Text
ZBIGNIEW
Polacy, Polacy - f i l m o w y p o r t r e t Krzysztofa Gierałtowskiego w reżyserii Borysa Lankosza pokazuje arty
BENEDYKTOWICZ
stę przy pracy. F i l m powstał w 2002 r o k u , kiedy to
w udostępnionym m u apartamencie H o t e l u Francu
skiego w K r a k o w i e Gierałtowski zainstalował na c h w i
lę swoją „wędrowną" pracownię fotograficzną. Boha
Polacy, Polacy antropologia wizualna
i portrety wielokrotne
Krzysztofa
Gierałtowskiego
t e r a m i f i l m u są fotografowani (w kolejności pojawia
nia się): Stanisław L e m (we własnym d o m u , w s w o i m
gabinecie, bibliotece), Krzysztof Penderecki, Wisława
Szymborska. O t o wprowadzeni jesteśmy za kulisy, m o
żemy być świadkami, obserwować niejako o d k u c h n i ,
jak powstają, jak tworzone są - bo tak nazywa swoje
obrazy p o r t r e t o w a n y c h osób Gierałtowski - „portrety
subiektywne". Możemy obserwować technikę i t a j n i k i
pracy artysty. Być świadkami spotkania, rozmowy,
a raczej lakonicznej, powściągliwej, ale jakże pełnej
treści, już t o m o c n e j , już to e m o c j o n u j ą c e j w y m i a n y
zdań i spojrzeń niepozbawionych niekiedy i zniecier
pliwienia, zadziwienia działaniami fotografa. Fotografa
zmagającego się także i walczącego z o p o r e m m a t e r i i .
Jesteśmy świadkami spojrzeń, w których zdumienie,
i jakby niemy lęk i lekkie niepozbawione także h u m o
L e m : Nie, nie mogę[...j
nym powietrzu
Gierałtowski: W ogóle?
r u przerażenie zdające się mówić: „Do czego jeszcze
L e m : Znaczy, mogę się przejść,
t e n fotograf może się posunąć?!", miesza się w końcu
się na obiekt wysiłków
z niezwykłą cierpliwością, z akceptującym sytuację,
starającym
się zrozumieć i wyrażającym
zgodę
ale wtedy nie
fotograficznych.
Girałtowski: Czy wytrzyma
jest.
Pan jeszcze jeden
film,
[ze śmiechem] Nigdy tego nie
czy mamy już skończyć...?
chem.
nadaję
Ale i tak widzę, Że
to jest ciężka robota, wie Pan? Męczące
na
wszystkie życzenia artysty (jak u Szymborskiej) uśmie
robię, ale dla Pana zawsze!
Stanisław L e m : [do Gierałtowskiego, który zbliża
Gierałtowski: [kontynuując pracę] A oczy
się doń o b i e k t y w e m aparatu do samej n i e m a l twarzy]:
Jeszcze nikt mi nie robił zdjęć z odległości
pięciu
tutaj.
A oczy tu!
centyme
L e m : Wpół do szóstej, proszę
trów...
Pana.
Gierałtowski: Tak jest.
Gierałtowski: N o , to jest
L e m : Powiedzmy
piętnaście.
Lem:
dziesięć
Gierałtowski: Tak.
[...]
Lem:
serdecznie.
T e n f i l m to prawdziwa perełka. Jest nie t y l k o zapi
o tak,
tak, dobrze. A oczyma do kamery. Ale głowa
gdyby tak troszeczkę
Dziękuję.
Gierałtowski: Dziękuję
Gierałtowski: A gdybym Pana prosił o obrót,
właśnie
Nie mogę, niestety, na wol
egzystować.
sem i p o d p a t r y w a n i e m sesji zdjęciowych Gierałtow
jak
skiego z trzema w y b i t n y m i twórcami. D o d a j m y zaraz:
wzrastała...
z trzema z całej plejady w y b i t n y c h twórców, ludzi na
Dobrze
u k i , myślicieli, pisarzy, poetów, muzyków, aktorów,
Gierałtowski: Czy poza komentarzami
mi pisze Pan jeszcze
tygodniowy
malarzy, reżyserów f i l m u i t e a t r u , o w y c h r z a d k i c h pta
coś?
ków zbieranych w k o l e k c j i swojej Firmy Portretowej,
L e m : N i e . Teraz mam wakacje. Nic nie piszę.
którą Gierałtowski tworzy o d lat. Dzięki n i e m u może
Gierałtowski: [...] W moim
m y nie tylko podpatrywać i przysłuchiwać się rozmo
kierunku.
L e m : Prosie bardzo
wie o polityce, k o n d y c j i społecznej i państwa, jaką t o
Gierałtowski: Tak, tak, ale troszeczkę
Lem:
Aha.
Gierałtowski: A sytuacja w Polsce jest taka, że z mo
Gierałtowski: Tak, właśnie tak. Jeszcze,
jeszcze.
L e m : Już bardziej nie mogę, proszę Pana.
się unieść w
jego punktu widzenia musi... sprzyjać mi szczęście,
Musiałbym
czej pójdę na emeryturę,
powietrze.
Gierałtowski: A , to byłoby interesujące...[...]
zechce poświęcić
mi czasu
jeszcze
Ile Pan
łem, że już dawno skończyłiśmy.
jeszcze mam
my-
myśla
Jest za siedem piąta.
łisty do podyktowania
ich Pan
bardzo.
Gierałtowski: To ja dziękuję,
Bę
ną
sekreta
że wykazał
Pan ogrom
cierpliwość.
P e n d e r e c k i : Nie, dlatego że jestem zmęczony,
działem
Gierałtowski: A nie mógłby
skończyłiśmy.
P e n d e r e c k i : Dziękuję
rzowi.
w ogrodzie? Wtedy już bez
Wie
Pan... Teraz oczy mogą chyba tutaj? [...] Profesorze,
śłę, że
a mam
podyktować
bo ina
620 zł emerytury.
7
L e m : [ze z d u m i e n i e m na twaizy] Prosie? Ja
dę musiał...
czy fotograf z w y b i t n y m kompozytorem,
prostszy.
to sie
spokojnie.
Rozmowę, dodajmy, podczas której d o c h o d z i do
światła...
głosu, ujawnia się potencjalny fałsz (?), złudność (?)
129
Zbigniew Benedyktowie? • POLACY, P O L A C Y - A N T R O P O L O G I A W I Z U A L N A I PORTRETY W I E L O K R O T N E KRZYSZTOFA GIERALTOWSKIEGO
Gierałtowski: O nie, bardzo
przepraszam.
Szymborska: Kto wie?
Gierałtowski: Fotografem
meblowym
nigdy nie by
łem. Byłem wziętym fotografem mody kiedyś, sto lat temu.
Szymborska: Tak, wiem.
Gierałtowski: Troszkę
Pani łapała
minimalny
swoim prawym
obrót
okiem troszkę
tutaj, żeby
światła
z tej
lampy.
Szymborska: Gdzie ja mam prawe oko? O tu, do
brze. Już niedługo nie będę wiedzieć
w ogółe, gdzie ja mam
głowę.
Gierałtowski: Na karku.
Głowa
na karku, jeszcze
się nie toczy.
Tego się nie da opowiedzieć. To trzeba zobaczyć.
Ten f i l m wprowadza nas w istotę poszukiwań artysty.
Ukazuje metodę Gierałtowskiego. T y m bardziej jest
ciekawy, że p o r t r e t o w a n y w n i m fotograf sam poddaje
się w n i m p r a k t y k o w a n y m przez siebie na i n n y c h pro
c e d u r o m . (Gierałtowski jest współtwórcą tego bardzo
przemyślanie skonstruowanego filmowego portretu,
współtwórcą jego scenariusza.) F i l m rozpoczyna się
sceną, obrazem, na którym widzimy ogromne zbliżenie
oka Gierałtowskiego. Słyszymy jego głos: „No, bo tak
to ja pokazuję, o!". Zaś z offu głos reżysera (?) opera
tora (?) wydającego polecenie może nie tak gromko
i zdecydowanie, jak czyni to czasem sam fotograf, kie
rując swoje życzenia i prośby względem fotografowa
Wisława Szymborska, Fot. Krzysztof Gierałtowski
n y c h przez siebie postaci:
O f f : M u s i po prostu Pan popatrzeć
trum
obiektywu.
Gierałtowski: Dobrze?
No?
O f f : Dobrze jest, niech Pan
fotografii. O t o widzimy, że podczas sesji zdjęciowej
kompozytor (pokazuje t o obraz f i l m o w y ) u b r a n y jest
we wspaniały (ze śnieżnobiałą muszką) strój dyrygenc
k i tylko do połowy, (w spodniach już „codziennych",
„nie z tej p a r a f i i " ) . N a w e t jeśli autor p o r t r e t u nie p o d
da go przetworzeniu w komputerze, co czyni ostatnio,
nie doda, nie zmieni barw, zachowa go w klasycznej
i c h wystawach, wzorem i n n y c h ekspozycji plastycz
n y c h i instalacji ( c h w y t jakże często nadużywany, bez
sensowny i niepotrzebny, „żeby tylko coś się ruszało
i migało") umieścić telewizora, na którym pokazywany
byłby t e n f i l m . Propozycja być może zbyt ryzykowna,
bo zabieg t e n mógłby być wodą na młyn t y c h krytyków
czy głosów k r y t y c z n y c h podnoszących wobec niektó
r y c h nowszych dzieł Gierałtowskiego zarzut, że w por
zdjęcie w albumie, nic o t y m , o tej niekompletności
t r e t a c h jego autorstwa czasem zbyt dużo owego prze
stroju nie będzie wiedział. O t o przyczynek do prawdy
tworzenia,
fotografii. A co zostanie z prawdy N o b l i s t k i fotografo
k w e n t n a koncepcja i ile w t y m szamotania się, bicia
klatką?
głową w mur, by realizować swoją idée fixe, która o d
Na
początku
lat przyświeca a u t o r o w i : tworzenia wielkiej galerii już
obok.
nie t y l k o w y b i t n y c h Polaków, ale portretów współcze
z bliska mnie Pan
fotografuje.
Gierałtowski: Nie, ale jak Pani widzi, klatka
pełniła rolę filtra
snych Polaków. W t y m filmie b o w i e m odnaleźć może
będzie
my
zmiękczającego.
swoisty paradoks
twórczości
Gierałtowskiego.
W i e r n o ś ć swojej wizji i ustawiczne poszukiwanie. W y
[...]
bieganie wprzód, drążenie n o w y c h możliwości este
S z y m b o r s k a : A nie na tym fotelu?
Gierałtowski: M e . Powiem Pani dlaczego.
staje się on ważniejszy
Gierałtowskiego
ma - „ciężka jest to robota", jak przemyślana, konse
Szymborska: Tak? I gdzie ja będę stała? Przed klat
Szymborska: Strasznie
więcej
dająca pojęcie, jak - żeby użyć t u słów Stanisława Le
poezja, jaka w y n i k a z rozmowy podczas zdjęć?
za, a potem troszkę
subiektywizmu,
aniżeli p o r t r e t o w a n y c h . Jednakże tyleż sensowna, że
wanej z klatką z papużkami? Czy zachowa się czysta
Gierałtowski: Mysie, że Panią posadzę-
trzyma.
Zastanawiam się, czy artysta nie p o w i n i e n na swo
czarno-białej postaci, widz na wystawie, czy oglądając
ką, za
w obiektyw, w cen
tycznych, poczucie misji, wagi społecznej fotografii.
Ponieważ
A także poczucie zagrożeń, jakie niosą współczesne
od Pani.
przemiany k u l t u r o w e . Także te oferujące nową sytu-
Szymborska: Myśli Pan. A może on jest?
130
Zbigniew Benedyktowie* ' POLACY, P O L A C Y - A N T R O P O L O G I A W I Z U A L N A I PORTRETY W I E L O K R O T N E KRZYSZTOFA G I E R A Ł T O W S K I E G O
ację, ale i nowe możliwości związane z nową technolo
gią. „Cala tajemnica polega na t y m , by być o ćwierć
k r o k u przed publicznością, współstwarzać k a n o n y es
tetyczne, do których widzowie będą się dopiero przy
zwyczajać. Myślę, że próbuję to robić". Przekonanie,
które towarzyszy jego twórczości o d lat, że „działalność
p o r t r e t o w a pozwala zanotować zmianę wspólnego dla
całej społeczności typu osobowości i fotografowie m o
gą tworzyć wizualną kronikę n a r o d u " .
W t y m filmie odnaleźć możemy echa, skrót licz
n y c h wypowiedzi, które towarzyszą jego Grom z portre
tem. Gry z portretem to zbiór tekstów, dokumentacja za
wierająca także i listy o d p o r t r e t o w a n y c h i n o t a t k i do
wykładów, własne wypowiedzi, teksty do katalogów
wystaw, teksty w n i k l i w y c h analiz, jakie napisano o tej
twórczości, recenzji z lat 1964-2004 zebranych przez
Gierałtowskiego. Jeszcze jedna próba, jeszcze jeden
dramatyczny gest przedstawienia swojej wizji ad oculos
swoim współczesnym, w t y m także decydentom o d k u l /ryl
.
,
>
1
">
"
'
•• 1 i i l i
tury. v^-Dior zawiera OK. J U U zapisów, pozycji bibliogra
ficznych - rzecz imponująca!) Filmowy portret, f i l m o
wy zapis powstały w 2002 r o k u , a emitowany w T V
w 2004, pokazuje, jak dalece nowy, wciąż eksperymen
tujący Gierałtowski pozostaje w gruncie rzeczy t y m sa
m y m . Wystarczy zestawić f i l m o w y obraz z zapisami
sprzed lat:
„Z p o w o d u b r a k u atelier - c h c ą c nie c h c ą c - o d
Stanisław Lem, Fot. Krzysztof Gierałtowski
kryłem emocjonalne bogactwo rezydualnej przestrzeni
człowieka pozwalające kształtować wizualną opowieść
o fotografowanym.
Kamera odgrywa t u rolę drugorzędną, rejestrując
po prostu różnorakie napięcia powstające między ludźmi.
W m o i c h zdjęciach staram się relacjonować subiek
tywne refleksje ze spotkań z d r u g i m człowiekiem. I n a
czerpująca jej poszukiwań była u k u t a formuła „zapis
t y m p o w i n n a chyba polegać m o j a fotografia, bo prze
socjologiczny". (Notabene, jak wąska, ukazał to m . i n .
cież, kupując moje w y d r u k o w a n e zdjęcie, to wy, oglą
f i l m A n d r z e j a Różyckiego Nieskończoność
dacze obrazków, posyłacie m n i e , żebym zajrzał w oczy
dróg), świadomy tego wszystkiego odważyłbym się j e d
K o w a l s k i e m u i zapytał: «jakim jesteś człowiekiem?*".
n a k zwrócić uwagę na p e w i e n znamienny a n t r o p o l o -
[1978 ]
g i c z n o - k u l t u r o w y rys twórczości Gierałtowskiego. Z o
dalekich
Gierałtowski pozostaje nadal w t y m l u d z k i m residu
fia Rydet wyruszała i zaglądała do w i e j s k i c h chałup,
um. N a d a l to bada. Zdaję sobie sprawę, że jest zbyt
portretując i c h mieszkańców, by uchwycić i poznać
wielką indywidualnością, by zamykać go w jakichś
i c h , w t y c h n a t u r a l n y c h dla i c h życia wnętrzach. Gie
„izmach". Pisali o n i m w n i k l i w e analizy socjologowie,
rałtowski, wyruszając do swoich w y b i t n y c h twórców,
socjologowie kultury, znawcy p r z e d m i o t u (fotografii),
indywidualności, wspomina i o t y m : „Szeroki kąt w y
pisarze, dziennikarze, artyści, koledzy po f a c h u . Por
n i k a u m n i e z widzenia człowieka w jego własnej prze
t r e t o w a n i i nie, m . i n . tacy autorzy ( p o m i j a m t u auto
strzeni", i w i n n y m miejscu dodaje: „No, może jeszcze
rów zagranicznych) jak Jerzy Stajuda, M a r c i n Giżycki,
fakt, że nie fotografuję w atelier, lecz w otoczeniu,
Stefan B r a t k o w s k i , Stanisław T y m , O l g i e r d Budre
w j a k i m żyje na co dzień portretowany. C h o ć z drugiej
wicz, Jacek Żakowski, Krzysztof Kłopotowski,
Jan
strony, tło nie wydaje m i się tak bardzo i s t o t n e " . Jest
Szczepański, Stefan M o r a w s k i (to z jego tekstu o d n o
coś przy wszystkich różnicach wspólnego w t y c h f o t o
szącego twórczość do doświadczeń współczesnej f i l o
graficznych podróżnikach. Gierałtowski wyruszający
zofii i estetyki bierze się tytuł wspomnianego zbioru
za nas w podróż, do t y c h swoich r z a d k i c h egzotycz
Ryszard Kapuściński, Ryszard Bo
n y c h ptaków m a w sobie coś z antropologa k u l t u r y .
Gry
z portretem),
browski, Krzysztof Jurecki, Jerzy Lewczyński, żeby do
„Co znaczy być fotografem na przełomie w i e k u gdzieś
tej m o z a i k i i żywej reakcji na t o , co r o b i Gierałtowski,
w Europie Środkowej. Wyrastaliśmy w r e a l n y m socja
dokładać jakąś sztywną formułę. I tak j a k w odniesie
lizmie, byliśmy en masse w czerwonym harcerstwie,
n i u do wielkiej twórczości Z o f i i Rydet myląca i niewy-
uczyliśmy się, studiowaliśmy.
131
Szczeniacki
instynkt
Zbigniew Benedyktowicz ' POLACY, POLACY - A N T R O P O L O G I A W I Z U A L N A I PORTRETY W I E L O K R O T N E KRZYSZTOFA G I E R A Ł T O W S K I E G O
czenia współczesnej a n t r o p o l o g i i wizualnej. Claude
Lévi-Strauss w Smutku tropików,
opisując zachód słoń
ca, grę światła, kolorów, zmian zachodzących na nie
bie, wyznawał, że gdyby umiał opisać te wszystkie za
chodzące przemiany, z pewnością opanowałby lepiej
arkana swojej dziedziny. Pejzażem Gierałtowskiego, do
którego wyruszył w swoją podróż, jest twarz ludzka. N a
t e n antropologiczny rys, chociaż w kontekście filozo
ficznym i estetycznym, zwracał uwagę Stefan M o r a w
ski: „[Gieraltowski] C h c e być «prowincjuszem», który
na własną modłę i odpowiedzialność po raz «enty» sta
je przed p r o b l e m e m niedającym się d e f i n i t y w n i e roz
wiązać - m i a n o w i c i e , czy ciekawość Innego i samego
siebie jest w stanie dotrzeć d o jakichś prawd stałych,
czy też m u s i m y poprzestać na zaczarowanym kręgu m i
tologicznych p r o j e k c j i . A u t o r [...] kocha swoją robotę
m i m o to, albo też dlatego, że umykają wciąż jej hory
zonty, że oscyluje się w ustawicznym r u c h u dialektycz
n y m między camera visionis i camera lucida. Fotografia
tego typu t k w i w m a s o w y m obiegu ( b o w i e m portrety
elity intelektualno-artystycznej są również elementar
n y m składnikiem mass culture, choćby poprzez ilustra
cje gazetowe), ale niekoniecznie musi być sterowana
przymusem dostosowania się do r y n k o w y c h m e c h a n i
zmów. Ten luz widoczny jest w pracach zebranych na
wystawie i właśnie w swobodzie podejmowania gry
z p o r t r e t e m , bez pewności, czy w y n i k będzie d o d a t n i
i osiągnięcie zyskowne (gry, która skłoniła m n i e do f i
lozofowania o dylematach spojrzenia na Innego i sa
mego siebie), dostrzegam zasadniczą wartość twórczo
ści Gierałtowskiego. O b y tylko nie zmienił k i e r u n k u
strzałki swojego kompasu [ M o r a w s k i 1988]."
O to możemy być spokojni. N i e sposób rozwijać t u ,
Krzysztof Penderecki, Fot. Krzysztof Gieraltowski
t o t e m a t na i n n e s t u d i u m i dłuższe opowiadanie,
związków tej postawy i dociekań, poszukiwań Gierał
towskiego, u p r a w i a n i a przezeń swoistej a n t r o p o l o g i i
wizualnej współczesności z t y m , co się dzieje w najbar
dziej żywym współczesnym nurcie a n t r o p o l o g i i k u l t u
ry. Zarzucany m u subiektywizm jest doświadczeniem
o d k r y w a n y m dziś w dziełach najbardziej klasycznych
wolności kierował nas k u kamerze fotograficznej, te
m u narzędziu podróżników, outsiderów i złodziei dusz
antropologów k u l t u r y . A n t r o p o l o g i a k u l t u r y dzisiaj jak
[1993]".
„Jeśli chodzi o m n i e , t o podobnie jak wielu
nigdy jest świadoma swego subiektywnego, autorskie
i n n y c h u r o d z o n y c h n a d Wisłą, stałem się z konieczno
go, czytaj też: twórczego, opartego na wyobraźni, k o n
ści geopolitycznych czekającym na wynajęcie
struowanego obrazu opisywanego przez nią
czło
świata
w i e k i e m z walizką», który pójdzie pracować wszędzie,
i kultury. Dzieło
gdzie może okazać się użyteczny. Może zgłoszą zapo
książki C l i f f o r d a Geertza, odkrywający w klasycznych
i życie. Antropolog
jako autor to tytuł
trzebowanie Eskimosi albo Patagończycy, wtedy u d a m
już dziś dziełach M a l i n o w s k i e g o , R u t h
się do n i c h , żeby portretować najlepiej, jak potrafię.
Levi-Strausa owe cechy. 1 wittnessing
N i e m n i e j j e d n a k najbliżsi pozostaną m i Polacy i Euro
Ja. Dzieci Malinowskiego
pa, bo w y c h o w a n y w jej kulturze, tutaj będę zawsze
tej książki z zawartą w niej dwuznacznością i grą słów:
-
Benedict,
Zaświadczające
to tytuł jednego z rozdziałów
szukał dla mojej fotografii międzyludzkich punktów
„I" (na co zwraca uwagę autor polskiego przekładu),
odniesienia. P o m i m o m o i c h ograniczonych możliwo
w swej warstwie fonetycznej znaczy t o tyle samo co:
ści chciałbym
„Ja" i „oko" („naoczni świadkowie").
nadal mieć możność
w pasjonującym
współzawodnictwie
uczestniczenia
o
zadziwiający
Kompasem Gierałtowskiego w jego podróży do I n
obraz współczesnego człowieka [ 1 9 8 4 ] " . Niewątpliwie
nego, jak wyznaje na filmie (i w tekstach) jest ciągle to
jest coś z antropologa k u l t u r y u Gierałtowskiego. A je
samo dziecięce marzenie: „Marzyły m i się różne rzeczy.
go twórczość w swoisty sposób wpisuje się w doświad
Między i n n y m i chciałem mieć pierścień, za pokręce-
132
Zbigniew Benedyktowicz • POLACY, P O L A C Y - A N T R O P O L O G I A W I Z U A L N A I PORTRETY W I E L O K R O T N E KRZYSZTOFA G I E R A Ł T O W S K I E G O
n i e m którego, znałbym cudze myśli, [ i uczciwie niczego
w y " i działań („to Pan się t y m interesuje?", „to Pan się
nie zatajając a n i nie udając przyznaje się] Myśli i to, co
t y m zajmuje?"), jest t u wspólne. P o m i m o tej zdawało
ludzie myślą o m n i e . Ja jestem egocentrykiem".
by się generalnej różnicy polegającej n a t y m , że f o t o
Naoczny świadek Gierałtowski, w tej swojej wciąż
graf, pracując w obrazie „rozmawia w m i l c z e n i u " , a a n
podejmowanej n a n o w o podróży, dzieli też z a n t r o p o
tropolog, pracując w słowie „milczy w r o z m o w i e "
logami
kultury
t o samo doświadczenie
znikania
(a przynajmniej p o w i n i e n , jeśli oczywiście uznamy, że
„przedmiotu swoich b a d a ń , " chociaż t o i n n y rodzaj
tak byłoby lepiej, d l a lepszego wsłuchania się w D r u
plemienia, do którego wyruszył, jest świadom jego zni
giego), p o t e m już wszystko jest podobnie: a n t r o p o l o g
kania p o d n a p o r e m współczesnych, cywilizacyjnych
„pisze" w swojej p r a c o w n i , fotograf w swojej „naświe
„kulturowych" przemian. S t ą d może t o podobne j a k
tla", „wywołuje", „montuje", „komponuje" swoje dzie
u antropologów poczucie misji ocalania, nieustannej
ło (chociaż wszystkie te słowa dało by się odnieść d o
w a l k i o konieczność u d o k u m e n t o w a n i a znikającego
tego, co „pisząc" r o b i także i antropolog) - obaj teraz,
świata:
już zazwyczaj pracują n a komputerze.
„Tak się stało, że napotkałem ludzi u r o d z o n y c h na
przełomie
wieku,
których
Subiektywne p o r t r e t y Gieraltowskiego działają siłą
n a z y w a m wspaniałymi
obrazu. Jego własny i n d y w i d u a l n y fotograficzny styl,
szlachcicami. O n i pokazali m i , j a k mądrze można się
„sygnatura i f r a g m e n t " operowanie f r a g m e n t e m są o d
zachowywać i j a k być d o b r y m i n o r m a l n y m . Dzisiaj
razu rozpoznawalne (ktoś napisał, że swoich portretów
kiedy patrzę na m o i c h współczesnych, jestem przera
mógłby n i e podpisywać i t a k w i a d o m o byłoby, k t o jest
żony. H i s t o r i a zlikwidowała elity tego n a r o d u " .
i c h a u t o r e m ) . Gierałtowski stale jest „w drodze". Siła,
przestrzeń jego obrazów w y n i k a z napięcia pomiędzy
N a swoich p o r t r e t a c h współczesnych Polaków, ary
wizją i d o k u m e n t e m (diagnoza Morawskiego o napię
stokratów ducha, zakłada i m i zrywa maski. Tworzy
ciu pomiędzy camera visionis i camera lucida nadal po
swoje p o r t r e t y zawsze o „ćwierć k r o k u przed n a m i " .
zostaje a k t u a l n a ) . Pod t y m względem twórczość Gie
raltowskiego można nazwać w pełni antropologiczną,
W s p o m n i a n e podobieństwa i analogie, jakie rysują
jeśli uznać, j a k czynią t o niektórzy, że podstawą a n t r o
się pomiędzy pracą Gieraltowskiego, pomiędzy działa
pologii, antropologicznego podejścia i spojrzenia jest
n i e m fotografa a antropologa n i e pozwalają zapomnieć
(oparta na f a k t a c h i d o k u m e n t a c h ) w y o b r a ź n i a .
o zasadniczej różnicy - i f i l m dobrze t o pokazuje - róż
Ze a n t r o p o l o g t w o r z y swoje przedmioty a właściwie
nicy, zaznaczyć t u trzeba, która chociaż została w f i l
p o d m i o t y badań.
mie świetnie uchwycona a m i m o t o paradoksalnie n a
Jeśli też przyjąć charakterystykę a n t r o p o l o g i i jaką
dal wzmaga poczucie wspólnoty tego samego doświad
daje Redfield (w p u b l i k o w a n y m wyżej w t y m numerze
czenia. Fotograf w odróżnieniu o d antropologa (który
artykule) zestawiając j ą z filologią klasyczną, że zasad
na ogół pracuje słowem)
teren"
niczym jej p y t a n i e m i troską jest n i e t o (jak w f i l o l o
uzbrojony w kamerę. Swój „wywiad", swoją rozmowę,
g i i ) : „czy t o jest p o p r a w n e " ale t o : „czy t o jest cieka
„notatki", analizę, syntezę prowadzi przy p o m o c y ka
w e " , t o z pewnością o fotografiach Gieraltowskiego
mery. Towarzyszące t e m u słowa, rozmowa są czymś
można powiedzieć, że są antropologiczne. Siła p o r t r e
m n i e j i s t o t n y m , ważnym ( t a k , j a k częstokroć fotogra
tów Gieraltowskiego jest wypadkową w i e l u sił i w i e l u
fowanie i fotografie towarzyszące p r a c o m a n t r o p o l o
okoliczności: własnej wizji, wyobraźni, przemian k u l
wyrusza „w swój
gów, sprowadzone zaledwie d o r o l i „dokumentacji",
t u r o w y c h , społecznych, technologicznych. N i e zawa
czy i l u s t r a c j i ) . W y m i a n a słów, rozmowa służą fotogra
hałbym się użyć też i wobec tej twórczości określenia
f o w i bardziej dla odwrócenia uwagi,
raz już użytego (w odniesieniu d o innego autorstwa)
„rozluźnienia"
modela, zajęcia go czymś i n n y m , czasem dania m u w y
i
t c h n i e n i a . (Trochę t o zresztą siłą rzeczy, m u s i przypo
obok portertów postaci ginącego plemienia i n t e l i g e n
m i n a ć - i f i l m znów pokazuje t o dobrze - rozmowę, j a k
cji, w i e l k i c h osobowości, w których zapisywaniu wedle
w gabinecie dentysty, b o j a k t u naprawdę rozmawiać,
swego autorskiego p r o j e k t u realizowanego o d lat Gie
kiedy „głowa m u s i być uniesiona do góry", „a oczy
rałtowski się wyspecjalizował, pojawiają się także twa
t u ! " ) . M i m o jednak różnicy narzędzi j a k i m i operują f o
rze „ludzi n o w y c h " , czasem przypominających n i e m a l
odrzucanego:
„zapis socjologiczny". O t o b o w i e m
tograf i a n t r o p o l o g doświadczenie nadal jest wspólne.
„szczęśliwe twarze z bilboardów" (jak ze znanego p r o
(Notabene t e n ostatni, częstokroć skupiony w „rozmo
j e k t u A n n y Bohdziewicz), p o r t r e t y ludzi „modnych",
w i e " n a s w o i m , może czasem, n i e m n i e j niż pierwszy,
z pierwszych s t r o n gazet, urzędników, prezesów (czę
przypominać dentystę-stomatologa). Zasadniczo d o
stokroć są to też i „ludzie bez twarzy", już t o o w i a n i
świadczenie przenikania d o Innego, Drugiego, d o
mgłą, enigmatyczni, już t o u c h w y c e n i w swej radosnej
świadczenie rozmowy, dialogu, oswajania wchodzenia
pustce,
„mundurze"). N i e potrafię głębiej
wnikać
w świat „informatora", „modela", przenikania d o tego,
i analizować estetycznej wartości poszukiwań, ekspe
co istotne i ważne, p o k o n y w a n i a jego dystansu, oporu,
rymentów (kolor, k o m p u t e r o w e przetworzenia), j a k i m
czasem niechęci, irytacji, zmęczenia, wątpliwości nie
autor tworząc je, jednocześnie się i m poświęca (a co
j e d n o k r o t n i e żywionych, co d o sensu takiej „rozmo
dla niego może byłoby ciekawsze d o przeczytania), p o -
133
Zbigniew Benedyktowicz • POLACY, P O L A C Y - A N T R O P O L O G I A W I Z U A L N A I PORTRETY W I E L O K R O T N E KRZYSZTOFA GIERAŁTOWSKIEGO
nieważ dla m n i e nadal ów antropologiczny współczyn
pamiętam takie zdjęcie Prof. Stanisława Lorentza, sto
n i k , ów socjologiczny i k u l t u r o w y zapis współczesnych
jącego, bodajże u bramy N i e b o r o w a , n i c z y m stróż, dys
przemian, j a k i c h m y i sam autor doświadczamy, zapis
pozytor,
który pojawia się i o d n a w i a w k o l e j n y c h edycjach-wy-
skarbca i obok tego zdjęcia zapis, n o t a t k ę : „Kiedy za
stawach portretów Polaków współczesnych jest t u d l a
prezentowano Stanisławowi L o r e n t z o w i publikowane
„strażnik
wrót", depozytariusz chroniący
m n i e najistotniejszy. Można się zżymać na styl Gierał-
t u zdjęcie, ktoś zaoponował: «Stasiu, j a k t u strasznie
towskiego, można m u zarzucać manieryzm, ekspery
wyszedłeś!* M u z e a l n i k mruknął: « C i c h o , głupia, do
m e n t o w a n i e , niezrozumiałe (przypadkowe?) udziwnia
b r e . * . Tak ujawniało się wyczucie czasów, nieodmien
nie, dodawanie atrybutów, kolorów etc. jak uczyniła
nie c e c h u j ą c e osiemdziesięcioletniego d y r e k t o r a M u
to jedna z recenzentek ostatniej wystawy. D l a m n i e
zeum N a r o d o w e g o . "
właśnie ta ostatnia edycja Twarz jako znak w sposób
N a wystawie Twarz jako znak przywrócona została
istotny wyrównała p e w i e n niedosyt odczuwany przy
jakby równowaga pomiędzy Obrazem i słowem. Za
poprzednich jego wystawach. Po pierwsze o b o k ostat
spokojony został (chyba nie tylko mój) głód „przypi
n i c h prac k o l o r o w y c h znalazły się wcześniejsze prace
su", „adnotacji", „komentarza", „dalszej wiedzy", cho
czarno - białe, ukazując większy horyzont czasowy. Po
ciaż każdy z t y c h obrazów mógłby się obyć i działać bez
drugie, o b o k fotografii, pojawiły się podpisy obszer
tego. Zaspokojony został głód słowa.
niejsze, zapiski pamięci związanej z daną postacią,
zdjęciem, „didaskalia" dotyczące sytuacji, okoliczności
w j a k i c h p o r t r e t powstawał. To, co było można śledzić
jedynie w niektórych katalogach (jak n p . w : Krzysztof
Gierałtowski, Portrety, W A i F , Warszawa 1998., skąd
D l a t e g o też z wdzięcznością skorzystałem, z myślą
też i o przyszłych c z y t e l n i k a c h z możliwości rozmowy
z a u t o r e m , który zechciał oprowadzić m n i e po swojej
wystawie, której t o r o z m o w y zapis p u b l i k u j e m y p o n i
żej.
Krzysztof Gierałtowski.
Fot. Krzysztof
Gierałtowski.
134