-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/548c0ac37d95cac256bb9688fe53b78e.pdf
cb47ebfe37050e1df2ac20d86aff3861
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:2950
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1992
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:2754
Title
A name given to the resource
"Uciekające zdjęcia" - Rozmowa z Piotrem Skrzyneckim / Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1992 t.46 z.3-4
Description
An account of the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1992 t.46 z.3-4, s.168-171
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Benedyktowicz, Zbigniew
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Sztuki PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
„Uciekające zdjęcia" - Rozmowa
z Piotrem Skrzyneckim
Zbigniew Benedyktowicz
R o k 1992 o b f i t o w a ł wieloma wydarzeniami w życiu K r a k o w a , „ P i w n i c y
pod Baranami" i jej przewodnika i Mistrza, Piotra Skrzyneckiego. Wystarczy
w s p o m n i e ć o c a ł y m cyklu o b c h o d ó w Święta K o p c ó w , rekonstrukcji Przysięgi
Tadeusza K o ś c i u s z k i na R y n k u K r a k o w a i H o ł d u Pruskiego. Z a wszystkimi
tymi wydarzeniami - spektaklami kryła się nieodmiennie ich sprawcza,
demiurgiczna p o s t a ć , Wielkiego Maga z K r a k o w a - Piotra Skrzyneckiego.
Kiedy na jesieni z n a l a z ł e m się w Krakowie, z a s t a ł e m Pana Piotra przy pracy
nad kolejnym projektem. P r z y g o t o w y w a ł się do realizacji swego filmu
0 groblach na Groblach. Była to okazja, by p o p r o s i ć o r o z m o w ę na temat,
m o ż e najmniej znany w jego wielostronnej a k t y w n o ś c i , mianowicie poroz
m a w i a ć o jego twórczości filmowej. W listopadzie Pan Piotr żył j u ż realizacją
tzw. „ u c i e k a j ą c y c h zdjęć" do tego filmu. Wydarzenia goniły wydarzenia: „ p o
drodze" trwały przygotowania, b ą d ź j u ż miały miejsce obchody piwniczne,
z w i ą z a n e z innymi wielkimi postaciami K r a k o w a : urodzinowo-jubileuszowe
uroczystości p o ś w i ę c o n e D r . Andrzejowi Szczeklikowi; Prof.Henrykowi
Markiewiczowi; Jerzemu Turowiczowi. T y m bardziej, w i ę c c h c i a ł b y m , z ł o ż y ć
p o d z i ę k o w a n i e Panu Piotrowi, że znalazł czas na r o z m o w ę o tym, co nie mniej
leżało mu wtedy na sercu, i za to, ż e w ten s p o s ó b m o g l i ś m y w tym specjalnym
„ f i l m o w y m " numerze „ K o n t e k s t ó w " z a p i s a ć i z g r o m a d z i ć tak obszerną
d o k u m e n t a c j ę do ś w i e ż o co p o w s t a j ą c e g o filmu, filmu znajdującego się in
statu nascendi. Po zapisie rozmowy, czytelnik znajdzie szkic-eksplikację
scenariusza autorstwa Piotra Skrzyneckiego O groblach na Groblach oraz dwa
wiersze Zbigniewa K s i ą ż k a s t a n o w i ą c e teksty piosenek napisanych do tego
filmu. „ U c i e k a j ą c e zdjęcia" to termin techniczno-produkcyjny znakomicie,
z praktyki, znany filmowcom, mniej antropologom. Oznacza on zdjęcia, do
których trzeba przystąpić natychmiast, gdy obiekty (także np. stany pogody,
pory roku itd), k t ó r e chcemy zarejestrować m o g ą przestać istnieć. Inaczej
m ó w i ą c są to obiekty, k t ó r y c h z a g r o ż o n e istnienie wymaga s z c z e g ó l n e g o
( c z ę s t o k r o ć p r z y ś p i e s z o n e g o ) trybu pracy tak by u r a t o w a ć szansę realizacji
c a ł e g o filmu, w e d ł u g przygotowanego programu. Konkretnie ó w termin
słyszałem, gdy padał wielokrotnie podczas narady produkcyjno-realizatorskiej do filmu O groblach..., gdy przygotowywano się do zdjęć, w miesz
kaniu, w k t ó r y m p r z e b y w a ł niegdyś bohater filmu, tak by z d ą ż y ć przed
w y p r o w a d z k ą obecnej właścicielki i lokatorki, zanim mieszkanie to nic
opustoszeje, zanim nie zostanie oddane do remontu, po k t ó r y m nigdy więcej
n i e m o ż l i w e b y ł o b y zarejestrowanie jego dawnego w y g l ą d u . U r z e k ł mnie ó w
termin „uciekające zdjęcia" z w ł a s z c z a t k w i ą c y w nim, jego wymiar metafizy
czny. M y ś l ę bowiem, ż e w tym metafizycznym sensie „ u c i e k a j ą c y c h zdjęć"
kryje się także formuła, k t ó r ą by o b j ą ć m o ż n a f i l m o w ą i n i e f i l m o w ą t w ó r c z o ś ć
naszego R o z m ó w c y i Autora, a także o w ą d z i w n ą , tajemniczą aurę j a k a go
otacza.
Fol. Krzysztof
Tyszkiewicz
Z . B . I l u d z i . . . P a n i E d y t a nie ż y j e , k i e d y u m a r ł a ?
P . S . N i e ż y j e . U m a r ł a jeszcze przed w o j n ą J a r u z e l s k i e g o . N i e s t e t y , n i e
żyje... B y ł a bardzo c i e k a w ą , d z i w n ą k o b i e t ą , u w i e l b i a n ą o s o b ą , bardzo
z a n g a ż o w a n ą w d z i w n e ś w i ę t a k r a k o w s k i e . O n a te ś w i ę t a p o k o c h a ł a
Z . B . P a n i e P i o t r z e , p r o s z ę p o w i e d z i e ć , j a k i b y ł t y t u ł p i e r w s z e g o filmu?
P . S . Dwa pawie na złotych sznurkach. S k ą d s i ę w z i ą ł t y t u ł . W ł a ś c i w i e i n a m o p o w i a d a ł a . . .
I t a m , n a S a l w a t o r z e , u niej s p ę d z a l i ś m y c u d o w n e W i e l k a n o c e , o n a
j e s t to n i to film n i to i m p r e s j a filmowa, b o to nie j e s t film j a k o film.
r o b i ł a d r u g i d z i e ń ś w i ą t , t a k i e u c z t y W i e l k i e j N o c y . P i ę k n i e to r o b i ł a ,
R a c z e j ż y w e o b r a z y - m o ż e t a k to t r z e b a b y b y ł o n a z w a ć . T r e ś c i ą i c h
bardzo uroczyście. Pięknie.
b y ł a kobieta , E d y t a Sicińska, p r z y j a c i ó ł k a nasza piwniczna, moja,
K o c h a ł a koty, a S a l w a t o r p e ł e n jest k o t ó w . O n a m i a ł a taki c u d o w n y
Janiny Garyckiej, Austriaczka. Bardzo w a ż n e : egzotyczna uroda,
p o m o s t p r o w a d z ą c y d o k u c h n i n a g ó r ę , ż e b y te k o t y m o g ł y s w o b o d n i e
E u r o p e j k a , inteligentka, w latach 20-tych, 30-tych, b y ł a z w i ą z a n a
w c h o d z i ć . B a r d z o przyjemne. A l e w r ó ć m y do rzeczy.
z k r ę g a m i artystycznymi, m . i n . W i t k a c y jej portrety m a l o w a ł , a malo
I teraz t a k : W i e l k a n o c ł ą c z y s i ę t a m n a S a l w a t o r z e z E m a u s e m ,
w a ł j e m o ż n a t u p o w i e d z i e ć r e a l i s t y c z n i e , nie p o w i t k a c o w s k u , b a r d z o
z wielkim odpustem, p r z y p a d a j ą c y m n a drugi d z i e ń świąt n a p a m i ą t k ę
d o b r e to b y ł o . N o c ó ż b y j e s z c z e m o ż n a d o d a ć , b y ł a ż o n ą G a ł u s z k i
tej sceny, o k t ó r e j m ó w i E w a n g e l i a , n a p a m i ą t k ę tego w i e l k i e g o
1 c ó r k ą konsula austriackiego, a J ó z e f Aleksander G a ł u s z k a b y ł p o e t ą ,
spotkania Chrystusa, j u ż po zmartwychwstaniu, n a drodze do E m a u s .
bardzo ciekawie z w i ą z a n y m z r o d z i n ą Rostworowskich, bo b y ł
K r a k o w s k i E m a u s łączy się z n ó w z Norbertankami b e z p o ś r e d n i o ,
sekretarzem K a r o l a H u b e r t a Rostworowskiego, stąd zaprzyjaźniła się
z tym klasztorem... I j a c h c i a ł e m z r o b i ć w ł a ś n i e taką impresję f i l m o w ą
z jego synami, no n a p r z y k ł a d z M a r k i e m R o s t w o r o w s k i m , t y m o d
0 niej, o E d y c i e .
s ł y n n y c h w y s t a w , z M u z e u m N a r o d o w e g o . O n a szalenie p r z y j a ź n i ł a
P l a n b y ł taki: s p o t k a l i s i ę p r z y j a c i e l e w W i e l k a n o c , k t ó r e j o n a j u ż nie
się z „ P i w n i c ą " , kiedy „ P i w n i c a p o d B a r a n a m i " b y ł a j u ż t r o c h ę taka
u r z ą d z a , c i k t ó r z y jeszcze żyją, c ó r k a , m ą ż , inni, m i ę d z y i n n y m i w ł a ś n i e
„bardzo znana" w Krakowie.
M a r e k R o s t w o r o w s k i . ( Z t y c h , c o p r z y c h o d z i l i j u ż p o ł o w a nie ż y j e . )
Z . B A gdzie m i e s z k a ł a ? T o z d a j e s i ę w a ż n e .
1 p o t e m m u s z ą d o t k n ą ć s i ę tego E m a u s u c i ludzie, k t ó r z y p r z y c h o d z ą
P . S . N o właśnie... O n a m i e s z k a ł a n a Salwatorze k o ł o klasztoru
j ą w s p o m i n a ć . A j ą o g l ą d a m y p r z e z p o r t r e t y W i t k a c e g o w t y m filmie.
Norbertanek. Bardzo była z w i ą z a n a z Salwatorem, bardzo lubiła
T o o d niej w ł a ś n i e d o w i e d z i e l i ś m y s i ę tej h i s t o r i i , ż e N o r b e r t a n k i
S a l w a t o r , b o to j e j p r z y p o m i n a ł o t r o c h ę W i e d e ń , ta g ó r a ( K a l e n b e r g
w drugi d z i e ń Ś w i ą t , kiedy trwa c u d o w n y E m a u s , w y p r o w a d z a ł y n a
nie K a l e n b e r g ) zawsze tam j e ź d z i ł a . . . B y ł a t ł u m a c z k ą litertury niemiec
dziedziniec pawie, k t ó r e h o d o w a ł y , i zawsze, j a k o taki z n a k wieczno
k i e j , m . i n . p r z e t ł u m a c z y ł a T o m a s z a M a n n a Józefa i jego braci. I o n a
ści, n i e s k o ń c z o n o ś c i te p a w i e b y ł y w y p r o w a d z a n e . L u d z i e p r z y c h o d z i l i
nas z a p r a s z a ł a n a p r z y j ę c i a , takie t r o c h ę snobistyczne... I n n a s p r a w a ,
o g l ą d a ć te p a w i e , g ł a s k a l i j e . M o d l i l i s i ę . D l a c z e g o p a w i e ? W ł a ś n i e ,
że wtedy nas traktowano, j a k b o h e m ę , t a k ą t y p o w ą b o h e m ę przed
j a k o s y m b o l n i e ś m i e r t e l n o ś c i c z y w i e c z n o ś c i , j a k g d y b y to b y ł y t a k i e
w o j e n n ą - j a k g d y b y m ó j B o ż e - t a k ą bez p r z y d z i a ł u . . . J ą z n a ł e m
ptaki c h w a l ą c e czas Z m a r t w y c h w s t a n i a , czas Wielkiej N o c y .
b a r d z o d o b r z e o d k ą d z a p r z y j a ź n i ł a s i ę z „ P i w n i c ą " . U r z ą d z a ł a te
c u d o w n e p r z y j ę c i a , p o t e m w y s z ł a z a m ą ż z a S i c i ń s k i e g o , takiego
N o to te t r z y e l e m e n t y , i j e s z c z e j e j d r o g a , k t ó r ą c h o d z i ł a z a w s z e
j e d n e g o p r z e m i ł e g o c z ł o w i e k a , k t ó r y ż y j e jeszcze...
w a ł a m i w i ś l a n y m i d o k a w i a r n i L i t e r a c k i e j - to b y ł b y c z w a r t y element
tego filmu - m i a ł y s k ł a d a ć s i ę n a t ę i m p r e s j ę . C ó r k a z n a l a z ł a jej k o s t i u m
N o i s t ą d t a k a inwencja. B o j a c h c i a ł e m w j a k i ś s p o s ó b , nie p i s z ą c
u k o c h a n y z lat 3 0 - t y c h , p r z e b r a l i ś m y j e d n ą p a n i ą o figurze p o d o b n e j
p a m i ę t n i k ó w , z a z n a c z y ć miejsca i sprawy, i ludzi, z k t ó r y m i się
do Edyty, i kiedy j u ż o p u ś c i l i ś m y d o m , i p o k a z a l i ś m y Salwator,
s p o t k a ł e m w K r a k o w i e . J a c h c i a ł e m z r o b i ć przekaz... jakikolwiek.
S a l w a t o r j a k o t a k i e miejsce j e j u k o c h a n e i n a t u r a l n i e k o t y , k t ó r e t e ż
D l a c z e g o c h c i a ł e m r o b i ć film? - B o , w y d a w a ł o s i ę , ż e to n a j ł a t w i e j jest
u w i e l b i a ł a , j a k p r z e s z l i ś m y przez jej d o m , jej portrety W i t k a c e g o
m i w ł a ś n i e z r o b i ć : film, n a k t ó r y m s i ę k o m p l e t n i e n i e z n a m i nie m a m
w ł a ś n i e , i l u d z i e p r z y p o m i n a l i ( t u j u ż w k o n w e n c j i realistycznej w t y m
tutaj ż a d n y c h s k r ę p o w a ń . M i a ł e m ten p o m y s ł b a r d z o d a w n o z t y m , ż e
filmie) swoje k o n t a k t y z n i ą . ( C i k t ó r z y j ą z n a l i . ) A p o t e m p r z e s z l i p r z e z
o n się w ł a ś c i w i e „ s p a l i ł " , p e w n y c h e l e m e n t ó w j u ż nie m a , po prostu,
p l a c , n a k t ó r y m s z a l a ł E m a u s , ten w s p a n i a ł y E m a u s , c u d o w n y ten
w Krakowie.
168
�odpust i udaliśmy się na dziedziniec Norbertanek, gdzie zakonnice
właśnie wyprowadziły piękne pawie. A potem z daleka ukazała się jej
sylwetka, pod Wawelem, w tym kostiumie przedwojennym. I to byłoby
właściwie wszystko. Bo to jest prosta narracja. I na tym miał polegać
ten film, że to jest opowieść o miejscu, opisanie kotów i opisanie jej
portretów. Ja chciałem tylko tyle pokazać, że ona nam powiedziała
0 tych pawiach... A dziewczyna, która ubrała się w ten jej kostium
1 szła, w tym pięknym oliwkowym kostiumie, szła po tych wszystkich
znakach tajemnych, szła i rysowała po murach, żeby zadziwić ludzi...
I to także w tym filmie jest jak ona rysuje.
Z.B. A złote sznurki?...
P.S. Pytasz o tytuł. Dlaczego ten film tak nazwałem?...Bo zawsze
zakonnice wyprowadzały te pawie na złotych sznurkach.
Z.B. I to pierwsze Twoje doświadczenie filmowe pociągnęło za sobą
następne, przy którym teraz jesteś.
P.S. Tak, ten pierwszy mój film, to była, można powiedzieć, robota
dość amatorsko zrobiona, miałem oczywiście współpracowników
zawodowców, operatorem był Jacek Siwecki z Krakowa, ale trzy dni
na to zaledwie mieliśmy, bardzo szybko to było zrobione. Montowane
było w Warszawie. Ale to już wtedy bardzo się łączyło z tym moim
obecnym zamiarem, mianowicie z pomysłem by zrobić taką opowieść
0 placu Na Groblach, gdzie spędziłem 20 lat, przeszło nawet. To
bardzo zresztą ciekawa historia. Bardzo przyjaźnię się z Janiną
Garycką, jak wiesz, ale ja się tam u niej znalazłem przez moje
nieszczęście. Złamałem nogę i nie miałem gdzie mieszkać wtedy. I ona
mnie ze szpitala sprowadziła do siebie i tam miałem być tylko
chwileczkę, a byłem 20 lat. Przez 20 lat tam zostałem. Ja już się bałem,
że umrę na tych Groblach...
Z.B. Ten film więc ma być o miejscu bardzo związanym z Tobą.
Pamiętam, jak się przyjeżdżało do Krakowa, to właśnie mówiono, że
jak ktoś chce Piotra znaleźć, to trzeba wpierw na Groblach pytać, bo
Ty byłeś wtedy człowiekiem nieuchwytnym, a Groble były takim
adresem Twoim, pewnym, stałym.
P.S. Tak było. Tamte czasy stają się coraz mniej dostępne, coraz mniej
uchwytne, coraz trudniejsze do opisania, a co dopiero mówić do
pokazania. Potem miałem taki pomysł, tylko że u mnie wolno to
wszystko strasznie idzie, chciałem zrobić sceny w naszym punkcie
spotkań, niestety Kolorowa, kawiarnia, gdzie przychodziliśmy 30 lat,
została zlikwidowana, jest tam teraz już bar, taki nowy „piękny",
wiesz, jak teraz wszędzie.
Z.B. Kraków się strasznie zmienia...
P.S. Tak, i trzeba się spieszyć, bo inaczej tego się nie wygra, no i te
miejsca, nasze to zupełnie taka już kompletnie zagrożona rzeczywis
tość. A to nawet już nie tylko z perspektywy czasu śmierci wydaje mi się
ważne. Bo jeżeli się spotkamy po śmierci, a mam ten zamiar, to ja tak
samo Ci opowiem to, co teraz, bo tamten czas się skończył, no umarł
po prostu.
Z.B. Ale Groble istnieją, żyją...
P.S. I mnie to najbardziej imponuje, ludzie odchodzą, domy zaczynają
być, wiesz, zmieniane, malowane. Tu trzeba się spieszyć. Ja wiedzia
łem, że to są uciekające zdjęcia. Że to jeszcze jest miejsce, które jest do
opisania, ponieważ ono jest jeszcze do pewnego stopnia takie samo,
a już za trzy, cztery lata ono będzie skończone, bo tam taki wielki hotel
budują i tam będą parkingi. A to, co jest dla mnie fascynujące, to to, że
ten plac Na Groblach - najbardziej ponury, zapluty plac w Krakowie
- właściwie dzięki tej Janinie Garyckiej, gdy żyły jeszcze w tym
mieszkaniu dwie stare ciotki, które lubiłem, to był - przez lata - jedyny
taki prawdziwy ośrodek, nazwijmy to, artystyczny. Bo tam naprawdę
przychodziło mnóstwo ludzi do tej kuchni, i na to podwórko, po
którym latały szczury. Ja nie mówię o artystach i ludziach z samej
„Piwnicy", bo poza tym, tam wszyscy bywali w tejże kuchni. I z dużym
zaciekawieniem, dziś patrzę na to, bo to było dość egzotyczne. I to jest
bardzo śmieszne, że to nie była żadna koncepcja, wiesz, estetyczna, czy
coś w rodzaju manifestu, czy wymyślonego programu artystycznego,
żebyśmy mogli się w tej kuchni spotykać... Po prostu nie było gdzie. To
była konieczność. Nocne życie, jak wiadomo, nie istniało. Był tam
jeden SPATiF, czy coś takiego, ale zamykali wcześnie. A już mowy nie
było o żadnych naszych kabaretowych spotkaniach w „Piwnicy". Po
kabarecie w „Piwnicy" nie wolno było zostawać, za żadną cenę, to też
paradoks! Pół godziny po kabarecie musieliśmy wychodzić, nie dało
rady, natychmiast nas wyrzucali. I pewnego dnia ja zaprosiłem ludzi
do tej kuchni, no i potem przychodziliśmy tam prawie codziennie.
W nocy... Tam bywała czasem niesamowita ilość ludzi. Ktoś kiedyś
przyprowadził 30 czy 20 aktorów, z Moskwy, tam bywał i Łomnicki,
1 Hasior, i Łucja Prus - pamiętam taka była wspaniała itd., itd.
Dziesiątki ludzi tam przychodziło rozmaitych, którzy przez „Piwnicę"
się przewijali. Była to zupełnie sytuacja dziwna. Tymczasowa. Ale ja
wtedy tamto uważałem za rzecz stałą, niezmienną. Trzeba było sobie
czas urozmaicać i stąd, w ogóle, ta cała sprawa „Piwnicy". Tak, dziś
wydaje się, że to już nie ma sensu, bo czas jest teraz bardzo interesujący,
tyle rzeczy dzieje się ciekawych naokoło. Ale jednocześnie mi się
wydaje, że to chwilowo tylko. No nie wiem, może to będzie miesiąc,
dwa... trzy...
Z.B. I co, będzie znowu potrzeba takich miejsc jak Groble, żeby gdzieś
uciec, schować się?
P.S. Tak, żeby uciec, bo tam jednak to był taki trochę azyl. To była
trochę taka ucieczka przed rzeczywistością. Bo ten film właśnie
dotykać ma kwestii pewnej tajemnej enklawy, jaką jest „Piwnica"
w Krakowie, czy jaką były Groble, zresztą te rzeczy będą się nakładać
na siebie w filmie. Bo dla mnie moje bycie na Groblach, w mieszkaniu
Janiny, ciotek itd., itd., i jednocześnie moje uczestnictwo w życiu na
Groblach (mnie tam bardzo polubili), to rzecz, którą się do dzisiaj
zdumiewam. I to zdumienie, że coś takiego jest możliwe, chciałbym
wywołać w obrazach. Bo dla mnie ten pobyt jest takim surrealnym
przedstawieniem, które trwało 20 lat, z którego ja sobie już zdawałem
sprawę będąc tam wtedy. I ten film ma być skonstruowany jak
przedstawienie.
Ja sobie wyobrażam jedenaście zdarzeń z tych dwudziestu lat, być
może trzydziestu, które, dziś już, trzeba będzie zainscenizować. I które
są opisane, bo opowiedziałem to jednemu poecie - Zbigniewowi
Książkowi, a on ułożył to w wiersz, który stał się tekstem piosenki.
Z.B. A kto pisze muzykę?
P.S. No, oczywiście, Zygmunt! Zygmunt Konieczny. Nie tylko
dlatego, że to znakomity, niezwykły, wspaniały nasz kompozytor. Ale
on także był bardzo związany z Groblami. I on to czuje świetnie. Tam
się właściwie wychował, nie powiem: ukształtował. Tam jadł jajecznicę
u Janiny, zupy u cioci Oli itd., itd. Wiesz On tam żył tak jak my. Żył co
noc, bo nie było gdzie żyć. I te noce tam... - to będzie bardzo ważnym
elementem. Tam nie ma czasu, tam każda chwila jest ważna... Bo każde
takie zdarzenie, każda chwila może się okazać chwilą ostatnią, bo
czasem też taka chwila wywołana w obrazie, którą się przywołuje,
może się okazać, że to nie chwila wcale, ale że to trwało 20 lat...
I ja teraz mam taki pomysł, który jest dla mnie bardzo ważny.
Widzisz, te zdarzenia opisane w piosence, która będzie na końcu, ja
chcę opowiedzieć mojej własnej babce - co nie będzie w tym filmie
wyraźnie powiedziane. - To jest moja z nią rozmowa, takie do niej
przesłanie. A ja oglądam te Groble jakbym umarł... Znane jest
powiedzenie Marka Aureliusza: Pamiętaj człowieku, jak się budzisz
dzisiaj rano, traktuj siebie, jakbyś umarł wczoraj, a dzisiaj zmartwych
wstałeś i żyj tak, jakbyś chciał. - I to trochę jest taka wykładnia.
Boja miałem tę bardzo śmieszną babkę, taką ekscentryczną, bardzo
ciekawą, którą lubiłem, ale nie zdążyłem nigdy dobrze jej poznać. Ona
mnie fascynowała i fascynuje do dziś. Chodziła w długich pelerynach,
w modnych kapeluszach, jako małe dziecko to zauważyłem. Jeździła
zawsze wspaniałym samochodem po Warszawie. Potem pojechała do
Paryża... Zamordowali ją Niemcy w 41 roku. Czekaj, kiedy Niemcy
zajęli Paryż... w 40-tym, to ona została zamordowana w 41 roku. Ja
zrozumiałem dopiero potem dlaczego matka tak strasznie płakała w 40
roku na Nowym Świecie. Pamiętam szliśmy wtedy w Warszawie
Nowym Światem i ona mnie gdzieś chowała po kątach. I ja mówię:
Dlaczego płaczesz? „...No bo Niemcy zajęli Paryż!"- ona powiedzia
ła...- „Nie zobaczysz już więcej, babki... swojej..."
I nie zobaczyłem. Ona została zamordowana w Mauthausen, jak
większość tej rodziny. To była niesamowicie fantazyjna kobieta, ta
moja babka. I ja jej chcę to moje życie na Groblach opowiedzieć,
i o tych zdarzeniach rozmaitych, których tu byłem świadkiem... Chcę
jej to powiedzieć tak, jak do matki. Dlatego ona na początku filmu się
pojawi, jak jedzie pięknym samochodem z 30-tego roku. To będzie
konfiguracja kompletnie niezrozumiała dla widza, ale dla mnie ważna.
Ja nie mogę być konferansjerem tych wydarzeń. Bo to będzie takie
wspominanie nie wspominanie, wolałbym te zdarzenia opisywać, ale
oczywiście komuś, nie sobie. Poza tym ja chcę zrobić przedstawienie
0 groblach na Groblach, ale przedstawienie takie prawdziwe, wiesz,
oczywiście dla publiczności, zresztą ono będzie robione z publicznoś
cią. Tak chciałem.
Z.B. Zaczepieniem tych wszystkich wydarzeń jest dom na Groblach
12, bo to był ten ostatni Twój stały adres?
P.S. Tak, to dom Janiny, przez który to dom te zdarzenia są jak gdyby
obserwowane. Ale ja nie chcę żeby to było o Janinie, ani nawet o jej
domu, a tylko o tym, że przez to okno jedno, na świat spoglądałem...
1 to jest zabawne, że ilekroć chciałem opowiedzieć, co tam widziałem,
to mi nikt nie wierzył. I po to jest, w ogóle, to przedstawienie: żeby ci
mieszkańcy, ci, co jeszcze żyją, wiedzieli o tym, co się wydarzyło,
dlaczego tam było tak zabawnie, właśnie poza domem Janiny, który
był strukturą podstawową wewnętrzną - tak myśmy na to patrzyli.
Ten dom oczywiście będzie opisany, ale nie on tu jest najważniejszy.
Przede wszystkim: Groble. Jeżeli uda mi się ten film o Groblach zrobić,
to może potem uda mi się i o Janinie opowiedzieć. Bo to jest
fascynujące: jej awantura z „Piwnicą". Wyobraź sobie młodą, piękną
kobietę, intelektualną, asystentkę, profesorkę Uniwersytetu, i ona
nagle kiedyś do tej naszej brudnej „Piwnicy" przychodzi i tu zostaje.
Dlaczego tu została, zamiast pisać naukowe prace. Jest przecież
doktorką filologii, napisała parę wspaniałych prac, a została malarką
obrazów i naszą scenografką wspaniałą. Ileż ona programów zain
spirowała, ileż tekstów zasugerowała.
Z.B. Do dziś jest takim strażnikiem tradycji piwnicznej...
P.S. No, tak!... I to wszystko jest dla mnie nie mniej zdumiewające. Że
169
�ona i te ciotki nas przyjęły, jak one temu wszystkiemu uległy... Ale to
jest odrębna opowieść, to musiałby być inny film. Może dla jasności tu
trzeba dwa słowa o Groblach jeszcze dopowiedzieć. Ja się często nad
tym zastanawiałem, skąd się to wzięło. Ta niezwykłość, niesamowitość, dziwność tego miejsca. Czy dlatego, że to jest bardzo blisko tego
wszystkiego, czym są Planty, czym jest Wisła, czym jest Wawel. Bo to
jest miejsce dziwne. Odizolowane od całego miasta, małe, leżące na
uboczu a jednocześnie w samym centrum Krakowa, tuż obok Wawelu,
dzwonu Zygmunta. Tam się działy rzeczy niesamowite, mówię Ci, że
tam była taka enklawa tajemna. Może przez te podwodne żyły - nie
żyły, może przez wpływ Wawelu, i tego dzwonu, procesje - nie pro
cesje, może to wszystko sprawiło, że nagromadziła się tam ta
mieszanina szaleństwa i spokoju małego miasteczka.
Tam wydarzało sie mnóstwo fantazyjnych rzeczy, dziwnych rzeczy.
Dlaczego fantazyjnych? Oj, to zupełnie jak u Felliniego prawie...
Więc jeśli chodzi o ten dom Janiny, i inne domy na Groblach, to
będzie taki wystrój zupełnie bez czasu, bez niczego. Opowiadałem Ci
pewne zdarzenie, że przez całe lata tam na Groblach, niedaleko
mieszkała Joanna Braun, świetna scenografka. (To będzie takie
zapożyczenie z Saury w tym moim filmie. To też dobry temat dla
rozważań przyszłych filmologów.) I ona chodzi tam po tym placu 30
lat, może już nie taka zgrabna, jak kiedyś (a jednak! jednak!) może już
nie taka ładna (a jednak! jednak!), ruda, nadal pięknie ruda. Wpierw
chodziła sama, potem chodziła z mężem jednym, potem chodziła
w ciąży, potem chodziła z małym dzieckiem, teraz chodzi z dużym
dzieckiem, już niedługo będzie znów nowe małe dziecko, czyli będzie
miała wnuka czy wnuczkę. I po niej tylko widać, że nic się nie stało, ale
że jednak jakieś zdarzenia upłynęły w określonym czasie, i ona jest jak
gdyby jedynym realistycznym w tej chwili obrazkiem, reszta będzie siłą
rzeczy inscenizacją. (Wiesz, o co mi chodzi: ona odprowadzała do
przedszkola tę małą i myśmy się tak spotykali codziennie, i słuchaj ja
się nie zorientowałem w tej całej sprawie. Po latach dziesięciu
spotykam ją z dziewczyką dużą i pytam gdzie jest ta mała, a ona mówi
jaka mała, przecież to jest ta. I wtedy ja się dopiero stuknąłem w czoło
i zrozumiałem, że to jest ta sama. Ona ma już dzisiaj dwadzieścia lat.)
Będą opisane wszystkie miejsca, z którymi ja byłem związany.
Czasami wygląda to dość ponuro, bo to klatki schodowe, wiesz, stare
jeszcze, kamienice przedwojenne, pożydowskie, stare place. Otóż - to
także jest tajemnica dla mnie - jak przyjechałem do Krakowa, najpierw
mieszkałem na ulicy niedaleko Grobli, potem też na Groblach, ale
z drugiej strony, vis a vis Janiny pod 3-ką, bliżej Wisły, Powiśla, potem
stamtąd się wyprowadziłem, bo już nie mogłem, ale tak naprawdę
nigdzie się nie wyprowadziłem, czy jak to powiedzieć: „donikąd", bo
nie miałem mieszkania przez trzy lata prawie (dlatego tak dobrze znam
Kraków od tej mniej znanej, jasnej jego strony, czy może raczej od tej
ciemniejszej, tego podziemnego światka, bo mieszkałem wszędzie,
gdzie popadło, codziennie gdzie indziej prawie), no a potem znowu, po
tym wypadku ze złamaną nogą zamieszkałem na Groblach, u Janiny
właśnie. - To tak jak gdyby życie zawinięte w jednym miejscu...
Ale powiadam Ci, ja nie chciałbym, żeby to był film o mnie, te moje
miejsca też są tylko dekoracją, ja nawet chcę, żebym tam nie istniał, bo
to jest o kimś innym opowieść, nie o mnie. I te zdarzenia będziemy
oglądali sobie bardzo pięknie: one się dokonają na oczach widzów,
którzy będą przypadkowymi widzami na placu. My ogłosimy, że
będzie taki dzień, i że kto chce niech przychodzi. Ja chciałbym tych
stałych mieszkańców zaprosić. Zastukamy do drzwi. Wszystkich
zaprosimy... Urządzimy ognisko... (Ja już wiem zresztą, że oni wszyscy
są dobrze nastawieni do tego pomysłu, niektórzy nawet już przychodzą
i pytają - to też znak czasu! - czy mogą przynieść swoje wideo, żeby to
zarejestrować, albo czy będą mogli sobie potem ten film, co ma
powstać, przepisać, żeby mieć w domu.)
To były niby zdarzenia błahe, ale opisane na końcu przez piosenkę
powinny nabrać zupełnie innego wymiaru.
Z.B. One będą inscenizowane, powiedziałeś jedenaście scen, króciut
ko, co wybrałeś?
P.S. Tam będzie kilka wątków, jeden np. takiego poety Bogdana D.,
który malował się na biało. Dużo krwi będzie w tym filmie chyba. Ten
poeta, kiedy kąpał się, do wody zawsze wlewał sobie tochę krwi
zwierzęcej. Tam w jakimś domu zamieszkali malarze, grupa malarzy.
Bardzo fajni, młode dziewczyny, chłopcy, pełni czynu, pili wódkę
z krwią, podcinali sobie żyły. To było bardzo ciekawe, mimo że
przerażające dla mnie, boja nigdy nie brałem w tym udziału. Dwa razy
tam byłem, nieprzyjemnie. Wiesz taki rytuał, pili wódkę nacinając
sobie palce. Dajmy na to piło dwóch, to ten pierwszy nacinał sobie
palec i ta jego krew spływała do szklanki drugiego, a potem ten drugi
robił to samo, i ta krew drugiego ściekała do szklanki pierwszego... To
był jakiś dziwny artystyczno-demoniczny, satanistyczny obrzęd.
A ten Bogdan D., wyobraź sobie, był poetą dość zdolnym, ale
szaleńcem. On się przewija w tym filmie cały czas, cztery razy chyba.
Matka jego była bardzo ładną kobietą, ojca mniej" znałem, taki
przyciszony siedział w domu, nie wychodził. Ona szatnię prowadziła,
dwie: w Europejskim i gdzieś tam, wytworna taka, towarzyska, typowa
kobieta. Kiedyś poszedłem do niego, bo on przyjaźnił się z Janiną,
pożyczał od niej książki i rozmawiał z nią dużo. Matka mi otwiera
170
drzwi. On mieszkał na Groblach obok. Ja mówię, czy jest Bogdan? Ona
mówi: jest w łazience, kąpie się. Czy mogę poczekać chwilę? Niech pan
wejdzie. O co chodzi? I ja wchodzę do tej łazienki, która jest otwarta;
on w wodzie, ale czerwonej. Ja mówię: Bogdan dlaczego ta woda taka
czerwona? A on mówi: no wiesz, nie, nie bardzo dzisiaj, bo tylko pół
litra krwi. Bo on się w zwierzęcej krwi kąpał, i to było coś tak
niebywałego (zawsze zastanawiałem się skąd on tę krew brał, chyba od
rzeźnika). Zbierał wiersze, takie tomiki wierszy rozmaitych, sam pisał,
ale tych jego wierszy nikt nie wydał, te tomiki zresztą Janinie ofiarował.
No a potem, że był nieszczęśliwym i wariatem troszkę, a nawet może
bardzo, postanowił zginąć z głodu w lesie, z zimna. Skończyło się to po
prostu tym, że zjadły go wilki pod Myślenicami. Został tylko jego
portfelik, w którym był jego dowód osobisty i taka kartka. Napisał na
tej kartce z zeszyciku - pokazała mi to matka - że jeszcze chyba
wytrzyma dwa, trzy dni i wreszcie nastąpi to, na co czeka. - Czyli
śmierć. Ale chyba nastąpiła wcześniej, bo wilki go napadły. No więc
i taka postać też będzie. ... Ja robię właściwie znaki dla siebie, a dla
widza myślę, robi się nastrój niezwykły.
Pamiętam, dostałem taki adapterek i miałem jedną taką płytę
Mozarta, bodaj Eine kleine Nachtmusik, i ją sobie puszczałem. Ale
może raz w życiu, może nie raz, a w każdym razie może tak mi się
wydawało, że zakochała się we mnie kobieta, taka mała, drobniutka
dziewczyna malarka, pamiętam taka maluteńka kobietka, po prostu
chodziła i pisała do mnie listy, i latem, jak było ciepło zawsze miałem
otwarte okna, i tę muzyczkę sobie puszczałem, i jeszcze jakieś piosenki
stare. I zawsze rano znajdowałem różę, jedną, taką piękną. Słuchaj, i to
było fantastycznie piękne. Zresztą motyw tej róży naturalnie jeszcze się
przewinie.. .itd.,itd.,itd...
A scenki jakie jeszcze wybrałem? Jedna piękna historia: Luiza
striptizerka, która też umarła - chciałem żeby ten motyw umierania
tam się powtarzał, bo film będzie raczej oparty na tych co umarli, niż
na tych co żyją. Ta Luiza zrobiła striptiz na placu całym, na moje
urodziny, wspaniałe to było, ludzie zupełnie zwariowali, ze strachu,
z przerażenia.
Z.B. W którym to roku było? *"
P.S. To było w 64, rozebrała się do połowy. Ona przychodziła do nas
do Kabaretu, raz występowała chyba nawet w „Piwnicy" troszkę,
a była to dziewczyna wysoka o ładnym biuście, ale kompletnie
nieporadna, nie umiejąca się nawet rozebrać, i taka drepcząca, nie
potrafiąca tańczyć, bo słuchu nie miała, piła dość dużo, i tak zrzucała
z siebie te szmaty, pamiętam to było w Cyganerii, zrzucała, a potem tak
o, machała ręką i odchodziła (pamiętam, że zawsze po striptizie, babcie
klozetowe zbierały te szmatki rozrzucone). Ale ona kiedyś zrobiła
rzecz bardzo zabawną, bo była pijana zupełnie, wyszła do tego
striptizu, i tak rozebrała się, tylko troszkę potupała, i nagle wyjęła
sztuczną szczękę i rzuciła nią o ziemię. I to tak totalny sukces
odniosło.(No wyobraź sobie, taki striptiz - sztuczna noga, sztuczne
włosy, sztuczne coś tam.) I ja chcę to pokazać.
Z.B. Gdzie ona będzie tańczyła?
P.S. Będzie tańczyła w Blue Boxie, znaczy ona nie ona, tylko inna, bo
te miejsca uległy już zmianie. Ona występowała w Cyganerii. Wszędzie
robiła striptizy w Krakowie. Chodziła całą noc przez wszystkie lokale,
te najważniejsze.
Dalej, zdarzenie dziwne, w którym powiesił sie jeden młody malarz,
bardzo fajny, Marek J. Piotr?.. Marek! Żona, bardzo piękna osoba,
pojechała na wakacje z dziećmi, dwoje dzieci mieli. Powiesił się na
strychu. I ją sprowadzili. Taka para, co to się niby kochała. I ludzie ją
prosili, żeby ona dawała po kawałeczku tego sznura, bo to przynosi
szczęście, to ona oburzona powiedziała, że mowy nie ma, to mi
opowiadał jeden mój znajomy, a potem powiedziała, no dobrze, ale
niech każdy płaci po 5 tysięcy...
A potem była taka historia na Groblach, tam był taki sklepik na
rogu, spożywczy, a potem piekarnia. Dwaj bracia, założyli piekarnię
i jeden z nich też się powiesił. I ja chcę użyć tych dwu opowieści i je
połączyć: tamtego Marka i tego jednego z braci piekarzy. Bo to też mi
opowiadała sąsiadka, że ona tam poleciała zobaczyć jak on wisi,
odcięli go naturalnie. I znów zbiegli się ludzie, też chcieli po kawałecz
ku, a ta wyjąca, rozpaczająca żona powiedziała, a teraz, to po 100 tys.
Tak się zmieniły czasy...
Z.B. Kiedy to było?
P.S. Niedawno, ile to było pół roku, czy coś takiego. Tam śmierć
krążyła cały czas, tak jakoś bardzo namacalnie.
No więc będzie też i ta moja, dziwna historia... Był taki facet, który
mieszkał tutaj, i miał na rogu sklepik, to strasznie śmieszne... nawet
chcę wmurować tablicę. Sklepik był na rogu, a on mieszkał, jak gdyby
po przekątnej, po drugiej stronie. Oni mieszkali w suterenie, wiesz,
w takim maleńkim pokoiku, i on calusieńką noc patrzył, czy tam ktoś
go nie okrada, i rzeczywiście raz jak zasnął to...
Z.B. Z czym ten sklep ?
P.S. Takie tam, kapusta, groch, weki, ciastka, krachle, orzechy stare,
świeże bułki, takie duperele. No i on mnie okropnie sekował, okropnie.
Ciocia Ola, która była naszą Panią, nosiła, co prawda węgiel, boja nie
chciałem. Prosiła, idźże Piotrusiu, zrób chociaż jakieś zakupy. A ja na
to, że już wolałbym węgiel nosić, bo on mnie strasznie sekował, on
nigdy nie chciał mi sprzedać tych bułek. A ja jak głupi chodziłem
�i chodziłem, okropnie mnie wyzywał, wyrzucał z tego sklepiku. Nie
mogę iść Pani Olu, bo mnie wyrzucił. Kupże ogórków - wyrzucił,
kupże coś tam - wyrzucił, wyrzucił, itd., itd., itd. I pewnego dnia... po
latach dziesięciu, dzwoni w środku nocy jego żona do drzwi, i mówi, że
mąż ma zawał serca, że jest na pogotowiu i prosi, żebym do niego
przyjechał. No i pojechałem, on leżał na korytarzu i złapał mnie za
rękę, po jJrostu chciał coś powiedzieć, i umarł. I dlaczego chciał mnie
zobaczyć? Nie wiem, co chciał mi powiedzieć, dlaczego mnie wezwał,
0 co mu chodziło? Może po prostu mnie lubił i okazywał to w sposób
dość przewrotny, ja to wziąłem też pod uwagę. Ale jak to pokazać, jak
to opowiedzieć? To mnie tak zdumiało, że on chciał coś... Ale nie wiem
со... I to jest dla mnie tajemnica. To też chciałbym pokazać. To będzie
na pewno.
Nie pamiętam w tej chwili wszystkiego... Aha, będzie ta wspaniała
scena, zupełnie niewiarygodna, o tej facetce z nożem w piersiach...
Rano mnie obudzili, żeby lecieć na róg Darłowskiej i Grobli, gdzie leży
jakaś facetka z nożem wbitym w serce. Słuchaj - to było tak okropnie
śmieszne wszystko razem, bo ona tam była rzeczywiście, krew się lała,
a wszyscy dyskutowali, czy można ten nóż wyciągnąć czy nie, a Kamila
taka miała piwiarnię, wiesz taka ruda, ta Kamila, jasna gwiazdka.
1 ciągle to piwo, piwo, piwo, a ludzie zamiast pić piwo właśnie przy tej
z nożem stali wszyscy, i ona była wściekła, bo to dla niej strata.
W końcu przyjechała karetka, ale wyobraź sobie z... lalką ślubną na
przodzie. Okazało się, że jeden pielęgniarz brał ślub i pojechał karetką
na wesele, słuchaj, i wracali, no i ktoś go zawiadomił, i zapomniał zdjąć
tę lalkę cholerną. Ja go zapytałem, dlaczego ta lalka? Bo brałem ślub
i zapomniałem zdjąć. Czyż to nie czysty surrealizm, tu leży baba
z nożem w sercu, a tu karetka z lalką weselną po nią przyjeżdża...
Z.B. Przeżyła?
P.S. Naturalnie, przeżyła, bo ona nie miała go w serce wbitego.
A jeszcze potem puścili się wszyscy w pościg za tym, co wbił ten nóż, bo
ona wrzeszczała, gdzie on uciekł. Żyje do teraz ta pani, ma 50, 80 lat.
No a Kamila wreszcie mówi, no to chodźcie na piwo, wzięła, i słuchaj,
niebywałe, to do niej niepodobne, ona taka skąpa była, postawiła po
raz pierwszy za darmo piwo. Pół dnia to trwało, że tam wszyscy stali
przy tej kobiecie, a nie chcieli pić piwa. Jeden tylko tak z tyłu stał,
patrzył tylko. Tutaj po tym zdarzeniu będzie takie jedno, które musi
być, bo to bardzo ciekawe. Ja zawsze późno wstawałem, a tam było
tak, że jak coś się zdarzało, wszyscy się zawiadamiali, jak na wsi. Ja nie
zapomnę, jak byłem w Sromowcach kiedyś, stare Sromowce były
fantastyczne nad Dunajcem, w takim domku zamieszkałem, to mi
poradził Wiśniak, pamiętam, na piętrze piękny był ten dom z jakimś
gankiem bardzo ładnym, byłem sam dziesięć dni, bardzo mili ludzie
byli tam na dole, ci właściciele. I pewnego dnia tam sobie spałem na
tym ganku, było ciepło, a wtem ta baba wrzeszczy: panie, panie, wyjdź
pan na ganek i zobacz pan. Ja mówię, co mam zobaczyć? - Jak to co?
Kwaśniewski idzie do pracy! Okazuje się, że on nie chodził do pracy 10
lat i nagle coś mu się zebrało, i wszyscy bardzo mu się dziwili, latali
żeby go zobaczyć.
Z.B. A Ty się obudziłeś i co?
P.S. I popędziłem też zobaczyć, nawet nie wypadało nie interesować
się. A tak się mówi, że na krzywdę ludzką człowiek nie ma czułości. To
tak jak vis a vis, jeden taki był, co wyrzucał dziecko z balkonu, bo się
dowiedział, że to niejego dziecko. Tu żona wrzeszczy, a on trzyma tego
bachora, z pierwszego piętra na szczęście, i wrzeszczy, że ona jest taka
a taka, że to nie jego dziecko, że ona już nie jest jego żoną i że on je
zabije i długo je trzymał, długo, długo, aż w końcu ludzie polecieli
i przynieśli kołdry i on rzucił w końcu to dziecko, już widząc, że jest
bezpieczne. Jakiś taki roczny chłopak, słuchaj, co się to wyprawiało.
No też wszyscy się zbiegli, no rzeczywiście to dziecko było, i może on
by rzucił, gdyby nie te kołdry, przyjechała milicja i go zamknęła, za
usiłowanie zabójstwa. No więc to będzie utkane z takich zdarzeń
i z takich małych scen.
Z.B. To będzie film fabularny, pełnometrażowy?
P.S. Nie, półgodzinny.
Z.B. Ty chcesz to wszystko w pół godziny opowiedzieć?
P.S. Nie, ja nie chciałbym, żeby to wszystko było takie opowiedziane
dokładnie, bo to może być początek, jak ktoś zrzuca dziecko z góry, to
niedługo trzeba...
I teraz historia jest taka, że tam jest ognisko, które widać z góry,
zaczęło się od tego ogniska, i po pół godzinie, ludzie przy tym ognisku
śpiewają tę piosenkę, opowiadając to, co widzieliśmy już wszyscy, tak
troszkę wiesz, jak u Prousta, że na samym końcu on postanawia
napisać książkę, którą ludzie już przeczytali, pamiętasz tam, jak się
wchodzi do biblioteki... No i to jest jak gdyby piosenka, którą chcę
opowiedzieć, tylko że ona odwraca czas, nie wpierw piosenka, bo to by
było już nudne. Zygmunt zrobił taką melodyczną muzykę o tych
zdarzeniach, o pieczątkarzach, o Luizie, o zupach u Janiny.
Z.B. Co to były zupy u Janiny?
P.S. Zawsze ciocia Ola gotowała bardzo dużo zupy, cztery zupy
gotowała ta ciocia Ola, i zostawiała nam na noc. Była pomidorowa,
kartoflanka, ogórkowa i chyba rosół, i zawsze myśmy te zupy jedli.
Zresztą tam będzie śpiewane o tej zupie. Myśmy się przyjaźnili, i to
była piękna historia, ta historyjka musi być, z taką prokurator, która
miała męża, a mąż ją strasznie zdradzał, był dość zamożny, a ona była
nowym prokuratorem, on był dość przystojny, wtedy był jeszcze
snobizm na tę gasnącą arystokrację, był z dobrej rodziny, młodszy od
niej, a ona była brzydka, taka niebardzo. No i my kiedyś w kuchni
właśnie jemy tę zupę, ogórkową, pamiętam do dziś i ta biedna Ola
przyszła, Janiny nie było, bo spała, my późno przyszliśmy, i mówi:
słuchajcie, lećcie tam szybko, jak usłyszałam, że się okno otwiera, to
poszłam do pokoju, Twojego, mówi do mnie, i co zobaczyłam, że na
parapecie siedzi ta Hania, chyba Hania miała na imię, i rewolwer
wyjęła. To była noc, słuchaj, późna noc, i w tym momencie, jak ciocia
Ola to mówi, słyszymy strzał prawdziwy, wiesz, bo to huczy, drzwi
otwarte, polecieliśmy tam, a ona, rewolwer leżał już na parapecie,
a ona płacze, strasznie płakała i wołała, że zabiła - zabiłam, zabiłam!
- wyprowadźcie mnie, bo ja zabiłam męża, a pijana była troszkę,
myślała, że zabiła męża, wiesz w takim majaku jakimś strzeliła do
niego, a powiedzcie, że mnie zdradził, że mnie zdradził... Odwieźliśmy
ją taksówka do domu, a on spał sobie smacznie, jej się tylko śniło po
pijanemu, wiesz jakiś majak. I taka scenka musi być w przedstawieniu.
Tam jeszcze był taki złośliwy garbus, który latał po tych Groblach,
którego też chciałem wprowadzić, to straszny był taki potwór, latał po
nocach, jak widział, słuchaj, że nikogo nie ma w domu to walił w okno
kamieniem, żeby zbić okno, taki złośliwy, wiesz jak to się mówi
garbaty, albo rudy. I to było tak strasznie śmieszne, bo kiedyś go
złapali, i mu nalali okropnie, bo on pod drzewami się czaił, i nikt nie
wiedział, co tu robi, wszyscy myśleli, że to jacyś chłopcy, chuligani mali,
tłuką te szyby, a tu się okazało, że to ten starzec, który latał po tych
Groblach jak głupi, i taki też musi być, bo jak garbus rzuca kamieniem,
to od razu widać, że złośliwy. Nie ? Tu nie trzeba nic opowiadać.
No i jeszcze dozorca tam wystąpi, i będzie pokazany. To jest
niebywałe, bo to facet ślepy. Dawniej, jak się płaciło za tak zwaną
bramę, to wkładał sobie do oczu nową wielkość pieniędzy, wiesz, czy
jest 10 zł, 2 zł czy 1 zł. Jak wiedział, że nie ma 20 zł, czy coś takiego, to
w ogóle nie wpuszczał. Stąd myśmy musieli wchodzie przez okno, to
też nie z jakiejś anarchistyczno-artystycznej koncepcji się wzięło, to
nasze wchodzenie przez okno, tylko z konieczności. Myśmy nie mieli
nigdy pieniędzy. No bo jeżeli 20 osób idzie, 20 zł i 20 osób, to była
szalona suma, to mogło iść na wino dla dziewczyn, to było 5 litrów
wódki, czy coś takiego, za te pieniądze, co trzeba by dać mu na bramę.
Poza tym on ma przepuklinę i w dodatku straszny jeszcze dewot, leży
plackiem i stroi Matkę Boską nad drzwiami tej bramy. Nie wiem, czy
widziałeś ją tak przepięknie ubraną, w kwiaty, takie rozszalałe kwiaty.
A jednocześnie mówię o przepuklinie, bo nosi węgiel, zrzuca, taki jest
dzielny, monstrualny, on za pieniądze powinien być pokazywany.
No i jeszcze w mieszkaniu Janiny będzie tylko, tylko jedna scena
bardzo ładna. Bo ona takie wtorki urządza, tam przychodzą tacy
bardzo dziwni znajomi, bardzo dziwni, takie towarzystwo między
Niebem a Ziemią. A kiedyś właśnie Jurek Gościk, robił mały film
0 Krakowie, on był operatorem, to się nazywało Tajemnice Krakowa.
To była cała kronika filmowa poświęcona Krakowowi, inspirowana
przez „Piwnicę". Tam między innymi były filmowane Groble, gdy żyły
jeszcze ciotki, jest tam też moja matka, która akurat przyjechała do
Krakowa wtedy, kiedy to było kręcone. Jest także tamto towarzystwo
Janiny. To był taki bal przebierany troszeczkę. I ja chcę zrobić prosty
zabieg, żeby ona pokazywała tym swoim współczesnym ludziom tę
kronikę sprzed 20 lat, bo to mniej więcej 20 lat temu było. I wtedy ci
umarli pojawią się w ten sposób, wiesz, będzie można ich zobaczyć
1 tutaj ona zaistnieje.
Z.B. Na zakończenie, wyjdźmy jeszcze poza plany filmowe. Podobno
zamierzasz też urządzić spotkanie Królów w Krakowie. W tym
numerze „Kontekstów" będzie taki tekst, Przeżyć fikcję, napisany
przez Aleksandra Jackowskiego, w którym wspomina on o tych
wszystkich Twoich spektaklach-rekonstrukcjach, jak wjazd Ks.Józefa, Hołd pruski...
P.S. Kraszewski też był...
Z.B. Kraszewski właśnie... Kiedy ludzie przeżywali rzecz zrekonst
ruowaną, wchodzili w to głęboko, gdzie zacierała się granica między
fikcją a rzeczywistością, gdzie brało w tym udział i przeżywało to całe
miasto, a teraz zdaje się całą Europę chcesz postawić na nogi...
P.S. Tylko wiesz, że ja teraz zamierzam właściwie to odwrotnie, nie
„przeżyć fikcję", tylko przeżyć rzeczywistość, jeszcze istniejącą ze
strzępów... Ja bym chciał, to jest w tej chwili takafiksacjamoja, żeby
przyjechały te domy królewskie panujące do teraz, które są związane
z Jagiellończykami, czyli właściwie historycznie jest wszystko w po
rządku. Wzięły się za to bardzo kompetentne osoby, historycy,
heraldykowie, genealogowie itd., itd. Trzeba spróbować, żeby zrobić
takie fantastyczne spotkanie. Bo mnie osobiście fascynuje to miasto,
autentycznie fascynuje, że to jest królewskie miasto (a dlaczego ja tu
przyjechałem, że tu jest zamek, i ta tradycja o świętym kamieniu na
Wawelu, to wszystko takie piękne). Mam taką, wiesz, patriotyczną
cześć dla tych tradycji, że czuje się to tu, że to jest królewskie miasto.
No tu naprawdę byli królowie w tym mieście, i leżą na tym Wawelu, nie
jak we Francji, tam nikt nie leży, bo wszystkich wyrzucili z trumien,
królowa Elżbieta miała rację, że nie przyjechała na to dwustulecie
rewolucji. Byłoby cudownie, gdyby przyjechała do Krakowa. Bo
Kraków polega także na obecności królów i królowych. I ja marzył
bym, żeby zadzwonić do królów i powiedzieć: Słuchajcie, przyjeżdżaj
cie tutaj... Więc ja chciałbym, żeby to było spotkanie panujących ludzi
teraz, pod hasłem, co dwory, królewskie rody ofiarowały w planie
kultury Europie. Czyli właściwie to będzie odwrócenie, nie fikcja, to
będzie raczej zanurzenie się w jakiejś rzeczywistości. Prawda? Która
jednak teraz jeszcze jest.
Z.B. Kiedy to ma się odbyć?
P.S. To ma się odbyć za rok. Jak się zgodzą.
171
�