zakaz palenia przez uczniów tytoniu 14. W Krakowie uczell. nie śmiał wchodzić do gospody, w której siedzieli mistrzowie 15. W Dąbrowie nad Czarną i Jaksonku, do czasu ukończenia nauki, zakazywano uczniowi mieszkać z żoną 16. Wielu informatorów wspomina też o powinnościach kościelnych uczniów takich, jak noszenie chorągwi, palenie świec i innych usługach. Za złe sprawowanie mógł
być uczeń karany przez mistrza. W Łowiczu podano, iż krnąbrni uczniowie
mogli brać bizuny 17, że batog, przechowywany w skrzynce cechowej, lub
wiszący u mistrza na ścianie, pokazywano uczniowi, a nawet podsuwano
do wąchania.
Przejście progu edukacji, jaką dla ucznia byly wyzwoliny, połączone
było - jak świadczą księgi cechowe - ze składaniem do kasy cechowej
opłaty i urządzeniem "wyszynku". Nowo kreowany czeladnik otrzymywał
zaświadczenie potwierdzające odbycie terminu i uprawniające do podejmowania pracy zarobkowej i wędrówki po innych warsztatach. Grono
"młodszych braci cechowych" nadawało mu tak zwany "przemianek" 18.
W pamięci informatorów nie dochował się zwyczaj "przemianku". Jedyne,
co jeszcze pamiętają starzy garncarze, to wnoszenie opłaty i wędrówki
czeladnicze. Ostatni z wymienionych zwyczajów znany jest na terenie całego kraju, szczególnie wśród garncarzy miejskich.
Ta kiedyś obowiązująca praktyka znana była jeszcze w latach międzywojennych. Wśród żyjących garncarzy wielu ma za sobą czeladnicze "rajzy", "cajtowanie" lub "chodzenie za giszyngiem", jak nazywa się owe
wędrówki. Wedle informacji ustnej wędrówka trwala tyleż co nauka zawodu, to jest trzy lata 19.
Czeladnik zwany "wędrusem" lub "rajzerem" stawał przed garncarnią
i stukając kijem podróżnym dawał znać majstrowi czy też czeladnikowi
o swoim przybyciu. Kiedy majster ukazał się w drzwiach "wędrus" przekazywał mu pozdrowienie, zwane z niemiecka "gruzem garncarskim" od
majstrów, u których ostatnio przebywał, a następnie prosił a pracę lub
zapomogę na dalszą drogę 20. Wedle innej relacji przybysz wchodził do
garncarni, brał od mistrza lub czeladnika fartuch, zasiadał za kręgiem
i wykonywał naczynie, dając tym dowód, iż należy do garncarskiej pro14 Podał
Paweł Płaziak, UL w 1928 r., Kolaczyce, puw. Jasto, zamieszkały
w Starym Sqczu.
,; Podal Włady.sław Główka, UL w 19'27 1'., Kraków.
16 J. P.
Dekowski, O ostatnim
ośrodku
garncal'stwa
w OpoczYliskiem.
"Prace
i Materiały Etnograficzne", t. 7, Lublin 1'948/49, s. 3:33.
17 Podal
Franciszek Jezierski. Por. też IVI. Kwapieniowa, op. cit., s. 87-11B.
,e. M. Kwapieniowa, op. cit., s. 99-101.
'9 Podał Franciszek Jezienski.
~o Podał Antoni Badowski, ur. w 1919 r., lV[ogielnica, pow. Grójec.
�ZWljC'.:I1}CJ
o[JI·,:f;ri.l}
;
l1J1el',zcnia
garncar:z1./
polskich
fesji. Majster raczył go wówczas posiłkiem albo wódką, po czym wręczał
datek pieniężny na dalszą drogę lub zatrzymywał w swoim warsztacie 21.
Garncarz Franciszek Jezierski pamięta, iż w Łowiczu obowiązywała
uchwała cechowa określająca wysokość wsparcia pieniężnego, nakazująca
przenocowanie przez majstra lub opłacenie przybyszowi noclegu gdzie
indziej. Z relacji wynika, że zwyczaj przyjmowania czeladników wędrownych w tym mieście był następujący: "Przybyły otrzymywał od starszego
cechu glejtę czyli cechę i z tą cechą obchodził warsztaty, a jak była praca
to zostawał. Od mistrza dostawał dwa złote, od czeladnika jeden złoty jak nie zostawał. Kiedy odchodził z miasta, zwracał cechę. Miał prócz tego
papiery, taką książeczkę, że nie mógł się podszyć za czeladnika garncarskiego" 22.
Niektórzy z garncarzy twierdzą, iż wielu wędrujących żerowało na
tym zwyczaju, toteż określenie "rajzer" miało znaczenie pejoratywne
i często oznaczało wydrwigrosza, lenia i pijaka 23. Prawdopodobnie też,
aby się ustrzec przed oszustami, mieli garncarze z pewnych ośrodków
umówione hasło i tylko ci, co je znali, byli przyjmowani i wspomagani
przez mistrza 24. Wędrówki czeladników są stałym tematem pieśni, bajek,
anegdot i wspomnień garncarskich.
Równie częstym motywem utworów garncarskich jest praca w warsztacie. Urozmaicano ją sobie śpiewami, żartami i kawałami. Do moczki
wrzucano sobie wzajemnie żaby, do pniaka lano wodę, do świstawek sypano sadze, do gliny len, a do zalewajki wrzucano kulki z gliny. Był
zwyczaj, iż za pozostawienie niedokończonej pracy na kręgu obowiązy·wało okupienie się wódką 25. Często też starano się odwołać za wszelką
cenę toczącego naczynie od warsztatu, aby postawił kieliszek wódki 26.
'1 Podał Miecl.ys!aw Byks, UL w W2!J l'., Mława.
" Poda! Franciszek Jel.ierski.
'J "Przed
pierwszą wojną, kiedy było dużo garncarzy, spotykało się wielu czeladników, co chodzili za pracą. Chodzili od jednego do drugiego majstra. U drugiego
mógł się więcej nauczyć. Nieraz chodzili bardzo daleko. Byli i tacy, co chodzili
tylko za giszyngiem,
bo nie dlciało im się robić i własnej roboty zakładać. to
korzY6tali z majstrów. Jak majstel' go nie chciał, to musiał mu dać jeść i parę
groszy". Podał Władysław Jakrzewski, ur. w 1894 r., Gostynin.
~4 "Niektórzy
wędrowni czeladnicy mieli papier, drudzy nie, ale znali haslo" podał Stanisław Piotrowski, ur. w 19'02 r., Mszczonów. "Było hasło, ale pod jaką
nazwą, to nie wiem; ojciec mówił o tym haśle" - podał Wacław Gajewski, ur.
w 1908 r., Budki Żelechowskie k/Mszczonowa. Istnienie ha,sła potwierdza także
garncarz Wincenty Naglewski z Tuliszkowa, ur. w 1900 1'. Nie pamięta go jednak,
podaje natomiast hasło młynarskie: "Przyszed czeladnik do młyna, położył laske
koło dyszla i wchodzi do góry: - Limsic - mówi czeladnik. - Kusic - odpowIada
majster. - Klapersic - mówią razem i się witają".
25 Podali Franciszek
Jezierski i Henryk Bombot, ur., w 1905 r., Ciemne k/Radzymina; Jan Lenarcik, ur. w 1895 r., Siewierz.
"i Podał Antoni Badowski.
�DIONIZJUSZ
CZUBALA
Jeden z informatorów potwierdził, w oparciu o wspomnienia nieżyjącego już ojca, stosowanie - jeszcze na początku naszego wieku
kary
za przewinienia, jaką było wypędzenie czeladnika z miasta 27.
Ciekawym zwyczajem było tak zwane zastawianie. Kiedy ktoś obcy
wszedł do warsztatu i wiedziony ciekawością zbliżył się do toczącego na
kole garncarza, inni odcinali mu drogę powrotu deską, ławą czy drągiem.
Na desce ustawiano naczynie, do którego "odcięty" musiał złożyć okup
pieniężny przeznaczony na zakup wódki 2B.
Wreszcie na Mazowszu zarejestrowałem zwyczaj zwany "lizganem".
W garncarniach starego typu przerywano pracę z nadejściem mrozów
i wracano do niej dopiero wiosną. Były jednak warsztaty, w których pracowano także zimą. W tych pracowniach przejście z sezonu letniego w zimowy obchodzono uroczyście. "Lizgan - podaje informator z Przasnysza - zimowy sezon, zaczynał się 29 września. Przychodził wtedy majster
i musiał zapalić lampę i przy niej robili już do Wielkanocy. Lizgan,wypadał na św. Michała. Kiedy zapalił światło, stawiał litr wódki, gęś i pohulali sobie, jak to we zwyczaju. Wszędzie to było na Mazowszu" 29.
OBRZĘDY
SŁownik folkloru
polskiego
okreśła obrzędy jako "ceremonie związane
z kultem, zespoły określonych i zachowanych przez tradycję czynności,
gestów i słów stanowiących stronę zewnętrzną uroczystości wierzeniowych
oraz aktów społeczno-prawnych" 30. Jan Stanisław Bystroń - prócz własnego określenia - dzieli je na doroczne i rodzinne 31. I definicja Slownika
i podział Bystronia mogą mieć pełne zastosowanie przy rozpatrywaniu
obrzędów garncarskich. Nie są one bowiem na tle obyczajowości ludowej
zjawiskami osobliwymi, lecz stanowią jej część składową, a wyróżniają się
wśród nich jedynie szczegółami wynikającymi z odrębności zawodowej
garncarzy.
Jednym z elementów obrzędowości garncarzy jest uroczyste obchodzenie dnia cechowego patrona. Trzeba przy tym zaznaczyć, iż nie we wszystTenże.
Podal Franciszek Jeziel,ski. Zwyczaj ten praktykowano i w innych zawodach.
Wśród rybaków oplatano gościa siecią, a w hutach szkla stosowano tzw. "sznurowanie", które polegało na tym, iż "obcą w hucie osobę hutnicy zamykali w pierścieniu z masy szklanej, albo wyeiągali z niej przed tą osobą rurkę czasami
kilkudziesięciu metrów długości, którą dzielono potem na kawałki i wręczano w darze, co było aluzją do poczęstunku". Zob. Adolf Dygacz, Z badalI, nad pieśnią
ludową hutników
polskich.
"Opolski Rocznik Muzealny" (Kraków) 1:966,t. 2, s. 287.
29 Podał
Bronisław Prymais, ur. w 1907 r., Nowe Miasto n/PiUcą; zamieszkały
w Przasnyszu.
30 Słownik
folkloru
polskiego. Red. J. Krzyżanowski. Warszawa 1965, s. 2'75.
;l} J. S. Bystroń,
Etnografia
Polski, Warszawa 1947, s. 170.
27
26
�Zwyczaje,
olJr"ętly
; wierzenia
garncarzy
polsktch
187
kich ośrodka<:h był to ten sam patron. Najczęściej, być może za przykładem garncarzy krakowskich. przybierano
za opiekunów cechu Adama
i Ewę. Aż w 16 ośrodkach Polski południowej świętowano więc w dniu
24 grudnia, tj. w wigilię Bożego Narodzenia 32. Poza tym tylko garncarz
z Pożarowa wymienił Adama i Ewę jako patronów cechu 33, a garncarz
z Wilna informował, że prawdopodobnie tamtejsi garncarze świętowali
24 grudnia 34. Uroczystość zaczynała się od wysłuchania w kościele mszy
(często byla to msza żałobna za zmarłych mistrzów tego rzemiosła), po
czym garncarze udawali się do cechmistrza, gdzie po naradach podejmowano ważne decyzje na cały przyszły rok. W pamięci Marii Korusiewiczowej z Siewierza przetrwał następujący obraz obrządku: "W święto
garcarze szli do kościoła. Mieli swoje sukno, brali swoje świece przez siebie lane. Stawali ze świecami w kwadracie kolo sukna. Sukno było białe
i czarne. Na nim na środku stal krzyż. Ksiądz na początku mówił, że to
msza za dusze zmarłych garcarzy ... To było zawsze na roratach i tylko
oni mieli prawo do mszy, no bo Adam też był gal'carzem" 35.
Inny informator uzupełnia tę relację. Święto garncarskie
nazywa
"świętem ziemi Ewy" lub "świętem ziemi garncarskiej" i dodaje: "Potem
z kościola wyszli, przychodzili stale do starszego cechu, było wybrane
dwóch - jeden starszy, drugi podstarszy cechu. A więc przychodzili do
starszego cechu, tam sobie przynosili wódki, wypili sobie po jednemu czy
po dwa, zjedli śledzia ... kiełbasy nie było wolno wtenczas, bo to był post
... w tą wigilię uradzili sobie aż na cały rok - będziemy tak robić, będziemy to robić, damy na msze i tak sobie żyli wspólnie. Później jeden
do drugiego chodzili" 36.
Rzadziej wymienia się jako patronkę garncarzy św. Barbarę 37. W powszechnej świadomości jest to patronka górników. A wiadomo, iż patronowała ona także zawodom wodnym, a czym wspominali Rej 38 i Klo-
32 Kraków.
Chrzanów, Zalas pow. Chrzanów, Sławków pow. Olkusz, Radłów,
Tarnów. Andrychów. Wadowice, Milówka pow. Żywiec, Maniowy pow. Nowy Targ,
Stary SqCZ, Szczekociny. Siewierz, Stnlmień pow. Cieszyn, Bidaczów pow. Biłgoraj.
:13 Podał
Mieczysław .Jankowiak, Pożarowo pow. Szamotuły.
:l~ Podali
Aleksander Iwaszkiewicz, ur. w 1908 r., Piotrogród, wychowany w Wilnie. zamieszkały w Giżycku. oraz Helena IwO':>zkiewicz, ur. w 1900 r., Wilno, zamieszkala \"l GiŻ~'ckLl.
:I, Podała Maria Korusiewicz,
LII'.w 1917 r., Siewierz.
:If; Podal
Stanislaw Koru:S'iewicz, ur. w 1900 L, Siewierz. Opis uroczystości kościelnych związanych
z" świętem garncarskim,
które odbywały .się kiedyś w dniu
Adama i Ewy w Kl'alwwie, podają też Adam Chmiel, Garncarze krakowscy,
[w:]
Józef Czech, Kalendarz
lcrakowski,
I·9011.s. 43 oraz Juliusz Kostysz, Z dziejów
krakowskiego
garncarstwa .. ,Polska Sztuka Ludowa" 1951, R. V: 1951, ·nr 1-2, 'S. 6--11.
:11 Iłża,
Lagów, Dąbrowa nad Czarną pow. Opoczno, Płock, Brodła pow. Chrzanów, Kromolów pow. Zawiercie.
:l8 M. Rej, Zwierciadlo.
Wyd. J. Czubek i J. Łoś, t. 1, Kraków 1914, s. 193.
�DIUN IZ,JUSZ CZ U BA LA
nowicz 39 i że jeszcze w XIX wieku czczona byla przez rybaków wiślańskich w Warszawie 40. Garncarze z Iłży, którym patronowała św. Bal'bara,
tłumaczą jej wybór na opiekunkę swego rzemiosła tym, że glinę do toczenia naczyń dobywano tutaj z głębokich studzien przypominających
szyby górnicze 41. "Barbara to patronka garcarzy i na Barbare było święto garcarskie - mówiła jedna z informatorek. - Jak kto siedział przy
warsztacie, wstawali ubrudzeni i szli do kościoła. W to święto szli i nikt
sie nie śmioł" 42. W pamiętniku nieżyjącego już Stanisława Pastuszkiewicza 43 i w relacji Wincentego Kitowskiego z Iłży mamy wiadomość o "świetle" cechowym (świecach) i garncarskiej chorągwi w kościele, o zbieraniu po mszy datków na wdowy po garncarzach i o uroczystym zebraniu, jakie w tym dniu miało miejsce.
W dawno wymarłym ośrodku garncarskim w Ćmielowie święto garncarskie - wedle informacji naj starszych pracowników tamtejszych Zakładów Porcelany - obchodzono 5 sierpnia. Nazywano je "świętem
Snieżnej". "Na ten dzień zamawiano w kościele mszę, specjalnie dla
garncarzy. Mężczyźni przez całą mszę świecili świece. Po mszy szli z całymi rodzinami nad rzekę lub do lasu. Brali z sobą jedzenie, piwo i wódkę. Do samego wieczoru bawili się na wolnym powietrzu" H.
Cechowe święto patrona miało więc wszędzie podobny przebieg. Część
pierwsza, mniej lub bardziej uroczysta, odbywała się w kościele. Uczestniczyli w niej nie tylko mistrzowie, ale i czeladź oraz rodziny garncarskie.
Po złożeniu datków na wdowy, czy będących w potrzebie podupadłych na
zdrowiu braci, zaczynała się poza kościołem część druga, świecka - najczęściej w domu cechmistrza, gdzie po obradach następował poczęstunek
i braterski toast. W ośrodkach, w których garncarze nie mieli osobnego
cechu, ale wchodzili do cechu "wspólniackiego", czy inaczej "wielkiego",
świętowali razem z innymi rzemieślnikami, najczęściej w dzień św. Józefa.
Po wsiach, gdzie organizacja cechowa nie istniała, nie obchodzono
święta garncarskiego. Wyjątkowo zdarzało się przestrzeganie w wiejskich
ośrodkach tej tradycji. Działo się to, jak się zdaje, pod wpływem sąsiedztwa silnie oddziałującego ośrodka miejskiego 45.
Fakt, źe garncarze obchodzili swe święto zawodowe, nie jest sam w so:<9
eLa niej
S. F. Klonowicz,
przypadającymi,
FUli, to jelit spuszczani.(
Chełmno 1862, s. 87.
<I' Ł. GołębiO'.'!ski, Lud
Ii/atków
Wisłą
i inszemirzekami
polski, jego zwyczaje,
zabobony. Warszawa 18:10, ,5. 275.
Podali Wincenty Kitowski oraz Stefania Ciepielewska,
ur. w 1893 r., Iłża.
42 Podala Stefania
Ciepielewska.
43 Stanisław
Pastuszkiewkz,
Garncarstwo
w Hży w piel'wszej
polowie XX wieku.
Pamiętnik
napisany
w roku 1960, złożony w maszynQpisie w Muzeum Swiętokrzyskim w Kielcach.
44 Podała
Zdzisława Fiolik, ur. w 19,28 r., Ćmielów pow. Opatów.
4J W Budkach
Zelechowskkh
obchodzono świQto garncarskie na św. Antoniego,
41
�Z1.l.'yc:::aje,
obrzędy
1,
wierzenia
garncar:zy
polskich
189
bie niczym szczególnym. Świętowali przecież i inni rzemieślnicy. Ciekawe
jest w tym obrzędzie zjawisko nasycenia go związanymi z zawodem akcesoriami. Znamiennym przykładem mogą być tutaj uroczystości świętojańskie. W Ćmielowie miały one formę osobliwą: do ogniska rzucali garncarze bryły mokrej gliny i z kształtów, jakie przybrały one w ogniu,
wróżyli, jakie naczynia znajdą w danym sezonie najliczniejszych nabywców, a więc z czego będzie największy dochód 46.
W dzień Matki Boskiej Gromnicznej odbywało się w cechu uroczyste
lanie świec. Cech dysponował własnym woskiem, ściąganym z braci czy
to za karę, czy też jako datki z okazji wyzwolin itd. Praktyka lania świec
przetrwała bardzo długo. Wielu żyjących garncarzy nie tylko pamięta tę
uroczystość, ale posiada umiejętność lania wosku i potrafi opisać jej przebieg. Odbywała się ona u cechmistrza, a towarzyszyły jej pieśni kościelne 47. Czasem uczestniczyły w niej kobiety, a w kilku miejscowościach jak ze wspomnień wynika - one właśnie nadawały jej główny ton 48.
Innym świętem kościelnym, z którym łączył się kolejny obrzęd garncarski, był Popielec. W ten dzień obnoszono po wsi żur oraz rozbijano
w wesołej kompanii gliniane naczynia. Tłuczenie garnków w wielu okolicach powtarza się w okresie półpościa. Znacznie większy, niż inni mieszkańcy wsi i miasteczek, udział w tym obrzędzie mieli garncarze. Na tę
okoliczność przez cały rak odkładano wybrakowane garnki i dzbany.
W odpowiedniej chwili napełniano je popiołem i rzucano za przechodniami, rozbijano a drzwi, a nawet ciskano do sieni czy izb 49. Na temat tych
zabaw krąży wśród garncarzy wiele anegdot i opowieści. Obrzęd ten zwą
niektórzy świętem garkotłuka i wiążą z zawodem garncarskim. Władysław Królikowski z Radzymina tak je wspomina: "Garki rzucali na półpoście - to było święto garkotłuka, święto tłuczenia garków. Najpierw
to poszło od garcarzy, bo od półpostu, jak się krowy zaczęły cielić, robił
się sezon garncarski. Garncarze, z uciechy że będą mieli zbyt na garki,
tym biciem garków zadawalali się i cieszyli" 50. O rozbijaniu naczyń przez
garncarzy w celach magicznych mówimy w innym miejscu tej pracy.
Rezurekcjom wielkanocnym towarzyszyły w niektórych miejscowościach prawdziwe koncerty na rozmaitych świstawkach glinianych. W Malogoszczy jeszcze w okresie międzywojennym "gwizdali i kukali" na rezupodobnie jak w rx>bliskim M~czonowie. Podali Bronisław Gajewski, ur. w 1913 r.,
Budki Żelechowskie oraz Wacław Gajewski, ur. w 1908 r., Budki Żelechowskiie.
4fj Podała Zdzisława
Fiolik.
47 Podali Wincenty
Kitowski oraz Stanisław N.iedbał, ur. w 1894 r., Siewierz.
4:1 Podał Stanisław KOI'l1Siewicz.
49 Podali: Piotr Dziuba, ur. w 1896 r., Rudno pow. Chrzanów;
Tadeusz Wyszomirnki, ur. w 1'919 r., Budy Grudzie pow. Ostrów Maz.; Wincenty Naglewski, ur.
w 1900 r., Tuliszków.
50 Podał Władysław Królikowski, ur. w 1887 r., Radzymin.
�190
DIONIZ.JUSZ
CZUBALA
rekcjach i pasterce. Praktyki te ustały wówczas, gdy rzemiosło garncarskie w tym mieście zupełnie zamarło 51. Podobne praktyki zarejestrował
kronikarz żywiecki, który odnotował, że ,.... z piszczałkami [...] zarówno
kupnymi jak i wykonanymi przez siebie, wypadało każdemu chłopcu iść
na pasterkę, tj. pierwszą mszę w dzień Bożego Narodzenia. by wziąć udział
w osobliwym ptasim koncercie" 52.
W okresie wiosny obchodzono uroczyście wiele świąt wywodzących
się z pradawnych praktyk. Owe maiki, gaiki czy kurczarze, którymi witano wiosnę i starano się o zapewnienie urodzajów, mają swoją wersję
garncarską. W Burzeninie kolo Sieradza, dużym kiedyś ośrodku garncarskim, obchodzono kurczarza z krzakiem czy galęzią z drzewa ustrojoną
wyrobami z gliny. "Inni tego nie robili, tylko garcarze [...J Ojciec chodził
tylko do siostry" 53 - podała Jadwiga Grala. W żadnym z ośrodków poza
Burzeninem nie natknąlem się na podobny obrzęd.
Warto wspomnieć jeszcze o wróżbach wigilijnych. W całym kraju znane jest wśród ludu przekonanie, iż jeśli dzień ten jest zamglony - rok
będzie mleczny, jeśli wieczór gwiezdny - rok będzie obfity w jajka.
Garncarze przykładali do tych wróżb dużą wagę. Rok mleczny oznaczał
dla nich większy popyt na garnki, a więc i większy zysk 54.
W badaniach terenowych zarejestrowaliśmy kilka interesujących obrzędów a charakterze rodzinnym. Łączą się one z praktykami magicznymi -dawniej dopelnianymi przez babki odbierające poród, a później rodziców
chrzestnych, jak obnoszenie noworod'ka po izbie czy kładzenie go na progu.
Trzeba tu wymienić znane w środowiskach garncarzy podkładanie gliny
pod chłopca - aby został garncarzem, a pod dziewczynkę - aby dostała
za męża garncarza. Glinę kładło się pod niecki, w których przed chrztem
kąpano dziecko, lub pod poduszkę niesionego do chrztu niemowlęcia 55.
W kilku ośrodkach zachowała się pamięć o darach, jakie składali garncarze żeniącemu się synowi lub wydającej się za mąż córce garncarskiej.
"Jeśli żenił garcarz syna - wspomina informatorka z Iłży - to prosił
SI Podali:
Franciszek NieznanowSl'ki, ur. w 1909 r., Małogoszcz pow. Jędrzejów:
Teofil Nowakowski, ur. w 1903 r., Małogoszcz; Michał Zborowski, ur. w 19'05 r.,
Małogosz,cz.
02 Dziejopis
żywiecki.
Wyd. S. Szczotka, t. 1, Zywie<: 1;937. s. 31; w podobny
sposób myśliwi .na Kurpiach, używając broni palnej. dawali .swoiste koncerty na
rezurekcjach
wielkanoc·nych. Zob. Adam Chętnik, Zycie puszczańskie
Kurpiów,
Wal'Szawa 1'971, s. 1-58. Por. też Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki.
Oprac. R. Pollak.
Warszawa 19171, s. 37.
•
5,3 Podała Jadwiga Grala, ur. w 1lH2 r., Burzenin pow. Sieradz.
54 Podali:
Albin Korwacki, ur. 1925 r., Poniechówek pow. Nowy Dwór Mazowiecki, zamieszkały w Owczarkach pow. Grudziądz: Eugeniusz Cuban. ur. w 1917 r ..
Szczekociny pow. Włoszezowa.
55 Podali:
Janina Bojda, ur. w 1951 r., Aksmanice pow. Przemyśl oraz Jan
Bojda, ur. w 1,910 r., Aksmanice pow. Przemyśl.
�Zwyczaje,
ob1'zędy i wie"zenia
garncarzy
polskich
191
innych na wesele. Każdy garcarz dawał młodemu piec garków [...] a jak
sie córka żeniła, to żony sie zbierały i kupowały jej całą wyprawę" 56.
Inny informator zapewnia, że i dziewczętom wstępującym w związek małżeński dawano w prezencie piec garnków 57.
Uroczyście obchodzono też pogrzeby. Inna rzecz, że udział w pochówku
majstra lub członków jego rodziny nakazywały statuty, nakładające na
opieszałych dość znaczne kary. Na pogrzeb zwoływano się puszczając
w obieg znak cechowy ~8. W kościele uczestnicy obrzędu palili cechOWe
świece, a po pogrzebie radzili mistrzowie nad sposobami pomocy dla wdowy i dzieci po zmarłym.
WIERZENIA
Ważnym czynnikiem życia obyczajowego garncarzy są także wierzenia.
.folkloru polskiego określa je jako " ...poglądy i przekonania o występowaniu w przyrodzie i życiu ludzkim zjawisk nadprzyrodzonych. Gdy
poglądy te zgodne są z zasadami wyznawanej na danym terytorium religii,
mówimy o wierzeniach religijnych; w razie niezgodności stosuje się nazwę wierzeń magicznych, przesądów lub zabobonów [...] Cechą znamienną
wierzenia jest jego strona praktyczna; wierzeniu towarzyszy zazwyczaj
jakaś wskazówka, co należy zrobić, by osiągnąć jakiś wynik realny ..." 59
Tak sformułowaną definicję należy uzupełnić klasyfikacją wierzeń.
Próby ich systematyki są dość liczne. Propozy·cje Oskara Kolberga i innych dawniejszych badaczy nie wytrzymały próby czasu, przeto i w tej
materii odwołujemy się do Slownika. Uwzględnia on następujące grupy
wierzeń: kosmogoniczne, demonologiczne, przyrodnicze, medycynę ludową, wierzenia zawodowe, wierzenia związane z przyjmowaniem niezwykłych uzdolnień psychicznych (czarownicy, wiedźmy) i wreszcie wierzenia
dotyczące przewidywań przyszłości 60.
Wśród wierzeń zawodowych - bo te nas w pracy będą interesować wymienia Slownik: rolnicze i hodowlane, myśliwskie, rybacko-żeglarskie,
górnicze, wojskowe i złodziejskie 61. Pominięte zostały - jak się okazuje - wierzenia rzemieślnicze, a przecież które jak które, ale te właśnie
Slownik
i6 Podala
Stefania Ciepielewska. Warto dodać, że "piec garnków", tj. wszystkie
naczynia wypalone jednorazowo w piecu, wart był w poł<Jwie XIX w. około 20-30
rubli. a więc stanowił stosunkowo dużą sumę pieniędzy.
;7 Podal Wincenty Kitowski.
", "Jak umaI' kro, to jeździeł jeden na koniu z cechą i wolał przed oknem: Cechu
prosi na cmentarz". Podała Stefania Ciepiełewska.
;9 Slownik
folkloTU polskiego ... s. 436.
tiu Tamże, s. 437.
61 Tamże.
�192
DIONIZJUSZ
CZUBALA
winny się były znaleźć w klasie wierzeń zawodowych. Fakt ten nie wyklucza przecież przydatności przedstawionego schematu przy analizie wierzeń związanych z garncarstwem, bowiem wiele spośród nich stanowi
odmianę wierzeń chłopskich, dla ktorych (głównie) klasyfikację tę stworzono.
Garncarz, kiedy siadał za kręgiem, zaczynał pracę od przeżegnania
koła. W niektórych ośrodkach (w Iłży na przykład) - jak wspomina Wincenty Kitowski - "garncarz jak zaczynał pracę, to ... siadał za kołem,
kopnął je trzy razy nogą, po czym wołał: Pal! Pal! Pal cię diable! I razem
z kopaniem zaczynał" 62. Bajki, anegdoty, a nade wszystko przysłowia
garncarzy świadczą, iż złe moce traktowano jako realną siłę, od której
zależało, czy wynik pracy będzie pomyślny, czy też nie. Toteż tak żegnanie kola, jak i przytoczone zaklęcie mialy odpędzać diabła od warsztatu.
Szczególną troskę a przepędzenie złego wykazywano wówczas, kiedy uczeń
przystępowal do pierwszych prób toczenia. Obowiązany byl on nie tylko
wykonać znak 'krzyża, ale także przeprosić majstra i majstrową oraz pocalować ich w rękę. Majstrowa kropiła wtedy święconą wodą kolo, "żeby
diabel poszed" 63, a uczeń, ubezpieczony przeciw złym mocom kropidłem,
mógł zaczynać robotę.
W niektórych garncarniach zarówno mistrzowie jak i czeladnicy nikomu nie pozwalali siadać za swoim kołem, obawiając się, iż po takim fakcie będzie im "diabel robotę psul" 64. Nie pozwalano też bawić się kręgiem, ani obracać nim bez potrzeby. Dzieci i uczniów straszono: "Tylko
nie ruszać kółka, bo was diabeł pokręci!" 65
Wiele z tych zakazów mogla wynikać z obawy przed zepsuciem, czy
rozregulowaniem kręgu przez niewtajemniczonych, ale na pewno nie tylko
a to chodziło. Józef Bański, wspominając swe lata terminowania, tak mówił: "Kiedy ukończyli robotę, to kolo znaczyli i coś pod nosem mruczeli
tak, że jak by my ruszyli, to by sie coś stalo".
"Jak sie nie udawało i psuło przy toczeniu, to mówili: Chyba ci diabel wsiad na kolo" 66. Kończąc swój dzień pracy garncarz czynił znak
krzyża, żegnal kolo lub rysowal na nim krzyż. Powszechnie stosowaną
praktyką bylo wyciskanie kantem dloni krzyża na kawałku gliny rzuconej
na kolo, aby diabeł nie 'kręcił nim w nocy lub by w inny sposób nie szkodził garncarzowi.
Sporo praktyk i wierzeń magicznych towarzyszyło momentowi ładowaPodal Wincenty Kitowski.
Podał Józef Bański, ur. 19110 r., Mstów pow. Częstochowa.
G4 Podal Józef Bański.
65 Podała
Marianna Bańska, ur. w 1'922 r., Mstów pow. Częstochowa.
66 Podal
Jan Reczkowsiki, ur. w 1009 L, Gogol6w pow. Strzyżów, zamieszkały
w Nowym Targu.
62
63
�Zwyczaje,
obrzędy
i wierzenia
garncarzy
polskf.ch
193
nia garnków do pieca i rozpalaniu ognia. Podstawową czynnosclą było
i tym razem przeżegnanie się przed wejściem do pieca znakiem krzyża.
Wedle jednych miałO' to zapewnić pomoc i opiekę boską, wedle innych
odegnać i zabezpieczyć piec przed urokami.
Wiara w uroki, lub inaczej w "niedobre oczy", które wszystko potrafią
zepsuć, jest wśród garncarzy powszechna. Jeśli złymi oczyma spojrzy ktoś
na toczenie, na garnki przygotowane do pieca, czy też na załadowany do
wypału piec, cała praca idzie na marne - garnki pokrzywią się lub popękają, zlezie z nich polewa, albo się stopią 67. Byli i tacy, co wierzyli,
że złe spojrzenie powoduje u garncarza ból głowy, 'ból ręki albo omdlenie 68.
Urok mógł rzucić człowiek obcy (najczęściej kobieta) zwykle nieświadom mocy swych oczu, a więc nieświadom tego, że powoduje szkodę.
Inny rodzaj uroków pochodzi natomiast od czarowników, owczarzy czy
sowizdrzałów. Ci - w przekonaniu wielu starych garncarzy - mogli spowodować zawalenie się pieca 69, zmniejszenie mocy ognia, przedłużenie
procesu wypału itd.
Przed urokami i czarami broniono się rozmaicie. W Chałupkach na
przykład brał garncarz garść gliny, wchodził z nią do pieca i rzucał na
trzy strony 711. Informator z Przyrawa pamięta, że pierwszy garnek wnosił
garncarz do pieca tyłem, starając się zasłonić 'Sobą wejście tak, aby nikt
nie sięgnął w głąb wzrokiem 71. W Białobłotach żegnał garncarz piec, a następnie obchodził go wokoło 72, w Szczekocinach żegnano znakiem krzyża
pierwszy wstawiony do pieca garnek 73, w Kleszczelach, przed układaniem
garnków sypano do pieca sól na krzyż 74, w Baranowie sól sypano tylko
do pierwszego garnka 7".
Układanie naczyń w piecu obowiązkowo należało zakończyć w ciągu
jednego dnia. Podczas tej czynności nie wolno było zamiatać obejścia, ani
m Podali: Jadwiga Grabowska, Płock; Władysław Krystkiewicz, Myszyniec; Mieczysław Byks, Mława; Andrzej Ancutko, Luka ,pow. Hajnówka; Franciszek Kwiatkowski, Laskarzew; Józef MatY'siak, Glinne pow. Luków; Helena Szymanek, Baranów n/Wieprzem pow. Puławy; Władysław Luterek, Przyrów pow. Częstochowa;
Władysław Kozakiewicz, Lódź; StanilSław Nowakowiski, Małogoszcz pow. Jędrzejów.
~g Podała Janina
Romanowska, ur. w 1923 r., Pistyń, ZSRR, zamieszkała w Bolesławcu.
GO Podali:
Henryk Bombot i Wojciech Piwońsk~, ur. w 1882 r., Sobków pow.
Jędrzejów; Stanisław Seweryński, ur. w 1902 r., Odrowąż pow. Końskie .
• n Podał Józef Głuszek, Ul". w 1905 r., Chatupki 'pow. Kielce .
• 1 Podał Józef Bański .
•" Podał Czesław Popławski, ur. w 19,:W r., Dziewiń pow. Pleszew.
73 Podał FeIiks Fabiański, ur. w 1009 1"., Szczekociny .
• 4 Podała Anna Sołościukiewicz,
ur .• v 1925 r., Kleszczele pow. Hajnówka .
• 5 Podali:
Janina Dąbrosz, ur. 1915 1'., i Bolesław Dąbrosz, ur. w 1912 r., Baranów n/Wieprzem.
13 -
Lud.
tom
LVIII
�DIONIZJUSZ
CZUBALA
nawet dotykać miotły 76. Garncarz odkładał ładowanie, jeśli przeszła mu
drogę kdbieta lub kot 77.
I przy ładowaniu, i przy paleniu niechętnie widziano niewczesnych
gości, którzy spojrzeniami mogli spowodować nieszczęście. Jeśli się zdarzyło, że zjawiła się w nieodpowieclniej chwili kobieta lub ktoś obcy,
który patrząc na pracę garncarza zadziwił się - piec z góry uważano
za stracony 78. Wielu garncarzy wypraszało obecnych z sąsiedztwa pieca,
zasłaniało piec, a nawet paliło nocą, aby uchronić się od niepożądanych
świadków. "Niektórzy to tak się bali niepowodzenia, że kładli świńskie
łajno na piec, i to miało uroki odegnać" 79, inni wokoło mazali piec łajnem, a jeszcze inni wiązali sobie u koszuli czerwone wstążki 80. Nawet
gdy ktoś obcy przechodził w dużej odległości, garncarz na wszelki wypadek spluwał, aby odsunąć uroki. "Jak ktoś przyszed do domu, gdy
palili piec i chciał co pożyczyć - nie pożyczyli; natomiast jak przyszed
kupić, to za byle cenę sprzedali, bo to przynosiło szczęście" 81.
Ogień należało zażec od pierwszej zapałki, w przeciwnym wypadku
czekało garncarza niepowodzenie. W ogień rzucano na krzyż święcone palmy wielkanocne lub wianki. Niektórzy garncarze okadzali piec dymem
z wianków, aby palenie miało pomyślny przebieg. Modlono się też przy
rozpalaniu o szczęśliwy wypał lub (dotyczy garncarzy posiadających piece
polowe), by deszcz nie padał, bo woda mogłaby zniszczyć garnki.
Tak oto zabobony przeplatały się z wierzeniami religijnymi. Właściwie w procesie produkowania naczyń nie było czynności, której by nie
towarzyszyły mające zapewnić powodzenie przesądy. Bowiem nawet polewę przygotowywano nie byle gdzie i nie byle jak, lecz zgodnie z pewnym rytuałem. Garncarz siadał z niecką na progu izby i - jak wspominają dziś - "... mieszało się tak w tej niecce [...] ze cztery godziny
i choćby kto umierał w środku, nie puszczało się, bo jakby przepuścił,
to sie mogło polić i sie nie wypaliło. Trzeba było zaczynać wszystko od
początku" 82.
Także w momencie wyjazdu na targ i w chwili rozpoczynania handlu
nie zapominano a praktykach, które miały zapewnić szczęśliwą drogę
i dobry utarg. "Jak my na jarmak jechali, to obszed naokoło wóz i sie
76 Podała
Cecylia Chmiel, ur. w 1'92:6 r., Andrychów, zamieszkała w Wadowicach.
77 Podał Kazimierz Ais, Sulejów.
7B Podali:
Jan Nagrodkiewic:z, Jedlanka klIlży; Helena Szymańska, Baranów
n!Wieprzem; Joanna Bizoń, Andrychów; Maciej Tracz, Dębina pow. Bochnia; Jan
Reczkowski, Nowy Targ.
79 Podała Stefania
Ciepielewska .
•eI' Podał Roman Sokołowski, ur. w 19(}2r., Mrzygłód pow. Sanok.
Bl Podała Cecylia Chmiel.
.~~Podał Wincenty Kitowski.
�Zwyczaje,
ohrręd-y i 'wieJ'z·enia. garncarzy
polskich
195
przeżegnoł" - podano w Jedlance 8~. "Przed wyjazdem na jarmak kadziło
sie wóz dookoła, brało sie jałowiec i wosk, żeby ino dymiło" - informowano w Kołaczycach 84, a w Rudzie Kameralnej mówiono, iż wóz okadzało się paląc banię wybraną z gniazda os. Jeżeli w drodze ktoś przeszedł
przed wozem, przeleciał zając lub czarny kot, zwykle zawracano z towarem, mniemając iż targ i tak by się nie powiódł. W Małogoszczy po takim
fakcie garncarz rozbijał garnek i dopiero jechał dalej 85. Bano się zwłaszcza kobiet, toteż przyspieszano końmi, aby ich nie przepuścić
przez
drogę lub silą je zatrzymywano.
"Jak przechodziła baba, jak my jechali
z garkami - mówił Teofil Nowakowski z Małogoszczy - to my z ojcem
nie dali przejść. Wróć sie! - My wołali. To ona na to, że to nie prawda,
ale musiała sie wrócić" 86. Inny garncarz z głębokim przekonaniem
("toć
sie jeździ tyle lat, to sie wie") wywodził: "Jak kobieta idzie po wade
czy z wodą, to trzeba jechać, aby jej nie przepuścić, bo jak ona przejdzie drogę koniowi, to dobrze nie dojedzie [...] Niektóra wie, to stanie
aż przejadę. Jak tylko diabeł przeniósł babę przed koniem, to musi być
nieszczęście. A miałem już takie trafunki - to potem koło mi pęknie, na
południe zajadę ..." 87
Niektórzy garncal'ze obawiają się tylko kobiety z pustymi wiadrami:
"Jak kobieta przejdzie z pustym wiadrem, to już się nie utarguje, a jak
. z pełnym, to będę miał utarg" --- mówił na przykład Michał Napp z Oławy 88.
Zapewniano sobie powodzenie w sprzedaży naczyń pamiętając,
aby
pierwszego garnka nie podarować, ani nie oddać na kredyt, ale choćby
za niższą cenę sprzedać. Jeśli się zdarzyło, iż pierwszy kupujący miał
szczęśliwą rękę, targ szedł jak z płatka; gorzej gdy trafiła się osoba
"niezręczna". Garcarz Wyganowski z Augustowa opowiadał: "Jest taka
kobieta, daje dużo utargować, ale był czas, że jak przyjdzie pierwsza,
nic się nie sprzeda. To ja jej wolałem na końcu darmo dać wazon, jak
ona ma u mnie kupić. Wolę - jak ona podchodzi - nie sprzedać. Kiedyś
miałem 500-600 sztuk wazonów i ona przyszła do mnie pierwsza. Kupiła
wtedy dwie doniczki i dzieżkę do mleka .., i to był cały mój targ. A oJciec
w tym czasie utargował na stare pieniądze ponad dwadzieścia tysięcy
złotych. Kilkakrotnie
zbadałem rękę tej kobiety ...". 89 Niektórzy wierzą
"3 Podała
Agnieszka Bednarczy.kowa, ur. w 1911 r., Jedlanka k/Il:ży.
."~Podał Stefan Gajda, ur. w 1905 r., Kolaczyce pow. Jasio.
r..i "Jak kto na rynek wióz garki, a kto mu przeszed, to już nie będzie targu;
garcarz wtedy potluk garnek i to pomogło" -- podał Teofil Nowakow.ski.
."6 Podał Teofil Nowakowski.
", Podal Tadeusz Wyszomil'ski.
Po" Podal Michał Napp, m. w 1908 1' •• Kuty, ZSRR, zamieszkały
w Oławie.
Si Podał Zygmunt
Wyganowski.
to
�196
DIONIZJUSZ
CZUBALA
też, że targ skończy się na niczym, jeśli pierwszy kupujący długo tatguje, a w końcu rozmyśli się 90. W rozmaity sposób walczono z konkurentami. Aby przyciągnąć ludzi do siebie, gwizdano i grano na fujarkach
i okarynach, chodzono po naczyniach i podrzucano je w górę, uderzano
batem, albo też wołano, że zostały utoczone z "gliny wybranej spod śliwki" 91, a nawet posuwano się do straszenia klientów perspektywą niepowodzenia, jakie ich czeka w wyniku zakupienia naczyń u konkurenta.
Mówiono na przykład: "Jak będziesz od niego garki brał, to ci będzie
krowa krwią doić" 92. O ciekawym zabiegu, mającym ustrzec garncarza
przed kradzieżą garnków, mówił informator z Rumii. Przyjechawszy na
targ garncarz "wyjął braczny garnek, rozbił na bruku i zapowiedział:
która mi skradnie garnek, to będzie siedem lat po swojej wsi bez koszuli
biegać" 93. Widocznie kradzież garnków była częstym zjawiskiem, skoro
także informator z Przyrowa 94 opowiadał, że baby pod kieckami miewały
specjalne haczyki. Przykucając między rozstawionymi naczyniami, sprytnie nadziewały na nie garnki i uchodziły nie płacąc za towar.
Kobiety w wielu okolicach wierzyły, że więcej śmietany będzie
w garnkach utoczonych z resztek gliny, tzw. obrywecek. Garncarze wykorzystywali to przekonanie żądając za takie garnki znacznie większej niż
za inne zapłaty 95.
Osobna sprawa to leczenie gliną. Po wsiach do dziś stosuje się leczenie zwierząt okładami z gliny. Garncarze uchodzili w tej dziedzinie za
specjalistów, lepiej niż inni znali walory glin tłustych i chudych, glin
kopanych w głębokich szyba~h, czy glin lasowanych. Wyrobioną glinę
garncarską zmieszaną z octem, spirytusem, kwaśnym mlekiem czy moczem, przykładano na opuchliznę, zwichnięcia, złamania, a nawet na rany.
Szczególnie skutecznym miał być ślik czy ślikier. W leczeniu ludzi ślik
bywał stosowany na złamania i opuchnięcia, na rany, oparzenia i wrzody,
a nawet jako środek przeciw zakażeniu, jadowi żmii i wściekliźnie. Prócz
gliny przyrządzanej "na mokro", w garncarskim lecznictwie stosowano też
glinę suchą oraz tlenki metali używane do polewy. Miało to być skuteczne przeciw liszajom, egzemom i innym chorobom skórnym. Na choroby żołądka i nerek zalecano picie płynu, który otrzymywano po wytrąceniu się osadu z wody rozmieszanej ze specjalną gliną, na choroby
przeziębieniowe stosowano gliniane bańki, a reumatyzm leczono wygrze90 "Jak
przydzie kto, targuje 'Si e, targuje, i nie kupi, i odchodzi, to nieroz nic
sie juz nie sprzeda" - podał Teofil Nowakowski.
91 POdal Bolesław Dąbrosz.
n Podal Wacław Serweciński, Ulr. w 1914 r., Wola Będkowska, zamieszkaly
w Wieruszowie.
93 Podal Włodzimierz
Jełak, ur. w Mirze, ZSRR, zamieszkały w Rumii k/Gdyni.
94 Podał Władysław
Luterek, ur. w 1897 r., Przyrów pow. Częstochowa.
95 Podał Jan Stefański, ur. w 19'12r., Radłów pow. Tarnów.
�Zwyczaje,
obrzęcly
i. wierzenia
garncarzy
polskich
1!l7
wając chorego w piecu garncarskim po wybraniu zeń wypalonych naczyń. Garncarskim lecznictwem nie zajmowano się dotąd, trudno więc
orzec, ile w nim magii, a ile ludowej terapii wynikającej z wielowiekowych doświadczeń.
ZAKOŃCZENIE
Szczupłe ramy artykułu nie dozwalają na wyczerpujące omówienie
zagadnienia. Poprzestajemy na tym, co w chwili obecnej wydaje się najważniejsze, to jest na opisie materiału obyczajowego, który - jak cała
zresztą kultura duchowa garncarzy - był badaczom prawie zupełnie nieznany.
W rezultacie ogólnych przemian kulturowych oraz ideowych, a także
\'1 wyniku upadku tradycyjnego
garncarstwa zwyczaje, obrzędy i wierzenia związane z tym zawodem idą szybko w zapomnienie i każdy następny rok oznacza zmniejszoną szansę ich zapisu .. Starzy garncarze wymierają, młodzi patrzą na dawne praktyki z właściwym naszemu wiekowi
racjonalizmem i sceptycyzmem, toteż pośpiech w dalszym zbieraniu i publikowaniu materiałów jest sprawą oczywistą.
Do odległych dziś czasów należą te okresy, kiedy istniały sprzyjające
kultywowaniu folkloru garncarskiego czynniki takie, jak zwarte zasiedlanie przez rzemieślników tej specjalności całych prawie wsi czy ulic
w miastach (za czym szła pewna utrwalająca się izolacja obyczajowa
środowiska), czy przekazywanie zawodu z ojca na syna, które gwarantowało ciągłość tradycji. Już bowiem na przełomie XIX i XX wieku,
w wielu rejonach nawet wcześniej, rzemiosło garncarskie przestało być
popłatne, młodzi niechętnie je podejmowali i w rezultacie duże skupiska
garncarzy poczęły zanikać. Razem z ich upadkiem nastąpił zmierzch
organizacji cechowej, która powagą swą przyczyniała się kiedyś do utrwalania obowiązujących w środowisku norm obyczajowych. W kąt poszły
statuty cechowe, zanika także ustna tradycja regulująca życie cechowe,
i to tak dalece, że to, co dziś jesteśmy w stanie zapisać stanowi ledwie
fragmenty obrazu czy okruchy życia obyczajowego garncarzy. To jedna
refleksja. Druga dotyczy funkcji elementów tego życia. W odróżnieniu od
pl'zysłów, piosenek i anegdot, które zachowały swoją funkcję językową
czy rozrywkową - wierzenia, obrzędy i zwyczaje w praktyce życiowej
zdecydowanej większości informatorów żadnej określonej funkcji dziś nie
spełniają, i to jest dalszy powód, że odchodzą one w zapomnienie.
Dziś, wobec niewielkiej liczby starych garncarzy-informatorów,
niepodobna już mówić o zasięgu oddziaływania któregoś z dawnych obrzędów, zwyczajów czy wierzeń. Można natomiast, i to wydaje się celowe,
podjąć próbę porównania zachowanego materiału z odpowiednimi dzia-
�198
DIONIZJUSZ
CZUBALA
lam i folkloru chłopskiego czy l'zemieślniczego dla ustalenia, w jakim
stopniu obyczajowość garncarska jest oryginalna, a w jakim stanowi przetworzenie elementów obyczajowych innych grup zawodowych czy środowiskowych. Bo że zjawisko to ma w folklorze garncarskim miejsce nietrudno dostrzec.
DIONIZJUSZ
CZUBALA
THE CUSTOMS, RITES AND BELIEFS
(S
um
ITI
a r
OF POLISH
POTTEHS
y)
In the materials gathered by the author in o'ler a hundred po\.ters· centers in
Poland the customs, rites and beliefs of the potters occupy an important
place.
Heretofore
not recol'ded by investigators
except for W. Holubowicz' insignificant
remarks, there is a very interesting folklore material wOlthy of further, more thorough study.
In the article a series of customs connected with learning the trade and the
wanderings of apprentices is presented. The regional pecularitieo; such as lizgan, i.e.,
the winter work season in M<:1zoviaand the practices that go along with it, are al'5o
described.
The rites recorded by the author are connected with the potters' holiday with
the patron -saint·s of the profession and with church holidays. In cit'des where a larger number of potters wereconcentrated,
they were celebrated with pomp similar
to such family rituals as the birth of a child, a wedding or the funeral of a member of the guild.
The religious beliefs were numel'OUS, Old potlel\o; recall a ~eries or magic
practices that went along with the tUI'ning and the baking of a pot fOl' the purpose
of assuring good results, Many measures were taken before leaving for the market,
on the road and at the bazaar to assure a good trade turnovel'.
The more interesting
phenomena
indude
curing diseases \\'ith cIa:,' or metJ[
oxides used in making the enamel.
The material described in the article is only partially the original material
of professional
potters, We are dealing to a large extent with the customs. rites
and beliefs adapted to their own needs whLch were taken from the cu,toms of
the peasants or other craftsmen, The definition of the ,range ol' these borrowing,
and a study of the methods of adapting them Cclll produce many interesting conclusions in the future,
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/4fb68acf0a0a346980f0f9166614e8a6.pdf
444d13f072501a47021f4077e46d0b13
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5881
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2002
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
kultura społeczna
zapusty - zwyczaje
Wielki Post - zwyczaje
obrzędy doroczne
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5477
Title
A name given to the resource
Zwyczaje należące do obrzędowości zapustnej i śródpostnej/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.7 : Pomoc wzajemna.Współdziałanie społeczne i pomoc sąsiedzka s.286 (mapa nr 54)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.7: Mutual help.Social cooperation and neighbours' help
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Kłodnicki, Zygmunt (red.nauk.)
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
5 4 . Zwyczaje należące do obrzędowości
zapustnej i śródpostnej
Oprac. Anna Drożdż
Kier. nauk. Zygmunt Kłodnicki
W oparciu o informacje zebrane według „Kwestionariusz do badań nad zagadnieniem pomocy
sąsiedzkiej zw. także »tłoką«" (oprac K. Jagieła, J. Bohdanowicz): Współdziałanie społeczne III.
W obrzędach dorocznych. Czy obdarowuje się, a jeśli tak to czym? Kolędników, chodzących po dyngusie,
z gaikiem, z marzanną, z kurkiem, z niedźwiedziem, po szczodrokach?
Objaśnienia znaków: 1 — grupy chodzące w zapusty; 2 — grupy chodzące w półpoście; 3 — brak in
formacji; 4 — brak tradycji.
Uwagi: Wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/1932ad0bc5d9d6ec04f30040c9936dec.pdf
e7a475ad0879884f0e13571f368f8018
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5882
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2002
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
kultura społeczna
zapusty - zwyczaje
Wielki Post - zwyczaje
obrzędy doroczne
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5478
Title
A name given to the resource
Zwyczaje należące do obrzędowości zapustnej i śródpostnej: obdarowywanie grup przebierańców/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.7 : Pomoc wzajemna.Współdziałanie społeczne i pomoc sąsiedzka s.288 (mapa nr 55)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.7: Mutual help.Social cooperation and neighbours' help
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Kłodnicki, Zygmunt (red.nauk.)
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
5 5 . Współdziałanie społeczne w obrzędowości
zapustnej i śródpostnej: obdarowywanie
grup przebierańców
Oprac. Anna Drożdż
Kier. nauk. Zygmunt Kłodnicki
W oparciu o informacje zebrane według „Kwestionariusz do badań nad zagadnieniem pomocy
sąsiedzkiej zw. także »tłoką«" (oprac K. Jagieła, J. Bohdanowicz): Współdziałanie społeczne III.
W obrzędach dorocznych. Czy obdarowuje się, a jeśli tak to czym? Kolędników, chodzących po dyngusie,
z gaikiem, z marzanną, z kurkiem, z niedźwiedziem, po szczodrakach?
Objaśnienia znaków: obdarowywano: 1—jedzeniem; 2—alkoholem; 3—pieniędzmi; 4—brak infor
macji; 5 — brak tradycji. (Zob. też mapę 54).
Uwagi: Wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/9746119605852717baf677df464f0dcb.pdf
84a4d07bcdb14c7527ffcb7c297415d2
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Etnografia Polska
Subject
The topic of the resource
etnografia, etnologia
Description
An account of the resource
czasopismo
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1958-
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
IAiE PAN ( d.IHKM PAN)
Publisher
An entity responsible for making the resource available
IAiE PAN
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:1539
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1993
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:1424
Title
A name given to the resource
Zwyczaje kulinarne i wzory konsumpcji pożywienia w tradycyjnej kulturze Sudańczyków / ETNOGRAFIA POLSKA 1993 t.37 z.2
Description
An account of the resource
ETNOGRAFIA POLSKA 1993 t.37 z.2, s.95-120
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Ząbek, Maciej
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Historii Kultury Materialnej PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
„Etnografia Polska", t. XXXVII: 1993, z. 2
PL ISSN 0071-1861
M A C I E J ZĄBEK
(Instytut Krajów Rozwijających Się,
WGiSR UW, Warszawa)
ZWYCZAJE K U L I N A R N E I WZORY
KONSUMPCJI P O Ż Y W I E N I A
W TRADYCYJNEJ K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
W 7 tomie „Etnografii Polskiej" zmarły w 1992 roku prof. Tadeusz
Lewicki, zamieścił interesujący tekst na temat pożywienia w Zachodniej
Afryce, oparty na średniowiecznych źródłach arabskich. Warto przypomnieć
tę znakomitą i wyczerpująca pracę, która jest cennym drogowskazem źród
łowym do badań nad pożywieniem afrykańskim. Niniejszy tekst można
potraktować jako częściowe uzupełnienie tej pracy o współczesny materiał
etnograficzny dotyczący pożywienia afrykańskiego, a zwłaszcza jego roli
kulturowej. Uzupełnienie to jest niestety tylko fragmentaryczne, gdyż mate
riał, na jakim się opieram dotyczy nieco innego obszaru Afryki, a mianowicie
Sudanu (dawnego kondominium brytyjsko-egipskiego). Dane na temat po
żywienia zebrałem podczas badań terenowych nad plemionami Dar Hamid
w północnym Kordofanie i uzupełniłem o obserwacje z centralnej i wschod
niej części Sudanu. Pożywienie w całej strefie afrykańskiego Sahelu wykazuje
jednak duże podobieństwa, choćby ze względu na uwarunkowania geografi
czne (ten sam rodzaj uprawianych roślin i hodowanych zwierząt) oraz kul
turowe (silne wpływy religii muzułmańskiej i kultury arabskiej). Informacje
0 wielu wymienionych przez prof. Т. Lewickiego potrawach znajdziemy więc
również w tym artykule. Fakt zaś, że źródła, na których się on opierał
pochodzą ze średniowiecza świadczy dobitnie o niezmienności zasadniczych
wzorów konsumpcyjnych w tej strefie Afryki.
M o i m celem jest przedstawienie sposobów przygotowania pożywienia,
a zwłaszcza generalnych wzorów konsumpcji w kontekście sudańskiej tradycji kulturowej. Istnieją co prawda regionalne różnice w zwyczajach kulinar
nych, mimo to jednak możemy mówić o afroarabskim wzorze kulturowym
1 zwyczajach żywieniowych dominujących na całym obszarze Sudanu. Dla
tego też nie uwzględniam tu prawie regionalnej specyfiki.
�96
MACIEJ ZĄBEK
I. SPOSOBY P R Z Y G O T O W A N I A POŻYWIENIA
1. Dania zbożowe oraz sosy
Podstawowe pożywienie ogromnej większości Sudańczyków oparte jest
przede wszystkim na produktach mącznych, uzyskiwanych z dwóch pod
stawowych zbóż uprawianych w Sudanie, a mianowicie: sorga (Sorghum
vulgare), nazywanego po arabsku dura i prosa afrykańskiego (Pennisetum
typhoideum), nazywanego duchun. Potrawy z nich przygotowywane są do
brym przykładem trwałości tradycji kulturowych znane już bowiem były
w czasach starożytnego Meroe (Shinnie 1986, s. 257).
Bardzo ważnymi składnikami pożywienia Sudańczyków są produkty po
chodzenia zwierzęcego, głównie mięso i mleko. Występują one przede wszyst
kim, choć nie tylko, wśród plemion pasterskich i na co dzień spożywane są
przeważnie w formie dodatków do sosów, z którymi jada się produkty
mączne. Jako dania główne zaś pojawiają się tylko odświętnie.
Produkty mączne spożywa się najczęściej na dwa sposoby w postaci tzw.
asiidy lub kisry. Obie potrawy można przygotowywać zarówno z mąki sorga
jak i prosa (proso jest bardziej preferowane, gdyż uważa się je za smaczniej
sze i posiadające większą wartość odżywczą). Tradycyjnie ziarna zbóż mie
lone są na kamiennych żarnach (murhaka). Obecnie w większych wsiach
znajdują się już małe młyny na silniki spalinowe.
Aby przygotować kisrę lub asiidę zazwyczaj do mąki dodaje się wcześniej
trochę wody, miesza się i odstawia na około 6 godzin aż do lekkiego
sfermentowania, które przebiega samorzutnie. To kwaśne ciasto nazywa się
adżin. Stopniowo dodaje się je później do gotującej wody, przez cały czas
mieszając aż do uzyskania stałej konsystencji. W ten sposób przygotowuje
się asiidę, inaczej zwaną lugmą. Kładzie się ją do dużej miski i jada z różnymi
rodzajami sosów (mulah). W przypadku kisry rozrzedzone ciasto, przygoto
wane w ten sam sposób, przecedza się przez sito aby oddzielić wszelkie
grudy. Następnie nad paleniskiem na gorącą metalową blachę, z niewielką
ilością płynnego masła lub oleju, wylewa się trochę tego ciasta i szybko się
je na niej rozsmarowuje. Po około 15-30 sekundach za pomocą kawałka
blachy odrywa się płaty kisry podobne nieco do naszych naleśników i od
kłada na bok. Gdy ostygną składa się je zwykle w kostkę. Kisra jadana jest
również z różnymi rodzajami sosów.
Asiida i kisra przygotowane w ten sposób mają lekko kwaśny smak,
dlatego niektórzy ludzie, zwłaszcza cierpiący na nadkwasotę, przygotowują
je z nie sfermentowanego ciasta, nazywanego fatir. Często też, zwłaszcza
w miastach, fatir przygotowuje się z mąki pszennej albo kukurydzianej.
Jak już wspomniałem, potrawy te jada się z różnymi rodzajami sosów
(mulah). Są ich trzy rodzaje: warzywny, z kwaśnego mleka i z mięsa. Najbar
dziej popularny jest mulah warzywny przygotowywany głównie ze świeżej
lub suszonej okry (bamia; okra suszona nazywana jest weka). Warzywo tnie
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
97
się na drobne kawałki, dodaje ostrej papryki (szatty), pokrojonej cebuli i soli,
następnie wszystko razem ubija się i gotuje przez około pół godziny. Sos ten
nazywany jest mulah mafruka. Inną jego odmianą jest tzw. sabarug. Dodaje
się do niego także liści okry i fasoli (Vigna sinensis) nazywanej luubija,
a także sody (atrun). Taki sam sos jest przygotowywany z suszonej okry
(weka). Oprócz wspomnianych warzyw używa się także do mulah pomido
rów. Trafiły one do Sudanu na krótko przed powstaniem Mahdiego i stały
się popularne dopiero w okresie kolonialnym (Abdulla Al-Tayb 1957, s. 21).
Inny rodzaj sosu warzywnego to mulah luubija. Jego głównym składnikiem
jest wspomniana wyżej luubija. Fasolę rozciera się najpierw w żarnach
lub tłucze w moździerzu, a potem wsypuje do gotującej się wody z pokro
joną cebulą, kawałkami suchego jelita cienkiego (musraań) i sodą, gotując
wszystko jeszcze przez pół godziny. Na zakończenie dodaje się trochę suszo
nej okry i przypraw. Popularne powiedzenie głosi że „mulah luubija jest
jedzeniem dla mężczyzny jak byk", co ma oznaczać, że uważa się je za
pożywienie o szczególnie dużej wartości odżywczej.
Bardzo popularne są sosy mleczne mulah el hurra. Robi się je zarówno
z mleka zsiadłego (laban rajb) jak i maślanki (roob) uzyskiwanej po
zebraniu masła. Masło używa się tylko w stanie płynnym jako szczególnie
ceniony tłuszcz (semen). Uzyskuje się je poprzez potrząsanie, przez około
dwie godziny, przegotowanego już mleka w skórzanym naczyniu, nazywa
nym buchsa. Niekiedy dwa takie naczynia, zawieszone na drzewie, uderzane
są o siebie. Wytrącony tłuszcz zbiera się z powierzchni, a pozostała część to
właśnie roob. D o roob czy też laban rajb dodaje się trochę pokrojonej
cebuli, skruszonych orzeszków arachidowych, suchej okry i wzbogaca
niekiedy płynnym masłem lub zagęszcza mąką. Tę mieszaninę gotuje się
potem przez chwilę.
Najbardziej cenione są jednak sosy mięsne. Mięso nazywane jest często
„panem jedzenia" ale w zwykłe dni spożywa się je tylko z sosami. Jest to
przeważnie mięso suszone, najczęściej wołowina lub kozina, rzadziej ba
ranina, cięte w paski i wieszane aż do zupełnego wyschnięcia, zwane szarmut.
Mulah szarmut przygotowuje się dodając do gorącej wody pokruszone
w moździerzu suche mięso, olej, pokrojoną cebulę i sól. Wszystko gotuje się
około pół godziny, a następnie, po dodaniu suchej okry, jeszcze pięć minut.
Innym rodzajem sosu jest mulah tegelija. Używa się do niego większej
ilości pokrojonej cebuli, którą najpierw smaży się na patelni z olejem, potem
rozciera, dodaje trochę wody i zmielonego w moździerzu suszonego mięsa,
suszonych pomidorów, okry i soli. To wszystko razem gotuje się przez parę
minut. Rzadziej spotyka się sos ze świeżego mięsa nazywany mulah dam*a.
Pokrojoną cebulę smaży się na oliwie, rozciera a potem kładzie do naczynia
z wodą, pokrojonym mięsem, pomidorami i okrą.
W większości przypadków zwraca uwagę używanie okry do przyrządza
nia sosów, nadaje im ona bowiem ulubioną przez Sudańczyków zawiesistą,
śluzowatą konsystencję. Sosy podaje się, jak już wspomniałem z asiidą
�98
MACIEJ ZĄBEK
i kisrą. D o naczynia z asiidą wlewa się od razu gorący sos, kisrę zaś podaje
się oddzielnie na tacy, dopiero przy samym jedzeniu wkłada się ją do
miski z sosem.
Jest to podstawowe pożywienie większości Sudańczyków. W niektórych
rodzinach, zwłaszcza tych biedniejszych, stanowi ono jedyny pokarm, spo
żywany z rzadkimi wyjątkami, niemal przez cały rok, dwa razy dziennie.
Można tylko zaznaczyć, że asiida jest bardziej popularna w zachodniej części
Sudanu, kisra zaś w dolinie Nilu i miastach. Sudańczycy są dumni zwłaszcza
z asiidy, podkreślając zarówno jej walory smakowe jak i odżywcze, dające
siły i zdrowie.
Inne potrawy zbożowe nie mają już takiego znaczenia jak kisra i asiida.
Spośród nich można wymienić, jadaną głównie przez pasterzy z Kordofanu,
dufane. Jest to rodzaj ciasta, które ugniata się z mlekiem na mące z sorga
(dury). Potem, rozsuwa się popiół w prawie już wygasłym ognisku i na
środku rozkłada ciasto, przykrywając je gorącym popiołem i piaskiem. Po
5 minutach ciasto przewraca się na drugą stronę. Po dalszych 10-15 minu
tach dufana jest już gotowa. Przypomina to zakalcowaty chleb, który czyści
się z popiołu, łamie na drobne kawałki i wrzuca do naczynia z mlekiem, a po
ugnieceniu spożywa.
Inna potrawa ze sfermentowanego ciasta z prosa nazywana jest atrun
madiida. Podobnie jak w przypadku asiidy wlewa się ciasto do gotującej
wody i miesza przez około pół godziny, potem dodaje kawałek sody (atrun)
i dalej miesza. Na koniec ciasto wykłada się do miski dodając mleko, płynne
masło i cukier.
Chleb (ejsz lub raghif) w formie okrągłych placków, jest pochodzenia
egipskiego i powszechnie jada się go tylko w miastach. Ciasto robi się z mąki
pszennej (gemeh) i jęczmiennej (szair) z dodatkim otrąb i soli oraz drożdży
(hamira). Gdy wyrośnie - na specjalnej szufli wsadza się je do pieca. Po kilku
minutach chleb jest gotowy. Spożywa się go z różnymi dodatkami - najczęś
ciej z bobem.
Bardzo popularnym daniem, jest tzw. fatta. Klasyczna fatta składa się
z układanego warstwowo chleba, kisry, ryżu i mięsa, a wszystko to razem
zalewa się rosołem (umm rigajga) i przed rozpoczęciem jedzenia miesza się
i ugniata. Fattą nazywa się również różne sosy wymieszane i ugniecione
z kisrą lub z chlebem.
2. Dania z roślin strączkowych
D o potraw znanych w całym Sudanie, aczkolwiek nie wszędzie jednako
wo popularnych, trzeba zaliczyć dania przygotowywane z różnych rodzajów
roślin strączkowych: bobu, fasoli, grochu i soczewicy. Najczęściej jadane
są one przez ludność z doliny Nilu i miast. M i m o znacznej popularności
nie są to oryginalne, narodowe potrawy sudańskie; prawdopodobnie prawie
wszystkie przybyły do Sudanu z Egiptu.
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
99
W miastach wśród pracowników wszystkich szczebli i w szkołach są
one stałymi daniami śniadaniowymi. Rzadziej spożywa się je na kolacje.
Na zachodzie Sudanu natomiast są one jadane tylko w lokalnych re
stauracjach, tzw. gahwa i w miejscach postojów ciężarówek na szlakach
komunikacyjnych.
Najbardziej rozpowszechniony jest b ó b znany jako ful masri (bób egip
ski). Bób w Sudanie jada się przez cały rok, dojrzały i suszony. Suchy b ó b
trzeba długo gotować, najczęściej w specjalnych naczyniach metalowych
(el gidra) pod hermetycznym przykryciem. Podaje się go w misce razem
z wodą, do której wsypuje się pokrojoną cebulę i zalewa olejem sezamowym.
Często wzbogaca się go dodając pokrojone pomidory, pokruszone gotowane
jajka, ser lub taamije (o niej dalej). Wszystko to ugniata się aż do wy
tworzenia prawie jednorodnej masy. Bób przyrządzony w ten sposób jada się
z chlebem. Wartości odżywcze bobu są bardzo cenione. Mówią o tym
przysłowia: „Zjedz bób, a otworzy ci się zamknięta głowa" lub: „Jedząc bób
z el gidry będziesz miał dużo sił". Przyczyną małej popularności tej potrawy
w wioskach zachodniego Sudanu jest brak chleba (piecze się go tylko dla
szkół i w niewielkiej ilości sprzedaje na targach). Istnieje zaś tradycyjne
przeświadczenie, że bobu nie można jeść bez chleba.
Taamija, o której wspomniałem, to rodzaj niewielkich kotlecików z mie
lonego grochu (kabkabe) z dodatkiem przypraw, cebuli i szczypioru. Ciasto
z tej mieszaniny zostawia się najeden dzień do fermentacji, a potem formuje
kotleciki i smaży na oleju. Jada się je oddzielnie, z chlebem lub jako dodatek
do innych potraw, jak w przypadku bobu.
Danie popularne wśród ludzi pracujących na polu podczas żniw w dolinie
Nilu nazywa się umm taktulni. Potrawę tą przygotowuje się z gotowanego
grochu (kabkabe) i tłuczonego w moździerzu sezamu. Miękki groch miesza
się potem z sezamową substancją i dodaje soli. W tej formie danie jest
gotowe do konsumpcji. Z innego rodzaju grochu gorzkiego w smaku przy
gotowuje się potrawę zwaną turmus. Groch gotuje się i pozostawia do
fermentacji, a później miesza z pokruszonymi gotowanymi daktylami i po
daje. Z pokruszonej w moździerzu i gotowanej soczewicy (Ervum lens)
zwanej adas przygotowuje się rodzaj gęstej zupy. Jest ona jadana z chlebem
lub stanowi rodzaj sosu do kisry. Danie to najczęściej podaje się na śniadanie
uczniom w szkołach.
3. Dania mięsne i tłuszcze
Na spożywanie mięsa w istotny sposób wpływają zasady religii muzuł
mańskiej, według której Bóg zabronił spożywania mięsa zwierząt nie za
rżniętych rytualnie, zarżniętych w imieniu innego Boga, mięsa zwierząt
padłych a także mięsa wieprzowego, psów, mułów, osłów, koni, mięsa gadów
i płazów, zwierząt drapieżnych oraz jakiejkolwiek krwi. Najistotniejsze z tych
zaleceń zapisane zostały bezpośrednio w Koranie;
�100
MACIEJ ZĄBEK
„Ja nie znajduję
w tym, co mi zostało objawione,
niczego zakazanego dla człowieka w jego pożywieniu
z wyjątkiem tego, co jest martwe,
albo rozlanej krwi,
albo mięsa świni
- bo to jest obrzydliwe albo tego, co zostało złożone na ofiarę
czemuś innemu niż Bogu." (Koran 1986, 6:145).
Oczywiście zakazy te nie dotyczą licznych ludów niemuzułmańskich
z południa Sudanu, którymi się tutaj nie zajmuję. Wśród nich bowiem, jak
np. u plemion Nuba z południowego Kordofanu, hodowla świń jest bardzo
popularna, a z kolei u plemion nilotyckich picie krwi bydlęcej jest częścią
codziennej diety. Jeżeli chodzi o picie krwi, to zachowało się ono na północy
Sudanu w formie rytualnej podczas ceremonii Zaar . Osoba chora pije
wówczas krew z ofiary zabitej dla „duchów" Zaar, zmieszaną często z al
koholem lub sokiem cytrynowym.
Muzułmanie z północy spożywają jednak mięso z wielu innych zwierząt.
Za najlepsze uważane jest mięso wielbłądów oraz baranina i wołowina. Na
dalszym miejscu sytuuje się mięso kóz i drobiu. Nad Nilem ważnym
uzupełnieniem pożywienia są także ryby nilowe buri (Mugicephaus). Ryb nie
jadają tylko plemiona Bedża ze wschodniego Sudanu. D o niedawna jeszcze
uzupełnienie pożywienia wielu plemion pasterskich stanowiła dziczyzna,
głównie antylopy i żyrafy. Dziś, m.in. na skutek suszy oraz przetrzebienia
zwierząt, poluje się tylko na dzikie króliki i ptactwo, z wyjątkiem drapież
nego. Spośród ptactwa za przysmak uchodzą gołębie, zarówno dzikie jak
i hodowlane.
Szczególnym przysmakiem jest także jeden z gatunków szarańczy żerują
cej na uprawach zbożowych. Spożywa się ją na surowo, jak i pieczoną. Łowi
się także myszy polne, które są m.in. przetapiane na tłuszcz.
Mięso, zwłaszcza to najbardziej cenione, a więc z wielbłądów, owiec
i krów, jak już wspomniałem - nie jest konsumowane na co dzień, a tylko
jako karama, czyli ofiara z okazji świąt religijnych lub rodzinnych. Pozostałe,
głównie kozinę i kurczaki, jada się częściej, zwykle w piątki lub dni targowe.
Za najsmaczniejsze części zwierząt uważane są wszelkie podroby, zwłaszcza
wątroba, a także nerki, serce, trzustka i jelito cienkie. Jadają je głównie
mężczyźni i tylko trzustka zostawiana jest kobietom. Pokrojona wątroba
i jelita (flaczki) spożywane są często na surowo jako przystawka do głów
nego dania. Macza się je tylko w sproszkowanej papryce rozrobionej sokiem
cytrynowym. Flaczki (marara) jada się także gotowane, a potem smażone
z cebulą, pieprzem, papryką z dodatkiem flaczków suszonych (atti). Pasterze
1
1
Zaar - duchy, będące głównym przedmiotem kultu noszącego tę samą nazwę, uważane
za przyczynę chorób, a zarazem władne leczyć.
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
101
niekiedy zawiązują kozie jelita cienkie z nie strawioną jeszcze do końca
paszą. W ten sposób otrzymują kiełbaski zwane abugazi, gotują je, a następ
nie zawartość wysysają.
Najpopularniejszym daniem mięsnym jest lahm mahammar. Równo po
krojone razem z kośćmi kawałki mięsa są najpierw gotowane, a potem
smażone na oleju z cebulą. Rosół zwany umm rigajga miesza się z suchą okrą
i podaje w oddzielnej misce, do której wkłada się kisrę. Rzadziej piecze się
mięso na rusztach. Baraninę pokrojoną w paski kładzie się na rusztach lub
gorących kamieniach. Potrawa nazywana jest sziaja; jada się j ą z okazji
wielkich świąt, często jednak również po wypiciu alkoholu (dlatego niektórzy
nazywają ją „jedzeniem pijaków").
Z okazji święta „Id al Adha" piecze się czasami całego barana. Nieraz
dodatkowo nadziewa się go dużym kurczakiem, do kurczaka wsadza się
gołębia, a do gołębia jajko i wszystko razem się piecze. Taka pieczeń nosi
nazwę harufbel furun. Znany jest również rodzaj gulaszu (tabich). Przyrządza
się go z mieszaniny mięsa, cebuli, tłuszczu, pomidorów i czasami innych
warzyw. Potrawa ta trafiła do Sudanu z Egiptu i spożywana jest, podobnie
jak bób, głównie w lokalnych restauracjach (gahwa).
Pochodzenia śródziemnomorskiego jest też danie mięsno-warzywne, spo
żywane głównie w miastach przypominające polskie „gołąbki". Mielonym
mięsem oraz ryżem nadziewa się pomidory, duże papryki lub ogórki, a na
stępnie gotuje. Danie to nazywa się mahszi.
Nie jada się, ani też nie używa do gotowania tłuszczów zwierzęcych,
z wyjątkiem tłuszczu wyciągniętego z kości zwierząt zwanego zeit el maz, lub
gdy mięso piecze się we własnym tłuszczu jak np. w przypadku barana.
Tłuszczów zwierzęcych używa się tylko do celów kosmetycznych. Najważ
niejszym tradycyjnie spożywanym tłusz;czem w Sudanie było płynne masło
(semen) przygotowywane w opisany już wyżej sposób. Dodawano je do wielu
potraw, choć z mięsem konsumowano rzadko. Masło uważane było za
skuteczny środek medyczny na wiele dolegliwości takich, jak: kłopoty żołąd
kowe, sercowe, niestrawność. Rozpuszczone w wodzie podawano je również
dzieciom. Taki napój nazywano ghubasza. Zamożni mężczyźni zawsze posia
dają trochę płynnego masła zmieszanego z miodem. Potrawa ta uważana jest
za bardzo skuteczny afrodyzjak.
Dziś najpowszechniej używane są jednak tłuszcze pochodzenia roślin
nego, przede wszystkim olej sezamowy; ma on także własności lecznicze.
Inne oleje (arachidowy, kokosowy i bawełniany) używane są sporadycznie,
z wyjątkiem może tego ostatniego, który choć gorszy ale jednocześnie tańszy
służy do gotowania na równi z olejem sezamowym.
4. Spożywanie surowych warzyw i owoców
Spożywanie warzyw i owoców na większą skalę ma miejsce tylko na
terenach ich uprawy, a więc w dolinie Nilu lub oazach oraz w miastach.
�102
MACIEJ ZĄBEK
W wioskach położonych na innych obszarach nie jada się ich prawie wcale
lub tylko okazjonalnie w dni targowe lub święta.
Spożycie owoców na obszarach suchych jest dodatkowo ograniczone
z powodu wysokich cen. Uboga ludność, dla której nie są one podstawowym
produktem żywnościowym, zazwyczaj z nich rezygnuje.
Warzywa dodaje się zwykle do d a ń mięsnych jako rodzaj sałat. Są to
przeważnie pokrojone w kostkę pomidory i ogórki posypane solą, odzielnie
kładzie się zieloną ostrą paprykę i białą rzodkiew jadaną razem z liśćmi.
Spośród owoców powszechne są tylko tylko daktyle (beleh), arbuzy
(battich) i owoce drzew dziko rosnących jujuby (Zizyphus spina Christi)
nazywane nabak, hidżlidż (Balanites aegyptiaca), palmy dom (Hyphaene thebaica) i owoce baobabu (Adansoria digiiata) nazywane gongolez. Owoce
drzew dziko rosnących w sawannie niczym nie przypominają naszych owo
ców. Są one bowiem suche, o niewielkiej zawartości miąższu z dużą pestką.
Najczęściej pasterze zbierają je i żują podczas wypasu zwierząt, podobnie też
żują kwaskową żywicę z akacji. Świeże daktyle jada się tylko w okresie
zbiorów. Spożywa się także mango, a sok z małych cytrynek jest powszech
nie używany jako przyprawa do mięs. Pomarańcze, grejpfruty, banany jada
ne są tylko w dolinie Nilu i wielkich miastach, a w wioskach zachodniego
Sudanu nie pojawiają się prawie w ogóle.
Powszechnie między zasadniczymi posiłkami są tam natomiast jadane
białe arbuzy. Owoc rozłupuje się na dwie części i wybiera miąższ dłonią,
wyciskając przy tym wodę do skorupy. Wodę wypija się, skorupy zaś daje
się wielbłądom lub osłom.
Rolnicy jadają także na śniadanie gotowaną potrawę z arbuzów, zwaną
szagrati. Na początku ubija się w moździerzu ziarno sezamowe z dodatkiem
wody do momentu gdy pojawi się olej. Potem obiera się małe niedojrzałe
arbuzy zwane sabli i gotuje aż staną się miękkie. Wówczas miesza się mięki
arbuz z substancją sezamową, dodając sól i przyprawy.
5. Dania na słodko i inne przekąski
Tradycyjnymi słodyczami w Sudanie są miód i daktyle. Miód pochodzi
najczęściej od dzikich pszczół i obecnie jest trudniej dostępny niż kiedyś.
Używa się go głównie w celach medycznych, a niekiedy okazjonalnie,
mieszany z wodą, podaje jako napój. Gdy chce się powiedzieć, że jedzenie
jest niezwykle dobre określa się je jako: „smaczne jak miód". Zanim
upowszechnił się cukier zastępowano go głównie podawanymi w różnej
formie daktylami. Jeszcze dziś do wielu potraw dodaje się daktyli. Na
przykład madida el tamur, podawana najczęściej z okazji narodzin dziecka,
przygotowana jest z pokruszonych daktyli wymieszanych z pszenną mąka,
którą stopniowo dodaje się do gotującej się wody stale mieszając. Jest to
rodzaj słodkiej asiidy.
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
103
Z pszennej mąki robi się jeszcze trzy rodzaje słodkich potraw: ligajma,
kďak i gurrasa. Ligajma to ulubiona słodycz na wielkie święta i z okazji
specjalnych ofiar. Ciasto z mąki pszennej zostawia się najpierw do lekkiego
sfermentowania, potem miesza się je z pokruszonymi daktylami, dzieli na
małe kawałki i smaży na oleju sezamowym. Kďak robi się w ten sam sposób.
Formuje się tylko ciasto w kształcie półksiężyca, dodaje więcej daktyli
i smaży na płynnym maśle. Gurrase przyrządza się z nie sfermentowanej
mąki pszennej, tak samo jak kisrę. Jest ona jednak nieco grubsza, mieszana
z pokruszonymi daktylami i smażona na płynnym maśle. Gurrase podaje się
najczęściej polaną masłem i posypaną cukrem, choć jadana jest także z róż
nymi rodzajami sosów (mula/i).
Na różne świąteczne okazje przygotowuje się madide. Jest to rodzaj
powideł z gotowanych daktyli, przed spożyciem polanych płynnym masłem
(semen).
Świeżo zebrane ziarna sorga praży się na blasze, podobnie jak w Europie
kukurydzę. Jest to rodzaj suchego pożywienia, zwany farik. Czasem farik jest
dodatkowo gotowany, mieszany z cukrem i polany masłem. Zbliżoną po
trawą, przygotowywaną głównie na śniadanie ramadanowe, jest balila.
Potrawa ta podobna jest do litewskiej kutii. Używa się do niej ziaren sorga,
a także pszenicy, kukurydzy lub grochu. Niekiedy dodaje się nasion arbuza.
Ziarna gotuje się w wodzie aż staną się miękkie, potem podaje się polane
masłem i posypane cukrem.
Cukier i masło dodaje się także do makaronu typu: „nitki". Dawniej
robiono go ręcznie, dziś najczęściej kupuje się w sklepach. Nazywa się on
szairija i jest podawany przede wszystkim podczas ceremonii weselnej.
Z cukrem spożywany jest również gotowany ryż. Uważa się go za jedną
z lepszych potraw, choć rozpowszechnił się dopiero w okresie kolonialnym.
W czasie ciąży i połogu kobiety często jadają danie z kozieradki (helby)
podobne do budyniu. Zmielone na mąkę ziarna kozieradki gotowane są
z mlekiem i cukrem.
Słodkim daniem, jadanym czasami na śniadanie jako dodatek do chleba,
jest także chałwa (tahnija).
Na koniec można wymienić pestki z arbuzów (tassali), które skubie się
powszechnie w wolnych chwilach (najczęściej podczas podróży) wydo
bywając z nich miąższ. Podobnie jada się orzeszki ziemne (ful sudani), choć
robi się to rzadziej ze względu na ich wyższą cenę. Nie zawsze orzeszki są
solone; zwyczaj ich solenia został przyniesiony do Sudanu przez imigrantów
z Nigerii. W ten sam sposób jada się także wspomniany już groch turmus
i kabkabe, gotowany i posolony. Podczas jedzenia trzeba wypluwać gorzkie
skórki z turmus. W związku z tym powstał wierszyk: „Turmus, turmus,
kabkabe, daj Chawadzi kabkabe, będziem się z niego śmiać". (Chawadzia
zjada razem ze skórkami i mówi, że jest niedobre).
2
2
Chawadzia - potoczne określenie Europejczyka.
�104
MACIEJ ZĄBEK
6. Napoje i używki
Nie można pominąć niektórych napojów, towarzyszących pożywieniu lub
czasami zastępujących je i stanowiących integralną część sudańskiej kultury.
D o gaszenia pragnienia służy w zasadzie wyłącznie czysta woda, przecho
wywana w wielkich glinianych dzbanach zwanych ziir lub małych gula, albo
- jak u koczowników - w skórzanych jukach girba. Woda trzymana w ziir
i girbach po jakimś czasie staje się chłodniejsza i smaczniejsza, z tym tylko,
że woda z girb nabiera smaku i zapachu skóry.
Podstawowym napojem koczowników jest też mleko krowie, kozie lub
- najbardziej cenione - wielbłądzie. Jest ono składnikiem wielu potraw, pija
się je też na surowo.
Pozostałe napoje spożywane są tylko w święta i inne uroczystości, albo
mają one charakter używek jak herbata, kawa i piwo.
Szczególnie interesująca wydaje się rola piwa z sorga (dury) nazywanego
merissą. Piwo tego typu jest znane w całej Czarnej Afryce (Akinrele 1970,
s. 619-625). W Sudanie znano je już w czasach Meroe o czym informuje
Strabon; (Shinnie 1986, s. 15) Mimo wpływów islamu merissa była aż do
1983 r. integralną częścią kultury sudańskiej, kiedy to wprowadzono prawo
muzułmańskie i zlikwidowano oficjalny handel napojami alkoholowymi.
Wyrazem tego były wszechobecne indajas, które pełniły rolę sudańskich
pubów piwnych. Stały się one klubami, w których koncentrowało się życie
towarzyskie mężczyzn obsługiwanych przez kobiety. (El-Tayb 1974). Nie
rzadko indajas towarzyszyły domy publiczae. Merissa była także nieodłącz
nym elementem wiejskich targów. Picie merissy łączono często ze śpiewaniem
i recytacją poezji. Ważne było aby pić merissę w pogodnym nastroju, dobrze
usposobionym do innych. Powiada się „Nie dawaj mi kas ze wzgardą, podaj
mi ten kas z godnością". Dziś indajas znikły już z sudańskiego krajobrazu,
ale wydaje się, że konsumpcja merissy nie zmalała. Nadal większość zbiorów
sorga przeznaczana jest do produkcji merissy. Piją ją nawet niedorośli jeszcze
chłopcy, a także kobiety, choć skrzętnie to ukrywają. Trzeba jednak
zaznaczyć, że na wschodzie Sudanu, w miastach i wśród koczowników
konsumpcja merissy jest znikoma. Spożywają ją przede wszystkim rolnicy,
zarówno podczas pracy na polach, jak i w domu, podczas świąt oraz w dni
powszechne. Piwo zastępuje i m czasami pożywienie. Ten niskoprocentowy
napój alkoholowy uważany jest za bardzo pożywny, dodający sił, przypisuje
mu się także własności lecznicze.
Produkcja merissy jest sztuką, nie każdemu znaną w tym samym stopniu.
Zajmują się nią tylko kobiety z niższych warstw społecznych i dlatego trudno
jest zdobyć informacje na ten temat. Już samo wspomnienie słowa merissa
budzi wśród Sudańczyków śmiech i ochotę do żartów. Dzieciom mówi się,
że kobiety robią merisse z psich odchodów lub, że stare kobiety mieszają
3
Kas - naczynie z tykwy do picia merissy.
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
105
z nią brud ze swoich stóp. Zapewne chodzi o to, aby jak najdłużej obrzydzić
im ten napój, z niewielkim zresztą skutkiem, bo jak mówi sudańskie przy
słowie: „Zakazano mu pić merissy to napił się aragi" (araga jest wysoko
procentowym napojem alkoholowym, rodzajem naszego bimbru).
Pierwszym etapem wyrobu merissy jest produkcja słodu (zurreia). Ziarna
zboża poddawane są kiełkowaniu w celu wytworzenia w nim enzymów.
Ziarna sorga moczy się na początku w wodzie przez całą noc a potem
rozkłada na workach i przykrywa innymi mokrymi workami, które od
czasu do czasu trzeba spryskiwać wodą. Zamiast nich używa się czasem
szerokich liści krzewów uszer (Calotropis procera). Na workach kładzie
się niekiedy nóż, albo węgiel drzewny, co ma chronić przed czarami.
Po dwóch dniach kiełki mają już około 1 - 3 cm długości, wówczas rozsypuje
się je na matach i pozostawia na słońcu aby wyschły. Wysuszony słód
jest mielony, a następnie - w postaci grubej mąki używany w procesie
fermentacji piwa. Następnie miele się ziarno sorga na mąkę i dzieli ją
na dwie części. Jedną część moczy się w wodzie i pozostawia na dwa
dni do fermentacji.. Sfermentowany produkt nazywa się adżin, jest on
bardzo kwaśny. Adżin smaży się następnie na blasze bez dodawania wody
aż nabierze ciemnobrązowego koloru, potem dodaje się nieco wody aby
zapobiec spaleniu i dalej smaży. Po zakończeniu odstawia się go do osty
gnięcia, przyśpieszając ten proces poprzez spryskanie go wodą. Ten produkt
nazywa się sooridż. Po ochłodzeniu miesza się go z niewielką ilością mąki
słodowej i przenosi do naczynia z wodą, pozostawiając na około 5 godzin
do fermentacji. Sfermentowany sooridż nazywa się deboba. Jest on ciemny,
gęsty, kwaśny, trochę gorzki i nadal fermentujący.
Pozostałą część mąki z sorga dzieli się jeszcze na dwie części. Jedną
wsypuje się do wody i dokładnie miesza, a następnie gotuje. Mieszanie trwa
aż do uformowania się szarawego ciasta, wtedy znów dodaje się wody i nadal
miesza. Nie dogotowany produkt rozkłada się na matach, by przestygnął.
Pozostałą mąkę tak samo wsypuje się do wody i miesza, ale gotuje się ją
do końca. Ciasto ugotowane miesza się z nie dogotowanym i pozostawia
aż ostygnie. Tą mieszaninę nazywa się futtara.
W ostatnim etapie produkcji merissy, zimną futtara miesza się z niewielką
ilością mąki słodowej, a następnie przenosi do naczynia z deboba. Futtare
układa się jako stałą masę pod powierzchnią roztworu deboby nie mieszając
ich razem. Fermentaqa trwa jeszcze około 7 godzin po czym można produkt
przecedzić przez sito lub przez worek. Przecedzony produkt nosi nazwę
merissa. I jest on gotowy do konsumpcji. Pozostałość, nazywana muszuk,
wykorzystywana jest jako bardzo dobra pasza dla zwierząt.
Tak postępuje się przygotowując merissę na użytek domowy. Na sprze
daż przecedza się czy raczej filtruje muszuk, kilkakrotnie dodając do niego
wody. Merissa z pierwszej filtracji nazywa się dagga. Przechowuje się ją
w osobnym naczyniu i sprzedaje drożej. Pozostała, rozcieńczona, nazywa się
mahoudż i jest dwa razy słabsza niż dagga. Filtrowanie merissy rozpoczyna
�106
MACIEJ ZĄBEK
się zwykle przed świtem, aby na rano była gotowa. Dawniej, jak już wspom
niałem, merissę pijano przede wszystkim w indaja lub na wiejskich targach.
Dziś pija się j ą bardziej dyskretnie, najczęściej również w dzień targowy
i w pobliżu targu, zależnie od jego usytuowania, albo w którejś z pobliskich
zagród, gdzie kobiety zajmują się jej produkcją, w krzakach lub na polu,
gdzie ją donoszą. Pije się merissę od rana do wczesnego wieczora, później nie
nadaje się ona do picia, gdyż kwaśnieje. Taką merissę destyluje się jednak,
aby uzyskać aragę - wysokoprocentowy napój alkoholowy.
Trzeba zaznaczyć, że różne kobiety z tych samych składników i przy tej
samej procedurze uzyskują merissę o różnym smaku. Zależy to w dużym
stopniu od indywidualnego wyczucia podczas przygotowywania odpowied
niej jakości słodu, sooridż i futtara. Dlatego przygotowanie dobrej merissy
jest prawdziwą sztuką. Merissa przygotowywana w powyższy sposób nie jest
w Sudanie jedynym napojem alkoholowym. Nazwą merissa objęte są niekie
dy także inne rodzaje nisko procentowych napoi alkoholowych. Mogą one
jednak nosić własne nazwy, takie jak: szarbot z sorga lecz o mniejszej
zawartości alkoholu, asselija lub ary zona z daktyli czy kanimor z sezamu.
Najpopularniejsza i - według powszechnej opinii - najlepsza jest jednak
merissa z sorga (dury).
Jak już wyżej wspomniałem merissa może służyć po dalszej fermentacji
i destylacji do produkcji aragi. Za najlepszą uważana jest araga z daktyli.
Produkcją jej zajmują się przeważnie kobiety, choć biorą w tym udział także
mężczyźni. W odróżnieniu od merissy po aragę chodzi się po zapadnięciu
zmierzchu, najczęściej z własną butelką. Na klaśnięcie dłońmi gospodarz
zaprasza do środka i nalewa kupującemu pół szklaneczki aragi, którą on
wypija w celu wypróbowania. Jeżeli ma właściwą moc to płaci się i wychodzi.
Aragę pija się najczęściej we własnym domu w nielicznym towarzystwie, na
czczo bez zakąski i popijania czymkolwiek. Jada się dopiero po zakoń
czonym piciu.
Araga nie odgrywa takiej roli jak merissa, choć w niektórych grupach
społecznych jej spożycie jest równie duże, Nie ma na ten temat żadnych
danych, ale prawdopodobnie konsumpcja, aragi po wprowadzeniu szariji
wzrosła, choćby ze względu na brak innych alkoholi.
Innym napojem o charakterze używki, spełniającej równie doniosłą rolę
w kulturze sudańskiej, jest kawa (gahwa lub dżabana). Mogą ją przygotowy
wać zarówno kobiety jak i mężczyźni. W niektórych plemionach sudańskich,
jak np. u Bedża, kawę pije się kilka razy dziennie. Szczególną rolę odgrywa
kawa w kultach Zaar gdzie ceremonia picia tego napoju ma charakter
magiczny. Przyrządzanie kawy to rytuał. Na początku zielone ziarna (bun)
są prażone na patelni (muglaja). Następnym etapem jest mielenie kawy
w moździeżu (funduk). Robi się to w takt muzyki, uderzając na przemian
4
4
Kawę pije się w czasie wstępnej ceremonii zwanej wadibat el gahwa, podczas której
następuje rozpoznanie choroby.
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
107
rytmicznie tłuczkiem to w dno, to w boki moździerza. Potem wsypuje się ją
do rondla (szeragrag), nalewa wody i gotuje. Często dodaje się różnych
przypraw, jak: cynamon (girfa), kardamon (habahań), imbir (dżendżebir)
a niekiedy, ale już po zakończeniu gotowania, płynne masło (semen).
Gotową kawę wlewa się do dzbanka (dżabana)', dawniej wykonywano
dzbanki z wypalonej gliny obecnie najczęściej robi się je z blachy po
konserwach. Dziobek dzbanka zatyka się włóknami z palmy daktylowej
(Ufa). Służą one jako filtr. Dawniej, ale także podczas mojego pobytu, gdy
były trudności z cukrem, kawę popijało się przegryzając daktylami. Gdy
jednak cukru nie brakuje, wsypuje się go wcześniej do małych chińskich
filiżanek (fundżan) do połowy ich pojemności, wlewa potem do nich
stopniowo kawę z dzbanka i nie miesza już przed piciem. Wszystkie
czynności związane z przygotowaniem kawy odbywają się w obecności
pijących. Wąchanie bowiem ostrego dymu przy paleniu ziaren kawowych,
a potem łagodnego zapachu kawy podczas jej mielenia, wreszcie - picie,
traktowane jest jako jedna ceremonia, dająca możliwość kontemplacji
i odprężenia.
Ostatnim z powszechnie konsumowanych napojów jest herbata (sziaj).
Stała się ona popularna dopiero w okresie kolonialnym. Dziś jednak pije się
ją częściej niż kawę. Gotuje się ją w czajniku razem z wodą i wlewa do
małych szklanek najczęściej razem z mlekiem i dużą ilością cukru. Jest
to tzw. sziaj be laban. Dawniej, gdy mleka było pod dostatkiem, zaparzano
ją podobno wyłącznie na mleku bez dodawania wody. Można pić również
herbatę bez mleka, bardzo mocną tzw. sziaj sada, w tym wypadku jednak
dodaje się często przypraw, takich jak cynamon lub kardamon.
Pisząc o używkach można wspomnieć na marginesie o tytoniu i nar
kotykach. Palenie papierosów jest w Sudanie stosunkowo mało popularne,
a przyczyną tego jest głównie ich wysoka cena, a niekiedy - trudny dostęp
do nich. Zastępuje je jednak doskonale zażywanie tzw. tombaku. Jest to
sproszkowany tytoń lokalnej produkcji, głównie z Dar Furu, przypominają
cy tabakę. Do suchego tombaku dodaje się trochę wody z sodą (atruń)
i uciera rękami. Jeżeli tytoń ma być naprawdę mocny to musi poleżeć parę
godzin aż zajdą procesy fermentacyjne. Z takiego tombaku lepi się małe
kulki, tzw. safa, które wsadza się najczęściej za dolną wargę, czasem za górną
lub do nosa, trzymając je tam przez jakiś czas, a później wyjmuje. Nikotyna
dostaje się do krwi przez delikatną skórę, dając ten sam efekt co palenie
tytoniu. Tombak trzymany jest w foliowych torebkach lub metalowych
pudełkach i zażywany przez większość mężczyzn a niekiedy także przez
starsze kobiety.
Jeśli chodzi o narkotyki to w miastach spotkałem się tylko ze zwyczajem
palenia lokalnej odmiany haszyszu z Dar Furu lub Dar Fundż zwanego
bango. Robi się z niego skręty do palenia zwane gamszia. Kulturowo nie
odgrywają one jednak większej roli, choć palone są podczas obrzędów
niektórych odmian kultów Zaar.
�108
MACIEJ ZĄBEK
Są jeszcze inne rodzaje napojów bezalkoholowych i nie mające charak
teru używek. Spożywa się je przeważnie z okazji świąt lub podaje gościom.
Niektóre z nich można czasem kupić także na targach. Powszechnie jednak
pija się je na początku posiłku spożywanego po zachodzie słońca w okresie
postu ramadanowego.
Najbardziej popularne napoje to: woda z sokiem cytrynowym (lemun),
i zaparzane, suche kwiaty hibiscusa (karkade), (napar ten pije się zarówno
na zimno jak i na gorąco) oraz napój z owoców baobabu zwanych
gongolez. Pestki z owocu baobabu zalewa się wodą i pozostawia na noc.
Rano napój się słodzi i podaje do picia. Wszystkie napoje są obficie
słodzone. Herbatę zastępuje czasem żółty napój z zaparzanych ziaren
kozieradki (helby).
Tylko w okresie ramadanu pije się gorzkosłodkawy napój, przypomina
jący kwas chlebowy, nazywany abree. Przygotowuje się go, podobnie jak
w przypadku merissy, ze słodu (zurreia), z ziarna sorga lub prosa. Potem
miele na żarnach, a wytworzoną mąkę słodową miesza się z mąką sorga,
zalewa wodą, czasami dodaje karkade i zostawia do sfermentowania najeden
dzień. Na końcu abree gotuje się jeszcze przez jakiś czas i pozostawia do
ostygnięcia. Podaje się zwykle na zimno.
Kobiety w ciąży i połogu aby przybrać na wadze piją gęste napoje zwane
nesza i mossa. Nesza jest to asiida rozrobiona z wodą z dodatkiem cukru,
imbiru i cynamonu. Mossa przypomina merissę bez alkoholu i jest przygo
towywana z rozrobionej kisry w wodzie z dodatkiem cukru.
I I . P O W S Z E C H N E W Z O R Y K O N S U M P C J I POŻYWIENIA W S U D A N I E
1. Rozkład posiłków w ciągu dnia
- Herbata (sziaj) od 6:00 do 7:30 rano
Pierwszą rzeczą po przebudzeniu, rytualnych ablucjach i modlitwie jest
picie herbaty, samej lub z mlekiem. Rano nie jada się żadnych posiłków.
Niektórzy piją również kawę. Potem mężczyźni zwykle zażywają tombak.
- Śniadanie (fatur) od 9:30 do 10: 30 rano
Rolnicy pracujący w polu spożywają śniadanie wcześniej, czasami nawet
o 8:00 rano. Najczęściej na śniadanie, w domu i na polu jadana jest asiida
z różnymi rodzajami sosów. Poza domem, w pracy, na targu itp. - od
powiednio przyrządzony bób. Po śniadaniu obowiązkowo pije się herbatę
lub kawę.
- Obiad (ghada) od 1: 30 do 2: 30 po południu
W większości rodzin sudańskich na obiad podawana jest asiida albo kisra
z sosami. Jednak w zamożniejszych rodzinach, zwłaszcza w dni targowe,
�ZWYCZAJE K U L I N A R N E W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
109
podaje się obok kisry świeże mięso i sałatę z warzyw. Mięso (zazwyczaj
kozina albo kurczak) jest najczęściej smażony. Niekiedy też podaje się do
mięsa gurrase z sosami. Na zakończenie obiadu znowu podaje się herbatę,
a potem jeszcze niekiedy kawę. Po obiedzie ludzie zaprzestają wszelkiej
pracy, udając się na spoczynek.
- K o l a q a Cisza) od 8: 30 do 10:00 wieczorem
W przeciwieństwie do wcześniejszych posiłków kolacja nie jest daniem
obowiązkowym. Przyrządza się ją tylko w rodzinach zamożniejszych. Na
kolacje bowiem zazwyczaj jada się to, co zostało ze śniadania, a więc asiidę.
Okazjonalnie przygotowuje się gurrase na słodko, czasami b ó b albo gotowa
ne jajka. Wiele rodzin jednak pije tylko małą szklaneczkę herbaty z mlekiem
jako całe wieczorne pożywienie. Natomiast w okresie świąt, specjalnych
ofiar, wizyty gości lub gdy jest szczególnie zimno, albo gdy przedtem piło się
aragę, na kolację przygotowuje się pieczone mięso (sziaje).
- Jedzenie i napoje między posiłkami
W okresach między posiłkami pije się najczęściej herbatę lub kawę. Na
wsiach wśród niektórych grup rolników - merissę, rzadziej inne napoje,
jak lemon i karkade. W sezonie, między posiłkami często też jadane są arbuzy
oraz dzikie owoce nabak, ardeeb, laloob i gongolez. Przez cały rok jada się
pestki z arbuzów i orzeszki ziemne. Nałogowi miłośnicy tytoniu bez przerwy
zażywają tombak.
2. Sezonowe różnice w konsumpcji
Chariif - ciepły okres pory deszczowej od początku lipca do końca
października
Pierwsza połowa chariif to czas bezpośrednio poprzedzający zbiory. K o ń
czą się wówczas zapasy zbóż z roku poprzedniego i w przypadkach skrajnych
może być to okres głodu. Jeżeli jednak zbóż wystarcza to asiidę i kisrę
przyrządza się przede wszystkim z prosa, rzadziej - z sorga. Uważa się
bowiem że proso jest bardziej pożywne i daje więcej sił do pracy w polu.
Jeżeli nie ma klęski suszy, to zwierzęta w tym okresie znajdują się
w stanie intensywnej laktacji i dają dużo mleka. Wzrasta więc spożycie tego
napoju, a także jego przetworów: płynnego masła, maślanki i zsiadłego
mleka. Mięsa natomiast prawie się w tym okresie nie konsumuje. Wyjąt
kiem są święta i ofiary. Zazwyczaj nie: zabija się w tym czasie zwierząt,
Większość rodzin jest też zbyt biedna aby kupować je na targu. Stosun
kowo najwięcej spożywa się wówczas świeżych warzyw, zwłaszcza na
terenach ich uprawy.
Druga połowa chariif nazywa się darat. Jest to okres zbiorów, rozpoczy
nający się w połowie września a kończący na początku listopada. Żywności
w tym okresie jest już pod dostatkiem. Wtedy najczęściej organizuje się
�по
MACIEJ ZĄBEK
wielkie uroczystości rodzinne jak wesela i obrzezania. Jada się wówczas
świeże proso zebrane z pól, czasami jeszcze nie do końca dojrzałe. Sorgo
zachowuje się na później, przeznaczając je tylko na merissę, której w tym
sezonie pija się najwięcej. Łatwiej jest już o pieniądze, wzrasta więc także
spożycie mięsa.
Szita - chłodny suchy okres od listopada do końca lutego
W sezonie tym jada się stosunkowo najwięcej mięsa. Spichlerze są
wtedy jeszcze pełne, a ludzie uważają, że w czasie chłodów powinni się
lepiej odżywiać. Asiidę фъугъааъъ, się nadal z prosa, sorgo przeznaczając
na merissę.
Siif - gorąca pora sucha od marca do lipca
W porze tej mięsa jada się bardzo mało, a asiidę przyrządza się częściej
z sorga niż prosa. Ludzie chcą bowiem zaoszczędzić proso na okres prac
w polu, a ponadto uważają, że w gorące dni nie należy odżywiać się zbyt
obficie. Proso, ich zdaniem, jest wtedy „za ciężkie w żołądku".
W drugiej połowie siif'w maju i czerwcu mogą już padać pierwsze deszcze.
Okres ten nazywa się raszaasr, w tym czasie przygotowuje się pola pod
uprawy. Wzrasta wówczas spożycie mleka i warzyw.
3. Posiłki przygotowywane na specjalne okazje
Ramadan - miesiąc postu
Podczas ramadanu panuje całkowity zakaz spożywania jakichkolwiek
potraw, napojów i używek od wschodu do zachodu słońca. Po zachodzie
słońca organizuje się jednak uroczyste zbiorowe posiłki zwane śniadaniem
(słowo fatur - śniadanie oznacza w języku arabskim przerwanie postu).
Tradycyjnie jest ono spożywane przed domem, aby - jak mówią: „Każdy
przechodzeń znalazł pożywienie do jedzenia." Zwykle też każdy z żonatych
mężczyzn przynosi miskę z określonym pożywieniem na wspólną tacę, dzięki
czemu zestaw d a ń jest bardzo urozmaicony. Dziś jednak częściej zaprasza się
znajomych do własnego domu. Dania najbardziej charakterystyczne dla
śniadania ramadanowego to: daktyle, madida i balila oraz napoje lemon,
karkade, gongolez i abree, od których rozpoczyna się posiłek.
Id el fitr - święto końca postu
Na uroczyste śniadanie, na które zaprasza się wszystkich sąsiadów, po
daje się asiidę z mulah roob. Asiida jest daniem codziennym, ale jednocześnie
uświęconym, w rodzaju naszego „chleba powszedniego", co podkreślone jest
symbolicznie przez podanie jej jako pierwszego dania po okresie postu.
Jedzenie posyła się także do meczetu dla biednych. Obiad może się składać
z różnych dań, w tym - mięsa. Najwięcej spożywa się jednak w tym dniu
słodyczy i daktyli.
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
111
Maulid an Nabi - urodziny Proroka Muhammeda
W tym dniu nie ma wystawnych potraw. Podaje się dużo słodyczy, m.in.
cukierki, daktyle, ciastka.
Id el Adha albo Id el Qurban - święto ofiary
Jest to święto na pamiątkę ofiary Abrahama. W tym dniu każdy ojciec
rodziny musi własnoręcznie zabić barana. Tak więc głównym daniem, poda
wanym już na śniadanie, jest tego dnia mięso smażone i pieczone. Część tego
mięsa ofiarnego powinna zostać obowiązkowo rozdana biednym.
Karama - ofiara
W tradycji muzułmańskiej karama oznacza pożywienie, które przygoto
wuje dla Boga w podzięce za szczęśliwe zdarzenie lub dla ochrony przed
nieszczęściami. Karama może być zjedzona przez samego ofiarodawcę, ale
w uczcie muszą uczestniczyć krewni lub znajomi; część potrawy oddaje się
biednym. Karamę można zrobić w każdy dzień tygodnia, ale za najlepszy
uważa się piątek. W tym dniu pod meczetem przebywa dużo biednych,
którym rozdaje się pożywienie. Czynność tę uważa się za równoznaczną
z oddawaniem jedzenia Bogu. W związku z karamą używa się dwóch od
dzielnych pojęć: mówi się „zrobić кагате" i „zabić karamę". „Zabicie
кагату" polega na własnoręcznym uśmierceniu jakiegoś zwierzęcia, koniecz
nie samca i bez żadnej skazy, oraz przygotowaniu z niego dania. „Zabija się
karamę" na takie okazje jak: wesele, narodziny, obrzezanie, święta religijne,
wyruszenie i powrót z pielgrzymki do Mekki, odwiedziny ważnych gości,
sukcesy osobiste i wiele innych, w zależności od zamożności i hojności
ofiarodawcy. „Robienie kar amy polega natomiast na przygotowaniu poży
wienia bezmięsnego, przede wszystkim balily', fatty\ ryżu z mlekiem, różnych
rodzajów ciastek. Tego typu karamę robi się w przypadku wydarzeń mniej
szej rangi, jak: niegroźna choroba, zmiany astronomiczne, postrzyżyny,
wypadanie zębów mlecznych, większe zakupy itp.
Zaar - kult duchów, a zarazem obrzęd leczniczy
Pożywienie, które przygotowuje się na okres obrzędów Zaar jest zwykle
bardzo obfite i różnorodne, podobnie jak w wypadku wesela czy obrzezania.
Pija się również wówczas alkohole i używa halucynogenów. Obok zwykłych
dań występuje tu pożywienie symbolizujące określone duchy przedstawicieli
różnych grup etnicznych. Zabija się też karamę poświęconą określonemu
Zaar. „ D u c h ó w " Zaar jest wiele. Należą do nich np. Zaar Habaszi (duch
Etiopczyka) - na ofiarę zabija się „czerwonego" barana, podaje się migdały,
orzeszki ziemne, pistacje, chleb świętojański, cukierki karmelowe i merissę.
Inny przykład to Zaar Chawadzia (duch Europejczyka) - na ofiarę zabija się
białego barana lub indyka, podaje się sardynki z konserwy, gotowane jajka,
ser, owoce konserwowane, zimne napoje np. coca-colę, oraz mocny alkohol
i koniecznie papierosy.
�112
MACIEJ ZĄBEK
Zikir - (dosłownie - wspominanie). Religijna ceremonia organizowana
przez bractwa sufickie (mistyków muzułmańskich)
Podawana jest tylko herbata i kisra z wodą.
Madih - recytacja poematów poświęconych Bogu i Prorokowi
Na madih ludzie zbierają się w piątki, z okazji powrotu pielgrzymów
i innych uroczystości religijnych. Osobno gromadzą się kobiety, a osobno
mężczyźni. Dla mężczyzn podawana jest tylko fatta, dla kobiet zaś kisra,
mahszi, ryż, sałata i słodycze.
Hurraara i simaja - narodzenie dziecka i nadanie mu imienia
Po urodzeniu dziecka ojciec zabija, barana, kobiety zaś przygotowują
następnie pożywienie z baraniny. Po siedmiu dniach, gdy dziecko ma otrzy
mać imię, zabija się następnego barana. Na przyjęciu z tej okazji oprócz
mięsa podaje się również daktyle i słodycze. Część pożywienia otrzymuje
w darze akuszerka.
Kobieta, która urodziła dziecko otrzymuje dodatkowe pożywienie w po
staci mleka (około pół litra dziennie), neszy, mossy i madidy. Dostarcza się
jej dużo żywności aby szybko utyła, co jest znakiem piękności i dobrobytu.
Tahur - obrzezanie
Ceremonia obrzezania nazywana bywa „małym weselem". Z tej okazji
przygotowuje się mięso z barana zabitego na ofiarę oraz gurrase na słodko
i ligemat (rodzaj pączków).
Agid i sufah - przyjęcie po ceremonii legalizującej małżeństwo
W domu ojca narzeczonego, po spisaniu kontraktu, najczęściej podaje się
obecnym mężczyznom zimne napoje i daktyle, w miastach także ciastka.
Iris - wesele
W czasie wesela organizuje się największe przyjęcia i podaje wiele potraw.
Dominuje mięso, gdyż zabija się wówczas niejednego barana, a często nawet
wielbłąda. D o bardziej charakterystycznych dań weselnych należy: makaron
na słodko (szairija) i dżem jabłkowy (jabłka niedostępne w Sudanie uchodzą
za najsmaczniejszy owoc).
El mot i el hadaad - śmierć i żałoba
Po pogrzebie mężczyźni zbierają się przed domem, w zbudowanej spe
cjalnie do tego celu wiacie (sewan) gdzie przebywają co najmniej trzy dni. Jest
to miejsce żałoby, w którym składa się kondolencje (dar el azaa). Kobiety
zbierają się wewnątrz zagrody przed chatą pełniącą rolę kuchni. Nie ma
specjalnych potraw żałobnych. Podawana jest asiida i kisra z sosami, męż
czyźni czasem jedzą mięso, pije się dużo kawy i herbaty. Kobiety zwykle
jedzą mniej, najczęściej tylko kisrę z sosami.
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
113
Specjalne przepisy dotyczą sposobu zachowywania się wdowy po mężu.
Powinna ona przez cztery miesiące jadać tylko po zapadnięciu zmroku,
jeden rodzaj pożywienia i w takiej ilości, aby tylko nie umarła z głodu.
Wyraźne schudnięcie wdowy jest dowodem jej lojalności w stosunku do
zmarłego męża.
W niektórych plemionach występuje zwyczaj pozostawiania pożywienia
na grobie jako ofiary dla zmarłych. Przeważnie jednak po 40 dniach od
śmierci członka rodziny w pobliżu grobów zostawia się tylko kości z ofiary
- na znak, że karama została zabita.
Nafir - praca zbiorowa wykonywana w atmosferze święta
D o ciężkich prac wymagających zaangażowania wielu ludzi takich jak:
żniwa, budowa domu, kopanie studni itp., zaprasza się do pomocy sąsiadów
i znajomych. Praca wykonywana jest ze śpiewami, w atmosferze święta.
Organizujący nafir ma jednak obowiązek ugoszczenia uczestników asiida
z prosa razem z mulah szarmut, smażoną koziną, kawą, herbatą i nierzadko
dużą ilością merissy.
Zijaara - wizyta gościa
Po wejściu gościa podaje mu się przede wszystkim kubek wody i czasami
daktyle jako symbol szczęścia. Jeżeli gość jest spodziewany, to czekają
na niego także inne zimne napoje, takie jak karkade i lemon. Potem zabija
się dla niego jakieś zwierzę, w zależności od rangi osoby może być to nawet
wielbłąd.
Wśród wiejskiej ludności Sudanu przetrwały jeszcze tradycje staroarabskiej gościnności; jest ona obowiązkiem i gościowi oddaje się wszystko co
najlepsze. Na przyjęcia przygotowuje się więcej pożywienia niż go faktycznie
potrzeba, dopuszczając raczej możliwość zmarnowania jego części niż sytuaq ę , w której mogłoby go zabraknąć. Rodzina przyjmująca mogłaby zostać
posądzona o skąpstwo, to zaś uważane jest za hańbę.
4. Podawanie i spożywanie posiłków oraz ich symboliczne znaczenie w życiu
rodzinnym i społecznym
W sudańskich społecznościach tradycyjnych pożywienia jest symbolem
stosunków społecznych, relacji między młodszymi a starszymi, a zwłaszcza
między kobietą i mężczyzną. Zwyczaje związane z jedzeniem są dobrym
przykładem męskiej dominacji, choć należy pamiętać, że kultura nigdy nie
pozwala na skrajne naruszenie równowagi i tworzy instytuqe, które umoż
liwiają kobietom rekompensatę ich niższej pozycji.
Wszystkie sprawy domowe, a więc również gotowanie, należą do obo
wiązków kobiet. Mężczyzna pełni rolę opiekuna, do jego obowiązków należy
m.in. dostarczenie żywności do domu, tzn. wyprodukowanie jej samemu
lub zarobienie pieniędzy i dokonanie zakupów. Nie znaczy to jednak, że
�114
MACIEJ ZĄBEK
mężczyźni nie umieją gotować. Uczą się tego od swych matek w dzieciństwie
i radzą sobie, gdy są sami, np. kiedy pilnują stad zwierząt. Zazwyczaj jednak
żona gotuje mężowi według jego gustu i podaje mu pierwszemu. Sama zaś
jada wówczas kiedy on skończy. Jest hańbą dla kobiety gdy mąż poprosi
o więcej, a jedzenia już nie ma ponieważ żonaje zjadła. Posiłek należy podać
mężowi przyzwoicie tzn. każde danie na osobnym talerzu. Talerze powinny
leżeć na dużej okrągłej tacy (senija), przykryte specjalną pokrywką (tabak),
wyplecioną z barwionych liści palmowych. Nawet wtedy, gdy jest tylko jedno
danie, przykrywa się je małym tabak.
Mężczyźni jadają w męskiej części zagrody i kobiety same nie przynoszą
im jedzenia. Pośredniczą w tym mali chłopcy lub służący. W czynnościach
poprzedzających jedzenie, takich jak rozłożenie maty, przestawienie łóżka,
przyniesienie jedzenia i podanie wody widać wyraźnie hierarchię jaka panuje
w tej społeczności. Młodzież i osoby o niższej pozycji społecznej (często byli
niewolnicy) pełnią tu rolę służących wykonując wszystkie te czynności.
Tradycyjnie Sudańczycy jedzą na macie (birisź) plecionej z liści pal
mowych, na środku której kładzie się tacę z jedzeniem. Od niedawna popu
larne stały się niskie metalowe stoliki, na których stawia się tacę. Krzeseł się
nie używa. D o siedzenia służą taborety (bamber) albo łóżka (angreb). Bardzo
rzadko mężczyzna jada samotnie, zwykle w wielkich rodzinach w posiłkach
uczestniczą dziadkowie i starsi synowie, albo najbliżsi sąsiedzi. Przed jedze
niem obmywa się prawą dłoń, służącą do nabierania jadła. Osoba usługująca
wylewa z małej konewki (ibrik) strumień wody na prawą dłoń. Dopiero
potem można przystąpić do jedzenia. Lewą dłonią nie wolno jeść w towarzy
stwie, utożsamia się ją bowiem z szatanem. Służy ona ponadto do ablucji po
załatwieniu potrzeb fizjologicznych.
Wokół tacy, obok siebie siadają mężczyźni, gdy ludzi jest więcej przynosi
się drugą tacę. Można zająć dowolną pozycję, nie wolno tylko pokazy
wać stóp, gdyż uważane jest to za bardzo brzydkie zachowanie. Każdy
kto rozpoczyna jedzenie mówi bismillah (w imię Boga), gdy kończy, mówi:
Al hamdu Lillah (dziękujemy Bogu).
Jedzenie rozpoczyna się od najlepszych potraw, najczęściej surowej
wątróbki i flaczków, potem przechodzi się do mięsa i sałaty, na końcu zaś je
się kisrę z sosami czy asiidę. Chociaż poszczególne potrawy są ułożone
odzielnie, to Sudańczycy lubią niektóre z nich łączyć i ugniatać w jednorodną
masę. Wkładają kisrę lub chleb do sosów, często wrzucając tam jeszcze
taamije, pokrojone pomidory i sałatę, wszystko to ugniatając rękami. Talerze
są wspólne, a pożywienie wkłada się do ust palcami prawej ręki. Najczęściej
jedzenie, takie jak np. asiida, nabiera się czterema palcami dłoni jak łopatką,
wkłada do ust i na końcu oblizuje kciuk. Dlatego asiida bywa nazywana
lugma - garstka. Jedzenie bez pomocy sztućców Sudańczycy uważają za
smaczniejsze. Tylko w nielicznych przypadkach podaje się do jedzenia łyżki,
np. do ryżu na słodko lub niektórych zup wtedy gdy nie ma kisry, którą
można by j ą z nimi zmieszać. Po jedzeniu pije się wodę ze wspólnego kubka
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
115
i wydaje charakterystyczne odgłosy pod wpływem gazów idących z żołądka,
mówiąc po nich za każdym razem: „Al hamdu Lillah". Następnie wstaje się
i na boku myje ręce, czekając na herbatę lub kawę. Napoje pije się małym
łykami, siorbiąc w trakcie picia.
Kobiety nie jedzą razem z mężczyznami ani się temu nawet nie przy
glądają. Trzeba jednak zarazem pamiętać, że od każdej zasady kulturowej są
wyjątki, gdyż życie jest z reguły bogatsze od zasad. W zagrodach położonych
z dala od innych domów m ą ż często je ze swoją żoną, gdy nie ma obcych.
Również wtedy gdy wśród podróżujących przez wiele dni mężczyzn znajduje
się jedna kobieta (córka, żona lub krewna jednego z nich), nie przygotowuje
się dla niej odzielnych posiłków, tylko zaprasza do wspólnego jedzenia razem
z mężczyznami. Innym przykładem mogą być kochankowie, którzy w tajem
nicy przed okiem społeczności jedzą ze sobą, wkładając sobie nawzajem do
ust najlepsze kęsy pożywienia.
Kobiecy sposób jedzenia zazwyczaj kontrastuje z męskim. Kobiety jedzą
w kuchni z garnka bez używania talerzy. Tylko wtedy, gdy goszczą inne
kobiety, podają im jedzenie tak jak mężczyznom, tzn. komplet wszystkich
potraw, na tacy pod przykryciem. Dzieci jedzą razem z matką. Chłopcy
powyżej dziesięciu lat mogą być już zapraszani do jedzenia razem z mężczyz
nami. Od tego momentu zabrania im się przebywać w kuchni mówiąc, że
jeżeli będą jedli z garnka w kuchni, to w dzień ich wesela będzie burza, która
zepsuje ceremonię.
Dla dzieci nie przygotowuje się innego pożywienia, jedzą to samo, co
dorośli. Niemowlęta są karmione piersią, nieraz aż do drugiego roku życia,
a w późniejszym okresie dostają kisrę z mlekiem. Matki zwykle dają do
ssania niemowlętom tylko jedną pierś podczas każdego karmienia. Nie ma
ustalonych godzin karmienia, dzieci jedzą wtedy kiedy chcą.
Uważa się, że mężczyzna potrafi lepiej ocenić jakość pożywienia niż
kobieta, dlatego żona gotuje to, co lubi jej mąż, dostosowując się z dziećmi
do niego. Surowe flaczki i wątroba przygotowywane są tylko dla mężczyzn,
a z innych potraw mięsnych kobiety mogą zjeść tylko to, co zostawią
mężczyźni. Kiedy m ą ż jest nieobecny w domu, a dzieci są małe, kobieta nie
kłopocze się gotowaniem odpowiednich posiłków, zadawalając się zwykle
kisrą z mlekiem lub gotowanym grochem.
Sposób jedzenia także mocno podkreśla męskość i kobiecość. Jedząc
mężczyzna demonstruje swą śmiałość, a kobieta - brak zaradności. Mężczyz
na je szybko, napełniając jadłem całe usta, kobieta powoli, wkładając do ust
małe kęsy. Dziewczyna jedząca w pośpiechu jest krytykowana przez matkę,
która mówi, że je ona jak chciwy chłopiec.
Podczas żałoby kobieta okazuje swój smutek poprzez brak chęci do
jedzenia. Gdyby natomiast mężczyzna unikał jedzenia w żałobie, zostałby
skrytykowany przez krewnych, że zachowuje się jak kobieta.
Wyraźnie widać różnicę między kobietami a mężczyznami w sposobie
jedzenia podczas wielkich przyjęć. Gości jest wówczas tak dużo, że nie
�116
MACIEJ ZĄBEK
wystarcza tac, aby wszystkich nakarmić w tym samym czasie. Jest w zwycza
ju, że kiedy jedna grupa gości skończy jeść, następna może dopiero roz
począć posiłek. Mężczyźni szybko zajmują miejsca przy tacach przyniesio
nych przez służących i od razu zabierają się do jedzenia. Gdy skończą
- odchodzą. Słudzy zabierają wtedy tace z resztkami i przynoszą nowe dania,
a kolejna grupa gości pospiesznie zajmuje przy nich miejsca. Zdarza się,
że ktoś nie zdąży zająć miejsca przy tacy albo najeść się do syta, gdyż inni
go w tym ubiegli. Nazywają go wówczas kobietą i śmieją się z niego.
Kobiety ucztują w części zagrody lub domu przeznaczonym dla nich.
Zachowanie ich jest całkiem odmienne. Ociągają się z przystąpieniem do
jedzenia, a gospodyni długo musi je namawiać. Dopiero na zaproszenie
w imię Boga i Proroka kobiety siadają przy tacy i powoli zaczynają jeść. D o
każdej z tac musi ponadto przysiąść się któraś z kobiet z rodziny organizu
jącej przyjęcie aby pilnować żeby zjadły do końca. Każda bowiem z kobiet
chce skończyć pierwsza, a „opiekunka" musi j ą powstrzymać. Inaczej naraża
rodzinę na plotki i pomówienia, że w domu zabrakło jedzenia.
Jedzenia dla gości nigdy nie może zabraknąć, gdyż jest to sprawa honoru
gospodarza. Tak więc podczas wszelkiego rodzaju przyjęć, zarówno dla
kobiet jak i mężczyzn, przygotowuje się więcej pożywienia niż go w rzeczy
wistości potrzeba, nawet gdyby jego część miała ulec zmarnowaniu.
Uwagę zwraca jeszcze fakt, że w przeciwieństwie do zwyczajów europej
skich, gdzie jedzeniu podczas przyjęć towarzyszą zwykle rozmowy, które
wydają się być ich głównym celem - tu nie mają one miejsca. Życie towarzy
skie rozpoczyna się dopiero po jedzeniu, z chwilą podania kawy lub herbaty.
Mężczyźni, w przeciwieństwie do kobiet, mogą jeść także poza domem
- w klubach i restauracjach (gahwa). Wyjątkiem wśród mężczyzn są ci,
którzy cieszą się szczególnym prestiżem: przywódcy plemion, szejchowie. Nie
jadają oni w gahwa, przynajmniej na swoim terenie, lub tam gdzie są znani.
Naraziliby się wówczas na plotki, że im żona nie chce gotować albo, że nikt
ich nie chce zaprosić, co podważyło by ich autorytet. Zwyczaj ten jest
szczególnie uciążliwy dla kobiet odbywających podróże miejscowymi auto
busami i ciężarówkami. Są one bardzo niewygodne, a podróż trwać może
nawet kilka dni. Pojazdy zatrzymują się oczywiście na postoje kilka razy
dziennie w czasie modlitwy. Mężczyźni od razu z nich wychodzą, a po
załatwieniu potrzeb fizjologicznych, ablucjach i modlitwie, kupują coś do
jedzenia. Najczęściej jest to potrawa z bobu, którą spożywa się wspólnie
w grupach. Kobiety nie mogą się tak zachować. Siedzą w autobusie i czekają,
aż dzieci przyniosą im jedzenie, które tam spożywają. Dopiero gdy zapadnie
noc, ukradkiem wychodzą, by załatwić potrzeby fizjologiczne i idą do osob
nej restauracji, ale tak aby nie rzucać się w oczy mężczyznom. Nocują także
w autobusach, podczas gdy mężczyźni wygodnie wyciągają się na łóżkach.
Mężczyzna jest jednak odpowiedzialny za opiekę nad kobietą i ma obo
wiązek zapewnienia jej wyżywienia. Niespełnienie tej powinności może być
powodem zażądania rozwodu przez ojca kobiety.
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
117
Jak już wspomniałem, jest wiele możliwości rekompensujących kobietom
codzienną męską dominację. Jedną z nich jest zwyczaj robienia żonom
prezentów z dodatkowej żywności, zwany tausia. Jest to przeważnie mięso,
mąka, owoce, które mąż daje żonie do jej całkowitej dyspozycji. Ż o n a może
dzielić się tausia ze swoimi zamężnymi córkami lub sąsiadkami. W ten sposób
pokazuje otoczeniu, że jej mąż jest sprawiedliwy, dobry i dobrze mu się
materialnie powodzi. Mężczyzna wówczas zyskuje dobrą opinię, co wywołuje
rywalizację, gdyż każdy mężczyzna chce uchodzić za dobrego męża zgodnie
z religijnymi i społecznymi wartościami. To wywołuje oczywiście następne tausia
i w rezultacie kobiety mogą liczyć zawsze na dodatkową żywność.
W życiu kobiet są także okresy, w których cieszą się one szczególnymi
przywilejami. Ich oznaką są m.in. dodatkowe racje pożywienia. Pierwszym
z tych okresów jest „miesiąc miodowy" po ślubie (siadziar el asal) trwający
40 dni. W tym czasie żona nie pracuje, a matka, siostry lub krewne przygotowu
ją jej najlepsze pożywienie dostarczone przez męża, tak aby jak najprędzej utyła.
Drugim z takich okresów jest każda ciąża (himil). W tym okresie kobieta
otoczona jest specjalną opieką. Zwalniana jest też z wykonywania codziennej
pracy, a inne kobiety z rodziny przygotowują dla niej specjalne posiłki, aby
mogła wszystkiego spróbować. M a to :związek z wierzeniami, że jeżeli nie
poczęstuje się ciężarnej jedzeniem, na które ona spojrzy, to dziecko urodzi
się ułomne.
W siódmym miesiącu ciąży odbywa się ceremonia zwana dżertig lub
rubat, w której uczestniczą tylko kobiety. Przygotowują one specjalne śnia
danie składające się z asiidy, lugmy i mulah roob. Po jedzeniu kobiety
wcierają resztki asiidy i mulah roob w brzuch ciężarnej, życząc jej bezpiecz
nego porodu. Głównym daniem obiadowym jest baranina (po nim kobiety
powtarzają życzenia dla ciężarnej). Jedzeniem tym częstuje się także męż
czyzn, ale zasadniczo przygotowywane jest ono dla kobiet. Dostarczenie
produktów na tą uroczystość należy do obowiązków męża, który musi się
z nich wywiązać nawet gdyby miał popaść w długi. W ten symboliczny
sposób uznaje dziecko za swoje, pokazując, że cieszy się z ciąży żony.
Czterdzieści dni połogu to następny okres, w których kobieta dostaje
specjalne jedzenie, jak: mleko, nasze, mosse i madide, aby jak najszybciej
utyła. W ostatnim dniu połogu kobiety urządzają przyjęcie zwane nufajd.
M ą ż musi wtedy dać żonie dar składający się z daktyli, słodyczy i mąki
pszennej na gurasse.
Inną instytucją, która umożliwia kobiecie odreagowanie spotykanych ją
na co dzień upokorzeń, daje możliwość relaksu i uzyskania od męża potrzeb
nych jej rzeczy, jest uczestnictwo w obrzędach Zaar. Uczty urządzane w trak
cie tych obrzędów czasami nawet dorównują weselnym, a głównym daniem
na nich jest mięso. Kobiety w czasie tych obrzędów mogą robić wiele rzeczy
niedozwolonych na co dzień, jak picie alkoholu lub palenie tytoniu.
Podczas wesela organizuje się uczty dla obu płci, ale przedtem odbywają
się przyjęcia tylko dla kobiet. Pierwsze z nich urządza się na tydzień przed
�118
MACIEJ ZĄBEK
weselem. Jest to dzień czesania panny młodej (gaawod). Matka panny młodej
zaprasza krewne i sąsiadki, a jej brat przynosi im dary, m.in. worek sorga
i barana. Zaproszone kobiety przygotowują dania w atmosferze święta, przez
cały czas śpiewając. W tym czasie fryzjerka czesze pannę młodą. Potem
podawany jest obiad. Składa się on ze smażonej baraniny, gulaszu, mahszi,
sałaty, kisry, chleba i owoców.
Drugie przyjęcie organizują kobiety z okazji nauki tańca panny młodej
(talima). Pod wieczór do domu panny młodej przychodzą młode mężatki,
które pokazują jej jak się tańczy. Biorą w tym także udział młode dziewczęta,
które grają na bębnach, klaszczą i śpiewają. Na zakończenie uroczystości na
kolacje podawany jest bób, taamija, gurrasa i chleb.
Podsumuwując można powiedzieć że, pożywienie jako symbol material
nej stabilizacji rodziny podkreśla jednocześnie rolę męża i oczekiwania żony
w stosunku do niego.
Na co dzień męska dominacja wyrażona jest przez podawanie mężowi
jedzenia lepszej jakości i w pierwszej kolejności. W sytuacjach odświętnych,
zwłaszcza związanych z religią muzułmańską, mężczyźni jedzą na ogół bar
dzo skromnie. Kobiety zaś wykorzystują te sytuacje, aby zrekompensować
sobie codzienne upokorzenia i najeść się do syta. Przykładem może być
opozycja między męską, religijną ceremonią Zikir a kobiecym, nie związa
nym z religią obrzędem Zaar. Podobna opozycja zachodzi między religijną
ceremonią podpisania kontraktu małżeńskiego, a świeckimi ceremoniami
czesania i nauki tańca panny młodej. Innym przykładem jest recytacja
Madih, która dla mężczyzn jest wyrazem pobożności i jak mówią: „Nie jest
potrzebne wystawne przyjęcie, gdyż samo słuchanie jest już wystarczającą
przyjemnością". D l a kobiet zaś jest to rodzaj przedstawienia teatralnego.
Mówią one że, ,jest to robione bardziej na pokaz niż dla pobożności"
i przygotowują dla siebie atrakcyjne pożywienie.
Kobiety, które na co dzień jadają mniej i gorzej, wykorzystują religijny
i społeczny obowiązek opieki mężczyzn nad nimi, wymagając dowodów ich
odpowiedzialności w postaci darów tausia i specjalnego traktowania wraz
z zapewnieniem odpowiedniego podczas miesiąca miodowego, a później
w długich powtarzających się okresach ciąż i połogów. Niespełnienie tych
obowiązków może zakończyć się rozwodem. Kobieta znajduje tu poparcie
całej społeczności, a męża okrywa niesławą. Mężczyźni więc z reguły, aby nie
dopuścić do plotek na temat braku odpowiedzialności, zawczasu zaopatrują
kobiety w wystarczającą ilość jedzenia.
Pomijając jednak różnice między mężczyznami a kobietami widoczne
w sposobie spożywania posiłków, trzeba stwierdzić, że przejadanie się nie jest
dobrze widziane. Wyjątkiem od tego są tylko te okresy, w których kobiety
powinny przybywać na wadze. Zazwyczaj osoby uczestniczące we wspólnym
posiłku starają się odejść od tacy zanim jedzenie się skończy. Poza tym nawet
w czasie przyjęć, mimo pozornie bogato zastawionych tac, na osobę a wypa
da o wiele mniej pożywienia niż na przykład podczas świątecznej konsumpcji
�ZWYCZAJE KULINARNE W K U L T U R Z E SUDAŃCZYKÓW
119
w tradycyjnych polskich rodzinach. Nie ma to w tym wypadku związku
z zamożnością, gdyż dzieje się tak nawet w bogatych rodzinach sudańskich.
Na zwyczaj ten wpływa religia. Mówi o tym jeden z Hadisów:
„Człowiek nie powinien przepełniać tego wstrętnego naczynia, jakim jest jego
brzuch. Winno mu wystarczyć tyle by się utrzymać przy życiu. A jeśli człowiek już
je, to niechajjedną trzecią żołądka wypełni jedzeniem, jedną trzecią piciem, a jedną
trzecią zostawia pustą, by miał czym oddychać." (Mahomet 1993, s. 101).
t
LITERATURA
A k i n r e l e J.A.
1970
Fermentation studies on maize during the preparation of traditional African starchcake
food, „Journal Scientific Food Agriculture", vol. 21, s. 619-625.
Koran
1986
Koran, tłum. J. Bielawski Warszawa.
L e w i c k i Т.
1963
Pożywienie ludności Zachodniej Afryki w średniowieczu według źródeł arabskich,
„Etnografia Polska", t. 7.
Mahomet
1993
Mahomet. Mądrości Proroka (Hadisy), tłum. J. Danecki, Warszawa,
al T a y b , A b d u l l a
1964
The Changing Customs of the Riverain Sudan, „Sudan Notes and Records", vol. 45,
s. 12-28.
al T a y b M . E .
1974
Al-Indaya Dar Ettibaa, Khartoum.
Shinnie P.L.
1986
Meroe. Cywilizacja starożytnego Sudanu. Warszawa.
MACIEJ ZĄBEK
C U L I N A R Y CUSTOMS AND PATTERNS O F FOOD CONSUMPTION
IN T H E SUDANESE TRADICIONAL C U L T U R E
Summary
This study deals with food consumption in the Sudanese tradicional culture. It is based on
the field research conducted by the author between 1989-91 in Northen Kordofan Province.
The first part is concentrated on food product, the variety and the methods of their preparing,
with a special focus on the dealing with sorghum crop products such as kisra and asiida. Which
are the main local bread for the majority of the Sudanese people. The second point describes
the methods of preparing drinks. The most interesting of this drinks is the role oí merissa - local
beer brewed from sorghum. The second part of the paper presents the role of food in the cocial
life, general consumption patterns of households, identifying meal times and the common types
of food eaten during the day. Also seasonal differences in consumption and food consumed
during special occasions. At the and the study discusses the consumption of food within the
one family and symbolic meaning of food actmties (cooking, service, consumption and
distribution) in relation to specific social roles. The conclusion which to be gained of this study,
emphasis the great role of food in distinguishing between men and women relationship in
a traditional society.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/8440cc0c3fa95e20f37523d783d5574c.pdf
d9ac9c348a09bde008a276388a3a8465
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Etnografia Polska
Subject
The topic of the resource
etnografia, etnologia
Description
An account of the resource
czasopismo
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1958-
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
IAiE PAN ( d.IHKM PAN)
Publisher
An entity responsible for making the resource available
IAiE PAN
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:829
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1974
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:762
Title
A name given to the resource
Zwyczaje i obrzędy. Uwagi na marginesie artykułu K. Kwaśniewicz / ETNOGRAFIA POLSKA 1974 t.18 z.2
Description
An account of the resource
ETNOGRAFIA POLSKA 1974 t.18 z.2, s.57-64
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Tomicki, Ryszard
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Historii Kultury Materialnej PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
„Etnografia P o l s k a " , t. X V I I I z. 2.
RYSZARD TOMICKI
Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY
U W A G I N A M A R G I N E S I E A R T Y K U Ł U K. KWAŚNIEWICZ
Konieczność stosunkowo szybkiego a jednocześnie możliwie wszech
stronnego p r z e d y s k u t o w a n i a szeregu problemów teoretyczno-metodologicznych leżących u podstaw t e o r i i k u l t u r y formułowanej przez etnogra
fię jest oczywista, czego dowodzi m . i n . próba ustalenia d e f i n i c j i pojęcia
„zwyczaj" będącą n i e t y l k o cenną inicjatywą, lecz także doskonałą egzemplifikacją stopnia trudności tego zadania. Artykuł K . Kwaśniewicz p r o
w a d z i równocześnie do k o n k l u z j i , że p r o b l e m u n i e da się rozwiązać m e
todą kalejdoskopową polegającą na składaniu m o z a i k i z części najróżniej
szych d e f i n i c j i zaczerpniętych z opracowań ogólnych, podręczników i t p .
Potrzebna jest g r u n t o w n a analiza p r o b l e m a t y k i nadzwyczaj t r u d n e j i rów
nie zaniedbanej.
U w a g i zamieszczone poniżej tyczą k i l k u najważniejszych naszym zda
n i e m k w e s t i i poruszonych w a r t y k u l e . Ze względu na fakt, iż tekst t e n
jest j e d y n i e d r u k o w a n y m głosem w d y s k u s j i , nie może pretendować on
do stanowienia całościowej k o n t r p r o p o z y c j i ; zawiera natomiast propozycję
p e w n y c h kierunków d y s k u s j i .
Podstawową tezą artykułu K . Kwaśniewicz jest wprowadzenie pojęcia
zwyczaj dla określania w s z y s t k i c h właściwie sfer działalności l u d z k i e j
w społecznościach chłopskich. J e d y n y m m a n k a m e n t e m tego zabiegu —
pozostającym w bezpośrednim związku z niejasną definicją zwyczajów —
jest nieoperatywność t e r m i n u , prowadząca w k o n s e k w e n c j i do koniecz
ności uznania za tożsame zjawisk t a k różnych, j a k zdejmowanie czapki
w t r a k c i e p o w i t a n i a i n p . topienie M a r z a n n y czy t r a d y c y j n e sobótki.
W y d a j e się, że propozycją rokującą lepsze p e r s p e k t y w y jako p u n k t
wyjścia do d y s k u s j i jest wprowadzenie do rozważań pojęcia w z ó r z a
c h o w a n i a s i ę (używanego przez autorkę w sposób nieco z a k a m u f l o
w a n y ) p r z y u t r z y m a n i u terminów zwyczaj, obyczaj i obrzęd. T e n ostatni
w y e l i m i n o w a n y na podstawie niezbyt oczywistych założeń w y m a g a szcze
gólnej u w a g i .
�RYSZARD TOMICKI
C z y m jest wzór zachowania się? Obserwując życie k o n k r e t n e j spo
łeczności m a m y do czynienia z zachowaniami j e d n o s t k o w y m i stanowiący
m i realizacje w z o r u funkcjonującego w tej grupie. Wzór jest więc swego
rodzaju t w o r e m a b s t r a k c y j n y m pozwalającym na identyfikację danego
z b i o r u zachowań i n d y w i d u a l n y c h , jeżeli t y l k o nie odbiegają o d niego
poza określone granice. Można stwierdzić, że w z ó r
zachowania
jest zespołem cech wyróżniających
zachowania pewnej
g r u p y l u d z i (nie zawsze całej społeczności) w określonej s y t u a c j i jako
najbardziej prawdopodobne. W i d e a l n y c h w a r u n k a c h możliwa jest do
pomyślenia sytuacja pełnej odpowiedni ości między w z o r e m a zachowa
n i a m i j e d n o s t k o w y m i . Podkreślić p r z y t y m należy szczegółowy charakter
w z o r u zachowania się oraz jego imperatywność dla określonych s y t u a c j i .
Stąd bierze się nieraz przez różnych badaczy podkreślana różnica między
obyczajem r o z u m i a n y m jako zespół wzorów zachowania się jakiejś g r u p y
l u d z i a moralnością ze względu na znaczną ogólność n o r m m o r a l n y c h .
M . Czerwiński pisze n a przykład: „[...] n o r m y moralne zachowują [...]
zawsze znaczny stopień ogólności, zobowiązują nas, b y szczegółowe sy
tuacje życia rozważyć ze stanowiska bardziej generalnie wskazanej w a r
tości" . W z o r y zachowań (czy szerzej działań) realizują się zazwyczaj
w sposób n a w y k o w y , a dzięki właściwościom t r a d y c j i , której część sta
nowią, chronione są w sposób n i e z w y k l e skuteczny przed zmianą mogącą
podważyć l a w i n o w o (by posłużyć się sugestywną metaforą) podstawowe
zasady f u n k c j o n o w a n i a społeczeństwa. D l a ścisłości trzeba zaznaczyć, że
posługujemy się t u pojęciem „tradycja" (nadzwyczaj
wieloznacznym)
w r o z u m i e n i u , j a k i e sformułowaliśmy w a r t y k u l e Tradycja
i jej znacze
nie w kulturze chłopskiej .
!
2
Ustalenie w z o r u zachowania się jest więc sprawą badacza — nie
zawsze łatwą, zważywszy na rozbieżności istniejące często między sta
n e m r z e c z y w i s t y m a poglądami członków g r u p y .
Zastanowić w y p a d a się teraz n a d relacją pojęć „wzór zachowania"
(działania) i zwyczaj. Utożsamienie i c h p r o w a d z i do powstania szeregu
niejasności. W y d a j e się natomiast, że właściwą drogę r o z u m o w a n i a w s k a
zują spotykane często w l i t e r a t u r z e p r z e d m i o t u z w r o t y „zwyczajowe za
chowanie się" czy „zwyczajowy wzór zachowania". I n t u i c y j n i e i e t y m o
logicznie słowo „zwyczaj" łączy się z t a k i m i słowami j a k : „zazwyczaj",
„zwykle", „zwyczajny", wskazującymi n a normalność, powtarzalność j a
kiegoś f a k t u w p e w n y m układzie s y t u a c y j n y m . Dodając t e d y do pojęcia
w z ó r z a c h o w a n i a przymiotnik z w y c z a j o w y
stwierdzamy, iż
1
M.
Czerwiński,
2
R.
Tomicki,
Magia,
Tradycja
P o l s k a " , t. X V I I : 1973, z. 2.
mit i fikcja,
i jej
znaczenie
Warszawa
w
kulturze
1973, s. 68.
chłopskiej,
„Etnografia
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY
Г)9
jest to t a k i wzór, który został określony przez tradycję g r u p y oraz jest
względnie powszechnie uznany za właściwy i n o r m a l n y . W t e n sposób
można mówić o zachowaniach zwyczajowych i niezwyczajowych — t z n .
w p r o w a d z o n y c h na przykład przez modę — i używać tej a n t y n o m i i (po
jej p r e c y z y j n y m zdefiniowaniu) jako i n s t r u m e n t u do mierzenia stopnia
z m i a n wzorów badając mieszczenie się bądź nie jakiegoś zachowania
w skali zwyczajowego w z o r u zachowania.
Przyjmując t a k i t o k postępowania możliwe jest zastosowanie również
t e r m i n u o b y c z a j w znaczeniu n a d a w a n y m m u n p . przez
Encyklopedia
of Social Sciences
j a k o oznaczającego ogół wzorów zachowania się g r u
p y społecznej.
Z a n i m przejdziemy do k w e s t i i obrzędów nasuwa się jeszcze jedna
uwaga n a t u r y ogólniejszej. Otóż wydaje się, że analizy obyczaju ludowego
nie można przeprowadzić w sposób wyczerpujący bez uwzględnienia m i e j
sca tego t y p u zjawisk w systemie k u l t u r o w y m . Chodzi t u przede wszyst
k i m o rozpatrzenie różnorakich sprzężeń między podsystemami o porząd
k u h i e r a r c h i c z n y m , o b r a z o w a n y m i — z konieczności w uproszczeniu —
przez poniższy schemat:
3
Ideologia
i
System aksjologiczno-normatywny
i-
Obyczaj
Działania j e d n o s t k o w e
A n a l i z a t a k szerokiego k o n t e k s t u pozwoliłaby na u j a w n i e n i e nie t y l
ko s t r u k t u r y pewnej sfery k u l t u r y , ale także skomplikowanego procesu
zmian różniącego się t a k s w y m charakterem, j a k i t e m p e m przebiegu
w różnych podsystemach k u l t u r y .
Przechodząc do pojęcia obrzęd, wykluczonego p r a k t y c z n i e z rozważań,
zauważyć trzeba, iż m i m o stwierdzenia przez autorkę jego równości za
kresowej z pojęciem zwyczaj zjawiska rzeczywistości określane z w y k l e
t e r m i n e m obrzęd wymykają się dość skutecznie sformułowanej d e f i n i c j i
zwyczajów.
P r z y j r z y j m y się a r g u m e n t a c j i w y e l i m i n o w a n i a o b r z ę d u . W zasa
dzie a u t o r k a przytacza d w a powody: zanik „motywacji r e l i g i j n e j " oraz
fakt, że rytuał r o z u m i a n y jako „zewnętrzna, w p e w i e n szczególny sposób
rozbudowana ekspresja obrzędu" nie tłumaczy istoty swego związku
z treściami, które t r a n s m i t u j e . Samo określenie „motywacja r e l i g i j n a "
jest wieloznaczne i mylące, gdyż m o t y w a c j a t y p u religijnego uczestniczy
również n p . w akcie czynienia krzyża p r z y k r a j a n i u chleba, a t r u d n o
3
N e w Y o r k 1931, t. 4, s. 658.
�60
RYSZARD
TOMICKI
uznać to zachowanie za obrzęd. W a r u n e k t e n n i e jest cechą wyróżnia
jącą. Być może n i e idzie t u jednak o motywację, lecz o istnienie r e l i g i j n o mitologicznego wyobrażenia (mitu) będącego scenariuszem działań obrzę
d o w y c h . I t e n f a k t n i e s t a n o w i wystarczającego a r g u m e n t u przemawiają
cego za n i e i s t n i e n i e m obrzędu, gdyż j a k w i a d o m o m i t n i e zawsze wystę
p u j e w postaci zwerbalizowanej. S p e k t a k u l a r n e powiązanie działania
z m i t e m może być j e d y n i e pobożnym życzeniem badacza. Przykładem
tego dość o c z y w i s t y m jest obrzędowość kościelna (w t y m p r z y p a d k u a u
t o r k a gotowa jest utrzymać t e r m i n obrzęd), w której ludność wiejska
uczestniczyła i d o dziś uczestniczy w sposób automatyczny, bez znajomoś
ci d o k t r y n y stanowiącej scenariusz tego czy innego obrzędu. W a r t o t u
powołać się na badania E. Ciupaka i jego ustalenia o oddziaływaniu na
masę wierzących, którym z w y k l e obca jest filozoficzna strona r e l i g i i ,
ideologii zmaterializowanej
w symbolicznych
czyn
n o ś c i a c h . W t a k i m p r z y p a d k u j e d n a k k a ż d y w i e , iż jest to r e
l i g i a — a więc obrzęd. W t y m miejscu zaczyna w grę wchodzić dość p o
wszechna p r a k t y k a utożsamiania pojęcia r e l i g i a z chrześcijaństwem,
a w s z y s t k i c h n i e mieszczących się w t y c h r a m a c h r ó w n i e r e l i g i j
nych zjawisk
określania z w y k l e n i e a d e k w a t n y m i bądź n i e j a s n y m i
n a z w a m i „wierzenia l u d o w e " , „wierzenia m a g i c z n e " czy mitologiczne
i t p . T a k więc n i e z w y k l e ważnym p o s t u l a t e m jest operowanie szerokim
r o z u m i e n i e m r e l i g i i w oparciu o kategorie sacrum i
profanum.
4
Wróćmy jeszcze n a m o m e n t do k w e s t i i związku obrzędu z szeroko p o j
m o w a n y m m i t e m . A u t o r k a suponuje, że działania obrzędowe funkcjonują
bez treści, l i t y l k o na podstawie atrakcyjności f o r m y . Twierdzenie to nie
uwzględnia j e d n a k całej złożoności w z a j e m n y c h r e l a c j i obrzędu i jego
ideologicznego odnośnika. Przykładem niech posłuży definicja „tekstu
religijnego":
„Przez t e k s t r e l i g i j n y
Quútowy)
rozumiemy
w s z e l k i zespół oznaczeń
obiektów
k u l t o w y c h wzięty o d d z i e l n i e o d k u l t o w e g o działania (nie w y n i k a stąd, że uważamy,
iż
»tekst«
w
oderwaniu
był
historyczną
od kultu).
przesłanką
[...]
kultu:
Z a r ó w n o księgi
»teksł«
»święte«
wieści w społecznościach p r z e d l i t e r a c k i c h ) , j a k i
[podkr. m o j e
—
H T ] traktujemy
n i e mógł
bowiem
powstać
(i odpowiadające
i m opo
ustalony
t u j a k o różne w a r i a n t y
tryb
obrzędów
tekstów k u l t o w y c h ,
jako
»zapisy« treści r e l i g i j n y c h [...]" .
5
W i d z i m y więc, że treść r e l i g i j n a k r y j e się w s a m y m akcie działania.
Osobną sprawą nasuwającą się na marginesie t y c h rozważań jest p o j m o
wanie celu p r a c y badacza — w y d a j e się, iż nie polega on na zbieraniu
o p i n i i , zracjonalizowanych m o t y w a c j i i t p . , lecz n a analizie s t r u k t u r y zja
wiska i w y j a w i e n i u jego rzeczywistego znaczenia.
4
E . С i u p a k, Kultura
5
J . A.
Lewada,
religijna
Społeczna
wsi, W a r s z a w a 1961, s. 47.
natura
religii,
Warszawa
1968, s. 126.
�61
Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY
Do wspomnianego wyżej drugiego a r g u m e n t u a u t o r k i podnoszącego
sprawę rytuału wrócimy później. Zastanówmy się n a razie n a d cechami
wyróżniającymi zjawiska nazywane obrzędami o d wzorów zachowania
się czy w t e r m i n o l o g i i odnośnego artykułu zwyczajów. N a podstawie róż
n y c h d e f i n i c j i można wydzielić k i l k a powtarzających się cech. Są t o :
1) istnienie s c e n a r i u s z a określającego w sposób jednoznaczny a k
c j ę ; 2) istnienie g r u p y l u d z i będących a k t o r a m i , między którymi za
chodzi podział ról; 3) istnienie p u b l i c z n o ś c i biorącej udział w a k c j i
na i n n e j zasadzie niż aktorzy.
Już n a tej podstawie wyraźnie uwidacznia się różnica między w z o r e m
działania a obrzędem. T e n o s t a t n i jest celowo podejmowaną w określo
n y c h m o m e n t a c h działalnością g r u p y l u d z i angażującą z w y k l e znaczną
część społeczności l o k a l n e j . Ponadto w y d a j e się, że o i l e wzór zachowania
się jest i n s t r u m e n t e m r e g u l a c j i stosunków międzyludzkich, oznaczania
r e l a c j i między j e d n o s t k a m i , o t y l e obrzęd — j a k k o l w i e k może pełnić i t a
ką rolę — zasadniczo służy r e g u l a c j i stosunków między grupą społeczną
a otaczającą rzeczywistością (włączając w to pojęcie b y t y nadprzyrodzone).
W ścisłym związku z powyższym pozostaje fakt, iż obrzęd jest działaniem
k r e a c y j n y m . W klasycznych przypadkach, k i e d y scenariusza dostar
cza m i t , działania l u d z k i e są po p r o s t u o d t w o r z e n i e m działań istot n a d
p r z y r o d z o n y c h (bogów, bohaterów). Dzięki t e m u obrzęd k o n s t y t u u j e s y
tuację jakościowo różną od codzienności — następuje przeniesienie w m i
t y c z n y czas i w mityczną przestrzeń. Działania l u d z k i e nabierają wartości
s y m b o l i . W istocie więc obrzęd jest powtórzeniem wydarzeń r o z g r y w a
jących się na i n n e j płaszczyźnie niż społeczna — n i e j e d n o k r o t n i e zresztą
przybierając formę p r o w o k a c j i .
Różnica między zwyczajem (wzorem zachowania się) i obrzędem w s k a
zana wyżej jest kwestią dość oczywistą d l a badaczy t e j p r o b l e m a t y k i .
Odnośna l i t e r a t u r a l i c z y w i e l e pozycji. Z a c y t u j m y t u przykładowo
H . Wallona, autora książki Od czynu do myśli . Odrębność obrzędu u p a
t r u j e o n w t y m , iż
6
„[...] gest r y t u a l n y [...]
jest [...]
nie tyle czynem, ile obrazowym
przedstawieniem
c z y n u . P o s z u k i w a n e k o n s e k w e n c j e n i e są z a w a r t e w n i m s a m y m , l e c z w t y c h siłach,
które s t a r a się o n odtworzyć, t z n . w t y m , co r e p r e z e n t u j e . Rytuał w p r o w a d z a
obrażenie i p r z e z to wyobrażenie staje się pośrednikiem c z y k o n d e n s a t o r e m
czynowości, która n i e t k w i
jedynie w
zwykłym operowaniu
rzeczami, w
wy
przy-
zwykłej
czynności mięśniowej p r z y zetknięciu się z p r z e d m i o t a m i " .
Powstaje j e d n a k pytanie, czy posługiwanie się t a k l u b podobnie r o z u
m i a n y m pojęciem obrzęd jest uzasadnione w stosunku do społeczności
chłopskich.
6
H . W a l l o n , Od czynu
do myśli, W a r s z a w a 1950, s. 129-130.
�62
RYSZARD
TOMICKI
Odpowiedź może być t y l k o p o z y t y w n a , i t o z dwóch względów. Po
pierwsze dlatego, iż jesteśmy w posiadaniu materiałów świadczących
o i s t n i e n i u w końcu X I X w i e k u obrzędów wraz z i c h ideologicznym
odnośnikiem — nie myślimy b y n a j m n i e j wyłącznie o obrzędach kościel
n y c h sensu stricto. Po drugie k u t e m u , b y t e r m i n powyższy odrzucić, nie
ma żadnych podstaw, zważywszy na b r a k badań n a d strukturą i znacze
n i e m zjawisk k u l t u r o w y c h t a k dotychczas określanych.
Nie ulega chyba wątpliwości, że n i e można bez i s t o t n y c h nega
t y w n y c h k o n s e k w e n c j i poznawczych wtłaczać obrzędów w zakres z w y
czajów w p r o p o n o w a n y m sensie. Zaprzecza t e m u n a w e t pobieżna obser
wacja. I t a k wiadomo, iż scenariusz obrzędu uwzględnia często za
chowania (działania) nieakceptowane w s y t u a c j i n o r m a l n e j , w życiu co
d z i e n n y m , i co więcej w y k o n a n i e i c h przez aktorów obrzędu jest oczeki
wane i pożądane. D r u g a sprawa to rodzaje sankcji. Obrzęd jest strzeżony
n i e t y l e przez sankcje o charakterze społecznym, i l e przez s a n к с j e
n a d p r z y r o d z o n e . Nie wykluczają one pierwszych, lecz umniejszają
i c h znaczenie chociażby ze względu na ważność sfer, w których działają.
Sankcje społeczne t y p o w e d l a wzorów zachowań funkcjonują w sferze
społecznej, ograniczają się najczęściej do „niesfornego" p o d m i o t u działa
nia, podczas g d y sankcje nadprzyrodzone operują w s f e r z e
egzys
tencjalnej
i odnoszą się do całej g r u p y społecznej. Wiąże się t o
z ogólnogrupowym c h a r a k t e r e m obrzędów, w którym oprócz aktorów b i e
rze udział pozostała część społeczności bądź to w r o l i przedmiotów działa
nia, bądź obserwatorów. Wszystkie t e cechy n i e występują i nie są k o
nieczne w p r z y p a d k a c h realizacji wzorów zachowań. Różnica między t y m
ostatnim a obrzędem uwidacznia się ponadto w f u n k c j a c h — wymienić
wystarczy funkcje estetyczno-emocyjne czy psychoterapeutyczne jako n i e
pojawiające się z w y k l e p r z y realizacji wzorów zachowań.
Pozostała n a m do wspomnienia sprawa rytuału. T e r m i n t e n był i jest
używany przez niektórych badaczy j a k o s y n o n i m obrzędu (przykładem
c y t o w a n y wyżej Wallon). Nieraz używa się go zamiennie ze słowem ce
remoniał. T e n d r u g i w a r i a n t wydaje n a m się stosowniejszy i zgodny z i n
tuicją językową. Naszym zdaniem r y t u a ł e m -nazwać można ściśle
określony t r y b w y k o n y w a n i a p e w n y c h czynności. W t a k i m znaczeniu r y
tuał nie jest cechą właściwą wyłącznie obrzędom, lecz także w z o r o m za
chowań. Często mówi się o z r y t u a l i z o w a n y c h zachowaniach w społecz
nościach t r a d y c y j n y c h , co więcej, uważa się j e za jeden z wskaźników
w analizach typologicznych. Powszechnie s p o t y k a n y pogląd n a ewolucję
obrzędów stwierdzający, że treści r e l i g i j n e ulegały z a n i k o w i , a rozbudo
wywał się rytuał, jest co n a j m n i e j uproszczeniem. Związek b o w i e m mię
dzy rytuałem a treściami niewątpliwie istnieje i stanowi n i e z w y k l e
ważny element mechanizmu działania przekazu międzypokoleniowego.
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY
63
Naszym zdaniem dla dobra ostatecznego r e z u l t a t u d y s k u s j i w a r t o się
gnąć do d o r o b k u badaczy, którzy nie zawsze dostarczali g o t o w y c h d e f i n i
cji, lecz za to zgłębiali interesujące nas p r o b l e m y . D o grona i c h należy
niewątpliwie Cezaria B a u d o u i n de Courtenay-Jędrzejewiczowa. P r z y w o
łujemy t o nazwisko, gdyż wiąże się ono ponadto z perspektywą a n t r o p o
logiczną w badaniach k u l t u r y t a k często obecnie pomijaną n a rzecz ujęć
socjologicznych. Tendencja t a daje się zauważyć również w a r t y k u l e
K . Kwaśniewicz. Specyfika e t n o g r a f i i j a k o samodzielnej d y s c y p l i n y n a u
k o w e j w y m a g a stosowania właściwych j e j m e t o d analiz.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/361b3682704d5cccdcb0243599f55164.pdf
0cad1e24ec83d283b78e8db70fa07b08
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Etnografia Polska
Subject
The topic of the resource
etnografia, etnologia
Description
An account of the resource
czasopismo
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1958-
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
IAiE PAN ( d.IHKM PAN)
Publisher
An entity responsible for making the resource available
IAiE PAN
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:1172
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1984
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:1080
Title
A name given to the resource
Zwyczaje i obrzędy doroczne / ETNOGRAFIA POLSKA 1984 t.28 z.1
Description
An account of the resource
ETNOGRAFIA POLSKA 1984 t.28 z.1, s.157-200
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Kwaśniewicz, Krystyna
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Historii Kultury Materialnej PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
„Etnografia Polska", t. X X V I I I , z. 1
P L I S S N 0071-1861
KRYSTYNA
KWASNIEWICZ
ZWYCZAJE I OBRZĘDY DOROCZNE
Postawy, zachowania i czyriności zwyczajowe s k ł a d a j ą c e się na c a ł o
k s z t a ł t r o k u o b r z ę d o w e g o w Beskidzie Ś l ą s k i m z p u n k t u w i d z e n i a prze
k a z y w a n y c h t r e ś c i nie w y k a z u j ą istotniejszych r ó ż n i c z o b r z ę d o w o ś c i ą
d o r o c z n ą p o z o s t a ł y c h t e r e n ó w K a r p a t Polskich. J e d n a k o w o ż od s t r o n y
f o r m a l n e j o d z n a c z a j ą się p e w n y m i cechami s z c z e g ó l n y m i , ś w i a d c z ą c y m i
o specyfice k u l t u r y regionalnej, a nawet l o k a l n e j .
Z a r y s o w a n y n i ż e j obraz p o w s t a ł przede w s z y s t k i m na podstawie w y
n i k ó w b a d a ń t e r e n o w y c h p r o w a d z o n y c h w s p ó ł c z e ś n i e w e wsiach u z n a
n y c h za r e p r e z e n t a t y w n e d l a regionu. B y ł y to wsie Brenna, Istebna i Ja
w o r z y n k a . Baza ź r ó d ł o w a z o s t a ł a u z u p e ł n i o n a d a n y m i z l i t e r a t u r y
przedmiotu.
Celem opracowania jest t a k a prezentacja zebranego m a t e r i a ł u , k t ó r a
w s p o s ó b m o ż l i w i e najbardziej w i a r y g o d n y o p i s y w a ł a b y oraz i n t e r p r e
t o w a ł a badany w y c i n e k r z e c z y w i s t o ś c i s p o ł e c z n o - k u l t u r o w e j . D l a o s i ą g
n i ę c i a zamierzonego celu wskazane b y ł o sprecyzowanie odpowiednich za
ł o ż e ń badawczych. Za p u n k t w y j ś c i a p o s ł u ż y ł a w d a n y m w y p a d k u teza,
iż k a ż d y zwyczaj czy t e ż o b r z ę d s k ł a d a się z d w ó c h e w i d e n t n i e r ó ż n y c h
w a r s t w . Pierwsza z n i c h posiada cechy spektakularne, a w i ę c u z e w n ę t r z
nia się przede w s z y s t k i m w k o n k r e t n e j f o r m i e . D r u g a , u k r y t a przed
w z r o k i e m postronnego obserwatora, w y p ł y w a ze ś w i a d o m y c h , czy t e ż
nawet p o d ś w i a d o m y c h , lecz w d r o ż o n y c h k u l t u r o w o postaw, ocen i spo
s o b ó w p o j m o w a n i a s y m b o l i k i o d n o s z ą c e j się do- t r e ś с i , t a k i c h czy
i n n y c h z a c h o w a ń z w y c z a j o w y c h . O p i e r a j ą c się na p r z e s ł a n k a c h logicz
n y c h (popartych zarazem w y n i k a m i g e n e t y c z n o - p o r ó w n a w c z y c h poszu
k i w a ń etnologicznych) m o ż n a w n o s i ć , że p i e r w o t n e t r e ś c i i f o r m y b y t y
ze s o b ą konsekwentnie p o w i ą z a n e za p o ś r e d n i c t w e m ó w c z e s n e g o systemu
wierzeniowego. W r a z ze z m i a n a m i , j a k i e z a c h o d z i ł y diachronicznie w t y m
systemie na skutek o d d z i a ł y w a n i a i k r z y ż o w a n i a się r ó ż n y c h genetycz
nie i k u l t u r o w o w ą t k ó w , r o z b i e ż n o ś c i p o m i ę d z y t r e ś c i ą i f o r m ą p o g ł ę 1
1
Badania były prowadzone w latach 1977-1980. Zebrane w ich toku mate
riały znajdują się w archiwum Pracowni Etnografii Z E I H K M P A N w Krakowie.
�158
KRYSTYNA KWASNIEWICZ
b i a ł y się. „ W ł a ś c i w e " z genetycznego p u n k t u w i d z e n i a t r e ś c i b ą d ź zacie
r a ł y się p r z y j m u j ą c p o s t a ć r e l i k t o w ą , b ą d ź z y s k i w a ł y w t ó r n ą i n t e r p r e
t a c j ę , s t o s o w n ą do z m i e n i a j ą c y c h się w a r u n k ó w ż y c i a i k a t e g o r i i potrzeb
s p o ł e c z n y c h . W c i ą g u tego samego procesu dziejowego f o r m a c e c h o w a ł a
się stosunkowo w i ę k s z ą t r w a ł o ś c i ą . W odniesieniu do c a ł o k s z t a ł t u k u l
t u r y l u d o w e j w relacjach p o m i ę d z y t r e ś c i ą i f o r m ą z w y c z a j ó w n i e z w y k l e
istotne znaczenie posiada ponadto fakt, że n i e j e d n o k r o t n i e w y r a ż a n i u j e d
n y c h i t y c h samych t r e ś c i m o g ł y s ł u ż y ć r ó ż n e f o r m y . F o r m a zatem a nie
t r e ś ć d e c y d o w a ł a w g ł ó w n e j mierze o z r ó ż n i c o w a n i u p r z e s t r z e n n y m
o b r z ę d o w o ś c i dorocznej. W p r a k t y c e , r ó w n o l e g ł e badanie obu t y c h w a r s t w
k o n s t y t u u j ą c y c h zwyczaje i o b r z ę d y pozwala s t w i e r d z i ć , że t r a d y c j a spla
ta się w n i c h z r e a l i a m i w s p ó ł c z e s n o ś c i w r o z m a i t y , n i e j e d n o k r o t n i e za
skakujący sposób.
N a s t ę p n y m z a ł o ż e n i e m w y n i k a j ą c y m z poprzedniego b ę d z i e zatem
teza, że analityczne d w u w a r s t w o w e p o t r a k t o w a n i e p o s z c z e g ó l n y c h z w y
c z a j ó w dorocznych p o w i n n o n a ś w i e t l i ć m e c h a n i z m y i c h f u n k c j o n o
w a n i a . Wreszcie m o ż n a p r z y p u ś c i ć , że diachroniczne spojrzenie na ca
łość u p o r z ą d k o w a n e g o w m y ś l p r z y j ę t y c h z a ł o ż e ń m a t e r i a ł u s t w o r z y p o d
s t a w ę dla o k r e ś l e n i a o g ó l n y c h p r a w i d ł o w o ś c i d e t e r m i n u j ą c y c h p r z e m i a n y
regionalnej o b r z ę d o w o ś c i dorocznej na przestrzeni b i e ż ą c e g o stulecia.
Z k o l e i w y p a d a u s t o s u n k o w a ć się do p o d s t a w o w y c h dla p o d j ę t e j p r o
blematyki kategorii pojęciowych, takich jak: „zwyczaj", „obrzęd", „ o b y
czaj", k t ó r e do c h w i l i obecnej k r y j ą w i e l e n i e d o m ó w i e ń i b u d z ą szereg
k o n t r o w e r s j i . N i e w n i k a j ą c w proces d o c i e k a ń badawczych, k t ó r y na p o d
stawie analizy r ó ż n y c h p r o p o z y c j i d e f i n i c y j n y c h p r e z e n t o w a n y c h w l i t e
r a t u r z e p r z e d m i o t u d o p r o w a d z i ł m n i e do w y p r a c o w a n i a w ł a s n e g o sta
nowiska teoretycznego w tej k w e s t i i , o g r a n i c z ę się do k r ó t k i e g o p o w t ó
rzenia k o n k l u z j i .
2
Za p o d s t a w o w ą k a t e g o r i ę p o j ę c i o w ą p r z y j m u j ę z w y c z a j . W o d n i e
sieniu do c a ł o k s z t a ł t u k u l t u r y l u d o w e j pod p o j ę c i e m t y m r o z u m i e m k u l
t u r o w o w d r o ż o n e i s p o ł e c z n i e sankcjonowane zachowanie się, t a k j e d
nostek j a k t e ż z b i o r o w o ś c i , podejmowane spontanicznie w m a ł y c h g r u
pach s p o ł e c z n y c h w s p o s ó b zamierzony w o k r e ś l o n y c h sytuacjach spo
ł e c z n y c h , na gruncie u z n a n y c h w danej s p o ł e c z n o ś c i t r a d y c y j n y c h n o r m
i w z o r ó w o b w a r o w a n y c h s a n k c j a m i t y p u obyczajowego. Ta bardzo sze
r o k a i w z a ł o ż e n i u o g ó l n a definicja stwarza r a m y , w k t ó r e po u w z g l ę d
n i e n i u r ó ż n y c h m o ż l i w y c h do zastosowania k r y t e r i ó w p o d z i a ł u m o ż n a
w k o m p o n o w a ć u ś c i ś l o n e definicje p o s z c z e g ó l n y c h k a t e g o r i i z a c h o w a ń
z w y c z a j o w y c h . D o t y c z y to t a k ż e z w y c z a j ó w dorocznych. J e ż e l i w y j d z i e -
2
Zob.: K . K w a ś n i e w i c z , Doroczne i rodzinne zwyczaje na tle
współcze
snych przeobrażeń
wsi podkrakowskiej, Prace Komisji Socjologicznej P A N , nr 44,
K r a k ó w 1979, s. 12-27 oraz 66-67; t e j ż e , Zwyczaje i obrzędy
rodzinne, [w:] Etno
grafia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. 2, Wrocław 1981, s. 89-90.
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
159'
m y od k r y t e r i u m funkcjonalnego, p o d s t a w ą dalszego w y r ó ż n i e n i a m o ż e
s t a ć się o k r e ś l e n i e p r z e d m i o t u
i n t e r e s u j ą c e j nas sfery z a c h o w a ń
z w y c z a j o w y c h . P o d m i o t z w y c z a j ó w pozostaje b o w i e m z r e g u ł y n i e z m i e n
n y i zawsze jest n i m c z ł o w i e k ż y j ą c y w o t a c z a j ą c e j go r z e c z y w i s t o ś c i
s p o ł e c z n e j i przyrodniczej, do k t ó r e j m u s i się d o s t o s o w y w a ć i k t ó r ą p r a g
nie k s z t a ł t o w a ć w m y ś l w ł a s n y c h z a m i e r z e ń — m i ę d z y i n n y m i t a k ż e po
przez zachowania zwyczajowe. Natomiast przedmiot z w y c z a j ó w jest
z m i e n n ą z a l e ż n ą . D l a z w y c z a j ó w r o d z i n n y c h na p r z y k ł a d i podmiotem,
i p r z e d m i o t e m jest c z ł o w i e k , podczas gdy p r z e d m i o t e m dla z w y c z a j ó w
d o r o c z n y c h - b ę d z i e przede w s z y s t k i m o t a c z a j ą c a r z e c z y w i s t o ś ć p r z y r o d n i
cza i s p o ł e c z n a , z k t ó r ą c z ł o w i e k u s i ł u j e n a w i ą z a ć specyficzny k o n t a k t
poprzez powtarzane cyklicznie w skali rocznej zachowania zwyczajowe,
u k s z t a ł t o w a n e w drodze s p o ł e c z n e j selekcji o b o w i ą z u j ą c y c h w z o r ó w k u l
t u r o w y c h . K r y t e r i u m p r z e d m i o t u nie n a l e ż y jednak t r a k t o w a ć r y g o r y
stycznie, g d y ż w r z e c z y w i s t o ś c i w i e l e z w y c z a j ó w dorocznych m o ż n a z tego
p u n k t u w i d z e n i a z a l i c z y ć do k a t e g o r i i mieszanej (np. d o m o w o - r o d z i n n e
zwyczaje w i g i l i j n e ) .
W l i t e r a t u r z e etnograficznej nader często t e r m i n o w i „ z w y c z a j " t o w a
rzyszy t e r m i n „ o b r z ę d " , a r o z r ó ż n i e n i e p o j ę c i o w e p o m i ę d z y n i m i o d b y w a
się n i e j e d n o k r o t n i e na drodze czysto i n t u i c y j n e j . I s t n i e j ą c e propozycje
definicyjne p o z o s t a w i a j ą t ę k w e s t i ę nadal o t w a r t ą . K . Z a w i s t o w i c z - A d a m
ska stwierdza n p „ że „ n a o b r z ę d s k ł a d a się suma p o j ę ć , w i e r z e ń , w y o b r a
ż e ń , c z y n n o ś c i i z a c h o w a ń p r z e k a z y w a n y c h z pokolenia na pokolenie
w o k r e ś l o n e j z b i o r o w o ś c i i o b w a r o w a n y c h ściśle przestrzeganym w t e j ż e
z b i o r o w o ś c i r y t u a ł e m s p o ł e c z n o - p r a w y m i s a k r a l n y m " . Zaraz j e d n a k do
daje, iż „ n i e k t ó r e t r e ś c i i f o r m y zachowane w zmienionej postaci j u ż
t y l k o m o c ą n a w y k u i z a t r a c a j ą c e s w ó j p i e r w o t n y sens s t a j ą się z w y c z a
jem, częstokroć usankcjonowanym w danym środowisku i obwarowanym
n o r m a m i postaw i z a c h o w a ń " . Z. Szyfelbejn-Sokolewicz zastanawia się
„ c z y pewne zwyczaje nie s ą po p r o s t u p e w n y m i p o z o s t a ł o ś c i a m i o b r z ę
d ó w ? [...] Czy nie s ą o w y m i p r z e c h o w y w a n y m i z p i e t y z m e m przez spo
ł e c z e ń s t w a r e s z t k a m i r y t u a l i z a c j i s t o s u n k ó w s p o ł e c z n y c h " . Jest s k ł o n n a
p r z y j ą ć , że to, co w dalszej l u b bliższej p r z e s z ł o ś c i b y ł o o b r z ę d e m —
p r z e k s z t a ł c a s i ę z czasem w zwyczaj, l u b t e ż t r a c ą c swoje uzasadnienie
w i e r z e n i o w e — z a n i k a . Z p o w y ż s z y c h w y p o w i e d z i w y n i k a sugestia, b y
w c h w i l i obecnej stosowaniu t e r m i n u „ o b r z ę d " t o w a r z y s z y ł o p o d e j ś c i e
d o p u s z c z a j ą c e p e w n ą d o z ę a r b i t r a l n o ś c i . I d ą c za t ą s u g e s t i ą jestem s k ł o n
na — o g ó l n i e rzecz b i o r ą c — p r z y j ą ć , że w p r z y p a d k u , g d y m a m y do
czynienia z p e w n y m c i ą g i e m z r y t u a l i z o w a n y c h s y m b o l i c z n y c h z a c h o w a ń
3
4
* K . Z a w i s t o w i c z - A d a m s k a , Treści
folklorystyczne
we
współczesnej
kulturze polskiej, [w:] Granice i horyzonty badań kultury wsi w Polsce, Warsza
wa 1976, s. 169-170.
Z. S z y f e l b e j n - S o k o l e w i c z , Plon, obrzęd i widowisko, Wrocław 1967,
s. 30, 142.
4
�160
K R Y S T Y N A KWAŠNIEWICZ
t w o r z ą c y c h s p ó j n ą ' t r e ś c i o w o całość, gdy ponadto w g r ę w c h o d z ą u ś w i ę
cone t r a d y c j ą e l e m e n t y s p o ł e c z n e i sakralno-wierzeniowe, m o ż e m y m ó
wić o z w y c z a j a c h
obrzędowych,
czy t e ż k r ó c e j o o b r z ę
d a c h . I n n y m i s ł o w y , pewne t y p y z a c h o w a ń okazjonalnych nie p r z e
s t a j ą c b y ć zwyczajami, m o g ą r ó w n o c z e ś n i e p r e t e n d o w a ć do m i a n a o b r z ę
d ó w . N a l e ż y j e d n a k p a m i ę t a ć , że w r a z z u p ł y w e m czasu o b r z ę d o w y cha
r a k t e r t r a d y c y j n y c h z a c h o w a ń z w y c z a j o w y c h jest coraz s ł a b i e j c z y t e l n y .
P a t r z ą c na to zagadnienie w aspekcie g e n e t y c z n y m m o ż n a j e d n a k n a w e t
w s p ó ł c z e ś n i e z a k w a l i f i k o w a ć do k a t e g o r i i o b r z ę d ó w te np. s p o ś r ó d z w y
c z a j ó w dorocznych, k t ó r e w s p o s ó b ceremonialno-symboliczny p o w r a c a j ą
c y k l i c z n i e w czasie, aby u n a o c z n i ć fazy p r z e j ś c i a k o ń c z ą c e l u b z a p o c z ą t
k o w u j ą c e p e w i e n n o w y etap, okres, p o r ę r o k u . W t a k i m r o z u m i e n i u m o
ż e m y w i ę c m ó w i ć o o b r z ę d o w y m charakterze n i e k t ó r y c h z w y c z a j ó w
wczesnozimowych o g n i s k u j ą c y c h się w o k ó ł ś w i ą t Bożego Narodzenia, czy
t e ż o zwyczajach wiosennych m a j ą c y c h na celu u a k t y w n i e n i e wegeta
c y j n y c h sił p r z y r o d y . W t y m t a k ż e sensie, m ó w i ą c o c a ł o k s z t a ł c i e z w y
c z a j ó w dorocznych przekazanych przez t r a d y c j ę •— p o j m o w a n ą j a k o spu
ś c i z n a m i n i o n y c h epok — m o ż e m y s t o s o w a ć t e r m i n o b r z ę d o w o ś ć do
roczna, czy t e ż r o k o b r z ę d o w y .
Zwyczaje i o b r z ę d y zakorzenione na k o n k r e t n y m p o d ł o ż u s p o ł e c z n o k u l t u r o w y m s t w a r z a j ą dodatkowe p r z e s ł a n k i do s a m o o k r e ś l e n i a się g r u
py, a t a k ż e s p o ł e c z n o ś c i t e r y t o r i a l n e j . W y p ł y w a to z k o n i e c z n o ś c i i c h
p o d p o r z ą d k o w a n i a się o g ó l n y m n o r m o m zachowania o b o w i ą z u j ą c y m
w t e j ż e g r u p i e czy s p o ł e c z n o ś c i . W p r z y p a d k u z w y c z a j ó w dorocznych
b ę d ą c y c h s z c z e g ó l n ą d o m e n ą z a c h o w a ń s p o ł e c z n y c h , konsekwencje prze
strzegania l u b ł a m a n i a p r z y j ę t y c h n o r m w y r a ż a j ą się przede w s z y s t k i m
w kategoriach obyczajowych, a w i ę c t a k i c h , k t ó r e z a w i e r a j ą p o z y t y w n ą
lub n e g a t y w n ą ocenę ogółu. W kontekście „ z w y c z a j " („obrzęd") — „oby
czaj" m o ż n a zatem p r z y j ą ć t a k ą k o n c e p c j ę o b y c z a j ó w , w m y ś l k t ó
r e j s ą one poza i n s t y t u c j o n a l n y m systemem o b e j m u j ą c y c h n o r m y zacho
w a n i a uznawane przez d a n ą s p o ł e c z n o ś ć i w y r a ż a n e w kategoriach m o
r a l n y c h . Obyczaje umacniane n a w y k i e m k u l t u r o w y m s t o j ą na s t r a ż y
zgodności z a c h o w a ń z ich postulowanymi wzorami społecznymi. T y m
samym sprzyjają kultywowaniu
tradycyjnych zwyczajów
częstokroć
n a w e t m i m o zatracenia się i c h w ł a ś c i w e g o sensu.
Na zakończenie rozważań w p r o w a d z a j ą c y c h w zawiłości podjętej pro
b l e m a t y k i badawczej c h c i a ł a b y m jeszcze nieco u w a g i p o ś w i ę c i ć samemu
p r z e d m i o t o w i opracowania. M ó w i ą c n a j o g ó l n i e j , sprowadza się on do
kompleksu zwyczajów powtarzanych w cyklu rocznym w terminach od
n o s z ą c y c h się do j e d n y c h i t y c h samych d n i , o k r e s ó w , c z y n n o ś c i gospo
darczych. W ś w i e t l e w y n i k ó w dawniejszych j a k t e ż w s p ó ł c z e s n y c h ba
d a ń g e n e t y c z n o - p o r ó w n a w c z y c h w i d a ć j e d n a k niezbicie, iż takie w ł a ś n i e ,
a nie i n n e rozmieszczenie w skali czasowej r ó ż n y c h , pozornie nie p o w i ą
zanych ze s o b ą p r a k t y k z w y c z a j o w y c h oraz t o w a r z y s z ą c y c h i m magiczno-
�Kil
Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
k u l t o w y c h n a k a z ó w , z a k a z ó w , i w r ó ż b , posiada o k r e ś l o n e uzasadnienie.
G ł ó w n ą osią, w o k ó ł k t ó r e j oscyluje t r a d y c y j n a o b r z ę d o w o ś ć doroczna,
jest r o k s ł o n e c z n y . D a t y p o s z c z e g ó l n y c h ś w i ą t c h r z e ś c i j a ń s k i c h skupia
j ą c e w o k ó ł siebie najistotniejsze zwyczaje l u d o w e n i e p r z y p a d k o w o w y
k a z u j ą znaczny s t o p i e ń z b i e ż n o ś c i z d a t a m i u s t a l o n y m i przez kalendarze
p r z e d c h r z e ś c i j a ń s k i e dla oznaczenia c y k l i c z n o ś c i z m i a n p o ł o ż e n i a s ł o ń c a
w z g l ę d e m ziemi. T a z b i e ż n o ś ć dat ś w i a d c z y o sile t r a d y c j i , k t ó r a p o t r a
fiła p o g o d z i ć dawne doroczne ś w i ę t a i u r o c z y s t o ś c i z p ó ź n i e j s z y m od n i c h
znacznie c h r z e ś c i j a ń s k i m k a l e n d a r z e m l i t u r g i c z n y m . L . S t o m m a stara
s i ę u d o w o d n i ć , że d e c y d u j ą c e procesy c h r y s t i a n i z a c j i c h ł o p s t w a w Polsce
d o k o n a ł y się dopiero w 1 p o ł o w i e X V I I w., a w i ę c po z a d e k r e t o w a n i u
w r o k u 1582 przez p a p i e ż a Grzegorza X I I I z m o d y f i k o w a n e j w e r s j i k a l e n
darza j u l i a ń s k i e g o , nazwanego p ó ź n i e j k a l e n d a r z e m g r e g o r i a ń s k i m . Z a
n i m to n a s t ą p i ł o , kalendarze l u d o w e o p i e r a ł y się na wyznaczaniu t e r m i
n ó w p r z e s i l e ń s ł o ń c a na podstawie systematycznych obserwacji a z y m u
t ó w jego w s c h o d ó w i z a c h o d ó w na horyzoncie . W s p o m n i a n e m u a u t o r o w i
u d a ł o się p o t w i e r d z i ć s w o j ą h i p o t e z ę , gdy w r o k u 1975 w e w s i a c h d a w
nego pow. c h e ł m s k i e g o n a t r a f i ł na i n f o r m a t o r ó w , k t ó r z y jeszcze p a m i ę
t a l i , że w i c h w i o s k a c h p r a k t y k o w a n o s t a ł e obserwacje miejsc w s c h o d ó w
i z a c h o d ó w s ł o ń c a . N i e k t ó r z y z n i c h s t a r a l i się n a w e t o b j a ś n i ć zasady,
p o d ł u g k t ó r y c h podejmowano t a k i e o b s e r w a c j e . L u d o w e kalendarze
„ a z y m u t o w e " , ustalane na podstawie obserwacji tego t y p u , i n t e r p r e t o
w a ł y r y t m czasu w kategoriach n a s t ę p s t w a p ó r r o k u liczonych od m o
m e n t u zimowego przesilenia s ł o ń c a . M i a ł o to swoje daleko p o s u n i ę t e
konsekwencje dla u k s z a t ł t o w a n i a się kalendarza o b r z ę d o w e g o . F a k t uza
l e ż n i e n i a c z ł o w i e k a od sił p r z y r o d y i ż y w i o ł ó w m u s i a ł z n a t u r y rzeczy
w y w i e r a ć z n a m i e n n y w p ł y w na sferę w i e r z e n i o w o - k u l t o w ą s u g e r u j ą c
p o t r z e b ę o k r e ś l e n i a postaw w z g l ę d e m ś w i a t a materialnego i p o n a d z m y s ł o w e g o . Postawy te w y r a ż a ł y się m i ę d z y i n n y m i za p o ś r e d n i c t w e m s y m
b o l i c z n y c h z a c h o w a ń u w z g l ę d n i a j ą c y c h k r y t e r i a czasu i miejsca a k c j i .
Z y s k u j ą c z czasem w ł a s n ą o d r ę b n ą p o z y c j ę w h i e r a r c h i i potrzeb spo
łecznych n a b i e r a ł y charakteru obowiązujących n o r m i w z o r ó w k u l t u
r o w y c h . J. S. B y s t r o ń bardzo i s t o t n ą r o l ę w procesie i c h powstawania
przypisuje instynktowi n a ś l a d o w n i c t w a , k t ó r y „ p o w o d u j e z a r ó w n o na
ś l a d o w a n i e p o s z c z e g ó l n y c h p o w i e d z e ń , r u c h ó w , z w y c z a j ó w , ale t a k ż e
i t y p ó w ; u m o ż l i w i a u t w i e r d z e n i e s i ę z w y c z a j ó w i u n i m o r f i z a c j ę psychicz
n ą g r u p y " . T a k w i ę c m i m o n a w a r s t w i a n i a się r ó ż n y c h pod w z g l ę d e m
pochodzenia w ą t k ó w zaadaptowanych i z i n t e g r o w a n y c h przez k u l t u r ę
5
6
1
8
9
3
Zagadnienie to szczegółowo analizuje L . S t o m m a , Słońce
nia, Warszawa 1981. Zob. szczególnie s. 45-57, 64-78.
в Ibidem, s. 129-131, 123-126.
Ibidem, s. 64-78.
Ibidem, s. 97.
J . S. B y s t r o ń , Socjologia, Warszawa 1947, s. 98.
7
8
9
I I — Etnografia Polska t. 28/1
rodzi się 13 grud
�162
K R Y S T Y N A KWAŠNIEWICZ
l u d o w ą nawet obecnie w zwyczajach dorocznych ś l ą s k i c h g ó r a l i beskidz
k i c h m o ż n a n a p o t k a ć jeszcze r e l i k t y odwiecznej s y m b o l i k i p o d k r e ś l a j ą c e j
c y k l i c z n o ś ć z m i a n z a c h o d z ą c y c h w przyrodzie, kolejne etapy w e g e t a c j i
r o ś l i n oraz r ó ż n i c o w a n i e się w czasie prac r o l n o - h o d o w l a n y c h i c z y n
n o ś c i gospodarskich. J a k k o l w i e k w z m i n i m a l i z o w a n y m j u ż zakresie n a
d a l o b r z ę d o w o ś ć doroczna w y z w a l a s p e c y f i c z n ą , p o z a r a c j o n a l n ą s f e r ę
a k t y w n o ś c i c z ł o w i e k a w jego odwiecznej walce o b y t . C z y n n i k i e m s p r z y
j a j ą c y m w u t r z y m y w a n i u się tego stanu rzeczy jest przede w s z y s t k i m
w t ó r n e usankcjonowanie p o w a ż n e j części t r a d y c y j n e j o b r z ę d o w o ś c i d o
rocznej n a p o d ł o ż u r e l i g i j n o ś c i l u d o w e j . Z n a j d u j e to odzwierciedlenie
m i ę d z y i n n y m i w p r a k t y k a c h z w y c z a j o w y c h d o k o n y w a n y c h za p o ś r e d
n i c t w e m p r z e d m i o t ó w k o n s e k r o w a n y c h oraz w synchronizacji u r o c z y
stości a g r a r n y c h i zaduszkowych, w y w o d z ą c y c h się z c z a s ó w przedchrze
ś c i j a ń s k i c h , z g ł ó w n y m i ś w i ę t a m i r o k u liturgicznego.
W Beskidzie Ś l ą s k i m p r o b l e m o b r z ę d o w o ś c i dorocznej k o m p l i k u j e s i ę
nieco z u w a g i na p r z y n a l e ż n o ś ć m i e s z k a ń c ó w do r ó ż n y c h w y z n a ń r e l i
g i j n y c h . Region ten jest b o w i e m j e d n y m z n i e l i c z n y c h w i e l o w y z n a n i o wych obszarów P o l s k i
zamieszkanym p r ó c z k a t o l i k ó w przez l u d n o ś ć
w y z n a n i a ewangelicko-augsburskiego oraz przez c z ł o n k ó w sekt r e l i g i j
n y c h , w ś r ó d k t ó r y c h w y m i e n i ć trzeba przede w s z y s t k i m a d w e n t y s t ó w ,
z w a n y c h t a k ż e sabaciarzami,
oraz ś w i a d k ó w Jehowy. Poza W i s ł ą , w k t ó
r e j ewangelicy s t a n o w i ą ponad 8 5 % o g ó ł u l u d n o ś c i , i n n e wsie B e s k i d u
Ś l ą s k i e g o pod w z g l ę d e m p r z y n a l e ż n o ś c i w y z n a n i o w e j p r e z e n t u j ą s i ę
j a k o s p o ł e c z n o ś c i mieszane, j e d n a k ż e ze z n a c z n ą p r z e w a g ą l u d n o ś c i k a
t o l i c k i e j . W B r e n n e j , a w jeszcze w i ę k s z y m s t o p n i u w Istebnej i J a w o
rzynce, l u d n o ś ć ta s t a n o w i o g r o m n ą w i ę k s z o ś ć , w z w i ą z k u z c z y m
badania terenowe prowadzono g ł ó w n i e , aczkolwiek nie w y ł ą c z n i e , w r o
dzinach k a t o l i c k i c h . W y n i k i b a d a ń u j a w n i ł y pewne z r ó ż n i c o w a n i e o b r z ę
d o w o ś c i dorocznej u w a r u n k o w a n e p r z y n a l e ż n o ś c i ą w y z n a n i o w ą . O g ó l n i e
rzecz b i o r ą c r ó ż n i c e te m o ż n a u j ą ć w k i l k u zdaniach: ewangelicy n i e
u z n a j ą c y d o g m a t u o N i e p o k a l a n y m P o c z ę c i u nie o b c h o d z ą k a t o l i c k i c h
ś w i ą t m a r y j n y c h . W N i e d z i e l ę P a l m o w ą nie ś w i ę c ą p a l m , lecz o b c h o d z ą
k o ś c i e l n e ś w i ę t o m ł o d z i e ż y , w okresie z a ś katolickiego ś w i ę t a B o ż e g o
Ciała, „ p a m i ą t k ę p o ś w i ę c e n i a k a m i e n i a " . W e d ł u g r e l a c j i
terenowych
z B r e n n e j , ś w i ę t o to w y w o d z i się z c z a s ó w p r z e ś l a d o w a ń r e l i g i j n y c h ,
k i e d y to e w a n g e l i k o m zabraniano w z n o s i ć k o ś c i o ł y i z b i e r a ć się na
w s p ó l n e m o d ł y . W i e r n i g r o m a d z i l i się w ó w c z a s potajemnie w lesie na
R ó w n i c y w o k ó ł d u ż e g o o k r ą g ł e g o g ł a z u , k t ó r y od c h w i l i uroczystego
p o ś w i ę c e n i a s ł u ż y ł i m za o ł t a r z . W p i e r w s z ą n i e d z i e l ę p a ź d z i e r n i k a w y 1 0
1
1 0
u
O zróżnicowaniu wyznaniowym w Polsce zob. J . S. B y s t r o ń ,
Etnografia
Polski, Poznań 1947, s. 201-202.
Odpowiednie zestawienie ujęte w procentach podaje D. T y l k o w a , Zdo
bywanie i użytkowanie
wody we wsiach Beskidu Śląskiego,
Prace Komisji Etno
graficznej, K r a k ó w 1978, s. 127.
1 1
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
1вЗ
z n a w c y e w a n g e l i z m u ś w i ę t u j ą „ p o d z i ę k o w a n i e za ż n i w a " . K a p ł a n b ł o g o
s ł a w i w ó w c z a s z ł o ż o n y na o ł t a r z u chleb, j a r z y n y i owoce oraz w i e ń c e
u w i t e z k ł o s ó w zbóż.
A d w e n t y ś c i s t a n o w i ą rodzaj b r a c t w a r e l i g i j n e g o s k u p i a j ą c e g o się w o
kół ś w i e c k i c h p r z y w ó d c ó w d u c h o w y c h . N i e u z n a j ą m o d ł ó w za z m a r ł y c h
s t o j ą c na stanowisku, że c z ł o w i e k w ł a s n y m p r z y k ł a d n y m ż y c i e m p o w i
nien z a s ł u ż y ć na K r ó l e s t w o Niebieskie. W z w i ą z k u z t y m nie o b c h o d z ą
ś w i ą t zadusznych.
W p r a k t y k a c h o b r z ę d o w y c h e w a n g e l i k ó w , j a k t e ż c z ł o n k ó w sekt r e
l i g i j n y c h , nie w y s t ę p u j e ś w i ę c o n a woda, t a k bardzo p o p u l a r n a w l u d o
w e j o b r z ę d o w o ś c i k a t o l i c k i e j . Woda z w y k ł a stosowana jest za to w z w y
czajowych p r a k t y k a c h m i e s z k a ń c ó w B e s k i d u Ś l ą s k i e g o w t y c h samych
o k o l i c z n o ś c i a c h , bez w z g l ę d u na i c h p r z y n a l e ż n o ś ć w y z n a n i o w ą . P r z y
k ł a d o w o m o ż n a w s p o m n i e ć o zwyczajach wiosennych, t a k i c h j a k o b r z ę
dowe m y c i e s i ę w wodzie rzecznej w W i e l k i P i ą t e k o ś w i c i e czy t e ż
ś m i g u s w i e l k a n o c n y . Ponadto w a r t o w s p o m n i e ć , że u a d w e n t y s t ó w woda
b i e ż ą c a posiada s z c z e g ó l n e znaczenie k u l t o w e , p o n i e w a ż k a ż d y n o w o
w s t ę p u j ą c y w y z n a w c a m u s i p o d d a ć się o b r z ę d o w i c h r z t u poprzez z a n u
rzenie się w pobliskiej rzece l u b p o t o k u .
W e d ł u g m i e j s c o w y c h o p i n i i wzajemne stosunki p o m i ę d z y k a t o l i k a m i
i e w a n g e l i k a m i u k ł a d a j ą s i ę na zasadzie niewymuszonej t o l e r a n c j i . R ó ż
nice w y z n a n i o w e nie s t a n o w i ą zatem b a r i e r w u t r z y m y w a n i u k o n t a k
t ó w d o b r o s ą s i e d z k i c h i t o w a r z y s k i c h . N i e c h ę ć , p r z y b i e r a j ą c a niejedno
k r o t n i e jeszcze w okresie m i ę d z y w o j e n y m drastyczne f o r m y , c e c h o w a ł a
natomiast stosunek o g ó ł u do t a k z w a n y c h „ s e k c i a r z y " . Obecnie to pe
j o r a t y w n e nastawienie widocznie o s ł a b ł o .
W y p o w i e d z i r e p r e z e n t a n t ó w r ó ż n y c h w y z n a ń zgodne s ą co do tego,
że w i ę k s z o ś ć z w y c z a j ó w dorocznych m i a ł a charakter ponad w y z n a n i o w y .
D z i e w c z ę t a z gaikiem, mikołaje,
kolendnicy i połaźnicy
odwiedzali wszyst
kie d o m y w e w s i bez w z g l ę d u na p o g l ą d y r e l i g i j n e i c h m i e s z k a ń c ó w .
I. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY Z I M O W E
Okresem w p r o w a d z a j ą c y m w r o k o b r z ę d o w y jest wczesna zima. T y
powe d l a tej p o r y t r a d y c y j n e zwyczaje o g n i s k u j ą się w o k ó ł ś w i ą t B o ż e g o
Narodzenia, z w a n y c h świętami
godowymi .
W e d ł u g czasu astronomicz
nego z b i e g a j ą się one z z i m o w y m przesileniem s ł o ń c a . Chronologicznie
n a j b l i ż s z a tego m o m e n t u jest w i g i l i a B o ż e g o
Narodzenia
(24 X I I ) . D z i e ń t e n m o ż n a bez w ą t p i e n i a u z n a ć za n a j w a ż n i e j s z y w s k a l i
c a ł e j o b r z ę d o w o ś c i dorocznej. W y j ą t k o w o w t y m w y p a d k u silna presja
t r a d y c j i sprawia, że nadal przestrzega się w i e l u w s k a z a ń z w y c z a j o w y c h ,
12
1 2
O zwyczajach regionalnych dotyczących tego okresu pisze J . B r o d a ,
godowe na Podbeskidziu, „Zaranie Śląskie", R. 23: 1959, z. 1, s. 127-134.
Święta
�1ÜÍ
KRYSTYNA KWASNIEWICZ
u z n a j ą c j e za s ł u s z n e obyczajowo i korzystne ze w z g l ę d u na przebieg
nowego r o k u gospodarczego. D o t y c z ą one p r o b l e m ó w t a k w a ż n y c h , j a k
p o m y ś l n o ś ć w gospodarce r o l n e j i hodowlanej oraz w ż y c i u r o d z i n n y m
i osobistym. M a j ą c na uwadze o p i n i ę , że d z i e ń w i g i l i j n y r z u t u j e na c a ł y
n a d c h o d z ą c y r o k , n a l e ż y z a c h o w y w a ć się zgodnie z o b y c z a j o w y m i w y
m o g a m i p o p r a w n o ś c i . W a ż n e jest, k t o z obcych p r z y j d z i e p i e r w s z y do
d o m u . N a d e j ś c i e „ s t a r e j b a b y " s t a n o w i np. z ł ą w r ó ż b ę , podczas gdy
o d w i e d z i n y dzieci s ą w y b i t n i e p o m y ś l n y m p r o g n o s t y k i e m . I n t e r p r e t a c j a
p r z y j ę t y c h w t y m w y p a d k u postaw zgodna jest z c h a r a k t e r y s t y c z n y m i
dla k u l t u r y l u d o w e j w ogóle stereotypami m y ś l e n i a magicznego, p o d ł u g
k t ó r y c h spotkanie w o k r e ś l o n y c h o k o l i c z n o ś c i a c h kobiety, z w ł a s z c z a sta
rej, zapowiada n i e s z c z ę ś c i e , podczas g d y dziecko, a w i ę c istota obdarzona
w i t a l n ą siłą u k i e r u n k o w a n ą n a r o z w ó j i r o z k w i t , m o ż e s p r o w a d z i ć p o
m y ś l n o ś ć dla gospodarstwa i jego u ż y t k o w n i k ó w . Takie nastawienie psy
chiczne b y ł o p r z y c z y n ą , d l a k t ó r e j jeszcze w m i n i o n y m X X - l e c i u c z ę
s t o k r o ć p o s y ł a n o dzieci j a k n a j w c z e ś n i e j rano do k r e w n y c h l u b s ą s i a
dów .
1 3
W d n i u w i g i l i j n y m , zgodnie z w y m o g i e m r e l i g i j n y m , o b o w i ą z u j e post.
S k r o m n e ś n i a d a n i e m u s i w y s t a r c z y ć do uroczystego p o s i ł k u wieczornego,
zwanego na t y m terenie wieczerzą
wigilijną.
T r a d y c j a nakazuje s p o ż y
w a ć j ą w s z c z e g ó l n e j o b r z ę d o w e j scenerii. Z tej okazji w okresie m i ę
d z y w o j e n n y m gospodarz s t a w i a ł w k ą c i e izby snop ż y t a l u b owsa. Do
c z a s ó w obecnych p i l n u j e się, b y pod s t o ł e m p o ł o ż y ć w i ą z k ę siana. P o
ś r o d k u s t o ł u n a k r y t e g o l n i a n y m obrusem gospodyni sypie m i a r k ę zboża,
a b e z p o ś r e d n i o na n i m k ł a d z i e bochenek chleba. Ilość i rodzaj ziarna,
j a k i e p r z y l g n i e do spodu bochenka, s t a n o w i w r ó ż b ę p r z y s z ł y c h urodza
j ó w . Podobnie j a k w c a ł e j Polsce, t a k i w Beskidzie Ś l ą s k i m chleb w i g i
l i j n y t r a k t o w a n y jest z w i e l k ą czcią, a jego s p o ż y w a n i e m a charakter
k o m u n a l n y . P o m i ę d z y u c z e s t n i k ó w r o d z i n y rozdzielany jest przez ojca
l u b m a t k ę . N a l e ż y n i m t a k ż e o b d z i e l i ć k r o w y i konie, a część p o z o s t a w i ć
na stole do k o ń c a ś w i ą t , z m y ś l ą o j a k i m ś b l i ż e j nie o k r e ś l o n y m „ n i e
spodziewanym g o ś c i u " . W B r e n n e j chleb w i g i l i j n y b y w a p r z e c h o w y w a n y
do p o c z ą t k ó w lutego i ś w i ę c o n y w d n i u ś w . A g a t y . W Istebnej p i ę t k ę
z tego chleba, c z y l i godni kraiczek, ś w i ę c i s i ę w r a z z owsem w d n i u
ś w . Szczepana, w i e r z ą c w jego cudowne w ł a ś c i w o ś c i ochronne i s p r o w a
d z a j ą c e urodzaj.
1 4
P r ó c z chleba n a stole z n a l e ź ć się p o w i n n y miseczki z m i o d e m i m a
s ł e m , surowe z i e m n i a k i i kwaki, c z y l i karpiele, okrawane na w i o s n ę do
1 3
W okresie m i ę d z y w o j e n n y m zwyczaj ten miał charakter powszechny. Pisze
o nim — jak też o innych zwyczajach wigilijnych M. A s s a n k a - J a p o ł ł , Sw.
Mikołaj
i wilia w obrzędzie
istebniańskim,
„Zaranie Śląskie", R. 5: 1929, z. 4,
s. 231-235.
O obrzędowym charakterze wigilijnego chleba w polskiej kulturze ludowej
zob. I . i K . K u b i a k , Chleb w tradycji ludowej, Warszawa 1981, s. 21-32.
1 4
�165
Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
sadzenia, oraz j a b ł k a i orzechy. Pod obrus w k ł a d a się p i e n i ą d z e —
obecnie np. m o n e t y 2 0 - z ł o t o w e — b y w c i ą g u r o k u nie b r a k ł o i c h .
w domu.
N i e z b ę d n y m u z u p e ł n i e n i e m ś w i ą t e c z n e g o w y g l ą d u w n ę t r z a jest t r a
d y c y j n e d r z e w k o w i g i l i j n e — wiecznie zielona j o d e ł k a . D r z e w k o to, z w a
ne t a k ż e goiczkiem,
przystrajane przez d z i e w c z ę t a w j a b ł k a , orzechy
i k r ą ż k i w y c i ę t e z k o l o r o w y c h o p ł a t k ó w , zawieszano n i e g d y ś za czubek
u p o w a ł y . W okresie m i ę d z y w o j e n n y m miejsce w i s z ą c e g o goiczka za
j ę ł a s t o j ą c a choinka przystrajana w fabryczne ś w i e c i d e ł k a . W tej postaci
m o ż n a obecnie s p o t k a ć j ą w k a ż d y m d o m u . Od pewnego czasu zaczyna
p r z y j m o w a ć się zwyczaj w k ł a d a n i a pod c h o i n k ę p r e z e n t ó w g w i a z d k o
w y c h d l a dzieci.
Do wieczerzy w i g i l i j n e j trzeba z m i e n i ć odzież r o b o c z ą na p ó ł o d ś w i ę * n ą . D a w n i e j s z c z e g ó l n i e zwracano u w a g ę na to, aby wszyscy m i e l i b u t y
na nogach, g d y ż „ d o w i l i i n i k t nie ś m i a ł s i a d a ć b o s o " . J a k k o l w i e k
opinia t a się powtarza, i n f o r m a t o r z y nie p o t r a f i ą obecnie j e j u z a s a d n i ć .
B i o r ą c j e d n a k pod u w a g ę fakt, że jeszcze w okresie m i ę d z y w o j e n n y m
b u t y s t a n o w i ł y swoisty w y k ł a d n i k z a m o ż n o ś c i , n i e t r u d n o p o j ą ć , że o s z c z ę
dzano je m a k s y m a l n i e . Dlatego t e ż m o ż n a p r z y p u s z c z a ć , że nakaz o b u
w a n i a s i ę do w i g i l i i m i a ł po p r o s t u na celu p o d k r e ś l e n i e s z c z e g ó l n e j
r a n g i tego p o s i ł k u . W l o k a l n e j t r a d y c j i nie p r z e t r w a ł o j u ż znane z r ó ż
n y c h t e r e n ó w K a r p a t wskazanie zwyczajowe, aby w czasie p o s i ł k u go
spodarz t r z y m a ł stopy na l e ż ą c e j pod s t o ł e m siekierze. Zachowanie t a k i e
m i a ł o go u c h r o n i ć przed w y p a d k a m i okaleczenia p r z y pracy. Siekierze
p r z y p i s y w a n o b o w i e m w ł a ś c i w o ś c i izolacyjne i apotropeiczne, powszech
nie ł ą c z o n e w k u l t u r z e l u d o w e j ze s t a l ą , a z w ł a s z c z a z o s t r y m i l u b k ł u
jącymi przedmiotami z niej wykonanymi. Wzmianki w literaturze świad
czą j e d n a k o t y m , że jeszcze k i l k a d z i e s i ą t l a t t e m u w s p o m n i a n y zwyczaj
respektowano t a k ż e i w Beskidzie Ś l ą s k i m .
15
1 6
Starsi i n f o r m a t o r z y t w i e r d z ą , iż d a w n i e j zawsze na stole k ł a d z i o n o
o j e d n ą ł u ż k ę w i ę c e j . N i e k t ó r z y p r a k t y k u j ą to i obecnie. I n t e r p e r a c j a
tego z w y c z a j u — podobnie j a k pozostawianie na stole chleba — n a w i ą
zuje niedwuznacznie do p r z e d c h r z e ś c i j a ń s k i c h w i e r z e ń i o b r z ę d ó w zadusznych. N a p r z y k ł a d w Zapasiekach — g ó r s k i m p r z y s i ó ł k u J a w o r z y n
k i — n a l e ż a ł o z o s t a w i ć na stole t y l e ł y ż e k , i l u z m a r ł y c h o p u ś c i ł o d o m
r o d z i n n y . N a j c z ę ś c i e j zwyczaj zostawiania ł y ż k i , k r o m k i chleba i o p ł a t k a
t ł u m a c z o n o e w e n t u a l n o ś c i ą p r z y b y c i a j a k i e g o ś nieznanego w ę d r o w c a .
W n i e k t ó r y c h rodzinach puste miejsce p r z y stole rezerwowano j e d n a k
„ d l a gościa, k t ó r y b y ł zaproszony". Z m y ś l ą o n i m n a l e ż a ł o w y p o w i e d z i e ć
1 5
Wszystkie gwarowe cytaty w tekście pochodzą z materiałów terenowych
stanowiących własność archiwum Pracowni Etnografii Z E I H K M P A N w K r a
kowie.
Wspomina o tym J . K o p e ć , Materiały
ludoznawcze,
„Zaranie Śląskie",
R 4: 1912, z. 2-4, s. 125; B r o d a , Święta..., s. 129.
1 6
�166
KRYSTYNA KWASNIEWICZ
te s ł o w a : „ P r z y j d ź Panie Boże, staw s i ę za gościa, racz n a m b ł o g o s ł a w i ć
te d a r y , k t ó r e z T w o j e j szczodrobliwej r ę k i s p o ż y w a ć b ę d z i e m y " . W o k r e
sie m i ę d z y w o j e n n y m , k i e d y b y ł o jeszcze w i e l e bezdomnej biedoty, zda
r z a ł y się p r z y p a d k i zapraszania do rodzinnego s t o ł u w i g i l i j n e g o p r z y
godnego ż e b r a k a . Obecnie zaprasza się samotne osoby z s ą s i e d z t w a . O d
p a r u l a t z d a r z a j ą się t e ż p r z y p a d k i zapraszania na c a ł y okres ś w i ą t e c z n y
sierot z P a ń s t w o w y c h D o m ó w Dziecka.
U n i k a l n a dotychczas na b a d a n y m terenie i n f o r m a c j a o a r c h a i c z n y m
zwyczaju zapraszania na w i e c z e r z ę w i g i l i j n ą w i l k a pochodzi z J a w o r z y n k i - Z a p a s i e k . I n f o r m a t o r urodzony z p o c z ą t k i e m b i e ż ą c e g o stulecia
t w i e r d z i , że d a w n i e j z a n i m rodzina z a s i a d ł a do s t o ł u k t o ś z obecnych
w o ł a ł w k i e r u n k u okna l u b d r z w i : „ W i l k u ! W i l k u ! C h o d ź k u n a m w i e c e r z a ć . A j a k nie p r z y ń d z i e s — nie c h o d ź c a ł y r o k " ( z a p i s a ł a A . K o w a l s k a - L e w i c k a ) . O szerszym n i e g d y ś z a s i ę g u tej zwyczajowej f o r m u ł y
ś w i a d c z ą analogie z i n n y c h t e r e n ó w P o l s k i P o ł u d n i o w e j . J e ś l i chodzi
o i n t e r p r e t a c j ę samego tekstu, k t ó r y m o ż e w y d a ć s i ę d z i w n y i t a j e m n i
czy, wielce prawdopodobna jest hipoteza, że i w t y m p r z y p a d k u m a m y
do czynienia z r e m i n i s c e n c j ą p r z e d c h r z e ś c i j a ń s k i c h w i e r z e ń , p o d ł u g k t ó
r y c h d u c h y z m a r ł y c h p r z y b y w a j ą c okresowo na z i e m i ę m o g ł y p r z y b i e r a ć
postać p t a k ó w lub dzikich zwierząt, m . i n . w i l k a . Z dużą r e z e r w ą
trzeba natomiast o d n i e ś ć się do o p i n i i , iż p r ó b a zaproszenia w i l k a na
w i e c z e r z ę wigilijną „świadczy o t y m , j a k głęboko rozumiano j e d n o ś ć
ś w i a t a , j e d n o ś ć nawet z t y m i , k t ó r y c h s i ę o b a w i a n o " .
1 7
1 8
1 9
Zgodnie z o g ó l n o p o l s k ą t r a d y c j ą , h a s ł e m do r o z p o c z ę c i a wieczerzy
b y ł a pierwsza wieczorna gwiazda. G d y w z e s z ł a , wszyscy d o m o w n i c y p o
w i n n i z g r o m a d z i ć się w o k ó ł s t o ł u . P a n o w a ł p r z e s ą d , ż e kogo w ó w c z a s
zabraknie, t e n nie d o ż y j e n a s t ę p n e j w i l i i . B y n i e o d e j ś ć na zawsze z d o
m u , nie w o l n o b y ł o w czasie p o s i ł k u w s t a w a ć a n i o d k ł a d a ć t r z y m a n e j
w ręce łyżki. Atmosfera powagi i milczenia m i a ł a z kolei z a p e w n i ć
zgodne w s p ó ł ż y c i e rodzinne.
M n i e j w i ę c e j do k o ń c a okresu m i ę d z y w o j e n n e g o powszechnie s p o ż y
w a n o w i e c z e r z ę w i g i l i j n ą ze w s p ó l n e j m i s k i , p r z y ś w i e t l e ś w i e c . Obec
nie, c h o ć na co d z i e ń o b o w i ą z u j e j u ż m o d e l k o n s u m p c j i z b l i ż o n y do
miejskiego, w p r z y p a d k u p o s i ł k u w i g i l i j n e g o nader często z a r ó w n o ś w i e
ce, j a k i w s p ó l n a m i s k a s ą jeszcze akceptowane. Ś w i a d o m i e p o d k r e ś l a
się w t e n s p o s ó b poszanowania dla t r a d y c j i i poczucie bliskiej w i ę z i
ł ą c z ą c e j w s p ó ł b i e s i a d n i k ó w . N a d a l o b o w i ą z u j e t a k ż e na p o c z ą t k u i na
1 7
Por. np. A. W ó j c i k , Zwyczaje
doroczne Pogórzan,
[w:] Nad rzeką
Ropą,
K r a k ó w 1965, s. 261; K . K w a ś n i e w i c z , Zwyczaje doroczne, [w:] Wieś
Rudawa
i jej okolice, Zeszyty Naukowe U J , Prace Etnograficzne, K r a k ó w 1980, z. 12, s. 153.
18 przypuszczenia takie w y s u w a j ą : W. K l i n g e r , Obrzędowość
ludowa Bo
żego Narodzenia. Jej początek
i znaczenie pierwotne, Poznań 1926, s. 45-46; В ys t r o ń , Etnografia..., s. 172.
K u b i a k , Chleb..., s. 24.
1 9
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
167
Rye. 1. Przy wigilijnym stole. Istebna 1946
4
Fot. H . Hermanowicz
k o ń c u wieczerzy w s p ó l n a m o d l i t w a , w k t ó r e j zawarta jest p r o ś b a o b ł o
g o s ł a w i e ń s t w o „ s p o ż y w a n y c h d a r ó w " , p o d z i ę k a za p r z e ż y t y r o k i p r o ś b a
0 nowy, szczęśliwy.
W s p ó ł c z e s n y j a d ł o s p i s w i g i l i j n y do dziś w znacznej mierze opiera
się na w z o r a c h t r a d y c y j n y c h . S k ł a d a j ą się na niego postne p o t r a w y
p r z y r z ą d z a n e na bazie p o d s t a w o w y c h z i e m i o p ł o d ó w i p r o d u k t ó w r o l n y c h ,
t a k i c h j a k chleb, kapusta, groch, fasola, k w a k i , z i e m n i a k i , k r u p y j ę c z
m i e n n e i p ę c a k , ż u r , g r z y b y , suszone owoce, ś w i e ż e j a b ł k a i orzechy.
R y b y w t y m j a d ł o s p i s i e zasadniczo nie f i g u r u j ą . P o g l ą d y co do ilości
1 k o l e j n o ś c i d a ń r ó ż n i c u j ą się obecnie d o ś ć znacznie. Zgodne s ą natomiast
co do tego, że i c h r o z m a i t o ś ć r z u t u j e na obfitość p ł o d ó w r o l n y c h w n o
w y m r o k u gospodarczym oraz że w i e c z e r z ę n a l e ż y r o z p o c z y n a ć od chleba.
Dzielenie się o p ł a t k i e m p o s m a r o w a n y m m i o d e m i wzajemne s k ł a d a n i e
sobie ż y c z e ń na ogół rozpoczyna w i e c z e r z ę , w B r e n n e j b y w a j e d n a k t a k ż e
j e j akcentem f i n a l n y m . T r a d y c j a nakazuje pod koniec biesiady w i g i l i j
nej d z i e l i ć się r ó w n i e ż j a b ł k i e m , aby w t e n s p o s ó b u m o c n i ć w i ę z y r o
dzinne i aby k a ż d y z b i e s i a d n i k ó w p o w r a c a ł zawsze s z c z ę ś l i w i e do d o m u .
S t a r s i ludzie u w a ż a j ą , że n a l e ż y j e ś ć po t r o c h u z w s z y s t k i c h k o l e j n y c h
d a ń , b y nie z a z n a ć w n a d c h o d z ą c y m r o k u g ł o d u . N i e w o l n o j e d n a k z j e ś ć
wszystkiego, co z o s t a ł o podane do s t o ł u , g d y ż z a r ó w n o chlebem i o p ł a t k a
m i , j a k t e ż r e s z t k a m i s t r a w y n a l e ż y p o d z i e l i ć s i ę ze z w i e r z ę t a m i d o m o -
�168
K R Y S T Y N A KWAŠNIEWICZ
w y m i . Jeszcze w l a t a c h p o w o j e n n y c h j a d ł o w i g i l i j n e zmieszane z p o m y j a m i d a w a ł a gospodyni k r o w o m i owcom. O b d z i e l a ł a n i m i t a k ż e psa
i kota. O p ł a t k i e m w ł o ż o n y m p o m i ę d z y k r o m k i chleba k a r m i l i gazdowie
k r o w y i konie. Tego ostatniego z w y c z a j u w w i e l u rodzinach przestrzega
się do dziś.
Podobnie j a k w c a ł e j Polsce, po wieczerzy w i g i l i j n e j p r z y c h o d z i ł a
pora na rozmaite w r ó ż b y , k t ó r e m i a ł y się s p e ł n i ć w p r z e c i ą g u r o k u . S i l
nie rozpowszechnione b y ł y w r ó ż b y ż y c i a i ś m i e r c i z d y m u ś w i e c y . K a ż d y
kolejno z d m u c h i w a ł j ą t r z y k r o t n i e . D y m u n o s z ą c y się r ó w n o k u g ó r z e
z a p o w i a d a ł r o k p r z e ż y t y w z d r o w i u . S n u j ą c y się niezdecydowanie l u b
pełzający ku drzwiom zwiastował chorobę lub śmierć. Zły lub dobry
los m o ż n a b y ł o t a k ż e o d c z y t a ć na podstawie zdrowego czy t e ż zepsutego
w n ę t r z a r o z ł u p y w a n y c h o r z e c h ó w oraz k s z t a ł t u i r o z m i a r ó w gniazda
nasiennego w r o z k r a j a n y m poprzecznie j a b ł k u . W r ó ż b y tego t y p u , do
niedawna jeszcze p r a k t y k o w a n e , w y r a ź n i e z a n i k a j ą . Do z w y c z a j ó w c a ł
kowicie j u ż poniechanych n a l e ż ą w i g i l i j n e w r ó ż b y d z i e w c z ą t d o t y c z ą c e
z a m ą ż p ó j ś c i a . K i l k a d z i e s i ą t lat ternu d o k o n y w a n o i c h n a s ł u c h u j ą c p r z e d
domem, z k t ó r e j s t r o n y dobiegnie szczekanie psa l u b odezwie się echo,
p r z e l i c z a j ą c k o ł k i w p ł o c i e albo d r w a przyniesione na o p a ł (do p a r y —
nie do p a r y ) , r z u c a j ą c b ą d ź p r z e k ł a d a j ą c od s t o ł u do p r o g u but (nosek —
p i ę t k a ) i t p . Ponadto p u k a ł y d z i e w c z ę t a do d r z w i c h l e w i k a z a p y t u j ą c
ś w i n i ę , czy w y j d ą w c i ą g u r o k u za m ą ż . C h r z ą k n i ę c i e ś w i n i u z n a w a ł y
za o d p o w i e d ź t w i e r d z ą c ą .
Z n o c ą w i g i l i j n ą ł ą c z y ł o się powszechne w k u l t u r z e l u d o w e j w i e r z e
nie, że o p ó ł n o c y k r o w y i konie r o z m a w i a j ą m i ę d z y s o b ą l u d z k ą m o w ą .
N i e g d y ś t r a k t o w a n o je b e z k r y t y c z n i e , obecnie ż a r t o b l i w i e l u b w n a j
lepszym razie sceptycznie. Jak w s p o m i n a j ą starsi, i d ą c n o c ą na jucznie
( p a s t e r k ę ) prognozowano urodzaje o b s e r w u j ą c niebo. G d y b y ł o silnie
w y g w i e ż d ż o n e , ludzie cieszyli się: „ile gwiazd na niebie, t y l e ś c i e b e ł
z b o ż a b ę d z i e w p o l u " . W r a c a j ą c k a ż d y s t a r a ł się j a k najspieszniej zna
l e ź ć na p o w r ó t w domu, aby w czasie ż n i w n a d ą ż a ć z p r a c a m i p o l o
wymi.
D z i e ń B o ż e g o N a r o d z e n i a (25 X I I ) u c h o d z ą c y obok N i e
dzieli Wielkanocnej za n a j w i ę k s z e ś w i ę t o doroczne, n a l e ż a ł o o b c h o d z i ć
w atmosferze powagi, s k r u p u l a t n i e p r z e s t r z e g a j ą c z w y c z a j o w y c h z a k a z ó w
o d n o s z ą c y c h się do o k r e ś l o n y c h c z y n n o ś c i i z a c h o w a ń . P i e r w o t n e t ł o
w i e r z e n i o w e o b o w i ą z u j ą c y c h w t y m zakresie t r a d y c y j n y c h n o r m o b y
czajowych w i ą z a ł o się z obchodzonymi w tej porze r o k u p o g a ń s k i m i
u r o c z y s t o ś c i a m i k u czci z m a r ł y c h p r z o d k ó w . P r z e ś w i a d c z e n i e o okreso
w y c h p o w r o t a c h dusz pod dachy r o d z i n n y c h d o m ó w n a k a z y w a ł o szcze
g ó l n ą o s t r o ż n o ś ć , b y przez n i e r o z w a ż n e zachowanie się nie s k r z y w d z i ć
p r z y p a d k i e m t y c h n i e w i d z i a l n y c h istot l u b i m nie u c h y b i ć ś c i ą g a j ą c
w ten s p o s ó b na siebie i c h gniew . Obecnie genealogia tego t y p u zaka2 0
a 0
Zwyczajowe zakazy stanowiące relikty pogańskich wierzeń i obrzędów
za-
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY D O R O C Z N E
im
z ó w b o ż o n a r o d z e n i o w y c h nie jest j u ż znana, i c h i n t e r p r e t a c j a z a ś p o s z ł a
w k i e r u n k u w y m o g ó w k u l t u religijnego. „ G r z e c h e m " b y ł o b y zatem w y
k o n y w a n i e w d n i u t a k u r o c z y s t y m j a k i e j k o l w i e k pracy, n a w e t t a k n i e
z b ę d n y c h c z y n n o ś c i , j a k zamiatanie, obieranie z i e m n i a k ó w , r ą b a n i e d r z e
wa, a n a w e t czyszczenie b u t ó w i czesanie się. Gotowanie ograniczano
do odgrzania s p o r z ą d z o n y c h zawczasu p o t r a w . N i e w o l n o b y ł o c h o d z i ć
po w s i ani p r z y j m o w a ć w d o m u gości. Czas u p ł y w a ł w ś c i s ł y m gronie
r o d z i n n y m na ś p i e w a n i u k o l ę d z k a n c j o n a ł ó w . Ź l e b y ł o widziane, g d y
k t o ś p o ł o ż y ł się w c i ą g u dnia, aby się p r z e s p a ć .
Presja obyczajowa s k ł a n i a j ą c a do p o d p o r z ą d k o w a n i a się w s p o m n i a
n y m zakazom, bardzo silna jeszcze w okresie m i ę d z y w o j e n n y m , po I I w o j
nie ś w i a t o w e j sukcesywnie t r a c i ł a s w ą moc. Obecnie z a k a z ó w b o ż o n a
r o d z e n i o w y c h j u ż się nie przestrzega, nadal b u d z ą one j e d n a k ż y w e
wspomnienia u starszej generacji m i e s z k a ń c ó w r e g i o n u .
Z p o w a ż n ą a t m o s f e r ą Bożego Narodzenia kontrastuje d r u g i d z i e ń
ś w i ą t p r z y p a d a j ą c y w Ś w . S z c z e p a n a (26 X I I ) . T r a d y c y j n i e b y ł on
przeznaczony na odwiedzanie się i s k ł a d a n i e ż y c z e ń ś w i ą t e c z n y c h , k t ó
re — j a k m n i e m a n o — s p r o w a d z a ł y p o m y ś l n o ś ć w p r a c y na gospodar
stwie i w ż y c i u d o m o w y m . O d wczesnego rana oczekiwano n a d e j ś c i a
dzieci połaźników
czy t e ż winszowników.
W Istebnej i Jaworzynce b y l i
to p r z e w a ż n i e m a l i c h ł o p c y , w B r e n n e j dzieci obojga płci.
Połaźnicy
chodzili b ą d ź pojedynczo, b ą d ź w m a ł y c h g r u p k a c h i w k a ż d y m d o m u
zostawiali p r z y s t r o j o n ą g a ł ą z k ę j o d ł o w ą , c z y l i połaźniczkę.
Nie nosili
ż a d n y c h p r z e b r a ń . P r z e k r a c z a j ą c p r ó g d o m u s k ł a d a l i gospodarzom w i e r
szowane ż y c z e n i a l u b ś p i e w a l i p i e ś n i o p o w i a d a j ą c e o narodzinach D z i e
c i ą t k a Jezus. J a k k o l w i e k zwyczaj ten obecnie zanika, m o ż n a jeszcze
n a p o t k a ć m a ł y c h połaźników.
Oto d l a p r z y k ł a d u t r a d y c y j n y tekst oko
l i c z n o ś c i o w y w y g ł a s z a n y w Jaworzynce t a k ż e w s p ó ł c z e ś n i e : „ J o j e m a ł y
p o ł a ź n i c z e k . / P r z i s e ł j o t u na t r o j n i c z e k . / T r o j n i c z e k m i dejcie, / se
m n i e sie nie ś m i e j c i e . / Bo j o z w o z e m nie j a d e m , / suchej rzepy nie
wiezem. / Co m i dacie, to weznem. / Grosz, dwa, to j e dobro kolenda, /
a z ł o t ó w k a , d w i e — to m i kapsy nie u r w i e " .
2 1
D a w n i e j g r u p k i p o ł a ź n i k ó w p r z y c h o d z i ł y do gospodarzy przez c a ł y
ranek. P e w n ą u c i ą ż l i w o ś ć t y c h o d w i e d z i n r e k o m p e n s o w a ł a j e d n a k po
m y ś l n a w r ó ż b a , że i m w i ę c e j p o ł a ź n i k ó w — t y m p o m y ś l n i e j zapowiada
dusznych omawia J . K l i m a s z e w s k a , Zakazy magiczne związane
z
rokiem
obrzędowym
w Polsce, „Etnografia Polska", t. 4: 1961, s. 115-124.
Niemal identyczną formułę życzeń składanych przez połaźników cytuje ks.
E . G r i m , Materiały
ludoznawcze, „Zaranie Śląskie", R. 9: 1931, z. 1, s. 129. A. P al u c h o w a - T a r g o ń s k a podaje jeszcze dalszy ciąg tego samego tekstu, [w:]
Zanik funkcji zwyczajów
dorocznych na przykładzie
okresu Bożego
Narodzenia
w Istebnej na przestrzeni XX wieku. Praca mag. wykonana w Katedrze Etnografii
Słowian U J pod kier. M. Gładysza, 1979. Archiwum K E S U J , nr inw. 104. Maszy
nopis.
2 1
�170
Ryc.
KRYSTYNA
2. Chłopiec z podłaźniczką
KWASNIEWICZ
składający życzenia świąteczne. Istebna 1946
Fot. H . Hermanowicz
się r o k . O m i e s z k a ń c a c h d o m u p o m i n i ę t e g o przez dzieci m ó w i o n o w z w i ą
z k u z t y m , że czeka i c h c i ę ż k i r o k , g d y ż nie m i e l i ani jednego p o ł a ź n i k a .
Ż a d n e z dzieci n i e o d c h o d z i ł o zatem z p u s t y m i r ę k a m i , g d y ż gospodarze
zawsze za ż y c z e n i a o d w z a j e m n i a l i się k a w a ł k a m i k o ł a c z a l u b d r o b n y m i
p i e n i ę d z m i niezmiennie d a j ą c t y m p o w ó d do r a d o ś c i . S t o p n i o w y zanik
chodzenia po winszu t ł u m a c z y się. obecnie w kategoriach ekonomicznych:
,,Ludzie teraz bogaci, m a j ą p i e n i ą d z e — to rodzice t a k t y c h dziecek n i e
gonią".
W Beskidzie Ś l ą s k i m z d n i e m ś w . Szczepana ł ą c z y s i ę t a k ż e — p o
dobnie j a k i w i n n y c h regionach k a r p a c k i c h — zwyczaj ś w i ę c e n i a owsa.
Do tego celu s z c z e g ó l n i e n a d a w a ł s i ę owies z w i g i l i j n e g o s t o ł u . Do k o ś
cioła nosili go w szatkach (chustkach) gazdowie l u b parobcy. P o ś w i ę c o n y
owies s ł u ż y ł przede w s z y s t k i m do s i e w ó w w i o s e n n y c h na urodzaj. W y
s y p y w a ł y go t a k ż e gospodynie k u r o m do o b r ę c z y z beczki, ż e b y nie
o d d a l a ł y się od d o m u , d a w a ł y po k i l k a ziaren c i e l ą c e j się k r o w i e , b y
u ł a t w i ć p o r ó d i t p . Obecnie zwyczaj ś w i ę c e n i a owsa k u l t y w u j ą j u ż t y l k o
starsi r o l n i c y .
N i e g d y ś po ś w i ę t a c h Bożego Narodzenia k o ń c z y ł y się t e r m i n y r o c z
n e j s ł u ż b y u gospodarzy. „ W t e d y pastuchy od k r ó w , p a c h o ł k i od
k o n i , d z i w k i i mniejsze p a s t y r k i m i e l i czas, co sie i m g i b i r o w a ł w o l n y .
Wszystko szło do d o m u , do r o d z i c ó w " . T r w a ł o to do ś w i ę t a Trzech K r ó l i .
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY D O R O C Z N E
171
M ó w i o n o w ó w c z a s , że c z e l a d ź p o s z ł a na połazy czy t e ż na poławki.
Od
c h o d z ą c y po c a ł o r o c z n e j p r a c y o t r z y m y w a l i o d c h l e b o d a w c ó w p e w n ą
k w o t ę , z w a n ą k o l e n d ą . Jej p r z y j ę c i e o z n a c z a ł o a k c e p t a c j ę n o w e j rocznej
u m o w y , o b o w i ą z u j ą c e j d w u s t r o n n i e . P r ó c z kolendy p i e n i ę ż n e j o t r z y m y
wano kolendą w naturze, n a j c z ę ś c i e j bochen chleba i p o ł e ć s ł o n i n y . P o d
s t a w o w ą f o r m ą w y n a g r a d z a n i a rocznej s ł u ż b y b y ł o j e d n a k k o m p l e t n e
ubranie, b u t y i kierpce, sprawiane przez gospodarzy p r z e w a ż n i e po ż n i
w a c h . Jeszcze do k o ń c a okresu m i ę d z y w o j e n n e g o d l a licznych ubogich
r o d z i n oddawanie dzieci na s ł u ż b ę do gospodarzy b y ł o j e d n y m z d o s t ę p niejszych ś r o d k ó w w p r z e z w y c i ę ż a n i u t r u d n o ś c i ekonomicznych.
Pierwszy dzień roku kalendarzowego
(1 I ) o d g r y w a ł
r o l ę o w i e l e s k r o m n i e j s z ą n i ż w i g i l i a Bożego Narodzenia. W k u l t u r z e
t r a d y c y j n e j nie b y ł o z w y c z a j u czuwania do p ó ł n o c y w w i e c z ó r s y l w e
s t r o w y , nie w i t a n o t e ż Nowego R o k u na w i e j s k i c h zabawach, co obecnie
jest na p o r z ą d k u d z i e n n y m . Charakter i n i c j a l n y m o ż n a jednak bez w ą t
pienia p r z y p i s a ć t r a d y c y j n y m n o w o r o c z n y m
połaźnikom-winszownikorn.
Podobnie j a k w d n i u ś w . Szczepana b y ł y to dzieci c h o d z ą c e od ś w i t u
po domach w celu w r ę c z e n i a połaźniczki
i z ł o ż e n i a noworocznych ż y c z e ń ,
w y p o w i a d a n y c h w f o r m i e w i e r s z o w a n y c h oracji, n a j c z ę ś c i e j ż a r t o b l i
w y c h . D l a p r z y k ł a d u : „ W i n s z u j e m w o m szczęścia, z d r o w i a na t e n N o w y
Rok. B y ś c i e b y l i z d r o w i , weseli — j a k o w niebie a n i e l i " . A l b o t e ż : „ W i n
szujem w o m winsz. / Mocie w piecu g y n ś , / a na piecu koguta, / mocie
chłopa chuncwuta" .
2 2
P o n i e w a ż na N o w y Rok dzieci b y ł y t a k ż e z w i a s t u n a m i p o m y ś l n o ś c i ,
m a ł y c h w i n s z o w n i k ó w w s z ę d z i e nagradzano s ł o d y c z a m i , orzechami czy
t e ż d r o b n y m i p i e n i ę d z m i . Obecnie i t a f o r m a s k ł a d a n i a ż y c z e ń zanika.
J e ś l i j e d n a k w i n s z o w n i c y p r z y j d ą , k a ż d e m u z dzieci trzeba d a ć co n a j
m n i e j po 20 z ł o t y c h . K o m u s z c z e g ó l n i e z a l e ż y na t a k i c h odwiedzinach,
uprzednio zaprasza dzieci k r e w n y c h l u b s ą s i a d ó w .
W okresie p o ś w i ą t e c z n y m , g ł ó w n i e w d n i a c h od ś w . Szczepana do
T r z e c h K r ó l i , c h o d z i ł y po w s i t a k ż e g r u p y starszych
kolędników.
W p o r ó w n a n i u z i n n y m i t e r e n a m i k a r p a c k i m i , w Beskidzie Ś l ą s k i m k o
l ę d n i c y ci p r e z e n t o w a l i się raczej skromnie. P u n k t ciężkości p r z e n i ó s ł
się zapewne w t y m p r z y p a d k u n á p r z y p a d a j ą c e w okresie a d w e n t u b a r w
ne w i d o w i s k o mikołajów.
B ę d z i e o t y m m o w a na i n n y m miejscu. W e d ł u g
relacji t e r e n o w y c h , n a j a t r a k c y j n i e j s z y m z w y c z a j e m k o l ę d n i c z y m b y ł o
chodzenie z betlymkiem
(szopka). W betlymku
t y m figurki przytwier
dzone do o k r ą g ł e j t a r c z y o b r a c a ł y się w r a z z n i ą p r z y r u c h u u m o c o w a
nej od spodu k o r b y . W y o b r a ż a ł y postacie Ś w i ę t e j Rodziny, T r z e c h K r ó l i ,
2 2
Teksty życzeń noworocznych miały wiele wariantów. Analogiczne rymowa
ne fragmenty powtarzały się w nich w różnych układach. J . Broda podaje 13 ta
kich przykładów, z których teksty nr 2, 3, 6, 11, 12 są niemal całkowicie zbieżne
z tekstami zapisanymi obecnie w terenie. Zob. J . B r . o d a , Życzenia
noworoczne
z pow. cieszyńskiego,
„Literatura Ludowa", R. 1: 1957, nr 4, s. 51-54.
�172
KRYSTYNA KWASNIEWICZ
a n i o ł a , pasterzy oraz z w i e r z ę t a — a w i ę c owce, kozy, w o ł y i k r o w y .
S a m i k o l ę d n i c y w y s t ę p u j ą c y w liczbie 5-7 p a r o b k ó w nosili przebrania
pasterzy
wałaskich,
diabła i baby. O b c h ó d w s i rozpoczynali o z m r o k u ,
a k o ń c z y l i c z ę s t o nad ranem. Do w n ę t r z a d o m ó w nie w c h o d z i l i . Z a t r z y
m u j ą c się pod o k n a m i rozpoczynali w y s t ę p ś p i e w a n ą i n w o k a c j ą do go
spodarzy: „Mości gospodarzu, d o m o w y szafarzu, / nie b ą d ź t a k o s p a ł y ,
k a ż n a m d a ć g o r z a ł y . / Troche a l a b i n k u i do n i e j p i e r n i k u . / H e j k o lenda! K o l e n d a ! / Mości gospodyni, domowa m i s t r z y n i / k a ż d a ć m a s ł a
faske i do niej k i e ł b a s k ę . / Bo j a k to w e z n e m y , to p o d z i ę k u j e m y . / H e j
kolenda! K o l e n d a ! / .
2 3
Po tej niedwuznacznej aluzji do p o c z ę s t u n k u , czy t e ż z a p ł a t y , n a s t ę
p o w a ł y k o l ę d y ś p i e w a n e z kancynału,
wreszcie p r z y ś p i e w k i adresowane
do d z i e w c z ą t . N a koniec jeden z p r z y b y ł y c h s k ł a d a ł gospodarzom ż y
czenia t y m i s ł o w y :
„Przyszliśmy tu do ciebie gospodarzu, żeby ci sie chowały w chlewiku ś w i n
ki — jako linki. W chlewie byczoszki — jako w lesie buczoszki. Żebyście mieli
w stodole pełno zboża, a żeby tylko jedna dziura tam była, coby sowa tam wlatowała, żeby to zboże wynoszała . A jak nam co dacie, to za kolende podziękujemy.
A jak nic nie dacie, to pujdemy. Wszyndzie bedymy głosić o skąpej kolyndzie.
Hej kolenda! Kolenda!" (Tekst zanotowany w Brennej-Hołcynie).
24
W zestawieniu z i n n y m i r e g i o n a m i P o l s k i P o ł u d n i o w e j t r a d y c j e szopkarskie w Beskidzie Ś l ą s k i m nie b y ł y j e d n a k a n i s z c z e g ó l n i e o r y g i n a l n e ,
ani rozbudowane w i d o w i s k o w o . Bardziej charakterystyczne dla r e g i o n u
j a k o takiego b y ł o natomiast k o l ę d o w a n i e t a k z w a n y c h pastuszków
i trzech
króli. Za p a s t u s z k ó w p r z e b i e r a l i się czterej k i l k u n a s t o l e t n i c h ł o p c y . J u ż
przed o s t a t n i ą w o j n ą i c h r e p e r t u a r o g r a n i c z a ł się do ś p i e w a n i a p o p u
l a r n y c h k o l ę d . W nieco odleglejszych czasach na podstawie t e k s t ó w sta
rych pastorałek prezentowali w k a ż d y m domu długie widowiska u w z g l ę d
niające podział r ó l .
2 5
P r z e d ś w i ę t e m Trzech K r ó l i chodzili t a k ż e po wsiach ś l ą s k i c h k o l ę d 2 8
T a sama świecka kolęda znana była także w innych regionach karpackich,
np. w Beskidzie Sądeckim. Zob. Z. i S. C h r z ą s t o w s c y ,
Zwyczaje i
obrzędy
Lachów
Sądeckich,
[w:] Folklor Lachów
Sądeckich,
Warszawa 1974, s. 174-178.
Zanotowano ją także na ziemiach Polski Środkowej. Zob. B. A n d r z e j c z a k ,
Obrzędy i zwyczaje doroczne w Kaliskiem, „Literatura Ludowa", R. 8: 1964, nr 1-2,
s. 17-18.
Według lokalnych wierzeń sowa zamieszkująca w stodole przynosi gospo
darzom szczęście i dostatek.
Bliższe informacje o dawnych pastuszkach z Istebnej i Wisły podają G r i m ,
Materiały...,
s. 129-130, oraz M. P i l c h , Wisła naszych, przodków,
Wisła 1979, s. 4950. Natomiast w starej polskiej wsi Bukowiec leżącej obecnie na terytorium S ł o
wacji jeszcze w latach siedemdziesiątych bieżącego stulecia udało się zrekonstruować
tradycyjne widowisko pastuszków z dużą dokładnością. Zob. E . R z o ń c a , Wido
wisko obrzędowe
„mikołai"
i „pastuszków"
w społeczności
wsi Bukowiec w XX
wieku. Praca mag. wykonana w Katedrze Etnografii Słowian U J pod kier. J . K l i
maszewskiej, 1977. Archiwum K E S U J , nr inw. 170. Maszynopis.
2 4
2 5
�173
Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
n i c y , c h ł o p c y p r z e b r a n i za k r ó l i „ c z a r n e g o , b i a ł e g o i ż ó ł t e g o " . Ś p i e w a l i
kolędy i składali życzenia.
Wszystkich kolędników witano z radością. Gdyby pominęli k t ó r y ś
z d o m ó w , jego m i e s z k a ń c y c z u l i b y się d o t k n i ę c i . Nagradzano i c h b ą d ź
w naturze, k a w a ł k a m i szpyrki czy k o ł a c z y , b ą d ź p i e n i ę d z m i . Jak t w i e r
d z ą i n f o r m a t o r z y , w y ż e j ceniono sobie r e w a n ż p i e n i ę ż n y .
Prócz wspomnianych wyżej form kolędowania zespołowego, w okre
sie p o ś w i ą t e c z n y m p r z y c h o d z i ł y d a w n i e j do gospodarzy z ż y c z e n i a m i
stare b a b k i komornice i wszelka biedota, a n i k t nie o d c h o d z i ł z p u s t y m i
r ę k a m i , g d y ż „ g o d o w e ś w i ę t a u c h o d z i ł y u g ó r a l i ś l ą s k i c h za ś w i ę t a
s z c z o d r o ś c i i dobroci, z w ł a s z c z a dla najbiedniejszych" .
Obecnie t r a d y c y j n e zwyczaje k o l ę d n i c z e z a n i k a j ą . Nieudolnie p o d
t r z y m u j ą je jeszcze m a l i c h ł o p c y . W e d ł u g miejscowej o p i n i i niewiele ma
to w s p ó l n e g o z w y s t ę p a m i d a w n y c h g r u p k o l ę d n i c z y c h , k t ó r e b y ł y n i e
o d z o w n y m akcentem w scenerii ś w i ą t z i m o w y c h . D e g r a d a c j ę o b r z ę d u
k o l ę d o w a n i a t ł u m a c z y się w g ł ó w n e j mierze spadkiem poszanowania dla
t r a d y c j i oraz poszerzeniem się i z r ó ż n i c o w a n i e m k r ę g u ł a t w o d o s t ę p n y c h
r o z r y w e k . Ponadto z w i e l u w y p o w i e d z i w y n i k a , że p o p r a w a o g ó l n e j
s y t u a c j i s p o ł e c z n o - e k o n o m i c z n e j s p o w o d o w a ł a p r z e w a r t o ś c i o w a n i e się po
g l ą d ó w w z g l ę d e m zarobkowego aspektu k o l ę d o w a n i a . R ó w n o c z e ś n i e t r z e
ba j e d n a k z w r ó c i ć u w a g ę na w s p ó ł c z e s n e zjawisko coraz c z ę s t s z e g o
w ł ą c z a n i a t r a d y c y j n y c h z w y c z a j ó w k o l ę d n i c z y c h do r e p e r t u a r u regio
n a l n y c h z e s p o ł ó w f o l k l o r y s t y c z n y c h , a co za t y m idzie prezentowania
ich w f o r m i e s p e k t a k l i scenicznych przed szerszym f o r u m p u b l i c z n y m .
2 6
C y k l ś w i ą t godowych z a m y k a ś w i ę t o T r z e c h K r ó l i (6 I ) . Z w y
czajem p r a k t y k o w a n y m do c z a s ó w obecnych w t y m d n i u jest ś w i ę c e n i e
w o d y , zwanej trzejkrólową.
Woda ta dawniej z n a j d o w a ł a zastosowanie
przede w s z y s t k i m p r z y rozpoczynaniu w a ż n y c h c z y n n o ś c i gospodarskich.
T a k w i ę c , gdy gospodarz po raz p i e r w s z y na w i o s n ę w y j e ż d ż a ł w pole,
k r o p i ł n i ą konie i p ł u g oraz ziarno siewne. „ Ś w i ę c o n o " n i ą z i e m n i a k i
przeznaczone do sadzenia i b y d ł o przed p i e r w s z y m w y p ę d e m na p a s t w i
sko. Ponadto trzejkrólową
woda u c h o d z i ł a za. skuteczny ś r o d e k do zaż e g n y w a n i a b u r z y i za p o p u l a r n y lek dla l u d z i i z w i e r z ą t d o m o w y c h —
a p l i k o w a n y d o r a ź n i e i p r o f i l a k t y c z n i e — oraz j a k o a n t i d o t u m p r z e c i w
ko z ł y m duchom. W o d ą t ą n a p e ł n i a n o t a k ż e domowe k r o p i e l n i c z k i za
wieszane p r z y d r z w i a c h .
2 7
Obecnie, j a k k o l w i e k sam zwyczaj ś w i ę c e n i a w o d y jest nadal po
wszechny, jej p r a k t y c z n e stosowanie ulega w y r a ź n e m u ograniczeniu. Za
n i k ł o j u ż ś w i ę c e n i e w t y m s a m y m d n i u k r e d y . Z a n i m na b a d a n y m tere
nie z o s t a ł w p r o w a d z o n y zwyczaj chodzenia k s i ę d z a po k o l ę d z i e (co na-
2 6
P i l c h , Wisła..., s. 48.
O roli wody trzejkrólowej
Śląskiego zob. także T y l k o w a ,
2 7
w obrzędowości ludowej mieszkańców
Zdobywanie..., s. 128-129.
Beskidu
�174
K R Y S T Y N A KWAŠNIEWICZ
s t ą p i ł o dopiero ok. 20 lat t e m u ) , w i e r n i p r z y n o s i l i do p o ś w i ę c e n i a
w k o ś c i e l e k r e d ę , b y w ł a s n o r ę c z n i e k r e ś l i ć na d r z w i a c h s w y c h d o m ó w
i n i c j a ł y Trzech K r ó l i .
Z a n i k ł y t a k ż e zwyczajowe w r ó ż b y m a t r y m o n i a l n e p r a k t y k o w a n e d a w
niej w d n i u Trzech K r ó l i . W okresie m i ę d z y w o j e n n y m d z i e w c z ę t a k ł a d ł y
ogryzione r a t k i w i e p r z o w e na m i o t l e o z n a c z a j ą c j e i m i o n a m i swoich
z a l o t n i k ó w . N a s t ę p n i e w o ł a ł y psa i o b s e r w o w a ł y : „ k t ó r ą k o ś ć chyci —
ten będzie mąż".
W e d ł u g l i t u r g i i k o ś c i e l n e j okres Bożego Narodzenia k o ń c z y ś w i ę t o
M a t k i B o s k i e j G r o m n i c z n e j (2 I I ) . W t y m d n i u n a d a l po
wszechnie u t r z y m u j e się o g ó l n o p o l s k i zwyczaj ś w i ę c e n i a d u ż y c h ś w i e c
z w a n y c h gromnicami.
K u l t okazywany gromnicy jako „świętości" w y
p ł y w a z silnej w i a r y w j e j c u d o w n ą moc. Do k o ś c i o ł a m o ż e n i e ś ć g r o m
n i c ę k a ż d y bez w z g l ę d u na p ł e ć i w i e k , jednak w p r a k t y c e r o b i ą t o
n a j c z ę ś c i e j k o b i e t y . M i e s z k a ń c y B r e n n e j po powrocie z k o ś c i o ł a o b n o s z ą
z a p a l o n ą g r o m n i c ę po c a ł y m d o m u , a n a w e t w c h o d z ą z n i ą do pomiesz
c z e ń i n w e n t a r s k i c h . W e d ł u g powszechnego m n i e m a n i a , g r o m n i c a przede
w s z y s t k i m „ s ł u ż y k u ś m i e r c i " . „ Z a p a l a się ją, j a k k t o u m i e r a , ż e b y m u
z a ś w i e c i ć na wieczne czasy" oraz gdy k s i ą d z p r z y b y w a do chorego z sa
k r a m e n t a m i . W c i ą g u c a ł e g o r o k u zapalona g r o m n i c a stawiana w o k n i e
p e ł n i r o l ę najpopularniejszego ś r o d k a c h r o n i ą c e g o p r z e d b u r z ą , g r a d e m ,
w i c h u r ą . O d k ą d p r z e d p a r u l a t y K o ś c i ó ł z a p r o w a d z i ł w d n i u ś w . Jana
Chrzciciela zwyczaj ś w i ę c e n i a ś w i e c m a j ą c y c h s ł u ż y ć do z a ż e g n y w a n i a
b u r z y , w s p o m n i a n a rola g r o m n i c y u l e g ł a p e w n e m u ograniczeniu.
Z p o c z ą t k i e m lutego p r z y p a d a j ą r ó w n i e ż d n i d a r z o n y c h ż y w y m k u l
tem popularnych świętych, Błażeja i Agaty. W dniu ś w. B ł a ż e j a
(3 I I ) patrona w s p o m a g a j ą c e g o w chorobach g a r d ł a , do c z a s ó w obecnych
p r z y w i ą z u j e się w a g ę do „ s t a r o d a w n e g o " z w y c z a j u k u l t o w o - m a g i c z n e g o .
N a porannej mszy k s i ą d z p r z y k ł a d a w i e r n y m do szyi d w i e z w i ą z a n e n a
k r z y ż ś w i e c e , co z d a n i e m i n f o r m a t o r ó w m a przez c a ł y r o k c h r o n i ć przed
b ó l e m g a r d ł a , pod w a r u n k i e m jednak, że się w to g o r ą c o w i e r z y .
2 8
Ś w . A g a t a (5 I I ) j a k o p a t r o n k a b r o n i ą c a przed ż y w i o ł a m i , a w s p o
m a g a j ą c a l u d z i t a k ż e w i n n y c h potrzebach, cieszy s i ę w Beskidzie Ś l ą
s k i m jeszcze bardziej r o z b u d o w a n y m k u l t e m . N i e m a l wszyscy s p o ś r ó d
z a p y t y w a n y c h w i e r z ą niezachwianie w c u d o w n ą moc w o d y i chleba
ś w i ę c o n y c h w d n i u tej p a t r o n k i . Jako m i a r o d a j n ą o p i n i ę m o ż n a p r z y
t o c z y ć w y p o w i e d ź 60-letniej m i e s z k a n k i B r e n n e j :
„Woda świętej Agaty i chleb to jest pocud! Od ognia, od gradu, od powodzi
najbardziej. Jak idzie burza i mroki straszne, trzeba wody agatowej wziąć i krop
nąć trzy razy w te stronę i przeżegnać, to to wszystko przejdzie. Chleb trzeba b r a ć
M
Na innych terenach Karpat, np. w Beskidzie Sądeckim, za lek skuteczny
w chorobach gardła uchodzą jabłka święcone w dniu św. Błażeja, spożywane
i profilaktycznie, i w razie doraźnej potrzeby. (Na podstawie badań terenowych
autorki).
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
175
do podróży, to ochroni od nieszczęścia. J a k myszy w polu gryzą, to do tych dziu
rek trzeba dać agatowego chleba. My tak zrobili, to my potem mieli piękne ziem
niaki i m y s z ó w nie było do jesieni w polu. Jak woda brała brzeg gruntów, to jo
wzięła do śklonki [flaszki] wody agatowej i umocowała kamieniem w rzece, żeby jej
prąd nie porwoł. Potem powiedziała: Święta Agatko opatruj nas od niebezpie
czeństw. I potem, Ojcze nasz..., Zdrowaś... Ledwie jo wróciła do domu, w momencie
woda się cofnęła. Jo tak wierzę w tą w o d ę agatową bardzo. Moc boża w niej
jest. Napić się tej wody też można. Ale to trzeba robić z tą wiarą, bo inaczej nie
pomoże. Wiara, pomoc boża i lekarstwo, to wszystko się łączy".
Podobnych w y p o w i e d z i zanotowano w i ę c e j . I n n a kobieta mieszka
j ą c a w p o b l i ż u k o ś c i o ł a t w i e r d z i , że co r o k u ś w i ę c i c a ł y bochen chleba
i p a r o l i t r o w ą b l a s z a n k ę w o d y , aby p o d z i e l i ć się z i n n y m i , k t ó r z y nie
z d o ł a l i w roboczy d z i e ń p r z y j ś ć do k o ś c i o ł a .
C a ł y okres p o m i ę d z y B o ż y m Narodzeniem a p o c z ą t k i e m Wielkiego^
Postu to czas k a r n a w a ł u , o k r e ś l a n e g o w t e r m i n o l o g i i l u d o w e j
mięso
pustem. W Beskidzie Ś l ą s k i m zwyczaje o charakterze l u d y c z n y m , a t a k ż e
r e l i k t y d a w n y c h z a k a z ó w magicznych, ł ą c z ą się g ł ó w n i e z k o ń c o w ą fazą
tego okresu, p r z y p a d a j ą c ą w porze p r z e d w i o ś n i a . Pora ta u c h o d z i ł a za
s z c z e g ó l n i e o d p o w i e d n i ą do organizowania t r a d y c y j n y c h szfcubaczefc p i e
rza, u r z ą d z a n i a zabaw i w y p r a w i a n i a wesel. P e r s p e k t y w a z b l i ż a j ą c e g o
się W i e l k i e g o Postu w r a z z jego s u r o w y m i w y m o g a m i o b y c z a j o w y m i
s k ł a n i a ł a , b y zawczasu n a j e ś ć się, n a p i ć i z a b a w i ć . K o ń c o w ą , n a j w e s e l s z ą
fazę m i ę s o p u s t u , r o z p o c z y n a ł t ł u s t y c z w a r t e k . W Brennej t r a
d y c y j n ą p o t r a w ą p r z y r z ą d z a n ą z tej okazji b y ł a gotowana g ł o w a w i e p
r z o w a p r z e c h o w y w a n a specjalnie od ś w i ą t z i m o w y c h na s t r y c h u za
k r o k w i ą . .Gazdowie schodzili się jeden do drugiego po d w ó c h , po trzech,
b y p r z y k i e l i s z k u w e w ł a s n y m m ę s k i m gronie r a c z y ć się t y m s p e c j a ł e m .
Z w y c z a j t e n z a n i k n ą ł w czasie ostatniej w o j n y .
K o ń c o w e t r z y d n i m i ę s o p u s t u , t r w a j ą c e od n i e d z i e l i do p ó ł n o c y
z w t o r k u na ś r o d ę p o p i e l c o w ą , n o s z ą n a z w ę o s t a t k ó w . W c a ł e j Polsce
b y ł to czas t r a d y c y j n i e przeznaczony na zabawy p o ł ą c z o n e ze w z m o ż o n ą
k o n s u m p c j ą j a d ł a i a l k o h o l u . W Beskidzie Ś l ą s k i m zabawy ostatkowe
o d b y w a ł y s i ę z a r ó w n o w domach, j a k i w gospodach. L u d z i e p o r z u c a l i
c o d z i e n n ą p r a c ę i p r z y w d z i e w a l i o d ś w i ę t n e stroje. W w i e l u domach u r z ą
dzano p o t a ń c ó w k i p r z y w t ó r z e u s t n y c h h a r m o n i j e k , p i s z c z a ł e k czy nawet
grzebieni. P a n o w a ł p o g l ą d , że z a b a w y ostatkowe m a j ą magiczny z w i ą
zek z j a k o ś c i ą p r z y s z ł y c h p l o n ó w . S t ą d , jeszcze do c z a s ó w I I w o j n y
„ w o s t a t k i trzeba b y ł o t a ń c z y ć na urodzaj [...] Trzeba b y ł o t a ń c z y ć na
k w a k i i trzeba b y ł o p r z y t y m p r z y t u p k o w a ć , ż e b y d u ż e u r o s ł y . T a ń c o
w a l i t e ż na owies. I trzeba b y ł o w t e d y w y s k a k o w a ć do g ó r y j a k n a j w y
ż e j — to t a k wysoko w y r o ś n i e owies. T a ń c o w a l i wszyscy i m ł o d z i i sta
rzy, k a w a l e r o w i e i p a n n y " . R ó w n o l e g l e z p o t a ń c ó w k a m i u r z ą d z a n y m i
po domach o d b y w a ł y s i ę ostatkowe z a b a w y w gospodach, t a k zwane
„ g a z d o w s k i e m u z y k i " . M i a ł y one specyficznie e k s k l u z y w n y charakter,
m o g l i w n i c h b o w i e m u c z e s t n i c z y ć t y l k o ż o n a c i gospodarze i z a m ę ż n e
�176
KRYSTYNA
KWASNIEWICZ
2 9
gospodynie — w ł a ś c i c i e l e g r u n t ó w u p r a w n y c h . Przez t r z y d n i z r z ę d u
t a ń c z o n o kolejno na urodzaj z i e m n i a k ó w , ż y t a , owsa, k a p u s t y i k w a k ó w
w t a k t r o z m a i t y c h polek, k o ł o m y j e k , czardaszy, w a l c z y k ó w oraz szcze
g ó l n i e c h a r a k t e r y s t y c z n y c h dla r e g i o n u t a ń c ó w , t a k i c h j a k :
ouńęziok,
Under, mietlorz
czy kozierajtka.
M ł o d z i e ż z a c z ę t o d o p u s z c z a ć do t y c h
zabaw dopiero po I w o j n i e ś w i a t o w e j .
Z e s p o ł o w e t a ń c e na urodzaj z a n i k ł y w e wsiach Beskidu Ś l ą s k i e g o
dopiero ok. 20 l a t t e m u . T r u d n o b y ł o b y j e d n a k p o w i e d z i e ć , że z a n i k ł y
w ogóle. W s p ó ł c z e ś n i e daje się b o w i e m z a o b s e r w o w a ć proces j a k g d y b y
„ u w e w n ę t r z n i a n i a " się oraz i n d y w i d u a l i z o w a n i a postaw wobec t r a d y c y j
n y c h n o r m i w z o r ó w z a c h o w a ń z w y c z a j o w y c h . T a k n p . urodzona
w 1919 r. mieszkanka B r e n n e j t w i e r d z i , że i obecnie w e w ł a s n y m d o m u
t e ż t a ń c z y n a urodzaj „ n a k w a k i , ż e b y dobrze u r o s ł y , l u b na owies".
Bierze do takiego t a ń c a k t ó r e ś z w n u c z ą t i m ó w i do niego: „ W y s k o k u j m y
se na owies". N a k ł a n i a t e ż do t a ń c a m a t k ę , s ę d z i w ą s t a r u s z k ę . T r u d n o
p o w i e d z i e ć , i l e jeszcze podobnych p r z y k ł a d ó w m o ż n a b y z n a l e ź ć .
O w i e l e s ł a b s z e s ą j u ż reminiscencje o s t a t k o w y c h z w y c z a j ó w , k t ó r e
w odniesieniu do i n n y c h r e g i o n ó w P o l s k i — w t y m t a k ż e do t e r e n ó w
k a r p a c k i c h — o k r e ś l a n o n i e g d y ś karaniem niezamężnych
. Tylko naj
starsi m i e s z k a ń c y badanych w s i w s p o m i n a j ą , j a k w ż a r t a c h g r o ż o n o
p a n n o m , że „ k t ó r a sie nie w y d a ł a w m i ę s o p u ś c i e , to p ó j d z i e na Czantor y j e g n a t y k u l a ć " (czyli c i ą g n ą ć na szczyt g ó r y d r e w n i a n y kloc), a z k a
w a l e r ó w w y ś m i e w a n o się, że „ k t ó r y sie nie ożenił, b ę d z i e oset gołą d u p ą
t ł u k ł " . Podobnie n i k ł e s ą obecnie t r a d y c j e p r z e b i e r a ń c ó w zapustnych,
j a k k o l w i e k na i n n y c h terenach P o l s k i P o ł u d n i o w e j , np. w K r a k o w s k i e m ,
p r z e b i e r a ń c y tacy i obecnie c h o d z ą po wsiach. W Beskidzie Ś l ą s k i m i n
formacje na t e n t e m a t o g r a n i c z a j ą się do z a s ł y s z a n y c h o p o w i e ś c i , j a k o b y
„ d a w n i e j w o s t a t k i baby p r z e b i e r a ł y się za c h ł o p ó w , a c h ł o p y za baby
i t a k chodzili po domach [...] U d a w a l i , że c h c ą k r o w ę k u p i ć albo o w c ę ,
3 0
2 9
Ostatkowe czy też zapustne (w zależności od regionu) tańce na urodzaj na
leżą do charakterystycznych dla kultury ludowej dorocznych z w y c z a j ó w z zakresu
magii wegetacyjnej. W odróżnieniu od innych regionów Polski Południowej w trak
cie badań terenowych w Beskidzie Śląskim nie napotkałam tradycji kobiecych
t a ń c ó w na len i na konopie, jakkolwiek uprawie i obróbce lnu jeszcze po I I woj
nie ś w i a t o w e j towarzyszyły na tym terenie rozbudowane formy współdziałania
sąsiedzkiego, zwanego tu pobabą na len. Zob. па ten temat S. A. J a s к u 1 а n к a,
Pomoc wzajemna przy pracach związanych
z lnem, konopiami i wełną,
„Prace
i Materiały Etnograficzne", t. 8-9; 1950/51, s. 514-538.
5 0
Zwyczaj karania dziewcząt, a często także i chłopców, za to, że w mięso
puście nie wstąpili w związki małżeńskie, był niegdyś powszechny w całej Polsce.
T y p o w ą formą, w jakiej się przejawiał, było zmuszanie d e l i k w e n t ó w do włóczenia
po wsi na łańcuchu lub powrozie kloca (pnia, kłody drzewa), mające na celu na
piętnowanie i publiczne wyszydzenie stanu bezżennego. Zbyt drastyczne formy, j a
kie zwyczaj ten dawniej częstokroć przybierał, doprowadziły z czasem do nadania
mu złagodzonej, żartobliwej postaci. Zob. na ten temat К. К w a ś n i e w i с z, Pol
ské lidové masopustní
obyčeje,
[w:] Masopustní
tradice, Brno 1979, s. 115-116.
�177
Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
albo j a ł ó w k ę . T a k p r z e p y t o w a l i k a w a l e r o w i e o d z i e w c z y n y w m i ę s o
puście".
Trwalsze o k a z a ł y się za to genetycznie bardzo stare — a l b o w i e m
w y w o d z ą c e się z p r z e d c h r z e ś c i j a ń s k i c h o b r z ę d ó w zadusznych — ostat
kowe zakazy magiczne, po części respektowane do dzisiaj. Zakazy te
z a b r a n i a ł y przez t r z y d n i szyć, p r z ą ś ć i czyćhrać
w e ł n ę , a k t o b y je
z ł a m a ł , b ę d z i e w godzinie ś m i e r c i o d c z u w a ł bolesne k ł u c i e w piersiach.
W t y m s a m y m czasie nie w o l n o t e ż b y ł o w y r z u c a ć l u b w y w o z i ć o b o r n i k a
pod g r o ź b ą zniszczenia u p r a w p o l o w y c h przez myszy. Nie n a l e ż a ł o r ó w
n i e ż niczego p r z y n o s i ć b ą d ź p r z y w o z i ć do domu, trzeba b y ł o natomiast
p o z b y ć się z d o m u ś m i e c i . Urodzona z k o ń c e m X I X w . mieszkanka
Brennej-Bukowej wspomina:
3 1
„Co było roboty, zamiatania w ostatki [...] Wszystko sie pozamiatało — izby,
sieni, góry (strychy), a spakowało sie do kosza na śmieci, a odniosło sie kęs od
chałupy do łasa, poza granice ,[...] Mówili, że wtedy nie przyjdą ani myszy, ani
szczury, ani błechy [pchły]. Żodnego dziadostwa nie byndzie w chałupie. Jeszcze
teraz w ostatki zamiatają i wynoszą do łasa śmieci [...] W ostatki drzewa z lasu
wozić nie wolno, bo gady [węże] przysmycza sie do chałupy. Nic też nie wolno do
chałupy przynosić. Jakby kto co przyniós, a zostawił w sieni — zaraz krzyczeli
i kazali mu zabierać" .
i 2
Wspomniane t u regionalne zakazy ostatkowe m a j ą w y r a ź n e cechy
m y ś l e n i a magicznego i z p u n k t u w i d z e n i a p e ł n i o n y c h f u n k c j i m o ż n a j e
z a k w a l i f i k o w a ć do p r a k t y k o c h r o n n o - z a b e z p i e c z a j ą c y c h . P i e r w o t n e t r e ś
ci, j a k j u ż wspomniano, ł ą c z y ć n a l e ż y z p r z e d c h r z e ś c i j a ń s k i m i w i e r z e
n i a m i i o b r z ę d a m i zadusznymi. R e l i k t o w e f o r m y z a k a z ó w tego t y p u
w o b r ę b i e r o k u o b r z ę d o w e g o znane s ą t a k ż e z i n n y c h t e r e n ó w Polski,
w t y m także z t e r e n ó w karpackich.
I I . Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY W I O S E N N E
W Beskidzie Ś l ą s k i m wiosna nadchodzi p ó ź n i e j n i ż na terenach r ó w
n i n n y c h . Pogranicze p ó r r o k u zbiega się na ogół w czasie z okresem
W i e l k i e g o P o s t u . U k s z t a ł t o w a n e na p o d ł o ż u w i e r z e n i o w o - k u l t o 8 1
Zakazy tego typu uchodzą w świetle badań genetyczno-porównawczych za
relikty wiosennych uroczystości ku czci zmarłych przodków, które obchodzono za
równo w kręgu śródziemnomorskiej kultury antycznej, jak też na terenach po
ł u d n i o w e j i wschodniej Słowiańszczyzny. Zakazy te, analogicznie do zakazów bo
żonarodzeniowych, w y k l u c z a ł y wykonywanie niektórych czynności z uwagi na obec
ność dusz zmarłych. Zob. na ten temat K l i m a s z e w s k a , Zakazy magiczne...,
s. 119-124. Warto dodać, że podobne zakazy obowiązywały w tradycyjnej obrzędo
wości pogrzebowej od momentu śmierci do chwili pochówka członka w s p ó l n o t y
rodzinnej i terytorialnej.
3 2
O ostatkowych nakazach sprzątania i wynoszenia śmieci poza obręb gospo
darstwa, jak też o zakazach przynoszenia czegokolwiek do domu, wspomina r ó w
nież E . S w i b ó w n a , Materiały
ludoznawcze z Brennej, „Zaranie Śląskie", R. 5:
1929, z. 2, s. 98.
12 — Etnografia Polska t. 28/1
�178
KRYSTYNA
KWASNIEWICZ
w y m r y g o r y i zakazy wielkopostne p o c i ą g n ę ł y za s o b ą t a k ż e o d p o w i e d
nie konsekwencje obyczajowe i zwyczajowe. Post rozpoczyna się od
ś r o d y w s t ę p n e j , zwanej t e ż Popielcem. Z p o c z ą t k i e m stulecia w t y m
d n i u k o b i e t y s z o r o w a ł y p o p i o ł e m g a r n k i , aby nie p o z o s t a ł a w n i c h c h o ć
b y odrobina t ł u s z c z u . O d t ą d j e d y n ą d o p u s z c z a l n ą o m a s t ą b y ł olej r o ś l i n
ny, a p o ż y w i e n i e m c o d z i e n n y m ż u r , kiszona kapusta, gotowane karpiele,
pieczone z i e m n i a k i i p o l e w k a z suszonych o w o c ó w . We wszystkie ś r o d y ,
p i ą t k i i soboty o b y w a n o się n a w e t bez m l e k a . Z a m i e r a ł o ż y c i e t o w a r z y
skie, c i c h ł o m u z y k o w a n i e , gospody ś w i e c i ł y p u s t k a m i . N i e n a l e ż a ł o s i ę
s t r o i ć . O b o w i ą z y w a ł y u b i o r y w kolorach ciemnych, skromne, podnisz
czone.
Obecnie ograniczenia wielkopostne d o t y c z ą g ł ó w n i e ś r o d y popielco
w e j i W i e l k i e g o P i ą t k u . Zabaw ani wesel nie w y p r a w i a się w t y m o k r e
sie, poza t y m ż y c i e toczy się n o r m a l n y m r y t m e m .
W p r z e s z ł o ś c i na okres W i e l k i e g o Postu p r z y p a d a ł y zwyczajowe o b
chody d o m ó w przez t a k zwane morzany i grzegorzy.
Zwyczaje te, b a r
dzo s ł a b o zachowane w p a m i ę c i w s p ó ł c z e s n e g o najstarszego pokolenia,
z a n i k ł y prawdopodobnie w t r a k c i e I w o j n y ś w i a t o w e j , nieco d ł u ż e j za
c h o w u j ą c się w g ó r s k i c h p r z y s i ó ł k a c h . W e d ł u g r e l a c j i z takiego w ł a ś n i e
p r z y s i ó ł k a z J a w o r z y n k i - Z a p a s i e k : „ D a w n i e j w e W i e l k i m P o ś c i e cho
d z i ł y po w s i m o r z a n y . To b y ł y d w i e k i l k u n a s t o l e t n i e dziewczyny, k t ó r e
n o s i ł y l a l k ę d u ż ą j a k n i e m o w l ę , z r o b i o n ą ze szmatek i p r z y b r a n ą p i ę k n i e
w s t ę g a m i . W c h o d z i ł y do d o m ó w z t ą l a l k ą , ś p i e w a ł y p i e ś n i w i e l k o p o s t
ne, d o s t a w a ł y za to j a j k a i p i e n i ą d z e " . S z e ś ć d z i e s i ę c i o l e t n i a obecnie i n
f o r m á t o r k a także jako dziewczynka chodziła z m o r z a n ą . Ś p i e w a ł a przy
tej okazji p i e ś ń z a c z y n a j ą c ą się od s ł ó w : „ P o d z i ę k u j m y C h r y s t u P a n u ,
a o d d a j m y cześć i c h w a ł ę Jemu, bo O n przez swe u m ę c z e n i e r a c z y ł n a m
d a ć g r z e c h ó w odpuszczenie". L a l k i nie niszczono, lecz chowano j ą na
n a s t ę p n y r o k . M o ż n a s ą d z i ć , że w s p o m n i a n y zwyczaj s t a n o w i silnie
z d e f o r m o w a n ą p o s t a ć prastarego o b r z ę d u marzanny. P o s t a ć w ł a ś c i w a tego
o b r z ę d u , to jest topienie ś m i e r c i - z i m y pod p o s t a c i ą s ł o m i a n e j k u k ł y ,
zwanej M a r z a n n ą , b y ł a charakterystyczna przede w s z y s t k i m dla t e r e
n ó w Polski P o ł u d n i o w o - Z a c h o d n i e j i częściowo Polski Ś r o d k o w e j .
3 3
3 4
8 8
W trakcie badań terenowych nie napotkano tego zwyczaju w Brennej. N a
tomiast o analogicznej jego formie na terenie Istebnej, Koniakowa i innych wsi
Beskidu Śląskiego zob. M. S z u b e r t ó w a, Dary i świadczenia
obrzędowe,
„Prace
i Materiały Etnograficzne", t. 8-9: 1950/51, s. 591-592; K . K a c z k o , Zwyczaje do
roczne i rodzinne, [w:] Zabytki kultury ludowej na Śląsku i w
Częstochowskiem
Bytom 1975, s. 155; J . O n d r u s z, Obrzędy
i zwyczaje, [w:] Płyniesz
Olzo..., t. 1,
Ostrawa 1970, s. 198. J a k wynika ze wspomnianych prac morzany z Beskidu Ś l ą
skiego rekrutowały się wyłącznie z biedoty wiejskiej. Podobnie było niegdyś i na
Opolszczyźnie gdzie „morzanki to była zabawa bidoty. Zebracka zabawa. Dziouchy
i golca chodziły po prośbie. Tera to im wstyd". Cytat za: S. W a s i l e w s k i , Na
Śląsku Opolskim, Katowice 1937, s. 166.
Zob. Z . S t a s z c z a k , Śląska forma obrzędu
marzanny i gaika na tle po
równawczym,
Opole 1964, s. 12-13.
y
8 4
�179
Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
W e d ł u g r e l a c j i z tego samego ź r ó d ł a z Zapasiek, w d n i u ś w . G r z e
g o r z a (12 I I I ) chodzili po w s i t z w . grzegorze.
B y l i to trzej c h ł o p c y
u b r a n i w b i a ł e , s i ę g a j ą c e kolan, koszule p r z e w i ą z a n e p a s k a m i i w w y
sokie b i a ł e papierowe czapki. Obnosili po w s i b r z ó z k ę u s t r o j o n ą we
w s t ą ż k i z marszczonej b i b u ł y , a w c h o d z ą c do d o m ó w r y t m i c z n i e s t u k a l i
t ą b r z ó z k ą w p o d ł o g ę m ó w i ą c : „ A swe d z i t k i do s z k o ł y , a swe d z i t k i
m i ł u j ą . A swe d z i t k i do szkoły, a s w y c h o j c ó w s z a n u j ą " . N a p r z e ł o m i e
lat czterdziestych i p i ę ć d z i e s i ą t y c h naszego w i e k u zanotowano w I s t e b
nej o wiele d ł u ż s z y tekst oracji w y g ł a s z a n e j przez „ c h ł o p c ó w z b r z ó z
k ą " . W e d ł u g i n t e r p r e t a c j i uzyskanej w terenie, zwyczaj ten m i a ł p r z y
p o m i n a ć , że nadchodzi wiosna. W r z e c z y w i s t o ś c i w y k s z t a ł c i ł się zapewne
3 5
Ryc. 3. Grzegorze
— czyli chłopcy z brzózką. Istebna
1947
Fot. H . Hermanowicz
1 5
Zob. S z u b e r t ó w a, Dary..., s. 592-593.
�180
KRYSTYNA KWASNIEWICZ
na skutek przemieszania się cech t y p o w y c h dla l u d o w e j o b r z ę d o w o ś c i
wiosennej z t r a d y c j a m i ż a k o w s k i c h gregorianek .
Niedwuznacznie j u ż w o b r z ę d o w o ś ć w i o s e n n ą w p r o w a d z a ostatnia n i e
dziela Wielkiego Postu, zwana N i e d z i e l ą P a l m o w ą . Z w y c z a j e m
powszechnym jest ś w i ę c e n i e w t y m d n i u g a ł ą z e k z baziami, c z y l i p a l m
wielkanocnych,
na terenie Beskidu Ś l ą s k i e g o z w a n y c h
kociankami.
W k u l t u r z e t r a d y c y j n e j p a l m y wielkanocne b y ł y w a ż n y m akcesorium
o b r z ę d o w y m p e ł n i ą c y m rozbudowane funkcje k u l t o w o - m a g i c z n e . N i e
k t ó r e z n i c h z a c h o w a ł y a k t u a l n o ś ć do c z a s ó w obecnych. W o d r ó ż n i e n i u
od bardzo o k a z a ł y c h p a l m z i n n y c h r e g i o n ó w K a r p a t (np. z okolic N o
wego S ą c z a czy Rabki) k o c i a n k i g ó r a l i ś l ą s k i c h p r e z e n t u j ą się skromnie.
T w o r z y je w i ą z k a g a ł ą z e k w i e r z b o w y c h p r z y s t r a j a n y c h n i e k i e d y leską
( l e s z c z y n ą ) , j o d e ł k ą i zimzielonem
( w i d ł a k i e m ?). D a w n i e j do
kocianki
w k ł a d a n o t a k ż e g a ł ą z k i cisu, olchy i j a ł o w c a . N i e m a o k r e ś l o n y c h t r a
d y c j i p r e f e r u j ą c y c h p ł e ć l u b w i e k o s ó b n i o s ą c y c h k o c i a n k i do kościoła,
natomiast panuje opinia, że przez p o ś w i ę c e n i e n a b y w a j ą one c u d o w n y c h
w ł a ś c i w o ś c i . Starsi r o l n i c y n a d a l z p e ł n ą p o w a g ą d o k o n u j ą za i c h po
ś r e d n i c t w e m r ó ż n y c h p r a k t y k z w y c z a j o w y c h . K ł a d ą np. kocianki
pod
p i e r w s z ą s k i b ę o r z ą c pole pod owies, z a t y k a j ą w n a r o ż n i k a c h z a g o n ó w
s a d z ą c z i e m n i a k i oraz s i e j ą c k a p u s t ę i k w a k i , a p o s t ę p u j ą tak, celem
zapewnienia p o m y ś l n e g o przebiegu p r o c e s ó w w e g e t a c y j n y c h i o c h r o n y
przed gradobiciem. G a ł ą z k i kocianki przechowuje się t a k ż e na s t r y c h u ,
by strzegły dom przed uderzeniem pioruna.
3 6
3 7
P r a k t y k i zwyczajowe z w i ą z a n e z W i e l k i m T y g o d n i e m p r z y p a d a j ą na
d r u g ą jego p o ł o w ę p o c z ą w s z y od W i e l k i e g o
C z w a r t k u . W tym
w ł a ś n i e d n i u ś l ą s c y g ó r a l e beskidzcy p r a k t y k o w a l i k u l t o w o - m a g i c z n y
zabieg na urodzaj o w o c ó w . G d y d z w o n y k o ś c i e l n e o d z y w a ł y się po raz
ostatni przed „ z a w i ą z a n i e m " , b i e g l i do s a d ó w i p o t r z ą s a l i d r z e w k a m i
o w o c o w y m i , b y p o b u d z i ć j e do ż y c i a i owocowania. J a k k o l w i e k n i e w i e l e
o s ó b p a m i ę t a j u ż , że tak n a l e ż a ł o p o s t ę p o w a ć , s ą i tacy, k t ó r z y do tej
p o r y zabieg ten w y k o n u j ą . Na p r z y k ł a d j e d n a s p o ś r ó d starszych mieszka
nek B r e n n e j t w i e r d z i , że s ł y s z ą c d z w o n y w W i e l k i C z w a r t e k w y c h o d z i
do o g r ó d k a , b y k a ż d e d r z e w k o owocowe c h o ć b y d o t k n ą ć r ę k ą .
W nocy z Wielkiego C z w a r t k u na W i e l k i P i ą t e k o b o w i ą z y w a ł o ob
r z ę d o w e mycie się w wodzie b i e ż ą c e j . Obecnie zwyczaj t e n w y k a z u j e
w y r a ź n e tendencje regresywne. Z r ó ż n i c o w a n y stosunek do tej k w e s t i i
najlepiej z i l u s t r o w a ć a u t e n t y c z n y m i w y p o w i e d z i a m i :
„Ojciec wszystkich wyganiol. Trzeba było iść. W y z u w a ł o sie nogi i trzeba
było je zamoczyć, a potem obmyć sie do pasa, nie ocierać sie i szybko do chałupy,
żeby obmyć ze siebie te grzechy, tak jak Chrystus mył wszystkim grzesznikom
3 6
O „gregoriankach" zob. пр.: С. W i t k o w s k i , Doroczne polskie
i zwyczaje ludowe, K r a k ó w 1965, s. 32; G. D ą b r o w s k a , Obrzędy
i
doroczne jako widowisko, t. 2, Warszawa 1971, s. 33-36.
K a c z k o , Zwyczaje..., s. 174.
8 7
obrzędy
zwyczaje
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
181
nogi. Myli sie też po twarzy pieniądzem srebrnym albo złotym, żeby być tak zdro
wym, jak ten pieniądz [...] Jo jak by teroz powiedzioł w domu, żeby poszli do rzeki,
to by powiedzieli czy jo jest gupi, czy co? Przecież to jest dwudziesty wiek" —
stwierdza informator urodzony z początkiem stulecia. „W Wielki Piątek przed
wschodem słońca trzeba iść do rzeki i obmyć sie na pamiątkę, że Pana Jezusa
wrzucili do rzeki. To trzeba zrobić przed wschodem słońca, bo potem kruk sie
okapie w tej wodzie i ona już będzie nieczysta. To jest na uzdrowienie. Mnie
bolowało strasznie w krzyżach, tak żech sie trzy razy obmywała. To pomogło. Jo
w to bardzo wierze" — wyznaje z kolei 60-letnia kobieta. „Tata w to nie wierzył,
ale jo sam widzioł, że niekiery poszedł do rzyki chory na oczy, a wrócił zdrowy.
Tata sie obawioł, że ktoś może b y ć w y ż e j od niego i ta choroba na niego spły
nie" — m ó w i stary mężczyzna niepewny, jakie powinien zająć w tej sprawie
stanowisko.
Jeszcze i n n y z i n f o r m a t o r ó w , u r o d z o n y z k o ń c e m X I X w., do d z i ś
przynosi w o d ę z r z e k i w w i a d r z e i b u d z i w s z y s t k i c h d o m o w n i k ó w , ż e b y
się w n i e j o b m y l i .
W p r z e s z ł o ś c i , do k t ó r e j s i ę g a j u ż t y l k o p a m i ę ć starszego pokolenia
m i e s z k a ń c ó w regionu, z W i e l k i m P i ą t k i e m ł ą c z y ł y się zapewne
zakazy wierzeniowo-magiczne, bardzo z b l i ż o n e do t y c h , k t ó r e o b o w i ą z y
w a ł y i na p o z o s t a ł y c h ziemiach polskich. W ś r ó d n i c h na p i e r w s z y m m i e j
scu n a l e ż y w y m i e n i ć zakaz prac p o l o w y c h , p o s i a d a j ą c y o k o l i c z n o ś c i o w ą
a n a l o g i ę w l u d o w e j o b r z ę d o w o ś c i pogrzebowej . W t y m t e ż k o n t e k ś c i e
m o ż n a z i n t e r p r e t o w a ć c h a r a k t e r y s t y c z n ą w y p o w i e d ź , iż: „ D a w n i e j w e
W i e l k i P i ą t e k nie r o b i l i nic. Ś w i ę t o w a l i t y m u , że Pan Jezus w grobie
l e ż y . Bo do tej p o r y , g d y c z ł o w i e k l e ż y na marach, to n i k t nie ś m i e
w c a ł e j okolicy w p o l u r o b i ć " .
3 8
O b r z ę d o w o ś ć W i e l k i e j S o b o t y w i ą ż e się z k o ś c i e l n y m i cere
m o n i a m i ś w i ę c e n i a ognia i w o d y . Rozpowszechniony t a k bardzo w P o l
sce — w t y m t a k ż e i w i n n y c h regionach K a r p a t — zwyczaj ś w i ę c e n i a
p o k a r m ó w w i e l k a n o c n y c h , jeszcze przed n i e w i e l u l a t y nie b y ł w B e s k i
dzie Ś l ą s k i m w ogóle znany. M i e s z k a ń c y badanych w s i t w i e r d z ą , że od
najstarszych l u d z i nie słyszeli, aby k i e d y k o l w i e k i s t n i a ł . Od k i l k u n a s t u
lat k l e r k a t o l i c k i propaguje zwyczaj ś w i ę c e n i a p o k a r m ó w w i e l k a n o c n y c h ,
j a k dotychczas j e d n a k bez w i ę k s z e g o powodzenia. Ceremonia ś w i ę c e n i a
cgnia k o j a r z y się za to •— z w ł a s z c z a w Istebnej — z o d l e g ł y m i t r a d y c j a
m i . Rozpalany t u przed k o ś c i o ł e m stos do dziś nazywa się paleniem
Ju
dasza, a w i e r n i z a b i e r a j ą do d o m ó w w ę g i e l k i drzewne i o k a d z a j ą n i m i
konie „ ż e b y się dobrze c h o w a ł y " . W nieco dalszej p r z e s z ł o ś c i „ w Gole
szowie i w Istebnej palono w W i e l k ą S o b o t ę p r z e d k o ś c i o ł e m k u k ł ę
3 8
Lęk, aby „umartwiająca" siła zmarłego nie przenosiła się na otoczenie, przy
brał na gruncie obrzędowości rodzinnej postać rozmaitych zakazów magicznych
o charakterze profilaktyczno-izolacyjnym. Między innymi wstrzymywano się od
prac polowych, by nie zaszkodzić procesowi wegetacji roślin uprawnych. O zwy
czajowych zakazach przestrzeganych do chwili pochówka zmarłego współmieszkańca
wsi zob. K w a ś n i e w i c z , Zwyczaje i obrzędy..., s. 111-112.
�182
KRYSTYNA
KWASNIEWICZ
z w a n ą Judaszem, k t ó r e j opalone f r a g m e n t y zabierano do d o m u j a k o
o c h r o n ę przed p i o r u n e m " . L . D u b i e l w s p o m i n a ponadto, że po w e t k n i ę
c i u t y c h n i e d o p a ł k ó w za k r o k w i e na s t r y c h u kropiono je w o d ą ś w i ę
c o n ą . Obecnie od p o ś w i ę c o n e g o ognia k a p ł a n zapala ś w i e c ę p a s c h a l n ą ,
od k t ó r e j w i e r n i z a p a l a j ą z k o l e i ś w i e c e przyniesione z d o m ó w . Ś w i e c e
tc w c i ą g u r o k u p e ł n i ą r o l ę z b l i ż o n ą do g r o m n i c i są p r z e c h o w y w a n e
z r ó w n y m pietyzmem.
3 9
4 0
Woda ś w i ę c o n a w W i e l k ą S o b o t ę nosi n a z w ę wody chrzcielnej.
W go
spodarstwie stosuje się j ą do k r o p i e n i a k r ó w i g ę s i p r z e d p i e r w s z y m
w i o s e n n y m w y p a s e m oraz ś w i e ż o w y k l u t y c h p i s k l ą t . W o b r z ę d o w o ś c i
rodzinnej „ s ł u ż b y do c h r z t u dzieci jeszcze nie narodzonych, a w i ę c p ł o d ó w
p r z e b y w a j ą c y c h w ł o n i e m a t k i , n i e m o w l ą t s ł a b y c h po urodzeniu, do
b ł o g o s ł a w i e ń s t w a m ł o d e j p a r y dokonywanego podczas u r o c z y s t o ś c i d o
m o w y c h p o p r z e d z a j ą c y c h w y j a z d do kościoła, a t a k ż e do k r o p i e n i a u m i e
r a j ą c e g o , aby m i a ł l ż e j s z ą ś m i e r ć " .
4 1
Ś w i ę t a w i e l k a n o c n e r o z p o c z y n a ł y się o d r e z u r e k c j i . Jednak
o p r ó c z p r a k t y k o w a n y c h w czasie I w o j n y ś w i a t o w e j s t r z a ł ó w „ n a v i v a t "
o d d a w a n y c h ze specjalnych m o ź d z i e r z y , i n n y c h z w y c z a j ó w z w i ą z a n y c h
z t y m n a b o ż e ń s t w e m nie zanotowano.
D o m o w e u r o c z y s t o ś c i ś w i ą t e c z n e o t w i e r a ł o ś n i a d a n i e wielkanocne,
na k t ó r e zgodnie z t r a d y c j ą jedzono wajeśnicę.
Niedziela
wielka
n o c n a , podobnie j a k p i e r w s z y d z i e ń ś w i ą t Bożego Narodzenia, o b w a
r o w a n a b y ł a n i e g d y ś z w y c z a j o w y m i zakazami w y k o n y w a n i a r ó ż n y c h
c z y n n o ś c i , p r z y j m o w a n i a gości i w y d a l a n i a s i ę z d o m u . Od o k r e s u m i ę
dzywojennego u p o w s z e c h n i ł się zwyczaj u s t a w i a n i a w o g r ó d k u koszycz
ka z j a j k a m i dla dzieci „od z a j ą c a " . W s p ó ł c z e s n y „ z a j ą c w i e l k a n o c n y "
p r z y n o s i dzieciom koszyczki ze s ł o d y c z a m i .
P o n i e d z i a ł e k w i e l k a n o c n y k o j a r z y się do d z i ś z t r a d y c y j
n y m z w y c z a j e m wzajemnego oblewania s i ę ^ o d ą . W p r z e s z ł o ś c i ł ą c z y ł
się t a k ż e z c h ł o s t ą o b r z ę d o w ą , z zabiegami m a g i c z n y m i na urodzaj o w o
c ó w , a w n i e k t ó r y c h wsiach r ó w n i e ż z obchodem gaika. D z i e ń ten nosi
g w a r o w ą n a z w ę śmiergustu.
Jak w s p o m i n a j ą i n f o r m a t o r z y , k a ż d y bez
w z g l ę d u na p ł e ć i w i e k m ó g ł s i ę s p o d z i e w a ć , że w śmiergust
zostanie
z l a n y do suchej n i t k i . Najbardziej s p e k t a k u l a r n e sceny o d b y w a ł y się
p r z y studniach, gdzie parobcy nie ż a ł o w a l i w o d y d z i e w c z ę t o m , z w ł a s z c z a
t y m s z c z e g ó l n i e l u b i a n y m . Ż e polewanie w o d ą m i a ł o n i e g d y ś g ł ę b s z y
sens o b r z ę d o w y , że b y ł o a k t e m u n a o c z n i a j ą c y m ż y c i o d a j n ą moc w o d y ,
m o ż e ś w i a d c z y ć relacja i s t e b n i a ń s k i e g o proboszcza ks. G r i m a : „ ś m i g u ś n i cy p r z y p o l e w a n i u d z i e w c z ą t d o p o m i n a l i się o z a p ł a t ę : P r z y s z l i c h m y t u
8 9
K a c z k o , Zwyczaje..., s. 145.
L . D u b i e l , Wnętrze domu chłopskiego
w Beskidzie Śląskim
1950, „Prace i Materiały Etnograficzne", t. 9: 1975, z. 2, s. 48.
T y l k o w a , Zdobywanie..., s. 129.
4 0
4 1
w latach
1860-
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
183
po ś m i e r g u ś c i e , j y n y nas t e ż nie o p u ś c i e . K o p e wajec a font s z p y r k i
nagotujcie. N i mocie t u o s p a ł e g o , leniwego, p r z y s z l i c h m y go o c z y r s t w i ć
w o d z i c z k ą w o n i ą c ą , ze ź r ó d ł a c i e k ą c ą " .
1 2
Z w y c z a j wzajemnego oblewania się nie jest obecnie t r a k t o w a n y a ż
z t a k ą d o s ł o w n o ś c i ą . W i a d r a w o d y u s t ę p u j ą coraz częściej s y m b o l i c z n y m
f l a k o n i k o m p e r f u m . W o d ą o b l e w a j ą się g ł ó w n i e dzieci we w ł a s n y m g r o
nie r ó w i e ś n i c z y m .
Obok mokrego śmiergustu
d o c h o w a ł y się t r a d y c j e w i e l k a n o c n e j c h ł o
sty o b r z ę d o w e j . Jak podaje M . Szubertowa, w Istebnej jeszcze z k o ń c e m
lat czterdziestych naszego w i e k u ś m i g u ś n i c y , oblawszy d o m o w n i k ó w
w o d ą , u d e r z a l i i c h po nogach i r ę k a c h buczkami ( g a ł ę z i a m i ) m ó w i ą c : „ ż e
b y n ó ż k i nie c h r o m a ł y , ż e b y g ł ó w k a nie b o l a ł a " . M n i e j w i ę c e j w latach
I w o j n y ś w i a t o w e j r o l ę r ó z g i p e ł n i ł y p ę d y t r z c i n y c u k r o w e j zwanej
. . s ł o d k i m d r z e w e m " . Parobcy u d e r z a l i n i m i po nogach d z i e w c z ę t a w r a
c a j ą c e w p o n i e d z i a ł e k w i e l k a n o c n y z kościoła, po c z y m zapraszali j e
cło gospody, gdzie po p o c z ę s t u n k u w ó d k ą k a ż d y c h ł o p a k o d d a w a ł swoje
„ s ł o d k i e d r z e w o " dziewczynie, do k t ó r e j c h c i a ł się z a l e c a ć , a k t ó r a na
znak p r z y c h y l n o ś c i p o w i n n a je z j e ś ć . O „ s ł o d k i m d r z e w i e " w s p o m i
n a j ą jeszcze obecnie starzy m i e s z k a ń c y B r e n n e j . Ż y w s z y o d d ź w i ę k w tej
w s i b u d z ą j e d n a k wspomnienia c h ł o s t y w i e l k a n o c n e j , dokonywanej p r z y
u ż y c i u specjalnych b i c z ó w p l e c i o n y c h z 8 c i e n k i c h p r ę t ó w w i e r z b o w y c h ,
z w a n y c h karwaczami.
P r z e d k o ś c i o ł e m parobcy c h ł o s z c z ą c n i m i po n o
gach d z i e w c z ę t a m ó w i l i : „ M u s z e m y cie b i ć , ż n ą ć — ż e b y cie b ł e c h y nie
g r y z ł y " . Po n a b o ż e ń s t w i e zabierali karwacze do d o m ó w , a g d y w c i ą g u
r o k u z a c h o r o w a ł a k r o w a , w t e d y o k ł a d a l i j ą t a k i m karwaczem,
aby cho
r o b ę p r z e p ę d z i ć . W p o n i e d z i a ł e k w i e l k a n o c n y o d b y w a ł a się zawsze zaba
w a w miejscowej gospodzie. C z ę s t o k r o ć k o ń c z y ł a się ona b ó j k ą , w k t ó r e j
w r u c h s z ł y wspomniane karwacze.
Skutki takich bijatyk bywały opła
kane. Dlatego j u ż po ostatniej w o j n i e m i l i c j a z a b r o n i ł a chodzenia po w s i
z
karwaczami.
4 3
W t y m s a m y m d n i u , dla zapewnienia u r o d z a j ó w w sadach, wieszano
na g a ł ę z i a c h w y d m u s z k i z j a j e k z u ż y t y c h na ś w i ą t e c z n ą wajeśnicę.
Jeśli
k t ó r e ś drzewko słabo rodziło, mężczyźni lub chłopcy odgrywali zwycza
j o w ą s c e n ę s y m b o l i c z n ą . Podczas g d y jeden z n i c h z a m i e r z a ł się sie
k i e r ą u d a j ą c , że chce d r z e w k o ściąć, d r u g i w y s t ę p o w a ł w r o l i o b r o ń c y
z a p e w n i a j ą c , że d r z e w k o się p o p r a w i . W ó w c z a s t r z e c i uczestnik tej sceny
r z u c a ł s k o r u p k i z j a j e k na gałęzie. Z n i e k t ó r y c h w y p o w i e d z i w y n i k a
t a k ż e , iż w p o n i e d z i a ł e k w i e l k a n o c n y gospodarz o b w i ą z y w a ł d r z e w k a
4 4
4 2
G r i m , Materiały...,
s. 130.
S z u b e r t o w a , Dary..., s. 594-595.
Analogiczne sceny na innych terenach Polski Południowej miały miejsce
wieczorem po wieczerzy wigilijnej. Por. np. K . K w a ś n i e w i c z , Zwyczaje
lu
dowe okresu Bożego Narodzenia, Rocznik Muzeum Etnograficznego w Krakowie,
t. 6, K r a k ó w 1976, t. 226; t e j ż e , Zwyczaje doroczne..., s. 154.
4 3
4 4
�184
KRYSTYNA KWASNIEWlCZ
p o w r ó s ł a m i ze s ł o m y , g d y ż „ c h o d z i ł o o to, ż e b y szkodniki, co m i a ł y
w e j ś ć i z g r y ź ć t e n owoc, z o s t a ł y p r z e w i ą z a n e " . Wspomniane p r a k t y k i
magiczne stosowano m n i e j w i ę c e j do c z a s ó w I I w o j n y ś w i a t o w e j .
P o n i e d z i a ł e k w i e l k a n o c n y b y ł t a k ż e d n i e m obchodu g a i к a. T e n
bardzo d a w n y o b r z ę d , na terenie P o l s k i c h a r a k t e r y s t y c z n y g ł ó w n i e d l a
r e g i o n ó w p o ł u d n i o w o - z a c h o d n i c h i zachodnich , jeszcze w okresie m i ę
d z y w o j e n n y m b y ł d o s y ć rozpowszechniony na terenie B r e n n e j , natomiast
w t r a k c i e b a d a ń nie napotkano t r a d y c j i g a i k o w y c h ani w Istebnej, a n i
w Jaworzynce . W y r a ź n e m u regresowi u l e g ł w czasie w o j n y . W p i e r w
szych l a t a c h po j e j z a k o ń c z e n i u w y s t ę p o w a ł j u ż t y l k o sporadycznie n a
górskich obrzeżach wsi.
4 5
4 e
G a i k i e m nazywano d r z e w k o iglaste, n a j c z ę ś c i e j j o d ł o w e , p r z y b r a n e
we w s t ą ż k i , w y d m u s z k i z j a j e k i d z w o n e c z k i , obnoszone po w s i przez
trzyosobowe g r u p k i k i l k u n a s t o l e t n i c h dziewczynek. P o d c h o d z ą c pod o k n a
domów śpiewały:
„Niechaj wam tu będzie Jezus pochwalony. / Do tego tu domku tak przystę
pujemy. / Gaiczek zielony, pięknie przystrojony! / Zdało się nam zdało, że się
w polu mroczy, / A to gazdoszkowi czerniły się oczy. / Gaiczek zielony, pięknie
przystrojony! / Zdało się nam zdało, że w polu gorzało, / A to gaździneczce liczko
zakwitało. / Gaiczek zielony, pięknie przystrojony! / A na tym gaiczku malowane
wajca, / Som też tu dzieweczki szykowne do tańca. / Gaiczek zielony, pięknie
przystrojony!"
47
P o d ł u g miejscowej o p i n i i z w y c z a j o w y m pretekstem obnoszenia po
w s i gaika b y ł y c h ę ć z ł o ż e n i a ż y c z e ń ś w i ą t e c z n y c h . D o d a t k o w y m b o d ź c e m
b y ł t e ż aspekt ekonomiczny. Z g a i k i e m c h o d z i ł y d z i e w c z y n k i z u b o g i c h
r o d z i n . S ł o d y c z e , j a j k a i p i e n i ą d z e , k t ó r y m i j e obdarzano, s t a n o w i ł y za
tem atrakcyjną formę rewanżu.
Obecnie z e s p ó ł f o l k l o r y s t y c z n y z B r e n n e j r e a k t y w o w a ł o b c h ó d g a i k a
w f o r m i e w i d o w i s k a estradowego.
W ś r ó d z w y c z a j ó w w i o s e n n y c h n a w i ą z u j ą c y c h do s y m b o l i k i zielonego
d r z e w k a trzeba w y m i e n i ć t a k ż e zwyczaj s t a w i a n i a m a j ó w (1 V ) .
K . M o s z y ń s k i na naszych ziemiach zwyczaj t e n zalicza do zachodniopols k i c h . T . K a r w i c k a s t w i e r d z a , . i ż „ s t a w i a n i e w o b e j ś c i a c h i na p ł a c a c h
4 8
4 5
Zob. S t a s z c z a k , Śląska forma..., s. 19.
Ten stan rzeczy potwierdza mapa zasięgu z w y c z a j ó w wiosennych zamiesz
czona w Katalogu Pokonkursowej
Wystawy Zwyczaje
Ludowe na Śląsku. Opr.
В. B a z i e l i c h , Bytom 1960. Natomiast Szubertowa wspomina, iż w ostatnich
latach ubiegłego wieku do Jaworzynki przychodziły dziewczęta z sąsiednich tere
n ó w Słowacji, które oprócz lalki, jaką nosiły morzany, miały ze sobą moiczek
(drzewko jodłowe) przybrany wstążkami. S z u b e r t o w a , Dary..., s. 593.
Zapis tekstu, prawdopodobnie niekompletny, pochodzi z Brennej-Leśnicy.
Obszerny opis tradycyjnego obrzędu gaika z terenu Beskidu Śląskiego podają
m, in. O n d r u s-z, Obrzędy...,
s. 199-201, oraz P i l c h , Wisła..., s. 42-44.
K . M o s z y ń s k i , Regionalne zwyczaje doroczne, „Kalendarz Ilustrowany
Kuriera Codziennego na rok 1938", K r a k ó w 1937, s. 80.
4 8
4 7
4 8
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY D O R O C Z N E
185
w i e j s k i c h w okresie w i o s e n n y m w y s o k i c h d r z e w l u b s ł u p ó w p r z y b r a
n y c h z i e l e n i ą — to zwyczaj bardzo szeroko rozpowszechniony w Europie
Zachodniej i Ś r o d k o w e j , a t a k ż e c z ę ś c i o w o Wschodniej i P o ł u d n i o w e j " .
Maje z B e s k i d u Ś l ą s k i e g o m o ż n a u z n a ć za o b r z ę d o w ą f o r m ę z a l o t ó w
4 9
0 w y r a ź n y c h asocjacjach obyczajowych. W nocy z 30 k w i e t n i a na 1 maja
c h ł o p a k , k t ó r y c h c i a ł p o z y s k a ć p r z y c h y l n o ś ć dziewczyny, s t a w i a ł j e j
przed o k n a m i maja. B y ł o to wysokie drzewo ś w i e r k o w e od d o ł u pozba
w i o n e g a ł ę z i i okorowane z p o z o s t a w i o n y m czubem w f o r m i e choinki,
ozdabianej b a r w n y m i w s t ą ż k a m i i p o w i ą z a n y m i w p ę c z k i p i ó r k a m i gęsi.
D o l n y koniec d r z e w k a n a l e ż a ł o w k o p a ć g ł ę b o k o do ziemi. K a w a l e r sta
w i a j ą c y maja b y ł zatem zmuszony do korzystania z pomocy r ó w i e ś n i k ó w . .
Z w y c z a j o w ą f o r m ą r e w a n ż u za postawienie maja b y ł p o c z ę s t u n e k , k t ó
r y m podejmowano nazajutrz z a l o t n i k a i jego w s p ó ł t o w a r z y s z y . Maj
s t a n o w i ł p o w ó d do r a d o ś c i dla c a ł e j r o d z i n y i przede w s z y s t k i m dla
samej dziewczyny: „ T a k a co m i a ł a fajnego maja, to b y ł a dumna. Nosa
z a d z i r a ł a " . Z d a r z a ł y się w y p a d k i , że g d y k t ó r a ś panna nie m i a ł a p o w o
dzenia, ojciec i bracia po k r y j o m u s t a w i a l i j e j maja, aby nie w s t y d z i ć
się przed s ą s i a d a m i . P i ę k n e g o , wysokiego maja zostawiano przez c a ł y
m i e s i ą c na pokaz okolicy. Trzeba b y ł o j e d n a k ustawicznie p i l n o w a ć ,
aby k t o ś z a w i s t n y go nie u k r a d ł l u b — czego obawiano się najbardziej —
nie p r z e w i e r c i ł . „ J a k u k r a d l i l u b p r z e w i e r c i l i , to b y ł a w i e l k a g a ń b a ,
w i e l k a wzgarda". P r z e w i e r c o n y maj o z n a c z a ł b o w i e m , że dziewczyna spo
dziewa się n i e ś l u b n e g o dziecka.
G d y parobcy chcieli z r o b i ć na złość k t ó r e j ś z panien, zamiast maja
s t a w i a l i j e j dziada, c z y l i k u k ł ę o s a d z o n ą na p a t y k a c h , o d z i a n ą w ł a c h
m a n y „z w y c i ą g n i ę t y m na w i e r z c h p r z y r o d z e n i e m " . T a k i dziad posta
w i o n y przed d o m e m o k r y w a ł strasznym w s t y d e m d z i e w c z y n ę w r a z z ca
ł ą r o d z i n ą . W p r z e s z ł o ś c i z d a r z a ł y się j a k o b y w y p a d k i , że „ t a k i e rzeczy
b r a ł y koniec nawet w s ą d z i e " .
5 0
Obecnie stawiania dziadów
poniechano z u p e ł n i e , stawianie z a ś majów
n a l e ż y do w i e l k i e j r z a d k o ś c i .
Okres wiosenny w o b r z ę d o w o ś c i l u d o w e j z a m y k a j ą
Zielone
Świątki,
b ę d ą c e ś w i ę t e m r o z k w i t u p r z y r o d y i ś w i ę t e m pasterzy.
Z tej okazji przystrajano o d r z w i a i f u t r y n y okien g a ł ę z i a m i drzew i g l a
stych. W s o b o t ę p o p r z e d z a j ą c ą ś w i ę t a oraz w d r u g i i c h d z i e ń , na polach
1 pastwiskach palono ogniska. O k o l i c z n o ś c i t o w a r z y s z ą c e t e m u z w y c z a
j o w i n o s z ą jeszcze ś l a d y dawnej m a g i i hodowlanej i wegetacyjnej, k t ó
r y c h nie z d o ł a ł a z a t r z e ć nowsza i n t e r p r e t a c j a r e l i g i j n o - k u l t o w a . W B r e n
nej przed I I w o j n ą ś w i a t o w ą sam gazda w y g a n i a ł po rannej mszy b y d ł o
na pastwisko, a reszta d o m o w n i k ó w t o w a r z y s z y ł a m u w t y m . G a ź d z i n a
4 9
Т. К a r w i с к a, Zwyczaj
stawiania „majów"
w polskiej kulturze
ludowej
na tle europejskim,
„Polska Sztuka Ludowa", R. 34: 1980, nr 3-4, s. 213-218.
S w i b ó w n a, Materiały...,
s. 100.
5 0
�186
KRYSTYNA KWASNIEWlCZ
z a b i e r a ł a z d o m u d u ż y rondel, k a w a ł s z p y r k i i k i l k a n a ś c i e jajek, aby
na ognisku u s m a ż y ć n i e o d z o w n ą w t y m d n i u wajeśnicę
i wszystkich n i ą
•obdzielić. W t y m s a m y m okresie, w s o b o t ę przed Z i e l o n y m i Ś w i ą t k a m i ,
starzy ludzie obchodzili pola z p ł o n ą c y m i szczapami z bukowego d r e w n a
s t a r a j ą c się p o r u s z a ć j a k najszybciej, aby r ó w n i e p r ę d k o u c i e k a ł y z p ó l
wszystkie m y s z y i i n n e s z k o d n i k i r o ś l i n u p r a w n y c h . W d r u g i d z i e ń
ś w i ą t , c z y l i w p o n i e d z i a ł e k pod w i e c z ó r , pachołcy
(kilkunastoletni chłop
cy) r o z p a l a l i ogniska — j a k m ó w i o n o — na p a m i ą t k ę o g n i s t y c h j ę z y k ó w
z e s ł a n y c h przez Ducha Ś w i ę t e g o na a p o s t o ł ó w . Od ż a r u ognia zapalali
maczane w smole stare m i o t ł y brzozowe i z p ł o n ą c y m i biegali m i e d z a m i
w ś r ó d p ó l , na urodzaj, aby lepiej u d a ł y się z b o ż a . N a polach i ugorach
g o r z a ł o w i e l e t a k i c h ognisk s k u p i a j ą c y c h g r u p y r ó w i e ś n i c z e i s ą s i e d z k i e .
Obecnie, zdaniem w s z y s t k i c h i n f o r m a t o r ó w , palenie ognisk na
lone Ś w i ą t k i p r a k t y k o w a n e jest w coraz s k r o m n i e j s z y m zakresie.
Zie
I I I . Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY L E T N I E
W d r u g i e j p o ł o w i e r o k u r y t m o b r z ę d o w y s ł a b n i e . Z p o c z ą t k i e m lata
т о к s ł o n e c z n y , a w r a z z n i m r o k gospodarczy, o s i ą g a j ą p u n k t k u l m i n a
c y j n y . N a polach, w sadach i ogrodach d o j r z e w a j ą p l o n y . Troska o p o
m y ś l n e i c h zebranie znajduje w y r a z t a k ż e w zachowaniach zwyczajo
wych.
P r z y p a d a j ą c e w t y m okresie k o ś c i e l n e ś w i ę t o B o ż e g o
Ciała,
u c h o d z ą c e za jedno z n a j w i ę k s z y c h ś w i ą t dorocznych, p o ś r e d n i o do
starcza p r e t e k s t u do u t r z y m y w a n i a się k u l t o w o - m a g i c z n y c h p r a k t y k
0 charakterze z a b e z p i e c z a j ą c y m . D z i a ł a n i e tego t y p u n a d a l przypisuje
s i ę g a ł ę z i o m , k t ó r y m i ozdobione b y ł y o ł t a r z e . Po procesji ludzie b i o r ą
j e i z a t y k a j ą na k a ż d y m s k r a w k u pola, aby w ten s p o s ó b z a b e z p i e c z y ć
p l o n y przed k l ę s k a m i ż y w i o ł o w y m i , z w ł a s z c z a przed gradem. W i e l e o s ó b
s ą d z i , ż e w y s t a r c z y ł y b y do tego celu c a ł k i e m m a ł e symboliczne g a ł ą z k i ,
w p r a k t y c e j e d n a k — m i m o perswazji k s i ę ż y — ludzie z a b i e r a j ą c a ł e
g a ł ę z i e o g a ł a c a j ą c w t e n s p o s ó b ś w i e ż o przystrojone w s p ó l n y m w y s i ł
k i e m p r z y b y t k i k u l t u r e l i g i j n e g o . D a w n i e j g a ł ę z i e z o ł t a r z y w celach
o c h r o n n y c h p r z e c h o w y w a n o t a k ż e na strychach, w s t o d o ł a c h i w pomiesz
czeniach i n w e n t a r s k i c h .
Z o k t a w ą B o ż e g o C i a ł a ł ą c z y się o g ó l n o p o l s k i zwyczaj ś w i ę c e n i a
wianków
zielonych. N a b a d a n y m terenie zwyczaj t e n w y s t ę p u j e w Isteb
nej i Jaworzynce, nie stwierdzono go natomiast w B r e n n e j . W Istebnej
obecnie do w i a n k a w p l a t a się c z e r w o n ą k o n i c z y n ę , liście poziomki, c z y l i
t z w . jagodnik, g a ł ą z k i czarnego bzu, zwanego bzówką,
m a c i e r z a n k ę oraz
k w i a t y ogrodowe. W i a n k i ś w i ę c ą k o b i e t y . D a w n i e j , aby s p o t ę g o w a ć c u
d o w n ą moc, p o c i e r a ł y n i m i w k o ś c i e l e o m o n s t r a n c j ę . P o ś w i ę c o n y w i a n e k
n a l e ż a ł o u s u s z y ć i s c h o w a ć , b y w m i a r ę potrzeby, w f o r m i e o k a d z a ń
1 n a p a r ó w a p l i k o w a ć c h o r y m czy t e ż c i e l ą c y m się k r o w o m . K a d z i d ł o
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
187
7 w i a n k a stosowano t a k ż e do r o z p ę d z a n i a b u r z y . Obecnie f u n k c j ę t ę
p r z e j m u j ą ś w i e c e ś w i ę c o n e w d n i u ś w . Jana Chrzciciela (24 V I ) .
D a w n a o b r z ę d o w o ś ć ś w i ę t o j a ń s k a jest obecnie j u ż s ł a b o
czytelna. Starsi p a m i ę t a j ą jeszcze, że w i g i l i a ś w . Jana u c h o d z i ł a za d z i e ń
najodpowiedniejszy do zbierania r ó ż n y c h ziół leczniczych. Pola majono
g a ł ę z i a m i l i p y i leszczyny, przystrajano t e ż ś w i e ż ą z i e l e n i ą i k w i a t a m i
d r z w i i okna d o m ó w . Zwyczaje te m i a ł y na celu zabezpieczenie się
przed b u r z ą i gradobiciem, a t a k ż e przed s z k o d l i w ą d z i a ł a l n o ś c i ą a k t y w
n y c h w t y m czasie czarownic. W B r e n n e j d z i e w c z ę t a r o b i ł y w d n i u
ś w . Jana w i a n u s z k i w i e l k o ś c i d ł o n i z k w i t n ą c e g o żółto rozchodnika i za
w i e s z a ł y je od z e w n ą t r z ponad d r z w i a m i i o k n a m i d o m ó w . T y c h w i a
n u s z k ó w u ż y w a n o p ó ź n i e j j a k o l e k u dla b y d ł a , n a j c z ę ś c i e j w f o r m i e
n a p a r ó w i o k ł a d ó w na s p u c h n i ę t e w y m i ę .
K w i t n ą c e g a ł ą z k i szerokolistnej o d m i a n y rozchodnika, zwanego roz
chodem święto Jankiem,
z a t y k a ł y d z i e w c z ę t a w szpary ś c i a n , po jednej
g a ł ą z c e dla k a ż d e g o c z ł o n k a r o d z i n y . N a l e ż a ł o o b s e r w o w a ć s w ó j k w i a t e k .
G d y u t r z y m y w a ł d ł u g o ś w i e ż o ś ć i w y g i n a ł się k u g ó r z e z n a c z y ł o , że
jego w ł a ś c i c i e l b ę d z i e się c i e s z y ł d o b r y m z d r o w i e m . Szybkie z w i ę d n i ę c i e
w r ó ż y ł o c h o r o b ę l u b ś m i e r ć . Ś w i ę t o j a ń s k i e w r ó ż b y tego t y p u znane s ą
t a k ż e z i n n y c h r e g i o n ó w K a r p a t Polskich, np. z Beskidu S ą d e c k i e g o
i Podhala .
Z a r ó w n o m a t e r i a ł y terenowe j a k i w z m i a n k i w l i t e r a t u r z e p r z e d
miotu
d a j ą p o d s t a w ę do p r z y p u s z c z e ń , że k i e d y ś palono w e w s i a c h
Beskidu Ś l ą s k i e g o ognie ś w i ę t o j a ń s k i e . W e d ł u g j e d n y c h r e l a c j i u s t n y c h
p a l i l i je pasterze b y d ł a , u ż y w a j ą c na o p a ł ś w i e ż e g o drzewa, aby w y t w o
r z y ł o się j a k n a j w i ę c e j d y m u , w e d ł u g i n n y c h , w w i g i l i ę ś w . Jana c h ł o p c y
z b i e r a l i w i e l k i e ilości c h r u s t u u k ł a d a j ą c z niego w o k ó ł w b i t e j w z i e m i ę
ż e r d z i w y s o k ą na k i l k a m e t r ó w watrę. G d y zapalali j ą o z m r o k u , o g r o m
n y s ł u p ognia w i d a ć b y ł o ze znacznej n a w e t o d l e g ł o ś c i . W B r e n n e j na
ten s y g n a ł z a c z y n a ł y b i ć d z w o n y k o ś c i e l n e i oddawano s a l w ę z u s t a
w i o n y c h p r z e d k o ś c i o ł e m 12 m o ź d z i e ż y n a p e ł n i o n y c h p r o c h e m i t ł u c z o n ą
c e g ł ą . P o n i e w a ż kościół p a r a f i a l n y w tej w s i jest pod w e z w a n i e m ś w .
Jana Chrzciciela, s a l w y z m o ź d z i e ż y oddawano r ó w n i e ż w czasie nabo
ż e ń s t w a odpustowego. Z w y c z a j u tego poniechano w 1935 r.
5 1
5 2
Pod koniec l a t a p r z y p a d a k o ś c i e l n e ś w i ę t o
Wniebowzięcia
M a t k i B o s k i e j (15 V I I I ) , znane pod n a z w ą M a t k i Boskiej
Zielnej.
W e d ł u g i n t e r p r e t a c j i t e r e n o w e j , nazwa ta w z i ę ł a się j a k o b y s t ą d , że gdy
a p o s t o ł o w i e o t w o r z y l i g r ó b M a t k i Boskiej, z n a l e ź l i w n i m t y l k o k w i a t y .
K o b i e t y u w a ż a ł y d a w n i e j ten d z i e ń za n a j w i ę k s z e ś w i ę t o m a r y j n e w c i ą
gu r o k u . Blisko 80-letni mieszkaniec B r e n n e j - H o ł c y n y wspomina: ,,Za
s t a r k i k o b i e t y w t y m d n i u bardzo ś w i ę t o w a ł y . B y ł y t r z y d n i w r o k u , że
5 1
8 2
Na podstawie badań terenowych autorki.
Por. np. O n d r u s z, Obrzędy...,
s. 202.
�188
KRYSTYNA KWASNIEWICZ
nie w o l n o b y ł o z a m i a t a ć , ani m i e t ł y w z i ą ć do r ę k i . To b y ł o Boże N a r o
dzenie, W i e l k a n o c i Z i e l n a " . U t a r ł o się mniemanie, że c z ę s t o k r o ć w t y m
d n i u p r z e c h o d z ą straszne h u r a g a n y .
„Ludzie mówili, żę ten smok, co kiedyś chciał pokonać Matkę Boską, zburzył
się i próbuje ją atakować jeszcze teraz, prawie po dwóch tysiącach lat. Wtedy
zapalali gromniczki, wynosili łopaty do chleba i stawiali przed domem tą stroną
co chleb się piecze do chmury, żeby odbijała pioruny. Obchodzili też trzy razy
dom i kropili w o d ą agatową, która była najbardziej cudowna".
Powszechnym zwyczajem k u l t y w o w a n y m w i n t e n c j i uczczenia M a t k i
Boskiej b y ł o ś w i ę c e n i e ziela. Z w y c z a j t e n p r a k t y k o w a n y jest nadal, j a k
k o l w i e k j u ż nie powszechnie. K o b i e t y r o b i ą w i ą z a n k i s k ł a d a j ą c e się z r ó ż
n y c h dziko r o s n ą c y c h r o ś l i n i p o l n y c h k w i a t ó w . W ś r ó d n i c h w Istebnej
j a k o n a j w a ż n i e j s z e w y m i e n i a się polej i czyścicę
— jakoby w y j ą t k o w o
s k u t e c z n ą p r z y o d c z y n i a n i u u r o k ó w . W B r e n n e j w i ą z a n k a ziela p o w i n n a
z a w i e r a ć : m a c i e r z a n k ę , zimzielon,
m i ę t ę , j a ł o w i e c , dziurawiec, liście j a
godowe (poziomkowe), liście o ż y n y , balsaminkę,
ajbisz, bałszankę,
polej
oraz polne k w i a t y . D a w n i e j po powrocie z k o ś c i o ł a okadzano ś w i ę c o n y m
zielem w n ę t r z e d o m u i pomieszczenia dla k r ó w , a t a k ż e l u d z i „ ż e b y i c h
d i a b e ł nie k u s i ł " . N a s t ę p n i e w i ą z a n k ę zawieszano na s t r y c h u p r z y k r o k w i ,
aby b y ł a pod r ę k ą w razie potrzeby o k ł a d z e n i a chorej l u b c i e l ą c e j s i ę
k r o w y , a t a k ż e „ k o b i e t y , k t ó r a m i a ł a ś l e g n y ć do ł ó ż k a [ r o d z i ć ] " , czy t e ż
u m i e r a j ą c e g o , „ ż e b y Pan B ó g te dusze p r z y j ą ł , że pachnie". P o ś w i ę c o
n y m zielem kadzono t e ż w czasie g w a ł t o w n e j b u r z y i w obawie przed
n i e c z y s t y m i d u c h a m i . Podczas w i c h u r y okadzano m a l e ń k i e dzieci o b a w i a
j ą c e s i ę , że „ w t e d y k t o ś się o b w i e s i ł " i w p o w i e t r z u b ł ą k a się p o t ę p i o n a
dusza. W y w a r y z odpowiednich ziół stosowano j a k o ś r o d k i terapeutyczne
w przypadkach bólu głowy lub żołądka.
Ś w i ę t o M a t k i Boskiej Zielnej przypada n a j c z ę ś c i e j pod koniec okresu
ż n i w n e g o , rzadziej po jego u k o ń c z e n i u . W o d r ó ż n i e n i u od t e r e n ó w l e ż ą
c y c h na Podbeskidziu , w ś l ą s k i c h wsiach beskidzkich zwyczaje z w i ą
zane ze ż n i w a m i b y ł y s ł a b o rozbudowane. Jak w s p o m i n a j ą starzy r o l
nicy, m n i e j w i ę c e j do p o ł o w y lat dwudziestych naszego stulecia d o ż у n k i ł ą c z y ł y się przede w s z y s t k i m z p r a c ą n a j e m n ą u z a m o ż n y c h gospo
darzy. Po z a k o ń c z e n i u s p r z ę t u zbóż, ż n i w i a r k i w t a j e m n i c y przed gaz
d a m i w i ł y dla n i c h wieniec z najdorodniejszych k ł o s ó w , p r z y s t r a j a j ą c go
k o l o r o w y m i bandlami ( w s t ę g a m i ) . Wieniec ten umieszczano na ostatniej
z j e ż d ż a j ą c e j z pola furze l u b niesiono na styliskach grabi, aby przed d o
m e m u r o c z y ś c i e w r ę c z y ć go gospodarzom. W i ą z a ł y się z t ą c h w i l ą spe5 3
5 8
Opisy zwyczajów żniwnych z terenów Podbeskidzia łącznie z tekstami oko
licznościowych pieśni i oracji można znaleźć m. in. w takich pracach jak: F . F r a nc u s, Dożenka
odprawiana dnia 28 sierpnia 1909 r. u rolnika Edwarda
Niemca
w Dolnej Lesznej kolo Cieszyna, „Zaranie Śląskie", R. 4: 1911, z. 1, s. 44-45; J . В r od a, Dożynki
na Podbeskidziu (Górki Wielkie pow. Cieszyn), „Zaranie Śląskie",
R. 23: 1960, z. 4, s. 657-661; O n d r u s z, Obrzędy..., s. 207-209.
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
189
c j a l n e o k o l i c z n o ś c i o w e p i e ś n i , k t ó r y c h j e d n a k obecnie n i k t z z a p y t y w a
n y c h j u ż nie p a m i ę t a . W p o d z i ę c e za wieniec g a ź d z i n a c z ę s t o w a ł a ż n i
w i a r z y k o ł a c z e m , a gazda w ó d k ą i n a t y m w zasadzie k o ń c z y ł a się cere
monia z a k o ń c z e n i a ż n i w . W pomniejszych gospodarstwach, gdzie nie k o
rzystano z pracy najemnej, na z a k o ń c z e n i e ż n i w g a ź d z i n a w r a z z d z i e ć m i
w i ł a w p o l u wieniec, a gazda w c h o d z i ł z n i m do s t o d o ł y w y p o w i a d a j ą c
n a s t ę p u j ą c e s ł o w a : „ P a n i e Boże d z i ę k u j ę Ci, ż e ś p o z w o l i ł m i d o ż y ć , ten
p l o n z w i e ź ć do s t o d o ł y . O b y m m ó g ł go u ż y w a ć z c a ł ą r o d z i n ą " . Przez
c a ł y r o k wieniec ż n i w n y w i s i a ł w sieni, g d y ż w izbie m ó g ł b y s c z e r n i e ć
od d y m u z paleniska. Z a b a w y z okazji k o ń c a ż n i w nie u r z ą d z a n o ponie
w a ż „ l u d z i e u w a ż a l i , że o b r a z i l i b y t y m Boga za z b y t k i " .
Od p o ł o w y lat dwudziestych, z i n i c j a t y w y Ochotniczej S t r a ż y P o ż a r
nej oraz K ó ł e k Rolniczych, z a c z ę t o o r g a n i z o w a ć d o ż y n k i g m i n n e , p o m y
ś l a n e przede w s z y s t k i m j a k o k o ś c i e l n a ceremonia p o ś w i ę c e n i a z ł o ż o n e g o
na o ł t a r z u w s p ó l n e g o w i e ń c a . Z tej okazji z a c z ę t o r ó w n o l e g l e u r z ą d z a ć
w i d o w i s k a plenerowe w f o r m i e inscenizacji (na specjalnie przystosowa
n y c h wozach) p r a c y p r z y m ł o c c e , p r z y w y p i e k u chleba i t p . , a w y b r a n i
gospodarze d o ż y n e k c z ę s t o w a l i zebranych roznoszonymi w koszach poleśnikami,
c z y l i pszennymi p l a c k a m i z serem. Obecnie g m i n n e d o ż y n k i
są i m p r e z ą z i n s t y t u c j o n a l i z o w a n ą pod p a t r o n a t e m l o k a l n y c h w ł a d z te
r e n o w y c h . Jeden wieniec w r ę c z a n y jest n a c z e l n i k o w i g m i n y — d r u g i ,
podobnie j a k d a w n i e j , p o ś w i ę c a się w k o ś c i e l e . D o ż y n k i g m i n n e dostar
c z a j ą p r e t e k s t u do u r z ą d z e n i a z a b a w y l u d o w e j , na k t ó r e j nie b r a k napo
j ó w a l k o h o l o w y c h . Z tej okazji organizuje się t a k ż e rozmaite w y s t a w y ,
np. nowoczesnego s p r z ę t u rolniczego, a z e s p o ł y regionalne p r e z e n t u j ą
r o d z i m y f o l k l o r m u z y c z n y i taneczny w w y d a n i u e s t r a d o w y m .
I V . Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY J E S I E N N E
N a d e j ś c i e jesieni oznacza, że r o k gospodarczy dobiega k o ń c a . Po
u p r z ą t n i ę c i u p ó l i ł ą k nadchodzi czas na w y k o p k i z i e m i o p ł o d ó w , o r k i
i siewy ozime. U p r o g u tej p o r y r o k u r y t m o b r z ę d o w y w y r a ź n i e s ł a b n i e ,
b y o ż y w i ć się na nowo w okresie p r z e j ś c i o w y m p o m i ę d z y a s t r o n o m i c z n ą
jesienią i zimą.
Przed u t r w a l e n i e m się na naszych ziemiach p r o c e s ó w chrystianizacji,
w t y m w ł a ś n i e czasie p r z y p a d a ł y jedne z n a j w a ż n i e j s z y c h dorocznych
o b c h o d ó w k u czci z m a r ł y c h p r z o d k ó w , k t ó r y c h d u c h y — j a k m n i e m a n o
— p r z y b y w a ł y w ó w c z a s z z a ś w i a t ó w do s w y c h d o m ó w r o d z i n n y c h . Sto
s u n k o w o n a j w i ę c e j w i e r z e ń p o c i ą g a j ą c y c h za s o b ą o k r e ś l o n e p r a k t y k i
k u l t o w o - m a g i c z n e , k t ó r e m o ż n a z a k w a l i f i k o w a ć j a k o r e l i k t y odwiecznego
k u l t u z m a r ł y c h , w r o s ł o stopniowo w o b r z ę d o w o ś ć .świąt Bożego N a r o
dzenia. N i e k t ó r e z n i c h p r z e n i k n ę ł y j e d n a k r ó w n i e ż do o b r z ę d o w o ś c i l u
dowej k u l t y w o w a n e j w n a w i ą z a n i u do k o ś c i e l n y c h o b c h o d ó w dnia
W s z y s t k i c h Ś w i ę t y c h (1X1) i Z a d u s z e k (2X1).
�190
KRYSTYNA KWASNIEWlCZ
Przedstawiciele starszej generacji m i e s z k a ń c ó w B e s k i d u Ś l ą s k i e g o
t w i e r d z ą , iż jeszcze w pierwszej ć w i e r c i b i e ż ą c e g o stulecia w i a r a w po
w r o t y dusz b y ł a silnie zakorzeniona. Spodziewano s i ę i c h p r z y b y c i a
w n o c y z W s z y s t k i c h Ś w i ę t y c h na Zaduszki. K r ą ż y ł y o p o w i e ś c i , że
,.wtedy k a ż d a dusza p r z y c h o d z i ł a pod s t r z e c h ę swojej c h a ł u p y , z o b a c z y ć
j a k w y g l ą d a gospodarstwo. M ó w i l i , że w d o m u na stole trzeba d l a t y c h
dusz z o s t a w i ć g a r n k i i m i s k i , z k t ó r y c h j a d a ł y za życia, ż e b y m o g ł y sobie
na nie p o p a t r z e ć " . S z c z e g ó l n i e mocno b y ł a u g r u n t o w a n a w i a r a w p o
w r o t y na z i e m i ę matek, k t ó r e o s i e r o c i ł y m a l e ń k i e dzieci: „ M ó w i l i , ż e
w d z i e ń zaduszny z m a r ł a m a t k a p r z y j d z i e sie p o d z i w i a ć na dzieci, czy
sie i m k r z y w d a nie dzieje. M ó w i l i , że tej matce trzeba z o s t a w i ć jedzenie,
że p r z y j d z i e se p o j e ś ć . Z o s t a w i a l i z tego, co sie w i e c z ó r j a d ł o " . W z w i ą z
k u ze s p o d z i e w a n y m i o d w i e d z i n a m i gości z k r a i n y u m a r ł y c h n a l e ż a ł o
na nowo p o b i e l i ć piec — s y m b o l domowego ogniska. Nie zostawiano j e d
n a k na noc o t w a r t y c h d r z w i w y c h o d z ą c z z a ł o ż e n i a , iż „ d u s z a m o ż e sie
p r z e c i s n ą ć przez d z i u r k ę od klucza l u b j a k ą b ą d ź s z p a r ę " .
W badanych wsiach nie natrafiono na t r a d y c j e rozdawania j a ł m u ż n y
zadusznej, ż y w e d o t ą d w i n n y c h regionach k a r p a c k i c h (np. w Beskidzie
S ą d e c k i m ) . Powszechnie p r a k t y k o w a n y jest j e d y n i e zwyczaj n a t u r y r e l i
g i j n e j p o l e g a j ą c y na o p ł a c a n i u w k o ś c i e l e specjalnych m o d ł ó w za z m a r
łych, tak zwanych
napominków.
Ostatnie tygodnie r o k u o b r z ę d o w e g o p r z y p a d a j ą na okres z w a n y w l i
t u r g i i k o ś c i e l n e j a d w e n t e m , t r a k t o w a n y przez m i e s z k a ń c ó w B e s k i d u
Ś l ą s k i e g o j a k o „ c z a s oczekiwania na n a r o d z i n y Pana Jezusa". Z tego
t y t u ł u jeszcze w p o c z ą t k a c h b i e ż ą c e g o stulecia o b o w i ą z y w a ł y ogranicze
n i a o charakterze o b y c z a j o w y m z b l i ż o n e do w i e l k o p o s t n y c h — a w i ę c
d o t y c z ą c e p o ż y w i e n i a , u b i o r u oraz ż y c i a towarzyskiego. Po raz ostatni
m o ż n a się b y ł o z a b a w i ć n ą ś w . A n d r z e j a (30 X I ) . W w i g i l i ę tego dnia
po domach g r o m a d z i ł a s i ę m ł o d z i e ż , g ł ó w n i e d z i e w c z ę t a , b y na podstawie
w o s k u lanego na w o d ę w r ó ż y ć sobie p r z y s z ł o ś ć , przede w s z y s t k i m poct
k ą t e m z a m ą ż p ó j ś c i a . M a t e r i a ł t e r e n o w y pozwala j e d n a k p r z y p u s z c z a ć ,
że zwyczaje andrzejkowe nie m a j ą w Beskidzie Ś l ą s k i m z b y t d a w n y c h
t r a d y c j i . Prawdopodobnie z a c z ę ł y s i ę u p o w s z e c h n i a ć dopiero po I w o j n i e
światowej.
Monotonię krótkich dni i długich wieczorów adwentowych urozmai
c a ł y zwyczaje i p r a k t y k i w r ó ż e b n e z w i ą z a n e z d n i a m i ś w . M i k o ł a j a ,
ś w . Ł u c j i i ś w . Tomasza.
N a j s t a r s i i n f o r m a t o r z y z n a j ą zwyczaj, że w d n i u 6 X I I ś w . M i k o ł a j
p r z y n o s i dzieciom p o d a r k i . Przed w o j n ą d a r y m i k o ł a j o w e b y ł y j e d n a k
bardzo skromne. O g r a n i c z a ł y się do j a b ł e k l u b c u k i e r k ó w w k ł a d a n y c h
dzieciom pod p o d u s z k ę . Obecnie o p r ó c z i m p r e z m i k o ł a j o w y c h organizo
w a n y c h i n s t y t u c j o n a l n i e w przedszkolach i ś w i e t l i c a c h , p o p u l a r n y jest
„Mikołaj domowy", k t ó r y w odpowiednim przebraniu „osobiście" w r ę c z a
dzieciom drogie prezenty. O p i n i a l u d z i starszych t r a k t u j e t e n f a k t j a k o
�191
Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
Ryc. 4. Lanie
wosku
na w o d ę w wigilię
Istebna 1946
św.
Andrzeja.
Fot. H . Hermanowicz
przerost a m b i c j i rodzicielskich. O d pewnego czasu zaczyna się u s t a l a ć
zwyczaj p r z y g o t o w y w a n i a przez starsze dzieci t a k ż e paczuszek z d r o b
n y m i upominkami „od św. Mikołaja dla rodziców".
O r y g i n a l n i e j s z y , z a r ó w n o z p u n k t u w i d z e n i a t r a d y c j i regionalnych,
j a k t e ż w a l o r ó w w i d o w i s k o w y c h , jest zwyczaj obchodu d o m ó w przez
g r u p y t z w . mikołajów,
o d b y w a j ą c y się t a k ż e 6 g r u d n i a . Poza B e s k i 5 i
5 4
Na temat śląskich mikołajów beskidzkich napisano sporo prac przyczynkarskich publikowanych przede wszystkim w czasopismach regionalnych. Obszerny
opis tego tradycyjnego widowiska z terenu starej polskiej wsi Bukowiec leżącej
obecnie w granicach Czechosłowacji podaje w swej pracy magisterskiej R z o ń c a ,
Widowisko...
�192
KRYSTYNA
KWASNIEWICZ
Ryc. 5. Andrzejkowa wróżba z kształtu cienia figury woskowej na ścianie. Istebna
1946
Fot. H. Hermanowicz
dem Ś l ą s k i m nie w y s t ę p u j e on w ż a d n y m i n n y m regionie K a r p a t P o l
skich. W obchodzie t a k i m u c z e s t n i c z y ł o n i e g d y ś od k i l k u n a s t u do ponad
d w u d z i e s t u m ł o d y c h ' l u d z i w y s t ę p u j ą c y c h n a j c z ę ś c i e j w maskach i po
p r z e b i e r a n y c h za r ó ż n e postacie charakterystyczne. W ś l ą s k i c h beskidz
k i c h m i k o ł a j a c h - p r z e b i e r a ń c a c h m o ż n a z jednej s t r o n y d o s z u k a ć się p e w
n y c h analogii do s ł y n n y c h a d w e n t o w y c h p o c h o d ó w maszkar z t e r e n ó w
P o l s k i P ó ł n o c n e j , z drugiej, do z e s p o ł ó w k o l ę d n i c z y c h c h o d z ą c y c h po
ś w i ę t a c h B o ż e g o Narodzenia w i n n y c h regionach k a r p a c k i c h . W i d o w i s k a
prezentowane przez m i k o ł a j ó w z p o s z c z e g ó l n y c h w s i ś l ą s k i c h nieco r ó ż n i ą
się p o m i ę d z y s o b ą . W latach p o p r z e d z a j ą c y c h I I w o j n ę ś w i a t o w ą w B r e n
nej w y s t ę p o w a ł o np. od jednego do trzech „ w ł a ś c i w y c h " m i k o ł a j ó w p r z e
b r a n y c h za biskupów,
co n a j m n i e j d w a diabły,
żyd, baba — n i e k i e d y
t a k ż e anioł i koza. O d g r y w a j ą c y te role parobcy p r z y c h o d z i l i przede
w s z y s t k i m do d o m ó w , gdzie b y ł y p a n n y na w y d a n i u . P r z e k r o c z y w s z y
p r ó g k a z a l i d o m o w n i k o m rzykać na klęczkach
( t j . o d m a w i a ć pacierz), za
co baba r o z d a w a ł a i m z koszyka m i k o ł a j k i z ciasta, c u k i e r k i i suszone
5 5
6 5
Por. np. W. Ł ę g a, Okolice Świecia,
Materiały
Etnograficzne,
Gdańsk 1960,
s. 106; R. К u к i e r, Kaszubi Bytowscy.
Zarys monografii
etnograficznej,
Gdynia
1968, s. 242-243.
�193
Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
owoce l u b „ n a ś m i e c h " p r z y g o t o w a n e paczuszki z a w i e r a j ą c e o b i e r z y n y
z z i e m n i a k ó w b ą d ź ł u p i n y z o r z e c h ó w wymieszane z p o p i o ł e m . O p o r n y c h
i m y l ą c y c h s i ę w m o d l i t w i e t a r m o s i ł y d i a b ł y , n i e u s t a j ą c e w harcach i pso
tach. W y s t ę p m i k o ł a j ó w nagradzano p i e n i ę d z m i . N a z a k o ń c z e n i e obchodu
w s i c a ł a g r u p a b y w a ł a zapraszana przez k t ó r e g o ś z gospodarzy na p o
c z ę s t u n e k gulaszem i ciastem.
W w i d o w i s k u m i k o ł a j ó w z Istebnej u c z e s t n i c z y ł y d w i e g r u p y prze
b i e r a ń c ó w : czarni i b i a l i . W y s t ę p rozpoczynali czarni, anonsowani przez
wojoka. W ś l a d za n i m w b i e g a ł y do i z b y d i a b ł y s i e j ą c w i e l k i p o p ł o c h
w ś r ó d dzieci i d z i e w c z ą t . Z k o l e i p r z e k r a c z a ł a p r ó g maszkara zwana Me
dula — matką
niedźwiedzi
l u b Melasem — niedźwiednikiem.
Maszkara
ta w i o d ł a na ł a ń c u c h a c h od 4 do 6 odzianych w s ł o m ę niedźwiedzi,
które
n a p a s t o w a ł y d z i e w c z ę t a i t a r z a ł y s i ę po p o d ł o d z e . Za n i e d ź w i e d z i a m i zja
w i a ł y s i ę i n n e postacie charakterystyczne, a w i ę c kominiorz ( k t ó r y u d a
w a ł , że chce w y m i a t a ć piec), płaneciorz
(czyli p ł a n e t n i k ) n i o s ą c y kota
w skrzynce, dwóch na koniach (skonstruowanych za p o m o c ą d u ż y c h p r z e
t a k ó w p o ł ą c z o n y c h d r ą g i e m i o k r y t y c h p ł a c h t ą , t r z y m a j ą c y c h się na b i o d 5 6
Ryc. 6. „Czarni" z grupy mikołajów.
Istebna 1946
Fot. H . Hermanowicz
5 6
O mikołajach
s. 231-232.
z Istebnej zob. także
13 — Etnografia Polska t. 28/1
Assanka-Japołł,
Sw.
Mikołaj...,
�194
KRYSTYNA KWASNIEWICZ
Ryc. 7. Niedźwiedzie
i diabeł
z grupy mikołajów.
Istebna 1946
Fot. H. Hermanowicz
r a c h „ j e ź d ź c a " p r z y u ż y c i u szelek), wreszcie baba w s t r o j u ś l ą s k i m z n i e
o d ł ą c z n y m koszem n a p e ł n i o n y m k o s t k a m i c u k r u i d r o b n y m i j a b ł k a m i .
G d y w ś r ó d o g ó l n e j w r z a w y czarni j u ż ponad m i a r ę z b y t k o w a l i ,
wojok
w y g a n i a ł i c h z i z b y p r z y g o t o w u j ą c t y m s a m y m pole d z i a ł a n i a dla bia
łych. N a czele tej g r u p y s t a ł biskup z t o w a r z y s z ą c y m m u
paterkiem
(wikarym), kościelnym i żaczkami (ministrantami). Kościelny naznaczał,
k t o p o w i n i e n „ w y s p o w i a d a ć s i ę " przed paterkiem,
on t e ż z b i e r a ł p i e n i ą
dze do w o r e c z k a zawieszonego na k i j u . Pod koniec w i d o w i s k a w c h o d z i l i
do i z b y cyganka z cyganem u s i ł u j ą c s p r z e d a ć p r a w o w i t y m w ł a ś c i c i e l o m
s k r a d z i o n ą uprzednio w o b e j ś c i u k u r ę l u b g ę ś . Cyganka t r z y m a ł a u w i ą
z a n ą na drucie s z m a c i a n ą k u k ł ę w y p c h a n ą sianem w y o b r a ż a j ą c ą dziecko.
T ą k u k ł ą z w a n ą Ferdusiem
b i ł a zgromadzonych w izbie l u d z i na p r a w o
i l e w o . K i l k a d z i e s i ą t l a t t e m u do g r u p y m i k o ł a j ó w w c h o d z i ł a t a k ż e
śmierć.
W tej r o l i w y s t ę p o w a ł w y s o k i c h ł o p a k w r a z z g ł o w ą o k r y t y b i a ł ą p ł a c h t ą .
Ponad g ł o w ą t r z y m a ł z a t k n i ę t ą na k i j u w y d r ą ż o n ą d y n i ę z w y c i ę t y m i
na oczy i usta o t w o r a m i , przez k t ó r e b i ł blask umieszczonej w e w n ą t r z
ś w i e c y . Z czasem zaniechano j e d n a k p r e z e n t o w a n i a tej b u d z ą c e j g r o z ę
postaci p r z y w o d z ą c e j na m y ś l z ł o w r ó ż b n e skojarzenia.
W czasie ostatniej w o j n y w i d o w i s k o m i k o ł a j ó w z o s t a ł o zakazane przez
w ł a d z e okupacyjne. Po jej z a k o ń c z e n i u o d ż y ł o ponownie, lecz ze w z g l ę d u
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY D O R O C Z N E
Rye. 8. „Biali" z grupy mikołajów.
195
Istebna 1946
Fot. H. Hermanowicz
na t o w a r z y s z ą c e m u ekscesy z a k ł ó c a j ą c e s p o k ó j p u b l i c z n y , b u d z i ł o sprze
c i w y ze s t r o n y o r g a n ó w M O . Obecnie m i k o ł a j e n a l e ż ą do z w y c z a j ó w za
m i e r a j ą c y c h . R o l ę p r z e b i e r a ń c ó w p r z e j ę l i k i l k u n a s t o l e t n i c h ł o p c y , co
oznacza spadek p r e s t i ż u i a t r a k c y j n o ś c i n i e z w y k l e barwnego n i e g d y ś w i
dowiska. N a l e ż y j e d n a k z a z n a c z y ć , że t r a d y c y j n e w i d o w i s k o m i k o ł a j ó w
w e s z ł o w f o r m i e inscenizacji do r e p e r t u a r u m i e j s c o w y c h z e s p o ł ó w f o l k l o
rystycznych.
Rok o b r z ę d o w y z a m y k a d w u n a s t o d n i o w y
okres
oddziela
j ą c y d z i e ń ś w . Ł u c j i (13 X I I ) od B o ż e g o Narodzenia. N a podstawie co
d z i e n n y c h obserwacji pogody s p o r z ą d z a n o w t y m czasie prognostyczny
kalendarz na n a d c h o d z ą c y r o k . Starsi ludzie i obecnie p o s t ę p u j ą w t e n
s p o s ó b . W r ó ż b y przeprowadza się w d w ó c h etapach. Obserwacje od ś w .
Ł u c j i do Bożego Narodzenia są p o d s t a w ą p r z e w i d y w a n i a pogody na
pierwsze p o ł o w y k o l e j n y c h m i e s i ę c y nowego r o k u — z obserwacji
w d n i a c h od B o ż e g o Narodzenia do T r z e c h K r ó l i w n i o s k u j e się o pogo
dzie w d r u g i c h p o ł o w a c h m i e s i ę c y k a l e n d a r z o w y c h .
Sam d z i e ń ś w . Ł u c j i
u c h o d z i ł za o d p o w i e d n i
g r o ź n e w s k u t k a c h dla
b y d ł a . Jak w s p o m i n a j ą
(podobnie j a k w i g i l i a ś w . Jana i ś w . Jerzego)
do c z a r ó w , k t ó r e m o g ł y s i ę o k a z a ć s z c z e g ó l n i e
z w i e r z ą t i n w e n t a r s k i c h , w t y m z w ł a s z c z a dla
starsi i n f o r m a t o r z y — z tego w ł a ś n i e p o w o d u :
�196
KRYSTYNA KWASNIEWICZ
„w tym dniu nie wolno było nikomu obcemu nic dać do reki, bo to mogło
być użyte do czarów. Uważali szczególnie, żeby z chliwa nic nikomu nie dać, bo
to szkodziło na mlyku. Mówili, że jak sie wtedy komu co da, to mlyka nie byndzie,
albo jak sie krowy podoi, to byndzie od razu kiszka (kwaśne mleko). Dlatego
ludzie pilnowali, żeby ktoś obcy nie wziął ani ździebła spod dachu c h l i w a " .
57
A b y s t w i e r d z i ć , k t o s p o ś r ó d w s p ó ł m i e s z k a ń c ó w zajmuje się czarown i c t w e m , n a l e ż a ł o p o c z ą w s z y od ś w . Ł u c j i o d k ł a d a ć codziennie po jednej
szczapie drzewa o p a ł o w e g o , a po wieczerzy w i g i l i j n e j t y m i szczapami
r o z p a l i ć o g i e ń w piecu k u c h e n n y m . J e ś l i w ó w c z a s z j a w i a ł a się pod j a k i m
k o l w i e k pretekstem j a k a ś postronna osoba, b y ł a to w ł a ś n i e domniemana
czarownica, k t ó r a w ten s p o s ó b z o s t a w a ł a zdemaskowana. N i e k t ó r z y
przedstawiciele starszego pokolenia do t e j p o r y m a j ą do w s p o m n i a n y c h
p r a k t y k stosunek b e z k r y t y c z n y .
N i e g d y ś z d n i e m ś w . Ł u c j i ł ą c z y ł y się t a k ż e w r ó ż b y m a t r y m o n i a l n e .
D z i e w c z ę t a z r y w a ł y rano g a ł ą z k i w i ś n i l u b j a b ł o n i . J e ś l i na Boże N a r o
dzenie r o z w i n ę ł y się na t y c h g a ł ą z k a c h k w i a t y , panna do r o k u m i a ł a
w y j ś ć za m ą ż .
O s t a t n i m s p o ś r ó d z w y c z a j ó w p r a k t y k o w a n y c h w adwencie b y ł o za
notowane na terenie Brennej chodzenie w i n s z o w n i k ó w w d n i u ś w . T om a s z ą (21 X I I ) . Z w y c z a j ten n a w i ą z u j e j u ż b e z p o ś r e d n i o do ś w i ą
tecznych f o r m s k ł a d a n i a ż y c z e ń . P o j a w i a się w n i m symboliczna zielona
g a ł ą z k a j o d ł o w a — połaźniczka
— t y p o w a dla o b r z ę d o w o ś c i b o ż o n a r o
dzeniowej t e r e n ó w k a r p a c k i c h . Jeszcze po ostatniej w o j n i e w t y m d n i u
rano p r z y c h o d z i l i do d o m ó w c h ł o p c y - w i n s z o w n i c y , k t ó r z y w r ę c z a l i go
spodarzom p o ł a ź n i c z k ę ze s ł o w a m i : „ W i n s z u j e m y ś w i ę t e g o T o m y , ż e b y nie
b y ł ż a d e n ś l e p y a n i c h r o m y " . O f i a r o w a n ą g a ł ą z k ę gospodyni b r a ł a do
r ę k i przez f a r t u c h , po c z y m n i o s ł a j ą do chlewa i l e k k o d o t y k a j ą c k a ż d ą
s z t u k ę b y d ł a m ó w i ł a : „ o b y t a k i e szczęście...". N a s t ę p n i e z a t y k a ł a p o ł a ź
n i c z k ę w j a k ą ś s z p a r ę w ś c i a n i e b u d y n k u inwentarskiego, b y p r z y n i o s ł a
p o m y ś l n o ś ć w gospodarce hodowlanej. W ogóle p a n o w a ł o mniemanie, że
j e ś l i w d n i u ś w . Tomasza dzieci nie o d w i e d z ą z ż y c z e n i a m i k t ó r e g o ś
domu, nie zagości w n i m szczęście. M a ł y c h w i n s z o w n i k ó w nagradzano
ł a k o c i a m i l u b p i e n i ę d z m i . Obecnie zwyczaj t e n j u ż z a n i k n ą ł .
5 S
5 9
*
W y n i k i b a d a ń t e r e n o w y c h s k ł a d a j ą c y c h się na obraz r o k u o b r z ę d o
wego w y b r a n y c h w s i w Beskidzie Ś l ą s k i m d a j ą podstawy do s f o r m u ł o 5 7
Określenie chliw lub chlew oznacza w Beskidzie Śląskim budynek inwen
tarski dla krów — odpowiednik powszechnego na innych terenach określenia
obora.
Składanie życzeń przez małych chłopców w dniu św. Tomasza rano było
zwyczajem rozpowszechnionym także w Beskidzie Żywieckim, między innymi we
wsi Milówka. (Na podstawie badań terenowych autorki.)
O znaczeniu symbolicznym oraz formach tego rekwizytu obrzędowego w k u l
turze góralszczyzny zob. Т. S e w e r y n , Podłaźniki.
Studia z dziedziny sztuki lu
dowej, K r a k ó w 1932, s. 7.
5 8
5 9
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE
197
w a n i a p e w n y c h o g ó l n i e j s z y c h r e f l e k s j i . W i c h ś w i e t l e m o ż n a p r z y j ą ć , że
w k s z t a ł t o w a n i u się l o k a l n y c h z w y c z a j ó w i o b r z ę d ó w w i ę k s z a r o l a p r z y
pada w p ł y w o m p r o m i e n i u j ą c y m
z terenów
południowo-zachodnich,
z w ł a s z c z a ze Ś l ą s k a , n i ż w p ł y w o m z t e r e n ó w k a r p a c k i c h u s y t u o w a n y c h
na w s c h ó d od i n t e r e s u j ą c e g o nas regionu. N a przestrzeni b i e ż ą c e g o s t u
lecia u w i d a c z n i a się regres t r a d y c y j n y c h z w y c z a j ó w dorocznych, suk
cesywnie n a s i l a j ą c y się od c z a s ó w I I w o j n y ś w i a t o w e j . W k o n s e k w e n c j i
wiele z n i c h zanika d e f i n i t y w n i e . R ó w n o l e g l e do ż y c i a s p o ł e c z n o ś c i w i e j
skiej p r z e n i k a j ą nowe w z o r y z a c h o w a ń z w y c z a j o w y c h charakterystyczne
dla w s p ó ł c z e s n e j k u l t u r y ś w i e c k i e j . P r z y c h o d z ą one z z e w n ą t r z i dopiero
w t r a k c i e procesu adaptacyjnego n a b i e r a j ą lokalnego k o l o r y t u . P r z y k ł a
dowo m o ż n a t u w s k a z a ć na D z i e ń K o b i e t i D z i e ń Dziecka, k t ó r e poprzez
r ó ż n e g o t y p u i n s t y t u c j e p r z e n i k n ę ł y do ż y c i a rodzinnego, na w s p ó ł c z e s n e
f o r m y d o ż y n e k o r g a n i z o w a n y c h na r ó ż n y c h szczeblach a d m i n i s t r a c j i te
r e n o w e j , czy t e ż na k r y s t a l i z o w a n i e się s t e r e o t y p ó w obchodzenia rocznic
h i s t o r y c z n y c h i ś w i ą t p a ń s t w o w y c h . Tendencje do u n i f i k a c j i w z o r ó w k u l
turowych, w t y m także w z o r ó w z a c h o w a ń zwyczajowych, zmierzają w y
r a ź n i e do n i w e l o w a n i a r ó ż n i c p o m i ę d z y m i a s t e m a w s i ą . J e d n a k o w o ż za
sób w i e d z y w s p ó ł c z e s n y c h m i e s z k a ń c ó w ś l ą s k i c h w s i beskidzkich nadal
zawiera jeszcze sporo w ą t k ó w t r a d y c y j n y c h , u k s z t a ł t o w a n y c h w w i e l o
w i e k o w y m procesie ś c i e r a n i a się r o z m a i t y c h w p ł y w ó w k u l t u r o w y c h i r ó ż
n y c h ideologii. I c h obecna i n t e r p r e t a c j a zgodna jest na ogół z w y o b r a ż e
n i a m i c h a r a k t e r y s t y c z n y m i dla z m y s ł o w o - p r z e d m i o t o w e j r e l i g i j n o ś c i l u
d o w e j . Ś l a d y pradawnego k u l t u w o d y i ognia, n a b o ż n a c z e ś ć dla chleba
j a k o a t r y b u t u dostatku, s y m b o l i k a ż y c i o d a j n y c h sił p r z y r o d y upostacio
w a n a w t a k i c h akcesoriach o b r z ę d o w y c h , j a k j a j k o i zielona g a ł ą z k a czy
drzewko, w i a r a w okresowe p o w r o t y dusz z m a r ł y c h na z i e m i ę — to w y
liczone w w i e l k i m s k r ó c i e cechy ś w i a d c z ą c e o t y m , że ziarna o d l e g ł y c h
t r a d y c j i w c i ą ż jeszcze k i e ł k u j ą w zagubionych pod w z g l ę d e m t r e ś c i i z u
b o ż a ł y c h f o r m a l n i e przejawach w s p ó ł c z e s n e j k u l t u r y o b r z ę d o w e j .
Rzecz jasna, s t o p i e ń z n a j o m o ś c i w z g l ę d n i e „ c z y s t y c h " f o r m o b r z ę d o
w y c h s t a n o w i ą c y c h s p u ś c i z n ę p r z e s z ł o ś c i r ó ż n i c u j e się znacznie w po
s z c z e g ó l n y c h p r z e d z i a ł a c h g e n e r a c y j n y c h i z a w ę ż a się r ó w n o l e g l e z k a ż
d y m o d c h o d z ą c y m pokoleniem. Ponadto z f a k t u z n a j o m o ś c i k o n k r e t n y c h
w z o r ó w z a c h o w a ń z w y c z a j o w y c h nie w y n i k a j u ż k o n i e c z n o ś ć stosowania
się do n i c h w p r a k t y c e . W z w i ą z k u z p o s t ę p u j ą c ą l i b e r a l i z a c j ą postaw
w z g l ę d e m tej sfery ż y c i a dziedzictwo k u l t u r o w e podlega sukcesywnie
procesom selekcji, k t ó r e w o g ó l n y m zarysie m o ż n a u z n a ć za o d p o w i e d
n i k i o b i e k t y w n y c h t e n d e n c j i r o z w o j o w y c h oraz r e z u l t a t ó w d o k o n u j ą c y c h
się pod i c h w p ł y w e m p r z e m i a n . P r z y g ł ę b s z e j analizie p r o b l e m u nasuwa
się j e d n a k refleksja, że r ó w n o c z e ś n i e procesy te w p o s z c z e g ó l n y c h p r z y
padkach m a j ą z r ó ż n i c o w a n y przebieg, w y k a z u j ą c y b e z p o ś r e d n i e z a l e ż
ności od s u b i e k t y w n y c h postaw, z a r ó w n o ś w i a d o m y c h , j a k t e ż w d r o ż o
nych" na zasadzie n a w y k u k u l t u r o w e g o . B i o r ą c pod u w a g ę obecne zre-
�198
KRYSTYNA KWASNIEWlCZ
d u k o w a n i e s a n k c j i obyczajowych, j a k i m i zwyczaje b y ł y o b w a r o w a n e
w okresie k u l t u r y t r a d y c y j n e j , a t a k ż e spadek d z i a ł a j ą c e j w t y m za
kresie k o n t r o l i s p o ł e c z n e j m o ż n a s t w i e r d z i ć , iż w y t w o r z y ł a się sytuacja,
k t ó r a w s p o s ó b s a m o r z u t n y sprzyja „ u w e w n ę t r z a n i u s i ę " stosunku
w z g l ę d e m z w y c z a j ó w dorocznych. I c h k o n t y n u o w a n i e czy t e ż poniecha
nie staje się w z w i ą z k u z t y m stanem rzeczy w coraz w i ę k s z y m s t o p n i u
p r y w a t n ą s p r a w ą r o d z i n czy jednostek, z a l e ż n ą w g ł ó w n e j m i e r z e od
i n d y w i d u a l n y c h p r e d y s p o z y c j i psychicznych, u p o d o b a ń i potrzeb. P r e
cyzyjne ustalanie stopnia ż y w o t n o ś c i w i e l u z w y c z a j ó w jest zatem p r z e d
s i ę w z i ę c i e m p r o b l e m a t y c z n y m . O g ó l n i e rzecz b i o r ą c m o ż n a natomiast
s t w i e r d z i ć , że z n a j d u j ą się one w s t a d i u m regresu asynchronicznego,
k t ó r y d e t e r m i n u j ą pewne p r a w i d ł o w o ś c i r o z w o j o w e . T a k w i ę c stosun
kowo z n a c z n ą t r w a ł o ś c i ą c e c h u j ą się zwyczaje n a w i ą z u j ą c e p o ś r e d n i o do
k u l t u religijnego, p r z e j a w i a j ą c e się przede w s z y s t k i m w f o r m i e docelo
w y c h d z i a ł a ń s y m b o l i c z n y c h o p a r t y c h na p r z e s ł a n k a c h i r r a c j o n a l n y c h .
Z a l i c z y ć t u m o ż n a doroczne zabiegi z zakresu m a g i i o c h r o n n e j , w e g e t a
c y j n e j i h o d o w l a n e j . M o d e r n i z a c j a i emancypacja ż y c i a s p o ł e c z n e g o n a
w s i w s p ó ł c z e s n e j s k a z a ł a na z a g ł a d ę t a k p o p u l a r n e n i e g d y ś zwyczaje
o charakterze w r ó ż b m a t r y m o n i a l n y c h . Wobec o t w a r c i a się m o ż l i w o ś c i
czerpania d o d a t k o w y c h pozarolniczych i p o z a h o d o w l a n y c h ź r ó d e ł egzy
stencji z d e z a k t u a l i z o w a ł y się b o d ź c e ekonomiczne s t a n o w i ą c e w p r z e
szłości uboczny, n i e m n i e j i s t o t n y pretekst do k u l t y w o w a n i a o b r z ę d o w y c h
o b c h o d ó w w s i przez g r u p y k o l ę d n i k ó w , p o d ł a ź n i k ó w , m i k o ł a j ó w czy
dziewcząt z gaikiem. Równolegle z inicjatywy lokalnych zespołów f o l
k l o r y s t y c z n y c h zwyczaje tego w ł a ś n i e t y p u , ze w z g l ę d u na w a l o r y w i d o
w i s k o w e , s t a j ą się t w o r z y w e m scenicznym. W formie w y s t ę p ó w estrado
w y c h o d n a j d u j ą swoje nowe miejsce w k u l t u r z e w s p ó ł c z e s n e j w s i i r e
gionu, a także w kulturze o g ó l n o n a r o d o w e j .
Krystyna Kwaśniewicz
JAHRESBRAUCHE UND - S I T T E N
Zusammenfassung
Die Bearbeitung hat den Charakter einer Problemmonographie. Ihr Gegenstand sind die regionalen in der zeítlichen Abfolge nach dem Sonnenjahreszyklus
dargestellten Jahresbrauche und -sitten. Die Quellengrundlage bilden die Ergebnisse von in den Jahren 1977-1980 in für die Volkskultur der Schlesischen Beski
den reprasentativen Dorfern durchgeführten Terrainforschungen, die durch das
Studium der Gegenstandsliteratur überprüft und vertieft wurden. Ziel der Bear
beitung war es, das gesammelte Quellenmaterial so zu prasentieren, dafi es die
Basis für eine moglichst glaubwürdige Beschreibung und Interpretation des erforschten Abschnitts der gesellschaftlich-kulturellen Realitat abgeben würde. I n der
Einleitung wurden besprochen: die Forschungsprinzipien (die diesem Ziel cTienen
�Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY D O R O C Z N E
199
sollten); der Bedeutungsbereich solcher Termine, wie „Brauch", „Sitte", „Gewohnheit"; allgemeine Reflexionen über die Jahresbrauche ais Forschungsobjekt im
genetisch-funktionalen Aspekt. Der grundlegende Teil der Bearbeitung besteht aus
einer Beschreibung der regionalen Jahresbrauche, die seit dem Weihnachtsabend,
der in ritueller Hinsicht den Übergang vom alten zum neuen Wirtschaftsjahr
bildet, chronologisch erfaBt wurden. Die Bindung der Jahresbrauche an die Spezifik der Landwirtschaft und Viehhaltung, die, besonders in der Vergangenheit,
die Grundlage der materiellen Existenz der Einwohner bildete, diktierte die U n terteilung der Jahresbrauche nach der Abfolge der Jahreszeiten. Jeder von ihnen
wurde ein Unterkapitel gewidmet. Die analythische Behandlung des faktographischen Materials im diachronischen Aspekt schuf die Voraussetzung zur Ziehung
synthetisierender Schliisse, die in den SchluBbemerkungen enthalten sind. Sie weiBen allgemein auf die Ursachen sowie die Tendenzen der z. Zt. in der erforsclrten
gesellschaftlich-kulturellen Realitat der Region sich vollziehenden Veranderungen
hin.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/b32291163b04d4ce211228a51e7d5bbe.pdf
9dfe2a1cebcec3a92a3abb27cbab3f70
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5797
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1999
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
zwyczaje pogrzebowe - Polska
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5394
Title
A name given to the resource
Zwyczaj zawiadamiania bydła o śmierci gospodarza/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.5 Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, s.120
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.5: Customs, rituals and belefs of the funeral
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Bohdanowicz, Janusz
Language
A language of the resource
pol., ang.
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Polska Akademia Nauk Instytut Archeologii i Etnologii , Pracownia Atlasu Etnograficznego
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Mapa 31. Zwyczaj zawiadamiania bydła o śmierci gospodarza. Objaśnienia znaków: 1 — bezpo
średnio po śmierci gospodarza. W czasie wyprowadzania zwłok: 2 — otwiera się drzwi obory,
stajni, aby zwierzęta widziały, że gospodarz odchodzi, 3 — płoszy się bydło, aby stanęło na
nogach lub wypędza się je na podwórze, 4 — przepędza się bydło w oborze z miejsca na miejsce.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/de1a71bce9e2d34e9e112b45522d6be6.pdf
1e3f15b50af592e00f807b8092c5b642
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:6015
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
wesele - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5607
Title
A name given to the resource
Zwyczaj zapraszania wszystkich mieszkańców wsi na wesele/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8:Zwyczaje i obrzedy weselne cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego, red nauk. Agnieszka Pieńczak s.207 ( mapa nr 28 )
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8: Customs and wedding rituals, part 1: From courtship to civil
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
2 8 . Zwyczaj zapraszania
wszystkich mieszkańców wsi na wesele
Oprac. Anna Drożdż
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka:
44. Czy słyszeli lub pamiętają, żeby dawniej zapraszano całą wieś? Jeśli tak czy tylko bogaci?
Objaśnienia znaków: 1 - zwyczaj istnieje; 2 - brak tradycji; 3 - brak informacji
Uwaga: Wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/4075c6c774a40bba912c5367f473645b.pdf
af0521efa7027c888d84c889b134f41b
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:6618
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
wesele - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:6188
Title
A name given to the resource
Zwyczaj zapraszania przez młodych na wesele po raz pierwszy/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8:Zwyczaje i obrzedy weselne cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego, red nauk. Agnieszka Pieńczak s.232 ( mapa nr 34 )
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8: Customs and wedding rituals, part 1: From courtship to civil
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Mączyńska, Anna
Pieńczak, Agnieszka
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
34. Zwyczaj zapraszania przez młodych
na wesele po raz pierwszy
Oprac. Anna Mączyńska, Anna Drożdż
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka:
45. Kto zapraszał gości weselnych? Jak go nazywano? Kto mu zlecał zapraszanie? Obchodził wieś pieszo?
Objeżdżał konno? Jak był ubrany — podać szczegół ubrania który określał funkcję takiego proszacza? na
przykład: bukiet kwiatów, rózga? itp. Czy funkcję tę pełnił „rajek"? lub starosta? Marszalek?
47. Czy zdarza się, że zapraszać chodzi para narzeczonych? Czy jest to forma zwyczajowa, czy była i daw
niej? Może zależało to od stopnia zamożności?
48. Czy obecnie praktykowany dawniej zwyczaj wysyłania spraszaca utrzymywał się? Jeśli tak, co się
zmieniło? W ubiorze, sposobie, oracji itp.
49. Jeśli ww. zwyczaj zaniki - opisać kto i jak zaprasza teraz?: A. Młoda para? B. Sama młoda lub
z druhną? C. Młoda z drużbą i druhną? D. Młody z drużbą i druhną? E. Drużbowie? F. Rodzice
młodych? G. Czy osoby zapraszające były (są) częstowane przez zapraszanych? Czym? Gdzie, przed
domem, czy w izbie?
�Objaśnienia znaków: Zapraszali: 1 — młoda w towarzystwie druhny; 2—młody w towarzystwie drużby;
3—młodzi razem; 4 — młody sam; 5 — młoda sama; 6—inne; 7—brak informacji; 8 — brak tradycji.
Uwagi:
1) wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości,
2) pierworys mapy na podstawie materiałów PAE i literatury wykonała A. Mączyńska (PAE, mapa
545: Zapraszanie przez młodych po raz pierwszy),
3) dane z materiałów PAE zweryfikowała A. Drożdż (na mapie pominięte zostały inne dane niż te
pochodzące ze stałej sieci punktów atlasowych),
4) na mapie uwzględniono jedynie informacje pochodzące z literatury XIX-wiecznej (zaznaczone
kolorem szarym).
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/daeca8495c55dc3bc2762306b3a32ad1.pdf
73015a8a8c6c152a1397a621308330d9
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:6021
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
wesele - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5613
Title
A name given to the resource
Zwyczaj zapraszania listownego/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8:Zwyczaje i obrzedy weselne cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego, red nauk. Agnieszka Pieńczak s.229 ( mapa nr 33)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8: Customs and wedding rituals, part 1: From courtship to civil
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
3 3 . Zwyczaj zapraszania listownego
Oprac. Anna Drożdż
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka:
43. Czy dawny zwyczaj formalnego spraszania gości jeszcze istnieje, czy też zanikł. Kiedy? Może we wsi
jeszcze zwyczajowo proszą, a inni - nie. Od czego to zależy, od zamożności? Postaw ideowych?
Objaśnienia znaków: 1—wysyłanie drukowanych zaproszeń; 2 — inne formy zapraszania na wesele
współwystępujące z zapraszaniem listownym; 3 — brak informacji
Uwaga: Wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/4c773aea97b4bf5b0adaaf6f4f8d2d9e.pdf
54552f1fb891f034e2290b472839a1bc
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:6032
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
wesele - zwyczaje
wianek panny młodej
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5624
Title
A name given to the resource
Zwyczaj wyplatania wianka/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8:Zwyczaje i obrzedy weselne cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego, red nauk. Agnieszka Pieńczak s.325 ( mapa nr 43)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8: Customs and wedding rituals, part 1: From courtship to civil
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Mączyńska, Anna
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
4 3 . Zwyczaj wyplatania wianka
Oprac. Anna Mączyńska, Anna Drożdż
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka:
56. Kto uczestniczy w takim wieczorze? (młody? starosta, rajek? ojciec, matka?). Jak taki wieczór odbywa
się? Czy wymienione osoby pełnią jakieś funkcje obrzędowe? B. Wiją „wianki"? Co przy tym śpiewają?
Zapisać dokładnie teksty pieśni. Zapisać tekst.
Objaśnienie znaków: Wianki wyplatano w domu:l — panny młodej podczas dziewiczego wieczoru;
2 — pana młodego podczas wieczoru kawalerskiego; 3 — brak informacji; 4 — brak tradycji.
Uwagi:
1) wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości,
2) pierworys mapy na podstawie materiałów PAE i literatury wykonała A. Mączyńska (PAE, mapy
555: Wieczór kawalerski, 556: Zwyczaj robienia wianka i rózgi w domu panny młodej),
3) dane z materiałów PAE zweryfikowała A. Drożdż,
4) na mapie uwzględniono jedynie informacje pochodzące z literatury XIX-wiecznej (zaznaczone
kolorem szarym).
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/bea7faee62a0f3dd19b5fd6dc0e3e301.pdf
b6a5b13e3e68c3145e5dfa2e8804d4e2
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:6034
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
wesele - zwyczaje
rózga weselna
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5626
Title
A name given to the resource
Zwyczaj wykonywania rózgi weselnej/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8:Zwyczaje i obrzedy weselne cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego, red nauk. Agnieszka Pieńczak s.343 ( mapa nr 45)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8: Customs and wedding rituals, part 1: From courtship to civil
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Mączyńska, Anna
Drożdż, Anna
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
4 5 . Zwyczaj wykonywania rózgi weselnej
Oprac. Anna Mączynska, Anna Drożdż
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka:
56. Kto uczestniczy w takim wieczorze? (młody?starosta, rajek? ojciec, matka?). Jak taki wieczór odbywa
się? Czy wymienione osoby pełnią jakieś funkcje obrzędowe? C. Stroją rózgę weselną? Komu ją oddają.
(Zapisać pieśni).
Objaśnienie znaków: Rózgę wykonywano w domu: 1 — panny młodej w czasie dziewiczego wieczo
ru; 2 — pana młodego w czasie wieczoru kawalerskiego; 3 — brak informacji; 4 — brak tradycji.
Uwagi:
1) wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości,
2) pierworys mapy na podstawie materiałów PAE i literatury wykonała A. Mączyńska (PAE, mapy:
555: Wieczór kawalerski, 556: Zwyczaj robienia wianka i rózgi w domu panny młodej),
3) dane z materiałów PAE zweryfikowała A. Drożdż,
4) na mapie uwzględniono jedynie informacje pochodzące z literatury XIX-wiecznej (zaznaczone
kolorem szarym).
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/81b230d7a21ffeb3f5e94c57667fa128.pdf
fece6472a69d73ad07499e55f9044605
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:6610
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
zaręczyny - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:6180
Title
A name given to the resource
Zwyczaj urzadzania zaręczyn jako odrębnego aktu w obrzedowości weselnej/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8,Zwyczaje i obrzędy weselne, cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego s.130(mapa nr 18)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8:Agnieszka Pieńczak: Wedding customs and rituals, part II: The matchmaker's role and importance in arranging marriages
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Pieńczak, Agnieszka
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
18. Zwyczaj urządzania zaręczyn
jako odrębnego aktu
w obrzędowości weselnej
Oprac. Agnieszka Pieńczak
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka:
29. Czy we wsi istnieje jeszcze zwyczaj zawierania zaręczyn? a jeśli tak, jak nazywają partnerów [...] Czy
zaręczyny następowały w jakiś czas potem, po zmówinach?
Uwagi:
1) mapa dotyczy stanu zjawiska w czasie prowadzenia badań terenowych (lata 70. X X wieku)
W celu stwierdzenia chronologii należy jednak porównać ją z mapą 1, gdzie zaznaczono istnienie
i zanik swatania,
2) punkty z pionową kreską oznaczają informacje pochodzące od ludności napływowej (przesiedleń
cy z Kresów Wschodnich i osadnicy z różnych stron Polski)
Objaśnienia znaków: 1—zaręczyny stanowiły odrębny akt w obrzędowości weselnej; 2 — zaręczyny
były równoczesne ze swatami lub zmówinami; 3 — brak tradycji; 4 — brak odpowiedzi.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/e0130d716fa4648cc633b8a675810afe.pdf
b8ba645ade3ed964a9231fc0818241bd
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5802
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1999
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
zwyczaje pogrzebowe - Polska
praktyki magiczno-religijne
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5399
Title
A name given to the resource
Zwyczaj trzykrotnego popędzania i zatrzymywania koni przed wyruszaniem konduktu pogrzebowego/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.5 Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, s.135
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.5: Customs, rituals and belefs of the funeral
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Bohdanowicz, Janusz
Language
A language of the resource
pol., ang.
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Polska Akademia Nauk Instytut Archeologii i Etnologii , Pracownia Atlasu Etnograficznego
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Mapa 36. Zwyczaj trzykrotnego popędzania i zatrzymywania koni przed wyruszeniem konduktu
pogrzebowego. Objaśnienia znaków: 1 — zwyczaj istniał jeszcze po I I wojnie światowej,
2 — zwyczaj zanikł w okresie I wojny światowej.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/6270c8bc87cefe6c9bd707192aea8009.pdf
6bb87aae17f26f7a58b3a9fa17cfaede
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:6038
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
wesele - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5630
Title
A name given to the resource
Zwyczaj tłuczenia naczyń na progu domu weselnego/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8:Zwyczaje i obrzedy weselne cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego, red nauk. Agnieszka Pieńczak s.372 ( mapa nr 47 )
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8: Customs and wedding rituals, part 1: From courtship to civil
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
47. Zwyczaj t ł u c z e n i a n a c z y ń
na progu domu weselnego
Oprac. Anna Drożdż, A. Mączyńska
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka
56. Kto uczestniczy w takim wieczorze? (Miody? Starosta, rajek? Ojciec, matka?) Jak taki wieczór odby
wa się? Czy wymienione osoby pełnią jakieś funkcje obrzędowe? (...) Zapisać inne zwyczaje odbywające
się tego wieczoru. Wróżą młodej? Jeśli tak — opisać te wróżby.
Objaśnienia znaków: 1 — zwyczaj istnieje; 2 — brak informacji; 3 — brak tradycji.
Uwagi:
1) wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości,
2) pierworys mapy na podstawie materiałów PAE i literatury wykonała A. Mączyńska (PAE, mapa
558: Zwyczaj tłuczenia naczyń na progu domu weselnego),
3) dane z materiałów PAE zweryfikowała A. Drożdż (na mapie pominięte zostały inne dane niż te
pochodzące ze stałej sieci punktów atlasowych),
4) na mapie uwzględniono jedynie informacje pochodzące z literatury XIX-wiecznej (zaznaczone
kolorem szaym).
5) źródła inne: informacje dotyczące wsi spoza stałej sieci PAE uzyskane w trakcie badań tereno
wych Ośrodka Dokumentacji i Informacji Etnologicznej PTL w Łodzi oraz Kwestionariusz Uzu
pełniający 1/73/W. Sokołówna 1973.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/938a508c65f1d7c38d9d0ee2fb603e0b.pdf
433467d79312802d27df0716cd74f379
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5812
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1999
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
Boże Narodzenie - obrzędy
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5409
Title
A name given to the resource
Zwyczaj przyjmowania i zapraszania dusz zmarłych w wigilię Bożego Narodzenia, II/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas (maps)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.5 Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, s.177
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.5: Customs, rituals and belefs of the funeral
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Jankowska, Barbara
Bohdanowicz, Janusz (red.nauk.)
Language
A language of the resource
pol., ang.
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Polska Akademia Nauk Instytut Archeologii i Etnologii , Pracownia Atlasu Etnograficznego
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Mapa 47. Próg w sporzących zabiegach magicznych. Objaśnienia znaków: Podkładanie lub
zakopywanie przedmiotów mających zabezpieczyć bydło przed działaniem „złych mocy". Zako
pują lub podkładają pod próg: 1 — siekierę, aby zwierzęta nie chorowały, „były twarde jak stal",
aby złe moce nie odebrały krowom mleka, 2 — miotłę, aby zwierzęta nie chorowały, 3 — miotłę,
aby „złe moce", „czarownice" nie odebrały krowom mleka, 4 — zakopują łańcuch, aby zwierzę
ta nie rozchodziły się, 5 — podkowę celem zapewnienia pomyślności.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/4162545c6b9c0fc005a7c0ece3686829.pdf
18d41be33dc489ec554dd7829942468d
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5811
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1999
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
Boże Narodzenie - obrzędy
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5408
Title
A name given to the resource
Zwyczaj przyjmowania i zapraszania dusz zmarłych w wigilię Bożego Narodzenia, I/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.5 Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, s.176
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.5: Customs, rituals and belefs of the funeral
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Jankowska, Barbara
Bohdanowicz, Janusz (red.nauk.)
Language
A language of the resource
pol., ang.
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Polska Akademia Nauk Instytut Archeologii i Etnologii , Pracownia Atlasu Etnograficznego
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Mapa 46. Zwyczaj przyjmowania i zapraszania dusz zmarłych w wigilię Bożego Narodzenia, I I .
Objaśnienia znaków: Pozostawianie pożywienia dla dusz na stole lub w kącie izby: 1 — resztek
jadła z wieczerzy, 2 — chleba, 3 — opłatka, 4 — kutii.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/f9e9aff0153dd83a764ff8330817c07c.pdf
f3ed5d4ce55cbd8b11ba0f80f7842e10
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5799
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1999
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
obrzędy pogrzebowe - Polska
praktyki magiczno-religijne
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5396
Title
A name given to the resource
Zwyczaj otwierania i zamykania drzwi i okien w czasie wyprowadzenia zwłok/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.5 Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, s.125
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.5: Customs, rituals and belefs of the funeral
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Bohdanowicz, Janusz
Language
A language of the resource
pol., ang.
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Polska Akademia Nauk Instytut Archeologii i Etnologii , Pracownia Atlasu Etnograficznego
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Mapa 33. Zwyczaj otwierania i zamykania drzwi i okien w czasie wyprowadzania zwłok. Objaś
nienia znaków: 1 — otwiera się drzwi, okna, szuflady, aby umożliwić duszy opuszczenie
domostwa, aby dusza poszła za zmarłym, 2 — po wyprowadzeniu zwłok lub w czasie przechodzenia
konduktu pogrzebowego zamyka się drzwi i okna, aby dusza nie weszła z powrotem do mieszkania.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/05cbb987651ddc42d46813a104c9365c.pdf
d05074a49b22f2159a516d399216b8ee
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:6061
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2013
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
narodziny - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5652
Title
A name given to the resource
Zwyczaj odwiedzania położnicy/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.9: Zwyczaje, obrzędy i wierzenia urodzinowe cz.II: Zwyczaje, obrzędy i wierzenia związane z matką i dzieckiem pod red.nauk.Zygmunta Kłodnickiego i Agnieszki Pieńczak, s.104
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.9: Birth-realted customs, rituals and beliefs part II Customs, rites and beliefs associated with mother and child
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Diakowska-Kohut, Edyta
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski
Uniwersytet Wrocławski
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Objaśnienia znaków:
Zwyczaj odwiedzania położnicy: 1 - jest znany, 2 - był znany w przeszlos'ci, 3 - brak tradycji wy
stępowania zwyczaju odwiedzania położnicy, 4 - brak odpowiedzi.
Uwagi:
1. Mapę opracowano na podstawie badań terenowych prowadzonych w latach 70. XX wieku
przez Pracownię Polskiego Atlasu Etnograficznego.
2. Mapa dotyczy stanu zjawiska w latach 70. XX wieku.
3. Punkty z pionową kreską oznaczają informacje pochodzące od ludności napływowej
(przesiedleńcy z Kresów Wschodnich i osadnicy z różnych stron Polski).
4. Na mapie obok głównych rzek zaznaczono również większe miasta - małymi pustymi kółkami.
Mapę opracowano na podstawie odpowiedzi na pytanie zawarte w kwestionariuszu PAE nr 7,
Zwyczaje, obrzędy i wierzenia urodzinowe, oprać. Józef Gajek:
VIII. Odwiedzanie i obdarowywanie położnicy po połogu.
36. Zbadać, czy we wsi istnieje zwyczaj odwiedzania położnicy?
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/bb8429582ade04daf54b8cddcc98d7b2.pdf
7bf879763e1cbbb3399520c204993279
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5862
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2002
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
kultura społeczna
współdziałanie społeczne
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5458
Title
A name given to the resource
Zwyczaj odrobku za korzystanie z ziemi oraz inne formy rewanżu/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.7 : Pomoc wzajemna.Współdziałanie społeczne i pomoc sąsiedzka s.206 (mapa nr 36)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.7: Mutual help.Social cooperation and neighbours' help
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Kłodnicki, Zygmunt (red.nauk.)
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
3 6 . Zwyczaj odrobku z a korzystanie z ziemi
oraz inne formy rewanżu
Oprac. Anna Drożdż
Kier. nauk. Zygmunt Kłodnicki
W oparciu o informacje zebrane według „Kwestionariusz do badań nad zagadnieniem pomocy
sąsiedzkiej zw. także »tłoką«" (oprac. K. Jagieła, J. Bohdanowicz): Odrobki: Czy istnieje zwyczaj
płacenia pracą (odrobek) za korzystanie z ziemi [...]?
Objaśnienie znaków: 1 — rewanż naturaliami; 2 — płacenie pieniędzmi; 3 — rewanż pracą; 4—brak in
formacji; 5 — brak tradycji.
Uwagi: Wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko miało miejsce w przeszłości.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/4903b13b363c0b9e37945bbebde22b67.pdf
a6f8919f3f0034e7b89c5bdc300a06f7
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5864
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2002
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
kultura społeczna
współdziałanie społeczne
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5460
Title
A name given to the resource
Zwyczaj odrobku za korzystanie z maszyn i nowoczesnych urządzeń oraz inne formy rewanżu/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.7 : Pomoc wzajemna.Współdziałanie społeczne i pomoc sąsiedzka s.212 (mapa nr 38)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.7: Mutual help.Social cooperation and neighbours' help
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Kłodnicki, Zygmunt (red.nauk.)
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
38. Zwyczaj odrobku za korzystanie z maszyn
i nowoczesnych urządzeń oraz inne formy rewanżu
Oprac. Anna Drożdż
Kier. nauk. Zygmunt Kłodnicki
W oparciu o informacje zebrane według „Kwestionariusz do badań nad zagadnieniem pomocy
sąsiedzkiej zw. także »tłoką«" (oprac. K. Jagieła, J. Bohdanowicz): Odrobki: Czy istnieje zwyczaj
płacenia pracą (odrobek) za korzystanie [...] z urządzeń gospodarskich lub nowoczesnych narzędzi ?
Objaśnienie znaków: 1—płacenie pieniędzmi; 2—wynagrodzenie naturaliami; 3 — odrobek; 4—brak
informacji; 5 — brak tradycji.
Uwagi: Wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/55bdfea9e0dc6564986a3c0b56d7590a.pdf
52de907e004c9f077f4f58b5e2ee06d2
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5863
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2002
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
kultura społeczna
współdziałanie społeczne
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5459
Title
A name given to the resource
Zwyczaj odrobku pożyczki konia lub wykonania pracy koniem oraz inne formy rewanżu/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.7 : Pomoc wzajemna.Współdziałanie społeczne i pomoc sąsiedzka s.210 (mapa nr 37)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.7: Mutual help.Social cooperation and neighbours' help
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Kłodnicki, Zygmunt (red.nauk.)
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
37. Zwyczaj odrobku pożyczki konia lub
wykonania pracy koniem oraz inne formy rewanżu
Oprac. Anna Drożdż
Kier. nauk. Zygmunt Kłodnicki
W oparciu o informacje zebrane według „Kwestionariusz do badań nad zagadnieniem pomocy
sąsiedzkiej zw. także »tłoką«" (oprac. K. Jagieła, J. Bohdanowicz): Odrobki [...] W jaki sposób odrabia
się za pracę koniem lub za pożyczenie konia?
Objaśnienie znaków: 1—odrobek; 2 — wynagrodzenie naturaliami; 3—płacenie pieniędzmi; 4 — brak
informacji; 5 — brak tradycji.
Uwagi: Wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/51f0f8ef0689bdfbf719ef1e550b6c5d.pdf
1a767521194ada7b0f0dfd16980c5b3e
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5804
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1999
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
święto zmarłych - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5401
Title
A name given to the resource
Zwyczaj obdarowywania w dniu święta zmarłych/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
/ Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas (maps)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.5 Zwyczaje, obrzędy i wierzenia pogrzebowe, s.144
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.5: Customs, rituals and belefs of the funeral
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Bohdanowicz, Janusz
Language
A language of the resource
pol., ang.
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Polska Akademia Nauk Instytut Archeologii i Etnologii , Pracownia Atlasu Etnograficznego
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Mapa 38. Zwyczaj obdarowywania w dniu święta zmarłych. Objaśnienia znaków: Obdarowy
wanie naturaliami (kołacze, jaja, drób): 1 — popa, diaka (żywy zwyczaj), 2 — służbę kościelną
(jedynie organistę i kościelnego), 3 — duchownych i służbę kościelną (zwyczaj zaginął). W całej
Polsce (z wyjątkiem Warmii i Mazur) obdarowują duchownych pieniędzmi za modlitwę w i n
tencji zmarłego. Nazwy zwyczaju obdarowywania lub opłacania duchownych i służby kościelnej
w D n i u Zadusznym za wymienienie imienia i nazwiska w czasie nabożeństwa: 4 — „przypominki", 5 — „wymijanki", „wyminianki", „wymianki", „wymiany", „na wymianę", 6 — na
pozostałym obszarze Polski, gdzie zwyczaj występuje: „wypominki", „wspominki", „pominki",
7 — „zaliczki", „zalecki", „zalecenia".
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/58fbf077804afc3bf77f2ed4bf9b97fe.pdf
0f835e4edae5b9af0c9d8f1690dfa30c
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:6006
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2010
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
dziecko - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5598
Title
A name given to the resource
Zwyczaj obdarowywania rodziców chrzestnych/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.9 :Zwyczaje, obrzędy i wierzenia urodzinowe cz.1: Zwyczaje, obrzędy i wierzenia związane z narodzinami i wychowaniem dziecka, pod red.nauk.Zygmunta Kłodnickiego i Agnieszki Pieńczak, s.310
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.9: Birth-related customs, rituals and beliefs part I: Customs, rituals and beliefs relating to birth and upbringingl
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Kopp, Przemysław
Agnieszka Pieńczak (kier.nauk.)
Language
A language of the resource
pol.
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
Instytut Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski
Uniwersytet Wrocławski
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
26. Zwyczaj obdarowywania rodziców chrzestnych
Opracował Przemysław Kopp
Kierownictwo naukowe Agnieszka Pieńczak
Objaśnienie znaków:
Rodzice chrzestni są obdarowywani z okazji: 1 — imienin, 2 — urodzin, 3 — ślubu, 4 — Świąt Boże
Narodzenia, 5 — świniobicia, 6 — inne informacje (zob. mapa 25 i komentarz), 7 — brak tradycji, 8
brak odpowiedzi.
Uwagi:
1. Punkty z pionową kreską oznaczają informacje pochodzące od ludności napływowej (przesie
dleńcy z Kresów Wschodnich i osadnicy z różnych rejonów Polski).
2. Mapę opracowano na podstawie badań terenowych prowadzonych w latach 70. X X wieku przez
Pracownię Polskiego Atlasu Etnograficznego.
3. Mapa obejmuje praktyki znane informatorom indagowanym w latach 70. X X wieku.
4. Punkty wypełnione kropką w środku oznaczają informacje odnoszące się do przeszłości.
Mapę opracowano na podstawie odpowiedzi na pytania zawarte w kwestionariuszu PAE nr 7,
Zwyczaje, obrzędy i wierzenia urodzinowe, oprac. Józef Gajek:
X. Kum, kuma, kumostwo, kumowanie w ludowych zwyczajach urodzinowych:
58. Czy kumowie są i później przez rodzinę honorowani? Należy zwrócić uwagę na następujące momenty:
d/ czy są obdarowywani? czy podarunki nosi chrześniak? jakie dary? i z jakiej okazji?
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/bf9c0e6aaf6a0ee5a903aea8b282e6dc.pdf
c4adb86ee97e4ac5b12c29704c73c9bb
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5878
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2002
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
kultura społeczna
kolędowanie
karnawał - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5474
Title
A name given to the resource
Zwyczaj kolędowania w okresie od Bożego Narodzenia do Trzech Króli/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.7 : Pomoc wzajemna.Współdziałanie społeczne i pomoc sąsiedzka s.277 (mapa 51 b)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.7: Mutual help.Social cooperation and neighbours' help
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Kłodnicki, Zygmunt (red.nauk.)
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
51b. Zwyczaje kolędowania w okresie od
Bożego Narodzenia do Trzech Króli
Oprac. Anna Drożdż
Kier. nauk. Zygmunt Kłodnicki
W oparciu o informacje zebrane według „Kwestionariusz do badań nad zagadnieniem pomocy
sąsiedzkiej zw. także »tłoką«" (oprac. K Jagieła, J. Bohdanowicz): Współdziałanie społeczne III.
W obrzędach dorocznych. Czy obdarowuje się a jeśli tak to czym? Kolędników, chodzących po dyngusie,
z gaikiem i marzanną, z kurkiem, z niedźwiedziem, po szczodrakach?
Objaśnienia znaków: 1 — po szczodrakach; 2 — Herody, Trzej Królowie; 3 - na podsypkę; 4 — na św.
Szczepana; 5 — inne (zob. mapa 51a); 6 — brak informacji; 7 — brak tradycji.
Uwagi: Wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/8b1adf60f3f833e0d5b94760dba53dbe.pdf
b1d5ee7f9920e877f5e0fa7fdbe5ae86
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5877
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2002
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
kultura społeczna
kolędowanie
karnawał - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5473
Title
A name given to the resource
Zwyczaj kolędowania w okresie od Bożego Narodzenia do Trzech Króli/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.7 : Pomoc wzajemna.Współdziałanie społeczne i pomoc sąsiedzka s.276 ( mapa nr 51 a)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.7: Mutual help.Social cooperation and neighbours' help
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Kłodnicki, Zygmunt (red.nauk.)
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
51a. Zwyczaje kolędowania w okresie
od Bożego Narodzenia do Trzech Króli
Oprac. Anna Drożdż
Kier. nauk. Zygmunt Kłodnicki
W oparciu o informacje zebrane według „Kwestionariusz do badań nad zagadnieniem pomocy
sąsiedzkiej zw. także »tłoką«" (oprac. K Jagieła, J. Bohdanowicz): Współdziałanie społeczne III.
W obrzędach dorocznych. Czy obdarowuje się a jeśli tak to czym? Kolędników, chodzących po dyngusie,
z gaikiem i marzanną, z kurkiem, z niedźwiedziem, po szczodrakach?
Objaśnienia znaków: 1—kolędnicy; 2—inne (zob. mapa 51b); 3—brak informacji; 4—brak tradycji.
Uwagi: Wypełnienie znaku kropką oznacza, iż zjawisko występowało w przeszłości.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/5bb707327f4b654f12854cfd0a4aacd7.pdf
6c3c1bc94d042f139eb1760c66e6e0e0
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5921
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2004
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
wesele - zwyczaje
małżeństwo
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5514
Title
A name given to the resource
Zwyczaj kojarzenia małżeństw przy pomocy osoby trzeciej/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.8: Zwyczaje i obrzędy weselne cz.I: Od zalotów do ślubu cywilnego, s.26 ( mapa nr 1 )
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.8: Customs and wedding rituals, part 1: From courtship to civil marriage
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Pieńczak, Agnieszka
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
1. Zwyczaj kojarzenia małżeństw
przy p o m o c y osoby trzeciej
Oprac. Agnieszka Pieńczak
Kwestionariusz PAE nr 9, Zwyczaje i obrzędy weselne, oprac. Józef Gajek przy współudziale Feliksa
Olesiejuka:
15. Czy współcześnie zdarza się, że za zgodą rodziców kawalera osoba trzecia „idzie w swaty"? celem
przedwstępnego omówienia sprawy zawarcia małżeństwa [...] Kiedy we wsi ten zwyczaj zaniki? Jak
było dawniej?
Objaśnienia znaków: 1— zjawisko istnieje; 2 — brak tradycji; 3 — brak odpowiedzi [wypełnienie zna
ku kropką, zob. uwagi].
Uwagi:
1) wypełnienie znaku kropką oznacza, że zjawisko występowało w przeszłości. Mapa dotyczy stanu
zjawiska w czasie prowadzenia badań terenowych (lata 70. XX wieku),
2) punkty z pionową kreską oznaczają informacje pochodzące od ludności napływowej (przesiedleńcy
z Kresów Wschodnich i osadnicy z różnych stron Polski).
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/3ca01346a43dce69b812f826103e6c94.pdf
a595c6f40f6c6904b3d177095c385cfe
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polski Atlas Etnograficzny
Subject
The topic of the resource
atlasy etnograficzne, mapy
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
PTL,
Publisher
An entity responsible for making the resource available
PTL
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1953 -
Contributor
An entity responsible for making contributions to the resource
IAiE PAN (d.IHKM PAN)
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:5861
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
2002
Subject
The topic of the resource
Polski Atlas Etnograficzny
atlasy etnograficzne
kultura społeczna
budowa domu - zwyczaje
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:5457
Title
A name given to the resource
Zwyczaj "wiechy"/ Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego (mapy)
Description
An account of the resource
Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego t.7 : Pomoc wzajemna.Współdziałanie społeczne i pomoc sąsiedzka s.198 (mapa nr 35)
Commentaries to the Polish Ethnographic Atlas vol.7: Mutual help.Social cooperation and neighbours' help
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Drożdż, Anna
Kłodnicki, Zygmunt (red.nauk.)
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie
Type
The nature or genre of the resource
mapa
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
3 5 . Zwyczaj „wiechy"
Oprac. Anna Drożdż
Kier nauk. Zygmunt Kłodnicki
W oparciu o informacje zebrane według „Kwestionariusz do badań nad zagadnieniem pomocy
sąsiedzkiej zw. także »tłoką«" (oprac. K. Jagieła, J. Bohdanowicz): VI. Prace budowlane: zwózka budul
ca, ciesiołka, kopanie fundamentów, budowa pieca, kopanie studni. [...] C. Czy po pracy lub w jej trakcie
osoby pracujące dostają poczęstunek — od kogo i jakie potrawy, w jakiej porze dnia? Czy po wieczornym
posiłku, odbywa się może zabawa, tańce, itp.?
Objaśnienie znaków: 1 - zjawisko występuje; 2 - brak informacji; 3 - brak tradycji.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/bb42a689e91f26d2182c640cc5ca80a7.pdf
bd03544bdacf01e9cf6afab64093be8f
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Etnografia Polska
Subject
The topic of the resource
etnografia, etnologia
Description
An account of the resource
czasopismo
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1958-
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
IAiE PAN ( d.IHKM PAN)
Publisher
An entity responsible for making the resource available
IAiE PAN
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:734
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1971
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:676
Title
A name given to the resource
Związki Danii z Afryką / ETNOGRAFIA POLSKA 1971 t.15 z.2
Description
An account of the resource
ETNOGRAFIA POLSKA 1971 t.15 z.2, s.185-200
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Kowalski, Marek Arpad
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Historii Kultury Materialnej PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
„Etnografia Polska", t. X V z. 2.
MAREK ARPAD KOWALSKI
ZWIĄZKI D A N I I Z AFRYKĄ
Wczesne (w X V i X V I w.) kontakty Europy z Afryką były udziałem
nie tylko Anglików, Francuzów i Portugalczyków. W powszechnym
wprawdzie przekonaniu te jedynie narody miały udział w podboju Czar
nego Lądu. Wiadomo jeszcze o przedsięwzięciach kolonialnych Włoch,
Niemiec, Hiszpanii i Belgii, stosunkowo krótkotrwałych i drugorzędnych.
Mniej znana, lecz niemniej ciekawa jest wczesna ekspansja innych państw
europejskich: Holandii, Brandenburgii, Szwecji i Danii. Pomijam tu dalsze
dziewiętnastowieczne podboje kontynentu, które doprowadziły do jego
podziału między Wielką Brytanię, Francję, Portugalię, Belgię, Hiszpanię
i Niemcy. Chcę również zostawić na uboczu kontakty Europy z Afryką
Północną, które posiadają zupełnie odrębną historię, sięgającą przynaj
mniej czasów rzymskich. Zamierzam bowiem rozpatrzyć nie znane właści
wie, a bardzo interesujące dzieje obecności Danii w Afryce.
Duńska ekspansja na t y m terenie miała, w stosunku do innych
mocarstw europejskich, charakter marginesowy i krótkotrwały. Duńczycy
kierowali swoje zainteresowania w stronę obszarów północnych, dążąc
śladami wikingów i zmierzając z jednej strony opanować basen Morza
Bałtyckiego, z drugiej zaś stworzyć imperium obejmujące Norwegię, Islan
dię i Grenlandię, a nawet wybrzeża Ameryki Północnej. Na początku
jednakże czasów nowożytnych kraj ten, podobnie jak większość państw
zachodnioeuropejskich, brał udział w poznawaniu nowych lądów tropikal
nych i ich podbojach. Pamięć o infiltracji duńskiej w Afryce zatarł czas,
a jednym jej materialnym przypomnieniem są mury wysuniętego w morze
zamku Christiansborg, położonego w Ghanie w pobliżu Akry. Nie pozo
stała ona wszakże bez śladu, wywierając pewien wpływ tak na dalsze dzie
je tego regionu i dzisiejszą pozycję Skandynawów w wielu krajach Afry
k i , jak i na rozwój w Danii nauk etnologicznych, które wniosły swój
wkład w dzieło poznawania kultury ludów Czarnego lądu.
1
1
Dania, nie obciążona
w oczach Afryki
klasycznym dziedzictwem
koloniál-
�186
MAREK ARPAD
KOWALSKI
Z uwagi na szczupłość danych dotyczących tego zagadnienia, artykuł
niniejszy opiera się w części historycznej przeważnie na wzmiankach
0 pobycie Duńczyków w Afryce, ich bowiem eksploracja na tamtych ob
szarach, zgodnie zresztą z jej charakterem, traktowana jest przez więk
szość opracowań nader ubocznie. Częściowo materiału dostarczyły też pra
ce etnograficzne wyszłe spod pióra duńskich uczonych i podróżników, sta
nowiące istotny wkład w badania afrykanistyczne, część wreszcie pochodzi
z magazynów i archiwów Muzeum Narodowego w Kopenhadze.
O K R E S W Y P R A W I PODPOJÓW
Pierwszymi europejskimi odkrywcami, którzy dotarli do Afryki Za
chodniej, byli Portugalczycy. Oni też wkrótce poczęli zakładać liczne fa
ktorie na wybrzeżach Zatoki Gwinejskiej. Szczególnie przyciągało ich Zło
te Wybrzeże, a to ze względu na liczne bogactwa mineralne i naturalne
(złoto, diamenty, kość słoniowa, korzenie). Tak więc już w 1471 r. została
tam założona pierwsza osada handlowa, w 1482 r. zaś fort Sao Jorge del
Mina (w skrócie: Elmina) nazwany tak dla leżących opodal kopalń złota
1 stanowiący główne oparcie królestwa Luzytanii w Afryce Zachodniej.
Bogactwa Złotego Wybrzeża zaczęły przyciągać uwagę innych państw:
Holandii, Wielkiej Brytanii i Francji. Wystarczy wspomnieć, że w X V I w.
region ten dawał 35% ówczesnej światowej produkcji złota. Mimo strze
żenia przez Portugalczyków dróg morskich wiodących wokół Afryki, po
1530 r. na wody gwinejskie poczęli wpływać kupcy francuscy i holen
derscy, od 1553 r. — angielscy , a w X V I I w. pojawili się Szwedzi, Brandenburczycy i Duńczycy. Powstawały liczne osady i faktorie zakładane
przez kompanie handlowe podległe poszczególnym państwom lub ich wład
com, bądź nawet z ich inicjatywy zawiązywane. Rozpoczęły się walki po
między europejskimi konkurentami, którym przyświecał cel mocnego usa
dowienia się na wybrzeżach i pozbycia się rywali, by zapewnić sobie mo
nopol handlu z Afryką. Monopol ów, który w pierwszym okresie należał
niepodzielnie do Portugalii, rychło został przełamany przez inne mocar
stwa europejskie.
2
Jednak duńscy żeglarze wcześniej zetknęli się z Afryką, biorąc już
nym, kieruje do wielu tamtejszych p a ń s t w znaczną pomoc wojskową, przejawia
jącą się w dostawach broni i sprzętu, udzielaniu k r e d y t ó w i szkoleniu. Jej odbior
cy to głównie Etiopia, Tanzania, Kenia i Ghana.
W tym to roku kupcy londyńscy, udziałowcy Merchant Adventurers Com
pany, przedsięwzięli pierwszą zorganizowaną, rekonesansową w y p r a w ę kupiecką
do Afryki Zachodniej, mającą na celu wprowadzenie flagi brytyjskiej na te wo
dy. Prowadzona przez korsarza w służbie królewskiej, Thomasa Windhama, wy
prawa dotarła do Beninu i powróciła do Anglii. Zapoczątkowała ona brytyjską pe
netrację Afryki Zachodniej.
2
�187
ZWIĄZKI DANII Z AFRYKĄ
3
w X V w. udział w ekspedycjach portugalskich . Istnieją wiadomości
0 przedsięwziętej w 1448 r. wyprawie do kraju Wolofów (dzisiejszy Sene
gal), w której udział wzięli Fernando Afonso — dworzanin infanta portu
galskiego Henryka Żeglarza i Valarte (inaczej: Albert lub Adalbert) —
rycerz z dworu duńskiego. Wyprawa lądowała w okolicach położonych
między wyspą Gorce w pobliżu Zielonego Przylądka a ujściem rzeki Rio
de Lago nie spotkała się wszakże z życzliwym przyjęciem tubylców. Va
larte wraz z towarzyszącymi mu osobami został porwany i dalsze jego lo
sy nie są znane . Wyprawy Valarte i innych podróżników duńskich nie
miały jeszcze praktycznego znaczenia. Dopiero dwieście lat później poja
w i l i się Duńczycy w Zatoce Gwinejskiej — t y m razem już nie jako współ
towarzysze wypraw portugalskich, a jako konkurenci dążący do zajęcia
dogodnego dla siebie miejsca w przedsięwzięciach kupieckich.
Nowym impulsem dla opanowania handlu afrykańskiego było, analo
giczne do walk z Portugalczykami w Afryce, przełamanie supremacji hisz
pańskiej na lądzie amerykańskim. Anglicy, Francuzi i Holendrzy, którzy
kierowali się początkowo ku wybrzeżom Ameryki Północnej, poczęli zwra
cać uwagę na południową część kontynentu pozostającą we władaniu Hisz
panii. Wkrótce też państwa te zajęły szereg wysp archipelagu Wielkich
1 Małych Antyli oraz niektóre części wybrzeża. Również i Duńczykom
udało się wtargnąć do obszaru Morza Karaibskiego, gdzie w 1671 r. opa
nowali Wyspę Świętego Tomasza, Świętego Krzyża, Świętego Jana i kilka
innych drobnych, sąsiednich posiadłości w Indiach Zachodnich.
Początek wieku X V I I to okres potęgi Danii i jej panowania na Bał
tyku po zwycięskich wojnach ze Szwecją. Następuje wówczas okres po
koju wyzyskany przez szlachtę i mieszczaństwo dla prowadzenia polityki
merkantylistycznej. Rozwijają się miasta, powstają manufaktury i przed
siębiorstwa kupieckie. W 1616 r. ówczesny król Danii, Christian I V (15881648), powołał do życia przy poparciu kupców kopenhaskich Kompanię
Wschodnioindyjską, która posiadała faktorię Trangabari (inaczej: Travankor) w Indiach i zajęła Nikobary stanowiące do 1869 r. duńską kolonię.
Złoty okres nie trwał długo. W wojnie trzydziestoletniej spotykają Danię
niepowodzenia, zostaje ona zmuszona do zrezygnowania z supremacji na
Bałtyku. Po 1658 r. Dania ostatecznie utraciła mocarstwowe stanowisko.
Jednakże rywalizacja europejska w Afryce, Azji i Ameryce oraz rozwój
handlu kolonialnego otworzyły przed Danią nowe możliwości. Wtedy wła
śnie zajmuje ona kolonie w Ameryce, powstaje też Duńska Kompania
Zachodnio-indyjska, wzorowana na założonej wcześniej Wschodnioindyjskiej. Osady na Złotym Wybrzeżu są więc naturalną konsekwencją kolo4
3
K . B i r k e t - S m i t h , The Eskimos, London 1936.
M a ł o w i s t , Europa a Afryka Zachodnia w dobie wczesnej
nialnej, Warszawa 1969.
4
ekspansji
kolo
�188
MAREK
ARPAD
KOWALSKI
nialnej polityki Danii wciągającej ten kraj w orbitę światowego handlu
złotem, kością słoniową i niewolnikami. Spinały one w jedną całość fak
torie amerykańskie i azjatyckie, stanowiły ich zaplecze.
Najpoważniejszy w Afryce Zachodniej na początku X V I I w. konkurent
Portugalczyków — Holenderska Kompania Zachodnioindyjska — wyparł
ich stamtąd w 1642 r. i przejął monopol handlowy tego rejonu. Wywoła
ło to akcję ze strony pozostałych kontrpartnerów, którzy poparli zało
żoną w 1647 r. pod patronatem króla szwedzką spółkę handlową. Dzia
łając z jej ramienia duński kapitan Carloff założył cztery osady na Zło
tym Wybrzeżu. Po niesnaskach ze swoimi mocodawcami przeszedł on na
służbę kupców kopenhaskich i rządu swojego kraju. W ten sposób na Wy
brzeżu Gwinejskim pojawiła się Dania. Carloff przekazał bowiem założone
przez siebie osady Kompanii Wschodnioindyjskiej i poddał je opiece K o
rony Duńskiej.
Główną jej ostoją na Wybrzeżu Gwinejskim był zamek Christiansborg
wzniesiony w 1657 r. na ruinach dawnego fortu portugalskiego na terenie
zakupionym od miejscowych wodzów plemiennych za 7 sztabek z ł o t a .
Zamek otrzymał nazwę od imienia popularnego w Danii do dzisiejszego
dnia króla Christiana I V , poprzednika panującego wówczas Frederika I I I
(1648-1670). W 1679 r. Duńczycy sprzedali fort Portugalczykom, którzy
ponownie odstąpili go Danii trzy lata później. Dania umocniła się na Zło
tym Wybrzeżu władając Christiansborgiem i trzema innymi, mniejszymi
faktoriami, których nazwy i dokładne położenie nie są obecnie już nieste
ty znane. Duńczycy w osadach swoich założyli wielkie plantacje kawy
przynoszące pokaźne zyski Kompanii Wschodnioindyjskiej, pomyślnie roz
wijały się transakcje kupieckie .
5
6
5
Nie ma bliższych danych pozwalających dokonać przeliczenia siły nabywczej
owych sztabek złota. Relacje dziennikarskie, na których w znacznej mierze musi
bazować niniejszy artykuł, często nie są zbyt dokładne, a nawet bywają rozbieżne.
Wiarogodną, bo potwierdzoną w Muzeum Narodowym w Kopenhadze, wersję po
w y ż s z ą podaje J . G u n t h e r , Afryka od wewnątrz,
Warszawa 1958. Natomiast
W. S l i w k a - S z c z e r b i c , Harmattan i wielki deszcz, Warszawa 1965, pisze, że
zamek został zbudowany w 1657 r. przez szwedzkich handlarzy n i e w o l n i k ó w pod
auspicjami wymienionej szwedzkiej spółki i zdobyty przez duńską ekspedycję dwa
lata później. Prawdopodobnie chodzi więc o działalność kapitana Carloffa, który
porzuciwszy pracę na rzecz kompanii szwedzkiej przeszedł na służbę Danii. Sygna
lizowane tu nieporozumienie może wynikać stąd, iż w owej szwedzkiej spółce
mogli służyć też i inni Duńczycy, nie tylko kapitan Carloff — w tym przypadku
oni byliby budowniczymi Christiansborga. Niezależnie od tego udział w spółce
mogły mieć osoby pochodzące z południowej Szwecji — z prowincji Halland, Blekinge i Skaane, które do 1658 r. wchodziły w skład Korony Duńskiej. Tak w i ę i
ostateczne usadowienie się Danii na Złotym Wybrzeżu można datować na lata
1657-1659.
6
Umocnienie się na wybrzeżu było na ogół wynikiem zaciętych walk. C h a -
�ZWIĄZKI DANII Z
189
AFRYKĄ
Najpokaźniejsze jednak dochody przynosił handel niewolnikami, który
największe triumfy święcił w X V I I i X V I I I stuleciu. Trudno dociec do
kładnie jego początku. Można go wszakże odnieść do 1 4 4 1 г., gdy żeglarz
Antonio Gonzales, biorący udział w wyprawie Nuno Tristao, pochwycił
na brzegach obecnej Mauretanii dziesięciu Afrykańczyków, których do
starczył do Lizbony. Po stwierdzeniu, że okazali się oni dobrymi robotni
kami, wrócił w rok później po następną partię żywego towaru . Proceder
ów rozwinął się jednak znacznie później, z kolonizacją Ameryki i pow
staniem tam wielkich plantacji trzciny cukrowej, kawy, kauczuku i baweł
ny, wymagających wielu rąk do pracy. Taniość murzyńskiej siły roboczej
i łatwość jej zdobycia niewątpliwie przyśpieszyła rozwój tego handlu, zy
ski zaś zeń czerpane były głównym motorem ówczesnej ekspansji europej
skiej w Afryce .
1
8
Na przełomie X V I I i X V I I I wieku, na terytorium obecnej Ghany istnia
ły liczne niezależne państewka plemienne, które włączyły się w narzuconą
przez Europejczyków sieć handlową. Toczą nieustanne wojny z sąsiadami,
miejscowi władcy sprzedawał; europejskim kupcom niewolników wybie
ranych spośród jeńców chwytanych w czasie walk plemiennych. W za
mian brali wyroby manufakturowe; w szczególnej cenie były strzelby
i proch, zapewniając wzrost siły militarnej. Plemiona wybrzeża monopoli
zowały handel w swoich rękach nie dopuszczając ludów z interioru do
kontaktów z Europejczykami. Bywało jednak i tak, że mieszkające w głębi
kontynentu plemię potrafiło przebić się ku wybrzeżu, podporządkować so
bie pokonane ludy i przechwycić handel w swoje ręce.
Był to zarazem okres formowania przez społeczności leśnej strefy Wy
brzeża Gwinejskiego własnej państwowości, którego kulminacyjnym mo
mentem było powstanie państw plemion należących do grupy Akan. Na
północy poczęła tworzyć się konfederacja Aszantów. Związek ów powstał
około 1 6 6 0 г., lecz wielu jeszcze trzeba było lat do jego umocnienia
i okrzepnięcia. Na południu, w strefie pobrzeża istniały państwa Akwamu,
Akim, Adanasi i Denkyira. Źródłem ich siły była sprawna, scentralizowana
organizacja wojska i administracji, w służbę której została wprzęgnięta
rakterystyczne są w tym względzie słowa kapitana Stokesa, agenta kupców bry
tyjskich, który skarży się, że „Holendrzy powiedzieli królowi Ardry (Dahomry),
że pokonali Portugalczyków, najpotężniejszy naród, jaki kiedykolwiek był w tych
stronach i wyrzucili D u ń c z y k ó w i Szwedów". B. D a v i d s o n , Czarna matka, War
szawa 1963, s. 61.
' D a v i d s o n , op. cit., s. 45. Por. też J . В a b i с z, W. W a l c z a k , Zarys hi
storii odkryć geograficznych, Warszawa 1968, s. 126.
Beletrystyczny opis kolonialnej przeszłości Danii wyszedł spod pióra T. Hansena w dwóch jego utworach: Slavernes Kyst, Kebenhavn 1961, i Slavernes
0er,
Kabenhavn 1963. Tematyka ich dotyczy historii posiadłości duńskich w Afryce
i na Karaibach.
8
�190
MAREK ARPAD
KOWALSKI
dobrze już wykształcona warstwa biurokracji plemiennej. Również handel
złotem z państwami stepowej strefy Sudanu Zachodniego przyczyniał się
do wewnętrznego umocnienia wojska i administracji, dając państwom
wybrzeża solidne podstawy finansowe.
Z nimi to zetknęli się Europejczycy. Jedni byli drugim potrzebni.
Europejczycy nie byli bowiem w stanie zawładnąć wówczas niepodzielnie
państwami wybrzeża, te zaś, by narzucić swą dominację sąsiadom, pożą
dały dla umocnienia swojej struktury pomocy europejskiej i broni. Obie
strony ciągnęły' zatem zyski: broń i towary przemysłowe w zamian za
złoto i niewolników. Tego rodzaju spółka nie mogła być oczywiście trwała,
wskutek wewnętrznej rywalizacji Europejczyków i Afrykańczyków, przy
czym w obu wypadkach chodziło o zapewnienie sobie (co było tu już
wielokroć podnoszone) kontroli i monopolu nad swoją stroną handlu.
Często też dochodziło do wzajemnych nieporozumień i walk między bia
łymi przybyszami a Afrykańczykami. Ich powody leżały w rywalizacji
kupieckiej — by pozbyć się pośredników i prowadzić handel samodzielnie
dla zwiększenia własnych zysków. Stąd częste próby opanowania przez
Afrykańczyków faktorii europejskich, niejednokrotnie przy współudziale
agentów konkurencyjnych kompanii.
Christiansborg był bodaj jedynym w całej Afryce Zachodniej fortem,
który został zdobyty przez samych Afrykańczyków. W 1693 r. Asameni,
władca państwa Akwamu uderzył ze swoimi wojownikami na twierdzę
i zajął ją, załoga zaś duńska była zmuszona ratować się ucieczką do poblis
kich faktorii holenderskich. Przez rok zamek pozostawał w posiadaniu
państwa Akwamu, a nad jego murami powiewała flaga wodza Asameni w y
obrażająca na białym tle sylwetkę Afrykańczyka dzierżącego miecz. Jed
nakże Akwamu do prowadzenia swojej polityki potrzebowało Duńczyków,
tak jak ci ostatni nie mogli sobie pozwolić na prowadzenie długotrwałej
wojny z Asameni. Dla Akwamu Dania stanowiła osłonę przed innymi, sil
niejszymi mocarstwami europejskimi, dla Duńczyków Akwamu było
koniecznym pośrednikiem handlowym, którego pozbycie się mogło spowo
dować zastój w interesach. Nie wiadomo bowiem, na jakiej stopie uło
żyłyby się stosunki z ewentualnymi następcami Akwamu. Wkrótce też
rząd duński wykupił zamek za sumę 3 tys. riksdali w złocie i zrzeczenie
się jakichkolwiek pretensji do odszkodowań. Co więcej wódz Asmani
zatrzymał w swoich rękach symboliczne klucze do zamku, które ponoć
po dziś dzień znajdują się w skarbcu wodzów Akwamu. Niedługo potem
Akwamu zostało podbite przez Aszantów, którzy około 1700 r. podpo
rządkowali sobie wszystkie drobne państewka wybrzeża i t y m samym
weszli w orbitę handlu niewolnikami. Oni to stali się nowymi kontrahen
tami Duńczyków.
Rozwój duńskich kolonii trwał do początku X I X w., gdy w 1804 r.
�ZWIĄZKI DANII Z
191
AFRYKĄ
Stany Zjednoczone wydały dekret, mocą którego zabroniony został import
niewolników do tego kraju. W tym samym roku Dania wprowadziła zakaz
handlu niewolnikami, a w 1807 r. uczyniła to Wielka Brytania. Za nimi
podobne kroki podjęły inne państwa. Ostoją zatem duńskich faktorii na
Złotym Wybrzeżu pozostał malejący wszakże handel złotem oraz pomyśl
nie rozwijające się plantacje kawy. Okres prosperity dobiegał jednak
końca. Klimat Wybrzeża Gwinejskiego, zwanego „grobem białego człowie
ka", spowodował, że tylko w latach 1830-1840 aż sześciu gubernatorów
duńskich padło ofiarą żółtej febry, malarii i innych chorób tropikalnych,
a plantacje kawy zostały zniszczone podczas licznych wojen plemiennych.
Kolonie położone na Złotym Wybrzeżu przestały przynosić Królestwu
Duńskiemu intratne zyski.
Jest to zarazem okres polepszania się położenia gospodarczego kraju,
wyniszczonego wojnami napoleońskimi. Nastąpił rozwój przemysłu, w y
kształciła się liczna i bogata warstwa burżuazji. W tej sytuacji nie przyno
szące dochodów kolonie stawały się hamulcem rozwoju ekonomicznego.
Toteż w 1845 r. Kompania Wschodnioindyjska sprzedała swoje akcje
i kapitały Wielkiej Brytanii, a wraz z nimi w ręce Anglików przeszły
faktorie położone w Indiach i Nikobary (sprzedane w 1869 г., a więc nieco
później, gdyż stanowiły własność nie Kompanii, lecz Korony). Wreszcie
w 1850 r. Dania odstąpiła Wielkiej Brytanii Christiansborg i pozostałe fak
torie leżące na Złotym Wybrzeżu za sumę 10 tys. funtów sterlingów .
Obecność kolonialna Danii w Afryce trwała krótko. Można jednak przy
puszczać, że obecność tego państwa na Złotym Wybrzeżu miała pewien
wpływ na dzieje regionu. Dla miejscowych ludów posiadłości duńskie sta
nowiły ochronę i zabezpieczenie przed podbojami ze strony silniejszych
mocarstw europejskich, a szczególnie Wielkiej Brytanii. Dania nigdy nie
dążyła do zbudowania w Afryce imperium kolonialnego, dbając tam je
dynie o interesy handlowe. Niejako w jej cieniu mogło powstać i umocnić
się państwo Aszanti stawiające Anglikom przez długi czas skuteczny opór.
Dopiero po ustąpieniu Danii i Holandii (w 1872 r.) Wielka Brytania mo
gła zawładnąć całym Złotym Wybrzeżem.
Wycofanie się Danii z Afryki nie oznaczało bynajmniej całkowitego
braku zainteresowania tym kontynentem. To, co jednak przed 1850 r. było
udziałem państwa, obecnie stało się udziałem przedsiębiorczych jednostek
podejmujących badania i wyprawy, a również szukających smaku „Wiel9
9
Można tu dodać, że Saint Thomas i inne wyspy wchodzące w skład obecnych
amerykańskich Wysp Dziewiczych wykupiły Stany Zjednoczone od Danii w 1920 r.
Co zaś do dalszych dziejów Christiansborga, to po jego zajęciu Brytyjczycy urzą
dzili w nim na pewien czas szpital dla u m y s ł o w o chorych. Od roku 1908 zamek
był rezydencją gubernatora Złotego Wybrzeża, a obecnie stanowi siedzibę rządu
Ghany.
�192
MAREK
ARPAD
KOWALSKI
kiej Przygody". Najistotniejszy tu będzie udział Skandynawów, w tym
i Duńczyków, V / tworzeniu Wolnego Państwa Kongo. Od 1884 г., a więc
od daty powstania tego tworu kolonialnego, do 1914 r. toczyły się na tym
terenie nieustanne walki z Arabami i sprzymierzonymi z nimi miejsco
w y m i plemionami. Interesy europejskie starły się tu z dążeniem sułtana
Zanzibaru do stworzenia w Afryce Środkowej wielkiego imperium arab
skiego rociągającego się od Oceanu Indyjskiego po Atlantyk, a podporząd
kowanego Zanzibarowi. Belgia sprawująca władzę nad Kongo nie miała
dość siły, by przeciwstawić się Arabom i ujarzmić zarazem miejscowe
ludy. W całej Europie rozpoczął się więc werbunek oficerów do wojsk
kongijskich. Ciągnęło tam wielu Szwedów, Norwegów, Duńczyków. Ofice
rowie armii tych państw otrzymywali długoterminowe urlopy, by móc
zaciągnąć się w Kongo jako najemnicy. Oto jak określa ich Jan Czekanowski:
„Force publique [Państwa Kongo| sklecona z miejscowego materiału była
istotnie licha, a przede wszystkim nie zasługiwała na zaufanie. Ten jej manka
ment musiało latać bohaterstwo europejskich oficerów i podoficerów strąbionych
z całej Europy przy bardzo licznym udziale Skandynawów... Byli to młodzi ofice
rowie, najstarsi z nich to majorowie. C i czarni wojownicy i ich biaJi wrogowie
byli bohaterscy w swoich zmaganiach. W legendach rośli na olbrzymów. Pamiętać
przy tym należy, że tych czynów, naprawdę wielkich, dokonywali ludzie nader
skromni w swej ojczyźnie. Najciekawsi byli Skandynawowie, gdyż tych pociągała
perspektywa Wielkiej Przygody" .
,0
ROZWÓJ B A D A Ń A F R Y K I
W Muzeum Narodowym w Kopenhadze znajduje się obraz pędzla A.
Eckhouta przedstawiający murzyńską kobietę z dzieckiem ze Złotego Wy
brzeża, malowany w 1641 r. Nie jedyne to dzieło tego duńskiego artysty.
W latach 1640-1643 Eckhout podróżował po Złotym Wybrzeżu i Kongo,
wtedy więc, gdy Dania poczęła interesować się regionem gwinejskim.
Plon jego wędrówek stanowi do chwili obecnej cenne źródło ikonografi
czne dla poznania kultury tamtejszych ludów. Eckhout przekazał w swoich
pracach wiele spostrzeżeń dotyczących typów ludzkich, stroju, broni, w y
posażenia codziennego.
Dalsze wiadomości o życiu ludów leśnej strefy Wybrzeża Gwinejskiego
pochodzą ze znacznie późniejszego czasu od pastora Hansa Christiana Monrada, który w latach 1805-1809 odbył czteroletnią podróż po rozproszonych
na Złotym Wybrzeżu faktoriach duńskich. Wprawdzie owemu duchowne
mu przyświecały cele misyjne, lecz w opisie swoich wojaży zawarł on l i
czne spostrzeżenia dotyczące kultury materialnej tamtejszych plemion,
a szczególnie Aszantów, obrazy życia codziennego, ceremonii i obyczajów.
J . C z e k a n o w s k i , W głąb
lasów
Aruwimi,
Wrocław 1958, s. 377 i dalsze.
�ZWIĄZKI DANII Z AFRYKĄ
193
Z tego też okresu datują się pewne cenniejsze eksponaty znajdujące
się w posiadaniu kopenhaskiego Muzeum Narodowego, a zebrane i dostar
czone przez ówczesnego gubernatora kolonii duńskich E. Carstensona
i komendanta Christiansborga, majora Ph. von Wrisberga. Do nich należą
dwa wyplatane kosze, których wiek sięga X V I I stulecia, a które były ozdo
bą jeszcze Gabinetu Osobliwości ; strój wodza, miecze i złote figurynkiodważniki służące do mierzenia wagi złotego piasku — wszystkie obiekty
pochodzące od Aszanti; wreszcie dwa bębny sygnałowe Aszantów, słu
żące do przekazywania wiadomości (tzw. drum language). Bębny te zo
stały przywiezione do Kopenhagi w 1840 r. i stanowiły dowody rzeczowe
w procesie związanym ze składaniem ofiar ludzkich, który to proceder w y
stępował w duńskich posiadłościach .
11
12
Powstanie i rozwój etnologii jako nauki zbiegł się w czasie z utratą
przez Danię kolonii w Azji i Afryce. Dlatego też etnografia duńska zwró
ciła głównie uwagę na obszary polarne — Grenlandię i północną Kanadę,
wnosząc poważny wkład do poznania kultury i życia Eskimosów. Mimo
jednak utraty posiadłości na Czarnym Lądzie nie zabrakło tam duńskich
podróżników i badaczy, którzy, aczkolwiek nieliczni, mieli swój udział
w poznawaniu tego kontynentu.
Należy wspomnieć H . M . Naesteda, który w 1857 r. podróżował po
Afryce Południowej gromadząc duże kolekcje etnograficzne od Zulusów,
Beczuanów i Hererów. Wspomniana już wyżej obecność Duńczyków w
Kongo również znacznie wzbogaciła afrykańskie zbiory muzealne w Danii.
C^ęść z nich dostarczyli oficerowie marynarki, kapitanowie Martini i
Schonberg w 1880 r. Późniejsze — oficerowie armii Wolnego Państwa
Kongo: kapitan A. Tilly w 1895 г., porucznik H . Tegner w 1905 г., kapitan
J. Stoskel w 1906 г., komisarz prowincji Kasai Christian Knauer w 1915 г.,
wreszcie pułkownik Karl Hoier działający na terytorium Ruanda-Urundi.
Do najcenniejszych nabytków należą rzeźby pochodzące z plemienia Ba
luba, przy czym wiek niektórych obiektów sięga X V I I I stulecia. Wy
mienić też trzeba rzeźbioną figurę króla Bakuba, Mikope Mbula, który
władał plemieniem w latach 1810-1840, oraz wodzowski tron Bakuba po-
11
Królewski Gabinet Sztuki, zwany też Galerią Indiańską, istniał od ok. 1600 r.
do 1824 r. Wtedy dopiero, bazując na zbiorach Gabinetu, powstało Muzeum Sztuki,
poprzednik obecnego Muzeum Narodowego, w którym już w ó w c z a s wydzielony
był Dział Etnograficzny. Dokładne dane na ten temat zob. M. A. K o w a l s k i ,
Z problematyki muzealnictwa etnograficznego w Danii, „Etnografia Polska", t. 13:
1969 z. 1.
Te i dalsze dane na temat kolekcji muzealnych zaczerpnięte są z przewod
nika Guides to the National Museum. The Ethnographical Department.
Primitive
Tribes of the Tropics, Copenhagen 1956, i uzupełnione wiadomościami zebranymi
od pracowników Działu Etnograficznego Muzeum Narodowego w Kopenhadze.
1 2
13 — E t n o g r a f i a P o l s k a , t. X V , z. 2
�194
MAREK
ARPAD
KOWALSKI
chodzący z X V I I w. i z tegoż okresu dzidy od Basonge z ozdobnie w y k u
tymi grotami i rzeźbionymi drzewcami, oraz ceremonialne siekiery. Zebra
ny został wreszcie szereg rzeźb, masek, strojów tanecznych i ceremonial
nych, broni (m. in. noże pociskowe używane tylko w północnym Kongo),
fajek, instrumentów muzycznych i przedmiotów użytku codziennego po
chodzących od Baluba, Bakuba, Basonge, Batshioko, Bangala, Mangbetu,
Azande i innych ludów zamieszkujących basen Kongo .
Okres międzywojenny cechuje się sporadycznymi podróżami pojedyn
czych osób gromadzących niejednokrotnie bogaty materiał etnograficzny.
Działalność ich nie nosiła zamierzonego planowego charakteru, w y p ł y
wała raczej z indywidualnych zainteresowań. Kolekcje zebrane w owym
czasie, częstokroć amatorskie i przypadkowe, poważnie jednak wzbogaciły
afrykanistyczne zbiory duńskie. Wymienić tu można przykładowo podróże
kapitana A. Fischera w 1928 r. po Afryce Południowej i pobyt w 1935 r.
na Madagaskarze dr. Paula Fejosa, który badał negroidalne ludy połud
niowej części wyspy: Betsileo, Táñala i Bara.
Duża ilość zbiorów muzealnych pochodzi od zamieszkujących Afrykę
Duńczyków, którzy ofiarowywali swojemu krajowi zgromadzone przez
siebie kolekcje. Do takich należą dary pochodzące od Victy Knauer i dr.
Gregersa Jensena z Kongo z lat dwudziestych czy od sporej kolonii d u ń
skiej z Kenii, a więc od znanej pisarki Karin Blixen osiadłej tam w latach
1914-1937 , od botanika Sidneya Blom Bjornera z 1933 г., od pani
Schlichtkrull z 1931 r. i Williama Heilbutha z 1939 r. Wszystkie te ma
teriały pochodzą z plemion Kikuyu, Kamba i Kisii, a poważny udział
wśród nich mają obiekty plastyki figuralnej. Początek jej na terenie Kenii
można datować właśnie na lata trzydzieste obecnego wieku. Sztuka rzeź
biarska powstała u wymienionych wyżej ludów jest bowiem zjawiskiem
nowym, które zrodziło się dzięki tworzeniu misji chrześcijańskiej w Afryce
próbujących przybliżyć religię do tamtejszych społeczeństw poprzez pro
pagowanie pewnych wzorów ikonograficznych. Z drugiej strony rozwój
rzeźbiarstwa nie istniejącego uprzednio wśród Kamba ani wśród Kikuyu
13
14
13
By uzupełnić rozdział dotyczący działalności Duńczyków w Kongo, na innym
wprawdzie polu, wspomnieć można, że w 1907 r. Mauritzen badał problem ustale
nia górnego biegu Kongo. Stwierdził on, że pod w z g l ę d e m długości i ilości wody
Lualaba tworzy rzekę główną, a zatem przedłużenie Konga, podczas gdy Luapula
i Lufira są mniej obfite w w o d ę i nie w nich należy upatrywać początków rzeki.
J . S z a f l a r s k i , Poznanie Czarnego Lądu, Warszawa 1968.
We wspomnieniach swoich pisarka ta w sposób interesujący zapoznaje czy
telników z Kikuyu. Mimo osobistego, pamiętnikarskiego charakteru, jej książka
dobrze przedstawia procesy detrybalizacji plemienia pod w p ł y w e m zetknięcia się
z Europejczykami, obrazuje też powstawanie nowych e l e m e n t ó w kulturowych prze
kształcających Kikuyu z partykularnej grupy w społeczność narodową w ramach
państwa kenijskiego. K . B l i x e n , Pożegnanie
z Afryką, Warszawa 1965.
1 4
�195
Z W I Ą Z K I D A N I I Z; A F R Y K Ą
stymulowany był zapotrzebowaniem na sztukę pamiątkarską, co okazało
się bodźcem tak silnym, że wprowadziło tamtejsze ludy w krąg znanych
„rzeźbiarskich" plemion Afryki. W efekcie powstało i nadal powstaje wie
le interesujących dzieł rzeźbiarskich. Kolekcje rzeźb figuralnych z Kenii
z lat trzydziestych są więc świadectwem powstawania i specyficznego roz
woju sztuk plastycznych na tamtym terenie, zasługą zaś duńskich zbie
raczy jest zwrócenie uwagi na to nowe zjawisko kulturowe.
Jedyną zorganizowaną w tym okresie wyprawą była ekspedycja ge
ologiczna w góry Ahaggar w Algerii w latach 1922-1923, kierowana przez
prof. O. Olufsena, który wcześniej, bo w 1912 г., prowadził podobne ba
dania w paśmie gór Atlasu Wschodniego. Przyniosła ona wiele ciekawych
spostrzeżeń antropologicznych i etnograficznych dotyczących Tuaregów
zamieszkujących ten region .
Jedynymi w owym czasie o ściśle etnograficznym charakterze były
badania Carla Kjersmeiera, teoretyka sztuki pierwotnej, który w 1932 r.
przebywał w Nigerii i na terenach byłej Francuskiej Afryki Zachodniej.
By uzupełnić przegląd duńskich badaczy i podróżników związanych
z Afryką, należy jeszcze zwrócić uwagę na północną część kontynentu.
Wprawdzie obszar ten nie wchodzi w zakres rozważań podjętych w n i
niejszym artykule, warto jednak podnieść obecność Duńczyków i na t y m
terenie.
Pierwszą podróżą, a zarazem jednym z najpoważniejszych przedsię
wzięć naukowych, była podjęta w latach 1761-1767 wyprawa do Arabii
Południowej pod patronatem króla Frederika V. Wyruszywszy z Kopen
hagi, poprzez Morze Śródziemne, Kair, Suez i Morze Czerwone, dotarła
do Jemenu. Na jej czele stał orientalista von Haven, a dalszymi uczestni
kami byli: biolog Bauernfeind, lekarz Cremer, szwedzki botanik Forskaal,
uczeń Linneusza oraz przyrodnik i geograf Carsten Niebuhr. Toczące się
od początku podróży spory kompetencyjne i prestiżowe doprowadziły do
rozpadu ekspedycji. Koniec jej był tragiczny. Zginęli wszyscy uczestnicy
powaleni chorobami i niedogodnościami podróży. Ocalał jedynie Niebuhr.
Jemu zawdzięczać należy wypełnienie wszystkich zadań wyprawy. Doko
nał on licznych pomiarów astronomicznych w celu ustalenia współrzęd
nych położenia wielu miejscowości Arabii, Jemenu i Egiptu, ustalił on po
łożenie geograficzne środkowego biegu Nilu i jego katarakt po dotarciu do
V katarakty, skartował też spore obszary Egiptu, Sudanu i Jemenu, on
też wykonał pierwsze dokładne mapy wybrzeży Morza Czerwonego .
1S
16
15
O. O 1 u f s e n, Mission O. Olufsen au Sahara 1922-1923, Copenhague 1926.
С. N i e b u h r , Reisebeschreibung
nach Arabien und anderen
umliegenden
Landem, t. 1-2, K0benhavn 1774-1778. Dokładny opis wyprawy daje T. H a n s e n ,
Arabia Felix, Warszawa 1968. Por. też В a b i с z, W a l c z a k , op. cit., s. 234, 270,
280, oraz S z a f l a r s k i , op. cit., s. 103.
1 6
�196
MAREK ARPAD
KOWALSKI
Znacznie później, bo w latach 1912-1915, podróżował po Egipcie kapitan
M . J. H . Davidsen, w Tunezji zaś przebywał w 1894 r. kapitan Daniel
Bruun prowadzący badania wśród Berberów. Wcześniej natomiast, w
1840 г., zwiedzał Algerię Niels Simonsen, który zebrał bogate materiały
etnograficzne wśród ludności kabylskiej i arabskiej oraz przywiózł do
Danii dużą kolekcję ludowych strojów algerskich.
W K Ł A D E T N O L O G I I DUŃSKIEJ W B A D A N I A
AFRYKANISTYCZNE
Jak już wspomniano, Dania utraciła swoje kolonialne posiadłości wów
czas, gdy w wielu krajach nastąpił rozwój etnologii, gdy wiedza ta oparta
dotychczas na jednostkowych faktach i spostrzeżeniach oraz przypadko
wych zbiorach gromadzonych w Gabinetach Osobliwości i Kunstkammerach, a zwożonych przez misjonarzy, żeglarzy i podróżników zyskała pod
budowę naukową, sięgała po teorie i uogólnienia, gdy zaczęły wyłaniać
się szkoły i metody. Zaważyło to na dalszym rozwoju etnologii duńskiej,
która zepchnięta na margines światowych kierunków przyjmowała kolejno
prądy ewolucjonizmu, dyfuzjonizmu, hołdując bądź to brytyjskiej, bądź
niemieckiej szkole.
Kaj Birket-Smith, którego uznać można za czołową postać i wielolet
niego przewodnika duńskiej etnologii, tak formułował swoje stanowisko:
„Cywilizacja jest jak drzewo — z różnymi gałęziami, kwiatami i owocami
właściwymi tylko sobie. Wszystkie powstały samodzielnie, w sposób natu
ralny, ale ich pień jest wspólny. Gdy bowiem gałęzie odcięte są od drzewa,
ich kwiaty więdną", i dalej przyznając, że i inne punkty widzenia mają
swoją wartość, stwierdza jednak, że „ewolucja jest jedynym, naprawdę
fundamentalnym problemem nauki o cywilizacji" .
Etnologia duńska szła tym właśnie śladem, opierając się na ewolucjonizmie. Również popularny był dyfuzjonizm, a szczególnie jego odmiana
w postaci szkoły kulturowo-historycznej. Oba te kierunki są reprezento
wane w pracach poświęconych kulturze ludów A f r y k i .
Bez wątpienia największy jest wkład w tę dziedzinę Carla Kjersmeiera, który w latach trzydziestych przebywając w Nigerii i sąsiednich kra
jach wchodzących w skład byłej Francuskiej Afryki Zachodniej prowadził
badania nad plemienną rzeźbą afrykańską, a od lat dwudziestych publiko17
1 8
1 7
K. B i r k e t - S m i t h ,
Histoire de la civilisation, Paris 1955. Por. również
t e n ż e , Etnologien i Danmark, „Nordiska Tidsskriften", t. 15: 1939.
Można tu w y m i e n i ć przykładowo kilku autorów, np. C. G. F e i 1 b e r g, Bidrag Ul de afrikanske Agerbrugsredskabers
Kulturhistorie,
„Geografiske Tiddsskrifter", t. 37: 1934; M. P. N i l s on, Primitiv Religion, Kobenhavn 1912; t e n ż e , Pri
mitiv Kultur, K0benhavn 1925; J . O s t r u p , Islam, Kobenhavn 1914; J . P e d e r s e n ,
Islams Kultur, Kobenhavn 1928.
1 8
�ZWIĄZKI DANII Z AFRYKĄ
197
wał szereg prac poświęconych sztuce ludów Afryki,, różnorodnym jej ele
mentom, warunkom rozwoju i osiągnięciom artystycznym poszczególnych
ludów . Ukoronowaniem jego działalności było wyznaczenie na obszarze
całego kontynentu zasadniczych stylów rzeźbiarskich obejmujących swoim
zasięgiem style lokalne, charakterystyczne dla jednostkowych plemion.
Według proponowanego przez Kjersmeiera podziału istnieją w Afryce
trzy zasadnicze centra sztuki rzeźbiarskiej: Afryka Zachodnia, Kamerun
i Kongo.
W skład pierwszego z nich wchodzi Wybrzeże Gwinejskie wraz z N i
gerią i Sudan Zachodni. Na wybrzeżu dominują w wypowiedziach arty
stycznych tendencje naturalistyczne, szczególnie widoczne w rzeźbach po
chodzących z plemion Ghany, Liberii, Wybrzeża Kości Słoniowej i Dahomeyu. Stylizowane natomiast i schematyczne interpretacje pojawiają się
w Sudanie Zachodnim, przy czym widoczny jest ich wpływ na północne
regiony Wybrzeża Gwinejskiego. Nigeria jest natomiast terenem z domi
nantą interpretacji dramatyczno-groteskowej i stanowi przejście do na
stępnego ośrodka.
W przeciwieństwie do bardziej zróżnicowanej sztuki basenu Nigru l u
dy Kamerunu manifestują jednolity wyraz swoich rzeźb. Ośrodek ten roz
ciąga się od granic Nigerii po Kongo i oprócz Kamerunu obejmuje rów
nież Gabon, Rio Muni i Kongo-Brazzaville. Na północy spotykane są
często dzieła noszące znamię dramatyczno-groteskowe, będące przedłu
żeniem stylu ludów Nigerii, na pozostałym natomiast obszarze przeważa
wśród tamtejszych rzeźb naturalizm pełen dynamizmu i witalności, od
którego jedynym odstępstwem jest schematyczna i skubizowana sztuka
Bakota.
Kongo wreszcie jest ośrodkiem o najwyraźniejszym stylu naturalistycznym, pełnym ekspresji i emocjonalnego wyrazu, przejawiających się
w rzeźbach i maskach. Sztuka jest t u najbardziej wyrafinowana i po
wszechna.
Rzeźba plemion pozostających poza zasięgiem basenu Kongo, a więc
Afryki Wschodniej i Południowej, nie tworzy samodzielnych ośrodków,
lecz należy do kongijskiego centrum sztuki. Tak więc podstyle rzeźbiar
skie Makonde, Wayao czy Barotse są częścią wielkiego zespołu artystycz
nego Kongo i stanowią jego lokalne odmiany.
Według Kjersmeiera, który wyszedł do porównawczej analizy formy
19
1 9
C. K j e r s m e i e r : Negerskulpturen
og den modernę
Kunst, „Nationaltidende", September 1927; De Afrikanske Negeres traestatuetter, „Tilskueren", Novem
ber 1931; Paa Fetischjagt i Afrika, Kobenhavn 1932; Bambarákunst,
,,Ymer", t. 42:
1932; Habbekunst, „Ymer", t. 54: 1934; Samling af Negerskulptur,
„Billed Bladet",
no 18: 1946.
�198
MAREK ARPAD
KOWALSKI
i jej ewolucji pod wpływem czynników historycznych, owe trzy zasadni
cze centra stylowe wykształciły się na zakreślonych przezeń obszarach
samodzielnie bądź w wyniku wędrówek różnych idei twórczych i wzajem
nych zapożyczeń artystycznych. Są one oryginalnym dziełem tamtejszych
ludów. Jedynie na granicach ośrodków i styku zasadniczych stylów mają
miejsce obopólne wpływy i przenikania pewnych tendencji plastycznych .
Późniejsze badania wniosły konieczność wprowadzenia do tych teorii
pewnych poprawek i ich częściowej weryfikacji. Dotyczy to zwłaszcza
terytoriów położonych między Wielkimi Jeziorami a Oceanem Indyjskim,
gdzie odkryto równie stare i samodzielne tradycje, jak w wymienionych
wyżej ośrodkach. Czyni to z Afryki Wschodniej niezależne centrum sztuki
o własnej historii i drogach rozwoju artystycznego. Niemniej jednak pra
ce Kjersmeiera nadal są klasycznymi pozycjami dotyczącymi zagadnień
sztuki afrykańskiej i dają dokładne, wyczerpujące opisy lokalnych sty
lów plemiennych, jak i tendencji artystycznych dominujących w wię
kszych wymienionych t u regionach.
Żywsza na terenie Afryki działalność Duńczyków w zakresie etnogra
f i i następuje dopiero w okresie powojennym. G. Ahlefeldt-Bille przeby
wając dwukrotnie w Tanzanii, w latach 1947 i 1952, zebrał wiele cennych
materiałów od Wasandawe i Wafiome, a J. K. Larsen w t y m samym cza
sie od Wanyamwezi.
W 1948 r. badania w Algerii wśród Tuaregów prowadził prof. Johan
nes Nicolaisen, obecny kierownik Instytutu Antropologii i Etnologii U n i
wersytetu Kopenhaskiego, który zgromadził bogate dane dotyczące stru
ktury społecznej plemion Tuaregów okolic Ahaggaru, a więc podziału spo
łecznego, zasad pochodzenia, następstwa i dziedziczenia, zawierania mał
żeństw i t d .
W t y m właśnie okresie, w 1947 г., przedsięwzięta była pierwsza zorga
nizowana wyprawa, która wyruszyła do Kenii — Dansk 0stafrika Expe
dition — pod kierownictwem dr. Broestrupa. Ekspedycja ta zebrała duży
materiał etnologiczny wśród plemion Nilockich oraz u Kikuyu i Kamba.
Organizatorem dwu następnych wypraw był osiadły w Afryce duński
lekarz-stomatolog, dr J. Konnild. Pierwsza jego ekspedycja w 1954 r.
prowadziła badania wśród plemion Nuba i Karamojong na pograniczu
Kenii i Sudanu (prowincja Equatoria); druga w 1964 r. wśród Azande i K i
kuyu. W latach 1965-1966 dr J. Konnild prowadził eksplorację wśród nad20
2 1
2 0
C. K j e r s m e i e r : Centres de style de la sculpture Negre Africaine, 4 vol,
Paris—Copenhague 1935—1938; Afrikanske
Negerskulpturer,
Kobenhavn 1947, wy
dana też w tłumaczeniu angielskim; African Negro Sculptures, London 1947.
Interesującą recenzję daje К. M а к u 1 s к i, Johannes Nicolaisen,
Ecology
and Culture of the Pastoral Tuareg, Copenhagen 1963, „Etnografia Polska", t. 14:
1970 z. 1.
2 1
�ZWIĄZKI DANII Z
AFRYKĄ
199
granicznych plemion Tanzanii i Mozambiku. Ich wynikiem było zgroma
dzenie szczególnie cennej kolekcji rzeźb pochodzących od Makonde. Obiek
ty te o unikalnej, niespotykanej formie noszą groteskowo-karykaturalny
charakter, przedstawiają trudne do opisania antropo-zoomorficzne kształty.
Wydają się one być przykładem nawarstwiania nowych prądów w sztuce
afrykańskiej powstałych pod wpływem sztuki europejskiej, tak laickiej,
jak i chrześcijańskiej, na tradycyjne, plemienne podłoże rzeźbiarskie. Po
łączenie naj różnorodniej szych stylów i form przez zręcznych rzeźbiarzy
Makonde, którzy oryginalnie interpretują obce im wizje artystyczne, daje
nieoczekiwane i zaskakujące efekty.
Z innych badaczy wymienić należy Emila Olsena, który przebywał
w 1964 r. w Etiopii i zgromadził tam interesujący zbiór drewnianych i me
talowych krzyży zwanych masqal. Torben Lundbaek, kierownik Działu
Afrykanistycznego Muzeum Narodowego w Kopenhadze, nieco wcześniej
podróżował po Algerii, Tunezji i Maroku. W Nigerii natomiast przebywał
w 1965 r. R. Meyer-Heiselberg zbierający materiał dotyczący dziejów afry
kańskich struktur państwowych okresu przedkolonialnego.
By dać pełny obraz duńskiej penetracji w Afryce należy jeszcze wspo
mnieć o Danish Sudanese Mission działającej na terenie Nigerii, Nigru,
Kamerunu, Togo, Dahomeyu i Ghany — od końca X I X w. do chwili
obecnej oraz o istniejącym w Etiopii Skandynawskim Bloku Luterańskim
zrzeszającym Finów, Norwegów, Szwedów i Duńczyków. Wprawdzie za
daniem obu tych agend jest prowadzenie propagandy religijnej i działal
ności misyjnej w wymienionych krajach oraz propagowanie osiągnięć k u l
tury państw skandynawskich, zawdzięczać im jednak można zebranie wie
lu cennych kolekcji, opisów i materiałów etnograficznych.
W Afryce Południowo-Zachodniej badania prowadził Jens В jorre, któ
ry dwukrotnie (w latach 1946 i 1959) przebywał wśród Buszmenów pusty
ni Namib i Kalahari. Spod jego pióra wyszła napisana w formie dziennika
z podróży, poświęcona im monografia, w której autor daje dokładny obraz
życia i kultury tego ludu, poczynając rozważania od problemu pochodzenia
Buszmenów, opisu malowideł naskalnych, poprzez życie codzienne, polo
wania, obrzędy, mity, legendy, taniec i muzykę. В jorre jest zwolennikiem
autochtonicznego, afrykańskiego pochodzenia Buszmenów, odrzucając h i
potezy dotyczące ich migracji z Azji. Według niego tak specyficzne cechy
antropologiczne Buszmenów, jak i ich kultury są wynikiem samodzielnego,
wewnętrznego rozwoju tego ludu wypartego z Tanganiki na południe
przez napływające od północy ludy nilockie i Bantu. Autor, którego pier
wsze prace poświęcone były tubylcom Centralnej Australii i Papuasom
Nowej Gwinei, a który prowadził też badania porównawcze wśród afry
kańskich Pigmejów i Wasandawe, uważa, że Buszmeni są potomkami
Australopiteków, czy też dokładniej Driopiteków i widzi w nich afry-
�200
MAREK ARPAD
KOWALSKI
kańskich autochtonów. Podnosi też szczególnie umiejętność przystosowa
nia się Buszmenów do obecnych warunków życia .
Dopiero więc od lat pięćdziesiątych, wraz z żywszym rozwojem badań
afrykanistycznych, duńska etnologia poczyna odchodzić od ewolucjonizmu
wyznaczonego przez Birket-Smitha i od dyfuzjonizmu. Widać to szczegól
nie w nowszych pracach Nicolaisena, Bjorrego, Lundbaeka i Meyer-Heiselberga. Pojawia się t u zwrot ku nowszym kierunkom etnologii anglo
saskiej, czy też jak to stwierdził prof. Nicolaisen — ku antropologii spo
łecznej .
I tak Torben Lundbaek daje krótki, podręcznikowy opis całości k u l
tury ludów A f r y k i , opracowanie zaś Meyera-Heiselberga dotyczy roz
woju afrykańskich struktur plemiennych i państwowych przed przyby
ciem Europejczyków . Wymienić t u można jeszcze analizę stosunków
rasowych pióra Ole Karupa Pedersena — od najwcześniejszych kontak
tów Afrykańczyków z Europą, przez okres handlu niewolnikami, aż po
opis zawikłanych problemów narodowościowych Kenii i „apartheidu" Re
publiki Południowej A f r y k i .
Przytoczone tu prace nie wyczerpują oczywiście w całości podjętego
problemu, stanowią jednak przykład ukierunkowania duńskiej afrykanistyki podejmującej monograficzne opracowania opisu poszczególnych l u
dów, bądź też określonej tematyki kultury plemion Czarnego Lądu. Są one
też dowodem niemałego wkładu duńskiej etnologii w dziedzinie badań
Afryki.
22
23
24
25
2 6
2 2
2 3
2 4
2 5
2 6
J . В j 0 r r e, Zaterjannyj mir Kalahari, Moskwa 1964.
Na podstawie rozmowy autora z prof. Nicolaisenem.
T. L u n d b a e k , Afrikas Kultur, Kebenhavn 1965.
R. M e y e r - H e i s e l b e r g , Afrika far den hvide mand, Kobenhavn 1965.
О. К а г u р P e d e r s e n , Afrika-rapport, Kobenhavn 1965.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/c3f300eb52c4a054adf5513036716c16.pdf
26f0d2111568ad35e1ee20185cdd1a23
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Etnografia Polska
Subject
The topic of the resource
etnografia, etnologia
Description
An account of the resource
czasopismo
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1958-
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
IAiE PAN ( d.IHKM PAN)
Publisher
An entity responsible for making the resource available
IAiE PAN
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:979
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1979
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:900
Title
A name given to the resource
Zróżnicowanie kulturowe na pograniczu etnoczno-językowym i jego odbicie w świadomości mieszkańców na przykładzie pogranicza polsko-litewsko-białoruskiego w północno-wschodniej Polsce / ETNOGRAFIA POLSKA 1979 t.23 z.2
Description
An account of the resource
ETNOGRAFIA POLSKA 1979 t.23 z.2, s.127-156
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Pokropek, Marian
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Historii Kultury Materialnej PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
„Etnografia Polska", t. X X I I I
I S S N 0071-1861
MARIAN
z. 2
POKROPEK
ZRÓŻNICOWANIE KULTUROWE
NA POGRANICZU ETNICZNO-JĘZYKOWYM
I JEGO ODBICIE W ŚWIADOMOŚCI MIESZKAŃCÓW
NA PRZYKŁADZIE POGRANICZA
POLSKO-LITEWSKO-BIAŁORUSKIEGO
W PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ POLSCE»
Na podstawie badań historyczno-językoznawczych i etnograficznych
w i e m y , że na terenie północno-wschodniej Polski znajduje się pogra
nicze etniczno-językowe: polskie, litewskie i białoruskie, formowane
od X V I do X I X w., ale uświadomione i określone dopiero na przełomie
X I X i X X stulecia. Granica etniczno-językowa między ludnością polską
a litewską, przebiegająca przez północno-zachodnie tereny Sejneńszczyzny
i Suwalszczyzny, oraz granica etniczno-językowąjniędzy ludnością l i
tewską a białoruską, przebiegająca równoleżnikowo na linii od ujścia
Czarnej Hańczy do Niemna, są równocześnie granicami między dwoma
grupami językowymi: małtycką (język litewski) i słowiańską (język polski
i białoruski). Granice etniczno-językowe nie pokrywały się w przeszłości
z granicami administracyjno-państwowymi. Wynikało to ze specyficz
nych procesów historyczno-osadniczych, jakie dokonywały się na tych
2
1
W artykule wykorzystano fragmenty referatu wygłoszonego podczas I I K o n
ferencji Nauk Historycznych w Białymstoku w 1975 r. oraz badania terenowe prze
prowadzone w latach 1976-1978 w ramach prac naukowo-badawczych problemu
w ę z ł o w e g o „Polska kultura narodowa. Jej tendencje rozwojowe i percepcja", temat
IV: „Mechanizm pozostawania i przekazu tradycji wspólnoty etnicznej. Odrębność
kulturowa na terenach zróżnicowanych etnicznie".
Osadnictwu ziem północno-wschodnich Polski poświęcone są cztery szczegó
łowe opracowania J . W i ś n i e w s k i e g o , Dzieje osadnictwa w powiecie
sejneń
skim od XV do XIX wieku, [w:] Materiały
do dziejów Ziemi Sejneńskiej,
Białystok
1963, s. 9-222; Dzieje osadnictwa w powiecie suwalskim od XV do połowy
XVII
wieku, [w:] Studia i materiały
do dziejów Suwalszczyzny,
Białystok 1965, s. 51-138;
Dzieje osadnictwa w powiecie augustowskim od X V do końca X V I I I wieku, [w:]
Studia i materiały
do dziejów Pojezierza Augustowskiego,
Białystok 1967, s. 13-294;
Dzieje osadnictwa w powiecie grajewskim
do połowy
XVI w., [w:] Studia i ma
teriały do dziejów
powiatu grajewskiego, t. 1, Warszawa 1975, s. 9-252.
2
�128
MARIAN
POKROPEK
terenach od X V do początków X X w. Przypomnieć należy, że tereny
północno-wschodniej Polski do X I I I w. były zamieszkane przez Jaćwingów i że od X V w. stały się przedmiotem sporów terytorialnych między
państwem krzyżackim a Litwą i Polską. Najwcześniej, bo już w I poł.
X V w., ustalona została na mocy układu meleńskiego (1422 r.) granica
państwowa między państwem krzyżackim a Litwą. Granica ta okazała
się jedną z najbardziej długotrwałych granic administracyjno-państwowych na tych terenach, przetrwała bowiem do 1939 r. oddzielając ów
czesne Prusy Wschodnie od Polski i L i t w y . Tereny pojaćwieskie przy
padające Litwie zostały włączone do województwa trockiego. W okresie
poprzedzającym stałe osadnictwo tereny te podzielono na tzw. Puszcze:
Perstuńską (lub Grodzieńską), Przełomską i Merecką należące do g r o d ó w
książęcych leżących wzdłuż Niemna: Grodna, Perstunia (dwór książęcy
leżący niedaleko Sopoćkiń), Przełomu (dwór leżący nad Niemnem w po
bliżu ujścia Czarnej Hańczy) i Merecza (gród leżący przy ujęciu rzeki
Mereczanki do Niemna — dzisiejsza nazwa litewska — Merkine). Do
1566 г., czyli do nowego podziału administracyjnego Wielkiego Księstwa
Litewskiego, tak wyznaczone Puszcze utożsamiane były z powiatami.
Puszcza Perstuńską należała do powiatu grodzieńskiego, Przełomską do
powiatu przełomskiego, Merecka do powiatu mereckiego. W wyniku
Rye.
1. Zwarta
zabudowa wsli typowa dla wsi uregulowanych w czasie pomiary
włócznej
Fot. M . Pokropek
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
129
nowego podziału administracyjnego powstał powiat grodzieński, do k t ó
rego włączono Puszczę Przełomską i Pestuńską, i powiat trocki, do k t ó
rego włączono Puszczę Przełomską i Perstuńską, i powiat trocki, do k t ó Dla dziejów osadnictwa tego terenu nie bez znaczenia pozostawała
granica między Wielkim Księstwem Litewskim z jednej strony a Ma
zowszem i Podlasiem z drugiej. Po Unii Lubelskiej (1569 r.) nowo w y
tyczone województwo podlaskie ostatecznie weszło w skład Polski oddzie
lając wąskim klinem Mazowsze od reszty ziem Wielkiego Księstwa L i
tewskiego. Tak uformowane w X V i X V I w. granice państwowe
przetrwały do I I I rozbioru Polski (1795 г.).
Ustanowienie granic administracyjno-państwowych właściwie nie sta
nowiło w przeszłości żadnej przeszkody w przenikaniu na te tereny
różnych grup narodowościowych. Od strony Merecza i Olity, grodów
nadniemeńskich, posuwała się k u zachodowi ludność litewska, która
w następnej fazie osadnictwa, przypadającego na pierwszą połowę
X V I I I w. po znacznym opustoszeniu tych terenów na skutek wojen
szwedzkich (1668-1679} i wojny północnej (1708-1710) oraz zarazy mo
rowej (1710-1711) ostatecznie zajęła obszar, k t ó r y zachował się z nie
wielkimi zmianami do chwili obecnej. Osadnictwo litewskie w ostatnich
dwóch stuleciach wykazywało znaczną stabilność i stosunkowo dużą
zwartość. Według pierwszego polskiego powszechnego spisu ludności
z 1921 r. ludność litewska w zwartej masie zamieszkiwała gminy Puńsk,
Widugiery i Jodeliszki, a częściowo także K l e j w y i Ogrodniki. Wzdłuż
tego zwartego osadnictwa litewskiego istniały też wsie mieszane z mniej
szością litewską. Tenże spis wymieniał kilka wsi z ludnością polską,
leżących na terenie zwartego osadnictwa litewskiego.
Również od strony Niemna, ale z terenów leżących bardziej na po
łudnie od ujścia Czarnej Hańczy do Niemna, czyli z terenów leżących
wokół grodów i dworów książęcych: Przełomu, Perstunia, a przede
wszystkim Grodna, na tereny pojaćwieskie przenikała ludność ruska
(białoruska). Ludność ta, w przeciwieństwie do ludności litewskiej, nie
stworzyła na północ od Biebrzy jakichś zwartych językowo obszarów, k t ó
re zachowałyby się do dziś. Ludność ruska (białoruska), przechodząc przez
szeroki pas Puszczy Augustowskiej (dawniej Perstuńskiej), zatracała kon
takt z terenami macierzystymi i ulegała szybciej polonizacji, rzadziej
lituanizacji. Na obszarze dziesiejszego Pojezierza Suwalskiego pozosta
wiła ślad swej bytności, o czym świadczą materiały toponomastyczne
i onomastyczne oraz morfologia miejscowych gwar .
Najliczniejszą kategorią ludności zaludniającą omawiane tereny byli
3
8
Por. prace językoznawcze: K . N i t s c h , Dialekty języka
polskiego,
Wybór
pism polonistycznych,
t. I V , Pisma dialektologiczne, Wrocław 1958; T . Z d a n c e w i с z, Gwary ludowe powiatu augustowskiego jako wynik procesów
osadniczych,
[w:] Studia i materiały
do dziejów
Pojezierza Augustowskiego,
s. 295-325.
9 — E t n o g r a f i a P o l s k a , t. X X I I I ,
z. 2
�130
MARIAN
POKROPEK
Polacy. Przenikali oni z Mazowsza wąskim korytarzem rajgrodzko-augustowskim i rozprzestrzeniali się na całym obszarze Pojezierza Suwal
skiego, nadając ostatecznie polski charakter t y m ziemiom. Nawet zwarte
osadnictwo litewskie na linii Puńsk-Sejny-Żegary nie stanowiło bariery
dla ekspansji żywiołu mazowieckiego w głąb Wielkiego Księstwa Litew
skiego. Sprzyjały temu ówczesne układy polityczno-społeczne i ekono
miczne. Należy wspomnieć, że także granica pruska nie stanowiła jakichś
barier, których nie można byłoby przekroczyć. Przez granicę tę przeni
kała obustronnie ludność pochodzenia polskiego, w mniejszym stopniu
ludność litewska i białoruska oraz mazurska lub niemiecka.
Oprócz osadników pochodzenia polskiego, litewskiego i ruskiego (bia
łoruskiego), od drugiej połowy X V I I I w. na terenach północno-wschod
niej Polski pojawiają się inne grupy etniczno-językowe: Wielkorusini
(Staroobrzędowcy) oraz Ż y d z i .
Po I I I rozbiorze Polski w dotychczasowym podziale administracyjno-państwowym ziem północno-wschodniej Polski ustanowionym w X V I w.
następowały dość częste zmiany. Krótkotrwałe rządy pruskie (1795-1807)
całkowicie zburzyły stary porządek administracyjny i prawno-własnościowy. Podobne zmiany administracyjne były przeprowadzone także
w czasie Księstwa Warszawskiego oraz Królestwa Polskiego. Od początku
X I X w. aż do I wojny światowej ziemie te, pozostające pod zaborem
rosyjskim, zostały przedzielone granicą państwową przebiegającą wzdłuż
Biebrzy, a dzielącą Królestwo Polskie z gubernią augustowską (później
przemianowaną na gubernię suwalską) od Imperium Rosyjskiego z gu
bernią grodzieńską. W skład guberni suwalskiej weszły ziemie aż do
Niemna, począwszy od ujścia Czarnej Hańczy poprzez Merecz, Olitę
i Kowno do ujścia Szeszupy na północy.
Zmiany granic administracyjno-państwowych i zmiany stosunków
ekonomiczno-społecznych, które dokonały się na przełomie X V I I I / X I X w.
oraz w X I X stuleciu, spowodowały wytworzenie się nowej sytuacji etniczno-kulturowej. W t y m czasie po raz pierwszy wystąpił z całą ostroś
cią problem narodowościowy, k t ó r y zresztą nie był ruchem lokalnym, ale
objął niemal całą Europę i związany był z ruchami narodowowyzwoleń
czymi.
Problem narodowościowy w takiej formie, w jakiej występuje od
drugiej połowy X I X stulecia, nie istniał jeszcze w X V I I I w., a t y m
bardziej we wcześniejszych stuleciach. Interesującym zajwiskiem jest
to, że do końca X V I I I w. ówczesne materiały statystyczne nie uwzględ
niają zróżnicowania narodowościowego, gdyż dla administracji państwo4
4
E . I w a n i e c, Osadnictwo Staroobrzędowców
w powiecie augustowskim, [w:]
Studia i materiały
do dziejów
Pojezierza Augustowskiego,
s. 401-428; t e n ż e ,
Staroobrzędowcy
i ich tradycje kulturalne w Sejneńskiem,
[w:] Materiały
do dzie
jów Ziemi Sejneńskiej,
t. 2, Warszawa 1975, s. 393-429; t e n ż e , Z dziejów
Staro
obrzędowców
na ziemiach polskich XVII-XX
w., Warszawa 1977.
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
131
i.
Ryc. 2. Zagroda wydłużona składająca się z budynku mieszkalnego połączonego
w s p ó l n y m dachem z budynkami inwentarskimi, typowa dla wsi rzędówek
Fot.
M. Pokropek
we i , duchownej, jak i prywatnej nie miało to większego znaczenia. Po
dział ludności przebiegał w kategoriach społecznych. W grupie właścicieli
ziemskich znajdowała się zarówno szlachta polska, jak również bojarzy
ruscy i litewscy. W grupie chłopskiej była różnorodna ludność, tak pod
względem narodowościowo-językowym, jak i wyznaniowym. Należy
pamiętać, że zarówno królowie polscy, jak i książęta litewscy oraz
szlachta i wyższe duchowieństwo, późniejsi właściciele tych ziem, za
biegali o zaludnienie ich różnorodną ludnością. W doborze osadników
nie kierowano się względami narodowościowymi, ale przede wszystkim
społeczno-ekonomicznymi. Było to t y m łatwiej uczynić, ponieważ wielcy
właściciele ziemscy posiadali swoje dobra rozrzucone na znacznych te
renach rdzennej Polski, L i t w y , Białorusi, a nawet Ukrainy, i skłaniali
ludność tam zamieszkałą do przenoszenia się na inne tereny. W poję
ciu ówczesnych warstw panujących nie było wyraźnych rozgraniczeń
między pańszczyźnianym chłopem polskim, litewskim czy ruskim. Każdy
osadnik, bez względu na narodowość, mógł otrzymać ziemię w zamian
za wypełnianie określonych świadczeń i obowiązków służebnych na
rzecz tego, od kogo tę ziemię otrzymał. Przy osadnictwie szlacheckim
narodowość odgrywała już większą rolę, a to ze względu na obowiązki
wojskowe, polityczne i ekonomiczne, które szlachta ta podejmowała się
wypełniać. Wśród ludności chłopskiej do końca X V I I I w., a na niektó-
�132
MARIAN
POKROPEK
rych terenach nawet w X I X w., nie było jeszcze ustalonego poczucia
narodowościowego. Wśród tej ludności podstawowym i niekiedy je
dynym wyznacznikiem była przynależność do określonej klasy społecz
nej — do chłopów, przeciwstawianych warstwie szlacheckiej. Interesu
jący jest przekaz Adama Bućkiewicza (1810-1895), drobnego szlachcica
z okolic Sokółki, który po studiach na Uniwersytecie Wileńskim
w 1831 r. dobrowolnie pracował przez rok jako parobek u białorus
kich chłopów pańszczyźnianych. Dzięki poczynionym wówczas obser
wacjom oraz dzięki późniejszym badaniom naukowym napisał dwie
prace: Książka dla rolników i Obrazki stanu włościan litewskich do ich
usamowolnienia, obie pozostające w rękopisach. Mówiąc o chłopach l i
tewskich autor ma na myśli ludność białoruską Wielkiego Księstwa
Litewskiego. Bućkiewicz pisze:
położenie poddanego włościanina zro
biło charakter jego skrytym, podejrzliwym i chytrym. Że zaś kajdany
skuwały wszystkich w jednym natężeniu, wszystkich, którzy nosili sier
mięgi i odbywali pańszczyznę, więc też wyrodziła się między nimi so-
Ryc. 3. Stodoła z plewnikiem i szopą m a n e ż o w ą we wsi litewskiej
Fot. M . Pokropek
lidarność. Potrzeba ich nagliła do obrony wspólnej od wspólnych wrogów.
Stąd można było widzieć, jak matka i ojciec pracowali nad swoimi
dziećmi, aby ich zrobić skrytymi przed każdym, co chodzi w szlacheckim
odzieniu". A w innym miejscu: „Pospolicie wszyscy, jedną familiję
(chłopską) składający, łącznie ze sługami siadają do wspólnego stołu.
Nawet niektóre odzienie mają wspólne dla siebie i dla sług swoich. Ta
okoliczność czyni każdego włościanina chętniej szym za mierną cenę być
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
133
w służbie u podobnych sobie jak iść do dworu, chociażby tu i większe
były nagrody i mniejsza praca" .
Na przełomie X V I I I / X I X w. oraz w pierwszych latach X I X w. wraz
z burzliwymi przemianami polityczno-społecznymi z całą ostrością w y
stąpił problem narodowościowy. Tworzenie się nowych imperiów euro
pejskich pociągnęło za sobą ruchy narodowowyzwoleńcze, a głoszone
wówczas hasła społeczne i dokonująca się rewolucja przemysłowa rady
kalnie zmieniała s t r u k t u r ę społeczną w państwach europejskich.
Ruchy narodowowyzwoleńcze ze szczególnym natężeniem wystąpiły
w Polsce. Po utracie bytu państwowego, Polska popadła pod bezpośred
nią zależność p a ń s t w zaborczych, z których Prusy i Rosja najbardziej
jaskrawo realizowały na zajętych terenach własny program narodowoś
ciowy. Polegał on m. in. na skierowaniu na zajęte tereny własnej lud
ności, głównie warstw posiadających, by przez nią rozpocząć wynarada
wianie ludności polskiej. Jednocześnie celowo wykorzystywano różnice
językowe, wyznaniowe oraz różnice społeczne występujące w Polsce,
głównie na terenach wielonarodowościowych i pogranicznych dla poróż
nienia różnych grup narodowościowych, religijnych i społecznych.
Tereny północno-wschodniej Polski, ostatecznie podporządkowane
Rosji, najboleśniej doświadczyły rusyfikacji. Już po powstaniu listopa
dowym odebrano wiele majątków polskiej szlachcie, rozdając je urzęd
nikom i wysłużonym oficerom rosyjskim. Popierano osadnictwo chłopów
wielkoruskich i białoruskich. Tych ostatnich z racji przynależności ich
do cerkwi prawosławnej traktowano jako ludzi ruskich, mimo że lud
ność ta jeszcze wówczas nie miała wyrobionego własnego poczucia na
rodowościowego. Określała siebie jako ludzi tutejszych, mówiących języ
kiem tutejszym, językiem „po prostu".
Nasilenie rusyfikacji* następuje w drugiej połowie X I X w., a głównie
po powstaniu styczniowym. Z tego okresu pochodzą pierwsze rosyjskie
opracowania statystyczne i atlasy narodowościowo-językowe i wyzna
niowe będące wyrazem oficjalnej polityki Rosji w sprawach narodowoś
ciowych. Oczywiście, w ówczesnych warunkach politycznych mogły po
wstawać jedynie „oficjalne" statystyki i atlasy rosyjskie. Narodowość za
częto utożsamiać z językiem i religią. Ludność mówiącą językiem ruskim
(białoruskim) i wyznającą prawosławie zaliczano do narodowości rosyj
skiej. Wydawane „oficjalne statystyki" i atlasy narodowościowo-językowe
i wyznaniowe miały na celu wykazanie, że na obszarze północno-wschodniej Polski, włączonym do Rosji i zwanym od drugiej połowy
X I X w. siewiero-zapadnym krajem, zamieszkuje ludność rosyjska i bia
łoruska wyznania prawosławnego i dlatego Rosja do tych terenów ma
5
5
Cytują za: L . О к s i ń s к ą, Wychowanie dzieci chłopów
pańszczyźnianych
w świetle
prac Adama Bućkiewicza,
„Przegląd Historyczno-Oświatowy", R. 13:
1970, nr 4, s. 599-605.
�134
MARIAN
POKROPEK
Rye. 5. Spichrz szerokofrontowy podcieniowy
Fot. M . P o k r o p e k
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
136
prawo. W przedmowie do jednej z map Rittich pisał: „Zbudowany na
prawdziwych danych atlas wyznań (chodzi t u o oficjalne dane zebrane
przez rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych) służyć ma przeciw
wypowiedziom naszych wrogów o narodowościowo-wyznaniowym składzie
siewiero-zapadnego krają, który pod względem religijnym, plemiennym
i historycznym ściśle powiązany jest z Rosją" . Widać z tego wyraźnie,
jak ruski (białoruski) element osadniczy, zamieszkujący wschodnie te
reny Rzeczypospolitej, w tym także tereny dawnego województwa troc
kiego i podlaskiego, posłużył Rosji carskiej do usprawiedliwienia prze
prowadzonych wcześniej rozbiorów i kontynuowania akcji tzw. jedno
czenia tych ziem z Imperium, wyrażającego się m. in. tłumieniem pols
kich ruchów narodowościowych.
Rosyjskie ХГХ-wieczne materiały statystyczne i atlasy narodowościowo-językowe i wyznaniowe powstawały w różnych okresach i dla
różnych terytoriów i dlatego są trudne do porównywania między sobą,
jak również z materiałami statystycznymi i atlasami powstałymi
w pierwszym ćwierćwieczu naszego stulecia. Ponadto dane te wyma
gają daleko posuniętej ostrożności, ze względu na świadome działanie
rosyjskiej administracji do podwyższania liczby ludności rosyjskiej
i białoruskiej poprzez utożsamianie z t y m i narodowościami wszystkich,
którzy b y l i prawosławnymi lub posługiwali się językiem rosyjskim
i białoruskim, w t y m także językiem „po prostu". Ale nawet z rosyj
skich danych statystycznych wynikało, że na terenach Pojezierza Suwal
skiego ludności rosyjskiej i białoruskiej była niewielka ilość.
Według Woltera (Spisok nasielonnych miest gubernii suwalskoj —
oparty na spisach z 1888 i 1895 r.) na ogólną liczbę ludności w ówczes
nych powiatach
6
suwalskim (101 460)
było:
Wielkorusinów
1 757
Białorusinów
732
Litwinów
15 301
Polaków
52 458
i sejneńskim
(95 108)
3 387
56
56 615
17 031
Stosunkowo mała liczba ludności polskiej w stosunku do ludności
litewskiej w ówczesnym powiecie sejneńskim wynikała z tego, że po
wiat ten na przełomie X I X / X X w. obejmował tereny aż po Niemen,
które po I wojnie śwatowej pozostały w granicach L i t w y .
Dla porównania warto przytoczyć dane statystyczne ze spisu
z 1921 г., mimo że wobec zmienionych granic państwowych i adminis
tracyjnych dane te nie obejmują dokładnie tych samych t e r e n ó w .
7
e
Cytuję za: A. N. R y p i n , Istorija russkoi etnografii, t. 4: Belorussijo i Sibir,
S. Peterburg 1892.
E . M a l i s z e w s k i , Ludność litewska w państwie
polskim, „Sprawy Naro
dowościowe", t. 1: 1927, nr i , s. 10-14.
7
/
�136
MARIAN
POKROPEK
W powiecie suwalskim (złożonym z dawnych powiatów: suwalskiego
i sejneńskiego) było: Polaków 75 195, Litwinów 5 761; natomiast w po
wiecie augustowskim: Polaków 58 896, Litwinów 11, Białorusinów 92;
a w powiecie grodzieńskim: Polaków 83 419, Litwinów 976, Białorusinów
39 511.
Ryc. 6. „Bryczka litewska"
Fot. M.
Pokropek
Wydarzenia I wojny światowej ponownie ożywiły problematykę na
rodowościową na terenach pogranicznych etniczno-językowych w pół
nocno-wschodniej Polsce. Ale wówczas przy zmienionych układach po
litycznych powstał konflikt polsko-litewski właśnie na tle wytyczenia
granicy państwowej, która miała być oparta na kryteriach etniczno-ję
zykowych. Stworzony sztucznie przez XIX-wieczną administrację i pro
pagandę rosyjską problem narodowościowy polsko-rosyjski i litewsko-rosyjski na tych terenach po uzyskaniu przez Polskę i Litwę niepod
ległości przestał istnieć.
Ustalenie nowych granic państwowych między Polską a Litwą na
terenach, gdzie nigdy takich granic nie było, nie należało do przed
sięwzięć łatwych. W myśl ustaw plebiscytowych podstawowymi k r y
teriami przy ustalaniu granic stały się kryteria językowe i etniczne
w rozumieniu uświadomionej przynależności do jednej z grup narodo
wościowych: polskiej lub litewskiej. Trudność polegała jednak na tym,
że na obszarach pogranicznych nie było wyraźnych granic między jedną
a drugą grupą językowo-etniczną.
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA P O G R A N I C Z U
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
137
Jeszcze bardziej skomplikowane okazało się wykreślenie pogranicza
językowo-etnicznego na obszarach na południe od rzeki Czarna Hańcza,
a więc na obszarach nadbiebrzańskich i nadniemeńskich. W odróżnieniu
od ludności litewskiej, która w X I X w. potrafiła samookreślić się na
rodowościowo, głównie dzięki odrębności języka, ludność białoruska za
mieszkująca północno-zachodnie tereny dawnej guberni grodzieńskiej
jeszcze na przełomie X I X / X X w. takiego uświadomienia narodowościo
wego nie miała, nazywając siebie „ludźmi tutejszymi", „swojakami"
i posługując się językiem zwanym „po prostu". Głównym kryterium od
rębności etnicznej stawała się t u religia p r a w o s ł a w n a . Po I wojnie
światowej tereny dawnej guberni grodzieńskiej weszły w skład Polski,
a zatem na terenach tych nie było potrzeby tworzenia granic językowo-etnicznych, które miałyby służyć do wytyczania granic państwo
wych. Istotne zmiany zaszły natomiast po 1945 r. z chwilą wyznaczenia
granicy państwowej między PRL a Białoruską SSR.
Dzisiejszy obraz etniczny w północno-wschodniej Polsce jest znacznie
mniej zróżnicowany niż w X I X w. i pierwszych dziesięcioleciach na
szego stulecia. W czasie I i I I wojny światowej wyemigrowała do ZSRR
znaczna ilość Staroobrzędowców (Wielkorusinów). W w y n i k u ekstermi
nacyjnej polityki niemieckiej zniszczono w czasie I I wojny światowej
całą ludność żydowską, tak niegdyś licznie zamieszkującą osady i mia
sta Pojezierza Suwalskiego. Należy podkreślić, że według rosyjskich
obliczeń na przełomie X I X / X X w. ludności żydowskiej było w powiecie
sejneńskim 17 530, a w suwalskim 18 574.
W chwili obecnej na północno-wschodnim skrawku Polski istnieje
zatem pogranicze językowo-etniczne polsko-litewskie i w mniejszym
stopniu pogranicze polsko-białoruskie. Oczywiście, pogranicze polsko-białoruskie obejmuje większy teren, ale na Pojezierzu Suwalskim
i przylegających doń terenach nadbiebrzańskich zatraciło swą ostrość.
Nie dysponujemy dziś oficjalnymi danymi statystycznymi ilustrują
cymi współczesne zróżnicowanie etniczno-językowe tego terenu. Jedy
nie dla ludności litewskiej możemy wykorzystać dane szacunkowe L i
tewskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w Sejnach. Według
tych danych liczba mieszkańców narodowości litewskiej na omawianym
terenie wynosi około 5000. W 52 wsiach z ludnością litewską jedynie
12 wsi jest całkowicie lub prawie całkowicie litewskich. W 26 wsiach
jest przewaga ludności litewskiej, w pozostałych wsiach ludność litew
ska stanowi mniejszość.
W obrębie litewskiej grupy językowej zamieszkującej północno-wschodnie rubieże Polski istnieje zróżnicowanie dialektologiczne na
grupy językowe Dżuków i Kapsai. Granica między obu gwarami litew
skimi przebiega w pobliżu Puńska. Południowy obszar zajmują Dżuki,
8
8
Por. Statisticzeskij
Atlas
Grodnenskoj
Guberni,
Grodno 1881.
�138
MARIAN POKROPEK
Rye. 8. Sanie używane przez Staroobrzędowców
Fot. M . Pokropek
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA P O G R A N I C Z U
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
139
którzy w podstawowej masie zajmują tereny na wschód od granicy pol
sko-litewskiej w kierunku Niemna. Na północ od Lubawy i Wiżajn
w kierunku Kalwarii i Mariampola zamieszkuje grupa Kapsai. Obszar
ten w litewskiej literaturze etnograficznej nazywany jest także Suvalkieciu, ale w znaczeniu obszaru geograficzno-historycznego (administra
cyjnego), a nie językowo-kultur owego, chociaż nazwą Suvalkieciu okre
śla się czasem odrębny strój i inne elementy miejscowej tradycyjnej
kultury ludowej .
Do zachodniej granicy litewskich gwar Dżuków i Kapsai przylega
wąski, dochodzący do 20 k m szerokości pas, na k t ó r y m występują pol
skie gwary niemazurzące. Oddzielają one gwary litewskie od polskich
gwar mazurzących, których właściwy zasięg obejmuje całą środkową
i środkowo-południową część Polski. Językoznawcy K . Nitsch , Z. Stie
ber
a ostatnio Knut Olof F a l k i T. Zdancewicz uważają, że na
wykształcenie się gwar niemazurzących wpływ wywarło językowe pod
łoże białoruskie. Według Nitscha „przeszłość okolic Augustowa i Suwałk
przeważnie była białoruska". Natomiast Zdancewicz w artykule o gwa
rach powiatu sejneńskiego na tle procesów osadniczych pisał: „Analiza
cech wspólnych i różnic pomiędzy gwarami niemazurzącymi i mazurzą
cymi wskazała wyraźnie na dość silne podłoże białoruskie na terenie
polskich gwar powiatu. Kolonizacja mazurska nie trafiła na tereny
puste, lecz nakładała się na rzadką warstwę osadnictwa białoruskiego. Do
wodzi tego znaczna ilość cech białoruskich także w gwarach mazurzą
cych. Przewaga cech białoruskich nad mazowieckimi w gwarach nie
mazurzących wskazuje, że w starym osadnictwie przeważał żywioł bia
łoruski, w nowszym mazurski". W innym miejscu Zdancewicz pisze:
„polszczenie się ludności białoruskiej z okolic Sejn było świadome i do
browolne", podobnie jak przyjmuje to Z. Stieber dla spolszczonych
gwar białoruskich nad Kanałem Augustowskim, a K . Nitsch dla gwar
polskich na Wileńszczyźnie „... Tutaj także z jakichś względów uważano
język polski za lepszy i przyjmowano go świadomie. Ta świadomość
żyje w gwarze do dzisiaj. Obecnie gwara w dalszym ciągu wyzbywa się
pewnych cech białoruskich, które sobie uświadamia i uważa za nie
zgodne z poprawną polszczyzną".
9
10
1 2
9
13
Por. Lietuviu Liaudies Menas: Drabuziai, Wilno 1974.
N i t s c h , op. cit.
Z. S t i e b e r , Z pogranicza językowego
polsko-białoruskiego,
Sprawozdania
Towarzystwa Naukowego we Lwowie, t. X V I I I : 1938.
K . O. F a l k, Wody wigierskie i ruciańskie,
Studium toponomastyczne, Up
psala 1941.
T. Z d a n c e w i c z , Gwary powiatu sejneńskiego
na tle procesów
osadni
czych, [w:] Materiały
do dziejów
Ziemi Sejneńskiej,
s. 231-266; t e n ż e ,
Wpływy
litewskie i wschodniosłowiańskie
w polskich gwarach pod Sejnami, „Acta Baltico-Slavica", t. 1: 1964, s. 227-246.
1 0
1 1
1 2
1 3
�140
MARIAN
POKROPEK
Jak już wspomniano, wyznaczenie współczesnej granicy etniczno-językowej polsko-białoruskiej w północno-wschodniej Polsce, w odróż
nieniu od pogranicza polsko-litewskiego jest niezmiernie trudne. Wynika
to z braku współczesnych danych statystycznych, a ponadto z dużego
przemieszania ludności obu narodowości czy raczej ludności posługu
jącej się różnymi narzeczami języka polskiego i białoruskiego, które —
jak wiadomo — są do siebie bardzo zbliżone i nie mogą, jak w przy
padku całkowicie odrębnego języka litewskiego, wyznaczać wyraźnej
Ryc. 9. Kosze — beczki słomiane do zboża typowe dla
terenów północno-wschodniej Polski
Fot.
M. Pokropek
granicy. Orientacyjnie można tylko podać, że pogranicze polsko-biało
ruskie na południe od Puszczy Augustowskiej obejmuje szeroki pas
wzdłuż współczesnej granicy między Polską i Białoruską SSR i Niem
nem.
Oprócz mniej lub bardziej wyraźnie rysujących się granic pomiędzy
różnymi grupami etniczno-narodowościowymi i językowymi na omawia
nym terenie wytworzyły się w obrębie owych grup mniejsze grupy te
rytorialne na skutek bądź specyficznego podłoża geograficznego, bądź
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
141
też odrębnych cech kulturowych zauważalnych przez sąsiadów. Tak np.
w obrębie polskich grup niemazurzących i na pograniczu tych gwar
z gwarami mazurzącymi wyodrębniły się dwie grupy: Borowiaków —
mieszkańców Puszczy Augustowskiej i Zapolaków — mieszkańców czę
ści rolniczej Pojezierza Suwalskiego. Borowiakami lub Puszczakami była
także nazywana ludność mieszkająca na południowym pobrzeżu Puszczy
Augustowskiej przez ich sąsiadów zza rzeki Biebrzy. Z kolei Puszczacy
ludność zza rzeki nazywali Rusakami, Chachłakami, i to obojętnie, czy
b y l i to rzeczywiście Białorusini, czy ludność polska. Były t u używane
także takie nazwy, jak L i t w i n i u k i , Mazury, Podlasiacy, bądź nazwy
wskazujące na przynależność społeczną lub na odrębności kulturowe,
niekiedy ograniczone do jakiejś pojedynczej cechy; zewnętrznego w y
glądu, wykonywanych zajęć, praktykowanych zwyczajów i t p .
11
Ryc. 10. Korzina — kosz wykony
wany we wsiach Puszczy Augus
towskiej
Fot. M . P o k r o p e k
Przedstawiona historia osadnictwa ziem północno-wschodniej Polski
wskazuje, że tereny te na przestrzeni k i l k u stuleci, czyli od X V I do
X X w., były zaludniane różną pod względem etniczno-językowym lud
nością napływającą z obszarów sąsiednich, czyli z Mazowsza, L i t w y i Bia
łorusi. Ostateczny obraz etniczno-językowy, k t ó r y przetrwał z małymi
zmianami do chwili obecnej, ukształtował się dopiero w początkach
X V I I I w. W t y m procesie osadniczym podstawową rolę odegrały trzy
grupy etniczno-językowe: Polacy (Mazowszanie), L i t w i n i i Białorusini,
z których ci ostatni, straciwszy bezpośrednią łączność z terenami macie
rzystymi, zagubili najwięcej własnych cech etniczno-językowych. Inne
grupy etniczno-językowe, bardzo liczne w X V I I I - X I X w., jak np. W i e l -
�142
MARIAN
POKROPEK
korusini (Staroobrzędowcy) i Żydzi, nie przetrwały na tych terenach do
chwili obecnej. W odniesieniu do tych grup nie można mówić o istnie
niu jakiegokolwiek pogranicza między t y m i grupami a ludnością polską,
litewską czy białoruską, ponieważ grupy te pozostawały w rozprószeniu
i nie miały bezpośredniej łączności z własnymi macierzystymi terenami.
Również występujące na omawianym terenie inne mniej liczne obce
grupy (Niemcy, Tatarzy) nie stworzyły odrębnych terytoriów kulturo
wych, aby można było mówić o istnieniu lub zachowaniu jakichś po
granicz.
Znajomość dziejów osadnictwa ma pierwszorzędne znaczenie dla i n
terpretacji dawnych i współczesnych zróżnicowań kulturowych tego te
renu. Podstawowe pytanie badawcze dotyczy relacji między grupami
etniczno-językowymi zamieszkującymi określone terytoria a wytworzo
ną na tych terenach kulturą. Czy owa kultura ma cechy etniczne, czy
jest ich pozbawiona, jeżeli je ma, w czym się one manifestują, jaka jest
chronologia tych zjawisk i wiele innych podobnych pytań dotyczących
zarówno funkcjonowania ich w zespole etniczno-językowym, jak r ó w
nież wpływu środowiska naturalnego, wpływów w a r u n k ó w politycznych
i ekonomiczno-społecznych na wytworzenie się obszarów kulturowych
nie związanych ściśle z jakąś określoną grupą etniczno-językową w w y
padku, gdy w kulturze tej nie można dostrzec jednorodnych cech etnicz
nych. W badaniach nad pograniczami etniczno-kulturowymi można w y
różnić dwa sposoby interpretacji faktów kulturowych. Pierwszy jest
sposobem „encyklopedycznym", który można scharakteryzować jako spoj
rzenie z zewnątrz. Badający dokonuje niejako arbitralnego wyboru ele-
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
mentów bądź zespołu elementów kultury i poprzez zestawienie materia
łów zebranych w poszczególnych grupach terytorialnych i językowo-etnicznych (narodowościowych) zmierza do uchwycenia cech charak
terystycznych dla poszczególnych grup i różnicujących je względem
siebie. Podejście takie, analogiczne jak w badaniach nad problematyką
narodowościową, wspiera się na uwzględnieniu kryteriów obiektywnych.
Tak jak przy problematyce narodowościowej poprzez encyklopedyczne
skumulowanie informacji dotyczących obiektywnych kryteriów: antropo
logicznych, lingwistycznych, etnograficznych, historycznych i geograficz
nych można zdefiniować ściśle i obiektywnie właściwości i odrębności
narodowe różnych grup terytorialnych, podobnie w przypadku proble
matyki zróżnicowania kulturowego przez analogiczne skumulowanie i n
formacji dotyczących poszczególnych działów kultury uzyskać możemy
syntetyczny obraz specyfiki kulturowej grup badanych.
Drugi sposób określić by można jako spojrzenie od wewnątrz. Zmie
rza ono do uchwycenia tych elementów kultury, które w opinii obserwa
torów badanych grup uważane są za różnicujące. Spojrzenie takie opiera
się na kryteriach intersubiektywnych, charakterystycznych dla poszcze
gólnych grup i sformułowanych w ich obrębie. Drugi sposób zmierza do
badania świadomości odrębności grupowej i śledzi te elementy kultury,
na których wspiera się to poczucie w postaci wizerunku grupy własnej
i obcej .
Te dwa wazejmnie uzupełniające się spojrzenia badawcze będą przed
miotem dalszych rozważań.
Na podstawie dotychczasowych badań etnograficznych, a w szczegól
ności na podstawie wyników Polskiego atlasu etnograficznego ,
oraz
wieloletnich badań autora
wynika, że przez obszar północno-wschod
niej Polski przebiegają co najmniej trzy zespoły zasięgów wytworów
materialnej kultury ludowej, dzielące ten obszar w układzie pionowym
i poziomym na strefy północno-zachodnią i południowo-wschodnią oraz
północno-wschodnią i południowo-wschodnią. Pierwsza z nich począwszy
od północy biegnie mniej więcej wzdłuż dawnej granicy pruskiej m i ę
dzy Ełkiem a Augustowem i Rajgrodem, między Piszem a Szczuczynem
i dalej przez Kurpiowszczyznę, Ziemię Płocką, Łowickie i Sieradzkie
w kierunku południowego Śląska. Linia ta dzieli Pomorze i Mazury od
Mazowsza, Podlasia i Suwalszczyzny. Wynika z tego, że w strefie k u l
turowej północno-wschodniej znajduje się zarówno Suwalszczyzna, jak
14
15
1 6
1 4
J . O b r ę b s k i , Problem grup etnicznych w etnologii i jego
socjologiczne
„Przegląd Socjologiczny", t. 4: 1936, z. 1-2, s. 177-195.
Polski atlas etnograficzny, z. 1-4, Wrocław—Warszawa 1964-1972.
M. P o k r o p e k , Niektóre
tradycje historyczne a współczesne
przeobrażenia
kultury wsi północno-wschodnich
terenów
Polski, „Lud", t. 50: 1966, s. 568-584;
t e n ż e , Ziemia Sejneńska
pod względem
etnograficznym,
[w:] Materiały
do dzie
jów Ziemi Sejneńskiej,
t. 2, s. 73-250.
ujęcie,
15
1 8
�144
MARIAN
POKROPEK
Rye. 12. Płaskorzeźba z szafki na ręczniki z symboliką patriotyczną: Pogonie l i
tewskie, Orzeł, Krzyże Jagiellońskie, wieża zamku Gedymina
Fot.
M.
Pokropek
również Podlasie, część Mazowsza i tereny leżące na wschód od Pod
lasia w kierunku Niemna. Wyznacznikami tej rubieży są następujące
wytwory materialnej kultury ludowej. Po stronie północno-wschodniej
występowało radło rylcowe, socha dwupolicowa i wyspowo (jako prze
niesienie) socha łopatkowa, brony laskowe, włóki krokwiowe lekkie słu
żące do transportu narzędzi rolniczych w pole, ugorowanie zbiorowe
i indywidualne w systemie gospodarki trójpolowej, sierpy ząbkowane,
obginane rączki przy kosiskach u kos, jarzma kulowe, występowanie
spichrzy, przechowywanie ziarna w drewnianych kadłubach i koszach
słomianych, rezginie, przewaga budownictwa drewnianego zrębowego,
występowanie stodół drewnianych zrębowych, występowanie chałup
z niebieloną komorą, występowanie brogów.
W obrębie tej strefy kulturowej przebiega częściowo, określona w l i
teraturze etnograficznej okresu międzywojennego tzw. rubież etnogeograficzna północno-wschodnia, czyli bałtyjsko-słowiańska . Wyznaczni17
1 7
Por. J . C z e k a n o w s k i , Zróżnicowanie
etnograficzne Polski w
świetle
przeszłości,
fw:] Sprawozdania Polskiej Akademii Umiejętności,
t. 40, K r a k ó w
1935, s. 64-67; t e n ż e , Wstęp do historii Słowian,
wyd. 2, Poznań 1957; K . M os z у ń s к i, Niektóre
przyczyny zróżnicowania
kultury ludowej w Polsce, „Lud
Słowiański", t. 4: 1938, z. 1, s. 65-117; J . G a j e k, Znaczenie kartografii etnogra-
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
145
Ryc. 13. Strój ludowy z okolic Suwałk, w e d ł u g obrazu W. Gersona
Fot. M . Pokropek
kami owej rubieży etnogeograficznej północno-wschodniej były: socha
dwupolicowa, brona laskowa, cepy gązewkowe, przęślica łopatkowa, k i
janki ciężkie, jarzmo kulowe, stępa kielichowata, chomąto i duha, ozdo
by szczytowe w budynkach mieszkalnych i konstrukcje dachowe. Rubież
ficznej dla slawistyki w świetle prac nad „Polskim
Atlasem Etnograficznym", [w:]
Z polskich studiów
slawistycznych,
Warszawa 1958, s. 217-232; J . G a j e k , Etno
graficzne zróżnicowanie
obszaru Polski, [w:] Etnografia Polski. Przemiany
kultury
ludowej, t. 1, Wrocław 1976, s. 143-177.
10 — E t n o g r a f i a P o l s k a , t. X X I I I ,
z. 2
�146
MARIAN
POKROPEK
Rye. 14. Strój ludowy z okolic Augustowa, w e d ł u g obrazu W. Gersona
Fot. M . Pokropek
ta obejmowała północno-wschodnie tereny Polski, a więc część Mazur
i Suwalszczyznę, Podlasie i znaczną część Mazowsza prawobrzeżnego
i północną część Lubelskiego. Wynika stąd, że rubież ta obejmowała
trochę mniejsze tereny niż omawiana wyżej strefa północno-wschodnia,
ale na terenach nas interesujących miała podobny przebieg. Oczywiście
należy pamiętać, że omówione wyżej rubieże etnograficzne obejmowały
różnej szerokości pas, od kilkunastu do kilkudziesięciu kilometrów, na
k t ó r y m krzyżowały się i przebiegały poszczególne zasięgi.
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
147
Trzecia wiązka zasięgów dzieli północno-wschodnią Polskę w ukła
dzie równoleżnikowym. W ogólnych zarysach biegnie ona od ujścia
Czarnej Hańczy do Niemna, południowym pobrzeżem Puszczy Augus
towskiej i Biebrzą w kierunku granicy mazowiecko-pruskiej. Dzieli
więc północno-wschodnią Polskę na strefę północną, do której wchodzi
Pojezierze Suwalskie i Mazury i na strefę południową, w której znaj
dują się obszary na południe od Puszczy Augustowskiej i Biebrzy,
a więc tereny należące w X I X w. do guberni grodzieńskiej, a po no
w y m podziale administracyjnym ustanowionym po I wojnie światowej,
do powiatu Sokółka. Na terenach północnych występowały bądź jeszcze
występują następujące wytwory, których brak na terenach zabiebrzańskich lub które na tych terenach nie były w przeszłości typowe i po
wszechne: cepy kapicowe z kabłączkiem, nosidła nieckowate, spichrze
prostokątne wąsko- i szerokofrontowe, jedno- i dwukomorowe z dachami
dwuspadowymi, konstrukcja slegowa dachu i konstrukcja slegowo-krokwiowa, sypialna i obrzędowa funkcja spichrzy, szleje i puszory oraz
dyszle w zaprzęgu końskim, piwnice pod budynkami mieszkalnymi, szo
py maneżowe, szerokofrontowe, dwutraktowe, asymetryczne i symetrycz
ne rozplanowanie domów, plewniki — małe przybudówki z tyłu stodół,
klumpie, szerokie kominy, piece kaflowe, ule słomiane, dwuspadowe da
chy dekowane, suszenie lnu w łaźniach lub w specjalnych suszarniach,
przęślice łopatkowe profilowane, sochy żelazne, brony beleczkowe poprzeczno-słupkowe, skrzynkowe wieszaki do ręczników, bryczki „litew
skie", korziny — kosze wyplatane z łubu drewnianego, haft biały
dziureczkowy, czarne fartuchy haftowane, tkaniny-sejpaki i in. Po
stronie południowej znajdowały się następujące wytwory materialnej
kultury ludowej typowe dla tego terenu: cepy gązewkowe, nosidła drąż
kowe, czyli koromysła, spichrze jednokomorowe, kwadratowe przeważ
nie z dachami czterospadowymi, chomąto rozpinane, tzw. chomąto rus
kie z duhą, ołoble, wolno stojące piwnice, domy o jednotraktowym,
symetrycznym rozplanowaniu wnętrza, połączenie budynków gospodar
czych (chlewów) z domem, wydłużony układ siedlisk, łapcie, tzw. ruski
piec i zachowana tradycja gotowania na otwartym palenisku, przewaga
dachów czterospadowych i pokrewnych: półszczytowych i dymnikowych,
zachowanie sierpów ząbkowanych do podbierania zboża, przechowywa
nie wymłóconego zboża w stodołach, uprawa prosa, spożywanie kaszy
jaglanej, tradycja przechowywania bydła w chałupach, wsie szeregówk i , suszenie lnu w wądołach, kołacze — pieczywo obrzędowe, koszule
tzw. rubaszki, taradajki, czyli wózki do transportu sochy w pole i in.
Wyszczególnione tu wytwory nie wyczerpują pełnego zespołu ele
mentów różnicujących k u l t u r ą ludową terenów północno-wschodniej
Polski. Ograniczono się głównie do wytworów kultury materialnej i do
ich cech pierwszoplanowych, funkcjonalno-technologicznych. Należy bo
wiem pamiętać, że każdy wytwór kulturowy ma kilka różnych cech,
�148
MARIAN
POKROPEK
Rye. 15. Radzáuszka — tkanina typowa dla północno-wschodniej Polski
Fot. M . Pokropek
z których jedne w określonych warunkach i sytuacjach pełnią rolę
pierwszoplanową, inne drugo- i dalszorzędne. Te same wytwory k u l t u
rowe mogą mieć różnorodne zasięgi w wypadku, gdy uwzględni się
drugo- i dalszorzędne cechy. Tak np. w zakresie budownictwa cały
obszar północno-wschodniej Polski charakteryzuje się występowaniem
spichrzy, ale jednocześnie ten sam teren podzielony jest na mniejsze
obszary charakteryzujące się innym rozplanowaniem budynków, inną
konstrukcją, różnorodnością funkcji, zdobnictwem, detalami architekto
nicznymi, np. podcieniami, nazewnictwem itp. Inny przykład można za
czerpnąć z tkactwa, gdzie przy znajomości tej samej techniki tkackiej,
tych samych rodzajów tkanin istnieje różnorodna ornamentyka i kolo
rystyka, typowa tylko dla jakiegoś mniejszego terytorium i wyróżnia
jąca ten teren od terenów sąsiednich. Gdybyśmy próbowali wyodrębnić
owe dalszorzędne cechy poszczególnych wytworów, wówczas uzyskali
byśmy jeszcze mniejsze strefy kulturowe. Stopień szczegółowości b ę
dzie t u proporcjonalny do wielkości terytorium. Oczywiście, daleko po
sunięta drobiazgowość może nie przynieść oczekiwanych rezultatów.
�ZHOŽNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
149
Wyodrębnienie małych zespołów kulturowych może być co najwyżej
świadectwem specyficznych warunków lokalnych, tak przyrodniczych,
jak i gospodarczo-społecznych, czy oddziaływaniem jakichś ośrodków
dyspozycyjno-kulturowych, jak dwór, parafia, szkoła, organizacja, ośro
dek rzemieślniczo-handlowy itp.
Natomiast istotne znaczenie ma chronologia wytworów kulturowych.
Chociażby w obrębie wyszczególnionych wyżej wytworów wyznaczają
cych poszczególne strefy nie wszystkie pochodzą z tego samego czasu
i nie wszystkie charakteryzują jeden okres. Najczęściej spotykamy się
ze zjawiskami reliktowymi zachowującymi się na jakimś terenie, a zna
nymi w przeszłości na znacznie większych obszarach i ze zjawiskami
nowymi dopiero powstającymi, które nie zdążyły rozprzestrzenić się na
większych terytoriach. Ciekawego przykładu dostarczyć mogą układy
wsi, zagród, systemy rolnicze i związana z nimi organizacja pracy stwo
rzone w czasie pomiary włócznej. Wiadomo przecież, że pomiara włóczna miała bardzo szeroki zasięg i że była przeprowadzona na terenie
północno-wschodniej Polski, na Litwie i Białorusi. Wszędzie wytworzy-
Ryc. 16. Dywan litewski — sejpak
Fot. M. Pokropek
�150
MARIAN POKROPEK
ła podobny system gospodarczy (trójpolówkę zbiorową z wspólnym wy
pasem) oraz wsie szeregówki z charakterystycznymi wydłużonymi za
grodami. W X I X w. na niektórych terenach następują radykalne zmia
ny w osadnictwie. W tym czasie niemal wszystkie wsie Pojezierza Su
walskiego zostały przebudowane. W okresie czynszowania (1 poł.
X I X w.) powstały wsie rzędówki, a w drugiej połowie tegoż stulecia
wszystkie stare i nowe wsie przekształciły się w tzw. kolonie, dziś tak
bardzo charakterystyczne dla tego terenu. Kolonie to nie tylko rozpro
szona zabudowa poszczególnych zagród, to nie tylko inny układ bu
dynków w zagrodzie, ale również zanik starych systemów gospodarowa
nia, szybsze rozpowszechnianie się nowych narzędzi i technik uprawy
ziemi, ale jednocześnie zanik tradycyjnych więzi społecznych, tradycyj
nej obrzędowości itp. Jedna zmiana powoduje przeobrażenie szeregu i n
nych zjawisk kulturowych. Na terenach, gdzie takiej zmiany nie było,
funkcjonują poprzednie systemy gospodarczo-społeczne z tradycyjną
formą osadnictwa, z tradycyjnymi systemami rolniczymi, narzędziami,
organizacją pracy w obrębie rodziny i wsi, obrzędami itp. Takim obsza
rem, o wolniejszej dynamice przemian w stosunku do Pojezierza Suwal
skiego, był właśnie obszar zabiebrzański. Tam zachowały się niemal do
chwili obecnej starsze składniki kultury, które, jak już wspomniałem,
w X I X w. zostały zarzucone na północy. Oczywiście, kultura ludowa
tych terenów zabiebrzańskich również ulegała zmianom. Zachodziły one
z innym natężeniem, często w innym czasie i dawały nowe, czasem zu
pełnie inne efekty. Niemniej jednak dziś, gdy porównujemy te obszary,
dostrzegamy wyraźne różnice kulturowe, które pod względem chrono
logii znajdują się na innych płaszczyznach. W wypadku zmian zachodzą
cych w kulturze ludowej na przełomie X I X i X X w. i obecnie możemy
wykryć je i dość dokładnie scharakteryzować, trudniej uczynić to
z faktami powstałymi w dalekiej przeszłości. Pozostaje jedynie przy
puszczenie, że w jakimś czasie na skutek określonych czynników mo
gły powstać i rozpowszechnić się nowe wytwory różnicujące większe
terytoria kulturowe. Czym dalej w przeszłość, t y m okresy owych zmian
stają się dłuższe, czynniki sprawcze bardziej zgeneralizowane. Często
mówimy o dyfuzji faktów kulturowych zachodnioeuropejskich za po
średnictwem niemieckim na tereny północno-wschodniej Polski. Obszar
Pojezierza Suwalskiego ulegał t y m wpływom, o czym może świadczyć
występowanie takich wytworów, jak cep kapicowy, szle, nosidła nieckowate i inne, charakterystyczne dla zespołu kulturowego północno-za
chodniej Europy. Na tereny Pojezierza Suwalskiego i dalej na Żmudź
przenikanie tych elementów niewątpliwie z terenu Prus mogło dokony
wać się albo już w X V I w., albo w następnych stuleciach.
Jak już wspomniano, są też zjawiska nowe, dopiero powstające i roz
powszechniające się, które również mogą i najczęściej różnicują jakieś
dawne obszary kulturowe. Takim nowym zjawiskiem są np. w dziedzi\
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
Ryc.
NA P O G R A N I C Z U
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
151
17. Dywan romboidalno-promienisty
Fot.
M. Pokropek
nie tkactwa dywany pasiasto-romboidalne, nazywane niekiedy dywana
mi lub kilimami małoruskimi. Moda na te dywany w południowej Pol
sce datuje się na pierwsze lata X X w. i na okres międzywojenny. Po
I I wojnie światowej dywany te pojawiają się na obszarach północnej
Lubelszczyzny i południowo-wschodniego Mazowsza. W latach 50-tych
przenikają do północno-wschodniej Polski, ale t u nie rozprzestrzeniają
się na całym obszarze. Dziś są one typowe jedynie we wsiach zabiebrzańskich i sporadycznie we wsiach polskich w Puszczy Augustowskiej,
natomiast prawie nie znane we wsiach litewskich i na północnej Suwalszczyźnie. Można byłoby wymienić wiele innych nowych faktów k u l t u
rowych, które na jednym terenie rozpowszechniły się, a na innym, s ą -
�152
MARIAN
POKROPEK
siednim obszarze są jeszcze nie znane i oczywiście mogą służyć za
wyróżnik odrębności kulturowej tego regionu.
Obiektywnie istniejące zróżnicowanie kulturowe na jakimś terenie
często nie jest w pełni uświadomione wśród miejscowej ludności. Oczy
wiście, istnieje pewna ilość elementów kultury, które w opinii jakiejś
grupy ludności uważane są za różnicujące t ę grupę od grup sąsiednich.
Z reguły są to elementy kultury raczej drugorzędne, nie zawsze naj
bardziej istotne. Podstawowy zrąb kultury ludowej mimo istnienia róż
nych grup etniczno-językowych jest tu podobny i został wytworzony
dzięki istnieniu w przeszłości podobnego zespołu czynników spraw
czych.
Stopień uświadomienia zróżnicowania kulturowego jest u poszczę-
шЛ
PER A H & №
/
i
CAR5ÍHEA*
№AUK l£tt(¡NT£J|f
¡%S.' D A K B A I 5
' I
ISGABSESUS,
1
's, H U S K A H I M H
CÍEMELE С1|1||Ш
rKBAHKi
Lífflie
[£ДОАВАМ|1н
Rye.
18. Współczesna tkanina litewska z tekstem
„dajnos" (pieśni litewskiej) i Pogonią
" Fot. M . Pokropek
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
153
gólnych jednostek dość różnorodny i uzależniony od wielu czynników.
Niekiedy owo uświadomienie oparte jest na k i l k u prostych obserwa
cjach — stwierdzeniach bądź na większej ilości takich stwierdzeń
z tym, że każde z nich ma inną wartość poznawczą. Najczęściej wymie
niane są te cechy różnicujące, które są najłatwiej dostrzegalne i mają
odpowiedniki we własnej kulturze. Nie przypadkiem wśród tych cech
znajdują się (czy znajdowały się w przeszłości) elementy stroju i trans
portu, które spośród innych wytworów kultury miały największą łat
wość przenikania na tereny sąsiednie. Targi, odpusty, pielgrzymki i i n
ne formy obrzędowości ludowej pozwalały zaprezentować odrębność
stroju i własnego ekwipażu, nie mówiąc już o języku, formach zacho
wania itp. W X I X w. Aleksander Połujański w książce Wędrówki
po
guberni augustowskiej w celu naukowym odbyte pisze: „Jazda w hołoblach i dudze o jednym koniu jest właściwą Rusinom, bo dróżki leśne
są za wąskie do jazdy parokonnej, a przy tem zwyczaj pradziadów zo
staje u nich w poszanowaniu" . I dzisiaj ludność po północnej stronie
Biebrzy zaprzęg w chomąto z duhą nazywa zaprzęgiem ruskim „ruskie
chomąto", „ruska duha". Ludność białoruska natomiast zaprzęg w szleje
nazywa najczęściej zaprzęgiem polskim lub litewskim. Takim samym
wyznacznikiem były np. koszule (krój, sposób noszenia, hafty itp.), obu
wie (łapcie, klumpie, buty z cholewami), nakrycia głowy, wierzchnie
sukmany — siermięgi i sporo innych, najczęściej drugorzędnych ele
mentów stroju. Tak np. Oskar Kolberg pisał: „Pod Suwałkami włościa
nie noszą sukmanę białą sukienną, przy niej wypustki obszyte tasiemką
czerwoną lub ciemnoszarą", a dalej — „Około Sopoćkin w lasach od
Sejn począwszy noszą włościanie sukmany białe obszyte tasiemkami
wełnianymi [...] Przed i za Serejami k u Niemnowi, ten sam strój tylko
szarego, a czasem burego koloru" .
Wyodrębnienie różnych cech, w t y m cech drugorzędnych w poszcze
gólnych wytworach kulturowych, tak bardzo istotne przy wykreślaniu
terytoriów etnograficznych i rubieży kulturowych oraz przy samookreśleniu się ludności, ma jeszcze inną wartość poznawczą, a mianowicie
wyjaśnia, na jakim obszarze pod względem wielkości terytorialnej i gę
stości zaludnienia mogą one powstawać i funkcjonować. Odpowiedź nie
będzie t u jednak jednoznaczna. Różne elementy kultury mogą być w y
tworzone i mogą funkcjonować w bardzo różnych ilościowo grupach
i na różnych co do wielkości terytoriach. Może to być obszar wykreślo
ny zasięgiem pokrewieństwa, kontaktów sąsiedzkich, może obejmować
jakiś obszar administracyjny: wieś, parafię, gminę, obszar należący
w przeszłości do określonych dóbr czy folwarków, powiązany z jakimś
18
l e
1 8
A. P o ł u j a ń s k i , Wędrówki
po guberni augustowskiej w celu naukowym
odbyte, Warszawa 1859.
O. K o l b e r g , Dzieła wszystkie, t. 28: Mazowsze. Obraz etnograficzny, t. 5,
Wrocław 1964.
19
�154
MARIAN POKROPEK
centrum rzemieślniczo-handlowym lub obszar geograficzny (mikroregion
puszczański, nadrzeczny itp.).
Istnieje pewna optymalna wielkość grupy i terytorium, gdzie mogą
powstawać i funkcjonować odrębne cechy kulturowe. Wykorzystując np.
stwierdzenia Kolberga i innych badaczy, piszących o poszczególnych
wytworach kultury ludowej na tych obszarach, widzimy, że przeciętnie
co 20-30 k m zmieniają się różne elementy tych wytworów. Posługując
się innymi przykładami z własnych badań autora, dotyczących np. orna
mentyki tkanin, zdobnictwa architektonicznego, meblarstwa itp., zasięgi
poszczególnych elementów będą miały od k i l k u do kilkunastu kilo
metrów.
Zdolność wytwarzania identycznych lub podobnych elementów k u l t u
rowych mają różne co do wielkości grupy społeczne, zamieszkujące
w k i l k u — kilkunastu wsiach skupionych wokół gminy, parafii, miasta,
a więc grupy liczące nie więcej jak 5-6 tys. osób. Oczywiście, te hipo
tetyczne obliczenia mogą mieć zastosowanie przede wszystkim przy
drugo- i dalszorzędnych cechach wytworów kulturowych, ponieważ, na
co już zwracano uwagę w innym miejscu, cechy podstawowe mogą być
reprezentowane na większych obszarach. Uświadomienie różnic, zacho
dzących między własną k u l t u r ą poszczególnych jednostek i większych
zespołów społeczno-terytorialnych a k u l t u r ą innych ludzi, wsi, grup za
wodowych i społecznych, może nie stwarzać żadnych konsekwencji i nie
spełniać żadnych funkcji. Ale owo uświadomienie zróżnicowania k u l t u
rowego może być wykorzystane także do samookreślenia się grupy, ze
wszelkimi konsekwencjami płynącymi z tegoż samookreślenia. Owo samookreślenie grup najczęściej dokonuje się w okresach zagrożenia, kon
fliktów, zmian politycznych i społeczno-gospodarczych.
Samookreślenie się grupy może być wynikiem działania sił w e w n ę
trznych, częściej jednak jest ono rezultatem działania jakichś ośrodków
dyspozycyjnych w rodzaju organizacji, kościoła, szkoły, administracji,
czy też znanych i wybitnych autorytetów. W przypadku działalności
zewnętrznych ośrodków dyspozycyjnych musi istnieć jakaś ideologia,
którą można byłoby przekazać za pomocą określonego wytworu kulturo
wego z właściwą symboliką. Na przykład we współczesnym tkactwie
litewskim występują symbole Pogoni, krzyży jagiellońskich, wież zam
ków książąt litewskich, tekstów dajnos, czyli pieśni itp. Samookreślenie
się grupy pociąga za sobą intensywność kulturową w rozumieniu po
wstawania takich wytworów, które nie spełniałyby wyłącznie funkcji
użytkowych, ale byłyby także wyrazem ideologii.
Przy samookreśleniu się grupy istnieją większe bariery kulturowe.
Do własnego inwentarza kulturowego nie przyjmuje się obcych wytwo
rów lub stopień ich wchłaniania jest mniejszy i powolniejszy, przy czym
przy przejmowaniu obcych wytworów istnieje większa kontrola środo
wiska.
�ZRÓŻNICOWANIE
KULTUROWE
NA
POGRANICZU
ETNICZNO-JĘZYKOWYM
155
Istnieje wyraźna zależność między samookreśleniem a stopniem roz
woju kulturowego w rozumieniu bogatego inwentarza kulturowego.
Grupy uboższe kulturowo, a także nie posiadające silnej ideologii, małoliczebne, pozostające w rozproszeniu itp. zazwyczaj są wchłaniane
przez grupy większe, silniejsze i jednolite kulturowo.
W rozważaniach nad zróżnicowaniem kulturowym północno-wschod
niej Polski i samookreśleniem się grup terytorialnych pominięte zostały
dwa istotne zagadnienia: język wraz ze zróżnicowaniem gwarowym oraz
elementy k u l t u r y duchowej i społecznej. Należy przypuszczać, że w obu
przypadkach materiały te dałyby nieco inne w y n i k i . Oczywiście, przy
samookreśleniu jakiejś grupy terytorialno-kulturowej jednym z podsta
wowych wyznaczników jest język i gwara, ale równocześnie należy pa
miętać, że zasięgi języków i gwar nie muszą pokrywać się z zasięgami
wytworów kulturowych. Ponadto język nie stanowi bariery przy prze
noszeniu się i adaptacji nowych i obcych wytworów kulturowych.
Pominięcie k u l t u r y duchowej i społecznej, całej sfery obrzędowo- wierzeniowej, niewątpliwie zubożyło rozważania na temat świadomości
zróżnicowania kulturowego na terenach pogranicznych etniczno-języ
kowych, ale jednocześnie uchroniło owe rozważania od ocen subiektyw
nych, wyobrażeń, opinii, stereotypów, które przecież nie są wiernym od
biciem rzeczywistości.
Marian Pokropek
CULTURAL
DIFFERENTIATION A T T H E ETHNO-LINGUAL BOUNDARY
AND I T S R E F L E C T I O N I N T H E C O N S C I O U S N E S S
OF PEOPLE IN T H E E X A M P L E
OF T H E POLISH-BYELORUSSIAN-LITHUANIAN BORDERLANDS
IN NORTH-EASTERN POLAND
Summary
Based on historical, linguistic and ethnographic studies it is known that in
north-eastern Poland ihere exists an ethno-lingual, Polish-Lithuanian and Byelo
russian boundary zone formed between 16-th and 19-th centuries whose existence,
however, was not consciously realized and determined until the turn of 19th
century. In the past, the ethno-lingual boundaries did not coincide with the poli
tical and administrative lines of demarcation. The situation was the result of
specific historical processes and settlement policies which operated in these terri
tories over a period of several centuries.
The familiarity with the history of settlement is of paramount significance in
the interpretation of the past and of the contemporary cultural differentiation in
the region under study. The fundamental question of inquiry concerns the rela
tionship between the ethno-lingual groups inhabiting a given territory and the
indigenous culture. Does the culture bear an ethnic imprint and, if so, how does
it manifest itself or, is it ethnically featureless? In studies of the ethno-lingual
and cultural border zones two methods of interpretation of the cultural pheno-
�156
MARIAN
POKROPEK
mena may be distinguished. The first relies on a compilation of cultural facts
which are characteristic of the particular territorial and ethno-lingual groups and
the other, the uncovering of those elements of culture which, i n the opinion of
the relevant groups, are considered to differentiate their own culture from others.
Based on ethnographic studies including those by the author and, particularly, on
the information contained i n Polish Ethnographic Atlas, it appears that in north-eastern Poland there are, at least, three zones of spread of the products of m a
terial folk culture which divide the territory, vertically and horizontally, into
north-western and south-eastern, north-eastern and south-eastern regions.
On comparing the spread of the ethno-lingual groups with that of the cultural
products, it was concluded that the two, in most cases, do not coincide. The
ethno-lingual and cultural regions are different in size and dependent on the
geographic, historical, socio-economic etc. conditions. The products of culture po
ssess various characteristics of primary and lower order of importance and, in
the border zones where a clear-cut cultural segregation does not exist, the secon
dary and lower-importance characteristics serve the purpose of cultural identifica
tion. The degree of the awareness of cultural differentiation varies from group to
group and may lead to self-identification. The process of self-identification takes
place most quickly in the situations of threat or of conflict which may result
from internal upheavals but, more frequently, are produced by external forces.
The self-identification of a group is associated with intensity of cultural activity
and also with the creation of cultural barriers. Groups which are, relatively, cul
turally poorer, numerically weak and dispersed and without a strong ideology of
their own, are frequently absorbed by larger and more vigorous groups.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/09303f5a7b4cb16ff88eeaa78ca49986.pdf
3cfa89388de1208dbe88379433cf7c0e
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Etnografia Polska
Subject
The topic of the resource
etnografia, etnologia
Description
An account of the resource
czasopismo
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1958-
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
IAiE PAN ( d.IHKM PAN)
Publisher
An entity responsible for making the resource available
IAiE PAN
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:363
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1958
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:324
Title
A name given to the resource
Zróżnicowanie klasowe i zawodowe wsi Siołkowice Stare i Nowe w XIX i XX w. / ETNOGRAFIA POLSKA 1958 t.1
Description
An account of the resource
ETNOGRAFIA POLSKA 1958, t.1, s.117-149
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Dobrowolska, Danuta
Myrcik-Markowska, Danuta
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Archeologii i Etnologii PAN
Instytut Historii Kultury Materialnej PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
DANUTA DOBROWOLSKA i DANUTA
MYRCIK-MARKOWSKA
ZRÓŻNICOWANIE KLASOWE I ZAWODOWE WSI
SIOŁKOWICE STARE I NOWE OD POŁOWY X I X W. DO 1955
R.
I. WSTĘP. Z N A C Z E N I E Z A G A D N I E N I A . P O D S T A W O W E Z A D A N I A B A D A W C Z E
Poznanie struktury społeczno-gospodarczej, w szczególności zróżnico
wania klasowego i zawodowego wsi posiada doniosłe znaczenie dla wła
ściwego ujęcia i zrozumienia procesów kulturowych przebiegających
w życiu społeczności wiejskiej. Ułatwia bowiem zarówno zrozumienie
głębokich zróżnicowań kulturowych związanych z poszczególnymi klasa
mi, warstwami społecznymi i kategoriami zawodowymi na wsi, jak
również uchwycenie roli zmian społeczno-gospodarczych w przeobraże
niach kultury. Stąd też przy opracowywaniu monografii etnograficznej
Siołkowic zagadnienie zróżnicowania klasowego i zawodowego wsi stało
się przedmiotem specjalnych badań.
Badaniami zostały objęte następujące problemy: 1) rozwój społecznogospodarczej struktury wsi w określonych ramach czasowych, 2) czynni
ki gospodarcze, polityczno-ustrojowe, ideologiczne i inne, które ten roz
wój kształtowały, 3) przeobrażenia w sytuacji społeczno-gospodarczej po
szczególnych klas, warstw i kategorii zawodowych na wsi, 4) rozwój wza
jemnych stosunków pomiędzy wyżej wymienionymi kategoriami społecz
no-gospodarczymi (klasami, warstwami i kategoriami zawodowymi),
5) kształtowanie się związanych z nimi ideologii i ocen społecznych,
6) społeczna rola zróżnicowania klasowego i zawodowego wsi w rozwoju
kultury.
Dotychczasowe studia tylko w pewnej mierze oświetliły wyżej wymie
nione zagadnienia. Studia te polegały na częściowym zapoznaniu się z l i
teraturą przedmiotu i z odnośnymi źródłami, przede wszystkim zaś na
systematycznych badaniach terenowych.
II. L I T E R A T U R A
PRZEDMIOTU
I
ŹRÓDŁA
Zagadnienie społeczno-gospodarczego rozwoju wsi śląskiej u schyłku
ustroju feudalnego i w dobie kapitalizmu było przedmiotem licznych stu
diów. Problemem tym interesowali się od dawna uczeni i publicyści nie-
�D.
318
DOBROWOLSKA
i D.
MYRCIK-MARKOWSK A
mieccy '. Już na przełomie X V I I I i X I X w. pojawiło się sporo artykułów
i broszur, często o charakterze publicystycznym, poświęconych analizie
struktury agrarnej Śląska. Zmierzały one do wyjaśnienia przyczyn coraz
wyraźniej zarysowującego się wówczas kryzysu feudalnych stosunków na
w s i . Ożywiona polemika na ten temat rozwinęła się znowu w latach
czterdziestych X I X w. W okresie tym jeszcze wyraźniej zaznaczyło się
bowiem ujemne oddziaływanie pozostałości feudalnych na rozwój życia
gospodarczego. Dużą wartość posiadają pochodzące z tego okresu prace
E. Pełza , A. Lengerkego , a zwłaszcza jednego z pierwszych członków
Związku Komunistów, przyjaciela Marksa i Engelsa, W. Wolffa .
Z drugiej połowy X I X w. pochodzą pierwsze próby syntetycznego
ujęcia rozwoju wsi śląskiej w ubiegłym stuleciu pióra G. F. Knappa ,
G. Dessmanna , L . Jacobiego , T. Goltza i innych. Autorzy ci podkreśla
ją przede wszystkim znaczenie przemian natury prawnej, przy równocze
snym pomijaniu analizy sytuacji gospodarczej wsi. Gloryfikują oni rze
komo postępową rolę państwa fryderycjańskiego jako opiekuna mas chłop
skich. Z nowszych opracowań historyków burżuazyjnych na uwagę zasłu
guje dzieło J. Ziekurscha Hundert Jahre schlesischer Agrargeschichte
.
Bardziej wszechstronne od innych, kładzie większy nacisk na omówienie
problematyki gospodarczej, nie pomija też walki klasowej chłopstwa z feudałami.
2
s
4
5
6
7
8
9
10
1
Zob. omówienie literatury w pracy W. D ł u g o b o r s k i e g o Krytyka histo
riografii i niektóre zagadnienia z dziejów
wsi śląskie? w 1-ej polowie X I X w.,
[w:] Konferencja Śląska, t. 1. Wrocław 1954, s. 365—383.
Zob. np: C. F . L . S c h a f f e r , Einige noch unbehauene Bruchstücke
zum Robothwesen in Schlesien und besonders in Oberschlesien für die schlesischen
Stände,
Racibórz 1804.
E . P e l z , Das Schutzgeld, Skizze aus der Gegenwart, Leipzig 1845; t e n ż e
Die Verwaltung der Landgemeinden, Wrocław 1845; t e n ż e , Die
Patrimonial-Gerichtsbarkeit, Leipzig 1843; i inne prace.
A. L e n g e r k e , Beiträge
zur Kenntnis der Landwirtschaft,
Bd 1; Sachsen
und Schlesien, Berlin 1846; t e n ż e , Die ländliche Arbeitsfrage, Berlin 1849.
W. W o l f f , Wybór pism o Śląsku, w oprać, i przekł. W. Długoborskiego,
Wrocław 1954.
" G. F . K n a p p , Die Bauern-Befreiung
und der Ursprung der
Landarbeiter
in den älteren Theilen Preussens, Leipzig 1887.
G. D e s s m a n n, Geschichte d. schles. Agrarverfassung,
Abhandlungen aus
dem staatswissenschaftlichen Seminar in Strassburg, H. 19, Strassburg 1904.
L . J a c o b i , Ländliche Zustande in Schlesien während des vorigen Jahr
hunderts, Wrocław 1884.
T. G o l t z , Geschichte der deutschen Landwirtscłiaft,
t. 1 i 2, Berlin 1903,
1905. Goltz szereg prac poświęci! zagadnieniu robotników rodnych.
J. Z i e k u r s c h ,
Hundert Jahre schlesischer Agrargeschichte, wyd. I, [w:]
Darstellungen und Quellen zur schlesichen Gesichte, Bd 20, Wrocław 1915, I I wyd.
Wrocław 1927.
2
:)
4
5
7
8
9
1 0
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOWIC
STARYCH
Dosyć bogata jest historyczna literatura niemiecka dotycząca rozwoju
przemysłu śląskiego i położenia śląskiej klasy robotniczej. I on"a jednak
jest niepełna i wybitnie tendencyjna. Gloryfikuje na ogół panowanie
pruskie na Śląsku, a zaciemnia kwestię upośledzenia gospodarczego tej
ziemi w ramach państwa niemieckiego. Stara się ponadto wykazać zasługi
kapitalistów dla rozwoju gospodarczego kraju .
Z niemieckich opracowań powojennych należałoby wymienić marksi
stowskie prace J. Kuczyńskiego. Odnoszą się one wprawdzie do całego
państwa niemieckiego, oświetlają jednak również rozwój stosunków go
spodarczych na Śląsku .
Dawniejsze prace polskie dotyczące społeczno-gospodarczej historii
Śląska w ciągu ostatnich trzech stuleci są stosunkowo nieliczne. Na
szczególną uwagę zasługuje studium J. Marchlewskiego Stosunki spo¬
łeczno-ekonomiczne
w ziemiach polskich zaboru pruskiego ,
napisane
w duchu marksistowskim. Burżuazyjna historiografia polska z okresu
międzywojennego poruszała przede wszystkim sprawę ekonomiczno-politycznego ucisku ludu polskiego przez władze niemieckie, stojące na usłu
gach kapitalistów i junkrów pruskich. Dorobek jej zresztą, o ile chodzi
o problematykę społeczno-gospodarczą, jest n i e w i e l k i .
Problematyka śląska stała się przedmiotem specjalnego zainteresowa
nia historyków polskich w okresie powojennym. W pracach swych zmie
rzają zarówno do rewizji z pozycji marksistowskich naszej dotychczaso
wej wiedzy o Śląsku, jak też do jej pogłębienia przez rozszerzenie bazy
źródłowej i zastosowanie właściwych metod badawczych, W studiach nad
rozwojem społeczno-gospodarczym wsi śląskiej duże zasługi położył wro
cławski oddział Instytutu Zachodniego . Spod pióra jego pracowników
wyszło szereg artykułów dotyczących końcowego okresu feudalizmu i po
czątków kapitalizmu w rolnictwie. Artykuły te były drukowane prze11
12
13
14
1S
11
Zob. omówienie literatury przez K. P o p i o ł k a w referacie Rozwój
kapita
listycznego przemysłu
na Śląsku (1850—1914), [w.] Konferencja
Śląska, t. 1, Wro
cław 1954, s. 191—265.
J . K u c z y ń s k i , Studien zur Geschichte des deutschen Imperialismus, Bd 1,
Berlin 1948, Bd 2, Berlin 1950; t e n ż e , Położenie
robotników
w Niemczech, War
szawa 1952.
J . M a r c h l e w s k i , Pisma wybrane, t. 1, Warszawa 1952, s. 179—522.
Zob. np.: P. P a m p u c h , 150 lat niewoli pruskiej, czyli męczeństwo
polskiego
ludu śląskiego pod rządami pruskimi;
t e n ż e , Usamowolnienie
i uwłaszczenie
pol
skich chłopów
górnośląskich
1807 do 1865, [w:] Pisma, Stalinogród 1955. Ponadto
problematykę śląską uwzględniły w pewne: mierze prace omawiające ogólnie dzieje
wsd polskiej.
W kwietniu 1953 r. funkcje wrocławskiego oddziału Instytutu Zachodniego
przejęła odpowiednia komórka Instytutu Historii P A N .
12
13
1 4
15
�I).
120
DOBROWOLSKA
i
D.
MYRCIK-MARKOWSKA
16
ważnie w „Przeglądzie Zachodnim" . Na specjalną uwagę zasługują
prace prof. S. Wysłoucha: Wieś górnośląska od połoioy XVIII do połoioy
XIX w.
i Kapitalistyczna przebudowa rolnictwa śląskiego i jej skutki
w latach 1850—1880 . Omawiają one m. in. sytuację wsi opolskiej.
Ważnym źródłem dla oświetlenia interesujących nas zagadnień są dwa
tomy materiałów z konferencji śląskiej, zorganizowanej przez Instytut
Historii P A N w połowie 1953 r. we Wrocławiu . Na uwagę zasługują
zarówno poszczególne referaty (dotyczące rozwoju kapitalizmu, walk na
rodowowyzwoleńczych, sytuacji Śląska w Polsce Ludowej), jak też głosy
w dyskusji. Problem przeobrażeń struktury społecznej wsi w dobie
kapitalizmu poruszali m. in. W. Długoborski i S. Wysłouch, a zagadnienie
położenia klasy robotniczej i ruchu robotniczego w t y m samym czasie —
J. Jończyk, H . Altman, J. Durko, A. Galos i wielu innych. Problematyka
robotnicza była również przedmiotem szeregu artykułów rozrzuconych
w różnych czasopismach historycznych .
17
18
19
20
1 6
Cztery tomy „Przeglądu Zachodniego" zostały specjalnie poświęcone proble
matyce śląskiej: R. 5:1943 nr 5—6; R. 6:1950 nr 7—8; R. 8:1952 nr 1—2 i R. 8:
1952 nr dodatkowy (wyd. w r. 1953).
S. W y s ł o u c h , Wieś górnośląsko od polowy XVIII
do połowy
XIX
w.,
„Przegląd Zachodni", R. 8: 1952 nr 1—2, s. 13—52.
S. W y s ł o u c h, Kapitalistyczna przebudowa rolnictwa śląskiego i jej skutki
w latach 1850—1880, „Przegląd Zachodni", R. 8: 1952 nr dodatkowy, s. 1—119; zob.
też: T. Ł a d o g ó r s k i , Ludność
Śląska i jej struktura społeczna
w 2-giej poło
wie XVIII w., „Przegląd Zachodni", R. 6:1950 nr 7—8, s. 31—48; J . P o p k i e w i c z ,
Z badań nad strukturą
klasową
Górnego Śląska, „Przegląd Zachodni", R. 8:1952
nr dodatkowy, s. 403—418; K . O r z e c h o w s k i , Postępowanie
uwłaszczeniowe
na Górnym Śląsku, „Przegląd Zachodni", R. 8: 1952 nr 1—2, s. 178—235; t e n ż e ,
Uwagi o przebiegu i rezultatach uwłaszczenia
w pow. kozielskim na Górnym
Ślą
sku, „Przegląd Zachodni", R. 8:1952 nr dodatkowy, s. 120—202; T e n ż e , Rozdrab
nianie gruntów
chłopskich
w XIX w. w dwu wsiach górnośląskich,
„Sobótka",
R. 9: 1954 z. 1—2, s. 450—504 i in.
Konferencja Śląska Instytutu Historii P A N , t. I i I I , Wrocław 1954.
W. D ł u g o b o r s k i , Rekrutacja górników w Zagłębiu Górnośląskim
w okre
sie przed zniesieniem poddaństwa,
„Przegląd Zachodni", R. 6:1950 nr 7—8, s. 49—
88; t e n ż e , Początki kształtowania
się klasy robotniczej na Górnym Śląsku, „Kwar
talnik Historyczny", R. 61:1954 nr 1, s. 150—177; J . J o ń c z y k , Strajk
górników
w 1871 r. w Królewskiej
Hucie na tle sytuacji klasy robotniczej na Górnym
Śląsku
(1869—1878), „Przegląd Zachodni", R. 8:1952 nr dodatkowy, s. 310—368; K . J o ń c a ,
Strajk na Górnym Śląsku w 1889 r., „Przegląd Zachodni", R. 8: 1952 nr dodatkowy,
s. 369—402; H. Z i e l i ń s k i , Z dziejów
walki proletariatu górnośląskiego
w latach
wzniesienia rewolucyjnego
1918—21, „Sobótka", R. 7:1952, s. 217—226; B. S z er e r , Rozwój ruchu robotniczego na Śląsku w latach 1905—1107, INS przy K C PZPR,
Materiały i studia, t. I , Warszawa 1954, s. 190—213. Zagadnieniom ruchu robotni
czego na Opolszczyźnie poświęcona jest broszurka opracowana przez S. P o p i ó ł k a i J . S l e z i o n ę , Dokumenty z dziejów
walki komunistów
na
Opolszczyźnie,
I I wyd., Opole 1955.
17
1 8
19
2 0
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWK
SIOŁKOWIC
STARYCH
12J
W ostatnich latach ukazało się ponadto kilka prac o charakterze popu
larnonaukowym, przedstawiających położenie ludności polskiej (a więc
przede wszystkim chłopów i robotników) na Śląsku pod panowaniem nie
mieckim . Zarys całej historii Śląska od czasów najdawniejszych do
chwili obecnej daje, po raz pierwszy w ujęciu marksistowskim, niedawno
wydana pod red. E. i K. Maleczyńskich praca zbiorowa pt. Dzieje Śląska .
Szereg zagadnień z historii Śląska do X V I I I w. włącznie poruszają, opra
cowane również zespołowo, Szkice z dziejów Śląska .
Rozwojowi Śląska
w Polsce Ludowej poświęcone jest ciekawe studium E. Osmańczyka .
Na odrębną uwagę zasługuje wydawnictwo o charakterze źródłowym,
dotyczące specjalnie Opolszczyzny. Są to Pamiętniki
Opolan, opubliko
wane w 1954 r. przez Wydawnictwo Literackie w Krakowie. Napisane
przez polskich robotników i chłopów (obecnie często pracowników umy
słowych), zawierają wiele ciekawego materiału, zwłaszcza z rozwoju r u
chu robotniczego na Śląsku.
Scharakteryzowana powyżej literatura historyczna w niewielkiej t y l
ko mierze uwzględnia kwestię rozwoju struktury rolnej na Śląsku w okre
sie, który nas specjalnie interesuje, tzn. w dobie imperializmu niemiec
kiego i istnienia Polski Ludowej. Dostarcza ona również niewiele danych
do dziejów prawobrzeżnej, rolniczej Opolszczyzny.
Materiały źródłowe dotyczące społeczno-gospodarczego rozwoju wsi
śląskiej są dosyć bogate. Są to przede wszystkim liczne wydawnictwa sta
tystyczne pruskie, które w drugiej połowie X I X w. posiadają już znaczną
wartość. Z innych źródeł na szczególną uwagę zasługują księgi hipoteczne
i gruntowe, które pozwalają dokładnie wniknąć w rozwój struktury r o l
nej wsi.
Źródła powyższe tylko w niewielkim stopniu zostały wyzyskane do tej
pory w odniesieniu do Siołkowic. Przeglądnięto niektóre wydawnictwa
statystyczne omawiające ogólnie stosunki społeczno-gospodarcze na Gór
nym Śląsku, poza tym szereg opisów statystycznych i wykazów gmin, któ
re zawierają między innymi informacje o Siołkowicach. Wyzyskano r ó w
nież niektóre materiały archiwalne z Wojewódzkiego Archiwum w Opo
lu i pewne źródła pisane, będące w posiadaniu mieszkańców Siołkowic.
21
22
23
24
2 5
21
K . P i w a r s k i, Polacy śląscy w walce o społeczne
i narodowe
wyzwolenie
1848—1914, Warszawa 1955; K . P o p i o ł e k , Z niedoli i walk śląskiego
proletariatu..
Warszawa 1955; J . B a ł ł a b a n, Swit nad Opolszczyzną,
Warszawa 1953; O. S. P o
p i o ł e k , Bunty chłopskie r.a Górnym Śląsku do 1811 r., Warszawa 1954.
Dzieje Śląska, pod red. E . i K . M a l e c z y ń s k i c h , Warszawa 1955.
Szkice z dziejów
Śląska, pod red. E . Maleczyńskiej, Warszawa 1953.
E . I. O s m a ń c z y k, Śląsk w Polsce Ludowej, Warszawa 1953.
Wyciągi z tych materiałów sporządzili pracownicy archiwum pod kierun
kiem mer O. S. Popiołka.
22
23
2 4
2 5
�\22
I).
DOBROWOLSKA
i D.
MYRCTK-MARKOWSKA
III. BADANIA TERENOWE
Główną podstawę źródłową niniejszego sprawozdania stanowią jed
nak materiały uzyskane drogą badań terenowych w sierpniu 1955 r. Za
sadniczą techniką pracy terenowej były wywiady z mieszkańcami Siołkowic, uzupełnione obserwacją sytuacji obecnej. Wśród dotychczasowych
informatorów przeważali ludzie starsi, mężczyźni, przede wszystkim
robotnicy i rzemieślnicy. W słabszym natomiast stopniu uwzględniłyśmy
na razie środowisko chłopskie. Starałyśmy się też zebrać dane dotyczące
historii poszczególnych rodzin. W pewnej mierze przebadałyśmy również
kwestię narodową, ściśle związaną z interesującymi nas zagadnieniami.
Dotychczasowe badania przyniosły tylko ogólną orientację w odnie
sieniu do zróżnicowania klasowego i zawodowego wsi. Wymagają one
jeszcze znacznego pogłębienia, uzupełnienia podstawy statystycznej ba
danych zjawisk i gruntowniejszego zapoznania się z odnośnymi materia
łami archiwalnymi.
IV. W Y N I K I , B A D A N
Analiza zebranych materiałów pozwoliła przede wszystkim ustalić
prowizorycznie periodyzację badanych procesów. Obejmuje ona cztery
okresy: 1850—1890, 1891—1918, 1918—1945, 1945—1955. Poniżej przed
stawimy zróżnicowanie klasowe i zawodowe Siołkowic w każdym z tych
okresów po kolei. Najpierw omówimy ogólne przemiany w strukturze
społeczno-gospodarczej wsi i czynniki, które je kształtowały, następnie do
kładniej scharakteryzujemy trzy podstawowe kategorie społeczno-gospo
darcze we wsi: chłopów, rzemieślników i robotników. Z kolei przedsta
wimy kształtowanie się wzajemnych stosunków pomiędzy tymi katego
riami, zwłaszcza chłopstwem siołkowickim a robotnikami. Szczególny na
cisk położymy na kształtowanie się przeciwieństw klasowych.
1850—1890
Omówienie przeobrażeń struktury klasowej i zawodowej Siołkowic na
leży rozpocząć od przedstawienia procesu rozwarstwienia ludności wiej
skiej. Niestety, dane, którymi na razie rozporządzamy, są bardzo niepełne.
Nieliczne tylko publikacje statystyczne podają informacje o strukturze
społeczno-gospodarczej poszczególnych wsi śląskich. Dopiero gruntowne
przepracowanie wszelkich dostępnych materiałów statystycznych, ksiąg
hipotecznych itp. pozwoli na wyczerpujące oświetlenie wspomnianego za
gadnienia.
O ile chodzi o rozwój stosunków własnościowych w Siołkowicach, na
razie możemy przytoczyć tylko dane z 1844 i 1861. r. Dla porównania
zestawimy je z danymi z 1783 r. Należy tutaj podkreślić, że stosunki te
odmiennie kształtowały się w Siołkowicach Starych i Nowych. W pierw
szych podstawowy zrąb ludności stanowili aż do czasów uwłaszczenia
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOWIC
STARYCH
gburzy, mniejsze zaś ilościowo grupy tworzyli zagrodnicy i chałupnicy.
Siołkowice Nowe natomiast, powstałe jako kolonia w czasach Fryderyka
Wielkiego, obejmowały wyłącznie gospodarstwa zagrodnicze i chałupnicze.
Siołkowice Stare
Lata
Gburzy
26
1783
1844
1861 "
27
2
Półgburzy
Kwartniey
—
45
—
36
27
-
24
Zagrod
nicy
Chałup
nicy
32
12
32
23
22
16
Chałup
nicy
wygonowi
Wszyscy
mieszk.
wsi
—
809
1722
2063
110
28
30
Co do Siołkowic Nowych, posiadamy jedynie informacje z 1861 r.
Było wówczas 19 kolonistów, 4 półkolonistów i 7 chałupników wygonowych — łącznie 255 mieszkańców .
Analiza powyższych danych wskazuje na stopniowy wzrost ilości go
spodarstw średnich i małych przy zmniejszaniu się liczby gospodarstw
gburskich. Uwagę naszą zwraca również fakt zwiększania się ilości bez
rolnych. Jeżeli bowiem przyjmie się, że przeciętnie na rodzinę chłopską
przypadało 5 osób , w 1783 r. na 809 mieszkańców wsi było 309 bezrol
nych (38,2%), a w 1861 r. na 2063 było ich 1018 (49,3%). Sprawa ta w y
magałaby jeszcze dokładniejszego zbadania.
Brak nam danych statystycznych dotyczących przeobrażeń struktury
rolnej Siołkowic w następnych dziesięcioleciach X I X w. Prawdopodobnie
jednak zasadniczy kierunek rozwoju nie uległ zmianie. Wskazywałyby na
to wiadomości, jakie posiadamy o sytuacji gospodarczej całego powiatu
opolskiego. W przeciwieństwie do żyznych okręgów Dolnego Śląska
proces koncentracji ziemi w rękach wielkich właścicieli i zamożniej
szych chłopów wykazywał tutaj w drugiej połowie X I X w. słabe nasi
lenie, przyrost ludności wywoływał zaś coraz większe rozdrabnianie się
3 1
3a
33
211
F . A. Z i m m e r m a n n , Beyträge
zur Beschreibung von Schlesien, Bd I I I .
Brzea 1784, s. 83.
Reces w separacji wspólnej roli w Siołkowicach
w Opolskim Kresie, 19 V I I I
1844. Reces ten nie obejmuje pewnej ilości zagrodników i chałupników mieszkają
cych poza wspólnotą podlegającą rozdziałowi.
Cyfra ta nie pochodzi z recesu, ale z pracy wyd. przez J . G. Knie,
Alpha
betisch-statistisch-topographische
Uebersicht der Dörfer, Flecken, Städte und ande
ren Orte der Königlich Preussischen Provinz Schlesien..., I I wyd., Wrocław 1845, s. 583.
2» p T r i e s t , Topographisches
Handbuch von Oberschlesien,
Wrocław 1864,
s. 115.
so T r i e s t , op. cit., s. 48.
" T r i e s t , jw., s. 114.
T r i e s t , jw., s. 48.
Według O r z e c h o w s k i e g o , Rozdrobnienie gruntów
chłopskich...,
s. 459,
taka była przeciętna liczebność rodziny chłopskiej na Śląsku w X I X w.
2 7
3 8
112
,:!
�n
DOBROWOLSKA
i D. M Y R C I K - M A R K O W S K A
gruntów. Świadczy to o słabym rozwoju kapitalizmu w miejscowym
rolnictwie . Pewne wątpliwości budzi jedynie kwestia bezrolnych. Ilość
ich w całym powiecie opolskim była niewielka; w 1882 r. wynosiła tylko
20,40% ogółu ludności rolniczej , co również dowodzi słabego rozwoju
procesów kapitalistycznych. Trudno jest w tej chwili rozstrzygnąć, czy
rozwój Siołkowic z ich dużą ilością bezrolnych był nietypowy dla całe
go powiatu, czy też raczej w latach osiemdziesiątych i tutaj zmniejszyła
się liczba bezrolnych na skutek emigracji zarobkowych.
Wyżej przedstawiona struktura rolna Siołkowic wpływała na koniecz
ność szukania przez ich mieszkańców dodatkowych źródeł zarobków.
W omawianym okresie jednak możliwości znalezienia pracy dodatkowej
(dla bezrolnych praca ta była głównym źródłem utrzymania) były nie
wielkie. Część ludności trudniła się rzemiosłem, skierowanym przede
wszystkim na potrzeby wsi względnie najbliższej okolicy. W Siołko
wicach Starych znajdowały się 3 wiatraki, 1 młyn wodny, 4 kuźnie;
w Siołkowicach Nowych była kuźnia, blech (warsztat do bielenia płócien)
i smodarnia. Długą tradycję miało we wsi miotlarstwo i koszykarstwo.
Zajmowały się nim stale lub tylko sezonowo rodziny chałupnicze i bez
rolne. Drobna wytwórczość miała swój odpowiednik w organizacji zbytu.
Był to drobny handel domokrążny. Trudniło się nim wiele osób, przy tym
niekiedy byli to sami wytwórcy. Mimo skromnych rozmiarów umożliwiał
on jednak w pewnych wypadkach wzbogacenie się.
34
35
Ponadto ludność małorolna lub bezrolna Siołkowic utrzymywała się
też z pracy najemnej we wspomnianych już większych warsztatach rze
mieślniczych, w pobliskim, państwowym lesie (głównie mieszkańcy Sioł
kowic Nowych), a przede wszystkim w rolnictwie. Praca najemna
w rolnictwie wiązała się z gospodarstwami miejscowych gburów lub
z dużymi majątkami rolnymi, przeważnie na Dolnym Śląsku, dokąd w y
jeżdżano na sezon. Dosyć rozpowszechnione również było tzw. mataczkarstwo (flis). Nieliczni tylko informatorzy wspominają o wyjazdach do
okręgów przemysłowych na Górnym Śląsku albo w Niemczech zachod
nich i północnych. Sezonowe migracje zarobkowe na zachód rozpoczęły
się po 1870 r., masowy charakter przybrały jednak dopiero z końcem
X I X w.
Z innych zajęć należałoby wymienić myślistwo i rybołówstwo, a tak
że zbieractwo jagód, grzybów i szyszek, rozpowszechnione zwłaszcza
w Siołkowicach Nowych.
Cechą charakterystyczną wymienionych wyżej zajęć w latach 1850—
1890 była ich sezonowość i sporadyczność, poza tym duża elastyczność
34
S. W y s ł o u c h , Kapitalistyczna
™ W y s l o u c h, .iw., s. 112.
przebudowa...,
s. 112, 113.
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOWIC
STARYCH
125
i zmienność. Trudniący się nimi chłopi względnie bezrolni łatwo prze
rzucali się z jednego rodzaju pracy do drugiego, w zależności od chwi
lowej koniunktury. Zajęcia ich miały na ogół charakter lokalny; dalsze
migracje do pracy zdarzały się jedynie wyjątkowo. Ogólnoniemiecki r y
nek pracy w niewielkim tylko stopniu, zwłaszcza przed 1870 r., wchła
niał nadmiar r ą k roboczych prawobrzeżnej Opolszczyzny.
Przejdźmy teraz do omówienia warunków życia i pracy trzech zasad
niczych kategorii społeczno-gospodarczych w Siołkowicach, tzn. chłopów,
rzemieślników i robotników.
C h ł o p i . W okresie badanym wśród chłopów wyraźnie wyodrębnia
ją się trzy warstwy: gburzy, zagrodnicy i chałupnicy. W ustroju feu
dalnym przedstawiciele tych warstw różnili się miedzy sobą zarówno ilo
ścią posiadanej ziemi, jak też rodzajem i wysokością obciążeń p a ń
szczyźnianych. W drugiej połowie X I X w. o przynależności do każdej
z nich decydował również w pewnej mierze stan posiadania. Według
określenia informatorów za gburów uważano gospodarzy, którzy mieli
powyżej 40 względnie 50 morgów (często powyżej 100). Stan posiadania
zagrodników wynosił mniej więcej od 15 do 40 morgów, chałuuników
poniżej 15 morgów. Z biegiem czasu zresztą na skutek rozdrobnienia
gruntów, a także podnoszenia s .ę poziomu gospodarki rolnej zmieniały
sie krvter'.a, według których oceniano wielkość majątku g^ura lub za
grodnika. Ilość posiadanej ziemi nie była jedynym czynnikiem d°cvdującym o przynależności do danei warstwy. Drugim, niemniej istotnym,
było pochodzenie. Gburem mógł być tylko syn gbura zamieszkujący cen
trum wsi zwane „Gbury". Nie był natomiast uważany za gbura syn cha
łupnika, który dorobił się większej ilości ziemi. W słabszym stopniu po
chodzenie decydowało o przynależności do warstwy zagrodników i c h a ł u p
ników. Chałupnikiem mógł zostać zarówno syn gbura, jak zagrodnika.
i-
Wspomniany już poprzednio proces rozdrabniania gruntów chłop
skich powodował przesuwanie się ludności chłopskiej z warstwy gburów
do warstwy zagrodników, a następnie chałupników. Zagadnienie to wiąże
się ściśle z problemem spadkobrania. Jak wiadomo, przepisy prawa spad
kowego obowiązującego na Śląsku pozwalały na dowolne dzielenie grun
tów (z wyjątkiem włości rentowych) . Zwyczajowe zasady spadkobra
nia kształtowały się jednak różnorodnie. Jak podają najstarsi nasi infor
matorzy, kilkadziesiąt lat temu, gdy możliwości zarobkowe były niewiel
kie, rozpowszechnione było dzielenie gospodarstw pomiędzy dzieci. Rzad
kie natomiast były wypadki zostawiania na całym gospodarstwie jedne
go dziedzica, który spłacał pozostałych.
36
3 0
S. K u c z k o w s k i , Zwyczaje spadkowe na Górnym
spadkowe włościan
w Polsce, cz. I I , Warszawa 1929.
Śląsku,
fw:]
Zwyczaje
�D.
DOBROWOLSKA
i
D.
MYRCIK-MARKOWSKA
Charakterystyczne jest, że rodzice dość często przekazywali w całości
swe gospodarstwo dzieciom za swojego życia. Miało to miejsce zwłaszcza
w zamożniejszych rodzinach chłopskich. W takim wypadku rodzice zo
stawiali sobie jedynie kilka morgów gruntu, które mieli im obrabiać
ich spadkobiercy. Ponadto zastrzegli sobie niekiedy określoną ilość
produktów rolnych, drzewa opałowego itp. Materialne warunki ich życia
miały być dobre, na skutek tego nawet stosunkowo młodzi ludzie decydo
wali się pójść na wysyp. Wysypnicy, czyli wycuźnicy,
mieszkali w od
rębnej, specjalnie dobudowanej części domu względnie w osobnym
domku.
Na specjalne omówienie zasługuje zagadnienie warunków pracy i po
ziomu życia gburów, zagrodników i chałupników. Zagadnienie to na
szkicujemy tutaj bardzo ogólnie, ponieważ jest ono przedmiotem również
innych sprawozdań (zwłaszcza sprawozdania poświęconego rolnictwu
w Siołkowicach).
Gospodarstwa samowystarczalne posiadali jedynie gburzy i część
zagrodników. Czasem tylko właścicielami ich byli również chałupnicy,
którzy wzbogacili się na wytwórczości rzemieślniczej lub handlu. We
dług relacji informatorów w ostatnich dziesięcioleciach X I X w. gospo
darstwa te wynosiły przynajmniej 30 morgów . Gburzy na ogół nie trud
nili się żadnymi zarobkowymi zajęciami ubocznymi, na co im zresztą
nie pozwalał braik czasu. Zdarzały się jednak wypadki, że zamożniejsi
spośród nich lokowali swe kapitały w miejscowych karczmach i młynach.
Do pomocy brali sobie wówczas siły najemne. Niektóre gospodarstwa
gburskie zatrudniały zresztą stale parobka i służącą, a oprócz tego robot
ników sezonowych, zazwyczaj spośród miejscowych chałupników lub bez
rolnych. W przeciwieństwie do gburów większa część zagrodników
i z reguły chałupnicy mieli jakieś zajęcia dodatkowe. Czasem była to
stała praca rzemieślnicza albo najemna, zwykle jednak zajęcia te mia
ły charakter dorywczy, sezonowy.
37
Gburzy stanowili w zasadzie najlepiej sytuowaną materialnie war
stwę chłopską, co odbijało się naturalnie na ich stopie życiowej i k u l
turze materialnej. Sytuacja materialna większości rodzin zagrodniczych
i prawie wszystkich chałupniczych była ciężka, stąd też niejednokrot
nie do pracy zarobkowej zmuszone były też kobiety. Niekiedy jednak
zagrodnicy względnie chałupnicy na swych zajęciach dodatkowych do
rabiali się pewnego kapitału, który umożliwiał im dokupienie gruntu
lub założenie większego warsztatu rzemieślniczego.
3 7
Według doskonałego znawcy stosunków górnośląskich, T. Schucka, granica
samowystarczalności gospodarstw pow. opolskiego, położonych po prawym brzegu
Odry, już w latach pięćdziesiątych X I X w. wynosiła 25—30 morgów
(Oberschlesien,
Statistik des Begierunas-Bezirks
Oppelrt, Iserlohn 1860, s. 177).
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOLKOWIC
STARYCH
3 8
R z e m i e ś l n i c y . Rzemieślnicy siołkowiccy pochodzili na ogół
z rodzin małorolnych lub bezrolnych i sami pozostawali nadal w ramach
tych warstw społecznych. Jeżeli wykonywane przez nich rzemiosło mia
ło charakter sezonowy, trudnili się ponadto dorywczo innymi zajęciami,
jak pracą najemną w lesie lub na roli, zbieractwem płodów ileśnych itp.
Odrębną kategorię stanowili rzemieślnicy pochodzący z lepiej sytuowa
nych rodzin chłopskich. B y l i to przeważnie synowie lub zięciowie boga
tych gburów, którzy nie odziedziczyli ziemi, a otrzymane spłaty lub
posagi lokowali w warsztatach rzemieślniczych. Ich sytuacja materialna
była więc od początku lepsza od sytuacji rzemieślników wymienionych
poprzednio, rzadko tez byli zmuszeni do szukania dodatkowych źródeł
zarobku.
W obrębie Siołkowic możemy wyróżnić dwie zasadnicze kategorie
rzemieślników: jedni pracowali na zamówienie poszczególnych miesz
kańców wsi (względnie osad okolicznych), drudzy produkowali dla nie
znanego odbiorcy na szerszy rynek. Do pierwszej kategorii należeli na
przykład szewcy, krawcy, cieśle, młynarze, kowale. Ci ostatni zajmo
wali się zarówno robotami reperacyjnymi, jak też wyrabianiem narzędzi
rolniczych na zamówienia gospodarzy siołkowickich. Do drugiej kategorii
należałoby zaliczyć przede wszystkim koszykarzy. W połowie X I X w.
ogólna ich liczba nie przekraczała 20 osób, stopniowo jednak zwiększała
się coraz bardziej. O ile dla Siołkowic Starych charakterystyczne było
koszykarstwo, w Siołkowicach Nowych dużą rolę odgrywało miotlarstwo.
Trudniono się nim sezonowo obok szeregu innych zajęć dorywczych. Na
szerszy zbyt obliczona była również produkcja smolarni w Siołkowicach
Nowych i jednej z kuźni w Siołkowicach Starych. W kuźni tej wyrabia
no narzędzia rolnicze, takie jak sierpy, kosy, pługi. Według opowiadań
mieszkańców wsi miała być ona zwdązana z kuźnicą, w której przetapiano
miejscową rudę darniową. Zarówno kuźnia, jak smolarnia stanowiły
własność synów gburskich, a zatrudniały po kilka osób.
r
Omawiając organizację rzemiosła należy podkreślić, że rzemieślnicy
siołkowiccy pracowali przeważnie sami, czasem przy pomocy rodziny,
a w nielicznych wypadkach zatrudniali uczniów i czeladników lub inne
siły najemne. Pomoc rodziny odgrywała specjalnie dużą rolę w koszykarstwie i miotlarstwie. Każdy z członków rodziny miał wówczas swoje
ściśle określone funkcje, miejscem zaś pracy była przeważnie kuchnia
lub szopa. Jak już wspomniano powyżej, sami wytwórcy niekiedy trudni-
3 8
Dokładne omówienie sytuacji gospodarczej i społecznej rzemieślników znaj
duje się w Sprawozdaniu ze stanu badań nad rzemiosłem
w Siołkowicach
Starych,
pow. Opole, napisanym przez I. N i z i n s k ą , „Etnografia Polska", t. 1: 1957, s. 162.
�)2«S
D
DOBROWOLSKA
i
D.
MYRCIK-MARKOWSKA
li się handlem i rozwozili swe towary po wsiach okolicznych lub bardziej
odległych częściach Śląska. Poza t y m jednak handlem domokrążnym zaj
mowała się specjalna kategoria ludzi rekrutująca się z rodzin małoi bezrolnych, często spośród krewnych drobnych wytwórców.
Poziom zamożności rzemieślników był różny, w zależności od kapi
tału, z k t ó r y m rozpoczynali pracę, wykorzystywania przez nich sił najem
nych oraz od koniunktury gospodarczej. Przeważnie jednak, jak już wspo
mniano, rzemiosło nie dawało dochodów wystarczających do utrzymania
rodziny, łączono je wiec z innymi typami zajęć.
Styl życia rzemieślników był podobny do stylu życia chłopów, t j .
tej warstwy, z której się przeważnie rekrutowali. Rodzaj zajęcia znaj
dował jednak tu pewne odbicie, na przykład w organizacji pracy w ro
dzinie oraz w użytkowaniu mieszkania i zabudowań gospodarczych. Pe
wien wpływ na styl życia rodzin rzemieślniczych wywierał również fakt,
że mężczyźni, którzy trudnili się handlem domokrążnym, dużo podróżo
wali, a przez to przyjmowali wzory obce w silniejszym stopniu niż miej
scowa ludność rolnicza.
R o b o t n i c y . Kształtowanie się siołkowickiej klasy robotniczej wią
że się ściśle z procesem rozwarstwienia tutejszego chłopstwa. Rekruto
wała się ona zarówno spośród chałupników, jak też licznej w omawianym
okresie ludności bezrolnej. Robotnicy siołkowiccy nie tworzyli jednak je
szcze grupy zwartej, wyodrębniającej się wyraźnie spośród innych kate
gorii zawodowych. Przyczyniało się do tego zarówno ich silne powiąza
nie z miejscowym chłopstwem, jak też duża zmienność zawodowa, po
legająca na łatwym przerzucaniu się z jednego zajęcia do drugiego,
z pracy najemnej do handlu i rzemiosła. Dopiero z końcem X I X w.,
gdy wzmogły się sezonowe migracje zarobkowe do Niemiec północnych
i zachodnich siołkowicka klasa robotnicza zaczęła się wyraźniej wyod
rębniać.
W omawianym okresie najbardziej rozpowszechniona była praca na
jemna u miejscowych gburów i zagrodników. Praca ta miała charakter
stały (służba), sezonowy lub dniówkowy, była zaś opłacana gotówką lub
produktami rolnymi. Dużą rolę odgrywały również sezonowe wyjazdy
do majątków rolnych, przeważnie na Dolny Śląsk. Inne natomiast ro
dzaje pracy najemnej (u miejscowych rzemieślników, w lesie, w dalszych
zakładach pracy) posiadały dla życia wsi mniejsze znaczenie, zatrud
niały bowiem stosunkowo nieznaczną ilość ludzi. Ponieważ zarobki męż
czyzn nie wystarczały na utrzymanie rodziny, do pracy szły również ko
biety i dzieci. Ponadto, jak już wspomniano, większość robotników zaj
mowała się dorywczo innymi pracami zarobkowymi. Położenie materialne
robotników, zwłaszcza bezrolnych, było bardzo ciężkie. Wielu z nich
nie posiadało własnych domów i wynajmowało mieszkania w dużych
�ZRÓŻNICOWANIE
1
KLASOW ']
SIOŁKOWIC
STARYCH
129
domach chłopskich (zwykle w części przeznaczonej dla
wysypników).
Byli wówczas zobowiązani do pomocy w gospodarstwie, rzadziej nato
miast do płacenia pewnego czynszu. Ponieważ wysokość świadczeń w robociźnie nie była zazwyczaj dokładnie określona, gburzy dysponowali do
wolnie pracą komorników. Zależni gospodarczo od zamożniejszych chło
pów robotnicy ulegali im również pod względem kulturalnym i ideo
logicznym.
Wzajemne
stosunki
pomiędzy
kategoriami ludności
poszczególnymi
wsi
Na osobne omówienie zasługują stosunki pomiędzy poszczególnymi
klasami, warstwami społecznymi względnie kategoriami zawodowymi
w obrębie wsi badanej. W drugiej połowie X I X w. w Siołkowicach w y
raźnie zaznacza się następująca hierarchia społeczna, oparta na stosun
kach własnościowych w rolnictwie i na tradycji: 1) gburzy, 2) zagrodni
cy, 3) chałupnicy, 4) bezrolni. Hierarchia ta, odziedziczona po okresie
przeduwłaszczeniowym, stopniowo ulegała pewnym zmianom związanym
z rozwojem kapitalizmu w rolnictwie i ze wzrostem znaczenia niektórych
zawodów pozarolniczych. Zmiany te były jednak w przeciągu omawianego
okresu stosunkowo nieznaczne.
Pomiędzy wymienionymi warstwami istniało szereg powiązań, przede
wszystkim o charakterze gospodarczym. Polegały one na dzierżawieniu
gruntów, wymianie usług (np. odrobek albo usługi rzemieślnicze w za
mian za robociznę konną), niekiedy na transakcjach handlowych. Zazna
czały się one specjalnie wyraźnie w stosunkach między zamożniejszymi
chłopami a chałupnikami i bezrolnymi, tworzącymi zawiązek miejscowej
klasy robotniczej. Jak już wspomniano, gburzy zatrudniali biedotę wiej
ską w swych gospodarstwach, dawali jej niekiedy w dzierżawę małe
parcele, wynajmowali mieszkania. Z wszystkich tych usług potrafili wy
ciągnąć dla siebie znaczne korzyści.
Pomimo licznych powiązań gospodarczych, kulturowych, a często też
rodzinnych, istniał duży dystans pomiędzy poszczególnymi warstwami
społecznymi na wsi. Wyrażał się on między innymi w układzie teryto
rialnym wsi. Gburzy zamieszkiwali centrum wsi, a z czasem też przy
siółek Bedaszkę, zagrodnicy zaś, chałupnicy i bezrolni — peryferie (Bło
nie, Kopiec, Klapacz). Również Siołkowice Nowe zamieszkiwali prawie
wyłącznie chałupnicy i ludność bezrolna.
Wspomniany dystans przejawiał się także w życiu towarzyskim wsi.
Tak na przykład gburzy korzystali z odrębnej karczmy, do której nie
mieli wstępu przedstawiciele innych warstw. Ci zaś z kolei gromadzili
się v/ swych kółkach w innych Ikarczrnach siołkowickich. Podobnie na
uroczystości rodzinne, jak chrzciny, wesela, zapraszano przeważnie ludzi
Etnografia
Polska
I
9
�130
n.
DOBROWOLSKA
i
D.
MYRCIK-MARKOWSKA
z własnej warstwy. Różnice społeczne przejawiały się także w życiu
gminnym (zarząd gminy był z reguły w ręku gburów) i parafialnym.
W kościele na przykład przedstawiciele poszczególnych warstw mieli
swe stałe, wyznaczone miejsca: koło samego ołtarza siedzieli wycuźnicy,
dalej gburzy, zagrodnicy, chałupnicy, a na końcu, dopiero komornicy
[ służba.
Taka hierarchia społeczna była wyrazem panującego we wsi syste
mu wartości, według którego o stanowisku społecznym człowieka decy
dował przede wszystkim stan posiadania, a zwłaszcza wielkość gospodar
stwa rolnego. Stanowisko społeczne chłopa było więc wyższe od stano
wiska robotnika, bez względu nawet na wysokość dochodów. W drugiej
połowie X I X w. powyższy układ wartości przyjmowany był nie tylko
przez chłopów, ale też przez ludność bezrolną, która bezapelacyjnie uzna
wała autorytet gburów.
1891—1918
Brak nam na razie szczegółowych danych statystycznych o przeobra
żeniach struktury rolnej Siołkowic w omawianym okresie. Według rela
cji informatorów przeobrażenia te szły w zasadzie w t y m samym kierun
ku co poprzednio, mianowicie w kierunku zwiększania się ilości gospo
darstw średnich i małych przy równoczesnym zanikaniu większych.
Na pewne osłabienie tego procesu wpłynęła zapewne emigracja sze
regu rodzin chłopskich do Ameryki lub do innych części p a ń s t w a pru
skiego. Emigracja do Ameryki rozpoczęła się jeszcze w okresie poprzed
nim, a objęła około 40 miejscowych rodzin, przeważnie małorolnych. Poza
tym kilkanaście rodzin średniorolnych przeniosło się do Wielkopolski
(z końcem X I X w.) i w okolice Gliwic (z początkiem X X w.). W obydwu
ostatnich wypadkach przyczyną emigracji była możność nabycia na ko
rzystnych warunkach większej ilości urodzajnej ziemi (w jednym ka
wałku), pochodzącej z parcelacji majątków rolnych. Sprzedaż dawnych
gospodarstw przez emigrantów musiała wpłynąć na zmiany w stosun
kach własnościowych w rolnictwie Siołkowic, brak nam jest jednak
0 t y m bliższych danych.
Również otwarcie się nowych możliwości zarobkowych w prze
myśle niemieckim wpłynęło w pewnej mierze na osłabienie procesu rozdrabiania gruntów chłopskich i częstsze pozostawianie na gospodarstwie
jednego dziedzica. Gwałtowny rozwój przemysłu niemieckiego po 1870 r.
stworzył bowiem zapotrzebowanie na siły robocze. W Siołkowicach
1 w wsiach okolicznych pojawili się wówczas liczni agenci werbujący ro
botników do pracy w różnorodnych przedsiębiorstwach przemysłowych.
Rozpoczęły się najpierw sporadyczne, a z końcem X I X w. już masowe
sezonowe migracje mieszkańców Siołkowic na Zachód. Znajdowali oni
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOWIC
STARYCH
13.1
najczęściej zatrudnienie przy robotach ziemnych i budowlanych, takich
jak zakładanie kanalizacji, wodociągów, ewentualnie budownictwo miesz
kaniowe (Berlin, Hamburg, Lipsk, Drezno i okolice, oraz Westfalia). Wielu
robotników pracowało również przy budowie dróg bitych lub zakładaniu
torów kolejowych (np. linia Berlin—Hamburg, Berlin—Drezno). Ponad
to otworzyły się możliwości zarobkowe dla kobiet i dziewcząt. Wyjeżdża
ły one na sezon letni do Berlina i innych miast niemieckich, gdzie pra
cowały u ogrodników. Niektóre z nich angażowały się także do pewnych
robót ziemnych, np. przekopywania rowów. Migracje do pracy w mająt
kach rolnych utrzymały się nadal, ale stopniowo zmieniły swój charakter.
Podczas gdy dawniej uczestnikami ich byli przeważnie mężczyźni, teraz
wyjeżdżała najczęściej młodzież albo kobiety.
Obraz powyższy wymaga pewnych wyjaśnień. Nasuwa się bowiem
pytanie, dlaczego robotnicy siołkowiccy emigrowali przede wszystkim na
teren Niemiec północnych i zachodnich, a nie do pobliskiego górnośląs
kiego okręgu przemysłowego, a także co determinowało ich rodzaj pracy.
Jeśli chodzi o kierunek migracji, Siołkowice nie stanowią wyjątku.
W okresie badanym migracje ludności śląskiej na zachód miały charak
ter masowy. Jak wiadomo, Śląsk był w ramach państwa junkiersko-kapitalistycznego ziemią specjalnie upośledzoną gospodarczo. W następstwie
tego warunki pracy robotników w górnośląskim okręgu przemysłowym
były wyjątkowo ciężkie, a płace niskie. Ponadto z końcem X I X w. po
jawiła się tutaj konkurencja taniego robotnika z Galicji i Królestwa.
Nic więc dziwnego, że Ślązacy odpływali na zachód, gdzie zresztą byli
bardziej wyzyskiwani i gorzej płatni niż robotnicy miejscowi. Podejmo
wali się robót ciężkich, sezonowych, jak np. właśnie roboty ziemnobudowlane.
Przejawem umacniania się stosunków kapitalistycznych w Siołkowicach było nie tylko wciągnięcie tutejszych robotników w ogólnoniemiecki rynek pracy, ale także przeobrażenia w organizacji miejscowego
rzemiosła. Wyraźnie zaznaczyły się one w zakresie koszykarstwa, a pole
gały na stopniowej koncentracji zbytu, która stwarzała przesłanki do
koncentracji produkcji.
Także w innych gałęziach produkcji nastąpiły w t y m okresie dosyć
istotne zmiany. Pod koniec X I X w. upadły dawne drobne zakłady pracy,
cakie jak blech, smolarnia oraz kuźnia, produkująca narzędzia rolnicze
na szerszy rynek, z początkiem zaś X X w. została założona duża cegiel
nia i tartak o nowoczesnym wyposażeniu technicznym. Powstanie obydwu
tych przedsiębiorstw, zatrudniających łącznie kilkadziesiąt osób, było
związane z szybkim rozwojem budownictwa w Siołkowicach i okolicy,
wynikłym z napływu gotówki do wsi. Właścicielami tych przedsiębiorstw
byli przedstawiciele miejscowej burżuazji wiejskiej. Ponadto z począt-
�332
U.
DOBROWOLSKA
i D.
MYRC1K-MARKOWSKA
kiem X X w. zostały założone w Siołkowicach i w pobliskim Dobrzeniu
niewielkie fabryczki pończoch.
Lata I wojny światowej były ciężkie dla większości mieszkańców
Siołkowic. Ponieważ wielu mężczyzn było w wojsku, ciężar pracy zawo
dowej spadł na kobiety. Trudniły się one przeważnie handlem domo
krążnym (tekstyl, galanteria, kosze) i koszykarstwem. Okres ten był
jednak pomyślny dla rozwoju miejscowego rzemiosła, którego produkcja
była skierowana na potrzeby wojskowe.
W latach 1891—1918 zaszły dość duże zmiany w warunkach życia
i pracy poszczególnych kategorii społeczno-gospodarczych na wsi.
C h ł o p i . W omawianym okresie utrzymały się w zasadzie wspo
mniane poprzednio trzy warstwy chłopskie. Proces rozdrabniania gruntów
chłopskich uległ jednak prawdopodobnie pewnemu osłabieniu. Infor
matorzy nasi wspominają, że na przełomie X I X i X X w. na skutek ma
sowego odpływu ludności do pracy w przemyśle częstsze niż poprzednio
były wypadki przejmowania całego gospodarstwa przez jednego dziedzi
ca, który spłacał pozostałych. Na ogół zresztą dbano o to, by każde
z dzieci otrzymało jakieś zabezpieczenie bytu pod postacią ziemi, pienię
dzy lub też określonego fachu.
Warunki życia i pracy poszczególnych warstw chłopskich uległy pew
nym zmianom w zestawieniu z okresem poprzednim. Chłopi wielkoi średniorolni przeszli na gospodarkę intensywną, stopniowo wprowa
dzali ulepszone narzędzia rolnicze, coraz powszechniej używali nawozów
sztucznych. Rozbudowa l i n i i kolejowych przyczyniła się do rozwoju go
spodarki towarowej. Inna była sytuacja chłopów małorolnych, którzy
nie mogli sobie pozwolić na większe inwestycje w gospodarstwie. Trud
nili się oni nadal różnymi zajęciami dodatkowymi. Charakterystyczne
jest jednak, że w ostatnich latach przed I wojną światową coraz częściej
dodatkowa początkowo praca chałupnika, zwłaszcza najemna praca
w przemyśle, przybierała charakter zajęcia głównego.
Rozwój gospodarczy przyczynił się do podniesienia dotychczasowego
poziomu życia gburów. Niemniej jednak, gdy w okresie poprzednim sta
nowili oni warstwę ludności wiejskiej o najwyższej stopie życiowej, obec
nie pod t y m względem przewyższali ich niekiedy, pomijając nielicznych
przedsiębiorców, bezrolni lub małorolni robotnicy, zatrudnieni sezono
wo w przemyśle niemieckim. Gburzy 'bowiem znaczną część dochodów
poświęcali na „spłacenie rodziny" i na inwestycje gospodarcze, robotnicy
zaś zarobki swe zużywali przede wszystkim na cele konsumpcyjne (bu
dowa nowych domów, urządzenie mieszkań, ubranie, pożywienie). Należy
przy t y m podkreślić, że wymagania rodzin gburskich były niejednokrot
nie mniejsze niż robotniczych, co wiązało się z brakiem szerokich kon
taktów i możliwości porównania.
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOLKOWIC
STARYCH
Pod względem politycznym decydującą rolę w życiu chłopów siołkowickich odgrywały w omawianym okresie dwie partie: Centrum i par
tia polska. Obydwie miały charakter katolicki, a skupiały przede wszyst
kim zamożniejszych chłopów.
R z e m i e ś l n i c y . Jak w okresie poprzednim, rzemieślnicy siołkowiccy rekrutowali się przede wszystkim z miejscowych rodzin małoi bezrolnych, niekiedy tylko z rodzin zamożniejszych chłopów.
W organizacji rzemiosła, zwłaszcza koszykarstwa, którym trudniło
się na przełomie X I X i X X w. około 50 osób, zaszły dość duże zmiany,
związane z rozwojem stosunków kapitalistycznych na Śląsku. Podczas
gdy dawniej każdy z drobnych wytwórców zaopatrywał się sam w su
rowiec i zazwyczaj sam sprzedawał swoje wyroby, obecnie dostawą su
rowca i organizacją zbytu zaczęło się zajmować k i l k u przedsiębiorców,
którzy sprzedawali koszykarzom wiklinę i kupowali od nich gotowe w y
roby, a następnie rozwozili je po całej Rzeszy. Jako ludzie majętni dyspo
nowali odpowiednimi środkami transportowymi, a w różnych miejsco
wościach Rzeszy posiadali swoje składy. W ten sposób przedstawiciele
kapitału handlowego, pochodzący zresztą przeważnie z sąsiedniego ośrod
ka koszykarskiego w Chróścicach, uzależnili od siebie dotychczas samo
dzielnych wytwórców. Nowa organizacja zbytu, która nie objęła zresztą
wszystkich drobnych wytwórców, stworzyła przesłanki do powstania
nowej organizacji produkcji. W Siołkowicach zostały mianowicie zało
żone trzy większe warsztaty koszykarskie, zatrudniające przez cały rok
po 5—6 sił najemnych, a poza t y m pracujących w domu chałupników.
Były to więc początki systemu nakładczego. Właściciele wspomnianych
warsztatów pozostawali w stałym kontakcie z przedsiębiorcami-handlarzami, którym sprzedawali całą swoją produkcję. W podobnym kierunku
szedł rozwój miotlarstwa w Siołkowicach Nowych; i tutaj zaznaczyła się
bowiem tendencja do koncentracji zbytu.
W czasie I wojny światowej w sposób sztuczny przyspieszony został
proces koncentracji siołkowickiego koszykarstwa. Produkcję skierowano
wyłącznie na potrzeby armii (plecenie koszyków na granaty), a wszyst
kich koszykarzy zmuszono drogą zarządzeń administracyjnych do pracy
w trzech wspomnianych warsztatach. Ilość pracowników w każdym z nich
wzrosła do dwudziestu k i l k u osób.
Stosunkowo mniejszym przeobrażeniom uległy rzemiosła mające cha
rakter usługowy na rzecz wsi. W związku z rozbudową wsi wzrosła ilość
cieśli i stolarzy, pojawili się również krawcy miarowi i krawczynie szy
jące suknie według wzorów miejskich. Konkurencja wyrobów fabrycz
nych sprawiła, że kowale przeszli prawie wyłącznie na prace typu reperacyjnego. Jak już wspomniano, powstały w Siołkowicach tartak i cegiel
nia, zakłady te jednak miały charakter przedsiębiorstw kapitalistycznych.
�134
D.
DOBROWOLSKA
i D.
MYRCTK-MARKOWSKA
Podobnie jak w okresie poprzednim sytuacja materialna ogółu rze
mieślników, zwłaszcza koszykarzy, była ciężka. Swą pracę wytwórczą
łączyli więc z innymi zajęciami zarobkowymi, coraz częściej z sezonową
pracą w przemyśle niemieckim. Jedynie nieliczni koszykarze dorabiali
się niekiedy majątku i stawali się samodzielnymi przedsiębiorcami.
W związku ze zmianą w a r u n k ó w pracy styl życia większości koszy
karzy zbliżał się coraz bardziej do stylu życia robotników. Natomiast
rzemieślnicy pracujący na usługi wsi byli na ogół silniej związani ze
środowiskiem chłopskim.
R o b o t n i c y . W omawianym okresie siołkowicka klasa robotnicza
wzrastała liczebnie i stopniowo wyodrębniała się spośród innych miesz
kańców wsi. Rekrutowała się nadal przede wszystkim z ludności małoi bezrolnej, coraz częściej jednak w jej szeregi wchodzili również sy
nowie zamożniejszych chłopów.
Ze względu na stan posiadania można wyróżnić w jej obrębie: wła
ścicieli karłowatych gospodarstw, robotników bezrolnych, ale posiada
jących własne domy, oraz komorników. Podział ten krzyżuje się z podzia
łem według rodzaju zajęcia i wysokości dochodów z pracy najemnej.
Najgorzej płatni byli robotnicy rolni, którzy pracowali u miejscowych
gospodarzy względnie wyjeżdżali na sezon do wielkich majątków. Lepsza
była sytuacja robotników przemysłowych zatrudnionych w miejscowych
lub okolicznych zakładach pracy (zakłady koszykarskie, tartaki, cegiel
nie, cementownie itp.). Największe dochody mieli jednak wspomniani
już robotnicy ziemni i budowlani, zwłaszcza ci, którzy uzyskali wyższe
kwalifikacje zawodowe. Pomimo dość wysokiego poziomu życia mogli so
bie pozwolić na systematyczne składanie oszczędności, zużytkowywanych
przeważnie na budowę domu względnie na zakupienie gruntu. Dążeniem
bowiem wielu robotników w t y m czasie było posiadanie własnego go
spodarstwa. Można to wytłumaczyć zarówno chęcią zabezpieczenia sobie
bytu na wypadek utraty pracy (przeważnie zresztą sezonowej), jak też
oddziaływaniem panującego wówczas systemu wartości, według którego
stanowisko społeczne chłopa było wyższe od stanowiska robotnika.
Robotnicy pracujący przy robotach ziemnych i budowlanych, a także
w majątkach rolnych, wyjeżdżali z Siołkowic zazwyczaj wczesną wio
sną, wracali zaś późną jesienią, gdy rozpoczynające się mrozy nie po
zwalały pracować na otwartej przestrzeni. Przez większą część roku ro
botnicze peryferie wsi były więc jakby wyludnione, a dopiero miesiące
zimowe gromadziły wszystkich ich mieszkańców. Niektórzy z robotników,
zwłaszcza żonaci, przyjeżdżali w odwiedziny częściej, nieraz nawet raz
na miesiąc lub raz na dwa tygodnie, zależnie od odległości miejsca pracy.
Czasem robotnicy brali ze sobą rodziny. W takim wypadku rodzina osie
dlała się w t y m mieście, w którym była siedziba przedsiębiorstwa robot-
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOWIC
STARYCH
135
nika. Kobiety trudniły się zazwyczaj pracami dorywczymi, takimi jak
handel domokrążny lub posługi. Niekiedy zarówno mąż, jak i żona praco
wali najemnie, zwykle w tym samym przedsiębiorstwie. Dzieci zostawia
l i wówczas u rodziny w Siołkowicach.
Na uwagę zasługuje problem asymilacji siołkowiczan w obcym śro
dowisku, na przykład Berlina lub innych miast niemieckich. Problem ten
wiąże się ściśle z kwestią narodową, której trudno na tym miejscu po
święcić więcej uwagi. Już w początkach X X w. w wielu ośrodkach nie
mieckich istniały większe skupiska ludności śląskiej. Ludność ta nie
zawsze posiadała wyraźną świadomość narodową polską, niemniej jednak
miała poczucie odrębności w stosunku do innych mieszkańców Niemiec.
Przed I wojną światową ludność śląska współżyła najczęściej z grupami
polskimi z Królestwa lub Galicji. Jak wspominają starsi spośród naszych
informatorów, życie towarzyskie w ośrodkach skupiających większą ilość
Polaków (w Berlinie, Westfalii) było silnie rozwinięte. Posiadali oni
własne gospody, urządzali wspólne zabawy, śpiewali polskie pieśni, a we
sela i inne uroczystości rodzinne obchodzili tak samo jak we wsiach,
z których pochodzili. To wszystko wpływało korzystnie na ich samopo
czucie w obcych, niemieckich miastach, a zarazem przyczyniało się do
zachowania odrębności narodowej i utrzymania dawnego, wiejskiego
stylu życia.
Wspomniane emigracje oddziaływały niewątpliwie na zapoznanie si?
z ruchem robotniczym większych ośrodków przemysłowych, a przez to
na rozwój świadomości klasowej robotników siołkowickich. Zagadnienia
te są słabo uwzględnione w naszych dotychczasowych materiałach. Na
leżałoby zwłaszcza przebadać związek ruchu robotniczego z kwestią na
rodową. W każdym razie fakt szybkiego rozwoju ruchu robotniczego po
I wojnie światowej świadczyłby o tym, że ruch ten miał już stare tra
dycje.
Wzajemne
stosunki pomiędzy
poszczególnymi
kategoriami ludności
wsi
W latach 1890—1918 we współżyciu mieszkańców Siołkowic zaszły
dosyć istotne zmiany. Z wolna zaczyna się zacierać dawny, powstały je
szcze w ustroju feudalnym podział na gburów, zagrodników, chałupni
ków i komorników. Coraz wyraźniej natomiast zaznaczają się różnice po
między środowiskiem chłopskim (zwłaszcza chłopów wielko- i średniorol
nych) a robotniczym. Poniżej przedstawimy w wielkim skrócie przebieg
tego procesu.
Powstanie nowych możliwości zarobkowych na przełomie X I X
i X X w. Wywarło znaczny wpływ na stopniowe uniezależnianie się miej
scowej ludności mało- i bezrolnej od zamożniejszych chłopów. Coraz
�.13«
D.
DOBROWOLSKA
i V.
MYRCIK-MARKOWSKA
rzadziej pracowała u nich najemnie, niechętnie też wynajmowała miesz
kania za odrobek. Rozwój budownictwa mieszkaniowego przed I wojną
światową wpłynął wydatnie na zmniejszenie się liczby komorników.
Liczne migracje za pracą, zetknięcie się z innymi środowiskami, pod
niesienie poziomu życia siołkowickich robotników, a także ich uniezależ
nienie gospodarcze od miejscowego zamożnego chłopstwa przyczyniły się
do powstania nowego, odmiennego od panującego dotychczas systemu
wartości. Polegał on na uznawaniu wyższości pracy robotnika nad pra
cą chłopa i na wysokiej ocenie robotniczego stylu życia. W ostatnich la
tach przed wybuchem wojny oceny powyższe były w środowisku robot
niczym dosyć rozpowszechnione.
Ta emancypacja kształtującej się na przełomie X I X i X X w. siołkowickiej klasy robotniczej zaznaczała się wyraźnie także na wielu innych
odcinkach. Przede wszystkim więc znajdowała swoje odbicie w prze
obrażeniach kulturowych. W drugiej połowie X I X w. kultura ludności
bezrolnej, pracującej najemnie, była w zasadzie chłopska. Nawet migra
cje za pracą do dużych ośrodków przemysłowych z wolna dopiero tę jej
chłopskość przełamywały. Stopniowo jednak, zwłaszcza w ostatnich la
tach przed I wojną światową, kształtuje się w siołkowickim środowisku
robotniczym nowy obyczaj, zmienia się ubiór i sposób urządzania wnętrz
Obok stylu życia chłopskiego coraz wyraźniej zaznacza się styl robotni
czy, ulegający zresztą silnym wpływom tego pierwszego. Obejmuje on
również znaczną część rzemieślników, zwłaszcza pracujących na odle
gły rynek koszykarzy.
Klasa robotnicza emancypuje się także w zakresie życia politycznego.
Świadoma rozbieżności swoich interesów z interesami bogatego chłopstwa
skupia się koło Partii Socjaldemokratycznej.
Należy jednak podkreślić, że wyżej przedstawione zmiany dokony
wały się powoli, a dominującą rolę w życiu społecznym i kulturalnym
wsi odgrywali nadal chłopi.
1918—1945
Lata 1918—1945 stanowią okres rozwoju imperializmu niemieckiego,
którego najbardziej specyficznym przejawem jest faszyzm. Z punktu
widzenia gospodarczego można w okresie t y m wyróżnić cztery zasadni
cze fazy. Bardzo wyraźnie zaznaczają się one w życiu mieszkańców Siołkowic.
Pierwszą z nich stanowią lata bezpośrednio powojenne: 1919—-1923.
Gospodarka niemiecka znajdowała się wówczas w stanie anarchii i de
zorganizacji. Duże rozmiary przybrało bezrobocie, występujące zwłaszcza
na terenie Śląska. Wobec zastoju w przemyśle małorolni i bezrolni miesz
kańcy Siołkowic utracili swe dotychczasowe zarobki. W wielu wypadkach
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOWIC
STARYCH
137
powrócili więc do dawnych prymitywnych form gospodarczych, jak zbie
ractwo, drobna wytwórczość rzemieślnicza lub handel domokrążny (ga
lanteria, tekstylia, kosze). Informatorzy nasi wspominają również o krót
kotrwałych wyjazdach do pracy w przemyśle na teren państwa polskiego.
W pewnych okresach płace robotników były tam wyższe niż na Śląsku
niemieckim.
Od 1924 r. rozpoczęło się stopniowe ożywienie gospodarcze. Mieszkań
cy Siołkowic, podobnie jak przed wojną, emigrowali do sezonowych ro
bót ziemnych i budowlanych na terenie całej Rzeszy względnie (kobiety)
do pracy w ogrodach podmiejskich. Częste były również wypadki prze
noszenia się całych rodzin do większych miast niemieckich, zwłaszcza do
Berlina. Coraz bardziej wzrastała ilość robotników, coraz częściej też
wiązali się oni na stałe z określonymi przedsiębiorstwami niemieckimi.
Wzrosła również liczba robotników zatrudnionych na miejscu.
Ogólne ożywienie gospodarcze wywołało dalsze przeobrażenia w orga
nizacji miejscowego koszykarstwa. Szły one w tym samym kierunku co
w okresie poprzednim, mianowicie w kierunku koncentracji produkcji.
Podobny proces można było zaobserwować i w innej dziedzinie. Właści
ciel siołkowickiego tartaku i cegielni wszedł w porozumienie z miejsco
w y m i mistrzami murarskimi i ciesielskimi i stworzył rodzaj przedsiębior
stwa budowlanego. Rzemieślnicy dawniej samodzielni zaczęli teraz pra
cować pod kierunkiem kapitalisty. Budowali przede wszystkim domy
mieszkalne na zamówienie miejscowej ludności, zwłaszcza dobrze zara
biających robotników.
W 1929 r. nastąpiło jednak nowe załamanie gospodarcze. Tym razem
było ono związane z kryzysem ogólnoświatowym, który zakończył się
dopiero w 1933 r. Okres kryzysu odbił się bardzo dotkliwie na miesz
kańcach Siołkowic. Większość robotników utraciła pracę i powróciła na
wieś. Podstawą ich utrzymania były zasiłki wypłacane bezrobotnym
ewentualnie gospodarstwa rolne, a ponadto różnego rodzaju zajęcia do
rywcze. Trudniono się więc zbieractwem, koszykarstwem, kłusownic
twem lub pracą najemną u bogatszych gospodarzy. Niekiedy wyjeżdżano
na roboty sezonowe do wielkich majątków rolnych na Dolnym Śląsku
lub na Pomorzu.
Początek ponownego ożywienia gospodarczego przypada na 1934 r.
Miało ono charakter sztuczny, było bowiem związane z przygotowania
mi wojennymi. Przekształcenie gospodarki Niemiec na gospodarkę wo
jenną dokonało się przede wszystkim przez intensywny rozwój prze
mysłu ciężkiego. Duży nacisk położono również na ulepszenie komuni
kacji lotniczej, a także na rozbudowę sieci dróg bitych oraz autostrad.
Robotnicy siołkowiccy pracowali w t y m czasie przy budowie lotnisk,
baz amunicyjnych lub innych obiektów wojskowych. Znajdowali rów-
�138
TX D O B R O W O L S K A
i
D.
MYRCIK-MARKOWSKA
nież zatrudnienie przy zakładaniu nowych kanałów, budowie autostrad
względnie przy budownictwie mieszkaniowym. Kobiety nadal pracowa
ły u ogrodników podmiejskich, natomiast wyjazdy do majątków rolnych
należały już do rzadkości. Ilość robotników na terenie Siołkowic znowu
wzrosła. Przyczyną tego była zarówno atrakcyjność pracy robotniczej ze
względu na jej wysokie zarobki, jak też wprowadzenie few. zagród dzie
dzicznych (o t y m niżej).
Władze faszystowskie czyniły próbę ustabilizowania struktury zawo
dowej przez związanie robotników w sposób trwały z określonym miej
scem pracy oraz określonym zawodem. Pierwszy tego rodzaju przepis,
dotyczący robotników rolnych, wydano w 1934 r. Następne przepisy
z 1934 i 1936 r. odnosiły się do robotników przemysłu metalowego. Nie
pozwalały one na zmianę miejsca pracy bez zezwolenia odnośnego urzę
du pracy. W 1937 r. podobnym ograniczeniom poddano niektóre grupy
wykwalifikowanych robotników budowlanych. Celem tych wszystkich
rozporządzeń było rozmieszczenie i wyzyskanie sił roboczych pod kątem
widzenia przygotowań wojennych . Wprowadzenie tych przepisów w ży
cie wywarło również wpływ na strukturę zawodową Siołkowic. Zahamo
wały one dawną płynność zawodów i miejsc pracy.
Zasadnicze przeobrażenia nastąpiły w czasach hitlerowskich w zakre
sie gospodarki rolnej. Ustawą z dn. 291X 1933 r. wprowadzono zasadę
niepodzielności samowystarczalnych gospodarstw chłopskich, które mogły
być tylko w całości przekazywane spadkobiercom. Wielkość tych tzw.
zagród dziedzicznych ustalono na 7,5 ha do 125 ha. Wspomniania ustawa
miała zarówno cele gospodarcze (utworzenie silnego rolniczego stanu
średniego), jak też polityczne. Bogaci chłopi mieli stać się główną ostoją
faszyzmu na w s i . Wprowadzenie jej w życie wywołało' ostry protest
ludności polskiej na Śląsku. Protest ten nie przyniósł jednak żadnego
rezultatu . Równocześnie z ustanowieniem zagród dziedzicznych stwo
rzenie tzw. stanu żywicielskiego miało zapewnić ścisłą kontrolę nad
wszelkimi dziedzinami rolnictwa w celu podniesienia jego wydajności.
W czasie wojny, gdy znaczną ilość mężczyzn powołano do wojska, do
pracy poszły kobiety. Wiele młodych kobiet z Siołkowic znalazło wówczas
zatrudnienie w administracji w Opolu i w okolicznych zakładach przemy
słowych. Do Siołkowic natomiast przybyła pewna ilość dziewcząt z Polski
i Ukrainy, przydzielonych tutaj do pomocy w rolnictwie. W okresie wojny
nastąpiło ożywienie niektórych rzemiosł, między innymi koszykarstwa.
39
4 0
41
3,1
J . K u c z y ń s k i . Położenie
robotników
w Niemczech, Warszawa 1.952, s.
417—422.
A. Ż a b k o - P . o t o p o w i e z, Rolnictwo w Ul Rzesza. Polityka gospodarcza
,111 Rzeszy, L w ó w 1938, s. 93 n.
" S. W a s v i e w s k i , Na Śląsku Opolskim, Katowice 1937, s. 267—268.
1 0
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOWIC
STARYCH
139
C h ł o p i . W sytuacji chłopstwa w latach międzywojennych trzeba
wyróżnić dwa okresy: 1) przed 1933 r., kiedy struktura własnościowa rol
nictwa oraz produkcja rolnicza kształtowały się samorzutnie jako kon
tynuacja stanu przedwojennego, oraz 2) po 1933 r. okres ścisłej kontroli
rolnictwa ze strony czynników administracyjnych. W okresie pierwszym
dozwolone było, tak jak przed wojną, dzielenie gospodarstw. W praktyce
jednak zaznaczała się tendencja do przekazywania całego gospodarstwa
jednemu dziedzicowi. Pozostali spadkobiercy otrzymywali spłaty i zosta
wali rzemieślnikami lub robotnikami. Miało to miejsce zwłaszcza w latach
koniunktury gospodarczej, w okresie kryzysu bowiem, gdy trudno było
uzyskać gotówkę potrzebną na spłaty, częstsze były wypadki dzielenia
gospodarstw. W okresie drugim, po wprowadzeniu zasady „zagród dzie
dzicznych", struktura własnościowa w rolnictwie zaczyna wykazywać sta
bilizację. Odnosi się to jednak wyłącznie do gospodarstw większych.
W latach międzywojennych utrzymuje się jeszcze tradycyjna nazwa
gbur na określenie gospodarza posiadającego kilkadziesiąt morgów gruntu
i pochodzącego z rodziny gburskiej. Natomiast stopniowo zacierają się
różnice pomiędzy dawnymi zagrodnikami i chałupnikami i nazwy te w y
chodzą coraz bardziej z użycia. Coraz większa ilość małorolnego chłop
stwa trudni się pracą najemną; wchodzi więc w szeregi klasy robotniczej.
Robotnikami zostają również niekiedy synowie gburów.
Zagadnienie położenia społeczno-gospodarczego chłopstwa w okresie
międzywojennym wymaga jeszcze gruntownego przebadania.
R z e m i e ś l n i c y . Omawiając sytuację rzemieślników w t y m czasie
zajmiemy się przede wszystkim koszykarzami. Stanowili oni bowiem
grupę specjalnie liczną w Siołkowicach, a na warunkach ich życia i pracy
najdobitniej odbił się rozwój ustroju kapitalistycznego.
W latach międzywojennych formy organizacyjne koszykarstwa uległy
dalszym zmianom, będącym kontynuacją przeobrażeń z okresu poprzed
niego. Wzrastające zapotrzebowanie na wyroby koszykarskie na terenie
Rzeszy wpłynęło na wzrost ilości handlarzy, zajmujących się dostawą su
rowca i organizacją zbytu. Ponieważ dotychczasowa drobna wytwórczość
nie była jednak w stanie pokryć ich zapotrzebowania, a skup od drob
nych producentów stawał się uciążliwy, handlarze ci, jak już wspomniano,
dali impuls do tworzenia większych warsztatów koszykarskich, chociaż
me oni je zakładali.
Warsztaty te rozwijały się stopniowo. Trzy największe z nich, po
wstałe przed I wojną światową, zatrudniały w latach trzydziestych łącz
nie około 90 robotników. Nadto wielu mieszkańców Siołkowic pracowało
w dużych zakładach koszykarskich w Chróścicach. W miarę: rozwoju war
sztaty koszykarskie zasięgiem swoim obejmowały coraz większą ilość
dotychczas samodzielnych wytwórców, którzy zamieniali się w chałupni-
�D.
DOBROWOLSKA
i
D.
MYRCIK-MARKOWSKA
ków. Należy jednak podkreślić, że obok wspomnianych przedsiębiorstw
o charakterze kapitalistycznym utrzymała się nadal pewna ilość drobnych
rzemieślników, którzy sami trudnili się sprzedażą swoich wyrobów.
W rezultacie w okresie międzywojennym koszykarze siołkowiccy roz
padają się na trzy grupy: 1) właściciele większych zakładów, 2) robotnicy
pracujący w tych zakładach i 3) drobni wytwórcy. Jedynie tych ostatnich
możemy właściwie uważać za rzemieślników.
Wspomniane kategorie koszykarzy różniły się między sobą sytuacją
gospodarczą, społeczną i stylem życia. Właściciele warsztatów utrzymuwali stosunki rodzinne i towarzyskie z miejscowymi handlarzami, właś
cicielami cegielni, tartaków itp. Dochody swoje lokowali głównie w obiek
tach budowlanych: stawiali duże, nowoczesne domy. Kupowali również
ziemię, której zresztą nie uprawiali, lecz oddawali ją w dzierżawę. Koszykarze-robotnicy natomiast utrzymywali kontakty z innymi robotnikami,
od których swoim stylem życia nie odbiegali. Dochody swe zużytkowywali
zwykle na cele konsumpcyjne, niekiedy również na budowę domów.
Drobni wytwórcy, często byli to małorolni chłopi, najsilniej byli związani
z uboższym chłopstwem, a w pewnej mierze również z robotnikami.
Tendecja do przekształcania się rzemieślników w robotników zazna
czyła się także w obrębie innych rodzajów rzemiosła. Wspomniano już
O' powstaniu w Siołkowicach przedsiębiorstwa budowlanego, zatrudniają
cego cieśli i murarzy. Wielu innych przedstawicieli tych zawodów zna
lazło zatrudnienie w przedsiębiorstwach budowlanych na
zachodzie
Rzeszy.
Nadal utrzymywali się rzemieślnicy typu usługowego. W t y m zakresie
zmiany były stosunkowo nieznaczne. Wzrosła ilość krawców i krawczyń
szyjących według wzorów miejskich, pojawili się stolarze wyrabiający
nowoczesne komplety mebli. Natomiast nie zmieniła się prawie liczba
bednarzy, kołodziejów, kowali. Związki ich z miejscowym chłopstwem
były nadal silne.
R o b o t n i c y . W okresie międzywojennym, jak już wspomniano,
a zwłaszcza w czasach hitlerowskich, szeregi siołkowickiej klasy robotni
czej znacznie się zwiększyły. Część jej (zwykle małorolni chłopi) była za
trudniona na miejscu, większość jednak emigrowała na sezon do robót
ziemnych i budowlanych do różnych, nieraz odległych miast niemieckich.
Na peryferiach wsi, nie opodal Klapacza, powstało całe osiedle robotnicze,
którego centralną ulicę stanowiła tzw. Berlinerstrasse (obecnie ul. War
szawska), zamieszkała przez robotników zatrudnionych w Berlinie.
Podobnie jak w okresie poprzednim sytuacja materialna poszczegól
nych kategorii robotniczych układała się różnorodnie. Nadal najgorzej
sytuowani byli, nieliczni już zresztą, robotnicy rolni, lepiej robotnicy
zatrudnieni w okolicznych zakładach przemysłowych, najlepiej zaś ro-
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOW1C
STARYCH
[41
botnicy ziemni i budowlani. Wśród tych ostatnich zaznaczało się jednak
także wyraźnie zróżnicowanie w zależności od kwalifikacji lub (w cza
sach hitlerowskich) od przynależności partyjnej. Specjalnie uprzywilejo
wani byli członkowie NSDAP, którzy dostawali doskonale płatne zajęcia
przy budowie obiektów wojskowych. W t y m samym zaś czasie b. człon
kowie KPD z trudem jedynie mogli znaleźć jakąkolwiek pracę.
Różnice w zarobkach oddziaływały na różnice w stylu życia. Robotnicy
wysoko wykwalifikowani jako dobrze sytuowani pracowali przez całe
życie w jednym zawodzie, a niekiedy nawet w jednym przedsiębiorstwie.
Nie szukali też żadnych zajęć dodatkowych, a także ich żony nie praco
wały zarobkowo. Gospodarstw na ogół n i epotsiadali; nie chcieli się zresztą
zajmować pracą na roli. Inna była sytuacja robotników niewykwalifiko
wanych, gorzej uposażonych. Często zmieniali oni swoje warsztaty pracy,
zajmowali się czasem także handlem lub chałupnictwem. Niektórzy z nich
posiadali małe gospodarstwa rolne, które były dla nich zabezpieczeniem
na wypadek przejściowego bezrobocia. Główny ciężar pracy przy gospo
darstwie spadał wówczas na barki kobiety. W rodzinach tego typu ko
biety z reguły pracowały zarobkowo, przeważnie zajmowały się handlem
domokrążnym, sprzedażą koszy, galanterii, tekstylii. Oprócz tych dwóch
przeciwstawnych typów rodzin robotniczych istniało naturalnie szereg og
niw pośrednich.
Dążeniem każdego robotnika było posiadanie własnego domu. Więk
szość z tą właśnie myślą robiła oszczędności. Niektórzy z dobrze zarabia
jących robotników kupowali także ziemię, przeważnie jednak traktowali
to jako lokatę kapitału.
Sposób życia robotników ziemnych i budowlanych był podobny jak
w okresie poprzednim. Wyjeżdżali oni również na wiosnę, a wracali późną
jesienią. Częstsze jednak były wypadki (zwłaszcza w latach trzydziestych)
wyjazdów całych rodzin. Czasem rodzina taka posiadała dwa mieszkania:
jedno w Siołkowicach, drugie w Berlinie, Hamburgu itp. Niektóre rodziny
prowadziły tryb życia w pewnym sensie koczowniczy, to znaczy przeno
siły się z miejsca na miejsce, tam gdzie w danym okresie pracował męż
czyzna. Kwestię mieszkaniową rozwiązywano różnorodnie. W pewnych
wypadkach wynajmowano mieszkanie umeblowane, w innych meble k u
powano we własnym zakresie, najczęściej na raty. Niekiedy robotnicy
specjalnie dobrze sytuowani budowali nawet w swoich miejscach pracy
własne domki. Ci natomiast, którzy wyjeżdżali na roboty bez rodzin,
mieszkali w pokojach sublokatorskich czy też, zwłaszcza w latach trzy
dziestych, w specjalnie na ten cel zbudowanych barakach.
Jest charakterystyczne, że w okresie międzywojennym robotnicy siołkowicey o wiele łatwiej niż poprzednio zżywali się z środowiskiem nie-
�M2
D.
DOBROWOLSKA
i D . MYRCIK-MARKOWSKA
mieckim w miejscowościach, w których byli zatrudnieni. Ulegali więc
wpływom tego środowiska zarówno, gdy chodzi o urządzenie domu lub
strój, jak i formy towarzyskie i uroczystości rodzinne. Proces asymilacji
ułatwiała im lepsza niż w poprzednim pokoleniu znajomość języka nie
mieckiego. Niektórzy tylko siołkowiczanie, o wyraźnym poczuciu pol
skości, starali się utrzymywać kontakty z lokalnymi grupami polskimi.
Na okres międzywojenny przypada też silny rozwój ruchu robotni
czego w Siołkowicach. Bezpośrednio po I wojnie światowej wielu zwo
lenników miała Socjaldemokracja, stopniowo jednak na pierwszy plan
wśród partii robotniczych wysunęła się KPD. Już w latach dwudziestych
niektórzy robotnicy siołkowiccy byli jej członkami w powiązaniu ze swymi
miejscami pracy. Kilkakrotnie również próbowano założyć lokalną orga
nizację komunistyczną w Siołkowicach, na skutek jednak corocznych dłu
gotrwałych wyjazdów robotników do pracy nie mogła się ona utrzymać.
Dopiero powrót większości robotników do Siołkowic w okresie kryzysu
umożliwił w 1931 r. zorganizowanie tego rodzaju komórki. Sprzyjały temu
również panujące na wsi nastroje niezadowolenia i k r y t y k i pod adresem
rządu.
KPD, która liczyła początkowo około 100 członków (a o wiele większą
ilość sympatyków), rozwinęła od razu ożywioną działalność propagando
wą. Utrzymywała stale kontakt z organizacjami z Opola i wsi sąsiednich,
a niektórzy jej członkowie brali nawet udział w próbach nawiązania sto
sunków z Komunistyczną Partią Polski. W latach większego nasilenia r u
chu narodowo-socjalistycznego komuniści siołkowiccy byli coraz bardziej
prześladowani. Starano się przeszkodzić organizowaniu przez nich zebrań,
często robiono u nich rewizje, nie mogli dostać pracy w okolicznych za
kładach. W pamięci miejscowych działaczy komunistycznych wyrył się
specjalnie dzień 3 marca 1933 r., gdy w okresie szalejącego terroru faszy
stowskiego przyłapani zostali przez patrol SA na przylepianiu afiszów
propagandowych. Jeden z komunistów (Wojciech Kampa) został wów
czas ciężko ranny, dwóch innych (Franciszka Siemicka i Macioszka) za
aresztowano. Zostali oni przewiezieni do tzw. Braunes Haus w Opolu
i tam skatowani.
Po zdelegalizowaniu KPD komuniści siołkowiccy schodzili się od czasu
do czasu na zebraniach organizowanych w mieszkaniach prywatnych.
Wkrótce zresztą masowe wyjazdy do pracy uniemożliwiły żywszą dzia
łalność na miejscu. Wielu robotników jednak nie zrezygnowało z dzia
łalności w miejscowościach, gdzie byli zatrudnieni. W następstwie tego
kilku siołkowiczan zostało wysłanych do obozu koncentracyjnego, a jeden
został skazany na karę śmierci przez ścięcie.
Część robotników siołkowickich poszła jednak na lep propagandy fa
szystowskiej i zapisała się do NSDAP. Zadecydował o t y m zarówno coraz
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOWIC
STARYCH
143
silniejszy terror, jak też względy natury materialnej (możność otrzyma
nia dobrze płatnych zajęć, pożyczek itp.).
Wzajemne
stosunki pomiędzy
poszczególnymi
kategoriami ludności wsi
W okresie międzywojennym nadal zacierał się dawny podział na war
stwy społeczne, oparty na stosunkach własnościowych w rolnictwie, co
raz wyraźniej natomiast wyodrębniało się środowisko robotnicze od chłop
skiego. Powiązania gospodarcze pomiędzy robotnikami a zamożniejszymi
chłopami stopniowo ulegały dalszemu osłabieniu. Odnosi się to zwłaszcza
do okresów koniunktury gospodarczej, gdy wobec dużej łatwości otrzy
mania stosunkowo dobrze płatnego zajęcia w przemyśle praca u miejsco
wych gburów stała się mało atrakcyjna. W okresach jednak kryzysów
gospodarczych ten rodzaj pracy był ważnym źródłem zarobku dla ro
botników. Ich zależność gospodarcza od chłopów znacznie więc wzra
stała.
Pod względem mieszkaniowym natomiast robotnicy prawie całkiem
uniezależniają się od chłopów. Większość z nich buduje sobie własne
domy, a pozostali chętniej mieszkają jako lokatorzy w dużych domach
robotniczych (budowanych zresztą specjalnie z myślą o podnajmie) niż
chłopskich. Za korzystniejsze bowiem dla siebie uważają płacenie czyn
szu niż odrobek, którego na ogół wymagają chłopi.
Dawny dystans towarzyski między robotnikami a chłopami w zasa
dzie nadal się utrzymuje, zmienia jednak swój charakter. Dystans ten
wynika nie tyle z przekonania o niższości społecznej robotników, ile ra
czej z braku płaszczyzny kontaktów. Jak już wspomniano, dzielnica ro
botnicza Siołkowic znacznie się rozbudowała, wielu więc jej mieszkańców
w życiu codziennym prawie całkiem nie stykało się z chłopami. Nie można
jednak tego zjawiska generalizować, zwiększyła się bowiem również liczba
robotników pochodzących z rodzin gburskich i zagrodniczych i ci nie tylko
utrzymywali kontakt towarzyski ze swym dawnym środowiskiem, ale
budowali także domy w centrum wsi ,,Na gburach". Ponadto częściej niż
poprzednio zdarzają się małżeństwa córek gburskich z robotnikami.
Wiąże się to z przeobrażeniami w sposobach wartościowania. Powstały
w okresie poprzednim układ wartości, polegający na wysokiej ocenie ro
botniczego stylu życia, nie tylko dominuje obecnie w kołach robotniczych,
ale zyskuje zwolenników także w środowisku chłopskim. Coraz częściej
zdarzają się wypadki niechęci do pracy na roli u synów gburskich lub
zagrodniczych i przechodzenia ich do kategorii robotniczej, nawet wów
czas gdy mieli możność pozostania na gospodarstwie.
Pod względem kulturowym klasa robotnicza w dalszym ciągu emancypuje się spod wpływów chłopskich. Poziom życia zamożniejszych ro-
�144
D.
DOBROWOLSKA
i
D.
MYRCIK-MARKOWSKA
botników jest na ogół wyższy od poziomu życia gburów, większą ilość
pieniędzy mogą wydać na cele konsumpcyjne, a ponadto mają większe
wymagania. W zakresie kultury materialnej, a w znacznej mierze też
duchowej i życia społecznego zamożniejsi robotnicy ulegają w wysokim
stopniu wpływom miejskim. Natomiast gorzej sytuowani materialnie ro
botnicy w swym sposobie życia bardziej zbliżają się do chłopów.
Charakterystyczny jest układ stronnictw politycznych w okresie mię
dzywojennym (przed dyktaturą faszystowską). Najsilniejszą partią jest
wprawdzie Centrum, ale następne miejsce zajmują obie partie robotnicze
łącznie (SD i KPD), co świadczy zarówno o wzroście znaczenia robotni
ków we wsi, jak też o ich uniezależnianiu się ideologicznym od chłopów.
Jak już wspomniano powyżej, w okresie międzywojennym wyraźnie
wystąpił proces rozwarstwiania się dawniej samodzielnych rzemieślników,
zwłaszcza koszykarzy. Jedni stawali się właścicielami większych war
sztatów, inni znajdowali w tych warsztatach zatrudnienie. Pierwsi utrzy
mywali kontakty z innymi przedstawicielami burżuazji wiejskiej, drudzy
wchodzili w szeregi klasy robotniczej. Równocześnie wzrosła ilość inteli
gencji pracującej pochodzenia siołkowickiego. Rekrutowała się ona prze
ważnie z zamożniejszych rodzin chłopskich. Część jej pozostawała na
wsi, część zaś odpływała do pobliskich miast.
1945—1955
Rok 1945 jest datą przełomową dla społeczno-gospodarczego rozwoju
Siołkowic. Oznacza on bowiem wyrwanie ich z kapitalistycznego systemu
gospodarczego Niemiec i włączenie do systemu gospodarczego Polski L u
dowej.
Okres bezpośrednio powojenny zastał wieś wyludnioną w około czter
dziestu procentach. Znaczna część mężczyzn powołanych do armii nie
mieckiej znalazła się w momencie zakończenia działań wojennych na te
renie Rzeszy. Część ludności wycofała się na ziemie rdzennie niemieckie
przed wkroczeniem armii radzieckiej. Ponadto nowo powstałe władze
polskie udzieliły zezwolenia na repatriację ludności niemieckiej zamiesz
kującej wieś.
Zniszczenia wojenne były w okolicy dość znaczne: zerwane mosty,
zerwane przewody elektryczne oraz poniszczone i ogołocone z maszyn
miejscowe przedsiębiorstwa, takie jak tartak, cegielnia i wielkie zakłady
koszykarskie. W przedsiębiorstwach tych zaprzestano produkcji, podobnie
załamała się chwilowo drobna wytwórczość koszykarska. Wprawdzie
mniejsze warsztaty rzemieślnicze na ogół nie poniosły szwanku, ale zer
wanie łączności z dotychczasowymi dostawcami surowca i rynkami zbytu
uniemożliwiło natychmiastowe podjęcie pracy.
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOWIC
STARYCH
145
Z dawnych warunków społeczno-gospodarezych ocalały następujące:
nie została zniszczona wieś jako zespół zabudowań mieszkalnych i gospo
darczych; zachowały się również maszyny i narzędzia rolnicze; z inwen
tarza żywego ubyła jedynie znaczna liczba koni.
Mimo wyludnienia wieś dysponowała jednak pewnym zasobem sił ro
boczych, gdyż pewna część ludności, zatrudniona zazwyczaj w głębi Nie
miec, znajdowała się w momencie wyzwolenia w Siołkowicach, odcięta od
swoich dawnych zakładów pracy. Znalazła ona wkrótce zatrudnienie przy
odbudowie szeregu obiektów przemysłowych i usługowych na terenie
Opolszczyzny i Śląska Dolnego. W latach 1946—1947 stopniowo zaczęli
wracać do swej wsi siołkowiczanie rozproszeni po terytorium Niemiec.
W t y m czasie zostały odbudowane okoliczne zakłady pracy, mianowi
cie: tartak w Popielowie, fabryka trykotarska w Dobrzeniu i cegielnia
w Siołkowicach. Również większość koszykarzy powróciła do swego rze
miosła; w początkowym okresie jednak każdy z nich pracował na własny
rachunek i samodzielnie organizował zbyt.
Ogólnie można powiedzieć, że do 1950 r. wśród zajęć pozarolniczych
siołkowiczan przeważały te, które były związane z odbudową Śląska Opol
skiego i Dolnego. S t r u k t u r ę zawodową wsi cechowała wówczas jednak
duża płynność. Stabilizacja nastąpiła dopiero po 1950 r. Większość robot
ników pracuje obecnie w śląskich przedsiębiorstwach budowlanych i prze
mysłu maszynowego, ponadto we wspomnianym wyżej tartaku, cegielni
i fabryce trykotaży. Dużą rolę odgrywa również praca w państwowych
i spółdzielczych zakładach koszykarskich w Siołkowicach i Chróścicach.
Oprócz stałych zajęć pozarolniczych pewne znaczenie posiadają zajęcia
sezonowe. Należy do nich praca w spółdzielni „Las", która co roku orga
nizuje wyjazdy na teren Karkonoszy oraz w okolice Sanoka i Przemyśla
dla dokonania zbioru jagód i grzybów.
Duże znaczenie pracy najemnej w życiu wsi pozostaje w ścisłym
związku z przeobrażeniami struktury własnościowej w rolnictwie, które
są w zasadzie kontynuacją przemian dotychczasowych. Według danych
Gromadzkiej Rady Narodowej w Siołkowicach z 1955 r. struktura rolna
wsi była w t y m czasie następująca:
powyżej 15
10—15
5—10
3— 5
poniżej 3
ha
ha
ha
ha
ha
Siolkowice Stare
5 gosp.
34 gosp.
62 gosp.
95 gosp.
217 gosp.
Siolkowice Nowe
1 gosp.
—
8 gosp.
28 gosp.
47 gosp.
4 2
Jak widać z powyższego zestawienia, przeważają na terenie Siołkowic gospodarstwa średnio- i małorolne, a ponadto znaczna jest ilość go4 2
Zestawienie statystyczne sporządził mgr E . Jaworski.
Etnografia
Polska I
10
�146
D.
DOBROWOLSKA
i
D.
MYRCIK-MARKOWSKA
spodarstw małych, karłowatych (do 3 ha), które nie stanowią oczywiście
podstawy egzystencji swych właścicieli. Faktycznie w ogromnej przewa
dze są to drobne działki robotników. Według szacunkowych danych Gro
madzkiej Rady Narodowej w Siołkowicach ludność utrzymująca się z do
chodów pozarolniczych lub uzupełniająca nimi swój budżet stanowi 65%
ogółu mieszkańców wsi. Mimo to do tej pory chłopi stanowią ważny ele
ment struktury społeczno-gospodarczej wsi.
C h ł o p i . Ludność miejscowa wyróżnia obecnie wyraźnie i jedynie
„gburów", określając zazwyczaj t y m terminem właścicieli gospodarstw
od 10 ha wzwyż. Natomiast nazwy: zagrodnik i chałupnik wyszły już
prawie całkiem z użycia.
Większe gospodarstwa na ogół utrzymują się od szeregu pokoleń w r ę
kach tych samych rodzin. Znamiennym jednak zjawiskiem w powojen
nym dziesięcioleciu jest tendencja do dzielenia gospodarstw między dzieci
dla uniknięcia nadmiernych ciężarów podatkowych i dostaw obowiązko
wych. Zjawisku temu skutecznie przeciwdziała masowa ucieczka mło
dzieży do przemysłu; nawet w dużych gospodarstwach chłopskich pozo
stali jedynie ludzie starsi i małe dzieci. Palącym problemem większych
gospodarstw staje się kwestia sił roboczych, których brak daje się dotkli
wie odczuwać. Na skutek tego płace robotników rolnych są stosunkowo
wysokie. Wiele gospodarstw posługuje się głównie pracą dzieci, kobiet
i starców.
Wszystkie te trudności powodują, że rolnictwo nie jest obecnie zawo
dem atrakcyjnym dla młodzieży. Nawet synowie bogatych gburów pra
cują w przemyśle.
R z e m i e ś l n i c y . Już w okresie międzywojennym część rzemieśl
ników, jak murarze czy cieśle, przeszła do kategorii robotników, znajdu
jąc stałe zatrudnienie w przedsiębiorstwach budowlanych na terenie Rze
szy lub w miejscowej „Siedlungsgesellschaft". Również wielu koszykarzy,
mianowicie stali pracownicy wielkich zakładów koszykarskich, należało
w t y m czasie do kategorii robotników. Okres powojenny pogłębia ten pro
ces odnośnie do takich zawodów, jak koszykarze, murarze, cieśle.
W rozwoju jednak koszykarstwa w latach 1947—1953 daje się zauwa
żyć chwilowy nawrót do produkcji typu rzemieślniczego. Powstało wów
czas szereg drobnych warsztatów, których właściciele, rekrutujący się
przeważnie spośród małorolnych chłopów i ludności bezrolnej, sami zdo
bywali surowiec i organizowali zbyt swoich wytworów. Pracowali na
ogół przy pomocy swych rodzin lub niekiedy nielicznych sił najemnych.
W 1953 r. rozpoczęła się akcja zrzeszania miejscowych koszykarzy w za
kładach państwowych (Zakłady Przemysłu Wikliniarsko-Trzciniarskiego
w Brzegu, a od 1955 r. w Oleśnicy). Podczas gdy w 1953 r. we wspom
nianych zakładach pracowało tylko 12 koszykarzy z Siołkowic, obecnie
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOŁKOWIC
STARYCH
147
(1955 r.) jest tam zatrudnionych 82 siołkowiczan, w t y m 15 kobiet. Nie
jest to jednak całkowita liczba koszykarzy siołkowickich, bowiem około
30 osób pracuje w Chróścicach w Rzemieślniczej Spółdzielni Pracy,
nadto istnieje jeszcze wielu koszykarzy samodzielnych. W najbliż
szym czasie projektuje się założenie w Siołkowicach stałego, zwartego
zakładu o taśmowym systemie produkcji i zwiększonej liczbie pracowni
ków.
Na uwagę zasługuje fakt, że w koszykarstwie pracuje coraz więcej
młodych dziewcząt. Ich masowy napływ związany jest z wprowadzeniem
nowej produkcji, mianowicie wyrobów rogożynowych (damskie torebki,
foteliki dla dzieci itp.). Przeprowadza się stałe kursy dokształcające dla
młodszych koszykarzy, a egzaminy czeladnicze dla bardziej zaawansowa
nych.
Nowe warunki gospodarczo-społeczne i ustrojowe Polski Ludowej
spowodowały zupełny zanik prywatnych właścicieli dużych przedsię
biorstw koszykarskich i wielkich handlarzy. Stopa życiowa koszykarzy
uległa znacznemu wyrównaniu; różnice wywołane są jedynie takimi fak
tami, jak większa ilość pracujących zawodowo członków rodziny lub wyż
szy stopień kwalifikacji zawodowych pracownika.
Koszykarze siołkowiccy swoim stylem życia zbliżają się do robotni
ków. Często zresztą w obrębie jednej rodziny spotyka się zarówno ro
botników, jak rzemieślników. Większość koszykarzy posiada swoje domy,
przy czym w domach nowo zbudowanych mają zazwyczaj osobne pomiesz
czenie przeznaczone na pracownię. Oszczędności swe zużywają przeważnie
na budowę domu (o ile go jeszcze nie mają), wyposażenie jego wnętrza
oraz zakup odzieży.
Obok rzemiosła koszykarskiego na uwagę zasługuje jeszcze miótlarstwo, występujące głównie w Siołkowicach Nowych. Prace miotlarskie są
wykonywane sezonowo na zamówienie Spółdzielni „Las", która dostar
cza surowca i odbiera gotową produkcję, opłacaną akordowo. Rzemiosła
typu usługowego, takie jak kowalstwo, szewstwo, krawiectwo, zacho
wały swój charakter tradycyjny.
R o b o t n i c y . Jak już wspomniano, w życiu gospodarczym Siołkowic ostatniego dziesięciolecia dużą rolę odgrywa praca najemna w prze
myśle. Ilość robotników w stosunku do ogółu mieszkańców wsi wzrosła
w porównaniu do lat trzydziestych mniej więcej o 20%. Zjawisko to
wiąże się z jednej strony z faktem ucieczki młodzieży z rolnictwa do
przemysłu, a z drugiej strony z przekształceniem się wielu dotychczaso
wych rzemieślników w typowych robotników.
Sytuacja społeczno-gospodarcza robotników jest różnorodna. Należy
wyodrębnić wśród nich następujące kategorie: robotników posiadających
drobne działki ziemi przeznaczone głównie pod uprawę ziemniaków, ro-
�148
D.
DOBROWOLSKA
i U.
MYRCIK-MARKOWSKA
botników krzyżujących swój zawód z zawodem rzemieślniczym (np. wyrób
mioteł), wreszcie robotników typowych, nie posiadających ziemi i nie
trudniących się żadnym rzemiosłem.
Jeśli chodzi o zróżnicowanie robotników według wykonywanych zawo
dów, to przeważają pracownicy budowlani. Delegowani przez Wrocław
ską Dyrekcję w różne zakątki Śląska przyjeżdżają tylko na niedzielę,
a przez cały tydzień mieszkają w hotelach robotniczych, utrzymując się
z diet. Praca ich ma charakter akordowy; zarobki miesięczne są stosun
kowo wysokie. W przedsiębiorstwach budowlanych pracują również robot
nicy posiadający własne konie (przeważnie synowie gburscy). Są oni za
trudnieni przy wywozie ziemi, transporcie materiałów budowlanych. Za
robki ich sięgają niekiedy znacznej wysokości, są dwukrotnie wyższe niż
innych robotników budowlanych.
Dobrze płatna jest również praca ślusarzy i tokarzy, zatrudnionych
przeważnie w fabryce samochodów ciężarowych w Jelczu. Natomiast
o wiele niższe są płace robotników pracujących w miejscowych zakładach
przemysłowych (tartak, cegielnia, fabryka trykotaży) i płace początkują
cych koszykarzy zatrudnionych w państwowych zakładach koszykarskich.
Koszykarze bowiem wykwalifikowani zarabiają stosunkowo dobrze.
Mimo przedstawionych powyżej różnic w wyposażeniu robotników
różnych zawodów i różnych przedsiębiorstw poziom życia rodzin robot
niczych jest dosyć wyrównany, a to na skutek tego, że gorzej płatni ro
botnicy uzupełniają swój budżet dzięki zajęciom dorywczym. Przyczynia
się do tego również fakt, że w każdej prawie rodzinie pracuje po kilka
osób, które składają część swoich zarobków do wspólnej kasy na pokry
cie kosztów gospodarstwa domowego.
Robotnicy na ogół mają własne domy, a wśród mieszkających „na komornem" można obserwować wyraźne dążenie do zdobycia pieniędzy na
budowę własnego domu. Dużą wagę przywiązują również do urządzenia
wnętrza domu oraz stroju i pożywienia.
Wzajemne
stosunki
pomiędzy
poszczególnymi
kategoriami ludności wsi
W stosunkach pomiędzy poszczególnymi kategoriami społeczno-gospo
darczymi ludności wiejskiej zaszły w ostatnim dziesięcioleciu następujące
zmiany. W dalszym ciągu występuje zjawisko uniezależniania się gospo
darczego robotników od zamożniejszych chłopów. Nie spotyka się juz
obecnie na terenie wsi przypadków dawniej częstych stałego powiązania
określonych rodzin mało- lub bezrolnych z bogatymi rodzinami gburskimi. Tego rodzaju powiązania zachodzą natomiast niekiedy pomiędzy ro
dzinami gburskimi a biednymi, bezrolnymi starcami. Zjawisko to zyskało
na nasileniu na skutek braku sił roboczych w rolnictwie. Coraz większą
rolę odgrywa obecnie najem za pieniądze, a coraz mniejszą odrobek.
�ZRÓŻNICOWANIE
KLASOWE
SIOLKOWIC
STARYCH
149
I tak na przykład gotówką opłaca się zarówno sezonowe lub dniówkowe
siły najemne pracujące u zamożniejszych gospodarzy, jak też pracę
sprzężajną bogatego gospodarza na małej działce robotnika lub rze
mieślnika.
Okres powojenny przyniósł znaczne wyrównanie dochodów wszyst
kich kategorii ludności wsi. Likwidacja prywatnych wielkich warsztatów
koszykarskich, cegielni, tartaku oraz obniżenie się dochodów wielkich
gospodarstw gburskich przybliżyły sytuację ekonomiczną wspomnianych
kategorii do sytuacji ekonomicznej robotników i rzemieślników. Jaskrawo
odbija od tego dość wyrównanego obrazu położenie ludzi starszych,
bezrolnych, którzy ze względu na swój wiek nie mogą być zatrudnieni
w przemyśle i utrzymują się z posług u bogatszych gospodarzy.
Na tle wyrównującej się sytuacji ekonomicznej daje się obserwować
przełamanie izolacji towarzyskiej poszczególnych grup ludności. Najjaskrawiej uwidacznia się to w przypadku warstwy gburskiej, która
miała zawsze silną tendencję do izolacji. Dziś ma ona cały szereg powią
zań rodzinnych z robotnikami. Synowie gburów przeszli niejednokrotnie
do kategorii robotników; córki wychodzą za mąż za robotników lub rze
mieślników. Okres powojenny ostatecznie załamał wysoką ocenę bogatego
chłopa, stawiając na jej miejsce uznanie dla dobrze płatnych robotni
ków lub rzemieślników. Wśród wszystkich kategorii ludności wsi zjawia
się tendencja do kształcenia dzieci, przy czym najbardziej popularnym
zawodem jest zawód lekarza, inżyniera i księdza.
Do chwili obecnej utrzymują się natomiast różnice w pewnych ce
chach kultury chłopów i robotników siołkowickich. Różnice te występują
na przykład wyraźnie w wyglądzie mieszkań. Domy gburskie są na ogół
stare, natomiast domy robotników czy rzemieślników powstały najczęściej
w okresie międzywojennym i w związku z tym są bardziej nowocześnie
urządzone. W rodzinach robotniczych i rzemieślniczych obserwuje się
również znacznie większą dbałość o estetykę mieszkania.
W zakresie stroju różnice dają się zauważyć jedynie w ubiorach star
ców i kobiet średniej generacji. Mianowicie żony gburów noszą jeszcze
dziś stroje ludowe, zwłaszcza odświętne, podczas gdy żony robotników
już od dawna ubierają się po miejsku.
Inaczej wygląda również styl życia rodzinnego poszczególnych kate
gorii ludności. Wystarczy wspomnieć, że zupełnie odmiennie kształtują
się stosunki rodzinne u robotników pracujących dalej od wsi, inaczej
u robotników lub rzemieślników zatrudnionych na miejscu, a jeszcze ina
czej w tych rodzinach chłopskich, których dzieci pracują na gospodar
stwie ojca i pod jego kierownictwem. Niemniej na gruncie postępują
cej niwelacji w sytuacji ekonomicznej również w życiu społecznym wsi
i zakresie kultury materialnej i duchowej zaznaczają się pewne ten
dencje niwelacyjne.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/c52118ef621e72da949aef44b0732b1d.pdf
e7916714b1cea2b20e33ecb7bdc17a35
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Lud
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:1812
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1981
Subject
The topic of the resource
kultura symboliczna - źródła
Słowianie - kultura symboliczna
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:1679
Title
A name given to the resource
Żródłowe podstawy rekonstrukcji kultury symbolicznej dawnych Słowian / LUD 1981 t.65
Description
An account of the resource
LUD 1981 t.65, s.205-216
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Buchowski, Michał
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
ISSN 0076-1435
Lud, t. 65, 1981
MICHAŁ BUCHOWSKI
ŹRÓDŁOWE PODSTAWY REKONSTRUKCJI KULTURY SYMBOLICZNEJ DAWNYCH SŁOWIAN *
'w rdz~ejach humanistyki ;podejmuje się nieusltal1iIlietrud odtworzenia
kultury m~niony;ch ,epoik. Równ~eż na terenie słowiano:znawstwa eZYJI1iono niejednokrotnie próby qpisania życia Słowian, w tym talk21eich kultury symbolicznej. Wystarczy przytoczyć tu prace L. Niederlego, A. BriickiI1era, A. A. Sz:a'ohmatowa, V. J. Mans~kki, K. MOl!;lzyńiSkiego,
J. Kostrzewskiego, a ostatnio H. ŁownniańiSkiego. Niamal zaws.z,e wysiłki takie
pobudzają do i'e:fleiksji, która przytbierrać może rÓlŻne formy i· kierunJki.
W niniejszym szkicu chciałbym się skupić przede wszystkim nad: 1) kwestią przydatności i stosowałnOiŚoi poszczególnych kategorii źródeł (historyc:nnych, eŁnogra.ficznych 'i archeologicznych) do rekonstrulkcji ikultury symrboihcznej, a w j'ej obrębie reHgiidawnych Słowian. Ponadto postaram się oddać 2) podsIta'Wowe założenia wyjściowe Łowm:iańskiego
odnośn~e do rozum~enia 'l",ełi,gH
i jej historycznych form oraz jego 3) kry'tyczmą analizę ujęć i wyników \badawczych in11ydhau:torów.
Jak w~dać z pow~:zJej J1isty s1a'wi,aJny;ch,celów, rozważania skoncentrują się na sprawa'ch - w ,tym ikonteklŚcienajibarrdz~ej ~stotnych dla etnograd:'ii- 'pożyteczności badań podedmowanych na jej gruncie i trafności proponowaJIly'ch przez jej lp'l"zedstawiciell ro'związań, iktóre pr,zec~eż
stają się III1Omelnroem
wyjściowym dalszych zwb~egów. Przedlc;ięwzięcie to
nie będzie miaro ,charaikteru prostej rela'cji, lecz także !komentarza i próby pewnego ustosunlkowan:1a się do niektórych kwestii.
Za'cznijmy więc od .zagaJdni'eń ll'1aj\ba!I'idziej
ogólny,ch, 'na'zw~jmy je:
teor'etyc:mlo-r'eligiO':zmawczydh.
\W ,tynnw:zględzie trudności rodzą się jUIŻ
niemal1 ~d samego początku. W opmii fachowców panuje dość pows.wchne przekonanie o dUlŻychIkł(~pOltachwiąri;ą'cy;chsię z usta/leniem de:frnicjl
religii; w ,związku z tym problem ten 'Pozostaje przedim10 tem dyskusji
na gruncie włelu dys'cyplin nm się zajmujący,ch. Kształt i tr'eść tych
defiJnkj'i ~l,eżą od przyjętej perl!;lp~ty'Wy badawc:rej i ce~ów podejmowanych studiów. Dlatego niektórzy .batdiwczestoją lila stanowisiku, że re]igia i 'wiele i:nny'ch terminów .z dziedziny humanistyki nie denoitujoe
uchwytnego empirycznie .zj.awiSka, lecz 'zaledwie zespół cech o istotnej
l
*
AIl'ItyikJuł IPOlWlSltał
ReUl1ia SrowiJam. i jej
w fWymJiIkIu :!'efa,ekiSlji 1I1I:ro 'kiSiąiŻJką
upadek,
iP\WN;
W:aIl'I!JZaJwa
!li917i9.
Henry!k.a
ŁawmiańJslkJiegJo.
�206
MIDCHAŁ BUCHOWSKJ:
~bieżmości 1. PO'l/osrtaje wówczas :tylko spTawa 'opera'cyj.noiŚci ty'ch pojęć
w badainiai.ch.
H. Łowm~afuki, pozos1tający na lPozy'cji historylka, traiktuje religię jako fakt histor)'lC'Ziny,bo choć nie sposób stwi,erdizić realności świata nadprzyrodzonego ii jego ;ptowiąJzańze ~jawiskami natmaln)'lrni,io
fakty
ziemslkie, będące domnierrnan)'lrnefełktem d'Ziałarlr~o'ścisił wyż:sz)'Ich, posiadają Ich:araikter oibiekitywny, 'Poddają s.lę naukowej krytyce (s. 16 -17).
Dzięki hadaniom w ramaich hilStorii mcmna wyjawić waZkie i ni,erozłączne cechy religii, chociaż jej zagadnienia ogólne i geneza należą do
kompetencji ,etnologii ,i f1lo:wfii.
W ed"ekcie swych To'zwalŻańn:aten temat dochodzi autor Początk6w
Polski do ko.nikilU'zji,w;nalj'wari:niejslz)'lrn'chyba aSlPelMemTeililgiijest przelronalnie człowieika o istnieniu i roli siły wy:zs'zej - >czylimometnt pT,zedmiotowy reliigii. Uwzglęidnia jedno'cześnie jej elementy akcentowane pTzez
poszczególne inne ilderrunJki,a więcikult, czyli nawiązanie przez ,człowieka konJtaktu z (nadprzy:ro!dzoln)'lrn(ido tego Icgrani'ozał się w ,zasadzie
np. K. Moszyfulki) 'Oraz emocj,ona1ną ,pOlStaWęczłowieka wolbec bóstwa alspekt podmio'towy (el1rnponują to fenomenoh)gowie religii, jaik choćby
G. van der Leeuw, C. P. Ti'elle). W koń,cu propo:nuje się czytelnikowi
definioję następującą: "Re\Hgia bierze początek 'z wiaTy cziowielka w il<>tnietnie świata ,nadprzy:rodzonego ora~ jego przeikonania w możliW1Ość
utrzymania z nim kontaktów tudzież ich wykorzystania dla celów ludzkich" (S. 12). 21rodzerrie się wy:db!rmlie:niao ,naciprzy:roidwn)'lrn i p:I'zeIŚwiadczenie a możności nawią:zaniaz fniJmlwntaiktu dec)'lduje o g'e'nezie relilgii,
ale dopiero kuLt ją tworzy rid1:a:t'egoniek!i~dy j'dentyfikuje się te dwa pojęcia.
Nie miejsce1Ju na dokładny os'ątdtej definiJcji, gdyż wymagałoby to
następnych, Zbyt dalelko idących rozwaŻlań. Z pewnością nie ustępuje
ona wielu iIlln)'lrntego Toidzaau, a za jej słusznO'Ścią pTlzemawia sygnalizowana już KWe8'1JiaoperacyjnoiŚci, gdyż w)7ldaje się sprawdzać ta definicja nałama,ch dalszyClh stron ReHgii ... . Nałe<ży ,podlkreślić, moim
~daniem, moment szczególnie w niej ,cenny, a mianOWicie 'przekonaniowe 1;rlak'tO'w,alIlie
kUll1nla'y,uwzglę!dnianie rządzących 'nią reguł, a nie samych wytWOTÓW
2. Inaozej mówią'c, lI"o:llpozJIlJawanieczynnościbądź wytworów tych 'czynności pozwala !I1iamtylllko na reikon'sltrukcję,za ich pośrednidwettll 'właśnie', reguł kultUrowych, z którymi należyohyba kullturę utoiJsamiać. Wywody Łowmiańskiego, powoływana w nich Jilter.a'tura,
termi:nologiia (pr,zyjęta od R Otto) i zajęte stanowisko zda1ją s'ię świald-
1 POlr. IC1hJoćby: IM. CrlJeIliWIińJslku.,
Kruilt'UlI"a i jej
badanria,
IWrocław
2 iW 6\P!"aIWUJe lteii \p0lr. IclhOlCtialŻib~: A. Pacliu/1:)ilclk1a,O dwóch
Wall"wść, dzriew,
sens, red.
J. Kimillta, W~a
191711, s. 56.
I1J'Ojęciach kultury,
\197:5,IS. 60 -712.
(IW:)
�Źródłowe
podstawy
rekonstrukcji
kultury
symbolicznej
Słowian
207
czyć o rnawiązywCliniuprz€'2leńido wielu ws/półczesnych kierunków ,w Teli~
giozrnawstwie.
Wypada się także zgodzić rz ogólną te.zą, iż w myśli ,ludzkiej wyróżnić mO"ŻJnadwa rodzaje rozplOlznawanej .przez nią r;zeczywistO'ści pr,zyu-odzOlIląi nadprzyrodzoną. Również przy 'wyjaśnianiu pasZJczególnych stanów rzeczy stosuj'e się razUimow.anieoparte o dwa sposoby: nieempiryczny i empiryczny, a magia i nauka, byłyby tu naj lepszyrrni, -choć
.nie w pełni adekwatnymi ,eg;zempili!fiikacjamidla .odpowiednich dróg
rozwiązywania problemów. Zdaniemau'tora Religii ... oibuaśinianieWszelkich zdar:zeń odbywa się prz€z (pos'ta'Wieniehipotezy, po czym następuj€
jej konńrontacja z rzeczywistością ,i korekta 'Wstępnych założeń. Jednakże
ten końcowy €·fekt poddawany jest ika1EUnymrewizjom za sprawą naporu ludzkiego inteJ€ktu. Dodać tylko nrożna, ~ tego typu ip0jmo'W\alnie
rozwoju i postępu poznawozego po1awiało się w pracach wielu uawnych. Nie można równierż zapomi'nać, ,iż Wl'lze1kiezjawiSka, w tym 'talkże myśl'enie łudz'kie, traktować trooba 'w odniesieniu do całokształtu
praktylki społecznej.
'W miarę rozwoju wiedzy €rn(piryc.z.nejkoncepcja 1. zaikTes świa'tair~
racjona'1nego uleg.ały zmianie i ogranicreniu.J eSlt to powodem, dla 'którego w nie~który,chśrodowiskach wySuWiasię sugestie o autonomii i nie~
spraWldzalności d:8.!ktycZlnie
is,tniejąoej I1zeazyw~toŚ'Cinadnaturalne.j. Sitanowislko to spotyka się częstokroć zresztą z ostrą krytyką wśród wiciu
religioznawców.
WlStępne rozważani.a s!JalIlowiątło i 'ułaltwić mogą wywody o genezie
religii. W tym 'z:aikres1eurdokumentowa1na jest jużchy,ba w nauoe niemożność przyjęcia joedno'ZJl1a~nychTtOzwiązań monisty,cznydh na tetmat
począ't'ków reltgii, a jesroze więoejchylba sprzeciwu w~budz;a zakładanie
istni€nia epoikiprz.edTeligijnej 3. Rozwiązania tego typu, szcrególni.e odnoszą,ce <się do drugiego z tych zjaw'isk, pozOIS1Jają
w sferze hipo'te'tyc~
nych domysłów, ozy wręcz s;pe'kUilacji,!bez mo:żności ich naulkowej test yfi'ka,cji. Już bardziej uaT,gumel1ltowalIle
są propozycj€ 1P1uralistyOZlIle,
również two:nz,onegłównie na lpodisbawiema't€riału etnograficznego, dhociaż
i -ich dowOid:nośćw wielu lronkretinych wypa'diktachpo'zos'tawia dużo do
życrenia.
Natomiast formami poświadczonymi Ź["ódłowo w :relligii Słowiam są,
jak podaje Łowmiański, polidoksja, prototeizm, politeizm i monoteizm.
W wypadku tej ksliątżki kwestią do' rozstrzygnięcia pozostaje stwie:r'dze-·
nie ich występowan1Ja luJb nie, zarówno u wspólno'ty indoeuropejSkiej
w momencie jej rozpadu, joak i potem u s:amy,ch Słowiam. PrzechodZiJmy
I OmÓlWlienlie !tego zaJgaidnierńa rmaleić l1llIo.źala w: A. Pooor.Il-Zlicliń5lkii.; Rozwój
i morfoiolQlia reHgU spowcZleń~wa rodorwo-plemieónnego.
Kom.trowe'l"syjtne zak>ż.emIia
teorii S. A. Tokar·iewa,
"Ebn~'ia
lPoliSka" 19r73, it. ol~\:Lo 1, s. 141- l69..
�208
MICHAL
BUCHOWSKl
więc tymozasem do dTugiego z :zal"yoowamych na wstępie kręgów zagadnień - oceny niekióry;ch doiYIChoza(SOwY'ch
dokronań lbadawczydh w tym
względzie.
PrwdJtem chciJałlbym jednak wskazać na wyjątkową rzetelność warsztatu nauikoOWegoautora Religii ... Wykorzystuje on .niezwykle sze:rOiki
materiał źródłowy, i to nie w celu jakiegoś popisu erudycyjnego, lecz
moi:noiŚcidoldadnego j'ego priZ,eglądu, przepr0'WJadzenia alnalizy, !konfrontacji, oceny wartości i ~zyOOitnośd. D2Jięki temu ma nastąpić mO'i:iliwie
pełne IZbHrenie doprawdy
historycznej. Uwzględnielnie t)"ch wszystkich
czynników, polemiika i uka'zanie sła:bYiChpunktówmnych
koncep<:ji pozwala na tworzenie nowych rozwiązań, zdaje się najbardziej prawdopodobnych, niemal jedynych mozliwych do przyjęcia, gdy ju~ zapoznamy
się z całym wywodem do ,nich pro'WJadzącym.
Ta'ka "wiJzytóWka" oka'2lać się może przydatna tera'z, gdy .p:nzystąpirny do l!la'Pomkmię~oUlprz€ldnio
prOl11lJeanu.Otó!Ż w wyniku długich
i wnikliwych r()lzw:a~ń prz.eciwstaWÓJasię Łowmiańs'ki kategorycz.nie tezom, 'wgrunwwanym ostialtnio 'px:~ez G. Dume-zila, o występowaniu we
wspólnocie indoeUTopejskiej pol~tei7lIIlu. Rodził Slię on dopiero u paszczególnyohjej
odłamów pod wpływemczynni'ków
zewnętrmych.
Obałenie tezy DumezillJa, QP'ierająooglOsię w zasadzie <na strukttur,a1nej ana[iz'ie
tełkstu, godzi jednocześnie w jego ,triadyczny lpodział bóstw, który stał '
się podstawą i zarazem rezu1tJatem dociekań licznych etnografów i folklorystów (np. 1. Toporowa). Ale ~ta
I!la żródłach history;czny.ch i języumznawczy'ch arg,umentacja !t!raJfiawłaściwie w pełni do przelko:nania.
Politeizm w skrystalizowanej
postaci wystąpił wśród Słowian jedynie
na Połalbiu ~ 'to pod wpływem naporu chrześcijaństwa.
Wiara w nadprzyrodwne bóstwo mater.ia'lne{iOOjczęściej :nieba), ,czyli 'prOltoteitzm,była
przYipuszczalnie właściwa ju~ WiSpólnocie inid:>europejskiej, a więc i SłowIanom.
Można w tej .c:hwilliodtworzyć a>ewien '~deaiLnyschemat r<Y.1Jwoju
religii sugerowany przez H. LoWiIll'iamkiego:
, poilidoiktsja_.+ pro toMIZm··~połiJteizm·-~onO'tei7lIIl
Kolejność taka nie musiała !być jedrualk ,zachowaI!lai mogło faMycznie nastąpić ominięcie któregoś 'z e1emenltów; np. przekm'takenie
prototekzmu w monoteitzm, jiak Ito miało ,przypu'SzczaJIJniemiejsce u Słowian
południoW)"ch, gdzie jednak :najsi1niej za~naczały się infiltracje płynące
z z.ewnątr.z. Co :najWlażniejsze, ¢etrWlSZe dwie z tych form ·znane ,były
jU'Żws/pólnocie indoeUTopetlSkiej pr.zed jej rozpadem.
Jednocześnie wątpliwości potdidana zostaje także ,teza o pieI"W'Otnym,
.wyraźmie dającym się wyodTębnić. doo1iźnnie wierzeń słow'Jiańskidh; nie
ma bowiem danych źródłowych poświadczających to zjawisko. Cały wy-
�ZródŁowe
podstawy
rekonstrukcji
kultury
symbol.icznej
Słowian
209
wód K. Moszyńskiego w KuUurze ludowej Słowian na ;lien temalt nie
Jest więc właściwie udOlkumentow,any 4. Powszechność m~tu kosmogonicznego z występującymi w nim spol,aryzowanymi elementami dobra
i. 'zł,a, talk szeroko opra,cowywana i alkcentowana na 'Polskim gruncie
przez R. TomiC'k!iego,nie może być' uwa:żJana 'za wystaTczający dowód
takiej opozycji z uwagi na duż;e możli'wości wpływów chrześ<:1jańSkrch
i bogo:rnilSkJich.Odldziel€'llie zaś wątków obcych od rodzimych, jak to
jeszcze zostanie wykaJzan~, jest wielce trudne i skompiliJkowane, w 6b1iczuktórych nie w)7\Sltarrczą
tylko dekJ.ara'cje o os.trożności w ich tralkJtowaniu. Dodat!kowy argument, to braJk tego mitu na za'ohód od WiSły,
co w sposób dość silny godzi 'w ,prawdopodobieństwo ar'chai<:~nej powszechności tego wątku.
Pamiętać bowiem należy, ,iż w przypadku zanotowaI1Jia w badaniach
jakiegoś fo;~klorystyc:ZJnegową1J'k'Uli.czyć się trzelba rz. kilkoma mO'żiliwościami: samodzielną Itrwó['czościągrupy, dziedzic~eniemz pragrupy i zapożyczeniami z zewnątrz. JaBlne jest, Źle ,zna,czenlie wpływów ,idących
spoza grupy rosło w miarę rozwoju i 'zbliżania się do epolki na:rn W1S'półczesnej. Dlatego t1;'1'udnojest metodą tylko etlnograif'iczną czy folklorystyczną dddzi'eilić 'PoozoQzegÓi1ne
warstwy. Stąd .też rodzą się wątpHwości
co do wyników :docie'k!ańprowadzonych w ten sposób, .bez częstszych odwoływań do innych dyscyplin. J'uż na p0/czątku lat 40-tych naszego Sltulec'ia os!trą krytykę bada1czy "religii prymitywnych"
przeprowaidził
szwedzki uczony C. W. von Sy.dow, :zarzUicającIm !prlzedeJWlSzY's'tkm
!Zaniedbanie samej 'IDrytyikiŹiródeł. Je'szcze do dziś przy~naje mu się w dużym stopniu ra'cję 5. I choć ikierunlki obioekcji nie są ~d€n!tyczne, to wskazująone na wielość slalby.ch punktów liJczmyohrozważań.
'
Obeoni€ zastanówmy się jeszcze pokrótce nad problemem chrystianizacji, gdyż częściowo wiąże się z nim zagadnienie niezwykle interesu",:
ją:oedla etnologii. W tym względzie Lowmiański do,chodzi do pl'rekonania,że sama decyzja przyJjęoia chr7Jtu mial-a charakter demokratyc~ny,
tzn. rozstrzygała 'o tym grupa mo'żnych lub wiec ·plem'ienny. Nowa relig'i:apclniła funikcje podobne jak dawna polidoksja, jeśUichodzi o spra1wy
zi€ml9:kJie.Ro1a sił bosikiie<hpolegała na .afirmacji konlkTethych ludzkich
dzia'łań. Zupełnie odmien;ną Tołę zaczęła natomiast odgrywać, gdy bieTizemypod uwagę fun~cję eschatologiJczną. OhmzeIŚcijań'Stwostwor,zyło
bowiem całkiem odimienną od Ipolidoksyjnych wierz·eń wizjężyci'a .pośmiertnego, która wstała nalSt~pnie przyswojona Iprze:z ówczeisne społeczeństwo. A'kcep'tJa'cja ta zrodziła uleigłość wolbec Kośoioła, mają'cego
prawo orlpusz'c~ć ,grzechy i chronią'eelg'Otym przed piekłem; nastąp.iło
4
K. Mraszyńlsik!i, KwUuma wdowa
5 Zob. J. P'entlilka'unen,
Scienc,e of Re,/;£gioin:
14 "Lud"
-
tIam 65
SlowialI,
Taxlonomya1ld
2, ,z. 1, .Kraików 1~3\4, s. 709 - 7111.
of Orail Trad,itiion, (iW:)
ad .. L. HonJk-o, Haguoe1979, s. '36 - 37.
IOZ.
s.O'Wrce CTliticism
S.tooie.s im Methodology,
�210
MIl'OHAL BUCHOWSiKl
związanie Jud.noŚiCiIZ clmześcijańSltwem, odcinające w ten sposób mażhWlOŚć
powrotu do dawnych wierzeń. Proces ten miał się ,zaikończyć
w XII wieku (rozdz. Ul). Dodać ch)'1ba tylko można, że ,trwały nawrót
do ikultów Ipogańskich był ni'erTIorż;liwyw pierwszym rzędzie w wymJilku
postępu IPwoesów feuidaHzacyjnych, dl1a których dawna forma religii nie
była już wystarczająca.
Niezwykleinter'esująca
poznawczo wJ'ldaje się Ipróba zrekonsbruowania na ,PodstawieZ8.iP'i'só'w~róidłowych (zwłaszcza ikTanik GalJa Anonima,
Kadłulbka, Kosmasa czy Powieści
dorocznej)
ówcziesnego swiatopoglądu, stosun!ku człoWlieka do otaczającej. go rlZeczywistości, rozróżniania iprzezeń naturalnych
i naidprzyrodzonych porządków rzeczy, pojmowania wzaljemnych zale'Żlll~i tych dwóch światów. Z:adail1ł,ezdawałoby się ni'emal n'iewykonalne, lecz w sformułowaniach Łowmiańskiego
brzmi ono Ibardzo suges1ty:wnie. Choć 'zapisy takie są tyl'ko rejestracją
fragmentólw przekonań całego społeczeństwa, i to szcze.gólruie jego wyższych warstrw, to można 'śmiało .powiedtieć o wyinterpl'etowaniu pewnego "Współczynnika hUl1'11a.nistycznego"człowieka tamtego okr'esu. Mimo,
jJŻ j1ł!kza'znaczyłem - mamy IWźródłach zapis iPOgląidó'wwarst'w ni,eco już O'c4;iętyc'hod ogółu ludności, to pamiętać trzeba, ż'e kronikarze
w ohrę!J:)ieokreślonego Społeczeństwa funkcjonowali .i z niego czer:paLi
swe doświadczenie lkultU!I'oweoraz (pl'zekonania.
Wreszcie przystąpić możemy do grupy zagadni·eń naJbardziej nas tu
interesujących, a 'więc oceny przy1da1m.<JŚCi
poszczególnych rodzaJjów źródeł do ;rekonstrukcji re'hgii, 7Jwłaszcza da:wnych Słowian. Przy .rozpatrywaniu tego :prdblemu ~ecydowany prymat ,przy:znany zostaje przez
autora Początków Polski źró1dło!Illhis:toryc'znym, w czym, uważam, naLeży isię z nim generalni'e zg-dd.zić.Sprawa ta wymaga jednak nieco głębs:z'ego:ro~walżenia.
Hi(';iboria,e,tnograf'ia i ariChoo~ogia (pomijam tu języko'znawsbwo) opierają swe hadania o różne kategorri.e danych. Są to w ko'lejności zapisy
źródłowe, zasób materiałów o wierzeniach ludowych zebranych w XIX
i XX wieku, przedmioty mater,ia\liIleuzyskiwane w trakcie prac ·wytkopaliJskowy.ch.D<lJned'wóch pierwszy.ch dyscyplin moina, idąc za G. Klosiką 6,
mk'walifikować do zasadzają'cych się na intwS'pe'kcj:i; odmówić zaś należy ,tego charaklteru źródłom aT(:lheo~ogtcznym.
Tntrospek'Cja ta ma niedako dha['alkter .pośredni, ,ponieważ zachbdzi
u badanych, a TIliebadających - nie tak, jak to miało miejsce w iklaSYC7iI1ymintTo~'cjonizmie;
najp.ierw musi jej dokonać badany oibiekt,
by potem dopiero pi'ze'kazać je'j wyniki badającemu. Różnica między et-
8
-119.
G. Kl1ooka, $wriadOffiOŚĆ hlis,toryczna
j.ej badanw,
"Lud"
1'9179\
t. 6'3, s.
118-
�Źródłowe
podstawy
rekonstrukcji
kultury
symbolicznej
Słowian
211
nografiąi
rusi·orią :polega .na tym, że e£ek,ty pierwsze komun.ilkuje się
wprost .eksproratoTQwi, najczęściej ustnie, natO'Iriilast historykowi za pOmo'cą za'zwyczaj przekazu pilS.ane,go,nieikiiedy bardzo odległego czasowo.
LepSlza sytuacja etnologii w tym względzie wYIPływa z możliwości osobistego ucrestn~c'twa w two!Tzenfi.u,radzeniu się materiałów, ich konJtroli
i oceny prawdopodobieństwa prawdy, a nawet steTowania w kieruniku.
pożądarnych kategori~. Historyk takiej mo,żliwośd nie rna .i staje on
w otbhczu zarrnlkniętych jti2: materiałów. Dlatego chylba jedynie dla historyka właściwa mo~e być !I1astępUljąca wypowiedź: "HiSitory'k, kitóry
rozporządza dosta tecznym .zasoibem źródeł pisanych, .znajduje się w tej
szczęśliwej sytuacji, że we lWł.asnymz:akresie, bez uciekania do pomocy
innych dyscyplin, uzysikuje odpo.wierizi na wszystJkiie niepokojące go pytania" -(s. 63).
J·es,t to chyba stwierd'WIlie prawwiwe dla celów ogólnego ~pisania
danego zjawiska, oddania treści i!deologiJcz:nej,w mniejszym natomiast
stopniu towarzyszących !im dkohClZnościi stanów emoojonalnych. Wła'śnie
w kierUIliku uchwycenia aut\ie<ntyzmuda-!I1ychzmierzają .niektóre tendencje anJtropoiogii kulturowej, w oibręible której zrodziła się choćby "etnografia sz'cz,erości"( ethnography
of sincerity) 7. Lecz proib~em ten odnosi się do :badań współcz,esnych ·i w interesując.ej nas kwestJii ma znaczenie -tylko pośr'oonie; aMy warsztatu etnografa wykorlZysltać można w celu uzyskania jaik najwartościowszy.ch maiteriałów przyidaltnych dla rekonstrulwji h'iistorycznych. Historyikowi w obrębie jego dziedziny powsta1je natomiast .konfronta'cja różny;chdanych
źródłowych i naUikow,a
ocena i~ch wartości; zawsze ma już {)Inacharakter, kltóry mozna olm-.eś!l'ić
.jako "fo!rmaJny".
Wróćmy Jednak do ,zagadnienia bezpośredniego znaczenia badań etnografii .do l'eikonstrUiktcjikultury symlboti<:mej minionych epok. Liczmym
ba'<iacrom zda wało się, że mają·c zare'j.esltrowam.y\tradycyjny folkilor ła!\;wo będtie portem z niego wyd'ziei}ić,przy pomocy różnego r·oozaju meitoo,
elementy archa'iczne. Wluót,ce wy.siZłojednak ,na j.aw, i,ż jest to :zada:niie
bardzo skonnp1i:kowane, a wy1niki uzyskiwane tą dl'ogą dyskusyjne.
W'pTawdzie Z. Sokolewicz piJsze na przyikład, że w Kulturze ludowej Słowian "Uderza ... wie1ka intuicja i surowe kryteria w doborze malteriału
naprawdę archJa:~cznego, odsuwanie nawarstwtień
najmłodszych ... ",
w wyniiku czego uzyskuJemy obraz nie kultury sło'Wiańslkiej przełomu
XIX i XX w,ieku, .alle systematy,czny pmegląd jej .najdawniejszyche'lementów. Mo01iwe Jest to według tej autorki dzięki sltosowaniu swO'~stego praesens ethnographicum
charakterystycznego d1lawarsztatu etmograWb. R. A. Ha:h1n, Urnderstand:Lrug BeUef.s: an Essay on th.e 'Methodowgy
of
and Analy.sis of Belief Sys:t.ems, "CiU:l1l".emlf; AJDJtihrorpOilogy"
1I9r7l3, V1011.
1'4, nr 3, s. 211'5 li nal.ilt.
7
the s.tatemeTht
1
�212
MIlCHAŁ
BIUCHO\WSKI
f.a, cechy tego warsztatu - "... która wynika z faktu wyS'tępowlania
w kulturze zjawrislkcharaiklteryzuj'lJcych się długim, wielowiekowym
trwan1em i Ina podsJtaw1e t'ego .krytterlium łączeniu ,ich w je:den :lJbiór,
poddawany dalej analizie iPozwa'lają;ceDna da'lsze jego rlQ'Z:warstwienie
chrOlnologiczne" 8.
Dotąd jednak, mimo wielu prób, nie zdołano wypracować odpowiedniej Iprocedury badawczej pozwal<ająoej na ~c~słeokreślenie i o<ddziel,enie
pos:zJCizegó]nych
nawarstwień. Ponadto ca'łe postępowanie takie opiera się
na zaloż,eniu o trwałości niektórych struktur, lecz ani to założenie nie
ma jak .dotąd dlOs1truteoznych
podstaw na'ukowych, ani tym Ibardziej wnioski o ikonlkr'etnych zjawiiS'ka'ch,posi:aidalją1cyoh
tę domniemaną cechę. Obydwie rprz'efootawiolneh'ipotezy nie są więc w pełni ,prawomoone fmma'lnie.
Z jednej strony bazują bowiem na nieoibćlila':lychzałożeniach wysnut)'lch
intukyjnie, na .drodze nie dającej się weryfikować naukowo; nie mogą
w ten sposób podlegać imter!5ubiekt)llwnej kontroIli, która obok komuni'kowa[ności jest podstawowym wymogiem tw'~erdzeń naulki. Z drUJgiej
zaś strony, .jalk :1,0dowod.nie wykazuje Łowmiański, wnlioski samego Moszyńsbego nie wyJtI'lzymują konfrontacji ,z danymi h1istory1cznymi.Fałslzywość konsekwencji zało:żeń zdaje się dod8.rtkowo potwierdmć fałszyWOiŚĆ tych zało,ż'eń. Innymi sł,OIwy,,eksplanans Izawiera tu .przesłan:ki,Móre ni'e są jeszcze uprawomocnionym'i przez naukę iPrawami; jeśli natomiast przez niektórych 'za talkiezostJały "na wiarę" uZinane, to pośrednio
wprawdzie, ale właśnie na łamach Religii ... zostały sklasyfikowane.
Słuszna więG w tyrrn kOlntekście wydaje się również qpinia autora,
że wszelkJie pr:aae etnogralHczne w takim przypadku wymagają potWierdzenia w ,zapisach źródłowydh. Nie oznaCiza to bynajmniej dla etnografii
rezygna1ciji z tego typu badań, lecz odwrotnie -ich
lmntynuację, ale
przy szerszej penspe'ktywie li więkiszej !poprawności naukowej.
Nieco iJnaczej pr:zJ~dsta'WiJa
się ta kwestia, gciychcemy odtwarzać religię (szerzej: kulturę) społeczeństw tak odległych czasowo lub izolow,anyrch, Iże n1e ma clilanich materiałów źródłowych pisanych. ROlla etnologii zdaJe się ,tu n1ejako W1zrastać.Zasadnicze Iznaczenie odgrywa zaś
tu meltoda per analogiam. W wY'pad!kuhadań praldziejowY'ch zarsadza się
ona na IprzesłanCleo wZIg'lędnej łdan:tylcz'nościfomn kultury symlbohcznej
u ludów na określonym e1tap1e rozwodu. ,Wysnute na tej podstawie przypuszczenia mają więc j.edyn1e tę dość wątłą bazę i traikitować je mo';l;na
najwyżej w sposób ramowy. Uw~gl~dnić są one w stalI1~e,<ty]kodeterminantę funk,cjonalną Izja'wisk (Iczyli <najogólniej warun:kl zeWlnętr1zne),nie
mogą Illatomias<tw zasadzie ·n'ic powii€rlz'ieć o determinanc1e genetycznej
8
Z. S.olkolJJel\Wcz,Teom
etnogenetYiCznych,
kru,uury
"E1tnJClIgir,alf.La lBoilislka"
K. iMo,szyńsJ-ciego jako pru.nkt wyjścia
1I9l719\ t. 2.3', iZ. ,.2, :s. 1016.
do badań
�ŹródŁowe
podstawy
rekonstrukcji
kultury
symboLkznej
SŁowian
213
(czyli dziedzich'JIie myślowym). TymICzasem nawet dwa z pozoru identyczne społeczeństwa nie wytworzą~dealniepodoibnych
wierzeń. Jeslt to
jednak jedyne pozostające do dyspozycji rozwiążanie i Z'adanie etnologii poa'ega w tym WJZJgllędz'ie
na dalszym doSkonaileniu tWOl'lZOlllycil
tą
drogą /teorii.
Że wysiłiki taikie są -czynione, świ:adczychO'ciaŻiby proponowana 'Przez
A. Hultkrantza próba prowadzenia takich badań w ramach tzw. podejścia re!lig'io~elkologicznego.Na podstaw,ie stud'iówwspókz'esnych
społ,eczeństw iprym'itywnY'ch usta\la się, m. in. przy pomocy metody ekologicznej, typy kulturowe. Z oopowi'ednim typem kulturowym łączy się następnie odipQwiooni typ '1"e1igtijny.TYJp społeooeństwa pr'ahistoT)7lCZIJlego
rozpOlZlnajesię na po.d:sltawiedanYJchdoot:arczanych prz.ez ar-cheologię. Mając więc rozpoznany ogólny typ kulturowy grupy mo'żerny wniookować o typie reiligijnym w .niej występującym; rzecz proSita, sprowadza
się to pOZll1anietyllw do o;gólnej st-ruktmy li wzmów religijnych 9. Jak
dotąd, :rue Iwypracowano owych ItypóW religiJnych w S'PO'Só:b
dostatec'znie dokładny, a sprzeezn<1ści panują też Iprzy ustaJaniiu tJ'ipólwkulturowych. Wydaj'e się jednak, ilŻjedynym novum o.ma'Wianej propozycji je~t
postulat wypraodwania '<IDy1d'Wu
rod!zaijów typów i zastosowaniu przy
tym, a ogólniej 'w me'tdd:z·ieper analogiam, osiągnięć kierunku ekologicznego w bada'rliiachkulturowych.
Zawsze natomiast ukazanie się na a:renie źródeł pisanych pomvala na
wy,pełnienie odpow:iednią treścią historyczną s:nkicowego schematu.
W miarę zaś zwięiks2ania się ilQści pisanych 'danych ŹTódłowych, rola etnografii stopniowo proporcjonalnie maleje i dane jej służą następ~ie do
upTa'wdqpodohniania wywodów historytka. Tak jest m. in. z rel'igią Srow,ian. Całkowita "supremacja" materiałów etnogra1i1ezJnych występuj-e
ponownie w -czasach narodZ'iin tej dys1cypliny, a wlięc w XIX i XX wielku.
Istnieje przy tym 'także pewma zalezność Qdwrmna - /prawdopodObieństwo tr'afności mzw'iąJZańetnogTafii jest Itym większe, im bliższy '~ółczesnemu jelSt okres reikonstru{ wa'ny. Dzieje się tak Z!asprawą !I1Jie
tyllko
występowania większej ilości źródeł O:li19toryctnych'i etnograLfi.czmy.ch,
lecz taklŻi€większego stopnia zJbież'nościmyślenia IIllJnieaOIdiległy,ch
od siebie czasowo pokO'leń.
Jeszcze w :innej sytuacji zn:aJjpuje się archeolQgia.Opel'uje
ona !b0wiem jedynie źródłami materialnymi i ichiinter:pretacją.
Interpretacja
ta znaczną ilość swych pI'Zesłanekczer.p:ie właśnie z etnologii Ona d0starcza IlIie tylko !danych o bJW. społeczeństwach iPierwotnych żyjących
w erze nowo'ŻytI1ej,lecz także ogólniejszych tenT.ilina tej podstawie bu9
A. Hultkrantz, Ecology of Religion:
... , op. cit., s. 233 - 234.
of Religion
!ts
Scope and Methodology,
(w:) Science
�214
MICHAŁ BUCHOWSKl
dowanych(ipozomaje nada:l problemem ot1;wartym.ich po;pTawThOŚć).
WspomniaJllo ju'Ż,Żie Sitosowanie metody per analogiam ma hazne słabe strony
i dlatego chociażbyarcheolO'ga w:innacechować dalJiekaostrożność. O złożoności tej procedury dowodzą choćby prace A. L. Kroebera w KaJlifornii i L. S. Leshni:ka w Indii 10. Wyjkazują one, rż.earcheoiloglia bazuje
na bardzo niklej próbie millmoZlIIliialIl
(najwyżej do F50/0 materiału pozostaje do dYSlPozyC'jibadalcza), a możiliwościin'terprletacj1i ,podobnego zjawiska mogą być wieloraklie; jednoc.reśn:ie za odm'i'ennym zjawiskiem !kryć
się mogą podobne ;reguły 'kulturowe. Równie'ż obrządek pogr,zeoowy,
uznawany za jeden rz bardziej trwałych elemenrt:ów!kultury, oka:zuje się
często być zmi'enny w zail.eżności od mody i u'Podo'bań. Tymczasem
w omawia:nej ·tu dyscylp'l'inieciągle zdają się nierzadko fu nikcjonować nie
dowiedzione, ale silnie zakorzenione Sltereotypy myślowe. Ich zwery1filkowani'e jest niieZJbędnedla dalszeg,o postępu badań. W momencie lpD(jawienia się źródeł !pisanych na pomoc archeologii wychodzi, obok ettnograui, historlja.
W archeologii lkTyją się je&zjczeduże potencja[ne mo,ż'1iwoocimateriałowe w stosUiI1ku do obydwu poizostałych dyscyp.lin. Podczas gdy
w problematyce będącej p'I"Izedmiotem.rozwa'żań c,ałego szkicu !historii
i etnologii 'POzostaje w zasatdniczYlIIlzrębie krytyczna anahza i reinterpretacja na grUlllCi'enowej mer\:O'doloigiii
względnie zamkniiętego ~bioTU
da,nych, to warc.heo'log'ii spadziewać się można dalszego jego gromadzenia. Jeśli chodzi o ter'eny Słowiańszozyzmy, ,to :zwlasżcza na Rusi ciągłe
odkTyóa archeologiczne do'Star,czają s.zeregu cennych danych. 'PJ"zy rozeznaniu, uzySkiwanemu dzJięki liternturze histor)1lCznej i etnograficznej,
ich wylkorzystanie będZJiez pewnośoią !płodne poznawcrzo.
Biorąc .pod uwagę zasób posiadanych źródeł OT<łJZ
dorobek posZlczególnych dyscyplin wiedzy odtworzyć można, pozostając zresztą generalniJe w .zgodzie z H. ŁO'WlIlliań:S'kim,
pewien s~hemat poznania stosowany
przy rekollS'trukcji reiliglii Słowian luib wypadków analogicznych .
Kompetencja kulturowo-na ukowa
(wiedza nomotetyczna)
.----------c
---+
źródła historyczue i irchkrytyczna anahm
U(praWldo- dane etno grapodoibni.e- ficzne, al"\che-+ ologi'ozne i
nie hipote:z.
k
]ęzy oznawcze
Prymarnymi w 1ym względzie ,powstają więc dane histoTyczne. Sytuacja i za1eżnośai !poszczególnych kategm·iiźródeł
zmieniają się wraz
ze zmianą propon:j'i ich występowa'lllia. Wyjaśnić też należy, że na tzw.
lO
POOaJję za:
A.
Pr:in!ke, MożLiwości
porównawczego
stosowania
danych
etno-
graficznych
w archeoLo·g:ii, "EtJlio~ralffia!PollS/ka" 1197,3,It. 17, 'z. 1, s. 5'1- 55, 61 - 62.
Tam też szareej o \2IWiiązJkacih aII'IcheoQ·ogH li et.n~a.£ii.
�Źródlowe
podstawy
rekonstrukcji
kultury
symbol.wznej
SŁowian
215
tu ,kolIl1jpetencjękul!turowo-naukową składa się cały bagażiJnte'leMualny
i dośw:iadcz.en1iekulturowe, z którym !pTzystępulje się do studiów, a więc,
1nnymi słowy, dotychczasowy dorobek badawczy z danej dziedziny :i. ogólny pogląd na rzeczywistość. Nłe muszę chyba dodawać, iż je'ś['ichodzi
zwł1aszcza o pierwszy z tych ostatnioh 'el'elmentów, to ,tworzony jest on
wysiłkiem uczon)'lch wSlzys<tk'~ch
,za~ntereso'w,anych dyscypEn.
W skaili globalnej okazuje się 'Wiięc,ż'e związ:ki między dysku'towanymi dzi:edJzinami wiedzy są zbyt ścisłe, ,by mów;ić o absolutnej autonomii lub supremacji którejś z nich. Realizacja tego złudnego postulatu
nie mOQlesię nigdy o,być bez uszc:reribku dla rezultatów badań. Ponownioe 'zwycięża ridea humanistylki inrt;-egraiJlnej,naZJbyt często za1poonmana
w praktyc.e baid:awczeti.
MICHAŁ BUCHOWSKI
SOURCES
FOR
THE
RECONSTRUKTION
OF
CULTURE
ANCIENT
SLAVS'
SYMBOLIC
(Summary)
The present paper results from the author's rdlections
on the book "Religia
Słowian i jej upadek" (Warszawa 1979) by the outstanding Polish historian, Henryk
Łowmiański. From among a wide range of problems presented
in the above
mentioned book, the following issues are discussed in this article: basic asumptions
concerning Łowmiański's understanding
of religion and its definition, his critical
analysis of works closely connected with the main problem of his book and appli~ability of various sources (historical, ethnographic
and archeological)
for the
reconstruction of the symbolic culture of the past.
The author of this article points out and warns against overhasty attempts
(applied both by ethnologists and archeologists) 1:0 reconstruct
extinct religions;
he also emphasizes the scientific invalidity of various premises found in such
attempts.
With reference to the symbolic culture of the ancient Slavs historical sources
have been proved to be of the primary importance, while other categories can
serve only to give certain hypoteses an appearance of versimilitude. However, the
situation and relations between these particular
categories of sources change
accordingly to them- quan;tity. General scientific achievememt i,s thu's created by aU
scholars of the various disciplines concerned.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/749be94630e8b30772f12055462db8c5.pdf
f6f2507dfd1ca906f4b375cefa0efe69
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Etnografia Polska
Subject
The topic of the resource
etnografia, etnologia
Description
An account of the resource
czasopismo
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1958-
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
IAiE PAN ( d.IHKM PAN)
Publisher
An entity responsible for making the resource available
IAiE PAN
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:728
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1971
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:670
Title
A name given to the resource
Źródła zainteresowań ludoznawczych w ideologii polskiego Oświecenia / ETNOGRAFIA POLSKA 1971 t.15 z.2
Description
An account of the resource
ETNOGRAFIA POLSKA 1971 t.15 z.2, s.37-52
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Woźniak, Andrzej
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Historii Kultury Materialnej PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
„Etnografia Polska", t. X V z. 2
A N D R Z E J WOŻNIAK
ŹRÓDŁA ZAINTERESOWAŃ LUDOZNAWCZYCH
W IDEOLOGII POLSKIEGO OŚWIECENIA
List Hugona Kołłątaja do krakowskiego księgarza Jana Maja — pisan у
15 lipca 1802 roku w austriackim więzieniu w Ołomuńcu — określa się
często mianem „kamienia węgielnego ludoznawstwa w Polsce". Postulując
w nim podjęcie prac nad stworzeniem „doskonałego dzieła o obyczajach,
zwyczajach, obrządkach narodu polskiego", formułuje jednocześnie Koł
łątaj zakres, metody i cele badań ludoznawczych. Mimo że dyskusja nad
problemem, od kiedy list ten był znany w środowisku związanym z To
warzystwem Przyjaciół Nauk w Warszawie, nie została ostatecznie roz
strzygnięta, nie ulega wątpliwości, że w I połowie X I X wieku krąg ludzi,
którzy w swoich zainteresowaniach ludoznawczych nawiązywali do kołłątajowskiego programu, był bardzo szeroki. Gwoli sprawiedliwości dodać
należy, że aż do Kolberga ów szeroko zakrojony program był realizowany
jedynie częściowo. Rolę listu Kołłątaja dla rozwoju badań ludoznawczych
i ich ukierunkowania podkreślano wielokrotnie zarówno w dawnych, jak
i w nowszych opracowaniach dotyczących historii etnografii w Polsce .
W powojennych pracach A. Kutrzebianki i W. Bieńkowskiego , poświę
conych historii tej nauki, zwraca się również uwagę na związek począt
ków polskiego ludoznawstwa z utratą niepodległości i kwestią narodową.
U Bieńkowskiego kwestia ta wymieniona jest w kontekście innych uwa1
2
1
3
Por. np. W. D r o p i o w s k i , Pierwsze ślady zajęcia się twórczością
ludową
u> literaturze polskiej XIX wieku (3800-1818), Rzeszów 1900; A. F i s c h e r ,
Hugo
Kołłątaj,
pierwszy metodyk etnografii polskiej, „Kronika Powszechna", R. 3: 1912;
S. P o n i a t o w s k i , Etnografia Polski, [w:] Wiedza o Polsce, t. 3, Warszawa (1932);
J . S. B y s t r o ń , Wstęp do ludoznawstwa
polskiego, Warszawa—Poznań 1939;
A. K u t r z e b i a n k a ,
Rozwój
etnografii i etnologii w Polsce,
Kraków 1948;
W. B i e ń k o w s k i , Poprzednicy Oskara Kolberga na polu badań
ludoznawczych
w Polsce. Podłoże społeczne
początków
etnografii polskiej, Wrocław 1956.
K u t r z e b i a n k a , op. cit., s. 6.
B i e ń k o w s k i , op. cit, s. 5.
2
3
�38
ANDRZEJ
WOŹNIAK
runkowań powodujących w początkach X I X wieku dosyć powszechny
w kręgach inteligencji wzrost zainteresowania ludem. „Początki etno
grafii w Polsce — pisze Bieńkowski — wiążą się z przełomem X V I I I i X I X
wieku, a więc z okresem, który zapoczątkował również i inne dyscypliny
społeczne. Decydujący był tutaj niewątpliwie wpływ Oświecenia i jego
ideologii, mającej tak wielkie uznanie dla racjonalnego poznania życia
ludzkiego we wszystkich jego formach" . Rozważania dotyczące związków
XIX-wiecznego zainteresowania ludem z ideologią okresu Oświecenia zo
stały potraktowane przez autora jedynie jako zwięzłe wprowadzenie do
opracowania poświęconego historii ludoznawstwa polskiego w I połowie
X I X wieku. Szukając źródeł tego zjawiska w X V I I I stuleciu zwraca Bień
kowski uwagę przede wszystkim na kryzys stosunków pańszczyźnianych
(kwestia chłopska jako centralny konflikt społeczny) , kształtowanie się
narodu i świadomości narodowej (oraz odbicie tego procesu w nauce
okresu Oświecenia), upowszechnienie w świadomości społecznej i nauce
zasad empiryzmu, racjonalizmu, „ewolucyjnego ujmowania świata przy
rody i społeczeństwa" , a także „wzrost znaczenia myślenia historycz
nego". To nowe spojrzenie na źródła zainteresowań ludoznawczych w Pol
sce nie zostało jednak pogłębione ani przez autora cytowanego opraco
wania, ani przez innych etnografów polskich.
4
5
6
Zagadnieniem związków początków etnografii z ideologią Oświecenia
zajęła się ostatnio V. Urbancova w swojej pracy o początkach etnografii
słowackiej . „Początki etnografii na Słowacji — pisze ona — są organicz
nie związane z nowym stosunkiem do ludu, odmiennym od stosunku
w okresie feudalizmu... Ten jakościowo nowy stosunek do ludu związany
jest bezpośrednio z Oświeceniem z jednej strony i początkami odrodzenia
narodowego z drugiej" .
Już w X V I I wieku angielski ekonomista Wiliam Petty twierdził, że
bogactwo państwa zależy od gęstości jego zaludnienia. Poglądy takie,
związane z burżuazyjną teorią wartości opartą o pracę, rozpowszechniły
się około połowy X V I I I wieku również na Słowacji i Węgrzech. W roku
1764 autor anonimowego Oppinio circa regnum Hungariae, rozpowszech
nionego wśród posłów węgierskiego sejmu w Bratysławie, pisał: „Nerwem
kierowania państwem są pieniądze i aby władcy ich nie brakowało, musi
przede wszystkim dbać o to, by mieć liczny lud, bowiem gdzie jest lud,
tam są również i pieniądze". Dla nas jednak znacznie ważniejsze jest na
stępujące nieco dalej stwierdzenie tegoż samego anonimowego autora:
7
8
4
5
6
7
8
B i e ń k o w s k i , op. cit., s. 4.
B i e ń k o w s k i , op. cit., s. 10.
B i e ń k o w s k i , op. cit., s. 12.
V. U r b a n c o v a , Počiatky
slovenské)
U r b a n c o v a , op. cit., s. 8.
etnografie, Bratislava 1970.
�2RODŁA ZAINTERESOWAŃ
39
LUDOZNAWCZYCH
„Tak jak dla sławy i szczęścia któregokolwiek państwa niezbędny jest lud,
tak niezbędna jest znajomość tego ludu. Jaką korzyść ma z ludu władca,
jeśli nie wie, jaką część może powołać do wojska, jaka obrabia pola, zaj
muje się obowiązkami domowymi czy handlem albo jakie rzemiosła może
wykonywać" .
Bratysławski sejm lat 1764-1765 zapoczątkował na Węgrzech epokę
doniosłych reform gospodarczych, społecznych i kulturalnych przeprowa
dzanych za panowania Marii Teresy i Józefa I I . Reformy te miały m. in.
znaczny wpływ również na sytuację prawną i gospodarczą chłopów w kra
jach monarchii habsburskiej. Ideową bazą tych reform była filozofia
oświeconego absolutyzmu, zwłaszcza zaś zasada dobra publicznego . Pod
ich wpływem wychodzą na Węgrzech liczne prace ekonomiczne, których
autorzy analizują sytuację gospodarczą kraju i podają projekty jej po
lepszenia. W dziedzinie przemysłu przeważały poglądy merkantylistyczne,
w pracach zaś dotyczących gospodarki wiejskiej — zasady fizjokratyzmu,
uznającego rolnictwo za podstawę bogactwa narodowego. W tym właśnie
okresie zaczęto realizować postulaty anonimowego autora Oppinio circa
regnum Hungariae dotyczące gromadzenia podstawowych wiadomości
fl
10
0 ludzie jako głównym źródle bogactwa państwa. Nowe wymagania stawia
się również historii, której zarzuca się, że dotychczas zajmowała się głów
nie dziejami królów, wojen i podbojów, pomijając wewnętrzne życie kraju
1 jego ludu. Rodzi się nowa koncepcja geografii, powstają także nowe
dyscypliny, jak statystyka czy higiena społeczna. Z tych wszystkich dy
scyplin — pisze Urbancova — wyodrębniło się później ludoznawstwo
jako odrębna dziedzina nauki z własnym przedmiotem badań i własnymi
metodami pracy .
Nasuwa się pytanie, czy i w jakim stopniu czynniki, które w X V I I I
wieku przygotowały tak podatny grunt dla rozwoju zainteresowań ludo
znawczych na Słowacji, oddziaływały również i w Polsce?
Druga połowa wieku X V I I I zapoczątkowała w Polsce okres przejściowy
od feudalizmu do stosunków kapitalistycznych. W rolnictwie — jak pisze
S. Inglot — „zaznaczyło się to przede wszystkim w zwrocie ku tzw. no
wemu rolnictwu, a w stosunkach produkcyjnych w mnożących się w y
padkach przechodzenia ze starych, zacofanych i zwyrodniałych często
form gospodarki folwarcznej opartej na rencie odrobkowej na bardziej
rentowną gospodarkę opartą na czynszu... Ogół szlachecki nadal gospo
darował starym systemem feudalnym, w którym na pierwsze miejsce
wśród ciężarów chłopskich wysuwała się renta odrobkowa, podstawa pa11
9
1 0
1 1
U r b a n c o v a , op. cit., s. 12.
Por. np. Rousseau, który widzi cel państwa w szczęściu obywateli.
U r b a n c o v a , op. cit, s. 13.
�40
ANDRZEJ
WOZNIAK
nującego ustroju folwarczno-pańszczyźnianego. a zarazem wyzysku chłopa
przez feudalnego pana" .
Jak już wspomniano wcześniej, centralnym problemem społecznym
I I połowy X V I I I wieku była właśnie kwestia chłopska. W publicystyce
dotyczącej przebudowy ustroju chylącej się do upadku Rzeczypospolitej
występuje ona zawsze, choć jest najczęściej podporządkowana sprawie
utrzymania niepodległości państwowej, o czym będzie jeszcze mowa niżej.
Publicystykę tego okresu zajmującą się kwestią chłopską można podzielić
na dwa nurty: konserwatywny i liberalny z prawym i lewym skrzydłem.
Wspólne dla obu nurtów jest ograniczanie kwestii włościańskiej „do za
gadnień poddaństwa i proponowanych w związku z nim zmian oraz do za
gadnienia wolności osobistej" . Zgoła wyjątkowo poruszana jest nato
miast kwestia agrarna i sprawa praw politycznych dla chłopów. W zależ
ności od tego, jak daleko idą proponowane przez poszczególnych pisarzy
zmiany w ramach istniejącego ustroju, zaliczamy ich do obozu konser
watywnego względnie liberalnego.
12
13
Pisarze kierunku konserwatywnego używając argumentów zarówno
historycznych, jak i ekonomicznych występowali w obronie istniejącego
ustroju rolnego, którego podstawą było poddaństwo i pańszczyzna. Potę
piali co najwyżej najjaskrawsze przejawy nadużyć związanych z ustro
jem pańszczyźnianym, ustalając, jak np. piszący pod pseudonimem ks.
Trynitarza Ignacy Grabowski — co jest, a co nie jest uciskiem chłopa.
Do tegoż nurtu zaliczyć można także pisarstwo Marcina Kurzenieckiego,
misjonarza i autora licznych pism religijnych, Stefana Garczyńskiego,
wojewody poznańskiego, Michała Franciszka Karpowicza, wybitnego ka
znodziei, Tomasza Dłuskiego, posła na sejm 1790 г., czy nawet z pew
nymi wyjątkami artykuły w sprawie chłopskiej drukowane w redago
wanym przez Franciszka Bohomolca „ M o n i t o r z e " . Program kierunku
konserwatywnego był w ówczesnej Polsce najbardziej popularny, gdyż
odpowiadał najszerszym rzeszom średniozamożnej szlachty szczególnie za
interesowanej w utrzymaniu pańszczyzny.
14
Kierunek liberalny miał zwolenników wśród licznych wybitnych przed
stawicieli ówczesnej myśli polityczno-społecznej, postępowego ziemiaństwa i mieszczaństwa, jednym słowem tych kręgów ówczesnego społe
czeństwa polskiego, którym zależało na daleko idących reformach ustroju
państwa, przede wszystkim zaś na reformach gospodarczo-społecznych
ułatwiających wprowadzenie niektórych elementów gospodarki kapitali
stycznej, nie naruszających jednak podstawowych zasad feudalizmu. Pisa1 2
Wybór
1 3
1 4
S. I n g 1 o t, Wstęp, [w:] Próby reform
źródeł, Wrocław 1952, s. X I X .
I n g 1 o t, op. cit., s. X X X .
I n g 1 o t, op. cit, s. X X X - X X X V .
włościańskich
w Polsce XVIII
wieku.
�2RODŁA ZAINTERESOWAŃ
LUDOZNAWCZYCH
41
rze tego nurtu dążyli do nadania chłopom wolności osobistej, prawnego
zabezpieczenia ich interesów, oczynszowania, opierając się przede wszyst
kim na koncepcjach ekonomicznych fizjokratyzmu, chociaż miał u nas
swoich zwolenników również spóźniony merkantylizm oraz kameralizm .
Filozoficzną podstawą systemu fizjokratycznego, stworzonego w I I po
łowie X V I I I wieku we Francji przez F. Quesnaya, jest idea opartego na
prawie natury „porządku naturalnego" (ordre natural). Porządek zaś natu
ralny wyraża określone proporcje i warunki działania gospodarczego,
które dają najlepsze możliwe wyniki. Do podstawowych założeń fizjokra
tyzmu należą: wolność osobista, swoboda działania, prawo własności, inte
res własny jako główny i niezbędny warunek działania gospodarczego.
Państwo powinno ograniczyć swą akcję regulacyjną do zarządzeń zgod
nych z prawami naturalnymi, ochrony prawa własności, zapewnienia
obywatelom bezpieczeństwa i swobody. Dziedziną gospodarki, w której
powstają nadwyżki, a w efekcie końcowym także „produkt czysty społe
czeństwa" (produit net), jest rolnictwo, ono też jest źródłem bogactwa
państwa. Na popularność idei fizjokratyzmu w Polsce zwrócił uwagę
w swych Studiach nad historią polskiej myśli ekonomicznej E. Lipiński
pisząc: „Nigdzie w Europie, poza krajem macierzystym — Francją, teoria
fizjokratyzmu nie znalazła tak szerokiego oddźwięku, nigdzie nie stwo
rzyła tak silnego nurtu intelektualnego" . Dodać jednak należy, że polski
fizjokratyzm nie zawsze występował w czystej postaci, w niektórych w y
padkach znajdują w nim odbicie elementy myśli ekonomicznej mer kantylizmu i kameralizmu. Do najbardziej znanych przedstawicieli fizjokra
tyzmu w Polsce zaliczyć należy Antoniego Popławskiego, Hieronima i Wa
leriana Stroynowskiego, Joachima Chreptowicza, Stanisława Staszica i H u
gona Kołłątaja. Najbardziej klasyczny, quesnayowski fizjokratyzm, do
stosowany jednak do polskich warunków, reprezentuje A. Popławski.
W wydanym w roku 1774 Zbiorze niektórych
materyi
politycznych
pisze on:
15
16
„W każdym państwie rolnicy są najpierwszym i najpewniejszym fundamen
tem ludności, raz dlatego, że w proporcyi inszych stanów stan rolniczy być musi
nierównie liczniejszy, drugi raz, iż tyle się powiększa ludzi przy życiu wiejskim,
oszczędnym, pracowitym i skromnym, ile ich się umniejsza po miastach przez zby
tek, miękkość, rozpustę i przez same zabawy miejskich professyi. Z rolniczego sta
nu żołnierze, z rolniczego stanu rzemieślnicy, mieszczanie, kupcy i insi pochodzą;
kto raz porzuci rolniczą robotę, z wielką bardzo trudnością do niej powraca się...
Jeżeli więc chcemy dostąpić najpożyteczniejszej ludności w kraju naszym, nie ma
my tylko dwa niezawodne sposoby, to jest oswobodzenie z ostatniej oppresyi rol1 5
Kameralizm — niemiecka odmiana merkantylizmu, rozpatrująca całość pro
b l e m ó w gospodarczych z punktu widzenia możliwości powiększenia dochodów pa
nującego.
E . L i p i ń s k i , Studia nad historią polskiej myśli ekonomicznej, Warszawa
1956, s. 429.
1 6
�42
ANDRZEJ
WOŻNIAK
niczego stanu z kmieci i chłopów złożonego; po wtóre: wydoskonalenie rolnictwa,
żeby przezeń przy mnożącym się ludu przybywało oraz potrzebnego pożywienia...
Rząd publiczny przez swoje ustawy cywilne i publiczne, przez dobrą administracyją
Sprawiedliwości powinien tego przestrzegać nade wszystko, aby każdy rolnik miał
dla siebie w kraju jak największe ubezpieczenie osoby, zarobku i majątku... Jeżeli
więc chcemy szczerze szukać uszczęśliwienia kraju naszego przez uszczęśliwienie
tych niesłusznie upodlonych rolników, naprzód trzeba koniecznie niektóre prawa
cywilne w z g l ę d e m nich odmienić, po wtóre, dla ich ubezpieczenia sądy sprawiedli
wości wyznaczyć..." .
17
Na czym jednak polega dostosowywanie fizjokratyzmu do warunków
polskich? Przede wszystkim chyba na przeniesieniu punktu ciężkości
z tych jego zasad, których propagowanie w Polsce nie byłoby celowe, na
inne oraz na przystosowywaniu do polskiej specyfiki treści niektórych
terminów. Nie miało np. sensu w Polsce propagowanie jednej z naczel
nych zasad fizjokratyzmu — swobody działania gospodarczego. Wręcz
przeciwnie, jednym z dążeń obozu reformatorskiego było ograniczenie
wybujałej do nie spotykanych nigdzie rozmiarów samowoli szlacheckiej,
powodującej tak zgubne dla państwa skutki. Położono natomiast nacisk
na związaną z zasadą swobody działania kwestię wolności w sensie wol
ności dla chłopa, uwolnienie go od poddaństwa. Tu znów konieczny był
zabieg polegający na przystosowaniu do polskiej sytuacji społecznej uży
wanego przez francuski fizjokratyzm terminu „rolnik". Tak więc np. dla
A. Popławskiego „rolnik" nie jest, jak we Francji, lennikiem, dzierżawcą
czy farmerem, lecz poddanym chłopem. Jedna z zasad fizjokratyzmu —
interes własny jako główny bodziec działania — stała się dla liberalnej
publicystyki polskiej naczelnym argumentem. Jej właśnie przede wszyst
kim używano, aby przekonać właścicieli ziemskich o konieczności natych
miastowych reform. „Mówcy i publicyści dowieść się starają, że poddań
stwo wychodzi na złe samej szlachcie, że zwiększy się jej dochód z ziemi
przez jego zniesienie" . Takiego właśnie argumentu używa anonimowy
autor wydanej w roku 1788 broszury O poddanych
polskich.
18
Przewodnim motywem działania obozu reformatorskiego było, jak już
wspomniano, dążenie do uzdrowienia systemu gospodarczego i politycz
nego Polski jako podstawowego warunku jej dalszego samodzielnego ist
nienia. Szczególnie wyraźnie przebija ta myśl w twórczości publicystycz
nej S. Staszica, który w swoich Przestrogach dla Polski (1790) pisze:
„Gdzie rolnictwo doskonałe, rozległy kraj staje się jakoby jednym miastem...
Ale rolnictwo nie tylko naturze dzikiej nadaje doskonałość; odda i rodzajowi
ludzkiemu wolność. Rolnictwo mnoży i łączy ludzi. Gdzie ludność będzie wielka
a lud złączony, tam niewoli koniec. W porównaniu do takiego narodu despota
17
Próby reform..., s. 86-88.
S. C z a r n o w s k i , Filozofia społeczna
ku, [w:] Dzieła, t. 2, Warszawa 1956, s. 14.
1 8
w Polsce w końcu
XVIII
i XIX
wie
�ŹRÓDŁA ZAINTERESOWAŃ
43
LUDOZNAWCZYCH
z trzechkroć sto tysięcy żołnierzami ukaże się tylko śmiertelnym człowiekiem...
Im swobodniejszy, im liczniejszy, im pracowitszy będzie w kraju rolnik, tym lepiej
będzie wszystkim innym stanom, kraj będzie bogaty. Wniosek oczywisty, że cokol
wiek inne stany uczynią dla stanu rolniczego, to uczynią dla kraju, kiedykolwiek
wieśniaka dostatki powiększą, zawsze oni wraz z krajem staną się majętniejszymi,
bogatszymi i swobodniejszymi. Gdziekolwiek rolnik zhańbiony, tego kraju szlach
cic w pogardzie. Gdzie rolnik niewolnikiem, tego kraju szlachcic musi być cudzym
sługą. Wagą szczęśliwości publicznej jest szczęśliwość rolnika. Gdzie rolnik bądź
pod nazwiskiem wieśniaka, bądź pod imieniem wzgardy, chłopa, jest nędzny, tam
koniecznie cały kraj nędznym i wzgardzonym być musi. Jeżeli rolnik jest niewol
nikiem, czeka cały kraj niewola" .
19
Zważywszy na ilość miejsca, jaka poświęcona została publicystyce
okresu reform, może się nasunąć pytanie o jej znaczenie dla historii etno
grafii. Otóż podkreślić należy, że literatury publicystycznej nie można
rozpatrywać wyłącznie z punktu widzenia materiałów o charakterze etno
graficznym, które ona zawiera. Chociaż w literaturze tej pewną ilość
takich wiadomości niewątpliwie znajdujemy, nie one są jednak najważ
niejsze, bo rozpływają się często w oratorskiej swadzie czy typowo publi
cystycznym przejaskrawianiu rzeczywistości. Znaczenie
publicystyki
okresu Oświecenia polega jednak na czym innym. Niejednokrotnie zwra
cano już uwagę na masowość tego typu literatury. Jeszcze obecnie histo
rycy natrafiają niekiedy na druki z tego okresu nie odnotowane w biblio
grafiach, a oprócz pozycji drukowanych sporo literatury tego rodzaju
krążyło jedynie w odpisach ręcznych. Zasięg oddziaływania literatury
publicystycznej był więc na pewno bardzo znaczny. Nie ulega wątpliwości,
że I I połowa X V I I I wieku była w Polsce okresem, w którym na temat
chłopów napisano kilkakrotnie więcej niż przez całe dwa poprzednie stu
lecia. Nawet w umysłach szerokiej rzeszy, na ogół niechętnej wszelkim
reformom średniozamożnej szlachty, musiało coś z argumentów zawartych
w pismach publicystycznych pozostać. Ryzykowne byłoby stwierdzenie,
że w ówczesnej Polsce pod wpływem idei Oświecenia, działalności obozu
reformatorskiego, zmienił się całkowicie stosunek do chłopa, jak to stwier
dza w odniesieniu do Słowacji Urbancova. Przestało być na pewno po
wszechne wśród szlachty przeświadczenie, że chłop, sposób jego bytowa
nia i wszystko co go dotyczy — to zagadnienia czysto gospodarcze, w i
dziane jedynie w perspektywie interesów prywatnych. Jeżeli już zastana
wiamy się nad wpływem literatury publicystycznej na stosunek przeciętne
go szlachcica do kwestii chłopskiej, to należy również wspomnieć o roli tak
wśród szlachty popularnych podręczników rolnictwa. Miały one w Polsce
niewątpliwie szerszy niż pisma publicystyczne zasięg oddziaływania i bo
gatą, sięgającą X V I wieku tradycję. Nazwiska Gostomskiego, Zawackiego,
19
S. S t a s z i c , Przestrogi
Warszawa 1954, s. 245-247.
dla Polski,
[w:] Pisma filozoficzne
i społeczne,
t. 1,
�44
'
ANDRZEJ
WOZNIAK
Haura trwale zapisały się w historii naszej literatury rolniczej. W I I po
łowie X V I I I wieku do najpopularniejszych książek rolniczych poza licz
nymi przedrukami Ekonomiki ziemiańskiej
Haura (wydanej po raz
pierwszy w 1675), należały Piotra Switkowskiego Wybór
wiadomości
gospodarskich (1786) i Krzysztofa Kluka O rolnictwie, zbożach,
łąkach,
chmielnikach, winnicach i roślinach gospodarskich (1779). Kluk i Switkowski nie tylko propagują nowe, bardziej racjonalne sposoby gospoda
rowania i zapoznają czytelników z nowościami zachodnioeuropejskiego
rolnictwa. Zabierają również głos w kwestii chłopskiej. Tak np. K. Kluk —
opierając się, podobnie jak wielu publicystów, na zasadach fizjokratyz
mu — pisze w swoim podręczniku: „Co zaś do pożytku rolnictwa, jako
to jest prawdą, że nauki, sztuki, rękodzieła przynoszą krajowi pożytki,
tak to jest prawdą; że rolnictwo ich jest duszą, bez której żyć nie
mogą, że wtedy są pożyteczne, gdy się do poprawy najszlachetniejszej
rolnictwa sztuki dokładają" , a nieco dalej: „Komu z rozumnych czło
wiek jako człowiek ważny jest, komu pożytek krajowy i z najmniejszego
kmiotka wiadomy jest — ten m i chętnie przepuści, gdy powiem, że ten
rodzaj ludzi większych względów godzien jest, gdy ich przecież i tyle
nie ma, ile pies w pokoju, koń w stajni, charty etc. w psiarni" . P. Switkowski znany był nie tylko jako autor popularnego podręcznika rolni
czego, lecz również jako publicysta zajmujący w kwestii chłopskiej dosyć
radykalne stanowisko. Był jednym z niewielu, którzy domagali się dla
chłopów prócz wolności osobistej także własności ziemi (dziedzicznej lub
wieczystej) na zasadach czynszowych . Publicyści zdają się już doceniać
doniosłość pracy jako czynnika zwiększającego dobrobyt narodowy, jak
kolwiek nie formułują tego explicite i w tym właśnie kontekście wystę
pują z postulatem polepszenia warunków bytowych bezpośredniego pro
ducenta.
20
21
22
Od lat 70-tych X V I I I wieku dają się zauważyć w Polsce oznaki pew
nego ożywienia gospodarczego. W gospodarce wiejskiej jednym z jego
wyrazów jest właśnie zainteresowanie książkami rolniczymi propagują
cymi nowe, bardziej efektywne ekonomicznie sposoby gospodarowania.
Z nowymi sposobami gospodarowania wiązało się w wielkich latyfundiach magnackich dążenie do usprawnienia administracji dóbr i lepszego
ich kontrolowania, czego dowodem jest wzrastająca w tym okresie ilość
tzw. instrukcji gospodarczych . W dokumentach gospodarczych ostatnich
23
2 0
K . K l u k , O rolnictwie, zbożach,
łąkach, chmielniakach, winnicach i
nach gospodarskich, opracowanie i w s t ę p S. Inglot, Wrocław 1954, s. 9.
K l u k , op. cit, s. 11.
I n g l o t , Wstęp, s. X L I V - X L V .
Instrukcje gospodarcze dla dóbr magnackich i szlacheckich z XVII-XIX
ku, t. 1, wyd. B. Baranowski i inni, Wrocław 1958.
rośli
2 1
2 2
2 3
wie
�ŹRÓDŁA ZAINTERESOWAŃ
45
LUDOZNAWCZYCH
dziesięcioleci X V I I I wieku (inwentarzach, rewizjach itp.) zwiększa się
znacznie ilość informacji dotyczących osiadłych w opisywanych dobrach
poddanych. To gromadzenie wiadomości o położeniu chłopów, często da
leko wykraczających poza zakres spraw związanych z tradycyjną rachun
kowością folwarczną, miało na celu uzyskanie bardziej szczegółowego
obrazu stanu dóbr koniecznego do przeprowadzenia w nich określonych
zamierzeń gospodarczych czy zapobiegania, szczególnie przy systemie
dzierżaw, nadmiernej ich „dezolacji". Tak np. w roku 1785 „Administracja
Domowego Rządu", t j . zarząd dóbr prymasa Michała Poniatowskiego,
opracowała liczący 48 punktów kwestionariusz, na który mieli odpowie
dzieć lustratorzy podczas przeprowadzanej wówczas lustracji prymasow
skich posiadłości. Oprócz spraw związanych z dzierżawcami i ich gospo
darką w dobrach prymasa, kwestionariusz zawiera także pytania doty
czące zajęć pozarolniczych chłopów, wytwórczości domowej (sukmany,
płótno) i potrzebnych do niej surowców (konopie, len), miejsc, w których
sprzedają zboże, kupują sól, żelazo i odzież oraz opłat za śluby, chrzciny,
pogrzeby . Kwestionariusz administracji prymasowskiej jest tylko jed
nym z przykładów wynikającego z przesłanek ekonomicznych wzrostu
zainteresowania chłopem. Potrzebę tego rodzaju sprawozdawczości dla
unowocześnienia gospodarki zaczynają wówczas rozumieć zarówno wła
ściciele wielkich latyfundiów, jak i administracja p a ń s t w o w a .
24
2S
Przejawy zainteresowania ludem w literaturze pięknej doby Oświe
cenia wymagają nieco szerszego potraktowania ze względu na wielkość
inspiracji, które je wywołały. Na te inspiracje zwróćmy głównie uwagę,
gdyż nie byłoby tu celowe zajmowanie się wszystkimi pisarzami tego
okresu, w których utworach znajdowało odbicie interesujące nas zagad
nienie.
W literaturze wczesnego Oświecenia znalazły wyraz hasła obozu refor
matorskiego walczącego m. in. o poprawę sytuacji chłopa. Hasła te w sto
nowanej przeważnie postaci, oparte podobnie jak w publicystyce na zasa
dzie fizjokratyzmu, znajdujemy w takich utworach scenicznych Bohomolca,
jak Pan dobry, Prostota cnotliwa, w wodewilu S. Szymańskiego Zośka
albo wiejskie zaloty, operetce M . Radziwiłła Agatka, czyli przyjazd pana
oraz szeregu innych. W utworach tych, szczególnie zaś u Bohomolca, po
jawiają się m. in. pierwsze próby wprowadzania języka ludowego, czy
raczej stylizowanego na ludowy. Do tego samego kierunku, choć o zabar
wieniu bardziej radykalnym, zaliczyć można również G. Piotrowskiego,
2 4
Supliki chłopskie
XVIII
wieku z archiwum prymasa Michała
Poniatowskie
go, wyd. J . Leskiewicz i J . Michalski, Warszawa 1954, s. 11-12.
Por. np. M. R ó ż y c k a , Ankieta rolnicza z 1785 г., „Studia, z Dziejów Go
spodarstwa Wiejskiego", t. 2: 1959, s. 651-695.
2 5
�46
ANDRZEJ
WOŻNIAK
krytykującego w swoich satyrach w sposób dosyć ostry stosunki pańszczy
źniane . W sumie kierunek ten o pewnych ambicjach dydaktycznych,
ale przeważnie umiarkowanie postępowy, nie wnosi, do interesującego
nas zagadnienia, w porównaniu z publicystyką, do której nawiązuje, n i
czego nowego.
Inny kierunek reprezentują pisarze zgrupowani początkowo wokół
czasopisma „Zabawy Przyjemne i Pożyteczne". Czasopismo to, drukujące
zarówno utwory rodzimych pisarzy, jak i tłumaczenia z literatury fran
cuskiej w duchu Nowej Heloizy Rousseau, było — jak to określa M . Piszczkowski — „trybuną sentymentalizmu w Warszawie stanisławowskiej .
Pojawiający się na kartach „Zabaw Przyjemnych i Pożytecznych" chłopi
to całkowicie odrealnione, teatralne postacie, reprezentujące sielankowy
ideał „cnotliwego oracza". Szczegółową analizą tego tak popularnego w
epoce stanisławowskiej sielankowego mitu o „wiejskiej szczęśliwości"
i jego rolą dla początków zainteresowań folklorystycznych w Polsce zajął
się w swej nowatorskiej, wydanej przed paroma laty pracy C. Hernas .
26
21
28
U podstaw polskiego sentymentalizmu, którego symbolem była nieborowska Arkadia, leżało hasło wyrzeczenia się „wielkiego świata" i ucieczki
do bardziej zgodnego z naturą życia wiejskiego. M i t wiejskiej, arkadyj
skiej szczęśliwości ma swoje tradycje już w literaturze hellenistycznej
i łacińskiej. Nie zaniknął w epoce wielkich odkryć geograficznych, a le
gendy o nieznanych, bogatych krajach, o „dobrym dzikusie" jedynie go
wzbogacały. Miał bogatą tradycję również w Polsce. „Już w staropolszczyźnie dostrzegliśmy przekonanie — pisze Hernas — że żywot wiejski
to żywot w kręgu praw natury. Filozoficzny walor tej prawdy dostrzegł
Rej i Kochanowski, na niej opiera swój program życia Zbigniew Morsztyn.
Ale przekonania te dopiero w Oświeceniu awansują na plan pierwszy za
wzorem J. J. Rousseau" .
Opiewając rozkosze życia wiejskiego poeci kierunku sentymentalnego
(np. Kniaźnin, Karpiński) zaludniali swe utwory postaciami pasterzy i pa
sterek, dalekimi od rzeczywistego obrazu polskiego chłopa. W okresie
późniejszym, „w związku z rozwojem stylizacji poetyckich zwiększa się
stopień prawdopodobieństwa postaci chłopskich" , wtedy właśnie wzra
sta również zainteresowanie literaturą ludową jako źródłem inspiracji dla
własnej twórczości poetyckiej. W literaturze ludowej szukano zarówno
wzorów formalnych, jak i poetyckiego pomysłu dla pasterskich idylli i b u 29
30
2 6
M. P i s z c z k o w s k i , Zagadnienia wiejskie w literaturze polskiego
Oświe
cenia, cz. I, Kraków 1960, s. 31 n.
P i s z c z k o w s k i , op. cit., s. 59.
C. H e r n a s , W kalinowym lesie, t. 1: U źródeł folklorystyki polskiej, War
szawa 1965.
H e r n a s , op. cit., s. 49.
H e r n a s , op. cit., s. 229.
2 7
2 8
2 9
3 0
�ŹRÓDŁA ZAINTERESOWAŃ
LUDOZNAWCZYCH
47
31
k o l i k . Szukanie inspiracji dla twórczości własnej bywało niekiedy za
chętą do zbierania autentycznych piosenek ludowych. Kilka takich ręko
piśmiennych zbiorków z X V I I I wieku odnalazł i opublikował C. Hernas .
Jak jednak podkreśla autor, nie zawsze szukanie wzorów dla twórczości
poetyckiej było celem zbierania zawartych w opublikowanych przez niego
zbiorkach pieśni. Niekiedy zbierane były dla własnej satysfakcji zbiera
jącego — miłośnika pieśni, w jednym zaś wypadku miały to być teksty
dla śpiewających na zarobek na ulicach miasta żaków .
Konwencja arkadyjska w literaturze miała także, szczególnie pod ko
niec okresu stanisławowskiego, wielu przeciwników. Krańcowo różny od
sielanek i bukolik jest obraz polskiego chłopa w publicystyce. Zamiast
wygrywającego na fujarce sielankowego pasterza spotykamy tam rów
nież przejaskrawione wyobrażenia żyjącego w brudzie i prymitywizmie,
zastraszonego nędzarza — podejrzliwego i wulgarnego chłopka. Atmo
sfera okresu Sejmu Czteroletniego, a później patriotyczny zryw w czasie
Insurekcji Kościuszkowskiej, sprzyjały rozwojowi literatury zaanga
żowanej społecznie i politycznie. Powstają wówczas powieści F. S. Jezier
skiego Goworek (1789) oraz Rzepicha matka królów (1790), w której autor
wyraża w formie podania historycznego aktualne treści — poparcie dla
społecznej emancypacji chłopów. Do utworów takich poetów, jak Węgier
ski, Zabłocki, Jasiński, poruszających sprawy polityczne i społeczne, w ca
łej pełni wkroczyło ludowe słownictwo i wersyfikacja. W przeddzień Insu
rekcji Kościuszkowskiej wystawiono Krakowiaków
i Górali Bogusław
skiego, wodewil, w którym po raz pierwszy w literaturze polskiej lud
wystąpił jako samodzielnie działająca grupa .
32
33
34
Jednym z momentów niewątpliwie najważniejszych dla naszych roz
ważań są zachodzące w omawianym okresie przemiany w sposobie poj
mowania historii. Uprawiana dotychczas historia typu kronikarskiego nie
była już w stanie sprostać wymaganiom epoki. Rodząca się nowa, „filozo
ficzna" historia odwołując się do racjonalizmu, sensualizmu i empiryzmu
przesuwała „punkt ciężkości zainteresowań badawczych ku odkryciom,
wynalazkom, prawodawstwu, instytucjom społecznym, gospodarce, oby
czajom, sztukom, naukom, słowem ku dziejom wewnętrznym, kulturze,
doskonaleniu się człowieka, w czym upatrywano sens rozwoju dziejowego
ludzkości" .
35
3 1
Hernas określa to mianem prefolklorystyki estetycznej.
H e г n a s, W kalinowym lesie, t. 1: Antologia polskiej pieśni ludowej ze
zbiorków polskich XVIII wieku, Warszawa 1965.
H e r n a s , W kalinowym lesie, t. 1, s. 145 n.
Por. M. P i s z c z k o w s k i ,
Zagadnienia wiejskie w literaturze
polskiego
Oświecenia,
cz. I I , Wrocław—Warszawa—Kraków 1963.
M. H. S e r e j s к i, Wstęp, [w:] Historycy o historii. Od Adama Naruszewicza
do Stanisława
Kętrzyńskiego.
1775-1918, wyd. M. H. Serejski, s. 13.
3 2
3 3
3 4
3 5
�48
ANDRZEJ
WOŻNIAK
W drugiej połowie X V I I I wieku również w Polsce zaczęto stawiać
historii nowe wymagania. W kręgach ludzi oświeconych rozgorzała dy
skusja nad jej sensem i zadaniami. Na pierwsze miejsce wysuwano cele
wychowawczo-dydaktyczne: „motywem poznania przeszłości miała być
nie »czcza ciekawość«, ale szukanie odpowiedzi na problem niepokojący
wiele umysłów: jakie są przyczyny słabości, upadku państwa, jaki ustrój
i jakie postępowanie może zapewnić odrodzenie i wielkość". Pojmowana
na nowy sposób historia miała za zadanie wychowywać „świadomego
swych obowiązków obywatela i patriotę, stać się »szkołą obyczaj ów«,
polityki, podstawą innych nauk humanistycznych. Odwołując się do do
kumentów przeszłości miała ona również uzasadniać prawa do granic Rze
czypospolitej, przeciwko podważającym je wywodom historycznym są
siednich mocarstw" . Nowe pojmowanie procesu dziejowego, kształto
wanie się nowego pojęcia narodu, obejmującego wszystkie klasy, legło
u podstaw rozważań nad metodami, celami i zadaniami historii. Zwró
cono jednocześnie uwagę na potrzebę metodycznego gromadzenia mate
riałów źródłowych. Pierwszy w tej dziedzinie zakrojony na szeroką skalę
program przedstawił w roku 1775 Adam Naruszewicz w adresowanym
do Stanisława Augusta Memoriale wzglądem pisania historii narodowej.
Na naszą szczególną uwagę zasługuje ten fragment memoriału, w któ
rym Naruszewicz podkreślił konieczność zbierania materiałów dotyczą
cych „krajowych obyczajów, charakteru wieków i ludzi". Rozwijając tę
myśl pisał:
3e
„Do objaśnienia tego punktu służyć... powinno to wszystko, cokolwiek do ob
rządków i ceremonii, tak świeckich, jako i duchownych przynależy. Takie są opi
sania inwestytur, ustanowienia trybunału, kreacji i obrzędów orderowych, w j a
zdów publicznych na magistratury, koronacji królów, ich ceremoniału podczas w i
dzenia się z postronnymi monarchami, ślubów, pogrzebów, igrzysk, tudzież innych
f e s t y n ó w publicznych. Przy tym, jaką u nas miały gradację mody, aparencje,
w sukniach, pojazdach, dworach i budowaniu..." .
37
Program, którego przytoczone zdania są jedynie niewielkim fragmen
tem, wykraczał poza możliwości realizacyjne Naruszewicza, szczególnie
w dziedzinie przygotowania bazy źródłowej. W swojej Historii narodu
polskiego nie zrealizował go autor ani w sensie objęcia całości dziejów
ojczystych, ani też w sensie spełnienia własnych postulatów metodolo
gicznych.
Postulat Naruszewicza głoszący potrzebę zbierania materiałów doty
czących „krajowych obyczajów" propagował również Franciszek Salezy
Jezierski. W latach siedemdziesiątych X V I I I wieku, kiedy Naruszewicz
8 6
S e r e j s к i, op. cit., s. 17.
A. N a r u s z e w i c z , Memorial
Historycy o historii..., s. 35.
3 7
względem
pisania
historii
narodowej,
[w:]
�ZRODŁA ZAINTERESOWAŃ
LUDOZNAWCZYCH
49
pisał swoją Historię narodu polskiego, Jezierski był jednym z jego po
mocników gromadzących i porządkujących materiały źródłowe. Później
zasłynął jako działacz Komisji Edukacji Narodowej i wybitny publicysta,
u schyłku zaś okresu stanisławowskiego związał się z „Kuźnicą" kołłątajowską. Współcześni uważali go za prawą rękę Kołłątaja i nazywali
„wulkanem gromów Kuźnicy". Jego zainteresowanie historią znalazło
wyraz w publicystyce i wspomnianych już wyżej powieściach historycz
nych. W wydanej pośmiertnie w roku 1791 znakomitej broszurze poli
tycznej Jezierskiego pt.: Niektóre wyrazy porządkiem
abecadła zebrane
i stosowanymi do rzeczy uwagami objaśnione, w haśle „historia" znaj
dujemy następujący fragment: „Prawa i odmiany praw, cnoty i niecnoty,
prawdy i przesądy, dobre i niedobre obyczaje, nałogi i odmiany ze złego
na gorsze, z dobrego na lepsze, otóż to jest, co się nazywa historią ro
dzaju ludzkiego" .
38
Nie mniej interesująca z punktu widzenia historii ludoznawstwa pol
skiego jest myśl wypowiedziana przez Jezierskiego w Rzepisze, matce
królów:
„Srogi byłby postępek krytyki przeciwko tej pewności, że Krakus b y ł na ś w i e
cie. Kraków m o ż e b y ć pewnością bytności Krakusa, ale mogiła jego pogrzebu pod
Krakowem jest niezawodną prawdą •— gdy wieśniak, mieszkaniec tamtejszej ziemi,
wskazuje palcem przez tysiąc lat i twierdzi, że tu leży Krakus, nie może mieć pra
wa krytyka bez obrażania zaprzeczyć tamtej, równa już miara literom w piśmie
zostawionym od dziejopisów jako zakładu starożytności wiążącej się nieustannym
podaniem ludzkim przez tyle wieków" .
39
Przyznaje zatem Jezierski tradycji ludowej traktowanej jako źródło
historyczne znaczenie równorzędne dokumentom pisanym. Podobne po
glądy znajdujemy później w omawianym już liście Kołłątaja, Slawiańszczyźnie
przed chrześcijaństwem
Zoriana Dołęgi-Chodakowskiego
i w wielu innych polskich pracach ludoznawczych pierwszej połowy X I X
wieku.
Wróćmy jednak jeszcze do Historii narodu polskiego Naruszewicza.
Nie zostały w niej przez autora opracowane, przede wszystkim ze wzglę
du na niedostatek materiału źródłowego, przedhistoryczne dzieje kraju.
Do tego właśnie zagadnienia nawiązywały szeroko zakrojone studia histo
ryczne nad Słowiańszczyzną pierwotną Jana Potockiego? W kilku publi
kacjach (m. in. Recherches sur la Sarmatie, 1789, oraz Fragments historiques et géographiques sur la Scythie, la Sarmatie et les Slaves, 1796)
3 8
F . S. J e z i e r s k i , Wybór pism, Warszawa 1952, s. 179.
F . S. J e z i e r s k i , Rzepicha, matka królów, żona Piasta między
narodami
sarmackimi słowiańskiego
monarchy tej części ziemi, która się nazywa Polska, wyd.
z roku 1790, s. 23, cyt. za: J . W o j n a r - S u j e c k a ,
Franciszek Salezy
Jezierski.
Zarys poglądów, Warszawa 1956, s. 157.
3 9
4 — E t n o g r a f i a P o l s k a , t. X V z. 2
�50
ANDRZEJ
WOŻNIAK
zebrał obszerny materiał źródłowy, na podstawie którego dokonał próby
rekonstrukcji najwcześniejszego okresu historii Słowiańszczyzny. Był
pierwszym historykiem, który głosił teorię autochtonizmu Słowian . Wśród
licznych poczynań badawczych Potockiego na uwagę zasługują prace
nad komentarzem do opisu Scytii Herodota. W komentarzu t y m „połą
czył badania nad przeszłością ze studiami nad teraźniejszością. Badał roz
mieszczenie ludów u stóp Kaukazu, ustalał charakterystyczne cechy k u l
tury poszczególnych plemion, sprawdzał geograficzną lokalizację daw
nych i nowych siedzib" .
40
41
4 2
W notatkach podróżnych
Potockiego wiele jest interesującego ma
teriału etnograficznego. Po raz pierwszy w naszej literaturze nie są to
przypadkowo zebrane wiadomości o charakterze ciekawostek, nierzadko
spotykane w diariuszach wcześniejszych polskich podróżników (np. ks.
Radziwiłła-Sierotki). To nie uporządkowany wprawdzie, ale gromadzony
w określonym celu materiał naukowy.
Najbliższy programowi Naruszewicza w zakresie „krajowych obycza
jów" jest jednak pisany w końcu wieku X V I I I Opis obyczajów za pano
wania Augusta III Jędrzeja Kitowicza. Na pierwsze miejsce wysuwają się
w nim zagadnienia związane z religią, a więc dotyczące wyznań w Polsce,
uroczystości kościelnych, obrzędowości dorocznej itp. Następnie, omó
wiwszy sprawy związane z wychowaniem dzieci i młodzieży szkolnej,
przechodzi autor do obyczajów duchowieństwa, „palestry", żołnierzy,
dworzan. Najcenniejszy dla nas rozdział o obyczajach chłopskich nie zo
stał niestety przez Kitowicza ukończony. Urywa się po kilku stronach
na opisie ubiorów chłopskich. Opis jest dziełem wyjątkowym w polskiej
historiografii przedrozbiorowej. Niewiele podobnych znajdzie się również
w ówczesnej europejskiej literaturze historycznej. Jego zbieżność z pro
gramem Naruszewicza jest uderzająca, choć — jak przypuszcza R. Pollak
— program ten, opublikowany po raz pierwszy dopiero w roku 1824, nie
był Kitowiczowi znany .
43
Na przełomie wieku X V I I I i X I X kontynuowali dzieło Naruszewicza,
wysuwając nowe koncepcje historii unaukowionej, S. Staszic i H. Kołłą
taj. Pierwszy z nich w Rodzie ludzkim ,
poemacie historiozoficznym
będącym polskim odpowiednikiem Szkicu obrazu postępu ducha ludz44
4 0
L . K u k u l s k i , Wstęp, [w:] J . P o t o c k i , Podróże, Warszawa 1959, s. 6.
K u k u l s k i , op. cit, s. 7.
Por. np. Podróż przez stepy Astrachania i na Kaukaz (1797-1798), [w:] P o
t o c k i , Podróże, s. 271-406.
R. P o l l a k , Wstęp,
[w:] J . K i t o w i c z , Opis obyczajów
za panowania
Augusta III, Wroclaw 1951, s. X X I X .
S. S t a s z i c , Ród ludzki, [w:] Pisma filozoficzne i społeczne,
t. 2, Warsza
wa 1954.
4 1
4 2
4 3
4 4
�ZRODŁA ZAINTERESOWAŃ
51
LUDOZNAWCZYCH
45
Mego poprzez dzieje Condorceta , dał próbę ujęcia dziejów ludzkości
jako walki cywilizacyjnej przeciw wszystkim „do jej się rozwijania i jej
postępu oporom".
Kołłątajowski projekt „doskonałego dzieła o obyczajach, zwyczajach,
obrządkach narodu polskiego", mającego być częścią pojmowanej w no
w y sposób historii, podsumowuje i rozszerza postulaty wysuwane przez
oświecone kręgi społeczeństwa polskiego w I I połowie X V I I I wieku, bę
dące odbiciem nurtujących je idei i prądów umysłowych.
4 5
A. N. C o n d o r c e t ,
Warszawa 1957.
Szkic
obrazu postępu
ducha ludzkiego
poprzez
dzieje,
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/f01a5052c9c457057cfa897f5e400c26.pdf
e0491fd2b78ca02a1591a0cbf7a65467
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Etnografia Polska
Subject
The topic of the resource
etnografia, etnologia
Description
An account of the resource
czasopismo
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1958-
Rights
Information about rights held in and over the resource
Licencja PIA
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
pdf
Language
A language of the resource
polski
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
IAiE PAN ( d.IHKM PAN)
Publisher
An entity responsible for making the resource available
IAiE PAN
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:861
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1975
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:792
Title
A name given to the resource
Źródła relatywnej deprawacji a geneza shakeryzmu / ETNOGRAFIA POLSKA 1975 t.19 z.2
Description
An account of the resource
ETNOGRAFIA POLSKA 1975 t.19 z.2, s.149-182
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Posern-Zielińska, Mirosława
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Historii Kultury Materialnej PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
„Etnografia Polska", t. X I X z. 2
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIÑSKA
ŹRÓDŁA RELATYWNEJ
DEPRYWACJI
A GENEZA SHAKERYZMU
ŹRÓDŁA R E L A T Y W N E J
DEPRYWACJI
W a ż n ą d z i e d z i n ą b a d a ń n a d r u c h a m i s p o ł e c z n o - r e l i g i j n y m i są studia
p o ś w i ę c o n e genezie t y c h zjawisk. K o n c e n t r u j ą się one na p o s z u k i w a n i u
c z y n n i k ó w sprawczych, w ś r ó d k t ó r y c h rozpatruje się p r z y c z y n y o cha
rakterze
społeczno-politycznym,
ekonomicznym, k u l t u r o w y m , ideolo
g i c z n y m i psychologicznym. A n a l i z y te z m i e r z a j ą do stworzenia u n i w e r
salnej t e o r i i r u c h ó w s p o ł e c z n o - r e l i g i j n y c h , k t ó r a w y j a ś n i a ł a b y z a r ó w n o
i c h g e n e z ę , r o z w ó j i upadek, j a k r ó w n i e ż i c h r ó ż n o r o d n e f u n k c j e . D o
tychczasowe w y s i ł k i nie z o s t a ł y w s z a k ż e u w i e ń c z o n e powodzeniem,
nadal b o w i e m dysponujemy t y l k o c z ą s t k o w y m i r o z w i ą z a n i a m i tego s k o m
plikowanego p r o b l e m u .
W ś r ó d koncepcji d o t y c z ą c y c h s p o ł e c z n y c h ź r ó d e ł r u c h ó w s p o ł e c z n o - r e l i g i j n y c h na u w a g ę z a s ł u g u j e t z w . teoria r e l a t y w n e j d e p r y w a c j i . Jej
t w ó r c ą jest znany a m e r y k a ń s k i antropolog i socjolog — D a v i d F. A b e r l e ,
k t ó r y s f o r m u ł o w a ł j ą na podstawie szeregu sugestii w y s u w a n y c h w c z e ś
niej przez i n n y c h badaczy.
R e l a t y w n a d e p r y w a c j a — w g A b e r l e g o — polega na n e g a t y w n e j
n i e z g o d n o ś c i p o m i ę d z y uzasadnionymi o c z e k i w a n i a m i j e d n o s t k i l u b g r u
p y w z g l ę d e m o t a c z a j ą c e j j ą r z e c z y w i s t o ś c i a f a k t y c z n y m j e j stanem,
k t ó r y nie odpowiada o w y m o c z e k i w a n i o m
W t y m ujęciu u k ł a d e m od
niesienia d l a s p o ł e c z n y c h ocen aktualnego stanu rzeczy są i n d y w i d u a l n e
( s p o ł e c z n e oczekiwania, u k s z t a ł t o w a n e na podstawie d a w n y c h d o ś w i a d 1
D. F . A b e r l e , The Peyote Religion among the Navaho, „Viking Fund
Publications in Anthropology", t. 42, New York 1966, s. 323; t e n ż e , A Note on
Relative Deprivation Theory as applied to Millenarian and other Cult Movements,
[w:] T h r u p p S. L . [ed.], Millennial Dreams in Action. Essays in Comparative
Study, „Comparative Studies in Society and History", Supplement I I , The Hague.
1962, s. 193.
�150
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELINSKA
c z e ń jednostki) g r u p y . N e g a t y w n e s ą d y o r z e c z y w i s t o ś c i s ą k s z t a ł t o w a n e
w y ł ą c z n i e na podstawie s t a ł y c h k o n f r o n t a c j i w s p ó ł c z e s n o ś c i z przesz
łością. M o g ą one zatem p o w s t a ć n a w e t w t a k i c h ś r o d o w i s k a c h , k t ó r y c h
dochody, stopa ż y c i o w a i d o s t ę p do r ó ż n o r o d n y c h o s i ą g n i ę ć c y w i l i z a
c y j n y c h znacznie p r z e k r a c z a j ą ś r e d n i poziom dla danego k r a j u , k l a s y
czy w a r s t w y . U k ł a d e m odniesienia jest b o w i e m zawsze w ł a s n a p r z e s z ł o ś ć ,
na podstawie k t ó r e j w n i o s k u j e się o p r z y s z ł o ś c i . Jej n i e z g o d n o ś ć z p r z e
w i d y w a n i a m i staje się ź r ó d ł e m niezadowolenia. Odczuwana d e p r y w a c j a
m a w i ę c charakter w z g l ę d n y , a nie a b s o l u t n y . Z r e s z t ą zdarza się, że
i d e n t y c z n y kontekst s y t u a c y j n y w j e d n y m p r z y p a d k u w y w o ł u j e s p o ł e c z n e
niezadowolenie i silne poczucie k r z y w d y , w i n n y m z a ś — nie.
A b e r l e w y r ó ż n i ł cztery podstawowe t y p y d e p r y w a c j i . Wszystkie one
p o j a w i a j ą się z a r ó w n o na p ł a s z c z y ź n i e p r z e ż y ć i n d y w i d u a l n y c h , j a k
i z b i o r o w y c h . D l a powstania r u c h u s p o ł e c z n o - r e l i g i j n e g o ma j e d n a k
znaczenie t y l k o d e p r y w a c j a odczuwana przez g r u p ę .
N a j w c z e ś n i e j u j a w n i a się t z w . d e p r y w a c j a w zakresie stanu posia
dania. Obejmuje ona w y ł ą c z n i e e k o n o m i c z n ą s f e r ę życia, r z u t u j ą c wszak
ż e na wszystkie p o z o s t a ł e . S k ł a d a się na n i ą niezadowolenie z a k t u a l n y c h
d o c h o d ó w , n i ż s z y c h od poprzednio u z y s k i w a n y c h ; z u t r a t y d a w n y c h
t e r y t o r i ó w , co ma często w p ł y w na o b n i ż e n i e dotychczasowej stopy
ż y c i o w e j ; z k o n i e c z n o ś c i t r a d y c y j n e j gospodarki, co s t a n o w i zawsze
b e z p o ś r e d n i ą p r z y c z y n ę p o w a ż n y c h p e r t u r b a c j i ekonomicznych.
P o c h o d n ą tego t y p u jest t z w . d e p r y w a c j a statusu s p o ł e c z n e g o . Sta
n o w i ona r e z u l t a t zasadniczych z m i a n w s t r u k t u r z e s p o ł e c z n e j , p o w o
d u j ą c y c h upadek d a w n y c h a u t o r y t e t ó w i powstawanie n o w y c h , o d s u n i ę c i e
o d w p ł y w ó w i b e n e f i c j ó w starej e l i t y w ł a d z y , pojawienie się g r u p y n o w o
bogackich, r o z b i j a j ą c y c h t r a d y c y j n y ł a d s p o ł e c z n y . W efekcie tego spora
część s p o ł e c z e ń s t w a poddanego t y m p r z e o b r a ż e n i o m p r z e ż y w a f r u s t r a c j ę
z p o w o d u radykalnego o b n i ż e n i a dotychczas zajmowanej pozycji spo
łecznej.
Z obu t y c h t y p ó w w y n i k a t z w . d e p r y w a c j a w zakresie z a c h o w a ń .
D o t y c z y ona n e g a t y w n i e ocenianych przez d a n ą s p o ł e c z n o ś ć z m i a n
w o b r ę b i e s t o s u n k ó w w e w n ą t r z g r u p o w y c h , k t ó r e w y r a ż a j ą się w r o z l u ź
n i e n i u w i ę z ó w r o d o w y c h i w i e l k o r o d z i n n y c h , l e k c e w a ż e n i u l u d z i sta
r y c h , u p a d k u d a w n e j m o r a l n o ś c i , z a n i k u wzajemnej pomocy i w s p ó ł
pracy, i t p .
C z w a r t y t y p d e p r y w a c j i obejmuje s f e r ę samooceny k o n f r o n t o w a n e j
z o p i n i a m i innej g r u p y , na ogół d o m i n u j ą c e j . L e k c e w a ż e n i e , pogarda,
p r z y p i s y w a n i e w y ł ą c z n i e u j e m n y c h cech charakterologicznych g r u p i e
2
3
2
3
Tamże,
Tamże,
s. 193.
s. 210.
�RELATYWNA
DEPRYWACJA
A GENEZA
SHAKERYZMU
151
zdominowanej przez g r u p ę d o m i n u j ą c ą s ą ź r ó d ł e m t z w . d e p r y w a c j i w za
kresie o k r e ś l a n i a w ł a s n e j w a r t o ś c i . Z d r u g i e j j e d n a k strony k s z t a ł t o w a ć
j ą m o ż e r ó w n i e ż ś w i a d o m o ś ć n i e p o w o d z e ń w ł a s n e j g r u p y , co — w k o n
f r o n t a c j i ze s p o ł e c z e ń s t w e m d o m i n u j ą c y m , w o l n y m od t a k i c h p e r t u r
b a c j i — m o ż e s t a ć się p r z y c z y n ą a u t o n e g a t y w n e j oceny w ł a s n e j w a r t o ś c i .
Rozziew p o m i ę d z y a k t u a l n ą p o s t a w ą a d a w n y m i , p o z y t y w n y m i s ą d a m i
s t a n o w i r ó w n i e ż ź r ó d ł o omawianego t u t y p u d e p r y w a c j i *.
Wszystkie t y p y d e p r y w a c j i p o j a w i a j ą się na ogół ł ą c z n i e , s k ł a d a j ą c
się na stan g ł ę b o k i e g o niezadowolenia s p o ł e c z n e g o z a k t u a l n e j rzeczy
w i s t o ś c i . N a t u r a l n y m i r e a k c j a m i g r u p d o t k n i ę t y c h przez d e p r y w a c j ę
są p r ó b y j e j zneutralizowania. J e d n ą z n i c h jest r u c h s p o ł e c z n o - r e ł i g i j n y , k t ó r y z w y k l e zaczyna d z i a ł a ć w ó w c z a s , gdy zablokowane z o s t a j ą
wszelkie szanse na r o z ł a d o w a n i e tego niezadowolenia p r z y pomocy ś r o d
k ó w racjonalnych.
A zatem m o ż n a p r z y j ą ć za A b e r l e m , że j e d n y m z c z y n n i k ó w k o n s t y
t u u j ą c y c h r u c h s p o ł e c z n o - r e l i g i j n y jest w ł a ś n i e owa r e l a t y w n a d e p r y wacja. Jej o b e c n o ś ć zdaje się b y ć n i e z b ę d n a , c h o ć r ó w n o c z e ś n i e nie w y
s t a r c z a j ą c a dla powstania zjawiska tego t y p u . Nie w s z ę d z i e b o w i e m
pojawienie się stanu s p o ł e c z n e g o niezadowolenia w y w o ł u j e r o z w ó j r u
chu s p o ł e c z n o - r e l i g i j n e g o , co ś w i a d c z y w y r a ź n i e o k o n i e c z n o ś c i u j a w
nienia się całego z e s p o ł u w s p ó ł d z i a ł a j ą c y c h ze s o b ą b o d ź c ó w . D e p r y w a c j a
jest t y l k o j e d n y m z nich, choć z p e w n o ś c i ą n a l e ż y do n a j w a ż n i e j s z y c h .
Koncepcja r e l a t y w n e j d e p r y w a c j i j a k o jednego z w a ż n i e j s z y c h c z y n
n i k ó w s t y m u l u j ą c y c h powstanie r u c h u s p o ł e c z n o - r e l i g i j n e g o z o s t a ł a —
j a k dotychczas — sprawdzona e m p i r y c z n i e t y l k o na p r z y p a d k u akcep
t a c j i p e y o t y z m u przez N a v a h ó w . A n a l i z a ta zorientowana z o s t a ł a na
u j a w n i e n i e r ó ż n y c h t y p ó w d e p r y w a c j i d o ś w i a d c z a n y c h przez t ę g r u p ę
I n d i a n w s k u t e k p r z y m u s o w e j w latach 30-tych X X w . r e d u k c j i stad
h o d o w a n y c h przez n i c h owiec i k o n i . M i m o iż koncepcja Aberlego zo
s t a ł a d o ś ć powszechnie p r z y j ę t a przez badaczy r u c h ó w s p o ł e c z n o - r e l i g i j n y c h , to jednak i c h konstatacje na temat s p o ł e c z n e g o niezadowolenia
odczuwanego przez u c z e s t n i k ó w danego r u c h u m a j ą charakter nader
o g ó l n i k o w y . Z r e g u ł y nie u w z g l ę d n i a j ą one c a ł e g o bogactwa k o n t e k s t u
sytuacyjnego, k t ó r y w y z w a l a p o s z c z e g ó l n e t y p y d e p r y w a c j i . Tymczasem
p r a w i d ł o w e i c h rozpoznanie jest n i e z b ę d n e dla w y j a ś n i e n i a genezy i cha
rakteru każdego ruchu społeczno-religijnego.
W n i n i e j s z y m a r t y k u l e p o d j ę t o p r ó b ę d o ś ć s z c z e g ó ł o w e j analizy g ł ó w
n y c h ź r ó d e ł r e l a t y w n e j d e p r y w a c j i d o ś w i a d c z a n e j przez S a l i s h ó w z P ó ł 5
6
4
5
6
A b e r l e , The Peyote Religion
T e n ż e , The Peyote Religion
Tamże.
s. 326-329; t e n ż e , A Note on
s. 329.
s. 210-211.
�152
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIŃSKA
nocno-Zachodniego W y b r z e ż a , k t ó r z y — p o s z u k u j ą c r e m e d i u m na szereg
d o t k l i w i e odczuwanych b o l ą c z e k s p o ł e c z n y c h — z a i n i c j o w a l i w 2 p o ł .
X I X w . sekciarski r u c h r e l i g i j n y , t z w . i n d i a ń s k i shakeryzm. Zbadanie
m e c h a n i z m ó w w y t w a r z a j ą c y c h w t y m p r z y p a d k u stan r e l a t y w n e j de
p r y w a c j i ma znaczenie z a r ó w n o dla s t u d i ó w s z c z e g ó ł o w y c h . n a d s a m y m
shakeryzmem, j a k i dla t e o r i i r u c h ó w s p o ł e c z n o - r e l i g i j n y c h , w k t ó r e j
koncepcja Aberlego o d g r y w a d o n i o s ł ą r o l ę .
2. D Z I E J E S T O S U N K Ó W
INTERETNICZNYCH
B e z p o ś r e d n i ą p r z y c z y n ą s p o ł e c z n e g o niezadowolenia, k t ó r e g o p r ó b ą
r o z ł a d o w a n i a s t a ł s i ę shakeryzm, b y ł y n i e r ó w n o p r a w n e stosunki i n t e r e t niczne p o m i ę d z y l u d n o ś c i ą a u t o c h t o n i c z n ą i B i a ł y m i . Dlatego t e ż w dzie
jach i charakterze e u r o - a m e r y k a ń s k i e j kolonizacji P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o
W y b r z e ż a n a l e ż y s z u k a ć g ł ó w n y c h ź r ó d e ł p o s z c z e g ó l n y c h t y p ó w de
p r y w a c j i . K o l o n i z a c j a ta w y w i e r a ł a b o w i e m b e z p o ś r e d n i w p ł y w na na
t ę ż e n i e i charakter k o n t a k t ó w l u d n o ś c i b i a ł e j ze s p o ł e c z n o ś c i a m i t u b y l
c z y m i oraz na z m i a n ę w a r u n k ó w i c h życia. Powstanie z a ś owej s y t u
acji „ k o n t a k t o w e j " z a p o c z ą t k o w a ł o nieprzerwane do dziś procesy a k u l t u r a c y j n e , p r z e b i e g a j ą c e na r o z m a i t y c h p ł a s z c z y z n a c h ż y c i a l u d n o ś c i
zdominowanej.
G r u p a t z w . P r z y b r z e ż n y c h S a l i s h ó w n i e m a l do k o ń c a X V I I I w . nie
z e t k n ę ł a się w s p o s ó b b e z p o ś r e d n i z B i a ł y m i , a p r z y n a j m n i e j nic n i e
w i a d o m o o i s t n i e n i u j a k i c h k o l w i e k w c z e ś n i e j s z y c h k o n t a k t ó w . Z zacho
wanej d o k u m e n t a c j i w y n i k a , iż po raz p i e r w s z y I n d i a n i e c i odwiedzeni
zostali przez c z ł o n k ó w w y p r a w y G. Vancouvera, co n a s t ą p i ł o w 1792 r.
Wiek X I X przyniósł w t y m względzie radykalne zmiany. Na początku
tego stulecia B i a l i z d o ł a l i j u ż b o w i e m s p e n e t r o w a ć c a ł y k o n t y n e n t ame
r y k a ń s k i aż do r z e k i C o l u m b i i . D z i e ł o o d k r y c i a k r a j u S a l i s h ó w dla
7
8
9
7
R . R e d f i e l d , R. L i n t o n , M. J . H e r s k o v i t s , Memorandum
for the
Study of Acculturation, „American Anthropology", t. 38: 1936, s. 149-152; K . M a ł
k o w s k a , Problem akulturacji w etnologii amerykańskiej.
Założenia i perspektywy
teoretyczne, „Etnografia Polska", t. 10: 1966, s. 62-63; R. L i n t o n ,
Acculturation
and the Processes of Culture Change, [w:] R. Linton [ed.], Acculturation in Seven
American Tribes, New York 1940, s. 463-465; t e n ż e , The Distinctive Aspects of
Acculturation, [w:] Acculturation in Seven
s. 501.
G . A. P e t t i t t , The Quileute of La Push. 1775-1945, ..Anthropological Records",
t. 14, cz. 1: Berkeley-Los Angeles 1950, s. 21; M. W. S m i t h , The Puyallup of
Washington, [w:] L i n t o n , Acculturation in Seven
s. 23; Ph. D r u c k e r , Indians
of the Northwest Coast, „Smithsonian Institution. Bureau of American Ethnology.
Anthropological Handbook", t. 10, New York—Toronto—London 1950, s. 21.
S m i t h , The Puyallup
s. 24. Warto tu wspomnieć, mimo iż rzecz nie do
tyczy bezpośrednio Indian znad Puget Sound, że pierwszym europejskim podróż
nikiem, który przemierzył kontynent północnoamerykański za wschodu na zachód,
8
9
�RELATYWNA DEPRYWACJA A GENEZA
Stanów
sługą
Zjednoczonych i W i e l k i e j
słynnej
ekspedycji
Brytanii
M . Lewisa
Ocean S p o k o j n y pod koniec 1805 r .
euro-amerykańskiej
p o w s t a w a n i e nad
rykańskich
nie
faktorii
traktu
W.
przede w s z y s t k i m
Clarka,
która
dotarła
i eksploatacji p o c i ą g n ę ł o za s o b ą
handlowych.
regularne
wodnego
było
Ich
kursy
szeregu b r y t y j s k i c h
funkcjonowanie
statków,
tego obszaru
ułatwiały
docierających
1 1
—
Columbii .
za
nad
Owo odkrycie nowych obszarów
d o l n y m biegiem Columbii
zorganizowane
głównego
kolonizacji
1 0
i
153
SHAKERYZMU
dla
szybkie
i ame
wcześ
do
ujścia
Począwszy
od
1818 r . s t a ł e k o n t a k t y z I n d i a n a m i u t r z y m y w a ł y przede w s z y s t k i m stacje
handlowe — Astoria Fur
C o m p a n y i Hudson's B a y
1 2
Company .
Auto
c h t o n i z w i ą z a n i b y l i i n t e r e s a m i r ó w n i e ż z p r z e d s t a w i c i e l a m i Pacific
Company
w
i
Northwest
1 3
Company .
g r u n c i e rzeczy obszaru t a k
dużą
nasycenie
tego
niewielkiego
liczbą
przedsiębiorstw
handlowych
wskazuje n a i s t n i e n i e o ż y w i o n y c h k o n t a k t ó w p o m i ę d z y I n d i a n a m i i
łymi
prowadzącymi
ze
sobą
Fur
Samo
1 4
handel w y m i e n n y .
Szczególne
Bia
znaczenie
był Alexander Mackenzie. Dotarł on nad pacyficzne wybrzeże w okolicy ujścia
rzeki Bella Coola 21 lipca 1793 r. Wyczyn ten wieńczył jego drugą transkontynentalną w y p r a w ę penetracyjną. Temu w i ę c podróżnikowi należy przypisywać odkrycie
lądowego Przejścia Północno-Zachodniego. J . В. В r e b n e r, The Explorers of North
America 1492-1806, Cleveland, Ohio 1966, s. 375-382; D r u c k e r , Indians of
s. 21.
Oprócz realizacji głównego zadania, członkowie wyprawy dokonali wszech
stronnych obserwacji przemierzanych obszarów. Szczegółowe informacje o moż
liwościach i sposobach przyszłej eksploatacji gospodarczej nowo odkrywanych te
renów — zob.: D. J a c k s o n , [ed.], Letters of the Lewis and Clark
Expedition,
with Related Documents 1783-1854, Urbana 1962.
Spławność tej rzeki zbadali dokładnie Lewis i Clark, o czym nie omieszkali
poinformować swych zwierzchników w obficie w y s y ł a n e j korespondencji. Nic więc
dziwnego, że szybkie uruchomienie stałej komunikacji wodnej na Columbii nie
sprawiło w i ę k s z e g o kłopotu przybyłym później eksploatatorom. Zob.: J a c k s o n ,
Letters
s. 320.
W. B r a n d o n , The American Heritage Book of Indians, New York 1966,
s. 271; S m i t h , The Puyallup
s. 24; J . P. A w i e r k i e w a, Razlożenie
rodowoj
obszcziny i formirowanie
rannieklassowych
otnoszenij v obszczestwie
indejciew
siewiero-zapadnogo
pobereża
Siewiernoj Amieriki, „Trudy Instituía Etnografii im.
N. N. Miklucho-Maklaja", n. s. t. 70, Moskwa 1961, s. 206.
P e t t i t t , op. ciť., s. 21.
Lewis docenił możliwości intratnego handlu skórami. Pisząc 23 I X 1806 r .
list do prezydenta U S A — Thomasa Jeffersona, precyzował w nim szczegóły ich
zbytu: „We view this passage across the Continent as affording immence advantages
to the fur trade [...] The furs of all this immence tract of country [...] may be
conveyed to the mouth of the Columbia by the I * of August in each year and
from thence be shiped to, arrive in Canton earlier than the furs at present shiped
from Montreal annually arrive in London. [...] Thus he productions [of] nine tenths
of the most valuable fur country of America could be conveyed by the rout
proposed to the East Indies". J a c k s o n , op. cit., s. 521.
1 0
1 1
1 2
1 3
1 4
s
�154
MIROSŁAWA
POSER3S1-ZIELIŃSKA
m i a ł y w t y m w z g l ę d z i e f o r t y w y b u d o w a n e przez Hudson's B a y C o m
pany .
N a j w i ę k s z a i n t e n s y f i k a c j a s t o s u n k ó w wzajemnej z a l e ż n o ś c i rozpo
c z ę ł a się dopiero w 1832 г., k i e d y t o owa s ł y n n a p ó ł n o c n o a m e r y k a ń s k a
kompania h a n d l o w a z a ł o ż y ł a nad Z a t o k ą N i s q u a l l y s i e d z i b ę finansowanej
przez n i ą Puget Sound A g r i c u l t u r a l Company. Stacja ta od zarania
swego istnienia m i a ł a na celu r o z w i j a n i e a k c j i osadniczej na u r o d z a j
n y c h , znakomicie n a d a j ą c y c h s i ę pod u p r a w ę p r e r i a c h N i s q u a l l y i Co
w l i t z . W k r ó t c e t e ż p o c z ę ł y w y r a s t a ć na n i c h liczne f a r m y , a nawet d u ż e
m a j ą t k i ziemskie, k t ó r e p o c z ą t k o w o o b e j m o w a l i w posiadanie z a s ł u ż e n i
p r a c o w n i c y Hudson's B a y Company. P ó ź n i e j jednak p o c z ę l i n a p ł y w a ć
i i n n i osadnicy, z a p e w n i a j ą c na d ł u g i e lata Puget Sound A g r i c u l t u r a l
Company wielce z y s k o w n ą d z i a ł a l n o ś ć , k t ó r a r o z w i j a ł a s i ę a ż do 1869 r .
Ó w n a t ę ż a j ą c y s i ę proces osadniczy w z m o g ł a jeszcze t z w . k a l i f o r
nijska g o r ą c z k a z ł o t a , k t ó r a s p o w o d o w a ł a , p o c z ą w s z y od 1849 г., g w a ł
t o w n y wzrost liczby l u d n o ś c i na p o ł u d n i o w y m zapleczu i n t e r e s u j ą c e g o
nas obszaru. Te n a g ł e z m i a n y demograficzne m i a ł y o c z y w i ś c i e w p ł y w na
p o w a ż n e z w i ę k s z e n i e s i ę zapotrzebowania na ś r o d k i aprowizacyjne i prze
m y s ł o w e . N a j b l i ż s z y m terenem, s k ą d m o g ł o n a d e j ś ć odpowiednie za
opatrzenie, b y ł o P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e W y b r z e ż e , na k t ó r y m od tej c h w i l i
poczyna z w i ę k s z a ć się liczba o ś r o d k ó w m i e j s k i c h w r a z z r o z w i j a j ą c y m
się p r z e m y s ł e m , z g ł a s z a j ą c y m z k o l e i d u ż y p o p y t na siłę r o b o c z ą . W z w i ą z
k u z t y m t r a f i a j ą t a m spore g r u p y b i a ł e j l u d n o ś c i , k t ó r a pragnie b ą d ź
to i n w e s t o w a ć swe k a p i t a ł y w i n t r a t n e p r z e d s i ę b i o r s t w a , b ą d ź t e ż p r a c ą
w ł a s n y c h r ą k d o r o b i ć się, nie p o n o s z ą c — w p r z e c i w i e ń s t w i e do k a l i
f o r n i j s k i c h poszukiwaczy z ł o t a — ż a d n e g o r y z y k a .
P o w a ż n y wzrost l i c z e b n o ś c i b i a ł y c h o s a d n i k ó w wielce s k o m p l i k o w a ł
stosunki i n t e r etniczne na p o ł u d n i o w y m s k r a j u P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o
W y b r z e ż a . I t y m razem — j a k z w y k l e w podobnych sytuacjach — o f i a r ą
p a d l i autochtoni, k t ó r z y pozbawieni zostali t e r y t o r i ó w p l e m i e n n y c h przez
l u d n o ś ć n a p ł y w o w ą znacznie w c z e ś n i e j n i ż i c h p ó ł n o c n i p o b r a t y m c y —
K w a k i u t l o w i e , Haida i I n d i a n i e Tsimshian.
Pierwsze porozumienie, d o t y c z ą c e cesji ziem i n d i a ń s k i c h na rzecz
b i a ł y c h o s a d n i k ó w , zawarte p o m i ę d z y r z ą d e m S t a n ó w Zjednoczonych
1 5
1 6
1 7
1 5
Wśród założonych w kraju Salishów przez Hundson's Bay Company stacji
handlowych naczelną rolę odgrywały: wzniesiony w 1827 r. przy ujściu rzeki
Frazer — Fort Langley; wybudowany w roku 1833 na p o ł u d n i o w y m wybrzeżu
Puget Sound — Fort Nisqually oraz powstały w 1848 r. w południowej części
P ó ł w y s p u Vancouver — Fort Victoria, z którego zainicjowano akcję białego
osadnictwa na Północno-Zachodnim Wybrzeżu. A w i e r k i e w a , Rozłożenie
s. 206;
D r u c k e r , Indians of
s. 22.
S m i t h , The Puyallup
s. 24.
Tamże, s. 25.
1 6
1 7
�RELATYWNA
DEPRYWACJA A GENEZA
SHAKERYZMU
155
i p o s z c z e g ó l n y m i g r u p a m i P r z y b r z e ż n y c h S a l i s h ó w , podpisano u s c h y ł k u
1854 r. T a k w i ę c po u p ł y w i e 22 l a t od c h w i l i pojawienia s i ę na t y c h
terenach p i e r w s z y c h b i a ł y c h o s a d n i k ó w uprawomocniono s y t u a c j ę , u m o ż
l i w i a j ą c ą bezkarne r u g o w a n i e I n d i a n z z a j m o w a n y c h przez n i c h o b s z a r ó w
i przesiedlanie i c h do k t ó r e g o ś z trzech u t w o r z o n y c h na mocy w . w .
u k ł a d u r e z e r w a t ó w : N i s q u a l l y , Squakson i P u y a l l u p .
Porozumienie z 1854 г., znane p o d n a z w ą „ T r e a t y of Medicine Creeck",
nie u w z g l ę d n i ł o ekonomicznych podstaw ż y c i a I n d i a n . Wyznaczone bo
w i e m p o d r e z e r w a t y t e r y t o r i a nie g w a r a n t o w a ł y f u n d a m e n t a l n y c h w a
r u n k ó w egzystencji ani g r u p o m r y b a k ó w ś r ó d l ą d o w y c h , u z u p e ł n i a j ą c y c h
swoje ś r o d k i ż y w n o ś c i o w e zbieractwem , a n i t e ż hodowcom k o n i , k t ó r z y
zamieszkiwali o d s u n i ę t e od w y b r z e ż a p r e r i e i nastawieni b y l i z jednej
s t r o n y na m y ś l i s t w o , z d r u g i e j z a ś — na handel k o ń m i z B i a ł y m i . P r z y
znane I n d i a n o m r e z e r w a t y nie o b j ę ł y ż a d n y c h t e r e n ó w n a d a j ą c y c h się
na pastwiska, na k t ó r y c h m o g ł y b y w y p a s a ć s i ę t u b y l c z e stada k o n i .
Sytuacja b y ł a t y m bardziej t r u d n a , ż e i s t n i a ł d u ż y p o p y t na konie,
z w i ą z a n y ze w s p o m n i a n ą j u ż k a l i f o r n i j s k ą g o r ą c z k ą złota. Rozrost o w y c h
stad b y ł w i ę c b e z p o ś r e d n i m efektem i s t n i e j ą c e g o na nie zapotrzebowa
nia. Szybkie przestawienie się w t y m w z g l ę d z i e e k o n o m i k i I n d i a n ś w i a d
czy d o b i t n i e o w e j ś c i u i c h w o r b i t ę gospodarki t o w a r o w o - p i e n i ę ż n e j i n a
rodzeniu się w ś r o d o w i s k a c h autochtonicznych c h ę c i czerpania z niej
odpowiednich z y s k ó w . Z a ł a m a n i e s i ę tego sposobu zdobywania ś r o d k ó w
u t r z y m a n i a , spowodowane n i e w ł a ś c i w ą l o k a l i z a c j ą r e z e r w a t ó w , m u s i a ł o
z k o n i e c z n o ś c i w y w o ł a ć niezadowolenie, k t ó r e w p o ł ą c z e n i u z r o z g o r y
czeniem r ó w n i e poszkodowanych r y b a k ó w , s t a ł o się zarzewiem i n d i a ń
skiej w o j n y z lat 1855-1856 . Po jej w y g a ś n i ę c i u wojownicze nastroje
w ś r ó d I n d i a n znacznie o s ł a b ł y , c h o ć zbrojne w y s t ą p i e n i a p r z e c i w k o
B i a ł y m p o j a w i a ł y s i ę sporadycznie jeszcze do m n i e j w i ę c e j 1870 r.
Po ostatecznym z ł a m a n i u tubylczego o p o r u t y l k o m a ł a liczba I n d i a n
u d a ł a się do wyznaczonych i m r e z e r w a t ó w . Znacznie w i ę k s z a część auto
chtonicznej p o p u l a c j i r o z p r o s z y ł a s i ę w e t n i c z n y m m o r z u l u d n o ś c i euro- a m e r y k a ń s k i e j , s z u k a j ą c w ś r ó d niej bardziej s a t y s f a k c j o n u j ą c y c h m o ż l i
w o ś c i z a r o b k o w y c h . Praca najemna g w a r a n t o w a ł a b o w i e m znacznie k o
rzystniejsze w a r u n k i b y t o w e n i ż te, j a k i e I n d i a n i e m o g l i b y sobie z a p e w n i ć ,
żyjąc w rezerwacie .
1 8
1 9
2 0
2 1
18
Tamże, s. 3, 25; H. G . В a r n e t t , Indian Shakers. A Messianic Cult of the
Northwest, Carbondale 1957, s. 4.
R. U n d e r h i 11, Red Man's America. A History of Indians in the United
States, Chicago 1955, s. 313.
S m i t h , The Puyallup
s. 22-23, 25-26.
Tamże, s. 26; U n d e r h i l l , s. 313.
Pacific
1 9
2 0
2 1
�156
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIÑSKA
P o ł o ż e n i e I n d i a n znad Puget Sound — t w ó r c ó w i n t e r e s u j ą c e g o nas t u
s h a k e r y z m u — m i m o wszystko nie b y ł o jednak t a k tragiczne, j a k np.
p l e m i o n w W i e l k i c h R ó w n i n , k t ó r y c h w ł a d z e S t a n ó w Zjednoczonych
r y g o r y s t y c z n i e z a m y k a ł y w o b r ę b i e r e z e r w a t ó w . Na P ó ł n o c n o - Z a c h o d
n i m W y b r z e ż u p a n o w a ł w t y m w z g l ę d z i e stosunkowo d u ż y l i b e r a l i z m .
P r z e j a w i a ł się on m . i n . w t y m , iż w p o c z ą t k o w y m okresie zasiedlania
r e z e r w a t ó w , skupiano t a m l u d n o ś ć z a m i e s z k u j ą c ą i c h n a j b l i ż s z e o k o
lice, z e z w a l a j ą c jej j e d n a k na podejmowanie prac z a r o b k o w y c h poza
g r a n i c a m i r e z e r w a t u . N i e u t r u d n i a n o r ó w n i e ż jego opuszczania celem
uczestniczenia w t r a d y c y j n y c h u r o c z y s t o ś c i a c h o charakterze s p o ł e c z
n y m ( p o t l a c z ) . Po z a k o ń c z e n i u w s p o m n i a n y c h w a l k z b r o j n y c h n i e
zmuszano i c h u c z e s t n i k ó w do osiedlania się na wyznaczonych terenach,
u m o ż l i w i a j ą c I n d i a n o m w m i a r ę d o b r o w o l n y w y b ó r dalszego sposobu
życia.
22
Ó w „ l i b e r a l i z m " w odniesieniu do I n d i a n w y n i k a ł jednak — o c z y m
nie m o ż n a z a p o m i n a ć — z ekonomicznej s y t u a c j i P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o
W y b r z e ż a . A u t o c h t o n i s t a n o w i l i t a m b o w i e m rezerwuar d e f i c y t o w e j
s i ł y roboczej. Jest to w gospodarczej h i s t o r i i S t a n ó w Zjednoczonych
przypadek nader r z a d k i . W z w i ą z k u z t y m k a ż d y I n d i a n i n na t y c h te
renach b y ł f a k t y c z n y m l u b p o t e n c j a l n y m r o b o t n i k i e m , k t ó r e g o praca p r z y
n o s i ł a k o n k r e t n e , bardzo w y m i e r n e zyski. Dlatego t e ż powszechna gdzie
indziej a m e r y k a ń s k a m a k s y m a głosząca, że „ d o b r y I n d i a n i n , to m a r t w y
I n d i a n i n " — z ekonomicznego p u n t u widzenia nie m o g ł a b y ć n a d Puget
Sound zastosowana w p r a k t y c e ; b y ł a b o w i e m od podstaw szkodliwa dla
b i a ł y c h przedstawicieli lokalnego businessu.
Ta w y j ą t k o w a — j a k na a m e r y k a ń s k i e w a r u n k i — p o l i t y k a w z g l ę
dem l u d n o ś c i autochtonicznej b y ł a najprawdopodobniej g ł ó w n ą p r z y
c z y n ą stosunkowo szybkiego w y g a ś n i ę c i a k o n f l i k t ó w z b r o j n y c h . P r z e j
ście I n d i a n na pozycje pacyfistyczne nie ś w i a d c z y jednak wcale o z a n i k u
w i c h ż y c i u wszelkich a n t a g o n i z m ó w i s y t u a c j i k r y z y s o w y c h . Rzec
n a w e t m o ż n a , iż te ostatnie p o c z ę ł y się u w i d a c z n i a ć b ą d ź k s z t a ł t o w a ć
dopiero po o b u s t r o n n y m zawieszeniu b r o n i , k i e d y to l u d n o ś ć i n d i a ń s k a ,
wtopiona niemal całkowicie w populację e u r o - a m e r y k a ń s k ą , została nie
j a k o skazana na p e ł n e przystosowanie się do obcego ś r o d o w i s k a k u l t u
rowego. A b s t r a h u j ą c w tej c h w i l i od w a r u n k ó w , w j a k i c h to p r z y s t o
sowanie, czy inaczej m ó w i ą c — a k u l t u r a c j a s p o ł e c z n o ś c i i n d i a ń s k i c h
n a s t ę p o w a ł a , sama ś w i a d o m o ś ć k o n i e c z n o ś c i i n i e u c h r o n n o ś c i zmian po
w o d o w a ć m u s i a ł a p o w a ż n e perturbacje psycho-społeczne.
2 2
B a r n e t t , Indian
Shakers
s. 337-338.
�RELATYWNA DEPRYWACJA A GENEZA
157
SHAKERYZMU
3. D E P R Y W A C J A E K O N O M I C Z N A
E u r o - a m e r y k a ń s k a kolonizacja o b s z a r ó w z a j m o w a n y c h przez rozmaite
g r u p y Salishów przebiegała dość nietypowo, w związku z czym w y w o ł a ł a
t e ż odmienne n i ż na i n n y c h terenach A m e r y k i P ó ł n o c n e j z m i a n y w i n
d i a ń s k i e j ekonomice. Okres od m o m e n t u zainstalowania się nad Puget
Sound p i e r w s z y c h s p ó ł e k f u t r z a r s k i c h do c h w i l i r o z w i n i ę c i a się na
s z e r s z ą s k a l ę s t a ł e g o osadnictwa B i a ł y c h b y ł bardzo k r ó t k i . T r w a ł b o
w i e m zaledwie k i l k a n a ś c i e l a t . A l e nawet t a k n i e d ł u g i czas p o ś r e d n i e j
i n g e r e n c j i b i a ł e g o c z ł o w i e k a w g o s p o d a r k ę I n d i a n poprzez z a c h ę c a n i e
i c h do i n t e n s y w n e g o o d ł a w i a n i a z w i e r z y n y f u t e r k o w e j s p o w o d o w a ł po
w a ż n e p r z e o b r a ż e n i a w ekonomicznej sferze ż y c i a t u b y l c ó w . D l a p r z y
k ł a d u m o ż n a w s p o m n i e ć z a ł o ż o n y przez Hudson's B a y Company F o r t
Vancouver, w k t ó r y m s k u p y w a n o s k ó r y o d I n d i a n , d o s t a r c z a j ą c y c h i c h
n i e k i e d y z miejsc p o ł o ż o n y c h o s e t k i m i l od tej osady. B i a l i o f e r o w a l i
s w y m dostawcom szereg wielce p o ż ą d a n y c h przez n i c h t o w a r ó w prze
m y s ł o w y c h , w ś r ó d k t ó r y c h najpopularniejszy, aczkolwiek nie j e d y n y
ś r o d e k p ł a t n i c z y s t a n o w i ł y koce. A t r a k c y j n o ś ć o f e r t y b y ł a tak w i e l k a ,
że Indianie, z a j m u j ą c y się dotychczas r y b o ł ó w s t w e m , z a c z ę l i szybko
p o r z u c a ć t e n s p o s ó b zabezpieczania sobie podstaw egzystencji, przesta
w i a j ą c się na bardziej „ i n t r a t n e " w tej s y t u a c j i m y ś l i s t w o .
C i ą g ł y p o p y t na s k ó r y s t a ł się w i ę c b e z p o ś r e d n i ą p r z y c z y n ą zarzu
cenia przez I n d i a n szeregu w y p r a c o w a n y c h od p o k o l e ń technik, z w i ą z a
n y c h ze z d o b y w a n i e m i k o n s e r w o w a n i e m ż y w n o ś c i , co d o p r o w a d z i ł o
w ostatecznym r o z r a c h u n k u do r u i n y i c h t r a d y c y j n e g o systemu ekono
micznego i u z a l e ż n i ł o w p e ł n i gros l u d n o ś c i autochtonicznej od h a n d l u
z Białymi .
2 3
Pojawienie się w dzisiejszym stanie Washington b i a ł e g o c z ł o w i e k a
m i a ł o podobny w p ł y w na e k o n o m i k ę l u d n o ś c i z a m i e s z k u j ą c e j r ó w n i e ż
w s c h o d n i ą część r e g i o n u P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o W y b r z e ż a . B e z p o ś r e d n i ą
p r z y c z y n ą r e o r i e n t a c j i t u b y l c z e j gospodarki s t a ł s i ę t u t a j k o ń . Z r e s z t ą
zaakceptowanie go jako n i e o d ł ą c z n e g o o d t ą d elementu tubylczej k u l
t u r y s p o w o d o w a ł o w c a ł y m j e j systemie daleko i d ą c e p r z e o b r a ż e n i a .
W k r ó t c e z m i a n y te s t a ł y się j u ż t a k g ł ę b o k i e , że b y ł y dostrzegane nawet
przez I n d i a n , k t ó r z y d o k o n a l i w swej ś w i a d o m o ś c i dychotomicznego po
d z i a ł u c z ł o n k ó w w ł a s n y c h s p o ł e c z n o ś c i l o k a l n y c h na ,,horse I n d i a n s "
i „ c a n o e I n d i a n s " , p o d k ł a d a j ą c pod te o k r e ś l e n i a o d m i e n n y dla k a ż d e j
z t y c h g r u p b a g a ż k u l t u r o w y i s t y l życia.
2 i
2 5
28 U n d e r h i l l , op. cit., s. 312-313.
M. W. S m i t h, The Coast Salish of Puget Sound, „American Anthropologist",
t. 43: 1941, s. 203.
T e n ż e , The Puyallup
s. 22.
2 4
2 5
�158
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIÑSKA
W n i n i e j s z y m p r z y p a d k u i n t e r e s u j ą nas w y ł ą c z n i e zmiany w sy
stemie tubylczej e k o n o m i k i , w y w o ł a n e przez pojawienie się konia na
p ó ł n o c n o - z a c h o d n i m s k r a j u p r e r i i . Dlatego t e ż w y ł ą c z n i e do n i c h ogra
niczone z o s t a n ą niniejsze u w a g i .
A zatem w y p a d a o d n o t o w a ć , ż e p r z y s w o j e n i e sobie przez I n d i a n znad
Puget Sound u m i e j ę t n o ś c i h o d o w l i konia oraz wszechstronnego w y k o
r z y s t y w a n i a jego w a l o r ó w s p o w o d o w a ł o b ą d ź to p r z e s u n i ę c i e nacisku
z uprawianego powszechnie r y b o ł ó w s t w a na t r a k t o w a n e dotychczas m a r
ginesowo m y ś l i s t w o , b ą d ź t e ż w y ł ą c z n e zajmowanie się t y m d r u g i m t y
p e m zdobywania ś r o d k ó w egzystencji p r z y r ó w n o c z e s n y m p e ł n y m za
niechaniu pierwszego.
Obecność konia w życiu Indian umożliwiła i m większą ruchliwość,
a zatem w p ł y n ę ł a k o r z y s t n i e na e f e k t y w n o ś ć p r o w a d z o n y c h ł o w ó w .
P o z w o l i ł a i m r ó w n i e ż o d s u n ą ć się od rzek, s t a n o w i ą c y c h do tej p o r y
nie t y l k o g ł ó w n ą b a z ę g o s p o d a r c z o - z a o p a t r z e n i o w ą , ale nadto sieć pod
s t a w o w y c h s z l a k ó w k o m u n i k a c y j n y c h . W sferze ekonomicznej k o ń spo
w o d o w a ł przerzucenie g ł ó w n e g o c i ę ż a r u u t r z y m a n i a I n d i a n p o c z ą t k o w o
n a f u t r z a r s k i h a n d e l z B i a ł y m i , a w n a s t ę p n e j fazie — na handel s a m y m i
k o ń m i , o czym już zresztą w s p o m i n a ł a m .
2 6
T a k w i ę c nie t y l k o I n d i a n i e z w y b r z e ż a , ale i z g ł ę b i k r a j u odczuli
s k u t k i obcej i n f i l t r a c j i ekonomicznej. W a r t o jednak w t y m miejscu
z a z n a c z y ć , ż e w o w y m p i e r w s z y m okresie k o n t a k t ó w , o g r a n i c z a j ą c y c h
się zasadniczo w y ł ą c z n i e do d z i a ł a l n o ś c i h a n d l o w e j , owe gospodarcze
e f e k t y o b e c n o ś c i B i a ł y c h p r z y j m o w a n e b y ł y na ogół p o z y t y w n i e . K o n
t a k t y z cudzoziemcami p r z y n o s i ł y b o w i e m ewidentne, niespodziewane
zyski w postaci a t r a k c y j n y c h t o w a r ó w , s p o ł e c z n i e akceptowanych j a k o
i n d y w i d u a l n e bogactwo j e d n o s t k i .
2 7
E f e k t e m w . w . zmian w t u b y l c z y m systemie e k o n o m i c z n y m b y ł o n i e
m a l c a ł k o w i t e u z a l e ż n i e n i e się I n d i a n od i c h gospodarczych k o n t a k t ó w
z B i a ł y m i , k t ó r e w o m a w i a n y m okresie o g r a n i c z a ł y się zasadniczo do
h a n d l u s k ó r a m i , korzystnego z a r ó w n o dla jednej, j a k i drugiej strony.
W r a z z zainteresowaniem się p r z y b y s z ó w osadniczymi w a l o r a m i obsza
r ó w znad Puget S o u n d oraz r o z w o j e m na p o c z ą t k u 2 poł. X I X w . prze
m y s ł u , handel s k ó r a m i p o c z ą ł u p a d a ć , p o z o s t a w i a j ą c n a s t a w i o n y c h na
niego I n d i a n w s k o m p l i k o w a n e j , t r u d n e j sytuacji ż y c i o w e j . Ona to po
s t a w i ł a i c h przed k o n i e c z n o ś c i ą w y b o r u p o m i ę d z y d w i e m a w y ł ą c z n i e
a l t e r n a t y w a m i : albo w r ó c i ć do t r a d y c y j n y c h s p o s o b ó w gospodarowania,
albo t e ż p r z y s t o s o w a ć się do n o w y c h na P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i m W y b r z e ż u
26
Tamże, s. 22-23.
K . M a ł k o w s k a , Potlatch. Jego rola w kulturze Indian
Północno-zachod
niego "Wybrzeża Kanady, „Etnografia Polska", t. 10: 1966, s. 352, 361-362.
2 7
�RELATYWNA
DEPRYWACJA
A GENEZA SKAKERYZMU
159
w a r u n k ó w życia, k t ó r e o f e r o w a ł y autochtonom jako ź r ó d ł o u t r z y m a n i a
p o d j ę c i e pracy n a j e m n e j .
Pierwsza a l t e r n a t y w a z o s t a ł a zasadniczo u d a r e m n i o n a f a k t e m w y
znaczenia n i e k o r z y s t n y c h z ekonomicznego p u n k t u w i d z e n i a r e z e r w a
t ó w , n i e d y s p o n u j ą c y c h o d p o w i e d n i m i w a r u n k a m i ś r o d o w i s k o w y m i dla
p o d j ę c i a t r a d y c y j n e g o systemu gospodarki. A zatem I n d i a n i e m o g l i sko
rzystać niemal wyłącznie z drugiej możliwości, przekształcając się w nie
w y k w a l i f i k o w a n ą siłę r o b o c z ą i t w o r z ą c p o w a ż n ą część miejscowego p r o
l e t a r i a t u . A u t o c h t o n i znad Puget Sound a n g a ż o w a l i się w i ę c w ż y
w i o ł o w o p o w s t a j ą c y c h s p ó ł k a c h d o k o n u j ą c y c h w y r ę b u l a s ó w , w tartakach,
m ł y n a c h , cegielniach i i n n y c h r ó ż n e g o t y p u z a k ł a d a c h p r z e m y s ł o w y c h .
2 8
Silnie odczuwany przez b i a ł y c h p r z e d s i ę b i o r c ó w n i e d o b ó r r ą k do pracy
s p o w o d o w a ł w y t w o r z e n i e się na t y m terenie swoistej atmosfery r ó w n o ś c i .
I n d i a n i e p r a c u j ą c razem z b i a ł y m i r o b o t n i k a m i b y l i b o w i e m jednakowo
z n i m i w y n a g r a d z a n i . Pewna z a l e ż n o ś ć a m e r y k a ń s k i e g o k a p i t a ł u od po
d a ż y tubylczej siły roboczej d y k t o w a ł y m u k o n i e c z n o ś ć u n i k a n i a z I n
d i a n a m i z a t a r g ó w , a z w ł a s z c z a k o n f l i k t ó w ekonomicznych i r a s o w y c h .
Tę sytuację utwierdził p o n i e k ą d u k ł a d s t o s u n k ó w interetnicznych,
p r z e j a w i a j ą c y się r ó w n i e ż w i n d y w i d u a l n y c h k o n t a k t a c h p r z e d s t a w i c i e l i
obu e t n o s ó w . T r u d n e w a r u n k i egzystencji w p i e r w s z y m okresie euro- a m e r y k a ń s k i . e g o osadnictwa na t y c h terenach s p r a w i ł y , że p r z y b y w a l i
na nie w y ł ą c z n i e m ę ż c z y ź n i . S t y k a j ą c się nieustannie z I n d i a n a m i , w c h o
d z i l i w z w i ą z k i m a ł ż e ń s k i e z i c h k o b i e t a m i , k t ó r e bardzo szybko adapto
w a ł y s i ę do obcego i m sposobu życia, p r o w a d z ą c gospodarstwo domowe
w g w z o r ó w e u r o - a m e r y k a ń s k i c h . Te często spotykane m a ł ż e ń s t w a
2 9
3 0
2 8
Owa dobrowolność wyboru nowego sposobu życia miała zatem wszelkie cechy
konieczności, nie pozostawiającej autochtonom zbyt dużego pola manewru. Można
w i ę c zasadniczo przychylić s i ę do stanowiska A w i e r k i e w e j , Razlożenie
s. 207,
która poddała krytyce (szkoda, że niewłaściwej w formie) dość powierzchowne
potraktowanie przez M. Smith owego chętnego, bezkonfliktowego przekształcenia
się Salishów w grupę robotników najemnych: M. W. S m i t h , The Indians and
Modern Society [w:] Indians of the Urban Northwest, New Y o r k 1949, s. 6, [za:]
A w i e r k i e w a , Razlożenie
s. 207; por. podobny pogląd w: S m i t h , The
Puyallup
s. 28. Aczkolwiek ocena tego zjawiska przez M. Smith nie jest fałszywa,
to przedstawiona przez nią „prawda" stanowi swoistą „półprawdę", sugerującą
radosne rzucenie się Indian w wir industrializacji i urbanizacji Północno-Zachodniego Wybrzeża. Tymczasem — jak starałam się w y k a z a ć w tekście niniejszego
artykułu — rzecz miała się nieco inaczej. Zmiany w tubylczej ekonomice były
niemal całkowicie zdeterminowane przez charakter euro-amerykańskiej kolonizacji
obszarów nad Puget Sound i sposoby włączania zamieszkujących je Indian w orbitę
kapitalistycznej gospodarki towarowo-pieniężnej.
S m i t h , The Puyallup ... s. 28-29.
Tamże s. 27-28.
2 9
30
�160
MIROSŁAWA
POSERN-ZIEŁIŃSKA
mieszane s p r z y j a ł y p o p r a w n o ś c i s t o s u n k ó w i n t e r e t n i c z n y c h , co n a j m n i e j
w odniesieniu do t y c h I n d i a n , k t ó r z y w ł a s n ą p r a c ą p r z y c z y n i a l i się do
a m e r y k a ń s k i e g o zagospodarowania P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o W y b r z e ż a .
Te d o b r o s ą s i e d z k i e , w gruncie rzeczy, stosunki p o c z ę ł y jednak p s u ć
się w r a z z m a s o w y m n a p ł y w e m nad Puget Sound b i a ł e j l u d n o ś c i . Coraz
w i ę k s z e nasycanie się r y n k u p r a c y b y ł o p r z y c z y n ą znacznie m n i e j t r o s
k l i w e g o obchodzenia się z i n d i a ń s k i m i r o b o t n i k a m i , k t ó r z y nie s t a n o w i l i
j u ż g ł ó w n e g o , a zatem s z c z e g ó l n i e cenionego r e z e r w u a r u s i ł y roboczej.
W o l n e miejsca p r a c y p o c z ę l i coraz częściej o b e j m o w a ć B i a l i . Nadto
w miastach, o p r ó c z s t a ł y c h , na ogół spokojnych o s a d n i k ó w , p o j a w i l i się
w d u ż e j liczbie l u d z i e s z u k a j ą c y ł a t w e g o zarobku, rozmaici w ł ó c z ę d z y ,
nierzadko k r y m i n a l i ś c i — s ł o w e m — przedstawiciele marginesu spo
ł e c z n e g o , k t ó r z y p r z y n i e ś l i ze s o b ą p l a g ę a l k o h o l i z m u i rozmaite f o r m y
p r z e s t ę p s t w . T e n niespokojny element nierzadko p r z y c z y n i a ł się do w y
w o ł y w a n i a k o n f l i k t ó w z I n d i a n a m i , k t ó r e r z u t o w a ł y na z m i a n ę d o t y c h
czasowych s t o s u n k ó w i n t e r e t n i c z n y c h .
3 1
Poczucie k r z y w d y w ś r ó d I n d i a n p o c z ę ł o j e d n a k s z c z e g ó l n i e r o s n ą ć
w r a z z n a t ę ż e n i e m się ( p o c z ą w s z y od ok. 1870 r.) b e z p o ś r e d n i e j inge
r e n c j i B i a ł y c h m . i n . w tubylcze s p r a w y ekonomiczne. Naciski te w y r a
ż a ł y się w p r z y m u s o w y m w d r a ż a n i u a u t o c h t o n ó w , ż y j ą c y c h w granicach
r e z e r w a t ó w , do u p r a w y ziemi. P r o p a g o w a n y przez a d m i n i s t r a c j ę ame
r y k a ń s k ą w ś r ó d wszystkich społeczności indiańskich USA farmerski
m o d e l życia p r e f e r o w a n y b y ł r ó w n i e ż w rezerwatach nad Puget Sound,
gdzie w a r u n k i ś r o d o w i s k o w e p r a k t y c z n i e j e d n a k u n i e m o ż l i w i a ł y jego
a k c e p t a c j ę . Z ł e efekty tego pod p r e s j ą wprowadzanego systemu gos
podarczego b u d z i ł y rozgoryczenie I n d i a n ,
pamiętających
znakomicie
okres ekonomicznej p r o s p e r i t y z c z a s ó w ścisłej w s p ó ł p r a c y ze s p ó ł k a m i
futrzarskimi.
3 2
W sekwencji j a k o ś c i o w y c h z m i a n z a c h o d z ą c y c h w tubylczej ekono
m i c e p o ł u d n i o w e g o s k r a j u P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o W y b r z e ż a pod w p ł y
w e m obcej kolonizacji w y r ó ż n i ć zatem m o ż n a t r z y zasadnicze fazy.
Pierwsze p r z e o b r a ż e n i a w y w o ł a n e z o s t a ł y przez d z i a ł a l n o ś ć k o m p a n i i
h a n d l o w y c h . P o l e g a ł y one na b e z k o n f l i k t o w y m p r z e j ś c i u I n d i a n o d gos
p o d a r k i n a t u r a l n e j ( r y b o ł ó w s t w a ) do m y ś l i s t w a , w ł ą c z o n e g o j u ż w o r b i t ę
kapitalistycznej e k o n o m i k i r y n k o w e j . Proces t e n zainicjowany z o s t a ł
d z i ę k i w z g l ę d o m czysto k o m e r c j a l n y m , g w a r a n t u j ą c l u d n o ś c i autochto
nicznej niespodziewany d o s t ę p do szeregu a t r a k c y j n y c h d ó b r u z y s k i w a
n y c h w drodze w y m i a n y t o w a r o w o - p i e n i ę ż n e j .
3 1
3 2
Tamże, s. 29-31, 35.
B a r n e t t , Indian Shakers
s. 4-5,
338.
�RELATYWNA DEPRYWACJA A GENEZA
SHAKERYZMU
161
D r u g i etap p r z e o b r a ż e ń z a p o c z ą t k o w a ł proces s t a ł e g o , b i a ł e g o osad
n i c t w a nad Puget Sound, n i o s ą c y z s o b ą dwa n i e o d ł ą c z n e elementy cy
w i l i z a c j i : i n d u s t r i a l i z a c j ę i u r b a n i z a c j ę . Z a ł a m a n i e się z b y t u na s k ó r y
p o s t a w i ł o Indian, ż y j ą c y c h jeszcze w ó w c z a s na ogół poza r e z e r w a t a m i ,
w k o n i e c z n o ś c i p o d j ę c i a p r a c y zarobkowej w charakterze r o b o t n i k ó w
drobno p r z e m y s ł o w y c h b ą d ź rzadziej — r o l n y c h . W t y m okresie nie po
j a w i a ł y się jeszcze na ogół ż a d n e o b j a w y niezadowolenia w ś r ó d I n d i a n ,
i c h dochody b o w i e m w dalszym c i ą g u b y ł y wysokie w stosunku do ich
potrzeb k o n s u m p c y j n y c h ( u t r z y m u j ą c y c h się raczej na t y m s a m y m po
ziomie, co w okresie prowadzenia t r a d y c y j n e j gospodarki przyswaja
jącej) , a co n a j w a ż n i e j s z e , k s z t a ł t o w a ł y się na t y m s a m y m poziomie,
co p ł a c e b i a ł y c h r o b o t n i k ó w . Nie b y ł o w i ę c ż a d n e g o poczucia k r z y w d y
i ś w i a d o m o ś c i w y z y s k u przez b i a ł y c h p r z e d s i ę b i o r c ó w .
Trzeci okres wyznaczony z o s t a ł przez i n t e n s y w n y n a p ł y w l u d n o ś c i
b i a ł e j , w y p i e r a j ą c e j nierzadko I n d i a n z zajmowanych przez n i c h l e p
szych stanowisk pracy, z m u s z a j ą c e j p o ś r e d n i o a u t o c h t o n ó w do podejmo
w a n i a prac m n i e j a t r a k c y j n y c h , n a j c i ę ż s z y c h , a często gorzej p ł a t n y c h .
I n d i a n z r e z e r w a t ó w poddano w t y m w ł a ś n i e okresie p r z y m u s o w i u p r a w y
ziemi, p r z y n o s z ą c e j w t a m t y c h w a r u n k a c h ekologicznych i p r z y p r a w i e
z e r o w y c h u m i e j ę t n o ś c i a c h r o l n i c z y c h bardzo m i e r n e r e z u l t a t y , nie za
p e w n i a j ą c e n a w e t m i n i m u m potrzeb ż y c i o w y c h .
Owe z m i a n y w e k o n o m i c z n y m ż y c i u Indian, z a c h o d z ą c e pod w p ł y
w e m d z i a ł a l n o ś c i b i a ł e g o c z ł o w i e k a na przestrzeni k i l k u d z i e s i ę c i u za
ledwie lat, b y ł y p r z y c z y n ą szybko p o g ł ę b i a j ą c e g o się w ś r ó d s p o ł e c z
n o ś c i t u b y l c z y c h uczucia f r u s t r a c j i i niezadowolenia z aktualnej rzeczy
w i s t o ś c i . Z j a w i s k u t e m u s p r z y j a ł f a k t powstania d z i ę k i B i a ł y m swoistej
h u ś t a w k i ekonomicznej, k t ó r a s p r a w i ł a , że I n d i a n i e w p e w n y m okresie
o s i ą g n ę l i w s w y m odczuciu szczytowe zyski finansowe, to z n ó w w p a d l i ,
nie p o j m u j ą c p r z y c z y n tego stanu rzeczy, w p r z e r a ż a j ą c e ich u b ó s t w o ,
k t ó r e b y ł o c a ł k o w i t ą n i e m a l o p o z y c j ą sytuacji sprzed k i l k u n a s t u za
l e d w i e lat.
Stan ekonomicznej d e p r y w a c j i w y n i k a ł w ł a ś n i e z k o n f r o n t o w a n i a
o w y c h d w ó c h niezbyt o d l e g ł y c h w czasie p o z i o m ó w życia. C h a r a k t e r y
styczne, że u k ł a d e m odniesienia nie b y ł t u wcale t r a d y c y j n y system gos
p o d a r k i p r z y s w a j a j ą c e j ( r y b o ł ó w s t w o ) , lecz s t y m u l o w a n a przez B i a ł y c h
ekonomika w ł ą c z a j ą c a I n d i a n w o g ó l n o ś w i a t o w y o b r ó t k a p i t a ł u . Spo
ł e c z n e niezadowolenie l u d n o ś c i autochtonicznej, w y r o s ł e z radykalnego
zmniejszenia się p o p y t u na dostarczane przez n i ą s k ó r y z w i e r z ą t f u t e r
k o w y c h , p o g ł ę b i o n e z o s t a ł o przez r ó w n o c z e s n e pozbawienie jej w i ę k
szości t e r y t o r i ó w , administracyjne naciski na p o d j ę c i e gospodarki far3 3
3 3
Małkowska,
Potlatch
11 — E t n o g r a f i a P o l s k a , Х Г Х / 2
... s.
367.
�162
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIIÍSKA
merskiej w rezerwatach oraz l u m p e n p r o l e t a r y z a c j ę I n d i a n ż y j ą c y c h poza
n i m i . Wszystkie te c z y n n i k i s p o w o d o w a ł y niespodziewane, g w a ł t o w n e
o b n i ż e n i e się ekonomicznego standardu życia a u t o c h t o n ó w , co s t a ł o się
b e z p o ś r e d n i ą p r z y c z y n ą d o ś w i a d c z a n e j przez n i c h d e p r y w a c j i w zakresie
d o c h o d ó w z a r ó w n o c a ł e j g r u p y , j a k i p o s z c z e g ó l n y c h jej c z ł o n k ó w .
4. D E P R Y W A C J A S T A T U S U SPOŁECZNEGO
A. Tradycyjna
struktura
społeczna
i stosunki
własnościowe
Zaprezentowane t u g ł ę b o k i e p r z e o b r a ż e n i a i n d i a ń s k i e j e k o n o m i k i b y ł y
k o l e j n y m o g n i w e m w ł a ń c u c h u c z y n n i k ó w d e t e r m i n u j ą c y c h przebieg
i r o z m i a r y procesu zmian w i n n y c h sferach ż y c i a S a l i s h ó w . O d b i ł y się
one s z c z e g ó l n i e silnie na s p o ł e c z n e j s t r u k t u r z e tej g r u p y I n d i a n , p o w o
d u j ą c p o w a ż n ą jej d e z o r g a n i z a c j ę .
Celem ukazania o w y c h z m i a n konieczne jest o d w o ł a n i e się do u k ł a d u
s p o ł e c z n e g o sprzed okresu k o n t a k t ó w z B i a ł y m i . Salishe b y l i w ó w c z a s
g r u p ą e t n i c z n ą , w k t ó r e j — podobnie j a k u i n n y c h p l e m i o n P ó ł n o c n o - Z a chodniego W y b r z e ż a — od d a w n a j u ż w y k s z t a ł c i ł się s p o ł e c z n y p o d z i a ł
l u d n o ś c i na d w i e zasadnicze „ k l a s y " : n i e w o l n i k ó w
oraz l u d z i w o l n y c h ,
k t ó r y c h rozmaite u k ł a d y , w j a k i e wchodzili, i p e ł n i o n e role s p o ł e c z n e
p r e d e s t y n o w a ł y do o s i ą g a n i a w y ż s z y c h l u b n i ż s z y c h pozycji w h i e r a r c h i i
s t a t u s ó w . Pozycja ta d e c y d o w a ł a o rozmiarach uczestnictwa danej
jednostki w s p o ł e c z n o - k u l t u r o w y m ż y c i u g r u p y .
C a ł a populacja w o l n y c h S a l i s h ó w d z i e l i ł a się na d w i e podstawowe
g r u p y . P r z y n a l e ż n o ś ć do k a ż d e j z n i c h o k r e ś l a ł a precyzyjnie p o z y c j ę
danej j e d n o s t k i w s p o ł e c z e ń s t w i e oraz n a l e ż n e jej p r z y w i l e j e i o b o w i ą z k i .
R ó ż n i c e p o m i ę d z y statusami t y c h d w ó c h quasi-klas s p o ł e c z n y c h w y z n a
c z a ł y stosunki w y ż s z o ś e i - n i ż s z o ś c i . A zatem m o ż n a m ó w i ć o g e n e r a l n y m
u k ł a d z i e s t r a t y f i k a c y j n y m , d o t y c z ą c y m nie t y l k o p o s z c z e g ó l n y c h osob
n i k ó w , ale c a ł y c h grup, s k ł a d a j ą c y c h się na s p o ł e c z n o ś ć S a l i s h ó w . I l o ś
c i o w y stosunek „ k l a s y " w y ż s z e j do niższej u k s z t a ł t o w a ł się w s p o s ó b od3 4
3 5
3 6
3 4
O miejscu niewolników w strukturze społecznej Północno-Zachodniego Wy
brzeża pisze znakomity znawca kultury tego obszaru — Ph. D r u c k e r : „Slaves,
like the natives'dogs, or better still, like canoes and sea otter skins and blankets,
were elements of the social configuration but had no active part to play in group
life. Their participation was purely passive": Rank, Wealth, and Kinship in North
west Coast Society, [w:] T. M c F e a t [ed.], Indians of the North Pacific Coast,
Seattle—London 1971, s. 135. Zob. również: P e t t i t t , op. cit., s. 13; M a ł k o w s k a ,
Potlatch
s. 342-343.
E . S a p i r, The Social Organization of the West Coast Tribes, [w:] M c F e a t
[ed.], op. cit., s. 30; P e t t i t t , op. cit., s. 13; M a ł k o w s k a , Potlatch
s. 342.
A w i e r k i e w a , Razlożenie
s. 222-225.
8 5
3 6
�RELATYWNA
DEPRYWACJA
A GENEZA
163
SHAKERYZMU
m i e n n y n i ż w ś r ó d i n n y c h l u d ó w o silnie z r ó ż n i c o w a n e j s t r u k t u r z e spo
ł e c z n e j , gdzie d o m i n o w a ł na ogół u k ł a d p i r a m i d a l n y . W t y m p r z y
p a d k u — j a k pisze W . Suttles — „ n a t i v e society had m o r e the shape of
an i n v e r t e d pear" .
Najliczniejsza b y ł a grupa tzw. „ d o b r y c h l u d z i " z n a j d u j ą c a się w g ó r
nej części u k ł a d u stratyfikacyjnego. Ten w ł a ś n i e zespół l u d z i zasilał n i e
ustannie grono r ó ż n e g o t y p u p r z y w ó d c ó w ś w i e c k i c h i sakralnych. Z w i ą z k i
tej e l i t y s p o ł e c z n e j z p o z o s t a ł ą częścią g r u p y u p r z y w i l e j o w a n e j m i a ł y
charakter t r w a ł y , w i ę z y b o w i e m ł ą c z ą c e te dwa segmenty jednej zasad
niczo „ k l a s y " n i g d y nie z o s t a ł y zerwane. W efekcie realizowania tego
w ł a ś n i e p o r z ą d k u s p o ł e c z n e g o naczelnicy s t a n o w i l i jedynie g ó r n ą w a r
s t w ę omawianej t u g r u p y , w r a m a c h k t ó r e j i s t n i a ł a ciągła d w u s t r o n n a
r u c h l i w o ś ć , nie obwarowana ż a d n y m i s a n k c j a m i .
3 7
38
Znacznie mniejsza pod w z g l ę d e m l i c z e b n o ś c i b y ł a „ k l a s a " niższa,
s k ł a d a j ą c a się z r o z m a i t y c h u c i e k i n i e r ó w , t r a m p ó w oraz o d p r y s k ó w „ k l a
sy" w y ż s z e j . N i e k i e d y g r u p ę t ę zasilali w y z w o l e n i n i e w o l n i c y , k t ó r z y
r e k r u t o w a l i się w y ł ą c z n i e z j e ń c ó w w o j e n n y c h . C a ł ą t ę g r u p ę o k r e ś l a n o
mianem „ludzi b e z w a r t o ś c i o w y c h " . Od „dobrych ludzi" legitymują
cych się o d p o w i e d n i m pochodzeniem i z w i ą z a n y m i z n i m p r z y w i l e j a m i ,
d z i e l i ł a i c h n i e p r z e n i k l i w a bariera s p o ł e c z n a , p r a k t y c z n i e u n i e m o ż l i
w i a j ą c a j a k i e k o l w i e k przemieszczenia od d o ł u k u g ó r z e .
P r z y n a l e ż n o ś ć do danej „ k l a s y " , a w jej r a m a c h do o k r e ś l o n e j pozycji
s p o ł e c z n e j w y z n a c z a ł y zasadniczo dwa c z y n n i k i . J e d n y m z n i c h b y ł o
k r y t e r i u m pochodzenia, a d r u g i m — sytuacja m a j ą t k o w a danej j e d
n o s t k i . N a j w y ż s z e statusy przypisane b y ł y niejako ex definitione k l a
sie t z w . „ d o b r y c h l u d z i " . Ta grupa o s ó b l e g i t y m o w a ł a się b o w i e m ce
n i o n y m i s p o ł e c z n i e genealogiami. W y s o k i e urodzenie pojmowano t u j a k o
p r z y n a l e ż n o ś ć do starego rodu, k t ó r e g o założyciel, nawet bardzo od
l e g ł y , nie m ó g ł w y w o d z i ć się s p o ś r ó d w y z w o l o n y c h n i e w o l n i k ó w , a na
wet z grona osób p r z y p o r z ą d k o w a n y c h do n i ż s z e j „ k l a s y " . Rody te
d y s p o n o w a ł y zawsze d u ż y m i zasobami nagromadzonych od p o k o l e ń d ó b r ,
k t ó r y c h dziedziczenie zgodnie z l o k a l n y m i n o r m a m i p r a w n y m i o k r e ś l a ł a
3 9
4 0
4 1
4 2
3 7
W. S u t t l e s , Private Knowledge, Morality, and Social Classes among the
Coast Salish, „American Anthropologist", t. 60: 1958, s. 500.
Tamże, s. 504.
„Klasa" wyższa wykluczała ze swego grona na ogół nieślubne dzieci, sieroty
i przysłowiowe czarne owce, tj. ludzi, którzy sprzeniewierzyli się obowiązującym
normom moralno-prawnym oraz usankcjonowanym wzorom zachowań.
S u t t l e s , op. cit., s. 504.
Tamże, s. 504-505; A w i e r k i e w a , Razlożenie
s. 222-223.
P e t t i t t , op. cit., s. 13.
38
3 9
4 0
41
4 2
�164
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIfJSKA
4 3
s p o ł e c z n ą p o z y c j ę s p a d k o b i e r c ó w . A zatem wysokie miejsce w hie
r a r c h i i s t a t u s ó w z a l e ż a ł o b e z p o ś r e d n i o od r o z m i a r ó w bogactwa, k t ó r e
z k o l e i b y ł o ściśle zdeterminowane przez pochodzenie. I m w y ż s z e ono
y ł ° , t y m w i ę k s z y m m a j ą t k i e m d y s p o n o w a ł a jednostka. M o ż n a w i ę c
p o s ł u ż y ć się t u u o g ó l n i e n i e m Ph. D r u c k e r a , że ,,wealth and b i r t h eve
r y w h e r e w e r e absolutely inseperable factors i n the d e t e r m i n a t i o n of
status" .
Oba te c z y n n i k i d e c y d o w a ł y o p r e s t i ż u , k t ó r e g o n a j w y ż s z y m w y
m i a r e m dysponowali p r z y w ó d c y . W k a t e g o r i i t y c h funkcjonariuszy m i e ś
c i l i się przede w s z y s t k i m naczelnicy wiosek, r e k r u t u j ą c y się n i e m a l w y
ł ą c z n i e z n a c z e l n i k ó w najznakomitszych r o d ó w danych s p o ł e c z n o ś c i l o
k a l n y c h . Na ogół u r z ą d ten p i a s t o w a ł c z ł o n e k najstarszego — j a k m n i e
mano — r o d u , od k t ó r e g o w y p r o w a d z a n o g e n e a l o g i ę i n n y c h r o d ó w
w s p ó l n o t y wioskowej . B y ł a to powszechnie o b o w i ą z u j ą c a zasada, k t ó
rej przestrzeganie g w a r a n t o w a ł o niejako n a j w y ż s z ą r a n g ę s p o ł e c z n ą
n a c z e l n i k o w i w i o s k o w e m u . Z a l e ż a ł a ona b o w i e m w p r o s t od p r e s t i ż u ,
j a k i m cieszył się r ó d wodza. I m starszy b y ł r ó d , t y m w i ę k s z y m cieszył
s i ę on uznaniem s p o ł e c z n y m , k t ó r e z k o l e i r z u t o w a ł o na o s i ą g n i ę c i e n a j
w y ż s z e g o p r e s t i ż u jego naczelnika. Piastowanie przez takiego c z ł o w i e k a
n a p o w a ż n i e j s z e g o u r z ę d u d a w a ł o c a ł e j wiosce w y s o k ą p o z y c j ę w ś r ó d
i n n y c h s p o ł e c z n o ś c i l o k a l n y c h plemienia .
R e a s u m u j ą c te u w a g i m o ż n a s t w i e r d z i ć , że o statusie j e d n o s t k i de
c y d o w a ł a w s p o s ó b p o w a ż n y pozycja g r u p y s p o ł e c z n e j , w s k ł a d k t ó r e j
ona w c h o d z i ł a . A l e z a l e ż n o ś ć ta nie b y ł a jednostronna. R ó w n i e ż p r e s t i ż
jednostki s t o j ą c e j na czele danego z e s p o ł u l u d z i m ó g ł p o d w y ż s z y ć l u b
o b n i ż y ć jego p o z y c j ę w ś r ó d i n n y c h analogicznych g r u p s p o ł e c z n y c h .
W y s o k ą p o z y c j ę s p o ł e c z n ą z a j m o w a l i r ó w n i e ż dziedziczni naczelnicy
p o z o s t a ł y c h r o d ó w , nie d y s p o n u j ą c y c h tak s z c z y t n y m i t r a d y c j a m i , j a k
r ó d - z a ł o ż y c i e l w s p ó l n o t y w i o s k o w e j . G ł o w i e w i e l k i e j rodziny, z j a k ą
m a m y do czynienia na P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i m W y b r z e ż u — p r z y s ł u g i w a ł
b o w i e m szereg p r z y w i l e j ó w , z k t ó r y c h n a j w a ż n i e j s z e b y ł o p r a w o do i n
d y w i d u a l n e g o , choć zasadniczo t y t u l a r n e g o posiadania r e z e r w u a r ó w ż y w
ności, t a k i c h jak odcinki oceanicznego w y b r z e ż a , rzek, s t r u m i e n i , t e r e n ó w
m y ś l i w s k i c h i t p . I c h eksploatacji — co n a l e ż y z naciskiem p o d k r e ś l i ć —
d o k o n y w a l i r ó w n i e ż pozostali c z ł o n k o w i e rodziny, ale po u p r z e d n i m w y D
4 4
4 5
4 6
4 7
4 3
U n d e r h i 11, op. cit., s. 302.
D r u с к e r, Rank
s. 146; zob. również: Sapir, op, cit.,
op. cit., s. 500.
S a p i r, op. cit., s. 31; U n d e r b i l l , op. cit., s. 303.
S m i t h , The Puyallup
s. 12-13.
? Tamże, s. 19.
4 4
4 5
4 6
4
s. 30; S u t t i e s ,
�R E L A T Y W N A D E P R Y W A C J A A G E N E Z A SHAKERY.'.MÜ
•^65
48
r a ż e n i u zgody na t ę d z i a ł a l n o ś ć przez n a c z e l n i k a . Jego wysoka pozycja
u w a r u n k o w a n a b y ł a w i ę c r ó w n i e ż przez stosunki ekonomiczne. O d g r y
w a ł on b o w i e m r o l ę seniora w stosunku do s w y c h k r e w n i a k ó w , posia
d a j ą c y c h wszelkie cechy p r z y n a j m n i e j f o r m a l n y c h wasali. Faktycznie
z a ś f u n k c j a naczelnika r o d u s p r o w a d z a ł a się do swoistego dozorowania
i otaczania o p i e k ą d ó b r z ekonomicznego p u n k t u widzenia w a ż n y c h d l a
c a ł e g o r o d u . M i m o to sam f a k t posiadania t y c h z a s o b ó w i n o m i n a l
nego p r a w a do dowolnego n i m i z a r z ą d z a n i a s t a w i a ł g ł o w ę r o d u na szczy
tach h i e r a r c h i i , o b o w i ą z u j ą c e j w r a m a c h owej najmniejszej j e d n o s t k i
s p o ł e c z n e j , j a k ą b y ł a w i e l k a rodzina. Z tego t e ż t y t u ł u k a ż d y naczelnik
r o d u p e ł n i ł w s p o ł e c z n o ś c i lokalnej szereg f u n k c j i s p o ł e c z n y c h i r e l i
g i j n y c h , k t ó r e u t w i e r d z a ł y i n i e j a k o s a n k c j o n o w a ł y jego w y s o k ą p o z y c j ę .
Zwyczajowo u t a r ł o się, że senior nie t y l k o „ d z i e r ż a w i ł " swe i n d y w i
dualne, dziedziczne dobra k r e w n y m , ale r ó w n i e ż r e z y g n o w a ł z i c h c z ę ś
ci, z r z e k a j ą c s i ę t y t u ł ó w w ł a s n o ś c i na rzecz n i e k t ó r y c h s w y c h n a j b l i ż
szych k r e w n y c h . C i z kolei p o s t ę p o w a l i z u z y s k a n y m w t e n s p o s ó b m a
j ą t k i e m identycznie, j a k i c h d o b r o c z y ń c a . S w ą i n d y w i d u a l n ą w ł a s n o ś ć
t r a k t o w a l i w y ł ą c z n i e jako d a j ą c ą p r e s t i ż m o ż l i w o ś ć w y r a ż e n i a zgody
na w s p ó l n e j e j u ż y t k o w a n i e w r a z z k r e w n y m i i p o w i n o w a t y m i o n i ż
szym statusie s p o ł e c z n y m . Sam f a k t corocznego w y d a w a n i a t a k i e j
w ł a ś n i e decyzji b y ł w y s t a r c z a j ą c ą r e k o m p e n s a t ą za u d o s t ę p n i e n i e szer
szemu o g ó ł o w i ł o w i s k czy t e r e n ó w m y ś l i w s k i c h . S t a n o w i ł b o w i e m o pres
t i ż u decydenta, co b y ł o p r z e c i e ż w a r t o ś c i ą s p o ł e c z n i e n a j w y ż e j ce
nioną.
W zamian za „ w y d z i e r ż a w i e n i e " w ł a s n y c h w ó d i ziem naczelnik
r o d u p r z e j m o w a ł od s w y c h k r e w n i a k ó w nie t y l k o wszelkie n a d w y ż k i
ż y w n o ś c i o w e , ale r ó w n i e ż efekty i c h d z i a ł a l n o ś c i r z e m i e ś l n i c z e j (łodzie,
d e r k i , w y p r a w i o n e s k ó r y , s p r z ę t y gospodarstwa domowego, parapher
n a l i a i t p . ) . A l e i w t y m p r z y p a d k u dobra te nie s t a w a ł y s i ę faktycznie
4 9
5 0
5 1
5 2
4 8
Te specyficzne stosunki, panujące wśród Indian Północno-Zachodniego Wy
brzeża, były — jak sugeruje szereg badaczy — efektem stopniowego wyodrębniania
się własności prywatnej. Proces ten znajdował się przed okresem e u r o - a m e r y k a ń skiej kolonizacji w. w. regionu dopiero w swej początkowej fazie. Fakt ten zdaje
się wyjaśniać sytuację, którą trafnie charakteryzuje M a ł k o w s k a : „[...] przy
dość silnym jeszcze poczuciu własności grupowej w y s t ę p o w a ł a na tym terenie coraz
wyraźniejsza tendencja do indywidualizacji praw własnościowych, przy czym pewien
zakres własności podlegał szybszemu procesowi prywatyzacji, podczas gdy inne
stanowiły nadal dobro zbiorowe" (Potlatch ... s. 361).
4 9
Tamże, s. 342, 362.
D r u c k e r , Rank
s. 142.
si Tamże,
s. 139-141.
M a ł k o w s k a , Potlatch
s. 359, 362-363.
5 0
6 2
�166
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELlNSKA
jego w y ł ą c z n ą w ł a s n o ś c i ą , lecz p r z e c h o d z i ł y jedynie pod jego a d m i n i
s t r a c j ę . W r z e c z y w i s t o ś c i zaś p o z o s t a w a ł y do dyspozycji c a ł e g o rodu,
j e ś l i jego c z ł o n k o w i e k i e d y k o l w i e k zgłosiliby na nie swoje zapotrzebo
wanie.
Mechanizm w ł a d a n i a w ł a s n o ś c i ą p r y w a t n ą w p r z ą g n i ę t y b y ł w i ę c
ś c i ś l e w system wielostronnego w s p ó ł d z i a ł a n i a w s z y s t k i c h k r e w n y c h .
Wzajemne ś w i a d c z e n i a p o d p o r z ą d k o w a n e b y ł y r e g u ł o m h i e r a r c h i i spo
ł e c z n e j . A l e n o r m y te b y n a j m n i e j nie s a n k c j o n o w a ł y w y ł ą c z n e g o prze
p ł y w u ś w i a d c z e ń od d o ł u k u g ó r z e , lecz z o b o w i ą z y w a ł y r ó w n i e ż e l i t ę spo
ł e c z n ą do d y s t r y b u c j i nagromadzonych w ten s p o s ó b d ó b r r ó w n i e ż w k i e
r u n k u o d w r o t n y m . P o d p o r z ą d k o w a n i e socjo-ekonomicznej
aktywności
o g ó l n y m zasadom s t r a t y f i k a c j i s p o ł e c z n e j m i a ł o — w p r z y p a d k u i n d i a ń
skich s p o ł e c z n o ś c i P ó ł n o c n o - z a c h o d n i e g o W y b r z e ż a — charakter w y
ł ą c z n i e n o m i n a l n y , s ł u ż ą c y j e d y n i e sprawie zdobywania p r e s t i ż u i auto
r y t e t u . Nie m i a ł o natomiast ż a d n e g o z w i ą z k u z i n d y w i d u a l n y m g r o m a
dzeniem bogactwa w y ł ą c z n i e na w ł a s n y u ż y t e k przez r e p r e z e n t a n t ó w
w a r s t w g ó r n y c h . J u ż ten c h o ć b y mechanizm — nie m ó w i ą c o i n s t y
t u c j i potlaczu •— s t a ł niejako na s t r a ż y u t r z y m a n i a swoistej r ó w n o w a g i
w m a j ą t k o w e j p o z y c j i w s z y s t k i c h c z ł o n k ó w r o d u . Ewentualne wzboga
cenie się jego naczelnika b y ł o b o w i e m zawsze r ó w n o z n a c z n e z uzyska
n i e m analogicznych, acz odpowiednio mniejszych k o r z y ś c i przez p o d
ległych m u krewnych, k t ó r y c h obdarzał swymi p o w i ę k s z o n y m i dobrami
czy to w f o r m i e n a d a ń , czy t e ż „ d z i e r ż a w " , p r z y c z y n i a j ą c się w ten
s p o s ó b do w z r o s t u z a m o ż n o ś c i c a ł e j w s p ó l n o t y .
Nic w i ę c dziwnego, że w gromadzeniu wodzowskich bogactw zain
teresowani b y l i wszyscy w s p ó ł r o d o w c y . W ten s p o s ó b p o w s t a w a ł y f o r
t u n y , k t ó r y c h w a r t o ś ć r o s ł a z pokolenia na p o k o l e n i e . Do odziedzi
czonych po ojcu-naczelniku bogactw d o c h o d z i ł y b o w i e m dobra dostar
czane przez p o d l e g ł y c h n a c z e l n i k o w i - j u n i o r o w i k r e w n y c h . W r a z ze wzros
t e m w a r t o ś c i c a ł e g o m a j ą t k u w z r a s t a ł a r ó w n i e ż pozycja s p o ł e c z n a i z w i ą
zany z n i ą ściśle p r e s t i ż nowego p r z y w ó d c y . F o r m a l n a a k u m u l a c j a d ó b r
w j e d n y m r o k u i dziedziczenie i c h przez najstarszego syna m i a ł o w s z a k ż e
znaczenie w y ł ą c z n i e i n s t r u m e n t a l n e w zakresie zdobywania przez j e d
n o s t k ę odpowiednio w y s o k i e j l o k a t y s t r a t y f i k a c y j n e j , k t ó r a jednak r z u
t o w a ł a r ó w n i e ż na r a n g ę s p o ł e c z n ą p o z o s t a ł y c h c z ł o n k ó w w s p ó l n o t y
rodowej.
W ł a s n o ś ć I n d i a n P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o W y b r z e ż a nie o g r a n i c z a ł a się
w y ł ą c z n i e do posiadania z a s o b ó w o znaczeniu ekonomicznym. W j e j s k ł a d
w c h o d z i ł y r ó w n i e ż dobra niematerialne, takie j a k pewne u m i e j ę t n o ś c i
S 3
54
5 8
54
D r u c k e r , Rank
Tamże, s. 142.
s. 144-145.
�RELATYWNA
DEPRYWACJA
A GENEZA
167
SHAKERYZMU
praktyczne, m i t y , p i e ś n i , t y t u ł y rodowe, wiedza r y t u a l n a , i m i o n a ś w i e c
k i e i sakralne i t p . I c h i n d y w i d u a l n e posiadanie, zdobywane b ą d ź to d r o g ą
dziedziczenia, b ą d ź t e ż k u p n a po nadzwyczaj w y g ó r o w a n y c h cenach,
d e c y d o w a ł o o p r z y n a l e ż n o ś c i do lokalnej e l i t y s p o ł e c z n e j .
Te pozaekonomiczne w gruncie rzeczy w a r t o ś c i b y ł y w i ę c ze z r o
z u m i a ł y c h w z g l ę d ó w cenione t a k samo, a czasami w y ż e j , n i ż dobra
sensu stricte- materialne. I c h w a r t o ś ć zdeterminowana b y ł a jednak r ó w
n i e ż przez m y ś l e n i e w kategoriach ekonomicznych. Nagromadzenie d u ż e g o
m a j ą t k u — w g tego r o z u m o w a n i a — m u s i a ł o m i e ć swe g ł ę b o k i e uza
sadnienie z a r ó w n o w d u ż e j w i e d z y p r a k t y c z n e j bogacza, j a k i jego
z n a j o m o ś c i t e c h n i k z j e d n y w a n i a sobie sił nadprzyrodzonych. Przeko
nania te niekiedy p o z w a l a ł y u t o ż s a m i ć f a k t a k u m u l a c j i przez j e d n o s t k ę
d u ż y c h z a s o b ó w m a j ą t k o w y c h z posiadaniem przez n i ą szczególnej mocy
duchowej, niejako w a r u n k u j ą c e j d u ż ą e f e k t y w n o ś ć j e j d z i a ł a n i a . Nic
w i ę c dziwnego, że to i r r a c j o n a l n e bogactwo p r z e k s z t a ł c i ł o się w n i e z w y k l e
p o ż ą d a n y i ceniony towar, k t ó r y n p . u S a l i s h ó w p o d l e g a ł o g ó l n y m p r a
w o m dziedziczenia '. N a t u r a l n i e , n a j w i ę k s z y m i zasobami t y c h n i e m a
t e r i a l n y c h d ó b r dysponowali naczelnicy r o d ó w , k t ó r z y o t r z y m y w a l i j e
w spadku po szeregu s w y c h p r z o d k ó w . I c h ekonomicznie u p r z y w i l e j o
w a n a pozycja we w s p ó l n o c i e k r e w n y c h b y ł a w i ę c niejako usankcjono
wana f a k t e m posiadania d u ż y c h z a s o b ó w d ó b r n i e m a t e r i a l n y c h . Te z a ś
w a ż y ł y na u z n a n i u s p o ł e c z n y m i p r e s t i ż u w y p o s a ż o n e j w nie jednostki.
5 5
5 6
57
B. Instytucja
potlaczu
i jej
funkcje
N a l e ż y t u w s z a k ż e p o d k r e ś l i ć , że samo posiadanie bogactwa oraz
pozycja dobrze urodzonego b y ł y c z y n n i k a m i k o n i e c z n y m i , ale nie w y
s t a r c z a j ą c y m i do uzyskania przez j e d n o s t k ę cenionego nade wszystko
p r e s t i ż u . P o d s t a w o w y m elementem miejscowego systemu k u l t u r o w e g o ,
k t ó r y u z u p e ł n i a ł t e n n i e r o z e r w a l n y z e s p ó ł u w a r u n k o w a ń statusu spo
ł e c z n e g o , b y ł potlacz. Faktycznie z a ś p e ł n i ł on f u n k c j ę swoistego prze
t w o r n i k a , k t ó r y — p r z y pomocy s p o ł e c z n e j akceptacji — p r z e k s z t a ł c a ł
p r a w a w ł a s n o ś c i i p r z y w i l e j e rodowe w n o w ą w a r t o ś ć s p o ł e c z n o - k u l t u r o w ą — p r e s t i ż . Potlacz s t a n o w i ł w i ę c niejako c e n t r a l n y element m i e j
scowego systemu w a r t o ś c i , o g n i s k u j ą c y w sobie p o w a ż n ą część s p o ł e c z n o -kulturowej a k t y w n o ś c i Indian Północno-Zachodniego W y b r z e ż a . Nie
3 8
5 5
R. B e n e d i c t , Wzory kultury, Warszawa 1966, s. 266-267; M a ł k o w s k a ,
Potlatch
s. 353.
S m i t h , The Puyallup
s. 19.
S u t t l e s , op. cit., s. 500-501.
T a doniosła rola potlaczu uznana została przez badaczy kultury Indian
Północno-Zachodniego Wybrzeża, którzy potocznie określali ich mianem — The
Potlatch-Givers. Zob.: U n d e r h i 11, op. cit., s. 291-319.
5 6
5 7
5 8
�168
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIÑSKA
m o ż n a jednak z a p o m i n a ć o t y m , że b y ł to b e z p o ś r e d n i regulator życia
s p o ł e c z n e g o w y ł ą c z n i e g ó r n e j w a r s t w y i n d i a ń s k i e g o s p o ł e c z e ń s t w a . Po
ś r e d n i o jednak — d z i ę k i w i ę z o m k r w i ł ą c z ą c y m n a c z e l n i k ó w z m n i e j
u p r z y w i l e j o w a n y m i w s p ó ł r o d o w c a m i — a n g a ż o w a ł on c a ł ą s p o ł e c z n o ś ć
l o k a l n ą , w ł ą c z a j ą c w n i ą r ó w n i e ż n i e w o l n i k ó w , k t ó r y c h praca w y k o r z y
stywana b y ł a j a k o n a j p o w a ż n i e j s z e ź r ó d ł o d o c h o d ó w i bogacenia się i c h
właścicieli.
Ze w z g l ę d u na s z c z e g ó l n y charakter potlaczu traktowanego jako
„[...] c e r e m o n i a ł rozdawania l u b niszczenia w ł a s n o ś c i w celu podnie
sienia statusu s p o ł e c z n e g o [ . . . ] "
o r g a n i z o w a ć go m o g l i j e d y n i e ludzie
n a j z a m o ż n i e j s i , tzn. r ó ż n e j r a n g i p r z y w ó d c y . O r g a n i z a t o r a m i t y c h u r o
c z y s t o ś c i b y l i n a j c z ę ś c i e j naczelnicy r o d ó w , k t ó r z y d y s p o n o w a l i p o t r z e b
n y m i na t e n cel ś r o d k a m i m a t e r i a l n y m i .
5 9
6 0
Specyficzna f u n k c j a potlaczu j a k o mechanizmu u s t a l a j ą c e g o ostatecz
nie p o z y c j ę s p o ł e c z n ą j e d n o s t k i w y m a g a ł a , aby wszelkie zmiany, p o w o
d u j ą c e korzystne p r z e s u n i ę c i e się w h i e r a r c h i i przedstawicieli miejsco
w e j e l i t y , sankcjonowane b y ł y na tego w ł a ś n i e t y p u u r o c z y s t o ś c i a c h .
Zaproszonym na nie g o ś c i o m anonsowano c h ę ć p o d j ę c i a przez organiza
tora potlaczu n o w e j , w a ż n i e j s z e j r o l i s p o ł e c z n e j i oczekiwano i c h zgody
w t y m w z g l ę d z i e za c e n ę rozdzielanych hojnie d a r ó w , a niekiedy osten
tacyjnie nadto niszczonych bogactw .
6 1
Potlacz p o w o d o w a ł publiczne uznanie r a n g i s p o ł e c z n e j oraz z w i ą znanego z n i ą ściśle p r e s t i ż u j e d n o s t k i . Nie m o ż n a jednak z a p o m i n a ć , że
te w ł a ś n i e w y z n a c z n i k i miejsca c z ł o w i e k a w h i e r a r c h i i s p o ł e c z n e j u z a l e ż
nione b y ł y g ł ó w n i e od pozycji s p o ł e c z n e j jego r o d z i c ó w , bogactwa oraz
и
C h . W i n n i с к, Dictionary of Anthropology,
New York 1956, [za:] M a ł
k o w s k a , Potlatch
s. 341.
J . P. A w i e г к i e w а, К istorii obszczestwiennogo
stroją
и
indiejcew
siewiero-zapadnogo pobereżja
Siewiednoj
Amieriki,
„Amięrikanskij Etnograficzeskij Sborník", t. 1, Moskwa 1960, s. 67.
M a ł k o w s k a , Potlatch
s. 353-355; A w i e r k i e w a , К istorii
s. 72;
t e n ż e , Razlożenie
s. 225. Podział dóbr potlaczowych odbywał się zgodnie ze
sztywną zasadą, wg której „wysokość daru musi odpowiadać statusowi społecznemu
osoby, dla której jest on przeznaczony" ( M a ł k o w s k a , Potlatch
s. 348). Roz
dzielane na potlaczu bogactwa nie miały na ogół bezpośredniego związku z zaspo
kajaniem biologicznych potrzeb człowieka. Ich wartość polegała przede wszystkim
na satysfakcjonowaniu prestiżownych ambicji zarówno gospodarza, jak i poszcze
gólnych uczestników uroczystości. Wśród dobr potlaczowych znajdowały się wpraw
dzie środki produkcji, żywność i odzież, ale z ekonomicznego punktu widzenia
stanowiły one zbędne w danej chwili nadwyżki. Sam fakt ich istnienia v/ ó w c z e s
nej sytuacji gospodarczej świadczył o odpowiednio wysokiej pozycji społecznej
gospodarza potlaczu. H. G. B a r n e t t , The Nature of the Potlatch, [w.] M c F e a t
[ed.], op. cit., s. 83-84.
6 0
6 1
�RELATYWNA DEPRYWACJA A GENEZA
169
SHAKERYZMU
osobistych p r z y m i o t ó w i u m i e j ę t n o ś c i . Potlacze b y ł y w i ę c d o d a t k o w y m ,
ale n i e z b ę d n y m elementem s p o ł e c z n e g o systemu w a r t o ś c i , bez k t ó r e g o
nie m o g ł o b y ć m o w y o w y m a g a n e j przez I n d i a n powszechnej akceptacji
faktycznej pozycji jednostki w s t r u k t u r z e s t a t u s ó w .
Przedstawiona w y ż e j f u n k c j a potlaczu nie w y c z e r p u j e
wszakże
w s z y s t k i c h bardzo k o n k r e t n y c h i s z c z e g ó ł o w y c h z a d a ń tej i n s t y t u c j i .
Obok s w y c h a s p e k t ó w s p o ł e c z n y c h o d g r y w a ł a ona r ó w n i e ż p o w a ż n ą r o
lę w miejscowej ekonomice, co m i a ł o b e z p o ś r e d n i z w i ą z e k z f o r m ą
organizowania u r o c z y s t o ś c i potlaczowych. Z a a n g a ż o w a n i w niej b y l i —
j a k j u ż wspominano — wszyscy c z ł o n k o w i e r o d u , m i m o iż w charak
terze t y t u l a r n e g o gospodarza potlaczu w y s t ę p o w a ł na ogół t y l k o na
czelnik. To w ł ą c z e n i e całej g r u p y k r e w n y c h do w . w . a k c j i b y ł o p o c h o d n ą
istniejących wówczas stosunków własnościowych i społecznych. Wielka
rodzina s t a n o w i ł a b o w i e m s a m o w y s t a r c z a l n ą , p o d s t a w o w ą j e d n o s t k ę eko
nomiczną, którą kierował nominalny właściciel rodowych, a więc kolek
t y w n y c h w swej istocie ś r o d k ó w p r o d u k c j i oraz nagromadzonych zbio
r o w y m w y s i ł k i e m n a d w y ż e k . W tej s y t u a c j i wyznaczone przez naczel
n i k a d a r y potlaczowe n a l e ż a ł y r ó w n o c z e ś n i e do całej w s p ó l n o t y , a e w e n
tualne i c h u z u p e ł n i e n i a p o c h o d z i ł y z t r y b u t ó w , n a ł o ż o n y c h specjalnie
w t y m celu na k r e w n y c h niższej r a n g i . Najbardziej z a s ł u ż e n i w tej a k c j i
w s p ó ł r o d o w c y , k t ó r y c h ekonomiczne o b c i ą ż e n i e z w i ą z a n e z o r g a n i z a c j ą
potlaczu, b y ł o n a j w i ę k s z e , w y s t ę p o w a l i j a k o jego w s p ó ł o r g a n i z a t o r z y ,
z d o b y w a j ą c w t e n s p o s ó b p r z y w i l e j e dla siebie l u b dla w ł a s n y c h dzieci.
N i e d y s p o n u j ą c samodzielnie odpowiednio w y s o k i m k a p i t a ł e m , docho
d z i l i o ten w ł a ś n i e s p o s ó b do w i ę k s z e g o p r e s t i ż u i w y ż s z e j pozycji spo
łecznej .
O f i a r n o ś ć całej g r u p y , p r a c u j ą c e j na rzecz potlaczu wydawanego
przez j e j naczelnika, b y ł a bardzo d u ż a . To autentyczne zainteresowanie
i c h ę ć zorganizowania go w najbardziej o k a z a ł e j f o r m i e w y n i k a ł y m . i n .
r ó w n i e ż z k o r z y ś c i czerpanych z t a k i e j u r o c z y s t o ś c i przez c a ł ą w s p ó l
n o t ę . „ Z o r g a n i z o w a n i e wystawnego p o t l a t c h u — j a k pisze K . M a ł k o w
ska — p o d n o s i ł o nie t y l k o p r e s t i ż wodza, ale r ó w n i e ż znaczenie i r a n g ę
całej grupy — stanowiło s p r a w ę honoru całej z b i o r o w o ś c i " .
A zatem w s p ó l n o t a i n t e r e s ó w j e d n o c z y ł a wszystkich c z ł o n k ó w w i e l
k i e j r o d z i n y i i n t e n s y f i k o w a ł a i c h ekonomiczne w y s i ł k i celem w y d a n i a
potlaczu odpowiedniego do aspiracji g r u p y . I s t n i a ł a b o w i e m w p r o s t p r o
porcjonalna z a l e ż n o ś ć p o m i ę d z y w y s o k o ś c i ą uzyskiwanego p r e s t i ż u a w a r
tością d ó b r potlaczowych.
e 2
6 3
6 4
6 2
6 3
6 4
M a ł k o w s k a , Potlatch..., s. 356, 366; D r u c k e r , Rank..., s. 137.
M a ł k o w s k a , Potlach..., s. 359; A w i e r k i e w a , К istorii..., s. 6, 67.
M a ł k o w s k a , Potlatch..., s. 357.
�170
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIÑSKA
T r w a j ą c e niekiedy przez k i l k a lat przygotowania do u r o c z y s t o ś c i
skutecznie s t y m u l o w a ł y r ó ż n o r o d n e f o r m y a k t y w n o ś c i rodu, p o c z ą w s z y
od i n t e n s y f i k a c j i p o d s t a w o w y c h s p o s o b ó w zdobywania ś r o d k ó w u t r z y
mania, poprzez r ę k o d z i e ł o , na w y r a f i n o w a n e j sztuce k o ń c z ą c . K o n i e c z
n o ś ć w s p ó ł d z i a ł a n i a ze s o b ą co n a j m n i e j k i l k u d z i e s i ę c i u o s ó b d o p r o w a
d z i ł o do p e r f e k c j i system wzajemnej pomocy, ś w i a d c z e ń i p o ż y c z e k .
Kooperacja ta m i a ł a w i ę c k a p i t a l n e znaczenie dla wszechstronnej i n
t e g r a c j i w i e l k i e j r o d z i n y , w k t ó r e j ramach k a ż d y c z ł o n e k z a j m o w a ł p r e
cyzyjnie wyznaczone miejsce, d y s p o n u j ą c i n d y w i d u a l n y m zakresem p r a w
oraz o b o w i ą z k ó w ekonomicznych i s p o ł e c z n y c h . Ś c i s ł e w s p ó ł d z i a ł a n i e
całego r o d u w celu zorganizowania potlaczu b y ł o j e d n o c z e ś n i e „ w y r a
zem w i ę z i g r u p o w e j , s o l i d a r n o ś c i g r u p y z j e j naczelnikiem i wzajemnej
i c h od siebie z a l e ż n o ś c i . Ta obustronna z a l e ż n o ś ć s t a n o w i ł a w a ż n y c z y n
n i k r ó w n o w a g i s p o ł e c z n e j , p r z e c i w s t a w i a j ą c się z jednej strony w s z e l k i m
tendencjom a l i e n a c y j n y m w a r s t w y n a c z e l n i k ó w , z d r u g i e j z a ś — spro
w a d z a j ą c k o n t r o l ę d z i a ł a l n o ś c i n a c z e l n i k ó w przez z a l e ż n y c h od n i c h
c z ł o n k ó w g r u p y do r o z m i a r ó w nie z a g r a ż a j ą c y c h ustalonej s t r u k t u r z e " .
6 5
6 6
Usankcjonowana przez t r a d y c j ę k o n i e c z n o ś ć rozdawania
nagroma
dzonych n a d w y ż e k p r o d u k c y j n y c h celem zdobycia w i ę k s z e g o p r e s t i ż u
stanowiła znakomity mechanizm psycho-społeczny, h a m u j ą c y
skutecz
nie z b y t g w a ł t o w n y r o z w ó j w ł a s n o ś c i p r y w a t n e j i z w i ą z a n e z n i ą po
wstanie drastycznej n i e r ó w n o ś c i s p o ł e c z n e j . W a r t o p o d k r e ś l i ć t u s ł u s z n ą —
jak się w y d a j e — i n t e r p r e t a c j ę A w i e r k i e w e j o d n o ś n i e do znaczenia
i podstawowej f u n k c j i s p o ł e c z n e j potlaczu. U w a ż a ona, ż e i n s t y t u c j a
ta p o j a w i ł a się na t y m etapie r o z w o j u s p o ł e c z n e g o , na k t ó r y m p o c z ę ł a
k s z t a ł t o w a ć się j u ż w ł a s n o ś ć p r y w a t n a , a j e j znaczne nagromadzenie
d e c y d o w a ł o o miejscu jednostki w s p o ł e c z e ń s t w i e . W tej sytuacji p o t
lacz zaczął f u n k c j o n o w a ć jako mechanizm obronny s p o ł e c z e ń s t w a rodo
wego przed n a d m i e r n y m bogaceniem się jednostek. R o z w ó j i znaczny
wzrost w ł a s n o ś c i p r y w a t n e j odczuwany b y ł b o w i e m jako z a g r o ż e n i e
dotychczasowego u s t r o j u s p o ł e c z n o - e k o n o m i c z n e g o . Dlatego t e ż szeroka
d y s t r y b u c j a n a d w y ż e k p r o d u k c y j n y c h s t a n o w i ł a swoisty z a w ó r bez
p i e c z e ń s t w a w okresie przechodzenia I n d i a n P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o W y
b r z e ż a od u s t r o j u w s p ó l n o t y rodowej do systemu opartego j u ż w y ł ą c z
nie na w ł a s n o ś c i p r y w a t n e j .
6 7
65
Tamże, s. 357, 365; В a r n e 11, The Nature..., s. 84-85.
M a ł k o w s k a , Potlatch..., s. 345-346.
A w i e r k i e w a , К istorii..., s. 6-8, 74-75; analogiczny pogląd wyraża
k o w s k a , Potlatch..., s. 364-365.
6 6
6 7
Mał
�RELATYWNA
С
DEPRYWACJA
Społeczno-kulturowe
skutki
i stosunkach
A GENEZA
171
SHAKERYZMU
zmian w tradycyjnej
własnościowych
ekonomice
P o w o l i n a s t ę p u j ą c y rozpad u s t r o j u rodowego, p o w s t r z y m y w a n y dość
skutecznie przez i n s t y t u c j ę potlaczu, p r z e k s z t a ł c i ł się pod w p ł y w e m
e u r o - a m e r y k a ń s k i e j kolonizacji w b ł y s k a w i c z n y proces z m i a n s p o ł e c z n o -kulturowych.
Przedstawiony w c z e ś n i e j obraz p r z e o b r a ż e ń w sferze t u b y l c z e j eko
n o m i k i u w y p u k l i ł p o w a ż n e k o r z y ś c i materialne, czerpane przez I n d i a n
z h a n d l o w y c h k o n t a k t ó w ze s p ó ł k a m i f u t r z a r s k i m i , k t ó r e d o s t a r c z a ł y
r e a l n y c h m o ż l i w o ś c i znacznego bogacenia się nie t y l k o t r a d y c y j n e j e l i
cie s p o ł e c z n e j , ale i i n n y m , nawet n a j n i ż e j w h i e r a r c h i i s t o j ą c y m , c z ł o n
k o m r o d u . O d z y s k ó w t y c h nie b y l i odcięci n a w e t n i e w o l n i c y . A zatem
p r a k t y c z n i e wszyscy przedstawiciele s p o ł e c z n o ś c i l o k a l n y c h , bez w z g l ę d u
na i c h d o t y c h c z a s o w ą p o z y c j ę s p o ł e c z n ą , m o g l i w z i ą ć u d z i a ł w zdo
b y w a n i u m a j ą t k u . Doszło w i ę c do powstania swoistego e g a l i t a r y z m u spo
ł e c z n e g o , k t ó r y w y r ó s ł na gruncie zasadniczo jednakowego dla wszyst
k i c h d o s t ę p u do d ó b r m a t e r i a l n y c h , z d o b y w a n y c h w zamian za poszu
k i w a n e przez B i a ł y c h s k ó r y . W r a z z powszechnym w z r o s t e m znacznych
z a s o b ó w m a j ą t k o w y c h z a m k n ę ł o jedno z n a j w a ż n i e j s z y c h k r y t e r i ó w z r ó ż
n i c o w a n i a s p o ł e c z n e g o . D a w n e p r z e d z i a ł y „ k l a s o w e " , nie m a j ą c oparcia
w adekwatnej s y t u a c j i gospodarczej, p r z e s t a ł y p r a k t y c z n i e i s t n i e ć .
6 8
K u u p a d k o w i p o c z ą ł g w a ł t o w n i e c h y l i ć się r ó w n i e ż r ó d , s t a n o w i ą c y
o s t o j ę dawnego u s t r o j u s p o ł e c z n o - e k o n o m i c z n e g o . W a k t u a l n y c h bo
w i e m warunkach zamożność jednostki uzależniona została wyłącznie
od j e j p r z e d s i ę b i o r c z o ś c i , a nie od stopnia spokrewnienia z naczelnikiem
rodu. Zdeprecjonowane z o s t a ł o w i ę c w t e n s p o s ó b drugie k r y t e r i u m po
z y c j i s p o ł e c z n e j . Obok tego z a c z ę ł y r o z l u ź n i a ć się t a k ż e w i ę z y ł ą c z ą c e
całą g r u p ę krewnych w zwartą, samowystarczalną jednostkę społeczno- g o s p o d a r c z ą . U z y s k i w a n i e a u t o n o m i i ekonomicznej przez p o s z c z e g ó l n e
j e d n o s t k i z n i w e c z y ł o dotychczasowy system gospodarczego w s p ó ł d z i a
ł a n i a k r e w n y c h i s p o w o d o w a ł o rozpad w i e l k i e j r o d z i n y na szereg m a
ł y c h , wzajemnie n i e z a l e ż n y c h r o d z i n . Z r a c j i znacznie z w i ę k s z o n y c h
d o c h o d ó w p o w a ż n i e j s z ą r o l ę p o c z ę l i o d g r y w a ć ojcowie t y c h n a j m n i e j s z y c h
jednostek s p o ł e c z n y c h . Wzrost i c h a u t o r y t e t u z a c h w i a ł p o w a ż n i e p o z y c j ą
naczelnika, k t ó r y w n o w e j s y t u a c j i nie m ó g ł j u ż p e ł n i ć f u n k c j i o r g a n i
zatora s p o ł e c z n o - e k o n o m i c z n e j a k t y w n o ś c i p o d p o r z ą d k o w a n e j m u d u ż e j
g r u p y k r e w n y c h . F u n k c j ę t ę — w znacznie s k r o m n i e j s z y m o c z y w i ś c i e
6 9
6 8
A w i e r k i e w a , К istorii..., s. 28.
Proces ten zakończył się w latach 1871-1881; A w i e r k i e w a ,
s. 209, 215.
6 9
Razlożenie...,
�172
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELINSKA
zakresie — p r z e j ę l i ojcowie m a ł y c h rodzin, k i e r u j ą c n i e z a l e ż n i e i c h ż y
ciem gospodarczym.
Wraz z obcą kolonizacją począł d o m i n o w a ć w indiańskiej działal
ności ekonomicznej i n d y w i d u a l i z m , n i w e c z ą c y r a d y k a l n i e wszelkie do
tychczas p r a k t y k o w a n e poczynania k o l e k t y w n e . Ten n o w y t y p z a c h o w a ń
w zakresie gospodarki s p r z y j a ł ostatecznemu w y k r y s t a l i z o w a n i u się w ł a s
n o ś c i p r y w a t n e j , k t ó r e j pewne s y m p t o m y dostrzegalne b y ł y jeszcze
przed okresem k o n t a k t ó w z B i a ł y m i . P o w o l n y , w e w n ę t r z n y proces w y
ł a n i a n i a się p r y w a t n e j w ł a s n o ś c i ś r o d k ó w p r o d u k c j i oraz i n d y w i d u a l n e j
własności obiektów prestiżowych z własności kolektywnej uległ g w a ł
t o w n e m u przyspieszeniu w sytuacji w e j ś c i a I n d i a n P ó ł n o c n o - Z a c h o d
niego W y b r z e ż a w o r b i t ę gospodarki kapitalistycznej, a w i ę c d z i ę k i
d z i a ł a n i u c z y n n i k ó w z e w n ę t r z n y c h . W efekcie n a s t ą p i ł c a ł k o w i t y rozpad
wszelkich i s t n i e j ą c y c h dotychczas f o r m w ł a s n o ś c i rodowej. Proces ten
nie p r z e b i e g a ł b y zapewne tak g w a ł t o w n i e , a p r z y t y m w zasadzie bez
k o n f l i k t o w o , g d y b y i n f i l t r a c j a obcych w z o r ó w s p o ł e c z n o - k u l t u r o w y c h
nie n a t r a f i ł a na P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i m W y b r z e ż u na zainicjowany j u ż
w c z e ś n i e j proces naturalnego r o z k ł a d u u s t r o j u rodowego. W a r u n k i te
ewidentnie b o w i e m s p r z y j a ł y a k u l t u r a c j i , z m i e n i a j ą c w bardzo k r ó t k i m
okresie c a ł o k s z t a ł t tubylczej k u l t u r y , z w ł a s z c z a w jej w a r s t w i e ekono
micznej i s p o ł e c z n e j .
M o ż l i w o ś ć d o s t ę p n e g o szerokiemu o g ó ł o w i szybkiego gromadzenia
bogactw d z i ę k i k o n t a k t o m h a n d l o w y m z B i a ł y m i p r z y c z y n i ł a się do
powstania dość licznej g r u p y nowobogackich . I c h o b e c n o ś ć i a k t y w n e
d z i a ł a n i e w o b r ę b i e s p o ł e c z n o ś c i lokalnej s t a ł o się r ó w n i e ż j e d n y m z po
w o d ó w zburzenia systemu t r a d y c y j n y c h a u t o r y t e t ó w , k t ó r y c h s p o ł e c z n e
uznanie o p i e r a ł o się uprzednio m . i n . na zasobach cenionych powszech
nie d ó b r , k t ó r y m i — j a k j u ż w s p o m i n a n o — dowolnie m o g l i dyspo
nować.
7 0
Pojawienie się bogaczy, p o c h o d z ą c y c h spoza k r ę g u t r a d y c y j n y c h p r z y
w ó d c ó w s p o w o d o w a ł o rozbicie ustabilizowanej, w e w n ę t r z n i e z r ó w n o
w a ż o n e j s t r u k t u r y s p o ł e c z n e j . D e s t r u k c j a ta s t a n o w i ł a efekt konserwa
t y w n e g o t r a k t o w a n i a urodzenia jako w a ż n e g o i o b o w i ą z u j ą c e g o
na
dal — obok bogactwa — k r y t e r i u m pozycji s p o ł e c z n e j . W nowej s y t u
acji nie m o g ł o w i ę c p o j a w i ć się zjawisko zwyczajnej r u c h l i w o ś c i spo
ł e c z n e j , w y r a ż a j ą c e j się w p r z y j ę c i u n u w o r y s z ó w do „ k l a s y " w y ż s z e j .
Z r ó w n a n i e ich w statusie z t r a d y c y j n ą e l i t ą s p o ł e c z n ą m o g ł o n a s t ą p i ć
dopiero po u p r z e d n i m zdeprecjonowaniu zasad dawnej h i e r a r c h i i spo
ł e c z n e j i z a s t ą p i e n i u ich przez nowe k r y t e r i a , w y z n a c z a j ą c e p o z y c j ę
jednostki w społeczeństwie.
7 0
M a ł k o w s k a , Potlatch..., s. 352.
�RELATYWNA DEPRYWACJA A GENEZA
173
SHAKERYZMU
P o w a ż n y liczebny wzrost g r u p y nowobogackich i i c h usilne d ą ż e n i a
do zdobycia w i ę k s z e g o p r e s t i ż u , s t a n o w i ą c e g o ś r o d e k w y r w a n i a się z l e k
c e w a ż o n e j „ k l a s y " n i ż s z e j , s p o w o d o w a ł y zburzenie dotychczasowego po
r z ą d k u s p o ł e c z n e g o . Z a w r o t n e — j a k na ó w c z e s n e w a r u n k i — f o r t u n y ,
z n a j d u j ą c e się w r ę k a c h t y c h l u d z i s t a ł y się p r z y c z y n ą odejścia o d t r a
d y c y j n i e u z n a w a n y c h zasad h i e r a r c h i i s p o ł e c z n e j . W zmienionej s y t u
acji p o d s t a w ą wszelkich r ó ż n i c s p o ł e c z n y c h s t a ł o się bogactwo. O d t ą d
t y l k o ono b y ł o w y z n a c z n i k i e m pozycji j e d n o s t k i w s p o ł e c z e ń s t w i e .
A zatem nuworysze, d o m i n u j ą c y liczebnie nad d a w n ą elitą, b y l i n a j
bardziej zainteresowani w przyspieszeniu procesu zmian. O n i t e ż f a k
tycznie stali s i ę elementem r o z s a d z a j ą c y m od w e w n ą t r z usankcjonowane
t r a d y c j ą rozwarstwienie społeczne. Deprecjonując i łamiąc rządzące n i m
zasady d o p r o w a d z i l i w rezultacie do p e ł n e g o rozpadu tubylczego systemu
społecznego.
P o w a ż n y u d z i a ł w t y m procesie m i a ł a r ó w n i e ż administracja a m e r y
k a ń s k a . Jej z a r z ą d z e n i a z m i e r z a ł y do c a ł k o w i t e g o w y e l i m i n o w a n i a n a j
istotniejszych e l e m e n t ó w i n d i a ń s k i e j k u l t u r y i wprowadzenie na i c h
miejsce w ł a s n y c h w z o r ó w . Ta destrukcyjna ingerencja s z c z e g ó l n i e nasi
liła się po u t w o r z e n i u r e z e r w a t ó w nad Puget Sound. S p r z y j a ł o j e j p o d
p o r z ą d k o w a n i e mieszkających w nich Indian prawom i normom białego
c z ł o w i e k a . O d tej c h w i l i usankcjonowane zostało narzucanie i m ame
r y k a ń s k i c h w z o r ó w z a c h o w a ń p r z y r ó w n o c z e s n y m deprecjonowaniu t u
bylczej t r a d y c j i . S z c z e g ó l n e sukcesy w t y m zakresie o d n o s i ł a szkoła, do
k t ó r e j t r a f i a ł y wszystkie i n d i a ń s k i e dzieci m i e s z k a j ą c e na terenie r e
z e r w a t ó w , o b j ę t e b o w i e m z o s t a ł y powszechnym o b o w i ą z k i e m nauczania.
W y c h o w y w a n o je t a m w duchu pogardy dla rodzimej k u l t u r y , w y w o ł u j ą c
w ten s p o s ó b ostre k o n f l i k t y m i ę d z y p o k o l e n i o w e , k t ó r e jeszcze bardziej
p o g ł ę b i a ł y d e z i n t e g r a c j ę i n d i a ń s k i c h s p o ł e c z n o ś c i . W i c h ł o n i e szybko
u f o r m o w a ł a się popierana i f a w o r y z o w a n a przez b i a ł ą a d m i n i s t r a c j ę
grupa l u d z i zainteresowanych czy to ze w z g l ę d ó w ekonomicznych, spo
ł e c z n y c h , czy ideologicznych w s z y b k i m d o k o n y w a n i u się zmian. W a l k a
w e w n ę t r z n a pomiędzy tą frakcją a grupą „konserwatystów", umiejętnie
podsycana przez w ł a d z e , coraz bardziej o s ł a b i a ł a z a w a r t o ś ć i n d i a ń s k i c h
społeczności, c z y n i ą c je b e z s i l n y m i wobec z a c h o d z ą c y c h p r z e o b r a ż e ń .
Rozbiciu g r u p o w e j spoistości s p r z y j a ł r ó w n i e ż w s p o m n i a n y j u ż uprzednio
upadek t r a d y c y j n y c h a u t o r y t e t ó w oraz rozproszenie się c z ł o n k ó w d a w
n y c h w s p ó l n o t w i o s k o w y c h w p o s z u k i w a n i u pracy z a r o b k o w e j .
W efekcie zanalizowanych t u p r z e o b r a ż e ń d u ż a grupa l u d z i o d c z u ł a
b o l e ś n i e u t r a t ę z a j m o w a n y c h uprzednio pozycji s p o ł e c z n y c h i z w i ą z a n e g o
z n i m i p r e s t i ż u . Zniszczona z o s t a ł a cała hierarchiczna s t r u k t u r a s t a t u s ó w ,
71
7 1
В ar nett,
Indian
Shakers...,
s. 4-5, 337-339.
�174
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIrłSKA
k t ó r e j miejsce zajął swoisty e g a l i t a r y z m p o l e g a j ą c y na pozbawieniu d a w
nej e l i t y u p r z y w i l e j o w a n e g o miejsca w s p o ł e c z e ń s t w i e . L u d z i e ci, w y z b y c i
nagle p r z y n a l e ż n y c h i m od p o k o l e ń p r z y w i l e j ó w i a u t o r y t e t ó w , d o ś w i a d
czali f r u s t r a c j i p o g ł ę b i a n e j jeszcze przez o g ó l n y chaos, j a k i z a s t ą p i ł
d a w n y ł a d s p o ł e c z n y . Rozziew p o m i ę d z y u p r a w n i o n y m i o c z e k i w a n i a m i
uzyskania w y s o k i e j pozycji a r z e c z y w i s t o ś c i ą n e g u j ą c ą te aspiracje s t a ł
się ź r ó d ł e m t z w . d e p r y w a c j i s t a t u s ó w . Jej p o c h o d n ą b y ł a deprywacja
w zakresie z a c h o w a ń s t a n o w i ą c y c h przede w s z y s t k i m efekt rozpadu
w i e l k i e j r o d z i n y i zdobycie a u t o n o m i i przez r o d z i n ę m a ł ą . W r a z z t y m
procesem z a n i k a ł y k o l e k t y w n e d z i a ł a n i a gospodarcze, s o l i d a r n o ś ć g r u p y
krewniaczej, wzajemne ś w i a d c z e n i e sobie pomocy w r ó ż n y c h sytuacjach
życiowych itp.
Wszystkie zanalizowane w n i n i e j s z y m a r t y k u l e zjawiska i procesy
p r z y c z y n i ł y się do r o z k ł a d u t r a d y c y j n e j k u l t u r y i systemu s p o ł e c z n o -ekonomicznego I n d i a n P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o W y b r z e ż a . Te z a c h o d z ą c e
l a w i n o w o w 2 p o ł . X I X w . z m i a n y w n i o s ł y do ż y c i a S a l i s h ó w a t m o s f e r ę
n i e p e w n o ś c i i z a g r o ż e n i a . P o g ł ę b i a ł y j ą n a t u r a l n e t r u d n o ś c i adaptacyjne
w y n i k a j ą c e z n i e m o ż n o ś c i szybkiego i w m i a r ę p e ł n e g o przyswojenia
sobie obcej k u l t u r y . Zdezintegrowana s p o ł e c z n o ś ć nie m o g ł a r ó w n i e ż
s p r a w o w a ć k o n t r o l i n a d zachowaniami s w y c h p o s z c z e g ó l n y c h c z ł o n k ó w .
D z i ę k i patologicznej s y t u a c j i s p o ł e c z n o - k u l t u r o w e j oraz l u m p e n p r o l e t a r y z a c j i pewnej g r u p y I n d i a n zaczął s z e r z y ć się a l k o h o l i z m , hazard i prze
s t ę p c z o ś ć . W najlepszym z a ś w y p a d k u n a s t ę p o w a ł t y l k o zanik d a w n y c h
n o r m m o r a l n y c h . Z j a w i s k a te s z c z e g ó l n i e n a s i l i ł y się po nieudanej p r ó
bie stawienia oporu zbrojnego w latach 1855-1856. Zachowania tego
t y p u s t a ł y w w y r a ź n e j o p o z y c j i do t r a d y c y j n i e k u l t y w o w a n y c h i cenio
nych. Rozbieżność m i ę d z y o w ą a k t u a l n ą rzeczywistością a zdeterminowa
n y m i przez m i n i o n ą p r z e s z ł o ś ć o c z e k i w a n i a m i s t a n o w i ł a o istocie i r o z
m i a r a c h omawianego t u t y p u d e p r y w a c j i .
7 2
5.
GENEZA
SHAKER YZMU
W y r o s ł y z przedstawionych w y ż e j zjawisk k l i m a t s p o ł e c z n e g o n i e
zadowolenia s t a ł się j e d n y m z w a ż n i e j s z y c h c z y n n i k ó w s p r z y j a j ą c y c h
n a r o d z i n o m r u c h u s p o ł e c z n o - r e l i g i j n e g o . R ó w n i e n i e z b ę d n e dla jego
genezy b y ł o t a k ż e u j a w n i e n i e się charyzmatycznego p r z y w ó d c y oraz
s f o r m u ł o w a n i e przez niego w i z j i „ ś w i e t l a n e j " p r z y s z ł o ś c i . Z t a k ą w ł a ś 7 3
1 2
A w i e r k i e w a , Razlożenie...,
s. 218; В a r n e t t , Indian Shakers..., s. 338.
A. P o s e r n - Z i e l i ń s k i , Ruchy społeczne
i religijne Indian
hiszpańskiej
Ameryki
Południowej
(XVI-XX
w.), Wrocław—Warszawa—Kraków—Gdańsk 1974,
s. 203.
7 3
�RELATYWNA
DEPRYWACJA
A GENEZA
SHAKERYZMU
175
nie s y t u a c j ą m a m y do czynienia w p r z y p a d k u shakeryzmu, k t ó r y po
w s t a ł jako r e m e d i u m na n a j r ó ż n o r o d n i e j s z e b o l ą c z k i s p o ł e c z n e , zaspoka
j a j ą c w z m i s t y f i k o w a n y s p o s ó b n a j d o t k l i w i e j odczuwane potrzeby społeczno-kulturowe.
B y ł w i ę c mechanizmem r o z ł a d o w u j ą c y m niezado
wolenie z t e r a ź n i e j s z o ś c i , n e g a t y w n i e ocenianej w konfrontacjach z apoteozowaną przeszłością.
S h a k e r y z m u k s z t a ł t o w a ł się na p o c z ą t k u lat 80-tych X I X w . na p ó ł
nocno-zachodnich obszarach stanu W a s h i n g t o n . W a r t o t u p o d k r e ś l i ć ,
że okres ten poza w s z e l k i m i o b j a w a m i zaawansowanej a k u l t u r a c j i w y
r ó ż n i ł się d w o m a z n a m i e n n y m i z j a w i s k a m i — g w a ł t o w n y m wzrostem
liczby b i a ł e j l u d n o ś c i (z 75 000 do 210 000 p o m i ę d z y r o k i e m
1880
a 1886)
oraz s z c z e g ó l n y m nasileniem się c h o r ó b epidemicznych (np.
od listopada 1881 do marca 1882 r. przez r e z e r w a t y S a l i s h ó w p r z e s z ł y
kolejne a t a k i czarnej ospy, s z k a r l a t y n y i o d r y , d z i e s i ą t k u j ą c ich miesz
k a ń c ó w ) . Z j a w i s k a te ostatecznie u k s z t a ł t o w a ł y a t m o s f e r ę totalnego
z a g r o ż e n i a egzystencji I n d i a n , b o w i e m n a w e t szamani pozostawali bez
r a d n i wobec nie znanych i m c h o r ó b . O w a indolencja t r a d y c y j n y c h f u n k
cjonariuszy r e l i g i j n y c h nie t y l k o z d e p r e c j o n o w a ł a i c h dotychczasowy
autorytet, ale r ó w n o c z e ś n i e s p o w o d o w a ł a uznanie i c h za b e z p o ś r e d n i ą
p r z y c z y n ę epidemii. Wierzono b o w i e m , że są one efektem czarnej m a g i i
u p r a w i a n e j przez s z a m a n ó w . W parze z d y s k r e d y t a c j ą ich a u t o r y t e t u
szedł n a s i l a j ą c y się stopniowo i n d y f e r e n t y z m r e l i g i j n y I n d i a n w z m a c n i a n y
74
7 5
7 6
7 4
W literaturze przedmiotu istnieją sprzeczności co do daty powstania shake
ryzmu. Większość badaczy przyjmuje rok 1881 jako początek tej religii: J . M o on e y, The Ghost Dance Religion and the Sioux Outbreak of 1890, Bureau of Ethno
logy, Annual Report, 1892-1893, t. 14, cz. 2: Washington 1896, s. 746; H . G., B a r n e t t, Innovation: The Basis of Cultural Change, New York—Toronto—London 1953,
s. 5; t e n ż e , Indian Shakers..., s. 5-6. W ślad za nimi poszli inni badacze, którzy
we własnych opracowaniach shakeryzmu nie stawiali sobie za cel dogłębnych stu
diów genetycznych: V. L a n t e r n a r i , The Religions of the Oppressed. A Study
of Modern Messianic Cults. New York 1965, s. 124; E . N o w i c k a , Indiański
shake
ryzm, „Etnografia Polska", t. 16, cz. 2: 1972, s. 135; t e n ż e , Shakeryzm — religia
Indian Ameryki Północnej,
„Euhemer. Przegląd Religioznawczy", nr 4 (82): 1971,
s. 42. Natomiast M. Smith, prowadząca podobnie jak Mooney i Barnett szczegółowe
badania terenowe i archiwalne, ma wątpliwości na ten temat i sugeruje, że zaini
cjowanie indiańskiego shakeryzmu m o g ł o nastąpić zarówno w 1881 r. jak i 1882,
a być może nawet w roku 1883; M. W. S m i t h , Shamanism in the Shaker Religion
of Northwest America, „Man", t. 54 (181): 1954, s. 120. G. G u a r i g l i a , korzystający
wyłącznie z opracowań shakeryzmu przyjął z kolei rok 1882: Prophetismus
und
Heilserwartungs—Bewegungen
ais vólkerkundliches
und
religionsgeschichtliches
Problem, „Wiener Beitrage zur Kulturgeschichte und Linguistik", t. 13: Horn—
—Wien 1959, s. 161.
7 5
7 6
S m i t h , Shamanism..., s. 121.
B a r n e t t , Indian Shakers..., s.
342.
�176
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIŃSKA
systematycznie przez a d m i n i s t r a c y j n e zakazy k o n t y n u o w a n i a t r a d y c y j
n y c h k u l t ó w , z w ł a s z c z a z a ś p r a k t y k szamanistycznych .
W tej atmosferze u k s z t a ł t o w a ł o się zapotrzebowanie na nowe r o z w i ą
zania s p o ł e c z n y c h b o l ą c z e k i r o z ł a d o w a n i e ciągle n a r a s t a j ą c e g o nieza
dowolenia z aktualnego stanu rzeczy. Naprzeciw t y m potrzebom w y
szedł John Slocum, c z ł o n e k m i e s z k a j ą c e g o nad Puget Sound plemienia
Sqaxin . Z a i n i c j o w a ł on sekciarski r u c h s p o ł e c z n o - r e l i g i j n y , k t ó r y w k r ó t
ce p r z e k s z t a ł c i ł się w s y n k r e t y c z n ą r e l i g i ę , z n a n ą pod n a z w ą i n d i a ń s k i e g o
shakeryzmu. Geneza tego systemu w i e r z e ń z n a l a z ł a swe irracjonalne
odbicie w f o r m i e stworzonego przez Slocuma m i t u , k t ó r y z o s t a ł n a s t ę p
nie przez w i e r n y c h r o z b u d o w a n y i wzbogacony o nowe elementy.
Szereg w a r i a n t ó w owej irracjonalnej i n t e r p r e t a c j i genezy shakeryzmu
podaje j a k o jego p o c z ą t e k w y d a r z e n i a z w i ą z a n e z r z e k o m ą ś m i e r c i ą za
ł o ż y c i e l a r e l i g i i — Johna Slocuma, k t ó r a p o n o ć m i a ł a n a s t ą p i ć po t r w a
jącej d ł u ż s z y czas chorobie. W o k ó ł d o m n i e m a n y c h z w ł o k zgromadzili
się l i c z n i ż a ł o b n i c y , k t ó r z y s t a l i się ś w i a d k a m i cudownego — w i c h
p r z e k o n a n i u — z m a r t w y c h w s t a n i a o p ł a k i w a n e g o w s p ó ł p l e m i e ń c a . John
Slocum p o c z ą ł r e l a c j o n o w a ć z e b r a n y m p e r y g r y n a c j e swej duszy, k t ó r a
po ś m i e r c i o p u ś c i ł a jego ziemskie ciało, u d a j ą c się na S ą d Boży. Ze
w z g l ę d u na grzeszne życie doczesne nie u z y s k a ł a jednak p r a w a w s t ę p u
do r a j u . Dano jej w s z a k ż e s z a n s ę z a s ł u ż e n i a na zbawienie. W a r u n k i e m
b y ł p o w r ó t na z i e m i ę i k o n t y n u o w a n i e n a niej życia, t y m razem j u ż
p r a w d z i w i e bogobojnego. D y r e k t y w a ta nie d o t y c z y ł a w s z a k ż e w y ł ą c z n i e
samego Slocuma. W z a ś w i a t a c h został on b o w i e m obdarzony m i s j ą n a k ł o
nienia w s z y s t k i c h I n d i a n do w a l k i z grzechem. C e l o w i t e m u s ł u ż y ć m i a ł a
a k t y w n a akceptacja n o w e j r e l i g i i , k t ó r e j zasady z o s t a ł y objawione Slocumowi w ó w nadprzyrodzony sposób .
W y n u r z e n i a te z r o b i ł y ogromne w r a ż e n i e na zebranych i w k r ó t c e zain
t e r e s o w a ł y całą i n d i a ń s k ą s p o ł e c z n o ś ć l o k a l n ą . P o w s t a ł y w i c h efekcie
ferment r e l i g i j n y p o c z ą ł jednak stosunkowo szybko w y g a s a ć w s k u t e k
p o s t ę p u j ą c e g o i n d y f e r e n t y z m u Slocuma wobec g ł o s z o n y c h przez siebie
idei. B y ł a to pierwsza, t r w a j ą c a n i e c a ł y r o k , faza s h a k e r y z m u .
D r u g i etap jego r o z w o j u z a i n i c j o w a n y z o s t a ł przez r e l i g i j n ą a k t y w
ność ż o n y z a ł o ż y c i e l a n o w e j ideologii — M a r y Slocum. N o w ą p o d n i e t ą
1 1
7 8
7 9
8 0
77
Tamże, s. 338.
Grupa ta należy pod względem lingwistycznym do Salishów Przybrzeżnych.
U n d e r h i l , op. cit., s. 318-319; S m i t h , The Coast Salish..., s. 203; D r u c k e r ,
Indians of..., s. 7, 11-12.
L a n t e r n a r i , op. cit., s. 124; G u a r i g 1 i a, op. cit, s. 161; E . G u n t h e r ,
The Shaker Religion of the Northwest, s. 38, [za:] S m i t h , Shamanism
s. 119;
В a r n e 11, Indian Shakers
s. 5-6; t e n ż e , Innovation
s. 5; N o w i c k a ,
Indiański
shakeryzm
s. 136; M o o n e у, op. cit., s. 752.
В a r n е 11, Indian Shakers
s. 7.
7 8
7 9
8 0
�RELATYWNA DEPRYWACJA A GENEZA
SHAKERYZMU
177
r e l i g i o t w ó r c z ą o k a z a ł y się t y m razem d o ś w i a d c z o n e przez n i ą silne,
n i e k o n t r o l o w a n e k o n w u l s j e . B y ł y one — j a k m o ż n a sądzić — efektem
zachwiania psychicznej r ó w n o w a g i M a r y w s k u t e k n a s t ę p n e j p o w a ż n e j
choroby m ę ż a , z a k o ń c z o n e j po raz w t ó r y d o m n i e m a n ą jego ś m i e r c i ą .
Ó w histeryczny atak, o d b y w a j ą c y się w o b e c n o ś c i „ z m a r ł e g o " , o k a z a ł —
w g oficjalnego m i t u shakerystycznego — s w ą n a d p r z y r o d z o n ą moc,
p r z y w r a c a j ą c Slocumowi życie.
Od tej p o r y shakeryzm p r z y b r a ł charakter k u l t u leczniczego, co t r a k
t o w a ć n a l e ż y jako r e a k c j ę na biologiczne z a g r o ż e n i e egzystencji I n d i a n .
Centralne miejsce w d o k t r y n i e nowej r e l i g i i z a j ę ł a koncepcja n a d p r z y
rodzonej mocy, u j a w n i a j ą c a s i ę — w g p r z e k o n a ń w i e r n y c h — w f o r m i e
k o n w u l s j i , k t ó r e bardzo c z ę s t o u t o ż s a m i a n o z o w ą n a d p r z y r o d z o n ą m o c ą ,
p r z y p i s u j ą c i m w ł a ś c i w o ś c i terapeutyczne . R ó w n i e ż w shakerystycznej
o b r z ę d o w o ś c i n a j w a ż n i e j s z ą r o l ę o d g r y w a ł y ceremonie uzdrawiania. C a ł a
r e l i g i j n a d z i a ł a l n o ś ć s h a k e r y s t ó w zorientowana b y ł a na leczenie cho
r y c h . Ta d o m i n u j ą c a cecha n o w e j r e l i g i i u k s z t a ł t o w a ł a s i ę z a r ó w n o p o d
w p ł y w e m c z y n n i k ó w z e w n ę t r z n y c h (liczne choroby przywleczone przez
B i a ł y c h , wobec k t ó r y c h t r a d y c y j n a tubylcza m e d y c y n a b y ł a bezsilna),
jak i w e w n ę t r z n y c h ( k r y z y s s p o ł e c z n y p r z e j a w i a j ą c y się m . i n . w u p a d k u
d a w n y c h a u t o r y t e t ó w — w t y m p r z y p a d k u s z a m a n ó w , wobec k t ó r y c h
jeszcze przed p o w s t a n i e m s h a k e r y z m u u k s z t a ł t o w a ł a s i ę bardzo silna
opozycja, w y r o s ł a z a r ó w n o z l ę k u przed n i m i , j a k i z b u n t u p r z e c i w k o
i c h szkodliwej d z i a ł a l n o ś c i magicznej). O b j a w i o n y charakter „ t r z ę s i e n i a
s i ę " jako niezawodnego ś r o d k a leczniczego danego I n d i a n o m przez Boga
g w a r a n t o w a ł — w p r z e k o n a n i u w i e r n y c h — jego s k u t e c z n o ś ć i zabezpie
czał- przed t o t a l n y m , b i o l o g i c z n y m wyniszczeniem l u d n o ś c i t u b y l c z e j .
C h o r o b y i z w i ę k s z o n a w s k u t e k n i c h ś m i e r t e l n o ś ć s t a ł y się w i ę c m o t o r e m
i r r a c j o n a l n y c h d z i a ł a ń , m a j ą c y c h z a h a m o w a ć proces depopulacji. T a k
w i ę c shakeryzm w y c h o d z i ł naprzeciw n a j ż y w o t n i e j s z e j w o w y c h czasach
potrzebie I n d i a n — potrzebie biologicznego p r z e t r w a n i a .
Wspomniane t u w a l o r y n o w e j r e l i g i i o k a z a ł y się bardzo atrakcyjne
dla a u t o c h t o n ó w , k t ó r z y z z a p a ł e m n e o f i t ó w zaakceptowali głoszone
p r a w d y w i a r y i r o z p o c z ę l i szybko s k u t e c z n ą d z i a ł a l n o ś ć p r o z e l i t y c z n ą .
W jej w y n i k u szereg p l e m i o n p o ł u d n i o w e g o s k r a j u P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o
W y b r z e ż a , a ściślej m ó w i ą c — t z w . plemiona nadrzeczne i znad za
t o k i , z a i n t e r e s o w a ł y się b l i ż e j n o w ą ideologią r e l i g i j n ą , o r g a n i z u j ą c
w ramach p o s z c z e g ó l n y c h r e z e r w a t ó w lokalne kongregacje shakerystyczne. P o w s t a ł y one na terenie trzech s t a n ó w U S A : Washingtonu, Oregonu
8 1
8 2
8 1
Tamże, s. 7; t e n ż e , Innovation
s. 6, 110; N o w i c k a , Indiański
sha
keryzm
s. 142; S m i t h , Shamanism
s. 120.
„River and Bay Tribes" wg nomenklatury U n d e r h i l l , op. cit., s. 318.
8 2
12 — E t n o g r a f i a P o l s k a , X I X / 2
�178
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELIÑSKA
i p ó ł n o c n o - z a c h o d n i e j K a l i f o r n i i oraz jednego stanu kanadyjskiego —
K o l u m b i i B r y t y j s k i e j w j e j p o ł u d n i o w e j t y l k o części. N a j w i ę k s z ą a k t y w
n o ś ć r e l i g i j n ą w y k a z u j ą obecnie p l e m i o n a O r e g o n u i p ó ł n o c n o - z a c h o d
n i e j K a l i f o r n i i , z a m i e s z k u j ą c e obszary na w s c h ó d od G ó r Kaskado
wych .
G r u p y te s t a r a ł y się z n a l e ź ć w shakeryzmie s p o s ó b r o z ł a d o w a n i a
n a p i ę ć w y w o ł a n y c h przez k o n t a k t y interetniczne i i c h b e z p o ś r e d n i e k o n
sekwencje, k t ó r e — j a k j u ż w s p o m n i a n o — d o p r o w a d z i ł y do dezorga
nizacji t r a d y c y j n e g o systemu s p o ł e c z n e g o . W w y n i k u tego procesu szcze
g ó l n e w y t r ą c e n i e z dotychczasowego stanu r ó w n o w a g i o d c z u ł a jednostka
ludzka. W y r w a n a ze sprawdzonych w i ę z ó w m i ę d z y g r u p o w e j z a l e ż n o ś c i
i s o l i d a r n o ś c i s t a n ę ł a osamotniona wobec b u r z l i w y c h zmian, k t ó r e r a
d y k a l n i e r e w o l u c j o n i z o w a ł y j e j ustabilizowane o d p o k o l e ń ż y c i e i p o
z y c j ę s p o ł e c z n ą . Pozbawiona oparcia w e w ł a s n e j zhierarchizowanej spo
łeczności, s p r a w u j ą c e j s i l n ą k o n t r o l ę n a d zachowaniem s w y c h c z ł o n k ó w ,
często w y z b y w a ł a się w t r u d n e j , k r y z y s o w e j s y t u a c j i w s z y s t k i c h d a w
n y c h zasad m o r a l n y c h , z a s i l a j ą c szeregi marginesu s p o ł e c z n e g o . T y
p o w ą w t y c h w a r u n k a c h r e a k c j ą b y ł o stopniowe narastanie w s p o ł e c z
n o ś c i a c h i n d i a ń s k i c h uczucia wzajemnej n i e u f n o ś c i , a n a w e t w r o g o ś c i .
W y r o s ł o ono z a r ó w n o z o g ó l n i e rozumianej dezorganizacji, j a k i z k o n
k r e t n e j opozycji w z g l ę d e m t r a d y c y j n y c h a u t o r y t e t ó w z d e w a l u o w a n y c h
w nowej s y t u a c j i s p o ł e c z n o - k u l t u r o w e j . Z j a w i s k a te jeszcze bardziej
p o g ł ę b i a ł y izolację j e d n o s t k i , w y w o ł u j ą c p o w a ż n e reperkusje n a t u r y
psychologicznej.
8 3
W efekcie d z i a ł a n i a w s z y s t k i c h t y c h c z y n n i k ó w z r o d z i ł a się potrzeba
stworzenia n o w e j organizacji s p o ł e c z n e j , k t ó r a b y ł a b y zdolna p r z y n a j
m n i e j c z ę ś c i o w o z a s t ą p i ć dawne i n s t y t u c j e , w p r o w a d z a j ą c p o n o w n i e ł a d
do s t o s u n k ó w m i ę d z y l u d z k i c h . P r ó b ę zaspokojenia tej p a l ą c e j potrzeby
p o d j ą ł shakeryzm, k t ó r y d o s t a r c z y ł zasadniczych r a m organizacyjnych
g r u p i e s w y c h w y z n a w c ó w . P o d s t a w o w y m o g n i w e m rekonstruowanej
organizacji s p o ł e c z n e j s t a ł a się w s p ó l n o t a w i e r n y c h , w k t ó r e j u k s z t a ł t o
w a ł y s i ę silne w i ę z i s p o ł e c z n e , ł ą c z ą c e w s z y s t k i c h c z ł o n k ó w g r u p y w y z
naniowej. W s p o ł e c z n o ś c i s h a k e r y s t ó w , zjednoczonej w s p ó l n ą ideolo
gią i r e a l i z a c j ą s t a w i a n y c h sobie c e l ó w , w y t w o r z y ł o się szybko u c z u
cie wzajemnego zaufania i s o l i d a r n o ś c i g r u p o w e j , l i k w i d u j ą c e patolo
g i c z n ą n i e n a w i ś ć k a ż d e g o do w s z y s t k i c h . P r z y w r ó c o n e z o s t a ł o r ó w n i e ż
znaczenie t a k cenionego d a w n i e j p r e s t i ż u . T y m razem jego m i e r n i k i e m
8 3
В a r n e t t , Indian Shakers
s. 8, 60-85; L a n t e r n a r i, op. cit., s. 126127; G u a r i g l i a ,
op. cit., s. 161; N o w i c k a , Shakeryzm — religia Indian
s. 41; t e n ż e , Indiański shakeryzm
s. 133; S m i t h , Shamanism
s. 119;
F . W. V o g e t, The American Indian in Transition: Reformation
and Accomo
dation, „American Anthropologist", t. 58: 1856, s. 254.
�RELATYWNA
DEPRYWACJA
A GENEZA
179
SHAKERYZMU
s t a ł s i ę j e d n a k oceniany s p o ł e c z n i e p o t e n c j a ł nadprzyrodzonej mocy,
j a k i m d y s p o n o w a ł a dana jednostka. W o p a r c i u o to k r y t e r i u m t w o r z y ł a
się n o w a hierarchiczna segmentacja s p o ł e c z n o ś c i w i e r n y c h .
S h a k e r y ś c i na podstawie t r a d y c y j n y c h w z o r ó w k u l t u r o w y c h w y p r a
cowali n i e f o r m a l n y m o d e l p r z y w ó d z t w a r e l i g i j n e g o , k t ó r y
funkcjo
nuje w e w s z y s t k i c h g m i n a c h shakerystycznych do dziś. Rzecz polega n a
w p r o w a d z e n i u t r ó j d z i e l n o ś c i f u n k c j i p r z y w ó d c ó w . Jeden z n i c h stoi na
s t r a ż y c z y s t o ś c i r y t u a ł u i w i a r y , u j m u j ą c d o k t r y n ę w szereg a k c e p t o w a
n y c h d o g m a t ó w . Celem d z i a ł a l n o ś c i drugiego p r z y w ó d c y jest p r o z e l i
t y z m . Trzeci z a ś p e ł n i f u n k c j e uzdrowiciela, k t ó r e g o u m i e j ę t n o ś c i i s k u
t e c z n o ś ć d z i a ł a n i a s ą ściśle skorelowane z jego c h a r y z m a t e m . W y
k s z t a ł c e n i e s i ę t y c h c h a r y z m a t y c z n y c h a u t o r y t e t ó w z a p o c z ą t k o w a ł o proces
s p o ł e c z n e j i n t e g r a c j i c z ł o n k ó w omawianego t u r u c h u , s k u p i a j ą c y c h s i ę
wokół swych nowych przywódców.
8i
85
S f o r m u ł o w a n i e shakerystycznej e t y k i s t w o r z y ł o realne podstawy do
r e a k t y w o w a n i a systemu k o n t r o l i s p o ł e c z n e j . Z e s p ó ł o b j a w i o n y c h naka
zów i z a k a z ó w , d y s p o n u j ą c s a n k c j ą s a k r a l n ą r e g u l o w a ł skutecznie zacho
wania w i e r n y c h . O b i e t n i c ą n a g r o d y p o ś m i e r t n e j p r e m i o w a ł b o w i e m za
chowania s p o ł e c z n i e p o ż ą d a n e , a g r o ź b ą k a r y w ż y c i u p o z a g r o b o w y m
e l i m i n o w a ł zachowania oceniane n e g a t y w n i e .
Tak w i ę c s h a k e r y z m p r z y w r ó c i ł poprzednio osamotnionej jednostce
l u d z k i e j n i e z b ę d n e do ż y c i a ś r o d o w i s k o s p o ł e c z n e , w k t ó r y m m o g ł a ona
z n a l e ź ć wszechstronne oparcie i poczucie b e z p i e c z e ń s t w a . Zaspokojenie
t y c h potrzeb, c h o ć b y w n i e p e ł n y m t y l k o w y m i a r z e , wskazuje na f a k t
reagowania nowego r u c h u r e l i g i j n e g o na n a j w i ę k s z e b o l ą c z k i s p o ł e c z n e ,
b ę d ą c e efektem d e p r y w a c j i statusu i z a c h o w a ń .
Powstanie s h a k e r y z m u z b i e g ł o s i ę z bardzo p o w a ż n y m zaawanso
waniem procesów akulturacyjnych, k t ó r e zdążyły j u ż niemal całkowicie
u n i c e s t w i ć zasadnicze z r ę b y t r a d y c y j n e j k u l t u r y . Sytuacja ta w y k s z t a ł
ciła p r z e ś w i a d c z e n i e I n d i a n o n i e o d w r a c a l n o ś c i d o k o n a n y c h j u ż z m i a n .
Przekonanie t o z a w a ż y ł o na stosunku s h a k e r y z m u do w ł a s n e j i obcej
k u l t u r y . W y r a ż a ł się on w d u ż e j t o l e r a n c j i dla w p ł y w ó w a m e r y k a ń s k i c h
oraz w a m b i w a l e n t n y m p o d e j ś c i u do w ł a s n e j t r a d y c j i . N i e k t ó r e j e j dzie-
8 4
Reakcja ta potwierdza raz jeszcze sformułowane przez antropologów uogól
nienie odnośnie do sposobów ludzkich zachowań: „Man's behavior is everywhere
canalized, restricted, and defined by customary procedures that are imposed upon
each new generation of human individuals in accordance with the demands of
different culture patterns. [...] Interpersonal relations are guided by the traditional
forms of the social and economic order", A. I . H a 11 o w e 11, Psychic
Stresses
and Culture Patterns,
[w:] M. K . O p l e r [ed.], Culture and Mental
Health.
Cross-Cultural
Studies, New York 1959, s. 22.
B a r n e t t , Indian Shakers
s. 129-130.
8 5
�180
MIROSŁAWA
POSERN-ZIELINSKA
d ż i n y poddawane b y ł y ostrej k r y t y c e (np. szamanizm), n a d i n n y m i z k o l e i
ubolewano, że z a n i k a ł y z i n d i a ń s k i e g o ż y c i a ( ń p . w i e r z e n i a i o b r z ę d o w o ś ć
religijna). P o d s t a w y te nie p r z e s z k a d z a ł y jednak w p r o w a d z a n i u do sha
k e r y z m u bardzo w i e l u e l e m e n t ó w negowanego szamanizmu z jednej
strony, z d r u g i e j z a ś — k r y t y k o w a n i u t y c h w s p ó ł w y z n a w c ó w , k t ó r z y np.
uczestniczyli n i e k i e d y w t r a d y c y j n y c h t a ń c a c h r e l i g i j n y c h , sporadycz
nie jeszcze organizowanych przez l u d z i nie z w i ą z a n y c h z shakeryzmem.
Stosunek do k u l t u r y B i a ł y c h nie b y ł j e d n a k tak zasadniczo o t w a r t y ,
j a k b y m o ż n a b y ł o s ą d z i ć na p i e r w s z y r z u t oka z z a c h o w a ń s h a k e r y s t ó w .
A c z k o l w i e k w y z n a w a n a przez n i c h ideologia nie i n s p i r o w a ł a do r a d y
kalnego odcinania się od obcych w p ł y w ó w c y w i l i z a c y j n y c h na rzecz
utrwalenia bądź reaktywowania najważniejszych elementów własnej k u l
t u r y , to jednak w w y p o w i e d z i a c h p r z y w ó d c ó w i szeregowych w i e r n y c h
u j a w n i a ł o się d ą ż e n i e do separacji ś w i a t a I n d i a n od ś w i a t a B i a ł y c h .
Tendencja ta w y r a z i ł a się w o b i e g o w y m s ą d z i e , że s h a k e r y z m jest i n
d i a ń s k ą r e l i g i ą i dlatego nie jest on przeznaczony dla B i a ł y c h . W p r a w d z i e
s t a n o w i — w przekonaniu w i e r n y c h — jedno z w y z n a ń c h r z e ś c i j a ń
skich, o b j a w i o n y b o w i e m z o s t a ł przez tego samego Boga, k t ó r e g o czczą
r ó w n i e ż c h r z e ś c i j a n i e , ale s p o s ó b jej objawienia dostosowany z o s t a ł
ściśle do t y p o w o i n d i a ń s k i c h potrzeb. A zatem przestrzegany przez
s h a k e r y s t ó w e k s l u z y w i z m r a s o w y ma w g n i c h racjonalne uzasadnienie.
Stanowisko to m o ż n a u z n a ć za p r ó b ę zachowania n i e z a l e ż n o ś c i i od
r ę b n o ś c i p r z y n a j m n i e j na p ł a s z c z y ź n i e d o ś w i a d c z e ń r e l i g i j n y c h . W sy
t u a c j i totalnego zdominowania l u d n o ś c i autochtonicznej przez A m e r y k a
n ó w sfera życia religijnego s t a ł a się w i ę c o s t a t n i m bastionem oporu
przeciwko wszechstronnej supremacji B i a ł y c h . M i m o w i e l u niezaprze
czalnych w p ł y w ó w k a t o l i c y z m u i p r o t e s t a n t y z m u , s h a k e r y z m w ś w i a d o
m o ś c i s w y c h w y z n a w c ó w s t a n o w i w a r t o ś ć w y ł ą c z n i e i n d i a ń s k ą . W tej
u p o r c z y w i e p o d t r z y m y w a n e j konstatacji m o ż n a dostrzec p r ó b ę p r z e c i w
stawienia się i n w a z j i obcych w z o r ó w k u l t u r o w y c h i w y s u n i ę c i a przeciwko
n i m w ł a s n y c h a l t e r n a t y w dostosowanych do nowej sytuacji. Starcie to
s t a n o w i d o w ó d istnienia n i e u ś w i a d a m i a n e g o k r y t y c y z m u pod adresem
obcego d o r o b k u cywilizacyjnego oraz akceptacji w ł a s n y c h w a r t o ś c i k u l
t u r o w y c h , t w o r z o n y c h w oparciu o z n i s z c z o n ą t r a d y c j ę . A zatem shake
r y z m p o d j ą ł r ó w n i e ż p r ó b ę r o z ł a d o w a n i a n a p i ę ć p o w s t a ł y c h w efekcie
dezorganizacji tubylczej k u l t u r y . O d b u d o w u j ą c j e d n ą z jej części s k ł a
d o w y c h — r e l i g i ę — z a s p o k a j a ł w pewnej mierze n a s t ę p n ą g r u p ę
i n d i a ń s k i c h potrzeb. B y ł y to przede w s z y s t k i m potrzeby dysponowania
jakimś kryterium własnej kulturowej odrębności.
Zanalizowane w n i n i e j s z y m a r t y k u l e r ó ż n e t y p y d e p r y w a c j i do
ś w i a d c z a n e j przez S a l i s h ó w z P ó ł n o c n o - Z a c h o d n i e g o W y b r z e ż a z ł o ż y ł y
się na t z w . ś r o d o w i s k o charyzmatyczne, k t ó r e jest elementem n i e -
�RELATYWNA
DEPRYWACJA
A
GENEZA
SHAKERYZMU
181
z b ę d n y m każdego ruchu społeczno-religijnego. W t y m przypadku stało
s i ę ono p o ż y w k ą i ź r ó d ł e m s p o ł e c z n e g o niezadowolenia i n s p i r u j ą c e g o
d z i a ł a l n o ś ć Johna i M a r y S l o c u m ó w , k t ó r z y — jako d u c h o w i p r z y
w ó d c y s w y c h w s p ó ł p l e m i e ń c ó w — z a i n i c j o w a l i powstanie n o w e j i d e
ologii r e l i g i j n e j . W y r o s ł e w o k ó ł niej p r a k t y k i r y t u a l n e i organizacja
w i e r n y c h u k o n s t y t u o w a ł y shakeryzm, k t ó r y — j a k s t w i e r d z i l i ś m y — b y ł
p r ó b ą p r z e z w y c i ę ż e n i a w r ó ż n y c h sferach ż y c i a z b y t d o t k l i w e j w spo
ł e c z n y m odczuciu r o z b i e ż n o ś c i p o m i ę d z y i d e a l i z o w a n ą p r z e s z ł o ś c i ą a k o n
fliktową teraźniejszością.
�
-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/d856eaeb4bcd0172b1053270c85c9d36.pdf
eb94cdb06427f01801dd261763057e87
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Lud
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:4589
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1973
Subject
The topic of the resource
malarstwo ludowe
Krakowskie - sztuka ludowa
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:4262
Title
A name given to the resource
Źródła malarstwa ludowego w krakowskiem / Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1973 t.27 z.3
Description
An account of the resource
Polska Sztuka Ludowa 1973 t.27 z.3; s.171-179
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Czajkowski, Jerzy
Language
A language of the resource
pol
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Sztuki PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
R
H
I
W
U
M
О
н
R
N
Jerzy Czajkowski
ZRODŁA
D O MALARSTWA
LUDOWEGO
Dawna twórczość malarska należy do grupy stosun
kowo słabo zbadanych dziedzin sztuki ludowej. Stało się tak
nie dlatego, że brak jest o b i e k t ó w do b a d a ń , ale przede
wszystkim z tego powodu, iż obrazy na p ł ó t n i e , papierze
czy rzadziej na blasze z reguły nie b y ł y sygnowane ani da
towane ( i l . 1). Chronologię o b i e k t ó w zebranych w muzeach
opiera się głównie na wiadomościach uzyskanych od ostat
nich właścicieli, k t ó r z y bardzo rzadko m o g ą udzielić praw
dziwie rzetelnych danych, p o z w a l a j ą c y c h ściścle d a t o w a ć
stare obraz}-.
Analiza treści, stylu i techniki wykonania pozwala na
ewentualno wysuwanie hipotez d o t y c z ą c y c h w s p ó l n o t y
warsztatowej pewnych grup okazów, ale przy nieznajomości
o ś r o d k a produkcji nie daje możliwości zlokalizowania ich
proweniencji. S t ą d też cenne są nawet drobne wzmianki
W
KRAKOWSKIEM
źródłowe, k t ó r e d o r z u c a j ą nieco informacji do historii ludo
wego malarstwa.
Zarówno w Wojewódzkim Archiwum Państwowym
w Krakowie, j a k i w zbiorach innych instytucji, zachowało
się nieco d o k u m e n t ó w z tego zakresu, k t ó r e wykorzystywali
już różni a u t o r z y . Rozpatrywano jo jednak pod k ą t e m
malarstwa w ogóle, a nie ludowego.
W przeciwieństwie do innych cechów, k t ó r y c h dzieje
zostały poznane, cech malarski w Krakowie nie doczekał się
do tej pory pełnego opracowania. P r z y c z y n ą tego jest niewiel
ka — j a k dotychczas — liczba znanych d o k u m e n t ó w .
Najstarsza w i a d o m o ś ć o istnieniu w Krakowie cechu
skupiającego malarzy i goldszlagierów dotyczy roku 1490.
D a t a t a z o s t a ł a wymieniona w późniejszym o lat 80 przy
wileju Zygmunta Augusta z dnia 1 . V I I . 1570 г., k t ó r e g o
1
П. 1. Wjazd Jezusa do Jerozolimy, ol./pł. W y k . A n t o n i Krząstkiowicz w Żywcu 1851 r.
l^JLŁi-H ^ {.iłiiV*i
п Л t- l i J»XAŁŁJKL..
171
�kopio znajdujemy w P a ń s t w o w y m A r c h i w u m W o j e w ó d z k i m
w K r a k o w i e . Najbardziej interesujący nas fragment tego
dokumentu b r z m i :
, A iż nas też dochodzi pewna wiadomość tego, że
sioła cudzoziemców z inszych p a ń s t w i królestw podano
nasze r o z m a i t ą r o b o t ą ich rzemiosłu należącą n a d j e ż d ż a j ą
k u wielkiemu zepsowaniu ich i nie malej szkodzie. Dlatego
m y , aby w rzemiośle swoim bez u t r a t y żyli, na ż ą d a n i e t y c h
to goldszlagicrom i malarzom niniejszym listem i m t ę pre
r o g a t y w ę dajemy, aby ż a d e n cudzoziemiec z inszych p a ń s t w
i królestw nie siniał się w a ż y ć na gołdszłagiery i malarze
krakowskie, roboty żadnej wozić, ani p r z e d a w a ć , a zwłaszcza
abszlagu. feingoltu, gwiszgultu, srebra bitego..."
W dniu 5.111.1581 r. malarze krakowscy u z y s k u j ą po
twierdzenie swego przywileju przez króla Stefana . Z do
k u m e n t u tego wybieramy najciekawsze dla nas fragmenty:
kto chce zostać mistrzem ... ma sporządzić meistersztuk, jako t o : obraz Najświętszej M a r y i Panny z Dzieciąt
kiem Jezus, po w t ó r e obraz Zbawiciela świata, po trzecio
S. Jerzego na koniu, k t ó r e to sztuki majstrowie oglądać
m a j ą , dla przekonania się, czyli on w przyszłości może t u
zostać mistrzem i ich rzemiosło sobie o b r a ć . W s z a k ż e nie
należy w t y m względzie zbyt wiele w y m a g a ć od biednych
towarzyszy...'-.
...Ktoby nie mial prawa miejskiego albo cechowego,
gdziekolwiek by mieszkał, czy na Stradomiu. na Kazimie
rzu lub na Klcparzu, temu nie m a j ą pozwolić roboty swe
p r z e d a w a ć z n a s z ą p o m o c ą w mieście, ale t y l k o w czasio
j a r m a r k u , kiedy k a ż d e m u to jest wolno.
Jeżeliby kto przywiózł tablice, chusty lub papiery ma
lowane, k t ó r e by przynosiły uszczerbek rzemiosłowi, na ten
czas ecohmistrzo z naszymi sługami m o g ą takowe pozabie
rać, oprócz j a r m a r k u , a zaś drobno przedmioty malowane,
k t ó r e nie p r z y n o s z ą uszczerbku w rzemiosło to wolno prze
d a w a ć w dnie targowe..." .
W 1638 r. W ł a d y s ł a w I V potwierdza dawne ustawy
cechowe malarzy z nowo przydanymi a r t y k u ł a m i , z k t ó
rych wybieramy dwa k r ó t k i e a k a p i t y :
„ . . . k t ó r y by towarzysz (malarski) cłieiał mistrzem kra
kowskim zostać ... ma sztuki robić naznaczono według
przywileju, to jest: K r u c y f i k s , P. Maryc w drodze do E g i p t u ,
S. Jerzego na koniu...
I t e m . J e ś l i b y n i e d o s k o n a ł y b y ł w sztuce malarskiej, ma
być wodle uznania m i s t r z ó w karany, od każdej sztuki dwa
talary i kolacją p o d ł u g p r z e m o ż e n i a swego ...A jeśliby się
takowy towarzyszem b ę d ą c p a r t a n i n ą bawił, albo mistrzom
przeszkodę czynił ... t a k i ma b y ć karan d w u d z i e s t ą tala
rów..."
W 1783 r. powstaje nowy statut cechu malarzy kra
kowskich, k t ó r y król S t a n i s ł a w August zatwierdził w dniu
13.111.1784 г.? Czytamy tam m . i n . :
„7. Uczeń zostawszy czeladnikiem i towarzyszem ma
rok u swego magistra robić..., zaś po wyjściu roku ma pójść
na wydoskonalenie lepsze siebie do g ł ó w n y c h miast na lat 2
i stanowić się nie ma, p ó k i t y c h lat dwóch nie odbędzio lub
z przyczyn t y c h samy eh słusznych d w ó c h lat u magistra t u
tejszego aktualnie za towarzysza nie w y r o b i .
8. Ż a d e n z t o w a r z y s z ó w nie ma się żadnej roboty podej
m o w a ć na swoją s t r o n ę . . .
2
1
5
6
17. Żaden z p a n ó w magistrów nie ma obrazów po mieście
i wszelkich domach i miejscach na przedaj roznosić, lecz je
w domu ma p r z e d a w a ć , gdyż s t ą d wielka h a ń b a dla kon
gregacji dzieje się...
19. Aże jako wyżej dawnemi ordynacjami i ich kon
firmacjami ostrzeżono jest, by się n i k t tej professyi i sztuce
przeszkadzać nie ważył..., aby ż a d e n innej kondycyi czło
wiek, w tej kongregacyi wpisany nie b ę d ą c , ż a d n y m prot•'katem, sposobem i t y t u ł e m , t a k w nanoszeniu, robieniu,
przywożeniu z p a r t y k u l a r n y c h miast krajowych wszelkich
172
T
r o b ó t malarskich, k t ó r e się r ó ż n y m i kolorami, farbami, zło
tem, srybrom, lakierowaniem, klijern lub olejem robią, t u
do miasta K r a k o w a jako i przedmieścia jego na przedaj
nanosić, nawozić pod jakimkolwiek pretekstem, na zniszezenio i zrujnowanie mieszczan krakowskich ... nie ważył...,
wyjąwszy virtuosos viros obrazy i portrety m a l u j ą c y c h ,
i ci prostych r o b ó t robić nie m a j ą , ani w nich przeszkadzać...
malarzom krakowskim nie b ę d ą powinni..."
Nieco wcześniejsze od ostatniego dokumentu jest za
rządzenie rektora U J Stanisława Filipowicza wydane po
między 1747 a 1758 r. Przytaczamy je na k o ń c u zestawienia.,
g d y ż nie ma ono już, jak wszystkie powyższe, charakteru
statutu. Jest to rozporządzenie ..O p o r z ą d k u między panami
magistrami w podejmowaniu się roboty malarskiej", w k t ó
r y m przeciwstawiona została pracom artystycznym „...in
sza i najpodlejsza robota klijowana, czyli to na płótnie,
czyli to na drewnie..." . Między i n n y m i rektor nakazuje:
7
„...aby panowie magistrowie kunsztu malarskiego,
k t ó r z y w malowaniu obrazów, l a n c z a w t ó w (!), kopersztychów i w t y m podobnych inwencyj m a j ą biegłość i dosko
nałość t ą ż s a m ą s z t u k ą i r o b o t ą , aby się bawili i nią się kontentowali, k t ó r z y zaś r o b o t ą złocenia i chińszczyznę p r a k t y
k o w a ć u m i e j ą tąż s a m ą s z t u k ą aby się bawili i n i ą się kontentowali do inszej nie rzucając się, k t ó r z y zaś na ostatek
t y l k o do samej roboty klijowanej są sposobni żadnej innej
p o d e j m o w a ć się nie p o w i n n i . . . "
8
Oprócz podanych wyżej d o k u m e n t ó w istnieje jeszcze
k i l k a innych, k t ó r y c h treść lub fragmenty podamy w trakcie
omawiania poszczególnych z a g a d n i e ń .
Nie ulega wątpliwości, że krakowski cech malarzy sku
piający jednocześnie pozlotników i szklarzy, a w późniejszym
okresie również szpalerników, istniał już w X V w. Jak do
w o d z ą wykazy sporządzone, przez W. (J ąsiorowskiego
i E . Rastawieckiego, w cechu krakowskim rejestrowani byli
malarze w y w o d z ą c y się rodem z najrozmaitszych miast nie
mal z całej Polski i z zagranicy . W X V I I i X V I I I w. nie
k t ó r z y malarze rekrutowali się również z podkrakowskich
wsi, jak np. Marcin Chochelek syn m ł y n a r z a z Luborzycy,
wyzwolony na towarzysza w 1624 r „ Stanisław Derysarz
z Iwkowej wyzwolony w 1784 r. i i n n i " .
5
1
Statut cechu malarzy był analogiczny jak w innych
cechach. Ulegał on jednak ciągłym korektom, j a k świadczą
0 t y m m.in. tzw. majstersztyki, k t ó r e malarz-czeladnik m i a ł
w y k o n a ć przy przyjęciu go na mistrza. W 1581 r. obowią
z y w a ł y 3 obrazy, t j . N M P z Dzieciątkiem,-Zbawiciela ś w i a t a
1 św. Jerzego. Natomiast w 1638 r. pozostał t y l k o św. Jerzy,
a w miejsce dwu pierwszych obowiązywał U k r z y ż o w a n y
i Ucieczka do Egiptu (oba dok. cyt. wyżej). Jest to w za
sadzie kwestia marginesowa, o tyło jednak interesująca, że
p o s t a ć św. Jerzego obca jest polskiemu malarstwu ludowemu
na płótnie i papierze, chociaż w y s t ę p u j e w grafice ludowej.
Majstersztyki obowiązywały ogół nowo kreowanych
mistrzów, m o ż n a się było jednali niekiedy od nich w y k u p i ć ,
a np. w przypadku, gdy czeladnik był synem malarza, robił
on czasami t y l k o jeden obraz majstorsztykowy albo w ogól o
nie p r z e d s t a w i a ł żadnego dowodu swoich umiejętności.
W ten sposób zdarzało się, że mistrzem zostawał człowiek
dość słabo znający swój fach, ewentualnie mało uzdolniony,
T a k i zaś mógł p r a c o w a ć wyłącznie dla. mniej wybrednych
odbiorców. I n t e r e s u j ą c y przy t y m jest jeden zwrot w przy
wileju króla Stefana, informujący, że od biednych towarzy
szy przy prz3'jmowaniu ich na mistrza „nie należy w t y m
względzie zbyt wiele w y m a g a ć " . Jest oczywiste, iż tego ro
dzaju zwrot nie mógł pochodzić od króla, lecz b y ł sformuło
waniem przedstawionym przez cech. To zaś oznaczało, że
sami mistrzowie cechowi dopuszczali istnienie dwu r ó ż n y c h
n u r t ó w malarstwa: jednego, w ramach k t ó r e g o tworzono
dzieła przynajmniej poprawne, i drugiego będącego za-
�I I . 2. Śmierć
Św. Józefa,
ol./pl. 1864 r. K r a k ó w — P l u s z ó w .
pewno na u s ł u g a c h ludzi m a l o z a m o ż n y c h . Ten drugi n u r t
m i a ł b y więc charakter ludowy, a jego początki - - jak wy
n i k a z dokumentu — sięgają X V I w. Przypuszczenie to
znajduje zresztą potwierdzenie w t y m samym przywileju
z 1581 г., w k t ó r y m jest mowa o sprzedaży biblie, chust lub
papierów malowanych, k t ó r o nawet w fhritiit tandetnej
mogły być sprzedawane, ale wyłącznie na jm-tiuuvti. Nie ma
t u wprawdzie m o w y o obrazach, zaś pod o!:-. .>! . . v m tablie,
chust czy p a p i e r ó w malowanych mogły k r , {• ,-ię uiż.no wyro
by. W ą t p l i w e jednak, b y mogły to być np. koilryny deko
racyjne, g d y ż do 1603 r. k o ł t r y n i a r z o mieli osobny cech,
k t ó r y zapewne sam regulował swoje sprawy, a poza t y m
papierowe k o l t r y n y — jak twierdzi Jan P a c h o ń s k i — roz
powszechniły się dopiero w końcu panowania Augusta I I I .
Jest oczywiste, że w cechu malarskim zrzeszającym za
r ó w n o a r t y s t ó w wysoliiej klasy, jak i bardzo miernych rze
mieślników, nie mogło b y ć nigdy jednomyślności. Dopiero
jednak w 1745 r. doszło do pierwszego r o z ł a m u , kiedy to 12
malarzy p o d d a ł o się pod p r o t e k c j ę Akademii K r a k o w s k i e j .
Pomijam tu wszystkie; perypetie cechu i t y c h kilkunastu ma
larzy, k t ó r z y woleli zwierzchnictwo Akademii, gdyż t y m i
sprawami zajęła się już M . C b a m c ó w n a . D l a nas natomiast
istotniejszy jest fakt, że nawet ci malarze, nad k t ó r y m i
m i a ł a roztoczyć opiekę Akademia, reprezentowali bardzo
zróżnicowań)' poziom. W y n i k a to jasno z wypowiedzi rek
tora Filipowicza, k t ó r y odróżnia p o d ł ą r o b o t ę klejową od
innych doskonalszych sztuk, a ponadto p o d k r e ś l a on, że
wśród malarzy są taey, k t ó r z y są zdolni t y l k o do r o b ó t kle
jowych.
11
1 2
13
Można sądzić, że już co najmniej od poł. X V I I I w.
plobejski n u r t malarstwa stale p r z y b i e r a ł na sile. Wyrazom
tego jest nowy statut cechu malarzy z 1783 г., w k t ó r y m
zastrzega się, by malarze a r t y ś c i — virtuosos viros -— nie
przeszkadzali i n n y m w w y k o n y w a n i u prostych r o b ó t . A ja
kie to mogły b y ć roboty wyraził najlepiej sam Hugo Koł
łątaj stwierdzając, że krakowscy malarze u m i e j ą jedynie
„ r a m y złocić i karety p o k o s t o w a ć lub ś w i ę t y c h P a ń s k i c h
z k r z y w y m i g ę b a m i m a l o w a ć " (1780 г . ) . к Trzeba p r z y z n a ć ,
173
�że H . K o ł ł ą t a j , k t ó r y akurat powrócił z Włoch i sam znał się
na malarstwie, miał pełne prawo w y r a ż a ć t a k ą opinię (po
m i j a m y t y l k o , czy miał prawo uogólniać), g d y ż cech kra
kowski p r z y j m o w a ł w t y m czasie za m i s t r z ó w malarzy da
lekich od doskonałości. I t a k np. w 1747 r. cech przyjmuje
do swgo grona Mikołaja Stojkowskiego, w zasadzie samouka,
zastrzegając jedynie, b y „wielkich r o b ó t nie p o d e j m o w a ł " .
Walentego K a m i ń s k i e g o uznano za magistra sztuki malar
skiej w 1776 r „ ale jednocześnie cech postanawia, że winien
się on t y l k o klejową r o b o t ą z a j m o w a ć . Charakterystyczny
jest p r z y k ł a d malarza Popławskiego, k t ó r y m a l o w a ł w koś
ciele O.O. D o m i n i k a n ó w i K a r m e l i t ó w , w kościele N M P
w r y n k u , czy t e ż u św. Tomasza. T e m u ż to Pop
ł a w s k i e m u zakazano w 1766 r. „nosić, p r e z e n t o w a ć i sprze
d a w a ć obrazów źle malowanych". Natomiast Józefa Jac
kowskiego, k t ó r y wszedł do cechu w 1788 r. a zmarł 20 lat
później, cech skazał w 1794 r. na oddanie dwóch świec półfuntowych „ z a odmalowanie obrazów w niczom nie podob
nych do ludzkiego w y o b r a ż e n i a " .
13
P r z y k ł a d y powyższe dowodzą, że w 2. poł. X V I I I w .
cech malarski b y ł j u ż p r z e ż y t k i e m . Główny trzon jego sta
t u t u wypracowany w czasach średniowiecznych nie mógł
zadowolić wszystkich zrzeszonych, k t ó r z y prawdopodobnie
w sposób ś w i a d o m y dzielili się na dwie grupy, wykorzystu
jące jednak takie samo zapotrzebowanie społeczne. Nie
wątpliwie, przy podziało t y m d e c y d u j ą c ą rolę o d g r y w a ł y
zdolności i umiejętności. Gdyby jednak nie istnieli odbiorcy
obrazów „źle malowanych", nie b y ł o b y jednego z proble
m ó w (jakości towaru) w a l k i w e w n ą t r z c e c h o w e j , k t ó r a do
p r o w a d z i ł a w 1745 r. do k r ó t k o t r w a ł e g o oddzielenia się
z cechu grupy malarzy. D ł u g o t r w a ł a walka uwieńczona zo
s t a ł a sukcesem w 1818 г., kiedy to p o w s t a ł a w ramach
Uniwersytetu Jagielońskiego Regularna Szkoła Sztuk P i ę k
nych, chociaż nie zniesiono jeszcze przymależnośei a r t y s t ó w 1 6
r
malarzy do cechu skupiającego w o w y m czasie zarówno kra
kowskich malarzy, j a k i rzemieślników-malarzy oraz lakier
ników. P o w o ł a n i e Szkoły Sztuk P i ę k n y c h wzmogło jednak
a k t y w n o ś ć a r t y s t ó w - m a l a r z y , k t ó r z y spowodowali, że w
1820 r. Zgromadzenie R e p r e z e n t a n t ó w K r a j u Krakowskiego
rozwiązało cech. Formalna likwidacja organizacji cechowej
musiała jednak s p o t k a ć się z n a t u r a l n y m oporem ze strony
większości jej członków. Dowodzi tego list Michała Stacho
wicza, Józefa Rybkiewicza i Jana Zamojskiego skierowany
dnia 29.XII.1821 r. do Senatu R z ą d z ą c e g o Rzeczypospoli
tej K r a k o w s k i e j z p r o ś b ą o egzekwowanie u c h w a ł y z 1820 r.
oraz drugi list o podobnej treści z dnia 19.IV. 1822 r. Wresz
cie w 1825 r. doszło do ostatecznego wyłączenia a r t y s t ó w malarzy z cechu, w k t ó r y m zgrupowali się j u ż wyłącznie
rzemieślnicy. Nie wykluczone, że pozostali w n i m również
malarze obrazów ludowych, chociaż bezpośredniego dowodu
na to nie mamy. W liście starszych Zgromadzenia skiero
wanym do Senatu duia 26.VI.1827 r. jest wprawdzie mowa
o malowaniu i malarzach, ale m o ż e t u chodzić z a r ó w n o
o malarzy ścian, j a k i m e b l i . Jedno zdaje się n i e w ą t p l i w e ,
bez względu na to, czy malarze p r o d u k u j ą c y obrazy dla
najszerszych mas b y l i zrzeszeni, czy też pozostali poza Zgro
madzeniem — uzyskali oni od momentu w y ł ą c z e n i a się ma
larzy virtuosos viros pełnię swobody, k t ó r e j nie m o g ł y krę
p o w a ć j u ż ż a d n e przepisy i u c h w a ł y . B y ł to okres masowego
rozwoju malarstwa ludowego w Krakowie, a prawdopodob
nie również w miejscowościach podkrakowskich, d o k ą d
mogli się rozejść malarze o słabszych kwalifikacjach, sku
pieni dotychczas w warsztatach swych mistrzów.
17
18
W przytoczonych na wstępie fragmentach d o k u m e n t ó w
uwidacznia się jeszcze jeden problem, k t ó r y do tej pory nie
został poruszony, a mianowicie handel obrazami. W wiekach
ubiegłych obrazy zamawiano zwykle bezpośrednio u mis
trza w warsztacie. Obok tego praktykowano o b w o ź n y handel
�w y t w o r a m i sztuki malarskiej, co zostało m . i n . w y p u n k t o
wane w przywileju z 1570 r. Mimo iż z dokumentu tego nie
m o ż e m y wnioskować, aby b y ł a t a m mowa o malarstwie l u
dowym, to jednak interesujący jest fakt, jak daleko sięgają
tradycje takiego handlu.
Jak nierealny b y ł całkowity zakaz handlu obwoźnego
w przywileju Z y g m u n t a Augusta świadczy najlepiej do
kument z 1581 г., w k t ó r y m całkowicie świadomie dopusz
czono zarówno rodzimy, j a k i obcy element do handlu wy
tworami sztuki, ograniczając t y l k o jego powszechność do
dni jarmarcznych, „ k i e d y k a ż d e m u to jest wolno". Podobnie
zresztą p o s t ę p o w a n o i w innych cechach, np. przy handlu
wyrobami stolarskimi pochodzenia wiejskiego, k t ó r e wolno
było s p r z e d a w a ć ich producentom w dnie targowe i jarmar
czne. '
1
W wieku X V I I i X V I I I m o ż n a było również n a b y w a ć
obrazy w sklepach handlarzy, przy czym w n i e k t ó r y c h z nicłi
sprzedawano również obrazy dwustronne. Informacja t a
podana przez J . P a o h o ń s k i e g o jest o tyle interesująca, że
dwustronnie malowane obrazy na blasze produkowali rów
nież w 1. pol. X I X w. malarze l u d o w i .
20
21
W połowie X V I I I w. handel o b n o ś n y musiał b y ć zja
wiskiem dość c z ę s t y m , skoro omawiano go na jednej sesji
cechu w dniu 19.V.1766 r. Zakazano przy t y m „nosić, pre
z e n t o w a ć i p r z e d a w a ć obrazów źle malowanych, osobliwie
P o p ł a w s k i e m u " , o k t ó r y m w s p o m i n a l i ś m y już w y ż e j . Bar
dzo silnie uwypuklona została sprawa handlu w statucie
z 1783 r. K r a k o w s k i cech malarski rozciągał zakaz handlu
nie t y l k o na obszar miasta, ale wszystkicłi miejsc, co t y l k o
dowodzi, że niehonorowy dla tutejszego cechu handel poza
m u r a m i pracowni musiał b y ć na p o r z ą d k u dziennym. B y ł
to jednak — j a k wiemy — okres rozpadu organizacji cecho
wej, k t ó r a nie b y ł a j u ż w stanie przeciwdziałać konsekwent
nie rozwojowi takiego handlu, t y m bardziej, że uprawiali go
z a r ó w n o członkowie samego cechu, j a k i różnego rodzaju
„ p a r t a c z e " i „przeszkodnicy . Obraz Canaletta Ulica Mio
dowa w Warszawie, czy też p o s t a ć wędrownego o b r a ź n i k a
z akwareli Norblina lub K . W . Kiclisińskiego potwierdzają,
że w o w y m czasie łiandel obnośny — i to obrazami ludowymi
— b y ł już w Polsce zjawiskiem powszechnym. N a d m i e ń r n y ,
że dla Krakowskiego p o s t a ć wędrownego handlarza obrazami
chodzącego po wsiacłi poświadczona została źródłowo
w 1736 r .
t y m n a d m i e n i ć , że w n i e k t ó r y c h przypadka cl i nie podano
treści, w y m i e n i a j ą c t y l k o liczbę i cenę. N p . w taksie po
zmarłej pani Optołowiczowej (kon. X V I I I w.) zanotowano
m . i n . „ o b r a z k ó w p ó ł a r k u s z o w y c h za szkłem s z e ś ć " o war
tości 1 zł 6 gr, w innej zaś taksie (1787 г.), przy której nio
podano nazwiska byłego właściciela wymieniono szczegó
łowo 13 obrazów, a na k o ń c u podano „ 2 2 m a ł y c h o b r a z k ó w
w cenie 6 zł 6 gr".
Z wymienionych obrazów t y l k o przedstawienie M a t k i
Boskiej Częstochowskiej powtarza się pięciokrotnie, pozo
stałe zaś zanotowane są przeważnie jeden, a czasem dwa
razy.
W wielu wypadkach przy temacie obrazu podawano, że
jest malowany na płótnie, lub na papierze, natomiast prawie
zawsze zaznaezano wartość obiektu w momencie spisu.
Pozwala to na wyciągnięcie pewnych w n i o s k ó w ; obrazy na
płótnie b y ł y daleko droższe, a cena ich w a h a ł a się w grani
cach 1 do 8 zł, z t y m że najczęściej w a r t o ś c i o w a n o 2 do 4 zł.
Natomiast wycena obrazów papierowych nie sięgała wyso
kości 1 zł, a nieraz miała w a r t o ś ć t y l k o jednego do p ó ł t o r a
łokcia lnianego p ł ó t n a . s Dlatego t e ż w t y c h przypadkach,
w k t ó r y c h przy wymienionych obrazach podawano w y c e n ę ,
a nie pisano na czym jest malowany, ł a t w o samemu postawić
odpowiedni wniosek.
W inwentarzu po Błażeju K o z ł o w s k i m spisanym 12 X l
1751 i', znajdujemy obraz papierowy z namalowanym św.
Janem Nepomucenem (wart. 15 gr). Data śmierci Kozłow
skiego pozwala na stwierdzenie, że tego rodzaju obrazy ro
biono w Krakowie j u ż co najmniej w połowie X V I I I w.,
a prawdopodobnie nawet wcześniej, skoro w Częstochowie
analogiczne poświadczone są dokumentem z 1718 r .
Kwestia lokalizacji warsztatu pozostaje w t y m w y p a d k u
bez znaczenia, jako że i K r a k ó w b y ł p o w a ż n y m ośrodkiem
k u l t o w y m i handlowym, zaś użycie tańszego m a t e r i a ł u do
2
2 6
I I . 5. Św. Rozalin, oł./pł. W y k . 1831 r. Andrzej Madalski.
Żywiec.
22
2 3
I n n y rodzaj d o k u m e n t ó w , k t ó r e znajdują się w archi
w u m krakowskim, s t a n o w i ą inwentarze ł u b „ t a k s y " obra
zów po z m a r ł y c h m i e s z k a ń c a c h K r a k o w a . « Charakterys
tyczno, że w dokumentach tycłi prawie wyłącznie mowa jest
o obrazach, a ich w a r t o ś ć jest często zupełnie znikoma.
Podane t a m pełne nazwy t e m a t ó w o r i e n t u j ą nas, że w X V I I I
w. spotykano w krakowskich domach obrazy o n a s t ę p u j ą c e j
t r e ś c i : Najświętsza Panna Częstochowska,
Najświętsza
Panna R ó ż a ń c o w a z s u k i e n k ą w y k l e j a n ą papierem, Naj
świętsza Panna R ó ż a ń c o w a z papieru tłoczona, Najświętsza
Panna z s u k i e n k ą , N a j ś w i ę t s z a Panna z s u k i e n k ą p ł a t k o w ą .
Najświętsza Maria Panna z niebieskimi ramami i sukienki;.
Najświętsza Panna trzymająca. Pana Jezusa śpiącego,
Najświętsza Panna zwana Majoris, Najświętsza Panna Pias
kowa, Najświętsza Panna Dzikowska, obraz tłoczony M a t k i
Boskiej, Pan Jezus u k r z y ż o w a n y , Pan Jezus u k r z y ż o w a n y
z osobami, (Chrystus) M i ł a t y ń s k i , Z a ś l u b i n y Najświętszej
Panny ze św. J ó z e f e m , Ucieczka do E g i p t u , Boże narodze
nie, Historia Tobiasza, Salvator (Mundi), Obrazek św. K a n i e
go i n figura gibs, Maria Magdalena, św. św. Agnieszka, Anna,
E l ż b i e t a , Tekla, Teresa, Franciszek Seraficzny, Jerzy, Kazi
mierz, Michał, Mikołaj, Jan Nepomucen, Sebastian,Tomasz.
2
Zestawienie powyższe, obejmujące 35 t e m a t ó w , w y
kazuje dość obszerny wachlarz ikonograficzny, t y m bar
dziej, że s k ł a d a się n a ń t y l k o 7 inwentarzy. N a l e ż y przy
175
�I I . 6. Salvator Mundi, ol./pl. VV'yk. 1835 r. Andrzej Madalski. Żywiec.
produkcji miało walor finansowy dla d w u stron: sprzedają
cego i k u p u j ą c e g o .
Również J. P a c h o ń s k i potwierdza wykonywanie w K r a
kowie obrazów papierowych. Nio precyzuje jednak, ezy
chodzi o X V I I czy X V I I I w i e k .
Szukając historycznej
daty zastosowania papieru do malowania obrazów, nie na
leży p o m i j a ć wzmianki o „ p a p i e r a c h malowanych" w cyto
w a n y m na wstępie przywileju z 1581 r. Zastrzegam się jed
nak, żo nie k ł a d ę znaku r ó w n a n i a p o m i ę d z y obrazami,
o k t ó r e w t y m w y p a d k u chodzi, a informacją z X V I w.
Jak donoszą różno wiadomości źródłowe, obrazy na
papierze b y ł y znane około poł. X V I I I w. również w innych
regionach. To zagadnienie pozostaje jednak poza ramami
niniejszego szkicu.
Ze wspomnianych inwentarzy m o ż e m y zaczerpnąć
jeszcze j e d n ą informację. Dotyczy ona terminologii stoso
wanej przez ówczesnych malarzy. Mamy więc obrazy „ar
kuszowe, półarkuszowo, łokciowe, półłokciowo, połowiczne,
ć w i a r t k o w e i p ó ł ć w i a r t k o w o " , a ponadto obrazy z papieru,
tłoczone. Cały zestaw powyższych nazw m o ż n a odnieść do
p r z y j ę t y c h w X V I I I w. typowych w y m i a r ó w obrazów, za
r ó w n o papierowych, jak i p ł ó c i e n n y c h . Natomiast dwie
informacje z k o ń c a X V I I I w. o obrazach tłoczonych z pa
pieru d o t y e z ą techniki wykonania. W jednym wypadku
27
28
29
176
zapis b r z m i : „ o b r a z tłoczony z papieru M a t k i Boskiej"^
w drugim zaś „ o b r a z ( N . P. Różańcowej) z papieru tłoczo
n ą " . Podana cena tego ostatniego w y n o s z ą c a 4 zł dowodzi,
żo był to obi-az dość drogi, ale nie przyczynia się do wyjaś
nienia sposobu wykonania. Trudno p r z y p u s z c z a ć , by cho
dziło t u o papier, na k t ó r y m wytłoczono — w sensie dosłow
nym
• obraz lub przynajmniej jego k o n t u r y . B y ć m o ż e ,
że chodzi o obrazy o powierzchni reliefowej wykonanej
z masy np. gipsowej, w y t ł a c z a n e j przy pomocy jakiejś
formy. Jest to o tyle prawdopodobne, że w i n n y m spisie
znajdujemy n o t a t k ę m ó w i ą c ą o trzech „ o b r a z e c z k a c h gip
sowych", a poza t y m o gipsowym krucyfiksie i t a k i m ż o
obrazie św. Kantego.
N a marginesie n a d m i e n i ę , że w d w u taksach (z 1786 r.
i ok. 1796 r.) znajdujemy wzmianki o obrazach na szkle.
W pierwszej wykazano „2 obrazy na szkło wysrebrzone
z kopersztyehami w y s t r z y g a n y m i " za cenę 4 zł, w drugiej
„ o b r a z k ó w zwierciadłowych cztery po gr 12". Nic są (o
jedyne informacje o obrazkach na szkle w Krakowskiem,
g d y ż w pobliskim Sławkowie b y ł y w 1779 r.: „ o b r a z na szkle
malowany m a ł y , Pana Jezusa z z w i ą z a n y m i r ę k a m i w czer
wonej koronie, obraz na szkle zwierciadłowym malowany
Pana Jezusa U k r z y ż o w a n e g o , obraz N . P. Częstochowskiej
na zwierciadle, p o t ł u c z o n y " , эо zaś we dworze w Parczach
�I I . 7. M . Boska"z Dzieciątkiem, ol./pl. W y k . 1830 r. Andrzej Madalski. Żywiec.
Górnych pod Olkuszem były w 1758 r. 2 obrazki zwiercia
d l a n e . Informacje te t r a k t u j ę jako drobne uzupełnienie do
dotychczasowych wiadomości na ten temat.
N a zakończenie c h c i a ł b y m dorzucić k i l k a nie publi
kowanych jeszcze, a niedawno odkrytych nazwisk malarzy
w regionie krakowskim.
Z pracy Tadeusza Seweryna znamy szereg nazwisk
z ośrodków malarskich w K a l w a r i i Zebrzydowskiej, Żabnie,
N o w y m Targu, Krakowie i o k o l i c y . W ostatnich latach
jedno nazwisko malarza pochodzącego ze wsi Borowiec w
powiecie chrzanowskim dorzuciła Maria P r z e ź d z i e c k a ,
a Ewa Śnieżyńska-Stolot ustaliła pięć nazwisk malarzy
z rejonu M y ś l e n i c ; zaznaczyła ona jednak, że prace wszyst
kich znanych jej twórców nie m a j ą charakteru ludowego,
a zbliżają się do oficjalnej sztuki X I X w. Niedaleko odbiega
od nich również Andrzej Kowalczyk z Woźnik pow. Wado
wice (1874—1955), k t ó r y będąc samoukiem doszedł do
znacznej perfekcji w wykonywanych przez siebie obrazach.
W sumie lista znanych nazwisk malarzy ludowych lub pra
c u j ą c y c h na potrzeby wsi w okresie X I X i na p o c z ą t k u X X
w. jest dość skromna.
R ó w n i e ż ubogie jest uzupełnienie do tej listy, a skła
d a j ą się n a ń : Mateusz Budzaszek, rolnik z Liszek pod K r a
kowem żyjący w X I X w., J . Tarnowski, k t ó r y posiadał swój
31
32
33
34
35
warsztat w Zebrzydowicach (prawdopodobnie pod K a l
warią) w 2. pol. ubiegłego stulecia, Micłial Andrzej Stan
kiewicz pracujący w okolicy K r a k o w a w k o ń c u X I X w.
oraz A n t o n i Komenda z Igołomii-Odwiśla, organista i rol
nik, z m a r ł y w czasie I I wojny światowej w wieku ok. 70 lat.
Najbardziej autentycznym t w ó r c ą l u d o w y m b y ł Ma
teusz Budzaszek, k t ó r y urodził się. 17 I X 1836 г., a z m a r ł
ok. 1894 r .
Z relacji
wnuka, Kazimierza Budzaszka,
wiemy, że Mateusz lubił s t r u g a ć różne drobno przedmioty
o charakterze dekoracyjnym do u ż y t k u domowego, a ponad
to miał w y k o n a ć k i l k a o b r a z ó w o tematyce religijnej. Jeden
t a k i obraz zachował się w domu informatora (obecnie włas
ność Muzeum Etnograficznego w Krakowie). W obrazie t y m
papierowe tło jest malowane olejno w k w i a t y , na n i m zaś
nabite są trzy polichromowane płaskorzeźby, t w o r z ą c e
k o m p o z y c j ę M a t k i Boskiej R ó ż a ń c o w e j adorowanej przez
postacie zakonnika i zakonnicy ( i l . 3). W okolicy Liszek
znajdują się jeszcze inno analogicznie wykonano o b r a z y ,
co do k t ó r y c h m o ż n a by ewentualnie p r z y p u s z c z a ć , żo wy
konał je Budzaszek. J e ś l i b y sądzić na podstawio nielicznych
okazów, to ograniczał się on jedynie do malowania t ł a dla
głównego tematu j a k i m b y ł y p ł a s k o r z e ź b y .
R ó w n i e ż osoba J. Tarnowskiego znana jest z jednego
obrazu, k t ó r y autor na odwrociu podpisał i d a t o w a ł (1789
3 6
37
177
�38
г . ) . S ą d z ą c z tego jedynego p r z y k ł a d u , b y ł to słaby ma
larz o tendencjach realistycznych, m a l u j ą c y na poziomie
kiepskiej amatorszczyzny. Ten sam poziom i kierunek re
p r e z e n t o w a ł A n t o n i Komenda, k t ó r y w zakresie r z e ź b y
osiągnął wysoki stopień rzemieślniczego kunsztu.
Ostatni z wymienionych, Michał Andrzej Stankiewicz,
pochodził z rodziny, w k t ó r e j sztuka malarska przechodziła
z ojca na s y n ó w . Protoplasta rodziny, prawdopodobnie ma
larz, osiedlił się w Oświęcimiu zapewne na p o c z ą t k u X I X w.,
albowiem w starszych księgach parafialnych nie ma zupełnie
tego nazwiska. Michał Andrzej ur. 1 I X 1855 r. w Oświę
cimiu.
Jego ojcem b y ł Jan Stankiewicz, najprawdopo
dobniej ten sam malarz, k t ó r y w 1858 r. pozostawił po sobie
obraz w T r z e m e ś n i pow. M y ś l e n i c e . Michał Andrzej Stan
kiewicz żył k r ó t k o ; z m a r ł on 6 V I I I 1899 r. w Rybnej pow.
K r a k ó w , 1 gdzie zapewne od niedawna p r z e b y w a ł , jako że
z p o c z ą t k i e m owego r o k u m a l o w a ł obrazy po wiejskich do
mach w Czernicłiowie (na p r z y s i ó ł k u Zakamycze) i sąsied
nich Rusocicach. Znanych jest w chwili obecnej 6 o b r a z ó w
tego a r t y s t y , z tego t y l k o 2 są datowane (1899 г.). Ze względu
na bliskie sąsiedztwo wszystkich d o m ó w , w k t ó r y c h znaj
d u j ą się obrazy, m a m y prawo sądzić, że p o w s t a ł y w t y m
samym okresie. Obrazy Michała Andrzeja Stankiewicza do
w o d z ą , że b y ł on malarzem r e a l i s t ą o p e r u j ą c y m d u ż ą s k a l ą
k o l o r y s t y c z n ą . W poszukiwaniu zarobku nie w z d r a g a ł się
on przed w y k o n y w a n i o m obrazów do chłopskich d o m ó w .
W n i e k t ó r y c h jego pracach widoczne są jeszcze reminiscencje
dawnego malarstwa cechowego, a najlepszym tego przy
k ł a d e m jest Adoracja Najświętszego Sakramentu ( i l . 3)
39
40
4
z f a n t a z y j n ą d e k o r a c j ą k w i a t o w o - l i s t n ą wokół monstrancji
Natomiast w obrazie M . B . Częstochowskiej do „ l u d o w y c h "
cech malarskich m o ż n a by zaliczyć sztywność i sztuczność
sfałdowań szaty, a szczególnie tradycyjnie l u d o w ą z ę b a t ą
aureolę z d e k o r a c j ą g r z e b y k o w ą .
Dodajmy t e ż , że w X I X w „ i wcześniej, istniał ośrodek
malarski w Ż y w c u . Z zachowanych w miejscowym muzeum
o b r a z ó w znamy dwa nazwiska tamtejszych malarzy, a t o :
Andrzeja Madalskiego i Antoniego K r z ą s t k i e w i c z a . Obaj
podpisywali i datowali swoje obrazy. Z prac Madalskiego
muzeum posiada: św. R o z a l i ę (1831 г.), Zbawiciela ś w i a t a
(1835 г.), M a t k ę B o s k ą z D z i e c i ą t k i e m (1836 r.) i Męczeństwo
św. Jana B a p t y s t y (1842 г.). Natomiast po K r z ą s t k i e w i c z u
p o z o s t a ł obraz W j a z d Jezusa do Jerozolimy (1851 r.)
i Śmierć św. Józefa (1854 г.). Wszystkie te prace m a j ą cha
rakter malarstwa cechowego ( i l . 3,5-7), bogatego kolorystycz
nie i światłocieniowego. N i e w ą t p l i w i e Madalski b y ł znacznie
lepszym mistrzem pędzla niż K r z ą s t k i e w i c z , w k t ó r e g o pra
cach w i d a ć liczne uproszczenia i p e w n ą n i e p o r a d n o ś ć . N i o
ma to jednak nio wspólnego z „ l u d o w o ś c i ą " . Natomiast
istnienie profesjonalnego o ś r o d k a malarskiego w Ż y w c u po
zwala spodziewać się na t y m terenie również lokalnego ma
larskiego warsztatu ludowego.
K i l k a wymienionych wyżej nazwisk ś w i a d c z y , że ma
larstwo z ukierunkowaniem na l u d n o ś ć wiejską, m a ł o
m i a s t e c z k o w ą lub p o d m i e j s k ą istniało w K r a k o w i e i w K r a
kowskiem jeszcze na przełomie X I X i X X w. P o p y t zaś na
obrazy malowane, i to o cechach ludowych, t r w a ł do I wojny
ś w i a t o w e j , a w poszczególnych przypadkach nawet d ł u ż e j .
P R Z Y . I.4SY
1 E . Rastawiecki, Słownik malarzów polskich tudzież
w Polsce osiadłych lub czasowo w niej przebywających,
t . 1—3,
Warszawa 1850, 1851, 1857; W . Gąsiorowski, Cechy kra
kowskie, K r a k ó w 1860, Malarze krakowscy, z. 1: M . Chamcówna, Walka malarzy krakowskich o wyzwolenie spod praw ce
chowych, „ B i u l e t y n H i s t o r i i S z t u k i " R . X V I , 1954, nr 2.
A P K r . , Acta contuberniorum Grac, nr 3069, kopia
w y k . 19 I V 1816 r.
Przywilej ton publikuje E . Rastawiecki, op. cit., t . 1,
s. 293—296, z k t ó r e g o wybieramy odpowiednie akapity.
T a m ż e , s. 298—-299.
s T a m ż e , s. 304.
в T a m ż e , s. 311- -312.
A P K r . , Acta contuberniorum Grac, nr 3068.
M . C h a m c ó w n a , op. cit., s. 215.
W . Gąsiorowski, op. c i t . , passim; E . Rastp.wieeki,
op. cit., passim.
W . Gąsiorowski, op. cit., s. 22, 26; S. S z y m a ń s k i ,
Historyczne uwarunkowanie polskiej sztuki ludowej XIX
wieku, „ L u d " , t . 54, 1970, s. 62.
J . P a c h o ń s k i , Zmierzch sławetnych, K r a k ó w 1956,
s. 4 1 1 , przyp. 3.
T a m ż e , s. 413.
> M . C h a m c ó w n a , op. cit., s. 215.
1 T a m ż e , s. 224—225; Problem „źle m a l o w a n y c h "
lub „ b r z y d k i c h " o b r a z ó w w y s t ę p o w a ł prawdopodobnie we
wszystkich cechach malarskich, czego p r z y k ł a d o m jest Czę
stochowa (por. A. Kunozviiska-Iraoka, Obrazy częstochowskie,
„ P o l s k a Sztuka Ludowa'", R. X X , 1966, nr 2, s. 78).
W . Gąsiorowski, op. cit., passim.
'>« W . Prokesch, Z dziejów krakowskiej szkoły sztuk pięk
nych, K r a k ó w 1917, s. 7.
D o najwyższego Senatu rządzącego Rzeczypospoli
tej Krakowskiej. Michał Stachowicz, J ó z e f Rybkiewicz i J a n
Zamojski imieniem swem i i n n y c h członków malarzy kra
kowskich proszą o rozwiązanie Zgromadzenia malarskiego.
2
3
4
7
8
9
1 0
1 1
1 2
3
4
1 5
1 7
178
T
Gdy W ys. Zgromadzenie R e p r e z e n t a n t ó w K r a j u K r a
kowskiego w r. z. 1820 u c h w a ł ą swą rozwiązało Zgromadze
nie Malarzy K r a k o w s k i c h (co b y ł j u ż dawniej Sejm Cztero
letni K o n s t y t u c y j n y u c z y n i ł i t y l k o n a d u ż y c i e t r w a ł o ) , skoro
jednak Zgromadzenie takowe Malarzy, m i m o rządowego roz
p o r z ą d z e n i a t r w a d o t ą d jeszcze, zaczom podpisani posłuszni
ś w i a t ł y m ustawom ojcowskiego r z ą d u w gorliwości o ich
dopełnienie, dopraszamy się najpokorniej, by N a j w y ż s z y
Senat w m y ś l powołanej u c h w a ł y r a c z y ł n a k a z a ć ostatecz
nie, aby malarze ze związku swego zupełnie się rozeszli
i więcej żadnego Zgromadzenia nie składali — przy rozpo
r z ą d z e n i u , b y w miejscu dotychczasowych wyzwolin ucz
niowie, m a j ą c y się wyzwolić, popisywali się swą z d a t n o ś c i ą
i talentem przed Uniwersytetem J a g i o l o ń s k i m jako naj
właściwszym z n a w c ą i sędzią, i by t y l k o od tegoż Uniwersy
t e t u dyplomata brali — przez co u c h y l i się jarzmo t a m u j ą c o
wzrost sztuki, przy wzbudzeniu emulacji, k u sławie Narodu
— zostajemy z n a j g ł ę b s z y m uszanowaniem, 2 9 X 1 1 1821,
Michał Stachowicz, Józef Rybkiewicz, Jan Zamojski ( A P K r . ,
Acta contuberniorum Grac, nr 3068).
Do wydziału Spraw W e w n ę t r z n y c h i Policji w Sena
cie R z ą d z ą c y m . Ody p u n k t prawa 19. ...opiewa, iż nie wolno
nikomu, k t o nie jest w Zgromadzeniu w y r a b i a ć sztuki ma
larskiej, locz nie dosyć, żo nasza czeladź, chłopcy, pomoc
nicy czyli w y r o b n i k i , k t ó r z y sami n a z y w a j ą się malarzami,
odbierają nam roboty i sposób utrzymania życia, ale nawet
inszo Zgromadzenia, k t ó r z y nie dosyć, że swoje rzemiosło
robią, p o d e j m u j ą się r o b ó t malarskich, a przez to upada nam
całkowicie sposób utrzymania się z familią..., a t a k i e m s ą :
1. stolarze p o d e j m u j ą się kolorować i lakierować stołków,
kanap, stolików, k o m ó d i szaf do sukien i t . podobnych,
2. szklarze p o d e j m u j ą się kolorować okien, drzwi i t d .
3. blacharze — d a c h ó w , rynien,
4. murarze p o d e j m u j ą się m a l o w a ć pokoi, okien i drzwi,
a któro tylko babrzą,
5. tapicerze na sprzedaż lakierują stołki, kanapy i t d . , k t ó
rzy nio m a j ą nawet swego' lakieru. K t ó r z y to przeszkodnicy
- - p o d e j m u j ą się i malarskich r o b ó t i tc niedoskonało wy18
�rabiają, publiczność t y l k o o s z u k a n ą bywa. a dla Zgroma
dzenia Malarzy s t ą d zaplucie i wstyd. ( A P K r . , Acta contuherniorum Crac, nr 3068).
" J . Bioniarzówna, O chłopskie prawa, K r a k ó w 1954,
s. 215—219.
J . P a c h o ń s k i , op. cit., s. 414.
1 D w a tego rodzaju eksponaty są obecnie w posiada
niu Muzeum Etnograficznego w Krakowie.
A . Ryszkiewicz, Początki handlu obrazami w śro
dowisku warszawskim, W r o c ł a w 1955, s. 13; St. Błaszczyk,
Drzeworyty wielkopolskie, „ P o l s k a Sztuka L u d o w a " , R. X X V ,
1971, nr 3. s. 145.
S. Szczotka, Żywot zbójnicki Józefa
Baczyńskiego
zwanego Skawickim, „ L u d " , t . 34, 1936, s. 169.
A P K r . , Acta contuberniorim Crac, nr. 3068.
R ó w n i o niską cenę obrazu podaje A m b r o ż y Gra
bowski. Wspomnienia Ambrożego Grabowskiego, w y d . S.Es
treicher, K r a k ó w 1909, t . 2, s. 349. Zgodne, to jest t a k ż e
z w y c e n ą obrazów papierowych w ośrodku częstochowskim.
Tor. A . Jaśkiewicz, Rysunki i artykuły malarza Adriana
Głębockiego źródłem, do poznania, dewocyjnej sztuki często
chowskiej,, Polska Sztuka L u d o w a " , l i . X X I I I , 1969, nr 3/4.
s. 231.
A . K u n c z y ń s k a - I r a c k a , Kilka uwag w sprawie ma
larstwa w Częstochowie i Skulsku, „ P o l s k a Sztuka L u d o w a "
I i . X X I I I , 1969, nr 3/4, s. 234.
J. P a c h o ń s k i , op. cit., s. 414.
A . K u n c z y ń s k a - I r a c k a , op. cit., R. Reinfuss, Dewocyjna grafika, jarmarczna jako źródło inspiracji dła malarstwa
ludowego, art. (w:) Granice sztuki, Warszawa 1972, s. 203;
Materiały do dziejów chłopa wielkopolskiego w drugiej polowie
XVIII
wieku, w y d . J. Deresiewicz, W r o c ł a w 1956, t. 2,
s. 227.
* Świadczą toż o t y m analogiczne nazwy stosowane
przez malarzy w Częstochowie (A. Jaśkiewicz, Materiały do
historii cechowego rzemiosła artystycznego XVIII
i pierwszej
2 0
2
2 2
2 3
2 4
2 5
2 6
2 7
2 8
2
polowy XTX w. w Nowej Częstochowie, „Archiwa, Biblioteki
i Muzea Kościelne", L u b l i n 1963, t. 6, s. 246—247).
5» A P K r . , Castr. Crac. rei., t . 211, s. 4 7 1 ; Regestr rzeczy
wszelkich ruchomych po śmieci -— pana Antoniego Gołębiow
skiego — spisany 20 X 1779 r.
3i T a m ż e , t . 191, s. 1999: Inwentarz d ó b r wsi Parcz
Górnych .
T . Seweryn, Polskie malarstwo ludowe, K r a k ó w 1937
passim.
M . Przeździecka, Sztuka i zwyczaje (w:) Ziemia
chrzanowska i Jaworzno, K r a k ó w 1969, s. 399.
E . Śnieżyńska-Stolot, Rzeźba i malarstwo (w:) Mono
grafia powiatu myślenickiego, t . 2, „ K u l t u r a ludowa", red.
R. Reinfuss, K r a k ó w 1970, s. 348 351.
I . Ł o p u s z a ń s k a , Andrzej Kou:alczyk — twórca ludowy
z Woźnik, „ P o l s k a Sztuka L u d o w a " , R. X X I V , 1970 nr 2.
D a t ę urodzenia ustalono na podstawie Liber Nat o r u m , t . I I , s. 70 w Urzędzie Parafialnym w Liszkach. Nie
ma natomiast, żadnej adnotacji w Liber Mortuorum, m i m o
iż — w g relacji jego wnuka, żyjącego obecnie Kazimierza
Budzaszka, lat 63 — zinarl on w tej samej miojscowości
w wieku ok. 58 lat. K . Budzaszek nie znał swego dziadka,
z a p a m i ę t a ł natomiast jego żonę F r a n c i s z k ę , k t ó r a z m a r ł a
w 1917 г., a w L i b . Mort. podano, iż b y ł a ona w d o w ą po
Mateuszu.
N p . u kierownika szkoły w Mnikowie znajduje się
obraz z t ł e m krajobrazowym. Okaz ten został przeniesiony
do Mnikowa z Liszek.
Własność Muzeum Etnograficznego w K r a k o w i e
nr inw. 35494.
U r z ą d Paraf, w Oświęcimiu, L i b . Nat., t . 3, s. 117;
zapisano t u , że ojciec Michała Andrzeja, Jan Stankiewicz
( „ p i c t o r " ) jest synem Benedykta.
» E . Śnieżyńska-Stolot, op. cit., s. 351.
> Urząd Paraf, w Rybnej, L i b . Mort., t . V , s. 86; po
dano t u , że b y ł to „ p i c t o r - a r t i f e x " , k t ó r y z m a r ł na apoploksję.
5 2
3 3
3 4
3 5
3 6
3 7
3 8
3 9
4
4
Fot .7. Czajkowski — il. 1, 5—7; J . Kubiena — il. 2—i.
Obrazy ze zbiorów: Muzeum w Żywcu — il. 1. 5—7, Muzeum Etnograficznego w Krakowie — il. 2. W l . prywatna — il. 3, 4.
�