Text
Lud, t. 91, 2007
POGLĄDY I OPINIE
TARZYCJUSZ BULIŃSKI
Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Poznań
POWIEDZ M I , CO TŁUMACZYSZ, A POWIEM CI, K I M JESTEŚ.
O POLSKICH P R Z E K Ł A D A C H PRAC ANTROPOLOGICZNYCH
W LATACH 2002-2007
Polski rynek tłumaczeń prac antropologicznych przeżywa ostatnio prawdziwy
rozkwit. Dość powiedzieć, że w ciągu ostatnich pięciu lat (2002-2007) ukazało
się ponad trzydzieści przekładów prac sygnowanych jako antropologiczne i po
wstały cztery nowe serie („Biblioteka Klasyków Antropologii", „Seria Antropo
logiczna", „Cultura", „Antropologia Religii"). W porównaniu do tego poprzednia
„pięciolatka" (1997-2001) wygląda znacznie gorzej — jest to raptem jedenaście
pozycji. Wyraźnie „idzie nowe".
I właściwie można by rzec, że dobrze się dzieje, bo przecież po latach posu¬
chy dostajemy do rąk tłumaczenia znanych książek. Wreszcie po polsku można
przeczytać Clifforda Geertza, Victora Turnera czy Edwarda Evans-Pritcharda. Nic,
tylko przyklasnąć! W rekordowym roku 2006 na półkach księgarskich ukazało się
trzynaście przekładów antropologicznych pozycji. To robi wrażenie. Jako czytelnik
mogę się tylko cieszyć. Jednak jako antropolog, współautor antologii (Buliński,
Kairski, 2006) i tłumacz, przyglądam się temu zjawisku zdecydowanie bardziej
krytycznym okiem. Niepokoi mnie szereg regularności, jakie można dostrzec
w przekładanych pracach, a które oceniam jako negatywne. Sądzę, że nie są one
przypadkowe i że wybory dokonywane w tym zakresie odzwierciedlają kondycję
polskiej antropologii. Stąd też wzięła się idea napisania tego tekstu. Chcę w nim
zwrócić uwagę na mankamenty polskich tłumaczeń, które najprawdopodobniej
biorą się z przesądzeń i wyborów znacznej części polskich antropologów.
Zajmę się tutaj dwudziestoma dziewięcioma pracami wydanymi w latach
2002-2007, które wymieniam w bibliografii . Cezurą jest rok 2002, ponieważ od
1
1
W wykazie pomijam wznowienia (np. Socjologię i antropologię Marcela Maussa), prace pogra
niczne, których antropologiczność budzi moje wątpliwości (np. Początki kultury René Girarda), książki
Tarzycjusz Buliński
296
tego momentu wzrosła łatwość wydawania tłumaczeń prac antropologicznych.
Pojawienie się nowych ścieżek finansowania przekładów zaowocowało szybkim
wzrostem liczby nowych pozycji na rynku księgarskim. W ciągu owych pięciu
lat można więc stosunkowo dobrze zaobserwować preferencje naszego środowi
ska odnośnie do tego, co tłumaczyć, jak tłumaczyć, jak wydawać i redagować.
I o tych preferencjach słów kilka.
Kryteria doboru pozycji do tłumaczenia
Przyjrzyjmy się najpierw, jakie regularności rządzą doborem pozycji przed¬
kładanych do tłumaczenia.
Na początek popatrzmy na rodzaj najchętniej wybieranych prac. Otóż w ciągu
tych pięciu ponad lat przełożono cztery monografie o tematyce szczegółowej (Geertz, 2006; Griaule, 2006; Evans-Pritchard, 2006, Radcliffe-Brown, 2006), zero prac
porównawczych, osiem monografii o tematyce ogólnej (Appadurai, 2005; Boyer,
2006; Douglas, 2004, 2007a; van Gennep, 2006; Goody, 2006; Hannerz, 2006b;
Hubert, Mauss, 2005), pięć podręczników (Barnard, 2006; Hannerz, 2006a; Herz¬
feld, 2004; Kuper, 2005, Winkin, 2007) siedem prac zawierających teksty pojedyn
czego autora (Douglas, 2007b; Geertz, 2003, 2005a, 2005b; Sahlins, 2006; Turner,
2005, 2007) oraz cztery antologie (Bakke, wyb., 2004; Hryciuk, Kościańska, wyb.,
2007; Nowicka, Kempny, wyb., 2003; Zajda, wyb., 2007) . Czy z tego wykazu nie
wynika, że bardziej wolimy tłumaczyć dzieła o charakterze ogólnym od tych po¬
ruszających kwestie szczegółowe? Teoria o szerokim, najlepiej ogólnoświatowym,
zakresie? — chętnie. Zbiór esejów o wszystkim z polemicznym zębem — z przy
jemnością. Najnowszy podręcznik? — jak najbardziej. Ale już porównawcze stu
dia regionalne lub monografie etnograficzne raczej omijamy z daleka. A jeżeli trafi
się praca szczegółowa, jest nią prawie zawsze pozycja sprzed wielu lat, jak to się
mówi „klasyczna". Alfred Radcliffe-Brown owszem, ale John Comaroff już nie.
Spośród monografii, honoru współczesnej antropologii broni jedna jedyna, wydana
ponad ćwierć wieku temu, Geertzowska Negara (2006), choć trudno j ą traktować
jako wzorcowy przykład dzisiejszego sposobu pisania tego typu prac. Wygląda na
to, że dla polskich antropologów wartościowsze są przekłady starych typów mo¬
nografii niż nowych. Zastanawiam się, dlaczego? Czyżbyśmy uważali monografię
za relikt minionej epoki, który nie ma racji bytu w dzisiejszym, złożonym świecie?
2
nieantropologiczne, choć wydane pod hasłem „etnologii i antropologii kultury" (np. Wyobraźnię etno
graficzną Paula Willisa) oraz pozycje ewidentnie nienaukowe, których geneza wywodzi się z antropo
logii (np. Drogi szamana Michaela Harnera). Nie uwzględniam też trzech kolejnych tomów „Dzieł"
Bronisława Malinowskiego, ponieważ interesują mnie nowe trendy wydawnicze, nie zaś kontynuacje.
W analizie pominę także, z oczywistych względów, antologię mojego współautorstwa.
Monografie szczegółowe dotyczą jednego ludu, prace porównawcze koncentrują się na grupie
ludów (oczywiście różnie wyznaczanej), monografie o tematyce ogólnej obejmują możliwie największą
liczbę ludów, najlepiej całą ludzkość.
2
Powiedz mi, co tłumaczysz, a powiem ci, kim jesteś
297
Monografia dobra, ale tylko do nauczania historii etnologii? A może o co innego tu
chodzi? Sądzę, że tak.
Jeżeli bowiem podzielimy tłumaczone prace na te, których celem jest w pierw¬
szym rzędzie wyjaśnienie danych etnograficznych (np. Griaule, 2006; Turner,
2007; Sahlins, 2006; Zajda, wyb., 2007) oraz na te, które używają etnografii do
zobrazowania jakiegoś ogólnego problemu (np. Geertz, 2005b; Douglas, 2007a;
Hannerz, 2006b; Nowicka, Kempy, wyb., 2003), wtedy pojawi się intrygująca
prawidłowość. Prace młodsze często mają charakter ogólny; etnografia pełni
w nich służebną rolę przykładu. Z kolei prace starsze częściej nasycone są et¬
nograficznym szczegółem. Książki powstałe po roku 1980 stanowią mniej niż
jedną trzecią wszystkich rozpatrywanych pozycji, zaś prace najnowsze, wydane
po roku 2000, to niecała jedna siódma. Tak więc nie tylko o monografie tu chodzi,
choć akurat one dobrze obrazują polskie tendencje. Po prostu w zakresie tłuma¬
czeń widać u nas odwrót od prac skupionych na wyjaśnianiu etnografii. Nowo¬
czesną antropologię w Polsce reprezentują tłumaczenia prac o ogólnym charak¬
terze, najlepiej — napisanych w eseistycznej i przyczynkarskiej formie. Jest to
ciekawa tendencja, ponieważ z Geertzem na sztandarze (w ostatnich latach jest
to najczęściej przekładany u nas autor) pomijamy prace realizujące jego postu¬
lat zagęszczania opisów świata. Odchodzimy od konkretu, równocześnie głosząc
jego pochwałę. Tymczasem wystarczy wziąć do ręki pierwszych dziesięć waż¬
nych pozycji z jakiejkolwiek etnologicznej tematyki, by zobaczyć, że — prócz
prac ogólnych — „drugą nogę" tej dyscypliny na świecie stanowią książki sku¬
piające się na wyjaśnianiu „zagęszczonej" etnografii. Wygląda na to, że odbija
się tu czkawką postmodernizm, który od badania świata wolał tropienie tropów
i rozmowy o dyscyplinie.
Zajmijmy się teraz rodzajem najchętniej wybieranych profili teoretycznych.
Rzuca się tu w oczy prawie całkowity brak pozycji należących do paradygmatu
naturalizmu metodologicznego. Właściwie, do tego nurtu z trudem zaklasyfiko¬
wać by można tylko pracę Boyera (2006; z trudem, ponieważ w naturalizmie
tkwią tylko jej podstawy, cała reszta opiera się na kognitywizmie). Inne książki
napisane w ramach rozmaitych podejść naturalistycznych, których we współ¬
czesnej antropologii bynajmniej nie brakuje, są skutecznie pomijane. W Polsce
króluje antynaturalizm, a ściślej mówiąc, jego wybrane fragmenty. Zdecydowaną
przewagę posiadają tu badacze połączeni mało precyzyjną etykietką antropolo¬
gii symbolicznej. Ich prace przekłada się wręcz hurtowo — dotychczas łącznie
przetłumaczono osiem pozycji autorstwa Victora Turnera, Mary Douglas i Clifforda Geertza, a w kolejce czekają następne. Znacznie słabiej reprezentowany
jest postmodernizm, socjologizm francuski oraz brytyjski funkcjonalizm. Co po¬
nadto? Gałąź kognitywna jest chyba dla nas mało istotna, gdyż wydanie dwóch
prac, które do niej przynależą (Boyer, 2006; Goody, 2006) zawdzięczamy środo¬
wiskom pozaantropologicznym. Strukturalizm, jak się wydaje, jest utożsamiany
z Levi-Straussem (i ewentualnie Edmundem Leachem), albowiem po ukazaniu
298
Tarzycjusz Buliński
się sześciu jego prac w poprzednich latach, temat ucichł prawie zupełnie, zaś
honoru tego paradygmatu muszą bronić najbardziej do niego zbliżone Wyspy
historii Marshalla Sahlinsa.
Wniosek stąd taki, że prym teoretyczny w polskiej antropologii wiedzie her
meneutyka, wspierana od czasu do czasu starszymi kierunkami (klasyczny funkcjonalizm i socjologizm). Jakiekolwiek inne podejścia mogą prześlizgnąć się
tylko w mniejszym formacie antologii. Taka tendencja nie dziwi, jeśli zestawić
j ą z omawianym powyżej nastawieniem „ogół — teoria — przyczynek". Herme¬
neutyka je ułatwia, ewolucjonizm czy kognitywizm utrudniają, i to bardzo.
Zasady rządzące przekładem i redakcją
Czas na drugą kwestię — regularności w zakresie rozstrzygnięć redakcyjnych
i translatorskich.
Zacznę od wyboru formy edycji, to jest decyzji o tym, czy będzie to książka
samodzielnie istniejąca na rynku, czy też wydana w ramach serii wydawniczej. Już
na pierwszy rzut oka widać, że króluje opcja druga — niemal wszystkie pozycje
opublikowano w ramach serii. Przyczyna takiego rozwiązania tkwi chyba w ra¬
cjach pozamerytorycznych, albowiem w większości wypadków trudno wychwycić
myśl przewodnią, przyświecającą całemu cyklowi. O ile lepiej lub gorzej udaje
się to w przypadku serii pozaantropologicznych („Communicare", „Horyzonty
Nowoczesności", „Pejzaże Myśli"), to już nowo powstałe serie antropologiczne
mają z tym poważne kłopoty. Rozwiązują je na dwa sposoby: albo raczą czy¬
telnika ogólnikami w rodzaju „przybliżania klasycznych tekstów", albo też po¬
mijają tę kwestię milczeniem. Pierwszą strategię stosuje „Biblioteka Klasyków
Antropologii" oraz „Seria Antropologiczna", w której kryterium wydawania są
bliżej nieokreślone „standardy" lub „nowe drogi postępowania" w dyscyplinie.
Być może są one uważane za tak oczywiste, że nie warto o nich pisać. Jestem od
miennego zdania. „Klasyczność", łącząca średniowieczny Opis podróży Wilhel
ma Rubruka do ziem Tatarów czy słynnych Wyspiarzy z Andamanów z na wskroś
współczesnym i z antropologią co najwyżej pokrewnym Szkicem z teorii praktyki
Pierre'a Bourdieu, jest dla mnie co najmniej niejasna. Nie wiem też, na czym
polega siła oddziaływania Boga wody Marcela Griaule'a (nie ujmując niczego
samej książce), jeśli nawet z samego wprowadzenia do tej książki wynika, że jej
ówczesna recepcja była dość ograniczona. Poszukiwanie znaczenia tej pozycji
poprzez pryzmat postmodernizmu, to chyba niezbyt trafny sposób pokazywania
standardów dyscypliny, prawda? Drugiej strategii hołduje krakowska „Cultura",
gdzie wydawane prace mają zapewne na celu stworzenie jakiejś ogólnej Nauki
o Kulturze, albowiem poza antropologią znajdziemy tam studia z zakresu litera¬
turoznawstwa, historii sztuki, socjologii i studiów kulturowych (pominięte przeze
mnie w bibliografii). „Zapewne", ponieważ brak choćby wzmianki na ten temat.
Powiedz mi, co tłumaczysz, a powiem ci, kim jesteś
299
To pozytywna interpretacja. Negatywna podejrzewa zbiórkę pod tytułem: „co kto
ma ciekawego do tłumaczenia?".
Jak widać, na razie formuła nowych serii antropologicznych ma kształt cokol¬
wiek niedookreślony. Interesująco współgra to z ciągle żywotną dyskusją na temat
tożsamości polskiej antropologii, jej zmienności i nieokreśloności. Czyżby niepew¬
ność granic dyscypliny wpływała także na charakter serii wydawniczych?
Przyjrzyjmy się z kolei kwestii „aparatu" redakcyjnego, dzięki któremu czy¬
telnik otrzymuje dodatkowe informacje, dostarczone przez tłumacza bądź redak¬
torów naukowych. Opracowanie redakcyjne obejmuje przede wszystkim wpro¬
wadzenie, przypisy merytoryczne i przypisy translatorskie. Są dwie przyczyny,
dla których polskie przekłady powinny być dobrze wyposażone w tego rodzaju
ułatwienia. Po pierwsze, dlatego że książki antropologiczne są tekstami specjali¬
stycznymi, których odbiór może nastręczać trudności. „Aparat" redakcyjny w ta¬
kich razach ma ułatwiać czytelnikowi zrozumienie treści książki, umiejscowić
j ą w odniesieniu do innych tekstów, wskazywać na jej mocne i słabe strony, wy¬
jaśnić niuanse tłumaczenia. Po drugie, dlatego że najprawdopodobniej jednym
z głównych celów ich wydawania jest chęć nadrobienia „zaległości" polskiej
antropologii względem antropologii światowej. Tłumaczenia mają przecież udo¬
stępniać polskiemu czytelnikowi ważne prace, o których do tej pory jedynie sły¬
szał lub czytał w omówieniach. Jest zrozumiałe, że czytelnik ten nie może zbyt
dobrze znać ani kontekstu ich powstania, ani też kulis dyskusji, jakie są toczone
na ich łamach. I dlatego redakcyjna pomoc jest tu wskazana, a czasami wręcz
konieczna.
Tymczasem polskie przekłady niechętnie oferują coś więcej ponad tekst ory¬
ginału. Najlepiej jest jeszcze w zakresie wprowadzeń, bowiem posiada je ponad
połowa wszystkich rozpatrywanych książek i większość serii wydawniczych. To
i tak dobrze, bo w poprzedniej „pięciolatce" (1997-2001) proporcje te były kata¬
strofalne — raptem jedna dziesiąta redaktorów uznała obecność wprowadzenia za
niezbędną. O wiele gorzej wygląda sprawa obecności przypisów merytorycznych
— w istotnym stopniu posiada je tylko jedna trzecia wszystkich pozycji. Ich brak
jest dużym mankamentem przekładu, bo nie dość, że najczęściej prowadzi do zu¬
bożenia tekstu, to w skrajnych przypadkach pociąga za sobą jego niezrozumienie.
Jako przykład mogą tu posłużyć Wyspy historii Marshalla Sahlinsa (2006). Ten
zbiór esejów jest w istocie wielowymiarową dyskusją, która odwołuje się do ob¬
szernego korpusu faktów historycznych i interpretujących je koncepcji. Odwołania
te są oczywiste dla etnohistoryka i antropologa Oceanii, dlatego w samym tekście
zawierają się w jednym lub dwóch zdaniach. Dobry odbiór książki, to jest zgodny
z zamiarem autora, winien ten „hipertekst" uwzględnić. Polskie wydanie to jednak
prawie wyłącznie tekst główny, który sam w sobie nie tylko nie oddaje myślowego
bogactwa oryginału, ale także miejscami może być trudny do zrozumienia.
Najbardziej jednak zadziwia mnie mizerna obecność (tylko w jednej siódmej
wszystkich prac) wyjaśnień tłumaczy odnośnie do ich wyborów językowych.
Tarzycjusz Buliński
300
Wygląda na to, że były one proste i jednoznaczne. Nie bardzo w to jednak wie¬
rzę, mając za sobą własne doświadczenia w zakresie korygowania cudzych prze¬
kładów, jak i samego tłumaczenia. Literatura antropologiczna wcale do łatwych
nie należy. Pułapek w rodzaju big man i great man albo witchcraft i sorcery jest
w niej naprawdę dużo. Dodatkowo, wszędzie tam, gdzie operujemy na poziomie
etnografii lub konkretnej teorii, trzeba szczegółowej wiedzy merytorycznej, aby
uniknąć pomyłek i niedomówień. Tymczasem w tłumaczonych pozycjach dys¬
kusyjnych rozstrzygnięć jest dużo, a objaśnień mało . W rozpatrywanych prze¬
kładach zauważyć można stosunkowo dużą liczbę błędów rzeczowych. Słynne
stwierdzenie Indian Bororo „jesteśmy czerwonymi arami", zamienione przez tłu¬
macza w radosne „jestem papużką", notorycznie pojawiające ogrodnictwo miast
kopieniactwa, rodzina językowa tucano przerobiona w nieistniejących Indian Tukanoan, Wyspy Sandwicha przeobrażone w smakowite Wyspy Sandwicza — to
tylko niektóre przykłady. Tego rodzaju błędy biorą się albo z niewiedzy, albo
z uznania, że poprawność szczegółów jest nieistotna. Być może tutaj tkwią źródła
słabej obecności „aparatu" redakcyjnego.
I na koniec muszę wspomnieć o jednej ważnej rzeczy — pisowni nazw włas¬
nych ludów i grup etnicznych. Panuje tutaj dość duży bałagan i samowola. I to
nie tylko w obrębie wszystkich przekładów — co byłoby jakoś zrozumiałe, choć
wcale nie mniej przez to szkodliwe — ale często także w ramach jednej pozycji.
Zazwyczaj jest tak, że tłumacz spolszcza nazwę w taki sposób, który mu odpo¬
wiada językowo. Inne pozostawia bez zmian i nie razi go powstały w ten sposób
galimatias. Mamy więc Jorubów, Aruntów czy Kodaków, a tuż obok egzystują
bez przeszkód Pigmejczycy, Bemba (czemu nie Bembowie?), Lele (Lelowie?)
wespół z Balobedu (Balobedowami? Balobedami?). Niektórzy Indianie, tacy jak
Krikowie, dostępują zaszczytu spolszczenia, podczas gdy inni, w rodzaju Indian
Cuna, muszą zadowolić się formą pierwotną. Tego rodzaju praktyka translatorska pociąga za sobą szkodę poznawczą, ponieważ odmieniony przez przypadki
polski odpowiednik często uniemożliwia dotarcie do nazwy oryginalnej. Kim są
na przykład Merinowie? Kogo mam szukać? Merin, Merino czy Merina? A kiedy
jeszcze dojdzie do tego błąd rzeczowy, jak w przypadku Jaundejów (którzy de
facto nie istnieją, są tylko użytkownicy języka ewondo lub jaunde), wtedy odkry¬
cie, o kogo tak naprawdę chodziło, jest już nie lada wyzwaniem.
Sądzę, że zasada powinna być jedna - polski przekład wstawiamy wyłącznie
wtedy, gdy taki już istnieje i jest zadomowiony w naszym słownictwie. Wszyst¬
kie inne zostawiamy bez odmiany, w pisowni oryginalnej. Komancze, Masajowie
3
3
W dwóch przypadkach wątpliwości pojawiają się nawet na poziomie tłumaczenia tytułu pracy.
Dlaczego Purity and Danger przełożono jako Czystość i zmazę (Douglas, 2007), a z Dramas, Fields and
Metaphor powstały Gry społeczne, pola i metafory (Turner, 2005)? Moim zdaniem, oba przekłady nie są
zbyt trafne i niosą ze sobą skojarzenia semantyczne odbiegające od oryginalnych. W takim przypadku
chciałbym mieć możliwość porównania swoich argumentów z wyjaśnieniami tłumacza. A tej, niestety,
nie mam.
Powiedz mi, co tłumaczysz, a powiem ci, kim jesteś
301
czy Tuaregowie zostali już przez polski język oswojeni i nie ma potrzeby tego
zmieniać. Natomiast lepiej nie wprowadzać Indian Bororów, Tupi-Guaranów,
Nagów czy Kwajów .
4
Wnioski
Czy strategia wydawnicza rzeczywiście odbija, przynajmniej częściowo, kon¬
dycję polskiej antropologii? Sądzę, że tak, i że powyższe regularności można od¬
naleźć także w innych sferach jej działalności, choć wykazanie tego wymagałoby
szczegółowych studiów. W każdym razie same przekłady prac antropologicznych
przejawiają prawidłowości, które nie napawają mnie optymizmem. Wyłania się
z nich obraz antropologów, którzy chętnie piszą prace „naładowane" teorią, lecz
pozbawione kompleksowych danych etnograficznych. Którzy etnografię pojmują
jako swoiste kolekcjonerstwo, a nie jako niezbędny etap naukowego wyjaśnia¬
nia. Dla których szczegół merytoryczny jest mało istotny i nie zaprzątają sobie
głowy jego poprawnością. Którzy wolą pisać przyczynki lub oglądać zjawiska
z lotu ptaka, niż tworzyć monografie szczegółowe i porównawcze. Dla których
nowoczesna antropologia hermeneutyką stoi, zaś ewolucjonizm jest pieśnią prze¬
szłości. Dla których granice antropologii są niepewne, a może nawet nie istnieją,
lecz którzy — paradoksalnie — nie widzą żadnych przeciwwskazań, by określać
się mianem antropologów.
Taka sytuacja mnie niepokoi i nie chcę, aby polska antropologia podążała w tę
stronę. Próbuję to osiągnąć, między innymi, przedstawiając własną propozycję
tego, co tłumaczyć oraz jak wydawać i redagować, by było to jak najbardziej
wartościowe. Antologia o „wojnie" w społecznościach Amazonii jest tego przy¬
kładem. Z radością zauważam, że część redaktorów i tłumaczy podąża tą samą
drogą i stara się unikać opisanych powyżej mankamentów. To daje nadzieję, że
za dziesięć lat uwagi te przestaną być aktualne, a polski czytelnik będzie mógł
zapoznawać się z nowoczesną antropologią w jej rzeczywistym, nie zaś okrojo¬
nym kształcie.
4
Osobną kwestią, które pozostaje na uboczu moich rozważań, jest jakość literacka przekładów prac
antropologicznych. Rzecz jasna, trudno tu pokusić się o analizę translatorską, ale jedną uwagę uważam
za konieczną. Otóż czasami prace sprawiają wrażenie tłumaczonych „na szybko", bez poświęcenia
im należytej porcji wysiłku. W takich razach tłumaczenie zawiera dużo kalek językowych, obecnych
zarówno na poziomie znaczeniowym (nagminne spolszczanie angielskich wyrazów), jak i składnio¬
wym (używanie angielskiej składni w polskich zdaniach). Oczywiście, przekład traci wtedy na zrozu¬
miałości, mnoży zdania, których nie sposób pojąć bez niezależnej znajomości tematyki, nie mówiąc
już o lekkości i płynności samego czytania. Takie książki lub artykuły czyta się z mozołem, często
zapominając o ich treści, a niektórych po prostu czytać się nie da. Jako wykładowca mocno nad tym
ubolewam, ponieważ widzę, że część tekstów lepiej sprawdza się na zajęciach w wersji oryginalnej niż
polskiej.
Tarzycjusz Buliński
302
BIBLIOGRAFIA
Appadurai A.
2005
Nowoczesność bez granic. Kulturowe wymiary globalizacji, przeł.
Z. Pucek, seria: Horyzonty Nowoczesności, Universitas, Kraków.
Bakke M. (wyb.)
2004
Estetyka Aborygenów australijskich. Antologia, przeł. R. Nowakowski,
Universitas, Kraków.
Barnard A.
2006
Antropologia. Zarys teorii i historii, przeł. S. Szymański, Seria Antropo
logiczna, PIW, Warszawa.
Boyer P.
2006
I człowiek stworzył bogów... Jak powstała religia?, przeł. K. Szeżyńska-Maćkowiak, seria: Pejzaże Myśli, Prószyński i S-ka, Warszawa.
Buliński T., M. Kairski (wyb.)
2006
Sny, trofea, geny i zmarli. „Wojna" w społecznościach przedpaństwowych
na przykładzie Amazonii - przegląd koncepcji antropologicznych, przeł.
T. Buliński i in., Wydawnictwo UAM, Poznań.
Douglas M.
2004
Symbole naturalne. Rozważania z kosmologii, przeł. E. Dżurak, seria: Cul¬
tura, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków.
2007a
Czystość i zmaza. Analiza pojęć nieczystości i tabu, przeł. M. Bucholc,
Seria Antropologiczna, PIW, Warszawa.
2007b
Ukryte znaczenia. Wybrane szkice antropologiczne, przeł. E. Klekot, seria:
Biblioteka Klasyków Antropologii, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty.
Evans-Pritchard E.E.
2006
Religia Nuerów, przeł. K. Baraniecka, M. Olszewski, seria: Biblioteka Kla
syków Antropologii, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty.
Geertz C.
2003
Zastane światło. Antropologiczne refleksje na tematyfilozoficzne,przeł.
Z. Pucek, seria: Horyzonty Nowoczesności, Universitas, Kraków.
2005a
Interpretacja kultur. Wybrane eseje, przeł. M.M. Piechaczek, seria: Cul¬
tura, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków.
2005b
Wiedza lokalna. Dalsze eseje z zakresu antropologii interpretatywnej, przeł.
D. Wolska, seria: Cultura, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków.
2006
Negara. Państwo-teatr na Bali w XIX wieku, przeł. W. Usakiewicz, seria:
Cultura, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków.
Gennep van A.
2006
Obrzędy przejścia. Systematyczne studium ceremonii, przeł. B. Biały, Seria
Antropologiczna, PIW, Warszawa.
Goody J.
2006
Logika pisma a organizacja społeczeństwa, przeł. G. Godlewski, seria:
Communicare, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Griaule M.
2006
Bóg wody. Rozmowy z Ogotemmelim, przeł. E. Klekot, A. Lebeuf, seria: Bi
blioteka Klasyków Antropologii, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty.
Powiedz mi, co tłumaczysz, a powiem ci, kim jesteś
3G3
Hannerz U.
2GG6a
Odkrywanie miasta. Antropologia obszarów miejskich, przeł. E. Klekot,
seria: Cultura, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków.
Powiązania transnarodowe. Kultura, ludzie, miejsca, przeł. K. Franek, se¬
ria: Cultura, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków.
2GG6b
Herzfeld M.
2GG4
Antropologia. Praktykowanie teorii w kulturze i społeczeństwie, przeł.
M.M. Piechaczek, seria: Cultura, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagielloń¬
skiego, Kraków.
Hryciuk R.E., A. Kościańska (wyb.)
2007
Gender. Perspektywa antropologiczna, t. I, przeł. M. Bierca i in., Wydawnic¬
two Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Hubert H., Mauss M.
2GG5
Esej o naturze i funkcji ofiary, przeł. L. Trzcionkowski, seria: Classica
Religiologica, Nomos, Kraków.
Kuper A.
2GG5
Kultura. Model antropologiczny, przeł. I. Kołbon, seria: Cultura, Wydawnic
twa Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków.
Nowicka E., M. Kempny (wyb.)
2003-2004 Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej, t. I-II, przeł. J. Barański
i in., PWN, Warszawa.
Radcliffe-Brown A.R.
Wyspiarze zAndamanów. Studia z antropologii społecznej, przeł. A. Kościańska.
2GG6
M. Petryk, seria: Biblioteka Klasyków Antropologii, Wydawnictwo Marek
Derewiecki, Kęty.
Sahlins M.
2GG6
Wyspy historii, przeł. I. Kołbon, seria: Cultura, Wydawnictwo Uniwersyte
tu Jagiellońskiego, Kraków.
Turner V
Gry społeczne, pola i metafory, Symboliczne działanie w społeczeństwie,
2GG5a
przeł. W. Rusakiewicz, seria: Cultura, Wydawnictwo Uniwersytetu
Jagiellońskiego, Kraków.
Od rytuału do teatru. Powaga zabawy, przeł. M. i J. Dziekanowie, Oficyna
2GG5b
Wydawnicza Volumen, Warszawa.
Las symboli. Aspekty rytuałów u ludu Ndembu, przeł. A. Szyjewski, seria:
2GG7
Antropologia Religii, Nomos, Kraków.
Winkin Y.
Antropologia komunikacji. Od teorii do badań terenowych, przeł. A. Kar
2GG7
powicz, seria: Communicare, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego,
Warszawa.
Zajda K. (wyb.)
2007
Estetyka Indian Ameryki Południowej. Antologia, przeł. R. Nowakowski,
N. Pluta, K. Wilkoszewski, Universitas, Kraków.