-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/b9d8831676d3ebf80bfa2b9db3d595b0.pdf
90afde29cfe59300e270582f768440c1
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:2462
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1994
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:2286
Title
A name given to the resource
Relatywizm kulturowy - znikający punkt / Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1994 t.48 z.1-2
Description
An account of the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty 1994 t.48 z.1-2, s.105-110
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Fabiś, Piotr; Zaporowski, Andrzej
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Instytut Sztuki PAN
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
Relatywizm kulturowy - znikający punkt
Piotr Fabiś, Andrzej Zaporowski
1
P o d s t a w ą p o n i ż s z e g o tekstu są dwie koncepcje: teoria
socjologiczna Emile'a D u r k h e i m a i filozofia j ę z y k a G o t t l o b a
Frege. Te pozornie „ o d l e g ł e intelektualnie" teorie wykorzys
tujemy j a k o p r z e s ł a n k i dla postawienia zasadniczej tezy.
2
2
z d o l n o ś c i k o r z y s t a ć . " T a k zdefiniowany język odpowiada
d o k ł a d n i e durkheimowskiemu p o j m o w a n i u faktu społecz
nego, Saussure przeciwstawia j ę z y k o w i m ó w i e n i e (parole).
„ P r z e z m ó w i e n i e (parole) rozumie się akt jednostki realizują
cej s w ą z d o l n o ś ć m o w y za p o m o c ą konwencji społecznej,
k t ó r ą jest j ę z y k . " M ó w i e n i e (parole) to j ę z y k a jednostkowe
manifestacje, praktyczne p o s ł u g i w a n i e się j ę z y k i e m przez
jednostki, często nacechowane o d s t ę p s t w a m i o d jego n o r m .
J ę z y k (langue) posiada „ w ł a s n ą e g z y s t e n c j ę " - m o ż n a j ą
sobie w d u ż y m uproszczeniu w y o b r a z i ć w postaci s ł o w n i k a
i kodeksu reguł gramatycznych - o tyle, o ile jest niezależny
od jednostek t y m j ę z y k i e m m ó w i ą c y c h , niezależny od i n
dywidualnych a k t ó w m ó w i e n i a (parole), w k t ó r y c h się
manifestuje. Ż a d e n członek grupy nie zna wszystkich słów
i reguł gramatycznych, a nosicielem j ę z y k a jest t y l k o grupa
s p o ł e c z n a j a k o całość. Opozycja m i ę d z y j ę z y k i e m (langue)
i m ó w i e n i e m (parole) to odpowiednik opozycji m i ę d z y
faktem s p o ł e c z n y m i jego j e d n o s t k o w y m i manifestacjami.
3
P o c z ą t e k antropologii j a k o dyscypliny naukowej wiąże się
najczęściej z nazwiskiem Edwarda Burnetta T y l o r a i rokiem
1871, kiedy to u k a z a ł a się jego Cywilizacja pierwotna. Jednak
korzenie współczesnej antropologii t k w i ą raczej w myśli
Emile'a D u r k h e i m a niż w antropologii ewolucjonistycznej.
W r o k u 1895 u k a z a ł y się Zasady metody socjologicznej,
druga z o p u b l i k o w a n y c h za życia D u r k h e i m a k s i ą ż e k ,
a w niej definicja faktu s p o ł e c z n e g o : „ J e s t faktem społecz
n y m wszelki s p o s ó b robienia, u t r w a l o n y lub nie, zdolny do
wywierania na j e d n o s t k ę z e w n ę t r z n e g o przymusu; albo
inaczej: t a k i , k t ó r y jest w danym społeczeństwie powszechny,
m a j ą c jednak w ł a s n ą egzystencję, niezależną od jego jedno
stkowych manifestacji." Bardzo ezoteryczna to definicja.
A b y z r o z u m i e ć definiendum, konieczne jest wyjaśnienie jego
właściwości w y m i e n i o n y c h w defmiensie.
F a k t społeczny jest „ z d o l n y d o wywierania na j e d n o s t k ę
z e w n ę t r z n e g o przymusu". O j a k i m przymusie mowa? D l a
czego ten przymus jest z e w n ę t r z n y wobec jednostki? Szuka
j ą c odpowiedzi na tak postawione pytania p o s ł u ż y m y się
p r z y k ł a d e m j ę z y k a . J ę z y k jest faktem s p o ł e c z n y m i j a k o taki
przyswajany jest przez jednostki p o d przymusem. Jednostka
rodzi się j a k o członek grupy społecznej i uczy się j ę z y k a
swojej grupy nie m a j ą c m o ż l i w o ś c i dokonania w y b o r u
s p o ś r ó d większej ilości j ę z y k ó w . Język, k t ó r y m się posługuje
jest więc jej dany przymusowo, a przymus ten jest z e w n ę t r z
ny, p o n i e w a ż z n a j o m o ś ć j ę z y k a własnej grupy społecznej nie
jest u m i e j ę t n o ś c i ą w r o d z o n ą jednostki, t y l k o n a b y t ą w p r o
cesie uczenia się o d innych c z ł o n k ó w grupy. Ten z e w n ę t r z n y
przymus przejawia się t a k ż e przez brak m o ż l i w o ś c i radykal
nego odejścia p o s z c z e g ó l n y c h c z ł o n k ó w grupy społecznej o d
narzuconych z z e w n ą t r z n o r m j ę z y k o w y c h , p o d g r o ź b ą
zerwania k o m u n i k a c j i j ę z y k o w e j z i n n y m i c z ł o n k a m i tej
grupy. P r z y k ł a d j ę z y k a pokazuje, że przymus, o k t ó r y m
m o w a w cytowanej wyżej definicji, to przymus społeczny nie
m a j ą c y najczęściej nic w s p ó l n e g o z przymusem
fizycznym.
Jest to jeszcze bardziej oczywiste, gdy z a u w a ż y m y , że ludzie
w y k a z u j ą p r z y w i ą z a n i e do swego j ę z y k a .
Badania socjologiczne l u b antropologiczne m o ż n a zatem
o p i s a ć j a k o r e k o n s t r u k c j ę f a k t ó w s p o ł e c z n y c h . Rekonstruk
cja ta polega na wydzieleniu z jednostkowych manifestacji
(przez k t ó r e fakty społeczne się „ u j a w n i a j ą " i k t ó r e w przeci
wieństwie do tych f a k t ó w są d o s t ę p n e empirycznie) elemen
t ó w s p o ł e c z n y c h i odrzuceniu e l e m e n t ó w i n d y w i d u a l n y c h .
Te indywidualne elementy są nieistotne, p o n i e w a ż i n f o r m u j ą
t y l k o i wyłącznie o „ o r g a n i c z n o - p s y c h i c z n e j konstytucji
j e d n o s t k i " l u b przypadkowych o k o l i c z n o ś c i a c h t o w a r z y s z ą
cych jej k o n k r e t n y m d z i a ł a n i o m . W ramach d u r k h e i m o w skiej teorii życie jednostki m o ż n a o p i s a ć s ł o w a m i M a k b e t a :
„ Ż y c i e jest jedynie
Fakt społeczny „jest w d a n y m społeczeństwie powszech
n y " i posiada „ w ł a s n ą egzystencję, niezależną od jego
jednostkowych manifestacji." Niech n a s z ą egzemplifikacją
faktu s p o ł e c z n e g o będzie nadal język. P o w s z e c h n o ś ć j ę z y k a
w konkretnej grupie społecznej jest oczywista. Poza niemow
l ę t a m i wszystkie l u b prawie wszystkie jednostki posługują się
j ę z y k i e m swojej grupy. N a l e ż y jednak wyjaśnić, j a k język
m o ż e p o s i a d a ć „ w ł a s n ą e g z y s t e n c j ę " i co skrywa się p o d
pojęciem jego „ j e d n o s t k o w y c h manifestacji." W Kursie
językoznawstwa
ogólnego Ferdinand de Saussure s f o r m u ł o
w a ł definicję, w e d ł u g k t ó r e j język (langue) to „ s p o ł e c z n y
w y t w ó r z d o l n o ś c i m o w y oraz o g ó ł n i e z b ę d n y c h konwencji
przyjętych przez g r u p ę s p o ł e c z n ą , aby jednostki m o g ł y z tej
Przelotnym cieniem; ż a ł o s n y m aktorem,
Co przez g o d z i n ę puszy się i m i o t a
N a scenie, po czym znika; o p o w i e ś c i ą
I d i o t y , p e ł n ą wrzasku i wściekłości,
A nie z n a c z ą c ą n i c . "
Badacz nie m o ż e o b s e r w o w a ć b e z p o ś r e d n i o f a k t ó w s p o ł e
cznych, p o n i e w a ż s k ł a d a j ą się one z pojęć t k w i ą c y c h w umys
łach ( m ó z g a c h ) c z ł o n k ó w grupy społecznej. P o d k r e ś l i ć nale
ży, że grupa s p o ł e c z n a nie m o ż e istnieć bez biologicznych
o r g a n i z m ó w jednostek j ą t w o r z ą c y c h , ale n o ś n i k i e m f a k t ó w
s p o ł e c z n y c h jest grupa s p o ł e c z n a j a k o całość. Pojęcia te, ze
względu na ich s p o ł e c z n ą genezę, nazywa D u r k h e i m wyob
r a ż e n i a m i z b i o r o w y m i . Wszystkie pojęcia ( w y o b r a ż e n i a
1
Przedmiotem b a d a ń po d u r k h e i m o w s k u rozumianej so
cjologii s ą fakty s p o ł e c z n e . Natomiast jednostkowe manifes
tacje tych f a k t ó w „ m a j ą w sobie wprawdzie c o ś s p o ł e c z n e g o ,
gdyż o d t w a r z a j ą częściowo model z b i o r o w y , ale k a ż d a z nich
zależy r ó w n i e ż , i to w dużej mierze, od organiczno-psychicznej konstytucji jednostki oraz szczególnych w a r u n k ó w ,
w j a k i c h się znajduje. Nie są to więc właściwe zjawiska
socjologiczne. N a l e ż ą one j e d n o c z e ś n i e do d w ó c h dziedzin
i m o ż n a by je było n a z w a ć zjawiskami socjopsychicznymi.
Interesują one socjologa, nie s t a n o w i ą c b e z p o ś r e d n i e g o
przedmiotu b a d a ń socjologicznych."* Dlatego też D u r k h e i m
przyjmuje z a s a d ę m ó w i ą c ą , że „ f a k t y społeczne t y m bardziej
dają się obiektywnie p r z e d s t a w i ć , i m pełniej są oczyszczone
z jednostkowych f a k t ó w , przez k t ó r e się u j a w n i a j ą . "
5
6
105
i
�zbiorowe) wytworzone w danym społeczeństwie odzwier
ciedla język, k t ó r y m się to s p o ł e c z e ń s t w o posługuje: ,,W
potocznym myśleniu operujemy t y m i pojęciami, k t ó r e są
zawarte w s ł o w n i k u . O t ó ż język, a zatem t a k ż e w y r a ż a n y
przezeń system pojęć, jest n i e w ą t p l i w y m efektem zbiorowego
wysiłku. W y r a ż a o n s p o s ó b , w j a k i s p o ł e c z e ń s t w o j a k o
całość w y o b r a ż a sobie obiekty swego d o ś w i a d c z e n i a . A więc
pojęcia o d p o w i a d a j ą c e r ó ż n y m s k ł a d n i k o m j ę z y k a to rzeczy
wiście w y o b r a ż e n i a z b i o r o w e . " Ten „ s y s t e m p o j ę ć " , o k t ó
r y m m ó w i D u r k h e i m i k t ó r y u m o ż l i w i a c z ł o n k o m społeczeń
stwa k o m u n i k a c j ę j ę z y k o w ą i p o z a j ę z y k o w ą , to k u l t u r a .
Ale durkheimowska koncepcja k u l t u r y poza aspektem
k o m u n i k a c y j n y m posiada też aspekt funkcjonalny. W Zasa
dach metody socjologicznej s f o r m u ł o w a n y został postulat
analizy funkcjonalnej. „ K i e d y więc przystępuje się do wyjaś
niania zjawiska s p o ł e c z n e g o , s z u k a ć trzeba oddzielnie przy
czyny, k t ó r a je w y t w o r z y ł a , i funkcji, j a k ą to zjawisko
w y p e ł n i a . " 1 dalej: „ U ż y w a m y s ł o w a 'funkcja', p r z e d k ł a d a
j ą c je nad s ł o w o 'cel', właśnie dlatego, że zjawiska społeczne
na o g ó ł istnieją nie ze w z g l ę d u na u ż y t e c z n e skutki, jakie
w y w o ł u j ą . Trzeba ustalić, czy istnieje o d p o w i e d n i o ś ć m i ę d z y
r o z w a ż a n y m faktem i o g ó l n y m i potrzebami organizmu
s p o ł e c z n e g o , oraz na czym ta o d p o w i e d n i o ś ć polega, nie
zajmując się t y m , czy ma ona charakter intencjonalny.
Wszelkie pytania o intencje są zresztą nazbyt subiektywne,
by m o g ł y b y ć naukowo u j m o w a n e . " F a k t społeczny spełnia
funkcję, co znaczy, że osiąga j a k i ś „cel s p o ł e c z n y " , k t ó r e g o
poszczególni c z ł o n k o w i e s p o ł e c z e ń s t w a m o g ą sobie nie
u ś w i a d a m i a ć : „funkcji faktu s p o ł e c z n e g o należy zawsze
s z u k a ć wjego stosunku z j a k i m ś celem s p o ł e c z n y m . " S ł o w o
„ c e l " należy r o z u m i e ć j a k o cel indywidualny, do k t ó r e g o
jednostka ś w i a d o m i e d ą ż y . F a k t y społeczne t w o r z ą jedno
cześnie system, w o b r ę b i e k t ó r e g o są ze s o b ą p o w i ą z a n e .
Dlatego też: „ P r z y c z y n y faktu s p o ł e c z n e g o należy s z u k a ć
w ś r ó d wcześniejszych f a k t ó w społecznych, nie zaś w stanach
świadomości indywidualnej."
7
8
9
1 0
11
T a k precyzyjnie z b u d o w a n ą k o n s t r u k c j ę t e o r e t y c z n ą uzu
pełniają dwie o g ó l n e reguły metodologiczne: „ P i e r w s z ą
i najbardziej p o d s t a w o w ą z a s a d ą jest ' r o z p a t r y w a ć fakty
społeczne j a k r z e c z y ' . " A l e czym jest rzecz? N a to pytanie
D u r k h e i m udziela d o k ł a d n e j odpowiedzi: „ R z e c z jest prze
ciwstawna idei j a k o to, co poznaje się z z e w n ą t r z , temu, co
poznaje się od w e w n ą t r z . R z e c z ą jest wszelki przedmiot
poznania, k t ó r y nie jest ze swej natury przenikalny dla
inteligencji; wszystko, o czym nie m o ż e m y sobie w y t w o r z y ć
adekwatnego pojęcia poprzez z w y k ł ą analizę m y ś l o w ą ;
wszystko, cokolwiek m o ż e b y ć zrozumiane jedynie p o d
w a r u n k i e m wyjścia poza samego siebie, jedynie na drodze
obserwacji i e k s p e r y m e n t ó w , na drodze stopniowego prze
chodzenia od cech najbardziej z e w n ę t r z n y c h i b e z p o ś r e d n i o
d o s t ę p n y c h do cech mniej widocznych i g ł ę b s z y c h . " W na
s t ę p n y c h zdaniach dowiadujemy się, j a k i jest cel wprowadze
nia zasady n a k a z u j ą c e j „ r o z p a t r y w a ć fakty społeczne j a k
rzeczy": „ T r a k t o w a n i e takich lub innych f a k t ó w j a k o rzeczy
nie polega więc na zaliczeniu ich do takiej lub innej kategorii
rzeczywistości; oznacza ono zajęcie wobec nich pewnej
postawy m y ś l o w e j . Polega ona na uznaniu w chwili rozpo
częcia s t u d i ó w słuszności zasady, iż nie wiemy absolutnie
niczego o t y m , czym rzeczy są; a z a r ó w n o ich cechy
charakterystyczne, j a k i nieznane przyczyny, od k t ó r y c h
zależą, nie m o g ą z o s t a ć odkryte na drodze najbystrzejszej
nawet i n t r o s p e k c j i . " Nakaz traktowania f a k t ó w społecz
nych j a k o rzeczy t o ż s a m y jest z przybraniem „ p e w n e j
postawy m y ś l o w e j " . C h o d z i w niej o to, by badacz „ w p r a w i ł
się w taki stan ducha, w j a k i m znajdują się fizycy, chemicy
czy fizjologowie wtedy, gdy zapuszczają się w nie zbadane
12
13
14
106
I
15
jeszcze regiony swej działalności n a u k o w e j . " F a k t y społe
czne nie są oczywiście materialnymi przedmiotami, pojęcia
nie są zbudowane z a t o m ó w : „ N i e twierdzimy przecież, że
fakty społeczne są materialnymi rzeczami, lecz jedynie, że są
one rzeczami na tej samej zasadzie, co rzeczy materialne,
aczkolwiek w odmienny s p o s ó b . " D r u g a reguła metodolo
giczna s f o r m u ł o w a n a przez francuskiego socjologa m ó w i , że
„ n a l e ż y systematycznie u s u w a ć wszelkie p r a e n o t i o n e s " ,
pojęcia pospolite, b ę d ą c e p r o d u k t e m myśli potocznej.
Obie te reguły m o ż n a z i n t e r p r e t o w a ć j a k o postulat stoso
wania w socjologii czystego j ę z y k a obserwacyjnego (języka
opisującego rzeczywistość nie s k a ż o n ą z a ł o ż e n i a m i , pojęcia
m i , przekonaniami badacza) lub j a k o postulat n a k a z u j ą c y
badaczowi powstrzymywanie się od w y g ł a s z a n i a s ą d ó w
w a r t o ś c i u j ą c y c h na temat badanych f a k t ó w s p o ł e c z n y c h
(postulat n e u t r a l n o ś c i aksjologicznej). Trzecia m o ż l i w a i n
terpretacja p o l e g a ł a b y na uznaniu, że D u r k h e i m postuluje
jedno i drugie (czysty j ę z y k obserwacyjny i n e u t r a l n o ś ć
aksjologiczną).
Wydaje się, że przypisywanie francuskiemu socjologowi
wiary w istnienie czegoś takiego, j a k język czystej obserwacji,
jest nieuzasadnione. Za o p o z y c j ą między faktem s p o ł e c z n y m
i jego j e d n o s t k o w y m i manifestacjami kryje się cała seria
opozycji o r g a n i z u j ą c y c h myśl D u r k h e i m a . Jest to przede
wszystkim opozycja „ s p o ł e c z n e - jednostkowe", n a s t ę p n i e
opozycja „ o b i e k t y w n e - subiektywne". F a k t społeczny jest
obiektywny w t y m samym sensie, w j a k i m posiada w ł a s n ą
egzystencję. O b i e k t y w n o ś ć ta to niezależność od jednostki,
niezależność od jej indywidualnych (subiektywnych) predys
pozycji. T r z e c i ą i najważniejszą dla naszych r o z w a ż a ń jest
opozycja m i ę d z y t y m , co niewidzialne (nieobserwowalne)
i t y m , co widzialne (obserwowalne). Skoro przedmiotem
b a d a ń D u r k h e i m a są n i e d o s t ę p n e b e z p o ś r e d n i e j obserwacji
(niewidzialne) fakty społeczne, to nie m ó g ł o n p o s t u l o w a ć ,
aby fakty te opisywano j ę z y k i e m czystej obserwacji. M o ż n a
oczywiście o d p i e r a ć ten argument w s k a z u j ą c , iż ostatecznie
wiedzę o faktach społecznych uzyskuje się t y l k o poprzez
obserwowanie ich widzialnych, jednostkowych manifestacji.
Nie w o l n o jednak z a p o m i n a ć , że D u r k h e i m jest klasykiem
antropologii i socjologii wiedzy. R o z w i ą z a n i e problemu
znajdujemy na k o ń c o w y c h stronach Elementarnych form
życia religijnego: „ S y s t e m o w i pojęć naszego potocznego
m y ś l e n i a daje wyraz słownik j ę z y k a ojczystego, k a ż d e bo
wiem s ł o w o wskazuje t u pojęcie. O t ó ż , j ę z y k jest c z y m ś
ustabilizowanym, zmienia się bardzo p o w o l i , co w konsek
wencji prowadzi t a k ż e do stabilizacji konstrukcji pojęciowej,
k t ó r ą w y r a ż a . Uczony jest w takiej samej sytuacji wobec
swoistej terminologii dyscypliny naukowej, k t ó r e j się po
święcił, a zatem r ó w n i e ż wobec swoistego systemu pojęć,
k t ó r e m u ta terminologia odpowiada. M o ż e on niewątpliwie
w p r o w a d z a ć t u n o w o ś c i , lecz zmiany te zawsze b ę d ą p e w n y m
g w a ł t e m wobec u t r w a l o n y c h j u ż s p o s o b ó w m y ś l e n i a . "
N a u k a jest faktem s p o ł e c z n y m tak samo, j a k język czy
religia, a to znaczy, że tak samo, j a k religia, jest systemem
pojęć. P o n i e w a ż fakty społeczne są p o w i ą z a n e ze s o b ą
w ramach pewnego szerszego systemu, j a k i m jest k u l t u r a ,
system pojęć n a u k o w y c h jest częścią systemu pojęć k u l t u r y
europejskiej. N i e m o ż e zatem istnieć c o ś takiego, j a k język
czystej obserwacji. Język n a u k i (tak samo, j a k język religii)
u ż y w a pojęć d o s t ę p n y c h ludziom w y c h o w a n y m w kulturze
europejskiej i w y r a ż a s p o s ó b , w j a k i w y o b r a ż a j ą sobie o n i
„ o b i e k t y swego d o ś w i a d c z e n i a " . N i e m o ż l i w e jest porzucenie
w ł a s n e g o j ę z y k a , czy też systemu pojęć: „ C z ł o w i e k nie
myślący p o j ę c i a m i , nie b y ł b y człowiekiem, g d y ż nie b y ł b y
istotą s p o ł e c z n ą . Ograniczony wyłącznie do p o s t r z e ż e ń jed
nostkowych, niczym by się nie r ó ż n i ł od z w i e r z ą t . " W t w ó r 1 6
17
1 8
1 9
�czości D u r k h e i m a obecny jest niewątpliwie d z i e w i ę t n a s t o
wieczny k u l t nauki, k t ó r ą c h a r a k t e r y z o w a ć m i a ł b y „ z m y s ł
k r y t y c z n y " obcy religii l u b magii, ale u w a ż a ł o n j e d n o c z e ś
nie, że „ w i e r z y m y w n a u k ę . Lecz istota tej wiary niczym się
nie różni o d wiary religijnej. O g ó l n i e b i o r ą c , w a r t o ś ć przypi
sana nauce zależy o d wypracowanego przez z b i o r o w o ś ć
p o g l ą d u na jej n a t u r ę i rolę w życiu. Znaczy to, że w y r a ż a ona
pewien stan opinii. A w istocie całe życie społeczne, a więc
i nauka, opiera się na o p i n i i . "
D u r k h e i m w p r o w a d z i ł do antropologii w y o b r a ż e n i e k u l
t u r y j a k o systemu pojęć, czy też schematu p o j ę c i o w e g o . O d
tego m o m e n t u , aż po dzień dzisiejszy antropolodzy zajmują
się systemami pojęć (schematami p o j ę c i o w y m i ) obcych i m
k u l t u r , za p o m o c ą k t ó r y c h ludzie wychowani w tych k u l
turach t w o r z ą obrazy, w y o b r a ż a j ą sobie, o r g a n i z u j ą , klasyfi
kują, p o r z ą d k u j ą , d o k o n u j ą segmentacji, dzielą. T o , co jest
przedmiotem tych czynności, to obiekty d o ś w i a d c z e n i a ,
d o ś w i a d c z e n i e , s t r u m i e ń d o z n a ń z m y s ł o w y c h , natura, rze
czywistość, świat. G ł ó w n y m problemem a n t r o p o l o g i i , t y m
czym antropolodzy się zajmują, jest natomiast p r z e k ł a d a n i e
s y s t e m ó w pojęć ( s c h e m a t ó w p o j ę c i o w y c h ) obcych k u l t u r na
system pojęć (schemat pojęciowy) k u l t u r y a n t r o p o l o g ó w .
2 0
Bez w y o b r a ż e n i a k u l t u r y j a k o systemu pojęć (schematu
p o j ę c i o w e g o ) niemożliwe b y ł o b y s f o r m u ł o w a n i e tezy relaty
wizmu k u l t u r o w e g o , k t ó r e j najszerzej z n a n ą wersją jest
hipoteza Sapira-Whorfa. Benjamin Lee W h o r f twierdzi, że
„język organizuje nasze d o ś w i a d c z e n i e . Z w y k l e s ą d z i m y , że
język stanowi po prostu t e c h n i k ę w y r a ż a n i a myśli i nie
zdajemy sobie sprawy, że j e d n o c z e ś n i e klasyfikuje on i po
rządkuje strumień d o z n a ń zmysłowych, wytwarzając tym
samym pewien obraz ś w i a t a , pewien wycinek rzeczywistości,
k t ó r y bez t r u d u daje się ująć za p o m o c ą j ę z y k o w y c h ś r o d k ó w
symbolicznych. I n n y m i słowy, język dokonuje w s p o s ó b
bardziej surowy, ale też szerszy i bardziej z r ó ż n i c o w a n y
- tego samego, co czyni n a u k a . " W i n n y m artykule W h o r f
formułuje swoją z a s a d ę relatywizmu j ę z y k o w e g o : „ D o c h o
dzimy w ten s p o s ó b do nowej zasady w z g l ę d n o ś c i , k t ó r a
głosi, że obserwatorzy nie u t w o r z ą sobie tego samego obrazu
świata na podstawie tych samych ś w i a d e c t w fizycznych, jeśli
ich zaplecza j ę z y k o w e nie są podobne lub nie dają się
w pewien s p o s ó b s k a l i b r o w a ć . " Języki l u b z w i ą z a n e z n i m i
schematy pojęciowe, k t ó r e nie m o g ą b y ć „ s k a l i b r o w a n e " , to
gramatyki j ę z y k ó w , na k t ó r e w e d ł u g W h o r f a składają się
reguły budowania z d a ń i jednostki s ł o w n i k a , czyli słowa,
wyrazy ( W h o r f dla określenia jednostki s ł o w n i k a u ż y w a
słowa „termin").
Swoje dociekania nad j ę z y k i e m Frege o p a r ł na w p r o w a
dzonych przez siebie r o z r ó ż n i e n i a c h m i ę d z y pojęciem
a przedmiotem i sensem a znaczeniem, aby u k o n s t y t u o w a ć
myśl, j a k o ostateczne odniesienie szczególnego rodzaju w y
r a ż e ń zwanych zdaniami.
N i e k a ż d e w y r a ż e n i e ma tę s a m ą w a g ę w j ę z y k u - są
w y r a ż e n i a mniej lub bardziej z ł o ż o n e . K a ż d e m u z nich
przypisane są sens i znaczenie. Pierwszy z t e r m i n ó w dotyczy
samej treści w y r a ż e n i a , drugi z a ś jego odniesienia. Jeżeli
w e ź m i e m y s ł o w o „ k o ń " , w ó w c z a s jego sensem będzie t o , co
rozumiemy przez to s ł o w o , czyli u m i e j ę t n o ś ć łączenia go po
kolei z i n n y m i s ł o w a m i t a k i m i , j a k „ r u m a k " , „ o g i e r " ,
„ k l a c z " . Natomiast znaczeniem będzie o g l ą d a n e przez nas
ż y w e stworzenie, na k t ó r y m u ł a n uderza na wroga, k t ó r e stoi
w stajni lub k t ó r e m u gospodarz z a k ł a d a c h o m ą t o na szyję.
M o ż e m y u ż y w a ć pojedynczych słów l u b też o k r e ś l o n y c h
ich z w i ą z k ó w . Są słowa w tychże z w i ą z k a c h p o ł ą c z o n e
o k r e ś l o n y m i z a l e ż n o ś c i a m i . M o ż e m y np. powiedzieć, że
„ k o ń jest c z w o r o n o ż n y m z w i e r z ę c i e m " , lecz nie w o l n o n a m
m ó w i ć , że „ c z w o r o n o ż n e zwierzę jest k o n i e m " .
M a m y do czynienia z t a k i m i s ł o w a m i , k t ó r e o d n o s z ą się
d o p r z e d m i o t ó w oraz z t a k i m i , k t ó r e o d n o s z ą się do pojęć.
W t y m k o n t e k ś c i e s ł o w o „ T o r n a d o " oznacza o k r e ś l o n y
przedmiot, podczas gdy s ł o w o „ k o ń " oznacza g r u p ę przed
m i o t ó w , do k t ó r e j wyżej wspomniany należy. S t ą d „ T o r n a
d o " będzie o z n a c z a ł o przedmiot, podczas gdy „ k o ń " - poję
cie. M o g ę b o w i e m powiedzieć: „ T o r n a d o jest k o n i e m . "
P o ł ą c z e n i e pojęcia z przedmiotem nazywamy, za Fregem,
nasyceniem pierwszego przez drugie. Samo bowiem pojęcie
jest f o r m ą , p e w n ą m o ż l i w o ś c i ą , k t ó r a realizuje się dzięki
p o ł ą c z e n i u z j a k i m ś przedmiotem. Z drugiej strony przed
m i o t nie jest niczym realnym, d o p ó k i m u się nie przypisze
jakiejś cechy, w j a k i ś s p o s ó b się go nie określi. W ten s p o s ó b
przedmiot i pojęcie m a j ą charakter komplementarny.
21
2 2
Poza tezą o n i e p r z e k ł a d a l n o ś c i n i e k t ó r y c h j ę z y k ó w wszys
t k o , o czym m ó w i W h o r f , p o w i e d z i a ł wcześniej D u r k h e i m .
3
Jednym z z a c h o w a ń ludzi jest k o m u n i k o w a n i e się m i ę d z y
s o b ą . U ż y w a n i e r ó ż n e g o rodzaju w y r a ż e ń sprawia, że m o g ą
oni p o d e j m o w a ć w s p ó l n i e r ó ż n e g o rodzaju d z i a ł a n i a , i n n y m i
słowy, t w o r z ą g r u p ę . P r z y n a l e ż n o ś ć do grupy opiera się na
z r o z u m i a ł o ś c i tychże w y r a ż e ń . Z r o z u m i a ł o ś ć zaś to takie
użycie w y r a ż e ń , że jedno z nich łączy się z i n n y m i w s p o s ó b ,
w j a k i czynią to ludzie p o s ł u g u j ą c y się o w y m i w y r a ż e n i a m i .
W z w i ą z k u z t y m bycie poza g r u p ą to nic innego, j a k
n i e u m i e j ę t n o ś ć p o s ł u g i w a n i a się j ę z y k i e m tejże grupy. Język
bowiem jest zbiorem w y r a ż e ń .
G o t t l o b Frege b y ł j e d n y m z tych ludzi, dzięki k t ó r y m
m o ż e m y p a t r z e ć na język w s p o s ó b , w j a k i przed chwilą
z o s t a ł o to zarysowane. Nie znaczy to, iż on tak go p o s t r z e g a ł .
J e d n a k ż e refleksja nad t y m , co n a p i s a ł , pozwala n a m wyjść
poza jego w ł a s n e wnioski.
Dzieje się r ó w n i e ż tak, że m o ż e m y p o ł ą c z y ć ze s o b ą dwa
pojęcia, przy czym jedno z nich musi b y ć wyższego r z ę d u niż
drugie, zaś to nie staje się j e d n o c z e ś n i e przedmiotem wzglę
dem tamtego. S t ą d m ó w i m y , że „ k o ń jest c z w o r o n o ż n y m
z w i e r z ę c i e m " , lecz nie, że „ c z w o r o n o ż n e zwierzę jest k o
n i e m " , g d y ż pojęcie „ c z w o r o n o ż n e z w i e r z ę " m o ż e m y od
nieść, poza „ k o n i e m " , do „ p s a " , „ k r o w y " czy „ k o t a " .
Nasycenie pojęcia przez przedmiot (lub inne pojęcie)
nazywamy zdaniem. Jemu to, podobnie j a k pojedynczemu
słowu, przysługuje r o z r ó ż n i e n i e m i ę d z y sensem a znacze
niem.
Jeżeli istnieje j a k i ś związek m i ę d z y ś w i a t e m a j ę z y k i e m , to
t a k i , że ó w pierwszy dany jest n a m w d r u g i m . C o k o l w i e k
bowiem jest rzeczą, i jest j a k ą ś rzeczą, jest nią t y l k o dlatego,
że u ż y w a m y j a k i e g o ś lub j a k i c h ś w y r a ż e ń . Drzewo r o ś n i e
przy szosie dlatego, że m ó w i m y : „ D r z e w o r o ś n i e przy
szosie". G d y b y w j ę z y k u , k t ó r y m się p o s ł u g u j e m y , o w o
zdanie nie w y s t ę p o w a ł o , w ó w c z a s nie b y ł o b y ani drzewa, ani
szosy, ani stanu tego rodzaju, że c o ś r o ś n i e przy c z y m ś .
W t y m też sensie świat jest zbiorem f a k t ó w albo, m ó w i ą c
inaczej, s t a n ó w rzeczy, g d y ż to właśnie w j ę z y k u j a k i ś
przedmiot (lub pojęcie) nasyca j a k i e ś pojęcie, przez co
obdarzony zostaje j a k ą ś cechą, czyli trwa w j a k i m ś stanie.
Sensem zdania jest to, co rozumiemy przez to zdanie, czyli
u m i e j ę t n o ś ć łączenia go ze wszystkimi i n n y m i zdaniami
w s p o s ó b , w j a k i czynią to ludzie p o s ł u g u j ą c y się j ę z y k i e m , do
k t ó r e g o zdanie to należy. A l e to, co teraz powiedzieliśmy, jest
n a s z ą u w a g ą . Powody, dla k t ó r y c h j ą p o c z y n i l i ś m y , podamy
poniżej. D l a Fregego sensem, tak w odniesieniu do słowa, j a k
i zdania, jest ich treść. Przy t y m treścią zdania jest myśl.
I n n y m i słowy, zdanie w y r a ż a myśl.
107
�O ile zdanie jest czymś postrzeganym przez nas (słyszymy
je wypowiedziane, widzimy je napisane), o tyle myśl po
strzegana nie jest. S t ą d też m ó w i m y , że m o ż e b y ć ona
w y r a ż o n a . Jest ona wieczna i trwa w świecie niezależnym od
nas. Za Fregem m ó w i m y , że nie stwarzamy jej, lecz jedynie
uchwycamy, ó w z a ś akt nazywamy m y ś l e n i e m .
Jeżeli myśl t r w a od nas niezależnie, m y zaś j ą uchwycamy
i w y r a ż a m y w zdaniu, w ó w c z a s m o ż e m y twierdzić, iż jest ona
w z g l ę d e m t e g o ż zdania pierwotna. Skoro z a ś świat, w k t ó
r y m żyjemy, jest postrzegany przez pryzmat j ę z y k a , to
powiemy, że wszystko, co w świecie trwa, trwa tak dzięki
uchwycanym przez nas m y ś l o m .
Z a l e ż n o ś ć m i ę d z y zdaniem a s ł o w e m w y g l ą d a w ten
s p o s ó b , że sensy słów składają się na sens zdania. O ile myśl
jest c z y m ś p i e r w o t n y m i podstawowym, zaś zdanie c z y m ś
w t ó r n y m , to wszystkie sensy e l e m e n t ó w zdania m u s z ą b y ć od
myśli zależne. W ten s p o s ó b wszystkie pojedyncze słowa
powinny b y ć postrzegane zawsze w k o n t e k ś c i e z d a ń , k t ó r y c h
są elementami.
Powiedzieliśmy wcześniej, że sensem s ł o w a jest jego treść,
zaś znaczeniem przedmiot, k t ó r y to s ł o w o oznacza. Podob
nie jest w przypadku zdania. O ile jednak ł a t w o jest
w y o b r a z i ć sobie przypisanie znaczenia słowu (gdyż w każdej
chwili m o ż e m y w s k a z a ć obiekt, do k t ó r e g o dane s ł o w o się
odnosi), o tyle t r u d n o ś ć rodzi się, kiedy przychodzimy do
zdania. P o c z y ń m y zatem p e w n ą u w a g ę , k t ó r a pozwoli nam
t r u d n o ś ć tę r o z w i ą z a ć .
Swoje dociekania nad j ę z y k i e m Frege r o z p o c z ą ł o d j ę z y k a
matematyki. M a m y tu do czynienia z pojedynczymi elemen
tami - cyframi - k t ó r e w c h o d z ą tak, j a k słowa w j ę z y k u
etnicznym, w o k r e ś l o n e związki t w o r z ą c zdania. F o r m ą
zdania nie jest przy t y m pojęcie, lecz jego odpowiednik
w j ę z y k u m a t e m a t y k i - funkcja. Podobnie, j a k w przypadku
pojęcia, charakter funkcji decyduje o t a k i m , a nie i n n y m
typie zdania.
M o ż e m y sobie w y o b r a z i ć funkcję (i pojęcie), k t ó r a w da
n y m momencie nie jest nasycona przez przedmiot. W o l n o
nam przecież zapisać: „Stolica E k w a d o r u " i „ 2 + 3 " . Zawsze
jednak znamy przedmioty, k t ó r e są znaczeniami, odpowied
nio, nazwy ( „ Q u i t o " ) i cyfry ( „ 5 " ) , czyli o k r e ś l o n e miasto
i o k r e ś l o n ą liczbę. G d y b y ś m y j e d n o c z e ś n i e chcieli pojęciu
i funkcji p r z y p i s a ć wiele p r z e d m i o t ó w , to znaczy o d k r y ć
niejako nienasycony charakter obu form przez zapisanie:
„stolica ..." oraz ,,x + 3", w ó w c z a s powiemy, że pojęciu dany
jest pewien zakres, podczas gdy funkcji - przebieg. T a k czy
inaczej mamy na myśli p e w n ą m o ż l i w o ś ć w obu wypadkach.
M o ż e m y b o w i e m zapisać: „stolica E k w a d o r u " , „stolica
naszego w o j e w ó d z t w a " , „stolica światowej m o d y " ; m o ż e m y
też: „ 1 + 3 " , „ 2 + 3", „ 9 + 3".
Znaczeniem podanych powyżej w y r a ż e ń matematycz
nych, podobnie j a k pojedynczych cyfr, jest przedmiot, czyli
liczba. W e ź m y k o n k r e t n y p r z y k ł a d : „ 1 + 3 " . Znaczeniem
tego w y r a ż e n i a ( m o ż n a też powiedzieć, że jego w a r t o ś c i ą ) jest
liczba 4. M o g ę je jednak r o z w i n ą ć przez nasycenie funkcji
przedmiotami i z a p i s a ć zdanie ,, 1 + 3 = 4 " . W t a k i m w y p a d
k u znaczeniem tego zdania będzie przedmiot zwany przez
Fregego w a r t o ś c i ą logiczną.
Jednym z najważniejszych osiągnięć Fregego jest pod
p o r z ą d k o w a n i e j ę z y k a , w t y m w y p a d k u j ę z y k a matematyki,
innemu systemowi, dzięki k t ó r e m u m o g l i b y ś m y o r z e k a ć , czy
interesujący nas język spełnia kryteria p r a w d z i w o ś c i i fał
szywości. I systemem o w y m jest logika. Jeżeli przyjmiemy, że
zdanie „ 1 + 3 = 4 " w y r a ż a p e w n ą myśl, to przypisanie temu
zdaniu znaczenia będzie orzekaniem, czy myśl jest praw
dziwa, czy fałszywa. W z w i ą z k u z t y m , że p u n k t e m wyjścia
dla d o c i e k a ń Fregego była matematyka, zaś znaczeniem
zdania jest przedmiot, to z a r ó w n o Prawda, j a k i F a ł s z (czyli
108
i
w a r t o ś c i logiczne) przedstawione są symbolicznie za p o m o c ą
cyfr, odpowiednio, 1 i 0.
W a r t o przy t y m d o d a ć , że logika spełnia funkcję swego
rodzaju m e t a j ę z y k a , k t ó r e m u pełen wyraz d a ł dopiero
później Tarski.
W r a c a j ą c teraz do j ę z y k a etnicznego powiemy, że znacze
niem k a ż d e g o zdania jest przedmiot, czyli Prawda lub F a ł s z .
I dodamy, iż orzekanie p r a w d z i w o ś c i lub fałszywości zdania
nie ma nic w s p ó l n e g o z rzeczywistością, dotyczy natomiast
myśli, k t ó r ą to zdanie w y r a ż a .
Zatem świat dany jest n a m nie tyle w j ę z y k u , ile w m y ś l a c h .
I cokolwiek w świecie odnajdujemy, musimy to do tychże
myśli odnieść. O ile z a ł o ż y m y , że myśli są wieczne, to
wszystko, czego w świecie nie rozumiemy lub co wydaje się
w n i m nie u p o r z ą d k o w a n e , polega na t y m , że o k r e ś l o n y c h
myśli nie potrafię u c h w y c i ć w p o p r a w n y s p o s ó b . I n n y m i
słowy, u m i e j ę t n o ś ć odpowiedniego uchwycenia myśli spra
wia, że to, o czym m ó w i ę , jest u p o r z ą d k o w a n e . S t ą d tak
wielka waga wszystkich tautologii, z modus ponens na czele,
we wszelkiego rodzaju dociekaniach. W y p ł y w a też z tego, co
powiedzieliśmy, wniosek, że myśli są między s o b ą p o ł ą c z o n e
niezliczoną ilością ścieżek, o k r e ś l o n y c h przy t y m r e g u ł a m i
logicznymi.
D l a Fregego nie k a ż d e m u zdaniu m o ż n a p r z y p i s a ć znacze
nie. Są zdania, k t ó r e nie m ó w i ą o świecie, w k t ó r y m żyjemy,
lecz o fikcji. „ W e n u s jest b o g i n i ą m i ł o ś c i . " N i e znajdziemy
takiego przedmiotu j a k Wenus, w z w i ą z k u z czym zdanie,
k t ó r e g o s ł o w o „ W e n u s " jest elementem, nie opisuje ż a d n e g o
faktu. M a ono oczywiście sens, lecz nie m o ż e m y p r z y p i s a ć
m u znaczenia.
W t y m miejscu okazuje się, że tzw. rzeczywistość ma dla
Fregego d u ż e znaczenie. W k o ń c u myśli prawdziwe b ą d ź
fałszywe to takie, w k t ó r y c h dany jest świat f a k t ó w . N i e ma
tu jednak m o w y o j a k i m ś z w i ą z k u przyczynowym w t y m
sensie, że fakty s t a n o w i ą p o d s t a w ę do orzekania o praw
dziwości (lub fałszywości) zdania. M a m y tutaj raczej do
czynienia z pewnego rodzaju nieporozumieniem.
W matematyce wszystkie cyfry m a j ą swoje jednostkowe
odniesienia (liczby), w z w i ą z k u z czym istnieje m o ż l i w o ś ć
orzekania o w a r t o ś c i logicznej zdania, k t ó r e g o te cyfry są
elementami. Natomiast s p o s ó b u ż y w a n i a w y r a ż e ń w j ę z y k u
etnicznym czyni m ó w i e n i e o Prawdzie (lub F a ł s z u ) w stosun
k u do jego z d a ń n i e m o ż l i w y m . Elementy z d a ń m ó w i ą c y c h
0 faktach m o g ą być ł ą c z o n e w ten s p o s ó b , że t w o r z ą f o r m u ł y
m ó w i ą c e o fikcji. I n n y m i słowy, m ó w i m y , że u ż y w a się ich
w r ó ż n y c h kontekstach. Frege w y c h o d z ą c od matematyki,
zaczął p r o w a d z i ć dociekania nad j ę z y k i e m etnicznym
1 u ś w i a d o m i ł sobie, że w y r a ż e n i a d o ń n a l e ż ą c e m o g ą w y m y
k a ć się r y g o r o m narzuconym przez logikę, gdyż jeden znak
zdaniowy m o ż e w y r a ż a ć kilka myśli naraz.
0 ile droga do znaczenia prowadzi zawsze przez sens,
o tyle okazuje się, że jedno zdanie m o ż e p o s i a d a ć r ó w n o c z e ś
nie r ó ż n e w a r t o ś c i logiczne. A skoro znak zdaniowy zawsze
w y g l ą d a tak samo, to powyższy wniosek jest nie do przyjęcia.
S t ą d p r ó b a rozdzielenia z d a ń na te, k t ó r e m ó w i ą o faktach,
oraz te, k t ó r e m ó w i ą o fikcji. Pierwszym p r z y s ł u g i w a ł o b y
znaczenie, podczas gdy d r u g i m nie. T o jednak m o ż e s p r a w i a ć
w r a ż e n i e , że fakty właśnie są w a r u n k i e m p r a w d z i w o ś c i ( b ą d ź
fałszywości) z d a ń , co w myśl całej konstrukcji teoretycznej
stworzonej przez Fregego jest b ł ę d n e .
M o ż e m y jednak u n i k n ą ć tego rodzaju nieporozumienia,
o d r z u c a j ą c k o n c e p c j ę znaczenia w naszych dociekaniach.
N i e b ę d z i e m y w ó w c z a s mogli o r z e k a ć o p r a w d z i w o ś c i ( b ą d ź
fałszywości) czegokolwiek, pozwoli nam to jednak w s p o s ó b
zadowalający opisać język.
1 niech kluczowym terminem naszych d o c i e k a ń będzie
sens w y r a ż e n i a . W myśl tego, co m ó w i ł Frege, przysługuje
�ono wszystkim w y r a ż e n i o m , k t ó r y m i się p o s ł u g u j e m y . Ist
nieje t y l k o jeden warunek: zdanie jest sensowne t y l k o
w j a k i m ś k o n t e k ś c i e . I t u wracamy do naszej wcześniejszej
uwagi: „ S e n s e m zdania jest to, co rozumiemy przez to
zdanie, czyli u m i e j ę t n o ś ć łączenia go ze wszystkimi i n n y m i
zdaniami w s p o s ó b , w j a k i czynią to ludzie p o s ł u g u j ą c y się
j ę z y k i e m , do k t ó r e g o zdanie to n a l e ż y . " Jest to, musimy
p r z y z n a ć , pewien wniosek, j a k i w y n i k a z czytania prac
L u d w i g a Wittgensteina. P o n i e w a ż jego gry j ę z y k o w e w spo
s ó b b e z p o ś r e d n i , j a k s ą d z i m y , o d n o s z ą się do tego, co Frege
n a z w a ł kontekstami.
Jeżeli ludzie żyją w grupie, to owa w s p ó l n o t a polega na
dzieleniu s e n s ó w w y r a ż e ń , k t ó r y m i ludzie ci się p o s ł u g u j ą .
0 ile zatem mamy być c z ł o n k a m i jakiejś grupy, o tyle
musimy p o s t ę p o w a ć w ten sam s p o s ó b , co jej c z ł o n k o w i e , to
znaczy, u ż y w a ć w y r a ż e ń tak, j a k o n i . Z u p e ł n i e i n n ą rzeczą
jest to, że owych j ę z y k ó w , k t ó r y m i p o s ł u g u j ą się c z ł o n k o w i e
danej grupy, jest wiele. W s p o m i n a o t y m , w k o n t e k ś c i e
r o z w a ż a ń nad a p a r a t u r ą p o j ę c i o w ą , czyli j e d n y m z takich
j ę z y k ó w , Kazimierz Ajdukiewicz. Twierdzi o n m.in., że to, co
nazywamy j ę z y k i e m etnicznym, staje się t y l k o zbiorem wielu
j ę z y k ó w u ż y w a n y c h przez ludzi n a l e ż ą c y c h do danej w s p ó l
noty.
Nie ma m o w y o rozumieniu j ę z y k a bez uchwytywania
sensów jego w y r a ż e ń , czyli łączenia ich z niezliczoną ilością
innych w y r a ż e ń zgodnie z o k r e ś l o n y m i r e g u ł a m i . M y ś l w t y m
k o n t e k ś c i e m u s i a ł a b y z o s t a ć zrewidowana. O k a z a ł o b y się, że
m u s i e l i b y ś m y m ó w i ć zawsze o c z y m ś , skoro myśl w y r a ż o n a
jest (z reguły) w zdaniach o z n a j m u j ą c y c h , podczas gdy
w obecnej chwili w a ż n e jest t y l k o , iż m ó w i m y c o ś , to znaczy
to, co jest z r o z u m i a ł e . T r a k t u j m y więc myśl, podobnie j a k
znaczenie, j a k o element, k t ó r y zostaje o d s u n i ę t y na b o k , j a k
p o w i e d z i a ł Frege - p a r a f r a z u j ą c Wittgensteina - j a k o drabi
nę, k t ó r ą należy, po wspięciu się po niej, o d r z u c i ć .
4
Teza relatywizmu kulturowego głosząca, że każdej k u l
turze przypisana jest o k r e ś l o n a swoistość, nie p o r ó w n y w a l n a
ze swoistością innych kultur, wydaje się bardzo atrakcyjna,
zwłaszcza w k o n t e k ś c i e w s z e c h w ł a d n e j o b e c n o ś c i w z o r ó w
k u l t u r y europejskiej. Czy jednak jest ona uprawomocniona?
Czy ma ona na tyle mocne podstawy, aby j ą głosić? Zajmijmy
się, c h o ć b y p o b i e ż n i e , tą s p r a w ą .
Niech p u n k t e m wyjścia naszych r o z w a ż a ń będzie a r t y k u ł
D o n a l d a Davidsona O schemacie pojęciowym.
Jest on po
święcony p r o b l e m o w i p r z e k ł a d a l n o ś c i , k t ó r y w zasadniczy
s p o s ó b dotyczy kwestii relatywizmu kulturowego. D a v i d s o n
dokonuje p r ó b y obalenia tzw. trzeciego dogmatu empiryzmu, n a w i ą z u j ą c do d o k o n a ń W . V . O . Quine'a. Ó w amery
k a ń s k i filozof, w swej pracy Dwa dogmaty empiryzmu,
u n i e w a ż n i ł dwie tezy, k t ó r e do tej pory stawiane były na
gruncie empiryzmu. Pierwsza z nich dotyczy r o z d z i a ł u na
zdania analityczne, czyli takie, k t ó r e z r o z u m i a ł e są na bazie
swego sensu, oraz zdania syntetyczne, z r o z u m i a ł e poprzez
o d w o ł a n i e się do f a k t ó w . D r u g a z kolei dotyczy redukcjoni
zmu, to znaczy p r z e ś w i a d c z e n i a , że u z n a ć m o ż n a t y l k o te
zdania, k t ó r e m a j ą charakter b e z p o ś r e d n i o obserwacyjny.
Quine z jednej strony zniósł p o d z i a ł na zdania analityczne
1 syntetyczne, z drugiej z a ś zniósł w a ż n o ś ć z d a ń b e z p o ś r e d n i o
obserwacyjnych.
Sapir i W h o r f , k t ó r y c h u z n a ć m o ż n a za r e l a t y w i s t ó w ,
zgadzali się na w z a j e m n ą n e u t r a l n o ś ć k u l t u r oraz ich od
m i e n n o ś ć , p o s t u l u j ą c n i e m o ż n o ś ć ich p o r ó w n a n i a . I c h o ć
k a ż d a k u l t u r a m i a ł a b y ć c z y m ś swoistym, istniała m o ż l i w o ś ć
dotarcia do niej i ujęcia jej p o j ę c i o w e g o schematu. Dzieje się
to poprzez p r z e k ł a d jej j ę z y k a na j ę z y k badacza. I n n y m i
słowy kategorie obcej wobec nas kultury m o g ł y b y z o s t a ć
ujęte za p o m o c ą kategorii naszej k u l t u r y . Sapir i W h o r f
postulowali z jednej strony niezależność k u l t u r , z drugiej zaś
dopuszczali m o ż l i w o ś ć p r z e k ł a d a n i a jednej na d r u g ą .
I właśnie o w o rozdwojenie stało się nie do zaakceptowania
dla Davidsona. Jeżeli b o w i e m przyjmujemy s w o i s t o ś ć i za
m k n i ę t y charakter każdej z k u l t u r , a j e d n o c z e ś n i e twier
dzimy, że m o ż e m y je do siebie p r z y ł o ż y ć , to znaczy, iż musi
istnieć j a k i ś neutralny grunt, dzięki k t ó r e m u m o g l i b y ś m y
p r z e k ł a d a ć j e d n ą k u l t u r ę na d r u g ą . I czymże m i a ł b y b y ć ó w
grunt? Sami przecież n a l e ż y m y do jednej z k u l t u r , a więc
w j a k i ś s p o s ó b j e s t e ś m y swoiści i w z g l ę d e m innych nieza
leżni. Jeżeli u ż y w a m y j a k i e g o ś j ę z y k a , to jest to język
o k r e ś l o n y i do specyficznej kultury przypisany. Jeżeli po
strzegamy o b c ą k u l t u r ę , to czynimy to na podstawie naszych
w ł a s n y c h kategorii. G d z i e ż więc znajduje się ó w niezależny
grunt? D l a Davidsona o n nie istnieje.
W myśl koncepcji Alfreda Tarskiego wyłożonej w jego
Pojęciu prawdy w językach
nauk dedukcyjnych, p r z e k ł a d
m o ż l i w y jest t y l k o z j ę z y k a na metajęzyk. P o c i ą g a to za s o b ą
orzekanie w m e t a j ę z y k u p r a w d z i w o ś c i z d a ń j ę z y k a . Nie ma
to jednak nic w s p ó l n e g o z p o r ó w n y w a n i e m d w ó c h niezależ
nych j ę z y k ó w z p u n k t u widzenia n i e z a l e ż n e g o gruntu. M u
sielibyśmy na jego podstawie o r z e k a ć , że dwa w y r a ż e n i a
r ó ż n y c h s y s t e m ó w są wobec siebie t o ż s a m e . Takiego i n
strumentu jednak nie mamy. Niezależny grunt istnieć m o ż e
t y l k o w stosunku do jednego j ę z y k a , przy orzekaniu o praw
dziwości jego z d a ń .
Czy m a m y wobec tego sądzić, że nasz w ł a s n y język jest
m e t a j ę z y k i e m w stosunku do innych j ę z y k ó w ? W k o n t e k ś c i e
twierdzenia o wzajemnych r ó w n o u p r a w n i e n i a c h r ó ż n y c h
s y s t e m ó w jest to czysta n i e d o r z e c z n o ś ć . M o g l i b y ś m y nawet
pójść dalej i orzec, że samo m ó w i e n i e o innych j ę z y k a c h ,
skoro nie m o ż e m y ich przełożyć na nasz własny, jest
niedozwolone. A l e jest to j u ż inna sprawa.
W świetle wcześniejszych uwag o Fregem m o g l i b y ś m y
m e t a j ę z y k w ogóle o d r z u c i ć , ale w t a k i m w y p a d k u t y m
bardziej nie posiadamy instrumentu, k t ó r y m m ó g ł b y być
j a k i ś niezależny grunt, p o z w a l a j ą c y p o r ó w n y w a ć dwa nieza
leżne w z g l ę d e m siebie języki.
N a razie musi n a m w y s t a r c z y ć orzeczenie, że relatywizm
głosi tezy z g r u n t u b ł ę d n e , w z w i ą z k u z czym nie m o ż n a ich
w ż a d e n s p o s ó b r e s p e k t o w a ć . Zamiast ulegać ich w p ł y w o m ,
n a l e ż a ł o b y raczej zgodzić się ze stanowiskiem etnocentryzmu, rozumianego j a k o widzienie ś w i a t a przez pryzmat
własnej k u l t u r y i nie p r o p a g u j ą c e g o tezy o n i e z a l e ż n y m
punkcie odniesienia.
5
Pojęcie relatywizmu kulturowego m o g ł o b y z o s t a ć t y m ,
czym zawsze b y ł o w antropologicznym folklorze - m o r a l n ą
negacją etnocentryzmu, k t ó r e g o antropolodzy boją się j a k
d i a b e ł święconej wody. O t o j a k B r o n i s ł a w M a l i n o w s k i
„ d o w a l a " m i e s z k a ń c o m wysp archipelagu A m p h l e t t : „ L i
czebnie jest t o p l e m i ę słabe, wystawione na napady, stale
b o r y k a j ą c e się z problemem w y ż y w i e n i a , k t ó r e g o nie m o g ł y
z a p e w n i ć w dostatecznej ilości ich skaliste wyspy; a m i m o to,
ci ludzie dzięki swej wyjątkowej zręczności w garncarstwie,
wielkiej odwadze i znakomitemu opanowaniu sztuki żeglar
skiej oraz centralnej pozycji - w p o ł o w i e d r o g i m i ę d z y D o b u
i T r o b r i a n d a m i - potrafili w pewnych dziedzinach w y r o b i ć
sobie pozycję m o n o p o l i s t y c z n ą w tej części świata. R o z w i n ę l i
też w sobie wiele cech m o n o p o l i s t ó w - lichwiarzy; z a c h ł a n n i
i s k ą p i , niegościnni i chciwi, p r a g n ą c y u t r z y m a ć w swych
r ę k a c h cały handel i w y m i a n ę przy r ó w n o c z e s n y m b r a k u
jakiejkolwiek chęci czy g o t o w o ś c i poniesienia ofiar, by go
109
�ulepszyć; nieśmiali a r ó w n o c z e ś n i e agresywni w stosunku do
k a ż d e g o , z k i m m a j ą jakiekolwiek stosunki handlowe,
w y r ó ż n i a j ą się niekorzystnie na tle swoich p o ł u d n i o w y c h
i p ó ł n o c n y c h s ą s i a d ó w . " A l e aby nie być p o s ą d z o n y m
o etnocentryzm, M a l i n o w s k i p o w o ł u j e na ś w i a d k ó w T r o b r i a n d c z y k ó w , k t ó r y m etnocentryzm jest obcy: „ N i e jest to
t y l k o w r a ż e n i e białego człowieka. Trobriandczycy, podobnie
j a k D o b u a ń c z y c y , wystawiają tubylcom z A m p h l e t r ó w n i e ż
bardzo złą opinię, określając ich j a k o s k ą p y c h i nieuczciwych
w transakcjach kula oraz pozbawionych wszelkiego po
czucia szczodrobliwości i g o ś c i n n o ś c i . " 0 co w t y m wszyst
k i m chodzi dowiadujemy się z przypisu: „Spędziłem na tych
wyspach o k o ł o miesiąca i stwierdziłem, że tubylcy są zdumie
wająco n i e k o m u n i k a t y w n i i t r u d n i w pracy etnograficz
nej."
2 3
2 4
25
Fakt, że opozycja: relatywizm - etnocentryzm odnosi się
głównie do sfery m o r a l n o ś c i ujawnia f o r m u ł k a Claude'a
Levi-Straussa: „ B a r b a r z y ń c a - to przede wszystkim człowiek
wierzący w b a r b a r z y ń s t w o . " L o g i k a nieuchronnie p r o w a
dzi do wniosku, że Levi-Strauss jest b a r b a r z y ń c ą , a nazywa
j ą c Levi-Straussa b a r b a r z y ń c ą piszący te słowa sami stali się
b a r b a r z y ń c a m i . K ł o p o t y w i ą ż ą c e się z pojęciem etnocentryzmu o d s ł a n i a „definicja" Richarda Rorty'ego: „ W o l e l i b y
ś m y raczej u m r z e ć niż być etnocentryczni, ale etnocentryzm
jest właśnie p r z e ś w i a d c z e n i e m , że lepiej b y ł o b y u m r z e ć niż
p o d z i e l a ć pewne p r z e k o n a n i a . " Przed j e d n ą z f o r m przeja
wiania się etnocentryzmu nie uda się jednak uciec. Schematy
pojęciowe a n t r o p o l o g ó w lub po prostu ich opinie zawsze
b ę d ą o r g a n i z o w a ł y antropologiczne teksty.
2 6
27
PRZYPISY
1
E . Durkheim, Zasady metody socjologicznej, Warszawa 1968, s. 42
F . de Saussure, Kurs językoznawstwa
ogólnego, Warszawa 1991, s. 36
Tamże, s. 40, przypis nr 10
* E . Durkheim, Zasady..., s. 37
Tamże, s. 74
W. Shakespeare, Makbet, Poznań 1992, s. 136
E . Durkheim, Elementarne formy życia religijnego. System totemicz
ny w Australii, Warszawa 1990, s. 414
E . Durkheim, Zasady..., s. 129
Tamże, s. 129
Tamże, s. 145
Tamże, s. 145
Tamże, s. 43
Tamże, s. 9
Tamże, ss. 9-10
Tamże, s. 12
Tamże, s. 9
Tamże, s. 60
2
3
5
6
7
8
9
1 0
1 1
1 2
1 3
1 4
1 5
1 6
1 7
1 8
E . Durkheim, Elementarne..., s. 413
Tamże, s. 418
Tamże, s. 417
B . L . Whorf, Momentalny i odcinkowy aspekt czasowników w hopi,
(w:) B . L . Whorf, Język myśl rzeczywistość. Warszawa 1982, ss. 96-97
B . L . Whorf, Science and lingvistics, (w:) Language thought and
reality. Selected Writings of Benjamin Lee Whorf, ed. by John B. Carrol,
Cambridge-Massachusetts 1984, s. 214
B. Malinowski, Argonauci zachodniego Pacyfiku. Relacja o po
czynaniach i przygodach krajowców z Nowej Gwinei, Dzieła t. 3,
Warszawa 1987, ss. 83-84
B. Malinowski, Argonauci..., s. 84
Tamże, s. 84, przypis nr 13
C . Levi-Strauss, Rasa a historia, (w:) L . C . Dunn, O. Klinberg, C .
Levi-Strauss, Rasa a nauka. Trzy studia, Warszawa 1961, s. 134
R. Rorty, On ethnocentrism: A reply to Clifford Geertz, (w:)
Objectivity, Relativism and Truth, Philosophical Papers, Vol. 1, s. 203
1 9
2 0
2 1
2 2
2 3
2 4
2 5
2 6
2 7
Etnografowie przy pracy na terytorium Indian Waorani, Ekwador,
Fot. Magdalena Krysińska
110
1991.
�