-
https://cyfrowaetnografia.pl/files/original/96d8838a9c33a5754f9602147968482a.pdf
411ffce3921bef28bbe3f8553b6145c7
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Title
A name given to the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty
Text
A resource consisting primarily of words for reading. Examples include books, letters, dissertations, poems, newspapers, articles, archives of mailing lists. Note that facsimiles or images of texts are still of the genre Text.
Dublin Core
The Dublin Core metadata element set is common to all Omeka records, including items, files, and collections. For more information see, http://dublincore.org/documents/dces/.
Relation
A related resource
oai:cyfrowaetnografia.pl:publication:2248
Date
A point or period of time associated with an event in the lifecycle of the resource
1990
Identifier
An unambiguous reference to the resource within a given context
oai:cyfrowaetnografia.pl:2085
Title
A name given to the resource
Wrażliwość mirakularna / Polska Sztuka Ludowa - Konteksty t.44 z.1
Description
An account of the resource
Polska Sztuka Ludowa - Konteksty t.44 z.1, s.8-14
Creator
An entity primarily responsible for making the resource
Hemka, Andrzej; Olędzki, Jacek
Language
A language of the resource
pol.
Publisher
An entity responsible for making the resource available
Polski Instytut Sztuki
Format
The file format, physical medium, or dimensions of the resource
application/pdf
PDF Text
Text capture metadata for PDF documents
Text
II. 1 . Wieża kościoła Św. Augustyna na Nowolipkach w Warszawie
Andrzej Hemka
Jacek Olędzki
WRAŻLIWOŚĆ MIRAKULARNA
Cuda poruszają wyobraźnię szczególnie dzieci — chyba
najczęstszych visionary w naszych czasach — dalej, ludzi poboż
nych, a także ludzi prostych, nieskomplikowanych, których w
pełni należy rozumieć, bo jak powiadał Tomasz Mann, „nie było
im dane". Ale co się okazuje? Fascynacji cudem jako takim nie
oparli się wielcy, a może najwięksi: Anatol France, Blais Cendrars,
Heinrich Boli, Federico Fellini czy William Golding. Nawet głośny
fantasta od cywilizacji pozaziemskich, Erich von Daniken, zniżył
się do wędrówek po zapadłych wioskach włoskich i belgijskich,
aby po swojemu (denikenowsku) przedstawić zagadnienie. I ró
wnież u nas z powodu błahego zdarzenia na działce oławskiego
działkowicza, najwyższa władza stwierdziła, że każdy ma taki cud
na jaki sobie zasłużył. W innej tonacji, ale też raczej pryncypialnie,
a więc ponuro, Tadeusz Konwicki zapis krwawienia drewnianego
krzyża misyjnego przy kościele wiejskim włączył do jednego ze
swych głośniejszych filmów.
Mnie i tragicznie zmarłego Andrzeja interesowała antropolo
gia wydarzeń o charakterze cudownym w najnowszej historii
Polski. I z tego też powodu przyjęliśmy — w celach roboczych,
jak to się ładnie w nauce mówi — pewną własną terminologię,
aby dojść do czegoś nowego, jak najbardziej subiektywnego,
wszelako posługując się narzędziami poznania (też ulubione
określenie) wyrosłymi w postępowaniu całkiem niezłej (w okre
sie międzywojennym i wcześniej) krajowej etnografii i etnologii.
Nie skorzystaliśmy z kuszących analiz psychologicznych czy
socjologicznych ze znanych szkół rodzimych, sugerujących na
przykład jako celowe ustalenie „przeciętności cudowności na
głowę mieszkańca" lub wyjawieniu, czy doświadczający cudu to
„ludzie normalni, zdrowi psychicznie" itd. w tym guście. Wszela
1
2
8
I
ko nie znając pewnego określenia Carla Gustawa Junga (chwaebnego dla wszystkich visionary), jak też nie sugerując się, a
mówiąc inaczej nie ściągając (bo to stało się nałogiem) od
nieocenionego Mircea Eliadego, udało się własnymi słowami
wyartykułować myśli nie sprzeczne z wielkimi uczonymi. Ale o
tym za chwilę. Teraz zaś o proponowanej terminologii i niezbędna
informacja o przyjętej klasyfikacji, ułatwiającej określenie proble
mu; zrezygnowanie z przepastnych kwestii związanych z cudem
(pozostawić to należy Danikenom czy Ludwikowi Stommie)
i zajęcie się wyłącznie zdarzeniami rodzimymi ostatniego półwie
cza.
Czy można mówić: wrażliwość mirakularna? W jakiej mierze
uzasadnione jest to określenie? Powiadamy wrażliwość, nadwra
żliwość, uściślamy też te pojęcia dodatkiem — estetyczna,
psychiczna, społeczna. Nie powiemy jednak — wrażliwość
praktyczna, lecz zmysł praktyczny. Natomiast można mówić o
wrażliwości religijnej czy mistycznej. Dlatego proponujemy okre
ślenie szczegółowsze — wrażliwość mirakularna. Jest to tylko
propozycja. Wprowadzamy jednak to określenie, albowiem ułat
wić ono może — jak się nam wydaje — przeprowadzenie dosyć
obiecujących analiz. W dalszych częściach pracy posługiwać się
będziemy wymiennie również określeniem — wrażliwość wzmo
żona. Przyjmujemy też, że jest ona czynnikiem warunkującym tę
wrażliwość, którą określamy jako mirakularna.
Jaka jest podstawa przedstawianych tu danych? Przede
wszystkim świadomość istnienia w przeszłości niezliczonych i
niewiarygodnych wprost zdarzeń. Zdarzenia t e — j a k wiadomo —
opromieniają osoby boskie oraz postacie świętych i błogosławio
nych, których kult rozwinął się na naszych ziemiach. Ale
3
�poprzestając na kulcie jednej tylko Osoby — Matki Boskiej,
najbardziej popularnym i żywym w Polsce, można podjąć frapują
cą próbę badań.
Wiele zdarzeń cudownych z przeszłości otoczonych jest
tajemnicą. Chroni ją dzielący nas od tych zdarzeń czas, sposób ich
przedstawiania w zapisach archiwalnych, a nieraz i w literaturze
religijnej. Stąd powstała chęć przyjrzenia się faktom współczes
nym, aby pełniej rozumieć te dawne. Ale ostatecznie, fakty
współczesne okazały się na tyle interesujące, że stały się samoist
nym przedmiotem badań.
Postawmy kolejne pytanie, które zajmowało nas i które
zaprząta nadal wielu. Można je sformułować tak: czy w istocie
zdarzają się dziś cuda? Otóż, w pracy tej unikamy odpowiedzi na
podobne pytania. Dla naszych celów wydają się one nieistotne.
Przyjmijmy bowiem, że każde zdarzenie wytłumaczalne w naj
prostszy sposób: przyczyna — skutek, zjawisko fizyczne — złu
dzenie metafizyczne itd., może uchodzić za cudowne, jeśli
w świadomości pojedynczej osoby, a tym bardziej mniejszej lub
większej zbiorowości, uznane zostało właśnie za takie, a nie za
zjawisko pospolite, zwykłe, w pełni wyjaśnione.'
A zatem samo przekonanie osoby lub zbiorowości przyjmuje
my za wyłączne kryterium określające zdarzenie jako cudowne.
Ukazujemy też takie zdarzenia, których cudowność została za
kwestionowana przez samych księży. Ale zdarzenia te miały
w szerokich odczuciach znaczenie zdecydowanie cudowne.
Interesowały nas one w nie mniejszej mierze niż uznane oficjalnie
cuda, albowiem stanowić mogą ważne źródło poznania sposo
bów odczuwania i myślenia współcześnie żyjących różnych
środowisk społecznych. Wprowadziliśmy jednak określenie zda
rzenia o charakterze cudownym, mające szerszy zakres aniżeli
zdarzenia cudowne, czyli cuda oficjalnie uznane i odpowiednimi
dokumentami zatwierdzone. Powtórzyć więc trzeba jeszcze raz,
za zdarzenia o charakterze cudownym uznajemy takie, które
w świadomości jednostkowej czy zbiorowej uzyskało miano
niezwykłego, niewytłumaczalnego. To, że cudowne zdarzenia
znajdują często swoje wyjaśnienie w faktach całkiem realnych
w niczym nie pomniejsza ich istoty. Przeciwnie, nadaje im to
szczególnego rodzaju posmaku nazywanego sensem społecznym
zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i zbiorowym. Ponadto
wydaje się nam, że zdarzenia te są odbiciem zmieniającej się
— zależnie od środowiska i czasu — świadomości religijnej
i wrażliwości mirakularnej.
5
Istnieją różne modelowe przedstawienia tej świadomości.
Jedno z podstawowych dla naszych rozważań można sformuło
wać w sposób następujący: każde pozytywne dla jednostki
rozstrzygnięcie spraw realnych (codziennych czy potocznych)
łączone jest nieraz bezpośrednio z interwencją Boga lub konkret
nej postaci świętej. Zdarzenia cudowne stają się nieodłącznym
elementem tej szczególnego rodzaju świadomości religijnej. I też,
jak ta ostatnia podlega zmianom, tak również zmienia się charak
ter zdarzeń cudownych. To jest oczywistością. Nie jest jednak
wiadome, jak te procesy przebiegają, jakie zachodzą korelacje, co
i kiedy jest czynnikiem decydującym o pojawieniu się zdarzenia
cudownego.
W pracy tej interesował nas sens ideowy określonych zdarzeń
nazywanych cudownymi, ich poetyka i dramaturgia, jak też
okoliczności społeczno-kulturowe im towarzyszące. W miarę
możności staraliśmy się poznać również same osoby, którym
dane było zaznać cudownych przeżyć, doświadczeń cudownych
dobrodziejstw. W próbach tych ograniczyliśmy się jednak do
uzyskania tylko podstawowych czy najważniejszych danych
o charakterze biograficznym, nie starając się prowadzić rozpo
znań o charakterze psychologicznym.
Interesowały nas fakty odnoszące się do dziejów z okresu
1945—1975. Okres ten stanowi spoistą całość, jest objęty
stosunkowo najsłabiej zamąconą lub mówiąc inaczej zniekształ
coną pamięcią starszych i młodszych pokoleń żyjących obecnie
w Polsce. Ograniczenie się do tak pozornie wąskiego wycinka
czasów współczesnych sprzyja zgromadzeniu zarówno pełniej
szych danych, jak też osnuciu ich refleksją odnoszącą się do
spraw absorbujących ż y w o dziś w 1989 roku.
Współczesne zdarzenia cudowne można dzielić na indywidual
ne i na takie, których doznaje większa zbiorowość w aktach nie tyle
osobistych przeżyć duchowych, lecz — jak to Kazimierz Dobro
wolski nazywał — „psychozy religijnej", „procesów przemian
dysharminijnych, żywiołowych". Procesów nie kontrolowanych
ani przez władze kościelne, ani przez władze państwowe.
6
Cudowne zdarzenia indywidualne odnoszą się często do
trudnych sytuacji, których nie rozwiązują zracjonalizowane stara
nia, posługi i zabiegi. Wiara w mirakularna ingerencję byłaby więc
swoistym remedium na wszelkie sytuacje „niemożności" czy
„niemocy"? Pytanie to jest jednym z wielu, jakie pojawiają się
przy analizie „zdarzeń indywidualnych".
Czymś zupełnie innym, o zasadniczo różniącym się znaczeniu,
są doznania zdarzeń o charakterze cudownym, mającym zawsze
cechy spektakularne, a które odbierane są nie przez pojedyncze
osoby, lecz tłumy liczące nieraz kilka tysięcy, a nawet więcej osób
(cud w Częstochowie — bezpośrednio po wojnie — uczestniczy
ło blisko 1 5 0 — 2 0 0 tys. ludzi, cud na Nowolipiach w Warszawie,
uczestnictwo ponad 150 tys. ludzi, cud w Zdziarze Wielkim — 80
tys. ludzi, cud w Zabłudowie, ok. 30 tys. ludzi, cud w Radziejowie
— bliżej nieznana liczba, nie mniejsza jednak aniżeli 15 tys. osób).
A przecież podobnych cudów w Polsce w ostatnim trzydziestole
ciu było nie mniej niż kilkadziesiąt. Ta kategoria zdarzeń przerasta
swym rozgłosem wszelkie indywidualne doznania cudu.
Zjawiska o charakterze cudownym nie są dzisiaj przejawem
przesądu, magicznego działania, korzystania z wróżb i zaklęć. Są
czymś zupełnie innym. Wyrażają potrzebę objawień boskich,
boskich interwencji w sprawy doczesne, ale też potrzebę zdarzeń
niezwykłych, sensacyjnych, lecz zgodnych z tradycyjnym, a może
nawet trwałym systemem pojęć. Niewątpliwie żywotność tych
zdarzeń łączy się z poczuciem ograniczonych możliwości czło
wieka i potrzebą odwoływania się do Wielkiej Niewiadomej
— takich mocy, które wymykają się spod ludzkiej kontroli.
Szczególnie istotnym czy wyrazistym czynnikiem zdarzeń
o charakterze cudownym jest to, że jeśli w zachowaniach
magicznych i czarownictwie korzysta się z odpowiednio dosto
sowanych do tych czynności narzędzi, jak też zrytualizowanych
najczęściej, z góry zaprogramowanych praktyk, to w przypadku
cudów ani narzędzia, ani wspomniane praktyki nie występują.
Zdarzenia o charakterze cudownym dokonują się samoistnie, bez
wyraźnie ukierunkowanej interwencji określonych osób. Faktem
jednak jest, że do pewnej kategorii zdarzeń cudownych, szcze
gólnie tych o charakterze spektakularnym, w środowiskach
głównie wiejskich zakradają się elementy postępowania magicz
nego czy interpretacji mającej cechy myślenia magicznego.
Bywa, że zdarzenie, jeśli nie powtarza się samoistnie, jest
prowokowane, aby trwało jak najdłużej.
7
Chcielibyśmy tu rozważyć wybrane zdarzenia cudowne o chara
kterze zbiorowym, a nie indywidualnym. Jak powiedzieliśmy odno
szą się one do czasów po II wojnie światowej, od chwili jej ustania,
po 1975 rok. Niektóre z nich należą do najgłośniejszych, jakie
rozegrały się we współczesnej Polsce. Nasze rozważania dotyczyć
będą trzech zdarzeń: w Zdziarze Wielkim (Sierpeckie), w Warszawie
na Nowolipkach, w Radziejowie (okolice Hrubieszowa).
Cud w Zdziarze W i e l k i m
Cud zdarzył się w 1954 lub w 1955 r. na wiosnę, na kilka dni
przed Bożym Ciałem. Pierwsze dostrzegły go dzieci i kobiety,
które szły na łąki wyganiać krowy. Mówiły, że Matka Boska
płacze. J u ż do południa we wszystkich okolicznych miejscowoś
ciach wiedziano, że w Zdziarze Wielkim jest cud. Od tej chwili
ludzie zaczęli przychodzić jak na odpust.
Jeden z gospodarzy mieszkających stale w Zdziarze w sposób
szczególny przeżywał wydarzenia rozstrzygające się w jego wsi.
Poczuwał się on do odpowiadzialności za to, co się stało. Na
kilkanaście dni przed tymi wydarzeniami odnowił gipsową figu
rę Matki Boskiej stojącej przed wsią (z końca XIX w.). Gospodarz
ten twierdzi, że figurę pomalował doskonale, że wyglądała ona
jak „ ż y w a " , ale farby, których używał ze względu na brak
terpentyny i denaturatu nie zostały dobrze zrobione. Powstawały
więc krupki nie dające się nawet po dokładnym wymieszaniu
rozpuścić. Pomalował więc taką farbą, następnie całość pokrył
pokostem i jak przyszła wilgoć (rosa, deszcze), krupki rozpusz
czały się i rozlewały. Później mówiono, że to nie łzy spływały po
twarzy Matki Boskiej, ale właśnie ta farba.
Jednak łzy nie były jedynym elementem cudu. Jak dowiedzie
liśmy się z kilku przeprowadzonych rozmów, cała figurka ruszała
się, ze stóp miała płynąć krew, a także — jak nam powiedziała
jedna z kobiet, która znała dokładnie cały przebieg wydarzeń
— Matka Boska miała również poruszać krtanią. Tak więc
tłumaczenie, że łzy były rozpuszczoną farbą wyjaśnia nam tylko
część zjawiska, jeśli w ogóle można mówić tu o jakimkolwiek
9
�wyjaśnieniu. Należy założyć, że spływająca farba sprowokowała
ludzi do wytworzenia w ich wyobraźni innych elementów,
których celem było „urozmaicenie" cudu, zwiększenie jego
„atrakcyjności", co prowadziło do uznania go za prawdziwy. Dla
przybyłych ludzi był to po prostu cud, należało go zobaczyć na
własne oczy. Żadne przeszkody nie były w stanie zatrzymać
ciągnących zewsząd tłumów. Każdy stawiał sobie za cel zobaczyć
cud, chociaż dane to było tylko niewielu. Wszyscy nasi rozmówcy
w Zdziarze i okolicy opisywali zjawisko, mogli dokładnie opowie
dzieć co działo się z figurą Matki Boskiej, ale robili to przeważnie
na podstawie zasłyszanych relacji. Podkreślamy: tylko nieliczna
grupa cud widziała, a widziała właśnie to, co złożyło się później
na całokształt zjawiska: łzy, krew, ruchy ciała. Powstał więc
pewien obraz przekazywany z ust do ust, obraz, który musiał
zaspokoić głód oczu tych, co tu przyszli. Czy zaspokoił? Nie
wiemy. Powstało bardzo popularne tłumaczenie, że po prostu
ludzie są niegodni, a jeżeli tak jest, to cudu nie mogą zobaczyć.
Pozostawała im jeszcze woda, a dokładniej mówiąc strumyk
płynący niedaleko figury. W czasie tych wydarzeń strumyk został
uznany przez ludzi za cudowny, a więc woda z niego uzyskała
właściwości uzdrawiające. Brano więc tę wodę, ufając w jej
lecznicze i ochronne działania.
Po kilku dniach trwania zjawiska interweniowała milicja. Ludzie
blokowali drogi, niszczyli pola. Początkowo organy bezpieczeństwa
ograniczały się tylko do pilnowania porządku na drogach, zabronio
no śpiewów, można to było robić tylko przy figurze. Ale nic nie było
w stanie zatrzymać tłumów. Schodzili się idąc przez pola, łąki.
Sytuacja stawała się krytyczna, a milicja nie mogła sobie poradzić.
Tymczasem zbliżało się Boże Ciało i było do przewidzenia, że
tego dnia bardzo duża liczba ludzi będzie chciała przyjść,
zobaczyć cud. Do wsi sprowadzono więc oddziały milicji z innych
miast, przyjechał również działacz społeczno-polityczny, którego
w Zdziarze do dziś nazywają posłem. W remizie zwołano zebranie
dla mieszkańców, na którym ó w poseł tłumaczył sytuację i prosił
chłopów o pomoc. Ponieważ większość z nich była zaintereso
wana w utrzymaniu porządku, postanowiono wspólnymi siłami
powstrzymać ciągnące tłumy. Chodziło przecież o pola; poniesio
ne straty byłyby nie do odrobienia. Na zebraniu postanowiono, że
żaden z gospodarzy nie przyjmie nikogo na nocleg, co do tej pory
było bardzo często praktykowane. Postanowiono też, że nie
będzie się wpuszczało na teren wsi nikogo obcego. Jednak
pomimo współpracy milicji z mieszkańcami nie obyło się bez
przykrych wypadków. W dzień Bożego Ciała zablokowano
dokładnie wszystkie drogi. Ludzie, a miało ich przybyć ok. 80tys.,
schodzili się idąc przez pola. Ponieważ do samej figury bardzo
trudno było się dostać, więc ten ogromny tłum stał przed wsią
powstrzymywany przez milicję. Mówiono im, żeby się rozeszli,
żeby nie wyrządzali szkód, ale nie słuchali, chcieli zobaczyć cud,
chcieli tylko iść do figury. Szczególna rola przypadła gospoda
rzom, którzy sami wychodzili przed zebranych ludzi tłumacząc, że
niszczą pola, a żadnego cudu nie ma. Ale ludzie mówili, że nie
odejdą, aż zobaczą. Ostatecznie sytuację udało się opanować, ale
nie obeszło się bez aresztowań. Zatrzymano gospodarza H., który
pierwszego dnia jadąc ze Zdziaru do Góry, miejscowości położo
nej nieopodal, rozpowiadał, że jest cud.
0 tym, jak ogromny zasięg miało zjawisko, może świadczyć fakt,
że na stałe wśród mieszkańców wsi pozostała pamięć o Cyganach,
którzy przed figurą złożyli pieniądze (podobno 3500 zł). Po niedługim
czasie skradziono je, ale nie to jest ważne. Cyganie uważani często za
złodziei, traktowani są w tym przypadku z całym uznaniem, podkreśla
się znaczenie ich ofiary. Chodzi o to, że nawet Cyganie uwierzyli!
Z tego, że w większości wypowiedzi naszych rozmówców
były raczej sceptyczne, że starali się podawać jak najbardziej
obiektywne wiadomości, wynika wyraźnie, iż trudno im było
w ten cud uwierzyć. Tylko jedna z kobiet, H.S., mieszkająca na
kolonii lezącej 3 km od wsi twierdzi, że cud widziała i nawet przez
chwilę nie wątpiła w jego prawdziwość. Cud utrwalił się w jej
pamięci tym bardziej, że niedługo po nim córka odzyskała mowę,
o co H.S. gorąco się modliła przed figurą,
Charakterystyczna jest również relacja gospodarza, który
odnawiał figurę: „Ludzie patrzyli i patrzyli. Jedni mówili, że
widzą, inni że nie widzą. Panika była i koniec. Nie powiem, że
było, i nie powiem, że nie było... Ja tam chodziłem kilka razy i nic
nie widziałem". Nasz rozmówca jest zresztą w tej trudnej sytuacji,
że przecież uważano cud za konsekwencję pomalowania przez
niego figury. Tak więc jego zdanie miałoby tu ogromne znaczenie.
Ale już jego żona mówi: „Jak to by był cud, to ja bym trupem
10
padła. Jak może Matka Boska na ziemię przychodzić. Taka osoba,
żeby takie wycieczki robiła!"
C u d na N o w o l i p k a c h
w Warszawie
Zdarzenie miało następujący przebieg. Jesienią 1958 r. na
szczycie wieży tamtejszego kościoła w miejscu, gdzie pod
krzyżem znajdowały się wówczas jeszcze pozłociste puszki
kuliste (il. 1), pojawiała się wieczorami i nocą jaśniejąca z różną
intensywnością poświata, którą gromadzący się ludzie widzieli
jako postać Matki Boskiej. Zależnie od dnia (była to deszczowa
i mglista pora jesieni) zjawisko stawało się mniej lub bardziej
wyraziste. Kio pierwszy je dostrzegł, nie wiadomo. Wiadomość
jednak o cudzie w Warszawie rozeszła się po całej Polsce. Przez
dwa tygodnie przybywały na Nowolipie tłumy pielgrzymów
z odległych nawet części kraju. Przeważała ludność wiejska,
głównie kobiety. Wśród tych osób powiadano, że Matka Boska
pojawia się w różnych sukienkach, jasnych i ciemnych. Zanoto
wana została taka wypowiedź: „Dzisiaj Matka Boska jest w ciem
nej sukience, bo ich przyjechało więcej". Chodziło o mili
cjantów, którzy pilnowali porządku. Pątnicy gromadzili się wokół
samego kościoła i daleko nawet od jego ogrodzenia. Koczowano
nocami na znajdujących się nieopodal gruzowiskach z ostatniej
wojny. Gromadzono się w grupach, modląc się i śpiewając. Kiedy
dostrzeżono na wieży jasność, klękano. Pojawiały się westchnie
nia, okrzyki „aach" i wzmagał się śpiew. Taki stan emocji trwał
nieraz przez długie godziny wieczorne i nocne. Mieszkańcy
Warszawy raczej nie włączali się w tłumy przybyłych ludzi
z zewnątrz. Wśród odchodzących trwały rozmowy komentujące
zdarzenie. Oto wypowiedź starca przybyłego z jakiejś wioski
z okolic Kielc. „ C o to za cud? To zwykłe takie zjawisko optycz
ne..., tam na wieży są takie dwie gomułki, jak te gomułki zleją się
do kupy, to się robi ten cud".
Po kilkunastu dniach niezwykłego zjawiska na Nowolipkach
złociste kule na wieży kościoła zamalowano na czarno pakiem,
smołą i innymi substancjami. Czynność tę ponawiano, bo mimo
malowania kul na czarno promieniowały one nocami nadal.
Liczni chłopi koczujący na Nowolipkach wrócili do swych wsi.
Cud w
Radziejowie
Zdarzenia w Radziejowie rozgrywały się w 1958 lub 1959 r.
Dokładnej daty nie udało się nam ustalić.
Pod koniec maja wszystkie okoliczne miejscowości obiegła
przekazywana z ust do ust wiadomość, że ukazała się Matka
Boska. Nie trzeba było długo czekać na efekt tych szybko
rosnących się wieści. J u ż następnego dnia, po pierwszym poja
wieniu się Matki Boskiej, do Radziejowa ściągnęły tłumy. Ta
mała wieś przez 4 tygodnie leżała w centrum zainteresowania
mieszkańców nie tylko okolicznych osiedli. Przyjeżdżali po
dobno samochodami z Hrubieszowa, Chełma, Tomaszowa,
Dubienki, Ostrowa i Dorohuska.
Rozmawialiśmy z kilkoma mieszkającymi tam osobami. Opo
wiadali o cudzie niechętnie, tak, jakby się czegoś obawiali, jakby
nie chcieli sobie w ogóle przypomnieć tamtych dni, kiedy ich wieś
była na ustach tysięcy ludzi. Nie mogliśmy też dotrzeć do osób,
które cud widziały, choć we wsi mieszka jeszcze ten, który
pierwszy zobaczył postać Matki Boskiej. Musieliśmy więc zado
wolić się relacjami matki tego już dzisiaj 20-letniego mężczyzny.
Jej informacje są bardzo dokładne, pamięta ona o najdrobniej
szych szczegółach, chociaż minęło już kilkanaście lat. Wydarzenia
utrwaliły się w jej pamięci tym mocniej, że ona i jej mąż mieli
kłopoty właśnie za to, że ich dzieci pierwsze zobaczyły cud...
Wszystko zaczęło się pod koniec maja we wtorek po południu.
Dzieci naszej rozmówczyni wyszły na pole paść krowy. Wieczo
rem kiedy już mieli wracać do domu jeden z chłopców zauważył,
że po polu chodzi jakaś pani ubrana na biało. Obaj uklękli... Matka
Boska coś im powiedziała, ale nikt nie wie co! Początkowo nikt
nie chciał im wierzyć. Rodzice poszli więc razem z dziećmi na łąkę,
ale postaci w białej sukience już tam nie było. Ukazała się
natomiast na t o p o l i rosnącej w rogu pola, na którym chłopcy
widzieli ją po raz pierwszy. Z topoli postać przeniosła się na
stojące niedaleko w i e r z b y (il. 2). I tam ukazywała się już do
końca. Tych wierzb jest cztery. Ludzie mówili, że Matka Boska
pojawia się tylko na dwóch; na środkowej i na tej z lewej strony.
Mówili, że siedzi na gałęzi, na krześle lub że stoi. Ubrana miała być
na biało, w rękach trzymała raz książkę a raz różaniec. Inni mówili,
że był blask, że Matka Boska była cała w kwiatach...
�Ludzi przychodziło coraz więcej, na drogach zrobiło się
ciasno. Po tygodniu interweniowała milicja, zabroniono groma
dzenia się, tłumaczono, że nic nie ma, że cud to bujdal Ale ludzie
w dalszym ciągu przychodzili. Jak nie mogli dostać się drogami
szli przez pola, jeżeli było trudno w dzień — przychodzili
wieczorem i w nocy. W ten sposób pod wierzbami przez całą dobę
stał tłum...
Po kilku dniach na miejsce cudu przyjechał ksiądz z Hrubie
szowa, zobaczył, powiedział, że nic nie ma i odjechał! Ale nie
powstrzymało to ludzi, którzy w dalszym ciągu na dźwięk słowa
„ c u d " rzucali wszystkie prace i biegli, żeby zobaczyć. Niewielu z
nich zobaczyło, ale nie wszyscy wracali do domów z pustymi
rękami. Pod wierzbami płynęła bowiem struga, która w tym czasie
wyschła, ponieważ dawno nie padały deszcze. Wykopano więc
studzienkę i z niej czerpano wodę. Zabierano ją dla celów
leczniczych.
Uwagi, jakie nasi rozmówcy czynili na marginesie tych praktyk
były różne. Jeśli chodzi o wodę, to było dla nich zrozumiałe, ale
„cudowne liście", dla tych, którzy spotkali się z czymś takim po
raz pierwszy, budziły mieszane uczucia, czasami nawet uśmiech,
ale nie z tego, że w ogóle biorą gałązki z liśćmi, tylko dlatego, że
dobrze nie wiedzą, z którego drzewa je rwać.
Kłębił się więc tłum pod drzewami, obłamywał gałęzie,
napychał liśćmi kieszenie. A inni stali i patrzyli, chcieli dostrzec to,
na co czekali... Niektórym nawet się to udawało.
Znane są przykłady omdleń i to właśnie pod wpływem
zobaczenia cudul Dotarliśmy do takich osób. Niestetynie potrafią
określić, co widzieli. Na zadawane pytania odpowiadano nadal
powściągliwie. Większość nic nie widziała! Tłumaczyli to sobie w
różny sposób. Jedni mówili, że są niegodni, a w takim razie nie
mogą cudu zobaczyć, inni mówili po prostu, że to wszystko
kłamstwo i że żadnego cudu nie ma. Spotkaliśmy jednak kilku
takich, którzy uznali się za niegodnych za pierwszym razem, ale
próbowali szczęścia po raz drugi i trzeci. Ciągle na darmo!
Dlatego cud utkwił im bardzo głęboko w pamięci. Pamiętają
dokładnie szczegóły zasłyszane od innych, prawie widzą to, co
chcieli wtedy zobaczyć.
Wiadomości, które uzyskaliśmy poza Radziejowem są pełniejze. Ludzie mówią szczerzej, że szczególnym ożywieniem, a zara
zem z pewną tajemniczością.
Życie niektórych z nich pełne jest rzeczywiście cudownych
wydarzeń, uzdrowień, w które wierzą, którym zawdzięczają życie.
Ale cudu w Radziejowie nie widzieli i mówią to po prostu, bez
rozstrzygania czy to prawda, czy nie...
Gdy pielgrzymi już odeszli z Radziejowa, pozostawili po sobie
wiele śladów. Zdeptano wysokie już zboża. Po zbożu chodzili
ludzie, nie żeby deptać, oni tylko szli do cudu po polach na
„skróty", bo milicji tam nie było. Pozostawili więc po sobie
połamane zboże, które pokotem zalegało pola. Ale zdarzył się
cud... Tak, jeszcze jeden cud, a przynajmniej za taki uznawało to
zjawisko kilku naszych rozmówców. Otóż po paru dniach zboża
powstały. Nie było ono takie, jak być powinno, ale nie zalegało już
pól. I znów głosy się podzieliły; jedni mówili, że mogło powstać
bez cudu, inni twierdzili, że to musiał być cud, bo przecież było już
wysokie i samo by nie powstało...
Dziś łąka, po której „chodziła" Matka Boska wygląda prawie
tak samo jak w tamte dni. Nie ma już tylko topoli, bo spróchniała i
trzeba ją było wyciąć. Zostały wierzby, na których objawiła się
Matka Boska, a zostały dlatego, że nikt nie miał odwagi ich ściąć.
Przedstawione wydarzenia cudowne charakteryzuje przede
wszystkim występowanie w każdym z nich postaci Matki Boskiej.
Świadczy to o niezwykłej popularności w czasach najnowszych
kultu maryjnego. Jego przystępność w dużej mierze tłumaczy tę
popularność. W świetle zdarzeń cudownych kult maryjny uzyskał
w Polsce cechy zjawiska zdecydowanie ludowego. Nastąpiło w
nim spopularyzowanie oficjalnych pojęć kościelnych związanych
z majestatem samej Matki Bożej. Wprawdzie, jak w dawnych
zdarzeniach cudownych osoba Przenajświętszej Marii Panny
pojawia się osobom wybranym, przeważnie dzieciom, godnym
przez swą niewinność do uczestniczenia w niezwykłych dozna
niach, niemniej jest to tylko wstępna faza spektaklu, w którym
ostatecznie uczestniczą głównie dorośli. Obok wierzących zda
rzają się niewierzący. Tolerowani są przedstawiciele innych
wyznań niż katolickie. Przeżycia o charakterze mirakular-
II. 2. Radziejów w lubelskiem. Wierzby, na których ukazywała się
Matka Boska
11
�nym uzyskują wymiary zjawiska zdecydowanie masowego. Jego
żywiołowość sprawia, że nie ma ono odpowiednika w żadnych
innych przejawach życia społecznego w kraju. W większości
wydarzeń uczestniczy w przeważającej mierze ludność wiejska
i to nawet wówczas, kiedy te zdarzenia rozgrywają się na terenie
miast. Żadne też inne zdarzenia nie spowodowały takich maso
wych zgromadzeń tej ludności w obrębie samej Warszawy, jej
śródmieścia. Dodajmy, że są to każdorazowo tłumne zgromadze
nia tworzące się samorzutnie bez udziału jakichkolwiek czynni
ków organizacyjnych! Zgromadzeń z powodu zdarzeń cudow
nych nie daje się przyrównać ani do wielkich odpustów, ani też do
wędrówek pielgrzymów do określonych sanktuariów, albowiem
w tych przejawach kultu masowego pojawiają się na ogół
działania organizacyjne władz kościelnych. Wydaje się, że to, co
nazywamy potocznie awansem społecznym czy kulturalnym
ludności chłopskiej w najnowszych czasach nie pozostało bez
w p ł y w u na charakter fascynacji zbiorowych wydarzeniami cu
downymi. Pośród ludności tej wzrosły w sposób dawniej niezna
ny możliwości percepcyjne w zakresie głoszonych prawd wiary
(chociażby dzięki podniesieniu poziomu oświaty, dostępności
szkoły a także aktywności duszpasterskiej); zwiększyły się możli
wości informacyjne i co jest niesłychanie ważne — możliwości
komunikacyjne, realizowane dziś w znacznie skróconym czasie
i na poważnie zwiększonych niż niegdyś przestrzeniach. Wieść
0 zdarzeniu cudownym w ciągu jednego dnia może obiec
niezliczone ilości wiosek, a tym bardziej zamieszkujących je osób.
W miarę trwania zdarzenia krąg poinformowanych rozszerza się...
J u ż tylko fakt samej żywiołowości tych wielkich ruchów
ludnościowych sprawia, że stają się one czynnikiem niepokoju
1 zagrożenia. Interwencje władz porządkowych nie zawsze stają
się przy tym skuteczne, co więcej przyczyniają się nawet do
bardziej jeszcze żywiołowego uczestnictwa mas w tych zdarze
niach. W 1965 roku w Zabłudowie interweniowało nawet
wojsko. Użyto gazów łzawiących.
Rodzące się konflikty między przybyszami a miejscowymi, nieraz
pokrzywdzonymi materialnie, wreszcie obwinionymi i sądzącymi,
dalej między gorliwymi zwolennikami cudu, biernymi obserwatorami
i zdecydowanymi jego przeciwnikami powodują, że każde z tych
zdarzeń staje się jedynym tego rodzaju dramatem o niezwykle silnym
i rozległym działaniu emocjonalnym. Często elementy religijne scho
dzą na plan dalszy, a zaczynają odgrywać swą rolę inne, widowisko
we o charakterze sensacyjnym. Byłby to jedyny swego rodzaju
gatunek widowiska, spektaklu, niezwykle silnie osadzony w tradycyj
nych potrzebach i przyzwyczajeniach środowiska ludności wiejskiej?
8
1
Miejscem, gdzie zdarzają się objawienia Matki Boskiej są
drzewa. W wielu częściach Polski, a także poza jej granicami,
notowane są w dawnych kronikach cudowne objawienia Matki
Boskiej właśnie na drzewach, lipach, gruszach, wierzbach. Drze
wo występujące we współczesnych zdarzeniach, to wierzba
rosnąca w pobliżu łąk. Na łąkach tych zdarza się też, że postać
widziana na wysokości gałęzi i konarów pojawia się pośród traw,
stoi lubsiedzi (na krześle!), porusza się, przechodzi, atakże mówi.
Fascynuje fakt dostrzeżenia Matki Boskiej w blasku puszek,
wieńczących wysoką wieżę kościoła: zasadnicza zmiana krajob
razu i okoliczności cudownego zdarzenia z sielskiego na wielko
miejski. Zwracają też uwagę przemiany przebrań, sukienek,
w których objawia się N.P. Maria. Są one jasne lub ciemne,
czarne, białe, całe w kwiatach. Odrębny zupełnie rodzaj odczuć
towarzyszy zdarzeniom, w których występują przedstawienia
Matki Boskiej, najczęściej figury przydrożne. Odczucia te mają
zdecydowanie naturalistyczny charakter. Figury płaczą krwawy
mi łzami, wykonują ruchy ręką, głową, nogami.
Wszystkie te szczegółowe przejawy cudownych zdarzeń uzy
skują każdorazowo odpowiednią interpretację, dosadną, poru
szającą rozległą skalę dokonywanych skojarzeń. Interpretacje te
przypominają nieraz formę poetyckich metafor.
Warto jeszcze zwrócić uwagę, że przy wielu współczesnych
zdarzeniach cudownych ujawniły się tradycyjne zachowania
kultowo-magiczne. Przejawem ich jest potrzeba przejmowania
mocy zawartej w substancjach wody, zieleni, roślin, ziemi, które
znajdowały się w najbliższym zasięgu zdarzenia. Wreszcie konty
nuacją dawnych zachowań kultowych są śpiewy zbiorowe,
zbiorowe modlitwy, a także skromne, symboliczne wota z pienię
dzy, a także—jak w przypadku głównie Zabłudowa — różańców.
Być może składaniu różańców w miejscach cudownych zdarzeń
przyświecało przekonanie, że właśnie różaniec jest godnym Matki
Boskiej wyznaniem o charakterze adoracyjnym, że może również
12
symbolizować określone ślubowanie połączone z prośbami,
zbliżonymi do potencjału próśb, jakie zostały wygłoszone przy
jego odmawianiu.
Nie jest wiadomo, jakich dobrodziejstw doświadczyli uczest
nicy tych wielkich zdarzeń. Najprawdopodobniej dobrodziejstwa
te nie były przez nikogo spisywane. To natomiast, co udało się
odtworzyć w czasie licznych rozmów dostarcza jedynie skrom
nych poświadczeń. Odnoszą się one do pojedynczych przypad
ków uzdrowień. Pod tym względem — j a k przekonamy się dalej
— o wiele bardziej znaczących faktów dostarczają historyczne
miejsca kultu, sanktuaria, dysponujące sławnymi z cudów wize
runkami osób boskich, świętych i błogosławionych. Być może
okoliczności, w jakich rozgrywają się owe zbiorowe zdarzenia,
towarzysząca im atmosfera tumultu i niepokojów, nie sprzyjają
powadze i głębi przeżyć religijnych. A przecież takie właśnie
przeżycia są nieodzowne w aktach uznawanych jako cudowne.
Podsumowując pierwszą część wrażliwości mirakularnej (po
święconą zdarzeniom indywidualnym) i tę (poświęconą zdarze
niom, w których uczestniczą masy i które nazywać można
ochlotetycznymi) nasuwają się takie spostrzeżenia:
1. Zdarzenia o charakterze mirakularnym, a doświadczane
zbiorowo, są odrębną kategorią zachowań religijnych czy parareligijnych. Mogą, lecz nie muszą, być poprzedzane modlitwą,
a tym bardziej błaganiem, ślubowaniem, pokutą i aktami kontem
placji. Są wprawdzie inicjowane przez pojedynczych visionary,
lecz błyskawicznie stają się darem dla bardzo wielu ludzi.
2. Cykliczność w czasie tych zdarzeń, przy tym z charakterystycz
nym motywem historycznym, nakazuje dopuszczać zależność, którą
określalibyśmy jako rekapitulację faktów wcześniejszych. Otóż wyda
je się, że w stosunku do wydarzeń realnych zdarzenia mirakularne są
ich oceną (nazwaniem), rekapitulacją, a nie prowokacją (zwiastowa
niem), tak jak gwiazda betlejemska, sygnalizująca narodziny Jezusa.
Owo nazwanie (rekapitulacją) następuje nie w czasie realnego
dramatu, tragedii (wojny, kulminacji napięć społecznych, 1945,
1956,1968—70,1981—85), lecz w niedługim czasie (ok. 1—2 lat)
po tych nieszczęściach, tworząc całą serię spektakli odrębnych, bo
wzniosłych, szczęsnych. Gdy nagle spektakle te wygasły, łatwo się
o nich zapomina jakby wiadomo było, że znowu się powtórzą.'
3. Stanowią potrzebę przekazu pierwotnego („jak wieść
gminna niesie"), najgorętszego, według terminologii Marschalla
McLuhana, potrzebę odczuć, przeżyć oraz wiedzy innej niż ta,
którą kształtują oficjalne i uznane środki przekazu, przede wszyst
kim państwowe, ale również kościelne.
4. Dopełniają, wręcz wzmagają repertuar proponowany przez
sam Kościół. Są stałym oczekiwaniem niezwykłości; nie godze
niem się na trwanie bez doświadczenia tajemnicy tego, co
niepojęte, nadrealne.
Możemy obecnie wrócić do postawionego na początku
pytania. Czy można mówić o czymś takim jak wrażliwość
mirakularna. Nie ulega kwestii, że tak. Zapewne jest ona cechą
pewnego rodzaju osobowości, jeśli nie głęboko wierzących, to
głęboko uzależnionych do mniemań, zachowań, wreszcie oby
czaju ukształtowanego w modelu religijności, akcentujące zna
czenie autentycznych stanów łaski i doświadczania objawień.
W świetle dociekliwiej analizowanych zeznań pochodzących
z Warty, sanktuarium bł. Rafała z Proszowic, nie można zgodzić
się z poglądami wysoko utytułowanej przedstawicielki psycholo
gii, Krystyny Skarżyńskiej, że na zjawiska o charakterze mirakular
nym podatne są „osobowości autorytarne, dogmatyczne, nie
znoszące sprzeciwu, skłonne do uprzedzeń, wierzące w przesą
dy". Biogram kolejarza z Płońska, jak również z owej Warty
zeznania wskazywałyby na konieczność posługiwania się zasad
niczo inną diagnozą, a każda z wyliczonych cech winna ulec
zakwestionowaniu. Wcale nie autorytarne, bowiem najczęściej
uległe, co nie znaczy ustępliwe. Wcale nie dogmatyczne, prze
ciwnie, jak najchętniej przystające do proponowanych przez
współczesność możliwości (chociażby w leczeniu beznadziejnie
chorych). I nawet jeśli wierzący w przesądy, to wcale nie znaczy,
że durni. A taki niestety uproszczony sens proponuje uczona
psycholog nadać zachowaniom, które skutecznie bronią się
właśnie przez to, że mają szerszy wymiar — właśnie psychologi
czny — nie zaś tylko doraźny, spektakularny, racjonalistyczny!
Przykładem może być korzystanie w celach leczniczych z wody
pochodzącej z „cudownych źródełek". Ale to samo można
powiedzieć o korzystaniu w stanach beznadziei czy rozpaczy ze
„wspomnienia" o swej obecności w miejscu niezwykłym, szcze
gólnym — świętym.
10
�II. 3. Giovanni Boccati, Madonna z dzieciątkiem wśród aniołów, fragm.,
tempera/drewno. Muzeum Narodowe
Przejdźmy jednak do istotniejszej i poważniejszej analizy
indywidualnych doświadczeń mirakularnych. Chodzi o znacze
nie w strukturze emocji tego szczególnego stanu uwrażliwienia,
wrażliwości na niezwykłość, niepospolitość, czy chociażby osob
liwość, jednak funkcjonującą w wyobraźni wiernych, ukształto
wanej przez pojęcia i symbole religijne. Wota stanowią tu nadal
bezcenne i jedyne tego rodzaju źródło wiadomości. Nieważne
jakimi one są, czy jak dawne — głównie figuratywne, woskowe,
żelazne, srebrne i inne, czy jak współczesne, głównie niefiguratywne, lecz tekstowe na płytkach metalowych lub karteczkach.
Trwałe są wciąż bowiem charakterystyczne opozycje wewnątrz
adresu kierowanego w zaświaty albo mówiąc inaczej opozycje w
rozumieniu godnej zaświatów formuły samego adresu:
PRZEBŁAGALNY
(pokutny)
albo:
PROSZALNY
PROSZALNY
(błagalny)
DZIĘKCZYNNY
Jak też wykazały badania charakteru tabliczek wotywnych w
środowisku wielkomiejskim (kult św. Tadeusza Judy w kościele
św. Krzyża w Warszawie) adresem najbardziej godnym naszych
czasów jest formuła dziękczynna. Nie wyklucza ona pod swą
zasadniczą warstwą postępowania prośby o wznowienie (wzna
wianie) aktów łaski. I w tych przypadkach wyczuwa się pragnie
nie, oczekiwanie opiekuńczej interwencji zaświatów.
Płaszczyzną, na której mogą jednoczyć się lub tylko przybliżać
indywidualne i zbiorowe zdarzenia o charakterze mirakularnym, jest
świadomość znaczenia wewnętrznych i zewnętrznych aktów łaski.
I tu można sugerować występowanie dwu odrębnych rodzajów
przeżyć (doświadczeń wizji o charakterze mirakularnym):
WIZJE
DZIAŁANIA
(epifanie, hierofanie)
(krotofanie)
a więc:
AUTOSUGESTIA
H ET E R O S U G EST I A
przeżycia autoteliczne
przeżycia heteroteliczne
I tak zbliżyliśmy się do końca, w którym generalna opozycja na
jaką pierwszy wskazał Gabriel Marcel (być — mieć, ale też mieć —
być) daje znać o sobie w niemożliwym do precyzyjniejszego
określenia stopnia wariantowości. Wszelako za każdym wyzna
niem spisanym na karteczce czy mozolnie wygrawerowanym na
tabliczce, tak jak za każdym aktem obecności w nieodległym
sobie, ale też daleko położonym, pielgrzymkowym miejscu cudu,
dopatrywać należy się odwiecznej niechęci do tkwienia w samej
przyziemności, którą kreuje nawet wzniosły repertuar kościelny,
albowiem spowijać go musi jakiś rodzaj rutyny, monotonia i
oficjalność.
13
�PRZYPISY
Andrzej Hemka zginął śmiercią desperacką mając zaledwie 22 lata.
Śmierć nastąpiła w Kalwarii Zebrzydowskiej w Wielki Piątek 1977 roku w
czasie prowadzenia badań nad obchodzonym w Kalwarii wstrząsającym
Misterium Męki Pańskiej.
Nasz tekst był gotów już w 1976 r. i przyjęty został do druku w
„Etnografii Polskiej". Jego pojawienie się utrudniała początkowo cenzura
wewnętrzna (naukowa), a na koniec został odrzucony przez znanego ze
swej gorliwości i niezbyt chyba wielkiego pomyślunku redaktora w Wyda
wnictwie Ossolineum. Zarzucono tekstowi, że został napisany z pozycji
osób wierzących!
Do tekstu drukowanego obecnie wprowadziłem znaczne skróty i
niewielkie uzupełnienia, chociaż przez 13 lat — kiedy półkowa! — dojrza
łem również i ja. Przybyło również wiele nowych wiadomości dzięki
Magdalenie Lipińskiej i Magdalenie Zowczak, koleżankom Andrzeja.
Właśnie ta trójka wyróżniała się zapałem i pracowitością w zajęciach
prowadzonych przeze mnie w Katedrze Etnografii. Dotyczyły one wybra
nych zagadnień kultury religijnej w Polsce. Andrzej Hemka swoją śmiercią
nakłania do szczególnego szacunku, skromności i nie pysznienia się.
Należał on do bardzo rzadkiego rodzaju studentów, takich którzy przyby
wają na studia wiele umiejąc i to na wysokim poziomie, a czego często
brakuje zupełnie samym dydaktykom! I stąd nasza przyjaźń i współpraca.
Szczególnie cenne wydały się nam dokonania Aleksandra Brucknea,
któremu udało się pozbawić „odrębną kategorię myślenia mitycznego"
wszechwładnie panoszącej się formuły (metody). W świetle ustaleń
Brucknera, nie mogliśmy zdarzeń mirakularnych odnieść do czasu mitycz
nego, lecz bardzo konkretnego, historycznego — pojawienia się w Polsce
chrześcijaństwa (poganie nie doświadczali objawień i życia w stanach
łaski). Por. A.Bruckner, Mitologia słowiańska i polska, PWN 1985. Urzekła
nas również Cezaria Baudouin Courtenay-Ehrenkreutz, Świętą Cecylią
(Przyczynek do genezy apokryfów), „ L u d " , t. XXI: 1922. Ale nie dlatego,
że jak ktoś sobie zażyczył była świadomą fenomenolożką, lecz dlatego że
zburzyła mit Św. Cecylii, a jeszcze bardziej dlatego, że ukazała wspaniały
warsztat postępowania naukowego, godzącego inteligencję z wdziękiem,
a nie namolnością metodologiczną. Korzystaliśmy też z pełnego polotu
studium Stefana Czarnowskiego o kulcie św. Patryka w Irlandii. Nieoce
nione okazały się dzieła o kulturze staropolskiej Jana Stanisława Bystronia.
I pewnie Bystroń w grobie by się przewrócił, gdybyśmy zaliczyli Go do
jakichkolwiek „metodołów", marksistów czy funkcjonalistów będących za
jego żywota cenionymi pokusami.
1
2
Ludwik Stomma w 1977 roku nakłaniał Hemkę, aby do gotowej
pracy o cudach w Polsce dopisał o cudach Pana Jezusa. Spełniamy to
życzenie. Często odwiedzam grób naszego Kolegi i myślę, że rozmawiamy
jak kiedyś i toczy się ta rozmowa. Zatem nie piszę tylko we własnym
imieniu. Niestety z powodu ograniczonego miejsca, nie będzie na wstępie
i stosownie długo, lecz jak można najzwięźlej w tym tu przypisie. Miałeś
całkowitą rację, że należy zaczynać od scharakteryzowania cudów Twórcy
religii, o której się mówi. Tylko dlaczego jako strukturalista nie wyjaśniłeś
po prostu biednemu studentowi sensu tych cudów, znaną metodą lewa
prawa, góra dół, eksplicitnie i implicitnie, oraz oczywiście relewantnie, a
nie redundantnie?!
3
Otóż zacznę od cudów mojżeszowych i cudów Buddy. Cuda Mojże
sza były przeważnie (jak siedem plag) okrutne, a więc barbarzyńskie.
Dobrze mówię mój profesorze? Ale te okrutne, wręcz potworne cuda
służyły u w o l n i e n i u Ż y d ó w s p o d w ł a d z y t y r a n a ! Natomiast
cuda Buddy nazwalibyśmy poetyckimi, bajkowymi, p o z b a w i o n y m i
a s p e k t u e t y c z n e g o . Tę bajkowość (fruwanie lub spacerowanie
w nocy na dużych przestrzeniach w powietrzu) odnajdujemy w cudach
Mahometa. Chociaż w pierwszych surach Koranu funkcjonują dwa
p r a k t y c z n e c u d a m i l i t a r y s t y c z n e . Co się jeszcze tyczy Buddy, to
też mu się zdarzyło odejść od reguły. Otóż, aby ratować s o b i e (sic!) życie
połączył dwa szczyty wysokich gór, które schwytały skałę rozmyślnie
zrzuconą aby go zabić. Takoż niezwykłym spokojem uśmierzył wściekłego
słonia, który miał go zdeptać. Cuda w hinduizmie — jak twierdzi wybitny
znawca Juliusz Parnowski — dokonują się codziennie, stale na wszelkich
poziomach ludzkich pragnień oraz wartości, jakie wyznają i cenią. I pewnie
dlatego przestały zwracać uwagę. Natomiast c u d a J e z u s o w e m a j ą
przede wszystkim aspekt s ł u ż e b n o ś c i b l i ź n i e m u , o d d a
nia s i ę c a ł k o w i t e m u d r u g i e j o s o b i e , a w i ę c a s p e k t m i ł o ś
ci. Niektóre cuda czynił Jezus spektakularnie (chociażby przejście przez
Jezioro Genezaret), ale po to, aby l u d z i e n i e p o z b a w i a l i s i ę
w i a r y . I wreszcie aspekt najważniejszy m i s t y c z n y w t a j e m n i c y
o d k u p i e n i a . . . w t a j e m n i c y s e n s u istn ie n ia. Wymyśliliśmy to
wszystko samodzielnie, bo też ileż zajęłyby miejsca cytaty z Ellen G.
White, z Tomasza Hergesela, Jezus cudotwórca. Mariana Ruseckiego,
Wierzcie moim dziełom. Funkcja motywacyjna cudu w Teologii XX w.
(Księgarnia Św. Jacka, Katowice 1988). Na koniec niezbędna konstatacja,
wprawdzie w wielu religiach, nawet w życiu Buddy, który mial tylko
przekazywać—jak nieocenieni religioznawcy spod znaku Witolda Tylocha
twierdzą — areligijną filozofię postępowania w życiu, są oczywiście cuda,
tylko trącą myszką, natomiast Chrystus korzystał z takich cudów, które
mogą być na wieki w z o r e m p o s t ę p o w a n i a .
Wydaje się, że przy próbach interpretowania współczesnych zdarzeń
mirakularnych przydatniejsze okazać się mogą, nie tyle zastanowienia nad
cudami Jezusowymi, ileż rozważania sensu w i z j i , jakich doświadczali
Kohelet, Izajasz, ale nade wszystko Jeremiasz, Ezechiel i oczywiście Daniel
i Zachariasz.
* „Żyjemy bezpośrednio jedynie w świecie naszych obrazów; traktu
jąc poważnie tę tezę możemy z niej wyciągnąć konsekwencje zupełnie
swoiste. Nie będzie odtąd można podporządkować wiarygodności faktów
psychicznych ani regułom krytyki epistemologicznej, ani doświadczeniu
nauk przyrodniczych. Jedynym prawomocnym pytaniem będzie: czy
istnieją czy nie określone treści świadomości." C. G. Jung, SigmundFreud
ais kulturhistorische Erscheinung, Przedruk (w.) Wirklichkeit der Seele,
Zurich 1934, za: (B. Suchodolski, Wstęp), C. G. Jung, Psychologia a
religia. Warszawa 1970, s. 11
Do najpopularniejszych definicji cudu należą rozważania św. Augu
styna i św. Tomasza z Akwinu. Do nich też nawiązuje ogromna ilość
współczesnych prac. Oto tylko niektóre z nich: L. Baron, Miracle comme
effect resu/tatif des necessite sociaux, Paris 1902; P. Saintyves, Le
discernement du miracle, Paris 1909; tegoż, La simulation du merveilleux,
Paris 1911; P. de Vooght, La nation philosophique du miracle selon St.
Augustin, „Recherches des theologie ancienne et medivale", 10: 1938;
tegoż, La theologie du miracle selon StAugustin, tamże 11: 1939, s.
197—222; A. Lunn, Miracles. The Scientific Approach, „Hibbert Journal",
48: 1949—1950; E. Dhanis, Tractatus de miraculo, Roma 1952; A. Liege,
Reflexions theologique sur la miracle, „ Pensee scientifique et foi Chretien e", Paris 1953, s. 216 i nast.; R. Guardini, Der Herr, Leipzig, 1954; A.
Taymans, Le miracle signe du surnaturel, „ N o u w . Rev. Theol.: 87:1955, s.
232 i nast.; J . Carter, The Recognition of Miracles, ..Theological Studies",
2:1959, s. 183; R. Paciorkowski, Fenomenologia uzdrowienia, „Collectanea theologica", 30:1959, s. 6 7 — 8 2 ; R. Rockyaas, Natural Law and Divine
Miracle, Leiden 1959; L. Monden, Le miracle signe du salut, Bruges 1960;
8
A. George, Les miracles de Jesus. Les donnees de I'exegese actuelle pour
I'apologetique. „Le Christ envoye de Dieu", Paris 1961, s. 394 i nast.; L. C.
Staplec, Cudy, wprowadzenie ogólne. Warszawa 1958, s. 274; Т. Czyż,
Persona/istyczny charakter cudu, Lublin 1962; E. Kopeć, Problematyka
cudu w apolegetyce współczesnej, (w:) Pod tchnieniem Ducha Św.,
Współczesna myśl teologiczna, praca zbiorowa, Poznań 1964, s.
267—282, tenże. Problematyka rozpoznawania cudu, „Rocznik teologiczno-kanoniczn,y", 13: 1966, nr 2, s. 5 — 2 2 ; tenże. Walor motywacyjny
cudów, tamże, 19:1972, s. 99—110; R. Latourelle, Subsidia ad tractatum
de revelatione, Roma 1967—1968; H. Loos, The miracle of Jesus, Leiden
1965; A. de Groot, Das Wunder im zeugnis der Bibel, Salzburg 1965; A.
Kolping, Wunder und Auferstehung Jesu Christi, Frankfurt nad Menem,
1969; L. Kurowski, Cud'w świetle zasady jednostajnościprzyrody, „Studia
theologica Varsoviensia", 8:1970, nr 1, s. 285—316; Na s. 294 autor pisze:
z j a w i s k a w y j a ś n i a l n e m o g ą b y ć u z n a n e za c u d o w n e . . .
nie ma p o w o d u , a b y p e w n y c h z j a w i s k w y j a ś n ia I n y c h
p r z e z n a u k ę nie u z n a ć za c u d " ; R. Paciorkowski, Uzdrowienia
paranormalne we współczesnym chrześcijaństwie, ATK Warszawa 1980.
Por. K. Dobrowolski, Studia nad życiem społecznym i kulturą,
8
Wrocław 1966; przyczynki do procesów żywiołowych, s. 300 i nast.
Szczegółowsze wiadomości o indywidualnych zdarzeniach o cha
rakterze mirakularnym znajdzie Czytelnik w szkicu Jacka Olędzkiego
Świadomość mirakularna, drukowanym w „Polska Sztuka Ludowa", nr 3,
1989
Por. Wanda Drozdowska, Domniemany cud w Lesie Dzietrznickim
w 1956 г., „Łódzkie Studia Etnograficzne", 4: 1962, s. 7 7 — 8 8
Można tu powołać się na trzy niezwykle charakterystyczne zdarzenia
mirakularne, które ok. 1986 roku w Warszawie, Puławach oraz Nowym
Dworze rekapitulowały okres stanu wojennego. W Nowym Dworze na ul.
PPR (bez wylotu) na ściętym konarze pojedynczo wegetującej wierzby
zauważono wyrazistą twarz Jezusa. W Puławach w miejskim parku na
jednym z drzew (wzdłuż okorowanej części pnia) zauważono wiotką
sylwetkę Matki Boskiej. W Warszawie na bezlistnych gałęziach, wśród
konarów drzew, rosnących przy murze cmentarza na Bródnie oglądałem aż
trzy zarysy figuralne (kształtujące się z kompozycji gałęzi), spośród których
jeden mógł być łączony z rzucającą się w oczy sylwetką przygarbionego
mnicha w kapturze na wielkiej głowie. Wszystkie trzy przypadki uznać
wypada za ciąg dalszy zjawisk ściśle związanych z drzewem (a więc
osobna kategoria cudów dendrologicznych?! Zasługuje na uwagę fakt, że
w tym dendrologicznym mirakulum zaczęły funkcjonować całkiem nowe
topy (toposy). Łączą się one z ikonosferą konkretnych, namacalnych
wartości graficzno-malarskich, a nie jak wcześniejsze, między innymi
głównie z imaginacją wrażeń świetlnych i ulotnych.
Por. „Polityka", 1986, nr 16 (1511). Cała kolumna w piśmie
poświęcona została zdarzeniom o charakterze mirakularnym, głównie
jednak „uziemnianiu" Oławy. Całość komentuje doc. dr hab. Krystyna
Skarżyńska z Zakładu Psychologii PAN.
7
8
9
10
Fot.: Andrzej Hemka — il. 1, 2, Jerzy Nowakowski — il. 3
Г
�