Text
Zaczytując się w brukowcach...
Tomasz Rakowski
To nie my szukamy śmierci, to ona nas znajduje. Atakuje nas z każdą
falą rozsyłanych po kioskach magazynów, kwartalników, gazet, gaze
tek, brukowych szmatławców. Opakowana w kolorowe stronice, w ku
pony prenumeraty, aranżuje spotkania w tramwajach,
pociągach,
w czeluściach popołudniowych kanap... w tysiącach chwytających nas
tytułów, podtytułów, ramkowanych zdań
M e dawano mi żadnych
szans", „Barbara Łubaczewska spadła na dno szybu", „Ostatnia baj
ka małego Łukasza", „śmierć na ulicy Fałata" ...ona jest blisko, czu
jemy jej oddech pomimo całej bagatelizacji, stert tandety i trywialu ...
(Z wasnych notatek przy lekturze)
Prasa brukowa upowszechnia s'mierc, „przeżycie" s'mierci,
informację o s'mierci. Zalew informacji nieuporządkowanej jest
niezwykle ważnym aspektem opisywanej przeze mnie sytuacji.
Setki wydawnictw wszelkimi sposobami próbując „schwytać"
czytelnika budują szum informacyjny, zasłonę dymną utkaną ze
splątanych wątków codzienności i niecodzienności. Rozwój
technologii informacyjnej jest sprawą coraz szerzej znaną i zwy
kli ludzie nie związani z Internetem już pozyskali pewne nowe
wyobrażenie o świecie. Moim zdaniem najważniejszą jego tre
ścią jest przeświadczenie o odbieraniu informacji zewsząd,
o możliwości dotarcia do każdego źródła, o zaprzeczeniu lokalności informacji, o każdorazowym informacyjnym „ujęciu"
świata w „Wiadomościach", w kilku gazetkach. Jednocześnie
dochodzi do oderwania rzeczywistości od jej dotychczasowych
kategorii, rodzi się obojętność wobec informacji, pewna nieuf
ność. Czytelnik jednocześnie doświadcza poczucia informacyj
nego panowania nad światem i niemożności zrozumienia go,
ogarnięcia całości i nieufności wobec danych. Prowadzi to do
wspomnianego bezładu i szumu informacyjnego. Prasa brukowa
jest takim informacyjnym jarmarkiem wypełnionym opowiastka
mi, poradami, informacją, fotografią. Targowiskiem, gdzie w ar
tykułach i reportażach sprzedaje się pewną sumę wyobrażeń
o świecie i człowieku z dołączonymi założeniami i wnioskami
reprezentującymi marzenia i oczekiwania w stosunku do rzeczy
wistości.
Są możliwości przebicia się przez mgłę informacji i znalezie
nia drogi do czytelnika. Korzystają z nich piszący w prasie bru
kowej poruszając się po sprawdzonych ścieżkach, najczęściej
rzadko uświadamianych, intuicyjnych, ale takich, które zapew
niają kreację uczuć, poruszenie. Wzory znaczeń w kreowanym
świecie są zmontowane, przeinaczone, zmistyfikowane, ale są
zmontowane pod wpływem oczekiwań czytelników, oczekiwań
samego piszącego, wyrażają potrzebę, a więc dają nam pojęcie
o głębszych, i s t n i e j ą c y c h , choć wielowątkowych, złożo
nych schematach.
W wielu pismach pojawiają się nadsyłane przez czytelników
opisy przebytych operacji, śmiertelnych chorób. Pojawia się mo
tyw śmierci doświadczonej, obejrzanej z perspektywy uczestni
ka, opisującej przeżycie obcej rzeczywistości, pozostawiającej
atrybuty świadczące ojej dostąpieniu. W opisach operacji moż
na dostrzec sytuację oniryczną, stan poddania się nieznanym si
łom, doświadczenia strachu pomiesznego z utratą zmysłów, nie
ludzkiego bólu, ogółem innej rzeczywistości - „słyszałem je
1
(głosy lekarzy) wyraźnie, ale nie miałem siły nawet poruszyć
palcem, czułem się tak, jakbym wracał z zaświatów". W obecno
ści „dziwnych postaci w bieli" pacjenci doświadczając umiera
nia dostępują sacrum, zrozumienia, nadludzkiej gnozy, poznają
swe życie z innj perspektywy - „przekonałam się (dzięki opera
cji), że głęboka wiara i nadzieja mogą czynić cuda", „nie wiem
skąd, się wzięła taka wewnętrzna siła", „wtedy dopiero zrozu
miałam Twój ból", „teraz uwierzyłem w wędrówkę dusz". Takie
doświadczenie pozostawia atrybuty, symbole pobytu w innym
świecie - „o tamtych chwilach przypomina mi prawie 20-centymetrowa blizna", „lekarz nie ukrywał, że szpecąca blizna pozo
stanie na mojej twarzy", które ujęte w ramki są często pierw
szym wyprzedzającym sygnałem, podającym już pewien kon
tekst. Schemat inicjacyjny, przejściowy, wręcz się nam narzuca.
Nam (antropologom) w postaci wzorców semiologicznych, zna
czeniowych, czytelnikom raczej intuicyjnie. Powodują one uru
chomienie myślenia przedświadomego, poruszenie wpisanych,
symbolicznych znaczeń, a także wyzwolenie zawartych w nich
emocji. Jest to znakomity sposób sygnalizacji czegoś, co dzięki
natychmiastowemu odwołaniu do kontekstu dociera do nas spo
za mgły informacji.
Tuzinkowy obraz brukowej śmierci poparty wyraźnie sfingo
waną fotografią, zmontowaną historyjką, trafia się na każdym
kroku. Drastyczność wypowiedzi „korzysta" z każdego pomysłu,
z każdej emocji. Opisywane są historie, gdzie śmierć czy prowa
dząca do niej choroba (która jest tym samym co śmierć - w od
powiednim spojrzeniu, sytuacji odczytu) są przedstawiane jako
doznania jednostkowe, można powiedzieć zewnętrzne, niezależ
ne, nieuniknione. Pisząc wyraża się nieludzki ból, scena epatuje
nieszczęściem beznadziejnym, stawiającym człowieka wobec
śmierci (nie tyle śmierci, ile jej nieszczęścia) samego, i tylko sa
mego (nawet jeżeli jest to śmierć bliskiej osoby - jest ona pro
jekcją jej doświadczania). Wystarczy przeczytać szpalty pod ty
tułami: „Moja choroba rujnuje życie ukochanego człowieka",
„Pijany taksówkarz okaleczył nam córkę". Można uważać, że
bardzo łatwo jest pozbyć się ciężaru tych historii, mówiąc, że to
nie nam się przytrafiło, że to zalew tandety, dowolne przejaskra
wienia. Jednak te artykuły i s t n i e j ą , wyrosłe z silnego, po
pularnego, wieloznacznego i w gruncie rzeczy groteskowego
(szczególnie w skojarzeniu z realiami) światopoglądu, który też
i s t n i e j e . Tym bardziej że zjawisko upubliczniania, pisywa
nia o swym przeżyciu śmierci pozwala myśleć, iż mamy tu do
czynienia z pewnym odgrywaniem roli, budowaniem teatru
65
s'mierci i zarazem uczestnictwa w nim. To s'wiadczy o przyjmo
waniu i tworzeniu jakichś'konstruktów s'wiata, człowieka, choro
by, o grze emocji i ich transformacji, o dokonywaniu (mys'le o pi
szących czytelnikach, odbiorcach) wyobcowywania zjawiska
s'mierci i jednoczesnego pogrążania się w niej. Intuicyjnie pisząc
0 swej operacji tak jak o przeżyciu inicjacyjnym, zakłada się ist
nienie pewnej konstrukcji i swoje w niej uczestnictwo, potwier
dza ten wizerunek s'mierci, pomimo psychicznego katharsis, ja
kiego się dokonuje na sobie i na odbiorcach. Całość (ale znów
całos'ć w pewnym spojrzeniu) jest nierozerwalnie zawiązana po
między trywiałem a odwołaniem do głębokich tres'ci, pomiędzy
odcinaniem swych emocji i s'wiadomos'ci od s'mierci i jednocze
snym w niej uczestnictwie.
Zaskakujące jest to, że w tych rajskich gazetkach tryskają
cych zdrowiem, młodos'cią i złotymi przepisami na życie jest
miejsce na drastyczną, szokującą i tak umiejętnie kierowaną do
odbiorcy s'mierc. Że obok czerwonych jabłek, sałatki z bakłaża
nów i pięknych, s'wiezych kobiet w odmładzających maseczkach
pojawia się przerażający szpital z umierającym dzieckiem, pła
cząca rodzina, płot, na którym powieszono sąsiada. Estetyka ko
jarząca się z naturalistyczną zawsze będzie akcentowała jakąś'
szaleńczą pełnię, dostąpienie samego sedna. Doskonałość (w da
lekim skojarzeniu - sacrum) musi być uzupełniona, raczej
wgnieciona w to co brzydkie, one razem stanowią dopiero ca
łość. Nie chcę twardo powiedzieć, że tak jest, ale jest cos', co ku
takiemu rozumieniu przemawia. Mam na myśli poezję Grochowiaka, która moim zdaniem dotyka najdalszych, niedostępnych
pokładów egzystencji, poezję Les'miana, jego Garbusa, Szewczy
ka, wszelkie kalekie postacie. Zestawianie ze sobą różnych
1 przeciwstawnych kategorii daje nam namiastkę (ale też mamy
nadzieję, że da nam całość) zrozumienia i postrzeżenia pełni eg
zystencji. Barokowa maniera jakieś' nasze potrzeby odzwiercie
dla, bo i s t n i e j e . Tak jak istnieje skojarzenie seksualności
i s'mierci w poezji, w sztuce wizualnej, w hinduskich magazy
nach erotycznych, gdzie znajdziemy zdjęcia rozebranych pięk
ności obok zdjęć rozkładających się zwłok. Tak jak karnawał
i s'miech zajmują poczesne miejsce pośród zagłady, epidemii
i pomoru. Zmieszanie przeciwnych konwencji musi mieć jakiś
sens, być odpowiedzią na coś, coś wyrażać. Nie może być tylko
zwykłym poszukiwaniem sensacji czy prostym zabiegiem psychomimetycznym, odsuwającym obawy, artykułującym nasze lę
ki i niepewności.
W głębi naszej psychiki śmierć przyprawia nas o histeryczny
śmiech idący z wnętrza podświadomości, o śmiech szaleńca, bła
zna, kpiarza dającego ćwiartować swe ciało, dokonującego sa
mookaleczenia. Tam absurd i brzydota sprośnych marcholtowskich postaci kpi z przetaczającej się plagi Czarnej śmierci. Trzy
mający z samym diabłem lekarze tańczą po nocach, oddając
swym ciałem gwiezdne konstelacje odpowiedzialne za morowy
zaduch i cykliczne, wieczne szaleństwo. Obłęd śmierci jest boski,
a rechot idioty jest życiodajny, bogaty życiem - życiem trupim, in
nym, balansującym po obydwu stronach egzystencji i do obydwu
mający dostęp. Epilepsja, psychoza śmierci jest
przerażająca,
ale jest święta i nasycona nieziemską gnozą.
Zapamiętanie
w śmiertelnym tańcu daje nam przecież prawo wędrować po tam
tych obszarach kosmosu, po czarciej i świętej
rzeczywistości.
Wsiądźmy więc na statek szaleńców i wśród przekleństw przera
żonego motlochu poieglujmy Renem ku ogniskom schizofrenii.
Tam szlaki skojarzeń przecinają się po stokroć częściej, tam ge
niusz święci swe tryumfy w jednym przerażeniu, jednym opętaniu
i jednym wszechogarniającym
zrozumieniu...
PRZYPISY
1
Pisząc pracę dysponowałem dziewięcioma numerami czasopisma „Chwila dla Ciebie", sześcioma numerami czasopisma „Naj" i ośmioma nume
rami czasopisma „Życie na Gorąco".
BIBLIOGRAFIA:
Aries P.
1993
Śmierć odwrócona
[w:] Antropologia śmierci. Warszawa.
Sznajderman M.
1994
Zaraza: mitologia dżumy, cholery i AIDS, Warszawa .
Szumowski W.
1961
Historia medycyny, Warszawa.
Thomas L .
1993
Doświadczenie śmierci: jego granice i rzeczywistość,
pologia śmierci, Warszawa.
.Rodzice oskarżają - Marcin był torturowany! Popełnił samobójstwo!" ..Pani domu", nr 15. 9 kwietnia 1997
Ilustracja do artykułu p. Grębeckiej-Ćwiek: Matczyny ból...
66
[w:] Antro